Obejrzałem dzisiaj kilka filmów z Ewą Stankiewicz w roli głównej i chciałbym wesprzeć własną obecnością, fizycznie, a nie tylko symbolicznie i duchowo, budowanie namiotowego miasteczka przed Pałacem Namiestnikowskim. I oto stoję przed dylematem: pojechać z głębokiej prowincji do Warszawy, zostawiając całą robotę zaplanowaną na ten tydzień, czy poczekać do przyszłego tygodnia i dołączyć później?
Rano otrzymałem maila od Samanty, która prowadzi blog na Nowym Ekranie: Bardzo proszę nagłośnijcie protest w Warszawie. Powstaje miasteczko, będzie trwać do czasu dymisji rządu. Potrzebne koce, żywność, namioty, śpiwory. I wsparcie osobowe z całej Polski. Ruszyło się. Proszę piszczcie wszędzie. Ja niestety muszę być w realu, nie ma czasu na wirtual. Podaję nr tel., gdyby były potrzebne informacje na bieżąco: (......) Pozdrawiam, Samanta
Samanta mieszka w Warszawie, ja na podkarpackiej wsi. Myślimy podobnie o Polsce, o konieczności walki o zmianę, o przywrócenie normalności i demokracji. Samanta walczy, a ja chyba śpię, bo muszę wywiązać się z obowiązków. Ewa Stankiewicz to niezwykle dzielna kobieta, Samanta (dziś dla mnie anonimowa)  również.  Miasteczko będzie trwać do dymisji rządu - tak deklarują obie kobiety.
Nie, nie przetrwa, jeśli nie zostanie wzmocnione przez dzielnych ludzi z całej Polski. Czy przetrwa, jeśli mnie tam zabraknie? Nie za tydzień, już dziś.
Natychmiastowa dymisja premiera Donalda Tuska to najsensowniejszy postulat, jaki pojawił się w przestrzeni debaty publicznej po roku od tragedii smoleńskiej. Przecież to skandal, że ktoś odpowiedzialny za to, że państwo polskie przypomina wrak samolotu i  z każdym dniem rdzewieje jak ten wrak, wciąż bezkarnie rządzi.  Rządzi i robi ludziom - dzięki zaprzyjaźnionym mediom  - wodę z mózgu. Rządzi i popycha Rzeczpospolitą ku przepaści ostatecznego upadku. W tym miejscu zgadzam się w pełni z Ewą Stankiewicz. Zgadzam się, gdy mówi Ona, że Polska przestała być państwem demokratycznym. Powinienem więc być obok niej, przy jej boku.
I będę. W końcu spakuję swoje rzeczy. Zabiorę koce i śpiwory, ciepłe ubrania. Demolkę Tuska i Komorowskiego ktoś musi przerwać, a mnie byłoby wstyd, gdyby uczyniły to samotnie drobne i mądre kobiety.  
Postulaty stowarzyszenia "Solidarni 2010" koncentrują się dziś wokół najbardziej oczywistej walki z symptomami zdrady polskiej racji stanu przez elity rządowe. Z czasem zostaną pewnie rozbudowane o inne elementy programu naprawy Rzeczpospolitej. Takie ruchy mają w sobie siłę, by zainicjować wielką zmianę.
PiS budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony nadzieję, z drugiej rozczarowanie. Ta partia stała się głównie obrońcą przywilejów własnych działaczy, koncentruje się na konserwowaniu sprawdzonych struktur i blokuje oddolne inicjatywy, bo liczy, że gniew ludu, pozwoli działaczom  na odzyskanie dostępu do konfitur. Proszę bardzo. Smacznego. Nawet dostaniecie mój głos, jeśli nie pojawi się poważna alternatywa dla sztucznie kreowanego przez mainstream amoku: PO z przystawkami kontra PiS.
A jeśli się pojawi, to nie liczcie nawet na to. Przykro mi. Czasami warto słuchać serca, a nie kierować się chłodną kalkulacją polityczną. Wczoraj napisałem  notkę z dwiema tezami: 1. PiS powinien wygrać wybory parlamentarne w stylu Viktora Orbana; 2. Jarosław Kaczyński powinien stać się patronem ruchu politycznego pokolenia, które odsunie działaczy okrągłostołowych od żłobu.  
Czego oczekuję na tej drodze? Odesłania III Rzeczpospolitej do lamusa historii. Już czas. To państwo wyjątkowo nieudolne - chyli się zresztą ku upadkowi. Wystąpiło przeciw demokracji i sprawiedliwości, przeciw własnemu Prezydentowi i polskiej racji stanu, przeciw młodym Polakom, którym ma do zaproponowania bezrobocie lub emigrację i przeciw starym, którym wkrótce zaproponuje eutanazję zamiast emerytury. Trwa ku chwale towarzyszy i ich agentów.
Piszę notkę i nie wiem nawet, czy miasteczko "Solidarni 2010" jeszcze trwa. Taki jest przepływ informacji w demokratycznym państwie. Dziel i rządź, rządź i odcinaj od informacji, które nie służą władzy. 
A z drugiej strony, każdy sobie rzepkę skrobie. Nauczyciele osobno krzyczą "Hall na pal", pielęgniarki osobno postulują "Kopacz musi odejść - to najgorszy minister zdrowia po 89 roku", górnicy osobno, policjanci osobno, rolnicy osobno i każdy inny osobno. A nad tym "osobno nie razem" unosi się rechot cyników od dzierżenia stołków władzy.
I powiem krótko: długo jeszcze będzie się unosił, jeśli się nie obudzimy i nie nauczymy być razem.