Ireneusz Krzemiński chciał strzelać do Lecha Kaczyńskiego, dzisiaj chce rwać Biblię -to dobrze, czy źle?

avatar użytkownika Maryla
Ireneusz Krzemiński jeden z naczelnych guru lewicowej doktryny wspierającej Platformę Obywatelską swoją nienawiść do wszystkiego, co nie lewicowe , objawia od kilku lat - nie wiem tylko, czy mu się polepsza, czy pogarsza po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bo tym razem nie chce pistoletu, ale gotowy jest rwać własnymi rekami książki i to nie byle jakie, bo księgę świetą nie tylko dla chrześcijan, ale w części Starego Testamentu, również Zydów. No prosze, nowa koalicja pana Sikorskiego ma już zajęcie - antysemita chce rwać Stary Testament - do boju !

Krzemiński: Ma się ochotę rwać te strony na strzępy...

W liście biblistów krytykujących prof. Magdalenę Środę brak jakiegokolwiek rozumiejącego namysłu nad sensem jej słów – pisze socjolog

 

Z najwyższym zdziwieniem dowiedziałem się o liście „polskich biblistów", wystosowanym do pani rektor mojego uniwersytetu, stanowiącym coś w rodzaju aktu oskarżenia wobec koleżanki z wydziału (filozofii i socjologii) Magdaleny Środy. To właściwie nie tyle akt oskarżenia, ile wyrok, który powinien – zdaniem owych biblistów – być podstawą do wszczęcia kroków dyscyplinarnych przez panią rektor Uniwersytetu Warszawskiego.

Dla mnie takie słowa – jeśli rzeczywiście padły – mogą oznaczać pewien stan ducha czy emocji, w które niekiedy wprawiać może lektura takich czy innych fragmentów Biblii, i to zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Mogę o sobie powiedzieć, że jestem człowiekiem głęboko wierzącym, lecz gdy po Wielkanocy przychodzi mi w codziennym brewiarzu czytać kolejne fragmenty Apokalipsy św. Jana, to przyznaję, że niekiedy mam ochotę natychmiast przerwać tę lekturę, opisującą okrutne i wręcz perfidne karanie ludzi i świata, jaką funduje Bóg według św.  Jana.

A cóż powiedzieć o księgach prorockich Starego Testamentu, w którym spadają na Izrael kolejne potworne kary i prześladowania? Oj, doprawdy ma się wtedy ochotę rwać te strony na strzępy... Zdaje mi się, że oświeceni bibliści powinni to wiedzieć, a ponadto – rozumieć człowieka z jego uczuciami przy takiej lekturze. Nie bez kozery wszak mamy w Listach św. Pawła pouczenie, że Pismo Święte nie jest do prywatnego objaśniania. Nie mogę rzecz jasna z całą pewnością twierdzić, że podobne rozumowanie leżało u podstaw słów profesor Magdaleny Środy, ale – na ile ją znam – jest to bardzo prawdopodobne.

Upadek wiary silnej i mądrej

Tymczasem list biblistów – według omówienia w „Rzeczpospolitej" – jest oparty na braku jakiegokolwiek, rzekłbym, rozumiejącego namysłu nad sensem słów i najwyraźniej te słowa, prawdziwie wypowiedziane czy Środzie przypisane, są tylko pretekstem do frontalnego na nią ataku. Ale ten atak wydaje mi się przedsięwzięciem po prostu kompromitującym tych, którzy list napisali – nie tylko z powodów, o których już mówiłem."

 

Panie, gdybym miał pistolet - czyli o agresji i polityce»

Panie, gdybym miał pistolet - czyli o agresji i polityce
Rozsadnikiem złych emocji między ludźmi ... działające w polskim
życiu społecznym: polityka i Kościół katolicki - pisze znany socjolog
... polskim życiu społecznym, a mianowicie polityka
i - o
zgrozo - Kościół katolicki, a przynajmniej ... czaty dostarczają
niezwykłej dawki wyzwisk i agresji bez porównania bardziej
bezpardonowych ...


Data publikacji: poniedziałek, 28 maj 2007, wydanie:
4166, strona: X1


autor:

Ireneusz Krzemiński



dział:

Archiwum
"RZ"
»

 

Etykietowanie:

40 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. kolejny guru lewicy Czapiński

Szanowni Państwo,

Prof. Janusz Czapiński nie jest członkiem PTP, nie możemy więc
skierować jego sprawy do Sądu Koleżeńskiego, który rozpatruje tylko
sprawy naszych członków. Proszę natomiast skargę na prof.
Korzeniowskiego przesłać drogą tradycyjną podpisaną z adresem, kogo Sąd
Koleżeński z Państwa strony może zawiadamiać, ale także z załączeniem
tekstu, który jest podstawą Waszej skargi. Bez tego tekstu Sąd
Koleżeński nie może się tym zająć. Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi,
ale czekaliśmy na oficjalną skargę na piśmie.


Małgorzata Toeplitz-Winiewska
Przewodnicząca
Polskiego Towarzystwa Psychologicznego





Odpowiedź z Polskiego Towarzystwa Psychologicznego
Opinia dr Tomasza Witkowskiego do naszych wniosków w sprawie publikacji "Zdrowa paranoja" i Kodeksu Etyki
Złamali Kodeks Etyczny Zawodu Psychologa (Teresa Bochwic )
List do stowarzyszeń psychologów w sprawie publikacji "Zdrowa paranoja"
Fachowiec o "Zdrowej paranoi"



Jedynie 13 proc. Polaków wierzy w dobre intencje
innych; tyle samo zgadza się ze stwierdzeniem, ze większości ludzi można
ufać; niemal połowa obywateli jest obojętna na naruszanie dobra
wspólnego - wynika z Diagnozy Społecznej 2011. - Żyjemy ciągle w
kulturze zawiści i nieufności.
Nie wyruszyliśmy jeszcze w drogę ku
społeczeństwu obywatelskiemu - ocenił prof. Janusz Czapiński kierujący
pracami nad raportem.

Raport został opublikowany w środę na stronie internetowej
www.diagnoza.com. Część wyników kompleksowego badania dotyczącego
warunków i jakości życia Polaków prezentowano już w lipcu. Diagnoza
Społeczna jest opracowywana co dwa lata od 2000 r.

Po 20 latach budowania państwa demokratycznego ciągle niemal połowa
obywateli jest obojętna na naruszanie dobra wspólnego - zaznaczono w
raporcie. Polaków najmniej obchodzi to, że ktoś nie płaci za transport
publiczny (w ogóle nie obchodzi to 23,6 proc., mało obchodzi - 31,2
proc.) lub unika płacenia podatków (w ogóle nie obchodzi: 24,9, mało
obchodzi: 26,9 proc.).

Najmniej wrażliwi na naruszanie dobra wspólnego są najmłodsi,
najbardziej zaś ludzie w wieku przechodzenia na emeryturę, ale nie
najstarsi - podano.

W Polsce z opinią, że „większości ludzi można ufać", zgadza się zaledwie
13 proc. osób. Polacy także rzadko wierzą w dobre intencje innych -
jedynie 13 proc. Polaków jest zdecydowanie przekonanych, że ludzie
najczęściej starają się być pomocni.

Z raportu wynika także, że 8 proc. Polaków uważa, że homoseksualiści powinni układać sobie życie według własnych przekonań.

Rośnie, choć pozostaje na bardzo niskim poziomie - 26,8 proc. - odsetek
zwolenników poglądu, że demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi
formami rządów. W 2007 i 2009 r. było to 24 proc.

Badanie pokazuje także, że Polacy mają mało doświadczeń społecznych i
obywatelskich, które gromadzi się poprzez działania w organizacjach,
uczestnictwo w oddolnych inicjatywach społecznych, w zebraniach
publicznych czy wolontariacie - podano.

Badanie zrealizowano w marcu i kwietniu br. Wzięło w nim udział ponad 12
tys. gospodarstw domowych i blisko 26,5 tys. indywidualnych
respondentów. Było realizowane przez Biuro Badań i Analiz Statystycznych
przy Polskim Towarzystwie Statystycznym.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Małgorzata Toeplitz-Winiewska Przewodnicząca Polskiego Towarzyst

do dzisiaj nie opowiedziała na naszą skargę wysłaną listem poleconym.

Czyzby PTP przestał istnieć?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

3. Żyjemy ciągle w kulturze zawiści i nieufności.

Nie wyruszyliśmy jeszcze w drogę ku społeczeństwu obywatelskiemu - ocenił prof. Janusz Czapiński kierujący pracami nad raportem.

I tu pełna zgoda z panem profesorem aczkolwiek niezbędne jest uzupłeninie wypowiedzi naukowca, że dzieje się tak za sprawą i przyczyną ludzi, których pan profesor wspiera piorąc mózg społeczeństwa raportami.  

avatar użytkownika Maryla

4. @Sierota

a tak proszą od 1989 r., a nawet jeszcze dłużej - UFOjcie ! ufojcie !
a te niedorznięte watahy i bydło nic a nic, a nawet jeszcze gorzej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. w paszkwilu funkcjonariusza Sekielskiego wystepował

Ireneusz Krzemiński, znany z miłości i tolerancji, co mozna ocenic wyżej.
Wg "badań' niejakiego Krzemnińskiego antysemityzmus drzemie w co czwartym Polaku , ciekawe dlaczego tak nisko waży ?
Idź na całośc , Krzemiński, jak Czapiński ! Tylko 13% nie jest za antysemitusmem.


Program sugerujący nazwą prawdę "Tak jest ... - Blogmedia24

16.09.2010 - Panie, gdybym miał pistolet - czyli o agresji i polityce». Panie, gdybym .... Krzemiński nie miał, atakował i szantażował, że wyjdzie ze studia.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. acha !

poza nadzwyczaj tolerancyjnym Krzemińskim, za autorytet robili - bandzior z Antify lewackiej i lewacki działacz z "Nigdy więcej'.
Sama ekstrema miłości i tolerancji.

Oczywiście - po działaniach kiboli z Jagi w Białymstoku , którzy wykrzyczeli RadSika - funkcjonariusz Sekielski namierzył wsród "białej rasy" jakiegos podbno kibola Jagi.

Funkcjonariuszu Sekielski, kiepscy byliście i kiepscy zostaniecie.

Znamy te metody z PRL-u - tak zaszczuto księdza Jerzego Popiełuszkę, idziecie drogą niejakiego Pietruszki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

7. No,

chłopaki letko stresują i już pewnie wertują atalsy ustalając plan B.
Było nie było kości gdzieś złożyć muszą a w kraju może być różnie choć niekoniecznie różowo. Ciekawe byłoby sprawdzić ilość rezerwacji lotów do krajów egzotycznych w terminie po 10 pażdziernika ;-)   

avatar użytkownika KID

8. Antysemita Krzemiński drze Torę!

Krzemiński: „Mogę o sobie powiedzieć, że jestem człowiekiem głęboko wierzącym”...

A ma ochotę podrzeć Pismo, uznawane przez wierzących katolików za „Słowo Boże”. Wielki humanista zarzuca Bogu okrucieństwo i niesprawiedliwość.

Z drugiej strony, „autorytet” i „intelektualista” z nadania salonu, a poza tym – jeden ze znawców – piewców polskiego antysemityzmu, i oskarżyciel Polaków, nie ma nic przeciwko sprofanowaniu najświętrzych ksiąg judaizmu – TaNaKH.
Gdyby polscy katolicy okrzyczeli Nergala, Środę i Krzemińskiego antysemitami, to dzisiaj władze TV musiałyby się gęsto tłumaczyć.

KID

avatar użytkownika Maryla

9. Nietykalny przeciwnik lustracji - Wojciech Sadurski

Wojciech Sadurski był traktowany przez SB „w białych
rękawiczkach”. Esbecy bali się zastosowania agresywnych metod werbunku i
represji wobec syna członka nomenklatury PRL.




Wojciech Sadurski, profesor prawa i publicysta, nigdy nie krył niechęci
do lustracji i PiS. Wielokrotnie dawał temu wyraz w artykułach i na
blogu.



„Akta esbecji będą dostępne”



Tak o lustracji pisał w marcu 2007 r.: „Oto państwo polskie
zafundowało swym obywatelom igrzyska lustracyjne, ku uciesze gawiedzi i
zażenowaniu grup nimi objętych. Oficjalne uzasadnienie, że chodzi
o obronę bezpieczeństwa państwa, jest już zbyt kłamliwe i zbyt
absurdalne, więc coraz rzadziej – zauważcie to Państwo – występuje w
oficjalnej propagandzie. No bo jak uznać, że każdy dzisiejszy radca
prawny, notariusz, docent geologii, komornik albo biegły rewident, który
przed dwudziestu lub więcej laty splamił się nawet donosicielstwem
(dodajmy: wstrętnym i moralnie hańbiącym), może być zagrożeniem dla
demokratycznej Polski. (…)



Chociaż akta esbecji i tak będą dostępne, to zadajmy tym wszystkim
intelektualistom jeszcze jeden test: a może pomieszają się w zeznaniach?
Chodzi więc o to, by pewnych ludzi złamać, upokorzyć i upodlić.  



