Sikorski od Anodiny
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski został dobrze przeszkolony przez swojego rosyjskiego odpowiednika (zwierzchnika?) Siergieja Ławrowa, czyje interesy ma reprezentować m.in. w kwestii tzw. katastrofy smoleńskiej. Jako posłuszny wykonawca rozkazów Moskwy i pilny uczeń Tatiany Anodiny obarczył dziś po raz kolejny winą polską załogę tupolewa. „Polscy piloci ewidentnie popełnili błąd, nie powinni lądować we mgle, choćbyśmy nie wiem ile zaprzeczali” – powiedział w „Faktach po faktach” w TVN24 .
O „winie pilotów” mówił już 10 kwietnia Jarosławowi Kaczyńskiemu powiadamiając go o tragedii smoleńskiej. Swoją tezę powtórzył następnie w Stanach Zjednoczonych. Symptomatyczne, że twierdzenia o winie pilotów pojawiły się w propagandzie rosyjskiej tuż przed jego telefonem do prezesa PiS. Skąd Sikorski miał taką wiedzę i to od pierwszych minut po katastrofie? Bezpośrednio od Rosjan?
Sikorski lansuje siebie jako antykomunistę, który walczył w Afganistanie przeciwko Sowietom. Ale kto wie jak było naprawdę, może został na przykład przewerbowany przez służby ZSRS? Ten fakt tłumaczyłby sprzeciwy nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego co do nominacji Radosława Sikorskiego na szefa dyplomacji w rządzie Tuska. Przyczyny nie zostały nigdy ujawnione, jednak nieoficjalnie wiadomo, że chodziło o informacje dotyczące Sikorskiego znajdujące się w zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej. Przeszłość afgańska tłumaczyłaby również skrajnie prorosyjski zwrot w polskiej polityce zagranicznej, począwszy od marginalizacji stosunków z Gruzją, aż do traktowania ministra Ławrowa jako nauczyciela polskich dyplomatów w kwestii reprezentowania interesów państwa na arenie międzynarodowej (pytanie: Polski czy Rosji?). Przypomnę również, że to ekipie Tuska i Sikorskiego Polska zawdzięcza nieobjęcie jej programem amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Mało znany jest fakt, że Sikorski i Tusk w imię dobrych stosunków z Rosją proponowali Kremlowi nie tylko inspekcje rosyjskie w amerykańskich bazach w Polsce, ale także objęcie ich stałym monitoringiem kamer przemysłowych, do którego dostęp mieli mieć Rosjanie (sic!). W tym kontekście trudno nie przyznać racji Jarosławowi Kaczyńskiemu, który określił kurs obecnej ekipy jako budowanie kondominium rosyjsko-niemieckiego. Nie dziwi również traktowana jako pomyłka deklaracja Bronisława Komorowskiego w kampanii prezydenckiej o ustaleniu z premierem Tuskiem daty wystąpienia z NATO. Jeśli była to pomyłka to wyłącznie freudowska ujawniająca prawdziwe intencje obecnej ekipy. Nie jest więc przypadkiem, że Polska Tuska i Komorowskiego jest członkiem NATO tylko na papierze, której w obecnym roku obcięto natowskie fundusze na reorganizację armii. Nie jest przypadkiem także nieobecność (bez podania przyczyn) szefa Paktu Północnoatlantyckiego na szczycie w Warszawie. Była to rzecz bez precedensu w całej historii NATO.
Otoczenie prezydenta Komorowskiego oraz rządu Tuska stanowi rosyjska (a często jeszcze sowiecka) agentura wpływu. Wykorzystywani są wysocy funkcjonariusze tajnych służb peerelowskich i wywiadu komunistycznego, jak np. płk wywiadu MSW Tomasz Turowski, który „organizował i zabezpieczał” z ramienia MSZ wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Sikorski wiedział kim był Turowski.
W 2009 r. Aleksander Gudzowaty mówił o rosyjskim agencie wpływu „Wysokoje Lico” zasiadającym w ławach rządowych. Właściciel „Bartimpexu” nie podał personaliów, stwierdził jedynie, że „rozwiązanie jest prościutkie”. Faktycznie, z perspektywy tragedii smoleńskiej i poprzedzającej ją nagonki na Głowę Państwa ze strony rządu i Bronisława Komorowskiego przy czynnym współudziale ambasadora Rosji Grinina rozwiązanie wygląda na arcyboleśnie „prościutkie”.
- Sawantka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Flirt z wielkim biznesem
w temacie fragment artykułu z Forsal.pl
http://forsal.pl/artykuly/447791,polityczna_emerytura_na_zachodzie_czas_...
Świetnie poradzili sobie w biznesie Jan Krzysztof Bielecki,
który był prezesem Pekao SA, a także Kazimierz Marcinkiewicz. Ten
ostatni został doradcą wielkiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs.
Jego przykład pokazuje, że w Polsce kontakty liczą się bardziej niż
wiedza i doświadczenie. Poszukiwany jest „door opener”. – Gdy dzwoni
telefon i po drugiej stronie ktoś przedstawia się jako były premier, to
nie odmawia się rozmowy. A może się ona przełożyć na konkretne interesy –
mówi Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego.
Marcinkiewicz doradzał przy prywatyzacji PGE. Na temat jego zarobków
krążą już legendy. Mówi się nawet o pół miliona złotych miesięcznie.
Banki są hojne wobec polityków, o czym świadczy przykład Blaira, który
otrzymuje rocznie 3 mln dol. od JP Morgan za porady dotyczące „globalnej
strategii”.
Tylko sporadycznie politycy biorą się
za rozkręcanie własnego biznesu. Były minister zdrowia Mariusz Łapiński
po odejściu z rządu SLD sprzedawał brykiety do elektrowni, a teraz
handluje z Uzbekistanem.
Byli premierzy i
ministrowie na politycznej emeryturze często rzucają kotwicę u
największych biznesmenów. Do „kolekcjonerów polityków” należeli zawsze
Ryszard Krauze, Aleksander Gudzowaty czy Janusz Wojciechowski. Ten
pierwszy ściągnął do Prokomu m.in. Wiesława Walendziaka, działacza AWS i
byłego ministra obrony Zbigniewa Okońskiego. U Wojciechowskiego w
radzie nadzorczej JW. Construction zasiada Józef Oleksy. Natomiast
prezesem należącej do Gudzowatego spółki produkującej biodiesla był
Wiesław Kaczmarek. Teraz Kaczmarek prowadzi budowę prywatnego szpitala w
Warszawie.
Przechodzenie polityków na emeryturę do
biznesu to częste zjawisko także za granicą. Günter Verheugen idzie do
Royal Bank of Scotland na doradcę i wiceprezesa odpowiedzialnego za
bankowość globalną.
Znacznie bardziej kontrowersyjny
był angaż Gerharda Schroedera do Nordstreamu, którego współwłaścicielem
jest Gazprom. Jeszcze jako kanclerz Niemiec zdążył podpisać z Rosją
umowę o budowie Gazociągu Północnego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Czy loża minus pięć istnieje?
Czy loża minus pięć istnieje? (Świt) | Blogmedia24
31 Paź 2009 ... Informacje o istnieniu "Loży minus pięć" podał Gudzowaty, ... Polską rządzi
superstruktura - twierdzi Aleksander Gudzowaty. ...
http://blogmedia24.pl/node/20619
Aleksander Gudzowaty: Ktoś manipuluje politykami
Z Aleksandrem Gudzowatym, dyrektorem Bartimpeksu, rozmawiali Eliza Snowacka i Piotr Bachurski.
Krąży opinia, że jest około 500 osób, które rządzą prywatyzacjami w Polsce…
Tak dużo? Nie wierzę.
Ja uważam, że istnieje Loża Minus Pięć, która działa regularnie od początku prywatyzacji, mając w tym cel własny. Na pewno nie dobro kraju. Ta Loża ma swoje interesy i jest obsługiwana także przez pracowników służb specjalnych, którzy robią wszystko – moim zdaniem – żeby nie ujawnić prawdy. Oni istnieją ponad podziałami politycznymi, ponad rządami. Mają dojścia do każdego kolejnego układu politycznego.
Druga z moich teorii jest taka, że kiedy nastąpiła odwilż w krajach komunistycznych, to globalne organizacje – z procedur postępowania, nie ze złej woli – wymyśliły program na tanie przejęcie majątku w Europie Wschodniej. To już widać: wykupione Węgry, Polska… Oni opracowali procedury wycen i przejmowania. To czynności, które wykonują firmy konsultingowe. Co poniektórzy w Polsce za wprowadzenie takich procedur dostali tytuły honorowe, nagrody ekonomiczne lub zagraniczne pochwały.
I takiemu wzorcowi poddano PGNiG. Uważam, że firmy konsultingowe, które wyceniały tę spółkę, działały według określonego schematu, a zarząd po prostu zaniżył wartość księgową.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Aleksander-Gudzowaty-Ktos-manipuluje-pol...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. KALININGRADZKA ROZGRYWKA
Determinacja w sprawie wprowadzenia tzw
małego ruchu granicznego między Polską a Obwodem Kaliningradzkim musi
zastanawiać. Jeszcze niedawno rząd był gotów postąpić wbrew prawu
unijnemu, które nie dopuszcza szerszych stref bezwizowych niż
maksymalnie 50 km od granicy - a to oznacza, że Kaliningrad by się do
takiej strefy "nie łapał".
W maju portal Wirtualna Polska opublikował artykuł : "Pójdziemy Rosji na rękę wbrew Unii"
czytamy w nim, że Minister Sikorski "zaznaczył,
że Polska dąży do ustanowienia MRG z całym Okręgiem Królewieckim, tym
bardziej, że w obszarze pomiędzy strefami małego ruchu z Polska i Litwą
mieszka większość ludności w tym regionie. Poinformował, że celem
Warszawy jest podpisanie umowy, która objęłaby też obszary całych
województw warmińsko-mazurskiego oraz pomorskiego.
Przyznał, że jest to obecnie niezgodne z obowiązującym rozporządzeniem
Komisji Europejskiej, a forsowanie takiego rozwiązania grozi nam
konfliktem z KE. - Ale może i tego nie powinniśmy się bać, bo uważam, że
mamy w tej sprawie bardzo silne argumenty. Argumenty, które podzielą
nasi partnerzy Francja i Niemcy - zaznaczył."
Sprawa mało
znana dla zwykłych zjadaczy chleba, a przecież wiąże się z wpuszczeniem
do Polski, i to wg planów rządu - aż do Trójmiasta, obywateli
rosyjskich. Jakie żywotne interesy, poza oczywistą "przyjaźnią" każą
naszym dyplomatom aż tak naciskać na tę kwestię,. by próbować działać
mimo prawu unijnemu?
Ta sprawa
nie jest wyjaśniana opinii publicznej, tymczasem okazuje się, że mały
ruch graniczny między Polską a Rosją ma także innych zwolenników.
Depesza radiowej agencji informacyjnej z dnia dzisiejszego:
Członkowie komisji spraw zagranicznych Sejmu, Dumy Państwowej i
Bundestagu apelują do Komisji Europejskiej o zgodę na objęcie ruchem
bezwizowym całego obwodu kaliningradzkiego. Poinformował o tym Polski
Radio Andrzej Halicki, szef polskiej komisji, ktory uczestniczy w
Kaliningradzie w panelu parlamentarzystów z Polski, Rosji i Niemiec.
Spotkali się z inicjatywy przewodniczącego komitetu do spraw
międzynarodowych Dumy Konstantina Kosaczowa.
Bruksela nie chce się zgodzić na objęcie umową o małym ruchu
granicznym całego obwodu kaliningradzkiego, ponieważ nie jest to zgodne z
unijną dyrektywą. Według przepisów, bez wiz mogą przemieszczać się
mieszkańcy terenów leżących do 50 kilometrów od granicy, co nie objęłoby
mieszkańców Kaliningradu.
Parlamentarzyści rozmawiali także o gospodarce, w tym współpracy
energetycznej. Jednym z forsowanych przez Rosjan projektów jest budowa
elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim, z myślą o sprzedaży
energii między innymi do północnej Polski.
Jak więc widać mały ruch przygraniczny
jest w interesie także Bundestagu i państwa Niemieckiego, które również
lobbuje za takim rozwiązaniem w Brukseli. Co z tego wszystkiego wie
przeciętny Polak? Można założyć, że niewiele, lub zgoła nic. Część
mieszkańców Warmii się cieszy, że będzie jeździć po tańszą wódkę i
papierosy do Rosji, a to oznacza rozkręcenie szarej strefy i napewno nie
przyłoży się do łatania dziury budżetowej.
Za to na pewno zdecydowanie widocznym
efektem wprowadzenia takiego ruchu będzie zwiększona liczba rosyjskich
turystów w naszych kurortach, oprócz turystów z pewnością z łatwiejszego
wjazdu do Polski skorzystają biznesmeni i "biznesmeni" czyli różnego
rodzaju oprychy i mafia.
Dlaczego w sprawie, która dotyczy przede
wszystkim Polski i Rosji głos zabierają także Niemcy? No cóż.. - tego
nikt maluczkim nie raczył wyjaśnić.
http://moneta.salon24.pl/280738,kaliningradzka-rozgrywka
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Kosaczow: Smoleńsk to temat drażliwy
Przewodniczący Komitetu ds. Międzynarodowych rosyjskiej Dumy Państwowej Konstantin Kosaczow zaprosił do Kaliningradu posłów z prezydiów komisji spraw zagranicznych polskiego Sejmu i niemieckiego Bundestagu. To pierwsze tego typu spotkanie trójstronne. Wśród tematów: bezpieczeństwo europejskie i trudne kwestie historyczne. Ale pytania o katastrofę smoleńską na tym forum gospodarz z miejsca torpedował. Bo to dla Rosjan "temat zbyt drażliwy".
Do Kaliningradu pojechali wczoraj posłowie zasiadający w prezydiach komisji spraw zagranicznych parlamentów Niemiec, Polski i Federacji Rosyjskiej. Parlamentarzyści chcieli rozmawiać na temat bezpieczeństwa europejskiego, współpracy energetycznej, transportu, polityki wizowej, spraw historycznych i punktach zapalnych na mapie Europy. Według posła Andrzeja Halickiego (PO), szefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, jednym z omawianych punktów miała być również sytuacja na Białorusi.
Jak ustalił "Nasz Dziennik", na tym forum niestety nie poruszono szerzej kwestii wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej i związanych z tym komplikacji.
- Podczas sesji dotyczącej kwestii historycznych zwróciłem uwagę, że historia biegnie cały czas i na naszych oczach mają miejsce wydarzenia, o których już niebawem będzie się mówić jak o problemach historycznych - mówi poseł Karol Karski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Parlamentarzysta podniósł w tym kontekście kwestię wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
- Zwróciłem uwagę, że Rosja powinna w tej sprawie zachowywać się tak, jakby nie miała nic do ukrycia. I powiedziałem to w kontekście dwukrotnego zatrzymania dziennikarzy "Naszego Dziennika" w Rosji, ich wielogodzinnego uciążliwego przesłuchiwania i w konsekwencji odebrania posiadanego przez nich sprzętu fotograficznego i laptopów - relacjonuje Karski, wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS.
Wystąpieniem polskiego posła Konstantin Kosaczow, przewodniczący Komitetu ds. Międzynarodowych Dumy Państwowej, był wyraźnie zaskoczony. - Do kwestii śledztwa smoleńskiego i związanych z tym komplikacji Kosaczow się nie odniósł, mówiąc, że to dziś "sprawa drażliwa" - zaznacza Karol Karski.
Inicjatorem spotkania w Kaliningradzie jest Konstantin Kosaczow. Polskę reprezentują szef Komisji Spraw Zagranicznych Andrzej Halicki, a także wiceszefowie komisji: Tadeusz Iwiński (SLD) i Karol Karski, oraz posłowie Marek Borowski (SdPl), Dariusz Lipiński (PO) i Paweł Poncyljusz (PJN). Z Niemiec przyjechała delegacja na czele z przewodniczącym komisji spraw zagranicznych Bundestagu Ruprechtem Polenzem.
Maciej Walaszczyk
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110222&typ=po&id=po05.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl