Na cmentarzu w Ostrówkach odbędzie się dziś pogrzeb Polaków zamordowanych 68 lat temu przez UPA
Na pomniku, którym Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zamierza upamiętnić ponad 1000 Polaków - zamordowanych przez UPA mieszkańców wsi Ostrówki i Wola Ostrowiecka na Wołyniu, zabraknie wskazania sprawców zbrodni, a nawet samego faktu jej zaistnienia.
"Pamięci mieszkańców Ostrówek i Woli Ostrowieckiej, którzy zginęli 30 sierpnia 1943 roku. Wieczna Im Pamięć. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej i Rodziny. 2011". Taki napis zostanie umieszczony na krzyżu upamiętniającym ofiary zbrodni UPA, w wyniku której 30 sierpnia 1943 r. zginęło ponad tysiąc Polaków - niemal wszyscy mieszkańcy wsi Ostrówki i Wola Ostrowiecka na Wołyniu.
Z treści inskrypcji nie wynika jednak, że Polacy, mieszkańcy Ostrówek i Woli Ostrowieckiej, zostali pomordowani przez ukraińskich nacjonalistów. Można wręcz odnieść wrażenie, że zginęli oni w wyniku nieszczęśliwego wypadku. O sprawcach zbrodni nie wspomniano ani słowem.
Doktor hab. Andrzej Krzysztof Kunert, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przyznaje, że treść napisu na pomniku nie podlegała negocjacjom ze stroną ukraińską. Kunert zasłania się polsko-ukraińską umową międzyrządową o ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji politycznych, podpisaną 21 marca 1994 r., kiedy szefem MSZ był Andrzej Olechowski. - To nie jest tak, że my za każdym razem negocjujemy treść napisu. Został osiągnięty kompromis jakiś czas temu i my się tego trzymamy - mówi Kunert. Tymczasem, jak sprawdziliśmy, umowa z 1994 r. w żadnym artykule nie odnosi się do sprawy treści inskrypcji umieszczanych w miejscach pamięci narodowej.
Według Ewy Siemaszko, współautorki monumentalnego dzieła "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", brak umieszczenia na pomniku informacji o sprawcach zbrodni wynika z niechęci władz ukraińskich do przedostania się wiedzy o zbrodniach UPA do świadomości społecznej. - Nienazwanie sprawców zbrodni może doprowadzić także do fałszowania historii i przypisywania zbrodni UPA Sowietom bądź Niemcom, jak to niejednokrotnie ma miejsce. Rozmywanie odpowiedzialności za dokonanie masakry na Wołyniu zastępuje wcześniejsze próby zatajenia tej zbrodni - zwraca uwagę Siemaszko.
Ale faktu ludobójstwa dokonanego na Polakach przez UPA nie da się ukryć. Mówią o tym wstrząsające dowody uzyskane podczas tegorocznych prac ekshumacyjnych w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej - po raz pierwszy prowadzonych na taką skalę na Wołyniu. Wcześniej poszukiwanie mogił ofiar rzezi na tym terenie było niemożliwe ze względu na opór władz ukraińskich w tej kwestii.
Dzięki ogromnej pracy dr. Leona Popka, historyka, i ekipy archeologów, antropologów oraz wolontariuszy udało się odnaleźć szczątki większości pomordowanych Polaków z dwóch startych z powierzchni ziemi wsi. W przeważającej mierze należą do kobiet i małych dzieci. Pracujący w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej archeolodzy są wstrząśnięci tym odkryciem. Mimo że uczestniczyli już w wielu ekshumacjach, to jednak widok szczątków dziecięcych, i to w takiej ilości, to dla nich wyjątkowo traumatyczne przeżycie. Na tzw. Trupim Polu wydobyto prochy 261 osób, w Woli Ostrowieckiej - 79, z czego większość to niemowlęta i małe dzieci.
W Ostrówkach, w miejscu, gdzie wrzucone zostały ciała dzieci i ich matek, obecnie rośnie las. Wydobywane dziecięce czaszki przypominały kule korzeni, niejednokrotnie były rozsadzone przez roślinność.
W uroczystości odsłonięcia pomnika, która odbędzie się pod koniec września lub na początku października tego roku, wezmą udział prezydenci Polski i Ukrainy. Dziś, w rocznicę zbrodni, na cmentarzu w Ostrówkach odbędzie się pogrzeb szczątków ofiar ekshumowanych z mogił zbiorowych odnalezionych w lipcu i sierpniu tego roku na tzw. Trupim Polu oraz na terenie szkoły w dawnej Woli Ostrowieckiej.
Agnieszka Żurek, Ostrówki, Ukraina
Męczennicy Wołynia - reportaż z prac ekshumacyjnych w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej - s. 12-13
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110830&typ=sw&id=sw02.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. W grobach ofiar ludobójstwa
W grobach ofiar ludobójstwa OUN-UPA, odkrytych w tym miesiącu w Woli Ostrowieckiej, znajdują się głównie szkielety dziecięce
Męczennicy Wołynia
Na
cmentarzu należącym niegdyś do polskiej wsi Ostrówki na Wołyniu
odbędzie się dziś pogrzeb ofiar rzezi, której 68 lat temu dokonały na
tym terenie bandy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). W wyniku
eksterminacji ludności cywilnej zginęło wtedy 80 procent mieszkańców wsi
Ostrówki i Wola Ostrowiecka. Szczątki ludzi znalezione podczas
prowadzonych w ostatnim tygodniu sierpnia prac ekshumacyjnych w
przeważającej mierze należą do kobiet i dzieci.
Po wsiach
Ostrówka i Wola Ostrowiecka nie ma dzisiaj śladu. W miejscu domów rośnie
las, a dalej rozciągają się pola. Jedyny punkt odniesienia w okolicy to
stary polski cmentarz, którym opiekuje się m.in. pochodzący z
polsko-ukraińskiej rodziny Anatol Sulik. Na terenie tego właśnie
cmentarza, w rocznicę dokonania zbrodni, zostaną pochowani Polacy
pomordowani w czasie rzezi wołyńskiej.
Ich jedyną winą była polskość
-
Mogiła, w której złożone zostaną ekshumowane przez nas szczątki,
została zaprojektowana w ten sposób, żeby w każdej chwili móc pochować w
tym samym grobie kolejne prochy, jakie jeszcze możemy odnaleźć - mówi
dr Leon Popek, historyk Instytutu Pamięci Narodowej, prezes Towarzystwa
Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Wołyńsko-Podolskiej. Pomnik stanie na
dwóch mogiłach. W pierwszej z nich pochowane zostaną szczątki 324 osób
pochodzące z mogiły odnalezionej w 1992 roku. W drugiej - prochy 340
osób ekshumowanych w tym roku. Pośrodku stanie duży granitowy krzyż, a
obok niego, za mogiłami, ustawionych zostanie 12 tablic - po 6 z każdej
strony - na których umieszczone będą nazwiska ofiar. Jest ich ponad
1050. Tyle osób zostało zamordowanych 30 sierpnia 1943 roku w Ostrówkach
i Woli Ostrowieckiej.
