Jak powszechnie wiadomo, kościół ani religia nie powinny wtrącać się do polityki. Nie oznacza to oczywiście, że polityka nie może wtrącać się do kościoła i religii, czego przykładem są chociażby ostatnie próby zrobienia z kardynała Dziwisza "przywódcy polskiego kościoła" oraz - tak mniej oficjalnie, na wypadek gdyby Filozof nie wytrzymał ataku karłów moralnych z IPN - kapelana salonu politycznego III RP.
Niemniej jednak, gdy głębiej zanalizować Ewangelię, to można dojść do cokolwiek zaskakującego wniosku, że religia ma potencjał polityczny ze swej istoty i bez względu na to, czy ktoś chce z niej uczynić instrument swoich partyjnych knowań, czy też nie. Oto bowiem wczorajsza Rzeczpospolita napisała, że w nowym kościelnym przekładzie Biblii piąte przykazanie, nie brzmi już "Nie zabijaj" tylko "Nie będziesz mordował". Jest to zmiana zgodna z pojawiającymi sie już od dawna głosami biblistów i językoznawców, którzy podnosili, iż tłumaczenie hebrajskiego zwrotu "lo tircach" jest błędne, a w najlepszym razie nieprecyzyjne. "Lo tircach" oznacza bowiem "nie morduj", zaś odpowiednikiem nie zabijaj jest w języku hebrajskim zwrot "lo taharog".
Ta z pozoru kosmetyczna zmiana, ma swoje konsekwencje nie tylko językowe, nie tylko etyczne, ale i polityczne. Otóż mordować można jedynie z premedytacją, z rozmysłem, w celu osiągnięcia niecnych celów, zaspokojenia niskich popędów, innymi słowy morderstwo jest zabójstwem etycznie nieusprawiedliwionym. Z kolei zabijać można w obronie własnej, w obronie współbraci, zabijać można nie tylko ludzi ale także zwierzęta. Żołnierze na wojnie są zabijani, ale już bezbronni cywile lub jeńcy - mordowani. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, Biblia w istocie zakazuje wyłącznie zabójstwa nieusprawiedliwionego, a więc morderstwa.
I tutaj nolens volens wchodzimy w dialektykę, która jest instrumentem politycznym i której chciałem uniknąć. Jak widać, bezskutecznie. Argument bowiem Dekalogu używany jest najczęściej przez osoby chrześcijaństwu wrogie lub obojętne, przeciwko chrześcijanom, którzy na przykład nie poddają się presji tzw. ekologów i ośmielają się "zabijać naszych czworonożnych braci", lub, co gorsza, postulują karanie najgroźniejszych przestępców stryczkiem. Ileż to razy zwolennicy kary śmierci, których, przypomnę jest w Polsce nadal większość, napominani byli przez tolerancyjnych ateistów lub postępowych katolików, że "wiara wam na to nie pozwala", że "nie zabijaj" i w ogóle. Na takie moralne dictum nie było zbyt wielu mocnych, zwłaszcza, że w każdym katechiźmie ja wół stoi "Nie zabijaj" a nie "Nie morduj".
Ale teraz może się to zmienić, albowiem być może Pan Bóg, który tchnął swojego Ducha w nowych tłumaczy Biblii, pragnie przypomnieć Polakom, iż swój zakaz kieruje do morderców, a nie do tych, którzy na przykład przed mordercami chcą się, przy pomocy zabójstwa, bronić. Osobiście wątpię, by Duch Św. uważał hipokryzję i etyczny relatywizm polskiego salonu politycznego za istone zagrożenie dla losów ludzkości, niemniej jednak z jakichś przyczyn wytrącił mu z rąk sofizmat, którym od lat niczym milicyjną pałką salonowi funkcjonariusze walili po głowie politycznych przeciwników. Czyżby więc sam Duch Święty zabrał głos w politycznej dyskusji? I jak tu teraz dać mu ultimatum, które dano niejednej Eminencji: albo zapiszesz się do "koscioła łagiewnickiego" albo wara od polityki!?
http://menda.salon24.pl/101281,index.html
2 komentarze
1. do "koscioła łagiewnickiego"
2. Kościół