Jak oddzielać mak od popiołu
Cieszyć może to, że młodzi ludzie biorą się za analizowanie rzeczywistości. Gorzej, jeśli z prawdziwej przesłanki wyciągają fałszywy wniosek.
Oto G. Świechowski zabrał się za analizowanie sondażu dot. tego, który okres Polacy uważają za najlepszy w dziejach Polski, no bo z tego sondażu "wynikło", że okres III RP. Mając do dyspozycji taki wniosek potraktował go Gniewko za punkt wyjścia do rozważań nad wyższością III RP nad innymi przejawami polskiej państwowości, nie biorąc pod uwagę tego, że sam taki sondaż to coś wyjątkowo absurdalnego, wobec tego analizowanie tego rodzaju sondażu na serio może doprowadzić do jeszcze bardziej absurdalnych konsekwencji.
Po pierwsze, tak na zdrowy rozum, nic dziwnego, że ktoś, kto dajmy na to, ma 20 lat i generalnie znikomą wiedzę historyczną, objada się czipsami i popija piwkiem, uważa obecny stanu polskiej państwowości za raj na ziemi, zwłaszcza, jeśli rodzice ten raj mu chętnie fundują. Oczywiście, zdrowy rozum nakazywałby więcej niż wstrzemięźliwość w dopytywaniu młodych Polaków o to, który z okresów historycznych Polski jest (był?) najlepszy.
No ale nie chodzi przecież wyłącznie o wiek i niewiedzę czy marną świadomość historyczną większości naszych rodaków, choć czasami są to czynniki decydujące, które powinny powstrzymywać socjologów czy innych specjalistów od mierzenia wszystkiego, co ludzkie - przed badaniami nad tym, czego nie ma bądź przed kreowaniem kolejnej fatalnej fikcji. Jeśli bowiem zapytać co drugiego jako tako żyjącego (a więc zarabiającego tyle, że po spłaceniu wszystkich rachunków, rat kredytów, podatków etc. haraczy zostaje mu na jedzenie i kino raz na ruski miesiąc) Polaka, czy wolałby żyć w "kraju węgla i stali" czy w III RP, to chyba nikt zdrowy na umyśle nie powie, że w peerelu. Czy z tego wynika od razu to, że III RP jest państwem naszych marzeń? Dla kogoś, kto pamięta warunki obozu koncentracyjnego, jakim była "Polska Ludowa", nędzę, upodlenie, bezkarność partyjniaków i bezpieczniaków oraz poczucie totalnego cywilizacyjnego regresu, życie w III RP musi wydawać się jakimś pozytywnym przeskokiem - nie należy jednak takiego zestawienia traktować jako konkluzywne, skoro stopa życiowa wielu Polaków w I RP i II RP była dużo wyższa niż dziś, nie mówiąc o sile samej naszej państwowości.
Idiotyczne więc wydaje się badanie tego, jak Polacy oceniają Polskę ("w ostatnich stu latach"), jeśli się wykluczy zarówno przeciętne pojęcie o historii przeciętnych Polaków oraz to, że warunki życia w poszczególnych okresach historycznych naszej państwowości były tak różne, że zgoła nieporównywalne. Poza tym kwestie wolności obywatelskich i gospodarczych, kwestie geopolitycznych kontekstów, dochodów, poczucia bezpieczeństwa... Jest cała masa czynników do uwzględnienia, zanim takie badania porównawcze się przeprowadzi, no chyba że chodzi nam o zwykłe pitolenie. Pitolenie, rzecz jasna, do rozmaitych wniosków może doprowadzić, choć wcale naszej wiedzy o świecie nie posunie do przodu. W dziennikarstwie jednak czy szerzej w mediach masowych, co też chyba nie jest jakimś wielkim odkryciem, o żadną wiedzę nie chodzi - no ale to na marginesie dorzucam jedynie po to, by Gniewko wziął na to poprawkę, skoro żyjemy w matriksie.
Badania przywołane i z entuzjazmem analizowane przez Gniewkę mają taką samą metodologiczną wartość, jak dyskusja na temat samopoczucia z kimś, kto, popijając i zagryzając coś smacznego, zaczyna imprezę - z tymi, co na imprezę nie zostali zaproszeni lub mają porządnego kaca po poprzedniej i leżą w kącie.
Czy z tego, że (ci zbadani) Polacy lepiej oceniają III RP od peerelu, okresu okupacji (ale której niemieckiej, sowieckiej pierwszej czy sowieckiej drugiej?) i II RP (dlaczego nie okresu zaborów przed odzyskaniem niepodległości w 1918 r.?) wynika, że III RP to najlepszy od stu lat okres w rozwoju Polski? Najlepszy pod względem gospodarczym i kulturowym na przykład? Radzę Gniewkowi porównać choćby literaturę z okresu II RP
z literaturą III RP
i od razu uzyskamy jakiś lepszy obraz tego, z czym naprawdę mamy obecnie do czynienia.
Można też porównać naukę (np. matematykę, logikę, filozofię) z okresu międzywojnia - z nauką dziś - albo jeszcze lepiej szkolnictwo międzywojenne z edukacją obecnie (pomijając już nawet ciemniackie pomysły K. Hall), czyli od tzw. "reformy edukacji", która zaczęła się gdzieś w latach 90. i skończyć nie może.
Możemy więc porównywać widzimisię rozmaitych osób i jest to nawet fajna zabawa, ale nie szukajmy do tego żadnych gónolotnych sformułowań. Gdyby mnie ktoś spytał: gościu, czy chciałbyś się stołować w barze mlecznym z 1988 r., czy zajadać w jakiejś przyzwoitej pizzerii w okolicach krakowskiego rynku, to chyba wybór odpowiedzi nie byłby dla mnie trudny. Czy jednak z takiego zestawienia wynika cokolwiek ponad to, że człowiek woli zjeść w warunkach nieco lepszych niż obozowe? Albo że powinny istnieć tylko takie pizzerie jak przy krakowskim rynku? Albo że powinno się jeść tylko w pizzeriach? A może ktoś by mnie spytał, czy chciałbym w swoim zawodzie zarabiać obecnie tak jak zarabia Holender, Niemiec, Brytyjczyk lub Francuz, co? I wtedy ten ktoś spróbowałby określić, czy moje obecne samopoczucie w III RP jest tak wysokie, jak mu z porównań z obozem koncentracyjnym wychodzi.
Kwestia polskiej państwowości jest zbyt poważna, by rozstrzygać miał ją jakiś sondaż, a doprawdy jest coraz więcej przesłanek wskazujących na to, że III RP jest zdeformowaniem tego, co miało być w wielu naszych nadziejach nowym, niekomunistycznym, normalnym, kapitalistycznym, wolnym państwem. Tak więc nie ma co się cieszyć z tego, co się ma, tylko nareszcie doprowadzić ten bajzel zwany III RP do porządku.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Aby oddzielić mak od popiołu
hrabia Pim de Pim