Dlaczego zginęli? Tylko dlatego, że byli
Polakami. Informacje o tym, że na Wołyniu płoną polskie wsie, docierały
do Ostrówek dzięki wywiadowi Armii Krajowej, ale dla mieszkańców
zagrożenie wydawało się nierealne. Polacy mieszkali tutaj od 400 lat i
nie rozumieli, z jakiego powodu mieliby teraz być za to prześladowani.
Zadawali sobie pytanie: "Za co mają nas mordować, przecież nikomu nie
zrobiliśmy krzywdy".
- Pytanie: "Za co wy nas mordujecie?", zadawali
mężczyźni w szkole i kobiety pod Sokołem - mówi dr Leon Popek. Prosili o
darowanie życia przynajmniej dzieciom. Zbrodniarze z UPA byli jednak
głusi na prośby. Wymordowanych zostało osiemdziesiąt procent mieszkańców
Ostrówek i Woli Ostrowieckiej.
O planowanym przez UPA ataku na wieś
poinformował miejscowego księdza dowódca tutejszej placówki AK. Wysłał
on z Jagodzina furmankę z końmi po księdza Stanisława Dobrzańskiego.
Kapłan jednak odmówił ucieczki. Powiedział: "Co byłby ze mnie za
pasterz, gdybym w chwili niebezpieczeństwa pozostawił owce na pożarcie
wilkom?". Zaproponował, żeby kobiety z dziećmi wyjechały na teren
Jagodzina, gdzie znajdowała się placówka AK. Mężczyźni natomiast mieli
pozostać, aby bronić dobytku. Ludzie byli całkowicie bezbronni, ich
jedyna obrona polegała na ukrywaniu się w nocy. Czterdzieści kobiet z
Ostrówek uciekło i ukryło się w nocy na polach i w krzakach, o świcie
jednak dzieci zaczęły płakać, zdecydowały się więc na powrót do domów.
Wtedy właśnie nastąpił atak. Najpierw wybierano z domów mężczyzn,
kierowano ich do szkoły, kobiety z dziećmi - do kościoła. W Woli
Ostrowieckiej ludzi zabijano siekierami, kołkami i maczugami na terenie
gospodarstwa, gdzie za stodołą był już przygotowany rów mający pomieścić
zwłoki ofiar. Kobiety z dziećmi zginęły na terenie szkoły, w której
zostały zamknięte i podpalone.
W Ostrówkach scenariusz wyglądał
podobnie - mężczyzn zabrano do dwóch miejsc, gdzie zostali wymordowani,
kobiety z dziećmi natomiast wypędzono z kościoła, pędzono 4,5 kilometra
pod wieś Sokół i tam je zabito.
Kołchozy budowane na grobach
Dzięki
prowadzonym pod koniec sierpnia pracom ekshumacyjnym udało się odkryć
miejsce pochówku kobiet i dzieci zamordowanych na terenie szkoły
znajdującej się w Woli Ostrowieckiej. Wydobyto 79 szkieletów, głównie
dziecięcych, a także kilka przedmiotów - takich jak medaliki szkaplerzne
z polskimi napisami, fragment stopionej w wyniku pożaru szyby,
fragmenty spalonych ubrań czy wreszcie - dzwonek szkolny. Z ciał
pozostały tylko słabo zachowane kości, których identyfikacja możliwa
jest jedynie dzięki ogromnej pracy archeologów i antropologa - na
podstawie ilości i kształtu zachowanych kości określa się liczbę ofiar, a
także ich wiek i płeć. - Ci ludzie nie mieli normalnego pochówku,
zostali zabici i wrzuceni do dołu. Ciała leżały bezwładnie, toteż ich
identyfikacja nie zawsze jest łatwa - mówi dr Iwona Teul, antropolog z
Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Na określenie, które kości
pochodzą od jednej osoby, a które już od innej, pozwala znajomość
anatomii. Szkielet ludzki składa się z czaszki, kręgosłupa, żeber,
kończyn górnych i dolnych. Przy takim ułożeniu ciał, kiedy jedne
szkielety leżą na drugich, prace prowadzi się odkrywając kolejne warstwy
i przyporządkowując poszczególne kości konkretnym ludziom. - Najpierw
trzeba znaleźć czaszkę, a potem po kolei odczytywać ciąg anatomiczny. Z
ułożenia kości wynika, że większość ofiar leżała w tym grobie twarzą w
dół. Ciałom ułożonym w górnej warstwie często brakuje poszczególnych
kończyn - w czasie orki zostały one rozwłóczone po okolicznych polach.
Zdarza się, że z danego ciała zachowuje się jedynie kończyna dolna, nie
ma kontynuacji szkieletu - wyjaśnia dr Teul.
Samo znalezienie miejsca
pochówku ofiar rzezi również nie było łatwe. W Ostrówkach stało się to
możliwe za sprawą makabrycznych odkryć miejscowych mieszkańców, którzy
opowiadali o ludzkich kościach znajdowanych przez nich na powierzchni
ziemi w czasie orki. - Okoliczna ludność wskazała nam miejsca, gdzie w
czasie orki, za pługiem pojawiały się ludzkie kości. Założyliśmy tam
wykopy sondażowe i dzięki temu udało nam się odnaleźć masową mogiłę -
opowiada Adam Kaczyński, specjalista Wydziału Zagranicznego Rady Ochrony
Pamięci Walk i Męczeństwa. - Znaczna część ludzkich szczątków została
jednak rozwleczona po polach w czasie orki. Odnaleźliśmy samo dno tej
mogiły, jej najniższą warstwę. Na tych terenach przez cały okres trwania
Związku Sowieckiego istniały pola kołchozowe, na których prowadzono
orkę i zwykłą gospodarkę rolną. W czasach sowieckich nikomu nie
przeszkadzało zakładanie kołchozów na grobach - mówi Adam Kaczyński.
Szczególnie
wstrząsający jest fakt, że w grobach odkrytych ostatnio na Wołyniu
znajdują się głównie szkielety dziecięce. - Po raz pierwszy w mojej
pracy zetknąłem się z masowymi grobami dzieci - mówi Olaf Popkiewicz,
archeolog. - Wcześniej pracowałem przy ekshumacjach żołnierzy. Można
powiedzieć, że śmierć żołnierza w walce jest normalną sprawą, natomiast
znajdowanie w masowym grobie kolejnych dziecięcych czaszek było
niełatwym przeżyciem - dodaje.
Zawsze zostaje jedna łuska
Odnalezione
w sierpniu miejsce pochówku kobiet i dzieci z Woli Ostrowieckiej nie
jest jedynym odkrytym ostatnio masowym grobem Polaków pomordowanych na
Wołyniu. Jak mówi Adam Kaczyński, dzięki relacjom świadków ustalono też
przybliżoną lokalizację tak zwanego Trupiego Pola - miejsca, gdzie
pochowane zostały szczątki zamordowanych przez UPA mieszkańców Ostrówek.
Teren badano georadarem, a następnie przy pomocy wykrywacza metali.
-
Grobu na Trupim Polu szukano już w 1992 roku - dodaje Popkiewicz. -
Przyjechaliśmy tutaj, wiedząc, że część osób zginęła w wyniku
rozstrzelania. Jak pisał Guenter Grass, "zawsze zostaje jedna łuska".
Tym właśnie tropem, dzięki użyciu wykrywacza metali, udało nam się
odnaleźć zbiorową mogiłę. - Trafiliśmy na skupiska łusek od karabinów i
pistoletów maszynowych - uzupełnia Adam Kaczyński. - W miejscach, gdzie
znajdowały się największe skupiska łusek, założyliśmy wykopy sondażowe. W
jednym z nich trafiliśmy na skraj jamy grobowej. Dalszym etapem działań
była już typowa praca archeologiczna, poszerzenie wykopu i odsłanianie
grobu - warstwa po warstwie - dodaje. - Miejscowi opowiadali nam o kilku
zbiorowych mogiłach, my natomiast natrafiliśmy tylko na jedną - mówi
Olaf Popkiewicz. Grób był głęboki na metr i dwadzieścia centymetrów i
krył szczątki 261 ofiar, głównie dzieci. Według analizy
antropologicznej, znajdowały się tam kości 93 dzieci w fazie infance 1,
czyli do 7. roku życia, w tym wiele noworodków i bardzo małych dzieci,
które nie miały jeszcze nawet zębów mlecznych. Czterdzieści osiem
szkieletów należało do dzieci w fazie infance 2, to znaczy między 12. a
14. rokiem życia. Pozostałe osoby były to młode matki, około
dwudziestego roku życia. Niewiele szczątków należało do osób starszych.
Pochowano tam jedynie sześciu bądź siedmiu mężczyzn. Odnalezione
szczątki były bardzo słabo zachowane, uszkodzone przez wody opadowe i
korzenie. Jak objaśnia pracujący przy ekshumacji archeolog, do 1992 roku
na tym terenie istniało pole uprawne, później natomiast wyrósł tam las.
- Korzenie drzew spowodowały poważne zniszczenia znajdujących się w
mogile kości, czaszki były dosłownie wypełnione korzeniami, z grobów
wyciągaliśmy kłębowiska korzeni w kształcie ludzkich czaszek. Czasami
korzenie rozsadzały czaszki, szczególnie u dzieci - u nich czaszki mają
niezrośnięte szwy. Czasem z dziecka pozostawała dosłownie garstka pyłu.
Pracę utrudniały także opady. W naszym wykopie, który był najniższym
punktem w okolicy, gromadziła się woda. Bezustannie musieliśmy ją usuwać
- opowiada Olaf Popkiewicz. - Praca była zatem dość ciężka, także
dlatego, że ciała znajdujące się w mogile były skłębione. Udało nam się
jednak ustalić miejsce egzekucji. Było to możliwe dzięki relacjom
świadków - ludzi, którzy dwa tygodnie po dokonaniu przez UPA zbrodni
zostali przez oprawców spędzeni na to miejsce i zmuszeni do zakopywania
zwłok - dodaje.
Pracujący na Trupim Polu odnaleźli w mogile wiele
przedmiotów wskazujących na to, że zbrodnia została dokonana w
niedzielę. - Natrafiliśmy na warkocze, a nawet zachowane całe fryzury,
tzw. korony - mówi archeolog Popkiewicz. - Odnaleźliśmy także wiele par
butów, co jest kolejnym dowodem na to, że ofiary masakry
najprawdopodobniej zostały zamordowane w niedzielę - dzieci na wsiach w
tamtych czasach chodziły na ogół boso, buty wkładały tylko wtedy, kiedy
wybierały się do kościoła.
Mieszkańcy nie mają wątpliwości
Jak
mówi Olaf Popkiewicz, faktu odpowiedzialności UPA za zbrodnie dokonane
na Polakach nikt tutaj nie podważa. - Czynią to czasem przyjezdni,
którzy nie mają wiedzy o tym, co się stało. Miejscowi natomiast, ci,
którzy byli świadkami masakry, bądź ci, którym ta wiedza została
przekazana przez rodziców - nie mają żadnych wątpliwości i nie szukają
żadnych usprawiedliwień tej zbrodni - mówi doktor Olaf Popkiewicz.
Członkowie ekipy pracującej przy ekshumacji podkreślają zgodnie ogromną
życzliwość okolicznych mieszkańców.
- Pani Aleksandra Wasiejko, zwana
babcią Szurą, Ukrainka, która słucha na co dzień Radia Maryja i mówi po
polsku, przynosiła nam pierogi, jabłka, ziemniaki i zsiadłe mleko. To
było niesamowite. Kiedyś o godzinie 21.00, kiedy robiło się już ciemno,
nagle ktoś wyłonił się z krzaków. Była to babcia Szura, która na plecach
przyniosła nam ze dwanaście kilo ziemniaków, wiaderko jabłek i świeże
pierogi upieczone przez nią w piecu. To był prawdziwy dar serca. Szła co
najmniej trzy kilometry przez las, wpław przez kanał, gdzie po ulewnych
deszczach woda sięgała jej po szyję - opowiada dr Popek. Pani
Aleksandra odwiedzała polską ekipę co drugi dzień, dzieląc się
wszystkim, co miała. Mimo że babcia Szura jest bardzo ubogą osobą, nigdy
nie chciała od polskiej ekipy przyjąć żadnych pieniędzy ani nawet
prezentu. Uważała, że żywienie Polaków pracujących przy ekshumacji
swoich rodaków jest obowiązkiem Ukraińców.
Miejscowi nie tylko
żywili polską ekipę, ale także dawali dowody pamięci o ofiarach
wołyńskiej zbrodni. - Odwiedziłem dzisiaj mogiłę na Trupim Polu i
widziałem, że ktoś położył na niej świeże kwiaty i - zgodnie ze
wschodnim zwyczajem - jabłka. Także zgodnie ze wschodnim zwyczajem na
postawionym tam krzyżu pani Aleksandra powiesiła szarfę z materiału -
opowiada ze wzruszeniem dr Popek.
Jak twierdzi Olaf Popkiewicz, takie
właśnie nastawienie do tego, co się stało, ma większość mieszkańców
pobliskiej wsi Sokół. - Widzieli oni, co robiły UPA i batalion "Łysego",
który obstawił tutejsze polskie wsie. Smutne jest natomiast to, że
kiedy w Polsce opowiadałem o tym, czym się teraz zajmuję, kiedy mówiłem o
tym strasznym okrucieństwie wobec dzieci, zdarzało mi się czasem
usłyszeć wypowiedź: "No tak, ale my też nie byliśmy bez winy".
Mordowania dzieci nic nie usprawiedliwia - podkreśla mocno Olaf
Popkiewicz. - Jeśli nawet zdarzyło się, że w wyniku działań Armii
Krajowej ginęli cywile, zawsze działo się to przez przypadek, żaden
polski żołnierz nie mordował dzieci z premedytacją. Tutaj natomiast
doszło do eksterminacji Polaków na skalę masową, są to dwie zupełnie
nieporównywalne sprawy - zwraca uwagę. Zdaniem archeologa, eskalacja
działań przebiegała tutaj wyjątkowo drastycznie i można ją porównać
właściwie tylko z eksterminacją Żydów dokonywaną przez Niemców. - Nikt
inny nie wpadał na tego typu pomysły jak mordowanie wszystkich
przedstawicieli danego narodu - dodaje Olaf Popkiewicz.
To są święci i błogosławieni
Upamiętnienie
ofiar rzezi wołyńskiej, zapewnienie im godnego pochówku, a także
miejsca w pamięci ludzkiej jest naszym podstawowym obowiązkiem. Ale nie
jest to jedyne zadanie, z jakim powinniśmy się zmierzyć. Równie ważne -
jeśli nie ważniejsze - jest nadanie tej straszliwej tragedii
odpowiedniej rangi duchowej. Jak podkreśla dr Leon Popek, dla rodzin
ofiar to są męczennicy. Ksiądz, który mógł się uratować, ale wybrał
śmierć, bo nie chciał opuścić swoich parafian, jest świętym. Podobnie
jak niewinne dzieci, kobiety i mężczyźni. Zdaniem dr. Popka, smutne jest
to, że w chwili obecnej nie toczy się żaden proces beatyfikacyjny
kapłana z Wołynia. - Jedynie oblaci zbierają materiały do procesu
beatyfikacyjnego ojca Ludwika Wrodarczyka. Tymczasem na Wołyniu zginęło
osiemnastu kapłanów, niektórzy z nich w czasie odprawiania Mszy Świętej.
W ten sposób zginął na przykład ks. Kotwicki w Hrynowie czy ks. Józef
Aleksandrowicz w Zabłociu. Ich biogramy są pisane przez panią prof.
Marię Dembowską z KUL czy przeze mnie. Wydana została na ten temat także
książka, którą rozesłaliśmy do księży biskupów - opowiada dr Leon
Popek. Czas nagli, ponieważ w procesach beatyfikacyjnych nieocenione są
zeznania żyjących świadków, a ci są już coraz starsi i coraz więcej z
nich odchodzi. - Zbieram ich relacje, ale wiem też, że przesłuchiwać
powinny ich odpowiednie komisje i że one właśnie powinny także zbierać
informacje i dokumenty. Istnieją męczennicy, którzy zginęli z rąk
Niemców bądź z rąk Sowietów, a wciąż nie zostali wyniesieni na ołtarze
męczennicy z Wołynia. Czyżby oni byli gorsi? - pyta dr Popek. - Nie, nie
są gorsi, ale doszło tu do jakiegoś zaniedbania, które trzeba naprawić -
konkluduje.
Według świadków, idący na śmierć mieszkańcy Ostrówek
śpiewali nabożne pieśni, modlili się. Jak wskazuje dr Leon Popek, w
relacjach przewija się stale obraz wypędzanego z kościoła ludzi
śpiewających pieśń "Serdeczna Matko". Mężczyźni, którzy mają świadomość,
że zaraz zaczną ich mordować, padają na kolana i odmawiają "Pod Twoją
Obronę". Pod Sokołem ludzie, czekając na śmierć, wybaczają sobie
nawzajem grzechy, matki uspokajają płaczące dzieci, mówiąc im, że to już
niedługo, że już za chwilę wszyscy razem będziemy u Pana. - To
niesamowite, że ci ludzie jak gdyby nie bali się śmierci, byli na nią
przygotowani - mówi dr Popek. - Dobierali się rodzinami i razem kładli
się na ziemi, czekając na śmierć. Nie było w nich lęku, ale wiara, że
śmierć nie jest końcem, że wprawdzie za chwilę zginą, ale żyć będą
wiecznie.
Tekst i zdjęcia
Agnieszka Żurek, Ostrówki, Ukraina
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110830&typ=my&id=my07.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. kim trzeba byc czarcim pomiotem panie Kunert
aby klamac w sprawie zbrodni polskich dzieci. Jakim trzeba byc pomiotem panie Kunert aby drwic z ofiar KL Warschau - tak bylo - i czyim wreszcie trzeba byc synem aby zaprzanca takiego wysforowac na szefa Rady Ochrony Pamieci i Walk i Meczenstwa.
Przyjdzie sie kiedys spotkac z ofiarami panie Kunert i przyjdzie za wspoludzial w zbrodni - poprzez zacieranie sladow zbrodni - zaplacic...
Przekleci byli i beda - dzialajacy przeciw sprawiedliwosci.
http://ksi.kresy.info.pl/
Wojciech Kozlowski
3. "Pod Twą obronę"
Boże,wybacz mi nienawiśc jaka mnie ogarnia ,gdy czytam TE słowa
W czasie naszych podrózy po Ukrainie wiele takich wspaniałaych Babc
spotykaliśmy
i nic nie trzeba było tłumaczyć,jedno jedyne zdanie zawsze było obecne ...
"wy z Polski i siwe oczy"zachodziły mgłą łez
Wieczny odpoczynek racz IM dać Panie
a nam Siły byśmy nie pozwolili zapomnieć o tych zbrodniach
gość z drogi
4. Kunert
Niepojęte jakim cudem ten człowiek jest sekretarzem generalnym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
5. Sierota
nie jakim cudem, tylko z czyjego polecenia. Z polecenia PO.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. RE: Z polecenia PO
Damy radę i z tym.
7. Radni partii Swoboda
Radni partii Swoboda najechali nocą obóz polskiej ekipy prowadzącej ekshumacje w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej
Strach wraca do dziś
Po
68 latach ofiary ludobójstwa UPA z Ostrówek i Woli Ostrowieckiej na
Wołyniu doczekały się chrześcijańskiego pochówku. Siedem niewielkich,
wykonanych z nieheblowanego drewna trumien, po odprawieniu katolickich i
prawosławnych obrzędów pogrzebowych, spoczęło na cmentarzu
rzymskokatolickim w Ostrówkach. Złożono w nich szczątki ponad 300 osób
ekshumowanych z dwóch zbiorowych mogił w lesie pod ukraińską wsią Sokół i
z terenu dawnej szkoły w Ostrówkach.
- Nie będę wymieniał
wszystkich, którzy przyczynili się do tego, że możemy dzisiaj być tu
spokojnie, bez strachu, bez żadnych problemów - mówił ks. bp Marcjan
Trofimiak, ordynariusz łucki, dziękując ukraińskim władzom za
umożliwienie godnego pochówku. - Stosunek do zmarłych jest miarą
cywilizacji - podkreślił.
Swoboda w natarciu
Niestety,
miary tej nie znają działacze rosnącej w siłę probanderowskiej partii
Swoboda, którzy wszelkimi sposobami, broniąc fałszywego mitu
"bohaterskiej" Ukraińskiej Armii Powstańczej, usiłują zanegować jej
zbrodnie na polskiej ludności kresowej, nawet tak doskonale
udokumentowane, jak te dokonane w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej.
Kwestionują więc nie tylko liczbę ofiar rzezi w Ostrówkach, ale nawet
ustaloną przez historyków liczbę mieszkańców tych polskich wsi.
Najnowszym przedmiotem ich ataku stały się wyniki prac polskich
archeologów i antropologów.
Aktywność działaczy Swobody wzrosła, gdy
ekshumacje były już na ukończeniu, a znalezione szczątki przygotowane
do pochówku. Szczególnie przykra była wieczorna wizyta radnych Swobody w
obozie polskich naukowców w przeddzień uroczystości pogrzebowych. W
towarzystwie osoby przedstawiającej się jako lekarz sądowy kazali
otworzyć przygotowane już do pochówku trumny, wyciągali z nich i
składali na folię kości, usiłując wmówić polskim badaczom, że kości jest
mniej, niż było w rzeczywistości, i należą do znacznie mniejszej liczby
osób, niż wskazywali polscy archeolodzy i antropolodzy. Według
rzeczoznawcy partii Swoboda, dla ustalenia liczby odkopanych zwłok
należy policzyć kości udowe i podzielić na dwa. Doliczył się on ok. 140
takich kości, co miało świadczyć o 70 odkopanych zwłokach. Zupełnie nie
docierała do niego informacja, że większość ofiar stanowiły dzieci, w
tym nawet noworodki, a stan wykopanych kości i ich ubytki są wynikiem
warunków, w jakich spoczywały przez prawie 70 lat. - Jestem świadkiem,
że ci panowie nie wyjęli z trumien wszystkich kości udowych i nie
sprawdzali, czy są to kości prawe czy lewe - mówi zbulwersowana dr Iwona
Teul, wybitny antropolog, potrafiąca identyfikować ludzkie szczątki
nawet pochodzące z urn. - Ciekawe zresztą, jak wytłumaczą istnienie
ponad 200 odkopanych czaszek - dodaje.
Po blisko trzech godzinach
dyskusji działacze partii Swoboda głęboką nocą opuścili cmentarz,
domagając się przeprowadzenia ekspertyzy kości przez wskazanych przez
nich specjalistów, co musiałoby się wiązać z odwołaniem zaplanowanego na
następny dzień pogrzebu. Nazajutrz radni Swobody zorganizowali
konferencję prasową, w czasie której twierdzili, że polscy naukowcy
połamali znalezione kości udowe, aby sztucznie powiększyć liczbę ofiar
zamordowanych we wsiach Ostrówki i Wola Ostrowiecka.
Wobec
niebezpieczeństwa zakłócenia uroczystości pogrzebowych przez
demonstrantów Swobody teren wokół cmentarza został zabezpieczony przez
ukraińskie siły porządkowe i do żadnych ekscesów nie doszło.
Niewyobrażalna zbrodnia
Rzeź
w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej przeraża nie tylko przekraczającą
tysiąc ofiar liczbą zamordowanych, co stawia ją w rzędzie największych
banderowskich masakr, ale także szczególnym okrucieństwem, wyrachowaniem
i bezwzględnością oprawców. Kilkuset polskich mężczyzn taśmowo
zabijano, rozłupując im głowy siekierami i młotami; 250 osób, głównie
kobiety i dzieci, spalono w szkole w Ostrówkach bądź zastrzelono w
trakcie ucieczki, kilkadziesiąt spalono w jednej ze stodół, około 300,
głównie dzieci i ich matki, po kilkukilometrowym marszu śmierci
zastrzelono na łące w pobliżu lasu.
W wyniku 30-letnich badań
prowadzonych przez dr. Leona Popka z lubelskiego IPN, który w zagładzie
Ostrówek i Woli Ostrowieckiej stracił ok. 40 członków bliższej i dalszej
rodziny, powstała bogata naukowa dokumentacja tej zbrodni. Do dziś żyją
też jej naoczni świadkowie.
Jednym z nich jest 82-letnia pani Zofia
Suszko, która na pogrzeb przybyła aż spod Bydgoszczy. W szkole w Woli
Ostrowieckiej zostali spaleni jej starsza siostra z dwoma synami -
siedmioletnim Bolkiem i dwuletnim Bartkiem. Zamordowany został też jeden
z braci pani Zofii - Józek.
Pani Suszko uratowała się, gdyż pędzona
przez banderowców na śmierć koło zagrody księdza wraz z mamą i bratem
oderwała się od reszty i zaczęła biec w kierunku sadu. Ukraińcy posłali
za nimi serię z karabinu maszynowego, która przeszła tuż ponad ich
głowami. Upadli na ziemię, a oprawcy uznali, że strzały były celne. -
Dzieci, nie ruszajcie się, może nas Matka Boska swoim płaszczem ochroni,
szepnęła mama, a my aż wtuliliśmy się w ziemię - opowiada pani Zofia. W
ten sposób uniknęli losu ok. 300 kobiet i dzieci, którzy zostali
zamordowani w pobliżu wsi Sokół. Udając zabitych, leżeli w pobliżu
rodzinnej zagrody, skąd słyszeli tępe odgłosy towarzyszące mordowaniu
mężczyzn. To właśnie za domem Suszków banderowcy zorganizowali jedno z
kilku miejsc kaźni. Gdy odeszli, pani Zofia widziała dół z zamordowanymi
mężczyznami. Niektórzy jeszcze żyli. Zauważyła, że jedna z ofiar,
starszy mężczyzna, miała odrąbane stopy. Oznaki życia dawał młody
chłopak przywalony innymi ciałami. - Chciał pić i jak mu podawałam
rondelek wody, to musiałam stanąć na plecy jakiegoś zabitego mężczyzny.
Pamiętam to do dziś - wspomina tragiczne wydarzenia pani Zofia.
Jak
większość ocalałych mieszkańców Ostrówek i Woli Ostrowieckiej rodzina
Suszków szukała ratunku najpierw w pobliskim Jagodzinie, a potem u
rodziny w Lubomlu. - Wielu z tych, którzy się uratowali, Niemcy
zakwaterowali w magazynach wojskowych, a po kilku dniach podstawili
wagony i wywieźli ich na roboty do Niemiec - twierdzi pani Suszko.
Pani
Zofia ponownie ujrzała rodzinne strony w 1992 roku. - Po 49 latach, gdy
przyjechałam tutaj i zobaczyłam Ukraińców, to z wrażenia serce waliło
mi jak młot - wspomina. - Myślałam, że zaraz nas pobiją. Ten strach
wraca do dzisiaj.
Ekipa poszukująca szczątków ofiar przywiozła panią
Zofię do Ostrówek w lipcu br., mając nadzieję, że wskaże ona miejsce,
gdzie znajdowała się stodoła w jej rodzinnym gospodarstwie, co pomogłoby
w ustaleniu zbiorowej mogiły ok. 100 zamordowanych tam mężczyzn.
Niestety, po latach nie udało się jej zlokalizować.
- To jedno z
kilku miejsc, gdzie musimy wrócić i odszukać szczątki naszych bliskich,
aby pochować ich na cmentarzu - zapewnia dr Popek. - Może uda się tego
dokonać w przyszłym roku - dodaje.
Kiedy spłacimy dług?
Uratowani
z masakry, o ile pozwalają im na to siły, starają się uczestniczyć w
corocznej pielgrzymce do rodzinnej wsi. Sędziwy Jan Ulewicz z Woli
Ostrowieckiej, który w czasie rzezi miał 17 lat, z 22 dotychczasowych
pielgrzymek opuścił tylko dwie. Pamiętnego 30 sierpnia 1943 r. stracił
rodziców i siostrę. - Chłopaki, którzy wyskoczyli z podpalonej szkoły w
Ostrówkach, widzieli w środku moją mamę, więc pewnie tam się spaliła, a
ojca zabili za stodołą u Strażyca. Jego szczątki zostały pochowane na
cmentarzu po ekshumacji w 1992 r., a teraz przyszła kolej na mamę i
siostrę - mówi ze spokojem w głosie.
Na pytanie, jak sam się
uratował, rozkłada ręce i mówi, że to działanie Opatrzności Bożej. Wraz z
kolegą ukryli się w stodole nad stajnią, przykrywając suchą koniczyną.
Słyszeli, jak tropiący Polaków banderowcy kłuli siano bagnetami i
odgrażali się, że jak podpalą stodołę, to Polacy sami powyłażą. - Ale
ręka Boska ich powstrzymała i nie podpalili - mówi.
Chłopcy
przeczekali w stodole najgorsze i potem uciekli do Jagodzina. Panu
Ulewiczowi, gdy opuszczał rodzinną wieś, pozostały w pamięci sterczące
kominy spalonych domów. Gdy ponownie przybył tu na początku lat 90., ze
wsi nie zostało już nic. - To dziś prawdziwe dzikie pola - mówi z
rezygnacją.
Jan Ulewicz sprzeciwia się nazywaniu ludobójczej
działalności UPA walką narodowowyzwoleńczą. - Zabijać niewinnych, i to
od kolebki do starego dziadka, kto to widział?! - mówi poruszony. -
Znałem Ukraińców dobrze, do dziś zrozumieć nie mogę, jak oni mogli to
robić.
Dla wielu Kresowian prace ekshumacyjne i przeprowadzone z
rozmachem uroczystości pogrzebowe w Ostrówkach stanowiły duże
zaskoczenie.
- To dla mnie prawdziwy szok - przyznaje pani Helena
Honczaruk, uratowana z rzezi jako półtoraroczne dziecko. - Myślałam, że
to będzie normalna pielgrzymka jak co roku, a tu takie wielkie
uroczystości, tak zmieniona droga na cmentarz i jego otoczenie.
Panią
Helenę uratował ojciec, Jan Szwed, który w przeddzień napadu wywiózł
żonę i trzy córki do Jagodzina. Dostał się w ręce banderowców, gdy rano
poszedł do swojego gospodarstwa, aby oporządzić inwentarz. Zginął w
stodole u Strażyca. - Dowiedziałam się, że ucięli mu głowę siekierą,
przytrzymując widłami, żeby się nie wyrwał - mówi kobieta.
Nagłe
przyspieszenie i spełnienie nadziei na katolicki pochówek bliskich
zaskoczył nawet 90-letnią Helenę Popek, matkę dr. Leona Popka. - Już
zaczynałam tracić nadzieję, że Leonowi się uda - wyznaje. - Bo wszystko
jakby przycichło, nikt już go nie popierał, a Ukraińcy za wszelką cenę
chcieli wyciszyć całą sprawę. Aż tu naraz taka wiadomość. To chyba cud -
dodaje.
Przełom w sprawie ekshumacji i upamiętnienia ofiar
banderowskiej zbrodni w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej związany jest z
polsko-ukraińskimi uzgodnieniami politycznymi na najwyższym szczeblu.
Wkrótce na cmentarzu w Ostrówkach Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
ma wystawić okazałe upamiętnienie, w odsłonięciu którego wezmą udział
prezydenci Polski i Ukrainy. Niejako w rewanżu po stronie polskiej w
Sahryniu obaj prezydenci odsłonią pomnik mający upamiętnić cywilne
ofiary ataku oddziałów AK i BCh na terroryzujący polskie wsie bastion
UPA i policji ukraińskiej w Sahryniu.
Nie wchodząc w całą
nieadekwatność tego zestawienia, trudno nie zadać pytania, co dalej z
upamiętnieniem dziesiątek tysięcy zbiorowych i pojedynczych ofiar
ludobójstwa dokonanego na Polakach przez OUN-UPA na Kresach.
- W
czasie dzisiejszego nabożeństwa z jednej strony jak gdyby płacimy dług
tym, którzy tak długo czekali na ten dzień, ale przecież to nie wszyscy,
jest ich o wiele więcej w nieznanych mogiłach - upomniał się o Polaków
leżących w niepoświęconej kresowej ziemi ks. bp Marcjan Trofimiak w
czasie pogrzebu w Ostrówkach.
Adam Kruczek, Ostrówki, Ukraina
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110903&typ=my&id=my14.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Polscy archeolodzy znaleźli w
Polscy archeolodzy znaleźli w Ostrówkach na Ukrainie masowe groby ofiar "Rzezi wołyńskiej".
Liczba Polaków zabitych tam przez ukraińskich nacjonalistów w 1943 roku szacowana jest na ponad tysiąc.
Przebywający w Kijowie sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa Andrzej Kunert powiedział, że archeologom udało się
zlokalizować 5 wielkich dołów, gdzie mordowano i pochowano Polaków. Jest
to tak zwane pole śmierci. Dotąd znano miejsce spoczynku jedynie 320
zabitych, teraz wiadomo już o ponad 600 ofiarach. Inne źródeła mówią
jednak, że w Ostrówkach zostało zabitych ponad tysiąc Polaków, a zatem
archeologowie powinni jeszcze odnaleźć miejsce pochowania 400 ciał
zamordowanych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Nacjonaliści ukraińscy
Korespondencja z Kijowa.
Wołyń – to matnia dla Janukowycza?
Znany
z antypolskich tekstów dodatek do agencji informacyjnej „Ukraińska
Prawda” – „Historyczna Prawda” opublikował 31 sierpnia 2011 roku artykuł
Ostapa Kozaka ze Lwowa „Wołyńska tragedia: Janukowycz i matnia dla
historycznej pamięci”. Autor komentuje przyszłe pojednania
ukraińsko-polskie w Ostrówkach na Ukrainie i Sahryniu w Polsce z
udziałem prezydentów Wiktora Janukowycza i Bronisława Komorowskiego,
które ma się odbyć na początku października 2011 roku. Zdaniem autora tą
akcją prezydent Janukowycz chce zademonstrować swoim wyborcom na
Zachodniej Ukrainie, iż dba o sprawiedliwość historyczną i chce być
podobnym do b. prezydenta Wiktora Juszczenkę, który gloryfikował
bojówkarzy OUN-UPA. Ze swojej strony prezydent Komorowski w przededniu
październikowych wyborów do Sejmu RP chce odebrać u Jarosława
Kaczyńskiego głosy skrajnej prawicy, tzw. Kresowian, którzy walczą o
przyłączenie zachodnich regionów Litwy, Białorusi i Ukrainy do Polski i
często pokazują Ukraińców jako rezunów-hajdamaków –
zaznacza Kozak. Obecna sytuacja niesie zagrożenie, iż prezydent
Janukowycz może wpaść w matnię, umiejętnie przygotowanej dla niego przez
zaprzyjaźnioną polską stronę. Przecież do podobnej polskiej matni wpadł
poprzedni prezydent Juszczenko w Pawłokomie i Hucie Pieniackiej –
stwierdza autor paszkwilu w ukraińskiej „Historycznej Prawdzie”.
Polacy i napisy na pomnikach
W
podtytule artykułu „Wojownikom UPA” czy „powstańcom”? Jak Polacy
reagują na napisy na pomnikach” Kozak oświadcza, iż Polacy są zombowani i
nawiedzeni na „rzeziach wołyńskich”. U Polaków nie ma żadnych
wątpliwości, iż w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej to UPA zamordowała
mieszkańców i spaliła te wsie. Ale nikt w Polsce nie mówi o tym, iż
takie rzezie były z dwóch stron, bo na Wołyniu, zdaniem Kozaka, wybuchło
chłopskie powstanie, które przerosło w ukraińsko-polski zbrojny
konflikt. Antypolski publicysta ze Lwowa obarcza także winą archeologa z
Lublina dr Leona Popka, który od lat prowadzi ekshumację poskich ofiar
rzezi banderowskich w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, iż ten specjalnie
zawyża ilość zamordowanych Polaków. Przy tym Kozak ani słowem nie
wspomina, że odnalezione ostatnio szczątki są szczątkami dzieci i
kobiet, zamordowanych bestialsko przez UPA. Także napisy, które na
swoich pomnikach pozostawiają Polacy, iż tu leżą ofiary nacjonalistów
ukraińskich nie odpowiadają prawdzie – stwierdza autor.
To była wojna a nie rzeź
Zdaniem
Kozaka to polscy historycy manipulują faktami historycznymi i wynikami
ekshumacji na Wołyniu. Manipuluje faktami historycznymi polski IPN,
twierdząc, iz w Sahryniu mordowano tylko banderowców a nie niewinnych
Ukraińców. Autor artykułu uważa, iż napis na pomniku w Pawłokomie:
„Pamięci Polaków mieszkańców wsi Pawłokoma, którzy ponieśli śmierć z rąk
ukraińskich nacjonalistów oraz zmarli na „nieludzkiej ziemi” nie
odpowiada rzeczywistości. Kozak stwierdza, iż żadnej rzezi na Wołyniu
nie było, bo to była wojna narodu ukraińskiego o własną niepodległość.
Autor
antypolskiego artykułu „Wołyńska tragedia: Janukowycz i matnia
historycznej pamięci” dochodzi do wniosku, iż skandaliczna sytuacja z
ukraińsko-polskim pojednaniem już wychodzi na powierzchnię i nie
spostrzegać tego nie mogą nawet w Kijowie.
„
W jaki sposób będzie reagować na to ukraińska strona i czy będzie w
ogóle reagować teraz trudno powiedzieć. A może obecne władze liczą na
to, iż wszystko będzie jak przedtem. Oficjalna informacja dla
ukraińskich mediów będzie kardynalnie się różniła od informacji dla
polskich mediów. I wszyscy będą z tego zadowoleni. I wszystko w sumie
będzie nawet przypominać „ukraińsko-polskie pojednanie” – konkluduje
Kozak.
Ten
artykuł nie jest pojedynczym przykładem antypolonizmu na Ukrainie. W
państwie, gdzie opłacane przez oligarchów media w swojej większości
zatrudniają dziennikarzy o poglądach ideologów OUN-UPA
trudno mówić o obiektywnym a nie ideologicznym traktowaniu historii. I
chociaż polska strona jest w trudnych kwestiach historycznych z Ukrainą
politycznie poprawna (wstydliwie niekiedy mówiąc o polskich ofiarach
rzezi banderowskich), ale to w sumie nie daje pozytywnych rezultatów, bo
integralny nacjonalizm ukraiński jest wskroś pobudowany na nienawiści
do Polski i Polaków. A tego nie da się w żadny sposób zmienić, bo
wodzami ukraińskich nacjonalistów są nadal Bandera i Szuchewycz.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=4791
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Ekshumacja na Wołyniu
Nieoceniony Zdzisław Koguciuk, potomek pomordowanych na Wołyniu, a w
stanie wojennym działacz podziemnej "Solidarności", przesłał mi szereg
zdjęć z ekshumacji.
Relacja Zdzisława Koguciuka - fragment większej całości.
W
dniach 2-6 sierpnia 2011 brałem czynny udział w ekshumacji kobiet i
dzieci na oddalonym o około 2 km miejscowości Sokół. Miejsce odkrytej
mogiły obecnie było zalesione – drzewa przeważnie sosna ale i świerk jak
również miejscami można spotkać było młodniki dębu. Jest to teren
wyraźnie piaszczysty . Po niewielkiej warstwie ciemnego piachu około 50
cm znajduje się czysty o jednorodnej konsystencji i barwie piach.
Powrócę tutaj do książki p.t. Wołyński Testament gdzie Aleksander Pradun ocalały z tej zbrodni przedstawia to miejsce tak:
„Dotarliśmy
do niedużej polanki koło lasu, otoczonej z trzech stron olszyną, tylko
od wschodu było nieduże pole na którym rósł łubin . Ukraińcy po naradzie postanowili tutaj na tej polance nas wymordować”
Przez
wiele lat w mojej rodzinie o tym mówiono. Ze strony babci wymordowano
rodzinę w szkole w Woli Ostrowieckiej, jak i pod Sokołem. Tak, że kiedy
usłyszałem że odnaleziono grób kobiet i dzieci pod Sokołem serce zaczęło
mnie bić mocno pragnąłem za wszelka cenę stanąć w tym miejscu aby się pomodlić
a kiedy pan dr Leon Popek zadzwonił że mogę wziąć udział w ekshumacji
nie mogłem doczekać się dnia wyjazdu. Znałem przekaz rodzinny,
opracowania książkowe lecz mieć możliwość stanąć w miejscu gdzie przez
tyle lat moja ciocia pragnęła stanąć obok mogił swoich bliskich . I
pomyśleć, że dopiero ja mogłem wolę i pragnienie
cioci zrealizować. Kiedy byłem dzieckiem prowadziła mnie na wzgórek w
miejscowości Świerże i pokazywała w oddali wysokie topole. Mówiła, że tam zostali zabici z naszej rodziny; tam klękała i tam kierując wzrok na daleki horyzont się modliła.
Archeolog kierujący pracami.
Cały teren zbrodni był zalesiany przez władze ukraińskie.
Wykop - 40 cm poniżej są już kości.
Kości dzieci i kobiet.
Praca wolontariusza.
Prowizoryczna baza.
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=4796
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Dobry Boże przytul ICH do serca swego
otrzyj łzy strachu na dziecięcych policzkach,na buziach tych nikomu nic nie winnych aniołków,powiedz ich Matkom Ojcom,że już są bezpieczni,ze nikt juz ich nie zamorduje,bo w Twoim Królestwie Niebieskim nie ma miejsca
dla Zbrodniarzy
niskie Ukłony dla prowadzących prace,dla żyjących
dla Kapłana Isakiewicza
re kunerta
kłania mu sie wiele trudnych i brzydkich spraw,pierwszy do zwolnienia i za karę do ekshumacji grobów pomordowanych niewinnych Ludzi
Boże drogi,przepraszam,ale nie umiem
przebaczyć tych strasznych zbrodni,mimo,że wczoraj tak księża prosili w Kosciołach
Przebaczyć można ,/chociaż TRUDNE to/
ale wtedy,
gdy mordercy ukorzą SIĘ I PRZEPROSZĄ,a tego nigdy nie zrobili
serdecznie i smutno pozdrawiam
gość z drogi
12. Godnie pochowano kolejne
Godnie pochowano kolejne ofiary ludobójstwa na Wołyniu
Ukraińscy nacjonaliści mordowali kobiety, dzieci i starców -
każdego, kto był Polakiem. Tak było również 30 sierpnia 1943 roku we
wsiach Ostrówki i Wola Ostrowiecka. Na tle etnicznym w brutalny sposób
pozbawiono życia ponad tysiąc osób. Dzięki pracy wolontariuszy kolejne
ofiary ludobójstwa doczekały się godnego pochówku.
Ostrówki i Wola
Ostrowiecka – wsie położone zaledwie kilka kilometrów od Bugu. Dziś nie
ma po nich śladu. 72 lata temu przy użyciu siekier i maczug zamordowano
tam ponad tysiąc Polaków. Pani Halina Mazurek była jeszcze dzieckiem.
Dobrze jednak pamięta dramat, jaki Polakom zgotowali Ukraińcy.
W czasie gdy dochodziło do mordów,
Ukraińcy zamieszkujący sąsiednie wsie plądrowali domy ofiar. Po
dokonaniu czystki etnicznej zorganizowano zabawę, w ramach której
świętowano pozbycie się Polaków. Ostrówki i Wola Ostrowiecka zostały
zrównane z ziemią, a szczątki ofiar wrzucono do masowych mogił. Prawdę o
tych nieludzkich praktykach ukazuje stowarzyszenie Odra-Niemien. Dzięki
ciężkiej pracy wolontariuszy odkrywane są kolejne masowe mogiły, a
ofiary mogą doczekać się godnego pochówku. Wczoraj w trumnach spoczęły
szczątki 36 osób. Ich dusze zostały polecone Bogu.
Na ofiarę Mszy św. i godny pochówek
wciąż czeka około 370 ofiar ukraińskiego terroru. Dlatego, jak mówi dr
Leon Popek, prace poszukiwawcze nadal będą trwały.
W 1943 roku w około stu polskich wsiach
na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli ludobójstwo Polaków.
Mordowali za pomocą wideł, siekier, noży i kos. W ludobójstwie mogło
zginąć nawet 200 tys. osób.
TV Trwam News/RIRM
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl