wPolityce.pl: Prokuratura po raz trzeci umorzyła tzw. cywilny wątek śledztwa smoleńskiego. Jak Pani odbiera tę decyzję?

Mec. Małgorzata Wassermann: Oceniam to
umorzenie negatywnie. Jestem jednak głównie poruszona uzasadnieniem tej
decyzji, przekazanym przez rzecznik prokuratury na konferencji
prasowej. Stwierdzenie, że możemy sobie teraz złożyć do sądu prywatny akt
oskarżenia, brzmi wręcz niewiarygodnie. Prokuratura albo stwierdza,
że nie ma mowy o popełnieniu przestępstwa, nie ma podstaw do
sformułowania aktu oskarżenia i broni swojego stanowiska, albo wydaje z
jakichś przyczyn orzeczenie, że nie ma mowy o zarzutach, ale wskazuje
jednocześnie rodzinom: „nie martwcie się, przecież możecie
przygotować prywatny akt oskarżenia”.

Takie stanowisko właśnie usłyszeliśmy. Jaki to buduje przekaz?

Ten przekaz jest wewnętrznie sprzeczny. To jest dla mnie smutna
konstatacja. To wskazuje, że z jakichś przyczyn – wygląda na to, że poza
procesowych – prokuratura nie ma odwagi wykonać swoich obowiązków.

Rozważa Pani skierowanie prywatnego aktu oskarżenia?

Taki krok rozważamy bardzo intensywnie od jakiegoś czasu.

Może czas przejść zatem do takiego działania? Może to narzędzie należy częściej stosować?

Proszę zwrócić uwagę, jak działa wymiar sprawiedliwości w Polsce. To nie rokuje dobrze na przyszłość w
odniesieniu do tej drogi procesowej. My czekamy na zmiany, które
spowodują, że rzeczy oczywiste zaczną być również dostrzegalne dla
organów ścigania. Widać, że w sprawie smoleńskiej instytucje państwa polskiego nie działają, skoro my, rodziny, powinniśmy co chwilę te instytucje zastępować.

Jesteśmy jako społeczeństwo zakładnikami prokuratury? Jesteśmy skazani na bezsilność?

Mam nadzieję, że nie jesteśmy skazani na bezsilność. Jednak nie napawa optymizmem praca
wymiaru sprawiedliwości i to nie tylko w odniesieniu do tragedii
smoleńskiej. W większości głośnych spraw można wskazać błędy, mówiące,
że państwo nie działa tak, jak powinno.

Rozmawiał Stanisław Żaryn