Nie zabijajcie nas - zapowiedź filmu

avatar użytkownika Maryla

Pierwszy nieoficjalny, drugi z kolei polski film o katastrofie Smoleńskiej. Film opisuje działania rządów Platformy Obywatelskiej, kim tak naprawdę są ci ludzie i jak doszli do władzy, oraz jaką krzywdę wyrządzili i wyrządzają Polsce. Film zawiera także materiały o katastrofie smoleńskiej, o “tajemniczych wypadkach”, o zachowaniach rządu przed i po katastrofie,a także o tym co działo się pod pałacem prezydenckim. Miejmy nadzieje ze ten film rozwieje w końcu tę mgłę….Niech cala Polska się przebudzi!.. http://www.dlapolski.pl/01/28/nie-zabijajcie-nas/

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. ROSJANIE NIE POKAZALI POLAKOM LOTNISKA "SIEWIERNYJ"

Rosjanie nie wpuścili na lotnisko w Smoleńsku
polskich dyplomatów, którzy cztery dni przed wizytą Lecha Kaczyńskiego i
dzień przed wizytą premiera Donalda Tuska chcieli sprawdzić, czy jest
ono na nie przygotowane. Dlaczego? "Siewiernyj" było w tak fatalnym
stanie, że Rosjanie musieli "odtworzyć jego infrastrukturę" - potwierdza
oficjalnie polska wojskowa prokuratura. Robili to dosłownie na ostatnią
chwilę ostrzegając, że lotnisko jest nie do użytku. Polscy urzędnicy o
tym wiedzieli, ale zmiany miejsca lądowania nie rozważano.

Polska
grupa przygotowująca wizyty premiera i prezydenta jeszcze kilkadziesiąt
godzin przed przylotem Donalda Tuska, a cztery dni przed planowanym
przybyciem Lecha Kaczyńskiego, bezskutecznie zabiegała o sprawdzenie
lotniska "Siewiernyj" – ustalił tvn24.pl.


Dyplomaci i funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu w Smoleńsku pojawili się
5 kwietnia. Dotarli tam samochodami. Następnego dnia rano ruszyli w
kierunku lotniska, ale w drodze poinformowano ich poprzez polską
ambasadę w Moskwie, że "możliwości obejrzenia lotniska nie ma". Grupa
pojechała więc do Katynia.


O tych zdarzeniach opowiedział jeden z urzędników MSZ w trakcie wysłuchania przed ekspertami badającymi przyczyny katastrofy.


Nasze ustalenia potwierdza były polski akredytowany przy MAK. – Według
mojej wiedzy grupa nie dotarła nawet w pobliże bramy lotniska – ujawnia
tvn24.pl płk Edmund Klich.


Rosjanie nie powiedzieli czego brakuje

      Rosjanie
zapewniali, że lotnisko to będzie gotowe na przylot naszych delegacji.
(…) nie podawali żadnych szczegółów jakie prace na tym lotnisku będą
wykonywane. – zeznał w wojskowej prokuraturze Dariusz Górczyński, który
wiosną był naczelnikiem wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie
wschodnim MSZ.      
Z zeznań Dariusza Górczyńskiego przed prokuratorami wojskowymi




Na tym nie koniec. Według zeznań polskiego dyplomaty Rosjanie nie
chcieli powiedzieć polskiej stronie jakiego sprzętu brakuje na lotnisku i
w jaki sposób je reaktywują. - "(…) zapewniali, że lotnisko to będzie
gotowe na przylot naszych delegacji. (…) nie podawali żadnych szczegółów
jakie prace na tym lotnisku będą wykonywane" – zeznał w wojskowej
prokuraturze Dariusz Górczyński, który wiosną był naczelnikiem wydziału
Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim MSZ.


Wydarzenia z 5 kwietnia nie były pierwszym przypadkiem, w którym polscy
urzędnicy z MSZ, kancelarii premiera i prezydenta przekonali się, że
lotnisko nie jest przygotowane na wizyty naszych delegacji.


Prokuratura: Lotnisko było nieczynne


23 i 24 marca 2010 roku na "Siewiernym" miały lądować rosyjska i polska
grupa przygotowawcza z przedstawicielami rządu i kancelarii prezydenta.
Nie wylądowały. Rosjanie się nie zgodzili. Powód w jednym i drugim
przypadku był ten sam – brak możliwości przyjęcia samolotów na lotnisku
Smoleńsk-Północny.


- "Siewiernyj" nie przyjmowało żadnych statków powietrznych, bowiem nie
funkcjonowało w tym czasie jako czynne lotnisko. Jego infrastrukturę
odtworzono jedynie na okres od 7 do 10 kwietnia 2010 r., kiedy
przylecieć miały polskie delegacje w związku z uroczystościami
rocznicowymi w Katyniu – mówi tvn24.pl płk Zbigniew Rzepa, rzecznik
Naczelnej Prokuratury Wojskowej.


Ustaliliśmy, że tę infrastrukturę odtwarzano do ostatnich godzin przed lądowaniem premierów Polski i Rosji.

