Niszczenie mogiły i szczątków więźniów Zamku Lubelskiego na cmentarzu katolickim "przy Unickiej" w Lublinie

avatar użytkownika Andrzej Tym

Ignorancja i kabotynizm 28 notabli z Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy Wojewodzie Lubelskim wykorzystana została w 2009r do rozpoczecia "przebudowy" mogiły zbiorowej wieźniów Zamku formalnie z Lat 1944-46 polegajacej na likwidacyjnej nieprotokolowanej ekshumacji części tej mogiły oddzielonej od czesci centralnej grobami na miejscach sprzedanych na nowe pogrzeby w latach 1977-78(jako nieopłacone groby ziemne) i:

1. usuniecie inskrypcji z odniesieniem do Boga i Bogarodzicy (według wiersza Słowackiego) oraz z informacjami o zbrodniach sądowych (niemiłe dla patronów specjalistów od spraw podobnych do sprawy Olewnika)

2.ekshumacji przez dwu robotników zleceniobiorcy szkieletów z cześci oddzielonych grobami prywatnymi i zakopanie tych szczątków w cześci centralnej przeznaczonej na mogiłę "symboliczną" "żołnierzy AK, WiN, BCH i NSZ" (z okresu tzw wojny domowej lub powstania antykomunistycznego czuyli żołnierzy wykletych") , ktorych wiekszość leży bezimiennie w karakumbach przed kaplica na tym cmentarzu pod tablicami  z 1300 nazwiskami więźniów Zamku zamordowanych w okresie okupacji niemieckiej i napisami "tu leżą wieźniowie Zamku w Lublinie ofiary hitlerowskiego faszyzmu"

3. umieszczenie na tej "mogile symbolicznej" 204 nazwisk takich żolnierzy (tyle wykonano miejsc na te nazwiska). Nazwiska te umieszczono już na ścianach kaplicy cmentarnej tego cmentarza jako ścianie pamieci . Tablice z nazwiskami zamordowanych sadownie zawierały kłamliwa informację "zamordowany przez UB" (lub NKWD)

Lubelska PRASA LOKALNA  naszych wydawców (Michnikowska GW, Roznerqa z NY Kurier Lubelski i podobnego skandynawa Dziennik Wschodni) poza entuzjastycznymi dwoma informacjami o wspaniałym projekcie przebudowy i poprawy godności oraz piekności mogiły bohaterów konsekwentnie blokują informacje o skutkach, motywacji i postepie prac DWULETNICH NAD ZSACIERANIEM ŚLADW ZBRODNI TAKZE SADOWYCH na wieźniach Zamku w latach 1944-54.

Poniżej przytaczam tekst o historii tej mogiły i jej "przebudowie"

 

Andrzej Tym                                                                                                                                                    Lublin, dnia 25.09.2010r.

20-142 Lublin

ul. Cedrowa 26

                            Sztuka blokowania prawd historii w świadomości publicznej

według bermanowskich priorytetów polityki historycznej

                Ekshumacyjne profanacje, częściowa dekrucyfikacja , blokada informacji o zbrodniach sądowych w inskrypcjach, sekularyzacja  oraz ograniczenie funkcji inskrypcji na resztkach„mogiły  ogólnej” z lat 1944-46  miedzy inn niektórych więźniów Zamku Lubelskiego pod hasłem poprawy jej godności  jako symbolicznej mogiły z wojny domowej.

 

                W grudniu 1944r na cmentarzu „przy Unickiej” wykopany został rów od ówczesnego płotu przy ul, Walecznych do alejki środkowej około 50m wzdłuż przejścia z Walecznych przez cmentarz do ul Magnoliowej. Miała to być przeznaczona dla więźniów Zamku  następna część mogiły zbiorowej wykopanej wzdłuż płotu przy ul. Walecznych przy tym przejściu , gdzie pogrzebano zwłoki 260 Niemcow .zgromadzone  w lipcu 1944r.                             

18 grudnia 1944r mąż aresztowanej i więzionej Na Zamku w Lublinie referentki Wojskowej Służby Kobiet Obw. AK w Lublinie ppor. Zofii Pelczarskiej dowiedział się za łapówkę, że „sąd już był, wyrok wykonano, zwłoki wyrzucają do rowu na Unickiej”.  Na cmentarzu  przy ul. Unickiej i znalazł rów  pilnowany przez dwie kobiety w mundurach  z pepeszami.

W nocy 18/19 grudnia wszedł do rowu i znalazł wrzucone  bezładnie zwłoki w bieliźnie kilkunastu mężczyzn oraz swej żony z przestrzelonymi od przodu głowami. Ułożył zwłoki żony  w rowie i odmierzył krokami ich miejsce. W następnych dniach stwierdził, że ubrania straconych sprzedawał na miejskim targu osobnik mówiący dziwnym jakby czeskim lub litewskim akcentem.

Przez kilka zimowych tygodni rów nie był zasypywany i dorzucano następnych skazanych i straconych lub zmarłych bez wyroku Na Zamku oraz w tym czasie liczniejsze od nich zwłoki bez pośmiertnej opieki i opłat głównie z ówczesnego Domu Opieki przy ul. Grodzkiej 11, zmarłych w transportach repatriantów na Ziemie Odzyskane i osób nieznanych .  Żadna z tych grup osób grzebanych w mogile ogólnej poza  więźniami Zamku nigdy nie była na niej upamiętniona poza anonimowym upamiętnieniem „i inni męczennicy Zamku.” na zlikwidowanym ostatnio nagrobku Mieczysława Szrama.

W dokumentacji cmentarza ta zbiorowa mogiła  łącznie z jej pierwsza częścią jaka stanowiła mogiła zbiorowa zwłok 260 Niemców poległych w walkach w lipcu 1944r.na  nazywana była  „ogólna” . Po zasypaniu rowu w końcu grudnia 1944r lub w styczniu 1945r. teren lub pobliże obu części „mogiły ogólnej” prawdopodobnie był dalej wykorzystywany do grzebania zwłok bez pośmiertnej opieki i więźniów .  

               Żołnierze i cywile skazani na śmierć przez sądy WP  byli rozstrzeliwani w protokolarnej obecności kapelana i lekarza przez funkcjonariuszy wiezienia. podlegającego początkowo gen Berlingowi a nie przez „NKWD i UB”.

.               W lutym 1945r nowy naczelnik Więzienia Śledczego Na Zamku w Lublinie  Michał Sawczak niemal  całkowicie utajnił grzebanie zwłok więźniów straconych  (później jako naczelnik więzienia we Wrocławiu utworzył jakby tajny cmentarz więźniów na cmentarzu osobowickim).

Poza Antonim Pelczarskim o grzebaniu straconych na terenie mogiły ogólnej przekonane były tylko dwie rodziny straconych w 1944r oficerów AK prawdopodobnie dzięki informacjom od kapelanów asystujących przy egzekucjach ewentualnie grabarzy lub  A. Pelczarskiego.  Na drugiej części mogiły ogólnej rodziny te umieściły skromny krzyż i dwa nagrobki z nazwiskami trzech  straconych oficerów AK (Pelczarska, Kukuła i Kielasiński) a na części pierwszej utworzonej jako mogiła zbiorowa Niemców także znajdował się  krzyż z nazwiskiem jakiegoś oficera AK. Teren obu części mogiły ogólnej przez 20 lat zarastał krzakami i drzewami a kilka rodzin z wielu oczywistych wówczas względów raczej rzadko odwiedzały to miejsce.

                W latach 60tych projektowana była ulica dwupasmowa (obecnie ul. Andersa) przez teren cmentarza (w miejscu linii ścieku zalewanym corocznie , na którym nie można było sytuować grobów) oraz  przedłużenie ul Magnoliowej do ul Walecznych przez przejście , przy którym usytuowana była mogiła „ogólna”.

    By do tego nie dopuścić ustawiono  znaki „miejsce pamięci narodowej 1939” i przeniesiono na teren mogiły tablice emaliowane z grobów z 1939r  na wojskowej kwaterze cmentarza oraz usytuowano rząd grobów 1 sekcji 13 przed  drugą częścią mogiły ogólnej, która zaczęła stanowić formalnie rząd grobów 1 b tej sekcji      

W latach 70tych brakowało miejsc na lubelskich cmentarzach i w uzgodnieniu ze Związkiem Więźniów Zamku i Pod Zegarem (wówczas tylko z okresu okupacji) przeprowadzono mniej lub bardziej formalnie ekshumacje bardzo licznych przeważnie zbiorowych mogił więźniów Zamku oddawanych przez Niemców na cmentarz lub grzebanych w miejscach masowych egzekucji m inn. na sąsiednim kirkucie. ( krematoria na Majdanku zostały wybudowane dopiero po rozstrzelaniu w listopadzie 1943r i pogrzebaniu w rowach egzekucyjnych zbyt małych dla mineralizacji zwłok 18 tysięcy Żydów przetrzymywanych po likwidacji Treblinki, Bełżca i Sobiboru).              Razem przeprowadzono bezimienne ekshumacje innych  (powojennych)   „ więźniów politycznych” i „różnych miejsc grzebania”  jako nieopłaconych grobów ziemnych w celu ich sprzedaży na nowe pogrzeby lub porządkowania alejek .  Ekshumowane kości składano do katakumb przygotowanych na zniwelowanej i podzielonej szachownicą alejek wojskowej kwaterze przed kaplica.

Nad katakumbami umieszczono obeliski z napisem ” Tym, którzy walką i męczeństwem służyli Ojczyźnie 1939-1944”, informacje, że „Tu leżą ofiary hitlerowskiego faszyzmu- więźniowie Zamku Lubelskiego” i ceramiczne tablice z 1300 udokumentowanymi nazwiskami więźniów Zamku zamordowanych w okresie okupacji. Dla ekshumowanych bezimiennie większości więźniów  Zamku z lat 44-54 katakumby te pełnią wiec nadal funkcje nie tyle mogiły co mogilnika. 

Zgodnie z ówczesną poprawnością ducha materializmu historycznego (obowiazywał także artystów)  lecz wbrew przyjętym obyczajom nie ma tam jakiegokolwiek odniesienia do Boga , krzyża lub innych wartości jakimi motywowani byli upamiętniani zmarli w swej służbie Ojczyźnie.

W 1977r na terenie drugiej części mogiły ogólnej pojawiły się nowe groby co zbulwersowało krewnych skazanych (o ekshumacjach nie wiedzieli), którzy wykupili trzy miejsca grobowe i protestowali przeciwko dalszej wyprzedaży terenu mogiły zbiorowej. Nowe  groby podzieliły teren drugiej części mogiły ogólnej stanowiącej już formalnie rząd 1 b sekcji 13 cmentarza (drugi rząd grobów przy przejściu z Walecznych na Magnoliową) na kilka części. Decydenci cmentarza wstrzymali wyprzedaż i na koszt Kurii Metropolitarnej w części centralnej postawiono wyższy granitowy krzyż centralny nad tablicą z cytatem wiersza J. Słowackiego „Bogórodzico, wolnego ludu krew zabierz pod Boga tron” i inskrypcją rodzin i towarzyszy broni dla pomordowanych „żołnierzy września i żołnierzy AK” a  na pozostałych częściach tego terenu oraz na grobach kupionych przez rodziny straconych położono 26 płyt żelbetonowych z 23 pionowymi krzyżami, na których początkowo umieszczono tablice emaliowane przeważnie z mogił nieznanych żołnierzy 1939 lub ofiar bombardowań . Po umieszczeniu tablicy ppor. Zofii Pelczarskiej do roku 1994 umieszczono 23 (jak mi się dotychczas wydawało jako wykonawcy niemal wszystkich tych tablic) prywatne tablice z brązu (po kradzieży w 1994r za cztery wykonane w 1995r.otrzymałem zapłatę z budżetu. Jedną z nich jako tablicę z nazwiskami funkcjonariusza UB, MO i prokuratora skazanych i straconych  na Zamku za pomoc więźniom i konspiratorom zerwali ”działacze” Zw. Żołnierzy AK – nie „światowego” i zastąpili  blaszaną z innymi nazwiskami (14)

Z  258 straconych w latach 1944-54 więźniów Zamku i szacunkowo kilkuset zmarłych bez wyroków w mogile ogólnej formalnie z lat 44-46 znalazło się formalnie  44 więźniów  Zamku. Pozostali byli grzebani w innych miejscach i w inny sposób i w większości znaleźli się w katakumbach razem z więźniami z okresu okupacji i z Niemcami , których wyekshumowano z pierwszej części mogiły ogólnej (według  ówczesnej pracownicy Kancelarii cmentarza pani Mikelanis ekshumację mogiły zbiorowej Niemców wstrzymano z powodu bardzo złego stanu szczątków)..

Akta i działalność sądów wojskowych aż do lat osiemdziesiątych była dla większości zainteresowanych świadków jak i krewnych ofiar tajemnicą o charakterze dysonansu poznawczego. Po przywiezieniu z Rembertowa te niebezpieczne dla  wielu autorytetów akta  po krótkim okresie względnej dostępności  i wykonaniu kopii ksero przez działacza kombatanckiego Światowego Związku Żołnierzy AK ( w sklepie z tania odzieżą i ksero na ul Lubartowskiej) zostały przekazane do IPN organizowanego przez prof.  Kieresa.

Z wielu względów niemal monopolistką na publikowanie i interpretowanie informacji z archiwów IPN o skazanych i straconych Na Zamku została była pracownica Muzeum Na Majdanku Z. Leszczyńska, która po wydaniu pierwszej ze swych sponsorowanych wyjątkowo przez Kurie Metropolitarna książek z takimi informacjami zaczęła się podawać za żołnierza -kombatantkę AK (pomimo, ze mnie jako drugiemu obok siebie wiceprezesowi Związku Rodzin Pomordowanych Żolnierzy AK  mówiła na przełomie lat 80tych i 90tych  razem z byłym prezesem Zw. Żołnierzy AK, że musi być w zarządach obu związków  jako historyczka, by mogła być ujawniona prawdziwa historia chociaż nie należała do AK ani nie miała w rodzinie zamordowanego żołnierza AK), co potęgowało jej wpływy na działaczy i prezesów kilkudziesięciu w Lublinie związków kombatanckich oraz biurokrację historyczną , dziennikarską, polityczną i prawniczą (broniącą ja przed postępowaniami za zerwanie w 1996r opłaconej z budżetu tablicy oraz wykorzystywanie poświadczeń o uprawnieniach kombatanckich) i także wpływy na wszystkich od wielu lat zainteresowanych informacjami z tych trudno dostępnych akt. Politycy „grubej kreski” wypromowali ją do tytułu „kustosza pamięci narodowej IPN” za sponsorowane publikowanie zastrzeżonych przez siebie informacji. Wątpliwości jej uprawnień kombatnckich zapewniały jej życzliwość wpływowych zainteresowanych negatywnymi selekcjami i kreacjami oraz wpływami na te środowiska  takich autorytetów jak ona.

                W  2009r Z. Leszczyńska w imieniu swojego Zw. Żołnierzy AK (nie „światowego”), którego jest prezesem w honoralnym stopniu por. AK zgłosiła wniosek o „przebudowę” „mogiły żołnierzy”  i na nowej mogile-pomniku umieszczenie inskrypcji, które: 1.  nie będą informowały o zbrodniczych wyrokach sądów wojskowych 2. będą pomijały innych więźniów poza 200 żołnierzami czterech formacji 3.   nie będą zawierały odniesienia do Boga i Bogórodzicy. Tablice zamiast na pionowych krzyżach mają znajdować się na pochyłej płycie nieco  wyższej niż poprzednie płyty betonowe ale pod wyższym krzyżem z wizerunkiem i ścianą z cytatem grypsu i symbolem AK.

   Inskrypcje i pomnik blokować mają świadomość granicy miedzy symbolicznością a historycznością mogiły

             7.07.2009r na posiedzeniu Komitetu Ochrony pamięci Walk i Męczeństwa przy Wojewodzie Lubelskim

w składzie 28 utytułowanych członków oraz zawodowego artysty Marka Piątkowskiego „Komitet pozytywnie zaopiniował projekt przebudowy mogiły oraz treść napisu w następującym brzmieniu: - Ginę za to co najgłębiej człowiek ukochać może . S., Siwiec......Tu spoczywają żołnierze”... „ AK, BCH, NSZ, WiN  . Wniosek Zofii Leszczyńskiej podającej się za żołnierza AK będącej prezesem „Związku Żołnierzy AK” (nie światowego) w stopniu honoralnego porucznika AK „dotyczący przebudowy mogiły zbiorowej na cmentarzu przy ulicy Unickiej w Lublinie zawierającej prochy rozstrzelanych żołnierzy AK, BCh, NSZ i WiN przez NKWD i UB w więzieniu na Zamku Lubelskim”  (cytat z pisma Sekretarza Komitetu OPWiM) powodował  usunięcie dotychczasowych upamiętnień na resztkach terenu zbiorowej mogiły „ogólnej „ i decyzje Wojewody o ekshumacji części oddzielonych grobami prywatnymi do największej, na której miał stanąć pomnik –mogiła głównie symboliczna dla ekspozycji 200 nazwisk spośród 256 więźniów zamordowanych sądownie i szacunkowo kilkuset zmarłych bez wyroków w latach 44-54 Na Zamku.

Wniosek był uzasadniony fałszywie jakoby złym stanem technicznym istniejących upamiętnień i potrzebą poprawy „godności” jakoby mało mieszkańcom Lublina znanej„mogiły bohaterów” zbyt mało odróżnianej od sąsiednich grobów przez ekshumacyjne pomniejszenie jej terenu do jednej największej czesci.. 

Ekshumacje skrajnych części mogiły ogólnej oddzielonych od części centralnej i realizacja „projektu” M. Piątkowskiego, który nie ma żadnego wspólnego wymiaru z częściami rzędu grobów 1 b sekcji 13 czyli drugiego rzędu grobów przy przejściu z ul. Magnoliowej do Walecznych  miały na celu m. inn blokowanie w świadomości publicznej faktu wyprzedaży miejsc grobowych na terenie mogiły ogólnej na nowe pogrzeby w roku 1977, rozmiarów, charakteru i historii mogiły oraz działalności zbrodniczych sądów.

Publikacje z informacjami z akt sądów wojskowych znane są względnie minimalnej i specyficznej grupie społeczeństwa. Brak podstawowych informacji na upamiętnieniu ułatwia zainteresowanym  publicystom i „działaczom” a nawet wnioskodawczyni propagowanie w środkach masowego przekazu fałszywych lub wątpliwych sądów i informacji lub blokowanie prawdziwych (podobnie jak przerwanie ekshumacji w Jedwabnem) nawet sprzecznych z publikowanymi dla wąskich grup czytelników

Nazwiska, które teraz maja być powtórzone na pomniku na mogile ogólnej umieszczono już w 1977r na ścianach kaplicy oddalonej około 200 m od mogiły ogólnej dzięki  Z. Leszczyńskiej z fałszywymi informacjami „rozstrzelany przez NKWD...UB” a nie przez bermanowców z wyroku sadów wojskowych

Jak poprzednio było wspomniane jedna z tablic z nazwiskami trzech funkcjonariuszy (prokurator, UB i MO) skazanych i straconych w 1945r na Zamku za próby pomocy konspiratorom i więźniom została prze Zofię Leszczyńska (jako „Komisja Historyczna” dwu związków kanapowych) zerwana w 1996r z jednego z krzyży na terenie mogiły ogólnej jako tablica z „nazwiskami ubowców” i zastąpiona tablicą blaszaną z wymalowanymi nazwiskami żołnierzy AK nie związanymi z Zamkiem i cmentarzem przy Unickiej w tym skazanego za dezercje z 31 Pułku P. WP w okolicy Krasnegostawu w roku 1945. (Zalącznik 14).

Wnioskodawczyni zataiła przed „Komitetem OPWiM” fakt przeprowadzenia w latach 70tych ekshumacji formalnie wszystkich mogił „więźniów politycznych i rożnych miejsc grzebania” z całego cmentarza do katakumb na wojskowej kwaterze przed kaplicą i list Przewodniczacego Zarządu Cmentarzy...ks St. Dubiela (Zał.. 7) do byłego Zw. Rodzin. Pomordowanych Żołnierzy AK (który został zlikwidowany manipulacjami jej i W. Goldmana gdy zaczęła podawać się za żołnierza AK rej Puławy) informujący, że mogiła ogólna też została wyekshumowana do tych katakumb przed rozpoczęciem wyprzedaży. Komitet OPWiM nie był zorientowany ani zainteresowany sprawdzeniem jak dużo więźniów Zamku pogrzebano poza mogiłą ogólna, gdzie są ich szczatki i jak upamietnione ani prawdziwością i zasadnością argumentów  jakimi uzasadniano tą przebudowę jak też istniejącymi upamiętnieniami ich stanem oraz własnością upamiętnień i grobów na terenie mogiły ogólnej.

 Zofia Leszczyńska wprowadziła fałszywe informacje do wypisanej w 1996r „Karty miejsca Pamięci Narodowej” (Zał. 6) o mogile ogólnej jako zbiorowej mogile jedynie  Żołnierzy Armii Krajowej...” oraz o czasie umieszczania i fundatorach tablic z nazwiskami na lastrikowych krzyżach nad płytami. Większość tych tablic  wykonywałem za symboliczne odpłatności lub  za darmo po wykonaniu tablicy na grób symboliczny ppor. Zofii Pelczarskiej zakupiony przez jej męża jeszcze w 1978r... Wszyscy znajomi i członkowie rodzin straconych wymagali umieszczenia na zamawianych tablicach krzyża ze skrótem ś. p. oraz napisu „Pokój jego duszy” a nie Cześć jego pamięci. Dopiero teraz po zniszczeniu tablic i mogiły na wniosek Z. Leszczyńskiej dowiedziałem się, że w latach 1990-94 Urząd Miejski jakoby finansował wykonanie niektórych tablic zamawianych u mnie jak sadziłem przez W. Goldmana (prezesa Zw. Żołn. AK nie „światowego”) „w czynie społecznym” .

Z. Leszczyńska  jako jednoosobowa „Komisja Historyczna” była w zarządach obu kanapowych związków ( także Rodzin Pomordowanych Żołnierzy AK) nie informując mnie a być może i szeregowych członków Zw, Żolnierzy AK  o opłacaniu wykonywanych przeze mnie  tablic przez Urząd Miejski.  Wspólnie z W. Goldmanem (zołn. AK w rej, Puławy a nast. oficer KBW, prezes Zw. Ż. AK zmarł jako pułkownik AK) starała się wymusić na mnie jako wykonawcy tablic wówczas niezrozumiałe dla mnie fałszywe upamiętnianie na nich wszystkich  „nazwisk” jako wyłącznie żołnierzy AK z pominięciem innych informacji a szczególnie o wyrokach sądów wojskowych . Byłem  drugim obok Z. Leszczyńskiej wiceprezesem byłego Zw. Rodzin Pomordowanych Ż. AK (bardzo kanapowego z zarządem zdominowanym przez marionetki Leszczyńskiej i Goldmana) i wykonawcą tych tablic zamawianych także bezpośrednio u mnie przez rodziny i znajomych straconych na Zamku. Naturalnie ignorowałem pretensje Leszczynskiej i Goldmana jako niewłaściwe i nieistotne.. Wniosek o „przebudowe mogiły” może być motywowany dodatkowo  chęciami do zlikwidowania tych tablic źle się jej kojarzących z  oszustwem i okradaniem wykonawcy z przywłaszczanych. wynagrodzeń..

Przedstawiony Komitetowi i biurokracji Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i „zatwierdzony projekt” (Zał. 1`1) M. Piatkowskiego jest sugestywną mistyfikacją poprawy „godności” mogiły zbiorowej i uzasadnienia zniszczenia poprzednich upamiętnień oraz jej pomniejszenia metodą ekshumacji „oddzielnych” części gdyż nie ma żadnego wymiaru lub istotnej cechy wspólnej z drugim rzędem grobów ani jego częścią zaś umieszczone na nim tablice nie będą informować o masowych zbrodniach sadowych i funkcjach  Więzienia na Zamku w pasożytniczym zniewalaniu społeczeństwa lepiej niż te, które były na pionowych krzyżach na większym terenie mogiły. Przez  dwa lata od złożenia wniosku był on praktycznie tajemnicą dla opinii publicznej poza wybranymi na członków  Komitetu oraz administracji „Ochrony Pamięci..” aż do czasu entuzjastycznego artykułu w Gazecie Wyborczej 11 czerwca 2010r . Po proteście dotyczącym zasadności planowanych upamiętnień i niszczenia mogił prywatnych otrzymaliśmy pismo od dyr UW w Lublinie dr Andrzeja Borysa ( był dyrektorem Oddz. IPN znanego nadal z usprawiedliwiania UPA i Dyw. Galicyjskiej SS jako ukraińskiego patriotyzmu pod naukowym kierownictwem prof Wnuka obecnie prof KUL) informujące, że grób prywatny z tablica Zofia Pelczarska nie będzie ekshumowany i następnie 6 lipca  ekipa zleceniobiorców młotami pneumatycznymi zniszczyła wszystkie upamiętnienia mogiły ogólnej także i na tym grobie.

Na nasze informacje kwestionujące zasadność „przebudowy mogiły” redakcje lubelskie reagowały milczeniem poza entuzjastycznym jak w Gazecie Wyborczej artykułem w  „Kurierze Lubelskim”. Świadczy to o bezwzględności poprawnych redakcji w synergetycznej z historyczną biurokracją realizacji  polityki historycznej zagranicznych wydawców lub zarządców tj. Michnika, Rosnera (KurierLub.) i podobnego im Skandynawa (Diennik Wsch.)..(Zał. 9 i 10).

 Tablice z 200 wybranymi nazwiskami zamiast na pionowych najwyraźniej niegodnych krzyżach znajdą się na nieco wyżej usytuowanej (nadal w drugim od alejki rzędzie grobów) lecz artystycznie pochyłej płycie „projektu” Piątkowskiego a nowe inskrypcje  obok  nowego jedynego krzyża (nieco wyższy niż  3 metrowy usunięty krzyż centralny nad  usuniętą tablicą zawierająca odniesienie Słowackiego do Bogórodzicy i Boga) ale na ściane niepamięci o większości nie tylko wrzuconych do mogiły ogólnej ale innych ofiar Zamku  i innych zbrodni niz na żołnieerzach. Sciana z krzyżem i wizerunkiem zasłoni chociaż  część zwyczajnych grobów  niezbyt zabytkowego cmentarza, których sąsiedztwo według wnioskodawczyni i córki gen Tumidajskiego czyni to miejsce niegodnym bohaterów... Nowa zatwierdzona przez Komitet, Wojewodę i Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa  inskrypcja jest wyrwanym z kontekstu cytatem z grypsu skazanego na śmierć por. Śiwca „Ginę za to co najgłębiej człowiek ukochać może”, który dla wielu z przechodniów będzie miał funkcje świadectwa negacji Pierwszego Przykazania Dekalogu przez zabitego w „wojnie domowej” pomimo 5 metrowego krzyża (zamiast 3m) ale z artystycznym wizerunkiem.

Ograniczenie upamiętnienia do symbolicznego 200 żołnierzy z czterech formacji  silnie reprezentowanych w Komitecie przy Wojewodzie a właściwie ich nazwisk upamiętnionych fałszywie jako „rozsrzelani przez NKWD-UB” już w 1997r także symbolicznie na ścianach pobliskiego kościoła  (około 200m) zablokuje w świadomości publicznej inne istotne zjawiska wpływu Zamku na zniewolenie społeczeństwa,  kreacje oraz selekcje jego elit (także biurokracji i Komitetu Ochrony Pamięci)  przez  względnie masowe zbrodnie sądowe i terror więzienny oraz utrudni upamiętnienie większości więźniów z okresu 1944-54 na katakumbach gdzie złożono ich szczątki w latach 70tych tak jak formalnie 1300  więźniów z okresu okupacji.

Dzięki sugestiom i falszywemu autorytetowi wnioskodawczyni pierwsza informacja o ilości wykonanych na Zamku egzekucji kar śmierci ukazała się dopiero 27.04.2000r  w TV Lubelskiej jako liczba 133 zamiast dobrze znanej w dokumentacji liczby 256 i pomimo usilnych prób dotychczas nie została sprostowana ani zastąpiona inna prawdziwą w żadnym z lubelskich środków masowej informacji lub telewizji.   Wszelkie próby sprostowania tej informacji podobnie jak obecnie  uwagi do zasadności „przebudowy”, mogiły ogólnej  traktowane były jako osobiste ataki na Zofię Leszczynska nie tylko przez dziennikarzy z gazet zagranicznych wydawców lubelskiej prasy, wpływowych i poprawnych historyków lub biurokratów „ochrony pamięci”. Nazywana jest  „Zosieńka”  nie tylko przez prof Kunerta (obecnie w Radzie Ochr. PWiM)  ale  nawet przez prezesa Związku Więźniów Politycznych Okresu Komunistycznego M. Szmalca sławetnego głównie zabójstwem sokisty w Trawnikach w celu odebrania mu broni a obecnie członka Komitetu OPWiM przy Wojewodzie obok Leszczyńskiej i utytulowanycgh historyków z  prof. UMCS Wroną na czele... 

Symptomatyczna dla motywacji działań Z.  Leszczyńskiej w zakresie publicznych upamiętnień i poparcia dla niej lubelskich decydentów muzealnych i IPN oraz redakcji i wydawców trzech największych lubelskich gazet propagujących kult „odkupiciela naszych grzechów” Jana Karskiego , który nawet na Zamku w Lublinie 6.10. 1999 r wyrażał zachwyt dla dosłownie „wspaniałych ludzi w aparacie PRL jak Cyrankiewicz, Berman i Minc” jest informacja we wkładce Nr 1 do wypisanej w 1996r „Karty Miejsca Pamięci Narodowej-Zbiorowa mogiła Żołnierzy AK”- „Skazywani..i rozstrzeliwani na Zamku Lubelskim żołnierze AK grzebani byli nie tylko bezimiennie w „mogile ogólnej” ale i utajnieniem miejsca np. w grobach przygotowanych dla innych zmarłych, a nawet pod alejką na cmentarzu jak było w przypadku „Jemioły”” (dwu  cichociemnych Rossiński i Szczepański i kilku byłych żołnierzy AK straceni 12.04.1945r.).  Z. Leszczyńska zaprzeczała w ówczesnej prasie tej „pogłosce” mimo umieszczenia tej informacji we wkładce do karty, której nikt nie czytał. Mogła się o tym dowiedzieć nie tylko ode mnie jako drugiego wiceprezesa Zw. Rodzin Pom. Żołn. AK (pierwszym wiceprezesem była  Z. Leszczyńska jak wówczas mówiła jako historyczka również w zarządzie Zw. Żołn. AK prezesa Goldmana mimo, ze nie miała w rodzinie zamordowanego żołnierza AK ani nie należała do AK) albo mogła się dowiedzieć od Tomasza Blatta powstańca Sobiboru, który chociaż w 1944r jeszcze nieletni lecz już jako porucznik UB lub Informacji przypadkiem był nieobecny na kwaterze wspólnej z Herszem Blankiem gdy prawdopodobnie z inspiracji żony Różańskiego byli żołnierze AK z „grupy Jemioły” przyszli zabić Hersza Blanka jako wybitnego prześladowcę żołnierzy AK i według akt sądowych przypadkowo Leona Fendchendlera.  Ostatnio Hanna Krall autorka książki „Niezwykle długa linia” twierdziła, ze Feldhendler (syn rabina i przewodniczący Judenratu w Żólkiewce oraz organizator konspiracji w zonderkomandach  Sobiboru) został zabity w domu przy ul Złotej (a nie z Blankiem). Ośrodek Brama Grodzka w internecie przypisuje  samemu T. Blattowi zaprzeczenie przynależności Hersza Blanka do UB pomimo napisu na jego nagrobku  ”Hersz Blank oficer NKWD-UB zamordowany przez bandytów z AK”. (na grobie Feldhendlera nie było takiego napisu). .W 1944r i nawet w latach 60tych sjoniści  stalinowscy w tym także bermanowscy i izraeliccy andersowscy raczej nie kultywowali „religii holocaustu” a nawet mogli być wrogami członków zonderkomand szczególnie zbytnio religijnych talmudycznie. Abraham Kajzer  autor podobnie zbyt prawdziwych relacji z  holokaustu (książka „Za drutami śmierci”) zaginął w izraelickim przytułku w latach 60tych..  Różański i Romkowski aresztowani z Fejginem w 1954r za „przekraczanie kompetencji” i torturowanie nawet niewinnych PZPRowców oskarżali się jakby  chwalebnie przed PRLowskim sadem o przedśmiertne torturowanie członków „grupy Jemioły” W dniu  23 września br.na promocji swej nowej książki o powstaniu w Sobiborze Tomasz Blatt twierdził, że nie wiedział o grobie  (więc i pogrzebie) Hersza Blanka i Feldchendlera (chociaz Blank był jego współlokatorem zabitym na jego kwaterze  w listopadzie 1944r jako jego towarzysz z zonderkomanda w Sobiborze oraz, że Blank nie mógł być w  UB gdyż był talmudycznym Żydem z pejsami (prawdopodobnie musiały urosnąć po powstaniu w Sobiborze w czasie ukrywania się w okresie okupacji lub natychmiast w ciągu trzech miesięcy „Polski Lubelskiej”). Trudno jest w to uwierzyć chyba, że uwzględniając wpływy zaciekłych zwolenników priorytetowości sjonistycznej historiozofii z Ośrodka „Brama Grodzka” , innych lubelskich instytucji i wpływowych środowisk gdyż Toomasz Blatt poza osobistymi uprzedzeniami do AK raczej .w swych relacjach starał się kierować obiektywizmem  faktologicznym. Tomasz Blatt stwierdził, że spotkał się z informacją jakoby sam był w UB a jego fotografia w mundurze oficera w ksiażce „Z popiołow Sobiboru jest z okresu szkoły oficerskiej w Łodzi. Może to świadczyć jak w wypadku Oleksego o służbie raczej w formacji Romkowskiego nadal bardziej chwalebnej niż Różańskiego lub o szkole oficerów politycznych WP ?

Z powodu zabójstwa Hersza Blanka mimo oczywistości prowokacji bermanowskich sjonistów ( do „grupy Jemioly” wprowadzona została jako prowokatorka Anna Różańska – żona Goldberga Różańskiego) żołnierze  z „Grupy Jemioły” dotychczas nie zostali „rehabilitowani” lecz tylko amnestionowani a po umieszczeniu tablicy z ich nazwiskami w 1994r organizacje żydowskie protestowały . Pogrzebanie ich pod alejką centralną za kaplicą i bezimienne ekshumowanie do katakumb w latach 70tych może nie zaspokoiło kultowej żądzy zemsty za Hersza Blanka jeśli nie Feldhendlera i teraz według wniosku Leszczyńskiej z bezwzględnym poparciem biurokracji historycznej i dziennikarskiej wyznającej priorytet kultu holocaustu mają być ponownie upamiętnieni na mogile ogólnej zamiast na katakumbach gdzie jak większość ofiar Zamku z lat 44-54 leżą bezimienne jako ofiary hitlerowskiego faszyzmu. Naturalnie jest to tylko domniemane logiczne uzasadnienie konsekwentnego jedynie symbolicnego  publicznego upamiętniania więźniów Zamku wyłącznie jako wybranych żołnierzy czterech chwalebnych formacji  według informacji na pobliskiej mogile ogólnej ”Ścianie Pamięci” „rozstrzelanych  przez NKWD-UB” a nie przez bardziej „nasze” a dla naukowych aspirantów i innych względnie nielicznych zainteresowanych oczywiste –że rozstrzelanych z wyroków sądów wojskowych lub zamęczonych przez podwładnych J.Bermana tak chwalonego jako wspaniały  czlowiek  „w aparacie PRL” na Zamku przez Jana Karskiego ulubieńca nie tylko wydawców lubelskiej prasy lecz silnej grupy wśród członków Komitetu Ochr. Pamięci... . Nowy Pomnik symboliczna „mogiła wojenna” nie będzie przeszkadzał zastępowaniu niewygodnych prawd kultem mitu „wojny domowej”1944-47.