W tym celu powołane zostało państwo w państwie, pod nazwą IPN, które
teraz będzie miało władzę nad reputacją i losem setek tysięcy ludzi (…).
A nie da się ukryć, że IPN ma marną reputację: jak podaje »Życie
Warszawy« za Pentorem, tylko 37,6 procent uważa, że sposób, w jaki IPN
weryfikuje informacje o agentach SB, jest rzetelny i obiektywny; 42,6
procent uważa, że nie, a 19,8 procent nie wie. I to właśnie te chłopaki,
pod wodzą Kurtyki i Żaryna, będą decydowały, czy pani profesor Hanna
Świda-Ziemba aby nie jest kłamcą lustracyjnym...”
(Salon24.pl, „Kochany Panie Ionesco, czyli rzecz o lustracji”).



Sadurski, dezawuując lustrację, nigdy nie wyjawił swoim studentom i
czytelnikom, że zapewne tylko dzięki pozycji ojca nie spotkały go
kłopoty za odmowę współpracy z PRL-owskim wywiadem. Tylko syn prominenta
w PRL mógł sobie w latach 70. pozwolić bez konsekwencji na „olanie”
nagabującego go esbeka. Mimo takiego zachowania młody naukowiec
Uniwersytetu Warszawskiego bez problemu dostał paszport i wyjechał na
kilkumiesięczne stypendium do Francji w 1975 r. Tak jak pisał Sadurski,
„akta esbecji będą dostępne”. Oto i one.



Sprawdzony ideologicznie



Funkcjonariusze Wydziału VI Departamentu I MSW, czyli wywiadu,
zainteresowali się młodym asystentem na Wydziale Prawa Uniwersytetu
Warszawskiego Wojciechem Sadurskim po uzyskaniu informacji, że ma zamiar
późną jesienią 1975 r. wyjechać do Francji na 10-miesięczne stypendium
naukowe tamtejszego rządu do Instytutu Nauk Politycznych. Wybierał się
tam razem z żoną.



10 września 1975 r. powstał „Raport o zezwolenie na przeprowadzenie
rozmowy sondażowej – werbunkowej” napisany przez ppor. Leszka
Sokulskiego, młodszego inspektora Wydziału VI Departamentu I MSW
(wydział ten prowadził działania wywiadowcze we Francji, Włoszech z
Watykanem i w Belgii). „W związku z jego wyjazdem do Paryża widzę
potrzebę dokonania pozyskania S.W. do współpracy dla naszych celów
operacyjnych. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że figurant
jest człowiekiem dobrze orientującym się w problemach polityki
międzynarodowej, rzutkim i energicznym. Z ramienia UW i organizacji
międzynarodowych (SSP ONZ) [Studenckie Stowarzyszenie Przyjaciół ONZ –
przyp. aut.] wielokrotnie przybywał za granicą, uczestnicząc w
międzynarodowych konferencjach i imprezach, np. Konferencji Sił
Społecznych Państw Nadbałtyckich, „Pembroke Conference” i innych.
Przebywał w wielu krajach Europy Zachodniej oraz w Stanach Zjednoczonych
Ameryki Północnej (jeszcze podczas szkoły średniej)”
– tak ppor.
Sokulski uzasadniał cel werbunku Sadurskiego jako kontaktu operacyjnego
(KO). Za takim wyborem naukowca jako współpracownika wywiadu przemawiał
też fakt, iż Sadurski był „sprawdzony ideologicznie” – podczas
studiów na UW aktywnie działał w Zrzeszeniu Studentów Polskich
(trzykrotnie został wybrany na członka Plenum Rady Wydziałowej ZSP).



Mimo to wywiadowca podchodził do Sadurskiego ostrożnie. „W rozmowie
będę bazował na argumentach natury patriotycznej i powinnościach
obywatelskich Ze względu na pozycję ojca będę unikał jakichkolwiek
sytuacji mogących spowodować u S.W. wrażenie, że próbuję go pozyskać do
współpracy w drodze nacisku.(...) W razie odmowy współpracy zakończę
spotkanie zobowiązaniem S. W. do rozmowy po powrocie do kraju,
zrelacjonowaniem pobytu oraz zażądam podpisania oświadczenia o
zachowaniu w tajemnicy faktu i treści rozmowy z pracownikiem MSW”
– relacjonował ppor. Sokulski.



Pod presją życiorysu



Ostrożność oficera wywiadu nie powinna dziwić. Już w momencie
„opracowywania” przez wywiad Wojciecha Sadurskiego życiorys ojca –
Franciszka Sadurskiego – mógł bardziej wrażliwego esbeka przyprawić o
palpitację serca: „W 1939 r. zaangażował się w działalność
niepodległościową. Współtworzył Chłopską Organizację Wolności Racławice.
W połowie 1940 r. wstąpił do Batalionów Chłopskich. Działał na terenie
powiatu puławskiego. Został mianowany komendantem obwodu Lublin Okręgu
Lublin. Brał udział w licznych akcjach zbrojnych, m.in. w akcji na
pociąg amunicyjny pod Gołębiem, walkach o wieś Barłogi i starciach z
wycofującymi się Niemcami w Kurowie. Był redaktorem
naczelnym podziemnej gazetki »Orle Ciosy«. Po II wojnie światowej przez
szereg kadencji wykonywał mandat posła na Sejm PRL z rekomendacji ZSL. W
IV kadencji (1965–1969) zasiadał w Komisjach Mandatowo-Regulaminowej i
Wymiaru Sprawiedliwości, zaś w V (1969–1972) w Komisjach
Mandatowo-Regulaminowej, Spraw Zagranicznych i Wymiaru Sprawiedliwości. W
VII kadencji (1976–1980) był z kolei członkiem Komisji Prac
Ustawodawczych oraz Spraw Wewnętrznych i Wymiaru Sprawiedliwości, a w
VIII (1980–1985) Komisji Prac Ustawodawczych, Spraw Zagranicznych,
Odpowiedzialności Konstytucyjnej oraz Nadzwyczajnej do rozpatrzenia
projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym”
(za Wikipedią).



Odmowa bez konsekwencji



Do spotkania ppor. Sokulskiego z mgr. Sadurskim doszło 11 września 1975
r. o godz. 10 w kawiarni „Mazowia” przy ul. Ordynackiej. Sokulski na
początku spotkania przy kawie ujawnił, że jest oficerem wywiadu.
Sadurski jednak niezbyt chętnie z nim rozmawiał. „O wyjeździe do
Francji na staż naukowy z żoną – jako osobą towarzyszącą – nie wspomniał
ani słowem. (…) Chcąc pozyskać go dla naszej sprawy, zacząłem łechtać
jego próżność i ambicję, tzn. mówić o jego pozycji na uczelni i w
organizacjach w sposób pozytywny. Sugerując mu z początku, wreszcie
oświadczając expressis verbis, że decyzja zwrócenia się do niego z
prośbą o współpracę z nim jest właśnie wynikiem analizy jego postawy
ideowej i zaangażowania. Stwierdziłem, że wyjazd do Instytutu Nauk
Politycznych pomógłby nam w rozeznaniu tej uczelni od strony ludzi tam
pracujących i studiujących, ich idei i przekonań, a także organizacji
tego Instytutu. To właśnie te argumenty zmieniły nieco tok rozmowy. S.W.
zgodził się na udzielenie nam doraźnej – jak to oświadczył – pomocy,
zastrzegając, że nie może to kolidować z jego oficjalnymi zajęciami”.




Podczas spotkania pracownik MSW krótko poinstruował Sadurskiego o
zagrożeniach, na jakie może być narażony ze strony kontrwywiadu
francuskiego. Na zakończenie naukowiec podpisał zobowiązanie do
zachowania w tajemnicy „faktu i treści rozmowy z dnia 11 września 1975
roku z pracownikiem Służby Bezpieczeństwa”.



Termin następnego spotkania, podczas którego Wojciech Sadurski miał
przekazać relację z pobytu na stypendium w Paryżu, ustalono po powrocie
na lato 1976 r. Sadurski jednak nie spotkał się z SB. „Kiedy do
niego po kilku tygodniach dodzwoniłem się, powiedział mi, że nie ma nic
do przekazania i nie widzi potrzeby rozmowy. W związku z taką postawą
nie naciskałem i zrezygnowałem ze spotkania” –
podsumował oficer wywiadu. Sadurskiego nie spotkały żadne konsekwencje. W latach 80. wyjechał z Polski.



Sprawa kontaktu operacyjnego S.W. została w styczniu 1977 r. przekazana do archiwum z powodu „niechęci do współpracy”.





 


http://niezalezna.pl/16860-nietykalny-przeciwnik-lustracji

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. brat bliźniak mentalny Krzemińskiego


przerażony i podbudowuje "morale" peowskie


Prof. Markowski: Platforma może być niedoszacowana w sondażach

Prof. Radosław Markowski, politolog, pracownik Polskiej Akademii Nauk i wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej (© Fot. archiwum)

Być może w tych wyborach to właśnie wyniki PO są niedoszacowane.
Znacznie chętniej bowiem społeczeństwo daje "prztyczka w nos" partii
rządzącej, właśnie udzielając takich, a nie innych odpowiedzi w
sondażach - mówi politolog prof. Radosław Markowski w rozmowie z
Witoldem Głowackim.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. "Obrońcy krzyża" pójdą na

"Obrońcy krzyża" pójdą na wybory, ale kibice nie kiwną nawet palcem - uspokaja prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego. I tłumaczy: - Ci wszyscy młodzi ludzie występują przeciwko establishmentowi i nie ważne czego to są kibice - oni uważają, że rząd ich wszystkich zwalcza. Dają temu wyraz na wszelkie sposoby, ale nie mają poczucia, że powinni w poczuciu obowiązku obywatelskiego pójść i dać temu wyraz 9 października przy urnach wyborczych.

"PO stoi przed dramatycznym pytaniem"

Zdaniem Czapińskiego dzisiaj Platforma Obywatelska stoi przed ważnym problemem: jak zmobilizować "letnich" zwolenników. "Letnich", czyli takich, którzy mają przekonanie do Platformy, ale nie chodzą głosować. - Moim zdaniem straszak PiS-owski, wszystko jedno w jakim wydaniu, już nie działa tak mobilizująco. Ludzka pamięć ma to do siebie, że się zaciera - nie pamiętamy już, jak to było za rządów Kaczyńskiego - mówi profesor.

- Sam czekam na radykalną zmianę strategii PO - podkreśla psycholog społeczny. I zauważa: - Kilka sygnałów takiej zmiany się pojawiło, np. najtrafniejszym pytaniem tej kampanii było: z kim Polacy chcą przechodzić nieuchronny kryzys. I to jest pytanie, które może ludzi mobilizować. Polacy zaczęli budować swoją małą stabilizację. Teraz trzeba im uświadomić, że ta stabilizacja nie jest dana raz na zawsze - twierdzi Czapiński.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,10399232,_Obroncy_krzyza_pojda_na_wyb...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Dr Tomasz Żukowski o "efekcie

Dr Tomasz Żukowski o "efekcie krzywego zwierciadła": sondaże tracą na wiarygodności gdy w mediach dominuje jedna opcja

"Tak było choćby w ostatnich wyborach samorządowych z jesieni
ubiegłego roku, już po zdominowaniu wszystkich głównych mediów przez
obóz rządzący. Faworyzowana przez media Platforma wygrała, ale ze
znacznie niższym rezultatem niż prognozowały ośrodki demoskopijne."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. boja się PiS :)))

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. Ks. Waldemar Chrostowski odpowiada Krzemińskiemu

Antykościelny  chrześcijanin?

"Mogę o sobie
powiedzieć, że jestem człowiekiem głęboko wierzącym" – deklaruje
Krzemiński. Taka deklaracja ma w tym kontekście ogromne znaczenie, ale
może też wprowadzać w błąd. Trzeba więc sięgnąć także po inne jego
wypowiedzi, które rzucają więcej światła na to, jak ją pojmować.

W
ub. roku dr Krzemiński uczestniczył w warszawskiej Euro-Pride,
promującej tzw. mniejszości seksualne, po czym "New York Times" napisał o
nim, że jest gejem. W wywiadzie przeprowadzonym niedługo później [przez
gejowski portal innastrona.pl – red.] zapytano go, jak można łączyć
bycie osobą homoseksualną z byciem katolikiem. Odpowiedział: "Jeśli
wiara i religia są dla kogoś nierozdzielnie związane z biskupami, z tymi
tu i teraz, no to oczywiście kiepsko jest się z nimi identyfikować".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. David

zdjecie

David Shankbone/CC.BY.2.0/Wikipedia

Gdy prababka Żydówka…


Na łamach swej ulubionej gazety Jonasz (Jan Turnau)
kolejny raz przytoczył swój ulubiony wierszyk: „Kici, kici, łapci,/
pojedziem do babci,/ ale ani słówka,/ bo babcia Żydówka”. Potem
następuje wywód dotyczący genealogii Papieża Benedykta XVI, powtórzony
za dociekaniami, które przedstawił Aron ben Gilad, „katolik pochodzenia
żydowskiego”.

