W obliczu klęski Platformersi rzucają się z okien!

avatar użytkownika UPARTY

Uznając sensowność apelu, by naprawę Rzeczpospolitej zacząć od siebie postanowiłem zatytułować mój wpis zgodnie z zasadami propagandy politycznej stosowanej przez naszych adwersarzy i ku ich przestrodze. Z jednej strony by pokazać im, że my też potrafimy być przykrzy, a z drugiej by dotrzeć do większej ilości osób.


Przedwczoraj dowiedziałem się, że na warszawskim Tarchominie, na daszku nad klatką schodową znaleziono ciało inżyniera zwolnionego po 30 latach pracy z FSO. Miał lat 57, stracił pracę i rzucił się z okna. Znajomi, którzy mi o tym mówili dodali przy tym, że ostatnio nie utrzymywali już z nim żadnych kontaktów bo był platformersem, tak zapiekłym antypisowcem, że już nie dało się z nim rozmawiać o niczym, bo on bez względu na temat rozmowy pluł na Kaczyńskiego. Zauważyli też, że im bardziej oczywiste stawało się jego rychłe zwolnienie z pracy, tym miał więcej pretensji do Pis’u a bardziej wychwalał PO. Mimo, że to przecież lekkomyślność tzw. liberałów doprowadziła go do sytuacji, że za kilka miesięcy nie miałby z czego żyć, bo straciłby prawo od zasiłku a nadziei na jakąkolwiek pracę nie miał. Po 30 latach w jednym zakładzie pracy perspektywa szukania zatrudnienia jest rzeczywiście przerażająca.


Dlaczego więc okazywał nienawiść do środowiska, które za cel swego istnienia uważa między innymi sprawami również i troskę o ludzi będącej w takiej sytuacji w jakiej on się znalazł.


Zaczynam się więc zastanawiać, czy przypadkiem u źródeł niechęci Platformesów do nas nie jest przynajmniej w jakieś części poczucie, że jak mówiliśmy, że PO nic dobrego , że zmienia się koniunktura polityczna i gospodarcza, że pilnie trzeba reform to nie powiedzieliśmy tego na tyle dosadnie, by nasz głos był równie silny co naszych przeciwników. Gdybyśmy może byli bardziej demagogiczni, co przecież potrafimy, bo jesteśmy lepiej wykształceni i inteligentniejsi od naszych adwersarzy , gdybyśmy byli mniej poprawni politycznie a “bardziej rewolucyjni”, to było by lepiej. Bo przecież tak zwana poprawność polityczna to nic innego jak znany mi z dzieciństwa wymóg wychowawczy moich rodziców, by używać języka “kulturalnego, bez grubiaństw i dosadności mogącej urazić rozmówcę”, to próba podłączenia się osób niezbyt dobrze wychowanych pod moją tradycję, co mnie chyba bardziej śmieszy niż przeraża, bo ja potrafię w tej konwencji powiedzieć wszystko co chcę. Może więc gdybym mówił inaczej to ten starszy pan, co kilka dni temu znalazł się na daszku, był by dzisiaj na jakiś wczasach? Może lepiej było mówić o wszystkim “w prostych żołnierskich słowach”. Może zamiast mówić, że coś będzie dla nas niekorzystne w przyszłości należało mówić, że ktoś nas wydupczy, a my będziemy mogli co najwyżej przytrzymać rękami pośladki by mniej bolało?


Może jest w tym trochę racji, że ja widząc nieuchronna katastrofę rządów tzw liberałów, wiedząc, że muszą się one zakończyć klęską próbuję ją sobie wyobrazić i staram się jakoś “stanąć bokiem” w nurcie zdarzeń, by osłabić jego presję na mnie, by zmimalizować ryzyko katastrofy życiowej a nie dość troszczę się o o innych powtarzając sobie czasem w duchu, że są dorośli i wiedzą co robią.


Pamiętam, był to chyba 83 rok, kiedy stałem na przystanku tramwajowym na rogu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich w Warszawie i myślałem o swoje przyszłości, Za plecami miałem KC a patrzyłem się w kierunku ul. Świętokrzyskiej, w kierunku Ministerstwa Finansów i zastanawiałem się nad swoją przyszłością. Wiedziałem doskonałe, że w 2011- 2012 roku system społeczny w Polsce zawali się totalnie. W tym czasie na Uniwersytecie Warszawskim, zastanawialiśmy się w gronie znajomych jak to będzie wyglądało i muszę powiedzieć, ze nie pomyliliśmy się. Ja stojąc na tym rogu zastanawiałem się, czy na pewno PZPR nie da rady okiełznać biurokracji, bo ja najchętniej to bym został urzędnikiem. Powierzył swój los państwu, siedział sobie codziennie do 16 za jakimś biurkiem i myślał sobie o sprawach, które mnie interesują. Bałem się jednak, że jeżeli PZPR - owi nie uda się okiełznać biurokracji, kierunku gniazda której spoglądałem, to ona zje system gospodarczy i gdy będę miał niecałe 60 lat to zostanę bez środków do życia, bez oszczędności, bez szans na pracę i bez emerytury. Miałem pełną świadomość, że zmiany ustrojowe, że zmiany sposobu gospodarowania nie mają nic do rzeczy, że tak na prawdę nie mają wpływu na poziom życia, że kapitał jest pojęciem prawnym a nie jest żadną rzeczą, że istnienie zależy nie od banków a od sposobu rozumowania ludzi, że jedynym źródłem pieniędzy w gopodarce jest produkcja absolutnie unikatowych wyrobów i zarobić można tylko na monopolu, że firmy które istnieją to tylko dla tego, że mają taki monopol (np. monopol na samochody marki BMW, czy monopol na telefony marki Nokia), że jak firma traci monopol to za chwile traci wszystko a w Polsce nikt nie dopracował się specyficznego towaru, bo biurokracja pożerała wszystkie wolne pieniądze, więc nie było szansy by takie monopole powstały. Pomyślałem sobie wtedy, że jeżeli nawet na skutek zmian politycznych będę miał za plecami giełdę a nie KC PZPR to nie zmienią się trendy rozwojowe o ile nie zlikwiduje się znajdującego się przede mną Ministerstwa Finansów a na to miejsce nie powoła się instytucji opartej o zupełnie inne zasady działania. Czyli, system społeczny był w miarę trwały to zmiany musiały by nastąpić nie za moimi plecami a przed moim nosem. Tam zaś nic nie zapowiadało żadnych zmian.


Nie poszedłem więc droga kariery pracowniczej z obawy przed wylądowaniem na daszku nad klatką schodową, z obawy by nie być na miejscu tego biednego człowieka. Prawdą jest jednak również i to , że nie zależało mi nigdy by moją wiedzą podzielić się z innymi, by ofiarować ją innym, by zadać sobie trud przekazania jej do publicznej wiadomości. W pewien sposób ten człowiek spadł więc jakby trochę i na moją głowę.


Ponieważ wiem o tym, że trwanie przy popieraniu PO musi jej zwolenników doprowadzić do stanu w jakim znalazł się ten biedny człowiek, że znajdą się w sytuacji bez wyjścia, to o tym mówię. Można powiedzieć, że nie popieranie pisu jest miarą spostrzegawczości. Jeśli nie popierasz Pisu, to znaczy że nie widzisz świata jakim jest, a to oznacza, że za niedługo najprawdopodbniej znajdziesz się w gronie wykluczonych społecznie, bo się z nim zderzysz, Oczywiście, gdy się zapytasz mnie jak do tego dojdzie to nie odpowiem ci dokładnie bracie platformersie, ale z tego nie wynika, że nie mam racji, bo jesteś jak niewidomy co idzie bez laski po lesie. W jakieś drzewo walnie głową na pewno, choć nie wiadomo w które.


Rozumiesz?

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika guantanamera

1. Dwie uwagi

Poprawność polityczna to nie jest zestaw form i dobre wychowanie. Absolutnie. Poprawność polityczna to zabieg na języku, w wyniku którego zostaje zmienione znaczenie dotychczas używanych słów. To semantyczna napaść na nasz kod kulturowy. To nazywanie zła dobrem, dobra złem. Każdy numer Gaz. Wyb. dostarcza przykładów. Można mówić prostymi słowami, ale eleganckimi. Spokojnie - i bardzo stanowczo. Ale my nawet tak nie mówimy do tych, którzy dostają napadu szału zanim się dokończy: "Prawo i Spra....." Nie mówimy, właśnie dlatego, że oni zaczynają wrzeszczeć, machać rękami i rzucać słowami na k.. i na trzecią literę alfabetu też. Mam takich w rodzinie i wiem jak to wygląda i brzmi...
To, co powinniśmy zrobić, to zasugerować proboszczom parafii, żeby zaprosili jakichś psychiatrów i psychologów, żeby opowiedzieli parafianom - zwolennikom PO - co to jest dysonans poznawczy. Straszliwy i porażający dysonans poznawczy.