                20.08 br samotni robotnicy zleceniobiorcy kończyli ekshumacje jednej z części mogiły zbiorowej oddzielonej grobem prywatnym. Nie było ani prokuratora, ani medyka ani historyka ani historyka ani żadnego ochraniarza pamieci lub urzędowego patrioty.  Zrobiłem zdjęcie dwu worków kości wykopanych z tej części, które mieli zakopać w części centralnej pod przyszłym pomnikiem. Twierdzili, że z części nie objętych projektowanym „pomnikiem” wykopali około 40 czaszek w tym tylko dwie lub trzy przestrzelone. Czyli tylko dwu lub trzech straconych. Gdy powiedziałem, że skazani byli zabijani strzałem z przodu w głowę po przykuciu do ściany pokazali wykopane urządzenie jakby dwu obejm na nogi znalezione w mogile  Mogło to być jakieś prymitywne urządzenie do unieruchamiania może jeszcze z czasów caratu.  Kości były rozrzucone w nieładzie i także pod alejką miedzy rzędem grobów 1 a 1b (gdzie się podkopali eksperymementalnie z własnej inicjatywy). Znaczy to, że w latach 70tych ekshumacja wbrew twierdzemiu ks Dubiela nie objęła drugiej części mogiłę ogólnej poza miejscami sprzedanymi na nowe pogrzeby a rząd grobów 1b nie leży dokładnie nad mogiłą ogólną.  Pamiętam, że tylko na jednym zleceniu pochówku straconego o nazwisku Kustroń  znalazłem adnotację , że pogrzebany został pod przejściem (ówczesnym kilkakrotnie szerszym niż obecnie).  Zwłoki zrzucane z krawędzi rowu w 1944r oraz dogrzebywane po zasypaniu pierwotnego rowu mogiły ogólnej leżą prawdopodobnie bardziej skupione pod ścieżką między rzędami grobów Nr 1 a 1b. Nikogo z urzędowych  upamiętniaczy ani dobrze płatnych prokuratorów IPN jednak nie było i prawdopodobnie nikt nie napisał protokołu z istotnymi informacjami z tej ekshumacji „koniecznej” jedynie formalnie do pomniejszenia terenu mogiły i uzasadnienia zniszczenia byłych upamiętnień mogiły ogólnej zamiast upamiętnienia większości więźniów Zamku z lat 1944-54 w miejscu ich złożenia czyli w katakumbach przed kaplica. Wnioskodawczyni likwidacyjnych ekshumacji  mogła liczyć na potwierdzenie zatajonych przed Komitetem OPWiM (jak się w trakcie profanacyjnych ekshumacji okazało nieprawdziwych)  informacji ks Dubiela o ekshumacji rzedu 1 b sekcji 13 jako dodatkowe potwierdzenie słuszności „przebudowy” mogiły na symboliczną.. Nie martwi to Komitetu OPWiM tak bardzo jak martwiły niegodne nie tylko dla naszych prokuratorskich i sądowych obrońców Leszczyńskiej oraz dla patronów oprawców Olewnika informacje o zbrodniach sadowych  usunięte z mogiły ogólnej dzięki zgodzie na realizacje wniosku oszustki. 

                Wniosek „przebudowy” nie jest największym osiągnięciem Z. Leszczynskiej. Jeszcze w byłym Zwiazku Rodzin Pomordowanych Żołnierzy AK pochwaliła się zebraniem relacji i dokumentów oraz wydrukowaniem w kilku egzemplarzach opracowania na temat  „demagogicznie ludowego” (wg  prof. Mańczaka)  wystąpienia dowództwa AK z Krasnegostawu. po scaleniu z liczniejszym BCh . Bardzo „antysanacyjni” dowódcy BCh zostali dowódcami AK i przed wkroczeniem frontu w 1944r wypowiedzieli pisemnie podległość dowództwom AK w Lublinie i Warszawie oraz Rządowi w Londynie deklarując lojalność Armii ZSRR i „sojuszniczej Armii Polskiej” oraz KRN. Po wyzwoleniu Krasnegostawu na ręce Romkowskiego jako pełnomocnika Armii Czerwonej wydali posiadane archiwa AK. Pracy tej nie opublikowała ani nie zgłosiła do indeksu prac naukowych czym zaskarbiła sobie przychylność wielu wpływowych autorytetów w tym abp Bolesława Pylaka byłego członka BCH-AK w Krasnymstawie bardzo łaskawego dla swych byłych dowódców.

Brak protokołu ekshumacji  i pośpieszne zabetonowanie szczątków około 40 zwłok z tej mogiły pod jej głownie „symboliczna” częścią umożliwi organizowanie uroczystości w atmosferze zakłamania i solidarności decydentów profanacji . A wszystko po to by autorka „mozaiki” (wg prof Kunerta)  biografii wybranych straconych nie przypominała sobie jak nikczemnie zakłamywała finansowanie tablic na mogiłę ogólna w latach 19 91-94, prawdopodobnie uczestniczyła w okradaniu wykonawcy tablic i jak spowodowała zerwanie w 1996r tablicy z nazwiskami trzech skazanych za patriotyzm i straconych funkcjonariuszy UB, prokuratora i milicjanta jako tablicy z nazwiskami „ubowców” , w której to sprawie musiała składać fałszywe zeznania by prokuratura miała pretekst do uniknięcia postępowania tak jak w sprawie poświadczeń jej uprawnień kombatanckich..

Prokuratorzy przez 14 lat oczywistymi kłamstwami bronili Z. Leszczyńską przed odpowiedzialnością za zerwanie opłaconej z budżetu tablicy i wykorzystywanie niezgodnych z prawda poświadczeń przynależności do AK .. Sąd Rejonowy w Lublinie w dniu 2 .08 br uznał pobranie z archiwum prokuratury akt głównych tej sprawy syg. I Ds.540/96 i ich nie zwrócenie za czyn niekaralny jako „nieumyślny”.

Zakłamania życia politycznego wymagającego sądowego  ustalania poglądów prezydenta na prywatyzacje szpitali nie przewidział Goebbels ani Kafka lecz to co się dzieje z publicznym upamiętnianiem  ofiar i zbrodniarzy oraz sądów na Zamku w Lublinie  przez biurokracje historyczną chyba się im nie śniło.

                Może jeszcze uda się nakłonić Wojewodę Lubelskiego i jego  Komitet  O P W i Męczeństwa do zapoznania się ze sprawami upamiętnianymi nie tylko według informacji Z. Leszczyńskiej lub podjętych  na ich podstawie decyzji,  by unikać upamiętnień analogicznych jak np Wiezienia Śledczego na Świętoduskiej jako aresztu NKWD, informacji na tablicy w bramie Zamku z roku 1994  „tu rozstrzelano..” z nazwiskami 5 oficerów AK, z których o trzech już wówczas wiadomo było, że nie byli rozstrzelani na Zamku gdzie jak było wiadomo rozstrzelano 256 skazanych na śmierć. Na stronie internetowej lubelskiego IPN nawet Zamek upamiętniony jest fałszywie jako „więzienie NKWD-UB” a okres działania tego największego w Polsce Lubelskiej Więzienia na Świętoduskiej upamiętniony został jako „areszt NKWD” tak jak na tablicy na budynku też m. inn. dzięki upragnionemu przez dyrektorów, prezesów, urzędników i chałturników wpływowi Z. Leszczynskiej, co nie znaczy, że dla wszystkich kabotynów lub działaczy kombatanckich i historyków z negatywnych selekcji te wpływy zawsze będą tak korzystne jak upragnione i usprawiedliwiające  Trzej duchowni w Komitecie OPWiM prawdopodobnie nie zadali sobie trudu zapoznania się z inskrypcjami odnoszącymi się do Boga i Bogórodzicy usuwanymi także dzięki nim z mogiły ogólnej jako niegodne lub brakiem  krzyża i wzmianki o właściwych upamiętnianym więźniom motywacjach Bogiem na katakumbach przed kaplicą .Uprawdopodobnia to mniemanie, że ekshumowano do tych katakumb agnostycznych nacjonalistów zabitych w czasie okupacji niemieckiej przez ówczesnych euroentuzjastów.  Zarówno na mogile ogólnej jak i na katakumbach przed kaplica powinny się znaleźć informacje o ludziach, których szczątki tam sie znajdują. .Nie zaszkodzi to lecz pomoże upamiętnieniu także żołnierzy AK, NSZ, BCh i WiN podobnie jak informacje o masowych zbrodniach sądowych na tych żołnierzach i innych patriotach adresowane bezpośrednio do opinii publicznej a nie tylko do grup nielicznych czytelników książek Leszczyńskiej . Utrudni to zastępowanie historii kabotyńską hagadą. .

W dniu 21.09 br zostaliśmy przez Urzad Wojewódzki w Lublinie powiadomieni o rozpatrzeniu w dniu 8 września  wniosku o zmianę lub uzupełnienie informacji na katakumbach  na wojskowej kwaterze cmentarza  przez prawdopodobnie usuniecie dat 1939-1944 oraz o umieszczeniu nazwisk więźniów Zamku zmarłych bez wyroków na „remontowanej” mogile więźniów Zamku (chyba na mogile ogólnej w rzędzie 1 b grobów sekcji 13).

                Po blisko miesiacu braku odpowiedzi i reakcji na doniesienie do prokurqtora IPN  o ekshumacjach części mogiły ogólnej zacierajacych ślady bermanowskich zbrodni sadowych i innych Na Zamku na ustne zapytanie otrzymałem odpowiedz, że "czy Pan zna prawo zabraniające zaciernia śladów zbrodni?" i "ekshumacje miały charakter administracyjny i nikt nie miał obowiazku informowania o nich".

 

 

Załączniki:

1.Pismo z dn 14.06.2010 do Gaz. Wyborczej w sprawie artykułu informującego o przebudowie z dn 14.06

2.Pismo do Wojewody Lubelskiego z dn 22.06.2010-

3. „           Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa  z 9.08.2010-

4.        „ do Urzędu Wojewódzkiego i Kancelarii Cmentarzy z dn. 27.07. 2010

5.          „ Wniosek  do Lubelskiego Urzędu Woj. o zmiane upamietnień na katakumbach przed kaplica z 19.07.2010

6.          „ kopia Karty Miejsca Pamięci Narodowej

7.             List bylego Prez. Zarz. Cment. Rz-kat ks.. St. Dubiela o ekshumacjach w latach 70tych z dn  19.02.1996

8.        Pisma do Prezesa IPN z dn 17.12.2000r i 6.03.2001r w sprawie fałszowania historii w publicznych upamiętnieniach przez Z. Leszczyńska.

9.         Artykuł  Gaz Wyb  w Lublinie „Godne miejsce dla bohaterów z 11.06.2010

10.                     Kurier Lubelski  „Żolnierze AK spoczną w nowej mogile”  z 10.08.2010

11.     Widok mogiły pomnika na środkowej części mogily ogólnej wg „projektu” Piątkolwskiego

12.         Pismo „Izbicki łącznik z Popiołów Sobiboru” m inn o „grupie Jemioły” „winnej” zabójstwa Blanka

13.     fotografia dołu ekshumowanego w dn 20.08  z workami kosci z mogiły ogólnej

14.     fotografia blaszanej tablicy powieszonej w miejscu zerwanej przez Goldmana i Leszczyńską

15.    fotografie mogiły ogólnej i grobów sprzedanych na nowe pogrzeby

16.    katakumby i obeliski na wojskowej kwaterze przed kaplica cmentarza „Przy Unickiej”

17.    informacja od Prokuratora IPN w Lublinie o ekshumacjach zacierajacych slady bermanowwskich zbrodni

 

 

 

Andrzej Tym                                                                                                                     Lublin, dnia 13.09.2010r

29 – 142 Lublin

ul. Cedrowa 26

 

 

                                Naczelnik prokurator IPN Jacek Nowakowski

 

 

                Informuję , że w miesiącu sierpniu br zgodnie z wnioskiem Zofii Leszczynskiej przeprowadzone zostały ekshumacje części „mogiły ogólnej” więźniów  Zamku Lubelskiego formalnie z lat 1944-46  oraz osób nieznanych i bez pośmiertnych opłat oraz opieki. Ekshumacje zakończono 20 sierpnia br  bez obecności prokuratorów lub inspektorów Sanepid w celu zakopania wydobytych szczątków w środkowej części mogiły na której ma zostać wybudowany pomnik – mogiła częściowo symboliczna. W dniu 20 sierpnia przez pewien czas asystowałem dwu robotnikom samotnie wykonującym ekshumacje , ktoozy z części mogiły około 5 metrów pomiędzy dwoma grobami prywatnymi wydobyli około 10 szkieletów bezładnie rozmieszczonych na dnie i poinformowali mnie, że razem z części oddzielonych od  środkowej części przeznaczonej na pomnik  wykopali 40 szkieletów w tym tylko dwie lub trzy czaszki przestrzelone jak po egzekucji kary śmierci.. Wykonałem zdjęcie dwu worków z koścmi nad rowem tej ostatniej części. Robotnicy twierdzili, że otrzymali polecenie zakopania tych kości w środkowej części pod przyszłym pomnikiem..

Uważam, że zacieranie śladów zbrodni jest częścią polityki możliwie późnego, ograniczonego i fałszywego upamiętniania zbrodni w Więzieniu Śledczym na Zamku w świadomości publicznej realizowanej przez Zofię Leszczyńską.co wyjaśniam w załączonych pismach.

 

Załączniki:

1.        pismo „Sztuka blokowania prawd historii w świadomości pubolicznej 13.09.2010r.

2.        pismo do TVP w Lublinie z 17.05.2000r

 

Andrzej Tym                                                                                       Lublin, dnia    13.11.2003r.

20-142 Lublin                                                                                        30.09.2010r.

Ul. Cedrowa 26

Niechciane modelowe obrazy transformacji negatywnych selekcji elit z holocaustu.

Izbicki łącznik „Z popiołów Sobiboru” do bardziej globalnego systemu walki o pasożytnicze przetrwanie

Dużo wyjaśniono, wszystko usprawiedliwiono, nic nie przebaczono, nieco pominięto.                  

Niezwykła okupacyjna odyseja Tomasza Blatta chłopca z niemal zupełnie żydowskiego miasteczka Izbicy ( między Krasnystawem a Zamościem, Polacy - katolicy byli tam głównie urzędnikami lub szabasgojami) choć jest wielce prawdziwa, to jednocześnie  jego ocalenie od tych przypadków chyba wszelkiego rodzaju dyskryminacji i śmiertelnych zagrożeń dla Żydów w marcu 1942r  objętych ostatecznie „Akcją Reinhardt” a następnie  jeszcze „utrwalających władzę ludową” w „Polsce Lubelskiej” wydaje się tak nieprawdopodobne , że nawet sensacyjne. 

            Według przedmowy T. Blatta tekst pełniejszej relacji z obozu śmierci w Sobiborze i powstania w dniu 14.10.1943r. usiłował autor opublikować bezskutecznie od 1952r.  W PRL nie zgadzał się na pominięcie "historii zbrodni gen. Korczyńskiego wobec partyzantów, Żydów.." Historie te sam pominął w wydanej w 2003r książce "Z popiołów Sobiboru " (Wyd- Muzeum Pojezierza oddz w Sobiborze  wyd. 5, 2003r). Pominął w niej także wzmiankę o "zbrodni" akowców na dwu powstańcach Sobiboru, z którymi mieszkał w Lublinie po wyzwoleniu w 1944r.

W Jerozolimie w 1957r  „jeden ze znanych więźniów Oświęcimia” (prawdopodobnie Szymon Wiesenthal) uznał tą relację za wytwór bujnej fantazji wyjaśniając „ Nie słyszałem dotychczas nic o Sobiborze a tym bardziej o powstaniu w tym obozie „  -mimo, że L. L. Feldhendler syn rabina i członek Judenratu z Żółkiewki jako przywódca obozowego ruchu oporu w Sobiborze na kilka dni przed swą przypadkową śmiercią zdążył w październiku 1944r złożyć swą relację w Centralnej Zydowskiej Komisji Historycznej w Lublinie. Został zabity jakoby przypadkowo z Herszem Blankiem 4.11.1044r  przez konspiratorów AK z „grupy Jemioły” prawdopodobnie celowo sprowokowanych przez żydowskie władze NKWD i UB (króre wprowadziły do „grupy Jemioły” Annę Różańska, zone Goldberga Różańskiego jako lprowokatorkę) – ostatnio Hanna Kral i „Teatr Brama Grodzka” twierdzą i sugerują, że Feldchendler zabity był nie z Blankiem lecz w „Domu Cudów” na Złotej 2 (H. Krall „Wyjątkowo długa linia”) a Hersz Blank nie był „powstańcem Sobiboru” lecz z Sobiboru uciekł wcześniej)

Ze świata , w którym "nazistowska" „ zbrodnia była nauką” (wedlug książki T. Blatta) T. Blatt znalazł się jako oficer UB uratowany ostatecznie jak mu się wydawało z rąk polskich prześladowców w świecie, w którym nauką były bardziej pasożytniczo przystosowawcze zbrodnie stalinowskie.

Odyseja T. Blatta w gettach, obozie śmierci w Sobiborze i w diasporze ostatecznie jako oficera bermanowskiego UB podobnie jak odyseja rotmistrza W. Pileckiego  w Oświęcimiu i areszcie zbrodniczego PRLowskiego sądu chociaż tak różnie lecz podobnie nieprawdopodobnie prawdziwie i unikalnie dokumentują istotne zjawiska społeczne i polityczne swoich czasów. Bardziej "publiczny" charakter zbrodni hitlerowskich głównie gwałtownego uśmiercania nie tylko na Żydach oraz bezkompromisowo militarny charakter klęski systemu doprowadziły do tego, że kilka procent bezpośrednio sprawczo zaangażowanych w ludobójstwo hitlerowskie miało formalne problemy o charakterze odpowiedzialności z czego ułamek procenta podlegał różnym karom.

 Wielokrotnie większe ludobójstwo stalinowskie głównie przez eksterminacyjne warunki

z egzekwowaniem formalnej ich akceptacji przez ofiary i ich otoczenie nie tylko pozostało zupełnie bezkarne poza efektami właściwie personalnych selekcji i rozgrywek pomiędzy ludobójcami  lecz  odegrało istotną rolę w negatywnej selekcji i kreacji naszych elit „demokratycznych”.

Trudności publikacji wspomnień T. Blatta w krajach gdzie publikatory opanowali Żydzi formalnie od lat 60tych hołdujący kultowi holocaustu nie były tylko przypadkowe. Podobne notatki Abrama Kajzera, robotnika (tkacza) z getta w Łodzi o zdarzeniach w getcie i licznych obozach pracy Żydów  przez które przeszedł wydane zostały właściwie jakby przypadkiem w 1962r przez byłego sekretarza Oddz. Łódzkiego Zw. Literatów Polskich Adama Ostoję, do którego Abram Kajzer zwrócił się o ich opracowanie literackie. (A. Kajzer „Za drutami Smierci” Wyd. Łódzkie 1962)

Abram Kajzer (zaginął bez wieści w przytułku  Izraelu przed wydaniem swej ksiażki ) na przypadkowych papierach opisywał zdarzenia  z życia w tych obozach i ukrywał je w latrynach lub dostępnych miejscach. Po wojnie objechał na rowerze   te miejsca i pozbierał większość swych notatek. Mimo robotniczego i żydowskiego pochodzenia nie został oficerem nowej dyktatury lecz skorzystał z możliwości wyjazdu do Palestyny gdzie w okresie oddawania publikacji jego notatek do druku nie udało się go odnaleźć. Uczciwie i obiektywnie opisał także wyzwolenie przez Armię Czerwoną w ostatnim obozie po którym sterroryzowane fizycznie i psychicznie niedoszłe ofiary funkcyjnych „capo” (również Żydów) i SSmanów nawet nie protestowały przeciwko „transformacji” swych zbrodniczych katów- realizatorów holocaustu w troskliwych swych opiekunów, reprezentantów i przywódców. Było to zjawisko w różnym stopniu właściwe nie tylko Żydom i nie tylko wyzwalanym przez Armię Czerwoną.

„Sowieckie wojsko dostarczyło lekarstw, i ci sami lekarze, którzy kilka dni temu zjadali przydział dla chorych i kwalifikowali słabszych do pieców, obecnie wykazywali maksimum starań i z zaaferowanymi minami konferowali z oficerami sowieckimi, jak polepszyć byt i zdrowie drogocennych pacjentów.... Kaci-kapo tak się starali, że wprost wyłazili ze skóry... a my- tępi, dobroduszni więźniowie – przyjmowaliśmy dobrodusznie ich usługi nie decydując się na ich zdemaskowanie... kapo Bucher...przybierając pozę przepracowanego męczennika wydawał nam cukier....z równą energią jak wtedy, gdy zaganiał nas kijem do pracy, odbierał chleb, bił i kopał.... Lagerfurer, a poprzednio uterscharfurer SS, również chciał pozostać nam wierny aż do grobowej deski i z pełnym oddaniem piastował stanowisko kierownika kuchni. Funkcję tę pełnił tak dobrze jak dobrze wykonywał dotychczas straszne obowiązki lagerfuchrera.” (ciekawe co robił w NRD  a może w Palestynie ?) „..Tylko.. codziennie konały dziesiątki i setki byłych haftlingów ..”

            Bohaterami bardziej „polskimi” podobnych zjawisk modelowych dla negatywnych selekcji naszych ale także izraelickich ( w USA i w Palestynie) elit byli Cyrankiewicz, Kazimierz Rusinek (podający się za „komendanta” „czerwonych” gdyńskich kosynierów z 1939r multiminister w tym pierwszy minister kombatantów PRL ) i Szymon Wiesenthal (późniejszy pogromca byłych Ssmanów z Jad Wa Szem) funkcyjni więźniowie z Oświęcimia i Stuthofu przeniesieni przez Niemców do Mauthausen w Austrii gdzie po wyzwoleniu przez Amerykanów dalej stanowili grupę reprezentującą więźniów a nawet jak Rusinek był dalej funkcyjnym w biurze przepustek i pomocy dla więźniów.

            Znajomość tych zjawisk pozwala lepiej rozumieć także wyborcze sukcesy poPRLowskich elit z modelowym (wg Balcerowicza) prywatyzatorem PRLowskiego funduszu rozwoju sportu i turystyki  Kwaśniewskim jego charytatywną Jolą i innymi kacykowskimi środowiskami na czele.

            O wadze historiozoficznej i wychowawczej tych zjawisk „shindlerowskiej”opieki nad wybranymi z holocaustu świadczy także konsekwencja jakby przypadkowo lub emocjonalnie motywowanego twierdzenia przedstawiciela Jad Waszem na konferencjach naukowych dotyczących holocaustu Szmula Krakowskiego, który jako naukowiec wbrew innym nawet żydowskim historykom uparcie twierdzi, że w obozach koncentracyjnych uratowało się więcej Żydów niż zostało uratowanych przez Polaków. Np. na konferencji naukowej w sprawie Akcji Reinhardt w Lublinie 7-9.X.2002r   otwarcie zaprzeczał udokumentowanym liczbom 27 – do ponad 100 tysięcy uratowanych przez Polaków twierdząc, że większe szanse przeżycia holocaustu mieli Żydzi w obozach śmierci lub obozach koncentracyjnych skąd uratowało się około 3 tysiące. Może to ze względu na doskonalsze żydostwo tych ostatnich i potrzebę „nadbudowy” psychologicznej i historycznej ich „wybraństwa” przez powołanych czcicieli pasożytniczej walki o byt. Szmul Krakowski pewnie sadzi, ze gdyby nie „rewolty” w getcie warszawskim i Sobiborze to może nie było by „akcji erntefest” i w kompleksie obozów pracy Majdanka ocalało by 43tysiace Żydów.

Co pominięto  „Z popiołów Sobiboru”

Tomasz Blatt razem z Herszem Blankiem i Leonem Lejbą Feldhendlerem – trzej spośród ocalonych powstańców  z obozu śmierci w Sobiborze już po okupacji jako oficerowie UB lub informacji WP mieszkali razem w Lublinie przy ul. Kowalskiej gdzie 4.11.1944r. Hersz Blank został zabity przez nadal konspirujących żołnierzy AK jako konfident UB

a L.L Feldhendler ( syn rabina z Żółkiewki) zginął jako jego przypadkowy towarzysz.

Dopiero 23.01.2003r. odbyła się we Włodawie w zabytkowej synagodze                       prapremiera polskiego wydania książki T. Blatta „ Z popiołów Sobiboru” , w której autor opisał całą swoją okupacyjną historię  aż do przyjazdu do Lublina w 1944r lecz zupełnie pominął na pewno mocno przeżyte i opiniotwórcze miesiące wspólnego zamieszkiwania z Herszem Blankiem i L. Feldhendlerem w "Polsce Lubelskiej" .

W anglojęzycznym wcześniejszym wydaniu "From the Ashes of Sobibor..." (1997-2000) napisał nie tylko o zamordowaniu H. Blanka przez członków AK ale podał nazwiska zabójców i niezupełnie ścisłe informacje o ich procesie, wyroku (jakoby za planowanie zamachu na Bieruta) oraz o egzekucji kary śmieci w 1945r.

W  wyroku sądu wojskowego nad zabójcami Hersza B. nie ma żadnej wzmianki o razem z nim zabitym L. Feldhendlerze również powstańcu Sobiboru (a nawet jego przywódcy) jakby nawet nie był psem oficera Hersza (może nie był entuzjastą radzieckich wyzwolicieli). Jeszcze dziwniejsze jest pominięcie Hersza Blanka w informacji na 212 str książki Blatta "Dwóch ocalonych, Leon Feldhendler i Josef Kopf, zostało zabitych krótko po wyzwoleniu przez antysemitów" - może Kopf to jeden ze zbrodniczych capo z Sobiboru, którzy umożliwili powstanie, a który zmienił nazwisko na Blank?.

Ostatnio 23,o9 br. na promocji swej nowej ksiażki „Ucieczka z Sobiboru” w ośrodku historiozofi „judaistycznej” „Brama Grodzka”  T. Blatt stwierdził, że Josepf Kopf zostqał zabity gdy po wojnie odwiedził  Polaków , którzy ukrywali go w czasie okupacji , Może odwiedził ich w mundurze i myśleli, ze chce ich aresztować?

            "Rodacy" powstańców z Sobiboru z diaspory rządzącej w Polsce Lubelskiej a szczególnie w UB, NKWD, Informacji WP i zbrodniczych sądach wojskowych ( typy "polskie" w rodzaju Moczara ,gen. Korczyńskiego ,"Przepiórki", Kowalskiego "Cienia" wbrew pozorom były od nich uzależnione tylko nieco podobnie jak Litwini i Ukraińcy od SSmanów na Majdanku lub w Sobiborze) umieścili na grobie Hersza Blanka na kirkucie przy ul. Walecznych w Lublinie dwujęzyczny napis "Hersz Blank oficer NKWD-UB zamordowany przez bandytów z AK".

Mord na powstańcach Sobiboru dla licznej wówczas w stołecznym Lublinie diaspory ocalałych z holocaustu a głównie reemigrantów i radzieckich Żydów pełnił funkcje podobne do funkcji holocaustu i zbrodniczych antysemitów  w rodzaju Korczyńskiego i Moczara w UB oraz późniejszego "pogromu kieleckiego" skłaniając do "alii" ("podniesienia") do Palestyny lecz opinii publicznej nadal nie jest znany.

Zabójcy Hersza Blanka i L. Feldheldlera należeli do kilkunastoosobowej grupy konspiratorów złożonej z dwu cichociemnych nieco zagubionych w nowej sytuacji, kilku uczniów szkoły budowlanej i podchorążego AK z Krasnegostawu, który uciekł do Lublina jako "niesłusznie podejrzewany" przez NKWD o zabicie radnego i sekretarza PPR a po przyłączeniu się do "grupy "Jemioły"" (jak zostali nazwani w aktach śledztwa i procesu) zaprzysiągł do tej "grupy" jako nowego członka AK żonę znaczącego oficera UB-J.Goldberga Różańskiego, która namawiała "grupę" do zamachów na Bieruta, Radkiewicza, Osóbkę Morawskiego, "Szarugę" i innych oferując informacje i pomoc jako pracownica UB. Rozkazy i polecenia do takich zamachów otrzymywał też dowodzący "grupą" "Jemioła" (cichociemny) od najprawdopodobniej prowokatora UB podającego się za kuriera wyższych władz AK. Dokonali zamachu jedynie na Hersza Blanka prawdopodobnie sprowokowani bądź jego gorliwością w służbie dla nowej władzy wyzwolicieli wzorowanej na gorliwości żydowskich capo z gett i Sobiboru (Hersz Blank i T. Blatt po otrzymaniu mundurów i pistoletów oficerów UB mogli zająć się osobiście znanymi sobie konspiratorami AK z okolic Izbicy), bądź co  bardziej prawdopodobne przez manipulujących nimi prowokatorów z NKWD i UB.

Podchorąży AK z Krasnegostawu T. Jamroz był przed śmiercią konkurencyjnie torturowany przez Różańskiego i Romkowskiego o co wzajemnie się oskarżali kilka lat później sądzeni w PRL razem  z  Fejginem za "przekraczanie zakresu kompetencji" w innych sprawach  ( torturowania członków PZPR).

Prawdopodobnie stosunki i działalność różnych grup w rządzącej "Polską Lubelską" diasporze były regulowane przez decydentów z najbliższego środowiska Stalina i Berii o czym może świadczyć nieskuteczność zawartej w raporcie gen NKWD Sierowa  do Stalina i Berii skargi na Romkowskiego, który bez śledztwa i sądu wywiózł z więzienia na Zamku  szefa wywiadu okr. AK w Lublinie płk dypl. A. Bienieckiego i zastrzelił go oraz zakopał "w podlubelskim lasku" (prawdopodobnie na Sławinku).

            W tym czasie w UB służyło nie tylko bardzo wielu Żydów  i różnego rodzaju szubrawców lecz także wielu byłych żołnierzy AK, z których blisko 20 skazanych zostało na śmierć w 1945r na Zamku Lubelskim. Ich koledzy pozostający w konspiracji (lub do niej przymuszani) wówczas nie mieli im tego za złe tak bardzo jak obecnie historycy, politycy i "działacze kombatanccy" chociaż dobrze rozumieli, że nie zostali oni wetknięci do UB wyłącznie jako wtyczki i szpiedzy AK. Pasożytnicze negatywne selekcje polskich elit doprowadziły do tego, że w 1996r "działacze kombatanccy" (w tym historyczka z Muzeum na Majdanku Z. Leszczyńska przedstawiana fałszywie jako "żołnierz AK" ostatnio nawet na okładce swej książki) zerwali z mogiły zbiorowej więźniów zamku na cmentarzu kat. w Lublinie tablicę z nazwiskami trzech skazanych na śmierć i straconych więźniów jako tablicę z nazwiskami funkcjonariuszy UB (straceni za próby pomocy innym żołnierzom AK). Prokuratura i ostatecznie prokurator  generalny Lech Kaczyński i także min. kultury Ujazdowski (znamienici politycy "prawicy") uparcie odmawiali wykonania ustawowych obowiązków w tej sprawie (władze kościelne część mogiły sprzedały na nowe pogrzeby w roku 1977-8)..

"Jemioła" i jego "grupa" straconych w dn 12.04.1945r nawet w świetle akt śledztwa i procesu oraz wyroku śmierci (za posiadanie broni, należenie do nielegalnej AK i zamach na Hersza Blanka) nie byli wówczas skłonni do zabijania za samą przynależność do UB lub żydostwo. Prawdopodobnie śmierć Hersza Blanka podobnie jak i późniejszy "pogrom kielecki" została sprowokowana przez kryptosjonistycznych decydentów w UB i NKWD podobnie jak holocaust przez diasporę hitlerowskich homoseksualistów z zydowskimi korzeniami (po klęsce gen Rommla pod Tobrukiem i wcześniejszej rezygnacji z rezerwatu żydowskiego w dystrykcie, lubelskim ) już tylko w celu integracji i mobilizacji diaspory do „moralnie” usprawiedliwionej emigracji Żydów do Palestyny i jej ludobójczej kolonizacji.

W tym czasie w Lublinie znaleźli się także nieliczni powstańcy z getta warszawskiego i inni przywódcy zdecydowanie syjonistyczni choć występujący jako prosowieccy „patrioci polscy”, zaangażowani w plany masowej "alii" tj „podniesienia" Żydów do Palestyny przez legalne i „nielegalne” przekraczanie planowanych granic stref okupacji  ZSRR do „neutralizowanej” Austrii przy pomocy UB, NKWD i WOP. Towarzystwo Kulturalne Żydowskie liczyło w powojennym Lublinie 5000 członków.

            Przez nieprzenikliwe dla Polaków granice w następnych latach miały "nielegalnie" przejść i przeszły do przepełnionych obozów uchodźców w Austrii i NRF setki tysięcy Żydów, którym  następnie otworzono granice demokracji zachodnich i Palestyny już opanowanej przez przeszkolonych i uzbrojonych dezerterów z Armii Andersa.

            Dla T. Blatta jak i dla wielu kryptosjonistycznych oficerów UB i decydentów PRL oraz setek tysięcy ich talmudycznych „rodaków” żelazna kurtyna i mur berliński nie były granicami świata a "polski antysemityzm" tylko środkiem wymuszającym lub pretekstem uzasadniającym aliję.

            Przeciwko umieszczeniu w 1994r nazwisk zabójców Hersza Blanka na tablicy w bramie Zamku jako bohaterów polskiego ruchu oporu (chociaż za zabójstwo Hersza nie zostali "rehabilitowani" lecz tylko pośmiertnie amnestionowani) protestowały organizacje żydowskie Tomasz Blatt jako jego najbliższy  towarzysz ( w książce Z popiołów Sobiboru na stronie 247 zamieścił swą fotografię w mundurze oficera jak ostatnio stwierdził ze szkoły oficerskiej w Łodzi) stwierdził, że Hersz Blank nie był konfidentem UB, (co może znaczyć nie tylko to, że jako oficer UB nie musiał być konfidentem lecz, że nie był prywatnie zaangażowany w wyłapywanie i prześladowanie byłych żołnierzy AK we współpracy z sądowymi zbrodniarzami). Informację o tym stwierdzeniu T. Blatta zamieścił R. Kuwałek w pracy "Obóz zagłady w Sobiborze w historiografii" (Zeszyty Majdanka 2001,T.XXI,str. 122).

            Istotnym kontekstem przemilczeń i niektórych przeświadczeń T. Blatta była sytuacja w dowództwie AK obw. w Krasnymstawie, które po scaleniu z silniejszym w tym rejonie BCH wystąpiło w 1944r z pisemnym bardzo dysonansowym w historii AK wypowiedzeniem podległości wyższym dowództwom AK w Lublinie, Warszawie i rządowi w Londynie z jednoczesną deklaracją lojalności wobec ZSRR, Armii Czerw. i "Sojuszniczej Armii Polskiej" (Berlinga) a po wkroczeniu Armii Czerwonej do Krasnegostawu w przededniach powstania warszawskiego wydało posiadane archiwa AK i broń na ręce Romkowskiego jako jej pełnomocnika. Sprawy takie w następnych a szczególnie ostatnich latach "transformacji" należą do tematów tabu typu lukratywnego dla selekcji pasożytniczych lubelskich elit nie tylko kombatanckich i politycznych.

            T. Blatt jako członek diaspory kierującej nie tylko UB, w którym był oficerem na pewno słyszał o tym, że ocalałym Żydom powierzono dowodzenie jeńcami niemieckimi zatrudnionymi przy sprzątaniu trupów po wkroczeniu do Lublina radzieckiego frontu w dniu 22.07.1944r . Trupów tych z powodu bałaganu, strategii "przetrwania" podobnej do strategii uciekających z Sobiboru i propagandowej dezinformacji w niemieckiej obronie było na ulicach miasta kilkaset a kierowniczy udział Żydów w pracach porządkowych miał wówczas znaczenie prestiżowe i "moralne" niemal religijnie.

            Jeszcze prawdopodobniejsza była znajomość lub udział T. Blatta w przebiegu śledztwa, egzekucji  w dn 12.04.1945r i pogrzebaniu zwłok "grupy Jemioły", do której należeli zabójcy Hersza Blanka i jakoby L. Feldhendlera. Prawdopodobnie po egzekucji zostali pogrzebani pod alejką cmentarną za kościołem na cmentarzu "przy Unickiej" ( w latach 70tych w akcji "porządkowania" licznych  mogił więźniów Zamku z lat okupacji i "różnych miejsc grzebania" do roku 1954 w celu odzyskania terenu cmentarza na nowe pogrzeby w okresie biskupich rządów byłego członka AK-BCH z Krasnegostawu B. Pylaka zostali wykopani i dołożeni bezimiennie do katakumb przed kaplicą na wojskowej kwaterze cmentarza gdzie formalnie ekshumowano wówczas 1237 więźniów z okresu okupacji, których nazwiska umieszczono na tablicach pod obeliskami z napisem "Tym, którzy walką i męczeństwem służyli Ojczyźnie 1939-1944").

            Jeśli nie uczestniczył lub nie znał spraw skazywania zabójców Hersza i grzebania ich zwłok jak można przypuszczać mających charakter nieco religijnie prestiżowy ("oko za oko") to z pewnością uczestniczył w pogrzebie Hersza Blanka gdyż pogrzeby należą do bardziej istotnych spraw Żydowskiej wiary i prawdopodobnie uczestniczył w redakcji epitafium.

            Co wyjaśniono z usprawiedliwiającą obojętnością doświadczenia.

            T. Blatt wszystkich nawet swych niedoszłych morderców jakby usprawiedliwia, bo chce zrozumieć nie tylko capo i współwięźniów z gett i Sobiboru , rolnika Bojarskiego, który po dłuższym ukrywaniu po powstaniu i ucieczce z Sobiboru usiłował go zamordować może nie tylko by zagrabić resztę kosztowności zabranych z Sobiboru. Doświadczalnie usprawiedliwia nawet SSmanów i samego komendanta z  Sobiboru odpowiedzialnego osobiście za śmierć ponad 200tysięcy niemal wyłącznie Żydów, który zwierzył mu się po wojnie, że miał sympatię Żydówkę, która przed wojną wyemigrowała do Ameryki.

Niemal zupełnie nie rozpatruje motywacji Ukraińców. W gettach w Izbicy i w Stryju (z opłaconym przez rodziców przewodnikiem T. Blatt wyjechał z Izbicy "na Węgry" gdzie w tym czasie Żydzi nie byli tak prześladowani) Ukraińcy nawet dla zabawy mordowali lub kaleczyli Żydów a w pilnowanych komandach obsługi obozu śmierci w Sobiborze, mimo to narażając się także sami na śmierć handlowali z nimi wódką i żywnością za kradzione kosztowności po zagazowanych. Motywacje i zachowania Polaków T. Blatt opisuje pewnie niemal jak swoje chociaż po powstaniu w obozie czuje się bardziej zdecydowanie Żydem.

            Razem z ambasadorem Weissem w dn 23.01.2002 na promocji książki we Włodawie

podobnie jak przedstawiciele Jad Wa Szem w październiku 2002r na naukowej konferencji na temat Akcji Reinhardt w Lublinie autor niemal bulwersował się trudnościami zrozumienia nadmiaru podobieństw między zbrodniarzami hitlerowskim a normalnymi ludźmi a nawet ofiarami i sobą, co wydaje się wynikać z askenazyjskiej specyficzności żydowskiego poczucia wartości własnej i jego znaczenia dla zasad i motywacji zachowania.

            Niemal jak dysonans poznawczy także Blatt wspomina o zdolnościach Polaków współżyjących niegdyś z Żydami do jakby instynktownego rozpoznawania Żydów a wśród Polaków dosyć popularne było mniemanie o takich zdolnościach wzajemnego poznawania u Żydów.

            T. Blatt stara się nie przemilczać zdarzeń nawet drastycznie symptomatycznych dla zrozumienia zachowań różnych Żydów i Polaków . W pojęciu chrześcijańskim (lub "polskim") nie tylko doświadczalnie usprawiedliwia nikczemne i podłe zachowania oraz zbrodnie jednych więźniów żydowskich na innych, zdradę i kolaborację aż do śmierci i lekceważenie cudzego życia w krytycznych lub mniej usprawiedliwiających warunkach.

Opisuje niepokój i strach spowodowany brakiem transportów do zagazowania i przyjazdem do Sobiboru transportu z sonderkomandem ze zlikwidowanego obozu śmierci w Bełżcu, który zakończył sie buntem i wymordowqniem przywiezionych z Bełżca na przystanku w Sobiborze. Wówczas Feldhendler zdedcydował się zaryzykować wciągniecie do konspiracji sowieckiego oficera wywiadu Saszy Peczerskiego, który zaplanował i dowodził powstaniem w Sobiborze

            Niemal zachwyt dla wciągniętego do konspiracji przez Feldhendlera wojskowego przywódcy i organizatora powstania w Sobiborze por sowieckiego wywiadu wojskowego Saszy Peczerskiego nie przeszkadza autorowi w opisie podstępnego pozbawienia polskich Żydów broni i pieniędzy i pozostawienia ich w lesie po ucieczce z Sobiboru przez tego Peczerskiego, który na czele grupki uzbrojonych Żydów radzieckich udał się za Bug "do swojej Ojczyzny" jako radziecki patriota.  Dla Blatta jest on bohaterem nie tylko jako wybawca ale jako "wspaniały człowiek" i wzór na nowej drodze życia.

            T. Blatt wielokrotnie zawdzięczał życie nie tylko ludziom dobrej woli, częściej kierowanym chęciami zysku lub strachem ale także folksdojczom, kapom a nawet Ssmanowi, który być może w wyniku popędu właściwego "mniejszości seksualnej" wybrał go do pracy w obozie śmierci spomiędzy tłumu chętnych fachowców na drodze do komór gazowych (według odnośnej literatury np. pamiętników Rudolfa Hossa zasłużonego w Dahau komendanta Oświęcimia ukryta diaspora mniejszości seksualnych w hitlerowskim kierownictwie politycznym była nie mniej znaczna co diaspora kryptoaskenazyjska). Jednak tylko NKWDzistę Peczerskiego nazywa "przyjacielem, bratem ojcem - trudno nazwać osobę, która daje nam nowe życie". W zamieszczonym w książce powojennym wywiadzie,  na pytanie " dla czego zabrałeś ze sobą wszystkich uzbrojonych mężczyzn zostawiając nas z jednym tylko karabinem, który jeden z twoich ludzi próbował nawet odebrać Szlomie siłą,.." Peczerski daje właściwie jedną rzeczową odpowiedź - "...To ciągle była walka o przetrwanie....".           Blatt opisuje w swej książce jak po podstępnym odejściu Peczerskiego z uzbrojoną grupą  opuszczeni w lesie i bezbronni polscy Żydzi naśladowali jego strategię  "walki o przetrwanie". Silniejsi i zasobniejsi w przezornie zabraną biżuterię po zagazowanych starali się opuścić słabszych i chorych a ci rozpaczliwie pilnowali silniejszych i nawet nocami organizowali pościgi za odchodzącymi. W rozdziale "Pościg" na 212 str. polskiego wydania  T. Blatt podaje liczbę uciekinierów po powstaniu jako 320 w tym złapanych i straconych 170.

Można przypuszczać, że Peczerski stał się mistrzem żydowskiej "walki o przetrwanie" jako istoty życia także normalnego społecznego, politycznego i religijnego, której historie w gettach i obozie śmierci były w istocie tylko szczególnymi wyekstrapolowanymi przypadkami i przykładami. Trudno się dziwić entuzjazmowi Blatta dla Peczerskiego. W gettach a jeszcze bardziej w obozie śmierci walka o przetrwanie była w dużym stopniu konkurencją o charakterze zbrodniczego pasożytnictwa i często otwartego wykorzystywania rytuałów, reguł i praw sprzecznie z ich formalnym przeznaczeniem lub poza zakresem ich sensownego stosowania. Np. kara chłosty mogła być formą kary śmierci, śmierć groziła za cokolwiek lub z przypadkowych powodów zarówno ze strony Ukraińców, Ssmanów jak też żydowskich capo lub nawet współwięźniów broniących się nawet fałszywymi donosami. O systemowości tego świata świadczyły w tej sytuacji dodatkowo karne komanda. Mimo to więźniowie ”kradli” kosztowności zbierane po zagazowanych, by handlować nimi z ukraińskimi wartownikami, instrumenty muzyczne, by na nich grać a capo, który zyskał swe stanowisko za donos na przygotowujących zbiorową ucieczkę, wspólnie z T. Blattem narażał swe życie by na strychu obozowego zabudowania posłuchać śpiewu ptaków i popatrzyć na okoliczne pola.

            Peczerski to Żyd z pokolenia stalinowskich czystek  askenazyjsko radzieckiej ideologiczno naukowej i kulturalno folklorystycznej nadbudowy bardziej rozwiniętego, przystosowawczego i światowego systemu nauki zbrodni niż system hitlerowski, w którym  Blat mógł widzieć swe miejsce tylko w gettach a w wyniku zmian sytuacji w krematorium (o nadziejach Sterna na rezerwat Żydow  w Palestynie po zdobyciu przez gen Rommla nie mógł wiedzieć).

            Trzecim światem dla Blatta był świat ubogiej polskiej kobiety, która uciekinierom z Sobiboru dała chleb i mleko oraz informacje o ich sytuacji a odmowę przyjęcia pierścionka jako zapłaty wyjaśniła "Jezus powiedział: "Głodnych nakarmić a spragnionych napoić" i dla tego to robię". Do tego świata w mniejszym lub większym stopniu należeli znajomi Blatta konspirujący w AK i BCH ale także wielu innych pomagajacych mu z dobrej woli lub za pieniądze oraz wielu konfidentów ,Bojarski który próbował go zamordować i jego znajomi.

            Jako pełne grozy opisuje Blatt spotkanie z oddziałem AK, którego dowódcą był jego kolega szkolny Co prawda dał mu żywność lecz po konsultacji z wyższym dowódcą poinformował (prawdopodobnie nie proszony) "Przykro mi Toivi, ale nie mogę cię przyjąć do mojego oddziału.....Tutaj w AK mamy zasadę, że nie przyjmujemy Żydów". Poradził mu by przyłączył się do sowieckich partyzantów. Blatt w tym czasie miał chore nogi i bał się " że gdyby poznali prawdę (o próbie zamordowania go przez Bojarskiego) to zastrzeliliby mnie, aby pomóc Bojarskiemu, ja tylko byłem Żydem, a on "prawdziwym" Polakiem, który tak jak oni był katolikiem.". (Blatt napisał, że dobrze znał Ewangelie).

            Właściwie w ostatnich dniach okupacji mimo braku Niemców ostatni z ukrywających go gospodarzy zlecając Blattowi zadanie kurierskie do miejscowego przywódcy BCH sam poradził "Uważaj nikomu nie mów kim jesteś". "Następnego dnia była niedziela i rodzina chłopa uparła się, że mam iść do kościoła." "Naśladowałem każdy ruch chrześcijańskich sąsiadów, ale udało mi się uniknąć klękania przed krzyżem. Cały czas miałem na głowie czapkę (odkryta głowa to dla Żyda grzech). Poczułem niemal ulgę gdy chłop szybkim ruchem ręki strącił mi nakrycie głowy. Teraz "mój" Bóg wybaczy mi,." Dla obserwujących go uczestników tej mszy Blatt stał się "Żydem" niezależnie od swego pochodzenia.

            Uważając się (być może słusznie) za śledzonego przez wspólników Bojarskiego ucieka do wyzwolonego już Lublina gdzie trafia do przyjaznych mu kręgów diaspory rządzącej w lepiej zrozumiałym systemie walki o byt, którego zwiastunem był Peczerski.

            Mimo tych uwag i swych uogólnionych sądów o AK T. Blatt jest znacznie bardziej obiektywnym pisarzem i historykiem niż np. Jan "Karski" wielbiciel "znanego więźnia Oświęcimia " Józefa Cyrankiewicza i innych „wspaniałych ludzi w aparacie PRL”, który (Cyrankiewicz) razem z innymi bardzo znanymi więźniami Szymonem Wiesenthalem i K. Rusinkiem wyzwolony został z Mauthausen dokąd przeniesiony został podobnie jak Rusinek ze Stuthoffu po likwidacji przez Niemców organizacji więźniarskich. Cyrankiewicz napisał w 1948r list do sądu wojskowego nad prawdziwym organizatorem i przywódcą ruchu oporu w Oświęcimiu domagając się najwyższego wymiaru kary (śmierci). "Karski" za swoje historiozoficzne kabotyństwo wykreowany został przez żydowskich historyków na "odkupiciela naszych grzechów" i wykładowcę dla amerykańskich elit.

            Książka T. Blatta "Z popiołów Sobiboru- historia przetrwania" bardziej niż inne pozwala na oceny odległości między dobrem i złem oraz szlachetnością a nikczemnością w opisywanych warunkach i zdarzeniach.

            Tego po wieludziesięciu latach pasożytniczego systemowego zniewalania społeczeństwa bardzo brak naszym elitom nie tylko historykom, publicystom, politykom ale nawet ojcom duchowym szczególnie tym, którzy solidaryzują się z takimi beneficjentami holocaustu, którzy efekty ludobójstwa hitlerowskiego i stalinowskiego wykorzystują do uzasadniania ludobójstwa w Palestynie,

 

 

 

   

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Panie Andrzeju

szkoda, że nie trafił Pan na nasz portal wczesniej z tą sprawą.

Czy uzyskał Pan odpowiedź na swoje pismo od Naczelnika prokuratora IPN Jacka Nowakowskiego?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Andrzej Tym

2. Po ponad miesiącu milczeniia udalem sie do Prokuratury IPN w Lub

i otrzymałem od prokuratora odpowiedz ustna . Zapytał mnie " czy pan zna przepisprawa przewidujacy karanie za zacieranie śladów zbrodni" oraz, że nie musiał byc informowany gdyż te ekshumacje miały charakter administracyjny" ik moja informację oprzekazał zespołowi prowadzCEMU BADANIA ZBRODNI NA WIĘŹNIACH zAMKU.

avatar użytkownika intix

3. Pan Andrzej Tym

Witam.
Bardzo dziękuję za przekazanie tej, bardzo przykrej informacji...
Z całego serca dziękuję także za cały wkład pracy, jaki Pan włożył w ratowanie prawdziwej Historii i Pamięci o zbrodniach dokonanych,
Bo jadą przez Polskę buldożery
Chcąc zatrzeć Prawdy ślad...
Jadą nie od wczoraj...
To trwa wiele długich lat...
***
Serdecznie Pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

4. Panie Andrzeju

na jakim etapie są prace "przebudowy" mogiły zbiorowej wieźniów Zamku ?

Sprawa wymaga wyjasnienia, jeżeli Pan sobie zyczy, wystapimy do Prezesa IPN i ROPWiM z wnioskiem o zbadanie sprawy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

5. Jestem przybity tym wszystkim

To niejako klasyczny przyklad zwyciestwa zaprzancow, ktorych w Polsce coraz wiecej.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Andrzej Tym

6. Po mojej wizycie w prokuraturze IPN i otrzymaniu przytoczonych p

iodpowiedzi ustnych napisałem pismo:
Andrzej Tym 15.03.2011r
20-142 Lublin
ul. Cedrowa 26

Instytut Pamieci Narodowej
Oddzialowa Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu
W Lublinie ul. Ul. Wieniawska 15

Zwracam się z prośba o odpowiedz na moje zgłoszenie z dnia 13.09.2010r o zacieraniu śladów zbrodni sądowych i terroru więziennego Na Zamku w Lublinie w latach od listopada 1944r przez przeprowadzenie w miesiącach lipcu i sierpniu 2010r ekshumacji części mogiły zbiorowej według nomenklatury cmentarza „ogólnej” zawierającej między innymi szczątki więźniów Zamku zamordowanych sądownie i zmarłych bez wyroku na w Wiezieniu Śledczym Na Zamku w Lublinie w latach 1944-46.
Ekshumacje prowadzone były przez dwu robotników zleceniobiorcy bez protokolu i obecności prokuratora l, urzędnika, historyka lub archeologa. Wbrew informacji zawartej w zatajonym przez wnioskodawczynie liście ks. Kan. Stanisława Dubiela do Związku Rodzin Pomordowanych Żołnierzy AK, że mogiła przed rozpoczęciem wyprzedaży na nowe pogrzeby jako nieopłacone groby ziemne została wyekshumowana do katakumb na wojskowej kwaterze przed kaplicą robotnicy wykopali 40 szkieletów w tym 2 lub 3 czaszki przestrzelone jak po egzekucjach kary śmierci.
Ekshumacje zostały przeprowadzone w ramach „przebudowy” mogiły ogólnej na mogiłę symboliczna żołnierzy AK, NSZ, WiN i BCh decyzja Komitetu Ochrony Walk i Męczeństwa przy Wojewodzie Lubelskim.
Wnioskodawczyni chroniona od wielu lat przed odpowiedzialnością za wykorzystywanie fałszywych poświadczeń działalności kombatanckiej oraz przed odpowiedzialnością za zniszczenie tablicy z mogiły ogólnej o wartości ponad 250zł decyzjami prokuratury jaskrawo sprzecznymi z ustawowymi obowiązkami tego urzędui zataiła przed „Komitetem....” informacje o historii i charakterze mogiły jak sadzę w celu usunięcia istniejących upamiętnień, za które na początku lat 90tych za jej wiedzą przywłaszczane były pieniądze należne wykonawcy oszukiwanemu, ze wykonywane sa w ramach jakby „czynu społecznego”.
Komitet Ochrony Pamięci... złożony z 28 notabli częściowo z negatywnych selekcji i kreacji oraz chałturzystów lub chętnych do zlecania chałtur i rozdawania odznaczeń (jeden z członków Komitetu.. wykonał projekt krzyża zastępującego poprzedni) bardzo chętnie dał się oszukać do postanowienia „przebudowy” ograniczającej informacje na mogile.
Uważam, że obowiązkiem prokuratury jest wszczęcie postępowania w sprawie niszczenia śladów zbrodni komunistycznych także pod pretekstami ich fałszywego upamiętniania.

Zał- List ks. Kan. St. Dubiela Przewodniczacego Dozoru Cmentarzy Rzymsko-Katolickich w Lublinie z dn. 19.02.1996r.

Gdy udałem sie z tym (kolejnym) piosmem do prokuratury IPN wrędczono mi pisemną odpowiedz na moje pismo z marcqa (okolo p;ól roku) , w mktórym uzyto innych sformulowań i słów lecz o podobnym znaczeniu "uzasadnień" a nastepnie ortzymałem pismo z wyrzutami, ze już odpowiedz otrzymałem
Leczczyńska (i podobnie ja) sadzila, że mogila została wyekshumowana przed rozpoczeciem wyprzedaży terenu na nowe pogrzeby w latach 70tych tak jak inne molgiły i "rózne miejsca grzebania" " więźniów politycznych" zgodnie z informacją Przewodniczacego Zarządu Dozoru Cmentarzy Rzymskokatolickich ks. kan. Stanisława Dubiela , który jest chyba jedynym dokumentem z informacją o ekshumacjach w latach 70tych bardzo licznych mogił wieźniow Zamku zarówno z okresu okupacji niemieckiej jak lat 1944-54.
Leszczyńska sadzila, że zalecone jqako "konieczne" ekshumacje czeżści mogiły ogólnej oddzielonych sprzedanymi mogiłami prywatnymi wykażą brak szczątków a ponieważ wiedział, że członkowie Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństa ani nie wiedza o tym liście to upowszechni się mniemanie lub wątpliwości, ze wogóle mogiły nie bylo i zaisnienie "mogiły symbolicznej" "nazwisk" według jej "weryfikacji" bedzie jej zasługa w "dzialqalnopści kombatanckiej" i historycznej.
lIST KS DUBIELA BYŁ ODPOWIEDZa NA MOJA PROPOZYCJĘ WYSŁANĄ W TAJEMNICY PRZED w. GOLDMANEM I Z. LESZCZYŃSKA W IMIENIU BYŁEGO ZWIĄZKU RODZIN POMORDOWANYCH ŻOŁNIERZY AK" PRZEZ JEGO ÓWCZESNĄ PREZES do Kurii Lubelskiej o pomoc przy ekshumacji mogiły 3 wieźniów Zamku znajdujacej sie (nadal) w innej sekcji cmentarza do jednego z grobów prywatnych na terenie mogiły ogolnej, którego dysponent wyraził zgode na to pod warunkiem wybudowaniu grobu na miejscu ziemnej mogiły tych trzxech więźniów. Jednoczesnie wytapiono o fundusze na ten cel do Urzedu Miasta lecz byla oprezes zrezygnowała z prezesury, Leszczyńska i Goldman mieli w obu kanapowych zwiazkach tylu "swoich" gotowych na wszystko jak Kaczyński w PiS a Tusk w PO i prawdopodobnie przyznane fundusze najprawdopodobniej poszły na killka tablic na budowanej pod kierunkiem Leszczyńskiej "ścianie pamięci' na kosciele cmentyarnym, która w 1997r wyświącał nastepny sponsor działalności wydawniczej leszczyńsdkiej abp Życiński. (jeszcze wiekszy miłosnik historii w wydaniu Leszczyńskiej niż Pylak)
Opisnie tych spraw wymaga tekstów rozmiarów książki.

Po ekshumacjach likwidacyjnych zabetonowano część środkową i postaswiono 5 metrowy krzyż z blachy nierdzewnej z wizerunkiem Chrystusa jakby z witrażu lub kapieli według projektu drugiego z członków komitetu wyborczego PiS (poza Z. Leszczyńską, ktory jest jako przedstwiciel artystów członkiem Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczństwa.. Dopiero w ostatnich miesiacach tego roku (przez ponad rok istniała tylko bardzo mozno zazbrojona betonowa ława na tej cześci i stojacy w środku wspomniany krzyż) połozono granitowe płyty z 204 miejscami wyszlifowanymi na nazwiska. I tyaki jest aktualny stan mogily .
Sposoby unikania wszczęcia postępowania w sprawiezerwania tablicy z trzema nazwiskami straconych więźniów Zamku przez Leszczyńską i Goldmana oraz w sprawie ich dałszywych zeznań w prokuraturze w tej sprawie (prawdopodobnie za porada prokuratora) oraz w sprawie wykorzystywania nieprawdzuiwych posiadczeń o działalności kombatanckiej przez Z. Leszcyńska zakończone odmowa rewizji Nadzwyczajnej przez leczha Kaczyńskiego gdy byl Prokuratorem Generalnym a dyrektorem jego gabinetu była Elżbieta Kruk ( w ostatniej kadencji bełkotała, że "coś tam coś tam potrafe"w czasie gdy wstrzymano ekshumacje w Jedwabnem opiszę poźniej by za bardzo nie przemęczać czytelników.