Twierdzi on, że Benedykt XVI jest potomkiem Judy Loewa (1512-1609),
słynnego rabina Pragi, którego praprawnuczka Elizabeth Tauber (ur. 1834)
przeszła na katolicyzm, zaś jej wnuczka, Maria Peintner-Rieger
poślubiła Josepha Ratzingera i oboje są rodzicami Josepha Aloisa
Ratzingera, który w latach 2005-2013 zasiadał na Stolicy Piotrowej.
Redaktor Turnau kontynuuje: „Papież miałby zatem prababkę Żydówkę w
sensie religijnym, ale ona sama też mogła wyjść za człowieka o tej
przynależności narodowej, czyli może babka Żydówka…”. Jego pointa brzmi:
„Judeosceptykom współczuję”.

Nie wiadomo, czy genealogiczne dociekania Arona ben Gilada nie są
wyssane z palca. Lecz gdyby były prawdziwe, współczucie red. Turnaua
powinno pójść w zupełnie innym kierunku. Wyznawcy Jezusa Chrystusa
przynależą do rozmaitych ludów i narodów, a szczególnie cenna i wymowna
jest obecność wśród nas przedstawicieli narodu żydowskiego. Jednego z
nich, Arona ben Gilada, red. Turnau nazywa „katolikiem pochodzenia
żydowskiego”, ale nie „Żydem-katolikiem”. Naśladuje specyficznie
rabiniczny punkt widzenia, który wyklucza żydowskość tych Żydów, którzy
dokonali konwersji na chrześcijaństwo. W ujęciu rabinów Żyd ateista
pozostaje Żydem, natomiast Żyd chrześcijanin – nie! Zatem z rabinicznego
punktu widzenia lepiej jest być ateistą niż chrześcijaninem!

Jeżeli Benedykt XVI rzeczywiście ma żydowskich przodków, to
odstępując od judaizmu, doszli oni do przekonania, że chrześcijaństwo
jest właściwą drogą życia i dlatego przyjęli chrzest.

Tak dali wyraz przeświadczeniu, że w Jezusie Chrystusie spełniły się
nadzieje i oczekiwania mesjańskie Izraela. Stali się ogniwem długiego
łańcucha, sięgającego Marii, Matki Jezusa, oraz apostołów i pierwszych
głosicieli Ewangelii ze św. Pawłem na czele, poprzez św. Jana od Krzyża i
św. Teresę z Ávila, po benedyktynkę s. Edytę Stein i ks. kard. Jeana
Lustigera. Dla nas są oni szczególnym znakiem nierozerwalnych więzi
chrześcijaństwa z ludem Pierwszego Przymierza, zaprzeczając twierdzeniom
rabinów, że dla wyznawców judaizmu wiara w Jezusa Chrystusa jest nie do
przyjęcia. W osobach i dziele żydowskich konwertytów dobrze widać, że
jest inaczej. Dlatego wyznawcy judaizmu rabinicznego nie chcą o nich w
ogóle mówić, odnosząc do nich epitety, które wstyd tutaj powtórzyć.

Domniemana genealogia Papieża Benedykta XVI powinna też być mocno nie
na rękę chrześcijańskim judeoentuzjastom, którzy powtarzają – w
ostatnich latach bardzo często – że postulat ewangelizacji, do której
jesteśmy zobowiązani na mocy nakazu misyjnego Jezusa, dotyczy
wszystkich, ale z wyjątkiem Żydów.

Judeoentuzjaści są w wielkim kłopocie, gdy słyszą o żydowskich
konwertytach na chrześcijaństwo oraz o ogromnym ładunku dobra wniesionym
do duchowego wzrostu Kościoła. Jednak skoro konwertyci z judaizmu
okazali się tak wartościowi, to na jakich podstawach opiera się i do
czego zmierza pogląd, że powinniśmy unikać głoszenia Ewangelii wyznawcom
judaizmu, którzy jej nie słyszeli, a znają ją wyłącznie przez pryzmat
uprzedzeń oraz zastarzałych antychrześcijańskich stereotypów i fobii?
Gdy w kontaktach z Żydami i judaizmem poprzestaniemy tylko na
wysłuchiwaniu racji i wrażliwości żydowskiej, zaniedbując i rezygnując z
ufnego świadectwa o Jezusie Mesjaszu i Synu Bożym, to pożytki z tych
kontaktów będą dla nas mizerne.

Na koniec słowa Papieża Benedykta XVI wypowiedziane 13 maja 2005 r.,
czyli kilka tygodni po objęciu Stolicy Piotrowej: „Jeśli my znaleźliśmy
Pana i jeśli On jest światłem i radością naszego życia, to skąd mamy
mieć pewność, że komuś, kto nie odkrył Chrystusa, nie brakuje jakiejś
istotnej części życia i że nie jest naszym obowiązkiem ukazać mu tę
istotną rzeczywistość?”. Jeżeli w rodowodzie Papieża naprawdę są
żydowscy przodkowie, to jeszcze wymowniejsze i brdziej zobowiązujące
stają się jego słowa z tej samej homilii: „Jeśli jesteśmy przekonani,
jeśli z naszego doświadczenia płynie pewność, że bez Chrystusa życie
jest niepełne, że brakuje w nim pewnej rzeczywistości podstawowej – to
musimy mieć też przekonanie, że nikomu nie wyrządzamy krzywdy, gdy
ukazujemy mu Chrystusa, gdy dajemy możliwość, by stał się autentyczny i
doświadczył radości płynącej ze znalezienia życia”. Judeoentuzjastom
współczuję, lecz przede wszystkim zachęcam ich do rzetelnej refleksji.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

http://www.naszdziennik.pl/mysl/68556,gdy-prababka-zydowka.html

"Współczesny antyklerykalizm formą i metodami działania przypomina stare ubeckie metody dyskredytowania wroga"

"Oni się wstydzą, że są stąd, z kraju „zapyziałego", gdzie
oświeceniowe prądy myślowe, które głęboko przeorały ludzką świadomość,
tutaj ledwie musnęły umysły naszej elity".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

16. Tego calego Krzeminskiego

pamietam z lat siedemdzisiatych.cos napisal w "Studiach Socjologicznych" i wygladalo na to, ze sie dobrze zapowiadal. Teraz widac, ze sie zmarnowal i niespodziewanie zdziczal. Trudny do przewidzenia jest los czlowieka.
PS Mowia, ze to homoseksualista. To tez nie wyjasnia calkowicie dziwnosci drogi tego osobnika. Za malo znam zmiennych, by oceniac. Pare analiz psychiatrycznych, pare zdjec (jestem fizjognomista ze szkoly prof. Cesare Lombroso) i bede mogl sie pokusic o jakas wstepna diagnoze i recepty. Za darmo.
Dawniej takich wstawiali pod lodowate i gorace prysznice na przemian. Moze to by jakos nieszczesnemu pomoglo? Jak nie, to dwadziescia piec na gola doope z rana i wieczora. Stawke okreslilem jako delikatny humanista. A srodzy psychiatrzy, a grozni prawnicy? Nie chce nawet myslec jaki pulap zostanie osiagniety.

avatar użytkownika Maryla

17. Tymczasowy

TO ZDEKLAROWANY HOMOSEKSUALISTA, ALE TO NICZEGO NIE TŁUMACZY.
Dawniej byli leczeni, teraz chcą nas leczyć na siłe, zmieniając płec naszym dzieciom.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

18. Jako nieproszony uczen

ale zawsze wyznawca, prof. Cesare Lombroso (1836-1909) diagnozuje, ze osobnik Radoslaw (prosze asystentow o analize imienia danego Unemu na Chrzcie Sw.przez pewnie zacnych rodzicow, ktorzy sa jedyni, nie ma substytutow)Markowski jest z gatunku fizjognomistycznego Dzierzynskiego Feliksa i chyba Radka, to jakis zydowki komunista o podrobionym nazwisku. Kierowal czyms tam, jako komisarz w czasach nieszczesliwych dla Rosji(ktora innych czasow nigdy nie miala), gdy inny zydek o zmienionym nazwisku, Lunaczarski, kierowal po prostu kultura.
Ja mam w doiopie kacapow, ale nie Polske i stawiam nizej koziola, ministra kultury zdojeskiego od naturalnych kacapow. Co takiego ten pipek zrobil, by dac sobie prawo psucia polskiej kultury na duza skale? Jakies steropiany wroclawskie? To ja jestem nie gorszym steropianem Gornoslaskim. Jakie ten [patafian ma wlasciwie wyksztalcenie? Kulturoznawca-jak niszczesna kreatura Boni, orientalistyczne-jak pyskata cipa binkoska, historyczne jak komoroski i tuski? Alez zgraja! Za pierze, do smoly, w pierze i do wody. Jak sie utopia, to znaczy - WINNI. Jak nie - znaczy WINNI - diabel im pomogl.
Ja bym ich wlasnorecznie, i nawet bym grzechu nie mial tylko odpust.

avatar użytkownika Maryla

19. Tymczasowy

zgraja jeden w drugiego. W tym zbiorze brakuje niejakiego Hartmana, który się uaktywnił później, a teraz jest u Palikota i Kwasniewskiego w Jewropie Plus.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. nie zapominajmy o nowej ewangelizatorce Grodzkiej

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. kolejny ze stajni toksycznych socjologów

Prof. Janusz Czapiński: Polska szkoła zawiści. Ciągniemy w dół tych, którzy są wyżej od nas

Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego, współautor cyklicznego, powtarzanego co dwa lata badania "Diagnoza Społeczna"
(..)Przez to porównanie chce Pan powiedzieć, że Polacy są mało ambitni? A może po prostu oni nie mają takich punktów odniesienia, jakie miał Jobs, wychowany na tradycji amerykańskich miliarderów typu Henry'ego Forda czy Johna D. Rockefellera?
Jeśli jest tak, jak pan mówi, to znaczy, że w USA ciągle obowiązuje zasada amerykańskiego marzenia, tymczasem w Polsce odpowiednika dla tej reguły nie mamy. Bo przecież Steve Jobs nie wyniósł swoich marzeń z domu. Jego rodzice wielkich osiągnięć nie mieli, na żadnym polu. Skoro więc dla niego inspiracją są Ford czy Rockefeller, to nie widzę powodu, dla którego dla Polaka startującego w biznesie punktem odniesienia nie jest na przykład Jan Kulczyk.

Nie wiem, czy Kulczyk to dobry wzorzec. Polak, gdy o nim słyszy, natychmiast zaczyna wyliczać układy i machlojki, jakie pozwoliły mu zgromadzić jego majątek.
Właśnie. Bo w Polsce ciągle powszechne jest przekonanie, że jak ktoś doszedł do dużych pieniędzy, to i tak nie warto go naśladować, bowiem po drodze na pewno złamał co najmniej kilka z 10 przykazań. W związku z tym cały biznes jest mało uczciwy. Zamiast więc nim się zajmować, lepiej okroić własne ambicje życiowe. Nawet jeśli zdecydujemy się rozkręcić własną działalność biznesową, to tylko do poziomu, który pozwoli nam w miarę wygodnie żyć - bo w ten sposób uda się nam pogodzić wartości etyczne z w miarę niezłymi pieniędzmi. Ale nawet to nie jest powszechnie obowiązującą zasadą. Większość osób, które już działają w biznesie, jest przekonana, że utonęłaby dawno temu, gdyby nie drobne przekręty, do których się uciekają. Właściwie każdy, kto pracuje na własny rachunek, jest przekonany, że bez nich nie przetrwa. Ale ma znakomite wyjaśnienie takiego stanu rzeczy - wychodzi z założenia, że inaczej się nie da.

To konsekwencja lenistwa intelektualnego, zdolności do samousprawiedliwiania się? Czy raczej wąskich horyzontów, braku umiejętności myślenia, że inaczej się nie da?
To brak doświadczeń wspólnotowych. Steve Jobs wychowywał się w atmosferze, która mówiła, że amerykańskie marzenie nie jest mitem. W Polsce tego typu wzorów nie ma. Owszem, kilka osób odniosło sukces na międzynarodowych rynkach, ale to są odstępstwa od reguły. Reguła mówi, że możliwości zdobycia czegoś więcej niż własny domek i niezłe auto w czasie własnego życia są tak niewielkie, że nie warto nawet próbować o to walczyć. Nie dlatego, że brakuje mi umiejętności, kompetencji i inteligencji, tylko dlatego, że otoczenie prawno-urzędnicze w pewnym momencie mnie zablokuje. Po co więc kopać się z koniem? Lepiej siedzieć we własnej niszy. (..)

Nie najlepiej ta strategia świadczy o Polakach. Skąd ona się bierze?
Jest to głęboko zakorzenione w naszej kulturze. To się za nami ciągnie od czasów sarmackich. Już wtedy szlachta szaraczki robili wszystko, by skrócić tych, którzy wyrośli nad nich. Nie ścigali ich, tylko starali się ściągnąć na swój poziom.

Bardzo destrukcyjne jest takie działanie. Zniechęca do podejmowania ryzyka - kluczowego dziś wyzwania dotyczącego rozwoju.
Ma pan rację. Coraz głośniej mówimy o potrzebie przestawienie polskiej gospodarki na innowacje. Ale to wymaga inwestowania pieniędzy w projekty, które są obiecujące, ale nie są sprawdzone. Takie inwestycje oznaczają spore ryzyko straty - a więc, jak łatwo się domyślić, w Polsce gotowość do takiego ryzyka jest znikoma. Cierpią na tym polskie wynalazki, na przykład grafen, którego nie ma jak wprowadzić do przemysłu. Na tym polega polski problem. Nikt nie jest gotowy ryzykować własnych pieniędzy, bowiem boi się, że zostanie oszukany, wystawiony do wiatru. To pokłosie braku zaufania. A przez to polska innowacyjność stoi w miejscu.Polscy skoczkowie nie odnieśli sukcesu w drużynie, bo ich sparaliżowała odpowiedzialność. Bo nie umieją współpracować

Polska od 1989 r. jest dość stabilnym krajem. Czy, jeśli ten stan rzeczy się utrzyma, można liczyć, że następne pokolenia wyzbędą się tego braku zaufania i polskiej przywary ściągania w dół tych, którzy są wyżej? Zamiast ich ściągać, zaczną próbować ich gonić?
Nie. Będą kontynuować tę polską tradycję zawiści i nieufności. Chyba że zmieni się formuła polskiej szkoły. To jedyne miejsce, gdzie można przerwać ten karygodny przekaz międzypokoleniowy. Jeśli nie nauczymy się tam współpracować, to ciągle będziemy popełniać te same błędy. Jak w Soczi. Jak pan sądzi, czemu polscy skoczkowie tak słabo wypadli w konkursie drużynowym?

Czemu?
Bo skoczków sparaliżowała odpowiedzialność. Przede wszystkim Piotr Żyła, który wcześniej słabo wypadł w konkursie indywidualnym. Ale nawet Stoch skoczył średnio. To samo jest z polskim futbolem. Polacy mogą wygrywać indywidualnie, ale nie umieją wygrywać w drużynie. Jeśli nie nauczymy się działać razem, zawsze będziemy popełniali te same, historyczne błędy. Także droga prowadzi tylko przez szkołę

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

22. Do Pani Maryli

Szanowna Pani marylo,

Adam Michnik o Janie Turnau napisał:





 Nasz Jan, ten apostoł chrześcijaństwa dobroci i otwartości, tłumaczy nam wciąż, że warto żyć bez łajdactwa, które jest przecież możliwe tak w Kościele, jak i poza Kościołem; że warto żyć w zgodzie z tradycją, co bez rozumienia wartości Kościoła katolickiego - tej „świętej jawnogrzesznicy” - chyba nie jest możliwe

Cały tekst: http://wyborcza.pl/dziennikarze/0,95987.html#ixzz2uB7RsJF5

Tu więcej o twórczości tego moscia

http://janturnau.blox.pl/html

Ukłony moje naniniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

23. Odznaczenia dla zasłużonych w

Odznaczenia dla zasłużonych w służbie państwu i społeczeństwu

Odznaczenia dla zasłużonych w służbie państwu i społeczeństwu

Podczas uroczystości, która odbyła się w poniedziałek w Pałacu
Prezydenckim w Warszawie Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław
Komorowski wręczył odznaczenia państwowe osobom zasłużonym w służbie
państwu i społeczeństwu.

KRZYŻEM KAWALERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI

za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce

 

Ireneusz KRZEMIŃSKI

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Trzy dni i po

Trzy dni i po „bulu”

Ustępujący prezydent robi wszystko,
aby już na starcie utrudnić nowemu prezydentowi sprawowanie władzy –
uważa europoseł Stanisław Ożóg

Ze Stanisławem Ożogiem, posłem do
Parlamentu Europejskiego z Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Mariusz
Kamieniecki.
Czas szybko biegnie i już trzy dni urzędowania pozostały prezydentowi
Komorowskiego. Na odchodne szczodrość prezydenta zadziwia. Tylu orderów i
odznaczeń dawno już nie przyznał…

– Kolokwialnie rzecz ujmując, pozostały trzy dni - trzy dni i będzie po
„bulu”. Natomiast co do drugiej części pana pytania, ostatnie dni czy
tygodnie rzeczywiście cechuje niezwykła aktywność prezydenta
Komorowskiego, i to nie tylko w odznaczaniu głównie swoich, ale również w
rozdawnictwie, też głównie swoim. Mam tu na myśli awanse dla nowych
ośmiu generałów, już nie mówiąc o podnoszeniu stopni generalskich. W tej
sytuacji po przyspieszeniu Bronisława Komorowskiego na ostatniej
prostej mamy więcej generałów niż armia Stanów Zjednoczonych. To jednak
nie wszystko, bo po odejściu Bronisława Komorowskiego budżet Kancelarii
Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej został - nazwijmy to - wyczyszczony
niemal do końca.
Co konkretnie ma Pan na myśli?

– To, że prezydent elekt Andrzej Duda 6 sierpnia obejmując urząd
Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, nie będzie miał praktycznie
żadnego manewru. Na odchodne Bronisław Komorowski zatrudnił dodatkowo
nowych pracowników, awansował już sprawujących funkcje, jednocześnie
podwyższając im pensje, nagrodził swoich ludzi finansowo. To wszystko
pochłonęło całoroczny budżet Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej
Polskiej. Teraz, kiedy przychodzi nowy prezydent i normalną rzeczą jest,
że będzie chciał zatrudnić swoich najbliższych współpracowników, nie ma
na to pieniędzy. Również prowadzone przez europosła Janusza
Wojciechowskiego Biuro Pomocy Prawnej Andrzeja Dudy, tzw. Dudapomoc, tak
na dobrą sprawę nie będzie miało środków na funkcjonowanie. Nie oznacza
to jednak, że biuro to nie będzie pracowało, wprost przeciwnie –
zgodnie z obietnicą Andrzeja Dudy nadal będzie świadczyło pomoc.
Przedstawiając te bardzo wymowne fakty, chcę pokazać, że ustępujący
prezydent i wciąż jeszcze sprawująca rządy premier Ewa Kopacz robią
wszystko, podejmują działania różnego kalibru, aby już na starcie
uprzykrzyć życie, a tym samym utrudnić nowemu, wybranemu przez Naród
prezydentowi przejęcie i sprawowanie władzy w Polsce. Takie są standardy
w wydaniu Platformy Obywatelskiej, która pali za sobą grunt, tak
wygląda troska tej formacji o Polskę i Polaków.
Czy nie jest tak, że nowo wybrany prezydent, obejmując urząd, ma własną
pulę do dysponowania?

– Nie, nowy prezydent funkcjonuje w oparciu o budżet Kancelarii
Prezydenta RP przyznawany na cały bieżący rok kalendarzowy. Po
Komorowskim praktycznie nie zostają żadne rezerwy, tymczasem do nowego
roku i nowych środków dla kancelarii pozostaje pięć miesięcy. Mamy zatem
do czynienia z próbą sparaliżowania przez Komorowskiego i Platformę
kancelarii nowego prezydenta.
Jaką Polskę zostawia po pięciu latach prezydentury Bronisław Komorowski?

– Dokładnie taką, jaką zostawia Platforma po ośmiu latach rządzenia
Polską. To pokazuje, jaką formacją jest Platforma tzw. Obywatelska. Na
finiszu „chłop” się naprawdę napracuje, podpisując wszelkie ustawy,
jakie w trybie awaryjnym, nagłym, ekspresowym zostały złożone do Sejmu i
przeprowadzone błyskawicznie przez cały proces legislacyjny. Ustawy te
pokazują, jaką partią jest PO i jakim człowiekiem był i jest Bronisław
Komorowski. Czy prezydent, któremu na sercu leżałoby dobro Polski i jej
obywateli, podpisałby ustawy wątpliwe z moralnego punktu widzenia,
ustawy przepychane na siłę kolanem tylko dlatego, że ta formacja
wspierana przez PSL ma większość?
Jakim prezydentem był Bronisław Komorowski?

- Myślę, że w tym pana pytaniu najważniejsze jest słowo „był”, a więc
wkrótce już w czasie przeszłym dokonanym. Z pewnością w annałach
historii Polski zapisze się jako jeden z najgorszych, a niewykluczone,
że najgorszy prezydent. Znany z wizyty w Japonii i „Szoguna”, wnoszący
niemałe zasługi dla języka polskiego, tworzący nowe zasady, szczególnie w
polskiej ortografii. Po takim wzorcu nawet uczniowie, którzy nie są
orłami z ortografii, popełniając błędy, będą mogli powoływać się na
kazus prezydenta Komorowskiego, któremu też nie szło. Z pewnością
zostanie zapamiętany przez Polaków jako słynny doradca, który pytany
przez młodego obywatela, co ma zrobić jego siostra, której nie stać na
zakup własnego mieszkania, odpowiada, aby wzięła kredyt i zmieniła
pracę. Niewątpliwym atrybutem czy też znakiem tej prezydentury będą
krzesło i żyrandol. Osobiście radziłbym, aby Bronisław Komorowski, który
szczyci się arystokratycznym pochodzeniem i herbem, wpisał do niego te
dwa przedmioty, które charakteryzują jego prezydenturę. Mogę też
powiedzieć, że ogromnym sukcesem pięciu lat prezydentury Bronisława
Komorowskiego były dni bez wpadek. Wprawdzie nie było ich wiele, ale
jednak.
Czym teraz Pana zdaniem powinien się zająć Bronisław Komorowski?

- Myślę, że na pewno nie pisaniem pamiętników czy wspomnień, bo w
zasadzie nie ma o czym. Jako byłemu prezydentowi będzie mu przysługiwało
prawo dożywotniej emerytury, więc na chleb – w przeciwieństwie do wielu
Polaków – mu nie zabraknie. Praktyką jest, że byli prezydenci jeżdżą po
świecie z wykładami, na czym podobno nieźle zarabiają. Zastanawiam się
jednak, co Komorowski miałby wykładać i komu.
Żegnaj prezydenturo, witaj myślistwo…?

– To już prędzej. Obawiam się, że w Puszczy Białowieskiej, i nie tylko,
zwierzyna już truchleje.
Podobno wzorem Lecha Wałęsy Komorowski planuje powołanie instytutu
swojego imienia…

– Nie bardzo wiem, czym taki instytut miałby się zajmować i komu służyć.
Osobiście uważam, że powołanie Instytutu im. Bronisława Komorowskiego
nie będzie miało racji bytu, bo niby czym miałby się zajmować? Sprawą
WSI (tylko proszę nie mylić tego skrótu z Wyższą Szkołą Inżynieryjną)? A
może miałby rozważać jakieś inne zagadnienia? Ale jakie, nie mam
zielonego pojęcia. Tak czy inaczej szkoda pieniędzy na takie „dzieła”.
Według mnie, ustępujący prezydent Bronisław Komorowski powinien sobie
wreszcie odpocząć. I to będzie najbardziej korzystne dla niego, przede
wszystkich jednak dla Polaków.
Dziękuję za rozmowę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Krzemiński zionie nienawiścią do Polaków

prof. Ireneusz Krzemiński

03.09.2015


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18697660,skad-ta-nienawisc-z-kosciola.html
Za dużą część dawki nienawiści i moralnego potępienia rządzącej partii
oraz za apoteozę PiS-u odpowiada Kościół: znacząca część kleru i
katolickie media na czele z politycznym przewodnikiem Kościoła polskiego
o. Rydzykiem - uważa prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z Uniwersytetu
Warszawskiego1. Objął już urząd nowy prezydent Andrzej Duda,
którego jeszcze do niedawna grubo ponad jedna trzecia Polaków wyborców
nie postrzegała jako kandydata PiS-u. Nic dziwnego, że wciąż przewija
się w mediach i codziennych dyskusjach wątek przegranej Bronisława
Komorowskiego. Zarazem zaś - ocena sytuacji wyborczej i położenie
rządzącej PO. W publikacjach i wypowiedziach omówiono niemal wszystko,
od nie najlepszej, delikatnie mówiąc, kampanii wyborczej, poprzez
pojawienie się nowych twarzy (na czele z Dudą), aż po zmianę
pokoleniową.

Pokolenie młodych, dla których wolność i
demokracja to chleb powszedni, ma europejskie aspiracje, a polska
rzeczywistość okazała się daleka od ich spełnienia. Stało się to powodem
ich niezadowolenia i buntu. Słusznego zdaniem większości komentatorów,
"bo jednak państwo mogło zrobić więcej, by zaspokoić aspiracje".
Niezależnie od tego i jakby o tym zapominając, większość z nich jest
zarazem za tym, żeby państwo się za bardzo do życia obywateli nie
wtrącało. Pisałem już o aspiracjach młodych niemających dostatecznych
szans na ich spełnienie jako o efekcie nie czego innego, lecz sukcesu
Polski, w tym - zasług rządzącej partii.

Jednak w tych
pokoleniowych rozważaniach nie zwrócono uwagi na całkiem niebytowy
aspekt buntu. Ani buntowniczka Erbel, ani Jan Śpiewak nie są biedakami w
imię biedaków przemawiającymi. Kieruje nimi raczej motyw uczestnictwa
we władzy - a więc klasyczny bunt młodych przeciw starym. Zresztą
niektórzy buntownicy na poziomie samorządowym weszli już na ścieżkę
"normalnych" karier Wniosek z tego taki, że demokratyczny system wymaga
zmian polegających na tym, by zapewnić bardziej płynną rekrutację
młodych do elit społecznych, w tym także elit władzy.

2. We wszystkich komentarzach ciągle brakuje mi odpowiedzi
na pytanie zasadnicze: skąd w sytuacji, w której znajduje się Polska i w
której znajduje się zdecydowana większość obywateli, taki wybuch
nienawiści do rządzących? Skąd ta dawka agresji, jakiej nie przypominam
sobie z innych kampanii, kiedy sytuacja była naprawdę ciężka?


Agresji prezentowanej najpierw w kampanii prezydenckiej wobec
Bronisława Komorowskiego. Prezydenta, którego we wszystkich znanych
wcześniejszych badaniach opinii publicznej oceniano pozytywnie i wobec
którego przewaga sympatii nad niechęcią była ogromna. Skąd ta agresja
ujawniająca się teraz wobec premier Kopacz?

Zmiana
nastroju opinii publicznej w rodzaju gniewnego wyrzekania jest
uderzająca. A prezentowanie złości i zgoła wyzwiska, często
spersonalizowane, traktuje się jako całkiem normalne. Nazwałbym to
"kukizowaniem" na powszechną skalę, włącznie z użyciem wyrazów
określanych jako nieprzyzwoite.

Kampania prezydencka od
początku miała dwie całkiem odmienne warstwy. Jedna z nich - pokojowa i
prezentująca nowych ludzi, nade wszystko Andrzeja Dudę. Pani Szydło
także wystąpiła w nowej roli: opanowana, rzeczowa, kompetentna. Ta
kampania tak wyglądała, że wyborcy doprawdy mogli zapomnieć, kto wysunął
kandydaturę Dudy


Ale pod tym oficjalnym nurtem toczyła się druga kampania, przede
wszystkim w internecie. Dzisiaj napisanie krytycznego wobec PiS-u
komentarza na internetowym forum natychmiast wywołuje niewybredny atak -
i to bez względu na to, jak rzeczowa byłaby krytyka PiS. Ta druga
kampania przede wszystkim wyznaczała emocje młodych i tych w średnim
wieku.

3. Kiedy się
przyjrzy sytuacji na wsi i generalnie małomiasteczkowej prowincji,
ujawnia się jeszcze jedna platforma kampanii - tej minionej i tej
obecnej. Kampanii nieoficjalnej, chociaż jej przejawy mamy w kilku
wypadkach całkowicie jawne, jak na przykład obrzucanie błotem w Radiu
Maryja ustępującego prezydenta. Chodzi mi o złe emocje, jakie w tamtej i
w tej kampanii nieustannie wytwarza Kościół. Na pewno nie w każdym
kościele, na pewno nie w każdej parafii, ale z całą pewnością w większej
ich części dokonuje się wprost lub pośrednio nieustannej emocjonalnej
"obróbki" rządzącej partii i ekipy ustępującego prezydenta.


W tej chwili widać efekty kampanii tworzącej mit smoleński. Donald
Tusk, oskarżany o "krew na rękach", i Bronisław Komorowski, nazywany
"Komoruskim", wydaje mi się, zbyt zlekceważyli tamte paranoiczne hasła. A
to one stały się teraz osnową oskarżeń podsuwanych w audycjach Radia
Maryja, publikacjach "Naszego Dziennika" czy programach Telewizji Trwam.
Ale - co gorsza - oskarżenia, które wydawały się zbyt absurdalne, żeby
je poważnie traktować, są podstawą niezwykle deprecjonującej oceny
rządzącego obozu, właściwie powszechnej w katolickich mediach.


Reguł demokracji uczą się wszyscy, także i księża, którzy
niekoniecznie wprost mówią o tym, kogo popierają. Ale opanowali
znakomicie sztukę budzenia złych emocji i moralnego potępiania
przeciwników. A sprawa ustawy o in vitro przecież definiowana jest w
kategoriach moralnych - choć w istocie jest uprawianiem polityki.
Opinie, które można usłyszeć na wsiach i w małych miastach, są
przerażająco nienawistne. A nienawiść, oczywiście, uzasadniona jest
moralnie.

Najbardziej bolesnym oskarżeniem jest uznanie
zarówno ustępującego prezydenta, jak i jego ekipy za popleczników
komuny. Jest to krzywdzące i dramatycznie szkodliwe dla świadomości
historycznej, ale całkowicie zgodne z ideą IV RP. Ludzi, którzy wykazali
się odwagą, a nawet i bohaterstwem, ludzi, bez których aktywności
bardzo wątpliwa byłaby nasza wolność - oskarża się o "komunizm" i
"niepolskość". Służy to tylko jednemu: potępieniu i odrzuceniu.


Towarzyszy temu na ogół - a jakżeby inaczej! - spora dawka
antysemityzmu. A chociaż w badaniach z 2012 r. odsetek tych, którzy
wierzyli, że większość polityków to osoby pochodzenia żydowskiego,
znacznie spadł w porównaniu z sytuacją sprzed 10 lat, to teraz w tej
nienawistnej gadaninie powraca nieustannie ideologiczny wątek Żyda i
fantasmagorycznych Żydów - odwiecznych wrogów, którzy i obecnie spiskują
przeciw Polakom. Oczywiście przy przyzwoleniu obecnie rządzących.

4. Nie
są to uwagi bezpodstawne. Opieram się na obserwacjach młodych badaczy
prowadzących teraz badania terenowe. Nawet jeśli poświęcone są innym
zagadnieniom, aktualna sytuacja nieustannie pojawia się w wypowiedziach
badanych osób. Stawiam socjologiczną tezę, że za dużą część dawki
nienawiści i moralnego potępienia rządzącej partii oraz za apoteozę
PiS-u odpowiada Kościół: znacząca część kleru i katolickie media na
czele z politycznym przewodnikiem Kościoła polskiego - o. Rydzykiem.


Hasła "Polski w upadku" i "Polski niepol-skiej" zaskakująco
popularne okazały się w wypowiedziach badanych ludzi. Najciekawsze, że
także ci, którzy raczej internetu nie używają, z zaskakującą agresją
mówią o odchodzącym prezydencie i aktualnych politykach PO. Można było
usłyszeć o "sprzedanej Polsce" oraz wyzwiska pod adresem Donalda Tuska i
- oczywiście - Ewy Kopacz. Wszystko w gospodarstwie, w którym stały
trzy samochody, w tym mercedes na pewno nie starszy niż pięcioletni,
oraz nowiutki traktor... Oskarżenia podlane są moralnym sosem, o którym
wcześniej była mowa, a wypowiadający je wprost odwołują się do
autorytetu księży. Do tego, co mówili i co uświadamiali ludziom nie
tylko w kazaniach - ale także w dziesiątkach codziennych rozmów czy też
przy różnych społecznych okazjach. Najwyraźniej panuje atmosfera, która
zgoła nakazuje księżom wyrażanie negatywnych opinii na temat obecnych
władz oraz apologię PiS-u.

Tak więc agresywna i
deprecjonująca kampania to nie tylko efekt internetowego hejterstwa.
Duch agresji i "moralnych" oskarżeń płynie z ust księży i biskupów. Mam
wrażenie, że główny nurt polskiego Kościoła zapomniał już niemal całkiem
o duchu ostatniego Soboru i karmi się czarną przedwojenną tradycją.
Niczego dobrego to nam nie wróży: i wierzącym, i niewierzącym.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Irka znów wzdęło z nienawiści


Ireneusz Krzemiński




Prezydent Duda tupie nogą. Powinien powiedzieć Unii: "Nie chcemy pieniędzy!"


Mam nieodparte wrażenie, że polscy politycy, zarówno z rządu i tym
bardziej z kręgu świeżo wybranego prezydenta, zachowują się i mówią,
jakby w ogóle nie byli częścią Unii Europejskiej - pisze prof. Ireneusz
Krzemiński. I proponuje: - To powiedzcie, nie mamy zamiaru być
solidarni, nie chcemy waszych pieniędzy! To byłoby narodowo-honorowe
wyjście z sytuacji

Europa niespodziewanie stanęła przed kolejnym wyzwaniem i zagrożeniem
jej zjednoczonego istnienia. Oczywiście chodzi o falę uchodźców z Syrii,
ale też Iraku i okolicznych krajów, gdzie nasiliła się krwawa wojna za
sprawą tzw. Państwa Islamskiego.

Ani wojną domową w
Syrii, ani powstaniem tej niezwykle groźnej, antycywilizacyjnej inwazji
Państwa Islamskiego wygodnej Europie nie chciało się wcześniej zająć.
Zresztą zgodnie z diagnozą Alexisa de Tocqueville'a sprzed blisko dwustu
lat: demokratyczne społeczeństwa zajęte są własną wygodą i własnym
rozwojem, niechętne są wszelkim wojennym przedsięwzięciom, nawet gdy są
one konieczne dla ich własnej przyszłości.

I stało się
to, co można było łatwo przewidzieć. Wbrew wszelkim hiobowym wieściom o
zaniku światowej roli Europy nie przestała być ona wzorem i ideałem
dobrego życia, rozsadnikiem wartości tak podstawowej jak godność każdego
człowieka i możliwość budowania ładu politycznego, który stara się
służyć tej wartości. Czy chrześcijanie, czy muzułmanie z krajów objętych
straszliwą wojną wybierają Europę. To dla nich szansa i nadzieja, a nie
widzą jej w krajach islamskich szejków mimo, że jakże bogatych. Można
powiedzieć, że Europa przygnieciona jest teraz ciężarem - własnych
wartości!

Politycy nie z tej Europy


Nie ta sprawa mnie tu jednak zajmuje, bo zaczyna się w Europie
debata prawdziwa, debata rzeczywiście dotycząca Unii Europejskiej i
europejskiej wspólnoty, czego wspaniałym początkiem stało się
wystąpienie szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera.


Jak wygląda na tym tle polska polityka? Mam nieodparte wrażenie,
że polscy politycy, zarówno z rządu i tym bardziej z kręgu świeżo
wybranego prezydenta, zachowują się i mówią, jakby w ogóle nie byli
częścią Unii Europejskiej.

Pani premier, z zacięciem
matrony, powtarza, że Polska nie może przyjąć więcej uchodźców niż dwa
tysiące. Nie wiadomo, dlaczego właśnie dwa tysiące? A może wystarczy
dwieście? Nie wiadomo też, o czym rozmawiała z przywódcami europejskimi,
w tym także z kanclerz Merkel.

Z kolei pan prezydent Duda
dumnie tupie nogą, że Polska nie będzie się podporządkowywać limitom
przyjmowania uchodźców. Oczywiście walczy o niepodległość naszego Narodu
i Państwa, zatem - przeciwko Unii.

Nonsensowność tego
typu postawy jest uderzająca. Wobec tego pan prezydent, bohater
niepodległej, powinien zaproponować zablokowanie dopływu funduszy
europejskich do Polski. Powiedzieć: nie mamy zamiaru być solidarni, nie
chcemy waszych pieniędzy! To byłoby narodowo-honorowe wyjście z sytuacji


Wszystko to zamiast rozpoczęcia prawdziwej i rzeczowej dyskusji,
co robić i co nam się również opłaca. Jak zdefiniować "uchodźców" i jak
stworzyć dyplomatyczny system, który pozwoliłby nam przyjąć takich
uchodźców, którzy byliby w Polsce nie tylko najmilej widziani, ale
Polsce przydatni, którzy mieliby największe szanse możliwie szybkiego
przystosowania się i zaadoptowania do warunków naszego kraju.


Pani premier powinna właśnie informować obywateli, jakie stanowisko
w sprawie kwot stara się Polska wypracować, jakie ma pomysły i jakich
sojuszników udało się jej - polskiej dyplomacji - pozyskać. To samo
powinienem usłyszeć z kancelarii pana prezydenta, który oto miał szansę
aktywnego i twórczego wejścia w europejską politykę. Mówię: "miał", bo
nic nie wskazuje na to, że rozwinęła kancelaria prezydenta jakąkolwiek
akcję, poza tradycyjną dla PiS-u "obroną niepodległości Polski" wobec Unii. Wróży to jak najgorzej nam wszystkim.

A w mediach same emocje


A co w mediach? W mediach same emocje! Raz wzniosłe, raz podłe.
Wzruszenia i lęki. Rodzaj idiotyzmu medialnego bez jednej porządnej
dyskusji. Bez zastanowienia się dziennikarzy nad tym, co może dla Polski
oznaczać przyjęcie uchodźców i dlaczego takie Niemcy
biorą na siebie trud przyjmowania tysięcy ludzi. Może się - poza
wiernością ideałom - jakoś im to opłaca? A może Polsce, w kryzysie
demograficznym, też by się opłacało? I co można zrobić, aby tak właśnie
było?

Rzecz jasna, te antyimigranckie hasła związane są z
wynikami sondaży, które nieodmiennie przeciwne są przyjmowaniu
uchodźców. Jako socjolog od wielu lat, przy różnych okazjach i w wielu
różnych tekstach, wskazywałem na wyjątkową obłudę w myśleniu Polaków o
sobie samych. Bo "gościnność" nieodmiennie stoi na czele cnót, jakie
Polacy sobie przypisują.

Tymczasem każdy miesiąc przynosi
kolejne i wstrząsające ilustracje, które zadają dramatyczny kłam temu
przeświadczeniu. I tak samo jest tym razem. Tyle tylko, że postawy ludzi
i rzeczywiste ich zachowania mogą ulegać zaskakującym zmianom.

Duch Ewangelii zstąpił


Najpierw wystąpił arcybiskup Gądecki, a chwilę potem zabrzmiał
apel papieża Franciszka wołającego o przyjęcie przez każdą katolicką
parafię rodziny uchodźców. Skutek był niespodziewany i zaskakujący dla
"sondażystów". W poznańskiej parafii w ciągu dwóch dni zebrano ponad 20
tys. złotych na wstępne urządzenie rodziny uchodźców


Podejrzewam, że gdyby takich proboszczów jak ten z poznańskich Jeżyc
było więcej - to nagle okazałoby się, że problem niechęci do uchodźców
zanikł. Inicjatywa Kościoła jest w tym wypadku niezwykle cenna, z wielu
względów. Nade wszystko - jest działaniem zgodnym z duchem Ewangelii i
miejmy nadzieję, że narodowa wersja (przyjmujemy tylko chrześcijan!) nie
będzie odgrywać tu żadnej roli. Po drugie - akcja wymaga działania
społecznego, zorganizowania się ludzi - wierzących i obywateli.

Zysk dla wszystkich


Z całą pewnością to niezwykły zysk dla nas wszystkich -
zbudowanie nowego kapitału społecznego. Nie ulega dla mnie wątpliwości,
że powinniśmy usłyszeć od przedstawicieli Episkopatu i rządu, że oto już
zaczęli rozmowy, w jaki sposób apel papieża wprowadzić w życie i co
powinno zrobić państwo. Bo z całą pewnością nie można zrezygnować z
kontroli uchodźców, by nie przyjąć przyszłych terrorystów. A to musi
zrobić państwo.

Równie ważne byłoby w tej chwili
rozpoczęcie rozmów na poziomie samorządowym. Wszakże można sobie
wyobrazić, że Niemcy przyjmujący falę uchodźców na pewno mają plan, żeby
ich umieścić raczej w wyludnionych miejscowościach wschodnich Niemiec
niż w zatłoczonej Bawarii.
W Polsce mamy takie regiony, np. zachodnia część kraju, gdzie doprawdy
przypływ ludzi, i to ludzi wykształconych, mających cenne zasoby
ludzkie, przyczynić się może do rozwoju tych ziem. I całej Polski.


Dlaczego jednak o tym ani widu, ani słychu? Dlatego mam
poczucie, że polscy politycy jakby w ogóle nie byli w europejskiej Unii.
A hasło "solidarności", które weszło do języka globalnej i europejskiej
polityki za sprawą polskiej "Solidarności", powinno nas do czegoś
zobowiązywać. A polityków wszelkiej maści przede wszystkim.


Ireneusz Krzemiński

Nie chcecie uchodźców, to zrezygnujcie z funduszy unijnych

Mam nieodparte wrażenie, że polscy politycy, zarówno z rządu i tym
bardziej z kręgu świeżo wybranego prezydenta, zachowują się i mówią,
jakby w ogóle nie byli częścią Unii Europejskiej - pisze prof. Ireneusz
Krzemiński. I proponuje: - To powiedzcie, nie mamy zamiaru być
solidarni, nie chcemy waszych pieniędzy! To byłoby narodowo-honorowe
wyjście z sytuacji

Europa niespodziewanie stanęła przed kolejnym wyzwaniem i zagrożeniem
jej zjednoczonego istnienia. Oczywiście chodzi o falę uchodźców z Syrii,
ale też z Iraku i okolicznych krajów, gdzie nasiliła się krwawa wojna
za sprawą tzw. Państwa Islamskiego.

Ani wojną domową w
Syrii, ani powstaniem tej niezwykle groźnej, antycywilizacyjnej inwazji
Państwa Islamskiego wygodnej Europie nie chciało się wcześniej zająć.
Zresztą zgodnie z diagnozą Alexisa de Tocqueville'a sprzed blisko dwustu
lat: demokratyczne społeczeństwa zajęte są własną wygodą i własnym
rozwojem, niechętne są wszelkim wojennym przedsięwzięciom, nawet gdy są
one konieczne dla ich własnej przyszłości...







Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. Rozmawiała Agnieszka Kublik 21.12.2015

Prof. Krzemiński: Rozmowa z przedstawicielami PiS jest jak spotkanie z sekretarzem partii komunistycznej

Wszystkie dyktatury dochodziły do głosu, używając
moralistycznego języka i moralnych potępień w imię wyższych moralnych
wartości.

AGNIESZKA KUBLIK: Prezes PiS Jarosław
Kaczyński nie dość, że Polaków dzieli, to jeszcze ten konflikt silnie
umoralnia. Powtarza, że ten, kto myśli inaczej, musi być kimś
niemoralnym.


IRENEUSZ KRZEMIŃSKI, socjolog z
Uniwersytetu Warszawskiego: Jestem zszokowany takim językiem. To
rekonstrukcja mowy ideologicznej. Rozmowa z jakimkolwiek
przedstawicielem PiS przebiega jak spotkanie z dawnym sekretarzem partii
komunistycznej.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Ireneusz

Kościół partyjny, Kościół używający na wzór o. Rydzyka autorytetu
religii i wiary dla wspierania władzy i partii - to zaprzeczenie
powołania Kościoła.

Być może powinienem stać się autorem kolejnego listu protestacyjnego, a
nie tego krótkiego artykułu. Piszę go w poczuciu bezradności, a zarazem z
poczucia moralnego obowiązku, wierności sobie i wyznawanej wierze. Bo
piszę jako człowiek wierzący, który od dłuższego czasu coraz bardziej
czuje się obco we własnym Kościele. I nie mam żadnej możliwości, aby ten
protest inaczej wyrazić. Jakiś czas temu pisałem na łamach "Wyborczej" o
przekonaniu, że wynik wyborczy, jaki osiągnęło PiS, byłby zapewne niemożliwy bez stanowczego i bardzo powszechnego poparcia przez polskich księży.


Teraz jednak znaleźliśmy się w zupełnie nowej sytuacji. Okazało
się, że artykuł Henryka Woźniakowskiego opublikowany w periodyku Komisji
Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE) został wycofany na
żądanie sekretarza Episkopatu Polski.

W artykule autor
syntetycznie zarysował tło polityczne przed wyborami 2015 r., a potem
przedstawił w skrótowej formie krytyczny opis antydemokratycznych
działań zwycięskiej partii w Polsce. Krytyczne stwierdzenia dotyczyły
także polityków PO, a tekst kończył się zdaniem: „Do tej pory biskupi
katoliccy w Polsce postanowili nie wypowiadać się publicznie na ten
temat. Ale wśród Polaków wola bronienia naszych » europejskich zdobyczy «jest potężna i wypełniona nadzieją”.


Trudno sobie wyobrazić, aby te ostatnie zdania mogły się stać
powodem bezprecedensowego działania polskiego Episkopatu, polegającego
na żądaniu usunięcia artykułu z internetowej strony periodyku. Autor i
jego tekst zostali potraktowani tak, jak swego czasu czyniła peerelowska
cenzura. A dotyczy to człowieka niezwykle zasłużonego dla polskiego
katolicyzmu, dla religii i dla Kościoła. Fakt, o którym mowa, jest
czynem bardzo znaczącym - jest na forum Europy dobitnym znakiem
jednoznacznego politycznego poparcia przez polskich biskupów działań
rządu PiS.

Nie mogę milczeć, bo nie pozwala mi na to
sumienie i wrażliwość obywatelska; wrażliwość, formowana także przez
działania i słowa polskiego Kościoła lat 80. Dzięki głoszonym i
wyrażanym w działaniu przez Kościół wartościom nabierałem siły i odwagi
do walki o wolność, o wolne i demokratyczne społeczeństwo. O Polskę,
która powinna w pełni się opierać na prawach człowieka i obywatela oraz
chronić godność każdej osoby. Kościół niósł z mocą przesłanie o
znaczeniu wolności i godności ludzkiej osoby. Dziś mam wrażenie, że
polski Episkopat stanął na pozycjach dokładnie przeciwnych. A autorytet
religii i Kościoła samego został użyty jako element walki politycznej.


Protestuję, bo nie chcę należeć do Kościoła o. Rydzyka i
biskupów - przyjaciół PiS. Zadaniem społecznym Kościoła, sednem jego
nauki społecznej jest nie tylko głoszenie, ale także czynienie pokoju,
tworzenie płaszczyzn i możliwości spotkania i dialogu między ludźmi.
Głosi bowiem swoje przesłanie do wszystkich, a zwłaszcza - w
demokratycznym społeczeństwie - podzielonych między różne wizje i programy lepszego urządzenia życia.


Polski Kościół odegrał tak wielką rolę w procesie wyzwolenia
spod komunistycznej władzy i ideologii dlatego, że sprzyjał
porozumieniu, że dawał możliwość współistnienia różnym ludziom i różnym
poglądom, połączonym uznaniem dla wolności człowieka i godności ludzkiej
osoby.

Obecnie, w sytuacji narastającego gwałtownie
podziału społeczeństwa, podziału narodu - zajmuje stanowisko partyjne.
Żądanie usunięcia doprawdy bardzo wyważonego artykułu, rzeczowego,
pozbawionego oskarżeń i emocji, jest stanowiskiem partyjnym. Kościół
powinien przemawiać do każdego i każdego szanować, a już szczególnie bez
względu na bieżące sympatie czy poparcie polityczne. Kościół partyjny,
Kościół używający na wzór o. Rydzyka autorytetu religii i wiary dla
wspierania władzy i partii - to zaprzeczenie powołania Kościoła.

Ireneusz Krzemiński - socjolog, profesor w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19646991,protestuje-bo-nie-chce-nalezec-do-kosciola-o-rydzyka-i-biskupow.html#ixzz40bp2LASA

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Wideo Jaka jest jedyna broń


Jaka jest jedyna broń przed wszechwładzą PiS-u? Tłumaczy prof. Krzemiński [TEMAT DNIA]

Wideo

Jaka jest jedyna broń przed wszechwładzą PiS-u? Tłumaczy prof. Krzemiński [TEMAT DNIA]

Podpisując nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym prezydent Andrzej Duda
pokazał, że jest chłopcem na posyłki, błyskawicznie wykonującym to, co
mu nakazano - uważa socjolog prof. Ireneusz Krzemiński. W 'Temacie Dnia
Gazety Wyborczej' powiedział, że PiS buduje ustrój, w którym rządząca
partia chce mieć pełnię władzy. Jedynym ograniczeniem dla takiej władzy
będą protesty obywateli - mówi dla portalu wyborcza.pl prof. Krzemiński.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. WIDEO Prof. Ireneusz


Prof. Ireneusz Krzemiński: PiS organizuje państwo partyjne. Ten naród musi być pod sznurek

WIDEO

Prof. Ireneusz Krzemiński: PiS organizuje państwo partyjne. Ten naród musi być pod sznurek

Przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy na uroczystościach pogrzebowych
'Inki' i 'Zagończyka' to - według socjologa, prof. Ireneusza
Krzemińskiego - przejaw kreowania nowego, patriotyczno-narodowego
państwa. Ten naród musi być pod sznurek - mówi prof. Krzemiński w
'Temacie Dnia Gazety Wyborczej' - bo PiS organizuje państwo partyjne z
ideologią, którą chce narzucić nam wszystkim. Poturbowanie działaczy KOD
przez bojówkarzy z ONR, zdaniem prof. Krzemińskiego pokazuje, że mający
odmienne poglądy nie mogą być równoprawnymi członkami tego nowego
narodu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Cóż za głębia analizy! Prof.

YT/wsensie.tv

Cóż za głębia analizy! Prof. Krzemiński: Trzeba ostrzej! "Rozmawiałem ze świetną kelnerką,…


"Gdybyśmy przeanalizowali ustawy, to w ciągu tygodnia rząd PiS-u mógłby wziąć wszystkich "za gębę" i nie można by zrobić ruchu!"


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

32. Jaki kulturalny profesor ...

Nie zapominajmy o licznej grupie, która popiera tego kompletnego szaleńca, starucha - tego, którego nie powinni popierać! Korwin-Mikkego!
On się urodził w czerwcu 1949, a Korwin Mikke w październiku 1942. Nieco ponad 6 lat różnicy.... No, a co do miary szaleństwa też można się zastanawiać....

avatar użytkownika Maryla

33. WIDEO Prof. Ireneusz


Prof.  Ireneusz Krzemiński: Wracają czasy PRL-u, retoryka Gomułki. To przerażające [TEMAT DNIA]

WIDEO

Prof. Ireneusz Krzemiński: Wracają czasy PRL-u, retoryka Gomułki. To przerażające [TEMAT DNIA]

#czarnyponiedziałek i dzisiejszy protest to świadectwo, że rośnie grupa
ludzi niezadowolonych z rządów PiS, ludzi, którzy uświadamiają sobie
konsekwencje budowania państwa co najmniej autorytarnego - mówi w
'Temacie Dnia Gazety Wyborczej' prof. Ireneusz Krzemiński. Zdaniem
socjologa, wracają czasy PRL-u, nawet nie Gierka, ale Gomułki. To
przerażające - mówi prof. Krzemiński.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. Agnieszka Kublik Jest

Agnieszka Kublik

21 grudnia 2016
Nie widzę nikogo innego poza biskupami, kto mógłby przekonać prezesa
Kaczyńskiego, by porzucił wojenną retorykę, zrobił krok do tylu. Nie ma
żadnego innego autorytetu, wobec któremu mógłby ulec Jarosław Kaczyński -
mówi prof. Ireneusz Krzemiński z UW.

Agnieszka Kublik: Dziwna to była konferencja.
Była pani premier, prezes Kaczyński, marszałkowie Sejmu i Senatu, szef
klubu PiS, a prowadził ją rzecznik rządu. Jako pierwszego powitał i
pożegnał Kaczyńskiego. Nie swoją szefową i nie marszałka Sejmu, drugą po
prezydencie osobę w państwie. Co to za przekaz?

Prof.
Ireneusz Krzemiński, socjolog Uniwersytet Warszawski:  A panią to
dziwi? Od dawna wiemy, że tym, który rządzi rządem, całym państwem i w
ogóle Polską, jest Jarosław Kaczyński. Jest posłem i szefem PiS, a pełni
funkcje prezydenta, premiera, większości parlamentarnej. To jest
kuriozum.

Czy nasza demokracja jest tak źle
skonstruowana, że jest to możliwe? Mamy przecież konstytucję. Każdy
obywatel, nawet ten, co popiera PiS, powinien sobie uświadomić, że to
konstytucja decyduje o naszych prawach i to ona opisuje działanie
wszystkich instytucji demokratycznych. Konstytucja przyznaje nam prawa
jako obywatelom i chroni nasze obywatelskie prawa.

Ta konstytucja jest notorycznie łamana przez
władzę. Dziś po raz kolejny. Prezydent Andrzej Duda złamał konstytucję,
nie uznając, że po odejściu prezesa Trybunału prof. Andrzeja
Rzeplińskiego zastępuje go wiceprezes sędzia Biernat. Nie trzeba znać
prawa, żeby rozumieć, że to jakiś absurd prawniczy. I to nawet wtedy,
kiedy sędzia Biernat potulnie godzi się na bezprawnie mianowaną
"tymczasową prezes" TK.

Środowa konferencja
Kaczyńskiego i jego ludzi to był klarowny przekaz: my konstytucji nie
łamiemy, głosowanie nad budżetem w piątek było zgodne z konstytucją i
regulaminem Sejmu, to opozycja popełnia przestępstwa. Kaczyński mówił:
„Mamy pełne podstawy, by powiedzieć, że opozycja uznała, że jej prawo
nie obowiązuje. (...) Posłowie opozycji podlegają prawu, jak wszyscy
obywatele, podlegają prawu, które obowiązuje w pracy Sejmu, ale też
prawu ogólnemu i prawu karnemu, a przepisy prawa karnego są tutaj
łamane. Mamy do czynienia z akceptacją działań, które mają charakter
przestępczy”.

- To jest nieprawda. Niech
każdy kupi sobie konstytucję, to się przekona, że władza kłamie, mówiąc,
że nie łamie konstytucji. Konstytucja powiada np., że orzeczenia
Trybunału Konstytucyjnego „mają moc powszechnie obowiązującą i są
ostateczne”, że obywatele mają prawo do rzetelnej informacji, że
posłowie mają prawo uczestniczyć w posiedzeniu Sejmu.

Więc to już nie jest sprawa partyjna. Jeszcze
nigdy nie było tak w III RP, by państwem rządził człowiek niepełniący
żadnych państwowych funkcji. I żeby jego wola, jak kiedyś I sekretarza
PZPR, decydowała o państwie, ba, o jego prawie!

A Marian Krzaklewski, kiedyś szef „Solidarności”? Mówiło się, że rządził premierem Jerzym Buzkiem z tylnego siedzenia.

-
I wszyscy to potępili, to raz. Dwa - prezydentem był wtedy Aleksander
Kwaśniewski, więc wpływ Krzaklewskiego na państwo, jeśli jakiś był, to
nieporównywalny z tym, jaki ma dziś prezes PiS. Poza tym premier Buzek
na pewno nie był takim figurantem jak obecne władze. Więc chodzi nie o
jedną partię, ale o wartości demokratyczne, o etos.

Jan
Paweł II mówił, że każdy ma prawo zabierać głos w sprawach publicznych,
ma prawo do protestu, do organizowania się. To są kwestie
fundamentalne. Jan Paweł II uznał, że prawa człowieka i obywatela są nam
dane od Boga, a nie od żadnej większości, mniejszości czy prezesa.
Warto to przypomnieć!

Mówi pan, że władza
kłamie, gdy twierdzi, że przestrzega konstytucji. Ale to władza ma
wszystkie instrumenty - policję, służby specjalne, Trybunał
Konstytucyjny, prokuraturę i media publiczne. To kto może stwierdzić, że
władza nie ma racji?

- Jedyną siłą, która
może powiedzieć władzy nie, są obywatele. Np. w Ameryce jest znane
„nieposłuszeństwo obywatelskie”. Jeżeli mamy legalnie wybraną władzę,
która przekracza swoje uprawnienia, to wtedy to społeczeństwo
obywatelskie może powiedzieć tej władzy, że łamie konstytucję, i
wypowiedzieć jej posłuszeństwo.

Mówi nie na ulicach od ponad roku. I...?

-
Ja zadaję sobie takie pytanie: jak sprawić, żeby obywatele i obywatelki
np. w Siedlcach, Puławach czy Gorzowie dostrzegli, że to, co robi
władza, jest naruszeniem konstytucji i naruszeniem naszych obywatelskich
praw - moich, pani, mieszkańców Siedlec, Puław czy Mławy. Konkretnych
ludzi. Jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę władzy, dokładnie tak, jak
było w PRL-u.

Polacy w większości to osoby
wierzące. To ja się pytam: gdzie w sytuacji tak głębokiego konfliktu
moralnego są biskupi? Odegrali ogromne znacznie w PRL-u, podczas
Okrągłego Stołu. Dziś popierają PiS i dlatego milczą. Kościół to jest
wspólnota wszystkich wiernych, nie tylko księży. Czy zatem wszyscy
wierzący Polacy godzą się na to, by Kościół stał się przystawką PiS-u?
Mam taki świąteczny apel do rodaków, by to przemyśleli.

Trwa
wojna o to, kto zdominuje przekaz medialny do obywateli. Kaczyński
mówił na konferencji: „Niewielu obywateli da się przekonać, że posłanka
wychodząca z Sejmu, zaatakowana, obrzucona przedmiotami, to agresorka.
Bohaterem tego rodzaju wydarzenia są ci, którzy to robią. Oni
dopuszczają się przestępstwa. Media mają święty obowiązek o tym mówić.
Mają obowiązek tego rodzaju rzeczy przedstawiać. Jeśli dochodzimy do
sytuacji, w której jest inaczej, to mamy do czynienia ze stanem
niebezpiecznym dla wszystkich. Dla całego społeczeństwa, całego narodu,
także dla dziennikarzy”. Postraszył dziennikarzy, którzy nie
podporządkują się narracji władzy?

- Tak
było przed 1989 r. Wtedy władza patrzyła dziennikarzom na ręce i mówiła,
co mają mówić. Niepokornych karała. Apeluję do wyborców PiS -
przejrzyjcie na oczy, zobaczcie, co ta władza naprawdę robi, nie
sugerujcie się propagandą Jacka Kurskiego.

Pod polskim parlamentem po 1989 r. nie było tyle policji. Jakie są możliwe scenariusze?

-
Albo eskalacja przemocy albo władza się powstrzyma. Od roku mówię, że
ta władza buduje monopartyjną dyktaturę. Logika takiej władzy na ogół
prowadzi do użycia przemocy wobec obywateli, którzy tej władzy mówią
nie.

Czy Kaczyński się zatrzyma? Wydaje mi
się to mało prawdopodobne. Eskalacja konfliktu, buta prezesa
Kaczyńskiego, jego niezłomna chęć pozostania dyktatorem jest tak wielka,
że przemoc może się pojawić jako konsekwencja właśnie tej jego postawy.

Mam ciągle nadzieję, że polscy biskupi pójdą po
rozum do głowy, że Duch Święty zstąpi na tę ziemię i zmusi ich do tego,
by nie odgrywali zwolenników tej łamiącej demokrację władzy, tylko by
tonowali ten konflikt.

Oczekuje pan cudu od biskupów.

-
Nie widzę nikogo innego, kto mógłby przekonać prezesa Kaczyńskiego, by
porzucił wojenną retorykę, zrobił krok do tylu. Bo kto inny? Prezydent
Duda? Nie. Byli prezydenci? Nie. Komisja Europejska? Nie. Parlament
Europejski? Nie. Nie mamy polskiego papieża.

Nie ma żadnego innego autorytetu, któremu mógłby ulec Jarosław Kaczyński.

Według
danych Kantar Public (dawniej TNS Polska) z początku grudnia 54
proc. ankietowanych uważa, że sprawy w kraju zmierzają w złym kierunku
(to o 5 pkt proc. więcej niż w listopadzie), a 29 proc.  jest
przeciwnego zdania (to o 5 pkt proc. mniej niż w listopadzie).

-
Nic dziwnego. To będzie w moim życiu drugi, po stanie wojennym, taki
bardzo nieprzyjemny okres świąteczny. Jest mi bardzo przykro. Jarosław
Kaczyński jest moim rówieśnikiem, mamy podobne historyczne
doświadczenia. A w nim dostrzegam taką diabelską pokusę podporządkowania
sobie całego państwa i wszystkich Polaków.

http://wyborcza.pl/7,75398,21154967,jest-jeszcze-tylko-jeden-autorytet-przed-ktorym-moglby-ulec.html


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. Dramatyczny wywiad Jethon i


Dramatyczny wywiad Jethon i Krzemińskiego: "Co się stało, że masy zaczęły gardzić elitami? Właściwie…


"Poczynając od Jarosława Kaczyńskiego, który może powiedzieć
sobie, że jesteśmy dobre pany, nie byłoby możliwe bez poparcia
Kościoła".

Mamy do czynienia z masowym i jednoznacznym poparciem rządów PiS
przez Kościół. To poczucie kompletnej bezkarności, jaką ma PiS,
poczynając od Jarosława Kaczyńskiego, który może powiedzieć sobie,
że jesteśmy dobre pany, nie byłoby możliwe bez poparcia Kościoła

—mówi w rozmowie z Magdą Jethon prof. Ireneusz Krzemiński.
I to właśnie Kościół według Jethon i Krzemińskiego jest odpowiedzialny
za arogancję rządu, za odradzający się nacjonalizm
i podział społeczeństwa.

Kościół polski w tej
chwili stał się Kościołem narodowym, to już nie jest Kościół Chrystusa,
to jest Kościół narodu. Zasługi ojca Rydzyka w tej zmianie są olbrzymie,
bo to on stworzył praktyczną ideologię, która buduje świadomość
co najmniej dwudziestu paru procent twardego elektoratu PiS

—tłumaczy.

Za co jeszcze
odpowiedzialny jest Kościół? Okazuje się, że ponosi winę za ułomności
w nauczaniu historii w szkołach, gdzie młodzież rzadko, kiedy
z materiałem dochodzi do czasów PRL.

Niestety,
partie liberalne właściwie zawsze unikały zajmowania się sprawami
umysłowymi, wykształceniem. Od początku działały tutaj siły prawicowe,
kościelne i przykościelne, które miały wielki wpływ na to, co się dzieje
w szkole. A to w kręgach kościelnych odrodziła się tradycja endecka,
polskiego nacjonalizmu. To są błędy w podstawie programowej, która teraz
będzie jeszcze bardziej wyposażała młodzież wyłącznie w wiedzę oderwaną
od rzeczywistości i w sensie historycznym, i w sensie wiedzy
przyrodniczej. Obawiam się, że nacjonalistów będzie jeszcze więcej.
Bo przecież nie będzie tam krytyki Dmowskiego, czy nacjonalizmu
jako takiego

—dramatyzuje socjolog.

W rozmowie pada również porównanie Jarosława Kaczyńskiego do Gomułki.

Język
Gomułki był językiem bojowym, ostrzegał przed wrogiem. (…) W tej chwili
mamy zdrajców, gorszy sort, nieustanną, wrogą identyfikację tych,
którzy się z czymkolwiek nie zgadzają, którzy nie popierają partii
rządzącej dostatecznie silnie, są więc natychmiast wrogami, wobec
których trzeba się koncentrować i ich zniszczyć

—podkreśla.

Krzemiński przyznaje jednak, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory dzięki „wielkiej organicznej pracy” prezesa partii.

PiS
wygrało wybory po pierwsze – dzięki wielkiej pracy organicznej, której
dokonał prezes Kaczyński przez cztery lata, jeżdżąc po całej Polsce,
spotykając się z ludźmi, nie w Warszawie, nie w Bydgoszczy, a w różnych
małych miejscowościach. Moja znajoma, która ma dom na Zamojszczyźnie
powiedziała mi, że u nich w gminie prezes Kaczyński był w ciągu
minionych czterech lat pięć razy. A tylko raz był jeden poseł z PO

—zaznacza Krzemiński.

Ciekawie się robi, kiedy Jethon pyta o pogardę skierowaną wobec elit.

Co się stało, że masy zaczęły gardzić elitami? Właściwie elit już nie ma…

—wydaje się rozpaczliwie pytać dziennikarka.

Elity
zostały zdegradowane przez ten rząd. To dlatego socjologowie, mówiąc
o populizmie, mówią o takich zmianach społecznych, dążeniach, programach
politycznych, które są antyelitarne, antyintelektualne, które budują
na obrazie świata uproszczonego, które zawsze mają swojego
charyzmatycznego przywódcę. I mamy takiego charyzmatycznego przywódcę,
który dla części Polaków, oczywiście mniejszej części, ale dostatecznie
dużej, jest tym wodzem, namaszczonym przez świętych ojców kościelnych,
który krytykuje elity

—odpowiada Krzemiński.

A może
masy mają dosyć arogancji ze strony elit? W końcu to elity nazywają
„frajerami i złodziejami” osoby pracujące za mniej niż 6 tys. zł. Tego
jednak w niektórych kręgach, chyba nigdy nie zrozumieją…

kk/Koduj24

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Edukacja czy demagogia? Prof.


Edukacja czy demagogia? Prof. Krzemiński w ECS o potrzebie stworzenia mitu założycielskiego III RP i agresywnym Kościele. WIDEO

Europejskie Centrum Solidarności w ramach swojej działalności
edukacyjnej organizuje przeróżne konferencje i wykłady. Członek Rady
ECS, profesor socjologii Ireneusz Krzemiński , na zlecenie ECS prowadził
m. in. wykład na temat dziedzictwa Solidarności na Uniwersytecie
w Gdańsku. Prof. Krzemiński jest jednym z autorytetów salonu III RP.
Warto przypomnieć co w maju 2013 mówił młodzieży na temat
tradycji Solidarności.

Działacz „Solidarności” i radny sejmiku województwa Karol Guzikiewicz
podkreśla, że Europejskie Centrum Solidarności od początku istnienia
stronniczo prowadziło swoją działalność, nie uwzględniając uwag NSZZ
„Solidarność” co do treści przedstawionych w stałej wystawie.

Okazuje
się, że wykłady są także dość stronnicze. Prof. Krzemiński w czasie
wykładu w ECS mówił miedzy innymi, że w latach 90-tych udało się
zbudować w naszym kraju niezwykle silną swoim sektorem maluch i średnich
przedsiębiorstw gospodarkę. Dodał, że w tym czasie powstał konflikt
symboliczny, który opierał się na krytyce nowych struktur państwowych.

Sporą
część swojego wystąpienia poświęcił na omawianie potrzeby mitu
założycielskiego III RP. Prof. przy okazji odciął się od wyjątkowo
ważnego dla naszego kraju odzyskania niepodległości w 1918 roku.

Nawiązanie
do wyzwolenia Polski w 1918 roku, było moim zdaniem symbolicznym
nieporozumieniem. To nie z tamtych korzeni Polska wyrastała, to nie
tamte idee miały jakiekolwiek znaczenie dla ruchu Solidarności, to nie
tamten okres powinien być symbolicznym odnośnikiem początku nowego ładu

—mówił, po czym przeszedł do krytyki II RP.

Otóż
brak stworzenia mitu początku i powrót do dawnych symboli to wielki
błąd. Zwróciło to Polskę do tamtych idei, idei początku państwa
odrodzonego państwa po okresie zaborów. Idee te w gruncie rzeczy
zakłóciły i zakłócają w tej chwili, moim zdaniem, budowę nowej,
demokratycznej świadomości narodowej Polaków

—przekonywał.

Prof.
Ireneusz Krzemiński stwierdził tez, że w naszym kraju brakuje
świeckiego publicznego rytuału państwowego. Powiedział, że gdybyśmy
odwoływali się do historii „Solidarności” to nie obyłoby się bez
symboli religijnych.

Solidarność”
korzystała z myśli teologicznej i z symboli religijnych, ale
jednocześnie była niezależna. Gdyby o tę niezależność dbała
i ją manifestowała to stwarzałoby całkiem inna przestrzeń.

Autorytet
III RP mówił także o agresywnym Kościele. Według prof. Krzemińskiego
w latach 90-tych retoryka Kościoła zmieniła się ze wspomagającej
działania obywatelskie na retorykę pełną wrogości i która budowała
z Kościoła aktora politycznego. Już tych kilka cytatów pokazuje
o co walczy środowisko ECS i kto chce tworzyć swoja historie i zostawia
miejsca na pluralizm.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. Istny obłęd! Prof.


Istny
obłęd! Prof. Krzemiński twierdzi, że Żołnierze Wyklęci to wymysł na
użytek... PiS! "Oni mordowali Żydów. Ten kult jest zgubny"

Ireneusz Krzemiński  / autor: screen wp.pl
Do Włodzimierza Czarzastego i Joanny Senyszyn, którzy nie mieli
oporów, by napluć na polskich bohaterów w dniu, kiedy Polacy oddawali
hołd Żołnierzom Wyklętym, dołączył socjolog prof. Ireneusz Krzemiński,
który w rozmowie z wp.pl stwierdził, że Wyklęci są wymysłem na użytek…
Prawa i Sprawiedliwości.


Ci tak zwani Żołnierze Wyklęci, to bardzo często były
też oddziały Narodowych Sił Zbrojnych, które walcząc z Niemcami,
jednocześnie mordowały np. Żydów, albo też nasze mniejszości narodowe

— oświadczył socjolog.

Stwierdził,
że całą „akcja” wokół Żołnierzy Wyklętych zaczęła się tak naprawdę
po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach.

Jak
się okazuje, Żołnierze Wyklęci byli potrzebni w pewnym momencie
do uruchomienia nacjonalistycznych grup albo dania im faworów. Jeśli
wrócimy do kultu tych Wyklętych, to pojawia się taki element, który znów
jest bardzo wyraźną nutą w ostatnich trzech latach rządów PiS - jakieś wychwalanie wojny

— dramatyzował Krzemiński.

Oni chcą pokazać, że wojna, że walka ma być naszym obowiązkiem. To jest właściwie antypokojowa propaganda

— oświadczył socjolog.

Ocenił, że z punktu widzenia rządzących ten kult jest na pewno potrzebny.

Z punktu
widzenia tych, którzy identyfikują się z antysemickimi,
nacjonalistycznymi grupami, na pewno też jest bardzo funkcjonalny
i bardzo im pomaga. Natomiast z punktu widzenia świadomości Polaków,
świadomości historycznej, świadomości tego, jak myśleć o polskim
państwie i o polskim patriotyzmie, jest on oczywiście zgubny

— histeryzował Krzemiński.

CZYTAJ TEŻ: W całym kraju Polacy oddają hołd Wyklętym! Pamięć o bohaterach uczcili prezydent i przedstawiciele rządu. WIDEO i ZDJĘCIA

Pamięć o Wyklętych nie zginęła! Pora wskazać ich katów. Jacek Pawłowicz: Ich twarze zostaną wkrótce odkryte. „To byli zdrajcy”

Doprawdy,
tego jeszcze nie było, żeby oskarżać rząd Prawa i Sprawiedliwości o coś
takiego. Czyżby pan profesor socjolog zapomniał, że święto Żołnierzy
Wyklętych ustanowiono w 2010 roku, a nie w 2015, po wygranych przez
PiS wyborach?

wkt/wp.pl


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Co za pogarda! Prof.


Co
za pogarda! Prof. Krzemiński obraża wyborców PiS: Ogłupienie działa.
Nie dość, że mają dodatkowe pieniądze, to jeszcze oglądają TVP

autor: Fratria

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. Co te słowa mają znaczyć?!


Co te słowa mają znaczyć?! Lempart mówi o prezesie PiS i zwraca się do policjantów: Czy znajdzie się jeden odważny, co ma broń?

 
autor: PAP/Radek Pietruszka

autor: PAP/Radek Pietruszka


Co miała na myśli liderka „Strajku Kobiet”. Warto zadać pytanie: Co według Lempart miałby zrobić ten „odważny” z „bronią?


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. mamo, ja Irek wariat?

Ireneusz Krzemiński: Wiara w moc społeczeństwa

Zaczęła się formować nowa wspólnota społeczna. Może się to okazać
niebezpieczne dla przyszłości antydemokratycznej władzy – twierdzi
socjolog.

Niebezpieczeństwo tej sytuacji dla władzy PiS-u polega przede wszystkim
na tym, że za chwilę ogromna część ludzi ze wszystkich warstw i kręgów
społecznych uświadomi sobie własną moc, własną moc sprawczą. Nie
potrzeba było państwa, aby taka ogromna rzesza ludzi z Ukrainy znalazła
miejsce do mieszkania u polskich rodzin. Owszem, są instytucje, głównie
samorządowe, a nie rządowe, które bardzo się starają i mają efekty w
udzielaniu pomocy i Ukraińcom, i polskim pomagającym. Są instytucje
kościelne, które też wiele zrobiły, choć może za mało o tym się mówi i
wskazuje konkretne przykłady. I to wszystko w sytuacji, kiedy biskupi
specjalnie nie nawoływali do pomocy, nie mówiąc o zaskakująco
dwuznacznej postawie papieża Franciszka.

Zamach na wspólnotę

Nie ulega wątpliwości, że powstawanie tej nowej, społecznej wspólnoty
buduje nowe więzi, które jeszcze przed dwoma miesiącami nie mogłyby być
nawet pomyślane. Kształtuje to nową wiedzę i samowiedzę społeczną, która
– jak sądzę – już teraz tworzy wyobrażenia o świecie, polityce i
państwie inne niż wcześniej. A więc oznacza to przede wszystkim
osłabienie wzajemnej wrogości i zmianę nastawień, osłabiając bardzo
propisowską opinię publiczną. Oddani dawniej PiS-owi ludzie są pod
wpływem takich doświadczeń i poczucia wspólnoty, że oddanie rządowi może
okazać się naprawdę daleko mniej dla nich ważne niż wcześniej. I też
niesłuchane argumenty krytyczne nabrać mogą (i zapewne nabierają)
znaczenia dla wielu uczestników ruchu pomocy Ukraińcom.

Dlatego też nie dziwi mnie pomysł, który oto przedstawił Jarosław
Kaczyński, by powrócić do zamachu na prezydencki samolot w 2010 r.
Ciekawe, że jeszcze oplecione to jest mętnymi wyjaśnieniami, iż po
wizycie w Kijowie i rozmowie z prezydentem Zełenskim Kaczyński oto
nabrał „nowej wiedzy” na temat „zamachu”. Jest to, jak zwykle u
Kaczyńskiego, wiedza niedająca się ujawnić, ale pewna. Cel użycia na
nowo broni politycznej „zamach na samolot prezydenta Lecha Kaczyńskiego”
wydał się najlepszym sposobem, aby zachwiać tą nową i niepokojącą
wspólnotą społeczną. Tak jak „pochówek pary prezydenckiej na Wawelu”
rozbił w 2010 roku społeczną wspólnotę żałobników. A przecież sukcesu
wyborczego PiS w 2015 roku nie można sobie wyobrazić bez pracy budowania
elektoratu antyplatformowego, anty-Tuskowego i anty-Komorowskiego.

Sądzę, że Kaczyński ma nadzieję na obudzenie emocji z miesięcznic i z
oskarżeń rzekomej prorosyjskości, proputinowskiej orientacji Donalda
Tuska i jego rządów. Być może przyświecają mu też inne cele, ale wydaje
mi się, że przypuszczenie, iż chodzi o atak na wspólne uczucia i
wspólnotę działań, zacierającą różnice polityczne, jest bardzo wyraźne.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl