O lekceważeniu ludzi
W ciagu ostatniego tygodnia dwa razy miałam okazję obserwować różne zgromadzenia. W zeszłą niedzielę /10.04/ wzięłam udział w obchodach pierwszej rocznicy tragedii smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, a wczoraj, w sobotę 16 kwietnia widziałam, jak zbierają się przed Salą Kongresową uczestnicy Kongresu Nowej Prawicy, zwołanego przez Janusza Korwin-Mikkego.
W obu przypadkach zdumiało mnie lekceważenie, jakie organizatorzy tych imprez okazywali tłumnie zebranym ludziom. Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego z okazji rocznicy było zapowiadane w zeszłą niedzielę na 16:00. Zamiast niego odbył się apel poległych. Po jego zakończeniu zaczęła grać rzewna muzyka i przez godzinę nic sie nie działo. Słyszeliśmy tylko, kłamliwe, jak się okazało, komunikaty typu "prezes zaraz przyjedzie, już jest na Świętokrzyskiej". Nikomu nie przyszlo nawet do głowy przeprosić za opóźnienie, czy też wygłosić jakiegoś zaimprowizowanego przemówienia. Jeśli kilkadziesiąt tysiecy osób czeka, to niech sobie poczeka jeszcze długo.
Wczoraj w sobotę widziałam jak tłum ponad 500 osób stoi na schodach przed zamkniętą Salą Kongresową czekając na Kongres Prawicy. Na okładce "Najwyższego Czasu" podano godzinę jego rozpoczęcia jako 11:30. Blogera Sierpa poinformowano, że zacznie się on o 12:00, a Ghost Writera, że o 12:30. Prawidłowy okazał się ten ostatni termin. W efekcie kilkaset osób przez ponad godzinę sterczało przed zamknietymi drzwiami, najpierw na schodach, potem w kuluarach, nie wiedząc kiedy ktoś ich łaskawie wpuści na widownię. Już o 11:30 był tam JKM, ale nie przyszło mu do głowy by powiedzieć kilka miłych słów do zebranych na schodach i przeprosić za bałagan.
Ktoś móglby powiedzieć, że niepotrzebnie czepiam się drobiazgów. Niestety, to nie są drobiazgi. Mówi się nawet że "punktualność to cnota królów". Jeśli zdarzą się opóźnienia, trzeba za nie przeprosić. Kazanie na siebie czekać, to powszechnie znany sposób okazywania pogardy i lekceważenia. Istnieje nawet pochodzące z francuskiego słowo "antyszambrować" oznaczające wyczekiwanie godzinami w korytarzach, aż ktoś możny raczy zwrócić uwagę na petenta. Nawet jeśli potraktowani w ten sposób będą sami siebie przekonywać, że nic wielkiego się nie stało, to zadra w podświadomości pozostanie. To dobry sposób na zrażanie sobie ludzi.
Moja relacja z uroczystości rocznicowych jest /TUTAJ/, a z wczorajszego dnia - /TUTAJ/.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Plecam moją notkę
Namawiam do przeczytania mojej notki "Czy Śląsk powinien mieć autonomię?". Porównuję w nim przedwojenne autonomiczne województwo ślaskie z dzisiejszym.
http://emerytka.nowyekran.pl/post/10219,czy-slask-powinien-miec-autonomia .
2. Zadziwia mnie zwłaszcza.....
Zadziwia mnie zwłaszcza, że tak arogancko zachowujacym sie organizatorom powinno przecież zależeć na zjednywaniu sobie ludzi. Zastanawiam się, czy kieruje nimi głupota, czy pycha. Przecież to naprawdę nie jest jakaś "wyższa szkoła pijaru".
3. A przed spotkaniem w Kongresowej...
10 kwietnia cisnęło się do wejść ładne kilka tysięcy osób, jedni z zaproszeniami, inni bez, z nadzieją, że wejdą, i tym tłumom (na Sali w końcu było ponad 3 tys. osób) otwarto dwoje czy troje połówek drzwi, w których pojedynczy zrozpaczony osobnicy dawali odpór, wpuszczając po jednej osobie. To był obłęd i obciach, oczywiście też nikt za to nie przeprosił.
A organizatorzy zawsze ci sami, a więc pewnie najlepsi.
Kąśliwy
4. W NCzasie bardzo ciekawie
W NCzasie bardzo ciekawie opisano kongres. Strona 8 numeru 17-18, 23- 30 kwietnia 2011 r.:
"11:00- Wkrótce rozpocznie się Kongres Prawicy. Przed warszawską Salą Kongresową już zebrało się kilkaset osób (część z polskimi i partyjnymi flagami). Ostatnie, gorączkowe przygotowania to pretekst do nawiązania nowych znajomości albo szybkiej wymiany poglądów z już obecnym Januszem Korwin-Mikkem.
(...)11:30- Do przedsionka Sali Kongresowej (szatnie, stoiska z prawicowymi książkami) wchodzą kolejni sympatycy.
(...)12:20- Na sali (parter oraz cały amfiteatr) jest już ok. 2 tys. osób. Pan Korwin-Mikke wcielił się na chwilę w rolę konferansjera i jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem zadbał o rozgrzewkę gardeł publiczności."
Ładny opis :> Pytanie, na ile prawdziwy.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'