Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Ankieta „Arcanów” – rok 2011:

avatar użytkownika Maryla

1. Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Jaki jest/może być sens polskości (Polski) dla Polaków, jaki dla tutejszych, jaki dla sąsiadów, dla innych (dla naszego regionu, dla Europy, dla świata)?

2. Jakie zobowiązanie może dziś wynikać z akceptowanej przynależności do polskiej wspólnoty historycznej/obywatelskiej/narodowej? Na co my możemy być Polsce potrzebni?

Obydwa pytania zaadresowaliśmy do polskich respondentów. Pytanie pierwsze skierowaliśmy także do grupy zagranicznych obserwatorów (sympatyków) polskości. Drukujemy poniżej odpowiedzi – najpierw 25 odpowiedzi polskich, potem 7 odpowiedzi zagranicznych. Łącznie 32 głosy, do których każdy Czytelnik może dodać własny, trzydziesty trzeci.

Redakcja (Dwumiesięcznika ARCANA)

 

Marek Jan Chodakiewicz - Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji

1. Józef Piłsudski powiedział, że Polska jest skazana na wielkość. Wątpię, aby potrafił to wytłumaczyć, czy rozumiał co mówił, ze względu na jego poważne luki edukacyjne, on raczej wyczuwał pewne rzeczy intuicyjnie. Ale miał rację. Chodzi o to, że Polska będzie albo wielka i zatriumfuje, albo skundlona i powoli zwiędnie. Nie ma innej opcji.

Schowanie się pod „opiekę” Unii Europejskiej oznacza w rzeczywistości na krótką metę demobilizację polskości, a na długą jej demontaż. Ponadto UE nie będzie Polski – w znaczeniu tradycyjnym – bronić przed zewnętrznymi wrogami, bowiem UE nie identyfikuje się z Polską jako państwem samodzielnym i jego interesami. EU może się interesować obszarem polskim z różnych względów, ale to nie to samo. Przecież EU nie jest przymierzem państw narodowych, tylko superpaństwem centralizującym post-kraje zatracające swoje jednorodne oblicze, a co najwyżej wyróżniające się nadal odrębnościami regionalnymi.

Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji. Widzi się ją jako przeszkodę do zacieśnienia współpracy między Berlinem a Moskwą. Polska nie służy wcale żadnym interesom amerykańskim, bowiem przeszkadza Waszyngtonowi dogadywać się a już to z Brukselą, a już to z Berlinem czy Moskwą. Polska nie jest też potrzebna krajom bałtyckim, Białorusi, Ukrainie, Czechom, Słowacji, czy Węgrom, bowiem Polska nie potrafi właściwie nic im w chwili obecnej zaoferować, a szczególnie rzeczy najważniejszej: bezpieczeństwa i możliwości dalszego rozwoju ich odrębnych kultur bez strachu przed kolejną ofensywą gospodarczą czy wojskową mocarstw ościennych. Polska jest tak samo słaba jak one.

W obecnym układzie geopolitycznym miejsca na Polskę jako odrębnego i suwerennego gracza po prostu nie ma. W innym układzie, to inna sprawa. Ale trzebaby wznieść się poza UE i wyobrazić inne możliwości. Ale aby cokolwiek takiego sobie wyobrazić musi nastąpić kontrewolucja w nas samych, której wynikiem będzie odnowa duchowa i zmiana paradygmatu.

W nowym układzie geopolitycznym Polska może być potrzebna po to, aby stała się sworzniem, który zorganizuje Intermarium. Kultura polska ma w sobie potencjał uniwersalny, który zakwitł chwilowo w dobie Jagiellonów i I RP, niestety zabrakło dyscypliny i wizji na jego zrealizowanie. Potencjał dalej istnieje, choć prawie nikt nie śmie o nim śnić. Gdy znajdą się śmiałkowie, panie i panowie, można zacząć taki program realizować. Niech elity rządzące pokarzą najpierw, że potrafią chociaż wybudować nad Wisłą autostrady. Ale aby to się stało, Polska musi najpierw otrząsnąć się ze skundlenia. First things first.

Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła. Gdy Polska powstanie z kolan, gdy wyemancypuje się z niewolniczego syndromu PRL, gdy zakwitnie gospodarczo, intelekutalnie i kulturowo, stanie się atrakcyjnym partnerem i magnesem dla sąsiadów. Sami wtedy do Polaków przyjdą. Co więcej, zwrócą oczy na Polskę jako na potencjalnego partnera możni tego świata. Na razie nie ma czym imponować, ani sobie, ani sąsiadom, a tym bardziej Europie czy światu. Trzeba się najpierw wziąć w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej. Nikt Polski za Polaków bronić nie będzie, bowiem nikt inny nie uważa Polskę za szczególnie ważną czy potrzebną.

Polska jest potrzebna jedynie tym, którzy uważają, że Polska jest potrzebna. Czyli, takim, którzy myślą, że Polska jest jakimś dobrem, bytem wypełniającym rolę pozytywną, pożądaną. A tacy, co to uznają przede wszystkim identyfikują się jako Polacy. Robią to z wolnego wyboru, z wolnej woli. Łączy ich pewna wspólnota, oparta głównie na concensusie kulturowym, w większości niekwestionowanym, odruchowym, wynikającym z historii. Czyli można powiedzieć, że świadomymi Polakami są tylko ci, którzy uważają polskość i Polskę za wartość pozytywną. Idąc dalej, tylko ci, którzy uważają, że Polska jest potrzebna, winni być uznani za pełnoprawnych obywateli. Inni – tacy, co uznają, że Polskę należy zlikwidować, czy tacy, którzy mają to wszystko w nosie, nie powinni o Polsce decydować – gdyż nie mają ku temu prawa ani żadnych innych przesłanek. Negując czy lekceważąc Polskę, nie są bowiem Polakami. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

Naturalnie taki wywód można przeprowadzić o ile dogadamy się co do definicji Polski i Polaków. Logicznie można określić taki byt jak Polska jedynie na podstawie nagromadzonego przez ponad tysiąclecie materiału dowodowego. Polska jest sumą doświadczeń przeszłości i tradycji wyodrębnionych jako polskie i afirmujących polskość w rozmaitej postaci. Oznacza to, że polskość może być i zjednoczona, scentralizowana, jak i rozdrobniona, dzielnicowa, regionalna, wiejska, miejska, a nawet – a może i przede wszystkim – federacyjna i wielonarodowa. Ale kultura jest jej jedna, choć rozmaita. Pozwala to Polakom mieć rozmaite świadomości narodowe, czasami jednocześnie (np. tatarską, żydowską, kaszubską, śląską, czy ormiańską), ale jedną haute kulturę (polską).

Podkreślmy ponownie, że koncepcja polskości ma sens tylko o ile wywodzi się z doświadczeń pokoleń, z polskiej tradycji. Czyli Polak to twór a posteriori. Trudno przecież sklecić Polaka w oderwaniu od historii, na podstawie aprioryzmu. Polak to nie homo sovieticus. Ludzie upierający się, że są Polakami, a jednocześnie odrzucający czy niszczący tradycję, z polskości w rzeczywistości się emancypują. Stają się post-Polakami, albo nie Polakami, szczególnie gdy wybierają dla siebie poza polską świadomość. Polskość bowiem to wybór kulturowy, a nie wypływający z postępowych etno-nacjonalistycznych mrzonek.

 

2. Na co my możemy być Polsce potrzebni? Nasza rola jest prosta: kontynuować pracę w celu wyrugowania PRL z duszy Polaków. Gdy Polacy przestaną być post-PRLowcami i odrzucą syreni śpiew post-Polaków pchających do homogenizującej UE, gdy uwierzą w siebie, to wtedy będzie można coś z nimi zrobić. Na razie standartową odpowiedzią post-PRLowców na cokolwiek prawie jest: „Fajny pomysł, ale tego się nie da zrobić.” Związane z nami środowisko „Glaukopisu” oraz garstka czujących po polsku Polonusów z Zachodu, z USA szczególnie, stale pokazuje na polu intelektualnym i społecznym, że można zrobić, co można zrobić, jak można zrobić i dlaczego trzeba stale robić. Trzeba wytyczyć cel strategiczny i uparcie dążyć do niego. Wbrew szyderstwom, wbrew chwilowym modom. Semper fidelis.

Rolą naszą jest krzewić realistyczny optymizm co do przyszłości. Mamy czasy saskie. Trzeba Szkoły Rycerskiej, trzeba reform, trzeba wiedzy. Trzeba zasypać przepaść między konfederatami barskimi i kościuszkowskimi reformatorami. Oby tym razem nie było za późno. Póki my żyjemy.

 

Marek Jan Chodakiewicz (ur. 1962) – historyk, doktorat uzyskał w Uniwersytecie Columbia (2001), od 2003 r. prof. Institute of World Politics w Waszyngtonie, od 2005 r. z nominacji prezydenta Busha członek United States Holocaust Memorial Council, laureat nagrody im. Józefa Mackiewicza (2003), stały współpracownik „ARCANÓW”; autor książek m.in. Zagrabiona pamięć: wojna w Hiszpanii 1936-39 (1997),  Narodowe Siły Zbrojne. „Ząb” przeciw dwu wrogom (1999), Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie – Zagłada – Komunizm (2000), Ejszyszki (2002), Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944-1947 (2008), Złote serca, czy złote żniwa?: Studia nad wojennymi losami Polaków i Żydów (2011). Mieszka w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

http://www.portal.arcana.pl/Chodakiewicz-polska-nie-jest-potrzebna-ani-niemcom-ani-rosji,1531.html#post

 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Zaproszenie na promocję

Zaproszenie na promocję książki profesora Andrzeja Zybertowicza pt. "Pociąg do Polski, Polska do pociągu"

Dom Literatury, Krakowskie Przedmieście 87/89, środa, 7 września - początek o godz. 17:00

Ankieta Arcanów. Wawrzyniec Rymkiewicz: "W obliczu tego chaosu możemy powiedzieć: bez Polski nas nie będzie"

Wawrzyniec Rymkiewicz (ur. 1971) – filozof,
adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor
naczelny kwartalnika „Kronos”, autor książki Ktoś i nikt. Wprowadzenie
do filozofii Heideggera, tłumacz metafizyki niemieckiej (Heidegger,
Schelling) i poezji francuskiej (Baudelaire).

 

Opowiedzieć na te pytania będziemy mogli dopiero wtedy, kiedy
ustalimy, czym jest polskość, a to z kolei zakłada wyjaśnienie, czym
jest naród i jaki jest jego status w porządku istnienia. Objaśnienia
wymagają dwa punkty: związek pojęcia narodu z kategorią historii i
charakter stabilności (względnie niestabilności) obecnego porządku
historycznego, a także porządku historycznego w ogóle.

[…]


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

2. A co na to Pan Coryllus?

Gdy już Pani Teresa Bochwic wreszcie zasnęła po lekturrze ostatnich "Arcanów" s. 177 [Henryk Głębocki "Juliusza Słowackiego podróż na Wschód" - (z zaginionego w 1939 r. notatnika poety - odnalezionego w rosyjskich zbiorach)], pomyślałem, że zanim się położę obejrzę Coryllusa "Czy Polska ma historię?" niewątpliwie pod wpływem tekstu p. Teresy Bochwic pisanego.

Od razu się wściekł C., jak diabli, na urzędników, co tylko na lunchach i w stołki etc. i dlaczego nie u roboty siedzą? Tu dorzucił słowo: "celebracja" i szybko podliczył: "[słowo na "c"] obowiązków przez urzędników powinna dawać w Polsce chleb dziesięciu co najmniej zespołom kabaretowym"!

Potem rzucił się w google i umaił w miarę oszczędnie swój tekst Tatarkiewiczem, Aborygenami i Goździkową bliżej mi nieznaną.
Ale nie popuszcza, dokonuje penalizacji i tak (chyba o Andrzeja Nowaka mu poszło i ankietę):
"Większa część tych pamiętników nadal jest w Rosji i nie ujrzy światła dziennego nigdy. Nikogo to w dodatku nie interesuje. Bo i po co? Wszyscy za to z ochota biorą udział w sfingowanych dyskusjach na temat „Czy Polska jest jeszcze potrzebna?” To nawet nie są kwestie idiotyczne, choć może i tak wyglądają. To są kwestie zbrodnicze i każdy kto taki temat podejmuje powinien być z miejsca aresztowany i oskarżony o zdradę stanu...".

Gdy stanął na ziemi, znów zaczął cholerować: banda skończona, darmozjady, czekające na granty, myślicie tylko o foliach z papryką pod Grójcem! Co ten cały Migalski robi z dobrostanem zwierząt? Co robią te wszystkie ludzie bez dobrostanu?!

Potem znowu w google, i: Zamojski, Działyński, Raczyńscy - szacowny rysik, a jakże.
Dalej: a my co? potrafimy się tylko gapić na ospałych urzędników i zjadać ogórki kiszone, a tętno historii ledwie bije! I tu chyba mu o Ściosa poszło bo tak:
"My zaś za historię brać będziemy wrzutki tajniaków, którzy by po[d]nieść nam ciśnienie pisać będą na forach o tym jak to służby z tylnego siedzenia sterują państwem. Sterują i żadna z tego tajemnica. Póki co nikt jeszcze nie wpadł na pomysł co zrobić by przestały sterować. I nikt chyba nie wpadnie. Za to można sobie podyskutować przy piwku i ogórkach i popłakać nad Polską."

A, trochę pomyliłem. Te ogórki kiszone miały być tu, przy płakaniu, a nie tam 5 wersów wyżej przy ospałych urzędnikach.

No więc jak się już dobrze usadowił jako wybitny pistolet, to zaprosił wszystkich na stronę coryllus, ale tam już nie zajrzałem, ze strachu, że każą płacić, albo co.

___________

Tym sposobem prof. Nowak dzięki Pani Bochwic i Panu Coryllusowi znalazł wsparcie dla słusznej idei - nie mówię ironicznie.

Upłynęło 6 lat od wydania książki "Powrót do Polski", w której prof. Nowak zamieścił m.in. swą polemikę pt. "Trzeba głośno mówić" z daria Nałęcz, a pierwotnie zamieszczoną w 1997 w "Życiu".
Policzmy: 14 lat.
___________

Co najmniej kilka razy przez lata wklejałem poniższy list i zawsze wsiąkał. U Michalkiewicza śladu nie ma. Czy tu wklejałem, nie pamiętam.
Voila!

"Do Felka lub tego, co mój nekrolog pisać będzie.
Mój drogi! Niegdyś obiecywałeś mi, że napiszesz śliczny nekrolog, gdy diabli mnie wezmą. Teraz, gdy idę na wyprawę, z której może nie wrócę, posyłam Ci swoją kartkę, jako nekrologiście, z małą prośbą.

Nie idzie mi naturalnie o to, bym Ci miał dyktować ocenę mojej pracy i życia - nie! - masz pod tym względem zupełną swobodę, proszę tylko o to, byś nie robił ze mnie <>, tj. człowieka poświęcenia, rozpinającego się na krzyżu dla ludzkości, czy czego tam.
Byłem do pewnego stopnia takim, lecz było to za czasów młodości górnej i chmurnej. Teraz nie, to minęło i minęło bezpowrotnie - te mazgajstwa i krzyżowanie się dokuczyło mi, gdym na to u naszych inteligentów patrzył - takie to słabe i beznadziejne!
Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża - słyszysz! - ubliża mi, jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą.
Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze - ja nie mogę!
To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej, czy tam co, to zwyczajne człowieczeństwo. Chce zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Rozumiesz chyba mnie.

Nie rozpacz, nie poświęcenie mną kieruje, a chęć zwyciężenia i przygotowania zwycięstwa. [...] Wiesz, że jedynym wahaniem moim jest, ze oto ja zginę przy ekspropriacji i ten fakt chcę wyjaśnić.
Pierwsze - to sentymentalizm. Tylem ludzi na to posyłał, tylem przez to posłał na szubienicę, że w razie, jeśli zginę, to będzie naturalną dla nich, dla tych cichych bohaterów, satysfakcją moralną, że ich wódz nie gardził ich robotą, nie posyłał ich jedynie jako narzędzia na brudną robotę, zostawiając sobie czystą. To raz.
Drugie - to surowa konieczność. Moneta! niech ją diabli wezmą, jak nią gardzę, ale wolę ją brać tak jak zdobycz w walce, niż żebrać o nią u zdziecinniałego z tchórzostwa społeczeństwa polskiego, bo przecie jej nie mam, a mieć muszę dla celów zakreślonych. Chcę właśnie sobą, którego nazywano i szlachetnym socjalistą, i człowiekiem, o którym nawet wrogowie paskudztwa głośno nie powiedzą, człowiekiem zresztą, który ma trochę zasługi w kulturze ogólno-narodowej, podkreślić tę gorzką bardzo prawdę, że w społeczeństwie, które walczyć o siebie nie umie, które cofa się przed każdym batem, spadającym na twarz, ludzie ginąć muszą nawet w tym, co nie jest szczytnym, pięknym i wielkim.
No, to tyle. A teraz buzi, chłopcze, Tobie i wszystkim Wam, starzy druhowie, z którymi się przemarzyło tyle, przeżyło jeszcze więcej i kochało się dobrze.

Twój i ich - Ziuk."

List Piłsudskiego, pisany bezpośrednio przed osobiście poprowadzoną przez niego najsłynniejszą akcją pod Bezdanami, 26 września 1908.

[Andrzej Nowak, "Powrót do Polski. Szkice o patriotyzmie po >końcu historii< 1989-2005". 'Dzieje jednego listu' s.181 i n. Wyd. ARCANA. Kraków 2005]

avatar użytkownika Maryla

3. @wladysl

jak to dobrze, ze Pan Coryllus rezonuje, przy okazji motywuje :)

Za list Ziuka dziekuję.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

4. O tym, co pisze

Chodakiewicz często rozmawia się z Michaelem na BM24. Chodakiewicz Ameryki nie odkrył.