Badania pod rosyjskim nadzorem
Jeszcze w maju mają przyjechać do Moskwy polscy biegli z zakresu fonografii i fonoskopii, którzy będą mieli możliwość zbadania oryginałów rejestratorów z tupolewa
Badania pod rosyjskim nadzorem
Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zaprzecza, jakoby w trakcie akcji ratunkowej na Siewiernym zginął jeden z jego funkcjonariuszy. Na rosyjskich portalach internetowych pojawiała się jednak natychmiast hipoteza, że wiadomość jest fałszywym przeciekiem. Stanowić on miał element kampanii uzasadniającej niespodziewanie szybkie pocięcie i przeniesienie wraku tupolewa z miejsca katastrofy.
Z jednodniowym opóźnieniem dowiedzieliśmy się o niektórych efektach środowych rozmów prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w Komitecie Śledczym Federacji Rosyjskiej w Moskwie. Według niego, dojdzie wreszcie do długo oczekiwanych badań oryginałów czarnych skrzynek oraz wraku samolotu przez polskich biegłych. Nie wiadomo, kiedy sam tupolew będzie zwrócony, chociaż latem zostaną podjęte przygotowania do tej operacji.
Seremet ostatecznie zaprzeczył doniesieniom mediów rosyjskich, że doszło do pochówku trzech ofiar katastrofy pod błędnymi nazwiskami. W ten sposób agencja ITAR-TASS zinterpretowała oświadczenie Komitetu Śledczego, że wyniki badań genetycznych były inne niż rozpoznania ciał przez bliskich. - W trzech przypadkach doszło do innego wskazania ofiar tej katastrofy poprzez badania DNA niż w zakresie, w jakim wskazały osoby, którym okazywano ciała - powiedział wczoraj Seremet, zapewniając jednak, że nie ma wątpliwości co do prawidłowego pochówku ciał poległych 10 kwietnia 2010 roku. Prokuratura nie planuje na razie oficjalnych kroków na rzecz sprostowania zbyt daleko idących wniosków z tej informacji. Seremet uchylił się także od interpretacji przyczyn podjęcia tej kwestii przez partnerów rosyjskich dopiero teraz.
Polski prokurator generalny, który wraz z delegacją był wczoraj gościem Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej, poinformował o ustaleniach powziętych podczas spotkań w Komitecie Śledczym poprzedniego dnia, kiedy to zdecydowanie uchylił się od kontaktów z mediami. Według niego, doszło do zbliżenia stanowisk, a "kierownictwo Komitetu Śledczego kategorycznie i jednoznacznie oświadczyło, że w interesie Rosji i Komitetu Śledczego leży wyjaśnienie wszystkich przyczyn tej katastrofy, niezależnie od tego, czy ewentualna odpowiedzialność jakichś osób będzie związana z tym czy też drugim krajem".
Poznaliśmy niektóre szczegóły środowych ustaleń. Jeszcze w maju mają przyjechać do Moskwy biegli z zakresu fonografii i fonoskopii, którzy będą mieli możliwość zbadania oryginałów rejestratorów samolotu. Zdaniem Andrzeja Seremeta, to ustalenie stanowi "osiągnięcie postępu" w relacjach ze stroną rosyjską. - Ponadto uzyskaliśmy stanowisko pozytywne Komitetu Śledczego co do możliwości badań przez polskich biegłych wraku samolotu Tu-154M - powiedział prokurator generalny. Badania te miałyby się odbywać w obecności specjalistów rosyjskich, którzy także planują dalsze czynności przy pozostałościach samolotu. - Uzyskaliśmy informację, że strona rosyjska - Komitet Śledczy, prowadzi jeszcze badania techniczno-lotnicze - jak to określają - wraku samolotu i właśnie w związku z prowadzeniem tych badań uzgodniliśmy, że polscy biegli będą mogli również w nich uczestniczyć - stwierdził Seremet, zaznaczając, iż właśnie te czynności opóźniają zwrot wraku Polsce.
Andrzej Seremet dodał, że stanowisko Komitetu Śledczego co do przewozu szczątków samolotu Tu-154M do Polski jest pozytywne. - W tym zakresie uzgodniliśmy, że polscy specjaliści oraz żandarmi na przełomie sierpnia i września tego roku przyjadą do Smoleńska, by rozpocząć przygotowania związane z tą olbrzymią operacją - oświadczył prokurator. Nie doszło jednak do wyznaczenia żadnej daty, pomimo pytań polskiej delegacji, gdyż Rosjanie zasłaniali się prowadzeniem badań szczątków samolotu.
Prokurator generalny zdystansował się od wypowiedzi szefa MSZ Radosława Sikorskiego, podważających potrzebę starania się o niezależne polskie ekspertyzy czarnych skrzynek i wraku, i samego premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że badanie oryginałów rejestratorów jest niepotrzebne.
- Mamy pełny dostęp do zawartości czarnej skrzynki, bo w obecności przedstawicieli państwa polskiego kopiowaliśmy zapis czarnych skrzynek, a z tego, co wiem, nikt nie kwestionuje wartości merytorycznej kopii - przekonywał 21 kwietnia br. Donald Tusk. - Wszystko na to wskazuje, że ten materiał jest absolutnie wystarczający, aby rozstrzygnąć w tych najistotniejszych kwestiach, co jest nagrane na czarnych skrzynkach, a co nie - dodał.
- Prokuratura pracuje na podstawie własnych przepisów, kieruje się kodeksem postępowania karnego i stosownymi umowami między Polską a Federacją Rosyjską. Są to ramy prawne, w jakich prokuratura działa i stara się jak najrzetelniej wypełniać swoje obowiązki - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Andrzej Seremet.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że być może dojdzie do kolejnych wizyt w Moskwie polskich prokuratorów, którzy mieliby w formule takiej samej, jak to miało miejsce w lutym, wykonywać kolejne czynności śledcze, "by ewentualnie uzupełnić materiał dowodowy". Podczas poprzedniej wizyty dwóch polskich prokuratorów mogło między innymi uczestniczyć w przesłuchaniu świadków - obywateli rosyjskich przez miejscowych śledczych, a także zadawać im własne pytania. Wyjazd do Moskwy miałby odbyć się "w okolicach lipca bądź sierpnia tego roku, gdyby okazało się, że taka potrzeba powstanie".
Wszystkie te wiadomości zostały jednak przekazane podczas konferencji zorganizowanej nie po spotkaniu w Komitecie Śledczym, ale w Prokuraturze Generalnej. Nie było zatem możliwości, aby przewodniczący Komitetu gen. Aleksandr Bastrykin, jak to jest w zwyczajach międzynarodowych, choćby milcząco potwierdził złożenie obietnic, o których mówił jego gość z Polski.
Od 11 stycznia tego roku obie instytucje są niezależne, a niekiedy ze sobą rywalizują. Komitet Śledczy zajmuje się przede wszystkim prowadzeniem postępowań karnych, zaś prokuraturze pozostawiono sprawy cywilne, gospodarcze i administracyjne, a także między innymi prewencję i współpracę międzynarodową. Nowe role tych organów często nie są prawidłowo rozróżniane, w tym przez partnerów zagranicznych, którzy muszą dopiero zorientować się w kompetencjach tych dwóch służb. Zwrócił też na to uwagę Andrzej Seremet w związku z uzgodnieniami o intensyfikacji współpracy z rosyjską prokuraturą, u której zwierzchnictwa gościł wczoraj.
Głównym tematem rozmów z prokuratorem generalnym Federacji Rosyjskiej Jurijem Czajką również było śledztwo smoleńskie, ale rola prokuratury rosyjskiej jest tu pomocnicza, mianowicie zajmuje się ona przekazywaniem dokumentów w ramach międzynarodowej pomocy prawnej. Rosjanie przekazali nam 42 tomy akt, a otrzymali z Polski 43. Obie strony są jednak z zakresu i osiągnięć tej współpracy niezadowolone. Obaj prokuratorzy generalni 6 grudnia ubiegłego roku w obecności prezydentów Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa podpisali w tej sprawie w Warszawie memorandum. Nie widać jednak żadnych jego efektów. Wciąż strona polska czeka na dokumentację medyczną sekcji zwłok ofiar katastrofy i innych ekspertyz, na instrukcje i regulaminy lotniska Siewiernyj i szereg innych.
Pewien postęp natomiast można odnotować w sprawie zbrodni katyńskiej, gdyż kolejne partie dokumentów archiwalnych z nią związanych są przekazywane. - Przekazaliśmy 148 tomów, pracuje komisja zajmująca się odtajnianiem i przekazywaniem tych akt - powiedział Jurij Czajka. Według niego, "są warunki dla uznania rozstrzelanych w Katyniu za ofiary politycznych represji", co jest ważnym stwierdzeniem, gdyż otwarłoby drogę do oczekiwanej przez rodziny katyńskie formalnej rehabilitacji ich bliskich.
Innymi tematami rozmów była współpraca w zwalczaniu międzynarodowej przestępczości zorganizowanej i terroryzmu. Jak zauważył Jurij Czajka, "nawet państwa o bardzo odległych systemach prawnych starają się ze sobą w tych dziedzinach współdziałać". Jednym z celów wizyty prokuratora Seremeta było wyjaśnienie kwestii warunków wzajemnej pomocy i wymiany informacji w sytuacji nowej organizacji organów śledczych i prokuratury w Rosji. - Rozmawialiśmy o tych nowych uwarunkowaniach i usłyszeliśmy deklarację ścisłej współpracy Prokuratury Generalnej polskiej i rosyjskiej w tym zakresie, w którym rosyjska jest właściwa - stwierdził Seremet. Jego zdaniem, podobnie jak Jurija Czajki, stan stosunków polsko-rosyjskich w zakresie zadań ich urzędów jest dobry, a współpraca pogłębia się i kształtuje po myśli obu stron. Zacieśnienie wzajemnych kontaktów dokonało się wszakże na skutek tragicznego wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku. Prokurator Seremet dał wyraz poczuciu paradoksalności tej sytuacji, mówiąc, że od tej myśli "nie może się uwolnić".
Podczas wizyty polskiej delegacji w rosyjskiej prokuraturze do opinii publicznej dotarły doniesienia o domniemanej śmieci funkcjonariusza ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych (MCzS) podczas akcji ratunkowej po katastrofie smoleńskiej, do czego miałoby dojść 13 kwietnia. Według Telewizji Polskiej ofiara została przygnieciona przez fragment wraku, gdy urwała się podtrzymująca go lina. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jelena Smirnych z MCzS zaprzeczyła tym doniesieniom. Jednak pojawiły się spekulacje, że ministerstwo ukrywa mogącą podważyć jego kompetencje informację. W rosyjskich portalach internetowych pojawiała się także hipoteza, że ta wiadomość jest fałszywym przeciekiem mającym stanowić element kampanii uzasadniającej niespodziewanie szybkie pocięcie i przeniesienie wraku tupolewa z miejsca katastrofy.
Piotr Falkowski, Moskwa
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110520&typ=po&id=po02.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Poseł Jerzy Polaczek w lutym
Poseł Jerzy Polaczek w lutym pytał w interpelacji, dlaczego po
raporcie MAK do tej pory nie została złożona skarga Polski w ramach
postępowania rozjemczego. Jedyna odpowiedź, jaką uzyskał, to ta, że...
termin odpowiedzi został przedłużony
Fiasko scenariusza premiera
Od
blisko dwóch miesięcy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
nie jest w stanie określić, jakie kroki na arenie międzynarodowej
podejmą władze Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie naruszeń zapisów
załącznika 13 konwencji chicagowskiej, które strona polska wykazała w
procesie badania wypadku przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. Problem
zaangażowania gremiów międzynarodowych nie powinien być dla MSWiA
zaskoczeniem, bo takie działania jeszcze w styczniu br., tuż po
publikacji raportu końcowego MAK, zapowiedział premier Donald Tusk.
Jeszcze
12 i 13 stycznia br. premier Donald Tusk, komentując raport końcowy
opublikowany przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, oświadczył, że
"konwencja daje nam scenariusz dalszego postępowania, a także
dochodzenia czy szukania szansy na wspólne stanowisko, a więc w dalszym
ciągu strona polska ma możliwości ubiegania się o uwzględnienie naszych
uwag". Szef rządu zapewnił także, że "konwencja chicagowska daje
precyzyjne procedury, a także opisuje obowiązki i uprawnienia każdej ze
stron uczestniczącej w postępowaniu. W związku z tym będziemy
wykorzystywali tę możliwość. Gdyby była taka potrzeba, także możliwości
odwołania się do instytucji międzynarodowych, jeśli rozmowy nie
doprowadzą do uzgodnienia wspólnego stanowiska, co także przewiduje
przyjęta przez nas konwencja chicagowska". Konieczność skorzystania z
możliwości odwołania się strony polskiej potwierdzał wówczas również
minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Wskazał na dwa artykuły
konwencji, z których strona polska może skorzystać: art. 84 -
załatwianie sporów, oraz art. 85 - postępowanie rozjemcze.
Według
Jerzego Polaczka, posła PiS, mając na uwadze fakt, iż strona polska
występująca poprzez akredytowanego o szereg danych i dokumentów, w wielu
przypadkach ich nie otrzymała, a polskie uwagi do raportu MAK zostały
zignorowane, powinna skorzystać ze wskazywanych możliwości odwołania.
Tymczasem nie dość, że rząd od czterech miesięcy nie podjął żadnych
działań w tym zakresie, to jego ministrowie nawet nie są w stanie
udzielić odpowiedzi na pytania o termin złożenia do Rady Międzynarodowej
Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) skarg, zastrzeżeń lub chociażby
oficjalnego stanowiska wskazującego na naruszenia konkretnych
postanowień załącznika 13 konwencji chicagowskiej, jakich w ocenie
strony polskiej dopuszczono się w czasie badania katastrofy smoleńskiej
przez MAK.
- Na banalne pytanie o to, dlaczego dotąd nie została
złożona skarga Polski w ramach postępowania rozjemczego, do dziś nie ma
odpowiedzi. Interpelację w tej sprawie złożyłem 24 lutego br., półtora
miesiąca po wystąpieniach premiera w tej sprawie. Ona trafiła do MSWiA
29 marca br., po czym termin odpowiedzi został przedłużony i nastąpiła
głucha cisza - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Polaczek. Jak
ocenił, wszelkie kwestie prawne wynikające z przyjęcia konwencji powinny
być przeanalizowane przed wyborem reguł współpracy, a w tym przypadku
rząd nie powinien mieć problemów ze wskazaniem planu działań i jego
realizacją. Tymczasem według informacji szefa MSWiA, kwestie stosowania
konwencji chicagowskiej poruszane były na posiedzeniu Rady Ministrów
dwukrotnie, ale było to 10 sierpnia 2010 i 18 stycznia 2011 roku.
Bezczynność
władz Polski może być wynikiem braku należytego zaangażowania rządu w
wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej, co widać już było m.in. w
działaniach podejmowanych do czasu przesłania stronie polskiej projektu
raportu MAK. Z odpowiedzi Jerzego Millera udzielonej w tym zakresie
posłowi Polaczkowi wynika jasno, że premier Donald Tusk otrzymał od
Edmunda Klicha pięć raportów, w których akredytowany sygnalizował
narastające problemy, a mimo to w 2010 roku do władz rosyjskich nie
została skierowana żadna nota dyplomatyczna. Dopiero 13 stycznia br.
ambasador FR został wezwany do MSZ i poinformowany o polskich
zastrzeżeniach do raportu. Być może brak zapowiadanych od czterech
miesięcy odwołań to efekt wyczekiwania na polski raport. Jednak w ocenie
posła Polaczka, takie działanie oznaczałoby postawienie sprawy na
głowie. - Pamiętajmy o tym, że raport polskiej komisji nie jest
dokumentem realizowanym w ramach konwencji chicagowskiej. Jedynym
dokumentem, od którego strona polska może składać odwołanie, jest ten,
na który nieformalnie i bez uzgodnień pisemnych Polska się zgodziła -
dodał poseł.
Marcin Austyn
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110520&typ=po&id=po05.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pani Marylko,
ja nie mam wielkich nadziei co do wyników tych badań !!! I nie dlatego, że jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale wydarzenia i doświadczenia z lat poprzednich w stosunkach z ZSRS i FR nie pozwalają mieć pozytywnych myśli.
Pożyjemy, zobaczymy. Pozdrawiam.
(A do wyborów i tak nic nie dowiemy się - może tylko dokopią Tuskowi).
ciociababcia