Rosjanie nie mogli określić stanu świateł na lotnisku w Smoleńsku po... czytaj więcej »

      "Siewiernyj"
nie przyjmowało żadnych statków powietrznych, bowiem nie funkcjonowało w
tym czasie jako czynne lotnisko. Jego infrastrukturę odtworzono jedynie
na okres od 7 do 10 kwietnia 2010 r., kiedy przylecieć miały polskie
delegacje w związku z uroczystościami rocznicowymi w Katyniu.      
płk Zbigniew rzepa, rzecznik NPW




Wszyscy o tym wiedzieli


Przeanalizowaliśmy zeznania naszych dyplomatów i pracowników kancelarii
premiera współodpowiedzialnych za organizację wizyty. Poznaliśmy treść
ich służbowych maili. Z wszystkich tych dokumentów wyłania się jeden
obraz: od początku marca 2010 roku polscy urzędnicy wiedzieli, że
"Siewiernyj" nie nadaje się do użytku.


Według pierwszego scenariusza samolot z grupą przygotowawczą miał lecieć
do Smoleńska 3 marca. Z treści maila polskich dyplomatów (znajduje się w
aktach śledztwa) wynika, że także dowództwo 36. Specjalnego Pułku
Lotnictwa Pułku Transportowego musiało zdawać sobie sprawę z ryzyka z
jakim wiązało się lądowanie w Smoleńsku (pisownia oryginalna): "Zdaniem
chłopaków z 36 pułku bez zaangażowania osobistego PUTINA samolot do
Smoleńska 3.03 NIE POLECI" – maila o takiej treści napisał naczelnik
Górczyński do dyplomaty z ambasady RP w Moskwie.


Czas ważniejszy od bezpieczeństwa


Jednak dla polskich decydentów najważniejszy był czas. - "Podczas
jednego z pierwszych spotkań, gdy rozmawialiśmy o wyjeździe grupy
przygotowawczej, ja zaproponowałam aby grupa ta udała się bezpośrednio
do Smoleńska samolotem specjalnym. Chodziło o zaoszczędzenie czasu, gdyż
wyjazd wymagał lotu do Moskwy a następnie jazdy samochodem do
Smoleńska. Kancelaria Premiera była gotowa zapewnić samolot, natomiast z
tego co wiem, chyba od Ministra Przewoźnika (Andrzej Przewoźnik,
sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, tragicznie
zmarły w katastrofie 10 kwietnia – przyp. red.) strona rosyjska odmówiła
udostępnienia lotniska, argumentując, że lotnisko jest nieczynnym
lotniskiem wojskowym, uruchamianym wyłącznie na specjalne okazje" –
zeznała Małgorzata Łatkiewicz-Pawlak, była wicedyrektor Protokołu
Dyplomatycznego MSZ.


Ostrzegali... Rosjanie




Jerzy Bahr, ówczesny ambasador RP w Moskwie, na początku marca rozmawiał
z Siergiejem Nieczajewem, dyrektorem departamentu europejskiego w MSZ
Rosji. Bahr ustalał szczegóły przylotu polskiej grupy, która w Smoleńsku
i w Katyniu miała przypilnować przygotowań do obchodów 70. rocznicy
katyńskiej. 9 marca Bahr napisał do Jarosława Bratkiewicza, wówczas
jeszcze dyrektora Departamentu Wschodzniego MSZ: "(...) w związku z
likwidacją jednostki wojskowej obsługującej lotnisko w Smoleńsku nie ma
technicznej możliwości wylądowania samolotu specjalnego z grupą
przygotowawczą wizyty premiera RP (brak sprzętu zabezpieczenia lotów w
tym cystern paliwowych, mobilnych agregatów prądotwórczych, sprzętu
utrzymania pasa startowego)".


Dwa dni później ambasador alarmował Mariusza Kazanę, ówczesnego
dyrektora Protokołu Dyplomatycznego, który 10 kwietnia zginął w
Smoleńsku: "Nieczajew poinformował, że według jego wiedzy jakiekolwiek
korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem."


Polacy nie posłuchali

36. specpułk przed lotami do Smoleńska wystąpił do Rosjan o lidera oraz... czytaj więcej »

      Grupa
przygotowawcza pod koniec marca nie mogła wylądować na tym lotnisku
("Siewiernyj" – red.) i dlatego wylądowali w Moskwie. Wedle mojej
wiedzy, strona rosyjska zapewniła, że lotnisko będzie przygotowane na
przyjęcie wizyty premiera Tuska.      
Z zeznań Beaty Lamparskiej przed prokuratorami




Ale polscy urzędnicy nadal nie rezygnowali z pomysłu lądowania na
"Siewiernym". Jako drugi termin wybrali – wspomniany wcześniej – 23
marca. Rosjanie znów się nie zgodzili, bo lotnisko wciąż nie było
gotowe. - (…) Grupa przygotowawcza pod koniec marca nie mogła wylądować
na tym lotnisku ("Siewiernyj" – red.) i dlatego wylądowali w Moskwie.
Wedle mojej wiedzy, strona rosyjska zapewniła, że lotnisko będzie
przygotowane na przyjęcie wizyty premiera Tuska – zeznała Beata
Lamparska, w 2010 roku zastępca Dyrektora Departamentu Spraw
Zagranicznych w kancelarii premiera. Wojskowi prokuratorzy sprawdzili
zeznania urzędników.


- Z ustaleń Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wynika, iż
delegacja przedstawicieli rządu oraz kancelarii prezydenta przebywała w
Moskwie w dniach 24-25 marca 2010 r. W dniu 24 marca 2010 r. całość
wskazanej powyżej ekipy udała się transportem samochodowym do Smoleńska,
a następnie w ten sam sposób, tego samego dnia, wróciła do Moskwy –
poinformował nas pułkownik Rzepa.


Tylko "Siewiernyj"


Skoro lotnisko było nieużywane, Rosjanie sami ostrzegali by z niego nie
korzystać, to dlaczego nie zdecydowano się np. na lądowanie polskiego
premiera, a później prezydenta, w Moskwie i stamtąd podróż samochodami
do Katynia? – Bez dwóch zdań to byłoby najlepsze rozwiązanie. Te wizyty
od początku powinno się planować tak, jakby lotniska w Smoleńsku w ogóle
nie było – twierdzi Edmund Klich.


Okazuje się, że ani Rosjanie, ani Polacy na ten temat w ogóle nie
rozmawiali. - W trakcie spotkań poświęconych programom wizyt, nie
omawiano kwestii wyboru lotniska. Nigdy nie pojawiła się propozycja, czy
to ze strony polskiej czy rosyjskiej, lądowania premiera bądź
prezydenta na innym lotnisku niż lotnisko w Smoleńsku - opowiedziała
prokuratorom Łatkiewicz-Pawlak, była wicedyrektor Protokołu
Dyplomatycznego MSZ. Z kolei Beata Lamparska z kancelarii premiera
dodała, że w kancelarii "nie posiadaliśmy informacji, które mogłyby
wskazywać, że lotnisko to nie będzie w stanie przyjąć naszej delegacji".


Będą zarzuty? Dla kogo?


Decyzja o lądowaniu na niebezpiecznym lotnisku w Smoleńsku to jeden z
najważniejszych wątków w sprawie katastrofy 10 kwietnia, jaki bada
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Oskarżyciele prześwietlają
konkretne decyzje, konkretnych pracowników kancelarii premiera, MSZ,
protokołu dyplomatycznego a także kancelarii prezydenta Lecha
Kaczyńskiego.


- Być może odpowiedzialni za organizację wizyt usłyszą zarzuty za to, że
zgodzili się podczas planowania na lądowanie w tak niebezpiecznym
miejscu. To co najmniej niedopełnienie służbowych obowiązków, o czym
mówi artykuł 231 kodeksu karnego. Za to może grozić do 3 lat więzienia –
ujawnia nieoficjalnie w rozmowie z tvn24.pl jeden z prokuratorów
nadzorujących śledztwo.


Oficjalnie, wojskowa prokuratura zaprzecza, by już teraz chciała stawiać zarzuty.


Maciej Duda, Łukasz Orłowski//fac

      Co to znaczy "odtworzenie infrastruktury", czyli czego brakowało na lotnisku?



Wiadomo, że stały sprzęt nawigacyjny, który umożliwiał lądowanie z
zachodu na wschód, został zdemontowany jesienią 2009 roku, kiedy
rozformowano stacjonujący na "Siewiernym" pułk wojskowego lotnictwa
transportowego. Od tamtej pory o lotnisko nie miał kto dbać. Płyta, pas
startowy, niszczały. – Po przyjeździe do Smoleńska, już po katastrofie,
od razu spostrzegliśmy, że tej infrastruktury nie poprawiono w jakimś
wielkim stopniu. Przykład? Zarastające drzewa, które mogły mieć wpływ na
pracę urządzeń. Widać było, że to opuszczone lotnisko – opowiada płk
Klich.


Już dawno media ujawniły, że dopiero po katastrofie Rosjanie wkręcali
nowe żarówki w światła naprowadzające do lądowania. Z polskich uwag do
raportu MAK wynika, że drzewa, które zasłaniały sygnał radiolatarni
naprowadzającej polski Tu-154 M 101, wycinali też po wypadku. Dlaczego
polska i rosyjska strona wybrały właśnie takie miejsce? Czy od
bezpieczeństwa premiera i prezydenta ważniejsze było, by szybko dotrzeć
do Katynia?


O tym co i kiedy Rosjanie montowali na Siewiernym polska strona nie wie
do dzisiaj. – Od początku miałem wiele uwag do stanu infrastruktury
lotniska. Zwracałem się do Rosjan z licznymi pytaniami dotyczącymi
sprawności i stanu urządzeń – w tym nawigacyjnych – oraz przygotowania
samego lotniska na przylot prezydenckiego samolotu dnia 10 kwietnia. Nie
uzyskałem żadnej odpowiedzi – przypomina Klich.     
http://www.tvn24.pl/-1,1691149,0,1,nie-obejrzeli-lotniska-i-tak-chcieli-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl