Komu przeszkadza polska kolej?

avatar użytkownika Krystian Frelichowski

Komu przeszkadza polska kolej?

Kiedy w roku 1997 rozpoczynałem swoją turystyczną działalność wraz z młodzieżą Szkolnego Koła PTSM, z Bydgoszczy można było dotrzeć pociągiem niemal do każdej części Polski i to nie tylko w sezonie wakacyjnym. Większość naszych wojaży odbywaliśmy w roku szkolnym. Bezpośrednimi pociągami docieraliśmy do Kudowy Zdrój, Lądka, Bielsko-Białej, Wisły, Zakopanego. Jedynie wyjazd w Bieszczady, czy Góry Świętokrzyskie wymagał poza sezonem przesiadki, ale tylko jednej, zaś do Trójmiasta można było dojechać w dwie i pół godziny. Na dodatek zorganizowanym grupom przysługiwało prawo do bezpłatnej rezerwacji przedziałów. Pociągu jeździły pełne, choć niekoniecznie zapchane. Dworce kolejowe żyły, nie tylko za dnia, ale i nocą. Działały w nich całodobowe bary, kioski, sklepy. Za wynajem lokali, jak się można domyślać PKP otrzymywała całkiem przyzwoity dopływ gotówki. I komu to przeszkadzało?! Wraz z nastaniem Platformy Obywatelskiej polska kolej znalazła się w stanie faktycznej likwidacji. Kiedy 2009r. z dwumiesięcznym wyprzedzenie, przed planowanym przeze mnie zimowiskiem udałem się do informacji, by zapoznać się z połączeniami do interesującej mnie miejscowości, powiedziano mi, że nowy rozkład będzie obowiązywał za 5 dni i póki co nikt, go nie zna. Tchnięty złym przeczuciem udałem się do istniejącego jeszcze wówczas punktu obsługi klienta, zajmującego się m.in. przewozami grup zorganizowanych z zapytaniem, jakie formalności są wymagane przy zakupie biletu zbiorowego i rezerwacji przedziału. Pani poinformowała mnie, że właśnie dzisiaj mija termin składania wniosków. Zapytałem jak mam to zrobić, skoro, jeszcze nie wiadomo gdzie i kiedy będą jeździły pociągi. Odpowiedzią było przepraszające wzruszenie ramion. Ponownie do informacji udałem się pierwszego dnia obowiązywania nowego rozkładu jazy, niestety nadal był nie znany. To skąd pasażerowie maja wiedzieć gdzie i kiedy mogą jechać – zapytałem. Na około godzinę przed odjazdem pociągu otrzymujemy informację telefoniczną, o czym przez megafony informujemy podróżnych – usłyszałem w odpowiedzi, i jak tu coś planować?

Kiedy już nowy rozkład wszedł wżycie okazało się, że pociągi nie kursują w myśl jakiejkolwiek logiki np. w sezonie wakacyjnym i po sezonie, w dni robocze, i wolne. Kursowały według dat. Interesujące mnie pociąg do Bielska – Białej jechał we wtorek, a w środę już nie, za to w następny tygodniu odjeżdżał w czwartek i tak dalej. No cóż zimowisko trzeba było odwołać.

Kolejne przykre doświadczenia dotyczą już tego roku. W maju w raz z młodzieżą szkolną jechaliśmy do Zakopanego. Z braku połączeń bezpośrednich podróżowaliśmy z przesiadką w Krakowie na autobus. Jakby tego było mało, pociąg do dawnej stolicy jechał okrężna drogą przez Warszawę, a pierwsza część podróży zamiast 7 trwała 11 godzin. Podróżowaliśmy w ścisku żywo przypominający ten z czasów PRL-u, tyle, że wówczas bilety były śmiesznie tanie. Jakby tego było mało w drodze powrotnej odbyliśmy podróż dookoła Polski. Pociąg z Zakopanego jechał przez Wadowice, Żywiec, Bielsko – Biała i jeszcze w Stolicy przesiadka. Przy okazji zostałem okradziony z pieniędzy, dokumentów, kart kredytowych.

W lipcu zaś wyruszałem z młodzieżą szkolną na obóz wędrowny. Zlikwidowano punkt obsługi grup zorganizowanych, a panie w kasach z braku wiedzy, obsługując mnie wykonywały dziesiątki telefonów z zapytaniami, co maja zrobić ze złożoną przeze mnie dokumentacją. Odmówiono też rezerwacji przedziałów, mimo, że za ten przywilej już się dzisiaj płaci. Prawdziwy horror zaczął się w dniu wyjazdu. Pociąg przybył do Bydgoszczy z blisko 5 godzinnym opóźnieniem. Dworzec zaś przypominał budynek widmo, pozamykane wszystko, bary, kioski, informacja, a od północy nawet toalety. Z przedreptującymi z nogi na nogę dzieciakami chciałem iść poszukać jakiś krzaczków by umożliwić im załatwienia pilnej potrzeby, a tu peronu opuszczać nie można, wszak komunikaty o wysokości opóźnienia, zmieniane są, co chwile. Na szczęście większość z oczekujących zrezygnowało z podróży, dzięki czemu mieliśmy cały wagon dla siebie. Kiedy poprosiłem konduktora o poświadczenie wysokości spóźnienia, chcąc w ten sposób uzyskać możliwość zwrotu części kosztów biletu, co tak szumnie zapowiadano w mediach, poinformował mnie, że ten przywilej dotyczy tylko klientów intercity.

       Tyle o smutnej rzeczywistości, czas na parę słów podsumowanie, próbę odpowiedzi na pytanie jak do tego doszło.

       Reformę kolei rozpoczęto od podziału PKP na kilka spółek, zwiększyła się przez to liczba wysoko opłacanych prezesów, wice prezesów, dyrektorów, księgowych. Zabrakło, więc środków na remonty taboru, naprawę torów, etaty dla pracowników, których praca jest rzeczywiście potrzebna. Trzeba, więc było zacząć likwidować połączenia, i ponosić ceny biletów, co w naturalny sposób zmniejszyło liczbę podróżnych. Mniej osób korzystających z kolei, to i mniejsze wpływy, nie tylko, te z biletów, ale także te z wynajmu, dworcowych pomieszczeń. Komu się dziś opłaca prowadzić cało dobowy sklep, czy bar, dla garstki podróżnych? Na dodatek konflikty między spółkami, wywołują kolejne zawirowania. Nauczyciele, z braku poza sezonowych połączeń oraz nie mając gwarancji, rezerwacji przedziałów, coraz rzadziej korzystają z kolei, a przecież wycieczki szkolne stanowiły liczącą się grupę klientów kolei. Zaś osobą nie mających prawa do ulg, a posiadającym samochody, podróż pociągiem w ogóle się nie opłaca, nie dość, ze niepewna, to jeszcze droga.

 

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Panie Krystianie

polska kolej szykowana jest do prywatyzacji. Aby sprzedać ją tak, jak wszystko co polskie, musi być doprowadzona do bankructwa.

Minister od kolei dostał bukiet od swojego klubu partyjnego PO za piękny rozkład jazdy zima 2011.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Krystian Frelichowski

2. Mam tego świadomość, tyle, ze

Mam tego świadomość, tyle, ze nie nazwałbym tego prywatyzacja a oddaniem za bezcen, Niemcom zreszta.