Leninowska, organizatorska rola mediów, czyli Wielki Kompromis z aparatem PZPR. Od Czerskiej po Wiertniczą.

avatar użytkownika Maryla

Leninowska zasada organizatorskiej roli prasy uległa poszerzeniu. Już nie tylko organizuje się społeczeństwo ku dobremu – to stało się trudne, bo większość społeczeństwa gazet nie czyta – ale, być może jako kompensację, organizuje się rząd, opozycję, koalicje, programy partyjne, ustawodawstwo. (M.Rybiński)

Warto wiedzieć, kto Polakom organizuje tak wspaniale życie i wytycza kierunki przyszłości. Odbiorca mediów nie zawraca sobie głowy szukaniem w stopkach redakcyjnych kto jest właścicielem medium, które jest dla niego "oknem na świat, nauczycielem, dostawcą rozrywki i twórcą opinii". A warto wiedzieć. Główne koncerny medialne w Polsce to AGORA, ITI i POLSAT. Media publiczne pozornie przechodza z rąk do rąk, ale tak naprawdę są wciąż w tych samych, z korzeniami w PRL. Ostatnie zmiany w KRRiT , zwolnienia dziennikarzy i likwidacja programów tylko z jednego, i tak skromnie już reprezentowanego konserwatywnego nurtu, nie pozostawia złudzeń. Po czynach ich poznajemy. A więc, zobaczmy, kto jest twórcą i właścicelem najwiekszych koncernów medialnych w Polsce.

Agora SA - jedna z największych spółek medialnych w Polsce. Jej działalność obejmuje wydawanie prasy, reklamę zewnętrzną, działalność kinową, ...

http://www.agora.pl/

Wielki kompromis, Gazeta Wyborcza nr 60, wydanie z dnia 31 lipca 1989, str. 3-4; załącznik d

"To musi być oferta dla całego aparatu… trzeba tym ludziom otworzyć możliwość ubiegania się o przejmowanie na własność części majątku, którym zarządzają jeśli dają nie gorsze od innych gwarancje jego wykorzystania. Ewentualne wcześniejsze odpowiednio korzystne emerytury. Oraz - co ważne – żadnych osobistych rozliczeń z tytułu ich wcześniejszej działalności."

  Stanisław Remuszko "Kiedy w roku 1989 na osobiste zaproszenie Adama Michnika zaczynałem pracę w Gazecie, do głowy mi nie przyszło, że wyrodzi się z niej coś, co będzie zaprzeczeniem idei leżących u jej powstania. Oczekiwaliśmy, że Wyborcza stanie się gazetą nas wszystkich, wytęsknioną wolną trybuną całego społeczeństwa, w której po latach cenzury będą mogli zabierać głos ludzie prezentujący cały wachlarz poglądów demokratycznych – z prawa, z lewa i ze środka.(..)

Majątek Gazety na mocy umowy Okrągłego Stołu został dany nie konkretnym ludziom, ale całej stronie opozycyjno-solidarnościowej. Michnik dostał wszystko za darmo - papier, lokal, transport, drukarnię, kolportaż, najlepsze pióra w kraju oraz rzecz najcenniejszą: codzienną złotówkę wpłacaną przez miliony Polaków spragnionych wolnego słowa. Ale on nie otrzymał tego na własność; to był kredyt zaufania dla całej polskiej opozycji antykomunistycznej.Tymczasem już rok później szefowie Wyborczej dokonali skoku na gazetę, przywłaszczając sobie to, co zostało dane całemu społeczeństwu. (..)

Pewnego majowego dnia 1990 roku przyszedłem do redakcji i w swojej skrytce znalazłem, podobnie jak wszyscy pozostali pracownicy, niepozorną niebieską kartkę, w której mniej więcej stało oto, iż trzej panowie - Bujak, Wajda i Paszyński, którzy podczas obrad Okrągłego Stołu założyli spółkę Agora, składając się po 5 dzisiejszych złotych - zgodzili się przekazać swoje udziały 16 osobom, wchodzącym w skład kierownictwa Gazety.(..)

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/widzialem-narodziny-imperium,1,3350008,wiadomosc.html

„Gazeta Wyborcza” -  dziennik, wydawany od 1989 w Warszawie, od 1992 przez koncern mediowy Agora;
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gazeta_Wyborcza
Agora S.A.
Forma prawna: spółka akcyjna
Data założenia: 1992
https://pl.wikipedia.org/wiki/Agora_(przedsiębiorstwo)

"Agora Sp. z o.o. została założona 10 kwietnia 1989 roku przez Andrzeja Wajdę, Zbigniewa Bujaka i Aleksandra Paszyńskiego". (agora.pl)
 

***

"...okazało się, że niemałe kwoty były kierowane do KPN, lecz nie docierały do adresata.."
"Kiedy zainteresowano się ich rozliczeniem, to pojawił się w KPNie Bronisław Geremek z propozycją przyjęcia 50 000 USD, ale za pokwitowaniem 500 000 USD".  (źródło)

 

Grupa ITI jest liderem na polskim rynku mediów i rozrywki. Działalność Grupy ITI
obejmuje produkcję i nadawanie programów telewizyjnych, działania w ...

http://www.iti.pl/ Portalem internetowym ITI jest ONET.pl

Antoni Macierewicz nie musi przepraszać ITI za swe słowa z 2007 r. o związkach tej firmy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i finansowaniu jej ze środków FOZZ. W ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie napisano m.in., że wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej" w celu "ułatwienia plasowania agentury na Zachodzie".
Sygnowany przez Macierewicza raport podawał też, że związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/276989,Macierewicz-nie-musi-przepraszac-ITI

Ogólnopolski kanał telewizyjny. Informacje z kraju, program TV, serwisy
rozrywkowe. Na polsat.pl znajdziesz informacje, program tv, dowiesz się więcej o
...

http://www.polsat.pl/

Właściciel telewizji Polsat Zygmunt Solorz-Żak był współpracownikiem służb
specjalnych PRL w latach 1983-85
- podano w programie TVP "Misja specjalna".
Według autorów reportażu na zachowanych w IPN mikrofilmach zachowały się informacje na temat Solorza-Żaka, który posługiwał się różnymi nazwiskami: Zygmunt Krok i Zygmunt Solorz; jest też zobowiązanie do współpracy z 15 lipca 1983 r., w którym przybrał on pseudonim "Zegarek", później miał też posiadać pseudonim "Zeg".
W dyskusji po emisji reportażu prof. Andrzej Zybertowicz,  uznał, że Solorz-Żak działał jako "element środowiska służb specjalnych". Przypomniał, że w 1989 r. uzyskał on kredyt z FOZZ z operacji kierowanej przez wywiad wojskowy PRL (ta informacja pojawiła się na procesie ws. FOZZ - PAP).
Z akt IPN, na które powołali się autorzy materiału wynika, że w październiku 1983 r. Solorz przeszedł wstępne przeszkolenie zorganizowane dla niego przez specsłużby. "Oficer scharakteryzował go jako osobę przedsiębiorczą i operatywną".

http://dzialalnosc-gospodarcza.info/grupy/polsat-solorz-zak-i-reszta-wklejam-bo-ciekawe,watek,1629217.html

Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Telewizji Polsat, był blisko przejęcia sieci CenterNet, piątego infrastrukturalnego operatora telefonii komórkowej w Polsce - dowiedziała się Rzeczpospolita.

Z informacji Rzeczpospolitej wynika, że szef Telewizji Polsat był zainteresowany przejęciem spółki CenterNet, która obecnie świadczy usługi telefonii komórkowej pod swoją marką oraz pod kierowaną do słuchaczy Radia Maryja marką wRodzinie. W tym celu prowadził rozmowy z Romanem Karkosikiem.

http://media2.pl/telekomunikacja/61431-szef-polsatu-chcial-przejac-centernet.html

Kto jest właścicielem wiekszości tytułów prasy polskojęzycznej? Koncern Axel Springer AG – jeden z największych koncernów wydawniczych w Europie, posiada ponad 150 gazet i magazynów w ponad 30 krajach, między innymi w Europie.

Axel Springer - witryna korporacyjna. Wydawca takich tytułów jak: Fakt, ...http://www.ringieraxelspringer.pl/media/ -
 
Największą aferą medialną, która o mały włos nie przewróciła ustaleń architektów Okrągłego Stołu, była tzw. Afera Rywina. III RP zadrżała w posadach. Ale zaprzyjaźnione z architektami OS media wraz ze swoimi funkcjonariuszami na froncie propagandy, szybko przywróciła ustalony w Magdalence porządek, o którym pisał Ernest Skalski w Gazecie Wyborczej w 1989 r. - Wielki Kompromis.
 

Rok 2002 [edytuj]

Trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Wprowadzono przepis zabraniający jednoczesnego posiadania gazety ogólnopolskiej (dziennika) oraz stacji telewizyjnej. Przepis taki stanowił dla spółki Agora – właściciela "Gazety Wyborczej" – istotną przeszkodę, gdyż jej zarząd nosił się z zamiarem kupna stacji telewizyjnej Polsat lub drugiego programu TVP (w razie jego prywatyzacji).

  • 11 lipca – Lew Rywin spotyka się z prezes Agory Wandą Rapaczyńską w kawiarni hotelu Bristol. Dostaje od niej notatkę z informacjami o oczekiwaniach Agory względem nowelizacji ustawy medialnej.
  • 15 lipca – Lew Rywin ponownie spotyka się z prezes Agory Wandą Rapaczyńską. Powołując się na rozmowę z Leszkiem Millerem, deklaruje, że ustawa medialna wejdzie w życie w kształcie proponowanym przez Agorę jeśli:
    1. Agora przekaże 17,5 miliona dolarów (przy ówczesnym kursie dolara chodziło o 60 milionów złotych) na konto Heritage Films. Pieniądze te miały trafić do SLD.
    2. Gazeta Wyborcza przestanie krytykować premiera i SLD.
    3. Po przejęciu przez Agorę Polsatu, Lew Rywin zostanie zatrudniony w tej stacji. Jak ustaliła komisja śledcza, między innymi w celu pilnowania interesów SLD.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Afera_Rywina

Imperium Solorza

O jednym z najbogatszych przedsiębiorców pisze Piotr Bączek

Początki imperium

Działalność gospodarczą rozpoczął jeszcze w czasach PRL. Media wskazywały, że wtedy miał zarobić pierwszy milion, przywożąc z komunistycznej NRD np. kosmetyki oraz rumuńskie dacie i niemieckie trabanty.

Jednak podczas procesu FOZZ Solorz przyznał, że wziął z tej instytucji kredyt – pod depozyt w wysokości 70 tys. dolarów – na działalność swej ówczesnej firmy Sol-Pol.

Relacjonujący proces zwrócili uwagę, że „Solorz niechętnie stawił się w sądzie, musieli doprowadzić go tam funkcjonariusze ABW”, a niektóre pytania wywoływały jego nerwowość. „Rzeczpospolita” relacjonowała, że sąd kazał zapisać w protokole: „Mimo upływu czasu świadek nie odpowiada”.

Z akt SB przechowywanych w IPN wynika, że w stanie wojennym Solorz prowadził firmę przewozową. Według tych dokumentów w 1983 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z SB. Służba Bezpieczeństwa oczekiwała od niego informacji o pracownikach polskiej sekcji RWE, o działalności Polskiej Misji Katolickiej w Monachium i emigracji solidarnościowej.

W listopadzie 2006 r., po publikacjach prasowych, przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem PRL. Jego pełnomocnik mec. Andrzej Siciński twierdził m.in.: „Pan Solorz nigdy nie ukrywał, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze służbami specjalnymi, ale nigdy jej nie podjął – choć był do tego wielokrotnie namawiany. W istocie wykazał się wielkim sprytem, nie podejmując tej współpracy”.

 

263 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Onet.pl i tvn24.pl nagrodzone MediaTorem(debile lemingi)

tvn24.pl i Onet.pl zostały nagrodzone MediaTorem w kategorii PROMOTOR za akcję "Krótka piłka - zapytaj kandydata". Nagrodę otrzymał także Krzysztof Skórzyński z "Faktów" TVN.

Skórzyński dostał statuetkę w kategorii TORPEDA, "za szybkość i rzetelność dziennikarza newsowego", a w szczególności za materiały po katastrofie smoleńskiej. Studenckie nagrody dziennikarskie zostały przyznane po raz czwarty.

Redakcje tvn24.pl i Onet.pl zostały nagrodzone za akcję "Krótka piłka – Zapytaj kandydata", dzięki której każdy internauta mógł odpytać kandydata na prezydenta. Jak napisano w uzasadnieniu nominacji: "za pokazanie, że nasz głos równa się dziś głosowi dziennikarza, a przyszłego prezydenta można "zagiąć" nie ruszając się sprzed komputera".

- Przyznaliście nam tę nagrodę, a my byliśmy tylko rurociągiem tej akcji - mówił w czasie gali Mateusz Sosnowski, szef zespołu redaktorów portalu tvn24.pl. - Ropą, sednem byli internauci. Daliśmy im możliwość zadania pytania. Nie każdy ma szansę pytać polityków z pierwszych stron gazet. To dla nich nagroda nie dla nas - dodał.

W kategorii NAWIGATOR nagrodę otrzymał Piotr Zaremba z "Polska The Times". "Za pokazywanie polityki od podszewki i głośną w 2010 biografię Jarosława Kaczyńskiego" - brzmiał werdykt.

Za DETONATOR uznany przez studentów został Tomasz Patora z programu "Uwaga" TVN. Wyróżnienie otrzymał za materiał o seksuologu Lechosławie G., który stosował metody uwłaczające godności pacjentek. Historia wstrząsnęła całą Polską, a przeciwko lekarzowi toczy się postępowanie prokuratorskie.

INICJATORAMI, zdaniem studentów, zostali Anita Werner i Paweł Siennicki. Nagrodę otrzymali za cykl rozmów "Dwa ognie" w "Polska The Times".

REFORMATOREM roku został Janusz Weiss z Radia Zet. "Za to, że przez telefon potrafi zdziałać więcej, niż wielu dziennikarzy osobiście".

Wyróżnienie w kategorii PROWOKATOR otrzymał Tomasz Sekielski za film dokumentalny "Władcy Marionetek", w którym "sprowokował do myślenia, ile znaczą słowa w świecie polityki".

Martyna Wojciechowska została wyróżniona jako AKUMULATOR. Nagrodę otrzymała za program „Kobieta na krańcu świata”, w którym pokazuje widzom jak żyją kobiety z najodleglejszych zakątków Ziemi.

MediaTory to studenckie nagrody dziennikarskie przyznawane polskim dziennikarzom. Nagrodzonych wybierają w plebiscycie studenci dziennikarstwa z 12 uczelni państwowych z całego kraju. Przyznawane są od czterech lat.
Autor: POg Źródła: TVN24.pl

http://wiadomosci.onet.pl/media/onetpl-i-tvn24pl-nagrodzone-mediatorem,1...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

To wszystko to komunistyczna stajnia Augiasza. Tego nikt nie oczyści.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Andy-aandy

3. „Czwarta władza cieszy się w Polsce pozycją szczególną”...

„Czwarta władza cieszy się w Polsce pozycją szczególną”, bo chroni ją specjalny “immunitet”!

Wychowawcy, błaźni i kapłani polskiego wstydu

W dyskusji poświęconej relacjom między mediami a polityką prowadzonej przez Dziennik — o błazeńskich ambicjach medialnego hegemona pisał Andrzej Nowak w artykule Portret medialnego hegemona.* Stwierdzając, że „Czwarta władza cieszy się w Polsce pozycją szczególną”, bo chroni ją “immunitet” — ponieważ środowisku dziennikarskiemu “nie tylko nie patrzy się na ręce, ale nie próbuje się nawet zaglądać do jego głów”. Nie ma jednak nikogo, kto spojrzałby “krytycznie nie tylko na środowisko dziennikarskie, ale i na właścicieli jego potężnych narzędzi pracy”.

Powołując się na wywiad Michnika dla "Przekroju" (z 21 kwietnia 2009 roku), w którym Michnik stwierdził, że jego gazeta jest "dalej jest hegemonem debaty na tematy ważne", prof. Andrzej Nowak kpiąco napisał, iż właśnie w wybiórczej propagandzie gazety Michnika "dziennikarze najważniejszych mediów (zwłaszcza elektronicznych) szukają codziennego natchnienia do odpowiedzi na pytanie: o czym dziś będziemy mówić, pisać, kogo będziemy tropić, a kogo okadzać." Dlatego pisze Nowak "przytoczone wyżej stwierdzenie Adama Michnika pozostaje w pewnym sensie prawdziwe."

Twarze wychowawców i błaznów

„Media w Polsce mają nadal swoich kapłanów - kapłanów "polskiego wstydu". Tych, którzy przez zawstydzanie społeczeństwa starają się uzasadnić swoją funkcję wychowawców“ — pisze prof. Nowak. Jednak jego zdaniem: „współczesne polskie media mają też swoich błaznów, bez których osiągnięcie owej hegemonii byłoby niemożliwe. Sukces Adama Michnika nie byłby możliwy bez sukcesu Kuby Wojewódzkiego. I na odwrót: Wojewódzki nie byłby idolem młodzieżowych mas, gdyby nie torowała mu drogi praca ideowa ‚Gazety Wyborczej‘ z ostatnich 20 lat.“ Dlatego „twarzą dominującej obecnie polityki "błaznów" jest Janusz Palikot,“ a „na ‚tematy ważne‘ pozostaje coraz mniej miejsca“, pisze Nowak.

Nihilistyczny błazen wychowania

Zdaniem Nowaka, rezultatem tej samozwańczej prasowej nihilistycznej misji wychowawczej
kapłanów "polskiego wstydu" oraz grafomanów błazeństwa jest to, że: „Obszar debaty, w której hegemonem jest ‚Gazeta Wyborcza‘, kurczy się nieustannie. Coraz mniej jest zainteresowanych nią słuchaczy. Nihilistyczny błazen rozpiera się coraz pewniej, twierdząc, że to on lepiej służy medialnej misji.“

Niszczenie demokracji

W ten sposób monopol kapłana nihilizmu połączony z kretyńskim wkładem twórców błazenady w mediach — doprowadził do tego, „że polityczna reprezentacja obywateli (prezydent, parlament i wyłoniony przezeń rząd)“ — nie jest w stanie „kontrolować gry interesów, które odbywają się poza systemem demokratycznym.“

Tak więc, poprzez tę swoją nihilistyczną działalność — i kapłani i błaźni niszczą rodzącą się w Polsce demokrację.

_____
* Zob.: Andrzej Nowak „Portret medialnego hegemona“, http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article420908/Portret_medialnego_...

Zob. też: "Remuszko v. Agora, 'Gazeta Wyborcza', Michnik i okolice"

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Maryla

4. lewicowe media belgijskie i FAZ atakują

Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia w środę, że kryzys polityczny w Rumunii pokazuje, iż z istnienia układów wywodzących się z dawnej nomenklatury komunistycznej może wypływać zagrożenie demokracji w Europie Wschodniej. Gazeta nawiązuje też do sytuacji Polski. Pisze, że niespełna 10 lat temu wówczas przyszły polski premier Jarosław Kaczyński "dokonał interesującego odkrycia", którym miał być "czworokąt bermudzki".
Od trójkąta bermudzkiego różnił się nie tylko położeniem, ale też tym, że "definiowano go nie za pomocą geograficznych, a politycznych współrzędnych". Tworzyły go bowiem "kliki służb specjalnych, byli komuniści, którzy stali się socjaldemokratami, biznesmeni wywodzący się z dawnej nomenklatury oraz zorganizowana przestępczość". - W czworokącie bermudzkim Kaczyńskiego nie znikały samoloty i statki, ale - jego zdaniem - polska demokracja i bardzo dużo pieniędzy - pisze niemiecka gazeta.

Dodaje, że kontury tego czworokąta dało się rozpoznać w "gąszczu afer korupcyjnych", w który zaplątany miał być dawny rząd SLD. - Na ten gospodarczo-polityczny biotop Kaczyńscy zwrócili dużą część swojej energii, gdy jesienią 2005 roku wygrali wybory prezydenckie i parlamentarne. Ich zdeklarowanym celem było wysuszenie tego bagna i nadrobienie w ten sposób tego, co w ich mniemaniu zaniedbano po transformacji 1989 roku - pisze dziennik.

- W swym rewolucyjnym ferworze Kaczyńscy skłaniali się do prowadzenia walki przeciwko rzeczywistym i wyimaginowanym układom za pomocą wątpliwych z punktu widzenia państwa prawa środków i ogłaszania wrogiem Polski każdego, kto nie był z nimi. Te działania były ozdobione obrazowym patriotyzmem i demonstracyjnie konserwatywnym katolicyzmem - składnikami, które na zachodzie Europy wywołały sporo zdziwienia. Obraz dopełniło to, że aby przeforsować swoją politykę, Kaczyńscy zawarli koalicję, do której należała skrajnie prawicowa i otwarcie antysemicka partia - ocenia konserwatywna gazeta.

"FAZ" dodaje, że - Kaczyńscy zasłużyli na swój katastrofalny wizerunek. Tymczasem pomimo afer w kraju "poprzedni postkomunistyczny rząd nie mógł już cieszyć się lepszą opinią za granicą", bo mówił rzeczy, które w większości nie wywoływały zgorszenia w pozostałych krajach kontynentu.

- Ani polscy postkomuniści, ani też polska prawica nie są w swym zachowaniu osamotnieni we wschodniej Europie. Dla prawicowych polityków, z których wielu w czasie dyktatury działało w antykomunistycznej opozycji, częścią tożsamości jest to, by nie kierować się oportunizmem w tym co czynią i mówią. To jednak staje się wyniosłą pozą - tak jak można zaobserwować na zachodzie Europy u genetycznie opozycyjnej lewicy. Dawni komuniści natomiast mają wyczucie oportunizmu. W czasach realnego socjalizmu było to podstawą dostępu do władzy, posad i przywilejów. Opowiedzenie się po stronie politycznego kierunku jest dla nich środkiem do celu - ocenia "FAZ".

Według gazety podobna sytuacja panuje aktualnie na Węgrzech. - Miażdżące zwycięstwo wyborcze narodowo-konserwatywnej partii Fidesz pod wodzą premiera Viktora Orbana sprzed dwóch lat miało wiele powodów, a jednym z nich była złość na kumoterstwo i samoobsługową mentalność socjalistów. Celem Orbana, tak jak kilka lat temu Kaczyńskich w Polsce, jest dokończenie przełomu systemowego z 1989 roku, poprzez ostateczne złamanie władzy beneficjentów dyktatury (oraz ich spadkobierców). Sięga on po wątpliwe metody i także on pozwala przygrywać pompatyczną narodowo-patriotyczną muzykę, która budzi zdziwienie na zachodzie Europy - pisze "FAZ".

- UE słusznie patrzy Orbanowi na ręce. W Polsce i na Węgrzech ukryte zagrożenie dla demokracji ze strony przyjaznych, postępowych, socjaldemokratycznych partii wywodzących się z dawnego aparatu państwowego, jest już niewielkie. Można spierać się o to, czy stało się tak dzięki Kaczyńskim i Orbanom tego świata czy też chodzi o przykłady udanego samodemontażu. Jednak przykład Rumunii pokazuje, że ponad 20 lat po upadku dyktatury wschodnioeuropejski "czworokąt bermudzki" ciągle może rozwinąć zadziwiającą siłę wciągania. Inaczej, jak w Polsce, gdzie znikło w nim jedynie dużo pieniędzy, tam (w Rumunii) faktycznie istnieje ryzyko zniknięcia demokracji i państwa prawa - ocenia "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

W zeszłym tygodniu rumuńska koalicja rządowa - Unia Społeczno-Liberalna (USL) - doprowadziła do zawieszenia konserwatywnego prezydenta Traiana Basescu w obowiązkach na 30 dni; 29 lipca odbędzie się referendum w sprawie odsunięcia go od władzy. Trybunał Konstytucyjny uprawomocnił tę decyzję, ale też uznał, że Basescu nie złamał konstytucji, jak twierdzi USL. Wcześniej rząd wszedł w konflikt z Trybunałem Konstytucyjnym, który oskarżył premiera o ataki na swoją niezawisłość.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/frankfurter-allgemeine-zeitung-o-zagroze...


Kolejne państwo UE w szponach potrójnego kryzysu

Rząd

Rumunii dryfuje w stronę autorytaryzmu i nie należy tego lekceważyć,

ale i zachodnie demokracje przeżywają kryzys - pisze we wtorek belgijski

dziennik "Le Soir" w artykule redakcyjnym.»

Europa przechodzi potrójny kryzys: gospodarczy, instytucjonalny i

kryzys legitymizacji. (...) Rozwiązanie żadnego z dwóch pierwszych nie

jest możliwe bez decyzji o znaczącym wzmocnieniu demokratycznej

legitymizacji europejskich instytucji
- wskazuje dziennik. Zauważa, że kryzys w strefie euro nie tylko unaocznił niezdolność Unii Europejskiej do decyzji, ale też przyspieszył utratę legitymizacji elit rządzących.

Zwątpienie i nieufność wobec elit były zarezerwowane dla mas

ludowych. Dziś trzeba wyraźnie stwierdzić, że słyszalne są wśród warstw

wyższych: ilu ludzi sądzi dziś, że liderzy europejscy są zdolni do

rozsądnej oceny i niewzruszonych działań wobec rozszalałych żywiołów

rynku?
- pyta Le Soir.

W Brukseli, tak jak w Paryżu, Kopenhadze czy Rzymie przyzwyczajono

się patrzeć z pobłażliwością na "grzechy młodości" demokracji w nowych

państwach członkowskich UE: takie zawirowania widzieliśmy kilka lat temu

w Polsce pod rządami braci Kaczyńskich, niedawno na Węgrzech Viktora

Orbana, zanim pojawiły się one w Bukareszcie
- ocenia dziennik.

Podkreśla, że tak jak byłoby błędem nie doceniać ich, tak samo byłoby błędem, gdybyśmy się w Europie Zachodniej uważali się za całkowicie odpornych. Nie

należy uważać, że demokracja europejska jest dziełem ukończonym. Ona

jest w stagnacji, i to na etapie, który wywołuje niepokój
- podkreśla Le Soir.

Ocenia, że nastroje protestu, które wyniosły do władzy partie nacjonalistyczne w Europie Środkowej, zbliżyły też do władzy partie populistyczne w Europie Zachodniej. Od Bukaresztu po Brukselę, kryzys jest ten sam - ocenia dziennik w tytule artykułu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Abp Depo, przewodniczący Rady

Abp Depo, przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu o TVN: ta stacja nie jest wolna

"W mediach tych [religia.tv czy Tygodniku Powszechnym] dochodzi do
kwestionowania ważnych aspektów wiary i tradycji Kościoła, w imię
fałszywie rozumianej tolerancji."

W najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" ciekawa, warta
polecenia rozmowa Bogumiła Łozińskiego z przewodniczącym Rady Episkopatu
Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, metropolitą częstochowskim abp
Wacławem Depo.

Abp Depo podkreśla, że "wolność musi być związana z prawdą", i
dlatego "dziennikarze przekazując informacje muszą podawać prawdę":

Jeśli tego nie robią, np. służąc interesom jakiejś grupy czy
pojedynczych ludzi, wtedy media nie są wolne. Wydaje się, że w Polsce
nie ma już urzędu cenzury i jakby powiedział C. K. Norwid – przywrócona
została „wolność mowy”. A to nie oznacza wolności mediów.

Zdaniem biskupa - w naszym kraju istnieje "bardzo duże zagrożenie
uzależnienia się mediów od jakieś ideologii", co skutkuje odejściem od
prawdy:

Przykładem takiego zjawiska jest sposób przedstawiania w
stacji TVN negatywnego stanowiska min. Jarosława Gowina na temat
konwencji przeciwko przemocy.
Dziennikarze tej telewizji nie
ukrywają poparcia dla konwencji i wprost oskarżają min. Gowina o
fundamentalizm, tylko dlatego, że jego opinia jest zbieżna ze
stanowiskiem Kościoła. Tymczasem podawanie niepełnych informacji o tej
konwencji, bez rzetelnego podania argumentów o niebezpieczeństwach,
jakie wiążą się z jej ratyfikacją, jest odejściem od prawdy,
przykładowo: rozmywając tajemnicę więzi w małżeństwie i rodzinie. I w tym sensie ta stacja nie jest wolna.

Gorzkie słowa ksiądz arcybiskup kieruje pod adresem mediw publicznych:

(...) programy religijny np.: „Między niebem z ziemią”, „Anioł Pański
z Papieżem”, „Ziarno” czy „Raj” stanowią niewielki procent przekazu
wobec olbrzymich potrzeb społeczności katolickiej. Co więcej nawet w
wymienionych audycjach elementy ewangelizacyjne są w ostatnim czasie
eliminowane. Dobitnym tego przykładem była działalność medialna
biskupa Antoniego Długosza. Był on przez wiele lat uczestnikiem programu
„Ziarna”, w którym rozmawiał z dziećmi o Bogu, modlił się, śpiewał i
tańczył z nimi. W ostatnich miesiącach już nie występuje, gdyż nie mógł
przyjąć propozycji, w których byłby jedynie kimś, kto bawi a nie
ewangelizuje. W tej sytuacji podziękował za współpracę.

Arcybiskup Depo podkreśla, że wielka skala poparcia dla Telewizji
Trwam "jest wołaniem o wolność mediów", którego skala zaskoczyła również
jego samego. I jak dodaje - TV Trwam powinna dostać koncesję:

Ekonomiczne powody odmowy były tylko pretekstem, co pokazują
ujawniane obecnie szczegóły przebiegu procesu koncesyjnego. (...) Osoby
odpowiedzialne za odmowę cyfrowej koncesji dla TV Trwam powinni sobie
uświadomić, że jest to droga prowadząca do „wolności od Chrystusa i Jego
Kościoła”. Czy w takim kierunku zgadza się zmierzać nasz Naród?

I jeszcze ważne słowa pod adresem kilkorga dziennikarzy:

Pan Dworak, czy Jacek Żakowski albo Katarzyna Kolenda-Zaleska
to ludzie, którzy byli bardzo mocno związani z osobą śp. bp Jana
Chrapka. On zajmował się mediami i kształtował dziennikarzy z bardzo
różnych środowisk. Dzisiaj stawiam sobie pytanie, czy gdyby bp Chrapek
żył obecnie, byłby zadowolony z postawy swoich wychowanków? Osobiście
nie znajduję na to pytanie pozytywnej odpowiedzi.

Arcybiskup wskazuje też, że i u nas pojawia się zjawisko mediów,
które określają się jako katolickie, a które jednocześnie kontestują
nauczanie Kościoła:

(...) przykładem może być kanał telewizyjny religia.tv czy Tygodnik
Powszechny. W mediach tych dochodzi do kwestionowania ważnych aspektów
wiary i tradycji Kościoła, w imię fałszywie rozumianej tolerancji. Na to
nie możemy się zgodzić.

Polecamy cały, niezwykle interesujący i ważny wywiad w "Gościu Niedzielnym". Polecamy!

Polecamy także stronę tygodnika - Gosc.pl

Skaj

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Amerykanie nie ufają dziennikom nadawanym przez główne media

W Stanach Zjednoczonych gwałtownie spada zaufanie obywateli do mediów głównego nurtu. Według sondażu Gallupa, tylko 21 proc. odbiorców mediów ma zaufanie do dzienników nadawanych przez główne stacje telewizyjne. Widać wyraźnie, że rośnie zapotrzebowanie na alternatywne źródła informacji.

Niewiele podmiotów opublikowało ostanie dane Instytutu Gallupa dotyczących zaufania obywateli do instytucji, w tym do środków przekazu. Nie są one przychylne dominującym mediom elektronicznym. Od ub. roku zaufanie do nich spadło z 27 proc. do 21 proc. Jednak gdy weźmie się pod uwagę lata, od kiedy zaczęto badać zaufanie do wiadomości podawanych przez media elektroniczne, spadek ten wynosi aż 46 proc.

Co ciekawe media liberalne i umiarkowane odnotowały większy spadek niż media konserwatywne. W ciągu zaledwie roku zaufanie do wiadomości nadawanych w mediach liberalnych i umiarkowanych spadło z 30 proc. do 20. i 19. proc., aw konserwatywnych - z 23 do 22 proc. Wyraźny spadek zaufania odnotowała także prasa.

Autorzy sondażu sugerują, że najprawdopodobniej duży spadek zaufania do mediów elektronicznych wynika z utrzymującego się od lat szerszego trendu, związanego z rosnącym dostępem Amerykanów do alternatywnych źródeł informacji, a także z powodu błędów popełnianych przez duże stacje telewizyjne.

Źródło: Gallup.com

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Jak podaje portal

Jak podaje portal Wirtualnemedia.pl w I półroczu br. najchętniej czytanym dziennikiem został „Fakt”, który wyprzedził „Gazetę Wyborczą”


W pierwszych sześciu miesiącach br. po „Fakt” (Ringier Axel
Springer Polska) sięgało 12,37 proc. czytelników, o 0,73 proc. mniej niż
rok wcześniej, ale tytuł awansował z pozycji drugiej. Tabloid Springera
zepchnął z podium na drugie miejsce „Gazetę Wyborczej” (Agora), której
czytelnictwo zmalało z 13,95 proc. do 12,14 proc.


Na podium
rankingu znalazło się jeszcze bezpłatne „Metro” (Agora). Jego poziom
czytelnictwa spadł o 0,17 pkt. proc. do 5,72 proc.
, ale dziennik ten
awansował z pozycji czwartej.
"Gazeta Wyborcza" wytraca też sprzedaż, a Agora zanotowała
ostatnio poważną stratę i zapowiedziała zwolnienie aż 250 pracowników.

 źródło: Wirtualnemedia.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. zaczynali od zabrania jajecznicy Wrońskiemu, a tu masz...

Tylko plotka czy zapowiedź nieuchronnego upadku: "Gazeta Wyborcza" od nowego roku zniknie z kiosków?

Czyżby na nic miały się okazać dodawane do dziennika gadżety, filmy i
noże do warzyw? Czyżby nawet państwo nie było w stanie pomóc w
utrzymaniu kosztownej propagandówki?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. AGORA kaput :)

http://www.gpw.pl/karta_spolki/PLAGORA00067/

Na giełdzie od: 04.1999
Liczba wyemitowanych akcji: 50937386
Wartość rynkowa (mln zł): 366.75

wartość akcji 7,2 - leci na łęb - 1,37%

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. powiedział prawdę, będą go sądzić?

Cejrowski: TVN to TW, tajni współpracownicy komunistów, kapusie, donosiciele

"TVP
to komuniści. TVN to TW, tajni współpracownicy komunistów, kapusie,
donosiciele. A Polsat to tajne służby, goście o 17 paszportach i 18
nazwiskach" - powiedział Wojciech Cejrowski, którego programy emituje
TVN Style.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. wszystkie kłamstwa w jednym tyglu, żeby nie było nic

Agora przejmuje druk "Rzeczpospolitej" i "Parkietu"

Presspublica przenosi druk "Rzeczpospolitej" i "Gazety Giełdy Parkiet" do drukarni Agory, co jest związane z likwidacją własnych drukarni.
Powodem likwidacji naszych drukarni są oszczędności i ogólny trend przenoszenia treści na nośniki elektroniczne - mówi Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i członek zarządu Presspubliki. - Do druku naszych dzienników wybraliśmy Agorę, bo złożyła nam najlepszą ofertę. Nasze zlecenie będzie realizowała od początku przyszłego tygodnia - dodaje Wróblewski.
Presspublica miała dwie drukarnie: w podwarszawskim Raszynie i Koninku na Wielkopolsce. Ich załogi dostały wypowiedzenia w ramach zwolnień grupowych, a maszyny i nieruchomości zostały wystawione na sprzedaż. Ringier Axel Springer Polska, który w Koninku drukował od 10 do 15 proc. "Przeglądu Sportowego", przeniósł druk do drukarni należącej do Mediów Regionalnych w Zielonej Górze. Zakład w Koninku drukował również jedną czwartą nakładu "Super Expressu" (Murator SA). - Bez trudu znaleźliśmy inną drukarnię - mówi Zbigniew Benbenek, szef rady nadzorczej ZPR SA, właściciela Muratora, jednak nazwy zakładu nie ujawnia.

http://biznes.onet.pl/agora-przejmuje-druk-rzeczpospolitej-i-parkietu,18...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Parasol medialny obecnej

Parasol medialny obecnej władzy

Wypowiedź Piotra Bączka, członka komisji weryfikacyjnej
WSI, byłego szefa Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu
Wojskowego

Media zajmują się raczej propagandą, wspieraniem obozu rządowego
Platformy Obywatelskiej i to trwa od kilku lat. Od dwóch-trzech
największe media zarówno publiczne, jak i komercyjne tj. telewizja,
radio zostały przejęte przez Platformę Obywatelską. Ewidentnym
przykładem sprzed kilku lat jest parasol medialny nad Platformą podczas
afery posłanki Beaty Sawickiej. Przypomnijmy, w 2007 roku kiedy wybuchła
afera korupcyjna wokół  posłanki Sawickiej praktycznie wszystkie
największe media elektroniczne, od dzienników prasowych po media
elektroniczne, stanęły murem za biedną posłanką, która była skrzywdzona
przez rząd nienawiści, przemocy i państwa policyjnego.

Wskazywano na rząd pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem
 kilka lat po procesie okazało się, że posłanka Sawicka była winna
działań korupcyjnych. Niestety te media wspierały zarówno posłankę
Platformy, jak i atakowały opozycję. Atakowały również środowiska, które
były krytyczne wobec rządu Platformy Obywatelskiej tj. stacje, gazety,
redakcje w tym TV Trwam  i Radio Maryja. Tak jak mieliśmy to kilka dni
temu, gdy relacjonowano Wielki Marsz w obronie telewizji Trwam w
Warszawie.

Politycy PO nie kryją, że są sterowani i kształtowani przez
specjalistów od pubilc relations, czy specjalistów od marketingu. Taką
osobą jest pan minister Igor Ostachowicz, który zajmuje się marketingiem
politycznym wokół premiera Donalda Tuska. Dba o jego wizerunek,
wycofuje premiera z sytuacji kompromitujących w momencie gdy mają być
przedstawione niekorzystne informacje dla społeczeństwa np.  podwyżka
podatków, bądź inne decyzje które godzą w społeczeństwo.

W takim momencie premier jest wycofywany na zaplecze,  a  omawia to
oddelegowany minister. Również politycy Platformy którzy są
parlamentarzystami otrzymują smsy, jak mówić, czy przedstawiać dane
zagadnienie. Są sterowani odgórnie, widać że istnieje taki ośrodek i
można podejrzewać, że jest to ośrodek kancelarii premiera który z jednej
strony dba o korzystny przekaz dla rządu, z drugiej stara się w
subtelny sposób eliminować głosy krytyczne. Mówię subtelny choć w
rzeczywistości jest to zakulisowa gra polityczna z przeciwnikami rządu
Platformy i obecnej koalicji rządowej.

Odnosząc się do problemu możemy mówić o wyróżnieniu dziennikarzy,
redaktorów, wydawnictw, tych którzy do tej pory byli łaskawi pisać
pozytywnie o obozie rządzącym. O rządzie PO, prezydenturze Bronisława
Komorowskiego, o kolejnych pseudoreformach tegoż rządu, o unikaniu
drażliwych tematów, jak ostatnia afera Amber Gold, czy w efekcie
niebudowa autostrad. Wszystkie te redakcje skupiają się w środowisku
przychylnym Platformie Obywatelskiej. Można zastanowić się czy to nie
jest ośrodek, który wytycza kierunki propagandy oraz ma ułatwić kolejne
etapy rządzenia PO.

Zwróciłbym też uwagę na pewien komentarz red. Tomasza Lisa, który w
czerwcu tego roku mówił o spotkaniu redaktorów naczelnych z premierem
Donaldem Tuskiem. Na tym spotkaniu premier prosił o spokój w sferze
mediów, o niepisanie krytycznych artykułów tuż przed rozpoczęciem euro
2012. A przypomnijmy, był to okres kiedy Donald Tusk wiedział już o
aferze Amber Gold, kiedy ABW informowało o nieprawidłowościach w tej
firmie, a sam premier przypuszczalnie rozmawiał ze swoim synem o  pracy w
tejże firmie.

Widzimy, że z jednej strony przedstawiciele największych mediów są
zapraszani na salony, prestiżowe spotkania ośrodków kapituł, a z drugiej
są  spotkania mniej oficjalne, na których przedstawiciele najwyższych
władz konstytucyjnych. Szef rządu postuluje, aby nie pisać krytycznie o
spodziewanych, kompromitujących wydarzeniach dla rządu. Inaczej tego nie
można nazwać, jak tylko spółczesnym ministerstwem prawdy.

Możemy zauważyć, jak pięknie układają się kontakty pomiędzy szefem
rządu, a  najbardziej nagłośnionymi dziennikarzami. Chciałbym jeszcze
dodać, że kanał religijny ITI Religia.tv ma trudności i zawiesza
produkcję programów telewizyjnych. Taki komunikat można było przeczytać w
zeszłym tygodniu.  Widzimy więc jaką popularnością cieszy się kanał
ITI. Z pewnością cieszy się dużą oglądalnością skoro musi zamykać nowe
produkcje. Natomiast jeśli chodzi o zabetonowanie rynku medialnego, to
taka sytuacja istnieje od początku transformacji ustrojowej.

Radio Maryja, Telewizja Trwam, Nasz Dziennik i jeszcze kilka innych
redakcji prawicowych, patriotycznych są wyjątkami. Ponieważ cały układ
medialny został zaprogramowany pod stolikiem medialnym Okrągłego Stołu,
przy którym był pan Jan Dworak, Adam Michnik, część redakcji Tygodnika
Powszechnego, pan Krzysztof Kozłowski i o ile pamiętam również pani
Helena Łuczywo. Rozmawiali ze stroną rządową, po której stał pan Jerzy
Urban i rozmawiali o przyszłości mediów po 1989 roku. Tak się dziwnie
złożyło, że największe media, największy koncern medialny np. Agora
uzyskał zdolność rozwoju akurat po Okrągłym Stole. Można powiedzieć, że
jest to dziecko Okrągłego Stołu. Dotyczy to również prywatnych
komercyjnych stacje,  które  rozpoczęły nadawanie od połowy lat 90’tych.

Okazało się, że po kilku latach przekaz ten jest jednorodny. Owszem
są różni dziennikarze, są różne redakcje, czy komentatorzy ale przekaz
medialny idzie w jednym kierunku – Polacy nic się nie stało, Platforma
dobrze rządzi. Teraz Platforma, kilka lat temu Unia Wolności, a jeszcze
wcześniej Unia Demokratyczna. Czyli środowiska liberalne związane z
częścią opozycji solidarnościowej, demokratycznej z lat 80’tych  które
były przy Okrągłym Stole. Tak samo media są bardziej negatywnie
nastawione do środowisk patriotycznych, prawicowych, katolickich niż
wobec SLD i lidera postkomunistów Aleksandra Kwaśniewskiego.

Jak pamiętamy  niedawno mogliśmy  oglądać we wszystkich stacjach
radiowo-telewizyjnych relacje ze ślubu córki pana Kwaśniewskiego,
tymczasem o ekshumacji Anny Walentynowicz pierwszego dnia po zamianie
ciał nie było żadnej informacji. Zarówno w telewizji publicznej jak i w
radiu publicznym. Mamy taką niewidzialną cenzurę.

Radio Maryja jak i Telewizja Trwam jest zdolna do zmobilizowania  200
tys. i wielu, wielu tysięcy ludzi w całej Polsce. To jest tylko
niewielki procent społeczności Rodziny Radia Maryja. Lecz gdyby władza
liczyła się z tymi ludźmi, to inaczej by do nich podchodziła. Widzimy
tutaj nie tylko brak szacunku do nas, ale także brak szacunku do ofiar i
ich rodzin. To jest skandaliczne, a wręcz barbarzyńskie.

RIRM

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Średnia sprzedaż "Gazety

Średnia sprzedaż "Gazety Wyborczej" w sierpniu spadła o 13,3 proc. rdr

Rozpowszechnianie płatne razem "Gazety Wyborczej", wydawanej
przez Agorę, wyniosło w sierpniu 2012 roku 249.692 sztuk i było o 13,3
proc. niższe niż rok wcześniej - wynika z danych Związku Kontroli
Dystrybucji Prasy. »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

14. 249.692

To wciąż o 249. tys za dużo. Chciałbym wiedziec jaki procent z tego stanowią zamówienie od firm: kolei, mcdonaldów, ikei, banków, hoteli itd.

avatar użytkownika Maryla

15. @kazef

dopóki rządzi ekipa okrągłostołowa, dopóty do wszystkich urzędów i instytucji państwowych będzie sprzedawany abonament gazety, która sama o sobie w naowym podręczniku do historii, zatwierdzonym przez Szumilas zapisała swoją przewodnią rolę.

W temacie Stanisław Michalkiewicz :

"Zatem kiedy już premier Donald Tusk zostanie wskazany nieubłaganym palcem, poświęcony na ołtarzu walki z kryzysem i obejmie synekurę w Unii Europejskiej, jaką tam obmyśli mu Nasza Złota Pani Aniela – dekoracja z naszych Umiłowanych Przywódców zostanie starannie przebudowana przy akompaniamencie radosnych okrzyków wydawanych przez konfidentów poprzebieranych za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu. Obywatelom zaś wytłumaczy się, że powinni zachowywać się powściągliwie i cierpliwie, bo nowa, zbawienna ekipa Umiłowanych Przywódców potrzebuje przecież czasu – chociaż „dziewięć dziesięciu spokojnych dni” – żeby naprawić błędy i wypaczenia ekipy poprzedniej. Bezpieczniackie watahy liczą, że w ten sposób model kapitalizmu kompradorskiego pozostanie nietknięty. A gdyby, mimo starannych przygotowań, coś jednak poszło nie tak – to nie jest wykluczone, że spróbują sprowokować gwałtowne rozruchy, a pod pozorem ich pacyfikacji wprowadzą „surowe prawa stanu wyjątkowego”, pod osłoną których jeszcze przez pewien czas będą rozkradały kraj i jego zasoby – aż nasi sąsiedzi, strategiczni partnerzy, zrealizują scenariusz rozbiorowy."

Mówił Stanisław Michalkiewicz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Czerska po liftingu? :))stare czerwone rządzi

Wiktor Osiatyński, Daniel Passent, Tomasz Raczek, Joanna Solska i Mikołaj Lizut poprowadzą audycje w ramach nowego pasma w Radiu TOK FM. W startującej 5 października ramówce pojawią się też m.in. magazyn informacyjny "Godzina szczytu", program o sztuce "Andymateria" Andy Rottenberg oraz pasmo publicystyczne "Post factum". W programie nie zabraknie też doskonale znanych słuchaczom dziennikarzy Radia TOK FM i współpracujących ze stacją publicystów.

"Poranki Radia TOK FM" w swojej niezmienionej formie od godz. 7 do 9 prowadzą: Dominika Wielowieyska, Jan Wróbel, Janina Paradowska i Jacek Żakowski; następnie Tadeusz Mosz
startuje nowy program Cezarego Łasiczki "Konfrontacje", podczas którego słuchacze będą mieli możliwość aktywnego udziału w dyskusji gości. Program o sztuce Andy Rottenberg i Anny Wacławik-Orpik "Andymateria" pojawi się w czwartki o 11.40. Jakub Janiszewski o 12 komentuje bieżące wydarzenia w nowej audycji "Połączenie".
O 9, po latach nieobecności, powraca na antenę TOK FM Dorota Sumińska i jej kultowy program "Wierzę w zwierzę".

Niedzielne popołudnie rozpoczyna o 13 Paweł Sito nową audycją "Transformacja", w której mówi o zmianach - w życiu, społeczeństwie i na świecie. O 15 Ewa Łętowska, Ewa Siedlecka i Ewa Podolska rozmawiają o prawie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. mądrośc etapu

nie musiał a musi


Ma zapłacić za pomówienie ITI

Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok sądu niższej instancji
orzekając, że Antoni Macierewicz jest winny zniesławienia Grupy ITI i...
czytaj dalej »



Antoni
Macierewicz nie musi przepraszać ITI za swe słowa z 2007 r. o
związkach tej firmy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i
finansowaniu jej ze środków FOZZ.
W ujawnionym w lutym
2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie napisano m.in., że
wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej" w
celu "ułatwienia plasowania agentury na Zachodzie".
Sygnowany przez Macierewicza raport podawał też, że
związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec
lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i
reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/276989,Macierewicz-nie-musi-przep...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. W stacji Mariusza Waltera na

W stacji Mariusza Waltera na kluczowych stanowiskach nie ma przypadkowych ludzi. Głównie zajmują je dzieci działaczy PZPR i funkcjonariuszy służb specjalnych – mówi nam jeden z szeregowych pracowników ITI.

W 2001 r. we władzach tego koncernu znaleźli się m.in. Henryka Bochniarz, była działaczka PZPR, Mirosław Wyrzykowski, w latach PRL wykładowca w Wyższej Szkole Oficerskiej MSW w Legionowie, i Michał Broniatowski, który w czasach PRL pracował w Interpressie. Jego ojciec Mieczysław był członkiem Kominternu i funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Z kolei do rady nadzorczej ITI trafił m.in. Jan Zieliński, doradca zarządu BRE Banku, w czasie funkcjonowania FOZZ pracownik Banku Handlowego, a wcześniej I sekretarz podstawowej organizacji partyjnej przy ambasadzie PRL w Bejrucie.

Zatrudnienie w TVN dzieci funkcjonariuszy służb specjalnych PRL nie jest niczym nadzwyczajnym, czego przykładem jest prowadząca „Kropkę nad i” Monika Olejnik, córka Tadeusza Olejnika, funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, zaliczonego do najzdolniejszych pracowników operacyjnych peerelowskiej bezpieki, o czym świadczą opinie przełożonych znajdujące się w jego dokumentach personalnych.

Kolejnym przykładem jest Tomasz Sianecki ze „Szkła kontaktowego” emitowanego w TVN 24, wcześniej dziennikarz radiowej Trójki, syn Bolesława Sianeckiego, funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, który zajmował się m.in. sprawą obiektową „Credo” wymierzoną przeciwko kurii i diecezji płockiej.

Warto zauważyć, że osoby prowadzące „Szkło kontaktowe” tworzą szczególny zestaw. Grzegorz Miecugow, który po tragedii smoleńskiej na krakowskim rynku, tuż przed ceremonią pogrzebu pary prezydenckiej, straszył na wizji w TVN demonami polskiego patriotyzmu, jest synem Brunona Miecugowa, piewcy PRL. Był on jednym z sygnatariuszy (obok Wisławy Szymborskiej) haniebnej rezolucji krakowskich literatów, którzy poparli zbrodnicze działania władz PRL wobec księży kurii krakowskiej w 1953 r. Inny prowadzący „Szkło”, Marek Przybylik, to były radny Unii Wolności, a wcześniej członek PZPR, redaktor naczelny prorządowego tygodnika „Szpilki”.

W stanie wojennym w 1982 r. Monika Olejnik, córka funkcjonariusza SB, razem z Grzegorzem Miecugowem & company, przy akceptacji partii i służb specjalnych PRL-u rozpoczynała pracę w III Programie Polskiego Radia, z którego wcześniej WRON-a wyrzuciła „nieprawomyślnych” dziennikarzy. Warto zauważyć, że gdy dzisiejsza gwiazda TVN-u i „Wyborczej” zaczynała karierę w radiu ściśle podporządkowanym wojskowej juncie Jaruzelskiego, przyzwoici dziennikarze nie mieli tam wstępu. Były to bowiem media stanowiące część systemu totalitarnego. Dziennikarze, którzy nie chcieli lub nie umieli służyć władzy komunistycznej stanu wojennego, albo znajdowali się w obozach internowania, albo byli bez pracy albo imali się różnych przypadkowych zajęć. Przypomnę jeden tylko przykład: niezwykle popularny prezenter Studia 2, Tomasz Hopfer, który po wprowadzeniu stanu wojennego został wyrzucony z telewizji, pracował jako taksówkarz. Internowany, zmarł po ciężkiej chorobie w grudniu 1982 r.
link zwiń

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/wrazliwiec,1,5265578,kiosk-wiadomos...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Duże stacje telewizyjne tracą

Duże stacje telewizyjne tracą wpływy z reklam

Wpływy TVP spadły o kilkanaście proc., TVN i Polsatu – o 6 – 8 proc. Spotów jest więcej, pieniędzy mniej.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Kultura rewolucyjna


Kultura rewolucyjna


Na naszych oczach duch rewolucji obyczajowej
doskonale wypełnił instytucje odwołujące się do wolności. I planuje nowe
rewolucje.

Zabawna ale i przerażająca jest łatwość przesłanek pani komisarz,
które każą jej występować na rzecz zmian, jakie przeorać mogą sposób
funkcjonowania władz wielkich firm biznesowych. Ogłasza się jakąś
efektowną obserwacje – więcej kobiet w radach
nadzorczych oznacza lepsze wyniki – zbudowane na podstawie
enigmatycznych badań, które łatwo przeprowadzić tak, aby uzyskać
pożądany wynik. Odrzuca się za to wieloletnie doświadczenie z lat
komunizmu wskazujące, że sztuczna inżynieria społeczna – promująca sztuczne składy władz spółek i ingerująca w działania wolnorynkowych firm prędzej czy później się mści.

A jeszcze bardziej zdumiałem się, gdy przeczytałem w debacie na temat
parytetów wypowiedź Anny Mazgal, członkini zespołu „Kultury Liberalnej”,
dyrektorki programowej na Polskę, Czechy, Słowację i Węgry w Trust for
Civil Society in Central and Eastern Europe. Wypowiadając się w imieniu
kobiet Pani Mazgal głosi:

- Może nie zawsze mówimy „po męsku” ale nie ustąpimy, tak jak nie
ustąpiłyśmy przy prawach wyborczych, dostępie do antykoncepcji i
decydowaniu o własnym życiu i zdrowiu czy osobistej zdolności
kredytowej. Wolałybyśmy zrobić to w oparciu o zdrowy rozsądek wszystkich
mężczyzn, którzy są przyjaciółmi kobiet. Ale jeśli nie znajdziemy ich
wystarczająco wielu, wystarczy nam komisarz Viviane Reding i parę innych
osób, które drążą tunele pod karcianym domkiem patriarchatu.

Świat kobiet nie jest światem lepszym ani gorszym od świata mężczyzn.
Jaki będzie ten wspólny świat, okaże się, kiedy będzie nas więcej tam,
gdzie podejmuje się decyzje. Jedno już wiadomo na pewno: będzie to świat
bardziej sprawiedliwy dla tej połowy gatunku homo sapiens, która
niestrudzenie i bezustannie musi udowadniać swoją wartość tam, gdzie ta
pierwsza połowa często nie musi robić nic, albo niewiele.

To będzie świat, w którym przed miejscami użyteczności publicznej nie
będzie kostki brukowej, po której nie da się przejść w szpilkach. To
będzie świat, w którym my i wspierający nas koledzy będziemy robić fajne
rzeczy razem. A mężczyźni i kobiety nierozumiejący nadchodzącej zmiany i
zmuszający nas do czekania na to, co zrobi komisarz Reding w sprawie
40-procentowych kwot w spółkach, będą musieli odejść albo uszyć go sobie
na swoją miarę. To tylko kwestia czasu.

Co rewolucyjne i dość buńczuczne poglądy Pani Mazgal mają wspólnego z
niegdysiejszym rozumieniem pojęcia kultury liberalnej i społeczeństwa
obywatelskiego? Jak najmniejszej ingerencji państwa w instytucje wolnej
przedsiębiorczości gospodarczej?

Na naszych oczach duch rewolucji obyczajowej doskonale wypełnił instytucje odwołujące się do wolności. I planuje nowe rewolucje.

Piotr Semka

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. MON ma przeprosić Suboticia

MON ma przeprosić Suboticia za raport z weryfikacji WSI

MON ma przeprosić b. sekretarza programowego TVN Milana Suboticia za to, że
w raporcie z weryfikacji WSI został opisany jako ich agent.

Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie zmienił niekorzystny dla Suboticia wyrok I instancji, która oddaliła jego pozew.

Raport - sygnowany przez ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej WSI
Antoniego Macierewicza, a ujawniony w lutym 2007 r. przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego - wymieniał Suboticia wśród współpracowników WSI w
świecie mediów, współpracujących "w zakresie działań wykraczających poza
sprawy obronności".

Subotic pozwał MON do sądu, żądając przeprosin. Wiele razy
przyznawał, że w 1984 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem
wojska PRL, ale "dotyczyło to tylko ewentualnej przyszłej współpracy co
do Bałkanów" (skąd pochodzi jego ojciec), do czego nie doszło, bo
ostatecznie nie wyjechał tam jako korespondent TVP. Zapewniał, że jedyny
kontakt z utworzonymi w 1991 r. WSI miał w 1992 r., gdy bezskutecznie
próbowano go zwerbować, powołując się na jego związki z wywiadem
wojskowym PRL.

W 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że nie doszło do naruszenia
dóbr osobistych powoda. "Wszystkie informacje w raporcie o powodzie są w
pełni prawdziwe; nie ma tam żadnych przekłamań" - uzasadniała wyrok
sędzia Iwona Wiktorowska. Dodała, że "dowody potwierdzają, że WSI,
przynajmniej potencjalnie, mogły skorzystać z jego usług".

Subotic złożył apelację. W czwartek SA zmienił częściowo wyrok SO i
nakazał MON opublikowanie w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczypospolitej"
przeprosin za naruszenie dóbr osobistych powoda - godności i dobrego
imienia - przez bezpodstawne umieszczenie go w raporcie jako niejawnego
współpracownika WSI. Zarazem SA oddalił apelację co do żądania
przeproszenia Suboticia na antenie telewizyjnej oraz co do żądania
zakazania dalszego naruszenia jego dóbr.

Jak powiedziała PAP rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska, w ocenie
SA brak było materiału dowodowego dla ustalenia, że powód był tajnym
współpracownikiem WSI. SA podkreślił, że z zeznań oficera prowadzącego
oraz powoda wynika, że za czasów PRL nie zlecano mu żadnych zadań w
ramach zadeklarowanej współpracy z wywiadem. Gdy po 1989 r. proponowano
mu zaś współpracę z WSI, zdecydowanie odmówił - dodała sędzia.

Podkreśliła, że sam Macierewicz, którego SO chciał przesłuchać jako
świadka, wielokrotnie nie stawiał się na rozprawy i SO w końcu zaniechał
jego przesłuchania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. przychodzi kryska na Matyska, na kolejnego po GW

TVN zwalnia pracowników

TVN, ze względu na oszczędności zwalnia kolejnych pracowników

W pierwszym półroczu – podał Piotr Walter, wiceprezes TVN
odpowiedzialny za pion telewizyjny - firma rozwiązała umowy z 60-70
pracownikami. Ponadto pod koniec czerwca zaczęły się zwolnienia grupowe w
Biurze Reklamy TVN. Koszty w obszarze zatrudnienia i produkcji nie są
jedynymi, w których wprowadzono „cięcia”. Ograniczenia dotknęły także
jesienną ramówkę.

Podczas prezentacji wyników finansowych za II kwartał 2012 roku,
która odbyła się w sierpniu br., szefowie Grupy TVN informowali o tym,
że w związku ze złą sytuacją na rynku reklamowym i słabymi wynikami
finansowymi Grupa wprowadza plan oszczędnościowy. Piotr Walter
podkreślił, że słaby był czerwiec, kiedy w Polsce odbywały się
mistrzostwa Europy w piłkę nożną transmitowane przez Telewizję
Publiczną.

-To była dla nas katastrofa. Nie przypominam sobie tak słabego
miesiąca. (…) Ponadto od dwóch-trzech lat spada udział sprzedaży
spotowej na rzecz pakietowej, co jest oczywiście mniej korzystne dla
nadawców. A cennikowo TVN jest drogi dla reklamodawców, więc przy
niższym popycie z ich strony sporo tracimy – wyjaśnił Walter.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Trudna misja Tellenbacha. TVN

Trudna misja Tellenbacha. TVN ma spore kłopoty

Najniższa
wycena w historii, kurczący się rynek, zwolnienia, fuzja platformy n z
Cyfrą+ i presja nowego francuskiego udziałowca. Prezesa TVN czekają
bardzo trudne miesiące.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. wczoraj, 20:41 TVN dopiął

wczoraj, 20:41

TVN dopiął sprzedaż Onetu

TVN dopiął sprzedaż Onetu

Grupa TVN S.A. sfinalizowała sprzedaż portalu Onet.pl
niemieckiemu koncernowi medialnemu Ringier Axel Springer -
poinformowała...
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Zysk po sukcesie



Zysk po sukcesie programowym

Zysk po sukcesie programowym
Najnowszy raport finansowy TVN.
czytaj dalej »



Na koniec chciałbym z przyjemnością poinformować o udanym zamknięciu
transakcji z Ringier Axel Springer dotyczącej sprzedaży pakietu 75
proc. udziałów w Grupie Onet. Podtrzymujemy naszą wcześniejszą
deklarację wykorzystania przychodów z tej transakcji do zmniejszenia
zadłużenia spółki - powiedział prezes Grupy TVN.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. z sieci - reklama mediów

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. kiedy AGORA?

Zbankrutował dziennik "Frankfurter Rundschau"

Założony
w 1945 r. niemiecki dziennik lewicowo-liberalny "Frankfurter Rundschau"
ogłosił upadłość. Jak poinformował we wtorek wydawca gazety, ze względu
na ogromne straty nie widać perspektyw dla dalszego jej funkcjonowania.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Sondaż CBOS: zaufanie do

Sondaż CBOS: zaufanie do telewizji w Polsce

Zaufanie
do największych nadawców: TVP, TVN i Polsatu kształtuje się na bardzo
zbliżonym poziomie i jest oceniane przez Polaków powyżej średniej,
natomiast Telewizji Trwam poniżej średniej w pięciostopniowej skali -
wynika z sondażu CBOS.»


hłe hłe, wg badań KRRiT tv trwam ogląda TYLKO 8 tysięcy obywateli, to na jakiej podstawie taka ocena w sondażu? Oceniają coś, czego nie widzieli na oczy?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. JUZ WIADOMO, CZEMU cbos BADAŁ TELEWIZJE :)

Rekordowy
wynik Radia Maryja. Stacja o. Rydzyka uzyskała, oprócz Jedynki,
największy wzrost słuchalności spośród stacji radiowych

Z wynikiem 2,70% Radio Maryja zajmuje piąte miejsce wśród najpopularniejszych stacji radiowych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Ile zarabiają najczęściej

Ile zarabiają najczęściej oglądane stacje TV w Polsce?

Czas reklamowy w tych stacjach wart jest 800 mln zł rocznie.»

TVN i Polsat postanowiły mocniej zaistnieć na rynku
stacji tematycznych. Tym razem jednak nie z nowymi kanałami, lecz z
ofertą dla reklamodawców. Dwie największe stacje na rynku zarzucają sieć
na nadawców kanałów tematycznych, namawiając ich do współpracy. Na
stole są liczone nawet w setkach milionów złotych przychody z prowizji
ze sprzedaży czasu reklamowego w niszowych stacjach.

Lider tego rynku, sprzedający obecnie czas reklamowy w 54 stacjach i 45 serwisach internetowych – Atmedia, spółka kontrolowana przez właściciela UPC Polska
– miał w ubiegłym roku 312,3 mln zł przychodów i 16,9 mln zł zysku. I
dotychczas jego pozycja była niezagrożona. Jedyna zagraniczna grupa
telewizyjna, która nie korzystała z jego usług, to amerykański
Discovery. Samodzielnie własne stacje obsługują także najwięksi: TVP,
Polsat i TVN.

Zarobki najchętniej oglądanych stacji TV w Polsce

Zarobki najchętniej oglądanych stacji TV w Polsce


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Wildstein o Michniku: stracił

Wildstein o Michniku: stracił swoją pozycję demiurga. Pozycję "Gazety Wyborczej" przejął TVN

"Wyborcza" ideowo została skolonizowana przez "Krytykę Polityczną". Jest coraz bardziej lewacka i marginalna.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. Skąd internauci czerpią

Skąd internauci czerpią wiedzę o polityce? Sieć jednym z głównych źródeł informacji, ale przewodzi telewizja. Jeszcze przewodzi

Rola Internetu wyraźnie rośnie. Podczas wyborów w 2010 r. odsetek
wymieniających sieć wśród głównych źródeł informacji o polityce wynosił
39,4 proc. Teraz wynosi 51,2 proc.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Warszawa: upadła znana

właśnie zmiótł znaną Wyższą Szkołę
Dziennikarską im. Wańkowicza. Z braku chętnych nie otwarto również
niektórych studiów na UW, nawet tych bezpłatnych

- Rozpoczął się
rok akademicki, trwają zajęcia. I właśnie teraz przychodzi do nas
e-mail, że od nowego semestru przechodzimy do Collegium Civitas -
opowiada Anna, studentka Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora
Wańkowicza.

Informacja o likwidacji uczelni jest
zaskakująca, bo istnieje od 1995 r., a w czasach prosperity miała nawet
osiem oddziałów w Polsce.  W Collegium Civitas jest jedynie
specjalizacja dziennikarska na politologii. Niektórzy studenci,
zwłaszcza ci na trzecim roku, czują się oszukani. Zamiast magistra
dziennikarstwa będą mieli magistra politologii - tłumaczy.
-------------------------------------------------------
W Toruniu u o.Rydzyka nie ma problemów z niżem :)))

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. Matrix po polsku.

Matrix po polsku. Niesiołowski z Olejnik krytykują mowę nienawiści [BLOG]

Mowa nienawiści

Stefan Niesiolowski razem z Moniką Olejnik krytykują mowę nienawiści.

Pozostaje zapytać, czy bracia Wachowscy to wizjonerzy, czy twórczy kronikarze rzeczywistości.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. O manipulacji medialnej

Zwięzła prelekcja nt wykorzystywania mediów jako narzędzia władzy. BBC -tubą neosowieckiej propagandy. Czy Michnik zwalczał komunę? Czy (jak uważał Kisielewski już w 1988r) współpracował z Kiszczakiem w budowie "demokracji".
Śrem

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. funkcjonariusze mediów napadaja na posłów opozycjina konferencji

Tydzień z głowy. Parlamentarzyści PiS mają nas za idiotów-Janusz Kędracki

http://wyborcza.pl/1,75968,13012892,Tydzien_z_glowy__Parlamentarzysci_Pi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. CZERSKA NA WIERTNICZEJ

"Loża Prasowa" wciąż zajmuje się Kaczyńskim, Kaczyńskim, Kaczyńskim. Ta propaganda rzeczywiście jest już maksymalnie odrealniona

Tylko u nas

"Rekord smoleńskiego zacietrzewienia pobiła Dominika Wielowieyska
prawie że płacząc nad rzekomą rzetelnością raportu Komisji Millera,
której nikt nie chce docenić".

Największymi beneficjentami III RP są środowiska

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. u zaprzyjaźnionej telewizji

Jerzy Smoliński na Gali 20-lecia Polsatu

Doradca Prezydenta RP Jerzy Smoliński

We wtorek w Teatrze Wielkim odbyła się Gala z okazji 20-lecia
Telewizji Polsat. Doradca prezydenta Jerzy Smoliński wręczył prezesowi
Polsatu Zygmuntowi Solorz-Żakowi list od prezydenta Bronisława
Komorowskiego.
W Gali wzięli udział także Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz oraz Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski.


Zobacz także:

List prezydenta z okazji 20-lecia Telewizji POLSAT


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. (Brak tytułu)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. Dr Hanna Karp Gdy media

Gdy media piorą mózgi. "Można to nazwać rodzajem wojny, której początek ani koniec nie jest oficjalnie ogłaszany"

Tylko u nas

"Po uzyskaniu kontroli nad większością mediów i ośrodków
opiniotwórczych przeciwnika można posuwać się do jawnych kłamstw
praktycznie bezkarnie".

Jerzy
Targalski: to nie ojców w NKWD, UB, SB macie się wstydzić, ale tego, że
nie tylko nie zerwaliście z tą tradycją, ale chcecie ją ukryć

"Nie wyrywacie już paznokci jak wasi ojcowie, ale szerzycie kłamstwo.
Nie niszczycie już ciała, ale zatruwacie dusze i produkujecie
bezwolnych niewolników. Systematycznie za pomocą mediów, które
powierzyła wam bezpieka, deprawujecie i ogłupiacie kolejne pokolenia."

Ignorancja mediów przepustką dla bzdur rządzących. Są pytania, które aż proszą się, aby postawić je publicznie premierowi

Jakże przykro mi patrzeć na kolegów, którzy co najwyżej zdobywają się
na pytanie, jak nasi ministrowie będą negocjować z komisarzem UE w
sprawie zablokowania unijnych pieniędzy na rozwój naszych dróg?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Istnieje agentura w mediach


Istnieje agentura w mediach


Kształt i charakter większości mediów w
Polsce jest wynikiem działalności dawnych służb specjalnych.

Były członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI odpowiada w tygodniku "Niedziela" na pytania związane z tzw. dziennikarską agenturą.

Bączek uważa, że zespół Lesiaka może nadal funkcjonować, a związki dziennikarzy z obozem postkomunistycznym mają się dobrze:

- Choćby na przykładzie artykułów negujących działalność podziemną Jarosława Kaczyńskiego.
Podobne tezy były formułowane właśnie w latach 90. przez grupę Lesiaka.
Zwłaszcza, że wtedy i teraz podobny był skład służb specjalnych - mówi
Bączek w rozmowie z tygodnikiem.

Rozmówca wskazuje,
iż w raporcie ds. WSI były dokładnie opisane działania służb w zakresie
inwigilowania przedstawicieli mediów. Śledzono dziennikarzy,
publicystów, pisarzy, którzy negatywnie wypowiadali się o WSI:

- Wszystko to pod pozorem, że te publikacje prasowe podważają możliwości obronne RP. Pod lupą WSI znajdowali się wszyscy kontestujący zmiany po 90. roku, a właściwie brak odbudowy wojska i zaniechanie dekomunizacji - mówi Bączek.

Dalej wskazuje, że
obecny kształt mediów w Polsce jest wynikiem działalności służb, ale
również lewicowej części Solidarności, która wszystkie działania służb
akceptowała:

-Nieszczęściem dla demokratycznej Polski jest
to, że w ten sposób zablokowano rozwój normalnego, pluralistycznego i
naprawdę wolnego rynku medialnego - mówi były członek Komisji WSI.

Na koniec wyraża
nadzieję, iż budowa silnych, niezależnych mediów, przez prawicowe i
patriotyczne środowiska będzie nadal przebiegać sprawnie, aby zniwelować
lewicowy monopol w mediach.

Niedziela, lz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Żakowski wystawia rachunek Tuskowi

Czy prezydent Francji ma mało kłopotów? Wojna w Mali. Małżeństwa homoseksualne. Podatek dla najbogatszych. Budżet europejski. Kryzys euro... Francuska polityka jest nie mniej gorąca niż polska. François Hollande problemów ma z pewnością nie mniej niż polscy prezydent i premier. A jednak nie żal mu czasu ani autorytetu, żeby zająć się problemem gasnącej prasy i degenerujących się mediów.

Polscy politycy nie mają do tego głowy. Stać ich tylko na urządzanie cyrku w tzw. programach publicystycznych, na nieustanne zrzędzenie, że media się tabloidyzują i dezinformują, oraz wpychanie swoich ludzi na intratne posady w dogorywających mediach państwowych.

Kilka lat temu zdawało się, że PO już zaczyna rozumieć, iż media są ważną częścią systemu demokratycznego i ich jakość jest polską racją stanu. W "Pakcie dla kultury" Donald Tusk pisemnie przyjął zobowiązania w tej sprawie, a klub PO złożył w Sejmie poprzedniej kadencji obywatelski projekt ustawy o mediach publicznych. Potem Platforma wygrała i zapomniała, co obiecywała.

Mamy prawo czuć się oszukani. Ale trudno mieć do władzy żal, że nie robi czegoś, czego najwyraźniej zwyczajnie nie rozumie i co obiecała chyba tylko dlatego, że miała przy głowie wyborczy pistolet.

Stosunki między Polską a Francją dawno nie były tak dobre jak teraz. Sam premier nas o tym zapewniał. Potwierdza to udział prezydenta Francji obok niemieckiej kanclerz w organizowanym przez Polskę spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej. Premier Tusk będzie więc miał doskonałą okazję, by spytać przyjaciół z Francji oraz Niemiec, dlaczego w trudnych czasach, kiedy wszystko wali im się na głowy, tyle politycznej uwagi i energii poświęcają podtrzymaniu dobrej jakości mediów.

http://wyborcza.pl/1,75968,13342791,Media_to_racja_stanu.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Na portalu Stowarzyszenia

Na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Marcin Wolski
opisuje swoje wrażenia związane z wypełnianiem ankiety dla członków
Akademii Wiktorów:

Dostałem ankietę dla członków Akademii Wiktorów. Trochę się
zdziwiłem, ale w końcu pewnie zaproszenia idą z komputera, a ja kiedyś
przed laty dostałem statuetkę jestem więc w kapitule.

Zabrałem się do wypełniania formularzy, ale coś mnie tknęło i
przeczytałem regulamin. I doszło do mnie, że albo zmieniono zasady, albo
przez wszystkie lata popełniałem błąd wpisując kandydatów wedle swego
uznania a powinienem wybierać ich z nominowanych wcześniej przez jakaś
nieokreśloną super kapitułę.

I tu zaczęły się schody – przejrzałem nominowanych polityków –
Frasyniuk, Grodzka, Kalisz, Komorowski i Sikorski. Ratunku! Nawet gdyby
był przymus głosowania wyłącznie na członków koalicji, wybrałbym sobie
Gowina albo Piechocińskiego.

Wśród komentatorów lub publicystów - Babiarz, Gugała, Pochankę –
wyznam że choć znam (do znudzenia) ich twarze, to żadnej publicystyki
ich pióra nie napotkałem. A nie można było zaproponować chociaż Doroty
Gawryluk.

Wśród aktorów ulga – wypatrzyłem Maję Ostaszewską , należy się choćby za „Uwikłanych”.

W kategorii „piosenka-estrada” po lustracji całego aktualnego
bezrybia zdecydowałbym się na Roberta Górskiego z Kabaretu Moralnego
niepokoju. Ale znów nie ma go wśród nominowanych.

W grupie „prezenterów" tasowanie tych samych zgrabnych twarzy –
Ibisz, Krasko, Kuźniar – najwyższe standardy odważnego dziennikarstwa.

Do twórców doczepiono producentów, ale nie pomogło, produkcji,
które warto by nagrodzić ani śladu, filmów Brauna, Stankiewicz, Gargas,
Dłużniewskiej, Lichockiej nie emituje żadna telewizja - Wildsteina i
Ziemkiewicza pokażą dopiero jak założą własną, a „Bezkrólewie”, dzieło
najlepszego telewizyjnego dramaturga – Wojciecha Tomczyka, można sobie
poczytać na tajnych kompletach.

Dział „osobowości” zamknąłem po zobaczeniu Tomasza Lisa (nie ma
chyba Wiktora jedynie w kategorii sportowiec) oraz Kory (o wiele
bardziej zasłużyła się ostatnio jej suczka Ramona) – Na serio
głosowałbym na prof. Jadwigę Staniszkis.

Dział „odkrycie roku” pomijam – bo jestem rozdarty przed
„trotylem w tupolewie”, który był, i „pancerną brzozą”, której podobno
przez pierwsze trzy dni nie było.

W kategorii sportowców w zasadzie wszyscy do akceptacji, choć
rzuca się w oczy brak Agnieszki Radwańskiej (pewnie za stosunek do
Smoleńska).

Za to przy Super Wiktorach wpadłem wręcz w głupawkę. Kogo
proponują - Ninę Andrycz (największe role, w tym premierowej miała
zanim wynaleziono telewizję), Janina Paradowska mieści się w kategorii
najśmieszniejsza propozycja, a Tadeusz Sznuk, cóż – miły prezenter,
zasłużony dla Stanu Wojennego, ale żeby zaraz Super.

W końcu pewnie zdecydowałbym się na Szaflarską albo Seweryna,
choć od serca przyznałbym to trofeum Janowi Pietrzakowi, wiedząc
oczywiście, że „nie ten moment”. A idąc wzorem Komitetu Noblowskiego,
które nagrodziło Unie, dałbym wszystkie nagrody Kierownictwu TVP, które
tak skutecznie doprowadziło firmę do pełnego upadku.

Ale nie odeślę ankiety. Być może  rzeczywiście słowo kapituła pochodzi od kapitulacji?

 

Felieton ukazał się na portalu SDP!


O wyższości “Wesela” nad “Dziadami”. „Myśmy wszystko zapomnieli”...

Tytuł Człowieka Roku 2012 dla Bronisława Komorowskiego jest poważnym
argumentem w rozmowach biznesowych o reklamie. Przynajmniej w tym
biznesie, o jaki tutaj chodzi. Propagandy rządowej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. mylić tropy, zmieniać nazwę..

Presspublica, wydawca takich tytułów, jak "Rzeczpospolita", "Przekrój" czy "Uważam Rze", zmienił nazwę na Gremi Media. Zmiana przypieczętuje przejęcie spółki przez firmę Grzegorza Hajdarowicza.
Spółka Gremi Media, należąca do grupy Gremi, której głównym udziałowcem jest Grzegorz Hajdarowicz, w październiku 2011 roku kupiła 48,99 proc. udziałów Presspubliki od państwowego Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita". Wcześniej Gremi przejęła też pakiet 51,01 proc. udziałów Presspubliki od brytyjskiego wydawcy Mecom.
Wraz ze zmianą nazwy doszło do roszad w zarządzie spółki. Nowym wiceprezesem od piątku jest Mariola Wysocka, która będzie odpowiadała między innymi za nowe media, dział wydawniczy i dystrybucję. Od kwietnia zaś w zarządzie będzie też zasiadał Artur Łopuszko mający pilnować administracji, IT oraz finansów i księgowości. Na stanowisku prezesa pozostaje Grzegorz Hajdarowicz. Dotychczasowi wiceprezesi spółki Jan Godłowski i Artur Rawski pod koniec marca przejdą do jej rady nadzorczej.

za PAP

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. Obalanie autorytetu Kościoła

Obalanie autorytetu Kościoła trwa. "Wprost" atakuje arcybiskupa Głodzia i wkracza w akcję "eliminacja = kompromitacja"

"Niech ludzie spoza Kościoła zajmą się uzdrawianiem własnych
wspólnot, do których przynależą. Niech dziennikarze przestaną promować
skompromitowane pseudoautorytety, których głównym celem jest
demoralizacja społeczeństwa".

Stare metody oszczerczego dyskredytowania Kościoła,
przećwiczone na wszystkie sposoby przez "Newsweek",  wchodzą już do
kanonu mainstreamowego postdziennikarstwa. W chwili, gdy cały świat
cieszy się wyborem nowego papieża, zachwyca jego promieniującą troską o
Kościół i odnowę moralną społeczeństw, tygodnik "Wprost" oskarża
polskiego arcybiskupa. Co za tym stoi?

 

Magdalenie Rigamonti wystarczą anonimowe opinie, by zbudować tekst
skrojony pod założoną w redakcji tezę. "Czy nowy papież zrobi porządek w
polskim Kościele?" - pyta "Wprost" na okładce, donosząc, że Abp Głódź
oskarżany jest od lat przez księży i współpracowników.

To nie jest historia o molestowaniu seksualnym, o pedofilii w
Kościele ani nawet o niedotrzymaniu ślubów celibatu. Nie, nie ma nic
wspólnego z seksem. Nie jest też żadnym atakiem na Kościół w Polsce. To
jest opowieść o jednym człowieku, o abp. Sławoju Leszku Głodziu,
metropolicie gdańskim, który szósty rok z rzędu rządzi silną ręką w
kurii gdańskiej. Budzi strach, nie znosi sprzeciwu i za dobre
wynagradza, a za złe karze

- pisze autorka we wstępie.

Lista przedstawionych pieczołowicie grzechów jest długa. Każdy z nich
wyszeptany jej został rzekomo na ucho przez anonimowych duchownych,
którzy mają już dość "buty generalskiej i sobiepańskiej" swojego
arcybiskupa.

Nawet, jeśli założyć, że część informacji podanych w tekście
jest prawdziwa, bez specjalnego wysiłku dostrzec można przekłamania i
manipulacje.
Abp senior Tadeusz Gocłowski, poprzednik abp.
Głodzia, na pytanie autorki o czarną listę przewinień arcybiskupa, która
powstaje rzekomo w diecezji, odpowiada: "Nic o tym nie słyszałem.
Współpracujemy od pięciu lat i ta współpraca układa się dobrze".

Tymczasem w rozmowie z abp. Głodziem, Rigamonti stawia sprawę jako pewnik:

Jeszcze mam jedno pytanie. Pytałam też o to abp.
Gocłowskiego. Powstaje czarna księga przewinień księdza arcybiskupa. Czy
ksiądz o tym słyszał?

 

Metod dezinformacji jest wiele. Doskonale opisał je Vladimir Volkoff w "Montażu", podając "dziesięć przepisów na tendencyjną informację":

Nieprawda niedająca się zweryfikować, mieszanka prawdy i
fałszu, deformacja prawdy, zmiana kontekstu, zacieranie i jego odmiany,
wybrane fakty, komentarz podtrzymywany, ilustracja, generalizacja,
nierówne części, części równe.

 

Patrząc na dzisiejszą okładkę "Wprostu" nasuwa się pytanie,
dlaczego akurat dzisiaj, w chwili, gdy większość tygodników przedstawia
niezwykłe i porywające przesłanie papieża Franciszka, redakcja decyduje
się na uderzenie w biskupa?

Wydaje się, że przekaz jest prosty: Cóż z tego, że macie nowego
papieża, skoro w gronie polskiego duchowieństwa rozgrywają się
kompromitujące Kościół historie. Tylko czekać, aż antyklerykalni
kreatorzy katolickiej opiniotwórczości zaczną używać autorytetu papieża
do kompromitowania Kościoła w Polsce.
Pierwsze oznaki widać już w programach publicystycznych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. "Powrót do praktyk z czasów

"Powrót do praktyk z czasów PRL-u." Kapłani archidiecezji gdańskiej oburzeni tekstem "Wprost" przeciwko abp. Głódziowi

"Widać wyraźny zamiar poniżenia hierarchy, który w swych
wypowiedziach odważnie broni wolności mediów i promuje wartości
patriotyczne."

Gdańska Kuria Metropolitalna odpowiada na artykuł w tygodniku
wydawanym przez Michała M. Lisieckiego bezceremonialnie oskarżający
abp. Leszka Sławoja Głódzia. Pismo wykorzystało wybór nowego papieża
Franciszka do opartego na anonimowych wypowiedziach ataku na hierarchę.

"Widać wyraźny zamiar poniżenia hierarchy, który w swych
wypowiedziach odważnie broni wolności mediów i promuje wartości
patriotyczne" - piszą duchowni.

Publikujemy pełny tekst oświadczenia Kurii Metropolitalnej Gdańskiej:

W nawiązaniu do artykułu „Cesarz Trójmiasta” opublikowanego w
Tygodniku „Wprost” z dnia 18 marca 2013 r. jako duchowieństwo
Archidiecezji Gdańskiej wyrażamy nasz protest i oburzenie na tak skandaliczny tekst przeciwko osobie Księdza Arcybiskupa Metropolity Gdańskiego.

Publikacja ta wyczerpuje znamiona zniesławienia prawnie ustanowionego
biskupa diecezjalnego Kościoła Rzymsko-Katolickiego. W artykule
Tygodnika „Wprost” widać wyraźny zamiar poniżenia hierarchy,
który w swych wypowiedziach odważnie broni wolności mediów i promuje
wartości patriotyczne.

Domagamy się zaprzestania obraźliwych pomówień, których
rozpowszechnianie uderza w godność osób duchownych i całej wspólnoty
Kościoła. Przyjmujemy to z bólem i oburzeniem, jako powrót do praktyk z czasów PRL-u. Takie
stanowisko jednomyślnie deklarują wszyscy Dziekani Archidiecezji
Gdańskiej. Otaczamy naszego Pasterza solidarną i szczerą modlitwą.

 

/-/ Ksiądz Infułat Stanisław Bogdanowicz

Wikariusz Generalny

 

/-/ Ksiądz Grzegorz Świst

Kanclerz Kurii

 

w imieniu Duchowieństwa Archidiecezji Gdańskiej

/-/ Dziekani 24 Dekanatów Archidiecezji Gdańskiej



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. wg Wyborczej kuria "nienawistnie milczy"

Milczenie po publikacji ''Wprost''. Sekretarz arcybiskupa się załamał

Kuria Gdańska nie komentuje anonimowych oskarżeń pod adresem abp
Sławoja Leszka Głódzia, że "pił, wyzywał, poniżał". Metropolita jest
niedostępny, a jego rzecznik "zachorował i nikt go nie zastępuje".



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

49. funkcjonariusze wstydzą się swoich dziadków i ojców?

Brak dekomunizacji i skutecznej lustracji umożliwił sowieckiej
agenturze zbudowanie wpływu na życie publiczne, polityczne i gospodarcze
na nie spotykaną w krajach zachodnich skalę - stwierdził Opioła. Nie
podał jednak żadnych konkretów i sam przyznał, że "my się czegoś
dowiadujemy jako członkowie komisji, ale nie możemy się tym podzielić z
opinią publiczną".
Agentura wg Opioły. A Maciejowski...


Do tych słów posła PiS odniósł się na Twitterze Konrad Piasecki,
dziennikarz RMF FM i TVN24. Przytaczając wypowiedzi parlamentarzysty,
stwierdził, że to "ciekawe, skoro media tworzą dziś głównie 30- i
40-latkowie".

Na to niespodziewanie zareagował warszawski radny, Maciej Maciejowski, do września zeszłego roku członek PiS:




Inni obserwujący profil Piaseckiego zareagowali: "Co za
rasistowski komentarz! Wstyd", "pan radny, jak widzę, jest pilnym
czytelnikiem Ustaw Norymberskich" - to tylko niektóre z nich. Sam
Piasecki zaś zapytał Maciejowskiego, czy może podać konkrety. W
odpowiedzi warszawski samorządowiec zaczął zamieszczać linki do...
lustracyjnych publikacji skrajnie narodowej "Gazety Warszawskiej" (jak
sam napisał: "jedynej gazety, która pisze prawdę") i serwisu
Niezalezna.pl.

Dyskusję podsumowała użytkowniczka serwisu
Julia Szymańska: "Panie Macieju, ten poziom dyskursu jest dla mnie
żenujący".
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103088,13598603,Na_Twitterze_komentarze_o_dz...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Związek Kontroli Dystrybucji

Związek Kontroli Dystrybucji Prasy opublikował dane dotyczące sprzedaży tygodników opinii za styczeń 2013 roku. Średnia sprzedaż ogółem „Gościa Niedzielnego” w styczniu 2013 roku wyniosła 143 587 egz.

„Newsweek Polska”, prowadzony przez Tomasza Lisa, wysunął się na drugie miejsce – jego średnia sprzedaż w styczniu wyniosła 124 997 egz. Trzecie miejsce zajęła „Polityka” (120 127 egz.), ze spadkiem 5,01 proc. w stosunku do stycznia ubiegłego roku.

Spektakularny sukces odniosły dwa nowe konserwatywne pisma „W Sieci” (chwilowo „Sieci”) oraz „Do Rzeczy”. Oba tytuły w styczniu sprzedały średnio prawie równą liczbę egzemplarzy: „W Sieci” – 120 008, „Do Rzeczy” – 119 935.

Katastrofalny spadek średniej sprzedaży ogółem, bo wynoszący aż 77,32 proc., odnotował tygodnik „Uważam Rze”. To konsekwencja zwolnienia przez Grzegorza Hajdarowicza twórcy i redaktora naczelnego „URze” Pawła Lisickiego. W styczniu „URze” sprzedał średnio tylko 29 336.

Zestawienie zamyka „Tygodnik Powszechny”, którego średnia sprzedaż ogółem w styczniu wyniosła 16 023 egz. (w styczniu 2012 r. 16 635 egz.).

http://gosc.pl/doc/1494774.Gosc-Niedzielny-prowadzi-i-idzie-w-gore

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Śledczy uznali, że słowa są

ff
Śledczy uznali, że słowa są wyrwane z kontekstu



Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie
publicznego nawoływania do popełnienia zbrodni przez autora filmów
dokumentalnych Grzegorza Brauna.
W listopadzie 2012 roku Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ
wszczęła postępowanie z urzędu, kierując się publikacjami medialnymi.
Reżyser Grzegorz Braun mówił o „wyprawieniu na tamten świat”
dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i TVN. Jak później tłumaczył, „jego
wypowiedź została wyrwana z kontekstu”. Mimo to dodał, że „niektórzy
dziennikarze zasługują na karę śmierci za zdradę stanu”.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. Niemiecki wydawca przejmuje

Niemiecki wydawca przejmuje kolejne pisma w Polsce

Dzięki
przejęciu Burda Media Polska poszerzy portfolio o 30 nowych tytułów,
m.in. "National Geographic" i "Glamour". Teraz zawalczy z gigantem rynku
- wydawnictwem Bauer. »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

53. cieszy mnie spadek sprzedaży gazety Hajdarowicza, i tak jest

za dużo wspierających ,go...co Gościa Niedzielnego,to gratulacje :)
mam do niego szczególny sentyment :)prawie,że rodzinny :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

54. „Częściowo” wolni 4 czerwca

„Częściowo” wolni

4 czerwca 1989 roku doszło do „częściowo wolnych wyborów” - pisze Piotr Szubarczyk

Pogrom osiągnął takie rozmiary, że doszło do skrajnie bezczelnego
aktu: w trakcie wyborów Rada Państwa zmieniła ordynację wyborczą [!], by
wprowadzić do kontraktowego Sejmu funkcjonariuszy PRL z tzw. listy
krajowej. „Strona solidarnościowa” nie protestowała.

Potem był dzień hańby z udziałem „naszych” posłów i senatorów, którzy
wybrali na prezydenta sowieckiego namiestnika na Polskę,
współodpowiedzialnego za zbrodnie roku 1970 i lat 80. Wyboru dokonało
Zgromadzenie Narodowe, ale to nie było „zgromadzenie narodowe”, skoro 65
proc. posłów stanowili komunistyczni mianowańcy. To był polityczny
szwindel.

Zmarnowano entuzjazm i powszechną wśród Polaków wiarę w lepszą
przyszłość i w przezwyciężenie sowieckiego systemu. Dziś rządzi nami lęk
przed przyszłością.

Kiedy zakończył się komunizm w Polsce? Nie ma takiego wydarzenia,
które upoważniałoby do twierdzenia, że się zakończył. Nastąpiło tylko
jego przepoczwarzenie w pewien rodzaj pierwotnego kapitalizmu oraz
przyjęcie do kręgu elity władzy i elity pieniądza części tzw. opozycji.




 4 czerwca 2013

Polskie media włączyły się w obchody Święta Wolności

Większość mediów odpowiedziała na apel prezydenta Bronisława
Komorowskiego i nawiązując do wyborów 4 czerwca 1989 r. zmieniła w
dzisiejszych wydaniach swoje logo.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. był reporterem sejmowym i śledczym

Mariusz Gierszewski, znany dziennikarz Radia ZET, odchodzi z zawodu - podały Wirtualne Media. - Dziennikarstwo zmierza w kierunku, który mi nie odpowiada - tłumaczy swoją decyzję.
- Na moją decyzję miała wpływ fatalna kondycja polskich mediów - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Mariusz Gierszewski. Nie ujawnia, w jakiej branży zamierza teraz pracować. Gierszewski z Radiem ZET był związany od 12 lat - był reporterem sejmowym i śledczym. W rozgłośni będzie pracował do końca lipca. Jest współzałożycielem dziennikarskiego zespołu Poparzeni Kawą Trzy, w którym gra na gitarze basowej.

To kolejny dziennikarz, który w ostatnim czasie ogłosił, że odchodzi z dziennikarstwa. W kwietniu z mediami postanowił rozstać się Igor Janke, a dwa tygodnie temu Michał Kobosko, b. naczelny tygodnika "Wprost".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. 18:09 Gwiazdy


Gwiazdy dziennikarstwa zjechały do Wrocławia. Trwają Polsko-Niemieckie Dni Mediów

Gwiazdy dziennikarstwa zjechały do Wrocławia. Trwają Polsko-Niemieckie Dni Mediów

Gwiazdy polskiego i niemieckiego dziennikarstwa,
redaktorzy naczelni największych dzienników, radiowcy i reportażyści
spotkali...
czytaj dalej »


Spotkanie zainaugurowano debatą "Media w czasach przełomu - Jakiego dziennikarstwa potrzebuje świat?"

Najciekawszą
częścią sobotnich obrad będzie debata plenarna "Transformacja
energetyczna i infrastruktura transgraniczna - wyzwania dla Polski,
Niemiec i Unii Europejskiej". Udział w dyskusji weźmie marszałek
województwa dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec, który poruszy kwestię
projektów infrastrukturalnych wymagających współpracy między polskimi i
niemieckimi regionami.

... i nagroda 5 TYSIĘCY EURO

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. postkomuna atakuje !czyli funkcjonariusze mediów


Partie płacą, partie... wymagają?


Partie polityczne wydają miliony złotych
na kampanie reklamowe, PR i wspieranie osób związanych z mediami. - To
pokazuje, że polityka w Polsce polega na urabianiu opinii poprzez
opłacanie dziennikarzy, którzy de facto są żołnierzami frontu
ideologicznego - stwierdził w "Poranku Radia TOK FM" Jarosław Gugała z
Polsatu. -
Mamy problem z zapleczem eksperckim - przyznał Michał
Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej".

"Gazeta Wyborcza" pisze dziś o partyjnych wydatkach.
Najwięcej, prócz etatowych pracowników, dostają agencje reklamowe i PR,
fundacje i instytuty. Na liście płac są także ludzie związani z
mediami.

Przykłady? Stanisław Janecki, publicysta
tygodnika "Sieci" i były naczelny "Wprost", za usługi PR dostał od PiS
40 tys. zł. Od tej samej partii Radio Wnet kierowane przez szefa
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztofa Skowrońskiego dostało
143 tys. zł-----------------------

NIC NIE PISZĄ O MILIONACH NA REKLAMY OD PARTII RZĄDZĄCEJ I URZĘDÓW ADMINISTRACJI PAŃSTWOWEJ NA OGŁOSZENIA, REKLAMY I BADANIA DLA GW, RZEPY, TVN24, POLSAT , TVP I PR.

"Gazeta Wyborcza": Komu (i jak dużo) płacą partie? Oto jak PiS i PO wydają miliony z budżetu państwa

"Gazeta Wyborcza": Komu (i jak dużo) płacą partie? Oto jak PiS i PO wydają miliony z budżetu państwa

Na
dalszych pozycjach są m.in. fundacja LUX Veritatis, Radio Wnet
Krzysztofa Skowrońskiego, Krzysztof Burnetko, Aleksander Kaczorowski...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. Wyborcza karci, a sama

Wyborcza karci, a sama bierze

Jeśli „GW” wciela się w Katona to warto zadać pytanie o trzech dziennikarzy jej działu zagranicznego, którzy ostatnio w krótkim czasie dostali posady rządowe. Jedna z tych osób przez pewien czas była równocześnie i aktywnym autorem „GW” i dobrze wynagradzanym prezesem MSZ-owskiej fundacji.(..)
Ktoś kto zaproponował im zatrudnienie nie zrobił tego z szacunku dla ich wcześniejszego dziennikarskiego krytycyzmu. Jedna z tych osób przez pewien czas była równocześnie i aktywnym autorem „GW” i dobrze wynagradzanym prezesem MSZ-owskiej fundacji.

Jest też kwestia ogłoszeń instytucji publicznej. To nie jest dobro, które władza sprawiedliwie rozdziela. Dostają je tylko media, które z nią dobrze żyją. W głównym grzbiecie dzisiejszej „GW” jest ich prawie trzydzieści. Reklam stricte komercyjnych jest sztuk trzy.

http://dorzeczy.pl/wyborcza-karci-a-sama-bierze/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. Janecki odpowiada

Janecki odpowiada „Wyborczej”: „Ci, którzy robią sensację z tego, że ratowałem dziecko, są zwykłymi hienami i szmatami”

Tak chętna w analizowaniu partyjnych wydatków „Wyborcza” jakoś
pomija fakt wydawania milionów – podkreślmy: MILIONÓW – przez instytucje
i spółki obsadzone ludźmi Platformy na reklamy w tejże „Wyborczej”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

60. na paszkwil GW i POLSAT

Skowroński: SDP nie dołożyło ani złotówki do Radia WNET! Oba podmioty są od siebie niezależne!

Pozyskaliśmy pieniądze ze szwajcarskiego projektu i ręczę, że
przez ten fakt ani ja ani Stowarzyszenie nie stało się szwajcarskie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

61. Sewek Blumsztajn PI...LI, NIE RODZI

"Pieniądze dla Radia Wnet to plama dla środowiska" [KOMENTARZE]
Az 143 tys. zł PiS przekazała dla Radia Wnet, którego szefem jest
Krzysztof Skowroński, szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.


- Pieniądze dla Radia Wnet to plama dla całego środowiska. W tej
biedzie medialnej można zrozumieć, że ktoś współpracuje z partiami. Ale
trzeba o tym mówić, a nie prezentować się jako niezależny dziennikarz.
Skowroński powinien podać się do dymisji. Ta cała wyniosłość, te Hieny
rozdawane, to niepokorne dziennikarstwo to kompletne bzdury - mówi
Seweryn Blumsztajn z "Gazety Wyborczej".
Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich,
podkreśla, że dziennikarz nie powinien być politykiem. - A Krzysztof
Skowroński już wcześniej identyfikował się w sposób bezpośredni z partią
polityczną. Stał się niemal pracownikiem określonej partii. Trzeba się
temu przeciwstawiać. Mam nadzieję, że środowisko wyciągnie konsekwencje.
To szczególnie przykre. Znałem go jako utalentowanego dziennikarza.
Jeśli prowadzi radio za pieniądze danej partii, byłoby zręczniejsze,
gdyby nie był szefem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - powiedział
Bratkowski w rozmowie z TOK FM. - Jestem przeciwnikiem finansowania
działalności politycznej z pieniędzy państwowych. To jest nieuczciwe w
stosunku do wyborców. Ludzie, którzy prowadzą działalność polityczną,
powinni utrzymywać się ze składek zwolenników. Nie ma podstawy, żeby
obywatele finansowali inne partie polityczne niż te, które popierają -
ocenił.

"Dziennikarze na ideologicznym froncie"


- To pokazuje, że polityka w Polsce polega na urabianiu opinii
poprzez opłacanie dziennikarzy, którzy de facto są żołnierzami frontu
ideologicznego - stwierdził w "Poranku Radia TOK FM" Jarosław Gugała z Polsatu. - Mamy problem z zapleczem eksperckim - przyznał Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. PYTALI?

Sieci
Sieci Historii

Numer 23

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. na 20 lecie Kiszczak, Tusk i Dziewulski


20 lat Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. "Mamy poczucie sukcesu"

20 lat Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. "Mamy poczucie sukcesu"
- To poczucie jest oparte o coś, co da się policzyć, czyli o
widzów - mówił współtwórca TVN i TVN24 Mariusz Walter w "Dzień Dobry
TVN".
zobacz więcej »


Zdrowie generała

Zdrowie generała

Mało realne, by ruszył piąty proces generała Kiszczaka w
sprawie masakry w kopalni Wujek. Mało też realne, by wznowiono jego...
czytaj dalej »



Bóg w konstytucji vs międzynarodówka

Bóg w konstytucji vs międzynarodówka
O politycznej ofensywie opozycji w dzisiejszych "Faktach po
Faktach" mówić będą sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski i
rzecznik PiS Adam Hofman. O kondycji polskiej policji porozmawiają Jerzy
Dziewulski i Janusz Dzięcioł.
czytaj dalej »

Donald Tusk przeciwny referendum w Warszawie

Donald Tusk przeciwny referendum w Warszawie

- Nie ma w Europie drugiej stolicy o takim
rozmachu inwestycyjnym - powiedział premier. Dlatego, jak dodał, "nie
rekomenduję ani organizowania, ani uczestniczenia w referendum ws.
odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
zobacz więcej »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. Prof. Andrzej Zybertowicz:

Prof. Andrzej Zybertowicz: media wspierające władzę są w pułapce. "Dlatego muszą odsłaniać fragmenty rzeczywistości"

"Chwytają się za głowę, i nie wiedzą, co robić. Myślą jak utrzymać
zainteresowanie ludzi, ale zarazem zablokować wiarę Polaków, że
jesteśmy naprawdę w stanie swoje sprawy wziąć we własne ręce i
uporządkować poprzez rozsądne decyzje."

Coraz
większe problemy Platformy - więcej Tuska w mediach. Mimo, że
rzeczywistość "skrzeczy", nie zadaje się premierowi żadnych kłopotliwych
pytań

"Szef rządu ma coraz mniej do powiedzenia, a główna myśl tego
przekazu, „że wprawdzie jest w Polsce źle ale on jego rząd bardzo się
starają, żeby nie było jeszcze gorzej”, jak się wydaje, nie może
spowodować odwrócenia tendencji spadkowej Platformy w badaniach opinii
publicznej".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

65. Układ wypina pierś do

Układ wypina pierś do orderów

Prezydent odznacza dziennikarzy i twórców układu medialnego, w którym zabrakło miejsca dla Telewizji Trwam.

Prezydent Bronisław Komorowski świętował 20 lat istnienia Krajowej
Rady Radiofonii i Telewizji. Przy tej okazji odznaczył kilkadziesiąt
osób. W dużej części bezpośrednio związanych z obecnym ładem medialnym.
Dominuje układ biznesowy wspierający prorządowy przekaz propagandowy.
Odznaczenia miały być „podziękowaniem i podkreśleniem zasług dla rozwoju
polskich, wolnych i demokratycznych mediów”.

– Wolność mediów, wolność słowa to dar niewątpliwie trudny i
wymagający, stawiający coraz dalej idące oczekiwania – mówił Komorowski.
W jego ocenie, grono odznaczonych, oprócz zasług, łączy także troska o
ład medialny.

– Jesteście państwo tą grupą, która – jestem przekonany – może też
być skuteczna w działaniu na rzecz kształtowania coraz lepszego ładu
medialnego w Polsce poprzez regulację ustawową – podkreślał prezydent.

Na stronie internetowej Prezydent.pl relację z wręczenia odznaczeń z
okazji 20-lecia KRRiT zatytułowano „Wygraliśmy batalię o wolne słowo w
Polsce”.

Sami swoi

W przekonaniu poseł Barbary Bubuli (PiS), w latach 2007-2010 członka
KRRiT, obecnie Rady Programowej TVP, słowa te miałyby inny wydźwięk,
gdyby poprzedziła je pozytywna decyzja w sprawie udzielenia Telewizji
Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym, czego domagają się miliony
Polaków.

– Wówczas może choć trochę udałoby się zatrzeć wrażenie, że 20-lecie
Krajowej Rady świętowane jest wśród samych swoich – wytyka poseł.

„Ład medialny” to określenie wymagające doprecyzowania.

– Batalia została wygrana. Ale to była batalia służąca mediom tylko
jednej opcji politycznej. To jest dzisiaj problem mediów elektronicznych
w Polsce, tych najbardziej wpływowych – komentuje Jan Dziedziczak (PiS)
z sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

W jego ocenie, najlepiej obrazuje ten stan rzeczy podział miejsc na
multipleksie cyfrowym, który nie odzwierciedla różnorodności przekonań.
Zabrakło w nim miejsca dla katolików.

– Jest na nim reprezentowana tylko jedna wizja Polski, tylko jeden system wartości – zauważa poseł.

Redaktor Wojciech Reszczyński, który odmówił udziału w uroczystości i
przyjęcia odznaczenia, uzasadnia swoją decyzję faktem, że w naszym
kraju, wbrew temu, co powiedziano, nie powstał przez ostatnich 20 lat
prawdziwie wolny rynek mediów.

– Media są uzależnione od władzy, sposób ich koncesjonowania jest
ściśle polityczny. Dziś obraz mediów jest taki, że 90 proc. z nich to
media postkomunistyczne, liberalne i liberalno-lewicowe. To olbrzymia
dysproporcja, jeśli chodzi o media autentycznie niezależne, prawicowe,
konserwatywne, chrześcijańskie i narodowe, których, może poza Radiem
Maryja i Telewizją Trwam, nie widać – podkreśla felietonista „Naszego
Dziennika”.

Jak dodaje Barbara Bubula, ewenementem na rynku mediów
elektronicznych jest istnienie katolickiego Radia i Telewizji założonych
przez o. dr. Tadeusza Rydzyka.

– Jednak jak wiadomo, nie cieszą się one przychylnością organów,
które decydują o ładzie medialnym w Polsce. To pokazuje tę nierównowagę –
zwraca uwagę Bubula.

Za przychylność

Najwyższe odznaczenie – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski –
otrzymał obecny prezes Polskiego Radia Andrzej Siezieniewski. To on
zdecydował o zaangażowaniu, również finansowym, publicznego radia w
świętowanie 2 maja wraz z prezydentem i wielkim czekoladowym orłem.

Siezieniewski to lewicowy nominat w radiu; jako dziennikarz swoją
karierę budował jeszcze w okresie PRL. W latach 1976-1982 był
korespondentem w ZSRS, potem pełnił funkcje kierownicze, na co musiał
otrzymać zgodę komunistycznych władz. W 1984 r. przeszedł na stanowisko
zastępcy redaktora naczelnego w dyrekcji programów informacyjnych TVP.

Wśród odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
znalazł się Tomasz Kurzewski, szef firmy ATM – a więc tej spółki, która
otrzymała koncesję na MUX-1. Przypomnijmy, że Krajowa Rada rozłożyła ATM
opłatę koncesyjną na 114 rat.

Odznaczenie otrzymał także Dominique Lesage, architekt kandydujący w
wyborach do Parlamentu Europejskiego z list Platformy Obywatelskiej.

Złoty Krzyż Zasługi otrzymała m.in. Agnieszka Ogrodowczyk, była
dyrektor departamentu koncesyjnego KRRiT (dziś kieruje departamentem
strategii). Ta postać odgrywa ważną rolę w procesie przyznawania
licencji na nadawanie cyfrowe. O sprawie Ogrodowczyk wielokrotnie
informował „Nasz Dziennik”, m.in. w artykułach pt. „Prokuratura wezwie
Ogrodowczyk” czy „Nadawcy staną przed komisją?”.

Odznaczenie z rąk prezydenta przyjął też Jacek Weksler, niegdyś
dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego, potem wiceminister kultury w
rządzie Donalda Tuska. Do września ubiegłego roku pełnił funkcję
dyrektora programowego TVP.

– W tym gronie daje się zauważyć brak ludzi związanych z mediami
konserwatywnymi czy prawicowymi. Wiążę się to z kształtem rynku
medialnego, który został ukształtowany przez KRRiT w ciągu tych 20 lat –
ocenia Barbara Bubula.

– Z pewnością część osób odznaczonych przez prezydenta zasłużyła na
te honory. Jednak odnoszę wrażenie, że niemała część dostała je w
nagrodę za doprowadzenie do tego stanu, który jest obecnie w mediach
elektronicznych – ocenia poseł Jan Dziedziczak.

Maciej Walaszczyk


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

66. Sommer: Holohienizm. Czyli

Sommer: Holohienizm. Czyli jak dziennikarze walczą z wolnością słowa używając ofiar Holocaustu

Coraz częściej w walkę z wolnością słowa angażują się w Polsce…
dziennikarze. Dobrym papierkiem lakmusowym jest tu awantura, jaka
rozpętała się wokół wypowiedzi prof. Krzysztofa Jasiewicza, który złamał
obowiązujące w polskim dyskursie dogmaty judeofilii. Donos do
prokuratury złożyło na niego, za wypowiedź, „Towarzystwo
Dziennikarskie”, którego zarząd tworzą znany z noszenia koszulki
„pier**** nie rodzę” dziennikarz „Gazety Wyborczej” Seweryn Blumsztajn
oraz dziennikarze telewizyjni Jan Ordyński i Dorota Warakomska. Co
ciekawe, Towarzystwo w swoim statucie deklaruje, że chce walczyć o
wolność słowa.

Z kolei na akcję zbierania podpisów w obronie wolności badań
naukowych zareagował na swoim portalu natemat.pl Tomasz Lis, który uznał
ją za dowód tego, że, jak zatytułował swój tekst: „Antysemityzm i
głupota [są – dopisek Redakcji] wiecznie żywe”. Tekst ów w wymowny
sposób wykazuje głupkowatość i nieumiejętność myślenia tego znanego
dziennikarskiego propagandzisty. Ale przede wszystkim jest wyrazem
najbardziej chyba przykrej, a niestety w Polsce bardzo popularnej formy
antysemityzmu, jaką jest hienowate granie ofiarami Holokaustu, by
uzyskać pozorną moralną wyższość nad swoimi domniemanymi wrogami.
Celebryta w ten sposób przeobraził się w praktyka holohienizmu, czyli
osobę używającą żydowskich ofiar eksterminacji dokonanej przez Niemców w
czasie II wojny światowej do młotkowania 70 lat później swoich
przeciwników. Lis pisze (niezbyt zresztą gramatycznie):

„Zdawać by się mogło, że antysemityzm mają u nas wyłącznie gębę
ulicznego głupka, anonimowego internetowego trolla i mętnych postaci z
absolutnego politycznego marginesu. Okazuje się jednak, że antysemityzm i
głupota mają czasem tytuły, także profesorskie.

Właśnie przeczytałem, że grupa »naukowców« napisała do szefa PAN list w
obronie historyka, profesora Jasiewicza, wyrzuconego w PAN ze stanowiska
kierownika”.

Lis najwyraźniej sądzi, że gdy ktoś broni wolności badań naukowych, to
znaczy, że odnosi się do konkretnych tez lub badań. Radzimy więc Lisowi,
by wrócił do szkoły podstawowej, aby zgłębić podstawy logiki. A jeśli
uważa, że zaliczenie podstawówki to strata czasu, powinien udać się do
jakiegoś adwokata, który mu wytłumaczy, że obrona kogoś przed kimś lub
przed czymś nie ma żadnego związku z innymi pozytywnymi czy negatywnymi
zachowaniami tego kogoś. Wiemy, że to tłumaczenie na pomyślunek Lisa
zbyt abstrakcyjne, więc wytłumaczymy mu prościej: jeśli na przykład
jedna córka Lisa chce uderzyć drugą – za to, że ta druga strzeliła jej
wcześniej z gumki w czoło – to jeśli Lis tę narażoną na uderzenie córkę
obroni przed przemocą, to wcale nie znaczy, że popiera strzelanie
gumkami. Powtórzmy: obrona przed przemocą nie stanie się w żadnym razie
wyrazem poparcia dla strzelania gumkami.

Być może Lis to doskonale rozumie. W takim razie nie wzbrania się przez
uznaniem za antysemitów tych, którzy bronią wolności badań naukowych
także dla osoby uznanej, zresztą bezzasadnie, za antysemitę. Używa więc
młotka w postaci ofiar Holokaustu, by wyrażać swoje fałszywe moralne
oburzenie i wątpliwą moralną przewagę, oskarżając osoby broniące
wolności badań naukowych o popieranie tezy, za którą ktoś w swojej
wolności badań został administracyjnie ograniczony. Nie rozumie jednak,
że wykorzystując w ten sposób żydowskie ofiary do swoich wątpliwych
rozumowań, tak naprawdę poniża je i instrumentalizuje. Natomiast
poniżanie i instrumentalizowanie żydowskich ofiar to chyba najgorsza
forma antysemityzmu! Pewnych rzeczy po prostu robić nie wypada.
Holohienizm to podła przypadłość.

Oprócz zupełnie idiotycznego argumentu uzasadnianego w antysemicki
sposób, Lis pisze słowo „naukowców” w cudzysłowie. Chce w ten sposób
najwyraźniej poniżyć uznanych naukowców. Wykazać wobec nich pogardę i
nienawiść.

Ale czytajmy dalej:

„Ów Jasiewicz wypowiedział niedawno na łamach magazynu »Focus Historia«
najbardziej niedorzeczną, podłą i głupią myśl ostatniej dekady.
Powiedział mianowicie, że na Holocaust zapracowały przez stulecia
pokolenia Żydów”.

Lis, wypowiadając takie rzeczy, pokazuje tylko swój brak wiedzy. Teza
wygłoszona przez prof. Jasiewicza w formie publicystycznej od lat
funkcjonuje choćby w najnowszej judaistycznej teodycei. Jeśli ktoś nie
wierzy, to niech sobie poczyta wyznania rabina Owadii Josefa, niegdyś
naczelnego rabina Żydów sefardyjskich, który przekonuje, że Holokaust
był zapłatą za reinkarnację żydowskich grzeszników z minionych wieków.
Nie wnikając w zasadność tej tezy, trzeba jednak przyznać, że skoro była
regularnie powtarzana w Izraelu co najmniej od roku 2000, to w żadnym
razie jej powtórzenie w Polsce nie może być „najbardziej niedorzeczną,
podłą i głupią myśl(ą) ostatniej dekady”.

To jednak dopiero początek rozważań Lisa. A im dalej w las, tym ciemniej:

„Powiedzieć coś takiego w kraju, w którym wymordowano ponad trzy miliony
Żydów, w kraju, którego stolica jest wielkim, także żydowskim
cmentarzyskiem, w kraju, w którym zrealizowano zbrodniczy, chyba
najbardziej zbrodniczy plan w historii ludzkości, trzeba być po prostu
niespełna rozumu. Trzeba nie mieć ani głowy, ani serca”.

Lis najwyraźniej kombinuje w taki sposób, że w Paryżu pewne rzeczy
powiedzieć można i są one tam prawdą, ale już w Londynie niekoniecznie, a
w Moskwie to już na pewno te rzeczy prawdą nie są. W dodatku, jego
zdaniem, uczucia mają wielkie znaczenie przy ustalaniu faktów naukowych!
Wypada tylko wyrazić radość, że Lis nie został naukowcem. I załamać
ręce, że został dziennikarzem, bo ten zawód też przede wszystkim wymaga
obiektywizmu. I już tylko przy okazji warto dodać, że Lis zapomniał
chyba, że warszawscy Żydzi w zdecydowanej większości zostali zamordowani
poza Warszawą.

Jedźmy dalej:

„Sygnatariusze listu, w tym znowu ludzie z profesorskimi tytułami i
doktoratami, bronią jednak Jasiewicza i potępiają PAN. Ich zdaniem,
Jasiewicza prześladuje się, a wolność badań naukowych się ogranicza.
Brawo. Jeśli wolność badań naukowych zakłada możliwość wypowiedzenia
każdej, nawet najbardziej odrażającej bredni, to w istocie Polska
Akademia Nauk wolność tę ograniczyła”.

Wreszcie Lis przyznaje więc, że wolność badań naukowych została
ograniczona. Przeciwko temu właśnie protestują sygnatariusze listu.
Zaraz jednak dodaje:

„Należą się jej za to wyłącznie pochwały i słowa szacunku. Jeśli jakaś
wolność badań jest tu rzeczywiście potrzebna, to wolność badań
psychiatrycznych nad intelektualną atrofią, moralną deformacją,
umysłowym skrzywieniem antysemity”.

Czyli wyraża zachwyt, że tak się stało. A osobę, której poglądy mu się
nie podobają, kieruje, jakżeby inaczej, do psychiatry. Dziennikarz
praktykujący holohienizm podpiera się więc sowieckimi nawykami.

Dalej publicysta Lis sypie określeniami, które w jego przekonaniu są
zapewne wyzwiskami, czyli znów objawia swą nienawiść i pogardę:

„Pod listem podpisało się jednak wiele osób. Niektóre z nich znamy. To
profesor Bender, rydzykowy naukowiec i były senator PiS, to profesor
Wolniewicz, rydzykowy ekspert od komentowania rzeczywistości i dr
habilitowany Cenckiewicz, specjalista od lustrowania, ze szczególnym
uwzględnieniem opluwania Lecha Wałęsy”.

Potem natykamy się na prawdziwy cymesik. Lis decyduje, z czym można
polemizować, a z czym nie. Innymi słowy: znów odrzuca zasadę wolności
badań naukowych, która polega przecież na falsyfikowaniu najbardziej
nawet nieprawdopodobnych hipotez, bo i one przecież, o ile rzeczywistość
im nie zaprzeczy, mogą okazać się prawdą. Ale Lis z góry wie, co jest
prawdą, a co nie:

„Z tezami Jasiewicza oczywiście nikt przytomny nie może polemizować. To
tak, jakby polemizować z teorią, że pokolenia Murzynów pracowały na
niewolnictwo, pokolenia kobiet na prześladowania kobiet, a pokolenia
Polaków na mordowanie Polaków w czasie wojny. Ale oczywiście w ramach
wolności badań naukowych Bender, Wolniewicz, Cenckiewicz i inni także w
tych tematach badania mogą podjąć”.

Tak nawiasem mówiąc, niestety rzeczywiście jest tak, że w pewnym sensie
całe pokolenia Polaków pracowały na to, by Polska najpierw została
poddana rozbiorom, a potem ich rodacy byli mordowani podczas wojny.

Po części negatywnej następuje u Lisa część pozytywna:

„Mamy w Polsce oczywiste prawo twardego polemizowania z idiotyczną tezą,
że jesteśmy narodem antysemitów. Ale korzystanie z tego świętego prawa
musi się łączyć z obowiązkiem – obowiązkiem potępiania wszelkich aktów
głupiego, ordynarnego, a czasem bydlęcego antysemityzmu, nawet, a może
tym bardziej, gdy podłość i głupota chowają się pod profesorskimi
gronostajami i naukowymi tytułami”.

Lis najwyraźniej nie rozumie, że teza w sensie naukowym nie może być
idiotyczna, tylko prawdziwa albo nie. Nie można w ogóle mówić o prawie
do polemizowania z jakąś tezą, tylko należy rozstrzygać, używając
poprawnej argumentacji, czy jest ona prawdziwa, czy nie. Jeśli zaś nie
ma prawa, to nie może się z nim wiązać jakikolwiek obowiązek.

Dalej Lis brnie apologetycznie, choć zupełnie bez związku z meritum:

„Państwo polskie po 1989 roku ma tu dobrą tradycję. Mądrze i przyzwoicie
zachowywali się polscy prezydenci od Wałęsy przez Kwaśniewskiego i
Kaczyńskiego po Komorowskiego, odpowiedzialnie zachowywali się polscy
premierzy od Mazowieckiego, przez Kaczyńskiego, na Tusku kończąc.
Tradycję trzeba podtrzymywać. Także tradycję, której wyrazem jest twarde
stanowisko PAN w sprawie Jasiewicza”.

Warto może dodać, że niestety ci politycy (z wyjątkiem Wałęsy)
tolerowali istnienie skandalicznego prawa o „kłamstwie oświęcimskim”,
które z góry wyklucza pewnego rodzaju rozważania naukowe i jest
jaskrawym zaprzeczeniem wolności słowa – co przyznawała w okresie jego
wprowadzania nawet „Gazeta Wyborcza”.

I wreszcie Lis przechodzi do konkluzji, o której myślał od samego
początku – czyli apeluje, by sygnatariuszy listu, których znów po drodze
obraża za to, że ujęli się za prześladowanym kolegą… ukarać:

„Panowie Bender, Wolniewicz i Cenckiewicz gdzieś pracują, jakieś
instytucje oni i inni sygnatariusze listu reprezentują. Jeśli instytucje
te nie chcą, by hańba, którą okrywają się pseudonaukowcy, spłynęła
także na nie, powinny twardo, stanowczo i bezkompromisowo zareagować”.

I jeszcze na koniec tylko udowadnia, że wcale nie jest zwolennikiem
tolerancji i „róbta, co chceta”, którymi zwykle zachwyca się w obecności
Jurka Owsiaka. O, nie żadne tam „róbta, co chceta”:

„Jeśli tego nie uczynią, uzasadniony będzie pogląd, że głupota i
antysemityzm są w Polsce często tolerowane i to dokładnie tam, gdzie nie
powinny być tolerowane nigdy i pod żadnym pozorem”.

Głupota jest na pewno tolerowana, czego przykładem jest radosna
twórczość Lisa, stanowiąca w tym przypadku idealne objaśnienie terminu
„holohienizm”.

Podsumujmy więc, jaka postać wyłania się z tekstu podpisanego nazwiskiem
Tomasz Lis. Otóż jest to człowiek przepełniony nienawiścią i pogardą do
swoich prawdziwych i domniemanych przeciwników, który nie waha się użyć
ofiar Holokaustu do młotkowania swoich domniemanych wrogów, co –
delikatnie pisząc – zalatuje antysemityzmem. Jest przeciwnikiem wolności
badań naukowych i sam wyznacza, z którymi tezami można polemizować.
Jest też mściwy – wszystkich, którzy mu się nie podobają, od razu by
karał. Oprócz mściwości cechuje go też nietolerancja – nie toleruje
żadnych ludzi i poglądów, które kłócą się z jego bardzo płytkim,
pozbawionym zaplecza faktograficznego i logicznego światopoglądem.

I tego to właśnie człowieka zausznik Lecha Kaczyńskiego, Andrzej
Urbański, obdarzył najtrwalszym chyba w ostatnich latach programem
publicystycznym w państwowej telewizji…

dzisiaj, 16:15

Andrzej
Urbański o Tomaszu Lisie: "Przypomnę, że kiedy go zatrudniałem, to był
człowiek za burtą. Można powiedzieć, że rzuciłem mu koło ratunkowe"

"Postawione przed nim zadania spełnił. Ale wtedy jeszcze nie
wariował. Nie dokonywał samosądów na antenie. Nie rzucał się na
przeciwnika, jak go nie lubił, i nie zagrywał go, jak to mu się teraz
zdarza".


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. Z historii ITI

http://lustratorpolski.salon24.pl/516036,z-historii-iti


Około rok temu na tych
łamach zostałem poproszony o poszukanie dokumentów na temat Pawła
Kosmali. Wymieniono go jako wspólnika Waltera w Dublinie. Niestety,
okazuje się, że oprócz akt paszportowych nic o nim poczytać nie można.
Oczywiście, zawsze podchodzę z dystansem do wyników pracy archiwum IPN.
Jednak wdzięczny jestem za poddanie tematu, bo znalazłem teczkę drugiego
właściciela firmy Cantal, a zarazem jednego z głównych udziałowców
firmy ITI – w 1985 r.

„Znajomość” rozpoczęła
się od meldunku wywiadowcy Dep. I MSW w Australii - Raport operacyjny
dot. sprawy krypt. „Fawor” Sydney 13.05.1985, Tajne spec. znaczenia Egz.
poj.:

            FAKTYCZNIE JEDNĄ Z OSÓB /NIEWIELU/, KTÓRE PERMANENTNIE ODWIEDZAJĄ KONSULAT JEST „FAWOR”.

            WŁAŚCIWIE
W WIĘKSZOŚCI WYPADKÓW PRZYJEŻDŻA BEZ ZAPOWIEDZI. NATOMIAST GDY DZWONI,
UMAWIAJĄC SIĘ WCZEŚNIEJ, „HS” DOSŁOWNIE ROBI WIELKIE PRZYGOTOWANIA TJ.
ODWOŁUJE WSZELKIE UMÓWIONE WCZEŚNIEJ WIZYTY, ZAJĘCIA, ROZMOWY ETC.

            ZAWSZE „FAWOR” OBDAROWUJE KAŻDĄ Z PAŃ WIELKIMI BUKIETAMI KWIATÓW, A ŻONA „LISA” OTRZYMUJE NAJWIĘKSZY, NAJOKAZALSZY.

            SPRAWY
OMAWIANE PRZEZ „LISA” I „FAWORA” PRZEPROWADZANE SĄ ZAWSZE W „CZTERY
OCZY”, BEZ UDZIAŁU OSÓB TRZECICH. TRWA TO ZAZWYCZAJ DOSYĆ KRÓTKO /PÓŁ
GODZINY/, POTEM OBYDWAJ ZNIKAJĄ POZA TEREN KG NA PRZYNAJMNIEJ POŁOWĘ
DNIA.

            WAŻNYM
ELEMENTEM JEST FAKT, ŻE O KONTAKTACH „LISA” I „FAWORA” BARDZO MAŁO –
PRAWIE WCALE – MÓWI SIĘ. JEŚLI JUŻ, TO ŻE MAJĄ JAKIEŚ WSPÓLNE INTERESY.

           
ZNAMIENNYM JEST RÓWNIEŻ NASTĘPUJĄCY FAKT, ŻE GDY ZJAWIA SIĘ W KG
„FAWOR”, NASTĘPNEGO DNIA „IDĄ” KONKRETNE ZAPYTANIA DO MSZ LUB TEŻ
ODPOWIEDZI, KTÓRE ZOSTAŁY W TRYBIE PILNYM ZAŁATWIONE.

           
PRAKTYCZNIE KAŻDA OSOBA ZAREKOMENDOWANA PRZEZ „FAWOR’A” U „LISA” JEST
NATYCHMIAST ZAŁATWIANA – WIZY, ZWOLNIENIA Z OBOWIĄZKOWEJ WYMIANY DEWIZ.

            O INNYCH, NOWYCH ELEMENTACH W SPRAWIE KRYPT. „FAWOR” BĘDĘ INFORMOWAŁ NA BIEŻĄCO.

 

                                                                                              „WAZ”

 

* W ZAŁĄCZENIU PRZESYŁAM KSEROKOPIĘ WSZYSTKICH
DOKUMENTÓW ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W TECZCE „FAWOR’A”. PROSZĘ ZWRÓCIĆ UWAGĘ,
ŻE JEST BARDZO MAŁO, A KOŃCZĄ SIĘ NA 1982 ROKU, GDY WIADOMYM JEST FAKT,
ŻE „FAWOR” PRZYNAJMNIEJ PARĘ RAZY DO ROKU PRZEBYWA W NASZYM KRAJU.

 

                                                                                              „WAZ”

 

Mamy więc do czynienia z
ulubionym interesantem Konsula Generalnego PRL w Australii, człowiekiem
interesu, staropolsko szarmanckim. Z punktu widzenia służby to
niewiele.

Cdn

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

68. Jerzy Jachowicz Medialna

"Wyrażanie wiernopoddaństwa wobec rządzących jest tym bardziej
przykre, że w każdym takim akcie musi uczestniczyć co najmniej kilka
osób, bardzo konkretni dziennikarze".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. Marsz Niepodległości


Krzysztof Bosak | MIKROBLOG
pisze: "Tomasz Lis swym najnowszym tekście-manifeście pod subtelnym
tytułem "Zanim nas złapią za mordę" mobilizuje swych stronników
("niezależnie od poglądów, mówię po prostu o ludziach przyzwoitych")
takimi oto słowami:

"Ten smród, to łajno, właśnie pojawiło się w naszym mainstreamie, w najgłówniejszym nurcie naszego życia publicznego."


Abstrahując od jego języka perswazji - całkowicie irracjonalnego
(odwołującego się wyłącznie do emocji, a nie różnic programowych),
grafomańskiego, prymitywno-patetycznego - warto zwrócić na
sformułowanie: "w NASZYM mainstreamie".

Waszym?
Jeszcze przez jakiś czas pewnie tak...
No więc Panie Lis mam zamiar dziś pojawić się "w Waszym mainstreamie":

O godz. 20.00 będę dyskutował z sekretarzem SLD u Moniki Olejnik w "Kropce nad i". Do zobaczenia.

PS

Tu jest konferencja prasowa tego geniusza z SLD, z którym będę
dyskutował, na której zapowiadał delegalizowanie organizacji narodowych
po ostatnim Marszu Niepodległości: https://www.youtube.com/watch?v=pDj_608JW2w "

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. Teresa Bochwic Czy się udało

Czy
się udało przez te tygodnie przyczepić błoto do abpa Hosera? W
publikacjach na ten temat można było znaleźć pełną paletę manipulacji

Ach, te kłopoty mainstreamu. Goebbelsowi było łatwiej, kontrolował
całą prasę, podobnie jak komuniści. Teraz niestety jest trudniej. Ale
starać się można. Zawsze coś się przylepi i część ludzi uwierzy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

71. Komunistyczne klany

zdjecie

E.Sądej/Nasz Dziennik

Komunistyczne klany

 



Sobota, 8 grudnia 2012 (02:10)

Największymi beneficjentami III RP są
środowiska związane z partią komunistyczną, dawni politrucy, urzędnicy
zwalczający Kościół, marksistowscy wykładowcy, dyspozycyjni wojskowi,
funkcjonariusze i osoby wywodzące się ze służb specjalnych PRL oraz ich
rodziny. Po 1989 r. zachowane zostały dawne związki rodzinne,
towarzyskie, finansowe, te uzależnienia funkcjonują również w
gospodarce, w administracji, w instytucjach odpowiedzialnych za
bezpieczeństwo państwa.


   Gruba kreska w MSZ i na uczelniach

Konsekwencje
grubej kreski widoczne są w MSZ. Bulwersującą sprawą jest fakt, że w
ostatnich latach absolwenci sowieckiej uczelni MGIMO obejmowali
ambasady, awansowali w centrali. Nominacji doczekał się np. wiceszef
kadr w MSZ Roman Kowalski, który ukończył MGIMO.

W ostatnim okresie do sądów trafiło kilkanaście wniosków biura
lustracyjnego dotyczących pracowników MSZ. W październiku 2012 r.
wiceszefowa MSZ Grażyna Bernatowicz poinformowała posłów, że w tym
resorcie nadal pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL, a 7
z nich kieruje polskimi placówkami dyplomatycznymi.

Jednak są to pracownicy, którzy przyznali się do współpracy w
oświadczeniu. W dodatku nie wszyscy pracownicy MSZ są lustrowani,
spośród 2700 osób, które wchodzą w skład służby zagranicznej, tylko ok.
1500 podlega temu obowiązkowi. Z kolei media wskazywały, że w MSZ prawie
240 dyplomatów przyznało się do współpracy z komunistycznymi służbami
specjalnymi.

Wiosną 2012 r. MSZ rekomendowało na konsulów czterech dyplomatów z
czasów PRL, byłych członków PZPR. Jeden z nich był nawet
współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.

Według zachowanych dokumentów SB, prof. Jan Barcz, bliski
współpracownik min. Sikorskiego, miał być zarejestrowany jako kontakt
operacyjny „Jaksa”. W III RP Barcz był m.in. ambasadorem RP w Wiedniu i
dyrektorem gabinetu szefa MSZ. U Sikorskiego był przewodniczącym
Doradczego Komitetu Prawnego przy Ministrze Spraw Zagranicznych. Był
także wykładowcą w Krajowej Szkole Administracji Publicznej i SGH.

Wiele osób z dawnego aparatu PZPR odnalazło się w szkolnictwie
wyższym III RP. Profesor Janusz Reykowski był współzałożycielem Szkoły
Wyższej Psychologii Społecznej, został też przewodniczącym Rady
Programowej tej szkoły. Pod koniec lat 80. Reykowski zasiadał w Biurze
Politycznym KC PZPR, w latach 1983-1989 był członkiem Rady Krajowej
Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego – fasadowej organizacji
prokomunistycznej.

Od kilku lat prof. Jerzy J. Wiatr pełni funkcję rektora Europejskiej
Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie. W stanie wojennym
Wiatr był członkiem Zespołu Partyjnych Socjologów przy KC PZPR, a w
latach 1981-1984 dyrektorem Instytutu Podstawowych Problemów
Marksizmu-Leninizmu KC PZPR. Wiatr był ministrem edukacji narodowej w
rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. W 1996 r. został odznaczony przez
Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu
Odrodzenia Polski.

Jego syn, Sławomir Wiatr, jest z kolei rektorem Wyższej Szkoły Cła i
Logistyki w Warszawie. Również Wiatr junior był wieloletnim
aparatczykiem PZPR, w 1989 r. został nawet sekretarzem KC. Zasłynął z
faktu, że złożył dwa wykluczające się oświadczenia lustracyjne. W 2003
r. po objęciu funkcji pełnomocnika rządu ds. informacji europejskiej
Sławomir Wiatr oświadczył, że był świadomym i tajnym współpracownikiem
służb PRL, jednak kilka miesięcy później złożył drugie oświadczenie,
podając, iż nie był współpracownikiem.
Innym przykładem takich sytuacji jest rynek mediów w Polsce.

   Propaganda „dzieci komunizmu”

Dziennikarze,
twórcy, artyści, których rodzice aktywnie wspierali system
komunistyczny i reżim Jaruzelskiego, mają niezwykle korzystną pozycję w
mediach. Jednocześnie dziennikarze o poglądach prawicowych, mówiący o
rozliczeniu PRL, podkreślający swoje związki z Kościołem są usuwani z
największych mediów.

W okresie stanu wojennego przeprowadzono czystkę wśród dziennikarzy. Z
redakcji usunięto krytykujących ustrój komunistyczny, pozostawiono
lojalnych wobec PZPR. W latach 80. funkcje redaktorów naczelnych były
rozdawane z klucza partyjnego, przykładem jest kariera Aleksandra
Kwaśniewskiego w „itd.” i w „Sztandarze Młodych”.

W III RP osoby z PRL-owskimi życiorysami miały zasadniczy wpływ na
rozwój rynku prasy, telewizji i radia. Pierwszym szefem Radiokomitetu
został Andrzej Drawicz, a jego zastępcą Lew Rywin (odpowiadał za finanse
i administrację). Po latach ujawniono, że z akt SB wynika, iż Drawicz
był zarejestrowany jako tajny współpracownik „Kowalski” i „Zbigniew”.
Natomiast Rywin miał być zarejestrowany jako TW „Eden”. Agent ten
donosił m.in. na amerykańskich dziennikarzy relacjonujących pielgrzymkę
Jana Pawła II do Polski. Rywin kategorycznie zaprzeczał, że
współpracował z SB.

PRL odcisnęła piętno również na założycielach największych
komercyjnych stacji telewizyjnych. Naciski i gry wokół uzyskania
pierwszych koncesji nadawczych opisał prof. Ryszard Bender, były
przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w książce „Wojna o
media”, np. Canal Plus wziął „w opiekę” Janusz Romanowski, członek władz
ZSMP i członek kierownictwa ORMO, który został udziałowcem tej stacji.

Właściciel Polsatu Zygmunt Solorz tłumaczył, że nie był agentem SB. W
oświadczeniu stwierdził: „W 1983 r. zostałem zmuszony szantażem do
podpisania zobowiązania o współpracy. Podpisałem to, co mi SB kazało
podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i
nikomu nie zaszkodziłem”.

Natomiast Mariusz Walter, współtwórca koncernu ITI i stacji TVN, był
wieloletnim członkiem PZPR. W listopadzie 1979 r. ówczesny szef MSW
zatwierdził wniosek komisji nagród MSW o nagrodę dla Waltera. W lutym
1983 r. Jerzy Urban rekomendował Waltera na stanowisko głównego
konsultanta w zespole ds. propagandy na rzecz poprawy wizerunku służb
MSW, ale pomysł odrzucił gen. Kiszczak.
W 1983 r. Walter założył z Janem Wejchertem firmę ITI, która otrzymała koncesję od władz PRL na import sprzętu elektronicznego.

   Redaktorzy z „czerwonej arystokracji”

Od
stycznia br. szefem „Wiadomości” TVP1 jest Piotr Kraśko, syn
funkcyjnego dziennikarza w PRL Tadeusza Kraśki i wnuk Wincentego Kraśki,
komunistycznego dygnitarza PRL. Po ekshumacji śp. Anny Walentynowicz
„Wiadomości” Piotra Kraśki wsławiły się tym, że nie podały żadnej
informacji, iż w jej grobie pochowano inną osobę.

Tadeusz Kraśko był autorem kilku książek, np. „Pasjans telewizyjny”,
zawierającej wywiady z komunistycznymi urzędnikami i dziennikarzami.
Wincenty Kraśko zajmował wiele wysokich funkcji, był m.in. wicepremierem
w rządzie Piotra Jaroszewicza, szefem towarzystwa „Polonia”, członkiem
Rady Państwa, długoletnim posłem PRL. Jego wnuczką jest także Monika
Richardson. W latach 1995-2011 była prezenterką TVP, autorką wielu
programów publicystycznych, kulturalnych. Pracowała w stacji TTV, tej
samej, która nadaje z pierwszego multipleksu cyfrowego.

Kolejną dziennikarką z podobnymi koneksjami jest Hanna Lis, związana z
Tomaszem Lisem – autorem programu w TVP i obecnym redaktorem naczelnym
tygodnika „Newsweek. Polska”. Hanna Lis przez wiele lat prowadziła
„Teleexpress”, „Wydarzenia” Polsatu, „Wiadomości” TVP1. Obecnie pracuje w
„Panoramie” TVP2. Jej rodzice – Aleksandra i Waldemar Kedaj, byli
peerelowskimi dziennikarzami.

Waldemar Kedaj pracował w „Trybunie Ludu”, w PAP był członkiem
egzekutywy PZPR. Był korespondentem zagranicznym w Wietnamie, Watykanie.
Po ujawnieniu dokumentów SB o zarejestrowaniu go w 1974 r. jako kontakt
operacyjny „Mento” Kedaj opublikował oświadczenie, iż nigdy świadomie
nie podjął współpracy z tajnymi służbami PRL.

Matka Hanny Lis w czasach PRL była m.in. korespondentką „Życia
Warszawy”. Pracowała też w „Dzienniku” komunistycznej telewizji, była
sekretarzem Działu Publicystyki i Informacji. Wojciech Reszczyński
wspominał po latach zachowanie Aleksandry Kedaj przed propagandowym
referendum w 1987 roku. Wezwała go do siebie i przepytywała, dlaczego
nie dał się sfilmować podczas wrzucania głosu do urny wyborczej.
Tłumaczyła, jakie znaczenie miał dla władz pozytywny wynik referendum.

Z
kolei Robert Kwiatkowski (członek KRRiT w latach 1996-1998 i prezes TVP
w latach 1998-2004) jest synem płk. Stanisława Kwiatkowskiego.
Pułkownik Kwiatkowski ukończył WAT oraz Wojskową Akademię Polityczną im.
Feliksa Dzierżyńskiego, gdzie był wykładowcą.

W latach 80. był doradcą Jaruzelskiego, został też powołany w stanie
wojennym w skład Zespołu Partyjnych Socjologów przy KC PZPR. Pułkownik
Kwiatkowski był organizatorem i pierwszym dyrektorem Centrum Badania
Opinii Społecznej oraz Instytutu GfK Polonia. Z kolei Kwiatkowski junior
był członkiem Rady Nadzorczej Polskiego Radia. W 1995 r. pracował w
sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego. Ostatnio Robert Kwiatkowski
został członkiem rady programowej think tanku Ruchu Palikota.

   Szklane gwiazdy rodem z PRL

Peerelowskim
dziennikarzem był także ojciec gwiazdy programu rozrywkowego TVN
„Kuchenne rewolucje” Magdy Gessler – Mirosław Ikonowicz. Był on m.in.
pracownikiem Katedry Historii Powszechnej Instytutu Kształcenia Kadr
Naukowych przy KC PZPR oraz szefem Biuletynu Specjalnego PAP. W 1973 r.
został zarejestrowany jako kontakt operacyjny wywiadu PRL. W tym okresie
pracował jako korespondent w Madrycie i w Watykanie.

Inna gwiazda programów rozrywkowych Michał Figurski pochodzi z
polsko-rosyjskiej rodziny. Urodził się w 1973 r., kiedy jego ojciec
Zbigniew Figurski, dyplomata, przebywał w delegacji w Moskwie. Od połowy
lat 80. mieszkał i uczył się w Libanie, ojciec pracował tam na
kontrakcie. Na początku lat 90. Zbigniew Figurski był zastępcą
likwidatora FOZZ, wcześniej był zastępcą dyrektora FOZZ – Grzegorza
Żemka.

W III RP Michał Figurski prowadził audycje muzyczne w TVP, RMF, Eska
Rock, był współtwórcą stacji Antyradio. Wywołał kilka skandali. Przed 10
kwietnia 2010 r. obrażał Lecha Kaczyńskiego, a po smoleńskiej tragedii
wsławił się piosenką o Jarosławie Kaczyńskim „Po trupach do celu”. Przed
turniejem Euro 2012 na antenie Eska Rock obraził Ukraińców.

Z kolei matka prezenterki TVN Justyny Pochanke była współpracownicą
Janiny Chim, głównej księgowej FOZZ. Renata Pochanke należała do
ważniejszych świadków w procesie w sprawie afery FOZZ.

Justyna Pochanke w latach 1995-2001 pracowała w Radiu Zet. W 2001 r.
rozpoczęła pracę w TVN24. Początkowo prowadziła serwisy informacyjne.
Potem odpowiadała za program „Fakty po Faktach”, została też szefem
prezenterów TVN24.

Ojcem twórcy „Szkła kontaktowego” TVN Grzegorza Miecugowa był
krakowski dziennikarz, publicysta, scenarzysta, pisarz – Bruno Miecugow.
W latach 1950-1956 współpracował z pismem Komitetu Powiatowego PZPR i
Powiatowego Zarządu ZMP „Budujemy socjalizm”. Bruno Miecugow w 1953 r.
podpisał tzw. apel krakowski. Była to rezolucja pisarzy, którzy
popierali stalinowskie władze PRL, potępili aresztowanych księży kurii
krakowskiej i opowiedzieli się za wysokimi wyrokami, również karą
śmierci. W 1963 r. otrzymał wyróżnienie na festiwalu w Opolu za teksty
piosenek wojskowych.

Grzegorz Miecugow był szefem radiowego programu „Zapraszamy do
Trójki”, prezenterem i wydawcą „Wiadomości” TVP1, współtworzył „Fakty”
TVN, prowadził pierwszą polską edycję „Big Brothera”, był współtwórcą
kanału informacyjnego TVN24.

   Ojciec w SB, córka w mediach

Przez
lata główna celebrytka programów politycznych TVN i Radia Zet Monika
Olejnik nie ujawniała swoich związków rodzinnych i faktu, że jej ojciec
był bardzo wysokim funkcjonariuszem komunistycznej bezpieki.

Tadeusz Olejnik wstąpił do milicji w 1955 roku. Ukończył szkołę
oficerską Biura „B” SB, czyli obserwacji. W 1970 r. został zastępcą
dowódcy Batalionu Specjalnego Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych. W
SB dosłużył się stopnia majora i stanowiska zastępcy naczelnika Wydziału
III Biura „B”. Olejnik senior odszedł z resortu Kiszczaka w maju 1988
r., na koniec służby otrzymał wzorową opinię.

Monika Olejnik rozpoczęła pracę w Programie III Polskiego Radia
jeszcze w trakcie stanu wojennego. Nawet po latach nie odczuwała
dyskomfortu, że rozpoczęła pracę w takim okresie. W jednym z wywiadów
mówiła: „Może powinnam mieć wyrzuty sumienia, może to być obciach, ale
myśmy się wtedy, w latach 80., bawili”.

W III RP prowadziła audycje w publicznej telewizji i radiu. Na
początku lat 90. w telewizyjnym programie Jacka Kurskiego „Reflex”
pokazano scenę, jak Urban i Michnik wychodzą razem po programie Moniki
Olejnik z budynku radiowej Trójki. Chwilę potem Olejnik wsiadła do
samochodu Urbana, a auto zatrzymało się kilkadziesiąt metrów dalej i
wsiadł do niego Michnik.
Obecnie Olejnik prowadzi autorskie programy w Radiu Zet i TVN24. Publikuje również w „GW”.

   Z antykościelnego urzędu do spółki Euro 2012

Ogłoszona
przez rząd Tadeusza Mazowieckiego gruba kreska umożliwiła aparatczykom
PZPR, byłym esbekom, osobom związanym z PRL kontynuowanie kariery w III
RP. Brak rozliczenia komunizmu spowodował, że te środowiska nie straciły
wpływów w życiu publicznym, a nawet uzyskały nowe możliwości wpływów.

Doskonałym przykładem takiej sytuacji w III RP jest osoba Adama
Olkowicza, byłego wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej ds.
zagranicznych.

W czasach PRL Olkowicz był wieloletnim komunistycznym aparatczykiem,
należał do ZMS, ZSMP, PZPR. Ukończył szkołę komsomołu. Pełnił funkcję I
sekretarza komitetu miejskiego PZPR w Białej Podlaskiej, był też
członkiem władz tamtejszego komitetu wojewódzkiego. Jego kariera
rozwinęła się w okresie stanu wojennego, kiedy w latach 1981-1984 pełnił
w tym województwie również funkcję dyrektora wydziału ds. wyznań, czyli
struktury zwalczającej działalność Kościoła katolickiego.

W III RP odnalazł się w świecie piłki nożnej, został członkiem władz
PZPN, odpowiadał m.in. za organizację mistrzostw Euro 2012. Został
wiceprezesem spółki EURO 2012 Polska i dyrektorem turnieju, czyli
organizatorem niedawnych mistrzostw w Polsce. W czasie turnieju zasłynął
z języka rodem z PRL.

   Partyjni kapitaliści

Przez
dekadę symbolem wpływów dawnego aparatu w gospodarce był Bank Inicjatyw
Gospodarczych. Był to pierwszy bank, który powstał w 1989 roku. Jego
założycielami były firmy i osoby fizyczne, np. spółka Transakcja, PZU,
Poczta Polska, Telegraf i Telefon, Fundacja Rozwoju Żeglarstwa,
Universal, spółka Interster, Towarzystwo Wspierania Inicjatyw
Gospodarczych oraz Andrzej Olechowski, Dariusz Przywieczerski, szef
Universalu.

Prezesem banku został Bogusław Kott, wieloletni pracownik
Ministerstwa Finansów. Kott był – razem z Mieczysławem Rakowskim i
Aleksandrem Kwaśniewskim – współzałożycielem Fundacji Rozwoju
Żeglarstwa. Nabywcą akcji banku był także Jerzy Urban. Spółka Transakcja
założona została m.in. przez Komitet Centralny PZPR. W BIG początkowo
były lokowane pieniądze Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.

W 1994 r. bank przejął Łódzki Bank Rozwoju, a w następnych latach
Bank Gdański. Po fuzji zmieniono nazwę na Bank Millennium. Przez cały
czas Kott zajmował fotel prezesa, był uważany za człowieka bliskiego
lewicy. Zaliczano go do najlepiej zarabiających w Polsce bankowców.

Z kolei prace sejmowej komisji śledczej ds. afery Orlenu pokazały nie
tylko kulisy działalności mafii paliwowej, ale i wpływy postkomunistów w
sektorze energetyczno-paliwowym. W końcowym raporcie komisji
stwierdzono m.in.: „Skala i proceder działań przestępczych związanych z
branżą paliwową wskazują, że mamy do czynienia ze zorganizowaną
przestępczością opartą na powiązaniach kapitałowo-osobowych, powiązanych
również z kręgami administracji rządowej i szeroko rozumianych organów
ścigania”.

W trakcie prac komisji ujawniono związki polityków SLD z konkretnymi
firmami. Raport komisji wskazał na powiązania Marii Oleksy. Okazało się,
że żona byłego premiera była członkiem Rady Nadzorczej Polleksu, spółki
zamieszanej w aferę paliwową. W raporcie podano też, że Maria Oleksy
zasiadała w Radzie Nadzorczej Energy&Logistics. W tej samej spółce
syn Oleksych, Michał, miał otrzymać posadę asystenta zarządu i pracował
co najmniej do lipca 2005 roku. W międzyczasie firma JK
Energy&Logistics – jak napisano w raporcie – brała udział w
przetargach na dostawy paliwa do PKP Cargo, eliminując PKN Orlen.

Piotr Bączek

http://www.naszdziennik.pl/mysl/17448,komunistyczne-klany.html#

Kiepskie wyniki Agory. Spadki w kilku segmentach, w tym kluczowym: prasie

Kiepskie wyniki Agory. Spadki w kilku segmentach, w tym kluczowym: prasie

W pierwszej połowie roku Agora - właściciel "Gazety
Wyborczej" - zanotowała spadek przychodów na poziomie ponad 5 proc. rok
do...
czytaj dalej »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. fot. wPolityce.pl Kamil

fot. wPolityce.pl

Kamil Durczok w wywiadzie dla portalu Dziennik.pl stwierdził, że
„jeden z najgłupszych tekstów o dziennikarstwie jaki czytał, to była
właśnie odpowiedź redaktora naczelnego (Czasu Białegostoku), który
zamieścił wywiad z Oskarem Wądołowskim”. Dalej tłumaczył zatroskanemu
społeczeństwu, że w dziennikarstwie „obiektywizm nie jest
najważniejszy”…. - nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać

- napisał na swoim blogu Karol Wasilewski - założyciel i redaktor naczelny "Czasu Białegostoku".




Panie redaktorze Kamilu – to m.in. Pan, „Grzesiu” czy
Jarosław Kuźniar stworzyliście Oskara W. To wy stworzyliście zabójcę
Marka Rosiaka.
(...) W tym samym wywiadzie Kamil Durczok
stwierdził, że „obiektywizm nie jest w dziennikarstwie najważniejszy”.
Każdy, kto śledzi prowadzone przez niego „Fakty” wie, że do swojego
motta podchodzi niezwykle skrupulatnie. Ot, chociażby w 2011 roku
udowodnił to najbardziej dobitnie jak się tylko dało.

- pisze Wasilewski i dodaje:

W ustach Kamila Durczoka słowa „najgłupsza rzecz jaką
czytałem o dziennikarstwie” jest pochwałą tego, co robią tysiące
dziennikarzy regionalnych.
Bo najgłupszą rzeczą, jaką ja w życiu słyszałem, to stwierdzenie, że „w dziennikarstwie obiektywizm nie jest najważniejszy”.
Myli się Pan, Panie redaktorze niewyobrażalnie. Pana wizja
dziennikarstwa odbiega od tego, jakie dziennikarstwo chcieliby widzieć
Polacy.


I dlatego właśnie w przegrzanych głowach ekstremistów rodzą się
szalone pomysły bicia dziennikarzy, czy zabijania polityków. To
sposobem, w jaki prowadzi Pan „Fakty”, doprowadził szaleńców na skraj –
Oskar W. szczerze wierzy, że tylko biciem i zamykaniem dziennikarzy
można doprowadzić do ładu w tym kraju. Gdybym nie opublikował wywiadu z
Oskarem, do dzisiaj sądziłby Pan, że to pewnie jakiś kibol Jagi pobił
„Grzesia”, albo idiota, który chciał mieć pięć minut sławy. A mu nie o
sławę chodziło. Nie wiedzielibyśmy, że w społeczeństwie są jednostki,
które naprawdę sądzą, że tylko fizyczną eliminacją mogą zrobić porządek.

To dlatego robiony w ciasnej klitce, amatorską kamerą program
Mariusza Max Kolonko w kilka miesięcy podbił polski internet. Nie
dlatego, że są tam super infografiki, niezwykłe zdjęcia, chwytliwe
tabloidowe materiały, czy plotki z życia gwiazd jak w przypadku
„Faktów”. Tego tam nie uraczymy, a mimo wszystko miliony Polaków
wybierają Maxa. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta! Bo „mówi
jak jest”. Bez okłamywania ludzi. Bez kreowania rzeczywistości. Bez
nagonki i tworzenia wojny polsko-polskiej.


Mówi Pan,
panie redaktorze, że z osobami pokroju Oskara rozmawiać się nie powinno.
A z ludźmi pokroju Jerzego Urbana, Wojciecha Jaruzelskiego czy
Katarzyny Waśniewskiej należy rozmawiać? Wszak to goście Pańskiej
stacji. Jeżeli mój wywiad był spsieniem mediów, to to, co robi Pan i
„Grzesiu” jest zeszczurzeniem.

Teraz macie pretensję do wszystkich dookoła, że „Grzesiu”
dostał w twarz? Że Marek Rosiak nie żyje? To wy macie na swoich rękach
jego krew.
Przez stosowanie się do dziennikarskiego motta
Kamila Durczoka - „obiektywizm nie jest w dziennikarstwie
najważniejszy”. Przez was dzisiaj dziennikarze uważani są za sprzedajne
szmaty, a nie ludzi, do których można zwrócić się o pomoc.

- pisze naczelny Czasu Białegostoku.

Cały tekst w serwisie czasbialegostoku.pl

http://wpolityce.pl/artykuly/60753-wasilewski-do-durczoka-panie-redaktorze-kamilu-to-min-pan-grzesiu-czy-jaroslaw-kuzniar-stworzyliscie-oskara-w-to-wy-stworzyliscie-zabojce-marka-rosiaka

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. z sieci


ODA DO SPRZEDAJNYCH ŻURNALISTÓW...
O, dziennikarskie hieny! Wy sprzedajne dziewki!
Znam ja was jak zły szeląg... Znam te wasze śpiewki...
To wy, z licem przymilnym lub z pianą na pysku
Zacnych ludzi niszczycie... Dla sławy... Dla zysku...
Mnożycie się, plugawcy niczym karakany
Bez , honoru, sumienia – słudzy swoich panów...
Cóż, że czasem skamlecie do przyjaciół, w domu:
„Wiesz... Kredytów nabrałem... Córce muszę pomóc...”...
Albo - w pijanym widzie (gdy was strach zadręcza),
Wypłakujecie grzechy, by ich nie pamiętać...
Tacyście mądrzy zawsze... Tacy wykształceni...
O! Gdybyście zechcieli, świat by można zmienić!
Lecz wyście już wybrali... Wiem ja, co to znaczy:
Ja przez swój wybór tracę... Wam ktoś zań zapłaci!
Po was – chociażby potop... Czas rzezi baranów...
Kraj nasz w biedę popadnie. Wy – pod nowych panów...
Jesteście ZŁYMI LUDŹMI! Dziećmi swoich maci!
Brzydzę się wami, podlcy - demokracji kaci!
Wiem, że próżna ma mowa, daremne me żale.
Śmiejecie się z naiwnych, drwicie z dawnych zalet...
Iluż ludzi zgubicie? Ilu przez was błądzi?
Naród kiedyś to przejrzy, a Bóg was osądzi..


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

74. Syryjskie Domino/Polski Establishment - Max Kolonko MaxTV

2 wrzesnia 2013 r. w polskojęzycznych mediach

TVN24,
Polsat News, TVP Info - wielki dzień telewizji (nie)informacyjnych.
Ponad siedem godzin transmisji z sądu. Od czego okazał się dziś
ważniejszy proces Katarzyny W.?

Sezon ogórkowy miał się dziś skończyć. Ale nawet on nie przyniósł
niemal ośmiogodzinnej transmisji z - było, nie było - jednego z wielu
kryminalnych procesów. To może jednak wróćmy do ogórków.Widzowie stacji informacyjnych nie dowiedzieli się dziś o niczym
innym. Dosłownie. W Polsce i na świecie nie działo się - według
wydawców i dziennikarzy wszystkich trzech telewizji - zupełnie nic.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

75. Poważne problemy Agory.

Poważne problemy Agory. "Gazeta Wyborcza" odnotowuje najniższą sprzedaż od kilkunastu lat

Jak informuje portal wirtualnemedia.pl, w lipcu 2013 r. sprzedaż
gazety Michnika uplasowała się na poziomie zaledwie 183 464 tys.
egzemplarzy. To najniższa sprzedaż "Gazety Wyborczej" od 18 lat!

Wysoki spadek sprzedaży odnotowała też "Rzeczpospolita" wydawana przez Grzegorza Hajdarowicza.
W lipcu 2013 r. sprzedaż wynosiła 64 505 egzemplarzy, tymczasem rok
temu o tej samej porze 74 901 - oznacza to spadek prawie o 14 proc.

Na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o sprzedaż wśród dzienników, plasuje się wciąż "Fakt".
W lipcu 2013 tabloid odnotował sprzedaż na poziomie 325 803
egzemplarzy, co w porównaniu do 2012 r. oznacza spadek o ponad 9 proc.

Mniejszą sprzedaż ma również "Super Express". Od 2012 r. jego
popularność zmniejszyła się o ponad 6 proc. i wynosi aktualnie 143 163
sprzedanych egzemplarzy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. Rola dziennikarze i etyka

Rola dziennikarze i etyka dziennikarska w III Rzeczpospolitej

Radio Maryja
red. Leszek Żebrowski, red. Wojciech Reszczyński

Pobierz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Dlaczego media atakują

Dlaczego media atakują Kościół?

Z ks. bp. Adamem Lepą, członkiem Rady ds. Środków Społecznego
Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Sławomir Jagodziński

(..)


Ulubieńcami mediów stali się księża, którzy wypowiedzieli
posłuszeństwo swoim biskupom, przełożonym. Nazywa się ich
„niepokornymi”. Czy określone środki przekazu nie stają się głównym
obszarem do pogłębiania konfliktów, jakie ci kapłani wywołują?

– Po 1989 r. jest już regułą, że tacy księża stają się w mediosferze
polskiej osobami uprzywilejowanymi. Zapraszani są do gazet i mediów
elektronicznych. Występują w różnych programach radia i telewizji, a z
czasem przejmują rolę stałych ekspertów medialnych w sprawach Kościoła i
religii. Rozmawiają z nimi dziennikarze, którzy dobrze wiedzą, jak się
podsyca spór na linii np. ksiądz – biskup. Powstaje pytanie, czym się
kieruje dziennikarz występujący w takiej roli – czy tylko polowaniem na
sensację, którą przelicza na wzrost poczytności lub oglądalności swojej
firmy, a więc z dylematu „misja czy kasa” wybiera to drugie. Czy też
wykonuje zlecenia decydentów, aby być wiernym określonej poprawności
politycznej. Czy wreszcie robi to, bo ma alergię na Kościół, a może żywi
nienawiść do niego.

Jeżeli zaś uwzględni się zachwianą równowagę w strukturze polskich
mediów, wyrażającą się w dominacji mediów liberalnych i lewicowych, to
łatwo zrozumieć, dlaczego w tak szybkim tempie rozwija się każde
zarzewie sporu między biskupem a jego podwładnym – księdzem. Uruchamiane
zostają wszelkie możliwe mechanizmy składające się na propagandę
antykościelną, jak również stosowane są jej najbardziej skuteczne środki
i metody. Jednym z warunków skuteczności tych działań jest szybkość w
przekazywaniu najważniejszych treści, szczególnie zaś zarzutów i
insynuacji, które wyssane są z palca. Tak żeby ich odbiorca nie zdążył
zweryfikować sensacyjnych treści i przyjął nagłaśniane zarzuty bez
cienia wątpliwości. Dlatego działaniom takim towarzyszą często pośpiech i
nerwowość. Wtedy też wytacza się przeciwko Kościołowi najcięższe
działa. Również po to, żeby na zasadzie manewru odciągającego odwrócić
jego uwagę od tego, co naprawdę jest ważne.

Jakie metody stosuje się w sporach prowadzonych z aktywnym udziałem mediów?

– Podstawą tych ataków jest stara zasada wyrażana w formule „divide
et impera” (dziel i rządź). Dziś zasada ta przyjmuje coraz bardziej
finezyjne i wyrafinowane formy. Jej animatorzy sięgają najczęściej po
kamuflaż, dlatego posługują się różnego rodzaju półprawdami, techniką
niedomówień i przemilczeń oraz specjalnie spreparowanymi powtórkami.
Jest to dziś tym łatwiejsze, że w Polsce od pewnego czasu kłamstwo stało
się metodą uprawiania polityki. Perfekcyjnie stosowane kłamstwo jest
przetwarzane w pozory niekwestionowanej prawdy. Przy czym dysponenci
tych działań stali się tak pewni siebie, że postępują coraz bardziej
nieostrożnie, licząc zapewne na brak krytycyzmu i naiwność
społeczeństwa. Nie dbają nawet o to, żeby w przedstawianiu faktów unikać
tendencyjności i ujęcia wybiórczego. W zachowaniu niektórych ludzi
mediów widać wyraźnie, że chodzi im przede wszystkim o spostponowanie i
degradację autorytetu biskupa. Tak prowadzą rozmowę z księdzem, że
najpierw stygmatyzują go mianem buntownika i doprowadzają rozmówcę do
wypowiedzi, które nie licują z postawą dżentelmena, a tym bardziej
kapłana. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy ktoś, stawiając zarzuty
swojemu przełożonemu, posługuje się nie siłą argumentu, lecz argumentem
siły, szczególnie zaś gdy „siłowy argument” przypomina do złudzenia
(proszę wybaczyć) retorykę komsomolców sowieckich. Wobec gości ze Stanów
Zjednoczonych zachwalali kiedyś rzekomo najlepiej funkcjonujące metro
moskiewskie, ale kiedy wbrew rozkładowi jazdy nie pokazał się na czas
żaden pociąg, wywołując zdziwienie Amerykanów, ci usłyszeli z ust
młodych komunistów ripostę: „A jak u was bije się Murzynów, to jest
dobrze?”.

Argumenty siły nie tylko uniemożliwiają twórczą dyskusję i
unicestwiają dialog międzyludzki, lecz przede wszystkim kompromitują ich
autorów. Prowadzą wszak do parodii dyskusji. W sporach, o których
mówimy, argument siły stosowany jest nagminnie. Niestety, niemal ze swej
natury jest on skazany na porażkę. Dzień Środków Społecznego Przekazu
jest dobrą sposobnością, żeby zastanowić się, jak wyeliminować metodę
argumentu siły z każdej debaty – tej w poszczególnych mediach i tej,
która ma rangę debaty ogólnonarodowej.

Atak na ks. abp. Henryka Hosera ukazuje, jak poprzez manipulację,
kłamstwo i złą wolę można z tygodnia na tydzień „produkować” teksty
uderzające w niewygodnego biskupa, którego największą winą jest chyba
to, że zna się na bioetyce.

– Incydent w parafii Jasienica wywołał zmasowany atak na ks. abp.
Henryka Hosera. Decydentom bardzo zależało, aby jak najdotkliwiej
uderzyć w Kościół. Dziennikarze, również w telewizji publicznej,
naruszali podstawowe zasady warsztatu dziennikarskiego. Celowo podsycali
toczący się spór, ukazując jednostronnie i tendencyjnie jego
okoliczności i tło. Zachowaniem i decyzjami wysyłanych dziennikarzy
kierował żywioł, a nie powszechnie przyjęte normy. Lekceważono zasadę
„audiatur et altera pars”, która każe sprawiedliwie dopuścić do głosu
każdą ze stron konfliktu. W studiu telewizji publicznej pojawiło się
nawet stwierdzenie graniczące z euforią, w którym wyartykułowano ponad
wszelką wątpliwość, że Kościół w Polsce jest już podzielony. Ten głos
jest tym bardziej groźny, że dotąd sloganem „podzielonego Kościoła”
posługiwali się wyłącznie dziennikarze niedouczeni i złośliwi.

Czego uczą nas tego rodzaju działania w polskich mediach?

– Przekonanie, że historia kołem się toczy, należy odnieść do mediów w
całej rozciągłości. Wszak przede wszystkim w propagandzie medialnej
doskonalone są wciąż „chwyty”, które w mniemaniu decydentów okazały się
skuteczne. Należy je znać i nazywać po imieniu. Z tym wiąże się postawa
krytyczna wobec mediów, która eliminuje grzech naiwności. Kościół w
dokumentach poświęconych mediom radzi, żeby zawsze korzystać z wielu
źródeł informacji, co pozwala porównywać otrzymywane wiadomości i
demaskować działania manipulatorskie. Należy też wnikliwie zastanawiać
się nad tym, na ile obraz medialny sporu odpowiada stanowi faktycznemu, a
w jakim stopniu stał się tworem propagandy antykościelnej.

Pogłębiona refleksja nad pokazywanym w mediach sporem na linii ksiądz
i jego biskup powinna też doprowadzić do wyłonienia odpowiednich
wniosków. Na przykład, jak ważny i pilny musiał być dla środowisk
znanych z agresji wobec Kościoła, a szczególnie dla ich decydentów, plan
zdyskredytowania polskiego arcybiskupa, skoro niektórzy ludzie mediów,
ryzykując karierę i swoje dobre imię, podjęli się zadania, którego
raczej powinni się wstydzić. Ale jednocześnie jak ważna musi być misja,
którą w imieniu Konferencji Episkopatu Polski ksiądz arcybiskup pełni
dla Kościoła i Narodu, skoro do ataków na niego zaangażowano tak liczny
sztab medialnych funkcjonariuszy. Ponadto na przykładzie Jasienicy
potwierdza się stara zasada, że w prezentowaniu sporów i konfliktów
najważniejsze jest jednak to, o czym w mediach mówi się niewiele albo
wcale.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. Piotr Legutko Gramy o

Bój o miejsca na multipleksie przez dwa lata zdominowała sprawa
telewizji Trwam. W jej cieniu dokonał się drugi podział telewizyjnego
tortu, o dziwo przy kompletnym braku zainteresowania opinii publicznej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

79. Prof. Krasnodębski: chcą


Prof. Krasnodębski: chcą zmienić nastroje społeczne


To już chyba nie te czasy, kiedy dziennikarze „zaprzyjaźnionych” mediów przejmowali się standardami.

Wiązałby pan te ataki tylko z tragedią smoleńską czy widział w szerszym kontekście – sytuacji politycznej?

To się oczywiście wiąże z ogólną
sytuacją w kraju. Rząd się chwieje, mieliśmy ogromne demonstracje,
władza może się wymknąć z rąk, a wtedy – po zmianie rządu –
prawdopodobnie ruszy prawdziwe i uczciwe śledztwo,
które będzie bolesne i dla tych prokuratorów, którzy się do tej pory
nim zajmują i dla pana Millera i jego komisji, a także dla części
polskiej prasy, tych słynnych „zaprzyjaźnionych mediów”. Jest jeszcze w
tym zestawie kontekstów raport Edmunda Klicha, który, jak się okazało,
obciąża Rosjan odpowiedzialnością za doprowadzenie do katastrofy. Ten
dokument został oczywiście schowany, bo jest potwornie niewygodny dla
rządu. Zmusza bowiem do podjęcia jakichś działań wobec strony
rosyjskiej, domagania się zmiany stanowiska i ewentualnie ukarania
winnych tej katastrofy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

81. Mariusz Max Kolonko Dziś

Dziś Wścieklizna w MaxTV - m.in. lista członków kliki medialnej w Polsce!


Dziś Wścieklizna w MaxTV - m.in. lista członków kliki medialnej w Polsce!


Jej przeciwnicy? "To nie koalicja. To chłopi z nagonki. Idą i walą kijami o drzewa"

Tomasz Wołek, Wiesław Władyka, Tomasz Lis

To nie jest żadna koalicja. To chłopi z
nagonki - mówił o przeciwnikach Hanny Gronkiewicz-Waltz Tomasz Wołek. W
Poranku Radia TOK FM publicyści mówili o niedzielnym referendum w
Warszawie. - To ewidentna hucpa polityczna. Zagrywka nie na poziomie
Warszawy, ale ogólnopolityczna - wskazywał Wiesław Władyka z "Polityki".

W niedzielę referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy
Hanny Gronkiewicz-Waltz. - To ewidentna hucpa polityczna. Zagrywka nie
na poziomie Warszawy, ale ogólnopolityczna - stwierdził w Poranku Radia
TOK FM prof. Wiesław Władyka, publicysta "Polityki". - Wpisuje się w
kampanię wyborczą aż po 2015 rok. I o to toczy się gra - dodał. Kiedy patrzę na grono przeciwników Gronkiewicz-Waltz, mam nieodparte
wrażenie, że obserwuję klasyczną scenę myśliwską - powiedział Tomasz
Wołek. - To nie jest żadna koalicja. To chłopi z nagonki, którzy idą i
walą kijami o pnie drzew. Dali się użyć myśliwemu, którym jest Jarosław
Kaczyński - mówił publicysta. Jego zdaniem prezes PiS "rozegrał to jak
chciał", uważając przeciwników prezydent stolicy za "pożytecznych
idiotów".

Koalicja? "Wyglądało to kabaretowo"


Wczoraj odbyła się debata przed stołecznym referendum, jednak
wzięli w niej udział jedynie przeciwnicy Gronkiewicz-Waltz. Nie zmienia
to faktu, że w jednej sali zasiedli Piotr Ikonowicz, Ryszard Kalisz,
Czesław Bielecki, Ludwik Dorn, Przemysław Wipler i Piotra Gliński. -
Dziwna kompozycja. Wyglądało to kabaretowo - stwierdził Władyka.

Władyka zauważył, że koalicja sformowana przeciwko Gronkiewicz-Waltz
jest nietrwała, bo ma jeden cel: odwołanie prezydent. - Jeśli
referendom skończy się przegraną pani prezydent, na drugi dzień
jedenastka rozbiega się na wszystkie strony. Tam było sześciu kandydatów
na jej miejsce - zauważył publicysta.

"Usuwanie Gronkiewicz-Waltz w tym momencie byłoby groteskowe"


Tomasz Lis, naczelny "Newsweeka", zauważył, że w sondażach na
prezydenta Warszawy wciąż prowadzi Gronkiewicz-Waltz. We wczorajszym
sondażu została też uznana najlepiej ocenianym włodarzem stolicy
po 1989 roku. - Usuwanie tego polityka w tym momencie byłoby czymś
groteskowym. Abstrahując od kuriozalności całej koalicji - ocenił Lis.


- Mam pamięć dłuższą niż siedem lat i pamiętam poprzednią
prezydenturę jednego muzeum, prezydenturę totalnego paraliżu i bezruchu.
Trzeba być ślepcem, by nie zauważyć, ile dobrego się zdarzyło przez te
siedem lat - mówił Lis.

"Niech Gronkiewicz-Waltz polegnie. Projekt Gliński zostanie zdmuchnięty"


Szef "Newsweeka" dodał jednak, że spodobał mu się scenariusz
wydarzeń na wypadek odwołania Gronkiewicz-Waltz. - Tak bardzo, że nie
wiem, czy nie chciałbym, żeby prezydent poległa. W poniedziałek
rozpisujemy nowe wybory i po dwóch miesiącach Hanna Gronkiewicz-Waltz w
cuglach zostaje prezydentem. A "projekt Gliński" zostałby zdmuchnięty na
wieki wieków - skwitował Lis.


Gdy pisałem ten tekst w niedzielę, nie miałem jeszcze pojęcia, jaki będzie wyrok referendum w Warszawie. Ale chyba wiem, co ważnego to referendum powie nam o naszej demokracji. Powie z grubsza to samo, co pedofilskie afery mówią o Kościele, a kryzys, który nie może się skończyć, o globalnym systemie finansowym. Najkrócej mówiąc - wszystko, co ludzkie, na tym świecie się zużywa i traci aktualność, nawet jeżeli jest pomyślane najlepiej, jak się da, i przez jakiś czas działa perfekcyjnie.

(..)
Kościół miota się między krytykowaniem nadmiernych medialnych ataków a procedurami ścigania księży pedofilów, gdy seksualizacja kultury sprawia, że powściągliwość staje się dla młodych duchownych wyzwaniem ponad siły, a tabloidyzacja debaty powoduje, że ich wykroczeń nie uda się usunąć z głównego nurtu medialnego przekazu. Dopóki więc celibat nie zostanie zniesiony i księża nie będą mieli normalnego życia seksualnego, Kościół będzie tracił i nigdy nie będzie już bezpieczny, tak jak europejscy królowie od pewnego momentu nie byli już bezpieczni, jeśli się nie wyrzekli władzy absolutnej.

Podobnie jest z obecnymi formami demokracji. W wyborach ludzie głosują dziś wedle emocji, a nie interesów. Ale potem oczekują, że władza, którą wybrali, będzie dbała o ich interesy. Zdobywanie władzy ma więc coraz mniej wspólnego ze sprawowaniem władzy, czyli z podejmowaniem decyzji dotyczących obywateli. Coraz częściej zdobywa się władzę dzięki emocjom jednych, a potem realizuje się interesy innych. Referendów lokalnych przybywa dlatego, że gdy wyborcze emocje opadają, wyborcy zaczynają sobie przypominać o swoich interesach. Jakkolwiek by to dziwnie brzmiało, jeśli chcemy uniknąć dalszego mnożenia się referendów, trzeba wybieralnym władzom odebrać część władzy. Zwłaszcza na szczeblu lokalnym odpowiedzią na kryzys demokracji musi być więcej demokracji, czyli władzy sprawowanej wprost przez ogół chętnych obywateli. Temu służą panele deliberatywne, budżety partycypacyjne itp. Jeśli nie będziemy ich szybciej wdrażali i nie nadamy im odpowiedniego znaczenia, zamiast demokratycznego ładu będziemy mieli narastający demokratyczny chaos, który podważy istotę, a nie tylko mechanizm współczesnej demokracji.

Ballada o prawdziwym kłamstwie

KARAT NAPALM GRUPA - MARSZ PRZECIW MEDIOM (OFFICIAL VIDEO)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

82. TUSK ZAPOWIEDZIAŁ NA LISTOPAD KOLEJNĄ REWOLUCJĘ

żeby zurnaliści mieli czym zadymiać, ukazuja się trzy pozycje:

http://www.wprost.pl/ar/420931/Premiery-politycznych-ksiazek-Tusk-Torans...

Teraz lada moment w księgarniach pojawi się „Smoleńsk”, czyli ostatnia książka Teresy Torańskiej. Będzie to zbiór rozmów, także tych już opublikowanych, ale i wielu przeprowadzonych na potrzeby książki, które nigdy nie ukazały się w druku. Torańska pracowała nad książką do końca, nie zdążyła jeszcze zrobić wielu wywiadów. Tytuł pierwotnie miał zostać wydany na wiosnę. Ostatecznie pojawi się 23 października.

23 października premierę będzie mieć także wywiad-rzeka Michała Komara z Krzysztofem Piesiewiczem. Nie będzie to rozmowa wyłącznie o polityce, ale o życiu - rodzinie, przekonaniach, chwilach trudnych - i czasami niełatwych - decyzjach, o ludziach, o prawdzie. Piesiewicz zapewne nigdy już nie wróci do polityki – w 2011 roku mówiło się, że zrezygnował ze startu do Senatu, bo nie zebrał wystarczającej ilości podpisów. Niezależnie od tego wywiad-rzeka z nim to jeden z tytułów, z którym warto się zapoznać.

Być może jednak najgłośniejszą premierą będzie książka Małgorzaty Tusk „Między nami”. - Na Parkowej zaczęłam życie po raz drugi. Nauczyłam się walczyć o swoje małżeństwo, rodzinę i przyjaźnie. Życie z moim mężem często przypomina ostry rajd z przeszkodami, ale ja zachowuję w tym wszystkim własną przestrzeń. Teraz mam swój świat i - tak między nami - nie zamierzam z niego rezygnować - opowiada żona obecnie urzędującego premiera. Donald Tusk na spotkaniu z dziennikarzami w Sejmie przyznał, że pomagał doprecyzować niektóre fragmenty historii. Tytuł ma pojawić się w księgarniach na przełomie października i listopada.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

83. “Polskie” media w rękach Niemców- Robert Wit Wyrostkiewicz

http://naszapolska.pl/index.php/categories/polska/18179-polskie-media-w-...
Większość wpływowych mediów prywatnych należy do Niemców. Z kolei prezesi dużych grup medialnych mają w życiorysach współpracę z PRL-owskimi służbami.

Do kogo należą polskie media? Analiza najważniejszych stacji i tytułów prasowych budzi przerażenie. Wydaje się, że kapitał niemiecki ma większy wpływ na polską prasę niż w czasie zaboru pruskiego, a media z polskim kapitałem przefiltrowane są post-sowieckimi funkcjonariuszami peerelowskiej bezpieki. Rynek wydawniczy podzielił się na kilka koncernów (zwłaszcza z kapitałem niemieckim) i wziął cały sektor, od dzienników informacyjnych po czasopisma kobiece i kulinarne. Nitki medialnych zależności prowadzą zazwyczaj do Berlina.

Niemcy od tabloidu po sport

Hegemonem wydawniczym w Polsce jest niemiecki Axel Springer AG, który po fuzji ze szwajcarskim wydawnictwem Ringier AG w 2010 r. działa w Polsce jako Ringier Axel Springer Polska. Potentat wydaje ponad 150 gazet i magazynów w ponad 30 krajach. Niemiecki koncern wydawniczy posiada w Polsce m.in. takie tytuły, jak: “Fakt”, “Newsweek Polska”, “Dziennik” (49 proc. udziałów w spółce wydawcy Infor Biznes), “Forbes Polska”, “Przegląd Sportowy”, “Sport”, “Auto Świat”, “Komputer Świat”, “Dziewczyna” czy “Popcorn”. Wydawnictwo w 1946 r. założył Niemiec Axel Springer. Cele statutowe są do dzisiaj proste i znamienne. “Odrzucać wszelkie formy ekstremizmu politycznego” – co w Polsce może być odczytywane, zgodnie z linią wydawnictwa, jako krytykę prawicowych ugrupowań, którym z łatwością przypisuje się łatkę “skrajnej prawicy”. Kolejne motto Axel Springer AG to “Działać na rzecz pojednania Żydów i Niemców oraz popierać podstawowe prawa Izraela”. Z tego powodu niemiecki wydawca atakowany jest przez lewicę i środowiska muzułmańskie, coraz liczniejsze w Niemczech i Europie. Prożydowska polityka Axel Springer musiała uderzyć w Polskę, co wpisywało się chociażby w zapowiadane przez Żydów upokarzanie Polaków za rzekomą opieszałość przy zwrocie tzw. mienia pożydowskiego oraz jednocześnie wybielało Niemców – zbrodniarzy wojennych. Taki cel miało użyte wielokrotnie sformułowanie “Polskie obozy koncentracyjne”, które ukazało się w kilku czasopismach wydawanych przez koncern Axela Springera, jak: “Bild”, “Focus” czy “Die Welt”. Zresztą po artykule w piśmie “Focus”, polska ambasada zażądała publikacji sprostowania, a wydawca ważnej części mediów prasy w Europie i Polsce zwyczajnie odmówił, podpisując się jednocześnie pod spychaniem odpowiedzialności za holokaust na Polaków. W takich rękach jest polska prasa od bulwarówek, dzienników przez tygodniki, miesięczniki, na magazynach dla młodzieży czy miłośników sportu kończąc.

Prasa kobieca – import z Reichu

Połowa polskich czytelników to kobiety. Rynek ten jest niedostatecznie doceniony przez analityków wpływu na kształtowanie opinii społecznych. Za to lwia część wydawnictw dla pań od dawna znajduje się w rękach zagranicznego kapitału. Obecnie prasa kobieca została zdominowana przez opisane wyżej wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska i Gruner+Jahr Polska (jeden z czterech głównych działów wydawnictwa Bertelsmann). Skoro znamy już założenia Axel Springera to warto przyjrzeć się drugiemu podmiotowi. Gruner+Jahr Polska to polska filia niemieckiego wydawnictwa. Istnieje od 1993 r. Wydaje głównie magazyny ilustrowane dla kobiet, ale nie tylko. Do Gruner+Jahr Polska należy m.in.: “Claudia”, “Rodzice”, “Gala”, “Sekrety Nauki”, “Glamour”, “Moje Gotowanie” czy “National Geographic Polska” i “National Geographic Traveler”. Wydawnictwo prowadzi także kilkanaście dużych stron internetowych, takich jak: Kobieta.pl, Stylio.pl czy Gala.pl Prezesem wydawnictwa od 2006 r. jest Magdalena Malicka, która jest pierwszą kobietą w historii G+J, która objęła stanowisko prezesa zagranicznej spółki największego w Europie wydawcy magazynów, należącego do globalnej grupy medialnej Bertelsmann. W 2013 roku po raz kolejny znalazła się na liście “50 najbardziej wpływowych kobiet w Polsce”, przygotowanej przez magazyn ekonomiczny “Home&Market”. Przed G+J pracowała w “Fundacji Francja – Polska” przy ambasadzie francuskiej.

Polskapresse, czyli Niemcy w regionach

Grupa Polskapresse jest częścią Verlagsgruppe Passau, niemieckiej grupy medialnej obecnej w Niemczech, Czechach i Polsce. Kontroluje dużą część rynku prasowego w naszym kraju. Wydaje 10 dzienników regionalnych, w tym 8 połączonych wspólną marką: “Polska” (“Dziennik Bałtycki”, “Dziennik Łódzki”, “Dziennik Zachodni”, “Gazeta Krakowska”, “Gazeta Wrocławska”, “Głos Wielkopolski”, “Kurier Lubelski”), a także “Express Ilustrowany”, “Dziennik Polski” i 90 tygodników lokalnych oraz bezpłatną gazetę miejską “Nasze Miasto”. Średnia dzienna sprzedaż wszystkich dzienników to prawie 320 tys. egz. Podobnie jak inne koncerny wydaje programy telewizyjne (“Tele Magazyn”, “Super Tele”, “TV Pilot”). Zajmuje się również wydawaniem magazynów: “Moto Express”, “Autogiełda Wielkopolska”, “Jarmark”, “Motojarmark”. Należą do niej bezpłatny dziennik “Echo Miasta” ukazujący się dwa razy w tygodniu w siedmiu miastach Polski. Posiada 100 proc. udziałów w spółce Polski Dom Medialny, wydawcy “Dziennika Polskiego”. Polskapresse jest współwłaścicielem serwisu ogłoszeniowego Gratka.pl i Alegratka.pl, serwisu motoryzacyjnego Motofakty.pl oraz właścicielem miejskiego portalu informacyjnego NaszeMiasto.pl. Prezesem Polskapresse jest Dorota Stanek, która współtworzy polskie (?) media od czasów transformacji ustrojowej. Z wykształcenia ekonomistka i zawodowy sportowiec (była kapitanem pierwszoligowej drużyny w Niemczech). Pracowała w niemieckiej firmie motoryzacyjnej BMW. Obecnie dowodzi dużą częścią polskiej prasy. W 2013 r. znalazła się na liście “Home&Market” jako jedna z “50 najbardziej wpływowych kobiet w Polsce”.

TVN z niemczyzną i SB w tle

Prezesem Grupy TVN jest mało znana postać, ale dobrze ilustrująca wpływy nie-Polaków na media w Polsce. Jest nim Markus Tellenbach, który do 2009 r. pełnił funkcję członka Rady Nadzorczej TVN SA. Szwajcar do 2009 r. pełnił także rolę szefa rady nadzorczej Sky Deutschland, wiodącego w Niemczech nadawcy płatnej telewizji. Jednak rodowód TVN jest raczej skierowany na Moskwę niż Berlin. TVN należy do Grupy ITI Holding, której prezesem jest obecnie Szwajcar Bruno Valsangiacomo, założonej przez Jana Wejcherta i Mariusza Waltera. Kiedy pozwolono ITI rozwinąć skrzydła i zagarnąć rynek medialny w Polsce? Tuż po transformacji? Nie! Wejchert i Walter zbudowali ITI już w 1984 r. w PRL. Ich firma otrzymała koncesję od ówczesnych władz PRL na import sprzętu elektronicznego i dystrybucję filmów na kasetach video w Polsce. Jan Wejchert w 1976 r. został polskim pełnomocnikiem frankfurckiej firmy Konsuprod GMBH, która otrzymała zgodę na działalność na terenie PRL i była zabezpieczana przez Departament II MSW PRL. Wejchert wymieniany był w raporcie Antoniego Macierewicza w sprawie likwidacji WSI. Z kolei Mariusz Walter, były członek PZPR, był rekomendowany przez Jerzego Urbana na stanowisko głównego konsultanta w planowanym zespole propagandowym, mającym poprawić wizerunek służb: SB, MO i ZOMO. Umniejszał wydźwięk medialny wizyty Jana Pawła II w Polsce. W latach 80. z Wejchertem zbudował ITI, które dzisiaj jest właścicielem stacji TVN, Religia TV, Telewizja N, Owsiak TV, pisma “Tygodnik Powszechny”, Multikina, portali internetowych Onet.pl, Tenbit.pl, Plejada.pl, a także przez lata związanej z Ludowym Wojskiem Polskim Legii Warszawa. Dyrektorem generalnym Grupy ITI jest Wojciech Kostrzewa, który w 1989 r. wrócił do Polski jako obywatel RFN. W latach 1988-1991 był pracownikiem naukowym w Institut fuer Weltwirtschaft w Kilonii. Był doradcą Leszka Balcerowicza od grudnia 1989 r. do grudnia 1991 r.. W 1990 roku, w wieku 30 lat, został powołany na stanowisko prezesa Polskiego Banku Rozwoju SA. Później piął się w górę na szczeblach bankowości, aż związał się z ITI. Warto nadmienić, że w latach 2004-2007 był prezesem Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Nie trzeba dodawać, jaką linię polityczną popierają media takie jak TVN i inne stacje czy tytuły Grupy ITI…

Polsat, Republika i TW “Zegarek”

Polsat należy do Zygmunta Solorza-Żaka, choć tak naprawdę nie wiadomo, jak powinno się mówić o właścicielu stacji. Wcześniej występował pod różnymi imionami i nazwiskami: Zygmunt Krok, Piotr Krok czy Piotr Podgórski. I w tym przypadku nie uciekniemy od niemieckiego wątku. Na początku lat 80. pierwsza firma Solorza zajmowała się przewozem paczek z Niemiec do Polski. W późniejszym okresie zajmował się importem samochodów. Jak udało mu się zostać biznesmanem “za komuny”? W listopadzie 2006 r. szef Polsatu przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Z akt IPN wynika, że Solorz był cennym agentem, który latach 1983-1985 pod pseudonimem “Zegarek” oraz “Zeg” wyświadczał “bezpiece” takie przysługi, jak dostarczanie informacji o osobach z “Solidarności”, które przemycały z zagranicy farbę drukarską wykorzystywaną do publikacji ulotek, plakatów i bibuły solidarnościowej. Solorz miał pomagać w rozpracowywaniu środowiska emigracyjnego w Monachium, gdzie siedzibę miało m.in. Radio Wolna Europa. SB zadecydowało o zaprzestaniu współpracy Solorza w 1985 roku, ponieważ zainteresowała się nim niemiecka policja, co groziło dekonspiracją. Sam Solorz od 2006 r. przyznaje, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, ale kwituje całą sprawę dość trywialnie: “Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem”. Po 1989 r. dzięki wsparciu w dawnych służbach prawdopodobnie łatwiej było mu otrzymać kredyt z FOZZ i koncesję dla Polsatu. Jego stacja stale włącza się w promowanie lewicowo-liberalnych poglądów. Lista skandalicznych manipulacji i drwin z prawicy mogłaby stanowić materiał na osobny artykuł. W obszarze kultury Polsat celuje w kicz, seriale i programy rozrywkowe. M.in. Polsat wypromował w Polsce muzykę disco-polo. Co ciekawe, dobrym znajomym Solorza jest Piotr Barełkowski, obecny szef Telewizji Republika, stanowiącej telewizyjną emanację “Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza (wiceprezesa tej telewizji ds. marketingu). Republika mogła wystartować dzięki miejscu udostępnionemu przez Polsat i poza kablówką czy Internetem dostępna jest właśnie w ekskluzywnym pakiecie Cyfrowego Polsatu.

Robert Wit Wyrostkiewicz

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 43 (938) z 22 października 2013 r.

Bareizm IX. Manna spadła…. niektórym. "Tak wyglądała transformacja mediów – polskimi rękami i redaktorami"

Trochę małych gazetek jest jeszcze w polskich rękach, podobnie jak
biuletynki i okolicznościowe druki. "Gazecie Wyborczej" znaczek
solidarności odebrano. Bo i po co im on. Ważne są pieniądze. Tak to jest
w kapitalizmie.

Niemiecki
koncern medialny Verlagsgruppe Passau działający w Polsce pod nazwą
Polskapresse stał się właścicielem 90 procent gazet i portali
regionalnych

"Ekspansja niemieckiego kapitału na naszym rynku mediów może
doprowadzić nie tylko do narzucenia obcych kulturowo treści i wzorców
komunikowania, ale także do ograniczenia pluralizmu poglądów, opinii czy
wartości."

Niemcy
z kontrolą 90% mediów regionalnych w Polsce. Jeszcze w 1998 roku poseł
Marcinkiewicz wskazywał na zależność treści gazet z niemieckim interesem

„Dziennik Zachodni” przejdzie do historii prasy jako gazeta, która w
ratowaniu spadającego nakładu i zapobieganiu rezygnacji czytelników,
zdecydowała się na niebezpieczny medialny alians z Ruchem Autonomii
Śląska.

(..)

Gdy w 1994 r. Hersant opuścił rynek prasowy w Polsce, PNP zajęło jego
miejsce w prasie regionalnej i lokalnej. Niemcy weszli też w posiadanie
wrocławskiej „Gazety Robotniczej” - wykorzystując szwajcarskie
wydawnictwo Schweizer Interpublication AG - a także 25 proc. udziałów w
krakowskim „Dzienniku Polskim”.

Wszyscy się zastanawiali, skąd takie małe wydawnictwo jak Passauer
znalazło olbrzymie pieniądze na zakup tylu gazet. „Bardzo wiele śladów
prowadzi do Bertelsmanna, współwłaściciela drugiego - pod względem
wielkości obrotów - imperium medialnego na świecie. (...) Powiązań tych
absolutnie nie wypiera się także przedstawiciel PNP na Polskę, Franz
Hirtreiter, czemu dał wyraz w wywiadach prasowych” (Bajka Z., Kapitał
zagraniczny w polskich mediach, Zeszyty Prasoznawcze 1994, nr 3-4, s.
6).

„„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podał bez osłonek, że to właśnie
Bertelsmann jest prawdziwym autorem tej handlowej operacji. Tylko Polacy
nadal są informowani, że najsilniejszą grupę dzienników regionalnych w
nadwiślańskim kraju kupili skromni wydawcy z Passau” (Howzan A.,
Uderzenie w głowę. Ring prasowy: Niemcy w wadze ciężkiej, Polacy w
papierowej, Polityka, nr 50, 10.12.1994, s. 23).

Poważne zastrzeżenia budził wybór terenów do niemieckich inwestycji.
PNP wykupił gazety na Śląsku, Pomorzu, w Wielkopolsce i Małopolsce. W
1998 r. Kazimierz Marcinkiewicz, wówczas poseł AWS (ZChN), wskazywał na
zależność pomiędzy treściami gazet PNP a niemieckim interesem. Wtórował
mu kolega partyjny Michał Kamiński, mówiąc:

Czy powinniśmy jedynie wzruszać ramionami, że na całym Śląsku, gdzie
kapitał niemiecki wykupił prawie 100 procent dzienników, 1 września br.
[1998 - dop. T.S..] tylko w jednym z nich, i to w poślednim miejscu,
ukazała się informacja o rocznicy wybuchu II wojny światowej? Nie możemy
się zgodzić na to, aby nasza świadomość narodowa, pamięć o przeszłości
były kształtowane poza granicami kraju, przez zagranicznych finansistów.
Można też zapytać, dlaczego niemiecki kapitał - który deklaruje, że nie
ma niemieckiego oblicza narodowego - inwestuje głównie na ziemiach
zachodnich. Dla mnie nie jest to rzeczą przypadku (Monopol na
informację, Knap W. rozmawia z Michałem Kamińskim, Dziennik Polski,
8.01.1999, s. 29; zob. też. Zalewska L., Czy ograniczać zachodni
kapitał, Rzeczpospolita, 9.12.1998).

Niemcy biorą wszystko

Dzisiaj sytuacja w prasie na Śląsku jest jeszcze gorsza niż pod
koniec lat 90. W 2003 r. Passauer Neue Presse kupił od norweskiego
koncernu Orkla dwa wrocławskie dzienniki: „Słowo Polskie” i „Wieczór
Wrocławia”, posiadając już na tym rynku trzeci dziennik „Gazetę
Wrocławską”. Ostatecznie trzy tytuły połączono w jeden „Słowo Polskie -
Gazeta Wrocławska”.(..)

Jan Jakubowski, kierujący kiedyś jednym z dzienników Passauer Neue Presse, pisał:

Model gazety opiniotwórczej przekształcono w rodzaj pozbawionego
ambicji komiksu, wypełnionego bezrefleksyjną informacją, nie skażoną
dociekaniem przyczyn i skutków opisywanych zdarzeń” (Jakubowski J.,
Gazeta dla woźnicy, Wprost, nr 46, 16.11.2003, s. 34). Potwierdza też,
iż tematami tabu w gazetach Grupy Wydawniczej Polskapresse są wszelkie
kwestie związanie z działalnością Niemiec w czasie II wojny światowej
(tamże). Praktycznie monopolistyczna pozycja na rynku wydawców
zagranicznych, powoduje, że chociaż mają oni różnorodne tytuły (vide
Polskapresse), to ich treści są takie same. Bo przecież trudno
przewidywać, że jeden właściciel będzie miał kilka poglądów na
rzeczywistość.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

84. Dziennikarze - żołnierze zniewolenia

Opublikowano 20 sty 2013

prof. dr hab. Andrzej Zybertowicz - Rozmowy Niedokończone - TV Trwam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

85. Czerska i Wiertnicza dołują, propaganda nie ma nabywców

Rozpowszechnianie płatne razem "Gazety Wyborczej", wydawanej przez Agorę, wyniosło we wrześniu 2013 roku 201 804 sztuki i było o 18,8 proc. niższe niż rok wcześniej - wynika z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy.

Poniżej przedstawiamy tabelę zawierającą dane nt. rozpowszechniania płatnego dzienników we wrześniu 2013 r.

wrz-13 wrz-12 zmiana rdr
"Dziennik Gazeta Prawna" 63681 72362 -12,00 proc.
"Fakt Gazeta Codzienna" 325659 363433 -10,39 proc.
"Gazeta Wyborcza" 201804 248651 -18,84 proc.
"Rzeczpospolita" 91337 103143 -11,45 proc.
"SuperExpress" 151526 157768 -3,96 proc.

Agora cały czas ma kłopoty z dopasowaniem swojego modelu biznesowego do szybko zachodzących przeobrażeń na rynku reklamy. Pomimo posiadania bogatego kontentu, założyliśmy że Agora w obecnej strukturze prawdopodobnie będzie nadal traciła udziały w rynku reklamy w Polsce. Przekaz spółki po wynikach za 2Q'13 nie jest dla nas zaskoczeniem. Liczyliśmy się już wcześniej, że erozja rynku reklamy w dziennikach może nadal utrzymywać się powyżej pułapu -25% r/r.

Czytaj więcej na http://biznes.interia.pl/media/news/srednia-sprzedaz-gazety-wyborczej-we...

Polacy przestają oglądać telewizyjne serwisy informacyjne. Największe spadki odnotowały wieczorne "Fakty" w TVN. Strata widzów była tak duża, że pod względem oglądalności znalazły się za "Teleexpressem".
Jak donosi portal Wirtualne Media, najpopularniejszym programem informacyjnym w październiku były wieczorne "Wiadomości" w TVP. Ale nawet pracownicy telewizji publicznej nie mają wielu powodów do zadowolenia. W październiku 2013 r. "Wiadomości" o godz. 19.30 przyciągnęły przed telewizory ok. 3,59 mln widzów. Rok wcześniej oglądało je średnio ok. 4 mln osób.

"Fakty" tracą najbardziej

Najgorsze wiadomości z zestawienia płyną dla telewizji TVN. Ich "Fakty" nadawane o godz. 19 w październiku oglądało średnio ok. 3,16 mln widzów, czyli aż o ponad 900 tys. mniej niż rok wcześniej (ok. 4,08 mln osób). Jak czytamy w portalu Wirtualne Media, "wpływ na spadek widowni programu miało m.in. wprowadzenie do ramówki serialu 'Wawa Non Stop', nadawanego tuż przed 'Faktami'. TVN w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku stracił w tym paśmie ponad milion widzów".


Układ do lustracji

http://www.naszdziennik.pl/mysl/58929,uklad-do-lustracji.html

W 1992 r. Leszek Miller w wywiadzie
dla „Trybuny Ludu” wypowiedział zdanie, które mówi niemal wszystko o
fundamentach III Rzeczypospolitej: „Wielu myśli, że kupili sobie
milczenie i że ich tajemnice spoczywają w archiwach MSW. Ale być może
nie wszystko znajduje się na Rakowieckiej”. Z całą pewnością dysponenci
tych tajemnic mają mocne karty w grze o Polskę, jednak nie ta wiedza
jest dziś największym problemem, ale stworzenie układu, który pozwolił
na pozakulisowe działania często anonimowych reżyserów życia
politycznego w III RP.

Budowanie układu

Norwegowie po drugiej wojnie światowej doskonale wiedzieli, że dla
dobra kraju i przyszłych pokoleń potrzebne jest całkowite zerwanie z
państwem Quislinga, czyli państwem zdrajców i kolaborantów. W ciągu
dwóch lat od zakończenia II wojny światowej nastąpiło tam całkowite
rozliczenie współpracowników kolaboracyjnego rządu: osądzonych zostało
blisko 100 tys. osób, wykonano 25 wyroków śmierci, członków partii
Nasjonal Samling pozbawiono prawa do piastowania urzędów państwowych,
zasiadania w zarządach spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych,
utracili oni prawo do wykonywania takich zawodów, jak adwokat, lekarz,
dentysta itp. oraz prawo do posiadania własności prywatnej.

Ich dzieci i członkowie rodzin aż do trzeciego pokolenia nie mogli
piastować żadnych stanowisk państwowych. A w Polsce stało się dokładnie
odwrotnie; dawni komuniści stali się dzisiejszymi kapitalistami i
biznesmenami, zabezpieczyli kariery swoich dzieci we wszystkich
kluczowych dla funkcjonowania państwa dziedzinach i stworzyli układ
silniejszy od tego, który był pod przewodnią rolą PZPR.

Głównymi architektami nowego układu –zdaniem dr. hab. Sławomira
Cenckiewicza – byli ludzie tajnych służb – wywiadu oraz kontrwywiadu
cywilnego i wojskowego PRL. Od połowy lat osiemdziesiątych służby te
zajmowały się kontrolą handlu zagranicznego i tworzeniem tzw. spółek
polonijnych, przygotowując proces uwłaszczenia nomenklatury w oparciu o
prywatyzację państwowego majątku.

W 1982 r. weszła w życie ustawa ułatwiająca działalność firmom
polonijnym i od tego czasu wywiad wojskowy tworzył w wielu krajach
świata swoje ekspozytury, działające jako przedsiębiorstwa handlowe,
produkcyjne i usługowe. Jest to jednocześnie czas, gdy firmy polonijne
zakładała niemal cała późniejsza czołówka biznesu III RP, m.in. Ryszard
Krauze, Jerzy Starak, Piotr Buchner, Zbigniew Niemczycki, Jan Wejchert.

Do kontroli wszystkich takich przedsiębiorstw w PRL władze powołały
Polsko-Polonijną Izbę Handlową Inter-Polcom, a w jej władzach zasiedli
Jan i Henryk Kulczykowie, Jan Wejchert, Kazimierz Pazgan i wielu innych.
Po 1989 r. blisko 2,5 tys. osobowych źródeł informacji służb wojskowych
zostało ulokowanych w urzędach centralnych, administracji publicznej,
organizacjach społeczno-politycznych, na uczelniach, w mediach, w
bankach, firmach prywatnych, spółkach i przedsiębiorstwach państwowych.
Nie był to jednak problem tylko i wyłącznie okresu transformacji, bo
skutki tego ulokowania agentury odczuwaliśmy także po jego zakończeniu.

Profesor Feliks Grądalski, wykładowca w Katedrze Teorii Systemu
Rynkowego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, uważa, że u nas w wyniku
zgody ekipy Tadeusza Mazowieckiego na zaniechanie dekomunizacji proces
prywatyzacji bez lustracji i dekomunizacji doprowadził do symbiozy
władzy politycznej z władzą ekonomiczną oraz utworzenia układu
postkomunistycznego.

Pierwszy milion na rozruch

To właśnie ludzie związani z wywiadem wojskowym i tajnymi służbami
PRL byli głównymi kontrolerami i beneficjentami Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego, którego dyrektor generalny Grzegorz Żemek po
latach powiedział przed sądem: „FOZZ powstał m.in. po to, abym mógł
kontynuować zadania zlecone mi przez wojskowe służby specjalne”.

Sam Grzegorz Żemek (współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o
ps. „Dik”) był osobą bardzo doświadczoną w sektorze handlowo-bankowym, w
którym przez szereg lat piastował kierownicze stanowiska. Nie mniejsze
doświadczenie posiadał we współpracy z wywiadem wojskowym, dla którego
robił analizy ekonomiczne i polityczne, typował kandydatów do werbunku,
oceniał partnerów biznesowych i dokonywał operacji bankowych. To wywiad
ulokował go jako radcę w przedstawicielstwie Banku Handlowego w Paryżu i
Luksemburgu, który był agendą Narodowego Banku Polskiego.

Z tajnymi służbami PRL związani byli także inni członkowie rady
nadzorczej FOZZ (przed 1989 r. wszyscy byli również związani z sektorem
finansowym i bankowym): Janusz Sawicki „Jasa”, „Kmityn”, w latach
osiemdziesiątych etatowy, niejawny pracownik MSW, Wojciech Misiąg
„Jacek”, Jan Boniuk „Bon”, „Donek”, Grzegorz Wójtowicz „Camelo”,
„Camel”, Dariusz Rosati „Buyer”, Zdzisław Sadowski „Robert” i Jan
Wołoszyn „Okal”. Michał Falzmann, inspektor NiK, który wykrył
nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i
doprowadził do ich ujawnienia, obliczył, że w wyniku niejasnych operacji
finansowych na działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego
państwo straciło ogromne, a na dodatek niemożliwe do dokładnego
określenia sumy.

Wystarczy podać, że sąd oskarżył Żemka o to, że z powodu jego
działalności Skarb Państwa stracił na aferze FOZZ co najmniej 119,5
milionów dolarów amerykańskich, 9,6 milionów marek niemieckich, 16,8
milionów franków francuskich, 125 milionów franków belgijskich i 35,9
miliardów starych złotych polskich.

Falzmann, który zmarł tuż po wyjściu na jaw kombinacji finansowych
FOZZ i spółek, które na współpracy z Funduszem odniosły ogromne
korzyści, informował swoich zwierzchników o tym, że FOZZ to tylko czubek
góry przekrętów finansowych. Niedługo po tym poseł Edmund Krassowski z
trybuny sejmowej powiedział, że pod rządami premierów Mazowieckiego i
Bieleckiego Skarb Państwa stracił z tytułu różnych afer 40 bln złotych.

W tym czasie dyrektorem NBP był wspomniany już Grzegorz Wójtowicz, a
jego doradcą także wspominany wyżej Jan Wołoszyn. Gdy natomiast
Balcerowicz zostaje ministrem finansów, jego zastępcami są też już
wymieniani powyżej Sawicki i Misiąg. To dokładnie w tym czasie,
wykorzystując skorumpowanie oraz zamierzoną nieudolność systemu
bankowego i finansowego, Bagsik z Gąsiorowskim zbijają potężny kapitał,
dokonując nieuczciwych operacji. Ostrzeżeni o aresztowaniu uciekają do
Izraela, wywożąc z Polski pół miliarda dolarów, a NBP musiał spłacać 300
mld zł tytułem udzielonych za nich gwarancji.

W raporcie o WSI Antoniego Macierewicza możemy przeczytać, że
bliskimi współpracownikami Bagsika byli dwaj oficerowie dawnej Służby
Bezpieczeństwa z referatu V, czyli odpowiedzialnego za penetrację
przemysłu. Jeszcze w 1992 r. w raporcie pt. „Tajni współpracownicy a
bezpieczeństwo RP”, sporządzonym na potrzeby rządu Jana Olszewskiego,
czytamy, że duże możliwości w działaniu stwarzał Bagsikowi i
Gąsiorowskiemu Wójtowicz – wspomniany już wiceminister i członek rady
nadzorczej FOZZ, a przy tym w czasach PRL tajny współpracownik MSW.

Zaniechania okresu transformacji miały swoje dalsze skutki, bo trudno
spodziewać się, żeby ludzie nieuczciwi kierowali się dobrem państwa. –
Fakt, że nie było dekomunizacji, sprawił, że w sektorze finansowym i
bankowym znaczącą rolę odgrywały osoby związane z komunizmem – uważa
prof. Andrzej Kaźmierczak, członek Rady Polityki Pieniężnej, pracownik
Katedry Bankowości Szkoły Głównej Handlowej.

– To one prowadziły politykę wyprzedaży polskiego sektora bankowego
na rzecz krajów zachodnich, a skutki tego obserwujemy obecnie. Fakt, że w
polskim sektorze bankowym dominuje obcy kapitał, następuje bardzo duży
odpływ kapitału, choćby w formie dywidend i innych płatności, a są to
sumy bardzo wysokie i mogłyby zostać w Polsce. Poza tym polskie banki,
wcześniej dokapitalizowane, zostały sprzedane po bardzo zaniżonej cenie.
Czyniono to, gdy u władzy była postkomunistyczna lewica, ale też ludzie
związani z lewicą, działający przy innych rządach. Niewątpliwie fakt,
że nie dokonano weryfikacji i lustracji, należy ocenić bardzo negatywnie
– zaznacza.

Kolejne afery z udziałem polityków czy ludzi z nimi powiązanych, żeby
tylko wymienić aferę hazardową, aferę orlenowską, Amber Gold czy
Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (gdzie w radzie nadzorczej zasiadał
nieśmiertelny Dariusz Rosati), świadczą o mafijnym charakterze państwa,
stworzonego w oparciu o nieuczciwy z założenia układ.

Zabezpieczenie

Falzmann bezskutecznie alarmował władze, ale też dziennikarzy o
wielkich machlojkach finansowych, przynoszących szkodę Skarbowi Państwa,
sam jednak wówczas nie zdawał sobie sprawy z tego, że państwo jest
całkowicie pod kontrolą tych, którzy są udziałowcami nieuczciwych
operacji finansowych i dzięki nim przejmują majątek, który pozwoli im na
zgromadzenie w ciągu kilku lat ogromnych fortun.

Poczucie bezkarności i bezpieczeństwa starym funkcjonariuszom w
nowych rolach dawały nie tylko gwarancje układu zawartego przy Okrągłym
Stole, ale też szef MSW Krzysztof Kozłowski (pierwszym szefem MSW w III
PR był Czesław Kiszczak, więc niczego obawiać się nie musieli),
przeciwnik lustracji, który uważał, że nowe służby trzeba budować w
oparciu o stare.

Zachowały one tę samą sprawność, bo gdy do druku przygotowywana była
książka o FOZZ (już po śmierci Falzmanna), jej wydawca Marcin Dybowski
został aresztowany, zatrzymany na 48 godzin i pobity. Z bagażnika
samochodu zginęły przygotowane do druku materiały i… pieniądze. Pół roku
później jego samochód spłonął – oczywiście nie sam z siebie.

W grudniu 1991 r. został powołany rząd Jana Olszewskiego, który stał
się zagrożeniem dla układu funkcjonującego po Okrągłym Stole, o czym
wprost mówił w 1992 r. Czesław Kiszczak: „nie sądziłem, że ci, którym
władzę przekazaliśmy nieomal na złoconym talerzu, będą postępowali tak,
jak postępują. Nie sądziłem, że zostanie rozpętana afera teczkowa, że
Sejm przyjmie uchwałę lustracyjną, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Nie
po to organizowaliśmy ’okrągły stół’, nie po to byłem jednym z jego
konstruktorów, by działo się to, co się dzieje. Był to najdogodniejszy
moment, przeciwnik był tak osłabiony, że uznaliśmy, że obędzie się bez
jakichkolwiek awantur. Inna rzecz, że nie przewidzieliśmy, iż rząd
premiera Mazowieckiego, że grupa mądrych ludzi z obozu ’Solidarności’,
tak łatwo odda władzę oszołomom politycznym. Zakładaliśmy, że to będzie
stabilna władza”.

Na pierwszy ogień poszedł minister obrony narodowej Jan Parys, który
polecił wystąpić ze służby wojskowej wszystkim oficerom uwikłanym we
współpracę z Sowietami, a kilku generałów wysłał na emeryturę, co
spowodowało taki atak na niego, że musiał odejść z rządu. Próba
dekomunizacji, której jednym z elementów była ustawa lustracyjna,
doprowadziła też do upadku rząd Jana Olszewskiego i uniemożliwiła
skuteczne działania rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Układ w mediach

Nieprzeprowadzenie dekomunizacji i pozostawienie m.in. w mediach
ludzi dawnego reżimu, pozwoliło na stworzenie odpowiedniego klimatu dla
nagonki na rząd Jana Olszewskiego, podobnie jak kilka lat później, gdy
władzę przejęło PiS, i jak jest obecnie. Główne stacje telewizyjne i
gazety prezentują tylko jedną opcję polityczną –opcję prorządową i nawet
nie próbują zachować pozorów obiektywizmu.

Dziwimy się dzisiaj, że telewizja nie kształtuje poczucia dumy
narodowej, nie budzi ducha patriotyzmu, nie pokazuje filmów o
żołnierzach wyklętych czy epickich obrazów z naszej historii. Odpowiedź
jest prosta: to nie jest historia establishmentu III RP, a ich rodzice i
dziadkowie stali po tej stronie, która zwalczała polskich patriotów –
czy to słowem na łamach prasy, w telewizji i radiu, czy czynem w
szeregach UB, SB czy KBW. Dopóki interesy klanów dawnego systemu nie
zostaną przecięte jak węzeł gordyjski, trudno będzie cokolwiek zmienić.

Nie można nie docenić roli, jaką w procesie przywracania prawdy o
rzeczywistości odegrali tacy ludzie, jak sędzia Bogusław Nizieński. Ta
prawda ujawniona w wyniku lustracji jest nie tylko kluczem do poznania
przeszłości, ale przede wszystkim fundamentem budowania państwa prawa,
opartego na tak elementarnych wartościach jak uczciwość, prawda i
szacunek do obywateli. Niestety, takich ludzi jak sędzia Nizieński,
którzy rozumieją, że bez odważnego rozliczenia przeszłości nie można
zbudować uczciwej przyszłości, jest ciągle w Polsce za mało, ale bardzo
ważne jest to, że raz ujawnionej prawdy nie da się już powstrzymać.

Anna Kołakowska


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

86. czy Polacy powinni słuchać i płacić za takie media?

Czy media powinny rozmawiać z narodowcami? Odpowiadają: Tadla, Gugała, Lisicki, Najsztub, Wróbel

Czy media powinny rozmawiać z narodowcami? Odpowiadają: Tadla, Gugała, Lisicki, Najsztub, Wróbel

Burdy
podczas Marszu Niepodległości sprawiły, że skrajna prawica wróciła na
czołówki gazet. Czy jednak media powinny rozmawiać z przedstawicielami
narodowców? Czy w studiach powinno znaleźć się miejsce dla Krzysztofa
Bosaka czy Artura Zawiszy?




nie usnął NIGDY mowy nienawiści lewaków, fałszywych stron z JP II ani tysięcy innych wytworów mowy nienawiści lewackiej, szambiarskiej i żenującej, lewacki Fejsbuk


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

87. TVP zdejmuje program

TVP zdejmuje program Pospieszalskiego o Marszu Niepodległości. Oficjalny powód: specjalny serwis informacyjny o wybuchu gazu

Tylko u nas

Zaważyć musiały szczegóły planowanego programu, z jakichś powodów
niewygodne dla decydentów przy ul. Woronicza i pl. Powstańców Warszawy.

Dziś
w "Bliżej": Dlaczego doszło do incydentu przed ambasadą Rosji? Dokąd
zmierza Marsz Niepodległości? Wśród gości m.in. Jacek Karnowski

Dlaczego doszło do incydentu przed ambasadą Rosji? Czy był on nie
do przewidzenia i dlaczego zaskoczył zarówno organizatorów jak i siły
porządkowe? Dokąd zmierza Marsz Niepodległości?


  • Bo im bliżej Pospieszalskiego, tym dalej od prawdy.


    Piszę, że tym razem TVP jest mądra przed szkodą, bo wcześniej brnęła w
    błędy. Tak było, gdy zaraz po katastrofie smoleńskiej telewizja pokazała
    film Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego "Solidarni 2010".
    Zarzucano mu jednostronność, tendencyjny dobór wypowiedzi, brak
    rzetelności. Film miał tylko jeden cel (zbieżny wtedy z celem
    politycznym PiS,
    który rządził w TVP): przekonać Polaków, że pod Smoleńskiem był zamach i
    że tylko prawdziwi patrioci mają odwagę tę prawdę głosić.


    Inny przykład to emisja w tym roku filmu Anity Gargas "Anatomia
    upadku". Filmu, który próbuje udowodnić to samo: prezydent Lech
    Kaczyński i 95 pasażerów tupolewa zginęło w wyniku zamachu. Telewizja publiczna
    nie udźwignęła wtedy zadania wytłumaczenia swoim widzom, dlaczego
    pokazuje film, który bezczelnie zakłamuje fakty. A ostatecznego dowodu,
    że ta emisja była błędem, dostarczył zaproszony do telewizyjnego studia
    prof. Jacek Rońda, ekspert zespołu Antoniego Macierewicza. Jak się
    okazało, z telewizyjnych redaktorów i widzów TVP zrobił durniów, bo
    pozwolono mu w studiu wymachiwać nieistniejącym dokumentem, który miał
    dowodzić kłamstwa w raporcie Jerzego Millera. Sęk w tym, że to nie TVP
    zdemaskowała oszusta, oszust przyznał się sam.

    Nie podoba
    mi się natomiast reakcja rzecznika TVP Jacka Rakowieckiego. Mówił on: -
    Na tym właśnie polega telewizja informacyjna. Jeżeli dzieje się coś
    istotnego, coś tragicznego, coś, co Polaków interesuje, należy poświęcić
    temu tyle czasu antenowego, ile się da. Dla mnie to logiczne, że inne
    wydarzenia, które powoli odchodzą w cień, takie jak Marsz
    Niepodległości, muszą ustąpić miejsca rzeczom bardziej aktualnym.


    Bo co w istocie mówi nam rzecznik? Że program Pospieszalskiego
    jest OK, ot, po prostu inne wydarzenia były w tym momencie ważniejsze.


    Wolałabym, żeby rzecznik umiał przyznać, że w telewizji
    publicznej taki program jak "Bliżej" Pospieszalskiego to po prostu błąd.
    Telewizja publiczna ma świat objaśniać, a nie dzielić Polaków na złych i
    dobrych patriotów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

88. Stanisław

Stanisław Michalkiewicz

Pytanie tylko, kto tym razem będzie nas modernizował

Czyż można się dziwić, że pełniąca w III Rzeczypospolitej
obowiązki „Trybuny Ludu” „Gazeta Wyborcza” pod kierownictwem pana red.
Adama Michnika skwapliwie spełnia testament Włodzimierza Lenina o
organizatorskiej funkcji prasy?

Temu dziwić się nie można, bo – po pierwsze – czym skorupka za młodu
nasiąknie… i tak dalej, a po drugie – bo poczucie misji wobec mniej
wartościowego narodu tubylczego wysysa się z mlekiem matki i ojca.

Dlatego bez zdziwienia odnotowujemy nie tylko alarmistyczne opisy,
jak to cały postępowy świat zareagował oburzeniem na Marsz
Niepodległości w Warszawie, ale również rewelacje pana doktora
habilitowanego Jana Sowy z Uniwersytetu Jagiellońskiego o
dobrodziejstwie rozbiorów, dzięki którym nasz mniej wartościowy Naród
tubylczy w wieku XVIII i XIX został poddany operacji modernizacyjnej.

Wypada odnotować, że trochę wcześniej w podobnym tonie odezwał się
nasz Kukuniek – żeby mianowicie, gwoli modernizacji, przyłączyć nasz
nieszczęśliwy kraj do Germanii – ale gonitwa myśli „mędrca Europy” to
jedna rzecz, a naukowe uzasadnienie nieubłaganej konieczności dziejowej
to sprawa druga.

Wprawdzie podejrzewam, że zarówno w przypadku Kukuńka, który
widocznie nadal pozostaje „w służbie narodu”, jak i pana doktora
habilitowanego inspiracja mogła wyjść z tego samego źródła, ale nie to
jest przecież najważniejsze, tylko przedsięwzięcia, jakie w związku z
tym wypadnie podjąć być może już w najbliższej przyszłości.

Zanim jednak rozbierzemy to sobie z uwagą, warto przypomnieć
„Syzyfowe prace”. Stefan Żeromski przedstawia w nich „maleńkich
uczonych”, którzy pod ideowym kierownictwem renegata, prof. Majewskiego,
w swoich wypracowaniach masakrują „nieszczęsną Polszę, przedstawiając
ją jako gniazdo rozbestwionej szlachty mordującej lud ruski przy
akompaniamencie okrzyków: psiakrew i psiadusza”.

Pan dr hab. Jan Sowa sprawia wrażenie, jakby w tej właśnie szkole
terminował – chociaż oczywiście wie, co można, a czego za żadne skarby
napisać nie można, bo przedstawiając np. mechanizm rozpijania chłopów
przez szlachtę, zupełnie nie dostrzega jeszcze jednego uczestnika tego
procederu – Jankiela. A przecież fortuny Jankielów z tego właśnie
wyrosły – o czym śmiało pisze Aleksander Sołżenicyn w monumentalnym
dziele „200 lat razem”. Ale – co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie
– więc Sołżenicyn może pisać sobie, co chce, podczas kiedy pan doktor
habilitowany – raczej to, co na danym etapie starsi i mądrzejsi mu każą.

Skoro zebrało się nam na wspominki, to przypomnijmy sobie, jak to
byliśmy modernizowani nie tylko przez złych nazistów, którzy w okresie
okupacji zwalczali zdradzieckie zamachy na niemieckie dzieło odbudowy,
ale również w latach 40. i 50. przez Ojca Narodów, przy niejakim udziale
całej rodziny pana red. Michnika, a zwłaszcza jego brata, który w
operacji modernizacyjnej został rzucony na odcinek mokrej roboty. Sam
pan redaktor szczęśliwie skorzystał z przywileju późnego urodzenia, bo w
przeciwnym razie… Ach!

Ale dość już tych rozpamiętywań dawnych operacji modernizacyjnych, bo
przecież kolejna ante portas. Pytanie tylko, kto tym razem będzie nas
modernizował. Myślę, że bez weteranów poprzednich operacji
modernizacyjnych się nie obejdzie, tym bardziej że Kukuniek już jednego
wskazał, a to znaczy, że taki jest rozkaz. A skoro Germania – to czyż
Germania może obejść się bez swego strategicznego partnera?

Jasne, że nie, więc dwóch modernizantów już mamy. Wiadomo jednak, że
dopiero tres faciunt collegium, a zatem – kto ma być modernizantem
trzecim? Austria się nie nadaje, ale jeśli spojrzymy trochę dalej na
południe, to cóż widzimy? Naturalnie, jakże by inaczej! Bezcenny Izrael,
dla którego nasz nieszczęśliwy kraj może stać się zastępczym terytorium
zamorskim, zwłaszcza gdyby na Lewancie coś poszło nie tak, a Umiłowani
Przywódcy uregulowali roszczenia majątkowe. Dopiero na tym tle możemy
docenić zaangażowanie pana red. Michnika i jego gazety w promowanie
„maleńkich uczonych” i modernizacji.

Co prawda Izrael jako modernizant może wywoływać pewne wątpliwości,
bo pamiętamy, jaki sprzeciw wzbudziło tam wybudowanie w Jerozolimie
wodociągów przez prokuratora Judei Poncjusza Piłata. Nawiasem mówiąc,
zachował się on podobnie jak pan minister Sienkiewicz w stosunku do
uczestników Marszu Niepodległości, bo w tłum protestujących Żydów
wmieszał przebranych po cywilnemu żołnierzy, którzy na dany znak
rozpędzili demonstrantów kijami. Od razu widać, że modernizacja będzie
obfitowała w ciekawe wydarzenia, więc tak czy owak nie będziemy się
nudzić.

Symetria konfliktu

Rząd świadomie dąży do tego, aby mieć argumenty do przebudowy demokracji w kierunku coraz bardziej represyjnym

Gdy szuka poparcia dla swoich tez, wrzucając wszelkie wybryki
chuligańskie do wora z  przyszywaną nazwą: katolicko-narodowy, to już
manipulacja. Mętna, nieuczciwa, ale również dozwolona, w publicystyce.

Jednak pewnego dnia takie gierki mogą się skończyć tragicznie, jeśli
środowisko, które reprezentuje red. Maziarski, dalej będzie nakręcać
spiralę nienawiści, z namysłem rozbudowywać przemysł pogardy wobec
„pod-ludzi”. Zniechęceni, zmęczeni ludzie wyjdą w końcu na ulice i już
nie poprzestaną na buczeniu.

Do tej konfrontacji wydaje się, że rząd świadomie dąży, aby mieć
argumenty do przebudowy demokracji w kierunku coraz bardziej
represyjnym, a media mainstreamowe, aby mieć jeszcze większą pożywkę do
siania nienawiści i panowania w przestrzeni publicznej, obrażania
Polaków, wartości katolickich.

Piątkowe wystąpienia przedstawicieli władzy głównego nurtu medialnego są tego głośnymi zapowiedziami.

Zobacz
jak rząd Tuska pompuje publiczne pieniądze w Gazetę Wyborczą, TVN i
inne posłuszne media. Szokujący raport sejmowego zespołu

Gazeta Wyborcza dostała ponad połowę (51,6 proc.) wszystkich
pieniędzy wydanych przez ministerstwa rządu Donalda Tuska na ogłoszenia i
reklamy w dziennikach ogólnopolskich w ostatnich pięciu latach.

fot. M. Czutko

Parlamentarny zespół ds. obrony wolności słowa zwróci się
do Najwyższej Izby Kontroli, a później być może do prokuratury o
wyjaśnienia ws. przeznaczania publicznych pieniędzy na ogłoszenia w
niektórych mediach. Zespół opublikował raport: "Wydatki KPRM i
ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego przekazu w
latach 2008 - 2012". Dane są porażające - do mediów z
ministerstw w ciągu pięciu lat popłynęło 124 622 539 zł. Niestety,
raport pokazuje dobitnie, że nie wszystkie media mogą liczyć na hojne
granty z resortów.

Gazeta Wyborcza dostała ponad połowę (51,6 proc.) wszystkich
pieniędzy wydanych przez ministerstwa rządu Donalda Tuska na ogłoszenia i
reklamy w dziennikach ogólnopolskich w ostatnich pięciu latach.

W segmencie telewizji, w latach 2008-2012 najwięcej
publicznych pieniędzy popłynęło do TVP, ale biorąc pod uwagę tylko rok
2012 widać inną tendencję - ministerstwa zamówiły w Grupie TVN
ogłoszenia i reklamy za prawie 6,5 miliona złotych (TVP - 3,8 mln,
Polsat - 3,6 mln zł).


Już w lutym zwróciliśmy się o te dane do wszystkich resortów, ale
otrzymaliśmy bardzo nieprecyzyjne odpowiedzi, albo w ogóle ich nie
otrzymaliśmy. Dlatego drugie zapytanie w wystosowaliśmy w czerwcu.
Podkreślam, że raport powstał tylko i wyłącznie na podstawie danych przesłanych z ministerstw. My te dane tylko zebraliśmy

- mówił poseł Adam Kwiatkowski, przewodniczący zespołu.

Najwięcej pieniędzy na reklamy i ogłoszenia wydał resort edukacji narodowej - to ponad 25 milionów złotych. Duża część z tej kwoty została wydana na promocje akcji posyłania sześciolatków do szkół.

Najbardziej kuriozalnym jest jednak budżet reklamowy
ministerstwa zdrowia, który w 2008 roku na reklamę i ogłoszenia w
mediach wydał niespełna 45 tysięcy złotych. W roku 2012 ta kwota wzrosła
do ponad 7,8 miliona (!) złotych.


Wiemy, że brakuje pieniędzy na kontrakty, ludzie muszą czekać z
rozpoczęciem swoich kuracji, a to nie przeszkadza ministrowi zwiększać
budżetu reklamowego

- mówił poseł Kwiatkowski.

Uczestniczący w posiedzeniu zespołu poseł Jarosław Zieliński
zwrócił uwagę, że raport oparty na oficjalnych danych ministerstw warto
poszerzyć o dane z jednostek podległym resortom.

Warto tutaj spojrzeć na wykres obrazujący wydatki na reklamę i ogłoszenia Ministerstwa Transportu. Z
roku na rok wydatki spadają i to znacznie, ale posłowie zapytają
niebawem o wydatki np. w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Wystarczy oglądać telewizję, żeby przekonać się, jak wiele spotów
reklamowych GDDKiA jest emitowanych. W tym przypadku zapewne nastąpiło
przesunięcie budżetu reklamowego z resortu do podległej jednostki

- mówi poseł Jarosław Zieliński. Według niego ocena raportu jest oczywista.

Każdy obywatel, który zapozna się z tymi wykresami nie będzie już
taki pewien, czy media głównego nurtu rzeczywiście są niezależne. Raport
zespołu pokazuje także dobitnie medialne preferencje rządu, nic tego
lepiej nie zobrazuje, jak właśnie powiązania finansowe

- dodał Zieliński.

Posłanka Elżbieta Kruk zwróciła uwagę, że np. wydatki na
reklamę rządową w dzienniku "Rzeczpospolita" spadły i to znacznie w 2010
roku, po katastrofie smoleńskiej.

Warto to przeanalizować i zbadać, czy te wydarzenia mają jakiś związek ze sobą

- powiedziała posłanka PiS.

Posłowie zasiadający w parlamentarnym zespole ds. obrony wolności
słowa zwrócili także uwagę na rażące dysproporcje w wydawaniu
publicznych pieniędzy np. w Gazecie Wyborczej i Naszym Dzienniku, czy
innych katolickich wydawnictwach (np. doskonale sprzedającym się
tygodniku Gość Niedzielny). Według parlamentarzystów to może być
podstawą do skierowania danych do zbadania przez prokuraturę i Najwyższą
Izbę Kontroli.

Marcin Wikło

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

89. wSieci Tygodnik młodej

"Pod względem nasycenia ludźmi wywodzącymi się z byłej partyjnej
nomenklatury prym obok Telewizji Polskiej wiedzie kierownictwo koncernu
medialnego ITI oraz telewizji TVN i TVN24."

Rodzinnie uprzywilejowani

- pod takim tytułem Andrzej Rafał Potocki na łamach tygodnika
"wSieci" recenzuje nową książkę Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i
Macieja Marosza poświęconą powiązaniom pracowników największych mediów i
ich rodzin z komunistycznym systemem.

Dziennikarz krok po kroku analizuje, co w swojej książce zawarli autorzy i do jakich wniosków doszli:

Pod pojęciem „nomenklatura partyjna czasów PRL” rozumie się ludzi,
członków PZPR, którzy zajmowali określone stanowiska we władzach,
aparacie państwowym, organizacjach społecznych czy wreszcie w mediach. O
ich obsadzie personalnej decydowały najwyższe władze partyjne. W sumie
osiągnęła liczbę 300 tys. stanowisk na różnych szczeblach. Nomenklatura
była warstwą uprzywilejowaną. Konsekwencją kompromisu zawartego przy
okrągłym stole było nie tylko uwłaszczenie jej w sferze biznesu.

Tym samym ludziom, a w miarę upływu lat ich dzieciom, udało się
opanować wszystkie newralgiczne struktury III RP i stworzyć nową warstwę
uprzywilejowaną

- pisze Potocki.

"wSieci" wyciąga wnioski związane z medialnym środowiskiem skupionym
dziś w mainstreamowych redakcjach. Kto stał za ich karierami i kiedy się
one rozwijały?

Autorzy dowodzą, że było to środowisko skupione wokół
komunistycznych służb specjalnych – zarówno cywilnych, jak i wojskowych –
czasów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którym w ostatniej
fazie PRL szefowali generałowie Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski

- czytamy w tygodniku.

Potocki na podstawie "Resortowych Dzieci" opisuje, jak wyglądały
takie kariery. Jednym z najwyraźniejszych przykładów takiego rozwoju
dziennikarstwa jest Monika Olejnik.

Należy przypomnieć, że wchodzenie wówczas do propagandowych mediów
było złamaniem reguły środowiskowego bojkotu, które w ten sposób
protestowało przeciwko restrykcjom stanu wojennego. Jednak Monika
Olejnik, absolwentka zootechniki oraz podyplomowego studium
dziennikarstwa i nauk politycznych UW (wówczas był to jeden z
najbardziej zindoktrynowanych wydziałów), zdawała się nie mieć takich
rozterek

- pisze.

W jaki sposób uwikłanie i wdzięczność wobec komunistycznego reżimu przełożyło się na pozycję medialnych gwiazd III RP?

Pod względem nasycenia ludźmi wywodzącymi się z byłej
partyjnej nomenklatury prym obok Telewizji Polskiej wiedzie kierownictwo
koncernu medialnego ITI oraz telewizji TVN i TVN24.
Stacje te
starają się kształtować i, rzecz jasna, wyrażają poglądy establishmentu
III RP. Sztandar komunistycznej ideologii zastąpiła walka o
poglądy liberalne, zwalczanie myśli konserwatywnej i patriotycznej (z
dawnych czasów po- został wspólny wróg) oraz tępienie opcji
politycznych, które zagrażają stabilności postokrągłostołowego systemu
rządów gwarantowanych przez Platformę Obywatelską, SLD, a także obrotowy
PSL i nowo powstałą partię Palikota

- relacjonuje Potocki.

Przykłady nazwisk, szczegółowy zapis "karier" i ich ocena w najnowszym "wSieci". Polecamy.

Prof.
Piotr Gliński we "wSieci": Sterowalność mediów uderza. Badania
pokazują, że struktura programów informacyjnych głównych telewizji jest
identyczna

"Powstaje wrażenie, jakby gdzieś siedział jakiś krasnoludek i tym wszystkim kierował. Czysta propaganda."

Prof.
Zybertowicz: "Standardy, których nieprzestrzeganie niedawno nazywano
dziką lustracją, są bez żenady stosowane przez ikony dziennikarstwa III
RP"

"Skoro jest takie poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa,
to sprawę podejrzeń wobec Macierewicza powinna prowadzić SKW lub ABW, a
nie dziennikarze".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

90. Szef SKW potwierdza:

Szef SKW potwierdza: tłumaczenie raportu z likwidacji WSI odbyło się zgodne z prawem

Cała ta zakłamana akacja medialna podsycana przez polityków PO,
Twojego Ruchu i SLD to próba ataku na ministra Antoniego Macierewicza -
stwierdziła Marek Opioła.

SKW: Tłumaczenie raportu dot. likwidacji WSI zgodne z prawem

Szef SKW potwierdził, że tłumaczenie raportu z likwidacji WSI
było zgodne z prawem – powiedział poseł Marek Opioła z sejmowej komisji
ds. służb specjalnych. Poseł dodał, że wszystkie umowy z tłumaczami
raportu zostały podpisane po jego publikacji w Monitorze Polskim.

Wszelkie zarzuty wobec tłumaczki raportu na język rosyjski są
nieuprawnione. To obywatelka polska, która dobrze wykonała swoją pracę –
powiedział poseł.

“Raport opublikowano w połowie lutego 2007 r., umowy na kolejne
tłumaczenia są z marca, kwietnia i następnych miesięcy. Poinformował nas
o tym szef SKW ppłk Piotr Pytel” – powiedział poseł Marek Opioła.

- Na dzisiejszym posiedzeniu Komisji ds. Służb Specjalnych wszystkie
oskarżenia, które były wysunięte do pana ministra Antoniego Macierewicza
(że rzekomo raport został przekazany przed publikacją do tłumaczenia)
okazały się nieprawdziwe. Dzisiaj pan ppłk Pytel przedstawił nam umowy,
które zostały podpisane na tłumaczenia w jeszcze innych językach:
ukraińskim, angielskim. To jednoznacznie wskazuje, że to tłumaczenie
było po lutym, czyli po publikacji w Monitorze Polskim raportu z
likwidacji WSI – stwierdził
poseł Marek Opioła.

Przypomnijmy: według publikacji tygodnika “Wprost” raport z
likwidacji WSI został przetłumaczony jeszcze przed publikacją dokumentu
po polsku, a tłumaczyć go miała zatrudniona bez przetargu Irina O.,
Rosjanka.

Cała ta zakłamana akacja medialna podsycana przez polityków PO,
Twojego Ruchu i SLD to próba ataku na ministra Antoniego Macierewicza” –
powiedział poseł Marek Opioła.

- Jedno wielkie kłamstwo. Pani Olga jest obywatelką państwa
polskiego, mieszka tutaj od wielu, wielu lat, jest żoną dyplomaty. Te
informacje mówiące o tym, rzekomo wokół Rosjan są nieprawdziwe.
Wszystkie tego rodzaju informacje, które w tym czasie pojawiły się w
przestrzeni medialnej są nieprawdziwe. Pani tłumacz dostała dokument
jawny, do przetłumaczenia, były dwie umowy podpisane w marcu i w czerwcu
– i w związku z tym jest to wyłącznie akcja, która ma zmierzać ku temu,
by atakować tylko i wyłącznie ministra Antoniego Macierewicza, poprzez
to, co robią byli żołnierze WSI, poprzez sferę polityków byłego Ruchu
Palikota, PO i SLD –
ocenił poseł.

Czy TVP nie przesadza? Wywiad - psychoterapia z Tuskami o ich kłopotach małżeńskich (!) stawiany na równi z pasterką z Watykanu

Oferować Polakom jako atrakcję Bożego Narodzenia w telewizji
publicznej (!) pranie małżeńskich brudów premiera i jego małżonki -
żenujące. Swoją drogą - Tusk jak widać nie cofnie się przed niczym by
utrzymać władzę...

Fot. wPolityce.pl

Bloki promocyjne TVP zachęcają o spędzenia Świąt Bożego
Narodzenia z nadawcą publicznym. Oferta faktycznie nie jest zła, sporo
ciekawych filmów i programów, ale chwilami aż chce się krzyknąć: czy aby
nie przesadzacie państwo z tym wpychaniem miłości do obecnie panującej
władzy? Można jeszcze zrozumieć jak zwykle słodziutki i cmokaśny wywiad
(znanego z innych łamów z obelg wobec opozycji) Tomasza Lisa z
prezydentem Bronisławem Komorowskim. Przynajmniej dotyczył spraw
publicznych. Ale oferowanie narodowi w pierwszy dzień Świąt Bożego
Narodzenia rozważań o małżeńskich kłopotach Małgorzaty i Donalda Tusków
to coś naprawdę poza standardowego!

Na dodatek materiał promocyjny tego wywiadu upchnięto w bloku zaproszeń na ważne transmisje religijne. Wygląda to tak:

Najpierw przypomnienie o pasterce z Watykanu:

 

Następnie zapowiedź transmisji dorocznego przesłania Ojca Świętego dla miasta i świata:

I tutaj - w tym samym bloku zapowiedzi - pojawiają się państwo Tuskowie.

Siedzą niczym na kozetce u psychologa i spowiadają się Agacie Młynarskiej z tego jak im się tam w małżeńskim stadle  żyje.

Jest pan zazdrosny?

- pyta Młynarska.

Właściwie non-stop

- odpowiada Donald.

Pani Agata czujnie przypomina:

"ona była gotowa odejść od pana".

A Donald łapie się za głowę:

Wszystko rozumiemy - sondaże spadają, ludziom żyje się gorzej, a na
dodatek książeczka pani Małgorzaty raczej Donalda ośmieszyła niż
wzmocniła. Ale naprawdę ktoś powinien się w TVP złapać za głowę.
Oferować Polakom jako atrakcję Bożego Narodzenia w telewizji publicznej
(!) pranie małżeńskich brudów premiera i jego małżonki - żenujące.
Nagroda (pod)lizaka zasłużona choć zarazem smutna. Bo wychodzi na to, że
premier Tusk nie ma już Polakom naprawdę nic do zaoferowania. Teraz
więc rzuca swoją prywatność. Swoją drogą - on nie cofnie się przed
niczym by utrzymać władzę...

"Są wątpliwości wobec reformy OFE"

Prezydent w programie „Tomasz Lis na żywo”

Prezydent Bronisław Komorowski powiedział w programie "Tomasz Lis na
żywo" w TVP 2, że są wątpliwości wobec reformy OFE, a zmiany ocenił
jako krok wstecz. Mówił także o zanikaniu wewnętrznych "partii reform"
oraz kwestiach ukraińskich.

Prezydent w programie „Tomasz Lis na żywo”

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

91. TVP1, TVN, Polsat i TVP2


TVP1, TVN, Polsat i TVP2 mocno w dół w 2013 r. TVP Info - spadek o ponad 30 proc.

Ogółem łączny udział czterech głównych stacji telewizyjnych 2013 roku zmalał z 55,87 proc. do 48,25 proc.Z siódmego na piąte miejsce awansował obecny w naziemnej telewizji
cyfrowej kanał TVN7. Udział tej stacji zwiększył się o 39,92 proc. do
3,54 proc. Był to największy wzrost w pierwszej dziesiątce stacji.
Szósta lokata należała do informacyjnego kanału TVN24, którego udział
poszedł do góry o 1,96 proc. do 3,12 proc.

Oczko niżej uplasował się TV Puls, który awansował z miejsca
dziewiątego. Średni roczny udział tego kanału zwiększył się o 32,19
proc. i osiągnął 3,08 proc. Mniej zyskała konkurencyjna naziemna stacja
TV4. W zestawieniu znalazła się ona oczko niżej z wynikiem na poziomie
2,97 proc., notując wzrost o 19,28 proc.

Bardzo duży spadek udziału odnotował odświeżony kanał TVP Info, którego
średni miesięczny wynik zmniejszył się aż o 31,68 proc. do 2,61 proc.
Tym samym stacja w rankingu spadła z miejsca piątego na dziewiąte. Od
września ub.r. TVP Info przestało emitować programy lokalne i znikło z
pakietów analogowych kablówek.

Pierwszą dziesiątkę rankingu zamyka Polsat 2, którego średni udział w 2013 roku wyniósł 1,79 proc., po wzroście o 30,66 proc.

''Naga'' Rodowicz i zakręcona Górniak. Najbardziej żenujące występy tegorocznego sylwestra [TOP 5]

fot. Faktoid

Wojna, zdrada, okupacja Wojciech Reszczyński


Jak to możliwe, żeby szeroki obóz dominującej w III RP władzy, wraz ze
swoimi mediami, nie zdawał sobie sprawy z zapaści cywilizacyjnej:
politycznej, gospodarczej i kulturowej, do jakiej doprowadził Polskę,
szczególnie po ostatnich sześciu latach rządów Donalda Tuska? Jak
możliwe było tak długie kontynuowanie polityki państwa wbrew podstawowym
interesom jego obywateli? Te dramatyczne pytania coraz częściej
pojawiają się nie tylko w niezależnej publicystyce. A w konstruowanych
odpowiedziach równie często padają słowa o wojnie z Narodem, zdradzie i
wewnętrznej okupacji.

Określenia te z definicji wskazują na świadomą, celową działalność,
realizowaną według jakiegoś z góry założonego planu, mającego na celu
maksymalne osłabienie Polski. Wykluczają zatem przypadek, niewiedzę,
nieudolność, a wszechobecna korupcja jest jednym ze sposobów prowadzenia
tej polityki. Trudno uznać za przypadek zlikwidowanie polskiego
przemysłu obronnego, stoczniowego, rybołówstwa, kopalń węgla, oddanie w
obce ręce olbrzymiej większości banków, cukrowni, cementowni. Nie da się
nazwać nieudolną polityką społeczną zmuszenia prawie trzech milionów
Polaków do porzucenia kraju w poszukiwaniu pracy. Trudno uznać za
przypadkowe okradzenie Polaków z majątku narodowego poprzez dawne
Narodowe Fundusze Inwestycyjne, a dziś kradzież składek z OFE, które –
jak powiedział premier – i tak nie są własnością obywateli.

To dobrze, że Leszek Balcerowicz, tak zaangażowany po stronie
złodziejskich OFE, biega dziś po studiach telewizyjnych z egzemplarzem
Konstytucji, przypominając, że jest ona najwyższym prawem
Rzeczypospolitej i że, o zgrozo, ta najwyższa ustawa jest oficjalnie
łamana. Kiedy Balcerowiczowi chodzi tylko o OFE, ten darmowy pokarm od
naiwnych Polaków dla zagranicznych spekulantów, popatrzmy na inne zapisy
notorycznie łamanej Konstytucji. Na nasze nierealizowane prawo do
ochrony zdrowia i równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej.

Na lekceważony przez rząd konstytucyjny obowiązek wspierania rozwoju
budownictwa mieszkaniowego, w szczególności socjalnego. Na fikcyjną
politykę państwa mającego obowiązek zmierzać do „pełnego zatrudnienia” i
wspierania programów walki z bezrobociem. Przypomnijmy też odebranie
przez rząd ponad 150 tysiącom Polakom tzw. zasiłków opiekuńczych dla
osób niepełnosprawnych. To bodaj najbardziej haniebny przykład łamania
Konstytucji przez politykę Donalda Tuska, gdyż dotknął on najbardziej
potrzebujących i bezbronnych obywateli.

A nasze prawo do rozpatrzenia sprawy przez sąd bez „nieuzasadnionej
zwłoki”? A co z osądzeniem zbrodni przeciwko ludzkości, które choć
nieulegające przedawnieniu, nie mogą doczekać się wokandy. No i spójrzmy
w końcu na cały zestaw konstytucyjnych praw dotyczących wychowania
dzieci. Czy jest dziś, pod rządami Donalda Tuska, możliwe wychowywanie
ich zgodnie z przekonaniami rodziców, skoro już w przedszkolach forsuje
się antyrodzinną, sprzeczną z dobrem dziecka i rodziców ideologię
gender? A gdzie prawo do zapewnienia dzieciom przez ich rodziców
wychowania i nauczania religijnego zgodnie z własnymi przekonaniami. A
co z przygotowywaną przez rząd ustawą o finansowaniu Kościoła z odpisu
podatkowego, która zmusi obywateli, wbrew Konstytucji, do ujawnienia
swojego światopoglądu czy wręcz wyznania religijnego.

Prawda jest taka, że zapisami obowiązującej nas Konstytucji najmniej
przejmuje się rząd, najwięcej, ale tylko z racji swojego umocowania
polegającego na badaniu ustaw w zgodności z Konstytucją – Trybunał
Konstytucyjny. Nie on jednak odpowiada za tworzenie ustaw lub ich brak, a
w ten sposób można dowolnie kształtować politykę państwa, zaprzeczając
zasadom ujętym w Ustawie Zasadniczej – poczynając od art. 1 Konstytucji
mówiącego o Polsce jako dobru wspólnym wszystkich obywateli, państwie
kierującym się zasadami sprawiedliwości społecznej. Polityka rządu,
która zamiast wzmacniać, osłabia państwo wewnętrznie i na arenie
międzynarodowej, występuje przeciwko podstawowym interesom obywateli,
nie kieruje się dobrem wspólnym, a sprawiedliwość społeczną ma za nic –
upodabnia się do władzy okupacyjnej.

---------------------------------------------
"O co chodzi z mediami" - Andrzeja Godynia

Bez pieniędzy z reklam większość mediów nie mogłaby się utrzymać. Ale reklama oznacza też utratę pełnej niezależności. Bo jak tu opisać np. aferę korupcyjną w firmie, która w każdej chwili może wycofać reklamy warte dziesiątki czy setki tysięcy złotych? I który redaktor naczelny będzie gotowy skrytykować politykę Niemiec, jeśli jego periodyk jest wśród tych 80 procent polskich gazet, które mają niemieckiego właściciela?

Każde medium ma swojego wydawcę lub nadawcę, ten ma właściciela, który w medium zainwestował, a teraz chce, żeby inwestycja przynosiła zysk. Sam jest w znacznej mierze uzależniony od reklamodawców.

Uczmy się korzystać z mediów. Porównujmy. (...) Używajmy Internetu, który dużo trudniej ocenzurować. Jeśli główne tygodniki przedstawiają kogoś jako taliba, sprawdźmy na YouTube dlaczego jest tak znienawidzony. Korzystajmy nie tylko z tradycyjnych mediów, ale i z anonimowych blogów poważnych autorów, które otwierają na rzeczywistość czasem zupełnie nieznaną. Szukajmy portali respektujących nasz system wartości. Czytajmy media katolickie, bo bez nich nie przekonamy się, że to, czego uczy Kościół jest jak najbardziej racjonalne. Ale przede wszystkim nie uciekajmy od prawdy. Nie dajmy się okłamywać, ale i nie chciejmy być okłamywani. Prawda może boli, ale jest lepsza. Bez niej jesteśmy skazani na totalną klęskę: narodową, społeczną i osobistą."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

92. „Gość” w górę, „Newsweek” w

„Gość” w górę, „Newsweek” w dół

Ważną zmianą w czołówce był spadek „Newsweeka” z drugiej na
trzecią pozycję oraz obniżka sprzedaży pisma kierowanego przez Tomasza
Lisa o ponad 11 proc.

Sprzedaż ogółem „Gościa Niedzielnego” wyniosła 142 685 egz. (wzrost o 1,54  proc. w stosunku do listopada 2012 r.)

Na drugą pozycję z czwartej awansowała „Polityka” - 122 859 egz. (wzrost o 3,66 proc. więcej niż rok wcześniej.

Trzeci „Newsweek” rozchodził się średnio w ilości 114 713 egz.

Czwarte było  „W Sieci” (82 745 egz.), a piąty “Tygodnik Do Rzeczy” (72 444 egz.).

Poza „Uważam Rze” (spadek o 85,22 proc.) największe skoki sprzedaży w
dół zanotowały „Gazeta Polska” (o 27,17 proc. do poziomu 49 783 egz.,
„Wprost” - o 20,48 proc. do poziomu 52 368 egz. oraz wspomniany już
„Newsweek”.

Powyższe statystyki pochodzą z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy.

Dworak za finansowaniem mediów prywatnych

Przewodniczący KRRiT chwali pomysł ministra kultury, aby w ramach
opłaty audiowizualnej dofinansowywać misyjne programy w mediach
prywatnych.

Coś niesamowitego! Dworaka w sprawie "zapisu na Karnowskiego" przekonuje argument TVP, który jest... ewidentnie nieprawdziwy

Czy przewodniczący Dworak się choć zaczerwieni? Czy on też - jak
Jacek Rakowiecki - uważa już TVP za "swój dom", za coś, co jest jego
własnością?

I
wszystko jasne: TVP otwarcie wprowadza zapis na całe nasze środowisko!
Dziennikarze wydawnictw Fratrii z zakazem wstępu do telewizji
"publicznej"

Fragment odpowiedzi dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej:
"Telewizja Polska SA starać się będzie w możliwie szerokim zakresie
uniknąć promocji w swoich programach osób i głoszonych przez nie idei,
które ściśle identyfikowane będą z wydawnictwem Fratria Sp. z o.o. bądź
kontrolowanymi przez nie elementami działalności wydawniczej."

Opłata audiowizualna zamiast abonamentu?

Przewodniczący KRRiT Jan Dworak pozytywnie ocenia pomysł ministra kultury, aby w ramach opłaty audiowizualnej dofinansowywać misyjne programy w mediach prywatnych.

Minister Bogdan Zdrojewski chce zastąpić abonament
radiowo-telewizyjny opłatą audiowizualną od każdego gospodarstwa
domowego w wysokości od 10 zł do 12 zł miesięcznie. Jednocześnie
proponuje, aby w pierwszym roku obowiązywania nowej opłaty media
prywatne otrzymywały z niej na swoje programy misyjne minimum 10 proc.
dochodów. Zgodnie z pomysłem w przyszłości kwota miałaby zostać
zwiększana, a jej górny pułap zostałby określony w odrębnej decyzji
KRRiT.Jan Dworak stwierdził, że „możliwość wspierania wartościowej
produkcji jest szczególnie ważna w czasie, kiedy media przenoszą się do
cyfrowej rzeczywistości i pejzaż medialny zasadniczo się zmienia. Dużo
mówi się o tabloidyzacji mediów. Trzeba temu przeciwdziałać” –
powiedział.Poseł Elżbieta Kruk, była przewodnicząca KRRiT nie ukrywa swojego
zaskoczenia wobec działań, które podejmują organy państwa w zakresie
mediów. Tłumaczy, że priorytetem dla Krajowej Rady powinny być media
publiczne a nie komercyjne. –  Od lat – i to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji doskonale wie –
nie możemy przeprowadzić zmian w sposobie finansowania mediów
publicznych. Dziś media publiczne finansowane są z abonamentu, czyli ze
środków publicznych w zakresie 10 proc. Nie ma pomysłu, jak zaradzić
tabloidyzacji mediów publicznych w Polsce. Myślę, że ten podstawowy
warunek powinna rozwiązać KRRiT z odpowiednimi przedstawicielami rządu,
przede wszystkim z ministrem kultury, a później dopiero powinna martwić
się o media komercyjne –
zwróciła uwagę poseł Elżbieta Kruk.

Prezes
Braun odważnie poszerza pojęcie "misji" w TVP o talent show "The Voice
of Poland". Dlaczego? Bo BBC szczyci się "Tańcem z gwiazdami"

"Przecież my jako nadawca publiczny musimy transmitować rzeczy, na
których, delikatnie mówiąc, trudno zarobić. Poczynając od mszy świętej w
każdą niedzielę w TVP 1, poprzez np. uroczystości z okazji świąt
narodowych, kończąc na wielkich wydarzeniach politycznych czy
kulturalnych".


TVN traci widownię. Reklamy staniały nawet o 30 proc.

Na spadek cen reklam w dużym stopniu ma wpływ malejąca widownia. W
grudniu ubiegłego roku serwis informacyjny stacji TVN miał o 409 tys.
widzów mniej niż rok wcześniej.

Będzie forsa dla nadawców, którzy wykażą się spolegliwoś... – tzn. misyjnością!

Podatek audiowizualny również na media prywatne! Danina pobierana od każdego adresu pocztowego! 0

"Minimum 10 procent dochodów /z podatku/ powinno być przeznaczone
na dofinansowanie programów misyjnych realizowanych przez (...) TVN,
Polsat, prywatne radia etc. Z danych zebranych przez Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa
wynika, że w latach 2008-2012 zarządzane przez PO ministerstwa wydały
ok. 125 mln zł na „ogłoszenia i akcje informacyjne w mediach”. Jeśli
doliczyć do tego reklamy zamawiane przez spółki skarbu państwa, to może
się okazać, że kasa z podatku audiowizualnego to tylko napiwek…

Futrowanie mediów

Można odnieść wrażenie, że Polskie Radio i TVP to dwa bezpańskie psy - zauważa Barbara Bubula

Uwiąd mediów publicznych

Warto zatem zamienić tę propagandową burzę w spokojną dyskusję o faktach.

Po pierwsze, od roku 2007, pamiętnego z powodu wypowiedzi Donalda
Tuska o planach zniesienia abonamentu rtv – nazwanego przezeń haraczem –
rząd PO nie był w stanie wprowadzić nowego sposobu finansowania mediów
publicznych. Tymczasem postępowała degeneracja tych mediów: coraz
bardziej staczały się one w kierunku komercji i propagandy prorządowej.
Równocześnie z powodu braku pieniędzy abonamentowych zaprzestano
produkcji ambitniejszych programów, niemogących liczyć na
zainteresowanie reklamodawców. Coraz mniej kultury, oferty dla dzieci,
filmów dokumentalnych, poradnictwa i rzetelnej informacji. Coraz więcej
ogłupiającej rozrywki, seriali, informacji rodem z brukowej prasy,
lewicowo-liberalnej ideologii, sponsorów, reklamy. Wszystko na sprzedaż.

W założeniach Zdrojewskiego jest mowa o powszechności poboru nowej
opłaty, przy uwzględnieniu takich samych jak obecnie zwolnień dla
emerytów i rencistów oraz osób w trudnej sytuacji finansowej. Tego typu
system obowiązuje w większości krajów Europy. Podstawowym problemem
dzisiaj jest bowiem to, że na utrzymanie TVP i Polskiego Radia składa
się mniej niż 10 proc. polskich gospodarstw domowych. Pozostali albo nie
zarejestrowali swych odbiorników, albo zarejestrowali i nie płacą.

Drugi element propozycji ministra kultury to dalsze ograniczenie
ilości reklam w TVP, po wprowadzeniu nowego finansowania. Już obecnie
media publiczne mają ustawowy zakaz przerywania filmów reklamami, co
wielu widzów bardzo sobie ceni. Wprowadzenie kolejnych „godzin bez
reklamy” mogłoby dać także możliwość zmiany nastawienia nadawców
publicznych wobec widzów i własnej oferty programowej. Jeśli nie
komercja i oglądalność stałyby się wyznacznikiem jakości programu, to z
pewnością widzowie mogliby liczyć na wyższy poziom intelektualny i
artystyczny proponowanych treści. Mentalność „wszystko na sprzedaż” nie
byłaby już tak powszechna na Woronicza.

Bez czerwonych dynastii

Wszystko jednak pod dwoma warunkami. Warunek pierwszy: nowe
finansowanie mediów publicznych powinno być powiązane z całkowitą zmianą
ich władz. Obecne polityczne kierownictwo, pochodzące z PO, SLD i PSL
nie jest w stanie zapewnić obiektywnego, zgodnego z dobrem wspólnym
charakteru TVP i Polskiego Radia. Podobnej wymianie musiałyby podlegać
wszystkie te osoby, które z mediów publicznych uczyniły narzędzie
propagandowe rządu.

W Polsce nie brakuje zdolnych dziennikarzy, którzy są w stanie
zastąpić Lisa i Kraśkę, Tadlę i Ordyńskiego. Pora też skończyć z
telewizyjnymi dynastiami, kumoterstwem oraz kierowaniem pieniędzy do
krewnych i znajomych królika. Pora też na ukrócenie ideologicznego
przechyłu programu mediów publicznych. Bo teraz obowiązuje zasada: małe
okienka dla programów katolickich, a poza nimi – zalew ideologii
lewicowo-liberalnej, z urabianiem masowego widza przeciw Kościołowi,
rodzinie i tradycji.

Drugi warunek brzmi tak: nie zgadzamy się na to, by środki z
obowiązkowej opłaty audiowizualnej szły na media komercyjne. Rząd Tuska
chce bowiem, by w pierwszym roku obowiązywania ustawy 10 proc.
uzbieranej od obywateli kwoty szło dla telewizji prywatnych, takich jak
TVN czy Polsat. W kolejnych latach ta kwota miałaby być coraz bardziej
zwiększana, a jej wysokość ustalałaby Krajowa Rada Radiofonii i
Telewizji (co najmniej do 2016 r. jeszcze w obecnym składzie).

Telewizje komercyjne i komercyjne rozgłośnie radiowe mają przecież
inny charakter: pracują dla zysku. Problemem Polski jest słabość mediów
publicznych, realizacja przez nie ich misji wzmocnienia więzi
społecznych i obrony suwerenności państwa – w stosunku do siły
propagandowej i ideologicznej mediów komercyjnych. Dlaczego nowy system
miałby jeszcze pogłębiać tę niebezpieczną dla narodowej tożsamości
sytuację?

Działania pozorowane

Przede wszystkim zastanawiać musi jedno: dlaczego w debacie
inicjowanej przez rząd i dlaczego ze strony TVP, która przecież ma
ogromny wpływ na opinię publiczną, tak słabo akcentowany jest argument
najważniejszy: czym są dla Narodu i państwa media publiczne? Dlaczego od
lat prawie nikt nie tłumaczy Polakom w najlepszym czasie antenowym, że
bez silnych narodowych nadawców nie obronimy naszej suwerenności w
globalnym świecie, w Europie bez granic?

Dlaczego nikt nie analizuje publicznie i nie wpaja tej wiedzy naszym
rodakom, tak by każdy Polak obudzony w nocy umiał wyrecytować, ile
niemieccy obywatele obowiązkowo łożą na siłę rażenia swych mediów
państwowych? Dlaczego państwowa telewizja niemiecka produkuje mnóstwo
filmów z niemiecką interpretacją II wojny światowej, aplikuje ją swym
widzom i sprzedaje do emisji Brytyjczykom, Francuzom, a nawet Polakom?

Obecnie i dziennikarze, a tym bardziej zarządcy mediów publicznych w
naszym kraju nie uznają nad sobą władzy Narodu, to znaczy władzy
płatników abonamentu rtv. Bo wiedzą, że ich byt zależy od
międzynarodowych producentów proszków do prania, niepolskich banków,
firm ubezpieczeniowych albo koncernów farmaceutycznych, a także Tuska i
Millera oraz opiekunów ideologicznej przemiany Polaków w duchu gender.
Są też zapewne tacy, którzy cichcem sprzyjają komercyjnej konkurencji i w
zasadzie marzą o zwiększeniu ich wpływów. Kto płaci, ten wymaga.

Dopóki TVP i Polskie Radio nie pozyskają opinii swych widzów i
słuchaczy, także o prawicowych poglądach, dla uznania konieczności
współfinansowania przez nich misji narodowych nadawców, dopóty polski
system mediów publicznych nie zostanie uzdrowiony. Odbiorcy prawicowi i
tradycyjni nie będą dziś przelewać krwi za obecne media publiczne, choć
potrzebę istnienia dobrych mediów narodowych, w przeciwieństwie do
obojętnych dla spraw wspólnych wyznawców PO, uznają. Dlatego obecną
burzę na temat wprowadzenia opłaty audiowizualnej można uznać za
działanie pozorowane rządu, udawanie, że coś się w sprawie ratowania
mediów publicznych próbuje zrobić.

Można też odczytywać tę sytuację jako wstępne sprawdzenie reakcji
opinii publicznej. Jeśli TVP i Polskie Radio nie będą miały
wystarczającej liczby obrońców chcących je utrzymywać, wtedy PO z planów
wprowadzenia powszechnej opłaty się wycofa, zyska poklask i zredukuje
media publiczne do małego kadłubka. W razie przegranej partii Tuska w
wyborach rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie miał przeciw sobie
propagandowy walec „zaprzyjaźnionych” z PO telewizji prywatnych i nie
będzie mógł przekazać swego punktu widzenia w obiektywnym medium
publicznym, bo już nikt go nie będzie oglądał. W razie wygranej PO
przekaz informacji i publicystyki rodem z TVN i Polsatu wystarczy do
podtrzymania władzy na długie lata.

Dyrektor
TAI Tomasz Sandak zadekretował cenzurę naszego środowiska i idei. Ale
nieostro. Prosimy o doprecyzowanie: kogo i czego dotyczy zakaz?

Dziennikarze "Dziennika Telewizyjnego" w PRL wiedzieli dokładnie
kogo nie należy zapraszać i jakich idei nie wolno promować. Wytyczne
dyrektora Tomasza Sandaka pozostawiają w tym kontekście wiele do
życzenia, są dramatycznie nieostre. I tak dalej być nie powinno.

W związku z pismem dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Tomasza Sandaka,
skierowanym do Rady Programowej TVP SA, a upublicznionym w OŚWIADCZENIU
Członkiń Rady Sz. P. Barbary Bubuli, Anny Sobeckiej, Bożeny Walewskiej,
uprzejmie proszę – w imieniu środowiska tworzącego nasze media - o
wyjaśnienie kilku ważnych kwestii.

CZYTAJ KONIECZNIE: I
wszystko jasne: TVP otwarcie wprowadza zapis na całe nasze środowisko!
Dziennikarze wydawnictw Fratrii z zakazem wstępu do telewizji
"publicznej"

Intencja tych zapytań jest czysta i szlachetna – nieostrość
sformułowań użytych przez dyrektora Sandaka naraża wiele osób na
niepotrzebne wątpliwości. A warto przecież dołożyć wszelkich starań by
system kontroli mediów działał w III RP sprawnie i bez zakłóceń.


1. Dyrektor Tomasz Sandak stwierdza w swoim piśmie, iż

"Telewizja Polska SA starać się będzie w możliwie szerokim
zakresie uniknąć promocji w swoich programach osób (...) które ściśle
identyfikowane będą z wydawnictwem Fratria Sp. z o.o. bądź
kontrolowanymi przez nie elementami działalności wydawniczej".

W związku z tym zwracamy się z uprzejmą prośbą o przedstawienie
pełnej listy osób objętych powyższą decyzją. O listę taką zwracają się
do nas dziennikarze związani z naszymi wydawnictwami i ci, którzy sądzą,
że mogą być kojarzeni. Prosimy również o wskazanie ścieżki
proceduralnej, z której skorzystać mogą osoby uważające, iż związane są z
wydawnictwem Fratria, a które wciąż zapraszane są do TVP.

W
naszej opinii przedstawienie kompletnej listy osób objętych zapisem pana
dyrektora Sandaka, zapewne za zgodą pana prezesa Brauna, ułatwiłoby
również pracę dziennikarzom i wydawcom TVP; dziś są oni bowiem skazani
na niepewność, nie wiedzą, kogo nie powinni zapraszać. Naraża ich to na
niepotrzebne stresy, choroby, zawały serca, i może potencjalnie rodzić
odpowiedzialność prawną spółki TVP SA.

2. Dyrektor Tomasz Sandak w swoim piśmie stwierdza, iż

"Telewizja Polska SA starać się będzie w możliwie szerokim
zakresie uniknąć promocji w swoich programach osób i głoszonych przez
nie idei, które ściśle identyfikowane będą z wydawnictwem Fratria Sp. z
o.o. bądź kontrolowanymi przez nie elementami działalności wydawniczej"
.

Prosimy zatem o wskazanie idei, które zdaniem TVP są głoszone przez
wydawnictwo Fratria, a które od dzisiaj są na antenach nadawcy
publicznego zakazane. Najlepiej by wskazanie to przedstawili Państwo w
formie alfabetycznej listy. W naszej opinii taka lista również
ułatwiłaby znacząco pracę dziennikarzom i wydawcom TVP, którzy dziś żyją
w ciągłej niepewności i zmuszeni są zapewne do ciągłej weryfikacji zdań
wygłaszanych na antenie pod kątem ich możliwej zbieżności z ideami
głoszonymi przez osoby i wydawnictwa Fratrii. Co więcej, dysponując
listą idei zakazanych, moglibyśmy ostrzec naszych przyjaciół z innych
mediów, wskazując, których pojęć/słów/zdań nie powinni używać, by nie
zostać posądzonymi o głoszenie zakazanych idei spółki Fratria.

3.
Prosimy jednocześnie o wyjaśnienie, czy ww. zapisy cenzorskie będą
automatycznie rozszerzane w przyszłości. Nie mamy bowiem jasności czy
przedstawiając daną ideę lub osobę na naszych łamach (np. w najbliższym
numerze tygodnika "wSieci") skazujemy ją automatycznie na przemilczenie
na antenach TVP. Gdyby jednak okazało się, że taki mechanizm
funkcjonuje, na naszych barkach spoczywałaby ogromna odpowiedzialność.
Choć i przywilej - moglibyśmy w ten sposób zablokować kilka perwersji.
Napisalibyśmy np. dobrze o niejakiej pani Bratkowskiej, która jest znana
z tego, że zapowiedziała zabicie swojego dziecka nienarodzonego, i już
nie dostałaby tylu minut na antenie.

4.
Prosimy jednocześnie o wskazanie przepisów prawnych, na podstawie
których Telewizja Polska wprowadziła zapisy na konkretne nazwisko,
chwilę później na całe środowisko, a ostatecznie także na idee głoszone
przez owe środowisko. Naszym zdaniem wskazanie odpowiedniej podstawy
prawnej usprawniłoby realizowanie praktyk cenzorskich w mediach
publicznych, a być może także w mediach komercyjnych, tak by wszystko
działało równie sprawnie jak to bywało w PRL. W końcu dziennikarze
"Dziennika Telewizyjnego" w PRL wiedzieli dokładnie kogo nie należy
zapraszać i jakich idei nie wolno promować. Wytyczne dyrektora Tomasza
Sandaka pozostawiają w tym kontekście wiele do życzenia, są dramatycznie
nieostre, mogą zrodzić - powtórzmy - poważne konsekwencje zdrowotne u
pracowników. Tak dalej być nie powinno.

List tej treści kieruję do władz TVP oraz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.


--------------------------------------------------------------
"WSI na wizji". Gazeta Polska wygrała z Milanem Suboticiem!
http://niezalezna.pl/51002-wsi-na-wizji-gazeta-polska-wygrala-z-milanem-...

Gazeta Polska wygrała z byłym sekretarzem programowym TVN. Sąd uznał, że pozew Milana Suboticia przeciwko gazecie był całkowicie niezasadny.

Sprawa dotyczy artykułu autorstwa Katarzyny Gójskiej-Hejke, Piotra Lisiewicza i Teresy Wójcik, „WSI na wizji” z 2006 roku. Artykuł dotyczył powiązań Milana Suboticia ówczesnego zastępcy dyrektora programowego TVN ze służbami specjalnymi. Milan Subotić poczuł się pokrzywdzony stwierdzeniem, za raportem z weryfikacji WSI, że był tajnym współpracownikiem tych służb. Z powodu umieszczenia go w raporcie WSI jako TW wytoczył również proces Ministerstwu Obrony Narodowej. W listopadzie 2011 Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że nie doszło do naruszenia jego dóbr osobistych w raporcie z weryfikacji WSI, gdzie został opisany jako tajny współpracownik. Sąd uznał stwierdzenia raportu za prawdziwe.

Dzisiaj Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że na podstawie materiałów posiadanych przez Gazetę Polską, redakcja miała prawo napisać artykuł, ponieważ raport z weryfikacji WSI jest dokumentem urzędowym. Subotić żądał od Gazety Polskiej 20 tysięcy zł oraz przeprosin w TVP," Gazecie Polskiej" i "Rzeczpospolitej".

Przed sądem Subotić stwierdził, że współpraca ze służbami specjalnymi nie mieści się w jego pojęciu dziennikarstwa, a jednocześnie przyznał się że był tajnym współpracownikiem w okresie PRL.

Milan Subotić wytoczył proces Tomaszowi Sakiewiczowi, Katarzynie Gójskiej-Hejke oraz Gazecie Polskiej. W artykule „WSI na wizji” napisano, że Subotić doradzał przy akceptacji programów publicystycznych stacji oraz że od 1984 r. współpracował z wojskowymi służbami PRL, a później z WSI. Subotić przyznał się przed sądem do kontaktów z wywiadem wojskowym PRL, zaprzecza zaś, by był agentem WSI.

----------------------------------------------
Coś nam się zdaje, że ktoś postanowił w nowym roku choć raz być szczerym do bólu

Coś nam się zdaje, że ktoś postanowił w nowym roku choć raz być szczerym do bólu ;)



Dolnośląski Urząd Marszałkowski niezwykle hojny dla TVN i Polsatu. A jak jest w innych województwach?

Największym beneficjentem okazała się TVN. Telewizja w formie
zapłat za reklamy czy emisję materiałów promocyjnych w ubiegłym roku,
otrzymała ponad 3 mln 100 tys. zł. Niewiele mniej otrzymał Polsat (ponad
2 mln 900 tys. zł).

------------------------------------------
Rok 2013 przyniósł gazetom
ogromne straty z wpływów reklamowych. Największą szkodę zanotowała
Gazeta Wyborcza, której dochody w porównaniu z 2012 rokiem zmniejszyły
się o 111,9 mln zł, co stanowi spadek o 19 procent.

 Według badań przeprowadzonych przez Wirtualnemedia.pl cennikowe
nakłady na reklamę w gazetach wyniosły w ub.r. 1,7 mld zł, czyli o ponad
300 milionów mniej niż w 2012 roku.

Gazeta Wyborcza, która jest liderem rankingów na rynku reklam
osiągnęła w ub.r. cennikowe wpływy w wysokości 477,6 mln zł, o 111,9 mln
zł mniej niż rok wcześniej, co daje spadek o 19 proc. Ogromnie
zmniejszyły się również przychody "Rzeczpospolitej" (z 150,2 do 110,9
mln zł) oraz "Pulsowi Biznesu" (z 44,4 do 33 mln zł)

Zgodnie z przewidywaniami rok 2014 przyniesie gazetom kolejne straty w
budżecie. Według analiz przeprowadzonych przez Wirtualnemedia.pl wpływy
do czołowych pism w tym zakresie zmaleją o 15-16 proc.

 

źródło: wirtualnemedia.pl

TVP
wycofuje się z zapisu cenzuralnego w stosunku do dziennikarzy "wSieci".
Dyrektor Sandak przeprasza za "niefortunny" list, tłumacząc się
emocjami


Jak tłumaczy Sandak, z owego emocjonalnego poruszenia wziął się "ów
niefortunny fragment pisma, za który chciałbym Państwa przeprosić i
zapewnić, że w programach TAI nie wykluczamy żadnych środowisk i osób,
które przestrzegają Konstytucji RP oraz których idee i poglądy są ważne
dla kształtowania opinii publicznej w Polsce. Dotyczy to jak najbardziej
także środowiska skupionego wokół wydawnictwa Fratria sp. z o. o. W
razie potrzeby chętnie udzielę państwu  dalszych wyjaśnień".

Korekta stanowiska TVP - cieszy. Mamy jednocześnie nadzieję, że
podejmując codzienne decyzje antenowe dyrekcja TAI TVP nie kieruje się
emocjami w stopniu uniemożliwiającym rozeznanie rzeczywistości.

Dziękujemy jednocześnie tym, którzy oparli się cenzurze - Pawłowi
Nowackiemu i Janowi Pospieszalskiemu, oraz tym, którzy wsparli nas w tej
trudnej chwili choćby poprzez zadanie pytań (zwłaszcza
parlamentarzystom - Barbarze Bubuli, Janowi Dziedziczakowi, Jarosławowi
Sellinowi).

Potęga propagandy mizernieje. Fiuuu, bziuuu! – oglądalność „Faktów” znów mocno spada

Na Wiertniczej muszą czuć na plecach coraz cieplejszy oddech
"Wydarzeń". Polsatowski serwis jako jedyny zanotował wzrost
oglądalności.

Jak podają Wirtualne Media „Fakty” oglądało w minionym miesiącu
średnio 3,88 mln osób Z(to spadek o 5,64 proc.), co dało im trzecie
miejsce na liście najpopularniejszych programów informacyjnych. Liderem
pozostaje „Teleexpress”, który cieszył się widownią na poziomie 5 mln
(wzrost o 144 tys. oglądających, czyli 2,96 proc.). Drugie są
„Wiadomości” z liczbą 4,1 mln widzów (spadek o 51 tys., czyli 1,22
proc.).

Tuż poza podium są polsatowskie „Wydarzenia”, które jako jedyne w
zestawieniu danych Nielsen Audience Measurement zanotowały wzrost liczby
widzów – aż o 319 tys., czyli 11,15 proc. (do 3,18 mln). Piąta jest
„Panorama” TVP 2 z 2,17 mln oglądających (spadek o 5 tys. osób, czyli
0,22 proc.).

Wyniki oglądalności to dla koncernu z Wiertniczej kolejny ból głowy. Miesiąc po miesiącu mają coraz słabsze wyniki:

To samo widać w zestawieniu za cały ubiegły rok. Choć
w 2013 straciły wszystkie programy informacyjne, to „Fakty” mogą
„pochwalić się” największym spadkiem oglądalności – aż o 409 tys.
widzów, a zatem 11,02 proc.

TVN miał 197,76 mln zł straty w 2013 r., ponad 2 mld zł długu.
Wpływy Grupy TVN zmalały w 2013 roku o 1,8 proc., do 1,555 mld zł,
natomiast przychody z segmentu telewizyjnego - o 1,6 proc., do 1,527 mld
zł - informuje portal wiertualnemedia.pl.




To nie koniec porażek. Program traci również widzów. Styczeń br. okazał się dramatyczny dla „Faktów” TVN.
W zestawieniu rok do roku straciły one najwięcej widzów spośród
programów informacyjnych. Ich oglądalność w analizowanym okresie
(styczeń 2013 - styczeń 2014) zmalała o 5,64 proc. (232 tys. widzów) i
wyniosła 3,88 mln osób. Udział tego dziennika wyniósł 25,03 proc. (26,81
proc. przed rokiem) - wynika z danych przygotowanych przez Nielsen
Audience Measurement dla portalu wirtualnemedia.pl.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

93. Oni kształtują spojrzenie

Oni kształtują spojrzenie Polaków, na to co podobno myśli o Polsce Zachód:

1) Mateusz Żurawik, korespondent Gazety Wyborczej, już jako 24 latek pracując dla „Echa Moskwy” był wiodącym głosem w sprawach Polski na łamach prestiżowego New York Timesa.

Świat pokochał jego wyważone opinie o pogrzebie Prezydenckiej pary na Wawelu.

Mateusz jest cenionym ekspertem od spraw wizerunkowych sejmowej opozycji.

Mateusz woli chadzać własnymi ścieżkami, więc w odróżnieniu od
pozostałych kolegów z redakcji nie zajmuje się zazwyczaj tematyką partii
rządzącej.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

zagr media o Polsce - Mateusz Zurawik NY Times

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2) Piotr Smolar, stały korespondent w Le Monde, a także w brytyjskim Guardianie.

Ekspert w sprawie polskiej psychodramy smoleńskiej i politycznej histerii wokół Smoleńska.

Ojciec Piotra Smolara jest Prezesem Fundacji Batorego. W Zarządzie i Radzie tej niezależnej Fundacji zupełnie przypadkowo roi się od ludzi Gazety Wyborczej
(w tym najważniejszych jak Helena Łuczywo czy Andrzej Rapaczyński), a
także…. polityków związanych z Platformą Obywatelską (Jan Krzysztof
Bielecki, Bogdan Borusewicz, Andrzej Olechowski, Hanna Suchocka).

link ze szczegółowym opisem na ten temat

zagr media o PL - Piotr Smolar Le Monde

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

3) Dagmara Leszkowicz, korespondentka Reutersa, The Daily Star, Independent.

Ekspert od spraw episkopatu i spraw kościelnych. To również dzięki niej
świat dowiedział się jak wielkim sukcesem i krokiem naprzód w budowie
autostrad była organizacja Euro 2012 w Polsce. Setki firm skorzystały na
kontraktach, żadna nie zbankrutowała.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

2013 10 09

 

4) Agnieszka Kowaluk, tłumaczka literatury niemieckiej, której tekst opublikował Suddeutsche Zeitung.
Wyrastająca na czołową ekspertkę od spraw mniejszości seksualnych z
zadowoleniem zauważająca że w kategorii ciemnogrodu, syfu, zacofania i
nietolerancji dogoniliśmy już zachód.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

suddeutsche zeitung o Polsce

 

5) Agata Pyzik, wywodząca się z Krytyki Politycznej korespondentka The Guardian
osiągająca top najpoczytniejszych artykułów. Specjalizuje się w
informowaniu, że nasz zaściankowy antygenderyzm wywołany jest szerzącą
się w kręgach kościelnych pedofilią oraz wszechobecną w naszych domach
przemocą wobec kobiet.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

zagr media o Polsce Agata Pyzik Krytyka Polityczna

 

Jeżeli znacie inne przykłady sukcesów naszych rodaków, podzielcie się
z nami informacją wysyłając maila na kontakt@zelaznalogika.net lub w
komentarzach pod wpisem.

http://www.zelaznalogika.net/zachodnie-media-opanowane-przez-polakow/

Andrzej Rafał Potocki opisuje jeden z elementów systemu finansowania mediów prorządowych przez spółki skarbu państwa. Stwierdza między innymi:

Zanalizowaliśmy ogólnodostępne domom mediowym dane dotyczące rynku tygodników opinii w Polsce, zgromadzone przez firmę AGB Nielsen Audience Measurment. Jest to jedna z najbardziej liczących się na polskim rynku firm badawczych, dostarczająca danych z zakresu czytelnictwa i oglądalności środków masowego przekazu. Jej zadaniem jest również monitorowanie wydatków na reklamę. By wyciągnąć jeszcze bardziej wiarygodne wnioski posiłkowaliśmy się również danymi o sprzedaży Związku Kontroli Dystrybucji Prasy oraz efektami monitoringu wydawnictw uzyskanych dzięki danym pochodzącym również z innych firm, takich jak - Kantar Media czy ZenithOptimedia. Są to wskaźniki najbardziej miarodajne i przyjęte przez branżę medialną, pokazujące m.in. rozpowszechnianie gazet w Polsce czy przychody z reklam. Wnioski są ciekawe. Analiza rynku polskich tygodników opiniotwórczych w latach 2009 – 2013 wykazała, że większość wydatków reklamowych sektora publicznego, czyli spółek Skarbu Państwa (50,23 procent) trafia do tygodnika „Wprost”, choć tytuł ten ma jedną z najniższych sprzedaży, a zarazem najwyższy koszt dotarcia reklamy do klienta wśród badanych tygodników opinii. Nasza analiza opiera się na cenach cennikowych z uwzględnieniem stosowanych rabatów, co jest powszechnie przyjętym standardem np. przy analizie przychodów i wartości firm medialnych.

Podawane rzez Potockiego sumy są szokujące. I tak WYDATKI SEKTORA PUBLICZNEGO W TYGODNIKACH OPINII W ROKU 2013 wynoszą (według danych cennikowych):

Businesswek - 763 000 zł 2,97 %

Gazeta Polska - 0 zł 0,00 %

Newsweek - 6 170 258 zł 24,01 %

Polityka - 5 829 500 zł 22,69 %

Przegląd - 27 000 zł 0,11 %

Wprost - 12 905 950 zł 50,23 %

http://wpolityce.pl/artykuly/75180-ile-nas-kosztuja-media-prorzadowe-uja...


Sąd nakazał spółce Agora przeproszenie SKOK-ów i zapłatę grzywny na cele charytatywne

W artykule „Gazety” pojawiły się zarzuty pod adresem rzecznika
prasowego Krajowej SKOK Andrzeja Dunajskiego, iż ten uchyla się od
wykonania wyroku sądu

Mariusz
Walter Honorowym Inżynierem! Nagrodę twórca "zaprzyjaźnionej" z obecną
władzą telewizji dostał od Bronisława Komorowskiego

Tusk i Komorowski lubią od czasu do czasu wręczyć nagrodę komuś z
"najbardziej zasłużonych". Zwłaszcza wyspecjalizowanemu w "inżynierii"
medialnej.

Gala plebiscytu „Złoty Inżynier”

Bycie inżynierem oznacza zwiększone szanse, aby być praktycznie
użytecznym dla Ojczyzny - podkreślał Prezydent RP podczas Gali
plebiscytu "Złoty Inżynier. Bronisław Komorowski wskazywał też, że
Polsce potrzebne są inżynierski pragmatyzm i solidność.

Gala plebiscytu „Złoty Inżynier” w Pałacu Prezydenckim



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

94. łazem !ożeł morze !

Wybierz z nami Ludzi Wolności! [PLEBISCYT]
Adam Michnik, "Gazeta Wyborcza", Markus Tellenbach, TVN

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,137504,15697476,Wybierz_z_nami_Ludzi_Wolnosci___PLE...
Szukamy wybitnych postaci i osobowości, którzy odmienili Polskę w ciągu ostatnich 25 lat i nadal chcą ją zmieniać. Czekamy na Twoich bohaterów!
Szanowni Państwo,

Zapraszamy Państwa do udziału w plebiscycie, którym "Gazeta Wyborcza" i TVN pragną razem uhonorować 25. rocznicę wolnej Polski.

W drodze ogólnonarodowego głosowania chcemy wyłonić ludzi, którzy w ostatnim ćwierćwieczu stali się symbolami zmian, bez których dzisiejsza Polska byłaby z pewnością gorsza. Ludzi, z których jesteśmy dumni.

Ci, którzy wywalczyli Polsce wolność, którzy siedzieli w więzieniach, kręcili korbą powielaczy w podziemnych drukarniach, redagowali podziemne pisma, strajkowali, stali na barykadach - zostali w wolnej Polsce zauważeni i docenieni. Dziś cieszą się uzasadnioną, choć czasem jeszcze zbyt małą wdzięcznością.

I choć bez nich nie byłoby dziś wolnej i demokratycznej Polski, to wykonali tylko pierwszą część bardzo ważnego zadania. To, co przyszło potem, wcale nie było łatwiejsze - trzeba było zagospodarować zdobytą wolność. Rewolucyjna euforia trwa krótko, a ludzka skłonność do wyrzeczeń szybko się wyczerpuje.

Prawdziwym bohaterem staje się wówczas ktoś, kto potrafi poderwać siebie i innych do długotrwałego pozytywistycznego wysiłku, ktoś, kto potrafi zamienić heroizm czasu walki na heroizm codziennej pracy.

W naszym plebiscycie chcemy właśnie pokazać bohaterów "drugiego etapu", bohaterów zdobytej wolności: wizjonerów, ludzi z pasją, Judymów, Siłaczki, budowniczych szklanych domów, liderów społecznych i biznesowych.

Ludzi, którzy nie czekali, aż ktoś da im pracę, ale sami tworzyli miejsca pracy i dawali ją innym.

Ludzi, którzy zamiast brnąć w utarte schematy, idą pod prąd - z dobrym skutkiem.

Ludzi, którzy choć sami niekiedy potrzebowali pomocy, pomagając sobie - pomagają innym - wytyczając kierunki, pokazując drogę.

Ludzi, którzy zamiast myśleć o tym, co Polska może zrobić dla nich, myśleli, co oni mogą zrobić dla Polski. Którzy w wolnej Polsce byli i są dla nas autorytetem i wzorem, służyli i będą służyć naszemu krajowi.
(..)

Chcemy wybrać najważniejszych ludzi ostatnich 25 lat w pięciu kategoriach:

- Społeczeństwo:
poszukujemy ludzi, którzy w ciągu ostatnich 25 lat zmienili polską
rzeczywistość społeczną. Mogli to zrobić na wiele sposobów: rozwiązali
ważny problem, rozpoczęli dyskusję na istotny społecznie temat,
sprawili, że odmieniło się nasze życie w najbliższym otoczeniu, a czasem
może nawet na większą skalę.

Szukamy też bohaterów
nieznanych i nieoczywistych. Dzięki plebiscytowi ich zasługi dla naszego
kraju staną się znane wszystkim i docenione.

- Biznes:
chcemy wyróżnić nie tylko biznesmenów o niezwykłych osiągnięciach, ale
również tych, którzy prowadząc swoje firmy lub budując wielkie
przedsiębiorstwa, nie zapomnieli o innych. Dawali ludziom pracę, dbali o
dobre warunki, o możliwości dokształcania, godnie swoim pracownikom
płacili. Nie zapominali także o współpracy ze społecznością lokalną i
potrafili dzielić się z nią zyskami. A przede wszystkim są wzorem
postępowania dla innych.

- Kultura: kandydaci do
tej kategorii powinni mieć na swoim koncie niezwykłe osiągnięcia w
promowaniu i rozwijaniu propagowanie polskiej kultury, zarówno wśród
dorosłych, jak i dzieci
oraz młodzieży. Chcemy nagrodzić działania zmieniające nie tylko nasze
kino, teatr oraz sztuki piękne, ale także najbliższe otoczenie każdego z
nas.

- Nauka: do tej kategorii można zgłaszać
osoby, które przyczyniły się do rozwoju nauki i w ten sposób wpłynęły na
życie wszystkich Polaków. Może dokonały ważnego odkrycia albo
opracowały nowoczesne metody w danej dziedzinie? Ważne, by to
osiągnięcie podniosło jakość życia Polaków albo wpłynęło na pozytywny
wizerunek naszego kraju.

- Sport:
tu poszukujemy bohaterów, dzięki którym Polacy coraz chętniej zajmują
się tą ważną dziedziną naszego życia. Wcale nie chodzi nam tu o
wybitnych zawodników i olimpijczyków, choć oczywiście ich z plebiscytu
nie wykluczamy. Ważna jest dla nas pasja, zaangażowanie i chęć zmiany na
lepsze w tej sferze.

Kandydatury z uzasadnieniami przyjmujemy na
specjalnym formularzu, który załączamy na stronie. Bohaterów można też
zgłaszać przez formularz dostępny na ludziewolnosci.pl




Na Państwa uwagi i sugestie czekamy pod adresem:

ludziewolnosci@wyborcza.pl oraz "Gazeta Wyborcza", ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa, z dopiskiem "Plebiscyt Ludzie Wolności".

Plebiscyt "Ludzie Wolności" to wspólna akcja "Gazety Wyborczej" i TVN.

Harmonogram plebiscytu:

28 marca - 25 kwietnia 2014 - czekamy na zgłoszenia kandydatów w pięciu kategoriach;


26 kwietnia - 7 maja 2014 - specjalnie powołana Kapituła z
nadesłanych kandydatur wyłoni po pięciu finalistów w każdej kategorii;

8 maja 2014 - uroczyste ogłoszenie 25 finalistów plebiscytu "Ludzie Wolności" na konferencji prasowej;

8 maja - 31 maja 2014 - SMS-owe głosowanie, w którym nasi Czytelnicy wybiorą Człowieka Wolności w każdej kategorii;

1 czerwca 2014 - uroczyste ogłoszenie Laureatów Plebiscytu.

Formularz oraz informacje o plebiscycie są też dostępne na ludziewolnosci.pl.

Zapraszamy też na nasz profil na Facebooku: Ludzie wolności.


Dyskusja o 25-letniej Polsce


Przy okazji plebiscytu chcemy podyskutować z czytelnikami
"Gazety Wyborczej" o tym, co nam się udało wspólnie zrobić w ostatnim
dwudziestopięcioleciu. Jak doceniliśmy i wykorzystaliśmy naszą wolność?
Co jeszcze powinniśmy zrobić, żeby nam wszystkim było z tą wolnością
lepiej?

W poniedziałek rozpoczynamy debatę o polskim biznesie.


Jakie firmy najbardziej zmieniły polską gospodarkę po
transformacji? Jakie decyzje gospodarcze okazały się najważniejsze? Kogo
ekonomiści i przedsiębiorcy typują na człowieka 25-lecia w kategorii
biznes?

Czytaj od poniedziałku w "Gazecie Wyborczej". Pisz do nas: ludziewolnosci@wyborcza.pl



Więcej
o plebiscycie w dzisiejszym przeglądzie prasy w "Dzień dobry TVN".
Gościem programu będzie zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
- Piotr Stasiński


Fot. Gazeta Wyborcza / TVN

Zobacz także


Tygodnik "wSieci": Rządowe kontrakty z TVN
Telewizja TVN otrzymała od MSZ na zrealizowanie programu 600 tys. euro.

Słoneczne sobotnie popołudnie. Mężczyzna na tle przepięknego Zagrzebia opowiada o tym, jak Chorwaci reagują na hasło „Polska”. „Wielu rozmówców z szacunkiem i podziwem mówi o Polsce: że tak pięknie i na czas przeprowadziła wszystkie najważniejsze reformy, że jest mistrzem Europy w wydawaniu środków. Cóż, droga Chorwacjo, jesteśmy do dyspozycji, mamy jedyne w swoim rodzaju know-how i chętnie się z tobą podzielimy” – peroruje zachwycony. Cięcie.

Wbrew pozorom to nie spot Platformy Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a mężczyzną, który tak chwali poczynania rządu, nie jest Donald Tusk. To „Tu Europa”, program TVN24 deklarujący chęć wyjaśnienia problemów, z którymi boryka się współczesna Europa.

Dziennikarzem zachwycającym się pozycją i prestiżem Polski jest Jacek Pałasiński. Wcześniej, w tym samym odcinku, jeden z ekspertów zaproszonych przez autorów programu przekonuje:”Za każdym razem, kiedy mówimy, że jesteśmy z Polski, to słyszymy: My byśmy chcieli tak wydawać środki jak wy wydajecie. Także rzeczywiście pod tym względem bardzo nas cenią, mówią, że bardzo im się podoba to, że potrafimy wydać każde euro i potrafimy też mieć dobre pomysły i umieć o nie walczyć.”

Dopiero gdy wgryźć się w umowę dotyczącą realizacji programu, okazuje się, skąd się bierze ten entuzjazm. Jak ustaliliśmy, TVN otrzymała na zrealizowanie tego programu 600 tys. euro, a pieniądze kierownictwu z Wiertniczej przekazało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wysłaliśmy do MSZ pytania dotyczące finansowania „Tu Europy”. Resort kierowany przez Radosława Sikorskiego tłumaczy, że jego rola ograniczyła się do sprawowania „techniczno-finansowego nadzoru” nad programem, a pieniądze nań pochodzą ze środków instytucji europejskich.

Ministerstwo wyjaśniło także procedurę wybrania TVN. MSZ wysłało zaproszenia do wzięcia udziału w postępowaniu do trzech stacji informacyjnych w Polsce: jedna z nich nie wzięła w nim udziału, dwie pozostałe przedstawiły koncepcje programu. Z informacji tygodnika „wSieci” wynika, że MSZ wybierało między Telewizją Polską a stacją należącą do koncernu ITI. Zdecydowano, że zadanie lepiej wykona ta druga.

Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/tygodnik-wsieci-rzadowe-kontr...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika TW Petrus13

95. ludzi którzy zmieniali Polskę

pewnie za friko,tak dla idei,"dżadża" sobie gadaś robi?.

pytanie z nagrodą,kto z aktywnego zespołu GW,Fundacji Batorego,Armii Janczarów Waltera.Pracował 24 godz na dobę (biorąc czasem nadgodziny) korzystając tylko z (posiłku regeneracyjnego). Nagroda?,mój niewiątpliwie uroczy bezzębny uśmiech!


 

avatar użytkownika Maryla

96. "Przyniosłam do redakcji


"Przyniosłam do redakcji konstytucję i słownik. Pomyślałam, że mogą się przydać. A tu nie było nawet stołu"

Pierwszy wolny dziennik od Łaby po Pacyfik powstał w
budynku po żłobku. Kolegia odbywały się w piaskownicy, do kilku
komputerów i jedynej książki telefonicznej ustawiały się kolejki.
Wszyscy palili papierosy, tłumy zagranicznych dziennikarzy pchały się na
wywiady. Wyglądało to jak zapowiedź rewolucji, no i rewolucją się stało

  • Adam Michnik o 25 latach "GW": Nigdy nie było nam wszystko jedno

    Po 25 latach, świadomi blasków i cieni polskiej wolności, dziękujemy ci, Lechu.

  • Gadowski o 25-leciu „Wyborczej”: to pismo jest skrajnie lewackim biuletynem, który działa na niekorzyść polskiej państwowości

    „Nie mam z tą gazetą i tymi ludźmi nic
    wspólnego i nie chcę mieć. Poziom agresji, kłamstwa i obłudy, jaki jest
    reprezentowany przez to środowisko wyklucza dyskusję”.

    Co najmniej ostatnie 20 lat „Wyborcza” poświęciła na demontaż
    siły państwa polskiego — z różnych względów, głównie ideologicznych.
    Projekt Adama Michnika jest projektem antypaństwowym

    mówi portalowi Stefczyk.info Witold Gadowski.

    Wskazuje, że zna kilku dziennikarzy związanych z „GW”, a warsztat jednego z nich szanuje.

    Znam jednak i takich, jak Wojciech Czuchnowski, któremu nie podaję ręki, choć kiedyś byliśmy przyjaciółmi

    — mówi, zaznaczając, że „los Wojciecha Czuchnowskiego jest dla niego symptomatyczny dla całego środowiska”.

    Pytany o swoją niechęć do Czuchnowskiego tłumaczy:

    To nie jest reakcja związana z naszymi kontaktami towarzyskimi. To wynika z mojej odrazy dla metamorfozy, jaką on przeszedł pod wpływem „Wyborczej”.

    Dziennikarz nie ukrywa swojego negatywnego stosunku do środowiska „GW”:

    Nie mam z tą gazetą i tymi ludźmi nic wspólnego i nie chcę mieć.
    Poziom agresji, kłamstwa i obłudy, jaki jest reprezentowany przez to
    środowisko wyklucza dyskusję. Z pewnymi ludźmi się nie
    dyskutuje, ani nie podaje ręki. „GW” przekroczyła wielokrotnie granice.

    O tym, co wcześniej Witold Gadowski sądził o „Gazecie Wyborczej” można przeczytać na Stefczyk.info.


  • Pospieszalski o trzech kłamstwach „Wyborczej” ws. Geremka: To symboliczne podsumowanie jej 25 lat

    Fot. wPolityce.pl

    Fot. wPolityce.pl

    W dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” pojawił się tekst Mariusza Jałoszewskiego, który zapowiada że w konsekwencji zakończonego procesu z powództwa Marcina Geremka, syna profesora, przyznaję się do nierzetelności dziennikarskiej. To nieprawda!

    Kłamstwem jest już sam tytuł tekstu, mówiący, że przyznam się do
    „nierzetelności w sprawie prof. Geremka”. W toku procesu nie dowiedziono
    tego, także treść ugody i oświadczenia nie
    zawiera takiego sformułowania.

    „Wyborcza” kłamie również, że cytowana w programie depesza ambasadora Niemiec jest fałszywa. Żaden z historyków i ekspertów nie podważył autentyczności tego dokumentu.

    „Wyborcza” kłamie wreszcie, że nie skonfrontowałem tej notatki.
    Notatka była wielokrotnie przytaczana w poważnych źródłach
    historycznych. Uczestnikiem programu był jeden z najbliższych
    współpracowników profesora Geremka, Andrzej Celiński, a także dobry znajomy z lat stanu wojennego Andrzej Czuma. Obaj mieli możliwość zakwestionowania treści dotyczących prof. Geremka, co uczynili.

    W dniu 25. rocznicy ukazania sie pierwszego numeru
    „Gazety Wyborczej”, symbolicznym podsumowaniem minionych lat nie jest
    artykuł redaktora Michnika, lecz materiał Mariusza Jałoszewskiego.
    Nagromadzenie tylu kłamstw i nadinterpretacji w tak krótkim tekście to
    świetny przykład w jaki sposób swą misję w Polsce,
    pojmuje redakcja „Wyborczej”.

    Jan Pospieszalski

    Paweł Nowacki, wydawca programu „Jan Pospieszalski – Bliżej”

    Warszawa, 8 maja 2014

    http://wpolityce.pl/media/194678-pospieszalski-o-trzech-klamstwach-wyborczej-ws-geremka-to-symboliczne-podsumowanie-jej-25-lat

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    97. MEDIA BRONKOWI, BRONEK MEDIOM

    Szczygieł: "Odznaczanie dziennikarzy przez władzę jest wysoce niebezpieczne, bo..."

    Trwają huczne urodziny "Gazety Wyborczej". Wśród gości: Chodorkowski, Komorowski, Ash...


    Prezydent Bronisław Komorowski wręczy odznaczenia państwowe dziennikarzom, redaktorom, grafikom i wielu innym współtwórcom naszej gazety i naszej firmy.

    Urodziny "Gazety Wyborczej". 41 dziennikarzy i redaktorów odznaczonych przez prezydenta

    Prezydent: "Gazeta" była zaangażowana w walkę o wolność

    "Gazeta Wyborcza" ma swój ogromny udział w tym, że wynik wyborów w
    czerwcu 1989 r. był taki jaki był - mówił prezydent wręczając
    odznaczenia dziennikarzom i osobom związanym z "Gazetą Wyborczą", w 25.
    rocznicę założenia dziennika.

    Prezydent podziękował również za podjętą w tym roku przez "Gazetę
    Wyborczą" inicjatywę zorganizowania plebiscytu Człowieka Wolności.

     

    - Tak naprawdę za każdym sukcesem Polski kryją się jacyś ludzie, stąd
    ten plebiscyt dotyczący pokazania panoramy losów, panoramy postaw,
    panoramy niezwykłych ludzi jest czymś głęboko nie tylko przekonywającym,
    ale głęboko Polsce potrzebnym - powiedział Bronisław Komorowski.
     

    Odznaczenia w 25. rocznicę powstania "Gazety Wyborczej"
    Odznaczeni zostali:
     
    za wybitne zasługi w budowaniu niezależnej prasy w Polsce, za
    pielęgnowanie wartości, jakie legły u podstaw polskich przemian
    demokratycznych, za wkład w rozwój nowoczesnej publicystyki i
    przestrzeganie wysokich standardów w pracy dziennikarskiej, redakcyjnej i
    menadżerskiej 
     
    KRZYŻEM KOMANDORSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI
    pośmiertnie
    1.      Juliusz Rawicz-Twaróg
    W imieniu Rodziny order odebrał wnuk, pan Piotr Bakal.
     
    KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI
     
    2.  Anna Bikont
    3.  Wanda Ostrowska
    4.  Wanda Rapaczyńska
    5.  Ewa Siedlecka
    6. Dominika Wielowieyska
     
    KRZYŻEM KAWALERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI
     
    7.  Wojciech Bartkowiak
    8.  Dariusz Bartoszewicz
    9.  Wojciech Fusek
    10. Jacek Gawłowski
    11. Magdalena Grochowska
    12. Jan Grzechowiak
    13. Jacek Hugo-Bader
    14. Wojciech Jagielski
    15. Dariusz Kortko
    16. Hanna Kossowska
    17. Agnieszka Kublik
    18. Jerzy Majewski
    19. Stanislaw Mancewicz
    20. Krzysztof Miller
    21. Piotr Nehring
    22. Michał Ogórek
    23. Barbara Piegdoń-Adamczyk
    24. Piotr Rogowski
    25. Konrad Sadurski
    26. Jerzy Sawka
    27. Mariusz Szczygieł
    28. Adam Wajrak
    29. Jerzy Wójcik
    30. Paweł Wroński
     
    ZŁOTYM KRZYŻEM ZASŁUGI
     
    31. Edward Jewdokimow
    32. Robert Kijak
    33. Aleksandra Klich-Siewiorek
    34. Anna Kowalska
    35. Teresa Kruszona
    36. Mirosław Maciorowski
    37. Agata Morozowska
    38. Robert Musiał
    39. Wojciech Świerczyński
    40. Piotr Wesołowski.

     




    Redaktor naczelny Adam Michnik poprowadzi dyskusję pt. "Europa, Rosja, Ukraina".

    Wśród gości Michaił Chodorkowski, redaktor naczelny "Nowej Gaziety" Dmitrij Muratow, brytyjski publicysta i historyk z Oksfordu Timothy Garton Ash, białoruski polityk i aktywista Andrei Sannikau, były minister spraw wewnętrznych Ukrainy Jurij Łucenko.

    Twórca najważniejszych polskich reform po 1989 roku prof. Leszek Balcerowicz wygłosi laudację dla Człowieka Roku "Gazety Wyborczej" Michaiła Chodorkowskiego, który jeszcze w grudniu siedział w rosyjskiej kolonii karnej.

    Debata dobiegła końca, a na scenie pojawił się... Daniel Olbrychski. Czyta list od Lecha Wałęsy:

    To
    już 25 lat minęło, gdy na pierwszej stronie pierwszego numeru "Gazety
    Wyborczej" pisałem, że musimy wygrać te wybory: "że mamy już nie tylko
    swój związek zawodowy, ale i program wyborczy kandydatów do Sejmu i
    Senatu, no i wreszcie mamy 'Gazetę Wyborczą' - pierwszy niezależny
    dziennik między Łabą a Pacyfikiem" i że "on już zostanie na stałe".

    Przypominam
    te słowa, by pokazać, że znów miałem rację! "Wyborcza" - nie tylko, że
    "została na stałe" - ale jest gazetą, bez której nie wyobrażam sobie
    dziś polskiej demokracji.

    Różnie między nami
    bywało. Nie zawsze byłem przez Adasia i "Gazetę Wyborczą" dobrze
    rozumiany. Spieraliśmy się i nawet kłócili, ale nigdy nie graliśmy ze
    sobą nieczysto. Pozostała za to między nami stara przyjaźń z czasów
    walki.

    Na kolejne ćwiartki wieku życzę zespołowi "Wyborczej" wielu sukcesów.

    "Kroczcie odważnie, ale z rozwagą"

    "Nie dajcie się podzielić ani zniszczyć"

    "Nie ma solidarności, bez słowa wolności!"

    http://wyborcza.pl/relacje/1,126862,15932877,Chodorkowski__Komorowski__Ash__Swietuj_z_nami_urodziny.html#MT

    Rosyjski oligarcha


    Agora zaciska pasa

    Piątek, 9 maja 2014 (20:32)

    Zarząd Agory podjął decyzję o nieprzedkładaniu Zwyczajnemu Walnemu Zgromadzeniu Agory SA rekomendacji o wypłacie dywidendy dla akcjonariuszy w związku ze stratą netto poniesioną w roku obrotowym 2013.

    Spółka otrzymała od swojego doradcy prawnego poradę w sprawie wypłaty dywidendy za rok 2013. „Prawnicy, po rozważeniu poglądów i argumentów w kwestii możliwości wypłaty dywidendy za rok obrotowy, który Spółka zamknęła stratą netto, wskazali na zarówno dużą niepewność stanu prawnego, jak i osobistą odpowiedzialność członków władz Spółki za bezprawną wypłatę dywidendy w takiej sytuacji. Rekomendacja doradcy prawnego jest taka, aby dywidenda ze skumulowanych zysków z lat ubiegłych nie była wypłacona za rok, w którym Spółka poniosła stratę” – napisano w komunikacie spółki.

    Agora wydaje m.in. „Gazetę Wyborczą”.



    Gazeta
    Adama Michnika od początku była narzędziem walki politycznej. Przez
    lata była prawdziwą potęgą. Dzisiaj nowe pokolenie Polaków coraz mniej
    chce się karmić papką przygotowywaną przez "Gazetę" dla swych
    bezmyślnych konsumentów –...
    pch24.pl


    Rynek medialnych toksyn
    http://www.naszdziennik.pl/mysl/78668,rynek-medialnych-toksyn.html

    Powiedzenie dziś, że media kłamią, naraża na śmieszność i banał. Media nie kłamią. Media jedynie opanowały technikę polegającą na posługiwaniu się mieszanką prawdy i informacyjnych fałszerstw. Medialne półprawdy i stereotypy mogą zdyskredytować niewygodnych przeciwników politycznych, rządy, osoby, ich zapatrywania czy światopoglądy. Polityk, jak mucha, może być zabity gazetą. Telewizyjni zawodowcy, którzy są jednocześnie zawodowymi mówcami, stają w studiach naprzeciw swoich gości amatorów i nie dają im szans. To tak, jakby zawodowy bokser wagi ciężkiej zmierzył się z gospodynią domową.

    W telewizyjnych studiach zasiadają politycy, związkowcy, protestujący, walczący o swoje prawa itd. Telewizyjni prezenterzy do części swoich gości podchodzą bezwzględnie, wykorzystując własną uprzywilejowaną sytuację. Zwłaszcza wobec polityków, którzy z określonych powodów nie cieszą się uznaniem ich stacji. Ci muszą być jednak zapraszani do studia, by nadać pozory dziennikarskiego obiektywizmu. Cóż z tego, że zaproszeni otrzymują głos, ale nie wtedy, gdy się spodziewają? Ucina się im w środku wywód – zwykle z racji upływającego czasu. Już na wstępie zadaje się pytania będące zawoalowanym pomówieniem czy insynuacją. Wśród polityków jest jednak szczególna, nieliczna, grupa, która prowadzi z zawodowymi prezenterami równy dialog. Potrafi dać się telewizyjnym prezenterom we znaki i toczyć z nimi równorzędną „walkę”. Zaproszeni do studia mają świadomość, że zostaną poddani, jak na sali rozpraw, przesłuchaniu. Wystąpią jako oskarżeni lub świadkowie oskarżenia z określonego paragrafu. Tak przygotowani, potrafią obnażyć niewiedzę i arogancję prezentera stacji, budząc jego irytację i złość. Wtedy stacja – „w rewanżu” – ośmiesza polityka. Prezentuje powtarzające się, wycięte z kontekstu jego zdania czy miny, wypaczając istotę całej wypowiedzi. Nierzadko w specjalnie zbudowanych tylko w tym celu programach quasi-satyrycznych, których zadaniem jest „przepuszczać” całą polityczną scenę przez magiel. Jako przykład przywołanego polityka na polskiej scenie politycznej automatycznie nasuwa się postać poseł profesor Krystyny Pawłowicz. Profesor już na wstępie, po wejściu do studia, wnosi aurę indywidualnego stylu, a więc i pewnej nieprzewidywalności. Daje do zrozumienia, że nie ulegnie zaprogramowanej sztancy, która ustawia ją w pozycji skrajnie niekorzystnej. Wśród widzów jej występy spotykają się z bardzo żywym odzewem. Często w sieci znajdujemy przykłady „starć” poseł w telewizyjnych studiach. Na YouTube specjalne „miksy” robią sami internauci, podpisując je: „Pawłowicz roznosi dziennikarkę Polsatu – mocne!”. W tych materiałach niemal zawsze ostatni, zwycięski uśmiech w stronę widza kieruje pani profesor. Choć chwilę wcześniej otrzymywała bezwzględne, choć niewidzialne, ciosy poniżej pasa.
    To, co niewidoczne

    Sami widzowie nie mają jednak zwykle wiedzy czy też potrzebnej intuicji, by poradzić sobie z efektem niewidzialnej pracy telewizyjnych redaktorów. Z tym ostatnim na przykład wiąże się cała procedura zapraszania do studia. Są osoby, których się nawet ani myśli zaprosić. Są też tacy, których się zaprasza, ale stale odmawiają. Widz otrzymuje już rezultat niewidzialnej pracy redakcji. Jak zauważa francuski socjolog i analityk telewizji Pierre Bourdieu: „Na scenie to, co widoczne, skrywa to, co niewidoczne”. Rozmowa zaaranżowana w studio sprawia wrażenie demokratycznej równowagi. Ta równość jest wręcz ostentacyjna, a prowadzący rozmowę pozuje na wyrocznię obiektywizmu. To są jednak tylko pozory.

    Debaty w studiach poprzedzają informacyjne serwisy. Odbywa się nieustanny wyścig informacyjny, trwa specyficzna wojna na informacje. Redaktor, wydawca prezentuje nierzadko prawdziwe informacje, ale z intencją wywołania fałszywych implikacji. Pomija się wybrane, istotne, ale niewygodne informacje albo dokonuje się ich selekcji i zestawień, tak by budziły fałszywe skojarzenia. Informacje takie zaznaczają mniej lub bardziej realne zalety podejmowanych spraw, ale jednocześnie maskują lub przemilczają ich ciemne strony.

    Nierzetelne dobieranie informacji i środków językowych, których celem jest wywieranie wpływu na nastroje, poglądy, opinie odbiorców, to motyw wielu redakcji. Mamy tu do czynienia z rodzajem stałej dominacji nadawcy nad odbiorcą. Manipulacja na tak zwanym wolnym rynku informacji i idei może okazać się w skutkach znacznie silniejsza i groźniejsza od tej, która rozgrywa się w systemie autorytarnym lub totalitarnym. W ostatnim przypadku odbiorcy zwykle są szczególnie na nią wyczuleni, dysponują środkami rozpoznawczymi i pozostają nieufni wobec nadawcy. Na rynku wolnego słowa odbiorca okazuje się bezbronny. Jest otwarty i ufny wobec otaczających go przekazów. A nawet pokłada w nich nadzieję na porządkowanie i organizowanie mu życia.
    Uwierz mi – a zrobię cię na szaro

    Przekaz informacyjny i komunikacja społeczna opierają się na zaufaniu. Warunek ufności odbiorcy stanowi akceptacja nadawcy komunikatów informacyjnych. Nadawca nierzadko wykorzystuje tę ufność i świadomie łamie zasady gromadzenia, przetwarzania i emitowania informacji. Nadawca wie, że wiadomość może być kłamstwem, ale wie też, że odbiorca nie ma narzędzi jej weryfikacji. Niedawnym takim przykładem może być emitowana na początku maja informacja o śmierci ministra z czasów PRL, Mieczysława Wilczka. Początkowo podawano tylko komunikat o jego śmierci. Dopiero kilka dni później media poinformowały, że wypadł przez okno i istnieje podejrzenie samobójstwa lub zamachu na jego życie. Za dwa dni znów podano, że targnął się na życie „własnymi rękami” – wyskakując przez okno (!).

    Dwa dni później poinformowano opinię publiczną, że prokuratura zdecydowała o odstąpieniu od sekcji, przyjmując wersję samobójczą. W żadnym z wypadków odbiorca tych przekazów nie miał możliwości ich weryfikacji. Inne przykłady – przykłady wojny informacyjnej mamy w przypadku niemal każdej wiadomości płynącej z Ukrainy. Częste jest tu relacjonowanie nieprawdziwej informacji jako wydarzenia i potwierdzonego faktu i pozostawienie jej bez komentarza. Odbiorca zostaje sam z kontekstem sprawy – ma sam wyciągnąć wnioski. A przecież rzadko który słuchacz jest ekspertem i znawcą tych skomplikowanych spraw. Zwłaszcza w gąszczu sprzecznych faktów.

    Wojna informacyjna na Ukrainie wskazuje też, w jakim stopniu media zdolne są do wykreowania określonej opinii publicznej czy wywołania psychozy zbiorowej bez konieczności gromadzenia w tym celu tłumów. Informacja oddziałuje na każdego z osobna i oddzielnie. Ale przyczynia się jednocześnie do zjawisk zbiorowych. Media zmieniają się więc w idealne narzędzia do prowadzenia nowych wojen. Czego przykład mamy, niestety, na Ukrainie. Gdzie w efekcie armia i żołnierze zostali sparaliżowani przez silną ekspozycję medialną uzbrojonych po zęby nieznanych bliżej nikomu „turystów”. Stałe powtarzanie tezy o chaosie, niebezpieczeństwach, zagrożeniach, łączone z innymi nieprawdziwymi danymi, utworzyło dodatkowe złudzenie logicznego łańcucha. Doszło tu do wykorzystania schematu, wedle którego dokonany został opis nowej sytuacji, której nadawca chciał nadać szczególną rangę.
    Informacyjne śmietnisko

    Ten rodzaj manipulowaniem świadomością opinii publicznej to rodzaj techniki mentalnej przemocy. Mechanizm przypomina adaptację technik reklamowych. Przeciwnik opatrzony zostaje przykrą etykietką, której starał się pozbyć. Jeśli nie ma dostępu do głównego nurtu mediów, już jest na pozycji straconej. Resztę dopełniają szumy informacyjne. Błahe artykuły, śmieciowe audycje, programy pozbawione jakichkolwiek treści. Wbrew pozorom są bardzo ważnym instrumentem w zawłaszczaniu uwagi słuchacza. Ich zadaniem jest jedynie jałowe wypełnianie miejsca na antenie czy szpaltach gazety. Takie informacyjne śmieci wydalają w Polsce główne komercyjne radiowe i telewizyjne stacje. I to one, paradoksalnie, mają największą słuchalność i siłą rzeczy najbardziej zajmują uwagę gros opinii publicznej.

    Jeśli zaś komunikat informacyjny jest nieskuteczny – jest po prostu powtarzany. Do bólu. Do irytacji odbiorcy. Im bardziej zirytuje, tym jest skuteczniejszy. Powtarzane są także obrazy, zestawienia negatywnych zdjęć z tekstem kompromitującym osobę, instytucję, partię. Najłatwiej to zauważyć w tabloidach. Ten rodzaj informacyjnego odpadu skutkuje odcięciem odbiorcy od prawdy o otoczeniu. Niszczy jego układ odniesienia, zrywa więzi pokoleniowe, tradycje, zasady etyczne. Tu warto wspomnieć o drastycznym wydaniu jednego z tabloidów z kanonizacji Jana Pawła II, kiedy eksponowano zdjęcia świętego obok odrażających patologicznych ludzkich ciał.
    Bunt ofiary

    Taktyka skrajnego przejęcia kontroli nad określoną grupą czy społecznością przez umiejętne wykorzystanie mediów czy nawet inwazję medialną (np. sprawa Ukrainy) prowadzi do sytuacji zwanej praniem mózgu. Odbiorca wtedy nie ma już ani świadomości, ani wiedzy, ani nie wyraża zgody na to, co go informacyjnie zalewa. Wtedy już tylko krok do sytuacji, gdy techniki wpływu wykorzystywane są zbyt nachalnie i intensywnie. Odbiorca może zacząć odzyskiwać dawną świadomość i pierwotną uwagę. Przekazy, które dawniej wpływały na jego zachowanie, tracą swoją moc. A gdy masa krytyczna informacyjnych toksyn zostaje ostatecznie przekroczona – jak w każdej sytuacji – organizm zaczyna się buntować. Odbiorca przekazów przestaje zachowywać się zgodne z oczekiwaniem manipulatora. Jego komunikaty nie są wchłaniane, a wprost przeciwnie – odrzucane. Reakcja jest taka, jak na każdy rodzaj fizycznej agresji czy inwazji. Uczenie nazywa się to zjawiskiem reaktancji. Łączy się ona z negatywnymi stanami emocjonalnymi – gniewem, wzburzeniem itd., wywoływanymi obawą przed zagrożeniem osobistej wolności. W efekcie może doprowadzić do bardzo zdecydowanych działań obronnych osoby czy wręcz całych grup poddanych manipulacji.
    Jak się bronić przed toksynami informacji?

    Co zatem robić, by nie ulec informacyjnym toksynom? Należy przede wszystkim odrzucać formy niepożądanych przekazów. Po pierwsze – odrzucić ich język i terminologię. To przez nie nadawca realizuje swoje koncepcje. W ten sposób uniknie się narzucanych kategorii pojęciowych. Nie należy też przyjmować narzuconej płaszczyzny konfrontacji, ale zachować przede wszystkim ostrożność przed powtarzaniem clichés. Przychodzi tu z pomocą tak zwana kontrpropaganda, polegająca przede wszystkim na rozpoznaniu tematów odrzucanych. Wyodrębnieniu ich, sklasyfikowaniu według znaczenia, by kolejno i pojedynczo z nimi prowadzić polemikę. Dalsza strategia nakazuje uderzanie w słabe punkty nadawcy komunikatów. Ale uwaga, co bardzo ważne: jeśli uderzenie niechcianej czy odrzucanej propagandy jest tak potężne, że wręcz przygniatające, nie należy nigdy wchodzić we frontalne i otwarte starcie z nią. Trzeba neutralizować wszechobecną niepożądaną opinię. A to znaczy – za punkt wyjścia należy właśnie tę opinię przyjąć, następnie znaleźć wspólny grunt z nią, a potem stopniowo, poprzez różnego rodzaju argumenty, także ośmieszanie, osłabiać i eliminować z obiegu publicznego. Jest to proces trudny, wymagający doświadczenia i wiedzy. Dobrze jest także wykazywać na każdym kroku niezgodność komunikatów przeciwnika z podstawowymi faktami.

    W tym starciu polem zderzenia jest ludzka świadomość. Dlatego tak ważne jest uświadomienie faktu ulegania informacyjnej agresji. Jak długo osaczeni i poddani jej nie wiedzą o tym, tak długo są całkowicie bezbronni. W chwili uzyskania tej wiedzy skuteczność informacyjnego agresora niemal automatycznie gwałtownie spada.

    Dr Hanna Karp

    PAP/Paweł Supernak

    PAP/Paweł Supernak

    Dla zewnętrznego obserwatora III RP jest dziś prowincjonalnym bazarkiem, targowiskiem tandety, chamstwa i głupoty, taką europejską Kozią Wólką.
    Obsługiwaną przez nowoczesnych krzykaczy, zachwalaczy towaru
    wytworzonego w wioskach i innych zadupiach światowej cywilizacji.
    Bazar ten prowadzi też działalność obwoźną. Taki handelek dla ubogich.
    Trudzą się nim różne Moniki Olejnik i ich koleżanki oraz koledzy,
    zawodowi handlarze kłamstwem, podkulturą polityczną i ciemnotą
    Czwartego, bo już nawet nie Trzeciego Świata. Krążą ci domokrążcy po
    ekranach telewizyjnych całego kraju, żerując na najniższych instynktach
    obywateli w przekonaniu, że naród polski jest narodem głupim, prymitywnym i niezdolnym do samodzielnej oceny rzeczywistości. Handlarze z TVN 24, Polsatu, TVP i
    paru innych obwoźnych naprawiaczy dusz dbają o to, by do publicznej
    opinii nie przedostały się rozum, kultura osobista i wiedza. A
    przede wszystkim prawda.

    Nic dziwnego, że jak coś w handelku zaczyna się psuć, a
    główny zachwalacz towaru Donald Tusk traci bezwzględne poparcie wiosek i
    miasteczek, na antenę wypuszcza się posła Stefana Niesiołowskiego sprawdzonego wojownika o godność chamstwa w narodzie.
    Kiedy okazało się, że Sejm nie odbierze immunitetu byłemu szefowi CBA
    Mariuszowi Kamińskiemu, ze smyczy został spuszczony ów poseł i to
    niemal jednocześnie we wszystkich tych stacjach. We wszystkich też
    bluzgał obelgami na Kamińskiego, na PiS na media konserwatywne, na
    doktora Chazana i na wszystkich przyzwoitych ludzi, którzy są
    „obrzydliwi”, bo nie kochają Platformy Obywatelskiej. Im więcej Niesiołowskiego, tym mniej PO, więc jak go widzę i słyszę, to mi serce rośnie. Musi być źle z tym towarzystwem, skoro sięga po ostatnią deskę ratunku, jaką jest ten typ.

    W związku z tym mam pomysł. TVN 24, Polsat i TVP powinny wspólnie nadawać program zatytułowany: „Cała
    prawda całą dobę dla idiotów” z udziałem Niesiołowskiego, profesora
    Kuczyńskiego, towarzyszy Czarzastego i Millera, Władysława profesora
    Bartoszewskiego, ministra Sikorskiego, aktora Olbrychskiego, reżysera
    Wajdy, paru wybijających się w dziedzinie bezprawia prokuratorów i
    sędziów, paru lekarzy wspierających aborcję, „mistrzów” od
    Mellera, a dla zmylenia przeciwnika dokoptować paru redaktorów ponoć
    prawicowych, księdza Sowę i księdza Lemańskiego.
    Listy
    uczestników takiej audycji nie zamykam, bo z pewnością pominęłam różnych
    ludzi zasłużonych, którzy mają prawo upomnieć się o miejsce przed
    kamerami. Jak już się wszyscy zgromadzą, należy pozwolić im mówić co
    ślina na język przyniesie, a następnie nadawać ten program co godzina
    przez całą dobę, nie musi być długi. Obelgi mają to do siebie, że są
    krótkie i zwięzłe, a poza tym ich liczba jest ograniczona do
    inteligencji osób te obelgi miotających. Jakby zabrakło pomysłu,
    odsyłam na portale internetowe, na których nie brak obelżywych
    wpisów pod adresem dziennikarzy i polityków, którym nie po
    drodze z Platformą Obywatelską.

    Gwarantuję, że po miesiącu ludzie zaczną wyrzucać telewizory przez okno i ryglować drzwi w
    strachu, że włamie się Niesiołowski i spierze Bogu ducha winnych
    lokatorów po pysku. Dlatego należy nastrajać telewidzów optymistycznie.
    I w przerwach między występami Niesiołowskiego i jemu podobnych
    odczytywać tekst, który jakiś autor pomieścił na portalu onet, a
    głosi on, że Polska jest światową potęgą. Bijemy rekordy w dziedzinie
    produkcji owocowo-warzywnej, jesteśmy mistrzami w dziedzinie malin,
    borówki amerykańskiej, czarnej porzeczki. Jest to sukces „na miarę
    Nobla i olimpijskiego medalu”. I pokazywać obrazki z wycieczek
    prezydenta Komorowskiego w Polskę. Żeby prosty lud dowiedział się, że
    Wisła płynie nie tylko w Wiśle ale  w całej Polsce, a naród powinien
    budować III RP wespół w zespół, ponad podziałami.

    Lecz ani Komorowskiemu ani Tuskowi nie chodzi o jedność narodu, im
    chodzi o jedność władzy, której nie oddadzą za żadną cenę. A jej
    utrzymaniu służy krzewienie nienawiści, sprawdzona metoda partii
    komunistycznych, które tłumiły każdy bunt w zarodku, głosząc
    równocześnie sukcesy państwa komunistycznego, do których należała
    najlepsza wódka na świecie. Dzięki temu PRL był dziesiątą potęgą przemysłową. Dziś jest potęgą malinową. Też dobrze. Komu, komu, bo idę do domu.

    Media, polityka i biznes

    Sobota, 28 czerwca 2014 (02:04)

    Media nie działają w próżni. Nie stanowią świata izolowanego od życiowych problemów człowieka. Przenikają swym wpływem wszystkie sektory jego egzystencji. Dlatego refleksja nad nimi musi uwzględniać podstawowe konteksty i relacje wynikające z funkcjonowania mediosfery, tzn. środowiska mediów. Nieznajomość tych mechanizmów rodzi w użytkownikach środków masowego komunikowania bezsilność i poczucie zagubienia. Uniemożliwia też prawidłowe korzystanie z nich i ułatwia daleko idącą manipulację.
    Patologiczny układ mediów?

    Z obliczeń szacunkowych wynika, że 90 proc. mediów w Polsce znajduje się w rękach środowisk liberalnych i lewicowych. Obecnie są one główną siłą napędową w budowaniu „społeczeństwa opinii”. Jednocześnie Polacy są coraz dalej od „społeczeństwa komunikacji”. Wszak informacja jako sprawdzony nośnik mówienia nieprawdy zatraca swoją wiarygodność i nie prowadzi do komunikowania międzyludzkiego. Stała się bowiem towarem przetargowym w polityce i w biznesie.

    Należy w tym miejscu przypomnieć o wydarzeniu, które legło u początków najnowszej historii polskich mediów i wciąż kładzie się cieniem na ich zrównoważonym rozwoju. Myślę o nieprawidłowym, wręcz oszukańczym podziale mediów, jaki podjęto w 1990 r. w następstwie likwidacji koncernu RSW Prasa-Książka-Ruch, którego właścicielem była partia komunistyczna. Cały majątek stał się własnością ugrupowań liberalnych i lewicowych.

    Pominięte zostały środowiska, które w PRL miały odwagę tworzyć prasę niezależną (tzw. drugi obieg). Kontrowersje budziły zwłaszcza zasady podziału koncernu i niejawnie podejmowane decyzje. Była to jedna z pierwszych afer w minionym 25-leciu. Ze względu na swój charakter i rolę w procesie odzyskiwania przez Polskę niepodległości stała się „aferą matką” niemal wszystkich następnych afer. Przyczyniła się bowiem do zachwiania równowagi w polskiej mediosferze po 1989 roku. Doprowadziło to do powstania nowego układu mediów, który w sposób jednostronny kształtował opinię publiczną i zniekształcał obraz rzeczywistości w świadomości obywateli.

    Fakt, że mamy dziś oligarchiczny system w świecie polskich mediów, nie jest więc dziełem przypadku i potwierdza znaną prawidłowość, że zarówno w polityce, jak i w mediach nie ma przypadków. Funkcjonujący system zbudowany na wymuszonym monopolu jest patologicznym układem mediów, polityki i biznesu, a to sprawia, że stał się z natury swej niezdolny do krytycznej oceny „elit trzymających władzę”. A przecież naczelną misją mediów, których ambicją jest kierowanie się dobrem wspólnym i polską racją stanu, powinno być permanentne monitorowanie i rozliczanie rządzących. Emanacją tego systemu stał się kuriozalny fakt, że po 1989 r. w Polsce zmieniają się parlamenty, rządy i koalicje, natomiast w tych samych rękach znajdują się najważniejsze centra opiniotwórcze. Nie trzeba dowodzić, że taki system jest poważnym zagrożeniem dla demokracji.

    Dodać należy, że funkcjonujący antydemokratyczny system mediów ma swoich wiernych sojuszników, których gołym okiem nie widać. Są nimi poprawność polityczna i medialna, która stała się nową formą cenzury, są hasła typu: „życie ma być łatwe, lekkie i przyjemne”, które wiążą media z biznesem, i są zjawiska, które stępiają krytycyzm odbiorców, jak np. wpływ kultury masowej, który roznieca ich namiętności i ogranicza rozwój intelektu.

    Funkcjonują na szczęście media niezależne od systemu oligarchicznego, kierujące się zasadą dobra wspólnego i polskiej racji stanu, media, które kształtują postawę patriotyzmu i odwołują się do wartości chrześcijańskich. Są wreszcie media katolickie, które zachowały swoją tożsamość i w sposób odpowiedzialny podejmują problematykę wychowania do prawidłowego odbioru współczesnej mediosfery, czego przykładem jest podjęta przez „Nasz Dziennik” debata na temat mediów.
    Wykorzystać „czynniki pośredniczące”

    W świetle dotychczasowej refleksji potwierdza się opinia pedagogów praktyków, że szczególnie ważną właściwością mediów jest skuteczność ich wpływu na odbiorców. Mówi się w związku z tym, że skuteczność tę należy rozpatrywać w kontekście stałej skłonności człowieka do reagowania na bodźce ze strony środowiska (w naszym przypadku – mediosfery) w sposób automatyczny, uproszczony i przedrefleksyjny. Swoistym kołem ratunkowym w takiej sytuacji jest funkcjonowanie w psychice człowieka odpowiednich mechanizmów, jak specyficzny filtr informacyjny czy zdolność do selekcji. Przy czym ta ostatnia jest ściśle związana z indywidualnością człowieka. Z badań wynika, że osoby o nieprzeciętnej indywidualności nie wykazują trudności w radzeniu sobie z nadmiarem informacji odbieranych z mediów. Opinię tę należy wziąć pod uwagę w podejmowaniu formacji medialnej każdego typu i poziomu.

    Niezastąpioną pomocą w prawidłowym odbiorze mediów są tzw. czynniki pośredniczące. Od nich uzależniony jest ostateczny rezultat wpływu wywieranego przez media. Pierwszym, który zwrócił uwagę na rolę tych czynników, był wybitny medioznawca amerykański Joseph T. Klapper. Jego zdaniem, czynniki pośredniczące w stopniu rozstrzygającym współdecydują o skutkach, sile i zakresie wpływu mediów na człowieka. Najważniejsze z nich to postawy odbiorcy wobec mediów, grupa odniesienia, przeżywane interakcje i wychowanie.

    Osoby, na których ciąży obowiązek wychowania do mediów, a więc nauczyciele i wychowawcy zawodowi, duszpasterze i katecheci, a w szczególności rodzice, powinni wiedzieć, jakie postawy odbiorcy wobec mediów są najbardziej oczekiwane w edukacji medialnej. Spośród wielu dwie są szczególnie znaczące i cenne. Są to: postawa odporności i postawa aktywna.

    Pierwsza z nich odnosi się przede wszystkim do tych wpływów ze strony mediów, które oceniane są jako szkodliwe. Postawa ta wyklucza naiwność i brak krytycyzmu w odbiorze treści medialnych, a także nadmierny zachwyt i euforię. Powinna być budowana na dystansie emocjonalnym w odbiorze mediów i na intelektualnej dociekliwości. Dzięki temu jednostka łatwiej dostrzega takie zjawiska jak manipulacja, mit czy kłamstwo polityczne.

    Postawa aktywna idzie jeszcze dalej. Nie pozwala być tylko bezkrytycznym konsumentem mediów, natomiast ułatwia podejmowanie pozytywnego wpływu na nie, co wiąże się ze stawianiem pod ich adresem wysokich wymagań. Z pewnością niektóre media nie brałyby udziału w „wyciszaniu afer”, gdyby były pod stałym wpływem wymagających odbiorców.

    Znaczącą rolę w skutecznym oddziaływaniu mediów spełniają grupy odniesienia. Więzi przeżywane w obrębie grupy sprawiają, że jej członkowie identyfikują się z nią, dzięki czemu ona sama wykazuje decydujący wpływ na ich liczące się decyzje i zachowania. Oddziałuje też na kształtowanie postaw, opinii i hierarchii wartości. Wspiera swoich członków w ich wierności wobec wyznawanych zasad moralnych oraz poglądów społecznych i politycznych.

    Grupa odniesienia również może być wykorzystana w oddziaływaniu na media ze strony ich odbiorców, gdy stała się platformą skutecznego wpływu na funkcjonujące aktualnie media. Przybierać to może różnorakie formy – od telefonu do redakcji czy listu z podpisami po oświadczenia zamieszczane w mediach. Brak reakcji na negatywne zjawiska w mediach prowadzi do samozadowolenia dziennikarzy i utwierdza ich w przekonaniu, że np. manipulowanie społeczeństwem czy udział w budowaniu mitologii politycznej jest czymś zupełnie przyzwoitym. Tymczasem w działaniach takich stosuje się cyniczną zasadę, że cel uświęca środki.

    Również przeżywane interakcje umożliwiają powstawanie oddziaływań funkcjonujących w dwóch kierunkach: ze strony mediów na ich odbiorców i ze strony odbiorców na media. Interakcja jest równoczesną aktywnością dwóch albo więcej osób. W jej następstwie człowiek uzyskuje wiedzę o innych ludziach. Wtedy też przekazywane są nawzajem opinie i poglądy, sposób bycia i przyzwyczajenia. Najwyraźniej widać to w sytuacji, gdy w interakcji uczestniczą osoby znaczące, np. nieprzeciętne indywidualności, charyzmatycy, wybitne autorytety. Ich udział w spotkaniach osób jest tym bardziej wyczuwalny, że są one z natury swej interaktywne, a więc dalekie od chłodnego monologu.

    Interakcja może też być odpowiednim kanałem do kształtowania opinii publicznej. Jej „oddolne” kształtowanie jest dziś tym bardziej niezbędne, że media coraz wyraźniej pełnią tzw. funkcje uzurpowane, które są obce naturze mediów i realizują działalność społecznie szkodliwą. Wymienia się np. funkcję instrumentalnego traktowania prawdy, funkcję manipulowania wynikami sondaży czy funkcję współtworzenia układów oligarchicznych w mediosferze państwa.

    Zdaniem Klappera, czynnikiem pośredniczącym o szczególnej sile działania jest wychowanie w ogóle, a w szczególności wychowanie do mediów. Jest ono tym bardziej ważne, że opiera się na takich wartościach jak autorytet, miłość pedagogiczna i specyfika środowiska wychowawczego. Wpływ wychowania do mediów jest wtedy najpełniej widoczny, gdy jego podstawę stanowi kształtowanie trzech najważniejszych postaw: postawy krytycznej, postawy selektywnego odbioru mediów i postawy twórczej aktywności. Tylko tego rodzaju edukacja medialna zdolna jest ochronić dzieci i młodzież przed negatywnym wpływem mediów, nawet jeśli pochodzi z patologicznego układu mediów. Nie jest to możliwe, gdy formacja medialna sprowadzana jest (np. w szkole) do samej dydaktyki, która jedynie informuje o historii mediów, ich języku i o warsztacie dziennikarskim w prasie, radiu czy telewizji.
    Ważne wskazania

    Dziś już nie można pochylać się twórczo nad najważniejszymi sprawami państwa i Narodu, mediów i polityki, zapominając o duchowym testamencie największego z Polaków, którego wskazania wciąż są aktualne.

    Ks. bp Adam Lepa

    Zmaganie się o duszę tego świata

    Sobota, 28 czerwca 2014 (02:05)

    Nawet ktoś, kto do tej pory żywił złudzenia, że o sztukę i wolność artystycznego wyrazu chodzi, w kontekście zmasowanej akcji propagandowej i bezpardonowych nacisków związanych z bluźnierczym spektaklem „Golgota Picnic” zapewne pozbył się złudzeń i przejrzał na oczy. Wszystkie maski opadły, zaś teatr – zamiast bawić i uczyć – stał się areną wyzywającej światopoglądowej konfrontacji. Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z długo przygotowywaną i sowicie opłaconą akcją skierowaną przeciw Kościołowi i wierze katolickiej. Bluźnierczy spektakl jest wybiegiem i wytrychem – niczym innym.

    W tych okolicznościach cisną się na usta słowa, które 20 lat temu wypowiedział Jan Paweł II: „Wciąż na nowo Kościół podejmuje zmaganie się z duchem tego świata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji. Zmaganie się o duszę świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch tego świata zdaje się być najmocniejszy. W tym sensie encyklika ’Redemptoris missio’ mówi o ’nowożytnych areopagach’. Areopagi te to świat nauki, kultury, środków przekazu; są to środowiska elit intelektualnych, środowiska pisarzy i artystów. Ewangelizacja spotyka się z człowiekiem wciąż na nowo, ma charakter pokoleniowy”.

    Zmasowany atak na wiarę chrześcijańską, z jakim mamy do czynienia na początku tegorocznych wakacji, świadczy o tym, że kolejny raz starannie wybrano czas, środki i metody. Po śmierci Jana Pawła II Polska stała się swoistym laboratorium, w którym współcześni „inżynierowie dusz” próbują ustalić, jak daleko może się posunąć antyewangelizacja. Ich wrogość nie jest niczym nowym, ubiera się jedynie w nowsze szaty i używa nowszych kłamstw i forteli. Na jej usługach stoi część dziennikarzy, artystów i polityków, którzy w ten sposób spłacają swoje rozmaite długi i usiłują pozyskać przychylność wpływowych mocodawców. Nic nie jest przypadkowe: ani wybór czasu i miejsc, ani ogłupiające komentarze i wyświechtane frazesy, ani wreszcie – co najważniejsze – mieszanie wolności ze swobodą i swawolą.

    Jednak, bodaj po raz pierwszy na tak dużą skalę, widać również stanowczą i skuteczną siłę sprzeciwu wobec antychrześcijańskiej agresji. Wielu katolików daje poznać, że nie pozwoli z siebie szydzić ani nie będzie tolerować bezbożnego nauczania pogardy. W polskich miastach odbywają się odważne protesty, z którymi bluźniercy i ich poplecznicy muszą się liczyć. Lecz, podobnie jak niegdyś na Krakowskim Przedmieściu, tak i teraz te protesty chcą zamącić podstawieni prowokatorzy, pokazywani i nagłaśniani przez wybrane stacje radiowe i telewizyjne – te same co zawsze. Skala i przebieg tego, z czym mamy do czynienia, gorzko potwierdzają diagnozę dokonaną przez Jana Pawła II. Na naszych oczach odbywa się dramatyczne zmaganie o duszę współczesnego świata i człowieka, w którym nikt, kto wyznaje wiarę w Boga, nie może stać na boku ani pozostawać obojętny.

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski

    fot. wSieci 

    Jak rząd przejmuje wydawcę „Gazety Wyborczej”? Już niemal co piąta akcja należy – pośrednio – do rządu! - pisze Marek Pyza w najnowszym tygodniku „wSieci”.

    http://wpolityce.pl/polityka/209659-tygodnik-wsieci-agonia-agory-jak-rza...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    98. Czerska z Wiertniczą mianuje :)))




    Kto kandydatem PiS?


    ''Trzódka''
    szuka PiS-owi kandydata na prezydenta. Gliński, Gowin, Chazan? Nie,
    ciekawsze nazwisko padło, kiedy goście myśleli, że są poza anteną

    Kto z ramienia PiS stawi czoło Bronisławowi Komorowskiemu? Nad tym
    zastanawiali się publicyści w Poranku TOK FM: Tomasz Sekielski i
    tradycyjna piątkowa "trzódka": Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław
    Władyka.W dyskusji padały różne propozycje - a to, żeby kandydat był najlepiej z
    tytułem profesorskim; a to, żeby był to ktoś pokroju Zbigniewa
    Religi... Pojawiły się też takie nazwiska jak prof. Michał Kleiber
    (prezes PAN), prof. Andrzej Nowak (historyk z PAN i UJ), prof. Piotr
    Gliński, prof. Bogdan Chazan, Zbigniew Ziobro.

    Ale dopiero kiedy Tomasz Sekielski zakończył audycję, w eter przez przypadek popłynęło jeszcze jedno nazwisko: Jurgiel.

    Kandydaci partyjnego aparatu


    Krzysztof Jurgiel to były minister rolnictwa, w latach 90.
    członek Porozumienia Centrum, choć nie jest tak blisko Kaczyńskiego, jak
    choćby Adam Lipiński. To nazwisko, choć rzucone żartem, wpisywałoby się
    w koncepcję kandydata z wnętrza PiS. - Przy założeniu, że Kaczyński nie
    ma zaufania dla tego, kto nie podlega partyjnej dyscyplinie - mówił
    Wołek.

    Jeszcze niedawno w gazetach krążyło nazwisko
    europosła Ryszarda Czarneckiego, przy którym Jurgiel wcale nie brzmi
    nieprawdopodobnie. Problemem może jednak być stan zdrowia Jurgiela -
    poseł PiS przeszedł niedawno zawał.

    A może jednak Kaczyński?


    - Można odnieść wrażenie, że nie ma chętnych do tego, żeby
    przegrać z Bronisławem Komorowskim - stwierdził Tomasz Wołek, kiedy
    Tomasz Sekielski zwrócił uwagę na świetne notowania obecnej głowy
    państwa. Jednak Tomasz Lis przestrzegał: nie zakładajmy nieuchronności
    jakichkolwiek zdarzeń w polityce. - Z drugiej strony rzeczywiście trudno
    zauważyć na horyzoncie kogokolwiek, kto byłby w stanie rzucić realne
    wyzwanie Komorowskiemu - dodał jednak.

    Według Lisa może
    to zrobić tylko jeden polityk: prezes PiS. - Jeśli nie chce, żeby
    kandydat jego partii poniósł absolutną, totalną, kompromitującą i
    upokarzającą klęskę, powinien do wyborów stanąć - stwierdził naczelny
    "Newsweeka". Według Wołka jednak Kaczyński nie zwykł walczyć z tymi, z
    którymi wcześniej już przegrał. I po porażce, choć honorowej, z 2010, z
    Komorowskim już się nie zmierzy.

    - Kaczyński popierający
    Kaczyńskiego jest dużo bardziej atrakcyjny niż Kaczyński popierający
    Glińskiego. Bo wtedy mówimy o kabarecie - upierał się jednak Lis.
    Naczelny "Newsweeka" podsumował stawkę: - To Kaczyński i kandydaci wagi
    piórkowej - ocenił. - A ponieważ PiS nie ma kandydata, te wybory może
    zapisać już po stronie porażki - zakończył Wołek.




    Czy polskojęzyczne media media naprawdę są polskie? Szokująca analiza rynku prasowego

    Wartość rynku prasy to około półtora
    miliarda złotych. Przychody ze sprzedaży przynoszą około 1,1 mld, a
    reklama – 400 milionów. Jaka część z tej sumy przypada na media polskie,
    a jaka na polskojęzyczne?


    Od roku rynek gazet regionalnych został całkowicie zdominowany przez
    kapitał niemiecki. Poprzednio podzielony był po połowie pomiędzy
    Niemców i Brytyjczyków. Koncern Verlagsgruppe Passau obecnie posiada już
    19 tytułów we wszystkich miastach wojewódzkich w Polsce, w niektórych
    miastach, jak w Krakowie, nawet po dwa tytuły („Dziennik Polski” i „Gazeta Krakowska”). Ta sama firma jest wydawcą bezpłatnej gazety „Nasze Miasto”.

    —wylicza Bubula. I podaje kolejne dane:

    Średni jednorazowy nakład dzienników regionalnych należących do
    Verlagsgruppe Passau wyniósł w lipcu br. 511 tys. egzemplarzy. 92
    procent nakładów prasy regionalnej w Polsce jest wydawane przez Niemców.

    Autorka podkreśla też rynkową rolę grupy Bauer do której należy 36
    tytułów, w tym tak popularne jak „Tele Tydzień”, „Życie na Gorąco”,
    „To&Owo” czy „Kobieta i Życie” i młodzieżowe „Bravo”. Nakład
    czasopism Bauera sięga rocznie 400 mln egzemplarzy, a poszczególne
    numery „Tele Tygodnia” sprzedają się w liczbie 900 tys. sztuk.

    Co sprawia, że Bauer jest posiadaczem połowy rynku czasopism.
    Z kolei do niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer
    należy tabloid „Fakt” – najpopularniejsza w naszym kraju gazeta
    codzienna, sprzedawana średnio w 313 tys. egzemplarzy, „Przegląd
    Sportowy”, tygodnik „Newsweek” (sprzedaż 116 tys.). Należy do niego też
    połowa udziałów w
    „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Ringier Axel Springer jest też
    właścicielem najpopularniejszego portalu informacyjnego w internecie:
    Onet.pl, z ponad 13 milionami użytkowników.

    Analizując rynek telewizyjny Bubula przypomina, że najsilniejszym
    prywatnym właścicielem na rynku telewizji jest Zygmunt Solorz, twórca
    Polsatu. Posiada on także platformę satelitarną: Cyfrowy
    Polsat z 3,5 mln abonentów.

    Grupa Polsat zyskała najwięcej w procesie cyfryzacji telewizji,
    ponieważ po decyzjach KRRiT dysponuje łącznie 13 programami, w tym całym
    multipleksem mobilnym. Telewizyjny holding obejmuje dodatkowo wiele
    stacji telewizji płatnej, zajmując łącznie około 25 proc. udziałów w
    rynku. Do imperium Solorza należy też od niedawna sieć
    telefonii komórkowej Plus

    — pisze publicystka.

    Podkreśla też, że powody do zadowolenia ma Zbigniew Benbenek, właściciel koncernu ZPR,
    powiązanego ze środowiskami postkomunistycznymi, który swój stan
    posiadania zwiększył o koncesje na 3 stacje telewizyjne: Eska TV, Polo TV oraz Fokus.

    Jak zauważa autorka artykułu strategia – zajmowania różnych segmentów
    rynku mediów – przyświeca koncernowi Agora, wydawcy „Gazety Wyborczej”.

    Dziennik ten sprzedaje się w 157 tys. egzemplarzy, przy nakładzie 232 tys. (dane ZKDP), ale sprzedaż systematycznie spada. Gazeta
    jest za to zasilana jest reklamami spółek Skarbu Państwa. Tylko w
    lipcu br. wpływy cennikowe z wszystkich reklam zamieszczanych w „Gazecie
    Wyborczej” wyniosły 28 mln zł
    (dla porównania: „Fakt” na reklamach zarobił
    blisko 14 mln, „Super Express – 10 mln). Agora dysponuje także
    bezpłatną gazetą „Metro” oraz kilkunastoma czasopismami (np. „Avanti”,
    „Logo”, „Cztery Kąty” czy „Kuchnia”)

    –- czytamy w artykule.

    Do tego samego koncernu należą rozgłośnie radiowe Złote Przeboje, TOK FM i
    Rock Radio oraz portal Gazeta.pl posiadający 10 mln użytkowników. Po
    cyfryzacji wydawca „Gazety Wyborczej” od swego portfolio dołączył
    obecną na multipleksie naziemnym telewizję Stopklatka. Przychody Agory
    zwiększa sieć kin Helios oraz jedna z największych firm reklamy zewnętrznej AMS z billboardami oraz reklamami na przystankach komunikacji w większości polskich miast.

    Z kolei Presspublika Grzegorza Hajdarowicza, wydawca dziennika
    „Rzeczpospolita”, odnotowała spadek sprzedaży do około 50 tys.
    egzemplarzy, przy nakładzie 66 tys. (dane z lipca 2014 r.).

    Natomiast Platforma Mediowa Point Group Michała Lisieckiego, wydawca
    tygodników „Wprost” w czasie wybuchu afery taśmowej odnotowała
    sprzedaż na poziomie – 108 tys.) i „Do Rzeczy” (61 tys.).

    Jak podkreśla Bubula w polskich rękach znajduje się jeszcze wciąż telewizja TVN ale po sprzedaży Onetu, Multikina oraz platformy satelitarnej n, a nawet klubu piłkarskiego Legia, stan posiadania koncernu ITI się kurczy.

    Po sprzedaży platformy satelitarnej n poszerzył się stan posiadania
    francuskiego koncernu Vivendi, właściciela Canal+, trzeciego co do
    wielkości prywatnego nadawcy i operatora telewizyjnego. Wszystko
    wskazuje na to, że w niedalekiej perspektywie także telewizja TVN stanie się obiektem zainteresowania Vivendi.

    – pisze Barbara Bubula.
    Autorka podkreśla też dysproporcje przy zestawieniu niemieckich i
    międzynarodowych potentatów z mediami niezależnymi i katolickimi.

    Niewątpliwym sukcesem jest ogólnopolski zasięg Radia Maryja i
    obecność Telewizji Trwam na multipleksie cyfrowym. W każdej diecezji
    istnieją także częstotliwości dla lokalnych rozgłośni katolickich,
    niestety duża część z nich poprzez umowę zawartą z prywatnym nadawcą w
    praktyce wykorzystywana jest do nadawania programu o zawartości
    podobnej do rozgłośni komercyjnych

    – zauważa. Wyliczając najważniejsze tytuły prasowe prasy
    katolickiej i niezależnej Bubula przypomina, że na czele najlepiej
    sprzedających się tygodników opinii znajduje się „Gość
    Niedzielny”, (133 tys. egzemplarzy.)

    Do grupy najpopularniejszych tygodników zaliczają się też
    „Niedziela”, tygodnik „wSieci” wydawany przez spółkę Fratria
    (81 tys.), a także „Gazeta Polska” (48 tys.), co jednak w zestawieniu z
    blisko milionową sprzedażą czasopism kolorowych Bauera
    – wygląda skromnie.

    Dysproporcja jest zauważalna również w internecie.

    W porównaniu z dziesięciomilionową liczbą użytkowników największych
    portali typu Onet najlepsze z mediów katolickich i niezależnych
    uzyskują co najwyżej półmilionową rzeszę czytelników. Do najpopularniejszych portali z tej kategorii należą: wPolityce.pl., niezależna.pl i fronda.pl.

    –- pisze Bubula.

    Media w Polsce obracają ogromnymi pieniędzmi. To pieniądze przynoszone przez polskich widzów, czytelników, słuchaczy.

    —dodaje i wylicza:

    Wartość rynku prasy to około półtora miliarda złotych.
    Przychody ze sprzedaży przynoszą około 1,1 mld, a reklama – 400
    milionów. Rynek płatnej telewizji to około 5,5 mld zł, a reklama
    telewizyjna przynosi 3 mld złotych. W przypadku radia z reklamy uzyskuje
    się około 0,5 mld złotych. Reklama internetowa osiąga 2 mld złotych.
    Łącznie cały polski rynek rozrywki i mediów, wraz z opłatami za
    dostęp do internetu oraz grami wideo i filmami, szacowany jest na blisko
    30 mld zł (raport firmy PwC).

    Jaka część z tej sumy przypada na media polskie, a jaka na polskojęzyczne?

    —pyta.

    Wpływu na opinię publiczną i wyznawane przez Polaków wartości nie da się przeliczyć na pieniądze…

    – podsumowuje Barbara Bubula. 

    Rosyjski rząd chce ograniczyć udział zagranicznego kapitału w mediach

    Od początku trzeciej kadencji prezydent Władimir Putin przekonuje, że
    media z zagranicznym kapitałem i organizacje pozarządowe, korzystające z
    zagranicznych grantów szkodzą interesom Rosji.
    Już w 2012 roku, w kilka miesięcy po ponownym wyborze Putina na
    prezydenta weszła w życie ustawa o „zagranicznych agentach”. Dokument
    nałożył obowiązek specjalnej rejestracji, traktowany przez obrońców praw
    człowieka jako piętnowanie, dla tych organizacji które korzystają z
    nierosyjskich źródeł finansowania.
    Dziś Duma Państwowa niemalże
    większością głosów przyjęła projekt ustawy ograniczający udział obcego
    kapitału w mediach z 50 do 20 procent.
    W opinii niezależnych komentatorów, to kolejna próba zwiększenia przez
    państwo kontroli nad środkami przekazu. Nowe przepisy, jeśli przejdą
    całą ścieżkę legislacyjną zaczną obowiązywać od stycznia 2016 r. Do tego
    czasu istniejące już koncerny medialne muszą zmienić swoją strukturę
    kapitałową.



    Witający Ewę Kopacz komentarz Jarosława Kurskiego w
    weekendowej „Wyborczej” przejdzie do historii. Choćby za sprawą frazy,
    która pokazuje, jakie koło zatoczyły media prorządowe. Znów wąsko pojęte dobro jednej partii zostało utożsamione z dobrem państwa:

    Nominacja Grzegorza Schetyny na szefa MSZ nie u wszystkich budzi entuzjazm. Ma utrzymać jedność partii rządzącej i w tym sensie to decyzja w duchu odpowiedzialności za państwo.

    Do tego afirmacja zawłaszczania państwa przez jedną z opcji światopoglądowych:

    Resort sprawiedliwości obejmuje Cezary Grabarczyk, który zapewne zdejmie odium konserwatyzmu obecne tam od czasów Jarosława Gowina.

    Tytuł tekstu mówi sam za siebie: „Kopacz musi być generałem”.
    Emfaza i egzaltacja narastają z każdą linijką.
    Aż do dramatycznego finału:

    Dziś jako szefowa polskiego rządu staje wobec może najważniejszej dla
    siebie próby. Nieuchronną samotność przywódcy wobec bezmiaru wyzwań już
    sobie zapewniła. Tym bardziej Kopacz i jej rządowi należy się kredyt zaufania.



    Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa pod przewodnictwem posła
    PiS Adama Kwiatkowskiego przedstawił w Sejmie raport na temat wydatków
    KPRM i ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego
    przekazu w latach 2008 – 2013.




    Zobacz na portalu niezalezna.pl informacje zawarte w raporcie:

     

    Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w dziennikach o zasięgu ogólnokrajowym w latach 2008-2013

    Gazeta Wyborcza - 6 mln 877 tys.

    Rzeczpospolita - 4 mln 377 tys.

    Dziennik Gazeta Prawna - 1 mln 051 tys.



    Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w tygodnikach o zasięgu ogólnokrajowym w latach 2008-2013

    Polityka - 603 tys. zł

    Newsweek Polska - 562 tys. zł

    Wprost - 106 tys. zł



    Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w stacjach telewizyjnych w latach 2008-2013

    TVP - 30 mln 850 tys. zł

    TVN - 21 mln 905 tys. zł

    Polsat - 9 mln 952 tys. zł



    Bardzo ciekawe są dane o procentowym udziale wydatków ministerstw w
    dziennikach. Dystansuje rywali "Gazeta Wyborcza" oraz "Rzeczpospolita".







    W załączniku ZOBACZ CAŁY RAPORT:

    Załącznik do artykułu Wielkość
    wydatki_kprm_i_ministerstw_na_ogloszenia_i_komunikaty_2014.10.08_pdf.pdf 2.2 MB

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    99. PÓŁ PORCJI MAZURKA: Добры


    PÓŁ PORCJI MAZURKA: Добры дзень! – tak zacząłem dziś swą twitterową wachtę. Witajcie w Białorusi?

    Naprawdę musicie bronić policji i
    prezydenta, który w pełni popiera takie metody? Naprawdę?! A kiedy PiS
    dojdzie do władzy (no chyba, że tak będziecie drukować wybory, iż nigdy
    nie dojdzie), to czym skwitujecie zatrzymanie Kolendy-Zaleskiej?

    PAP/Jakub Kamiński

    PAP/Jakub Kamiński

    Jeszcze mam wątpliwości, stąd znak zapytania w
    tytule, ale jeśli zatrzymanie dziennikarzy nie jest dowodem na
    stosowanie białoruskich standardów, to co nim jest?

    Dwa dni temu spytałem na wspomnianym Twitterze czy i jak czołowi moralizatorzy z „Wyborczej”, „Polityki” czy TVN 24 skomentowali zatrzymanie dziennikarzy PAP i TV Republika relacjonujących okupowanie gmachu PKW. Odezwała się Katarzyna Kolenda-Zaleska odpowiadając pytaniem na pytanie, czy potępiłem podpalenie wozu TVN 24 podczas Marszu Niepodległości trzy lata temu.

    Jakkolwiek pytanie nie trzyma poziomu, że posłużę się nieśmiertelnym cytatem, to odpowiem serio. Otóż choć TVN-em i
    wszystkimi jego odnogami oraz składnikami majątku z flotą najemnych
    dziennikarzy na czele zajmuję się często, to nie pamiętam czy temu
    akurat samochodowi poświęciłem choć fraszkę. Nie wiedziałem, że powinienem.

    Co zaś do żulerki, która podpalała, to zdanie mam jednoznaczne i
    każdy, kto choć trochę mnie czyta zna je doskonale. Wyrażałem je
    wielokrotnie choćby krytykując PiS za alianse z kibolami, pisałem
    krytycznie o Marszu Niepodległości. Zero tolerancji dla chuliganerii
    spod jakiegokolwiek znaku – powtarzałem i powtarzam.
    Mógłbym też napisać, iż żenienie mnie z narodowcami oraz Marszem
    Niepodległości to czysty absurd. Ani ja na ich marsze nie
    chadzam, ani mi z nimi nie po drodze, nic, nul, zero. Skoro jednak Kasiu
    nalegasz, to powiem Ci dużymi literami, że nigdy ich nie
    wspierałem, nie promowałem, nie łasiłem się do nich. A jak tam Twoje
    relacje z Palikotem i jego obrzydliwą gromadką, spytam przy okazji?

    Ale wróćmy do zatrzymanych dziennikarzy. Otóż ja
    też mam krytyczne zdanie o polskiej policji i prokuraturze, lecz nie
    ośmieliłbym się iść tak daleko jak Kolenda-Zaleska i nie
    zestawiłbym ich z banditierką podpalającą auta.
    Naprawdę uważasz Kasiu, że zatrzymanie przez policję i chuligański
    wybryk to analogiczne wydarzenia? Oraz że tvn-owskie auto jest równie
    ważne jak dwoje ludzi?

    Staram się nie używać w swej publicystyce słowa „hańba” – to domena
    Wołka, Lisa, Żakowskiego czy Stasińskiego, o ile rzecz jasna są w
    stanie powstrzymać ślinotok. Kiedy jednak widzę reakcje dziennikarzy
    orderowych, oficerów i oficery (tak chyba chcą się te damy tytułować)
    krzyży rozmaitych odznaczanych przez Bronisława Łaskawego, to nic
    innego nie przychodzi mi do głowy.

    Naprawdę musicie bronić
    policji i prezydenta, który w pełni popiera takie metody? Naprawdę?! A
    kiedy PiS dojdzie do władzy (no chyba, że tak będziecie drukować wybory,
    iż nigdy nie dojdzie), to czym skwitujecie zatrzymanie
    Kolendy-Zaleskiej?
    Bo w czym ona lepsza od aresztowanego z mikrofonem w ręku reportera Republiki czy fotoreportera PAP?

    Dokąd zabrnęliście, moje odznaczane przez władzę koleżanki i koledzy?

    Oślepliście na jawne przewały PSL-u w
    wyborach – to rozumiem. Nikt nikogo za rękę nie złapał, my
    dziennikarze nie od tego, by cokolwiek wytropić, udajemy, że wszystko OK.

    Ale tutaj? Uważacie, że władza ma prawo zatrzymywać dziennikarzy? To nie jest Białoruś? To, powtórzę, co nią jest?! Wasza chata z
    kraja, bo akurat weekend spędziliście w Mediolanie i nie wiecie o co
    kaman? Pamiętacie jak zamykaliście się w klatce w obronie wolnego
    słowa? A teraz?

    Wybaczcie, ale brak waszej reakcji to hańba.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    100. TVN Telewizją 25-lecia


    TVN Telewizją 25-lecia

    TVN Telewizją 25-lecia

    Stacja TVN została "Telewizją 25-lecia". Nagrodę w
    czasie gali finałowej Grand Press 2014 odebrał Mariusz Walter.
    Wyróżnieniem...
    czytaj dalej »

    Nagrodę w czasie
    gali finałowej Grand Press 2014 odebrał Mariusz Walter. Wyróżnieniem
    "Media 25-lecia" w poszczególnych kategoriach uhonorowane zostały
    redakcje, "które wniosły największy wkład w rozwój wolnych mediów i
    stały się kuźniami profesjonalnego dziennikarstwa".

    Na gali Grand Press co roku nagradzani są
    najlepsi polscy dziennikarze. Tym razem z okazji rocznicy wyborów
    czerwcowych przyznano również specjalne wyróżnienie: nagrodę "Media
    25-lecia". - Ćwierć wieku wolnego słowa to dobry moment, aby podsumować
    to, co nam się dobrego udało -  powiedział o nagrodzie redaktor naczelny
    "Press" Andrzej Skworz.

    "Telewizją 25-lecia" została TVN. W
    kategorii "Gazeta 25-lecia" wyróżniona została "Gazeta Wyborcza", "Radio
    25-lecia" to RMF FM. "Internet 25-lecia" to Onet.

    "Jedno nazwisko muszę wymienić"

    Nagrodę w imieniu TVN odebrał Mariusz Walter, jeden z założycieli TVN i honorowy prezydent grupy ITI.

    -
    Przyrzekłem sobie, że nie będę wymieniał żadnego nazwiska, żeby nikogo
    nie zapomnieć. A nie ma gorszej krzywdy, jeżeli zapomina się o kimś
    ważnym - powiedział.  - Jedno muszę jednak wymienić: Janek Wejchert.
    Miałem za sobą ścianę, której dziś brakuje, a o którą można się było
    oprzeć, angażować się wszystkim, co było we mnie w tworzenie, a nie w
    myślenie o pieniądzach, organizacji. To był Janek - podkreślił Walter.

    Zwracając
    się do organizatorów zauważył, że nie wspomnieli hasła "cała prawda
    całą dobę". - Na ogół to prawda. Patrząc już z oddali na TVN, TVN24,
    Style, Turbo i wszystkie inne, mogę powiedzieć, że zdarzają się błędy.
    Zawsze jednak intencje i próba poszukiwań prawdy usprawiedliwiają temat
    na antenie - powiedział Walter.

    Nagrody i tytuły

    Grupa TVN otrzymała mnóstwo nagród i od lat zajmuje pierwsze miejsca w wielu rankingach.

    Najlepiej
    zarządzana firma na europejskich rynkach wschodzących w kategorii
    "Communications" i najlepiej zarządzana spośród polskich firm ujętych w
    rankingu brytyjskiego miesięcznika "Euromoney" – Emerging Europe’s best
    managed companies.

    Najsilniejsza i najbardziej ceniona marka wśród
    mediów w Polsce w rankingach "Rzeczpospolitej". Nagrody od GPW m.in. za
    "najwyższą stopę zwrotu spółki z indeksu WIG20 w 2005 roku (99 proc.)".
    Co oznaczało, że akcje TVN zdrożały w roku aż o 99 procent.

    Każdy
    z prezesów TVN przez tych kilkanaście lat wdrażał różne strategie.
    Jedna rzecz pozostała jednak niezmienna: treść jest kluczem, a jakość
    kontentu to jedna z największych wartości TVN.


    Uczciwy? Nie można stwierdzić

    Franciszek Kucharczak

    Skąd
    się bierze przekonanie, że jedni zawsze opluwają, a drudzy zawsze
    ćwierkają? Bo ci drudzy dzierżą środki ćwierkania i opluwania.


    Polityczni i biznesowi dysponenci największych telewizji i stacji radiowych oraz wielu gazet i portali są w stanie totalnie ocenzurować i skanalizować debatę publiczną. To oznacza, że wielka część mediów przestała informować, a zajmuje się prawie wyłącznie manipulowaniem opinią publiczną i jej oszukiwaniem. Ten proces postępuje od lat, ale nigdy wcześniej nie było to tak bezczelne, nachalne, bezceremonialne i tak otwarcie kpiące z wszystkiego i wszystkich. Ukoronowaniem tej tendencji było odcięcie widzów i słuchaczy największych stacji od przekazu z przesłuchania przez sąd prezydenta Bronisława Komorowskiego.

    Czwartek 18 grudnia 2014 r. powinien przejść do historii nie tylko mediów w Polsce, ale i samej III RP. Główne media zademonstrowały wówczas absolutne oddanie władzy, czyli świadomie i z pełnym wyrachowaniem stały się narzędziem rządzących zamiast reprezentować opinię publiczną. Nie tylko zablokowano relacje z przesłuchania prezydenta Komorowskiego, ale też informacje o nocnym zamachu na lasy państwowe jako dobro narodowe i próbę zmiany w tym celu konstytucji. Przemilczano przyjęty właśnie budżet, tak jakby projekt dochodów i wydatków państwa był nic nie znaczącym świstkiem papieru. Kompletnie zmanipulowano przekaz z debiutu Donalda Tuska w roli przewodniczącego Rady Europejskiej, ukrywając krytyczne opinie o tym oraz przemilczając miałkość jego propozycji i liczenie się nie z interesem Polski oraz Ukrainy, lecz Niemiec i takich prorosyjskich państw jak Włochy, Francja czy Grecja. Ukryto informacje o ogromnym zamieszaniu wokół tzw. pakietu onkologicznego, czyli groźbie paraliżu dużej części służby zdrowia.

    Zablokowanie relacji bezpośredniej, a potem zmanipulowanie materiałów z przesłuchania Bronisława Komorowskiego było prostym włączeniem się w ochronę głowy państwa w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. Ogromna część opinii publicznej została odcięta od informacji o poważnym podejrzeniu złamaniu prawa przez obecnego prezydenta, gdy starał się o wgląd w ściśle tajne dokumenty, do których nie mógł mieć prawa dostępu, gdyż nie był jeszcze wówczas marszałkiem Sejmu. Odcięto ludzi od informacji o tym, że Komorowski nie zawiadomił niezwłocznie organów ścigania o oferentach tajnych materiałów. Zablokowano opinii publicznej dostęp do informacji o możliwości składania fałszywych zeznań, o dziwnych związkach z oficerami WSI, proponującymi złamanie prawa itp. Dla wyborców to kluczowe informacje dla oceny wiarygodności, prawdomówności i uczciwości Bronisława Komorowskiego. Ich ukrycie i zmanipulowanie oznacza złamanie fundamentalnych zasad obowiązujących media oraz faktyczne działanie w interesie konkretnego kandydata i otwartą służalczość wobec władzy.

    Zamiast informowania opinii publicznej o istotnych dla niej sprawach mieliśmy cały ciąg działań przykrywkowych. Główną informacją, rozgrywaną od trzech dni, jest błaha sprawa sałatki zjedzonej przez posłankę na sali sejmowej, czyli zupełnie nieistotna kwestia obyczajowa. W mediach osłaniających w tym samym czasie władzę i ukrywających kompromitujące ją fakty owa sałatka stała się tak ważna, jakby to był ładunek wybuchowy albo jakiś ogromny przekręt. W tym czasie jeszcze po cichu zwolniono dwóch wiceministrów zdrowia oraz czterech wiceministrów z resortu infrastruktury i rozwoju. A przecież dymisje na taką skalę powinny być przedmiotem zainteresowania mediów, bo mogą oznaczać skutki jakichś poważnych nieprawidłowości, o ile nie afer, w tych ministerstwach.

    Można śmiało powiedzieć, że 18 grudnia 2014 r. był czarnym czwartkiem w dziejach polskich mediów. Spsienie ich mainstreamowej części przekroczyło wszelkie granice. Właściwie tego dnia odrodziła się zlikwidowana w 1990 r. cenzura prewencyjna oraz namacalnie wrócił znany z czasów komunistycznych podział na pierwszy i drugi obieg. Formalnie nie ma Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk oraz Biura Prasy KC, ale faktycznie funkcjonują one w najlepsze. A co szczególnie ohydne, medialni funkcjonariusze poddający się zaleceniom cenzury prewencyjnej i wydziału prasy obnoszą się ze swoją służalczością, a wręcz są z niej dumni.

    W czasach komuny część środowiska dziennikarskiego była równie zdemoralizowana i pyszna w swojej deprawacji jak obecnie, ale była to jednak zdecydowana mniejszość. Obecnie ludzie dumni ze swego zdeprawowania stanowią większość. A co smutne, są wzorem dla adeptów dziennikarstwa, którzy jeszcze nie zaczęli pracować w zawodzie, a już im imponują ludzie kompletnie pozbawieni zasad i bezczelnie wysługujący się władzy. Jest bardzo gorzką ironią historii, że 25 lat po formalnej zmianie systemu, wróciło stare i to w najbardziej ohydnej oraz bezczelnej postaci.

    Stanisław Janecki

    http://wpolityce.pl/media/226562-18-grudnia-2014-r-to-czarny-czwartek-po...

    PÓŁ PORCJI MAZURKA. Dziennikarze bawili się na urodzinach Sławomira Nowaka. To obciach, ale są większe problemy z mediami

    Gwoli ścisłości dodajmy, że u odchodzącego w niesławie ministra od zegarków i crossowania kont bawiła się Janina Paradowska z „Polityki” i naczelny dziwnego tworu o nazwie „Polska The Times” Paweł Siennicki. Poinformował o tym „Wprost”. Kilkoro dziennikarzy, nieco rytualnie, się pooburzało, kilkoro – jak niezawodny w takich wypadkach Konrad Piasecki z RMF – wzięło ich w obronę i tyle.

    Czy dziennikarze powinni bratać się z politykami? Kiedy ponad dwadzieścia lat temu zaczynałem pracę w tym zawodzie obiecałem sobie, że z żadnym posłem nie będę na „ty”. Cóż miałem jednak zrobić, gdy niesłychanie szanowany przeze mnie Ryszard Bugaj podszedł do mnie, młodego wtedy chłopaka i zaproponował bruderszaft? I tak poszło.

    Dziś śmiem twierdzić, że to nie chodzenie na wspólne imprezy z politykami jest problemem, a służalczość mediów wobec nich. Janina Paradowska mogła o aferze Rywina wspomnieć jako pierwsza, ale wycięła pytanie z wywiadu z Leszkiem Millerem. I to jest problem, a nie to kogo podejmuje w domu kolacjami.

    Powiecie państwo, że to prosta droga? Jesz z politykiem obiad = pijesz z nim piwo = nie zdajesz trudnych pytań = nie piszesz o aferach z jego udziałem. Z własnego doświadczenia i obserwacji kolegów po wielu stronach medialnych barykad wiem, że to nieprawda. Że można chodzić czasem na wspólne imprezy i pozostać dziennikarzem.

    Problemem medialnej Polski nie jest już nawet upartyjnienie mediów, ale jawna autocenzura, którą nakładają na siebie najsilniejsze telewizje, radia czy gazety wspierane - nigdy dość powtarzania tego - hojnie publicznym groszem. O wielu wydarzeniach dowiaduję się tylko z Twittera, bo żadna stacja informacyjna nie jest zainteresowana wyjaśnieniem tematu. A jeśli już o czymś mówi, to tak, żeby niczego nie powiedzieć.

    Z taśm z „Sowy i Przyjaciele” dowiedzieliśmy się więc, że nieładnie jest podsłuchiwać i to dziennikarze „Wprost” powinni trafić do więzienia, ze skandalu z ewakuacją Polaków z Donbasu ma do nas trafić, że to drobne proceduralne nieporozumienie urzędników, a nie koszmarna kompromitacja szefowej MSW, która powinna natychmiast odejść w niesławie.

    Ale kto nam ma o tym powiedzieć? Orderowe dziennikarstwo przeżywa swe złote czasy, a dziennikarze, jak portowe dziewki, za błyskotki sprzedają swą zawodową cnotę.

    Przygnębiające? A co, mam państwu kawał na rozweselenie opowiedzieć?

    http://wpolityce.pl/polityka/227593-pol-porcji-mazurka-dziennikarze-bawi...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    101. ·



    Fot. Wistula/GFDL/CC/Wikimedia Commons


    Bauer najbliżej przejęcia TVN-u. Niemcy zdominowali polskie media


    ak donosi portal biznesowy „GW”, koncern Bauer Media Group jest bliski przejęcia telewizji TVN. Do transakcji może dojść jeszcze w lutym.

    Jeśli Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) dopuści do
    kupna stacji telewizyjnej przez niemiecki koncern, niemal wszystkie
    polskie media znajdą się w obcych rękach.

    Bauer Media Group kontroluje bowiem w Polsce kolorowe magazyny, grupę RMF, a także portal Interia. Natomiast rynek gazet regionalnych w 90 proc. jest w posiadaniu niemieckich koncernów.

    Tylko czy można oczekiwać, że prezes UOKiK
    Adam Jasser podejmie jakiekolwiek działania w tej sprawie? Jak
    przypomina portal niezalezna.pl, Jasser został powołany na stanowisko
    przez premiera Donalda Tuska.
    Również wcześniejsze szczeble
    kariery zawodowej szefa UOKiK były związane z osobą obecnego
    przewodniczącego Rady Europejskiej. Jasser od marca 2010 r. piastował
    funkcję podsekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, później
    sekretarza Rady Gospodarczej przy premierze, a od listopada 2011 r.
    wiceprzewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. W marcu 2013 r.
    Jasser objął stanowisko sekretarza stanu w KPRM i wiceprzewodniczącego Zespołu ds. Programowania Prac Rządu.

    Sprzedaż TVN-u splotła się ze skandalem obyczajowym wokół „Faktów”. 2 lutego br. cena za
    akcję wynosiła 17,53 zł, a tydzień później już tylko 17,33 zł. Po
    publikacji tekstu o Kamilu Durczoku, cena akcji wynosiła już tylko 17,03
    zł.
    Od tego czasu cena zaczęła jednak rosnąć i już wynosi 17,70 zł.

    -----------------------------------------------

    Ludzie ze świata mediów długo jeszcze będą sobie łamać głowę nad tym wyborem. Dlaczego akurat grupa Scripps Networks International ze stanu Tennessee, ojczyzny country ?

    Kojarzona nad Wisłą tylko przez ludzi z tej branży, jako producent medialnego „contentu” o tematyce lifestylowej i właściciel wielu kanałów TV poświęconych głównie gotowaniu, dbaniu o dom i podróżowaniu. Grupa, o której udziale w rozgrywce o TVN usłyszano na dobrą sprawę dopiero na jej finiszu, gdy jedyną niewiadomą wydawało się to, czy wygra niemiecki koncern Bauer czy amerykański Time Warner.

    Co przesądziło o tym, że „czarnym koniem” wyścigu został nadawca „Travel Chanel” ? Gdyby sądzić po stwierdzeniach jakie padły z obu stron w poniedziałkowy poranek – fantastyczne wydarzenie, wymarzony deal, najlepszy z możliwych akcjonariusz – Scripps Networks to dla TVN jedyny sensowny wybór i gwarancja rozkwitu stacji. Nie bądźmy jednak naiwni, to tylko biznesowa retoryka.

    Tu nie chodziło o oddanie TVN w najlepsze z możliwych ręce. Ale o to kto da najwięcej za kontrolny pakiet jej akcji, należący do rodziny Wejchertów i Walterów oraz do francuskiego koncernu Canal +, skrajnie już zdeterminowanych aby wyjść z tej inwestycji. I jak widać to Scripps Networks wylicytował najwyżej.

    Tyle że wartość tej transakcji, co też jest dużą niespodzianką, wcale nie jest wysoka. Przejęcie kontroli nad TVN – licząc ponad 580 mln euro dla głównych akcjonariuszy oraz przejęcie ok. 840 mln euro długów grupy – kosztować będzie, w przeliczeniu, około 6 mld zł. Z grubsza tyle, ile TVN warta jest ostatnio na giełdzie, podczas gdy analitycy oczekiwali, że nowy inwestor będzie musiał dać 20-30 proc. więcej, przynajmniej 7-7,5 mld zł.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    102. spekulacje i "społdzielnie "na giełdzie ...

    stare numery,stare chwyty i wciąż ci sami ludzie...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    103. jaka Rada, tacy eksperci i takie oceny...

    KRRiT ocenił profesjonalizm telewizyjnych dziennikarzy politycznych. Spostrzeżenia ekspertów zaskakują.
    KRRiT przeanalizował styl prowadzenia programów publicystycznych przez telewizyjnych dziennikarzy.

    Monitoring telewizyjnych programów informacyjnych i publicystycznych KRRiT zleciła po wyborach samorządowych, które miały miejsce w ubiegłym roku. Zespół ekspertów pod kierownictwem Tomasza Gackowskiego i Marcina Łączyńskiego przeanalizował programy publicystyczne TVP, TVN i Polsatu oraz TV Trwam emitowane w pierwszych dwóch tygodniach listopada. Programy analizowano nie tylko pod kątem poruszanej tematyki, ekspozycji poszczególnych partii politycznych, ekspertów ale też pod kątem zachowania prowadzących i stronę edytorskiej audycji. I to właśnie ta ostatnia część raportu przynosi najciekawsze wnioski.

    Eksperci KRRiT wskazują po pierwsze, na relatywnie niski poziom polszczyzny , którą posługują się dziennikarze. - Nadzwyczaj często odnotowywano błędy gramatyczne (głównie składniowe), leksykalne (głównie frazeologiczne) oraz stylistyczne. Prowadzący audycje używają języka potocznego, nie stronią od kolokwializmów oraz słów nacechowanych, których wypowiadanie w sferze publicznej może być co najmniej dyskusyjne - czytamy w raporcie.

    KRRiT zarzuca też dziennikarzom, że ślizgają się po tematach , nie potrafią wyselekcjonować najważniejszych bądź najciekawszych tematów tylko pytają o wszystko, o co wypada zapytać gościa w danym kontekście politycznym czy sytuacyjnym. - Rozmowa jest budowana na banałach, komunałach, uogólnieniach i w zasadzie uniemożliwia odbiorcy jakiekolwiek pogłębione rozumienie omawianych zjawiska - czytamy w raporcie.
    Jak wypadli poszczególni dziennikarze?

    Dariusz Pogorzelski w programie "Polski punkt widzenia" w TV Trwam

    Eksperci KRRiT pozytywnie ocenili dziennikarza TV Trwam. Uznali, że utrzymuje rozmowę w życzliwym i przyjaznym, a momentami nawet żartobliwym tonie, zwraca się kulturalnie do gości. Odnosi się do gości z szacunkiem, ale zadaje raczej wygodne pytania, nie prowokuje ani nie atakuje. Podobnie scharakteryzowano też ojców dziennikarzy prowadzących inną publicystyczną audycję TV Trwam czyli "Rozmowy niedokończone".

    Anita Werner prowadzi "Fakty po Faktach"

    Dziennikarka prowadzi rozmowę w życzliwym stylu i z sympatią odnosi się do gości, często jednak prowokuje gości do kontrowersyjnych wypowiedzi i nie waha się przed zajęciem wyraźnego stanowiska w dyskusji - zauważają autorzy raportu KRRiT.

    Grzego Kajdanowicz prowadzi "Fakty po Faktach" TVN

    Kajdanowicz w opinii KRRiT uważnie wsłuchuje się w słowa gościa, zazwyczaj przerywa tylko po to, by coś dopowiedzieć, zadać nowe pytanie. Przeważnie prowadzi rozmowę w spokojnym stylu, jednak czasami zajmuje zdecydowane stano wisko w dyskusji.
    Katarzyna Kolenda - Zaleska prowadzi "Fakty po Faktach

    Jak wynika z analizy KRRiT dziennikarka odnosi się do gości z szacunkiem, dba o równy czas wypowiedzi, wyraźnie różnicuje styl prowadzenia rozmowy w zależności od gościa, dopasowując sposób i dynamikę wypowiedzi do przebiegu dyskusji.
    Bogdan Rymanowski

    KRRiT przeanalizowała dwie audycje Rymanowskiego - "Jeden na jeden" w TVN24 i program "Kawa na ławę". Jeśli chodzi o pierwszą audycję to eksperci uznali, że dziennikarz jest na początku neutralny wobec gości, jednak aktywnie modyfikuje styl prowadzenia rozmowy i stosunek do gości w zależności od rozwoju dyskusji. W weekendowej rozmowie z politykami na antenie TVN24 Rymanowski czasami prowokuje gości lub celowo porusza tematy wyraźnie dla nich niewygodne. Dba jednak o równy udział gości w dyskusji, aktywnie przerywa wypowiedzi w sytuacji, kiedy któryś z gości próbuje wejść w słowo innemu poz a kolejnością.
    Monika Olejnik w TVN24

    KRRiT analizowała też sztandarowy program Moniki Olejnik, czyli "Kropkę nad i" w TVN24. W ich ocenie dziennikarka rozmawia z gościem życzliwie, skraca dystans, ale w sytuacji konfrontacji poglądów zaczyna wyraźnie krytykować gości, często przerywa, zadaje pytania retoryczne, wchodzi w polemikę. Przy czym wyraźne są jej sympatie i antypatie. Czasami stara się narzucić pozycję do minującą w interakcji z gościem. Analitycy zarzucają też Olejnik nasilone zachowania niewerbalne, które utrudniają rozumienie treści wypowiadanych w studiu. Ich zdaniem dziennikarka relatywnie wysoko unosi ręce, bardzo często podnosi głos, zdecydowanym gestem odrzuca włosy i czasem prowokacyjnie pochyla się nad stolikiem w stronę gościa. Przy szerszym kadrowaniu te elementy komunikacji niewerbalnej zwracają uwagę widza zdecydowanie bardziej niż słowa wypowiadane zarówno przez gościa, jak i przez dziennikarkę.
    Andrzej Morozowski

    Na antenie TVN 24 prowadzi program "Tak jest". KRRiT stwierdziła, że dziennikarz jest na początku audycji neutralny wobec gości, jednak aktywnie modyfikuje styl prowadzenia rozmowy i stosunek do gości w zależności od rozwoju dyskusji. Często posługuje się ironią, nie stroni od kontrowersyjnych kwestii i prowokacji wobec gości.
    Jarosław Kret i Beata Tadla

    Beata Tadla prowadzi na zmianę z Krzysztofem Ziemcem "Dziś wieczorem" w TVN Info. KRRiT zauważa, że dziennikarka bardzo często zwraca uwagę gościom, nie pozwala im dokończyć myśli, czasami przerywa ich wypowiedzi w bardzo dynamiczny sposób, często krytykuje gości i wyraża swój osobisty stosunek do przedmiotu dyskusji, aktywnie angażuje się w spór w rozmowie z gościem.
    Krzysztof Ziemiec prowadzi "Dziś wieczorem" w TVP Info

    Ziemiec - zdaniem analityków KRRiT - ma neutralny stosunek do gości, odnosi się do nich z szacunkiem, często w sposób życzliwy, pozwala sobie na merytoryczne kontrargumenty do wypowiedzi gościa, wprowadza je jednak spokojnym tonem i bez agresywnego przerywania wypowiedzi.
    Dorota Gawryluk prowadzi "Gościa Wydarzeń" i program "Premierzy" w Polsacie

    Dziennikarce często zdarza się prowokacyjnie zadawać pytania gościowi. Dopytuje go, podnosząc ton głosu, nawiązuje do krytyki wyrażonej wobec gościa przez opozycję. Zadaje mu kłopotliwe pytania. Wszystkie te strategie wydają się być elementem opresji wobec gościa. W pewnym momencie prowadząca ironicznie podśmiewa się z wypowiedzi gościa.
    Jarosław Gugała prowadzi "Gościa Wydarzeń" w Polsacie

    Dziennikarz nie pokazuje żadnych emocji względem gościa. Zadaje mu względnie wygodne pytania, nie prowokując, ale też zachowania niewerbalne nie wyrażają znacznej życzliwości.
    Agnieszka Gozdyra prowadzi program "Tak czy nie"

    Dziennikarka ma neutralny stosunek do gości, czasami wplata w treść rozmowy własne oceny wypowiedzi gości, nie krytykuje ich jednak personalnie i nie uogólnia krytyki.
    Kamila Biedrzycka-Osica prowadzi "Gość poranka" w TVP Info

    Kamila Biedrzycka-Osica mocno różnicuje stosunek do gości – od neutralnego, życzliwego, ułatwiającego wypowiedzi, do ironicznego i wyraźnie krytycznego.

    Magdalena Sakowska

    Eksperci wskazują, że Sakowska jest początkowo nastawiona wobec gości życzliwie, ale często zdecydowanie przerywa ich wypowiedzi, zadaje niewygodne pytania i dopytuje. Mimo wysokiej temperatury dyskusji nie daje po sobie poznać zaangażowania emocjonalnego (wyłączywszy moment ami wyrazistą komunikację pozawerbalną – przewracanie oczami lub otwieranie ich szerzej, mimika, sposób siedzenia etc.), prezentuje dystans wobec gości.
    źródło: dziennik.pl


    Rusza konkurs na prezesa TVP! Raczej nie zdążą przed wyborami

    Rada
    nadzorcza TVP ogłosi konkurs na nowe kierownictwo spółki. Zarząd
    telewizji pozostanie trzyosobowy. Wśród kandydatów najpewniej znajdzie
    się Juliusz Braun, obecny prezes telewizji...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    104. Wśród 3 największych wydawców prasy w Polsce nie ma...polskiego

    http://nick.salon24.pl/643184,wsrod-3-najwiekszych-wydawcow-prasy-w-pols...

    Wśród 3 największych wydawców prasy w Polsce nie ma...polskiego

    1. Wydawnictwo Bauer – wydawca działający w Polsce od listopada 1991,
    specjalizujący się w prasie rozrywkowej, poradnikach oraz magazynach
    telewizyjnych. Wydawnictwo wchodzi w skład Bauer Media Group, do której
    należy także Grupa RMF oraz Interia.pl.

    Sprzedaż 2014: 248 843 757 egzemplarzy (- 6,96%). Najwięcej tytułów wśród wydawców w Polsce - 39.

    2. Ringier Axel Springer Polska - wydawca prasy, w Polsce od 1994
    roku (do 2010 r. jako Axel Springer Polska Sp. z o.o.) . Od 2010 roku
    firma jest częścią międzynarodowej spółki mediowej Ringier Axel Springer
    Media AG (z siedzibą w Zurychu), która oprócz Polski działa również w
    Czechach, na Słowacji i w Serbii. Właścicielami Ringier Springer Media
    AG są: niemiecki koncern mediowy Axel Springer SE (50% udziałów) i
    szwajcarska spółka mediowa Ringier AG (50% udziałów).

    Sprzedaż 2014: 122 614 912 egzemplarzy (-5,06%), 2 dzienniki, 12 magazynów (20.04.2015)

    3. Polska Press Grupa - Grupa Polskapresse (Verlagsgruppe Passau -
    niemiecka grupa medialna założona w 2000 roku, obecna w Niemczech,
    Czechach i Polsce.), w listopadzie sfinalizowała zakup Mediów
    Regionalnych. Już jako Polska Press Grupa jest teraz wydawcą 18
    dzienników regionalnych, ponad 100 tygodników lokalnych oraz
    kilkudziesięciu serwisów internetowych i właścicielem ośmiu drukarni.

    Sprzedaż 2014: 111 599 727 egzemplarzy (- 12,64%)

    (za: wirtualnemedia, wikipedia)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    105. AMERYKAŃSKIE tvn24 KONTYNUUJE CYRK NA KÓŁKACH

    UDAJĄC, ŻE PROWADZI DEBATĘ I ZNÓW POWTÓRKA - GRILLUJE SIE Dudę, na drugi dzień Komorowski wali w Dudę nabojami dostarczonymi przez usłuznych funkcjonariuszy mediów.
    Niech ONY powiedza cos o propagandzie rosyjskiej!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    106. "Duda jest niesamodzielny.


    "Duda jest niesamodzielny. Tym
    wszystkim steruje Jarosław Kaczyński"

    &quot;Duda jest niesamodzielny. Tym<br />
wszystkim steruje Jarosław Kaczyński&quot;
    W "Faktach po Faktach" Ryszard Kalisz i Paweł Kowal.
    zobacz więcej »


    Sondaż: Bronisław Komorowski wygrał
    z Andrzejem Dudą w niedzielnej debacie

    Sondaż: Bronisław Komorowski wygrał<br />
z Andrzejem Dudą w niedzielnej debacie

    Choć przy dużym odsetku niezdecydowanych. Sondaż Millward Brown dla „Faktów” TVN iTVN24,


    Cimoszewicz w programie Lisa. Było o Jedwabnem. "Gdzie jak gdzie, ale w Polsce to jest haniebne. Ktoś taki..."

    Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że bierze udział w
    "kłamliwych oskarżeniach", jakoby Polacy uczestniczyli w Holocauście, i
    przypomniał sprawę mordu w Jedwabnem. - Mówmy uczciwie o swojej
    historii, bo tego typu wypowiedzi to sprzyjanie poglądom kibolskim i
    szowinizm - komentował Włodzimierz Cimoszewicz w programie "Tomasz Lis
    na żywo".Andrzej Duda podczas debaty prezydenckiej wypomniał Bronisławowi
    Komorowskiemu, że w 2011 roku na uroczystości upamiętniającej wydarzenia
    w Jedwabnem Komorowski wystosował list, w którym - jak stwierdził -
    prezydent zawarł określenie: "naród ofiar był także sprawcą". - To było
    skalkulowane. Jeżeli polityk uważa, że takim instrumentem można się
    posłużyć, to wystawia sobie fatalną cenzurę moralną - ocenił Włodzimierz
    Cimoszewicz.

    - Gdzie jak gdzie, ale w Polsce to jest
    haniebne. Ktoś taki powinien być wyeliminowany z życia politycznego -
    stwierdził były premier.Komorowski - Duda jak Kwaśniewski - Wałęsa?


    Cimoszewicz uważa, że Komorowski "wreszcie pokazał, że mu
    zależy, potrafi się dzielić swoimi emocjami, wiele wie i mówi
    rozsądnie".

    - W wielu sprawach się z nim nie zgadzam, np.
    w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, ale pokazał bardzo wiele
    zalet i pozytywów. W przypadku pana Dudy widać było niepewność w
    zachowaniu, gestykulacji i formułowaniu odpowiedzi, kiedy uciekał od choćby szczątkowej odpowiedzi na temat. Widać było, że nie panuje nad sytuacją - powiedział.


    Były premier przypomniał również, że przed laty, po wygranej
    debacie z Wałęsą, poparcie Kwaśniewskiego zwiększyło się o trzy punkty
    procentowej, a według najnowszego sondażu Komorowski po debacie zyskał
    już siedem p.p.

    Apel szefów MSZ


    Cimoszewicz razem z innymi byłymi szefami MSZ wystosowali list w
    sprawie II tury wyborów. - Zwracamy uwagę na sytuację wokół Polski,
    agresywną politykę Rosji. I mówimy to, co wydaje się oczywiste, jeśli
    poważnie traktujemy nasze państwo i bezpieczeństwo - że w takich
    warunkach, wobec takich okoliczności jest sprawą niezwykle ważną, by
    wpływ na polską politykę zagraniczną miał człowiek doświadczony - mówił.

    Doprecyzował, że takie stanowisko zdecydowali się zająć wszyscy byli ministrowie oprócz Anny Fotygi.

    Głosy lewicy w II turze

    Tomasz Lis pytał także o wypowiedź Leszka Millera, który zadeklarował, że nie będzie głosował na Komorowskiego. Szef SLD zagłosuje na Dudę albo w ogóle nie pójdzie na wybory.


    - Mam wrażenie, że to jest coś więcej niż koncepcja Millera, bo o
    ile się nie mylę, po I turze Napieralski, który zebrał zdecydowanie
    więcej głosów, też powiedział, że nie wskaże żadnego z kandydatów w II
    turze - przypomniał Cimoszewicz.

    Stwierdził też, że mniej
    istotne są ok. 2,4 proc. wyborców, którzy w I turze poparli kandydatkę
    SLD, ale te kilka procent sympatyków lewicy, którzy zagłosowali na Kukiza.


    - Mam nadzieję, że jednak większość - jeśli będzie głosować -
    odda głosy na Komorowskiego. Duda jednak reprezentuje formację, która
    wielu ludziom centrum i lewicy pozostawiła w pamięci niezwykle złe
    wspomnienia - podsumował.


    Komunista musi być wierny - dlatego Cimoszewicz i Borowski wystartują do Senatu z poparciem Platformy

    „Carex”- Włodzimierz Cimoszewicz, „Ralf” Adam Rotfeld, „Must” –Andrzej
    Olechowski i „Buyer” –Dariusz Rosati - pod takimi pseudonimami figurują
    oni w dokumentach służb specjalnych PRL.



    Adam Rotfeld " Rauf" , :Ralf", "Serb" , "Rot" ( IPN 002082/291, IPN BU
    002086/758, ) - szef MSZ w rządzie SLD, to wieloletni pracownik
    Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W 1956 r. był jednym z
    organizatorów komórki komunistycznej w Szkole Głównej Służby
    Zagranicznej aż do ukonstytuowania się ZMS, którego był członkiem. W
    okresie PRL zarejestrowany jako tajny współpracownik – kontakt
    operacyjny wywiadu PRL . W Szwajcarii kontaktował się z nim
    funkcjonariusz komunistycznej bezpieki Henryk Bosak, w III RP polityk
    SLD.



    Andrzej Olechowski "Tener" i "Must ( mikrofilm  - J-7588, 81-06-25). –
    szef MSZ w rządzie Waldemara Pawlaka. W Latach 80. był pracownikiem
    Banku Światowego. W okresie pracy w instytucjach międzynarodowych jako 
    tajny współpracowniku komunistycznego wywiadu miał on współpracować z
    komunistycznym wywiadem. Jak ujawnił historyk Sławomir Cenckiewicz,
    Olechowski był kontaktem operacyjnym funkcjonariusza komunistycznej
    bezpieki Gromosława Czempińskiego, późniejszego szefa UOP.



    Dariusz Rosati - „Buyer” ( IPN BU 001043/3344 )- jako polityk Sojuszu
    Lewicy Demokratycznej w latach 1995–1997 piastował stanowisko ministra
    spraw zagranicznych w czasie, gdy funkcję premiera sprawował Włodzimierz
    Cimoszewicz, który – według dokumentów IPN – był z kolei zarejestrowany
    jako TW „Carex”. Z archiwów Instytutu wynika, że Dariusz Rosati w 1968
    r. został zarejestrowany przez Departament I MSW jako kandydat na
    tajnego współpracownika (kryptonim „Kajtek), w 1976 r. w kategorii
    „zabezpieczenie”, a w 1978 r. jako kontakt operacyjny ps. „Buyer
    (kupiec). Z kolei w 1985 r. został zarejestrowany w Departamencie II MSW
    (kontrwywiad) w kategorii „kandydat”, a listopadzie 1989 r. w kategorii
    „zabezpieczenie”.



    Włodzimierz Cimoszewicz „Carex ”  ( IPN BU 01911/115)- zarejestrowany
    przez Wydział II Departamentu I MSW jako kontakt operacyjny przed
    dwuletnim wyjazdem do USA na stypendium Fullbrighta. W aktach zachowała
    się m.in. własnoręcznie pisana przez Cimoszewicza obszerna notatka.
    Sporządził ja podczas pobytu w USA. Opisał w niej wizytę, jaką złożyli
    mu pracownicy wywiadu amerykańskiego. Notatkę przekazał swojemu
    oficerowi prowadzącemu w USA, który pracował w misji przedstawicielskiej
    przy ONZ. Z tych dokumentów komunistycznej bezpieki wynika również, że
    Cimoszewicz utrzymywał kontakty z SB także po powrocie do Polski z USA w
    1983 i 1984 roku.

    Teraz cala czwórka - jako byli szefowie MSZ postanowili zaprotestować.



    (…) Jako byli szefowie dyplomacji niepodległej RP czujemy się w
    obowiązku wyrazić głęboki sprzeciw wobec ostatnich wypowiedzi prezesa
    Jarosława Kaczyńskiego o stosunkach polsko-niemieckich.(…) – napisali w
    swoim liście Carex, Ralf, Must, Buyer i Władysław Bartoszewski.

    Podczas niedzielnej debaty prezydenckiej Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że bierze udział w "kłamliwych oskarżeniach" jakoby Polacy uczestniczyli w Holocauście, i przypomniał sprawę mordu w Jedwabnem.
    - To typowa wrzutka grupy, która pracowała nad tą debatą. Myślę, że
    Duda żałuje dziś, że w ogóle zdecydował się to pytanie wykorzystać. To
    jest wstyd dla niego, dla jego wykształconych rodziców, dla środowiska, w
    którym on jest, czyli Uniwersytetu Jagiellońskiego - mówił Kwaśniewski w
    programie "Gość Radia ZET".

    Były prezydent podkreślił,
    że był obecny na uroczystościach, do których nawiązał kandydat PiS, a
    "to, co stało się w sprawie Jedwabnego, pokazywało wielką mądrość i
    dojrzałość Polski i Polaków".

    Lis i Karolak cytowali fałszywe konto córki Dudy. Wydawca i Lis przepraszają

    - Nie zweryfikowałam prawdziwości tego konta przed podaniem cytatu prowadzącemu - mówi "Wyborczej" wydawca

    Tomasz Lis przeprasza córkę Andrzeja Dudy za cytowanie jej fikcyjnego konta na twitterze


    Tomasz Lis przeprasza córkę Andrzeja Dudy za cytowanie jej fikcyjnego konta na twitterze/© Jaroslaw Ziarek

    Rzekomy
    wpis Kingi Dudy mówił o tym, że jak jej ojciec zostanie prezydentem –
    odda Amerykanom Oscara za film „Ida”. „Prawda jest ważniejsza od jakiejś
    tam nagrody z żółtej blachy” - miała napisać Duda


    Lis: Komorowski mógł przegrać przez falę internetowego hejtu. To zmasowana operacja zniesławiania

    Tomasz Lis przekonuje w najnowszym "Newsweeku", że "fantastyczna"
    kampania Andrzeja Dudy była w istocie niczym innym jak "miesiącami
    obrzucania Bronisława Komorowskiego wszelkimi możliwymi obelgami". Była
    to wręcz "najbardziej zmasowana operacja zniesławiania i demolowania
    czyjegoś wizerunku".Co więcej, zdaniem publicysty Komorowski
    mógłby nie przegrać wyborów, gdyby nie agresywne działania oponentów w
    internecie. Lis pisze o hejterskiej koalicji, która zatopiła okręt z
    Komorowskim na pokładzie, a wcześniej oczerniała choćby Macieja i
    Jerzego Stuhrów za ich filmy
    czy Krystynę Jandę za obawy względem PiS. Koalicję tę tworzą portal
    wPolityce.pl, "pozornie apolityczny pudelek" i "expressowy
    superbrukowiec".



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    107. funkcjonariuszy mediów powinno sie zastapić dziennikarzami

    Tomasz Lis Redaktor naczelny Newsweek Polska
    http://polska.newsweek.pl/tomasz-lis-newsweek-pis-po-wladza-wybory-kampa...

    Szykuje się wielka zmiana. Władzę zmęczoną rządzeniem, zdeprawowaną wieloletnią bezalternatywnością, pozbawioną wizji, pasji i determinacji, zastąpi najprawdopodobniej władza o zapędach autorytarnych.

    – Do władzy szykuje się właśnie partia nowego prezydenta. Nad jej programem unosi się silny fetor autorytaryzmu, a z wypowiedzi jej oficjeli i propagandowych akolitów wyziera pragnienie zemsty - pisze w edytorialu tygodnika „Newsweek” redaktor naczelny Tomasz Lis. PiS być może weźmie władzę wspólnie z populistą w glanach i w T-shirtach z wielkim orłem, który zaczyna ujawniać swój „program” trącący ksenofobią, nietolerancją i nienawiścią.

    Jak pisze naczelny "Newsweeka" fala niosąca zmiany rosła od dawna, ale rządzący bagatelizowali echa afery taśmowej i towarzyszące jej wściekłość, oburzenie i zniesmaczenie. Władza straciła nosa, a wraz z aferą taśmową także twarz. W następnych miesiącach traciła też instynkt samozachowawczy. A gdy straciła lidera, który polityczną sprawnością wszystko jakoś spinał do kupy, wszystko zaczęło się sypać - zauważa Tomasz Lis.

    Platforma Obywatelska nie wywiązała się z obietnicy, że uczyni życie ludzi łatwiejszym. – Przez swe zaniechania, ale i zwykłe lenistwo, dopuściła PiS do władzy, oddając Pałac Prezydencki drugoligowemu politykowi tej partii. Dzisiejsze sondaże to potężna kara za śmierć kontraktu. Ale nie ostateczna zapewne. Ta zostanie wymierzona w październiku - podkreśla i zaznacza, że konsekwencje tego wyboru elektorat odczuje już po fakcie w postaci „niestrawności” znacznie większych niż "niestrawności wywoływane przez obrazki rządzących obżerających się ośmiorniczkami".

    Co wydarzy się jesienią, jeśli zrealizują się obecne sondaże? Władza, która nadejdzie będzie cechowała się „odrobinką autorytaryzmu, szczyptą nacjonalizmu, z dodatkiem kołtunerii i kabotyństwa”. Jego zdaniem Kukiz, Kaczyński, Duda i episkopat mogą przedefiniować cele kraju i zmienić dotychczasowy, proeuropejski kurs Polski. – Za plecami elekta obok flagi biało-czerwonej nie ma już flagi europejskiej. Symboliczne. I uczciwe. Właśnie zaczynamy zmierzać w stronę przeciwną niż Europa - zauważa redaktor naczelny „Newsweeka”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    108. Gowin zapowiada u Olejnik:

    Gowin zapowiada u Olejnik: „będziemy dążyć do repolonizacji mediów”. Jego słowa wywołały burzę. "To sianie nienawiści..."
    http://wpolityce.pl/polityka/257504-gowin-zapowiada-u-olejnik-bedziemy-d...
    Jarosław Gowin wywołał poważną burzę, gdy będąc gościem Moniki Olejnik w Radiu Zet, zapowiedział repolonizację mediów. Monika Olejnik, doradca prezydenta Komorowskiego oraz posłowie koalicji i lewicy naskoczyli na posła Gowina.

    Sprawa wypłynęła, gdy Olejnik przywołała słowa Pawła Kukiza, który krytykował działalność mediów w Polsce. Olejnik wskazywała, że Kukiz zarzucił mediom z zagranicznym kapitałem, że pilnują interesów swoich mocodawców.

    Jarosław Gowin powiedział, że sposób podejścia Kukiza nie jest bezpodstawny.

    Gdybym był właścicielem mediów w jakimś kraju to w sytuacji, gdyby doszło do konfrontacji interesów między Polską, a tym krajem, w którym mam media, dążyłbym do tego, by moje media reprezentowały interesy Polski

    — zaznaczał Gowin.

    I dodał, że tak działają zapewne również zagraniczni mocodawcy mediów obecnych w Polsce.

    Nie miałbym najmniejszej szansy, by kupić gazety w Niemczech, bo w Niemczech pilnuje się, by media były w niemieckich rękach. Zadałem prosty rebus słuchaczom

    — mówił Gowin. Gdy kończył słychać było już głosy oburzenia i krytyki płynącej od innych gości. Gowin włożył kij w mrowisko.

    Tak zwalczano Tygodnik Powszechny w czasie PRL-u. Mówiono, że jest sterowany z Watykanu

    — rzucił Tomasz Nałęcz, człowiek o korzeniach PRL-owskich.

    Krzysztof Gawkowski z SLD też atakował:

    To jest nieuprawnione mówienie. Zaraz zabrniemy w jakąś paranoje. To jest sianie nienawiści

    — mówił o słowach Gowina.

    Iwona Śledzińska-Katarasińska wskazała, że jest wdzięczna za słowa Gowina.

    Jarosław Gowin powiedział jak Zjednoczona Prawica wyobraża sobie relacje media-państwo, jest przekonany, że właściciel ręcznie steruje dziennikarzami. Tak było za PiSu

    — tłumaczyła.

    Do dyskusji chętnie włączyła się również Monika Olejnik.

    Powiedziałabym o pewnym polityku, który był z partii rządzącej, który tak ordynarnie się zwracał do dziennikarzy mediów publicznych… Tylko nikt nie chce o tym mówić

    — insynuowała Olejnik.

    Cieszę się, że politycy PO i SLD pokazali, że nie widzą nic złego w tym, że media są zdominowane przez kapitał zagraniczny. Będę dążył do tego, by stopniowo, repolonizować media. Niech słuchacze ocenią, który punkt widzenia jest właściwy

    — tłumaczył Gowin.

    Stanisław Żelichowski zaznaczył, że słowa lidera Polski Razem są kuriozalne.

    Musielibyśmy przyjąć, że właściciele mediów kupują media dla celów ideologicznych, a z racji ekonomicznych. Gdyby właściciele chcieli walczyć z interesami narodowymi, to słuchacze by nie słuchali ich mediów

    — uważa.

    Udajecie państwo naiwniaków..

    — komentował Gowin.

    Nie, to państwo udajecie naiwniaków. To przez tabloidy nie mamy wciąż samolotu, który woziłby VIPów..

    — rzucała wściekła Olejnik.

    Jaki to ma związek?

    — pytał rozbawiony Gowin.

    Taki, że tabloidy wciąż atakują władzę za rozrzutność, wytykają politykom wydatki

    — wskazywała dziennikarka.

    Pana zdaniem najbardziej obiektywne są media rosyjskie. Bo są w rosyjskich mediach

    — mówił do Gowina prof. Nałęcz.

    Jacek Sasin jako jedyny poparł słowa Jarosława Gowina.

    Nie wiem czemu mamy się tego wstydzić, że chcemy, by banki czy media były w polskich rękach. Są kraje, które bardzo mocno pilnują kapitału w mediach. Niemcy są dobrym przykładem. U nas powiedzenie czegoś, co w krajach demokratycznych jest oczywiste, uchodzi za obrazoburstwo. Zacznijmy się szanować. Tkwicie państwo w przekonaniu, że jak coś jest zagraniczne to jest lepsze

    — mówił do przedstawicieli establishmentu Sasin.

    I znów przerywała mu Olejnik.

    Wyrzućmy w ogóle kapitał zagraniczny, wyrzućmy

    — pokrzykiwała.

    Twierdzenie, że kapitał nie ma narodowości jest nieprawdą. Gdy był kryzys ekonomiczny, widać było, że kapitał ma narodowość

    — tłumaczył Sasin.

    Przepraszam, czy Radio Zet może być francuskie?

    — pytała Olejnik.

    Może

    — odpowiedział Gowin.

    Wolałbym, by było polskie, ale może być francuskie

    — przyznał szczerze Sasin.

    Zaś Śledzińska-Katarasińska skomentowała:

    Łaskawca.

    Na koniec z katastroficzną wizją wyszedł prof. Nałęcz.

    Wyobraźmy sobie, że z dnia na dzień wyprowadza się cały kapitał z Polski. To byłyby zgliszcza…

    — mówił.

    Jak widać sprawa kapitału w mediach oraz sposobu ich pracy wywołuje wśród przedstawicieli establishmentu falę agresji. Czyżby się czegoś bali?

    ------------------------------------------------

    PÓŁ PORCJI MAZURKA. Nic tak nie wzburzy dziennikarzy jak pomysł repolonizacji mediów. Kiedyś będą się tego wstydzić...
    http://wpolityce.pl/polityka/257537-pol-porcji-mazurka-nic-tak-nie-wzbur...

    Postulat repolonizacji rzucił w Radiu Zet Jarosław Gowin.

    Będę dążył do tego, żeby w zgodzie z regułami rynku repolonizować polskie media

    powiedział, czym wzburzył tłumek dziennikarzy.

    Ospały w niedzielne poranki Twitter ożył. Wieloletni dziennikarz „Wyborczej”, dziś w „Newsweeku” szydził z Gowina:




    Istotnie, odezwał się chór. Chór dziennikarzy rzucających się na – moim zdaniem nierealny – pomysł.
    Dlaczego nierealny? Ano dlatego, że, by repolonizować „zgodnie z
    regułami rynku” owe media musiałyby być wykupione przez polskie firmy
    państwowe. Nikt przy zdrowych zmysłach, zwłaszcza zaś ultraliberalny
    Gowin nie postuluje zaś nacjonalizacji RMF-u czy TVN-u, bez strachu koledzy.

    Choć, tak na marginesie, Ćwiklak pracuje w mediach wystarczająco
    długo, by pamiętać mantrę o tym, że „kapitał nie ma narodowości” i
    wyśmiewanie oszołomów widzących w sprzedawaniu banków zagrożenie.
    „Matematyka, nie polityka” – słyszeliśmy rzucane z poczuciem wyżyszości
    pouczanie matołków wątpiących w dobrodziejstwa zagranicznego kapitału. Dziś autorzy tych słów – jak Jan Krzysztof Bielecki – wzywają do „repolonizacji banków”. Nie wierzycie?

    Przyszedł czas na
    repolonizację sektora finansowego. Wykorzystujemy i będziemy
    wykorzystywać pojawiające się okazje do przejmowania od wycofujących się
    inwestorów zagranicznych wartościowych aktywów bankowych.

    Któż jest autorem tych słów? Czyżby lider Porozumienia Centrum
    Jarosław Kaczyński, gdzieś tak w circa 1996 roku? Nie, to maj 2015 i
    Włodzimierz Karpiński, do niedawna minister skarbu, platformerski baron! Mówił to przy okazji kupna przez PZU akcji Alior Banku. I co, Ćwiklak z Karpińskiego nie kpił? Czemu o tym wspominam? Bo głosy przeciwników Gowina przypominają mi jako żywo teksty liberałów z KLD z początku lat 90. o bankach. I, podejrzewam, ich autorzy skończą tak samo jak JKB, zawstydzeni i przyznający rację swoim oponentom.

    Zostawmy jednak biznes. Otóż dziennikarze doskonale wyczuli,
    że za słowami Gowina stoi chęć przywrócenia choćby elementarnej
    równowagi na rynku mediów. Tyle tylko, że oni nie chcą żadnej równowagi.
    Doskonale im w tym stanie całkowitej dominacji propagandy platformerskiej w mediach publicznych czy największych telewizjach, sieciach radiowych czy gazetach.
    Wolny rynek? Wolne żarty. Tylko teraz prorządowe media mogą liczyć na kroplówkę z ogłoszeń publicznych czy reklam
    spółek państwowych, a platformerscy dziennikarze na ordery od
    prezydenta Komorowskiego. Notabene usłużność niektórych (Lis, Gugała,
    Miszczak, Wielowieyska) wyceniono równie wysoko co miliardy Jana
    Kulczyka – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski).

    I trudno, by dziennikarze właśnie tych pragnień nie dostrzegali. Rozumieją je po swojemu, jak dziennikarz „Rzeczpospolitej”.




    Rozumiem, że zdaniem Nizinkiewicza skandalem nie była TVP pod rządami wieloletniego posła UW, polityka z krwi i kości Juliusza Brauna? Skandalem nie było mianowanie innego polityka, tym razem współzałożyciela Platformy Jana Dworaka, na szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Skandalem nie były wreszcie występy Lisa czy Tadli, że wspomnimy tylko ostatnie miesiące? Nie, skandalem są – na razie czysto deklaratywne – próby zmiany tego stanu. Sorry, ale nikt lepiej tej hipokryzji nie wyłożył.

    I na koniec. Nie podobało mnie się przejmowanie mediów przez PiS w
    2005 roku i o tym pisałem. I nie tego oczekiwałbym po rządach Szydło.
    Jednak zostawienie mediów publicznych w rękach takich propagandystów jak
    Lis będzie po prostu psuciem państwa. Trzeba to zmienić bez względu na
    chór dziennikarzy.

    Zdjęcie Robert Mazurek

    autor:

    Robert Mazurek

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    109. wygrał Duda, WBREW funkcjonariuszom mediów! Zmanipulowani :)))

    Majstersztyk PiS i "zmanipulowani" dziennikarze. Kampania prezydencka w mediach [RAPORT]



    Majstersztyk PiS i "zmanipulowani" dziennikarze. Kampania prezydencka w mediach [RAPORT]/© Grzegorz Jakubowski

    Emitowane
    podczas kampanii prezydenckiej spoty telewizyjne i radiowe komitetu
    wyborczego Bronisława Komorowskiego kosztowały 5,16 mln zł, podczas gdy
    sztab Andrzeja Dudy wydał na ten cel 4,76 mln zł. Jednak to wartość
    artykułów dotyczących PiS, które publikowała w maju prasa, jest wyższa o
    10 mln zł.

    Komitet wyborczy Bronisława Komorowskiego wydał 5,16 mln zł na
    spoty telewizyjne oraz radiowe emitowane w kampanii prezydenckiej,
    podczas gdy komitet Andrzeja Dudy przeznaczył na ten cel 4,76 mln zł,
    podał portal Press.pl. Jednak to zarówno lider PiS Jarosław Kaczyński
    jak i partia, której przewodzi, trafiali na czołówki gazet najczęściej. -
    To świetna robota wizerunkowa PiS: stworzyć wrażenie wygranej przed
    ogłoszeniem startu - powiedział Godzic, dodając, że dziennikarze zostali
    "zmanipulowani". - Dawniej debatowali w tym czasie, kto ma jaką
    zdolność wchodzenia w alianse. Dzisiaj piszą o wygranych wyborach PiS-u,
    bo do tego ich przekonano - stwierdził medioznawca.

    Ponieważ raport dotyczy materiałów niesponsorowanych, eksperci wyliczyli
    wartość ich ekwiwalentu reklamowego (AVE), czyli ilości pieniędzy,
    które należałoby wydać na dany przekaz, gdyby był on reklamą. Pod tym
    względem wygrywa PiS, którego wartość materiałów oszacowano na 124 mln
    zł, podczas gdy ekwiwalent PO był o 10 mln mniejszy. Sama wartość
    reklamowa publikacji dotyczących prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
    wyniosła 59,3 mln zł, podczas gdy materiały dotyczące szefowej PO Ewy
    Kopacz osiągnęły wartość blisko dwukrotnie niższą - 32,7 mln zł.
    Publikacje dotyczące PSL oraz SLD oszacowano na ok. 40 mln zł.

    Raport potwierdza również miażdżącą klęskę polityczną Janusza Palikota i
    jego partii. Niekorzystne materiały dotyczące lidera Twojego Ruchu
    ukazywały się najczęściej w światopoglądowo rozbieżnych "Gazecie
    Wyborczej" oraz "Gazecie Polskiej Codziennie". - Palikota należy
    napiętnować, ponieważ stracił najwięcej. Miał w ręku złoty róg, a teraz
    tylko sznur - powiedział Godzic, podkreślając, że chociaż polityka
    atakują zarówno lewica jak i prawica, powody ich działań są różne.
    Jednak pomimo to Palikot kolejny miesiąc z rzędu jest najpopularniejszym
    politykiem w mediach społecznościowych. Jak komentuje medioznawca,
    wynika to z antyestablishmentowej natury tych środków przekazu.

    Artykuły poddane analizie zespołu PRESS-SERVICE Monitoring Mediów
    pochodzą z przeglądu ponad 1100 tytułów prasy ogólnopolskiej,
    regionalnej, branżowej i specjalistycznej oraz najpopularniejszych
    serwisów społecznościowych. Analiza medialna objęła sześć partii
    politycznych: PO, PiS, SLD, PSL, Twój Ruch i Solidarną Polskę, a także
    ich liderów: Ewę Kopacz, Jarosława Kaczyńskiego, Leszka Millera, Janusza
    Piechocińskiego, Janusza Palikota i Zbigniewa Ziobrę. Badanie wydźwięku
    artykułów prasowych w dziennikach ogólnopolskich dotyczyło
    następujących tytułów: „Dziennik Gazeta Prawna”, „Fakt”, „Gazeta
    Wyborcza”, „Metro”,
    „Nasz Dziennik”, „Polska the Times”,
    „Rzeczpospolita”, „Super Express”
    oraz „Gazeta Polska Codziennie”.




    Wołek: Narasta żądza odwetu. Polska może się dostać pod rządy mściwej, nienawistnej ciemnoty. Odpowiada Lis

    Nie chodzi o to, jaka partia wygra wybory, kto będzie premierem, ale
    jaka będzie Polska, czy dostanie się pod rządy ciemnoty, obskuranckiej,
    mściwej, nienawistnej ciemnoty - mówił o stawce jesiennych wyborów
    Tomasz Wołek w Poranku Radia TOK FM.Publicyści w Poranku Radia TOK FM komentowali burzliwą dyskusję w Senacie o in vitro. Tomasz Wołek nie zostawił suchej nitki na senatorach, zwłaszcza opozycyjnego PiS.


    - Narasta fala żądzy odwetu, rewanżu, obskurantyzmu, ciemnoty.
    Ta groźna fala może Polskę zalać. Stoimy w obliczu zmiany
    cywilizacyjnej, kulturowej, obyczajowej. Być może część ludzi przejrzy
    na oczy, dostrzeże, jaka jest stawka. Nie chodzi o to, jaka partia wygra
    wybory,
    kto będzie premierem, ale jaka będzie Polska, czy dostanie się pod
    rządy ciemnoty, obskuranckiej, mściwej, nienawistnej ciemnoty. Ta fala
    może jeszcze nas nie zalewa, ale już liże brzeg - mówił.Chciałbym powiedzieć, że redaktor Wołek histeryzuje. Ale tak nie jest -
    ocenił Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka". - To chłodna
    obserwacja - stwierdził Wołek.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    110. ''Wylecę z mediów

    To wszyscy boją się tam PiS, żeby przerwać
    tą karygodną grę?! Operetka się odbywa! Gdzie jest premier, gdzie jest
    jakaś narada koordynacyjna, żeby wszystkich za ryj wziąć? - mówił o
    przedłużającym się śledztwie ws. afery taśmowej Jan Ordyński.

    - Nie można trząść się jak galareta z tego powodu, że PiS
    dojdzie do władzy - mówił w Poranku Radia TOK FM Jan Ordyński. - Ja
    pracuję w mediach publicznych, wobec mediów publicznych PiS też
    zapowiada czystkę. Ale ja się nie trzęsę jak galareta. Bo wiem, że
    wylecę z mediów publicznych, jak PiS przyjdzie do władzy. Ale nie można
    kompletnie dezorganizować swojej pracy! - mówił Ordyński.


    Ordyński powiedział to w kontekście do tego, jak mało państwo robi
    wobec afery taśmowej. - Dokonano ewidentnego przestępstwa, państwo jest
    zagrożone i państwo jest destabilizowane przez te zachowania - i pies z
    kulawą nogą nie przeciwdziała temu? To wszyscy są tam tchórzami? To
    wszyscy boja się tam PiS, żeby przerwać tą karygodną grę?! Operetka się
    odbywa! Gdzie jest premier, gdzie jest jakaś narada koordynacyjna, żeby
    wszystkich za ryj wziąć? - złościł się Ordyński

    Dominika Wielowieyska rzuciła: - A może jednak powołać komisję śledczą w Sejmie? Skoro mamy takie problemy ze zidentyfikowaniem...

    Ordyński: - Za dwa miesiące będzie jeszcze większy bajzel niż dotąd. Nie wiem, może pani premier powinna wezwać szefów służb, zmyć im wszystkim głowę - nie jest to jakieś śledztwo, które nie wiadomo czego ma dotyczyć. Od roku to się toczy i wygląda po prostu na jedną wielką galaretę. Nic więcej.


    "Nad programem PiS pracowało podobno kilkudziesięciu ekspertów, wygląda
    jednak tak, jakby autorów było dwóch - Święty Mikołaj i Mieczysław
    Moczar" - ocenia Tomasz Lis. Wg szefa "Newsweeka", program jest
    "narodowy w formie i socjalistyczny w treści".Zdaniem redaktora naczelnego "Newsweeka", gospodarczych propozycji Prawa
    i Sprawiedliwości nie da się po prostu zrealizować. A jeśli, mimo
    wszystko, zacznie się je wcielać w życie, to doprowadzi to do ruiny
    państwa. Jak ocenia Tomasz Lis, to po prostu "lista próśb do złotej
    rybki" i "lipa".

    "Program to zestaw liczb z sufitu (albo z
    liSzydła), wzbogacony o kłamstwa (jak to, że banki nie płacą podatków) i
    oblany sosem cynizmu (banki opodatkujemy, ale naszych SKOK-ów nie)" - napisał publicysta w najnowszym numerze "Newsweeka".Zapachniało Moczarem

    Znacznie konkretniejsze są za to propozycje PiS
    dotyczące innych sfer życia. Ich wprowadzenie wydaje się Lisowi
    znacznie bardziej prawdopodobne, niż pomysłów dotyczących gospodarki. A
    kluczowymi słowami są tu "narodowy", "repolonizacja", "moralność",
    weryfikacja" i "prowokacja".

    "Wzięte razem owe propozycje
    wprowadzone w życie przyniosłyby po prostu instytucjonalizację
    zamordyzmu. Będziemy mieć narodowe (już nie publiczne) media, narodowe kino
    (koniec z niesłusznym "Pokłosiem" czy "Idą") oraz narodowe seriale, bo
    narodowego ducha trzeba krzepić. Wszystko jak u Moczara, który też, nie
    odchodząc od socjalizmu, krzepił" - ocenia Tomasz Lis.

    Czy czeka nas "dyktat ciemniaków"?


    Zdaniem publicysty, przed propozycjami partii Jarosława
    Kaczyńskiego trzeba wyborców ostrzegać. "Może nastać dyktat ciemniaków.
    Ale nie musi. Kapitolińskie gęsi muszą gęgać. Wszystko zależy od nas" -
    uważa Lis.

    Pawła Kukiza w walce o poparcie wyborców wspiera szef śląsko-dąbrowskiej
    "S" Dominik Kolorz. Dominikę Wielowieyską zdenerwowała wypowiedź
    związkowca, że jeśli "ruch Kukiza skręci w złą stronę, to na własnym
    grzbiecie poczuje górniczy kilof". "Naprawdę, troszkę opamiętania!" -
    komentowała w TOK FM.Wielowieyską słowa Kolorza zirytowały tym bardziej, że dziennikarka
    "Gazety Wyborczej" zalicza go do "rozsądniejszych związkowców".


    - Ale gdy czytam takie rzeczy, że ktoś poczuje na własnym
    grzbiecie górniczy kilof, to od razu krew się we mnie burzy. Chcę
    powiedzieć panu Kolorzowi, że w naszym kraju mieszka bardzo wielu ludzi,
    którzy ciężko pracują. To nie są tylko górnicy. Nie życzę sobie, żeby
    jakikolwiek związkowiec mówił jakiemukolwiek politykowi, że poczuje
    górniczy kilof na plecach - mówiła gospodyni "Poranka Radia TOK FM".


    Wojciech Czuchnowski

    Cui bono, czyli PiS i afera podsłuchowa

    Ubiegły tydzień zaczął się od ujawnienia kolejnego podsłuchu z
    warszawskich restauracji. Tym razem uderzył w szefa MON Tomasza
    Siemoniaka. Mówi się, że wkrótce na światło dzienne wyjdą kolejne
    podsłuchy.


    Ubiegły tydzień zaczął się od ujawnienia
    kolejnego podsłuchu z warszawskich restauracji. Tym razem uderzył w
    szefa MON Tomasza Siemoniaka. Mówi się, że wkrótce na światło dzienne
    wyjdą podsłuchy rozmów wiceministra skarbu Rafała Baniaka z lobbystą
    Piotrem Wawrzynowiczem i Jana Kulczyka z Radosławem Sikorskim.

    Podsłuchowa destrukcja rządu, zwłaszcza w okresie wyborczym, jest na
    rękę Prawu i Sprawiedliwości, więc odpowiedź na pytanie: "Cui bono?"
    wydaje się oczywista...


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18347656,cui-bono-czyli-pis-i-afera-podsluchowa.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    111. wierna Czerskiej, Lisa i Wołka w Kielcach, dobrze że bez noża

    To, co proponujecie, to dyktatura! Chcecie ręcznie sterować całym
    krajem, jak Putin. Tak się nie da rządzić - krzyczała kobieta na
    poniedziałkowej regionalnej konwencji programowej Prawa i
    Sprawiedliwości w Kielcach. Po jej słowach działacze partyjni siłą
    wypchnęli kobietę z sali.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    112. Prostytuty zatroskane o

    Prostytuty zatroskane o Europę

    Ach, co byśmy zrobili, co byśmy poczęli bez mądrali? Bez mądrali nie
    moglibyśmy niczego począć nawet w szklance, na którą dzisiaj snobują się
    wszystkie postępackie damy. Już im nie wystarczają rogi huzarskie, w
    których, zdaniem króla pruskiego Fryderyka, gustowała rosyjska
    imperatorowa Katarzyna, a nawet phallus szatana, o którym mówił na
    odczycie w Krakowie Stanisław Przybyszewski. Według niego phallus
    szatana był nie tylko opatrzony haczykami w kształcie harpunów, ale w
    dodatku był zimny jak lód. Na takie upały, którymi próbuje nękać Europę
    Państwo Islamskie, to by nawet było jakieś rozwiązanie – ale nie tym
    razem, kiedy padł rozkaz by zapładniać się w szklance. Skoro już padł
    taki rozkaz, to wszyscy nonkonformiści, wszyscy indywidualiści, od
    których roi się w Salonie do tego stopnia, że niepodobna nawet splunąć,
    by nie trafić w jakiegoś nonkonformistę, karnie się do niego
    zastosowali, niczym wyjątkowo karny naród japoński. Skoro tak, to tym
    większe znaczenie mądrali – no i każdy może się o tym przekonać, kiedy
    tylko otworzy telewizor – albo TVN z zatroskaną o nasz nieszczęśliwy
    kraj panią redaktor Justynę Pochanke, albo warszawską urzędówkę z
    Woronicza, w której szczerzy paszczę pan redaktor Piotr Kraśko.

    TVN ostatnio kupili jacyś Amerykanie w ramach odzyskiwania w naszym
    nieszczęśliwym kraju wpływów przez Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie –
    ale agentura pozostała ta sama, co za pierwszej komuny. Resortowa „Stokrotka” po staremu przesłuchuje wezwanych – i tak dalej i tak dalej. Najwyraźniej Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Mosty
    z 18 czerwca br. podczas której ubowcy starszej i nowszej generacji,
    wspierani i rekomendowani przez ubowców z Izraela oraz pana
    Gąsiorowskiego, którego Mocna Ręka nie tylko odcięła od stryczka, ale
    wszechmocnym ruchem przeniosła na pozycję autorytetu moralnego – więc
    konferencja, podczas której ubowcy zaoferowali swoje usługi Stanom
    Zjednoczonym w zamian za gwarancję dalszego pasożytowania na mniej
    wartościowym narodzie tubylczym, załatwiła wszystkie sprawy kadrowe – a
    wiadomo, że kadry decydują o wszystkim – również o mądrościach etapu –
    co przenikliwie zauważył klasyk demokracji Józef Stalin. Urzędówka z
    Woronicza zawsze obfitowała w mądrali, z których najbardziej utkwił mi w
    pamięci smutny pan Szykuła, który w stanie wojennym przesłuchiwał przed
    kamerami wytypowanych delikwentów.

    Ale telewizje, to jeszcze nic w porównaniu z think-tankiem kierowanym
    przez pana redaktora Michnika, który wie wszystko, nawet to, o czym
    chciałby wiedzieć każdy chłopiec. W „Gazecie Wyborczej” - bo o niej mowa – roją się też nonkonformiści, ale chociaż się tam roją, to nie oni nadają ton. W „Gazecie Wyborczej
    ton nadają ludzie przyzwoici, co skłania do postawienia pytania, w jaki
    sposób jeden przyzwoity rozpoznaje drugiego przyzwoitego. Tajemnica to
    wielka, więc nie jest wykluczone, że rozpoznają się po zapachu – do
    czego oczywiście trzeba mieć specjalnego nosa - ale w „Gazecie Wyborczej
    nie powinno być z tym jakiegoś problemu. Co prawda i tam coraz krótsza
    ławka i o ile kiedyś, dajmy na to, o tym, jak jest i jak będzie,
    oznajmiał mniej wartościowemu narodowi tubylczemu nasz skarb narodowy w
    osobie „drogiego Bronisława”, czyli pana profesora Geremka, to
    dzisiaj obowiązki profesora Geremka pełni pani Dominika Wielowieyska z
    warszawskiej świętej rodziny (bo obok świętych rodzin warszawskich są
    też święte rodziny krakowskie; z jednej takiej pochodzi pani Róża Thun –
    nee Woźniakowska). Nie jest to już oczywiście ten sam ciężar gatunkowy,
    bo rodziny, chociaż święte, to przecież i one z głupich gojów, którym
    redakcyjny sanhedryn może powierzać tylko funkcje wykonawcze.

    Oczywiście nad wszystkim czuwa żołnierz („ale żeby murarz domy wznosić mógł, czuwać musi żołnierz, by nie przeszkodził wróg”)
    w postaci utworzonego przez naszych okupantów korpusu oficerów
    prowadzących, dzięki którym przekaz, który wprawdzie pochodzi z pozornie
    różnych źródeł, jest przecież taki sam nie tylko pod względem treści,
    ale przede wszystkim – pod względem morału, jaki ma wypływać z każdej
    dziennikarskiej hagady. Hagada jest żydowskim gatunkiem literackim,
    charakteryzującym się takim doborem przykładów – często naciąganych albo
    nawet w ogóle wyssanych z palca – by uzasadniały z góry założony morał.
    Oficerom prowadzącym forma hagady bardzo się spodobała, toteż wszystkie
    niezależne media głównego nurtu pracują według tego schematu. Ten
    schemat jest czytelny do tego stopnia, że już na pierwszy rzut oka można
    wydedukować, jaki rozkaz przekazał swoim poprzebieranym za dziennikarzy
    konfidentom oficer prowadzący.

    Na przykład 7 lipca nakazał im troszczyć się o przyszłość Europy w
    związku z tym, że potomkowie Odyseusza odrzucili w referendum oferowany
    im przez finansowych grandziarzy program „pomocy”. Polegał on na
    tym, by Grecy wzięli jeszcze jedną pożyczkę, za którą spłaciliby
    grandziarzom poprzednie pożyczki – i tak dalej. Z punktu widzenia
    finansowych grandziarzy, wśród których grandziarze pochodzenia
    żydowskiego są nadreprezentowani, perspektywa utraty 11 milionów
    niewolników jest niepokojąca tym bardziej, że przykład może być
    zaraźliwy i spowoduje bunt kolejnych 38 milionów niewolników. Dlatego
    poprzebierani za dziennikarzy konfidenci w niezależnych mediach głównego
    nurtu, demonstrują zniesmaczenie grecką lekkomyślnością – bo przecież
    pozycja naszych okupantów jest ufundowana na ich posłuszeństwie wobec
    finansowych grandziarzy. Toteż trudno się dziwić, że pani redaktor
    Justyna Pochanke jest tak zatroskana o przyszłość Europy, a pan redaktor
    Piotr Kraśko z tego zatroskania szczerzy paszczę jeszcze szerzej, niż
    zwykle.

    Ale przyszłość Europy, to jedna sprawa, a drugą sprawą jest przyszłość
    naszego nieszczęśliwego kraju. Najwyraźniej nasi okupanci musieli uznać,
    że z jakichści powodów lepiej pasują im rządy Platformy Obywatelskiej i
    PSL, toteż kazali mądralom wyliczyć koszty obietnic składanych przez
    panią Beatę Szydło. Wyszło im, że byłyby to koszty wysokie – ale chyba
    nie wyższe, niż wysokość polskiego długu publicznego, który w
    najłagodniejszym szacunku wynosi mniej więcej tyle samo, co straszliwy
    dług grecki – a w szacunku mniej łagodnym, jest prawie trzy razy większy
    od długu greckiego. Bezwstyd i łajdactwo urzędówki z Woronicza poszedł
    już tak daleko, że do komentowania kosztów obietnic pani Szydło
    zaproszono panią premierzycę Ewę Kopacz, która przecież w długu
    publicznym naszego nieszczęśliwego kraju ma swój potężny udział. Ale nie
    ma w tym nic dziwnego; nasi okupanci, na swój obraz i podobieństwo,
    przekształcają III Rzeczpospolitą w organizację przestępczą o
    charakterze zbrojnym, a funkcjonariuszom medialnym przypada w tej
    organizacji rola prostytutów, męskich i żeńskich.

    Stanisław Michalkiewicz


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    113. Niemieckie media w Polsce.

    (..)Jaka jest więc łączna lista niemieckich redakcji piszących dla Polaków w Polsce?

    Dzienniki, tygodniki i magazyny:

    „On i Styl”/”Ona i Styl” (miesięcznik dla Marko Cash & Carry),

    Auto Świat,

    Auto Świat 4×4,

    Auto Świat Auta Używane Katalog,

    Auto Świat Classic,

    Auto Świat Poradnik,

    CKM,

    Co słychać? (miesięcznik dla pracowników PTC),

    Cosmopolitan,

    Esquire,

    Fakt,

    Fakt Gwiazdy,

    Fakt TV,

    Fakt zdrowie,

    Forbes,

    Hot Moda & Shopping,

    Joy,

    Komputer Świat,

    Komputer Świat Niezbędnik,

    Magazyny,

    Newsweek,

    Newsweek Historia,

    Pierwszy Milion,

    Playboy Polska,

    Przegląd Sportowy,

    Puls Intercity (magazyn pracowników PKP Intercity),

    Rossnę! (kwartalnik parentingowy dla sieci Rossmann),

    segment Custom Publishing,

    Shape,

    Skarb (magazyn lifestylowy dla sieci Rossmann),

    Sport,

    Szerokiej Drogi (kwartalnik PKN Orlen),

    Sztuka dobrego wyboru Dolce Vita (kwartalnik dla Alma Market SA),

    Tanie Leki (dwumiesięcznik dla sieci Apteka i Partnerzy),

    T-Mobile-trendy.pl (portal internetowy dla PTC),

    TopGear,

    Voyage,

    Portale:

    kozaczek.pl,

    milionkobiet.pl,

    Nk.pl,

    Onet.pl,

    Skapiec.pl.

    Polska Press (dawniej Grupa Wydawnicza Polskapresse)
    wchodzi w skład międzynarodowego koncernu Verlagsgruppe Passau (tak,
    niemiecko brzmiąca nazwa nie jest przypadkowa – to niemiecka grupa
    medialna założona w 2000 roku). Jest wydawcą mediów regionalnych,
    regionalnych dodatków telewizyjnych, tygodników ogłoszeniowych oraz
    tygodników regionalnych. Jakie tytuły goszczą w portfolio tej
    niemieckiej grupy?

    Dzienniki:

    Autogiełda Wielkopolska,

    Dziennik Bałtycki,

    Dziennik Łódzki,

    Dziennik Polski,

    Echo Dnia,

    Express Ilustrowany,

    Fakty Jasielskie,

    Fakty Nyskie,

    Fakty Ostrowieckie,

    Gazeta Codzienna Nowiny Woj. podkarpackie: Rzeszów, powiat rzeszowski,
    Krosno, powiat krośnieński, Mielec, powiat mielecki, Przemyśl, powiat
    przemyski, Stalowa Wola, powiat stalowowolski, Tarnobrzeg, powiat
    tarnobrzeski, powiaty: leżajski, łańcucki, strzyżowski, jarosławski,
    przeworski, lubaczowski, bieszczadzki, leski, sanocki, brzozowski,
    jasielski, dębicki, ropczycko-sędziszowski, kolbuszowski, niżański,

    Gazeta Lubuska, Pleszewska, Pomorska, Wojewódzka, Współczesna,

    Głos Dziennik Pomorza,

    Kramik Plus,

    Kurier Gdyński,

    Kurier Lubelski,

    Kurier Poranny,

    Moto Express,

    Moto Jarmark,

    Moto Salon,

    Nasza Historia,

    Nowa Trybuna Opolska,

    Nowiny Golenowa i Nowogardu, Podlaskie, Sokólskie, Suwalskie,

    Panorama Kłodzka, Legnicka, Świdnicka, Wałbrzyska, Zgierska,

    Tygodnik motoryzacyjny jarmark,

    Portale:

    alegratka.pl,

    coigdzie.pl,

    dom.gratka.pl,

    ekstraklasa.pl,

    gratka.pl,

    grupa ebudownictwo.pl,

    gruper,

    langloo.com,

    motofakty.pl,

    motogratka.pl,

    naszemiasto.pl,

    natablicy.pl.

    Z kolei w całości do kapitału szwajcarskiego należy Edipresse Polska, należąca do wydawnictwa Groupe Edipresse istniejąca od 1995 roku.

    Magazyny:

    Be Active. Dietetyka & Fitness,

    Będę mamą,

    Cienie i blaski,

    Co przyniesie los,

    Flesz. Gwiazdy&Styl,

    Kropka TV,

    Magazyny,

    Mamo, to ja,

    Moje smaki życia,

    Okruchy Życia – Historie prosto z serca,

    Pani Domu,

    Party. Życie Gwiazd,

    Poradnik Domowy,

    Prawdziwe życie,

    Przedszkolak,

    Przyjaciółka,

    Sekrety serca,

    Twoje dziecko,

    Twój maluszek,

    Uczucia i tęsknoty,

    Uroda,

    Uroda Życia,

    Vita,

    VIVA!,

    Viva! Moda,

    Z biegem dni,

    Zawsze miłość,

    Portale:

    afterparty.pl,

    babyonline.pl,

    blogierki.pl,

    fleszstyle.pl,

    fotoona.pl,

    gotujmy.pl,

    niania.pl,

    opiekaseniora.pl,

    opiekazwierzat.pl,

    polki.pl,

    pomocedomowe.pl,

    pomocni.pl,

    portale,

    wizaz.pl.

    Bauer Media Group, holding medialny z Hamburga, zaczął działalność w Polsce w roku 1991 w postaci spółki Bauer Media Polska. Jedną z części grupy jest Wydawnictwo Bauer. Do jej tytułów należą:

    Auto Moto,

    Bella Relaks,

    Bravo,

    Bravo Girl,

    Bravo Love,

    Bravo Sport,

    CD-Action,

    Chwila dla Ciebie,

    Dobry Tydzień,

    Fun Club,

    Grazia,

    Kobieta i Życie,

    Kobieta i Życie,

    Kurier TV,

    Mam dziecko,

    Motor,

    Motor. Poradnik Kupującego. Używane,

    Na Żywo,

    NAJ,

    Olivia,

    Pani,

    PC Format,

    poradnicze,

    Rewia,

    SHOW,

    Super TV,

    Świat i ludzie,

    Świat kobiety,

    Świat Seriali,

    Świat Wiedzy,

    Takie jest życie,

    Tele Max,

    Tele Świat,

    Tele Tydzień,

    Tina,

    To & Owo,

    TV 14,

    Twist,

    Twoje Imperium,

    Twój Styl,

    Życie na Gorąco.

    Radiostacje:

    Grupa RMF

    Portale:

    Grupa Interia

    Ostatnią wymienioną przeze mnie (być może nie ostatnią, a do której dotarłem) jest Hubert Burda Media –
    polska filia niemieckiego holdingu  Hubert Burda Media Holding GmbH
    & Co. KG. Pod koniec 2013 roku przejął on inną polską filię
    niemieckiego holdingu, wraz z paroma wydawanymi w Polsce tytułami, Gruner+Jahr Polska. Tytułu Hubert Burda Media to:

    Chip,

    Claudia,

    Coaching

    Elle,

    Focus Historia,

    Gala,

    Glamour,

    Horoskop,

    InStyle,

    National Geographic Traveler,

    National Geographic.

    Choć spółka Agora jest polskim kapitałem, to
    wtajemniczonym tłumaczyć nie muszę, że ojciec dyrektor Adam Michnik
    należy do jednej drużyny wraz z Czesławem Kiszczakiem, Jerzym Urbanem,
    Lechem Wałęsą i całą resztą reprezentacji PRL oraz ich potomków, w tym
    np. Moniką Olejnik. By zmienić to wrażenie, że „tyle różnych gazet mówi
    tak samo, to widocznie jest to prawda”, wymienię też tytuły tej spółki:

    Avanteen,

    Avanti,

    Cztery Kąty,

    Dom & Wnętrze,

    Dziecko,

    Dziecko,

    Gazeta WYborcza,

    gazeta.pl,

    Książki,

    Kuchnia,

    Logo,

    Ładny Dom,

    Magnolia,

    Metro,

    Radio Pogoda,

    Radio Tok FM,

    Radio Złote Przeboje,

    Rock Radio,

    Wysokie Obcasy.

    Drodzy Czytelnicy, nie chcę wskazywać tego, co i gdzie powinniście
    czytać, oglądać czy słuchać. Chciałbym jedynie skłonić do refleksji nad
    tym, czyje interesy (polityczne, biznesowe i polityczno-biznesowe) mogą (a
    moim zdaniem tak robią) realizować media sterowane zza Odry. Czy np.
    gromka krytyka opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych i banków ma
    podłoże w interesie polskich konsumentów? Czy kiedykolwiek te (wliczając
    TVN i całą jej grupę) media poparły polski rząd, jeśli sprzeciwił się
    kanclerz Merkel lub/czyli Brukseli lub czy jej polityka była
    krytykowana? Czy mówienie w tych mediach o „polskim antysemityzmie”,
    polskim udziale w zbrodni Niemców w trakcie II WŚ i „polskich obozach
    śmierci” nie ma związku z niemiecką polityką szukania współwinnego
    wojnie? Czy przypadkiem był gromki śmiech z Jarosława Kaczyńskiego,
    który do dziennikarza radia RMF FM powiedział, że pracuje dla stacji
    „RFN FM”, jakoby nie znał prawidłowej nazwy? Czy faktycznie mówienie
    o polskości np. Radia Maryja, TV TRWAM i bronieniu przez te media
    „polskiego interesu” jest takie beznadziejnie śmieszne i czy nie warto
    się nad tym chociaż zastanowić, podobnie jak nad krytyką płynącą od
    powyższych niemieckich mediów w stronę rozgłośni o. Rydzyka?(..)

    http://pikio.pl/niemieckie-media-w-polsce-lista/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    114. TVP idzie na propagandowy

    wPolityce.pl


    TVP idzie na propagandowy rympał! Do "Wiadomości" z Dobrosz-Oracz dołączają Lewicka i Maślak... Będzie się działo...


    Warto przypomnieć historię Lewickiej, która
    już raz z TVP Info wyleciała, gdy "relacjonując" spotkanie Lecha
    Kaczyńskiego z Mariuszem Kamińskim przekonywała, że szef CBA przyniósł
    "papiery" na to spotkanie.

    Kolejne informacje płynące z Woronicza są, niestety, tylko
    potwierdzeniem tej tezy. Mowa tu nie tylko o następnych materiałach
    nieocenionej red. Dobrosz-Oracz, która w „Wiadomościach” dwoi się i
    troi, by wykazać się przed nowym kierownictwem (również tym informacyjnym).

    Co ciekawe, w największym programie informacyjnym TVP zanosi się na… jeszcze więcej prorządowej propagandy. Jak czytamy w serwisie press.pl, „Wiadomości” zostały bowiem „wzmocnione” przez kolejnych reporterów. Transfer z TVP Info.

    Magdalena Karpińska z „Panoramy” TVP 2 oraz Piotr Maślak i Karolina Lewicka z TVP Info będą od września reporterami „Wiadomości” TVP 1

    — czytamy.

    Największe emocje budzi oczywiście awans Karoliny Lewickiej, znanej z
    niesłychanie agresywnego tonu prowadzonych przez siebie audycji. Możemy
    jedynie domyślać się, jak będą wyglądały jej materiały w „Wiadomościach”.

    Warto przypomnieć historię Lewickiej, która już raz z TVP Info wyleciała, gdy „relacjonując” spotkanie Lecha Kaczyńskiego z Mariuszem Kamińskim przekonywała, że szef CBA przyniósł „papiery” na to spotkanie. Co nie miało miejsca - Lewicka zapłaciła za to degradacją do TVP Polonia .

    Dziś Lewicka trafia do „Wiadomości”.

    Maślak i Lewicka i pracę w „Wiadomościach” będą łączyć z prowadzeniem programów w TVP Info. Jak informowaliśmy, do zespołu „Wiadomości” tydzień temu dołączył Paweł Szot, dotychczasowy reporter TVP Info, a do kanału informacyjnego z serwisu Jedynki przeszli Adam Feder i Leszek Dawidowicz

    — czytamy w branżowym portalu.

    lw, press.pl


    Kancelaria Prezydenta odmawia (niektórym) dziennikarzom. Które redakcje nie polecą z Dudą?

    Do samolotu prezydenckiego na wizytę Andrzeja Dudy w Berlinie nie
    zostaną zabrani dziennikarze m.in. "Gazety Wyborczej", "Gazety
    Polskiej", "Newsweeka" i TOK FM, co wzbudziło różne komentarze w
    środowisku dziennikarskim - podają wirtualnemedia.pl.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    115. JASKÓŁKA :)

    fot.youtube.pl


    Przyszła kryska... Kuźniar znika z TVN24! "Będę Wam i tv wierny" - ostrzega prezenter


    Jarosław Kuźniar żegna się z widzami
    poranka TVN24 „Wstajesz i wiesz”. Podobno ma zająć się sprawami zwykłych
    ludzi w telewizji śniadaniowej. Taki awans?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    116. Małpa w czerwonym, ręka i

    Małpa w czerwonym, ręka i torebka. Czy prostacka propaganda sprzed dekady dziś zadziała?

    http://wpolityce.pl/polityka/264068-malpa-w-czerwonym-reka-i-torebka-czy...

    Pierwsze informacja o rzekomo intencjonalnym nie podaniu ręki
    przez prezydenta Andrzeja Dudę premier Ewie Kopacz potraktowałem
    wzruszeniem ramion. Oto kolejny pstryczek w nos nielubianego polityka,
    którego można
    zaatakować od innej niż do tej pory strony. Szybko jednak okazało się,
    że nie nie jest to zwykły „pstryczek”, a kolejny, przemyślany, sposób na
    budowanie odpowiedniego wizerunku znienawidzonego polityka
    .

    Andrzej Duda w kampanii wyborczej był przedstawiany jako ugrzeczniony
    Ken. Wymuskany, wykreowany sztuczny twór Jarosława Kaczyńskiego, który
    spełniał marzenia „bogeymana” o pełnej władzy „naczelnika państwa
    ( naprawdę taki idiotym pojawił się w jednym z tekstów). Szybko stał
    się w oczach mainstreamu agresywnym politykiem stojącym na czele jednej
    partii. Każda decyzja Dudy jest traktowana jako sprzyjanie jego
    macierzystemu ugrupowaniu, co oczywiście nie miało miejsca przy
    prezydenturze Kwaśniewskiego i Komorowskiego.

    Można się było spodziewać, że armaty skierowane w Dudę będą
    potężne. W końcu jest to polityczny Kopciuszek, który dokonał rzeczy
    niemożliwej pokonując nie tylko polityka, który nie miał prawa przegrać
    wyborów. On uderzył w samo jądro salonu obnażając jego arogancję i
    napuszenie. Poruszył też lawinę zmiatającą prawdopodobnie na jesieni
    platformersko-michnikowy układ ze szczytów władzy. Takich rzeczy się nie
    wybacza
    , co pokazał kuriozalny tekst w „Lisweeku” o rzekomych
    wyłudzeniach Dudy, czy infantylne dywagacje o krytyce prezydenta
    polskiego państwa w Niemczech.

    A jednak przy okazji cięższych oskarżeń powróciła ulubiona metoda dyskredytowania przez mainstream nielubianego polityka.
    Oto prezydent Andrzej Duda okazał się być małostkowy, bo nie podał na
    państwowych uroczystościach ręki premier Ewie Kopacz. Nie tylko
    telewizyjne dzienniki wałkują temat, ale również internetowe portale
    publikują wywiady ze specjalistami od protokołu dyplomatycznego, którzy
    jasno wskazują winnego zaistniałej sytuacji.
    W mediach
    społecznościowych roi się od potępienia Dudy i nazywania go wprost
    „chamem”. I choć filmik z uroczystości jasno pokazuje, że Duda nie
    odwrócił się na pięcie od „ręki” Kopacz, odpowiednia narracja medialna
    ruszyła. Ba, w sieci krąży zdjęcie pokazujące jak Duda „nie wita się z Kopacz” przy innych uroczystościach, które to przeczy jego rzekomej małostkowości.




    Co to wam przypomina? Oczywiście lata 2005-2010, gdy w pałacu
    prezydenckim urzędował „małostkowy i mściwy kartofel”, czy jak tam
    „młodzi, wykształceni z większych ośrodków” nazywali ś.p Lecha
    Kaczyńskiego
    . Roztrząsanie tego czy prezydent Duda powinien
    pierwszy podać rękę premier Kopacz jest na dokładnie takim samym
    poziomie, jak wszystkie żenująco złośliwe docinki wymierzone w Kaczyńskiego. A to nagrały się jego słowa do współpracownika o dziennikarce TVN24 w
    czerwonym płaszczyku, a to żona wnosił mu na pokład torebkę
    plastikową, a to miał wyciągniętą koszulę czy powiedział Barubar na
    Boruca ( była to apropos bezczelna manipulacja). Tych wielkich „afer”,
    które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły podczas
    prezydentury króla faux pas Bronisława Komorowskiego było o
    wiele więcej.

    Nie jest zaskoczeniem, że te same oklepane metody mainstream stosuje w stosunku do prezydenta Dudy. Trwająca kampania wyborcza PO i jej medialnych klakierów dowodzi jak bardzo są oni wypruci z jakiejkolwiek oryginalności i pomysłowości.
    Zastanawiające jest tylko to czy narracja mająca na celu zrobić z Dudy
    polityka „obciachowego” i „naburmuszonego” przyniesie jakikolwiek
    skutek. Duda wygrał wybory prezydenckie w dużej mierze dzięki
    „Obamowskiej stylistyce”, czyli świeżości, młodzieńczej energii i
    wizerunkowej klasie
    . Obecny prezydent jest pierwszym prawicowym politykiem, który fantastycznie rozumie media XXI wieku i za ich pomocą obalił wszechmoc telewizji, będącej w ręku jednej polityczno-ideologicznej grupy. Lech Kaczyński był politykiem z ery przed dyktaturą mediokracji.
    Gubił się w jej meandrach, co powodowało, że łatwo było go ośmieszyć i
    wyszydzić. Andrzej Duda jest przeciwnikiem zupełnie innej
    wagi, na co „oni” nie byli przygotowani. **A jednak stosują te same,
    wyświechtane i żenująco wtórne metody. Świadczy to o ich słabości.
    Niemniej jednak nie może to uśpić czujności sztabu Dudy, który nie
    powinien popełniać błędów ekipy Kaczyńskiego, która dawała się
    wciągnąć w niepotrzebne pyskówki. Andrzej Duda dobrze wie jak z ironią
    zmasakrować hejterów, co pokazał już w kampanii. Niech się tego trzyma.



    Łukasz Adamski


    O Dudzie: "Jeśli nie wiesz, jak należy się zachować, na wszelki wypadek zachowuj się przyzwoicie"



    Paweł Wroński

    Andrzej Duda prowadzi kampanię. Stosuje najbardziej ordynarną figurę retoryczną

    Prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 35. rocznicy Porozumień
    Sierpniowych stwierdził, że "Polska nie jest dziś krajem, o którym można
    by powiedzieć, że jest państwem sprawiedliwym".


    Niesiołowski o mirabelkach i szczawiu, to faktycznie kontrowersyjny kadr :)))

    Nowy spot PiS
    dotyczy projektu "500 zł na dziecko". Składają się na niego krótkie
    fragmenty wypowiedzi polityków PO - m.in. premier Ewy Kopacz i byłego premiera Donalda Tuska - zestawione z danymi o ubóstwie i niedożywieniu dzieci.


    Wykorzystano też cytat Stefana Niesiołowskiego z "Kropki nad i" z
    5 marca 2013 roku. W spocie widać też twarz samej Olejnik i słychać jej
    głos. "Prawo i Sprawiedliwość wykorzystało BEZ MOJEJ ZGODY fragment
    programu Kropka nad i oraz mojego głosu w spocie wyborczym" - napisała
    na swojej stronie na Facebooku i nazywa sprawę skandalem.


    Dziennikarka pisze, że nie życzy sobie, żeby politycy korzystali
    z jej pracy bez jej zgody. "Niezgodnie z etyką" - bulwersuje się
    Olejnik.:)))




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    117. wybory 2015 premier Kopacz i premier Szczygło

    a telewizornie proponują


    Telewizyjna debata Kopacz-Kaczyński odbędzie się 16 października? To na
    razie propozycja Telewizji Polskiej i Polsatu. Prezes TVP Janusz
    Daszczyński skierował listy z zaproszeniami do przewodniczącej Platformy
    Obywatelskiej oraz prezesa Prawa i Sprawiedliwości.

    Daszczyński przedstawił uzgodnioną z kierownictwem Telewizji Polsat
    propozycję zorganizowania debaty Ewa Kopacz - Jarosław Kaczyński w
    piątek, 16 października. Debata miałaby jednoczesną emisję na antenach TVP1, TVP Info, Telewizji Polsat i Polsat News.

    Jak
    podkreślił w listach Prezes Daszczyński, wspólna inicjatywa Telewizji
    Polskiej i Polsatu pozwoliłaby zaprezentować debatę znacznie większej
    liczbie Polaków.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    118. Obawy przed powyborczymi

    Obawy przed powyborczymi zmianami najlepiej widać w mediach publicznych: niektórym przyświeca nadzieja, że ich nowa władza nie wyrzuci, jeśli sami spróbują się wyczyścić. Żarciki na dzień dobry: "Masz już spakowaną torbę?" to podobno codzienność w oddziałach i centrali TVP - mówi Andrzej Skworz. Redaktor naczelny "Press" rozmawia z nami o tym, czy obiektywizm w mediach się opłaca, czy dziennikarze niepokorni kiedyś staną się mainstreamem i czy media będą potrafiły odbudować zaufanie.
    BARBARA SOWA, MAGDALENA BIRECKA: Czy media kłamią?

    ANDRZEJ SKWORZ: Jasne.

    Krótko i węzłowato. A właśnie o to najczęściej pytają nas znajomi niedziennikarze. I krótkiej i konkretnej odpowiedzi oczekują.Oczywiście, że często kłamią, bo kłamstwem jest celowe pisanie nieprawdy. Z tym że media znacznie częściej popełniają inny grzech.

    Jaki?

    Piszą to, co niby wiedzą, a co potem okazuje się nieprawdą.

    Czyli brak rzetelności.

    Tak, mamy mnóstwo za uszami, nie tylko brak rzetelności przy sprawdzaniu faktów. Wydawcy jeszcze 10 lat temu chętnie rozmawiali o kodeksach etycznych, dziś tego tematu nikt nie dotyka. Wszyscy wiedzą, że robimy w konia odbiorców. Oni się na to godzą, kupują nas z dobrodziejstwem inwentarza, bo jeszcze jakieś wartości w tradycyjnych mediach widzą, choć z każdym rokiem mniej. Tymczasem edukacji medialnej powinno się uczyć już w podstawówkach; tłumaczyć dzieciom, na czym polega krytyczny odbiór mediów, rozpoznawanie, co może być przekrętem z powodów finansowych, reklamowych czy politycznych.

    Ostro. Aż tak sobie na to zasłużyliśmy?

    Jeszcze nie tak dawno dziennikarzom ufało ponad 60 proc. społeczeństwa, teraz spadło chyba poniżej 40 proc. Roztrwoniliśmy społeczny szacunek. Odeszli wielcy dziennikarze, jak Jan Nowak Jeziorański, Jerzy Giedroyć czy Jerzy Turowicz - i brakuje nam wzorców. Trudno sobie wyobrazić, żeby pozostało to bez wpływu na poziom dziennikarstwa i debaty publicznej. I wcale nie ostatnie lata zdecydowały o tym, że z piedestału, na którym byliśmy kiedyś wraz z opozycjonistami, intelektualistami i artystami, spadliśmy gdzieś bliżej osób świadczących niechciane usługi. Pracowaliśmy na to przez ostatnie 20 lat. Więc jeśli mam kogoś winić, to nie opinię publiczną czy media społecznościowe, lecz samych dziennikarzy.

    http://wiadomosci.dziennik.pl/media/artykuly/502919,andrzej-skworz-nacze...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    119. czym zajmie się Lis?najbardziej obrzydliwy hejter w akcji


    • Bardzo mocna akcja z Kuźniarem. "Na początku zastanawiałem się, czy ci ludzie nie mają racji"


      Bardzo mocna akcja z Kuźniarem. "Na początku zastanawiałem się, czy ci ludzie nie mają racji"


    • Jarosław Kuźniar zostaw twarzą kampanii społecznej Hejt stop. W "DD TVN" wyjaśniał powody tej decyzji.
      Ponad 4500 hejtów pod adresem Jarosława Kuźniara. Tyle "materiału" zebrali twórcy kampanii społecznej Hejt stop, której celem jest zatrzymanie mowy nienawiści w polskim internecie, ale i nie tylko. Dziennikarz stał się twarzą projektu nie bez powodu. Sam od lat jest na celowniku hejterów.
      Teraz już dobrze czuję się z hejtem. Parę lat doświadczeń zrobiło swoje - opowiadał Jarosław Kuźniar w "DD TVN". - Ale to jednak zostaje. Na początku zastanawiałem się, czy ci ludzie nie mają racji. Teraz już jednak polegam jedynie na opinii zaufanych osób, a reszta? Pozwalam im pisać, jednak nie biorę tego do siebie.

      Jarosław Kuźniar bezkompromisowo wyraża swoje poglądy. We "Wstajesz i wiesz" w TVN24 to był jego znak rozpoznawczy, ale wielu hejterów tratowało to jako zaczepkę.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    120. Krzysztof Feusette:


    Krzysztof Feusette: Największym zagrożeniem dla polskiej demokracji są oszalałe z nienawiści, sprzedajne media

    "Mam nadzieję, iż polska demokracja jest
    już na tyle dojrzała, że poradzi sobie ze swoimi największymi wrogami –
    aparatczykami Salonu mającymi Polaków za „tępe bydło” (to określenie
    jednego ze zwolenników KOD)".

    Komitet Obrony Dekoracji
    lub – jak kto woli – Komitet Obrazy Demokracji to – oczywiście – ciało
    śmieszniejsze niż ustawa przewiduje. Coś pomiędzy Bareją a Monty
    Pythonem, kto nie wierzy – niech sobie poszpera w Internecie i znajdzie
    np. facebookowe wpisy członków. Słowo daję – młodzieżówka Platformy
    z Wąchocka (nie obrażając słynnego miasteczka) wespół z pamiętnym
    Kononowiczem nie daliby rodakom tyle radości, co cały ten KOD, organ więdnący, zanim jeszcze stanął na nogi. No, ale członki są dumne. Paść można ze śmiechu.

    Jedno, co nie śmieszy, to fakt, że ludzie ci mają rację. Tak – polska
    demokracja jest zagrożona i trzeba jej dziś bronić z całych sił.
    Największym zagrożeniem dla niej, jej wrogiem puchnącym z nienawiści
    jest jednak nie nowa ekipa rządowa, która w Polsce przywraca
    demokratyczne zasady (owszem - jednocześnie dotkliwie karząc tych,
    którzy je łamali), ale - mainstreamowe media.

    Już słyszę klaunów przeróżnej maści krzyczących, że dziś mainstreamem są „w Sieci”, „Gazeta Polska”, TV Republika,
    Radio Maryja czy „Do Rzeczy”. Każdy, choćby średnio naoliwiony mózg
    ogarnia tę prostą prawdę, iż mainstream to media tzw. Salonu, czyli w dużej
    części nastawionego antypolsko establishmentu, dla którego Polska jest
    wyłącznie polem trzepania kapuchy i areną lewackich eksperymentów. Ten
    właśnie mainstream – „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, „Polityka”, TVN, TVN24, polityczne audycje Radia Zet i RMF, ale także, co boli szczególnie – TVP
    i Polskie Radio, ten właśnie mainstream zawieszony był przez długie
    lata na reklamach fundowanych nie tylko przez spółki z udziałem skarbu
    państwa, ale także wielkie firmy, które wiedziały, że z władzą PO-PSL lepiej żyć w zgodzie, bo mściwa i bezczelna bywa okrutnie.

    Fakt ten, połączony z innym – takim mianowicie, iż w mediach tych
    wciąż pracują w dużej części „resortowe dzieci”, ich krewni i znajomi,
    ludzie wychowywani na studiach dziennikarskich przez zakochaną w sobie
    i nienawidzącą każdego, kto myśli o życiu, świecie i Polsce inaczej –
    michnikowszczyznę, przyniósł polskiej
    demokracji efekty opłakane. Lustrację wstrzymano, a ściślej –
    skompromitowano ją esbeckimi piórami, mikrofonami i kamerami. Jedyną
    drogą awansu w największych mediach stała się droga, przepraszam
    szanowne panie, per rectum. Ileż się naoglądałem młodzieży spijającej
    starej gwardii z dzioba każdą bzdurę, każdy antypisowski żarcik, każdy
    wulgaryzm wobec „Kaczafiego”. I za każdym razem pytałem sam siebie – kim
    chcą zostać ci młodzi ludzie? Eunuchami starych, ustawionych cyników?
    Presstytutkami biznesu? Nową gwardią postkomunistycznych tłustych
    misiów? Bo dziennikarzem zostać w ten sposób się nie da…

    A jednak zostali. Stają dziś ramię w ramię ze starymi, sprzedajnymi
    kołkami bez grama przyzwoitości, wciąż zapatrzonymi w kilku guru, którzy
    wolą komunistycznych generałów od tych, z którymi siedzieli w celach.
    I wyją. I grzmią. I jęczą. Za pieniądze. Za obietnice lepszego życia,
    gdy tylko ta nowa, straszna władza odejdzie pod naporem medialnych
    czołgów. No i ze strachu – że jeśli dziś opowiedzą się za uczciwością
    i prawdą, jutro mogą pożegnać się z pracą. Bo tej w mainstreamie będzie
    coraz mniej, gdy przestaną już do niego płynąć miliony ze źródeł
    okołorządowych i firm pod władzę podwieszonych.

    Wszystko to razem sprawia, że ludzie pokroju Tomasza Lisa, Pawła
    Wrońskiego czy Jakuba Sobieniowskiego stali się dla polskiej demokracji
    najpoważniejszym zagrożeniem. Bo żadna demokracja nie poradzi sobie z problemami współczesnego świata i społeczeństwa, jeśli jej IV władza będzie tak skorumpowana, sprzedajna i „spresstytuowana” przez świat polityki i biznesu.

    Przykłady można podawać do rana, wystarczy kilka: problem imigrantów –
    większość Polaków nie chce ich przyjęcia, Salon grzmi, że musimy;
    problem Trybunału Konstytucyjnego – większość Polaków wie,
    że to Platforma złamała zasady, Salon grzmi, że to PiS łamie zasady, gdy
    próbuje to cofnąć; problem sześciolatków w szkołach;
    problem emerytur; problem wspomożenia najbiedniejszych; problem
    głodnych dzieci – wszystkie te problemy w opinii większości Polaków
    wymagają natychmiastowych rozwiązań.

    Ale salonowy mainstream wespół z byłą władzą twierdzą coś zupełnie
    przeciwnego. Dzieci nie głodują, sześciolatki marzą o szkole, emeryci
    nie chcą mieć wyboru – słyszymy to ciągle. Można by zażartować,
    że to i tak cud, iż taka IV władza łaskawie
    zgodziła się na przeprowadzenie wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
    Tyle że na ich wynik zgodzić się już nie chce. Wygrał Duda, ale
    powinien być jak Komorowski. Wygrało PiS, ale realizować musi program (a raczej bezprogramowość) Platformy. Niszczenie zasad rządzących Trybunałem Konstytucyjnym przez PO – dobre, bo wali w PiS. Odkręcanie tej żenady plus ukaranie niszczących – złe, bo wali w PO. I tak w kółko.

    Na koniec zaś Tomasz Lis ogłasza konieczność polskiego
    „Majdanu”. Na Majdanie lała się krew, ginęli młodzi ludzie, Ukrainiec
    strzelał do Ukraińca – tego chce dla nas naczelny „Newsweeka”. Kto jest
    zatem zagrożeniem demokracji? Kto wychował mordercę Cybę? Kto tuszował
    wtedy powody jego nienawiści? Kto nie uznaje wyniku wyborów i kto wzywa
    do rozlewu krwi?

    Mam nadzieję, iż polska demokracja jest już na tyle dojrzała,
    że poradzi sobie ze swoimi największymi wrogami – aparatczykami Salonu
    mającymi Polaków za „tępe bydło” (to określenie jednego ze zwolenników KOD).
    I z prawdziwą troską dodam – uważajcie, panie i panowie z mainstreamu,
    by wasze prowokacje nie skończyły się tak, jak dla wybranych śmiałków
    słynne gonitwy byków. Ludzi chorych z nienawiści nie brakuje bowiem
    po żadnej stronie barykady, a wy, swoimi, za przeproszeniem, pierdołami
    o wychodzeniu na ulice, naprawdę igracie i z ogniem,
    i z prawdziwą ulicą.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    121. Aleksander Ścios - TRZY KROKI

    http://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/trzy-kroki.html


    Za jedną z najważniejszych inicjatyw nowego rządu
    uważam zapowiedź przeprowadzenia „głębokich
    zmian
    ” w mediach publicznych. Przygotowywana obecnie ustawa medialna ma
    trafić do Sejmu na przełomie roku. Zasadnicze zmiany będą dotyczyły nowego systemu
    wyboru władz mediów publicznych, powołania Rady Mediów Narodowych oraz
    wprowadzenia  powszechnej opłaty
    audiowizualnej, która zastąpi obecny abonament. Wybór dyrektorów i redaktorów
    naczelnych będzie należał do Rady, a główny nacisk ma zostać położony na „odbudowę funkcji edukacyjnej i misyjnej”.
    Nazwanie tej inicjatywy „zmianami”, nie odpowiada
    jednak rzeczywistości. Jeśli ludziom nowego rządu nie zabraknie odwagi i
    determinacji, musimy mówić o stworzeniu mediów publicznych od podstaw. W tym
    wypadku nie jest to kwestią języka i nomenklatury.
    Przez osiem lat reżim PO-PSL dokonał bowiem
    konsekwentnej likwidacji tych mediów. Wprawdzie w III RP nigdy nie spełniały
    one roli służebnej wobec społeczeństwa, to w latach 2008-2015 doszło do
    zniszczenia nawet tej namiastki misji publicznej. Powstała całkowicie nowa instytucja
    propagandowa, zbudowana na wzór  peerelowskiego
    radia i telewizji. Nie ma potrzeby udawać, że szefowie i pracownicy tej
    instytucji wykonywali jakąkolwiek misję publiczną, ani przypisywać im cech
    cywilizowanego dziennikarstwa. Mieliśmy do czynienia z organem propagandowym i funkcjonariuszami,
    działającymi na rzecz zachowania „zdobyczy” reżimu. Przekaz tych ośrodków – w warstwie
    informacyjnej i publicystycznej, został sprowadzony do nachalnej indoktrynacji,
    oparty na kłamstwie, manipulacji i dezinformacji.      
    Jeśli rząd PiS-u przyjmie taką diagnozę, nie można
    mówić o „zmianach” i „reformie”. Powodzenie akcji zależy tu od wstępnej
    kwalifikacji zjawiska i zastosowania narzędzi adekwatnych do potrzeb. Dlatego zakładam,
    że działania wiceministra Krzysztofa Czabańskiego - pełnomocnika rządu ds.
    przygotowania reformy publicznej radiofonii i telewizji, będą w pierwszej
    kolejności zmierzały do przeprowadzenia personalnych „czystek” i konsekwentnego
    pozbycia się funkcjonariuszy propagandy. Bez przeprowadzenia tej dezynfekcji,
    nie ma mowy o odbudowie mediów publicznych.
    Nie ma też najmniejszych powodów, by pospolici
    oszuści i propagandyści nadal pracowali w instytucji utrzymywanej z naszych
    pieniędzy i korzystali z miana dziennikarzy. Pozostawienie takich osób, będzie
    widoczną i rażącą oznaką ignorowania interesu publicznego i dowodem fikcyjności
    projektu medialnego PiS. Wartość „warsztatu dziennikarskiego” ludzi pracujących
    w TVP i PR, w niczym nie odbiega od normy peerelowskiej. Prekursorzy służyli
    „partii i socjalizmowi”, ci zaś służą triumwiratowi III RP” i mitologii  okrągłego stołu. Nie można popełniać tych
    samych błędów i wzorem fałszywej „transformacji ustrojowej” tworzyć mediów
    publicznych na starych, komunistycznych złogach. Nie udało się to w latach 90.,
    nie uda się obecnie. Tylko „opcja zerowa” i zdecydowane wyrzucenie propagandystów
    daje szansę na odbudowę przekazu.     
    Nowa ustawa medialna i
    próba rekonstrukcji mediów publicznych to zaledwie fragment działań, jakie
    należy podjąć. Trzeba pamiętać, że rząd PiS –u nie ma żadnych narzędzi
    legislacyjnych, by ograniczyć lub zablokować aktywność prywatnych ośrodków
    propagandy.
    O roli tych
    spółek w systemie władzy III RP, decyduje ich geneza.
    W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” w roku
    2007, Antoni Macierewicz przedstawiając ustalenia Raportu z Weryfikacji WSI
    stwierdził m.in. -“Raport ujawnia nowe
    fakty i zeznania, które opisują mechanizm powstawania koncernu medialnego ITI,
    pokazują, jak był w to zaangażowany Zarząd II Sztabu Generalnego, czyli wywiad
    komunistyczny
    ”. Ówczesny szef SKW powoływał się przy tym na zeznania
    Grzegorza Żemka złożone przed Sądem Okręgowym w Warszawie, podczas procesu
    FOZZ, z których wynikało, iż  firma należąca do Jana Wejcherta, ulokowana
    w Irlandii, której nazwę zmieniono później na I.T.I. (…)finansowała się z
    kredytów banku handlowego International w Luksemburgu”.
    Żemek zeznawał –„Zapytałem służb wojskowych czy mogę podjąć
    kontakt z Wejchertem. Otrzymałem wówczas informację, że on już współpracuje ze
    służbami wojskowymi, więc będzie to proste
    .” Protokół zeznań został
    zamieszczony w Raporcie z Weryfikacji WSI, jako aneks nr.9. Z Raportu wynika,
    że „wywiad wojskowy PRL  podejmował też wysiłki powołania firmy
    telewizyjnej. Pierwotnie zamierzonym celem tych działań miało być ułatwienie
    plasowania agentury na zachodzie. Tak tłumaczył swoje działanie Grzegorz Żemek,
    który na zlecenie wywiadu miał podjąć w tej sprawie rozmowy z firmą ITI i
    reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.”
    Od chwili powstania, dwie telewizje prywatne – TVN
    i Polsat oraz powiązane z nimi spółki medialne, są jednymi z najważniejszych
    przekaźników propagandy III RP. W ostatnich ośmiu latach, spółki utworzone
    przez Waltera, Wejcherta i Solorza usilnie wspierały działalność reżimu PO-PSL
    i przyjęły rolę wiodących „tub propagandowych”.
    Ze względu na „preferencje informacyjne” oraz „skazę
    pierworodną” – genezę tych spółek, nie sposób uważać ich za rzetelne i
    profesjonalne media.
    Jeśli nowy rząd myśli poważnie nad zbudowaniem
    mediów publicznych i odkłamaniem przekazu medialnego, musi też znaleźć sposób
    na ograniczenie oddziaływania prywatnych nadawców i obcych koncernów
    wydawniczych. Błędne jest przeświadczenie, jakoby takie działania podważały
    pluralizm informacyjny lub godziły w niezależne dziennikarstwo. Te wartości są
    całkowicie nieznane pracownikom spółek medialnych i dawno zostały
    podporządkowane interesom establishmentu III RP lub interesom obcych
    mocarstw.   
    Najprostszym i powszechnie dostępnym narzędziem,
    byłby całkowity bojkot ich przekazu. Ośrodkom tym należy odebrać widzów i
    czytelników, skazać je na marginalizację i finansowe „zagłodzenie”.
    Krok pierwszy - polegałyby na wycofaniu wszelkich
    reklam i ogłoszeń spółek Skarbu Państwa i instytucji rządowych oraz zaprzestaniu
    prenumerowania gazet i wydawnictw rozpowszechnianych przez prywatne spółki
    handlowe, typu Agora czy Axel Springer. Żadne kampanie reklamowe i informacyjne
    nie mogą odbywać się za pośrednictwem takich ośrodków.
    Jest to krok łatwy, zależny od decyzji
    poszczególnych ministrów i instytucji nadzorowanych przez państwo.
    Krok drugi - to odmowa uczestnictwa
    przedstawicieli rządu i wyższych urzędników państwowych w audycjach i
    programach telewizyjnych oraz brak zgody na udzielanie wywiadów i wypowiedzi rozgłośniom
    i gazetom wydawanym przez obce koncerny. Nie ma żadnych powodów, by premier lub
    jej ministrowie zabiegali o uwagę wrogich, niechętnych Polakom mediów. Nie
    znajduję też żadnego argumentu, który usprawiedliwiałby udział polityków PiS w
    seansach organizowanych przez te ośrodki. Nie jest takim argumentem
    stwierdzenie, że programy te są oglądane przez miliony Polaków. Przeciwnie – taka
    przesłanka powinna skłaniać do sformułowania dobitnego przekazu i
    zaakcentowania, że medialny ostracyzm podyktowany jest sprzeciwem wobec
    kłamstwa i troską o stan świadomość polskiego społeczeństwa. Póki politycy PiS
    będą brylowali w TVN-ach i Polsatach, nikt nie przekona Polaków, że oglądanie
    tych telewizji uwłacza istotom rozumnym i nie przysparza wiedzy o
    rzeczywistości III RP. Tylko osobisty przykład i manifestacja postawy bojkotu,
    mogą wpłynąć na zmianę indywidualnych preferencji i skłonić Polaków do
    naśladownictwa.
    Ośrodki te, pozbawione udziału czołowych postaci
    życia politycznego i odcięte od dostępu do informacji, zostaną skazane na
    marginalizację. Nietrudno zrozumieć, że programy publicystyczne i informacyjne,
    w których wystąpią wyłącznie przedstawiciele PO-PSL-SLD, nie przyciągną widzów
    i nie będą uznawane za wiarygodne. Ponieważ znaczenie tych ośrodków wynika ze
    wskaźnika tzw. oglądalności, już kilkumiesięczny bojkot może okazać się
    zabójczy dla największych stacji telewizyjnych i radiowych.
    Krok trzeci – to zaprzestanie nagłaśniania,
    rezonowania i propagowania treści prezentowanych w tych mediach oraz odmowa
    prowadzenia jakichkolwiek polemik i dyskusji z pracownikami prywatnych spółek medialnych.
    W tym procederze przodują dziś media zwane „wolnymi” i „niezależnymi”. Po
    upadku reżimu PO-PSL to one są głównym przekaźnikiem propagandy i nagłaśniają
    niemal każdy produkt TVN-u, GW czy Polsatu. 
    Dość otworzyć portal internetowy braci Karnowskich
    lub nieopatrznie wejść na stronę niezalezna.pl., by dowidzieć się - co powiedział
    Michnik, jak chrząknął Żakowski lub co porabia T. Lis. Przeświadczenie, że są
    to informacje cenne, a ich nagłaśnianie jest formą walki z propagandą, jest
    wyrazem zabobonów i środowiskowych kompleksów. Podobnie, jak wiara, że nie
    ulega dezinformacji ten, kto staje się jej rezonatorem.
    Czytelnicy i odbiorcy „wolnych mediów” mają prawo
    żądać zaprzestania tych gorszących praktyk i oczyszczenia witryn „wolnych
    mediów” z fizjonomii reżimowych graczy i z wypowiedzi funkcjonariuszy
    propagandy. Po ośmiu latach przymusu i dyktatu medialnych terrorystów, mamy
    prawo uwolnić się od ich obecności.
    Póki będą istniały takie praktyki, a na „niezależnych”
    łamach będzie prowadzona polemika z tezami zawodowych łgarzy, nie tylko nie ma
    szans na autonomię przekazu i pokonanie przeciwnika, ale nie sposób marzyć o
    stworzeniu prawdziwie wolnych mediów. Tam, gdzie aktywność dziennikarska odbywa
    się wyłącznie w kontrakcji do tzw. mainstreamu i polega na podglądactwie i
    naśladownictwie, nie ma miejsca ma obszary wolnej myśli i samodzielną wizję
    rzeczywistości.
    Przejście tych trzech kroków jest realne i łatwe. Nie
    wymaga żadnych nakładów finansowych, ustaw i regulacji prawnych. Wymaga
    natomiast woli politycznej, determinacji i odrobiny zdrowego rozsądku. Trzeba
    odważnie powiedzieć Polakom – dlaczego tak robimy i dlaczego wzywamy do bojkotu.
    Trzeba racjonalnie uzasadnić ten wybór i nie bać się medialnego jazgotu. Jest
    to forma protestu praktykowana w cywilizowanym świecie, oparta na mechanizmach
    ekonomicznych i społecznych. Identyczne rozwiązania proponowałem przed czterema
    laty. Gdyby ten czas nie został stracony na roztrząsanie medialnego ścieku,
    mielibyśmy już fundamenty wolnych mediów. 
    Polski rząd i społeczeństwo nie mają interesu we
    wspieraniu obcych agend medialnych i uleganiu dyktatowi spółek prawa
    handlowego. Jeśli chcą one nadal istnieć, muszą respektować polskie powinności
    i służyć sprawom Polaków. Jeśli odmawiają takiej służby – nie ma dla nich
    miejsca w społeczności ludzi wolnych. Jedynym medium, któremu Polacy mogliby zaufać,
    winny być narodowe media publiczne. Trzeba je stworzyć od podstaw i obdarzyć
    monopolem informacyjnym.    
    Politycy Prawa i Sprawiedliwości słusznie
    podkreślają, że dysponują dziś mandatem społecznym do przeprowadzenia głębokich
    zmian w III RP. Domaga się tego ponad 5 milionów Polaków, którzy oddali swój
    głos na partię Jarosława Kaczyńskiego. Reprezentują oni potencjał, który trzeba
    docenić i wykorzystać. Po „drugiej stronie” - mamy garstkę politycznych
    frustratów, funkcjonariuszy propagandy i twardogłowych typów, złączonych
    strachem i nienawiścią.  Ten bilans powinien
    wyzwalać odwagę i determinację.
    Nie wyobrażam sobie, by można było dokonać dobrych
    zmian, bez stworzenia od podstaw mediów publicznych i odebrania wpływów prywatnym
    ośrodkom propagandy. Są one głównym „hamulcowym” polskich aspiracji i od ćwierćwiecza
    reprezentują najbardziej regresywne i wrogie Polakom środowiska.

    Fot. wPolityce.pl/bubula.pl

    Barbara Bubula o repolonizacji mediów: "Prawda o niemieckich mediach w Polsce w końcu zaczyna się przebijać".

    "Do tej pory wiedza o zasięgu oddziaływania
    mediów należących do niepolskich koncernów była "własnością" wąskiej
    grupy specjalistów."


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    122. Agora straci miliony po wycofaniu rządowych reklam

    W latach 2010-2014 dwanaście ministerstw wydało na reklamę w
    prasie, radiu, telewizji i internecie ponad 260 mln złotych. „To dwa
    razy więcej niż wszystkie ministerstwa w poprzednim odstępie czasowym” –
    piszą autorzy analizy opublikowanej w portalu jagiellonski24.pl. Z tej
    puli największa kwota przypadła koncernowi Agora SA, wydawcy „Gazety Wyborczej”.


     

    Portal zauważa, że 29 września br. wszystkie 17 ministerstw otrzymało
    wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Jednak do momentu
    publikacji raportu na pytania odpowiedziało tylko 12 resortów.

    Większość instytucji nie uwzględnia prośby zawartej w zapytaniu.
    Udostępniają informacje na swój sposób, pomimo dokładnego wskazania celu
    i zakresu pytania. Wysyłają zestawienia, ale bez uwzględnienia
    konkretnych tytułów medialnych, a jedynie domów mediowych, które tylko
    pośredniczą w transakcjach. Inne informują, że takiego zestawienia w
    ogóle nie prowadzą. Reszta na wiadomości nie odpisuje – nie zdążyła
    odpowiedzieć do dziś (po dwóch miesiącach) – lub wysyła nienadające się
    do analizy zestawienie

    – czytamy na stronie.



    Tyle rząd płacił mainstreamowym mediom za reklamę. W czołówce „Wyborcza” i TVN



    Z uzyskanych informacji wynika, że spośród czterech segmentów (prasy, radiofonii, telewizji i internetu), instytucje najczęściej korzystają z usług stacji telewizyjnych. Trafiło do nich 79 mln zł. Najwięcej
    wśród resortów, które odpowiedziały portalowi, na cele promocyjne (137
    mln zł.) wydało Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju.

     

    Wśród gazet dziennych ministerstwa najczęściej wolały reklamować się w Agorze, która otrzymała prawie 5 mln zł. Po wydawcy „Gazety Wyborczej” uplasowała się spółka Gremi Bussines Communication (wydawca m.in. dziennika „Rzeczpospolita”) – 3,5 mln zł
    (w tym 24 tys. zł za reklamę w tygodniku „Uważam Rze”). A na trzecim
    niemiecko-szwajcarski koncern Medialny Axel Springer (wydawca m.in.
    dziennika „Fakt” i tygodnika „Newsweek”) z 3,2 mln zł.

     

    PORAŻAJĄCY RAPORT. Zobacz ile wydaje rząd w mainstreamowych mediach

    Kancelaria Prezydenta z 257 tys. zł, które przeznaczyła na komunikaty i ogłoszenia w środkach masowego przekazu, 161 tys. zł przekazała na reklamy w Agorze, a 96,5 tys. wydawcy „Super Expressu” – grupie ZPR Media. Podobnie Kancelaria Senatu, która z 140 tys. zł, 100 tys. zł przekazała do „Gazety Wyborczej”, a 34,5 tys. zł do „Rzeczpospolitej”. Od Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Kancelarii Sejmu odpowiedzi nie otrzymaliśmy

    – podał portal.





    fot. twitter.com



    Niedawno w sieci pojawiły się pogłoski, że w najbliższym czasie z prenumeraty „Gazety
    Wyborczej” (Agora) i promowania się w tym dzienniku mają zrezygnować
    instytucje rządowe oraz spółki Skarbu Państwa. Podobne głosy dotyczyły
    również tygodnika „Newsweek”.http://niezalezna.pl/73649-i-o-ten-caly-wrzask-agora-straci-miliony-po-w...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    123. Nie da się szczuć na

    wPolityce.pl/tvn24/PAP/Jacek Turczyk


    Nie da się szczuć na prezydenta? Przemilczymy go! TVN24 nie
    zająknął się ani słowem o konferencji w Pałacu - co innego, gdy chodzi o
    samochód Andrzeja Dudy...


    Dzielni reporterzy ze stacji, z centymetrem
    w dłoniach i kur... ognikami w oczach ekscytowali się, że auto Andrzeja
    Dudy stoi 20 cm za blisko ogrodzenia. A dziś? Jakaś polityka
    zagraniczna, jakieś poważne tematy, zacni goście, no i jeszcze ta pamięć
    o Lechu Kaczyńskim... Jak to pokazać?

    "Polityka Lecha Kaczyńskiego zawierała najlepsze europejskie wartości" 

    Muszę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy z tego spotkania -
    jako człowiek, który ma poczucie, że został wychowany do polityki przez
    pana prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego - powiedział prezydent Andrzej
    Duda na konferencji w Pałacu Prezydenckim.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    124. Polska pod specjalnym

    Polska pod specjalnym nadzorem Brukseli? Wszystko przez ustawę medialną

    Pojawiło
    się kolejne ostrzeżenie pod adresem Polski ze strony Komisji
    Europejskiej w związku z nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji.
    "Wiele przemawia za tym, że będziemy musieli uruchomić kontrolę
    mechanizmu państwa prawa i postawić Polskę pod nadzorem" - mówi gazecie
    "Frankfurter Allgemeine Zeitung" unijny komisarz do spraw gospodarki
    cyfrowej i społeczeństwa Günther Oettinger.

    Kukiz o Oettingerze i KE: Związek Sowiecki w sposób bardziej delikatny wpływał na propagandę w Polsce

    "Pan komisarz może być zaniepokojony, bo może okazać się, że Niemcy nie będą posiadali 80% mediów lokalnych w Polsce..."




    wPolityce.pl/tvn24


    Co dalej z TVP? Magierowski: "W ostatnich 8 latach nie mieliśmy
    pluralizmu za grosz - żaden komisarz nie ubolewał". Kukiz: Miałem się
    wstrzymać od głosu, ale przeleciała mi przed oczami twarz pana Lisa...


    Marek Magierowski z Kancelarii Prezydenta
    zasugerował, że już w poniedziałek prezydent Andrzej Duda może podpisać
    ustawę medialną.


    Media w Polsce. Do kogo należy prasa, telewizja, portale czy radio?

    Sprawdź, do kogo należą największe telewizje, portale, dzienniki, tygodniki i rozgłośnie radiowe.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    125. Niemcy finansowali? Czy Kreml?Zegna się po raz drugi, jeszcze 3

    Tomasz Lis pożegnał się z widzami. „Dziękuję wszystkim za 8 wspólnych lat”






    – Wbrew kolportowanym kłamstwom, na ten program nigdy nie przeznaczono ani złotówki z abonamentu,...


    Lis żegna się z widzami, a Marcinkiewicz bije w Kaczyńskiego. "Od pięciu lat nie ma hamulców" wiadomości


    Choć "Tomasz Lis na
    żywo" ma być na antenie do końca miesiąca, a nadane powinny zostać
    jeszcze trzy odcinki, prowadzący już dziś - na wszelki wypadek -
    pożegnał się z widzami.
    Kazimierz Marcinkiewicz spytany, co chce dziś osiągnąć PiS
    odparł, że chodzi o "sytuację życiową" Jarosława Kaczyńskiego. - Przez
    25 lat wolnej polskiej był jednym z najbardziej wpływowych polityków,
    ale w gruncie rzeczy nie ma żadnych osiągnięć. I on uznał, że te 25 lat
    musi zmienić - stwierdził były premier. Zmiany mają być więc "budowaniem
    Polski w myśl jego poglądów".

    Jaka to ma być Polska?
    Zdaniem Marcinkiewicza chodzi o powrót do poprzedniego ustroju. - Pracę
    stracą tysiące Polaków, tylko po to, żeby zrobić miejsca też dla tysięcy
    Polaków, ale z nominacji partyjnej PiS. To już jest PRL. W wielu
    miejscach programowych dzisiejszego PiSu widzę tęsknotę za PRLem, np.
    8-letnią szkołę - mówił.

    Premier na baczność

    - Uważa pan, że prezydent Duda
    jest niezdolny do przeciwstawienia się prezesowi partii? - zapytał Lis,
    a Marcinkiewicz odpowiedział: - Już nie. Złamał konstytucję (...) W
    każdej chwili Jarosław Kaczyński może go postawić przed Trybunałem
    Stanu.

    - Andrzej Duda
    doskonale wie o tym, że musi być w tej drużynie. Jeśli ktoś nie
    wykonuje tych poleceń, a był taki moment, że pani premier zniknęła z
    ekranów, w sprawie Trybunału Konstytucyjnego się nie wypowiadała, albo
    mówiła, że to nie sprawa rządu, zaraz została postawiona na baczność i
    tłumaczyła, jak ważną zmianą jest zmiana TK - wyjaśniał polityk.

    Kaczyński podejmuje decyzje


    Marcinkiewicz zauważył, że Jarosław Kaczyński jako szeregowy
    poseł za nic nie odpowiada. - Nie jest ani w rządzie, ani u prezydenta.
    Śmieszą mnie te listy wysyłane do prezydenta, pani premier czy marszałka
    Sejmu, żeby coś zmienili albo czegoś nie podpisywali. Wiadomo, że oni
    tego nie zrobią i nie oni podejmują w tych sprawach decyzje - mówił.


    Na koniec podkreślił, że prezesa PiS nic nie zatrzyma. - Znałem
    Kaczyńskiego, który miał hamulce. Po seksaferze w Samoobronie wyrzucił
    Leppera z rządu. Potem go przywrócił, ale to były jego hamulce. Myślę,
    że od pięciu lat tych hamulców nie ma - dodał.

    Ostatni odcinek?


    Tomasz Lis zakończył rozmowę z gośćmi chwilę wcześniej i zwrócił
    się do widzów. - Zgodnie z planem ostatni odcinek programu ma być
    nadany za trzy tygodnie. Oby tak było, ale ponieważ może być inaczej,
    pewne rzeczy chcę powiedzieć już dziś. Po pierwsze - za te osiem lat
    chcę podziękować Państwu - mówił.

    Prowadzący dziękował
    też Telewizji Polskiej i swoim współpracownikom. Podkreślił też, na
    program "Tomasz Lis na żywo" nie przeznaczono "ani złotówki z
    abonamentu, a wręcz przeciwnie - program zarobił dla TVP ponad 100 mln zł" i przypomniał, że politycy PiS zawsze byli zapraszani, ale zdecydowali się program bojkotować.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19428586,lis-zegna-sie-z...

    Fot. screenschot/vod.tvp.pl

    "SE" ostro o byłym premierze: „Ekskluzywny menel”. Marcinkiewicz zapuścił brodę i założył markowe ciuchy

    Czyżby były premier chciał dodać sobie
    powagi? W przypadku 56-letniego mężczyzny taka wizerunkowa wolta budzi
    raczej uśmiech politowania.


    fot. vimeo/youtube/dailymotion.wpolityce.pl

    SIEDEM GRZECHÓW TVP. „Co wy chcecie poprawić w tych mediach?” - pytał poseł PO. Odpowiedź jest oczywista: „Wszystko!”. [ANALIZA]


    Często powtarzane jest takie zdanie:
    telewizja to przede wszystkim tworzący ją ludzie. To prawda. Z ludźmi w
    TVP są więc związane GRZECHY GŁÓWNE publicznego nadawcy.

    Audyt ujawni patologiczny układ rządu PO i "Wyborczej"!? Czerska
    dostała prawie milion złotych na program "Polska Biega"... Minister
    sportu potwierdza w "ABC"!


    "Przyglądamy się różnym umowom wcześniej podpisanym także w ministerstwie pod kątem zasadności, etyki, zgodności z prawem".


    Unieważniony przetarg na prasę


    Pod koniec 2015 r. CZdS po raz kolejny ogłosiło przetarg na
    "Dostawę prasy dla sądów powszechnych". Chodziło o tytuły prasowe, które
    w tym roku miały dostawać sądy w 11 apelacjach. Zamówienie było warte
    ok. 4 mln zł. 23 grudnia przetarg został jednak unieważniony, "ponieważ
    cena najkorzystniejszej oferty przewyższa kwotę, którą zamawiający
    zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia".

    CZdS ujawnił też, ile zamierzał w tym roku przeznaczyć na zakupy prasy dla poszczególnych apelacji. I tak dla sądów w Katowicach, Gliwicach, Bielsku-Białej i Częstochowie
    miało to być 626 811 zł. Tymczasem jeden z kolporterów złożył ofertę
    opiewającą na 649 tys. zł. Dla apelacji rzeszowskiej - 183 433 (oferta
    na 184 609), apelacji gdańskiej - 516 639 (oferta 545 003), apelacji
    wrocławskiej - 399 327 (oferta 426 378) czy apelacji łódzkiej - 473 207
    zł (oferta 519 279).

    Wiceminister tworzy katalog tytułów


    Czy to oznacza, że sędziowie zostali pozbawieni dostępu do
    prasy? Nie! 30 grudnia Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, wysłał
    do dyrektorów wszystkich sądów w Polsce pismo, w którym wyraził zgodę
    na samodzielny zakup prasy. I dołączył do niego zatwierdzony katalog
    zawierający 146 tytułów. 140 pozycji to specjalistyczna prasa prawnicza.
    Oprócz tego sądy mogą kupować jeszcze "Nasz Dziennik",
    "Rzeczpospolitą", "Dziennik Gazetę Prawną", dziennik regionalny, "W
    Sieci" oraz "Do rzeczy".

    - "Newsweek", "Polityka" czy
    "Gazeta Wyborcza" stały się tytułami zakazanymi. W sądzie oficjalnie już
    ich nie uświadczysz - przyznał nam pracownik jednego ze śląskich sądów.


    Jakie było kryterium katalogu tytułów dla sądów? Nie wiadomo.
    Czekamy na odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości. Do naszego tekstu
    odniósł się za to na Twitterze Patryk Jaki. - Dbamy, aby uprzywilejowani się zmieniali - przekonuje.


    Cały tekst: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,19458416,sady-moga-kupowac-tylko-wybrane-gazety-resort-ziobry-stworzyl.html#ixzz3wwUS86lu

    Miliony dla „swoich” mediów

    http://gf24.pl/cwierc-miliarda-zlotych-na-zaprzyjaznione-media/

    Instytut
    Jagielloński przeprowadził kwerendę wśród ministerstw, a ujawnione przez
    niego dane są dość niewygodne dla wielu środowisk medialnych w Polsce.
    W latach 2010-2014 dwanaście ministerstw wydało na reklamę ponad
    260 mln zł. Suma ta wzrosła w porównaniu z analogicznym poprzednim
    okresem aż dwukrotnie. Najwięcej pieniędzy wydało Ministerstwo
    Infrastruktury i Rozwoju (137 mln zł), następnie Ministerstwo Zdrowia
    (43,4 mln zł) i Ministerstwo Środowiska (34,4 mln zł). Wspomniane środki
    były wydawane nie tylko na różnego rodzaju ogłoszenia i reklamy, ale
    także na kampanie informacyjne, także te dotyczące środków unijnych.

    Rządząca Platforma Obywatelska najczęściej korzystała z mediów bliskich
    jej ideowo. Wśród stacji telewizyjnych najwięcej otrzymała podlegająca
    bezpośrednio rządowi PO TVP (31,5 mln zł) oraz sprzyjające mu stacje TVN
    (13,8 mln zł) oraz Polsat (8,5 mln zł). Wśród gazet codziennych
    i czasopism najwięcej pieniędzy otrzymała m.in. Agora (5 mln zł) czy też
    wydający „Newsweeka” i „Fakt” Axel Springer (3,2 mln zł). W sektorze
    rozgłośni radiowych najwięcej środków popłynęło do francuskiej firmy
    Groupe Lagardere, będącej właścicielem m.in. Radia Zet i Plus
    (5,3 mln zł) oraz RMF FM (1,9 mln zł).

    Choć zdecydowana większość
    środków popłynęła do środowisk dziennikarskich sprzyjających władzy,
    zauważalny jest także strumień pieniędzy, który zasilił media
    nieprzychylne poprzedniej ekipie, m.in. „Uważam Rze”, czy też Fundacji
    Lux Veritatis (400 tys. zł). Wydaje się więc, że reklamy były traktowane
    jako środki doraźnej polityki.

    260 mln zł nie stanowi wprawdzie
    oszałamiającej sumy, tym bardziej jeśli rozłoży się ją na wiele
    podmiotów, które się nią podzieliły, niemniej jednak nie jest to także
    suma niezauważalna, szczególnie dla mediów, które walczą o przetrwanie.
    Dynamiczne zmiany na rynku mediów (m.in. stopniowe odchodzenie od
    papierowych wydań gazet, czy też rosnący udział mediów internetowych)
    sprawiają, że niektóre podmioty na rynku muszą walczyć o dosłownie
    każdą złotówkę.

    Kroplówka dla „Wyborczej”

    Mowa tu w szczególności o „Gazecie Wyborczej”, która w minionych latach
    dość jednoznacznie opowiedziała się po stronie rządzącej ekipy, aby
    ogłosić niedawno ustami niedawnego wicenaczelnego, Piotra Pacewicza, że
    znajduje się w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej.

    Giełdowa
    spółka Agora, która jest właścicielem „Gazety Wyborczej” już od
    dłuższego czasu boryka się z problemami finansowymi, zamykając kolejne
    okresy niemalejącymi wciąż stratami. Jej problemem wydaje się być nie
    tylko spadające czytelnictwo gazet codziennych oraz zmiany na rynku
    czytelniczym osłabiające znaczenie wydań drukowanych. Wynik finansowy
    gazety wydawanej na ulicy Czerskiej był zawsze bardzo uzależniony m.in.
    od zamawianych odgórnie prenumerat na potrzeby tysięcy urzędów oraz
    innych podmiotów kontrolowanych przez państwo.

    Sygnały
    pogarszającej się kondycji można było dostrzec już w październiku 2012
    roku, kiedy ogłoszono sporą redukcję etatów (250 spośród 2,5 tys.) oraz
    odejście kilku znanych nazwisk. O wiele bardziej czytelna była natomiast
    decyzja z listopada 2015 roku, na mocy której „Wyborcza” ogłosiła
    zamknięcie 10 dodatków regionalnych oraz dalszą redukcję zatrudnienia.
    Na ulicy Czerskiej podjęto trudne decyzje, które jednak wydają się
    konieczne w obliczu co najmniej jednej kadencji rządów ekipy, ze strony
    której nie mogą liczyć na żadne finansowe względy.

    Uniemożliwienie zamieszczania ogłoszeń w prasie, radiu i telewizji przez
    ministerstwa oraz spółki im podległe wydaje się dość szczytnym
    postulatem. Chwała PiS za to, że zdecydował się na krok, który podwyższa
    standardy politycznej debaty. Zmiana ta nie rozwiązuje jednak
    całkowicie problemu finansowania przychylnych sobie mediów przez
    polityków, gdyż kanałów do tego typu działań wciąż pozostaje wiele.(...)



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    126. Bal

    Bardziej jaskrawego przykładu niż dziennikarska
    historia Mayi Rostowskiej, uczestniczącej w przygotowaniu szkalującego
    Polskę materiału telewizyjnego dla BBC, być
    nie może. Przykładu pokazującego, jacy ludzie kształtują na Zachodzie
    Europy, a często i w Ameryce, obraz Polski. Obraz władzy sprawowanej
    przez PiS.

    Nie jest tajemnicą od lat, że to czego opinia publiczna na Zachodzie,
    ale i tamtejsi politycy dowiadują się o Polsce pochodzi w gruncie
    rzeczy z jednego źródła, jakim są media prorządowe, mainstreamowe.
    Zdecydowanie lewicowe. Sprzyjające więc rządom o takich właśnie
    preferencjach. Stąd tak blisko było tym mediom do Platformy, stale
    poszerzającej swój światopogląd o wątki „postępowej lewicy
    europejskiej”. Zachodnia opinia publiczna czerpała jednak wiedzę
    o Polsce nie tylko dzięki publikacjom, materiałom telewizyjnym
    i programom radiowym, jakie ukazują się w naszych krajowych mediach. Ten
    rodzaj dokumentacji jako rodzaj białego wywiadu dla zagranicznych
    korespondentów przebywających na stałe w Polsce jest tylko punktem
    wyjściowym. Podstawową bazą, która wskazuje dalsze kierunki zdobywania wiedzy
    czy też informacji bardziej tajemnych. Cenniejszą wiedzę, obejmującą
    sprawy zakulisowych gier politycznych dziennikarze zagraniczni zyskują
    w bezpośrednich kontaktach z ludźmi polskich mediów. Wśród polskich
    dziennikarzy jest sporo takich, którzy używają mediów do prowadzenia
    własnych interesów politycznych lub zaspokajania tego rodzaju ambicji.
    Wpływania na bieg zdarzeń politycznych, zarówno tych doraźnych jak
    i dalekosiężnych, strategicznych. Na zachód płynie więc wiedza o Polsce
    zatruta ich własnymi potrzebami i aspiracjami, zgodnymi z określonymi
    często wąskimi celami określonych środowisk politycznych, biznesowych
    czy światopoglądowych.

    Drugim kanałem upowszechniającym ogólną wiedzę o Polsce
    zagranicą są informacje zawarte w raportach służb dyplomatycznych.
    Służby te jednak zdobywają informacje z podobnych, a często z tych
    samych źródeł, co korespondenci zagraniczni.

    Najbardziej zdeformowany i jednostronny obraz Polski preparują
    politycy i ludzie najbliżej ich stojący. Takim przykładem może być
    bliskość związków Radosława Sikorskiego i jego żony Anne Applebaum
    z dziennikarzem amerykańskim Fareedem Zakarii, (obydwoje publikują
    w „Washington Post”), autorem materiału oczerniającego
    Polskę po wyborach.

    Teraz zaś Maya Rostowska, córka byłego wicepremiera i ministra
    finansów Jacka Rostowskiego, rozpoczęła jakiś czas temu współpracę z BBC jako dziennikarka i producentka. Już mamy pierwszy rezultat takich relacji. W niedawno przygotowanym reportażu BBC
    z udziałem Mayi Rostowskiej w roli producentki, zarysowany został
    przekaz, jakoby obywatele naszego kraju byli w ostrej opozycji do rządu
    naśladującego Putina i przygotowywali się do obalenie obecnej władzy.
    Co ciekawe, sekretarz redakcji emitującej ten reportaż nie
    ma wątpliwości, że Rostowska spełnia warunki dziennikarskiej rzetelności.

    Myślę, że takich wątpliwości nie ma też tata Rostowskiej, a także były szef MSZ
    Radosław Sikorski, w którego gabinecie politycznym pracowała kilka lat
    temu Maya Rostowska, zatrudniona tam, kiedy miała 23 lata.

    Felieton ukazał się na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich


    autor:

    Jerzy Jachowicz

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    127. Debata 'GW' o mediach

    • Piotr Kraśko:
      - Żeby pokazać, jak czasem w trudnej sytuacji jest telewizja publiczna,
      to pamiętają państwo może ten spór: emisja dwóch filmów o katastrofie
      smoleńskiej. Po raz pierwszy usiedli wtedy eksperci od Antoniego
      Macierewicza i Macieja Laska. Bardzo wielu uważało, że to była zła
      decyzja. Ale ja tej decyzji broniłem. Każdego dnia to jest bardzo trudna
      decyzja - z ilu wydarzeń wybrać te, które są najważniejsze. Ale proszę
      mi wierzyć - nie da się wykonywać tej pracy, myśląc: "Kurczę,
      naściemniam, ale nikt tego nie zauważy". Zauważy. Jestem bardzo dumny z
      tego, że w ostatnim sondażu CBOS-u, w którym padło pytanie: "Jak
      oceniasz instytucje publiczne, w tym telewizję", to TVP wyprzedzili
      chyba tylko strażacy. A ludziom nie da się naściemniać, ludzie są
      mądrzy. Mają wybór, jest masa różnych mediów.

      Z drugiej strony
      niestety jesteśmy zmuszeni z tym żyć, że nie ma takiego człowieka na
      świecie, którego wszyscy by akceptowali. Przypadkowo - Brytyjczycy mają
      dwie telewizje informacyjne: Sky News i BBC. Oni wszyscy są przekonani,
      że przekazują obiektywnie informacje. Ale opowiadają dwie różne
      historie.

      Na koniec jeszcze raz powiem, że to był wielki zaszczyt
      pracować dla państwa i bardzo dziękuję, że byli państwo z nami przez te
      wszystkie lata i że są państwo dzisiaj.



    • Lewicka: Kiedy
      PiS przejęło media, można było przeczytać na forach komentarz: wasza
      telewizja, nasze piloty. Każdy może sam decydować. Każdy ma swój rozum i
      podejmuje suwerenną decyzję.

      Dąbrowa: Poznamy po owocach
      te media. Nie nawołuję do bojkotu, bo tam zostało mnóstwo przyzwoitych
      dziennikarzy. Kiedyś będziemy mogli pójść do urn i dokonać gestu
      wyborczego wobec tych, którzy dziennikarzy zwalniali. Pomyślałem sobie o
      takiej inicjatywie, z którą chcę nas wszystkich zostawić. Może
      potrzebna jest taka biała księga niegodziwości w mediach publicznych,
      którą powinniśmy pisać od 2016 roku. Ona miałaby służyć nie tylko temu,
      żebyśmy pamiętali te czyny za kilka lat. Ale też dlatego, żeby ludzie,
      którzy będą chcieli zrobić coś niegodziwego tym ludziom, którzy jeszcze
      tam pracują, dwa razy się zastanowili.



    • Katarzyna Janowska
      o tym, czy bojkotować media publiczne: - Media publiczne to wartość
      większa, niż doraźni politycy, i bojkot działałby przeciwko tym mediom.
      Tak naprawdę jakość mediów publicznych wyznacza jakość mediów
      prywatnych. Jeżeli są silne i tworzą niezależną publicystykę, to to się
      przenosi na media prywatne. Jeżeli zbojkotujemy media publiczne, to one
      po prostu upadną. Tak więc ja bym była ostrożna z bojkotami.




    • Pyta Krzysztof Luft, KRRiT: Styk
      polityki i mediów istnieje wszędzie. I wszędzie on jest. Nawet w BBC
      siły polityczne się oskarżają, że jedni drugim próbują zawłaszczać BBC.
      Jest kwestia pewnych proporcji. Ale to zupełnie co innego niż to, co
      obserwujemy dzisiaj.

      Trzeba uprawiać trawę przez 250 lat, jak
      Anglicy, ucząc się tego uprawiania trawy. Jednym z buforów była Krajowa
      Rada. Myśmy w tej drodze szli do przodu, choć ciągle nie jesteśmy tam,
      gdzie byśmy chcieli. Ostatni konkurs na prezesa TVP był na to doskonałym
      dowodem. Po protestach Krajowa Rada nie przyjęła wyboru.



    • Kraśko odpowiada na zarzut, że TVP jednostronnie relacjonowało konflikt ukraiński:
      - Jestem niebywale dumny ze sposobu, w jaki większość naszych
      reporterów relacjonowało to, co się działo. Mam na myśli Marię Stepan i
      Arlettę Bojkę, które wykazały się wielką odwagą.

      Czy mamy nie relacjonować rozpaczy matki, która straciła syna, bo on akurat popierał nacjonalistów ukraińskich?



    • Kamil Dąbrowa:
      - Sytuacja przeszukania była relacjonowana na żywo w telewizji, obraz
      był silniejszy, więc my tego nie transmitowaliśmy, bo byłoby słuchać
      tylko jęki i trzaski. A tak na serio, mówiliśmy o tym w programach
      publicystycznych.

      Pan pyta, gdzie ja byłem, kiedy pracowników
      przeniesiono do LeasingTeamu - ja jestem współpracownikiem,
      przeniesionym do Leasing Teamu. Natomiast wyjściem, pewną ucieczką dla
      niektórych współpracowników, było założenie własnej działalności
      gospodarczej. Oczywiście, nie każdy mógł, ale wiele osób tak zrobiło.

      Katarzyna Janowska - Wracamy do finansowania mediów publicznych, czy raczej braku finansowania. Na etacie pracowało 19 osób i te 19 osób zostało.

      Karolina Lewicka
      przypomina "słynny apel Donalda Tuska, żeby nie płacić apel". I dodaje:
      - Gdzie ja byłam? Od samego początku miałam jednoosobową działalność
      gospodarczą, ponieważ nigdy żaden etat dla mnie się nie znalazł.



    • Pytanie z sali: -
      Dlaczego w sytuacji kiedy zwalniano pracowników do Leasing Teamu? Albo
      kiedy było przeszukanie we ?Wprost?, dlaczego nikt z państwa nie rzucił
      legitymacją?

      Kraśko: - Jeżeli chodzi o przeszukanie w redakcji
      ?Wprost? to pokazywaliśmy to na żywo. Trudno było zrobić coś więcej. Też
      uważam, że działo się to w fatalny sposób. Co do Leasing Teamu
      zrobiliśmy wszystko, żeby w "Wiadomościach" to nikogo nie dotknęło.
      Absolutnie nie chce bronić tej decyzji, ale byliśmy atakowani za rzeczy,
      których trudno bronić. Raz się mówi, że Bizancjum, ile ludzi pracuje.
      Potem ktoś wpada na pomysł zmian i to też spotyka się z krytyką.
      Zrozumienie funkcjonowania tej spółki jest skomplikowane. Ale jestem po
      stronie pracowników.



    • Janowska: Jarku,
      znowu pytanie do ciebie. My sobie stawiamy pytanie, co będzie z mediami
      prywatnymi, które są w wyraźnej opozycji do władzy? Czujecie presję
      ekonomiczną.

      Kurski: - Odczuwamy szeptaną propagandę.
      Ilość hejtu, jaka się wylewa na ?Gazetę Wyborczą? jest niewyobrażalna.
      Część kierujemy do prokruatury, choć teraz niewiele to da. Grozi nam się
      śmiercią. To okropna strona dzisiejszej rzeczywistości.

      Ale
      jeżeli chodzi o ?Wyborczą? - trudne okoliczności powodują okazje. Mamy
      teraz niesamowitą passę. 77 tysięcy prenumerat cyfrowych. Mamy sprzedaż
      180 tys. egzemplarzy. Ponad 5 mln wizyt na portalach internetowych.
      Nasze fora internetowe się grzeją, choć i one są atakowane.

      Jesteśmy
      pod ogromną presją. Ale każda autorytarna władza boi się tego, który
      mówi prawdę i tego, kto ma odwagę formułować prawdziwe opinie. Nas PiS
      uważa za niebezpieczeństwo. I oby tak było.



    • Kamil Dąbrowa o scenariuszu nacjonalizacji mediów komercyjnych:
      - Wystarczy jedna ustawa, przeprowadzona jednej nocy, i okazuje się, ze
      w mediach komercyjnych w Polsce będzie musiało być tylko 10-15 proc.
      kapitału zagranicznego. To wystarczy, to położy media komercyjne.
      Scenariusz węgierski jest możliwy. Nie bez powodu Jarosław Kaczyński i
      Viktor Orban spotykają się gdzieś w pół drogi. Ja mam najgorsze
      skojarzenia z takich spotkań - kiedy dwóch polityków spotyka się w pół
      drogi i w ogóle nie tłumaczy społeczeństwu, po co się spotykają i o czym
      rozmawiają. Mają taki obowiązek. Jeśli tego nie robią, to ja, jako
      obywatel, mam prawo czuć się zagrożony. Inaczej będzie to, co na
      Węgrzech. Z tym, że na Węgrzech ludzie wyszli na ulicę po dwóch latach, a
      w Polsce pod dwóch miesiącach.

      Katarzyna Janowska - Pocieszające jest, że w takich spotkaniach pani premier nie bierze w tych spotkaniach udziału.



    • Piotr Kraśko:
      - Programy informacyjne to bardzo specyficzna grupa programów. To
      płynący lotniskowiec, który zanim przybije do portu, musi hamować 20 mil
      wcześniej. Uważam, że nie da się manipulować ludźmi w Polsce.
      Nadawaliśmy "Wiadomości" w czasie tzw. referendum na Krymie. Oglądałem
      rosyjskie media. Oni manipulowali świetnie, ale to nijak się nie ma do
      Polski.

      W Polsce jest wiele kanałów informacyjnych, jest wielu
      doskonałych dziennikarzy. Mamy silne media niezależne, które wiedzą, jak
      wielką rolę odegrają.

      Kurski: - A czy nie boisz się, że prywatne media to będzie kolejny krok? Choćby presja ekonomiczna?

      Kraśko: - To jest jedno z kluczowych pytań.



    • Katarzyna Janowska:
      - Jeśli chodzi o przyszłość mediów publicznych - jestem ogromną
      pesymistką. Jeśli to pójdzie w tym kierunku, w jakim idą programy
      informacyjne, to po czterech latach nie będzie czego zbierać. Bardzo
      łatwo zrazić widza. A wiem, ile trzeba włożyć wysiłku w wypromowanie
      nowego programu. Jeśli widzowie rzeczywiście odejdą, to bardzo trudno
      będzie ich odzyskać - mówi Janowska.

      - Jeśli nie będzie ustawy
      gwarantującej finansowanie, to media komercyjne wejdą w tę niszę i
      przejmą widza. Już teraz widzę, że dziennikarze Radiowej Trójki dostają
      odmowy od gości, którzy nie chcą przychodzić do ich programów. A to jest
      dopiero początek. Wojtek Czuchnowski wyszedł z programu zaledwie parę
      dni temu. A co będzie dalej?




    • Kamil Dąbrowa:
      - Zgadzam się z Karoliną, nie mamy ?ciemnego ludu?. Istnieją media
      prywatne, które są przeciwwagą. Istnieje internet. Media to będzie
      propaganda, która będzie służyła oficjalnym celom. Mamy Trybunał, służbę
      cywilną, ustawę inwigilacyjną. Do akcji nie wkroczył jeszcze minister
      Kamiński czy Ziobro. Dziennikarz ARD pytał mnie, czy będzie możliwe, że
      władza nie będzie pokazywała w mediach publicznych przedsiębiorców,
      którzy nie płacą podatków.

      Ludzie tego nie kupią. Powiedzą ?nie?.
      Obawiam się, żeby to nie wyglądało zbyt dramatycznie. Wierzę, że zmiana
      nastąpi i że w Polsce jeszcze będzie normalnie i przepięknie. Kiedy to
      nastąpi - nie wiem. Teraz przeżywamy szczepionkę na populizm. Zastrzyk z
      pewnym rodzajem trucizny. Po tym będziemy zdrowsi i jeszcze bardziej
      odporni.

      Będąc na demonstracjach KOD widziałem 40-latków i osoby
      jeszcze starsze. Nie widziałem 15-25 latków. To jest to pokolenie,
      którym wolność kojarzy się z iPhonem. Kiedy nie zrozumieją, że to
      fundament czegoś większego, zmiana nie nastąpi.



    • Jarosław Kurski:
      - Ostatnia kwestia. Jak sądzicie, jako doświadczeni dziennikarze,
      wydawcy: czy "ciemny lud" kupi indoktrynację, serwowaną przez państwową
      telewizję? Bo na pewno zauważyliście, że chociaż "Wiadomości" wyglądają
      już zupełnie inaczej. Ten popis wazeliny po wystąpieniu premier Szydło w
      Stasburgu był nie do wytrzymania. "Premier Szydło już przyjechała",
      "Premier Szydło już w windzie", "Premier Szydło już wychodzi"... Ja bym
      tego nie wytrzymał. Ale czy "lud to kupi"?

      Katarzyna Janowska:
      - Zobaczymy, co będzie od marca. Do marca w TVP Kultura są ramówki,
      które my układaliśmy. Ale generalnie dopiero od marca, po zmianie
      ramówek, będziemy mogli powiedzieć

      Karolina Lewicka - Nie
      kupi. Ponieważ za tym sformułowaniem stoi założenie, że widz jest głupi.
      A nie jest. Jest mądry, i nawet, jeśli czasem nie wszystko zrozumie, ma
      też swoją intuicję. Zawsze w swojej pracy wychodziłam z założenia, że
      przed telewizorem siedzi człowiek mądry. Widz nie jest ciemną masą,
      która da sobie wcisnąć każdą, ordynarną propagandę. Bo to nie jest
      propaganda w białych rękawiczkach, to jest propaganda ordynarna.



    • Piotr Kraśko:
      Ludzie mówili mi, że w BBC zrobili by to tak, albo inaczej. Nie
      wiedziałem, że mamy tylu ekspertów od BBC. Przez wiele lat moim zastępcą
      był Maciej Czajkowski, który pracowałby w BBC. Pytałem go, czy to, co
      robimy, tak samo zrobiłoby BBC? Odpowiadał: Gdyby tak nie było, to by
      mnie tu nie było.

      Robiliśmy też wspólne wydania "Wiadomości" z BBC z różnych specjalnych okazji.

      Proszę
      też nie oceniać BBC przez prymat BBC World, bo to kanał dla świata. W
      BBC News żarliwość i dociekliwość przekracza wszystko to, co państwo
      widzieli. Jeden z prowadzących potrafił zadać politykowi to samo
      pytanie, powtarzając je w tej samej formie. Dan Rather przerwał kiedyś z
      tego powodu rozmowę z Bushem.

      Mi narzekanie polityków przypomina dyskusję po meczu Jagiellonia-Lech. "Tamci za szybko biegali, więc unieważniamy wynik".



    • Kurski przypomina, że PiS długo oddawał media publiczne - współrządził do 2011 roku.

      Kraśko:
      - Ja tam też wtedy pracowałem. Andrzej Urbański też do mnie nie
      dzwonił. Ideałem byłoby - i to jest mądrość wielu demokracji - że
      wybiera się pewne instytucje na zakładkę, z zapasem. To jest zdrowe
      działanie antycykliczne.

      Janowska: - Nie dokończyłam
      odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie się nie zbuntowali. W TVP Kultura
      są specjaliści od kultury. Gdzie oni mają pójść pracować? Wszystkich
      "Gazeta Wyborcza" nie przyjmie.

      Kurski: - Może w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej?



    • Kamil Dąbrowa, były dyrektor Radiowej Jedynki -
      Będąc w dziale "telefony i naciski". Przez ponad 4 lata byłem szefem
      Radiowej Jedynki. Nie dzwonił do mnie żaden polityk i nie było żadnych
      nacisków. Podobnie było w dziale informacji i wiadomości, czyli w takich
      bardzo newralgicznych działach. Z jednym wyjątkiem. Nastąpił on w
      grudniu, kiedy to minister Witold Waszczykowski, jadąc na wywiad do
      redakcji do "Sygnałów dnia", usłyszał siebie w wiadomościach i był
      bardzo niezadowolony, w jaki sposób jego wypowiedź została wykorzystana.
      Dał temu wyraz, dzwoniąc do redakcji i po prostu "opieprzając" wydawcę.



    • Piotr Kraśko:
      - Ja byłem strasznie ciekawy, jak zostałem szefem "Wiadomości": ile
      telefonów będzie do mnie jutro? Jak to wygląda? Proszę uwierzyć, że w
      ciągu czterech lat prezes Braun zadzwonił do mnie dwa razy - raz się z
      nim zgodziłem, raz nie. Więc jeżeli państwo patrzyli na "Wiadomości" i
      uważali, że popełniliśmy jakiś błąd, to proszę mieć żal do mnie i do
      redakcji. To nie tak, że nie ulegaliśmy naciskom - ich po prostu nie było - powiedział Kraśko.



    • Karolina Lewicka:
      Ja siedzę przy "parówkach", od początku zajmowałam się głównie
      polityką. Nigdy od 2008 roku nikt mi nie sugerował, że mam kogoś
      zaprosić lub nie, zadać pytanie lub nie zadać. Nie stał nade mną ani
      wydawca ani dyrektor. Miałam pełną wolność.

      I to jest dowód na
      to, że można było robić dobre rzeczy w TVP i być obiektywnym
      dziennikarzem. Chciałam jeszcze dodać słówko do pytania o braku
      protestu. Nie można od ludzi wymagać heroizmu. Ludzie mają dzieci,
      kredyty, muszą żyć dalej. My, którzy odeszliśmy, zostaliśmy wyrzuceni,
      mamy łatwiej. Oni mają gorzej, to są porządni ludzie, którzy znają swój
      fach. Nie wszyscy mogą pozwolić sobie na to, by pozostać bez środków do
      życia.

      Ja nie miałam nigdy etatu w TVP, mam działalność
      gospodarczą. Większość pracowników żyje od pierwszego do pierwszego.
      Wielu zastanawia się, ile będzie mieć dyżurów w danym miesiącu. Trudno
      od takiego człowieka wymagać, że będzie protestował. Ludzie muszą zgiąć
      kark.



    • Jarosław Kurski:
      - Narracja pisowska jest taka: "Media zawsze były upolitycznione,
      kiedyś rządziło w nich PO, teraz PiS, i co nam zrobicie?". Więc na czym
      polega ta zmiana jakościowa, na czym polega różnica?

      Kamil Dąbrowa:
      - Krótko powiem. Najkrótszą odpowiedzią są badania, jakie przygotowuje
      Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Okazało się, że w czasie ostatnich
      dwóch kampanii wyborczych programy TVP były najbardziej
      pluralistycznymi, obiektywnymi mediami. Nic dodać, nic ująć.



    • Uczestnicy debaty z Jarosławem Kurskim z "Gazety Wyborczej"




    • Kurski
      pyta o reakcję środowiska dziennikarskiego TVP. - Nie było jakichś
      strajków, związki zawodowe się nie zająknęły. Jak wy to tłumaczycie? -
      pyta Kurski.

      Janowska: - Ci, którzy mogliby zaprotestować, już
      zostali zwolnieni. Kapuściński mówił, że trzeba pamiętać o tym, jak
      będzie wyglądało dziennikarstwo w przyszłości. Że będzie podział na
      media-workerów i dziennikarzy. Ci pierwsi wykonują swoją pracę
      niezależnie od tego, kto rządzi.

      No i są dziennikarze, którzy
      mają twarz i pilnują podstawowej wartości dziennikarskiej: prawdy i
      wolności słowa. Relacjonowania wydarzeń, a nie bycia uczestnikiem.
      Dlatego chciałam cię zapytać, Jarku: czy my jako dziennikarze powinniśmy
      być na barykadach KOD-u?

      Kurski: - Ja się sam
      zastanawiałem, czy występować na wiecach. Z całym przekonaniem
      odpowiedziałem sobie, że tak. "Gazeta Wyborcza" to szczególny dziennik.
      Nasz rodowód to rodowód prasy podziemnej. Byliśmy gazetą "Solidarności" i
      Okrągłego Stołu. Prezentowaliśmy kandydatów w wyborach, stąd nasza
      nazwa. Przez te 25 lat mi do głowy nie przyszło, że kiedykolwiek znowu
      trzeba będzie się upominać o sprawy fundamentalne.

      Kiedyś jako
      rzecznik prasowy Lecha Wałęsy zobaczyłem z bliska, jak się robi
      politykę. Nie powinno się patrzeć, jak się robi parówki i politykę.
      Pomyślałem, że nigdy więcej. To, że byłem rzecznikiem Wałęsy, to był
      błąd. Ale zaangażowanie na wiecach KOD to nie jest zaangażowanie polityczne, to jest zaangażowanie w obronie demokracji. To są dwie różne sprawy.




    • Piotr Kraśko, były szef "Wiadomości" w TVP1:

      -
      Trzydziesto-, czterdziestolatkowie sobie poradzą. Wielu mówi: "Jak
      myślicie, że jesteście tacy dobrzy, to sobie radźcie". I wielu z nich
      sobie radzi. Ale ludzie trochę starsi: 50-, 60-, 70-latkowie, im
      powinniśmy pokazać wsparcie. Wielu z nich to wspaniali dziennikarze. I
      takich ludzi jest sporo. Oni może nie pokazywali się na ekranie, ale
      wykonywali świetną pracę. I rynek jest dla nich trudny, bo wyłapuje
      20-latków. Myślę, że warto im pomóc.




      Kamil Dąbrowa:
      Partią Kasi jest kultura. Moją partią jest radio. Pewna znana gwiazda
      polskiej sceny przyszła kiedyś do mnie przed "Latem z Radiem". I
      powiedziała: "A właściwie to z jakiego pan jest poparcia?".
      Odpowiedziałem jej, że jeżeli nie wie, to dla mnie komplement. Moją
      partią jest radio.




      Katarzyna Janowska, była dyrektor TVP Kultura:

      -
      Nie chcę dodawać nic o martyrologii, dlatego, że nie mam takiej
      martyrologicznej biografii. Nie wysuwam się na żadne sztandary.
      Zrezygnowałam sama, w przeciwieństwie do Ciebie [mówi do Kamila Dąbrowy]
      nie zostałam z dnia na dzień bez żadnych środków utrzymania. Jeśli
      pytasz Jarku o dodanie czegoś, to moją partią jest kultura i zawsze tak
      było. I wracając po pięciu latach do TVP Kultura wracałam z
      przekonaniem, że to nie jest niczyja własność. To jest dobro publiczne. I
      dlatego, że tak wiele się teraz mówi o nowym szefie TVP Kultura, to
      znaczy, że ta marka jest silna, że tych 4,5 lat ja i mój zespół nie
      zmarnowaliśmy. Zasięg TVP Kultura to 95 proc. w kraju, więc jeśli ktoś
      nie ogląda, to jego wybór. To jest trzecia duża antena telewizji
      Polskiej i prezes Braun cały czas myślał o tym w ten sposób.




      Kamil Dąbrowa:
      Nas nie zwalniają szefowie tylko politycy. Pewien polityk PiS wystawił
      zlecenie na mnie, publicznie. To jest coś zupełnie nowego. Zlecenia
      polityczne zostały wykonane. To nie są żarty. Polityk, który zwalnia
      dziennikarza w demokratycznym kraju popełnia seppuku. Choć nawet nie, bo
      to jest samobójstwo honorowe.

      Zostałem zwolniony dyscyplinarnie,
      bo zdaniem nowego zarządu naraziłem wizerunek Polskiego Radia. Nie mogę
      nic więcej powiedzieć, bo sprawa trafiła do sądu.




      Jarosław Kurski: - Jak się dzisiaj z tej telewizji wyrzuca? Powołuje się na "złogi gierkowsko-gomułkowskie"? Jak to się dzisiaj robi?

      Karolina Lewicka:
      - Na mnie proszę nie patrzeć, bo ja trzy tygodnie temu złożyłam
      wypowiedzenie. I nikt nawet nie pofatygował się, by mi powiedzieć:
      "Dziękujemy, nie musi już pani przychodzić do pracy". Poszłam na rękę
      nowej władzy i nie chciałam utrudniać. Zresztą mi też to było na rękę -
      patrząc na dobór gości w "Minęła dwudziesta" niekoniecznie chciałabym
      być prowadząca tych audycji.

      - Złożyłam telefon i kartkę i przepustkę w sekretariacie i zamknęłam za sobą drzwi.




      Katarzyna Janowska: - Żałuję Jarku, że tu nie ma twojego brata, bo chciałabym z nim porozmawiać o TVP.

      -
      W "Hali Odlotów" był i pan Zaręba, i pan Lisicki i pan Ziemkiewicz. Ale
      w ogóle nie chce mi się w ten sposób rozmawiać. Bo my rozmawialiśmy o
      kulturze i zapraszaliśmy ludzi, co do których uważaliśmy, że mają coś na
      ten temat do powiedzenia.




      Teraz Kurski zapowiada Piotra Kraśkę, którego nazywa wzorem obiektywizmu dziennikarskiego.

      Kraśko:
      - Dowodem na pluralizm jest to, jak nasze historie są opowiadane. Ktoś
      mnie zapytał, czy zacząłem źle myśleć o dziennikarstwie. Każdy gest
      solidarności wykonany w naszym kierunku był bezcenny. Przepraszam, że to
      powtarzam, bo to brzmi jak patos, ale to był zaszczyt pracować w TVP i
      państwu opowiadać na różne sposoby o świecie.

      Dziennikarstwo to
      najpiękniejszy zawód, jaki można sobie wyobrazić. A ja wykonywałem
      najprostszy rodzaj dziennikarstwa: telewizyjne, informacyjne. Musiałem
      informować, co się wydarzyło i dlaczego. Wybierać te kilka, które
      zmieszczą się w serwisie. To kluczowa decyzja, którą podejmuje się o
      poranku.

      Miałem 14 szefów, ostatni był piętnasty. To, że ja byłem
      szefem ?Wiadomości? przez cztery lata - to bardzo długo. Tyle było
      zapowiedzi poważnych polityków, co się stanie, że byłoby niepoważne,
      gdyby mnie nie zwolnili.

      Nigdy nie myślałem, że przyjmę to tak
      spokojnie. Rozmowa z szefem, którą odbyliśmy była elegancka, bo obaj
      wiedzieliśmy, do czego sytuacja zmierza.

      Ja jestem skrajnym
      życiowym optymistą. Żal? Nigdy, ja wierzę, że wszystko będzie dobrze w
      Polsce. Jakkolwiek sobie Polski nie wyobrażamy, życzę wszystkim, żeby
      ich marzenia się spełniły. Choć niektóre się wykluczają. Bardzo też
      żałuję, że w telewizji nie ma wielu świetnych ludzi. Doskonałych
      reporterów. Wygłosiłem pean na cześć Jacka Tacika, mogę go powtarzać
      codziennie - powiedział Kraśko. Obecny na sali Tacik dostał wielkie
      brawa. Podobnie jak wymienieni przez Kraśkę Jan Ordyński i Jarosław
      Kulczycki.




      Katarzyna Janowska, była szefowa TVP Kultura:

      -
      Rzeczywiście odeszłam, bo pracowałam na etacie. Prowadziłam programy
      jako dziennikarka z zewnątrz i może ta dusza freelancera zmusza mnie do
      tego, że kiedy widzę, że ten projekt, który chciałam realizować, nie
      będzie realizowany, to razem z kolegami powiedzieliśmy - nie chcemy w
      tym uczestniczyć. Ale oczywiście przez te wszystkie 26 lat wolności
      media nie były niezależne i były upolitycznione. Osiem lat rządów
      Platformy też nic nie zmieniło w tej sytuacji. I my jako ludzie mediów
      publicznych też o to pytamy - powiedziała Janowska.

      - Bardzo się
      cieszę, że teraz TVP Kultura staje się flagowym kanałem, bo o tym się
      mówi, robi się wywiady z nowym dyrektorem. Nigdy nie udzieliłam tylu
      wywiadów, ile po odejściu. Czuję się też niezręcznie, dlatego że nigdy
      polityką się nie zajmowałam. Moja świadomość polityczna nie jest tak
      głęboka. I nie wiem, czy transmisje z Konkursu Chopinowskiego były
      prawicowe czy lewicowe. Każdy odczytuje ze sztuki to, co chce odczytać -
      stwierdziła Janowska.




      Dąbrowa:
      Nie zetknąłem się z wielką solidarnością w środowisku dziennikarzy. To
      były redakcje, które można policzyć na palcach jednej ręki. To była
      "Gazeta Wyborcza" i bardzo dziękuję Jarkowi Kurskiemu. To był
      "Newsweek", "Polityka". Ale z olbrzymią solidarnością zetknąłem się
      wśród dziennikarzy z zagranicy. Z Niemiec, Francji, Szwecji, Norwegii,
      Bułgarii, Hiszpanii. Oni zrozumieli, że demokracja w Polsce jest
      demontowana. Bardzo mocno wspierali mnie i dziennikarzy, którzy w
      Polskim Radiu tracą właśnie pracę.




      Kamil
      Dąbrowa, były szef radiowej Jedynki opowiada o proteście i puszczaniu w
      radiu o pełnych godzinach hymnu Polski i "Ody do radości". Wspomina
      słowa Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że w "mediach
      publicznych panował pluralizm, a my zamierzamy pokazać, jak wygląda
      prawda".

      - W Jedynce była narracja konserwatywna, lewicowa,
      liberalna, ludowa. Wszystkie narracje, które tworzą spektrum polskiej
      sceny politycznej. To jest walor, tak powinny wyglądać media publiczne.
      Natomiast jeżeli ta zmiana będzie polegać na tym, że ktoś będzie nam
      wyświetlał jedną prawdę, to na to nie ma zgody i tak nie powinno być.
      Moim zamysłem było zwrócenie uwagi na możliwe zagrożenie wolności słowa i
      pluralizmu. Akcja puszczania hymnu została odebrana jako akcja
      protestu. Nie zrobiłem też tego samodzielnie, bo dyrektorzy radia,
      telewizji, czy gazety nie mogą nic zrobić samodzielnie. Muszą do tego
      przekonać ludzi.

      Opowiedziałem o tym zespołowi na porannym
      kolegium, wybraliśmy odpowiednie fragmenty, przygotowaliśmy komunikat
      PR. W późnych godzinach wieczornych 31 stycznia uruchomiłem tę akcję,
      wyznaczając godzinę 5 rano jako datę startu. Wtedy wyemitowaliśmy
      pierwszy raz hymn Polski.




      Karolina Lewicka opowiada o programie, którego gościem, był Piotr Gliński. Rozmowa dotyczyła sztuki "Śmierć i dziewczyna":

      -
      Mój program jaki był, każdy widział. Profesorowi Glińśkiemu zadawałam
      jedno pytanie, bo nie chciał udzielić odpowiedzi. Znajomi pytają mnie,
      czy panu wicepremierowi nie należało pozwolić wygłosić wówczas
      oświadczenia. Jako dziennikarz wobec tego oświadczenia byłabym po prostu
      bezradna. Bo każde kolejne pytanie gość mógłby kwitować odwołaniem do
      tego oświadczenia i próbować wygłosić je raz jeszcze. Dlatego się nie
      zgodziłam. Uważam, że moje pytania były kluczowe. Pytałam na jakiej
      podstawie prawnej wicepremier domagał się zdjęcia sztuki przed premierą i
      czy cenzura prewencyjna to dobry pomysł na Polskę 2015 roku.

      - To
      też było trochę zabawne, bo zostałam zawieszona w ramach jednego
      programu, "Minęła dwudziesta". Stąd też rozczarowanie, tych, którzy
      myśleli, że mnie nie zobaczą, a ja wyskoczyłam rano. Było wielkie
      rozczarowanie ze strony prawicy - dodała Lewicka.




      Jarosław Kurski przedstawia kolejnych gości. Każdego witają długie oklaski.

      -
      Miał być z nami jeszcze Tomek Lis, ale bardzo przeprasza, rozchorował
      się. Ja się mu nie dziwię, sam bym się rozchorował - mówi Kurski. I
      prosi każdego z gości, żeby opowiedzieli o tym, jak wylecieli z mediów
      publicznych.




      Prowadzącym spotkanie jest Jarosław Kurski, wicenaczelny "Gazety Wyborczej".

      -
      Kontekst naszego spotkania jest znany. Pod koniec zeszłego roku głosami
      PiS uchwalono tzw. ustawę medialną, zgodnie z którą kierownictwo mediów
      publicznych powołuje minister skarbu państwa. To dopiero początek,
      będzie nowa ustawa o mediach, narodowych, która przekształci media w
      jednostki kultury, rozwiąże umowę o pracę ze wszystkimi dziennikarzami a
      przyjmie się tylko niektórych. To spotkanie to nasz gest solidarności z wami - powiedział Kurski.




      Prelegenci
      już są na sali: Katarzyna Janowska, była dyrektor TVP Kultura, Karolina
      Lewicka, była dziennikarka TVP Info, Kamil Dąbrowa, były dyrektor
      Programu Pierwszego Polskiego Radia i Piotr Kraśko, były szef
      "Wiadomości" w TVP1. Nie ma Tomasza Lisa, redaktora naczelnego
      "Newsweeka" i prowadzącego zdjętego z TVP2 programu "Tomasz Lis na
      żywo".



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    128. zaprzyjaźniona osa Osa


    Osa nadaje: największy wydawca niemieckich mediów dla Polaków
    rozpoczyna cykl pogadanek z dziennikarzami. Przekaz prosty: "PiS
    największym wrogiem"

    Do Warszawy przyjeżdża Mark Dekan, prezes
    Ringier Axel Springer. W spotkaniach będą towarzyszyć mu Edyta Sadowska,
    prezes RASP Polska oraz Aleksander Kutela, CEO Grupy Onet.pl.

    Siedziba medialnej spółki Ringer Axel Springer w Warszawie
    będzie w najbliższych dniach jak oblężona twierdza - dowiedziała się
    nasza zaprzyjaźniona osa. I poszła tym tropem, wyraźnie zaciekawiona
    co tam słychać u wydawcy niemieckich gazet i portali dla Polaków. Wyniki
    jej wstrętnych podsłuchiwań są niezmiernie ciekawe! Oto w Ringer Axel
    Springer rusza właśnie seria pogadanek władz koncernu z dziennikarzami.

    Wedle informacji naszej osy zarząd całej grupy medialnej będzie
    w środę spotykał się z dziennikarzami. Cel pogadanek? Przedstawienie
    stanowiska bossów niemiecko-szwajcarskiej spółki na temat „ataków”,
    które podobno prowadzone są przez prawicę na tytuły wydawnictwa. Inne
    tematy: pogłoski o nowej ustawie medialnej i rzekomych planach
    „ograniczania działalności firm mediowych z kapitałem zagranicznym”.

    Osa przypomina: Ringier Axel Springer Polska to niemiecko-szwajcarska
    spółka, wydająca największy na krajowym rynku dziennik „Fakt”
    i kierowany przez Tomasza Lisa „Newsweek”. W portfolio wydawnictwa jest
    też m.in. potężny portal „Onet.pl”, magazyn ekonomiczny „Forbes” a także
    wiele pism lifestylowych, motoryzacyjnych, komputerowych czy
    sportowych. Polski oddział jest częścią spółki działającej też
    na Węgrzech, Słowacji i w Serbii.

    Najważniejsze publikatory RASP konsekwentnie i bezpardonowo atakują nowy rząd
    – „Fakt”, a zwłaszcza jego internetowe wydanie, jest zdaniem wielu
    nieporównanie ostrzejszy, niż w czasach rządu Platformy. O Lisowym
    „Newsweeku” nie warto nawet w tym kontekście wspominać. Onet stara się
    być chyba trochę bardziej wyważony, ale i tam rząd poddawany jest
    codziennej, nie zawsze sprawiedliwej krytyce.

    Zarząd bardzo źle odbiera opinie czytelników, internautów
    i niektórych polityków, że nasze media są „niemieckie” czy
    „antypolskie”. Ale jednocześnie… jako przykład świetnego, rzetelnego
    dziennikarstwa przedstawiany jest wszystkim Tomasz Lis

    — słyszymy od jednego z grafików pracujących dla Springera. Tenże
    dziwi się, bo wszak Lis znany jest w Polsce z szokująco stronniczych
    wypowiedzi. Ostatnio nawet „Krytyka Liberalna” nie zdzierżyła i orzekła
    w recenzji jego książki, że „z każdą kolejną stroną książki coraz
    bardziej ma ochotę głosować na PiS”.

    W najbliższą środę do Warszawy przyjeżdża Mark Dekan, prezes Ringier Axel Springer. Osa dowiedziała się, że w spotkaniach z dziennikarzami będą towarzyszyć mu Edyta Sadowska, prezes RASP Polska oraz Aleksander Kutela, CEO
    Grupy Onet.pl. Dziennikarze poszczególnych tytułów mają spotykać się
    z bossami grupowo. Oddzielnie ludzie od newsów, oddzielnie sekcje
    „lifestylowe” itd. Pogadanki mają dotyczyć sytuacji politycznej
    w Polsce, ewentualnych zmian na rynku mediów i rzekomych „ataków”
    na pisma RASP ze strony prawicy. Poszczególne
    spotkania zaplanowano na ok. pół godziny. Zarząd chce, by dziennikarze
    dzielili się swoimi przemyśleniami i zadawali pytania.

    Szefowie poszczególnych zespołów „zachęcają” pracowników
    do uczestnictwa. Wiadomo, że mają być wszyscy i wszyscy mają z serca
    poprzeć linię zarządu. Korytarzowy przekaz dochodzący z kierownictwa
    jest prosty: PiS jest śmiertelnym wrogiem. Słychać
    sugestie, że jeśli rząd spróbuje poważnie pomyśleć o repolonizacji
    mediów, ludzie będą tracić pracę, nie będą mieli z czego spłacać
    kredytów. Dlatego mamy walczyć z tą ekipą do ostatniej kropli krwi.
    Wszystko oczywiście podawane jest w sosie opowieści o kontrolnej roli
    mediów, rzetelności dziennikarskiej, obronie demokracji itd.

    — mówi nam jeden z pracowników RASP.

    Przypomnijmy, że dzisiaj niemal we wszystkich segmentach rodzimego
    rynku prasowego dominują zagraniczni, głównie niemieccy wydawcy. Tylko
    trzy największe koncerny z udziałem niemieckiego kapitału: Bauer, RASP
    i Polska Press, posiadają w sumie aż 64 procent udziałów w segmencie
    prasowym.
    PiS od dawna podkreśla, że debata o repolonizacji mediów jest konieczna
    a rodzimi wydawcy powinni odczuć wsparcie państwa, tak jak jest
    to na zachodzie Europy, szczególnie w Niemczech (tam obcy kapitał
    w mediach prawie nie istnieje). Po wysłuchaniu wszystkich stron miała
    powstać odpowiednia ustawa. Mówiło się, że będzie ona gotowa w połowie
    2016 r.

    wu-ka


    Onet i WP biorą ludzi z telewizji do robienia wideo w sieci

    Onet.pl i Wp.pl od miesięcy rozbudowują
    swoją ofertę wideo w sieci. Zdaniem ekspertów, to przymiarka do
    uruchomienia nowych kanałów w naziemnej telewizji cyfrowej
    Wirtualna Polska i Onet-RASP postawili na
    rozwój własnych, dłuższych programów wideo, także emitowanych na żywo.
    Do tego ściągnęli do siebie znane osobowości medialne m.in.: Tomasza
    Lisa, Tomasza Jachmika czy Sławomira Sierakowskiego.

    Onet i WP przełamują monopol telewizji na dostarczanie autorskich produkcji wideo.



    Kraśko i Dobrosz-Oracz zamiast Schetyny (zdjęcia)


    Klub Obywatelski miał odwiedzić Grzegorz Schetyna. Do Białegostoku
    dojechali jedynie Piotr Kraśko i Justyna Dobrosz-Oracz, byli
    dziennikarze TVP.


    Fot. wPolityce.pl/TVP1

    Kraśko wylądował w TVN. Były prowadzący "Wiadomości" będzie gospodarzem telewizji śniadaniowej i programu w TVN24 Biznes i…

    Piotr Kraśko ma poprowadzić z Kingą Rusin program "Dzień Dobry TVN". Zajmie tym samym miejsce Bartosza Węglarczyka.



    e Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic

    Justyna Dobrosz-Oracz znalazła przystań w "Wyborczej". I ponoć to nie koniec desantu z Placu…


    Dziennikarka przygotowuje teraz materiały wideo dla serwisów Wyborcza.pl.


    pismo „Newsweek” opisało dokumenty finansowe partii Nowoczesna Ryszarda Petru, z których wynika przynajmniej kilka interesujących spraw. Oto na kampanię wyborczą ugrupowania wpłacali środki m.in. Wojciech Kostrzewa z rady nadzorczej TVN oraz Marcin Michalak i Artur Hoffman z rady nadzorczej ATM Grupy.

    Jak czytamy w serwisie wirtualnemedia.pl, Wojciech Kostrzewa (na kampanię Petru wpłacił 20 tys. złotych) jest prezesem Grupy ITI. W radzie nadzorczej Grupy TVN zasiada od 2005 roku, a dwa lata później został jej przewodniczącym.

    przeszłości miał on także przelewać środki na kampanie wyborcze PO.

    Wśród darczyńców byli także członkowie rady nadzorczej ATM Grupy - Marcin Michalak (będący zastępca przewodniczącego RN) i Artur Hoffman. Ten pierwszy przelał na konto Nowoczesnej 20 tys. zł, a drugi (wraz z żoną) - 75 tys. zł.

    Z dokumentacji cytowanej przez „Newsweek” wynika, że Nowoczesna
    otrzymała również wsparcie finansowe m.in. od założyciela Kolportera
    Krzysztofa Klickiego (wpłacił 43 750 zł), byłego szefa MSZ i członka rady nadzorczej Citi Banku Handlowego Andrzeja Olechowskiego (wpłacił 5 tys. zł) oraz Piotr Krupa, prezes Grupy Kruk, który wraz z żoną przelał na konto Nowoczesnej 87,5 tys. zł.

    lw, wirtualnemedia.pl







    Agata Duda jest istotną postacią na polskiej scenie politycznej. W
    trakcie kampanii wyborczej 2015 roku była atutem ówczesnego kandydata na
    prezydenta Andrzeja Dudy. Wielokrotnie wtedy zabierała głos. Część
    wyborców być może właśnie dlatego oddała głos na jej męża, liczyła, że
    Agata Duda, podobnie jak np. Maria Kaczyńska, będzie pełniła aktywną
    rolę u boku prezydenta. Tak się jednak nie stało.

    Reportaż "Pierwsza Dama tańczy sama" Małgorzaty I. Niemczyńskiej
    opublikowany w "Magazynie Świątecznym", sobotniej edycji "Gazety
    Wyborczej", jest próbą przedstawienia prezydentowej i jej środowiska.
    Próbą wytłumaczenia jej postawy, która dla jednych może być
    postępowaniem właściwym, dla innych zaś zawodem. "Wyborcza", co jest
    naturalne przy tego rodzaju tekstach reporterskich, usiłowała wyjaśnić
    plotki od dłuższego czasu krążące wokół prezydenta i jego najbliższych.


    Za absurdalne uważamy zarzuty, że wspomnieliśmy o żydowskim
    pochodzeniu poety Juliana Kornhausera, ojca Agaty Dudy. Może to być
    jedynie problem dla antysemitów.

    Nie potraktowaliśmy
    plotek na temat rodziny Dudów jako faktu i nie zbudowaliśmy na nich
    narracji, tylko przywołaliśmy je jako część przekazu funkcjonującego w
    przestrzeni publicznej, głównie w internecie. Poinformowaliśmy
    czytelników, że owe plotki rozpowszechniała osoba słynąca z
    kolportowania osz-czerstw. Zrobiliśmy to nie po to, aby je powtarzać,
    lecz po to, aby je zdezawuować.

    Jeśli niektórzy
    czytelnicy źle odczytali nasze intencje, jest nam przykro. Jeśli zaś
    nasi przeciwnicy nie chcą ich zrozumieć i wykorzystują to do politycznej
    nagonki, zapewne tego nie zmienimy.

    Jednych i drugich
    pragniemy zapewnić, że "Gazeta Wyborcza" nadal będzie opisywała
    najważniejsze postaci polskiej sceny politycznej. Tylko bowiem w ten
    sposób można politykę zrozumieć.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,151424,19936039,czy-agata-duda-powinna-zabierac-glos-w-waznych-sprawach.html#BoxNewsLink


    Agata Kornhauser-Duda nie wypowiada się
    publicznie. Jak uważasz, czy na pierwszej damie ciąży obowiązek
    zabierania głosu? Daj znać w komentarzach!

    Posłanki Nowoczesnej wysłały do pierwszej damy list ws. ustawy aborcyjnej - wiadomo już jednak, że na niego nie odpowie.
    W jej imieniu głos zabrał Andrzej Duda, a także rzecznik prezydenta:
    "Pani prezydentowa nie będzie udzielać żadnych komentarzy w sprawie
    aborcji".

    Agata Kornhauser-Duda w czasie obchodów rocznicy smoleńskiej nie pojawiła się też w Krakowie. Pierwsza dama nie komentuje również doniesień o życiu prywatnym pary prezydenckiej ani nie udziela wywiadów.

    Korzysta ze swojego prawa czy chowa głowę w piasek?

    Zachowanie Agaty Dudy
    wywołuje ożywioną dyskusję w mediach. Jej obrońcy przekonują, że
    pierwsza dama ma prawo do milczenia i nie można jej zmuszać do
    zabierania głosu. Przeciwnicy zwracają uwagę, że tradycja nakłada na
    pierwszą damę obowiązki i nie powinna ona od nich uciekać.

    Czy Pierwsza Dama powinna zabierać głos w ważnych sprawach?


    Polska leci w dół w rankingu wolności mediów. Reporterzy bez Granic alarmują o zagrożeniach 

    1. Polska spada z 18 na 47 miejsce w rankingu wolności mediów
    2. Raport wskazuje, że ustawa medialna PiS "zagraża pluralizmowi mediów"
    3. Reporterzy bez Granic odnotowali też regres wolności prasy na całym świecieW 2015 roku miał miejsce regres wolności prasy we wszystkich regionach
    świata, a zwłaszcza w państwach obu Ameryk, które po raz pierwszy
    zostały umieszczone niżej niż państwa Środkowej i Południowej Afryki -
    stwierdza doroczny, opublikowany dzisiaj, raport organizacji Reporterzy
    bez Granic.

    W rankingu straciła również Polska.
    I to mocno. Zajmuje teraz miejsce 47 - to spadek aż o 29 pozycji w
    porównaniu z rokiem 2015. Nasz kraj plasował się wtedy na 18 miejscu.

    "Ustawa medialna PiS zagraża wolności mediów"

    Według Reporterów bez Granic zagrożona jest "wolność mediów i pluralizm" w Polsce.


    Organizacja pisze w raporcie, że "krótko po wygranych wyborach w
    2015 r. konserwatywny PiS przyjął ustawę medialną upoważniającą rząd do
    powoływania i odwoływania szefów państwowego radia i telewizji".
    "Zgodnie z drugą przygotowywaną ustawą kontrakty wszystkich pracowników
    tych mediów miałyby być rozwiązane" - dodano.

    Ponadto "Komisja Europejska,
    zaniepokojona, czy członek Unii Europejskiej nie narusza podstawowych
    wartości UE, wszczęła procedurę mającą na celu zapewnienie poszanowania
    praworządności w Polsce" - głosi raport.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19946875,polska-leci-w-d...



    Kto finansuje partyjne kampanie? Na liście m.in. politycy, biznesmeni i ksiądz

    Biznes wspiera Platformę

    Wojciech Kostrzewa, wiceszef rady nadzorczej TVN, wpłacił na fundusz wyborczy PO 10 tys. zł. Przekazał również 20 tys. zł na fundusz wyborczy Nowoczesnej. Po 5 tys. zł wpłacili Henryka Bochniarz, szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", i Henryk Orfinger, prezes firmy kosmetycznej Dr Irena Eris. Były prezes PKN Orlen Igor Chalupec przekazał 3 tys. zł.

    PO wsparli również m.in. ksiądz Kazimierz Sowa, który wpłacił 10 tys. zł, były premier Włodzimierz Cimoszewicz (5 tys. zł) i były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka Janusz Steinhoff - 1 tys. zł. Toruński przedsiębiorca Jarosław Kłapucki, znajomy szefa regionu kujawsko-pomorskiego Tomasza Lenza, przekazał Platformie 26,2 tys. zł, a jego partnerka Julita Tułodziecka - kolejne 26,2 tys. zł.

    Z dokumentów, które złożył PiS wynika, że w 2015 r. partia Jarosława Kaczyńskiego zebrała z wpłat na fundusz wyborczy ponad 12 mln zł. Platforma Obywatelska zgromadziła 8,7 mln zł (plus ponad 900 tys. zł darowizn), a Nowoczesna Ryszarda Petru - 8,6 mln zł.

    Finisz kampanii prezydenckiej 2015 roku, w której Tomasz Lis mocno zaangażował się przeciw PiS. Tu przeprasza kadydata PiS Andrzeja Dudę za podanie nieprawdziwych informacji na temat jego córki. Fot. wPolityce.pl

    "1,8 mln zł trafiło w ciągu 4 lat do mediów związanych z Tomaszem Lisem z Narodowego Centrum…


    "W tym ponad 565 tys.zł do należącej do niego spółki wydającej
    NaTemat.pl oraz INNPoland.pl, tuż po tym jak ten drugi portal został
    uruchomiony".


    1,8 mln zł trafiło w ciągu 4 lat do mediów
    związanych z Tomaszem Lisem z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W tym
    ponad 565 tys.zł do należącej do niego spółki wydającej NaTemat.pl oraz
    INNPoland.pl, tuż po tym jak ten drugi portal został uruchomiony.
    Biorąc pod uwagę, do jakich mediów trafiały granty z NCBR można postawić tezę, że był to tajny fundusz Platformy Obywatelskiej do dotowania przychylnych jej mediów”

    — czytamy w „Gazecie Finansowej.

    Więcej o sprawie czytaj na portalu Stefczyk.info

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    129. Feusette we "wSieci": Do


    fot. wSieci

    Feusette we "wSieci": Do widzenia, do jutra... "Telewizyjna ekstraklasa mainstreamu przechodzi do rezerwy"

    Monika Olejnik, Tomasz Lis, Piotr Kraśko, Jarosław Kuźniar –
    bez nich platformerska propaganda nie zyskałaby tylu wyznawców.

    Monika Olejnik, Tomasz Lis, Piotr Kraśko, Jarosław Kuźniar –
    bez nich platformerska propaganda nie zyskałaby tylu wyznawców. Wraz
    z wyborczą przegraną w ich karierach także coś się kończy,
    a niewiele zaczyna

    – pisze Krzysztof Feusette w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”.

    Tomasz
    Lis miał sobie „odgryźć język” dawno temu. W honorowym zakładzie, jaki
    podjął sam z sobą, chodziło o drugą kadencję dla śp. Lecha Kaczyńskiego.
    Wymiękł, choć nikt go przecież wcześniej o taką obietnicę nie prosił. Jego dobry kolega Jarosław Kuźniar też zapowiedział, że odejdzie z zawodu, ale tylko wtedy, gdy tysiąc osób poprosi o to w internecie

    – przypomina autor i dodaje:

    Gdy stało się to szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać, odesłał
    swoich krytyków do psychiatry. Z kolei Piotr Kraśko dusił w sobie duszę
    autora „reporterskich” przewodników turystycznych (w jednym tylko 2011
    r. — o Bliskim Wschodzie, Afryce, Alasce, Ameryce Łacińskiej, Japonii, USA, Włoszech, Teksasie i Szwecji!) — w ciasnych newsroomach „Wiadomości”.

    Inny los czekał gwiazdę TVN-u: - Z tej
    czwórki tylko Monika Olejnik czuła się dobrze na swoim miejscu. Może
    dlatego, że broniła się, jak mogła? Zwłaszcza przed wewnętrznym głosem,
    który od lat musiał przecież podpowiadać, że coś się kończy. A już
    na pewno — cierpliwość widzów dla tak jednostronnego dziennikarstwa

    – pisze Krzysztof Feusette.

    Zmierzch idoli współczesnego dziennikarstwa stał się faktem:

    Nie bójmy się tych wzruszeń — ogromne jak ich ego gwiazdy małego ekranu wyraźnie gasną w oczach. Każda inaczej
    i w innym stylu, ale fakt pozostaje faktem: to się dzieje naprawdę.
    Telewizyjna ekstraklasa mainstreamu przechodzi do rezerwy. Co ciekawe,
    z wyjątkiem Kraśki, szczęśliwego chyba zresztą
    jak nigdy wcześniej, to nie nowa władza ją tam odsyła, ale ludzie,
    którzy mają dość. Czyli widzowie znudzeni przewidywalnością poglądów,
    szarż i rechotów w wykonaniu tuzów platformerskiego mainstreamu oraz bezpośredni przełożeni — próbujący wyciągnąć spóźnione
    wnioski nie tylko ze spadków oglądalności, lecz i zmiany tendencji
    w społeczeństwie, wyrażonej wynikami trzech kolejnych wyborów

    – opisuje autor.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    130. Kompletny odlot! Niemiecki


    Kompletny odlot! Niemiecki „Bild” wieszczy masowe aresztowania polityków opozycji nad Wisłą.…


    Niemiecki dziennik „Bild”, wydawany przez koncern Axel Springer,
    usiłuje przekonać Niemców, że za rządów PiS Polska zamienia się w Koreę
    Północną. Według gazety, TVP przekręciła słowa Baracka Obamy, wypowiedziane na szczycie NATO, o demokracji i TK tak,
    by zabrzmiały pochlebnie, a niebawem nad Wisłą rozpocznie się fala
    aresztowań opozycjonistów, z Hanną Gronkiewicz-Waltz i Donaldem
    Tuskiem na czele.

    Tak bezczelne kłamstwa i propagandę (jak ta serwowana
    w polskiej telewizji publicznej-red.) znaliśmy jak dotąd tylko z mediów
    Kim Dzong Una

    —pisze „Bild”. Według gazety „propagandowe przekręcenie” słów Obamy przez TVP
    rzuca światło na kontrowersyjny rozwój wydarzeń w Polsce. Jak twierdzi
    „Bild”, powołując się przy tym na prezydent Warszawy Hannę
    Gronkiewicz-Waltz, rząd PiS szykuje się do „uderzenia w opozycję”.

    Odczekają szczyt NATO i wizytę papieża pod koniec miesiąca. Potem rozpoczną się pierwsze aresztowania

    — cytuje „Bild” słowa prezydent Warszawy.

    Tłem jest bezlitosny spór między PO a PiS. Rządząca partia zarzuca politykom PO, że zepsuli Polskę

    —zaznacza „Bild”. Gazeta twierdzi przy tym, iż dowiedziała
    się z pewnego źródła, że prezes PiS Jarosław Kaczyński i minister
    sprawiedliwości Zbigniew Ziobro szykują akty oskarżenia dla byłych
    ministrów PO, w tym dla szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.

    Kluczową rolę odgrywa w tym całym procederze urząd antykorupcyjny CBA, który celowo zbiera dowody przeciwko politykom PO. Już w 2007 roku CBA wywierało presję na polityków przy pomocy wątpliwych zarzutów. Także i wtedy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro

    —podkreśla niemiecki dziennik. Na pierwszy ogień najwyraźniej ma pójść Gronkiewicz-Waltz, bo „Bild” cytuje ją słowami:

    Tym razem znów wsadzą wielu ludzi do więzienia. To będzie tragedia

    Ryb, bild.de

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    131. Zarząd Polskiej Wytwórni

    Zarząd Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych SA wyraża stanowczy protest wobec prób inwigilacji pracowników Spółki, jakich dopuszcza się tygodnik Newsweek Polska, wydawany przez szwajcarsko-niemiecki koncern medialny Ringier Axel Springer.

    Dziennikarz tygodnika Newsweek p. Michał Krzymowski domaga się wskazania konkretnych osób z władz PWPW SA, które mają zwyczaj uczęszczania na poranne bądź popołudniowe msze święte. Zarząd PWPW nie znajduje merytorycznych przesłanek do prób pozyskania takiej wiedzy, nie stoi za nimi interes społeczny, nie mają też związku z profilem działalności PWPW SA. Co więcej, podobne praktyki, podejmowane przez dziennikarza, kojarzą się z latami 1944-1989, kiedy to osoby pełniące funkcje publiczne, musiały ukrywać swoje praktyki religijne, chcąc zachować stanowisko i zaufanie reżimowych przełożonych. Zachowanie redaktora Krzymowskiego przywodzi więc na myśl bardziej praktyki Służby Bezpieczeństwa lub Departamentu IV MSW PRL, a nie dziennikarza wychowanego w wolnej Polsce. Ten rodzaj „dziennikarstwa” był w PRL uprawiany, m.in. przez człowieka podpisującego się pseudonimem Jan Rem.

    Abstrahując od faktu, że nikt, a w szczególności pracodawca, na terenie Rzeczpospolitej Polskiej nie ma prawnej możliwości do zbierania i przetwarzania tego typu danych osobowych. Podkreślamy, że zgodnie z Kartą Etyczną Mediów, orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego o prawie do informacji o osobach publicznych, a nawet wewnętrznym Kodeksem Etycznym wydawnictwa Ringier Axel Springer dziennikarz nie ma prawa ujawniać kwestii związanych z życiem prywatnym osoby pełniącej funkcję publiczne, jeżeli nie mają one związku z jej wykonywaniem. Jednocześnie przypominamy, że zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka każdemu przysługuje wolność wyznania. To szokujące, że podobne fundamentalne prawa nie są znane dziennikarzowi międzynarodowego europejskiego koncernu.

    Działalność p. Krzymowskiego odbieramy jako próbę nękania i świadomego łamania przez niego obowiązujących przepisów i zasad. Równocześnie w naszej opinii jest to próba stygmatyzacji osób wierzących i forma walki z oponentami piastującymi funkcje publiczne, których odtąd „kompromitować” ma jak w latach 1944-1989 „chodzenie na Msze Święte”.

    Wobec powyższego Zarząd PWPW SA postanowił skierować skargę do Rady Etyki Mediów oraz do niemieckiej centrali koncernu Axel Springer SE.

    Jednocześnie informujemy, że do czasu wyjaśnienia tej sprawy i wystosowania przeprosin do Zarządu PWPW SA, Spółka zawiesza współpracę z gazetami wydawanymi przez Ringier Axel Springer i będzie ignorować wszelkie próby pozyskiwania informacji przez dziennikarzy tego wydawcy.

    http://wpolityce.pl/media/301507-oswiadczenie-zarzadu-pwpw-sa-stanowczy-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    132. Szydło przeciw artykułowi


    Szydło przeciw artykułowi Hedges'a: zbudowany na oczywistych kłamstwach

    – Wszelkie przejawy ataku na polskie państwo będą odpierane – zapowiada premier Beata Szydło. więcej




    fot.wPolityce.pl

    Gazeta Wyborcza Today. Chcieli jak najlepiej, ale wyszło jak zawsze


    Gazeta Wyborcza nigdy, przenigdy... nie pisała ani nie udzieliła łamów osobnikom twierdzącym, że rząd PiS jest faszystowski.


    Wojna hybrydowa niejedno ma imię. Jakiś dziennikarz
    zgłosił się do redakcji na Czerskiej, żeby uzyskać odpowiedź na kilka
    prostych pytań. Amerykanin zresztą, z oryginalnym amerykańskim akcentem
    i nazwiskiem Hedges, w dodatku laureat Pulitzera, zatem nie można było
    odmówić. Akurat Kurski i Stasiński mieli chwilę wytchnienia od nawału antypisowskiej krucjaty, co się rzadko zdarza, więc czemu nie? Odpowiedzieli, a jakże.

    Traf chciał, że dziennikarz z Ameryki był współpracownikiem putinowskiej telewizji Russia Today, ale skąd prosty redaktor może takie rzeczy wiedzieć? No, nie mogli. Amerykanin
    solidnie opluł Polskę i Polaków, chociaż nie był oryginalny, w czym
    specjalnie nie różnił się od swoich rozmówców – ot, takie tam…faszyzm,
    nacjonalizm, łamanie demokracji. Rutyna.

    Kurski i Stasiński zresztą wyparli się faszyzmu, bo przecież oni nigdy by nie użyli takich epitetów. Oni tylko „zgodzili się odpowiedzieć na pytania”. Przecież Gazeta Wyborcza
    nigdy nie pisała ani nie udzieliła łamów osobnikom twierdzącym, że rząd
    PiS jest faszystowski. Nigdy nie nazwała Kaczyńskiego dyktatorem. Nigdy
    nie promowała pojednania z putinowską Rosją. Żaden dziennikarz
    Wyborczej nigdy nie odwoływał się do określenia „bracia Moskale”
    w odniesieniu do Rosjan, z których coś 90 procent popiera, a nawet uwielbia Putina.

    Redakcja Gazety Wyborczej nigdy nie sprawdza, komu jej redaktorzy udzielają informacji, gdyż nade wszystko ceni zaufanie
    do rozmówcy. Gdyby Kurski i Stasiński wiedzieli, że mają do czynienia
    z Russia Today, to nigdy przenigdy nie pisnęli by słowa takiemu
    łobuzowi. W ogóle nigdy by nie użyli tego obrzydliwego słowa faszyzm.

    Redaktorzy z Czerskiej zapewniają, że nie zgodziliby
    się na żadną rozmowę, ale ów Hedges nie zdradził im tego faktu,
    że współpracuje z z putinowskimi mediami. Taki podstępny był, a trafił
    na Kurskiego i Stasińskiego – redaktorów poczciwych jak wigilijne
    anioły. Dziennikarze Gazety Wyborczej chcieli jak najlepiej, ale wyszło jak zawsze. Skąd my znamy to powiedzenie?



    Po tej Radzie Mediów Naszych spodziewam się wszystkiego najgorszego. Dla samych mediów i dla narodu.

    Agnieszka Kublik

    27.07.2016

    13:16

    http://wyborcza.pl/1,75968,20459733,po-tej-radzie-mediow-naszych-spodzie...

    Kandydaci PiS na członków Rady Mediów Narodowych: Joanna Lichocka, Elżbieta Kruk, Krzysztof Czabański

    Kandydaci PiS na członków Rady Mediów Narodowych: Joanna Lichocka, Elżbieta Kruk, Krzysztof Czabański (fot. KUBA ATYS, JAKUB ORZECHOWSKI, WOJCIECH KARDAS)

    Rada Mediów Narodowych w
    komplecie. Teoretycznie Narodowych, bo TVP i Polskie Radio to ani media
    publiczne, ani narodowe. To Media Ich Władzy.


    Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej


    W Radzie Mediów Naszych zasiądą Krzysztof Czabański, Joanna Lichocka,
    Elżbieta Kruk. To członkowie PiS, posłowie tej partii, którzy sami dla
    siebie napisali ustawę o RMN i pod siebie skroili kształt tej
    instytucji. Wprawdzie dla zachowania pozorów prezydent Andrzej Duda do RMN powołał b. szefa TVP Juliusza Brauna (zgłoszony przez PO) i Grzegorza Podżornego (zgłoszony przez klub Kukiz'15).
    Ale PiS-owska trójka ma większość i przegłosuje wszystko, co przyjdzie
    im do głowy. Np., że misją mediów narodowych jest wspieranie rządu.


    TVP i PR już tę misję wypełniają, ale RMN może uchwalić, że to
    ich obowiązek. Zgodnie z wytycznymi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego,
    który niedawno ujął to tak, że media narodowe mają osłaniać rząd PiS
    oraz "za pomocą telewizji wykreować obraz, jaki się chce, bo
    społeczeństwo nie analizuje tego, co tam widzi, tylko przyjmuje jako
    prawdziwe". Wcześniej posłanka PiS Krystyna Pawłowicz wprost twierdziła,
    że media publiczne to media rządowe.

    Po tej Radzie
    Mediów Naszych spodziewam się wszystkiego najgorszego. Dla samych mediów
    i dla narodu. Bo patrząc na ostatnie miesiące (grubo ponad setka
    wyrzuconych dziennikarzy, zastąpienie ich reporterami z TV Republika i
    TV Trwam oraz zamiana informacji i publicystyki w propagandowe spektakle
    prorządowe) i pamiętając lata 2006-2010, kiedy PiS współrządził mediami
    publicznymi, nikt nie powinien mieć złudzeń: partia Kaczyńskiego wobec
    mediów publicznych ma tylko jeden cel - posiąść i wykorzystać.


    Nowa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, której nie można
    zlikwidować bez zmiany konstytucji, a do tego PiS ma za mało głosów,
    stała się ciałem kadłubkowym, odartym z najważniejszych uprawnień przez
    nową ustawę PiS, będzie więc praktycznie bez znaczenia. Mediów
    publicznych przed Kaczyńskim nie ochroni.

    Konstytucja
    zabrania członkom partii zasiadać w Krajowej Radzie Radiofonii i
    Telewizji, nie pozwala łączyć pracy na rzecz partii z pracą na rzecz
    mediów publicznych. I to dlatego PiS po prostu nie "odzyskał" dla siebie
    KRRiT, tylko powołał nową instytucję.

    W RMN posłowie PiS
    - Lichocka, Kruk, Czabański - połączą więc pracę poselską na rzecz PiS z
    powoływaniem władz mediów publicznych i ich kontrolą.


    Konflikt interesów? Skądże! Zbieżność interesów. I to zaplanowana z
    premedytacją. Rada Mediów Naszych ma przecież pilnować, by media
    publiczne wypełniały tę rolę, a Rada Mediów Naszych ma przypilnować, by
    robiły to gorliwie, żarliwie i niezmordowanie.

    Tak jak
    teraz "Wiadomości" TVP1 albo i jeszcze lepiej. KRRiT w myśl konstytucji
    stoi na straży wolności słowa. Kto zatem, gdy to ciało zostało
    pozbawione mocy, obroni prawo narodu do prawdziwego słowa? Do prawdziwej
    informacji? Do bycia nieokłamywanym przez władze? Prawa do prawdy o
    tym, co robi rząd, czego nie robi, jakie ma intencje?


    Telewizja Jacka Kurskiego od początku roku zabija nasze konstytucyjne
    prawo do wolności słowa. Słowa prawdziwego, bez manipulacji, bez
    przeinaczania. I prawo do prawdziwej, a nie fałszowanej informacji.


    A złe, nieprawdziwe słowo niszczy myślenie, szczuje jednych na
    drugich. Taki dziennikarski fanatyzm, jak każdy fanatyzm, pozostaje
    wiecznie nienasycony.

    Umysł, który krytycznie myśli, to
    największe zagrożenie dla PiS i prezesa Kaczyńskiego. Dlatego prezes tak
    ogromną wagę przywiązuje do tych informacyjnych bajek na dobranoc. Chce
    zniszczyć wiarę w prawdziwe informacje i tak namieszać ludziom w
    głowach, by nie byli wstanie odróżnić informacji od zmyślenia. Codzienne
    kłamstwo "Wiadomości" ma narodowi wyznaczyć kierunek myślenia. Prawo do
    krytycznego myślenia może przez to zostać poważnie zagrożone.


    Ale jest i dobra wiadomość: telewizja Kurskiego tak otwarcie i
    cynicznie pogardzając prawdą, ułatwia zadanie swoim krytykom.


    "New York Times" o ŚDM: Franciszek spotka w Polsce upolityczniony Kościół

    "W Polsce spotka go silny politycznie
    Kościół, związany z prawicowym rządem" - tak o wizycie papieża
    Franciszka w Polsce podczas Światowych Dni Młodzieży pisze jeden z
    najważniejszych amerykańskich dzienników.
    Prasa amerykańska o Światowych Dniach Młodzieży


    Autorem korespondencji jest Rick Lyman. Dziennikarz przypomina,
    że rząd PiS jest bardzo hojny wobec Kościoła (tu wymienia m.in. Radio
    Maryja i Świątynię Opatrzności), choć pieniądze publiczne...

    fot. Twitter

    "Ekipa przypadkowo grzebała w śmieciach, a nagrał ich jakiś prawicowy terrorysta" - internauci…

    TVN - podrzucał butelki po piwie, by zdyskredytować policjantów? Nigdy w życiu, oni tylko monitorowali…

    Światowe Dni Młodzieży przebiegły wyjątkowo bezpiecznie.
    Przez ten czas niektóre media jednak próbowały na siłę szukać sensacji,
    pisząc np. o masowych zatruciach policjantów. Tym razem w internecie pojawił się film, na którym sami policjanci nakrywają ekipę TVN-u na próbie manipulacji.

    To były wyjątkowo pracowite dni dla policjantów. Ich praca została
    doceniona nie tylko przez ich przełożonych, ale przez samych
    pielgrzymów, którzy spontanicznie dziękowali funkcjonariuszom.

    ZOBACZ: Symboliczny film z Krakowa. Pielgrzymi ŚDM dziękują oklaskami polskim policjantom. [WIDEO]

    Ale najwyraźniej niektóre media próbują zdyskredytować ich pracę. Na Facebooku fanpage PMF - policjanci dla policjantów
    - zamieścił szokujący film nagrany przy jednym ze śmietników, w którym
    miały znajdować się śmieci wyrzucone przez funkcjonariuszy.

    Policjant, który nagrał ten film telefonem na własne oczy widział, jak pracownicy TVNu podrzucają butelki po piwie oraz kilka produktów spożywczych, których nie mieli w racjach żywnościowych

    — napisano na fanpage’u.

    Na nagraniu widać, jak przyłapany operator
    próbuje zrzucić winę na policjantów. Fanpage jednak przypomina, jak
    ciężko pracowali funkcjonariusze, którzy nie mieli nawet chwili,
    by pomyśleć o spożywaniu alkoholu.

    Wszyscy wiemy, jak było. Policjanci oddziałów prewencji nie mieli
    nawet czasu na alkohol! Budzili się o 2giej w nocy, docierali na teren,
    zabezpieczali wyznaczone odcinki służbowe, wracali na miejsca
    zakwaterowania oddalone o wiele kilometrów od miejsca pełnienia służby,
    zdawali broń, jedli to co nazywano kolacją i brudni, przemęczeni, czasem
    przemoknięci i wypruci przez upał szli spać

    — opisują autorzy strony.

    Jesteśmy po prostu zażenowani - nas za fabrykowanie dowodów
    posadzi się do więzienia i wyrzuci ze służby. Za pomówienia tak samo.
    Czy tych pracowników spotkają taki konsekwencje? Nie sądzę

    — zauważają.

    Policjanci, funkcjonariusze innych służb, ratownicy oraz żołnierze to cisi bohaterowie tych szalonych
    dni młodzieży. Wszyscy odwalili kawał świetnej roboty mimo ogromnych
    braków w dowodzeniu i logistyce. A na koniec dostajemy takiego
    oto kwiatka

    — podkreślają.





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    133. Symboliczne. Wielowieyska

    wPolityce.pl/YT/Fratria

    Symboliczne. Wielowieyska narzeka na brak reklam ze spółek Skarbu Państwa: "Chcą po prostu…

    No cóż... Nosił wilk razy kilka...



    Ileż to się nasłuchaliśmy w latach 2007-2015, że nieuczciwe są wszelkie sugestie o podłączeniu mediów z Czerskiej, Wiertniczej i kilku innych ulic do kroplówki z ministerstw i spółek Skarbu Państwa.

    Wzruszali w „Wyborczej” ramionami, gdy kolejne raporty wykazywały olbrzymie pieniądze pompowane z publicznej kasy do ich mediów…

    Zobacz jak rząd Tuska pompuje publiczne pieniądze w Gazetę Wyborczą, TVN i inne posłuszne media. Szokujący raport sejmowego zespołu

    Wzruszali w „Wyborczej” ramionami, gdy na taśmach prawdy
    okazywało się, że szefowie spółek Skarbu Państwa ustalali z politykami,
    do kogo powinny trafiać ogłoszenia i reklamy, abstrahując od faktycznych danych dotyczących sprzedaży…

    „Co ty ku..a, odpi….lasz?” Prezes PZU ostro atakowany przez Grasia i Krawca. Powód? Reklamy we „wSieci”…

    „W Sieci”:
    Milion tu, milion tam, czyli jak władza wspiera swoje media. Na podobną
    hojność nie mogą liczyć gazety naprawdę patrzące władzy na ręce

    Opowiadano głodne kawałki
    o „rynku reklam”, który reguluje wpływy uczciwie i bez politycznych
    sugestii, o tym, że prawica nie potrafi sama się zorganizować i narzeka.

    Minęło kilka, kilkanaście miesięcy i Dominika Wielowieyska - jedna
    z czołowych dziennikarek „Gazety Wyborczej” - przyznaje publicznie,
    że rząd „chce wykończyć krytyczne media”, bo ogranicza przyznawanie ogłoszeń i reklam…

    -----------------------------------------------------


    Największą trudnością nie jest to, że PiS wsadza swych ludzi wszędzie, gdzie się da [WIELOWIEYSKA]

    Największą trudnością nie jest to, że PiS wsadza swych ludzi wszędzie, gdzie się da [WIELOWIEYSKA]

    Gdy zmienia się władza, zmieniają się kadry
    w instytucjach państwowych i w spółkach skarbu państwa. Przynajmniej w
    części. Wymiana zdań między opozycją a koalicją zazwyczaj odbywa się
    wedle jednego powtarzalnego schematu: kiedy "nasi" biorą posady, to jest
    to dobra zmiana, kiedy "oni" biorą posady, to znaczy, że jest to
    podział łupów, kolesiostwo, nepotyzm, upartyjnianie spółek, tworzenie
    układów. A bardzo obiektywni publicyści, tzw. symetryści, osądzają, że i
    jedni, i drudzy dzielą łupy, bez różnicy. Czyli wszyscy politycy są
    źli.

    Wszystkie te opowieści fałszują rzeczywistość, a ich
    autorzy albo posługują się prostacką partyjną propagandą, albo mają
    niewielkie pojęcie o rzeczywistości.

    Zerwana ciągłość


    Wymiana kadr przy zmianie władzy do pewnego stopnia jest
    naturalna. Politycy, którzy obejmują władzę, mają prawo dobierać sobie
    współpracowników, mieć ludzi zaufanych w urzędach czy nawet firmach,
    które nadzorują. Ciągłość pracy urzędu musi zostać jednak zachowana.
    Tymczasem radykalizm PiS jest niszczący. I tu żadna teoria o symetrii - inni też obsadzali stanowiska swoimi - nie sprawdza się.


    Klasycznym przykładem takiej destrukcji jest Agencja
    Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Po pierwsze - jej szef Daniel
    Obajtek, człowiek PiS, wymienił swoich zastępców, prezesów 16 oddziałów regionalnych i dyrektorów w centrali.
    Potem też 305 kierowników biur powiatowych, które odpowiadają za
    terminowe i prawidłowe wypłaty dla rolników. To oznaczało paraliż
    Agencji.

    Po drugie - Obajtkowi postawiono zarzuty
    prokuratorskie o łapówkarstwo i oszustwa. Sprawa jest w sądzie. Być może
    jest niewinny - jak twierdzi, ale jego nominacja to pogwałcenie
    standardów, które powinny obowiązywać w administracji. Osoba oskarżona
    przez prokuraturę o korupcję nie powinna pełnić żadnej kierowniczej
    funkcji. Nie znam przypadku, aby taki urzędnik został dyrektorem, znam
    natomiast przypadki z poprzedniej kadencji, w których urzędnik mianowany
    - dyrektor, minister, wiceminister - oskarżony przez prokuraturę
    natychmiast ustępował ze swojej funkcji. Inne reguły dotyczą urzędników
    wybranych w wyborach powszechnych, np. prezydentów miast. Tu mamy
    instytucję referendum, w którym mieszkańcy mogą odnowić mandat lub go
    pozbawiać np. z powodu zarzutów prokuratorskich.

    Co prywatyzować


    Osobnym - i to wielopiętrowym - problemem są spółki skarbu
    państwa. Jeżeli państwo jest właścicielem firmy, to trudno zakładać, że
    minister skarbu, transportu albo jakikolwiek inny nie będzie chciał mieć
    wpływu na personalia. To jego odpowiedzialność i jego nadzór, musi więc
    mieć tam ludzi, których uważa za najlepszych i najbardziej zaufanych.


    Jeśli chcemy, aby politycy nie wtrącali się do nominacji w
    spółkach, to je sprywatyzujmy. I tu oczywiście zaczynają się schody, bo
    otwieramy osobną dyskusję o zaletach i wadach prywatyzacji takich firm jak PZU, PKO BP czy PKN Orlen. Bilans nie jest wcale taki oczywisty: każde z dwóch rozwiązań - prywatyzacja
    i jej brak - ma swoje dobre i złe strony. Platforma na sprzedaż tych
    największych spółek się nie zdecydowała, PiS też tego nie chce i nie
    można motywacji polityków sprowadzać tylko do prostej konstatacji, że
    chcą rozdawać posady swoim, i dlatego nie prywatyzują. Bo sam fakt, iż
    właściciel tych wielkich spółek jest w Polsce, a nie poza jej granicami,
    ma dość istotne znaczenie dla polskiej gospodarki.

    Centralne sterowanie z Nowogrodzkiej


    Ale zostawmy rozważania o prywatyzacji: dziś skarb państwa ma w
    tych spółkach większościowy lub znaczący pakiet akcji i to się nie
    zmieni w najbliższym czasie. Problem polega na tym, że jest sporo sfer,
    które pozostają publiczne, są pod nadzorem polityków, ale warto, aby
    były też w pewnym stopniu od tych polityków niezależne. Aby nie były
    traktowane jak łupy partyjne i by rządzili tam ludzie kompetentni.


    Można zbudować mechanizm, który wymuszał współpracę polityków z
    ekspertami. I oznacza równowagę pomiędzy wpływami jednych i drugich.
    Teraz wydaje się to niemożliwe, bo PiS - poza tym, że ma w swoich
    szeregach działaczy wygłodniałych stanowisk - żywi się utopią, że
    centralne sterowanie z jednego biura na Nowogrodzkiej jest najlepszym
    wyjściem.

    Ale warto przypomnieć koncepcję Komitetu
    Nominacyjnego - została już opracowana przez b. premiera Jana Krzysztofa
    Bieleckiego, jednak została zablokowana przez obecnego lidera PO
    Grzegorza Schetynę. Władze spółek byłyby wyłaniane na zasadzie
    równoważenia wpływów między ekspertami - w tym przypadku - znanymi
    ekonomistami - a politykami z mandatem wyborczym.

    Dziś
    jest tak, że posady w spółkach często służą temu, aby ten czy ów lider
    budował w partii swój obóz zwolenników wdzięcznych za to, że dostali
    jakąś miłą fuchę. Do tego dochodzi rozdawnictwo kontraktów dla tych,
    którzy się zasłużyli partii rządzącej, np. pomagali jej w kampanii. PiS
    bardzo to krytykował, powołując się np. na "Wprost", który pisał o
    jednej z agencji reklamowych zdobywających za czasów PO wiele zleceń w
    spółkach skarbu państwa. Agencja ta wcześniej pomagała PO w kampanii.
    Teraz PiS robi podobnie, tyle że na większą skalę. A następnie szumnie
    ogłasza, że CBA teraz te wszystkie kontrakty będzie sprawdzać. To się
    nazywa pokazówka, "szukanie kozłów ofiarnych".

    Inwazja ignorantów


    Każdą nominację - czy to w spółce skarbu państwa, czy w
    jakiejkolwiek instytucji państwowej - trzeba rozpatrywać osobno. I tu
    znów ulubiona przez niektórych "symetryczność" zawodzi. Największym
    problemem nie jest to, że PiS wsadza swoich ludzi wszędzie, gdzie się
    da, ale to, że wsadza tam ludzi bez kompetencji.

    Partia
    Jarosława Kaczyńskiego - jak żadna inna formacja do tej pory -
    dostarczyła masę dowodów na zwykłą nieudolność. Oskarżenia pod adresem
    nowych władz w stadninach koni arabskich zostały potwierdzone przez totalną kompromitację w czasie prestiżowej aukcji Pride of Poland.
    Przejęcie TVP jest równoznaczne z poważnym spadkiem oglądalności, co
    przyznaje nawet część działaczy PiS niechętna Jackowi Kurskiemu. Tych
    przykładów jest więcej. Co nie oznacza, że wszyscy nominaci PiS są
    niekompetentni. Nie wszyscy są #misiewiczami
    - jeśli już mamy się odwoływać do słynnej i trafionej akcji
    Nowoczesnej, która z b. współpracownika szefa MON Bartłomieja Misiewicza
    uczyniła symbol owej niekompetencji.

    Ale gdy szefem
    Polskiego Holdingu Obronnego miał zostać b. poseł PiS Mariusz A.
    Kamiński, to akurat Stefan Niesiołowski - którego o miłość do PiS nie
    można podejrzewać - stwierdził, że to wcale nie jest taka zła
    kandydatura, bo ten młody działacz na temat tej dziedziny wie całkiem
    sporo (Kamiński prezesem w końcu nie został). Nie powinno się więc stosować jednej miary do każdej nominacji tylko dlatego, że zdecydowali o niej politycy.


    Żadne procedury ani dobre chęci nie pomogą, jeśli działacze
    partyjni będą ciągnąć za sobą sznur nieudaczników, a lojalność i
    dokonania w krzewieniu teorii zamachu smoleńskiego będą podstawowym
    kryterium. Brak kompetencji zawsze się zdarzał, im niższy szczebel
    rozdawnictwa posad, tym częściej. Ale dziś grozi nam prawdziwa inwazja
    ignorantów na każdym szczeblu.

    Wciąż płyną miliony publicznych pieniędzy do Agory i Springera. Grube miliony!

    W okresie od 1 stycznia 2015 do 20 września 2016 roku PKP Intercity przeznaczyło na działania reklamowe, promujące ofertę przewoźnika, w firmie AMS, oraz w wydawnictwie Agora S.A.
    i Ringier Axel Springer Polska kwotę około 3 470 000 zł netto. Wybór
    kontrahentów dokonany został w oparciu o wewnętrze procedury
    obowiązujące w PKP Intercity oraz o prawo zamówień publicznych.Od stycznia
    2015 roku do września 2016 roku samo jedno miasto Gdańsk podpisało
    z Agorą umowy opiewające na blisko 700 tysięcy złotych. Troszczy się
    o nich również Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego, który
    w okresie od stycznia 2015 roku do września 2016 roku wydał w Agorze,
    bagatela, ponad 154 tysiące złotych.*Równie hojny był Kraków, który na reklamę w 2015 roku wydał w Agorze ponad 140 000 złotych, a w Media Impact (firmie obsługującej reklamy dla RASP, wydawcę m. in. Faktu Newsweeka) ponad 100 000 zł. Jeszcze lepiej było w 2016 roku, Agora otrzymała ponad 240 000 zł, a Media Impact ponad 98 000.

    fot.youtube.pl

    Czy Adam Michnik w poniedziałek przestanie być naczelnym „Gazety Wyborczej”?


    „Gazeta Wyborcza” przechodzi rewolucję kadrową,związaną z
    grupowymi zwolnieniami w spółce Agora SA. Do końca roku ma zostać
    zwolnionych 135

    Odszedł m.in. Włodzimierz Nowak, który pracował w „GW” od 1993 r., a redaktorem odpowiedzialnym za „Duży Format” „Gazety Wyborczej” był od 2012 r. Natomiast Małgorzata Plawgo nie jest już redaktorem naczelnym serwisu Wyborcza.pl. Funkcję tę pełniła od 2013 r.

    Kilka dni temu pracę w Agorze stracił inny szef, Wojciech Fusek. Pracował w „Gazecie Wyborczej” od 1991 r., od 2013 r. był zastępca redaktora naczelnego „GW”.

    Na korytarzach Agory mówi się nawet, że ze stanowiska redaktora naczelnego zrezygnuje Adam Michnik, który w poniedziałek 17 października br. kończy 70 lat

    — pisze serwis o mediach i reklamie press.pl.

    Michnik pełnił funkcję szefa „GW” od momentu jej powstania w 1989 r.

    W warszawskiej i lokalnych redakcjach „GW” nikt nie jest pewny zachowania miejsca pracy

    — czytamy na stronie press.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    134. „Gazeta Wyborcza” i serwis

    „Gazeta Wyborcza” i serwis Wyborcza.pl podały sensacyjne
    wiadomości: Prawo i Sprawiedliwość planuje przejęcie większości
    drukowanych gazet i ich serwisów internetowych - dziennika „Fakt”,
    „Rzeczpospolitej” oraz wszystkich dzienników regionalnych, czyli również
    Waszego dziennika, tego, który Państwo właśnie czytają. Finansować
    przejęcie niezależnych mediów na rzecz państwa miałby m.in. należący do
    państwa bank PKO BP. Nic to, że wszyscy zainteresowani dziennikarzom
    „Wyborczej” powiedzieli, że to informacje nieprawdziwe. „GW” mimo to wie
    lepiej i w swoim tekście wymyśliła nawet scenariusz tego, co po
    przejęciu będzie się z gazetami działo dalej. Po co więc w ogóle „Gazeta
    Wyborcza” taki tekst drukuje?
    Jeden powód jest oczywisty i niezmienny - zawsze i wszędzie
    dyskredytować PiS. No bo jeśli można napisać, że rząd kładzie łapę na
    niezależnych gazetach, to oczywiście kolejny dramatyczny dowód na wielki
    zamach na demokrację i wolność słowa w Polsce. Ale nie mniej ciekawy
    jest powód drugi. Z tekstu „Gazety Wyborczej” można bowiem wyczytać, że
    dzienniki regionalne są rzekomo na granicy zapaści, a właściciel myśli
    tylko o tym, jak je sprzedać. Jedna wielka katastrofa.
    A jaka jest tymczasem prawda o rynku medialnym? Wielkie problemy
    są, ale bynajmniej nie w Państwa dziennikach regionalnych, tylko w
    spółce Agora, która wydaje m.in. „Gazetę Wyborczą”.

    Bo właśnie w ostatnich dniach Agora zamknęła swój bezpłatny ogólnopolski
    dziennik „Metrocafe.pl”, który jeszcze kilka lat temu był najbardziej
    poczytnym tytułem w kraju. Tymczasem nasze wydawnictwo jak wydawało, tak
    nadal będzie wydawać w całym kraju bezpłatny dziennik „Nasze Miasto”.
    Dodatkowo „Gazeta Wyborcza” właśnie zamyka wkładki regionalne z
    informacjami regionalnymi w większości regionów, w których je wydawała.
    My nasze dzienniki regionalne wydajemy i nadal będziemy wydawać. A
    dodatkowo Agora właśnie przeprowadza zwolnienia grupowe, na bruk trafi
    około 150 osób. W naszej firmie zwolnień grupowych nie ma.

    I żeby było jasne, nasza grupa medialna również mierzy się z wyzwaniami i
    problemami, które mają wszyscy wydawcy i firmy medialne na całym
    świecie. Bo w Polsce, jak na całym świecie, mocno spada sprzedaż gazet w
    druku oraz liczba zamieszczanych reklam. Czytelnicy po prostu przenoszą
    się do internetu i dziś nie mniej ważne jest, aby pozyskiwać ich
    również tam. Jak więc wygląda sytuacja w internecie?

    Prawie na wszystkich rynkach, na których „Gazeta Wyborcza” z nami
    konkuruje, sromotnie tę walkę przegrywa. Mamy wyższą sprzedaż w druku, w
    internecie przewaga jest jeszcze większa. Nasza firma jest numerem
    jeden w całym polskim internecie, jeśli chodzi o kategorię informacja i
    publicystyka, a „Wyborcza” i Agora są daleko za nami. Widocznie
    Czytelnicy bardziej cenią obiektywną i rzetelną informację i
    umiarkowanie niż propagandę i skrajnie nieobiektywne opowiadanie się po
    jednej tylko stronie politycznego sporu…

    I tu dochodzimy do istoty sprawy, więc posłużę się klasykiem: „Tonący
    brzydko się chwyta”. Agora i „Gazeta Wyborcza” przez lata były w dobrych
    relacjach z rządzącymi, co owocowało choćby zleceniami reklamowymi ze
    spółek Skarbu Państwa. Dziś to eldorado się skończyło, musi konkurować
    na trudnym rynku na takich samych zasadach jak inni gracze. Ma więc
    wyższe niż rynek spadki sprzedaży egzemplarzowej, ma bardzo duże spadki w
    sprzedaży reklam. To boli, ale jest uczciwe. Ale - jak widać -
    niektórzy wciąż woleliby mieć prawo do bezkarnego faulowania. Wolą
    publikować nierzetelne teksty pełne pomówień i zawierające fałszywe
    informacje oraz próbować w ten sposób dyskredytować konkurencję.
    Odwracać uwagę od tego, że sami idą powoli na dno.

    Mam dla kolegów z „Gazety Wyborczej” radę: spróbujcie czasem powstrzymać
    się przed drukowaniem tak żałosnej propagandy. Spróbujcie jak my w
    dziennikach Polska Press przygotowywać informacje raz lepsze, raz
    gorsze, gazety raz grubsze, raz chudsze, bardziej i mniej porywające,
    ale jak najbardziej uczciwe. Spróbujcie przedstawiać na swoich łamach
    wszystkie opinie i stanowiska, kierować się w pracy rzetelnością
    dziennikarską, dobrem i interesem Czytelników, Polski i lokalnych
    społeczności. Być niezależni, a nie być niewolnikami jednej strony
    politycznego sporu. Czytelnicy to docenią i zauważą, może wtedy nie
    będziecie musieli w nieuczciwy sposób walczyć z konkurencją.

    Czy niezależność boli? Tak, potwierdzam, niezależność boli. Wiemy coś o
    tym, bo nigdy nie byliśmy beneficjentami żadnej ekipy. Nie zapisaliśmy
    się jak wiele mediów w Polsce - co z przykrością stwierdzam, że się
    stało - do jednego lub drugiego obozu politycznego. Nie jesteśmy
    klakierami ani PiS, ani PO, ani Nowoczesnej, ani Kukiza czy innych
    partii.

    I na koniec - WSTYDŹCIE SIĘ. Bo jeśli - koledzy z „Gazety Wyborczej” -
    czasem zadajecie sobie to tak dręczące Was pytanie: dlaczego tak bardzo w
    ostatnich latach zmieniły się klimat społeczny i nastroje polityczne w
    Polsce, to mam dla Was oczywistą podpowiedź, bo zdaje się, że wciąż to
    do Was nie dotarło. W dużym stopniu przez tego typu działania jak Wasze.

    Paweł Fąfara, Redaktor Naczelny Polska Press Grupy

    Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/opinie/komentarze/a/gazeta-wyborcza-kasa-na-sl...


    Czytaj
    więcej:
    http://www.polskatimes.pl/opinie/komentarze/a/gazeta-wyborcza-kasa-na-slepo-jak-przetracony-wsciekly-pies,10764608/


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    135. skończyło się

    odcięci od koryta zaczynają cienko piskać...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    136. OSTATNIE PODRYGI ZDYCHAJĄCEJ OSTRYGI:)

    Reporterzy bez Granic (RSF), międzynarodowa organizacja nadzorująca przestrzeganie wolności słowa, twierdzi, że posunięcia rządu Beaty Szydło wobec mediów to „poważne naruszenie fundamentalnych wartości Unii Europejskiej”. Zgodnie z art. 7. traktatu lizbońskiego Unia może za to państwo członkowskie ukarać sankcjami.
    RSF domaga się, by UE odcięła Polskę od funduszy strukturalnych.
    Unia nie może dopuścić, by jeden z jej najważniejszych członków naruszał wartości takie jak wolność, pluralizm i niezależność mediów, które tworzą unijną tożsamość, siłę i być może nawet rację bytu – oświadczył Christophe Deloire, sekretarz generalny Reporterów bez Granic.

    Organizacja wylicza, że po zeszłorocznych wyborach kontrolę nad polskimi mediami publicznymi przejął rząd i zamienił je w maszyny propagandowe, zaś blisko 150 dziennikarzy zostało zwolnionych lub zmuszonych do odejścia. RSF podaje też, że na media prywatne – które „są jedyną formą oporu przeciwko populistycznej propagandzie Jarosława Kaczyńskiego” – jest wywierana presja ekonomiczna. I dowodzi, że na cel został wzięty zwłaszcza proeuropejski dziennik „Gazeta Wyborcza", bo uosabia liberalne, demokratyczne wartości, które partia Kaczyńskiego zwalcza. W ramach odwetu rządowym agencjom oraz sądom zabroniono odnawiania prenumeraty „Wyborczej”, by zadusić gazetę – czytamy w oświadczeniu RSF.

    Organizacja wspomina też, że podobne praktyki rząd PiS stosuje wobec tygodników „Polityka” i „Newsweek”.

    http://wyborcza.pl/7,75399,20908284,reporterzy-bez-granic-wzywaja-unie-e...


    Dodano: 29.10.2016 [08:27]

    „Wyborcza” tonie, a OKO.press ślepnie. Rozpaczliwy apel o wpłaty na &quot;wolność słowa&quot; - niezalezna.pl

    foto: screen YouTube

    Masowe zwolnienia i podniesienie ceny gazety - to sposób „Wyborczej” na wykaraskanie się z poważnych problemów. Agora sprzedaje również siedzibę "Wyborczej".
    Okazuje się jednak, że nie tylko spółka wydająca „GW” ma problemy. „OKO
    PRESS - jak się okazuje - zdycha..:)” – czytamy w sieci. Twór został
    założony m.in. przez byłych dziennikarzy „Wyborczej”. Apelują oni o
    pomoc, ponieważ „kończą im się pieniądze”. Serwis wytrzymał cztery miesiące...




    „Gazeta Wyborcza” została pozbawiona reklam spółek Skarbu Państwa. Teraz widzimy masowe zwolnienia w dzienniku. Spółka wydająca „GW” sprzedaje swoją siedzibę.



    W połowie października zakończono też wydawanie bezpłatnego dziennika „Metrocafe.pl”. Serwis internetowy tej gazety zostanie zlikwidowany, a pracę straci kolejnych kilkanaście osób.

     

    Wiemy też, że „Gazeta Wyborcza” może po raz kolejny zredukować liczbę wydań lokalnych.
    Taką propozycję podczas spotkania wydawców regionalnych „GW” miał
    rekomendować Wojciech Świerczyński – szef pionu „Wyborczej”. Nie
    obejdzie się bez zwolnień.



    Ale plaga problemów dotknęła nie tylko Czerską. Osoby zgromadzone wokół „GW” założyły bowiem niedawno fundację. Narodziny
    OKO.press były możliwe dzięki zaangażowaniu i wsparciu wielu osób i
    instytucji, m.in. „Gazety Wyborczej” i tygodnika „POLITYKA”
     – czytamy na stronie.



    W skład założycieli fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO
    wchodzą w większości byli lub obecni dziennikarze „Gazety Wyborczej”
    : Helena Łuczywo, Seweryn Blumsztajn, Jacek Rakowiecki i Piotr Pacewicz. Kolejnym z założycieli jest Jan Ordyński, który w grudniu 2010 r. – jak oceniła Komisja Etyki Polskiego Radia – złamał kartę etyki Polskiego Radia i naruszył kodeks dziennikarski,
    promując w dwóch audycjach publicystycznych swoje lewicowe poglądy i
    ograniczając udział w dyskusji osobom o innych poglądach politycznych.



    Ale po ledwie paru miesiącach OKO.press zwróciło się do swoich
    czytelników o wsparcie finansowe. W sieci pojawiają się filmiki
    dziennikarzy i celebrytów. Jak czytamy na ich stronie - żurnaliści teraz
    mogą pracować tylko z darowizn”.



    Swoje wiedzą już internauci. Zaznaczają, że dziennikarze OKA „bez państwowej kasy” nie dają sobie rady.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    137. mam dla Dobrą Radę

    niech jadą do Turcji,ba a nawet i do Putina
    do Niemiec,też
    cenzura dotykająca Naszego Filmu" Smoleńsk"
    to jeden z przykładów Cenzury Niemieckiej,inny to gwałty na ludności w noc sylwestrową i pożniejsze zamilczane ekscesy nowych przybyszy.

    /nie czytam "mieszadła" nie kupuję w Rossmanie i niemieckie sklepy omijam wielkim łukiem,nie nabijam też kabzy tym od "fejsa" nie bo nie/
    lisowego czegoś tam też nie czytam i nie kupuję

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    138. Skandaliczna prowokacja w


    fot. YT

    Skandaliczna prowokacja w Toruniu. Jachira znów w akcji. Tym razem przed świątynią i Radiem Maryja

    Dwie osoby z kukłą przypominającą prezesa PiS Jarosława
    Kaczyńskiego z dłonią wypełnioną fałszywymi banknotami fotografowało się
    na tle świątyni -…



    Oświadczenie

    Oświadczenie o. Jana Króla CSsR w związku z nieustannie
    pojawiającymi się w mediach artykułami szkalującymi Radio Maryja oraz o.
    Tadeusza Rydzyka.

    Oświadczenie

    Radio Maryja, które za kilka dni będzie
    świętować 25 lecie swojego istnienia od samego początku musiało i wciąż
    musi się zmagać z różnego typu przeciwnościami. Były one różnej natury i
    pochodziły z różnych stron. Przypomnijmy chociażby trudności z
    uzyskaniem konkretnych częstotliwości na nadawanie programu radiowego,
    mimo udzielonej koncesji. Pojawiające się nieustannie w mediach różnego
    rodzaju artykuły szkalujące samo Radio Maryja, ale przede wszystkim o.
    Tadeusza Rydzyka CSsR, Jego Założyciela. Wiedzą o tym wszystkim nasi
    słuchacze, Rodzina Radia Maryja. Jednak od roku po przegranych wyborach
    przez PO, a wygranych przez PiS nieustannie jest powielane kłamstwo o
    rzekomym spłacaniu zobowiązań partii rządzącej wobec o. Tadeusza Rydzyka
    CSsR. Niektóre media, organizacje, partie polityczne podają konkretne
    kwoty, które rzekomo miał otrzymać Ojciec Dyrektor. Z całym naciskiem
    chcemy podkreślić, że jest to kłamstwo. O. Tadeusz Rydzyk CSsR nigdy nie
    otrzymał od jakiejkolwiek instytucji państwowej, samorządowej, spółki
    Skarbu Państwa nawet najmniejszej kwoty.

    Kwotę ok. 26,5 mln zł. otrzymała
    Fundacja Lux Veritatis w wyniku ugody przed sądem z Narodowego Funduszu
    Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który jednostronnie zerwał z nią
    umowę na finansowanie badań geotermalnych z powodów politycznych.
    Sędzia w uzasadnieniu przyjęcia ugody wskazał, że gdyby miał wydać wyrok
    w tej sprawie Fundacja otrzymałaby niemal 40 mln zł.

    WSKSiM wygrała konkurs rozpisany przez
    Ministerstwo Sprawiedliwości na szkolenie rzeczników prasowych sądów i
    prokuratur, zatem środki, które otrzyma przeznaczy na realizację
    zleconego zadania.

    Dziś natomiast na prywatnym terenie
    należącym do Zgromadzenia Redemptorystów, przy Sanktuarium NMP Gwiazdy
    Nowej Ewangelizacji i św. JP II w Toruniu były robione zdjęcia, które
    zapewne będą wykorzystywane w niegodziwych celach, przede wszystkim zaś
    przeciw pokojowi społecznemu i budowaniu wspólnoty narodowej.

    Niniejszym stanowczo protestujemy
    przeciwko kampanii kłamstwa i pomówień, a także przeciwko kpieniu sobie z
    Pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego zamiast wielkiego szacunku względem
    Jego osoby. Oraz okazywaniu braku szacunku wobec miejsc kultu, które w
    naszej historii niezależnie od okoliczności i systemów politycznych były
    respektowane.

    o. Jan Król CSsR

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    139. haniebna prowokacja sterowana

    haniebna prowokacja sterowana przez polskojęzyczne ośrodki medialne TVN24, GW, Newsweek,



    2 godz.2 godziny temu

    Dziś w nocy po raz pierwszy wybuchł kocioł społecznego buntu. To prędzej
    czy później musiało się stać. Gdy władza ostentacyjnie gardzi ludźmi,
    to sama zamienia pokojowych demonstrantów w rewolucyjny, wrzący tłum.

    Konflikt polityczny w Polsce doszedł do
    Rubikonu. Jeśli PiS się nie cofnie, nie podejmie z opozycją dialogu na
    cywilizowanych zasadach, będzie już tylko staczał się po równi pochyłej.
    Będziemy mieli dwa parlamenty, dwa nieuznające się porządki i rosnący
    mur nienawiści.

    Jednak taki polityczny
    dialog wymaga przywództwa, które liczy się ze wszystkimi Polakami, a nie
    tylko z tymi, którzy głosowali na PiS.

    To rola dla prezydenta ponad podziałami. To ostatnia historyczna szansa dla Andrzeja Dudy. Obawiam się – a chciałbym się mylić – że to człowiek zupełnie niezdolny do odegrania takiej roli.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    140. Wideo Gazety WyborczejI



    Agnieszka Kublik

    17 grudnia 2016

    Za chwilę nie będzie Trybunału Konstytucyjnego, prokuratura jest
    politycznie dyspozycyjna, Sejm - kadłubkowy, media publiczne -
    spacyfikowane, prywatne - wykluczone z parlamentu. A obywatele pozostali
    wolni.

    Agnieszka Kublik: Lech Wałęsa mówi, że teraz
    jest tylko pytanie, jak PiS odejdzie. Nie: czy odejdzie? Pan też tak
    widzi ten obecny kryzys konstytucyjny jako początek końca władzy PiS?

    Prof.
    Radosław Markowski, politolog Uniwersytet SWPS: Koniec kiedyś będzie,
    ja bym stawiał pytanie: kiedy? Myślę, że jednym z powodów, dla którego
    PiS odejdzie, jest kryzys gospodarczy. Spodziewałem się tego kryzysu,
    ale nie tak szybko. Myślałem że nastąpi po 2-3 latach rządów prezesa
    Kaczyńskiego. A już mamy spowolnienie, za rok nie będzie pieniędzy na te
    główne, szczodre programy PiS. To jest pierwszy scenariusz pożegnania
    się PiS z władzą. Ale ten jest rozpisany na lata.

    Drugi,
    szybszy, jest taki, że łamanie prawa, takie ewidentne, takie bezczelne –
    bo przecież nawet ci posłowie, którzy głosowali nad budżetem, go nie
    widzieli, czyli nie mają pojęcia, co przegłosowali (to jest karykatura
    parlamentaryzmu i podejmowania ekonomicznych decyzji dotyczących
    finansów państwa) – doprowadzi do przedterminowych wyborów.

    Miałem
    takie nadzieje, że wicepremier Morawiecki nad tym panuje. Ale nie
    panuje. Spodziewałem się, że ta władza jednak będzie miała kompetentnych
    ludzi. A jest przerażający brak ludzi kompetentnych na wszelakich
    stanowiskach. A wiceminister spraw zagranicznych, narcyz, który wymyślił
    sobie biografię, i szef MSZ Witold Waszczykowski, który w to uwierzył i
    dopuścił go do tajemnic państwowych, to jest niebywały skandal.



    Wojciech Czuchnowski

    17 grudnia 2016

    Oddziały prewencji policji z całej Polski
    ściągane są do Warszawy. Policja ma też chronić biura PiS w całej Polsce
    oraz mieszkania znanych polityków rządzącej partii. 

    Mobilizacja w policji zaczęła się w piątek wieczorem. Jak informują nasi rozm?wcy z
    http://wyborcza.pl/7,75398,21135466,policja-z-calej-polski-jedzie-bronic...


    fot. PAP/Paweł Supernak

    TVN eskaluje napięcie i podgrzewa nastrój. Chce doprowadzić do rozlewu krwi pod Sejmem?


    Kolejne rozmowy na temat obecności dziennikarzy w Sejmie mają
    się odbyć w południe w poniedziałek, jednak TVN mimo to nakręca histerię
    i eskaluje przem

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    141. Renata Grochal i Konrad

    Renata Grochal i Konrad Sadurski zostali zwolnieni z "Gazety Wyborczej"
    w ramach prowadzonej w Agorze SA redukcji etatów. Szefem działu
    Zagranica został Bartosz Wieliński, szefową Gazeta.pl - Hanna Rydlewska,
    zaś redaktor naczelną serwisu Weekend.gazeta.pl - Anna Budyńska.

    W ramach prowadzonych w Agorze zwolnień grupowych (do końca br. ma być zwolnionych 190 osób) tuż przed świętami wypowiedzenia otrzymali dziennikarze Renata Grochal i Konrad Sadurski. Z kolei Rafałowi Zakrzewskiemu i Pawłowi Smoleńskiemu zmieniono umowy o pracę - będą teraz zatrudnieni na pół etatu. Zakrzewski został też samodzielnym komentatorem politycznym.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    142. Jacek Żakowski ("Polityka",

    Jacek Żakowski ("Polityka", Collegium Civitas):

    Narodziny homo pisusa. Człowiek obojętny na prawdę i dobro

    Homo pisus staje się obojętny na prawdę i dobro, bo ich definiowanie
    przerzuca na przewodnika, którego sobie wybiera, rezygnując z -
    beznadziejnego, jak czuje - ogarnięcia świata


    Homo
    sapiens – człowiek myślący (rozumny) – nie jest już właściwym ani
    precyzyjnym opisem stworzenia, jakim jesteśmy – uważa Julian Cribb,
    autor książki „Surviving the 21th Century”, którą właśnie wydało
    wydawnictwo naukowe Springer. Jego zdaniem zgodnie z zasadami
    taksometrii musimy wymyślić sobie bardziej odpowiednią nazwę, bo stara
    jest sprzeczna z kluczowymi cechami gatunku.

    „Nasza
    nowa nazwa powinna dokładniej oddawać właściwości i specyfikę
    współczesnego człowieka, które są inne niż w przypadku człowieka
    XVIII-wiecznego” – pisze Cribb, proponując nazwy trafniej nas
    identyfikujące. Na przykład: homo suilaudans (zachwycony sobą), homo
    exterminaus (zabójca), homo urbanus (wielkomiejski), homo delusus
    (okłamujący się), homo eversor (niszczyciel), homo venecus (truciciel)
    itp.

    W Polsce widać nie tyle ewolucję całego
    gatunku, ile wyłanianie się jego nowej gałęzi – tak jak z jakiejś
    pramałpiej matki wyewoluowały pawiany, gibony, lemury i zanikający
    właśnie homo sapiens. Na nowej gałęzi wyrasta homo pisus, czyli człowiek
    pisowski.

    Nie da się go zdefiniować jakąś
    jedną cechą, więc trzeba się posłużyć miejscem występowania – jak w
    przypadku słonia afrykańskiego lub homo sovieticusa zidentyfikowanego na
    obszarach władzy sowieckiej. Homo pisus jest najlepiej widoczny na
    obszarach opanowanych przez PiS,
    ale jego występowanie jest szersze, bo do tej samej gałęzi należą
    występujące w innych krainach odmiany, m.in. homo trampus, homo orbanus i
    homo brexitus.

    Homo pisus ma kilka cech
    różniących go od starszych odgałęzień homo. Jak homo sovieticus czuł się
    i stał się bezradny wobec egzystencjalnych wyzwań, więc szukał ich
    rozwiązania w opiece totalitarnej władzy, a nie we własnym działaniu
    (stąd jego tzw. roszczeniowość), tak homo pisus czuje się bezradny wobec
    gwałtownych zmian zachodzących w świecie, więc szuka rozwiązania w
    autorytecie władzy, a nie w samodzielnym odkrywaniu korzyści niesionych
    przez zmiany (stąd jego ksenofobia).

    Homo
    pisus ma podobnie jak homo sovieticus sceptyczny stosunek do idei
    osobistej wolności, ale różni go szybko postępujący zanik
    zainteresowania samodzielnym odróżnianiem prawdy od nieprawdy, więc też
    dobra od zła.

    Homo sovieticus poświęcał
    prawdę i dobro w imię egzystencji. Przeżywał w związku z tym konflikty
    sumienia, doznawał poczucia winy i buntował się, gdy transakcja go
    rozczarowywała (gdy dostawał mniej kiełbasy, żądał więcej wolności).

    Homo
    pisus staje się obojętny na prawdę i dobro, bo ich definiowanie
    przerzuca na przewodnika, którego sobie wybiera, rezygnując z –
    beznadziejnego, jak czuje – ogarnięcia świata. Zobojętnienie na prawdę i
    dobro wyróżnia homo pisus nie tylko wśród homo, ale też wśród
    naczelnych.

    Wiele osób się łudzi, że homo
    pisus jest przejściowym albo mniejszościowym zjawiskiem politycznym. Nie
    można tego wykluczyć. Ale czy nie jest to przypadkiem oznaka, że nasza
    ewolucyjna gałąź się rozwidla i – zgodnie z tezą Cribba – po jednej
    stronie miejsce homo sapiens zajmuje homo pisus, a po drugiej homo
    delusus?

    Paweł Wroński:

    Polska 2017 - państwo teoretyczne


    Państwo polskie istnieje teoretycznie - tę podsłuchaną wypowiedź
    Bartłomieja Sienkiewicza, z której tak się PiS natrząsał, sam dzisiaj
    realizuje

    W ciągu 27-letniego niepodległego istnienia nasze państwo nie było tak teoretyczne jak po skandalicznym uchwaleniu budżetu. Kworum było wątpliwe i nie wiadomo, kto pośród śpiewu kolęd liczył głosy, bo zapisanych w stenogramach posłów nie było w Sali Kolumnowej.
    Nie dopuszczono tam opozycji ani dziennikarzy. Oświadczenie Kancelarii
    Sejmu, że „ze względów bezpieczeństwa” nie ujawni zapisu z kluczowej
    kamery, rodzi podejrzenie, że bezpieczeństwo Sejmu wymaga maskowania
    oszustwa.

    Jeśli 11 stycznia
    Senat przyjmie budżet bez poprawek albo odstąpi od debaty nad nim,
    polski parlamentaryzm zacznie przypominać wschodnie dyktatury lub „sejm
    niemy” z 1717 r., gdy opozycja została pozbawiona głosu.

    Ustawa budżetowa to fundament finansów państwa oraz coroczny sprawdzian, czy partia rządząca ma większość w Sejmie. Dlatego prezydent nie ma tu prawa weta, a jedynie może w razie nieuchwalenia budżetu rozwiązać parlament. Po 16 grudnia PiS będzie mógł uchwalać w Sali Kolumnowej, co zechce. Bez względu na to, czy ma większość, czy nie.

    Państwo
    istnieje teoretycznie, jeśli prezydent RP jest bezwzględnie
    podporządkowany szeregowemu posłowi partii rządzącej. Gdy nie ma
    pewności, czy kieruje się dobrem obywateli, czy umacnianiem wpływów tej
    partii.

    Państwo nasze istnieje teoretycznie
    jako państwo prawa. Nie ma pewności, że rozbity Trybunał Konstytucyjny
    jest nadal instytucją kontroli konstytucyjności działań władzy,
    chroniącą obywateli przed jej szaleństwem. Prezes Trybunału posuwa się
    do uczniowskich trików ze zwolnieniem L4 przed zgromadzeniem ogólnym sędziów.

    Podporządkowanie prokuratury ministrowi sprawiedliwości i jego groźby kar dyscyplinarnych wobec niezawisłych sędziów,
    którzy będą kierować się konstytucją, rodzą obawę, że nie zależy mu na
    sprawiedliwości, ale na tym, by wydawali wyroki po myśli władzy. Państwo
    nie staje się silniejsze, lecz zamordystyczne.

    Państwo
    istnieje teoretycznie, gdy politykę zagraniczną opartą na sojuszu z
    najważniejszymi krajami Europy zastępuje się wizjami Międzymorza,
    sojuszem z Węgrami i Wielką Brytanią, majaczeniami o przedmurzu
    chrześcijaństwa broniącym Europy przed islamem.






    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    143. Dyktator medialny

    Dyktator medialny

    W ramach cyklu "Środy z historią" przeczytaj o czerwonej dynastii Goldbergów. Leszek Żebrowski
    kreśli prawdziwy życiorys Jerzego Borejszy

    zdjęcie

    Jerzy Borejsza trząsł polityką kulturalną
    Polski Ludowej.

    Starszy rodzony brat osławionego Jacka Różańskiego (Icka Józefa
    Goldberga), Nioma (Beniamin) Goldberg (1905-1952) otrzymał staranne
    wykształcenie w syjonistycznej rodzinie żydowskiej. Była to bardzo
    częsta droga kariery ówczesnej zradykalizowanej młodzieży żydowskiej –
    od syjonizmu do komunizmu. Czasami – również z powrotem (ale dopiero pod
    koniec życia następował powrót do korzeni). Część jego bliskiej rodziny
    związana była z ruchami rewolucyjnymi w Rosji.

    Ukończył żydowskie gimnazjum (z językiem hebrajskim), ale matury nie
    uzyskał. Od 13. roku życia działał w syjonistycznej organizacji
    młodzieżowej Haszomer Hacair. Miesiąc przed maturą został aresztowany na
    granicy polsko-niemieckiej, już wtedy związany był z młodzieżowymi
    organizacjami rewolucyjnymi. Był działaczem m.in. prosowieckiej
    młodzieżówki „Pionier”, nielegalnej w II RP. Nioma redagował pismo tej
    organizacji „Pionier”. Za działalność kryptokomunistyczną został
    ponownie aresztowany, ale ojciec pomógł mu wydostać się z kłopotów i
    wysłał do Paryża. Tam szybko zaistniał w kręgach anarchistycznych,
    został nawet członkiem Międzynarodowego Biura Anarchistycznego i
    równocześnie działał w Anarchistycznej Federacji Polski, która miała swe
    legalne zaplecze wydawnicze i organizacyjne w Paryżu. Od marca 1925 r.
    był redaktorem pisma tej organizacji (pod nazwą „Najmita”), które wprost
    nawoływało do siłowego obalenia legalnych władz II RP.
    Skrajny komunista

    Po powrocie do Polski odbył obowiązkową służbę w Wojsku Polskim
    (zakończył ją jako st. strzelec – później w „ludowym” WP został od razu
    oficerem). W 1929 r. wstąpił do nielegalnej Komunistycznej Partii
    Polski, która była odnogą sowieckiej konspiracji światowej i podlegała
    bezpośrednio Kominternowi w Moskwie. Od tej pory już do końca życia
    działał na płaszczyźnie komunistycznej propagandy i agitacji, nabierając
    doświadczeń w tej dziedzinie, co okazało się później niezwykle
    przydatne, gdy kładł podwaliny pod zakłamaną propagandę w Polsce
    Ludowej.

    Za działalność w KPP, skierowaną przeciwko suwerenności i niepodległości
    Polski, był kilkakrotnie więziony. Za każdym razem wracał jednak do
    komunistycznej konspiracji, pnąc się coraz wyżej w nielegalnych
    strukturach tej partii. Równolegle do konspirowania zajmował się
    publicystyką legalną. Mając dojścia i możliwości, zamieszczał swe
    agitacyjne utwory m.in. w lewicowych „Wiadomościach Literackich”,
    „Skamandrze”, „Sygnałach”.

    Ciekawym epizodem jego życia był okres tuż przed wybuchem II wojny
    światowej. Po rozwiązaniu KPP przez Stalina Beniamin Goldberg został
    współtwórcą tzw. Klubów Demokratycznych, z których z czasem wyłoniło się
    Stronnictwo Demokratyczne, partia polityczna uchodząca za reprezentację
    polityczną „postępowej inteligencji”. Ta partia istnieje do dziś, choć
    już żadnej roli politycznej w naszym życiu nie odgrywa. W istocie była
    to od początku sowiecka agentura, choć nie wszyscy „pożyteczni idioci”
    musieli sobie z tego dokładnie zdawać sprawę… Sporo szczegółów na ten
    temat ujawnił m.in. komunistyczny dysydent Aleksander Wat.
    Na usługach Sowietów

    Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu wschodniej Polski przez Sowietów
    Beniamin Goldberg znalazł się we Lwowie. Jako przedwojenny komunista
    czuł się tam jak ryba w wodzie. Dobrowolnie przyjął sowieckie
    obywatelstwo (przez co automatycznie wyrzekł się polskiego!). Już w
    listopadzie 1939 r. Sowieci mianowali go dyrektorem Ossolineum. W
    komunistycznym Wydawnictwie Mniejszości Narodowych był redaktorem
    podręczników szkolnych w języku polskim – były one Sowietom potrzebne,
    bo proces rusyfikacji podbitej ludności rozłożony był z oczywistych
    powodów na lata. Z entuzjazmem przyłączył się do czołobitnych
    oświadczeń, z radością witając „przyłączenie” tzw. Ukrainy Zachodniej do
    Związku Sowieckiego. Były to akty zdrady, za które w wolnej Polsce
    byłby bardzo surowo rozliczony. Jedną z nagród za kolaborację było
    przyjęcie go w szeregi Związku Sowieckich Pisarzy Ukrainy.

    Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, gdy dwaj najlepsi sojusznicy
    skoczyli sobie do gardeł, początkowo znalazł się na froncie, ale w 1943
    r., gdy Sowieci rozpoczęli budowę zrębów Polski Ludowej, został odwołany
    do Moskwy, gdzie współtworzył tzw. Związek Pa- triotów Polskich,
    zalążek sowieckiego ośrodka dyspozycji dla ponownej zdobyczy, tym razem
    całej Polski, bez konieczności dzielenia się nią z Niemcami. W ramach
    ZPP Goldberg redagował sowieckie gadzinówki: „Nową Polskę” i „Nowe
    Widnokręgi”. Został przekazany do tworzącej się 1. Dywizji im. T.
    Kościuszki. Dosłużył się tam pośpiesznie stopnia… majora w pionie
    polityczno-wychowawczym. Była to partia w ramach wojska przeznaczona do
    kontroli politycznej żołnierzy i ich indoktrynacji.
    Miłosz w orbicie nowej władzy

    W 1944 r. został formalnie przyjęty do PPR. W Polsce Ludowej zaistniał
    jako… Jerzy Borejsza, co było wynikiem „spolszczania” sowieckiej i
    komunistycznej kadry nowych władz. W 1945 r. został mianowany „posłem”
    do tzw. Krajowej Rady Narodowej, która miała być namiastką
    komunistycznego parlamentu. Swe ambicje, ale też zadania, wyznaczone
    przez partyjnych i sowieckich zwierzchników realizował na polu
    propagandowym. Stworzył codzienną gazetę „Rzeczpospolita” – jako organ
    PKWN, oraz tygodnik „Odrodzenie”, który miał przyciągać przedwojenną
    lewicową inteligencję do nowych władz.

    Chętnych niestety nie brakowało, władza dysponowała ogromnymi
    przywilejami, które po trudnych i głodnych latach okupacyjnych stanowiły
    atrakcyjną przynętę dla kolaboracji. Przykładem może być Czesław
    Miłosz, który już w marcu 1945 r. (jeszcze trwała wojna!) wzywał swych
    nowych pryncypałów, aby w żadnym wypadku nie wydawać w Polsce… Pisma
    Świętego: „Skoro się szuka dobrych książek, nie polecałbym Biblii; jest
    to książka okrutna, krwawa i przygnębiająca”.

    Goldberg vel Borejsza stał się rzecznikiem „rewolucji łagodnej”. W
    przeciwieństwie do swego brata zbrodniarza, płk. Józefa Różańskiego, był
    rzecznikiem jak najszerszego obłaskawiania warstw twórczych i
    zaprzęgnięcia ich do pracy dla nowego ustroju. W znacznym stopniu udało
    mu się to, bo od jego decyzji zależało, co i w jakim nakładzie będzie
    wydawane, a w ślad za tym szły określone gratyfikacje, nie tylko
    finansowe. Niektórzy z ówczesnych kolaborantów (bo współpraca w tym
    zakresie z marionetkami sowieckimi była zdradą) żyją do dziś i w
    kręgach, które wyrosły ze struktur władzy, promowani są jako
    „najprzedniejsza polska inteligencja”.

    W 1944 r. stworzył ogromny koncern medialny: Spółdzielnię Wydawniczą
    „Czytelnik”, i stanął na jego czele. Stał się dyktatorem życia
    kulturalnego. Jednak już w 1948 r., po rozpoczęciu kolejnej fali
    wewnętrznych frakcyjnych rozgrywek w partii, jego rola zaczęła gasnąć.
    Nie pomógł już wszechwładny brat ubek. Borejsza został odwołany z
    funkcji prezesa „Czytelnika”.

    Po ciężkim wypadku samochodowym w styczniu 1949 r. nie odzyskał już sił
    fizycznych. Zmarł w 1952 r. i jako komunistyczny dygnitarz został
    pochowany na warszawskich Powązkach, które były nekropolią narodową. W
    Wikipedii figuruje m.in. jako… „polski publicysta”.

    Jego syn Jerzy W. Borejsza (publicysta i historyk) w 1989 r. został
    prezesem Rady Nadzorczej Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”. Tu też
    historia zatoczyła koło, spółdzielnia jakby wróciła do rodziny.

    Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/173619,dyktator-medialny.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    144. Prowakacje w imię propagandy

    Fot.screenshot/Nowa.TV/24 GODZINY online.pl

    Prowakacje w imię propagandy wymierzonej w PiS? To dziennikarka Nowa TV chciała skompromitować…


    Dziennikarz stacji wszedł też z atrapą ładunku wybuchowego do
    kościoła, w którym trwała msza św. w ramach obchodów miesięcznicy
    smoleńskiej.
    Szukają taniej sensacji, popularności, czy może to przede wszystkim propaganda wymierzona w PiS. Portal
    wPolityce.pl ujawnił wczoraj prowokację dziennikarską wymierzoną
    w Policję. Kobieta podszywająca się pod urzędniczkę MSWiA próbowała
    zamienić radiowóz w taksówkę
    . Okazuje się, że to dziennikarka Nowa TV chciała
    skompromitować policję! Wcześniej to ta stacja telewizyjna
    przeprowadziła kilka innych skandalicznych prowokacji. Jedną w kościele
    w kolejną miesięcznicę smoleńską.


    Dziennikarka Nowa TV dzwoniła na posterunki policji, podawała się za urzędniczkę MSWiA i domagała się podwózki radiowozem. Prowokacja
    się nie udała. Skończyła się za to postawieniem dziennikarce zarzutów
    z art. 65 par. 1 (tj. wprowadzenie w błąd organu co do własnej
    tożsamości oraz miejsca zatrudnienie) i 66 par. 1 (tj. wywołanie
    niepotrzebnej czynności) Kodeksu Wykroczeń.
    O sprawie 12 stycznia poinformowała Komenda Główna Policji.

    Jak przypomina serwis wirtualnemedia.pl nie jest to pierwsza prowokacja dziennikarska Nowa TV.

    W listopadzie
    2016 roku reporterzy programu „24 godziny”, postanowili sprawdzić czy
    można bez specjalnej weryfikacji wejść w miejsca, gdzie przebywa
    premier, marszałkowie Sejmu i Senatu.

    Dziennikarz
    stacji wszedł do warszawskiego kościoła, w którym odbywała się msza
    w ramach obchodów miesięcznicy smoleńskiej, mając w torbie atrapę
    ładunku wybuchowego. W środku stanął blisko ław zajmowanych przez
    najważniejszych polityków i nagrał zajście telefonem komórkowym

    Nowa TV przez
    kilka dni analizowała potem tę sytuację, nie widząc nic złego
    w robieniu prowokacji o kościele w czasie gdy ludzie się modlą
    w intencji zmarłych.

    Nowa TV to prywatna
    stacja telewizyjna dostępna na platformach cyfrowych. Gwiazdami stacji
    są Beata Tadla, Jarosław Kulczycki i Marek Czyż i Jarosław Kret.

    ann/wirtualnemedia.pl

    YT

    Ależ histeria trzódki! Żakowski do Lisa: "Stawką tej gry nie jest Kaczyński czy Schetyna. Stawką…


    Tomasz Lis pieklił się, że opozycja prowadziła rozmowy z PiS.
    "Nie dzwonisz do Bielana i nie negocjujesz z nim w sprawie poprawek do
    nielegalnego budżetu!"


    wypalił Jacek Żakowski na zakończenie cotygodniowej histerycznej młócki publicystów na antenie tok fm.

    Trzódka” - jak sami siebie określają - była dziś w kiepskiej formie, padały mocne słowa, nie zabrakło wielu emocji i określeń…

    Wspomniany na początku publicysta „Polityki” snuł wojenne porównania:

    To jest taki wielki Drang nach Osten - idziemy na wschód!

    — ekscytował się pan Jacek.

    Rozpalone
    głowy komentatorów najbardziej emocjonował sejmowy protest opozycji.
    Tomasz Wołek przekonywał, że nie można mówić o klęsce opozycji.

    Ustępują
    tylko przed siłą… Przed silną presją. (…) Czytając, że opozycja
    przegrała… Inaczej bym fronty kładł. W zderzeniu czołowym opozycja nie
    mogła wygrać z przerażającą siłą PiS. Ale niesłychanie ważny jest wyłom,
    którym stało się dopuszczenie dziennikarzy do poprzedniego
    stanu posiadania

    — tłumaczył.

    Z kolei
    Żakowski pocieszał się, że po tych kilkutygodniowych protestach politycy
    Platformy zadeklarowali, że „ruszają w Polsce”. Lis odpowiadał,
    przekonując, że protest powiódł się, bo zasady pracy dla dziennikarzy
    nie uległy zmianie:

    Nie sądzę, by marsz w Polskę był
    efektem protestu… (…) Mam dość gorzkie refleksje, słuchając komentarzy,
    że opozycja poniosła klęskę. 15 grudnia poprzedniego roku był taki
    protest przed Sejmem w sprawie wolnych mediów. Wyglądało to dość
    skromnie - jak lat po dwudziestu paru latach byłych sprawozdzawców
    parlamentarnych, jakieś 20 osób… Nasze środowisko wystawiło sobie bardzo
    smutne świadectwo. To był protest rachityczny, smutny w swojej wymowie.
    Gdyby nie protest opozycji, to mediów w Sejmie by nie było! O tym
    bilansie warto mówić…

    — zaznaczył naczelny „Newsweeka”.

    Następnie dostojni komentatorzy rozważali o kondycji Ryszarda Petru i Nowoczesnej.

    Żakowski: Petru się pogubił i to wpływ nieszczęścia osobistego, podróży, wpędziło go to w kozi róg.

    Władyka:
    Wpędziło też niektóre liderki Nowoczesnej. Widziałem wystąpienia
    niektórych liderek Nowoczesnej… Największym problemem stawał się
    Schetyna. A zrozumieć, co mówi Ryszard Petru… Ja już się gubiłem, nie
    wiedziałem, o co chodzi.

    Żakowski: On ma problem z tożsamością. To początkujący zupełnie polityk, a na bardzo odpowiedzialnej funkcji.

    Lis:
    A sytuacja była prosta. Był dylemat oczywisty, jak z tego wyjść. Ale
    moralnie, a w tym sensie także politycznie, sytuacja była prosta. Jeśli
    przez trzy tygodnie siedzicie w Sejmie, protestując przeciwko budżetowi,
    to nie dzwonisz do Bielana i nie negocjujesz z nim w sprawie poprawek
    do nielegalnego budżetu! 2+2 to 4!

    Na koniec Żakowski podsumował dyskusję:

    Stawką tej gry nie jest Kaczyński czy Schetyna. Stawką jest życie!

    wwr, tokfm


    Ziemkiewicz :


    Po miesiącu sejmowej awantury panel Ariadna przeprowadził na
    zlecenie jednej z gazet sondaż, co Polacy o tym myślą. Trzydzieści
    procent ankietowanych odpowiedziało, że w ogóle o tej sprawie nie
    słyszało. Kogoś to dziwi? Mnie nie. Próba rozpętania wielkich emocji
    wokół tego, czy budżet uchwalony w tej zamiast tamtej sejmowej sali jest
    uchwalony "z wadą prawną" czy bez "wady prawnej" obchodzi normalnego
    człowieka tyle, co problem, czy dla czyjegoś pełnego zadowolenia powinna
    być na nim przyłożona pieczątka okrągła, czy podłużna i w którym rogu.



    "Opozycja Totalna" powiada, że ten budżet jest nielegalny. Bo, powiada,
    jak zablokowała główną salę, to na tę drugą jej nie wpuszczano. A jak
    nagrania z kamer dowiodły, że wpuszczano, to, powiada, nie było kworum. A
    jak policzono, że było kworum, to, powiada, bo tam były osoby
    nieuprawnione. A jak się okazało, że były one uprawnione, to... nie
    pamiętam, ale że w każdym razie nielegalna, bo oni tak mówią. Mam takie
    ulubione zdjęcie z demonstracji KOD w obronie Józefa Piniora:
    manifestujący niosą wielki transparent z napisem "Nie i ch... !" (w
    oryginale oczywiście bez wykropkowania). Mimo użycia ordynarnego słowa
    ten transparent nadaje się najlepiej na motto, dewizę, program i hasło
    wyborcze dla PO i Nowoczesnej. Tyle w ich działaniach rozumu i tyle z
    nich wynika. Plus jeszcze, oczywiście, nieustająca przepychanka między
    Schetyną a Petru, który ma większy wykrzyknik.



    Nielegalny jest dla Opozycji Totalnej nie tylko budżet. Nielegalne jest w
    ogóle wszystko. Nielegalny jest Trybunał Konstytucyjny, jego sędziowie
    to "dublerzy", nielegalny jest prezydent "łamiący Konstytucję",
    nielegalny jest Sejm żyjący w trybie 34. posiedzenia, podczas gdy wciąż
    otwarte i jedynie słuszne pozostaje pamiętne męczeństwem posła Szczerby
    posiedzenie 33. I w ogóle - z wykrzyknikiem. Wszystko jest nielegalne i
    dopiero jak Opozycja Totalna stanie się Totalną władzą, to totalnie
    wszystkich postawi przed Trybunałem, swoim, oczywiście, znaczy,
    legalnym, i powsadza do pierdla. I Dudę, i Szydło, i Kaczyńskiego,
    wszystkich, aż po szefów lokalnych klubów "Gazety Polskiej". Nie zmyślam
    tego - te pogróżki zajmują w wypowiedziach działaczy PO i Nowoczesnej
    poczesne miejsce, a obsesyjne rojenia swego odlecianego publicysty o
    wsadzaniu do więzień za udział w klubach "Gazety Polskiej" zamieściła
    "Gazeta Wyborcza" - skądinąd zresztą gorliwie dziś naśladująca know-how
    wspomnianych klubów i "Rodzin Radia Maryja" na użytek KOD.



    W mediach "Agory" zresztą można znaleźć coraz ciekawsze rzeczy, wczoraj
    pani Warakomska ze swymi gośćmi ze śmiertelną powagą opowiadały w Radiu
    Tok FM, że PiS będzie ludziom siłą dokwaterowywał do mieszkań jakichś
    obcych sublokatorów. A czemu nie? To znaczy, a czemu nie można tak
    mówić, skoro się już ogłosiło, że "to, co się tu dzieje", to dokładnie
    to samo, co robili Hitler i Stalin, a nawet gorzej. Jest w końcu ta
    niezrównana logika, której użyła aktorka Cielecka, wyjaśniając
    "Newsweekowi", dlaczego musi walczyć z PiS: "Nie chcę, żeby ktoś się
    wtrącał w moje życie erotyczne". "A ktoś się wtrąca?" "Na razie nie, ale
    obawiam się, że wkrótce może tak być".



    Dla mnie to wszystko jest do przyjęcia, ale pod jednym warunkiem: że
    Opozycja Totalna wykaże się minimum konsekwencji. Jeśli demokracji w
    Polsce już nie ma, to siedzenie w parlamencie i pobieranie diet
    poselskich i subwencji z nielegalnego budżetu jest legitymizowaniem tego
    ogólnego bezprawia. Jest po prostu kolaboracją z reżimem,
    uwiarygadnianiem go i mydleniem oczu polskiej i światowej opinii
    publicznej. Po tym wszystkim, co publicznie naopowiadali, Petru i
    Schetyna powinni rzucić mandaty i kazać zrobić to samo swoim posłom,
    udać się da lasu, wykopać tam ziemianki i czekać na przyjazd Timmermansa
    na białym rubikoniu - no bo na wygraną w wyborach to raczej czekać nie
    mają po co. Zawsze znajdą się ludzie, którzy zejdą do podziemia wraz z
    nimi. Tomasz Lis, Jan Hartman, Eliza Michalik, Jacek Żakowski - ci na
    pewno. Oczywiście nie aż tak, żeby ponosić z tego powodu jakieś
    wyrzeczenia, ale na pewno wymyślą jakiś symbol - kolor, gadżet, coś do
    wpinania sobie w ubranie... Zbigniew Hołdys też zapewne będzie nadal
    dzielnie twittował ze swego ulubionego spa, wzywając lud na barykady.



    TVN 24 może wykopać swoją ziemiankę obok i regularnie relacjonować, co
    tam w równoległym świecie państwa podziemnego, jak postępują obrady
    rządu cieni i podziemnych rad nadzorczych, jak działa alternatywny
    Trybunał Konstytucyjny i ile dziś wydał podziemny, jedynie legalny
    europejski sąd obywatelski, podziemnych wyroków. Pewnie zresztą będzie
    musiała TVN 24 wykopać dwie ziemianki, bo zaraz się okaże, że są dwa
    państwa podziemne, jedno PO, a drugie Nowoczesnej, a kto wie, czy obok
    jeszcze nie wyrosną kolejne, dajmy na to lewicowe i lewicowo-lewicowe.



    Państwo myślą, że ja sobie jaja robię ze Schetyny i Petru, o ludziach
    pokroju pań Pomaski czy Gajewskiej nie wspominając - a ja myślę, że to
    oni sobie z nas jaja robią. Normalny człowiek może sobie czasem pozwolić
    na przesadę, ale generalnie przestrzega zasady, że słowa i czyny
    pociągają za sobą pewne konsekwencje. Nie można kobiecie naubliżać od
    najgorszych i oznajmić, że się nią brzydzi, a po paru godzinach
    zadzwonić, jak gdyby nigdy nic, z pytaniem, kiedy wpadnie na kawę. Nie
    można zapowiedzieć, że jutro nastąpi koniec świata, a jutro przyjść i
    powitać wszystkich - jak podobno Ryszard Petru powitał swój klub po
    powrocie z Portugalii - luzackim "cześć, co słychać?" (Cóż za literacka
    scena, swoją szosą...)



    To znaczy - zdaniem działaczy Opozycji Totalnej - chyba właśnie można.
    Dla nich wszystko wydaje się postmodernistyczną grą, nie niosącą żadnych
    konsekwencji. Strajk okupacyjny nie oznacza, że się gdzieś strajkuje i
    okupuje, tylko że się tam wpada od czasu do czasu zrobić selfika i
    zaśpiewać, a generalnie - rewolucja, oczywiście, na barykady, ludu, ale
    to nie powód przecież, żeby odkładać zaplanowany wyjazd. Oczywiście,
    wszyscy oni chętni są polec w walce z pisowskim reżimem, ale tak, jak
    Wojtek Diduszko - to znaczy polec na chwilę, obfotografować się dla
    zachodniej prasy, i wstać, zanim ciągnący od ziemi chłód zaszkodzi na
    zdrowie. A potem, nasyciwszy się mowami pochwalnymi na własnym
    pogrzebie, wystawić fakturę.



    Mówiąc poważnie, nie bardzo sobie wyobrażam, w jaki sposób środowiska,
    które tak bardzo odfrunęły od rzeczywistości, chcą być jeszcze poważnie
    traktowane. Myślę szczególnie o partii, która kontroluje większość
    samorządów, a jednocześnie zachowuje się jak garstka świrów, nadających
    ze swej piwnicy, że światem rządzi jakiś horrendalny spisek, a oni
    pozostali jedynymi nieskażonymi, z których po oczekiwanej zagładzie
    odrodzi się cywilizacja. A także o mediach, które wytwarzają jakiś
    groteskowy, wirtualny świat alternatywny, ale jednocześnie chcą
    normalnie zarabiać pieniądze na ludziach żyjących w tym świecie. Jeśli
    ktoś tam naprawdę nie chce władzy absolutnej czy autorytarnej dla
    Jarosława Kaczyńskiego, to powinien przekonać pozostałych do szybkiego
    resetu, pozbycia się najbardziej ześwirowanych przywódców i stanowczego
    odcięcia od "błędów i wypuczeń" przełomu roku - bo inaczej do następnych
    wyborów dotrwają tylko partyjne szyldy, a i to może nie wszystkie.



    Słabo to widzę. Tym bardziej, że wariactwo Totalnej Opozycji troskliwie
    hoduje PiS, starą ostachowiczową strategią "kopania w klatkę z małpą".
    Żeby nie było ani dnia przerwy. Pękli i wyszli z Sejmu? To teraz Zbyszek
    weź zgłoś ten apel o usunięcie trzech sędziów z Trybunału. Że nie ma
    podstawy prawnej, możliwości i w ogóle? Co tam, zobaczcie, jak zaraz
    zaczną wrzeszczeć, skakać i dalej odstraszać ludzi. I, jak widać po
    dzisiejszej "Wyborczej" i innych mediach "totalnie opozycyjnych", małpa
    zawsze się da podpuścić i miota się po klatce aż miło. Tak, żeby odsetek
    Polaków totalnie nie zainteresowanych debilizmami "życia politycznego",
    transmitowanego on-line i w telewizji, wzrósł jak najszybciej z tych
    trzydziestu procent do jakichś siedemdziesięciu, obejmując wszystkich,
    poza żelaznym elektoratem PiS

    Wojsko Polskie na Helu 32 dni
    Platforma Obywatelska w Sejmie 28 dni

    cel ten sam - wolność




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    145. Kłopoty mainstreamu Jerzy Jachowicz

    No, to media związane z opozycją polityczną mają kłopot.
    Skończył się kryzys parlamentarny, który napędzał im niesamowitą ilość
    newsów. Podających w świat  informacji  o bohaterskiej postawie posłów
    Platformy i Nowoczesnej. W ostatnim czasie, wobec rejterady Nowoczesnej,
    najbardziej nieprzejednanych rewolucjonistów PO. I nagle, w wyniku
    dziwnej decyzji Grzegorza Schetyny, ten wspaniale napompowany balon
    propagandy antyrządowej, pękł w jednej chwili niczym bańka mydlana.

        Dziennikarze i reporterzy TVN, Polsatu, Super Stacji,
    radia TOK FM, Radia Zet, RMF FM wydzwaniali do swoich szefów, zadając
    dramatyczne pytania: „Co dalej robić?”, „Z kim rozmawiać?”, „Porażka czy
    sukces?”, „Jak żyć?!”.

        Ślady chaosu i bezradności, jaki zapanował w tych
    mediach, znajdujemy do dziś. W programach telewizyjnych, radiowych i co
    najbardziej widoczne na wszystkich portalach.  Siła przyzwyczajenia jest
    drugą naturą. Nadal próbują kłamać. Przerwanie okupacji sali plenarnej
    Sejmu opisują jako sukces Platformy i porażkę Prawa i Sprawiedliwości.
    Na szczęście, już coraz mniej Polaków daje się nabrać na prymitywne
    chwyty. Większość znajomych, z którymi rozmawiałem, interesujących się
    na co dzień polityką, nie ma wątpliwości. To wielka wygrana PiS-u, który
    spokojnie przetrzymał jedną z najbardziej bezwzględnych szarż na
    parlament. Przez kilka tygodni opozycja wierzyła, że uda się doprowadzić
    Sejm do ostrej destabilizacji. Wtedy w myśl zamachowców, ubranych w
    strój obrońców wolności mediów  demokracji, w zasięgu ręki miała być
    perspektywa rozwiązania Sejmu, a tym samym przedterminowych wyborów.

    W całym tym okresie, począwszy od połowy grudnia,
    wspomniane media robiły wszystko co można, by ten plan opozycji stał się
    czymś realnym. Opozycja parlamentarna i KOD nie ukrywają, że marzą o
    tym, „Żeby wszystko powróciło do tego, jak było”. Identyczny interes
    mają media związane z opozycją. One też by chciały, „Żeby wszystko było
    jak dawniej” - za rządów Platformy Obywatelskiej. Ta jedność części
    mediów oraz opozycji politycznej wynika z walki o przetrwanie, o powrót
    do wygodnego życia. Zasobnego w dobra materialne i różnych premii oraz
    przywilejów należnych z racji samej tylko przynależności do bardzo
    szeroko rozumianego obozu PO

        W trakcie pisania tego tekstu przejrzałem największe
    portale sprzyjające, buntowi antypisowskiemu . Łatwo dostrzegalna jest w
    nich stała skłonność do eksponowania tego, co może być dla nich i ich
    politycznych protegowanych korzystne. Jeden z sondaży przeprowadzony już
    po zakończeniu kryzysu w Sejmie, który potwierdza supremację PiS nad
    pozostałymi partiami, prezentowany jest jako sukces opozycji. Tytuły
    opisujące ten sondaż wybijają na plan pierwszy wzrost poparcia dla
    opozycji, pomijając całkowicie ogromną przewagę poparcia dla PiS. Równie
    ważna jest metoda stosowana w tych mediach polegająca na przemilczaniu
    istotnych wydarzeń. To wypróbowany sposób fałszowania rzeczywistości
    przeniesiony jeszcze z czasów PRL – „Fakty, których nie ma w mediach,
    nie istnieją. Dlatego na próżno szukać w tych mediach kłopotów Mateusza
    Kijowskiego związanych z zagarnięciem przez niego pieniędzy do własnej
    kieszeni, pochodzących z funduszy KOD-u. A żeby mieć całkowicie spokojne
    sumienie, w mediach tych w ogóle nie pojawia się w żadnej wersji
    nazwisko lidera KOD-u. Nie ma też w ostatnich dniach słowa o Komitecie
    Obrony Demokracji.

    http://sdp.pl/felietony/13700,klopoty-mainstreamu-,1484429717

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    146. TYLKO U NASDuet po

    Przybywszy z kraju, który ponad 75 lat temu
    zgotował taką katastrofę prawie wszystkim krajom Europy, a w
    szczególności w waszym kraju, jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, że
    wizja zjednoczonej, solidarnej i demokratycznej Europy jest zagrożona. Z
    tego, jak rozumiemy historię, wynika, że nie ma lepszej drogi dla
    społeczeństw niż takie organizowanie państwa, które bazuje na czytelnym i
    jednoznacznym podziale władz, absolutnej niezależności mediów oraz
    sądownictwa- takie
    słowa w sobotni wieczór padły ze sceny Filharmonii Narodowej. Yaara Tal
    & Andreas Groethuysen, znany i nagradzany niemiecko-izraelski duet
    fortepianowy postanowił po koncercie wygłosić krótkie przesłanie do
    Polaków
    . Padły słowa o zagrożeniach, jakie niesie odradzający się
    Europie nacjonalizm, i o tym, że Unia Europejska będzie chronić ludzi w
    niespokojnych czasach. Po tym wystąpieniu muzycy dostali brawa.

    Bartosz
    T. Wieliński: W wygłoszonym przez państwa po koncercie w Filharmonii
    Narodowej przesłaniu mówiliście, że przyjechaliście do Polski z
    mieszanymi uczuciami. Jak to rozumieć?

    Yaara Tal, Andreas Groethuysen:
    Jesteśmy zaniepokojeni tym, co się dzieje w polskiej polityce. Po
    wielkich tragediach XX w. i po upadku muru berlińskiego Europa zaczęła
    się wreszcie w pokojowy sposób zrastać. A tu nagle na naszym kontynencie
    zaczął kiełkować nacjonalizm. Nie tylko w Polsce czy na Węgrzech, ale
    też w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii. Przeraża nas to, że sprawy
    w Europie idą w całkowicie złym kierunku.
    Gdy dostaliśmy zaproszenie
    do Filharmonii Narodowej, byliśmy w kropce. Początkowo zastanawialiśmy
    się, czy w ogóle przyjeżdżać. Ale doszliśmy do wniosku, że bojkot nic
    dobrego by nie przyniósł. Filharmonia ma wspaniałą orkiestrę, "Koncert
    na cztery ręce i orkiestrę" Carla Czernego to wyjątkowy utwór.
    Chcieliśmy go zaprezentować polskiej publiczności. Dlatego
    zdecydowaliśmy przyjechać, zagrać, a potem powiedzieć kilka zdań o tym,
    co nam leży na sercu.
    Nie przesadzacie w krytyce? Polska nie jest dyktaturą. To nie Rosja ani Turcja…
    -
    Nie chcieliśmy Polsce stawiać zarzutów, tylko wyjaśnić nasz punkt
    widzenia. Polska nie jest dyktaturą, ale widać przecież, że wszystko
    zmierza w niepokojącym kierunku. A to, co się stało z Trybunałem
    Konstytucyjnym, z mediami publicznymi zmusza do refleksji, jakim krajem
    Polska może się stać. My zaś jesteśmy ciągle jedną europejską rodziną.
    Żyjemy razem. I jak w każdej rodzinie są sytuację, że trzeba zapytać
    krewnych, o co chodzi, co się u nich dzieje, powiedzieć o tym, co nam
    się nie podoba, co rozczarowuje, budzi lęk. Tym bardziej że ten
    niepokojący rozwój wypadków dotyczy też nas, Niemców. U nas też w siłę
    rosną populiści z Alternatywy dla Niemiec.
    Pewno o tym, co się dzieje w Polsce, czytaliście w niemieckiej prasie, którą polskie władze krytykują za niepisanie prawdy.
    -
    Oglądamy BBC, czytamy m.in. „Süddeutsche Zeitung”. Ale dlaczego
    dziennikarze, pisząc o Polsce, mieliby kłamać, przecież dla mediów
    pisanie nieprawdy byłoby zabójcze.
    By uniemożliwić Polsce, by wstała z kolan, by Polska była dalej rosyjsko-niemieckim kondominium…
    -
    Absurd. Nie mogę sobie wyobrazić, by ktoś w Niemczech chciał, by Polska
    była słaba. W naszym interesie jest, by sąsiedni kraj kwitł. Tak jak
    to, by Unia Europejska działała. Większość Niemców wyciągnęła bowiem
    naukę z tego, co działo się z winy Niemiec w XX wieku. Wierzą w
    demokrację, praworządność, niezależność mediów.
    Jak na wasze wystąpienie zareagowała polska orkiestra?
    -
    Nikt nie widział o tym, co planujemy. Po wszystkim dyrygent Jerzy
    Salwarowski wyszedł z nami na scenę, członkowie orkiestry wstali, ludzie
    długo bili brawo. To były dla nas ważne gesty.
    W przerwie
    publiczność przychodziła do stolika, przy którym podpisywaliśmy płyty.
    Wielu ludzi dziękowało nam za słowa wsparcia. Tylko jedna osoba kobieta
    powiedziała nam, że przesadziliśmy, bo w Polsce jeszcze nie jest tak
    źle. Dopiero dziś dostaliśmy maila, w którym ktoś napisał, że nie mamy
    prawa wygłaszać politycznych oświadczeń, bo w Niemczech rzekomo nie ma
    wolnej prasy i chroni się muzułmańskich bandytów.

    Artyści powinni mieszać się do polityki?
    -
    Mamy takie same prawo jak inni ludzie interesować się tym, co się wokół
    nas dzieje, i mówić o tym. A w zasadzie mamy taki obowiązek. Choć w
    sobotę to był nasz pierwszy raz. Ale też po raz pierwszy czuliśmy silną
    potrzebę powiedzenia tego głośno.
    Być może już nie wystąpimy więcej w Warszawie. A bardzo byśmy chcieli.

    http://wyborcza.pl/7,75398,21247454,niemiecko-izraelski-duet-po-wystapieniu-w-filharmonii-narodowej.html

    Fot. Twitter/@_NW/screenshot

    Reporterzy bez Granic w obronie niemieckich koncernów medialnych. Piętnują „dobrą zmianę" w polskich…

    „Populistyczna nagonka na niemieckie stacje telewizyjne i wydawnictwa w Polsce jest wodą na młyn wrogów demokracji”.Przed wizytą kanclerz Angeli Merkel w Polsce organizacja
    Reporterzy bez Granic piętnuje – jak twierdzi - „jawne naruszanie
    wolności mediów przez polski rząd i antyniemieckie tendencje” - donosi
    portal „Deutsche Welle”. Szczególnie przeszkadza organizacji zapowiedź
    prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przeprowadzenia repolonizacji mediów
    i wyparcia z kraju niemieckich koncernów medialnych.

    Wolne i różnorodne media są niezbędnym elementem europejskiego katalogu wartości, a populistyczna nagonka na niemieckie stacje telewizyjne i wydawnictwa w Polsce jest wodą na młyn wrogów demokracji

    — zaznacza szef Reporterów bez Granic, Christian Mihr. Jego
    zdaniem rząd w Warszawie powinien zdawać sobie sprawę z tego, że będzie
    korzystać z subwencji Unii Europejskiej tylko wtedy, kiedy będzie
    uznawać zasady obowiązujące w unijnej społeczności, przestrzegać
    wolności prasy i dopuszczać także w telewizji krytyczną debatę na temat
    swojej własnej pracy.

    Mihr twierdzi, opierając się
    na danych Towarzystwa Dziennikarskiego Blumsztajna i Maziarskiego,
    że w Polsce „od czasu nastania rządu PiS ponad 220 dziennikarzy zostało
    zwolnionych, zmuszonych do złożenia wymówień czy przeniesionych na mniej
    znaczące stanowiska”.

    Rygorystyczne zmiany
    personalne w bardzo krótkim czasie po przejęciu rządów przez PiS
    spowodowały, że zmieniły się treści i charakter podawanych informacji
    w mediach publicznych. TVP straciła przy tym bardzo wielu widzów

    —czytamy w raporcie Reporterów bez Granic. Jak podkreśla organizacja, w głównym serwisie informacyjnym TVP1
    nie tylko urabia się nastroje przeciwko liberalnym krytykom rządu, ale
    także przeciwko niemieckim mediom, którym zarzuca się rzekomo
    manipulowane relacje.

    Regularnie w „Wiadomościach” piętnuje się także udział niemieckich wydawnictw
    w polskim rynku medialnym. Jeszcze przed kilkoma dniami Jarosław
    Kaczyński w wywiadzie udzielonym Radiu Opole podkreślał, że konieczna
    jest „repolonizacja” prywatnych mediów, a szczególnie wyparcie z rynku niemieckich koncernów

    — lamentują Reporterzy bez Granic dalej. Bauer Media Group wydaje w Polsce ponad 30 tytułów oraz jest właścicielem RMF
    . Grupa Medialna Passau wydaje przez grupę Polska Press 18 regionalnych
    dzienników i prawie 100 lokalnych gazet. Niemiecko-szwajcarski koncern
    Ringier Axel Springer Media AG wydaje w Polsce m.in. tabloid „Fakt”, polskiego „Newsweeka” oraz „Forbes’a”. Do niego należy także portal wiadomości Onet pl.

    Organizacja
    Reporterzy bez Granic została założona w 1985 roku we francuskim
    Montpellier i posiada oddziały w 9 krajach, m.in w Niemczech, Szwajcarii
    oraz Austrii. Jak dowiedziała się niemiecka gazeta „Junge Welt”
    organizacja przez wiele lat otrzymywała finansowanie od amerykańskiego
    miliardera George’a Sorosa oraz od Narodowego Funduszu na rzecz
    Demokracji (NED), organizacji w dużej mierze finansowanej przez rząd Stanów Zjednoczonych.

    Reporterzy bez Granic otrzymują także środki z Unii Europejskiej i od francuskiego państwa.

    Przeczytaj więcej na portalu Deutsche Welle

    Ryb, Deutsche Welle

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    147. ANALIZA. Głównym motorem


    ANALIZA. Głównym motorem napędzającym opozycję w Polsce stały się liberalne media. Co…


    Postawiliśmy kilka pytań wydawnictwu Ringier Axel-Springer Polska...


    16 grudnia 2016 roku jest datą, która przejdzie do historii
    parlamentaryzmu polskiego. Niestety w sposób niezbyt chlubny. To wtedy,
    wystąpieniem posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerby rozpoczęła
    się próba paraliżu obrad, mająca doprowadzić do nieuchwalenia budżetu,
    rozwiązania parlamentu, skrócenia kadencji i w konsekwencji
    nowych wyborów.

    Szczególną rolę w tamtych wydarzeniach odegrały liberalne media, a wśród nich wydawnictwa należące do do szwajcarsko-niemieckiego koncernu wydawniczego Ringier Axel Springer Polska (RASP).
    Szokującym momentem eskalacji napięcia stał się wpis na portalu
    społecznościowym nie byle kogo, bo redaktora naczelnego miesięcznika
    „Forbes” Michała Broniatowskiego, w którym podał instrukcje zrobienia
    Majdanu w Warszawie.

    Według definicji zamachem stanu (niem.
    Putsch, franc. coup de Etat) jest niezgodne z konstytucją, często
    z użyciem siły, przejęcie władzy politycznej w państwie przez jednostkę
    lub grupę osób. „Jest pogwałceniem normalnego toku życia politycznego
    i porządku instytucjonalnego”. W odróżnieniu od rewolucji przeprowadzają
    go osoby, które należały do istniejącej elity władzy, podczas gdy
    rewolucja jest organizowana przez ludzi spoza układu rządzącego. Pucz
    „nie zmierza też do urzeczywistnienia nowego ustroju politycznego,
    ma na celu jedynie usunięcie ludzi sprawujących rządy”.

    Śledząc
    sekwencje wydarzeń, które doprowadziły do kryzysu z 16 grudnia
    dostrzeżemy kilka ważnych elementów wskazujących na organizowanie próby
    zamachu stanu. Co ciekawe planiści nie unikali nawet starcia par force. Ponieważ dzień uchwalenia ustawy budżetowej zbiegał się przypadkiem z wprowadzeniem nowych
    regulacji pozbawiających byłych ubeków i esbeków wysokich uposażeń
    emerytalnych działacze radykalnej opozycji, która stara się swoje
    korzenie wywodzić z „Solidarności”, nie wahali się wystąpić wcześniej
    na wiecu mundurowych z wyrazami pełnego poparcia dla ich protestu.

    Drugim
    elementem siłowym podczas sejmowej rozróby miała być presja tłumu
    zebranego na zewnątrz Sejmu w dzień rewolty. I choć pod parlamentem
    stawiło się stosunkowo niewielu demonstrantów (ok. 1,5 tys osób),
    to byli oni nad wyraz agresywni i głośni. Wyraziści przywódcy opozycji
    w rodzaju Stefana Niesiołowskiego wręcz w chamski sposób podburzali tłum
    do działań. – Będziecie wyskakiwać przez okna! – grzmiał poseł obecnie
    Europejskich Demokratów. – Niedługo każdy z nas będzie się musiał bać
    co powie, bo trafi do więzienia! – straszył lider Nowoczesnej
    Ryszard Petru.

    Oprócz przedstawicieli byłych resortów siłowych, tłuszczy pod Sejmem, posłów w środku, czwartą siłę tego coup d’Etat stanowiły właśnie media związane z opozycją. – Polacy trwa zamach stanu! Teraz! – nawoływał Tomasz Lis, redaktor naaczelny „Newsweeka” (również należącego do RASP).
    Jednak najbardziej kuriozalnym, obnażającym rzeczywisty kierunek
    protestu w stronę rozwiązania siłowego była wypowiedź Katarzyny
    Kolendy-Zaleskiej (TVN), która pełni
    dramatyzmu głosem obwieściła nagle na antenie swojej stacji, kiedy
    posłowie PiS opuścili Salę Obrad: – Sytuacja zaczyna wymykać się spod
    kontroli. I jest szalenie groźna. Jeżeli zacznie się tu w Sejmie ludzi
    wyprowadzać siłowo, to naprawdę ludzie, którzy stoją na zewnątrz chyba
    tego nie wytrzymają. Myślę, że Jarosław Kaczyński bierze na siebie
    ogromną odpowiedzialność za to co dzisiaj w nocy może się
    w Polsce wydarzyć.

    Specjalista od Ameryki Łacińskiej prof. Tadeusz Łepkowski zwykł
    mawiać, ze jeżeli puczyści nie opanują sytuacji w ciągu doby, to zamach
    stanu nie ma żadnych widoków na powodzenie. Wywrotowcom z 16 grudnia
    sytuacja wymknęła się spod kontroli już po dwóch godzinach, kiedy
    marszałek sejmu Marek Kuchciński zarządził głosowanie nad budżetem
    w Sali Kolumnowej. Ponieważ już wcześniej Jarosław Kaczyński
    zapowiedział zniesienie ograniczeń dla funkcjonowania dziennikarzy
    w parlamencie opozycja straciła wszelkie wiarygodne podstawy
    do kontynuacji protestu. Mieli do wyboru albo się wycofać (pomni analiz
    prof. Łepkowskiego), albo brnąć dalej bez większych szans na zwycięstwo.
    Jedyne na co mogli liczyć to nakręcony przez przywódców i media gniew
    tej garstki ludzi pod Sejmem, który mógł doprowadzić do przemocy
    fizycznej ze strony podległej władzy policji. I tu nagle 17 grudnia,
    czyli dzień po burzliwej nocy redaktor naczelny „Forbesa” Michał
    Broniatowski zamieszcza na swoim profilu na Facebooku następujący wpis:

    MAŁA INSTRUKCJA co musi się stać, żeby powstał Majdan. 

    1. Nośny społecznie powód, który zmobilizuje MŁODZIEŻ.
      Starzy na mrozie nie wysiedzą. Wystarczy dwa-trzy tysiące gotowych
      zostać na noc, ale za to dziesiątki tysięcy gotowych wspierać ich
      na miejscu za dnia 

    2. Duży PLAC w centrum miasta (Plac Defilad się nie nadaje, bo nie ma go jak obronić), a w sąsiedztwie duży BUDYNEK PUBLICZNY, który można zająć (i obronić). To jest niezbędne ze względów logistycznych, …sztabowych, centrum prasowego, toaletowych… 

    3. Początkowe drobne utarczki z milicją, powstrzymane (jak dzisiaj) przez posłów. POSŁOWIE muszą być gotowi postawić własne namioty z wywieszką „Biuro poselskie”, żeby zapewnić immunitet

    4. Namioty należy stawiać jak OBÓZ WAROWNY. Plus przenośne toalety i zapas drewna. 

    5. Władza bezmyślnie i krwawo atakuje po kilku dniach (i nad ranem) obozującą młodzież. Na drugi dzień MILION ludzi demonstruje na placu i w okolicach. 

    6. RADA MAJDANU czyli przedstawiciele demonstrantów i LIDERZY ZJEDNOCZONEJ OPOZYCJI, którzy muszą jeszcze zorganizować FUNDUSZE na żywność, opał, wynajęcie sprzętu nagłaśniającego i zbudowanie trybuny, itp. 

    7. Oddziały SAMOOBRONY. Tu trzeba się mocno pilnować, żeby uniknąć prowokacji

    8. Stała obecność ARTYSTÓW na scenie i wsparcie DUCHOWNYCH

    Kim
    jest redaktor Broniatowski, że jego słowa odczytano z pełną powagi
    grozą? Otóż był on organizatorem niezależnej telewizji ukraińskiej
    Espreso TV, która powstawała tuż przed
    wybuchem Majdanu w Kijowie. Z jej ramienia odpowiadał za najważniejszy
    przekaz internetowy w serwisie YouTube. Przez trzy miesiące nadawał
    stamtąd relacje, dźwięk i obraz. „Poruszał, wzruszał, kształtował
    postawy i opinie” – jak napisał o nim „blogpress”. Dostarczał również
    materiałów Reutersowi, CNN czy TVN.

    Wcześniej Broniatowski był członkiem rady nadzorczej TVN,
    zasiadał też w radzie nadzorczej Grupy Onet, był pierwszym dyrektorem
    polskiego przedstawicielstwa Reuters i wiceszefem rosyjskiej agencji
    Interfax International Information Group.

    Kiedy okazało się,
    że determinacja ulicy nie wystarczy by sprowokować użycie siły przez
    państwo zaczął wycofywać się rakiem ze swoich rad podobnie jak cała
    opozycja. Już następnego dnia, kiedy stało się jasne wszem i wobec,
    że z polskiego Majdanu nic nie wyjdzie stwierdził: „Histerycy po tamtej
    stronie uznali to za wezwanie do boju, ponieważ ironicznie nazwałem swój
    tekst instrukcją”. Dziś jest zdania, że „nazywanie tego wezwaniem do rozlewu krwi”, jest prymitywną insynuacją.

    Nie
    ma w moim tekście ani cienia takich wezwań. Opowiedziałem jedynie, jako
    naoczny świadek, jak kijowski Majdan się wydarzył. I trzeba naprawdę
    mnóstwo złej woli, …żeby opisywać mnie jako biegającego z nożem w zębach
    podżegacza. (…) Przedstawianie Majdanu jako krwawego epizodu,
    sprowokowanego przez szalejącą opozycję, to kalka z narracji
    putinowskiej. Gratuluję naśladowcom

    — stara się odwrócić kota ogonem Broniatowski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    149. "Wiadomości" informują o


    "Wiadomości" informują o instrukcji szefa Ringier Axel Springer
    dla polskich dziennikarzy. Mazurek: Niedopuszczalne, oburzające i
    skandaliczne

    Wiadomości” (TVP1)
    w swoim materiale poinformowały o skandalicznej instrukcji szefa
    koncernu Ringier Axel Springer Marka Dekana dla polskich dziennikarzy
    pracujących w koncernie.

    Szef niemiecko-szwajcarskiego koncernu medialnego Ringier Axel Springer
    instruuje podległych mu dziennikarzy, jaka powinna być ocena polskiego
    rządu. Sam w swoim liście ostro skrytykował polski rząd za brak poparcia
    dla Donalda Tuska. I apeluje do dziennikarzy w swoich redakcjach:
    nadszedł czas żeby włączyć się do gry.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    150. Treść CAŁEJ instrukcji szefa


    Treść CAŁEJ instrukcji szefa Ringier Axel Springer dla polskich dziennikarzy. Szokujące słowa!

    "Wyłącznym zwycięzcą nie jest jednak Donald Tusk, tak jak
    Kaczyński nie jest jedynym przegranym. Razem z Tuskiem wygrali Polacy".


    Trzeba przyznać, że obraz pewnej części polskich mediów, jaki wyłania się ze wspomnianej instrukcji jest przerażający!

    Poniżej prezentujemy jego treść [PISOWNIA ORYGINALNA- PRZYP. RED.]:

    Drogie Koleżanki i Koledzy,

    Barcelona kontra PSG 6:1
    - co to był za mecz! Jednak to nie te rozgrywki zasłużyły na miano
    starcia tygodnia. Ta kategoria należała do dwóch Polaków, którzy
    zmierzyli się ze sobą na arenie europejskiej, a ich spotkanie zakończyło
    się wynikiem 27:1!

    Wyłącznym zwycięzcą nie jest jednak
    Donald Tusk, tak jak Kaczyński nie jest jedynym przegranym. Razem
    z Tuskiem wygrali Polacy - wszyscy ci, którzy są dumni z przynależności
    do Unii Europejskiej.

    Badania pokazują, że takie poglądy ma blisko 80% polskiego społeczeństwa. Co do przegranych w tym starciu, to obok Jarosława Kaczyńskiego znalazła się dobra reputacja Polski jako rzetelnego partnera w UE.

    Czego się dowiedzieliśmy:

    1. Kaczyński, zapewne wbrew sobie, stał się najskuteczniejszym orędownikiem reelekcji Donalda Tuska.

    2.
    Ideologia i prymitywne manipulacje przegrały z wartościami
    i rozsądkiem. Zarówno rządzone przez Orbana Węgry, jak i pozostałe kraje
    Grupy Wyszehradzkiej, poparły w głosowaniu Tuska.

    3. UE nauczyła
    się, że o jedność nie warto zabiegać za wszelką cenę. To bardzo cenna
    lekcja na przyszłość, która z pewnością przyspieszy wdrażanie koncepcji UE różnych prędkości.

    Ta ostatnia
    z lekcji ma kluczowe znaczenie dla Polski. W nadchodzącym czasie
    na autostradzie unijnej integracji pojawia się nie tylko pas szybkiego
    i wolnego ruchu, ale też parking. I to jest właśnie moment, gdy do gry
    włączają się wolne media, takie jak my.

    Nigdy nie zapominajmy o podstawowych wartościach, jakie reprezentujemy: opowiadamy się za wolnością, rządami prawa, demokracją i ZJEDNOCZONĄ EUROPĄ.

    Pamiętajmy,
    że większość naszych czytelników i użytkowników należy do tej
    miażdżącej większości, która popiera członkostwo Polski w UE. Podpowiedzmy im co zrobić, żeby pozostać na pasie szybkiego ruchu i nie skończyć na parkingu.

    Stawką w tej grze jest wolność i pomyślność przyszłych pokoleń.

    Polacy popierają Unię Europejską.

    <Polaków> popiera członkostwo Polski w UE.

    Wskazują na to wyniki ankiety przeprowadzonej 9 marca przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS).

    osób w wieku 35–44 lat, mieszkających w dużych miastach (pow. 500 tys. mieszkańców) popiera polskie członkostwo w UE - jest to najwyższy poziom akceptacji wśród wszystkich grup wiekowych.

    <Polaków > opowiada się za opuszczeniem przez Polskę UE. Jednak w grupie wiekowej 18–24 lat odsetek ten wzrasta do 26%.

    Choć wyniki badań napawają optymizmem, to jednocześnie rodzą pytania, na które warto poszukać odpowiedzi.

    Dlaczego
    krytyczna postawa wobec Europy jest widoczna zwłaszcza wśród młodego
    pokolenia? Dlaczego w mniejszym stopniu wierzy ono w ideę
    wspólnej Europy?

    Z pewnością po części przyczyniło się do tego obrzucanie UE błotem przez populistów oraz kreowany w mediach negatywny obraz pogrążonej w kryzysie Unii. Są to kwestie, na które UE powinna zwrócić większą uwagę.

    Obywatele
    Europy dostrzegli obecność tego trendu wśród młodszego pokolenia
    i samodzielnie podejmują działania. Swoje poparcie dla zjednoczonej
    Europy wyrażają poprzez inicjatywę pod nazwą „Pulse of Europe”.

    Warto się z nią zapoznać: www.pulseofeurope.eu http://app.getresponse.com/click.html?x=a62b&lc=s0xZO&mc=Iw&s=KbPbmN&u=SeNZj&y=d&

    500 mln streamów miesięcznie, w tym 230 mln na żądanie

    Prezentacja
    naszej wiosennej ramówki w ubiegłym tygodniu okazała się kolejnym
    sukcesem i spotkała się z bardzo pozytywnym medialnym odzewem.
    Aktualnie, w ujęciu miesięcznym, nasza Grupa uzyskuje oszałamiającą
    liczbę 500 mln streamów miesięcznie, z czego 230 mln na żądanie.

    Daje nam to niekwestionowaną pozycję lidera na rynku polskim oraz plasuje Grupę w czołówce europejskich wydawców.

    Pogratulujmy wspólnie zespołowi wideo tego wybitnego osiągnięcia!

    Impact Day #ContentMarketing organizowany już po raz 5. przez Media Impact Polska. Startujemy *dzisiaj o 9.30. *

    Wszystkich, którzy nie mogą pojawić się na miejscu zapraszamy na relację na żywo - TUTAJ http://app.getresponse.com/click.html?x=a62b&lc=s0xe4&mc=Iw&s=KbPbmN&u=SeNZj&y=e&

    Dziękuję za wszystkie maile i zdjęcia obrazujące, jak wyraziliście swoje uznanie wobec kobiet w dniu ich święta.

    Muszę przyznać, że pomysłów Wam nie brakowało!

    Zobaczcie sami http://app.getresponse.com/click.html?x=a62b&lc=s0xLf&mc=Iw&s=KbPbmN&u=SeNZj&y=G&

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    151. Barbara Bubula o instrukcji


    Barbara
    Bubula o instrukcji szefa RASP: „Jesteśmy krajem medialnie
    skolonizowanym. To jawna ingerencja w suwerenne decyzje Polaków”

    "Zawsze jest potrzebne wsparcie dla wolności dziennikarskiej, bez względu na kraj".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    152. Majewski: Smycz Ringier Axel


    Majewski: Smycz Ringier Axel Springer jest dość krótka. Można co najwyżej ujadać…

    Nie mogę sobie odmówić uśmiechu satysfakcji, gdy słyszę o prikazie szefa RASP dla nadwiślańskich żurnalistów.


    Onet broni listu Dekana i oskarża TVP1 za "niespotykany atak" :
    "Bardzo trudno jest dyskutować z ideologią i absurdalnymi zarzutami"

    "Oskarżenie, jakoby Mark Dekan instruował naszych dziennikarzy jest całkowicie fałszywe i nie do zaakceptowania".

    MSZ potwierdza doniesienia ws. Ringier Axel Springer! "Będziemy
    prosić naszych zagranicznych partnerów o wyjaśnienia w tej sprawie"


    "Wyrażamy zaniepokojenie, że niemiecko-szwajcarski koncern wystosował list do swoich polskich pracowników, który może stanowić
    próbę ingerencji w niezależność mediów".

    Dr Karp o liście Dekana: "To mi przypomina lata PRL-u, kiedy mniej więcej w ten sposób redagowano gazety"

    "To przypomina mi przedszkole, w którym pani przedszkolanka
    uczy dzieci, co mają myśleć na każdy temat. Ten list jest jak instrukcja
    skierowana do osób specjalnej troski".

    Mistewicz o instrukcji szefa RASP: "Każde silne, normalne, demokratyczne państwo, powinno…

    "Nie do wyobrażenia jest też, aby media innego kraju
    realizowały rękoma zatrudnianych w Polsce dziennikarzy politykę swojego
    rządu".

    Towarzystwo
    Dziennikarskie przeprasza niemieckich dziennikarzy za "falę propagandy
    antyniemieckiej zainicjowanej przez polskie władze"


    "Drodzy niemieccy Przyjaciele, wiemy, jak bolesne i krzywdzące są wszystkie te kłamstwa i
    oszczerstwa padające pod Waszym adresem".

    Prezesem jest Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej”; w zarządzie TD zasiadają również Jan Ordyński i Krzysztof Bobiński.

    autor: fot. Wojciech Maziarski/Facebook


    Przerażenie na Czerskiej! Zmartwieni urojoną wizją Polexitu
    Biedroń, Frasyniuk i Michnik wzywają do manifestacji. "Rząd niszczy
    europejską przyszłość Polski"

    "Bije nam dzwon. Dziś stawką jest nasze miejsce w świecie.
    Europa nam odjedzie, jeśli na to pozwolimy. Zgubimy cywilizacyjną
    szansę".



    Czerska z przekazem dnia od niemieckich przyjaciół z RASP: „Wszystkie media w rękach…


    Redakcja Adama Michnika zrobiła dziś wszystko co mogła, by wesprzeć narracje swoich niemieckim przyjaciół.


    „Gazeta Wyborcza” z „troską” pochyla się dzisiaj nad projektem
    ustawy repolonizacyjnej, którą rząd przyjmie prawdopodobnie wcześniej
    niż zakładano, po tym jak w czwartek ujawniono szokujący list prezesa
    Marka Dekana do dziennikarzy niemiecko-szwajcarskiego koncernu. Dziś
    na pierwszej stronie GW „krzyczy” więc
    nagłówek, z którego dowiadujemy się, że Jarosław Kaczyński chce przejąć
    niemieckie media. Po co? Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik
    przekonują, że celem przejęcia niemieckich tytułów jest chęć wygrania
    wyborów samorządowych. Oczywiście nie obyło się bez sugestii, że PiS
    chce wprowadzić Polskę z Unii Europejskiej.

    Oczywiście dziennikarze „Gazety Wyborczej” nie widzą niczego złego
    w fakcie, że niemiecki nadzorca instruuje polskich dziennikarzy, jak
    mają przedstawiać w swoich tekstach „sukces” Donalda Tuska na arenie
    europejskiej. Nie dziwią się też, że Dekan wtrąca się w polską politykę zagraniczną. Olbrzymi fragment tekstu zajmuje oficjalne stanowisko RASP w sprawie listu Dekana. Szybko też „dowiadujemy” się czemu ma służyć repolonizacja mediów.

    PiS chce repolonizacji mediów,żeby wygrać wybory samorządowe.(…) Potrzebuje lokalnych mediów.

    – bajają cyngle „Gazety Wyborczej”.

    CZYTAJ TAKŻE: Węglarczyk manipuluje słowami Wolskiego i uderza w TVP Info. Beznadziejna obrona instrukcji Dekana trwa w najlepsze

    Zdaniem
    „Wyborczej”, polityków PiS, „uwiera” fakt, że większość gazet
    wydawanych w Polsce znajduje się pod niemieckim zarządem. Cytują też
    „anonimowego” menadżera z niemiecko-szwajcarskiego wydawnictwa, który
    utyskuje na rządy PiS.

    Już teraz odczuwamy
    brak ogłoszeń ze spółek skarbu państwa, a przecież rząd może naciskać
    inaczej. Na przykład wymuszać na wydawcach zmiany w składach redakcji
    na dziennikarzy i redaktorów sprzyjających PiS.

    – stwierdza na łamach GW jeden pracowników RASP.

    CZYTAJWNIEŻ:Były pracownik RASP pisze list do Dekana: „Teraz wstydzę się, że w moim CV występuje okres pracy w kierowanej przez Pana firmie”

    Słowa
    „anonimowego” informatora paradoksalnie, obnażyły całą hipokryzję
    i prawdziwy cel publikacji „Gazety Wyborczej”. Nie chodzi wcale
    o wolność mediów, ale o finansowe koryto, z którego tak redakcja
    z Czerskiej, jak i niemieccy giganci medialnie przez niemal
    ćwierćwiecze, czerpali pełnymi garściami. Strach przed
    repolonizacją mediów to strach przed utratą tego koryta oraz innych
    interesujących fruktów. Stąd ta histeria i atak na rząd. „Gazeta
    Wyborcza” doskonale rozumie swoich niemieckich kolegów. Redakcja Adama
    Michnika przez lata doiła spółki skarbu państwa i inne instytucje
    państwowe, niemal wprost ciesząc się, że inne polskie media (głównie
    konserwatywne) na taką przychylność liczyć nie mogły. Gdy szanse zostały
    wyrównane, a niemieccy właściciele pokazali prawdziwą twarz
    antyrządowego buntu, Czerska i RASP rozpoczęły nagonkę i jazgot o „wolności mediów”.

    Ale tekst Czuchnowskiego i Kublik to nie jedyny przykład
    niemieckiej narracji, jakby żywcem przeniesionej z listu Marka Dekana
    do dziennikarzy „Faktu”, „Newsweeka” i portalu „Onet”. W głównym
    komentarzu do dzisiejszego wydania gazety z Czerskiej czytamy,
    że Jarosław Kaczyński ma „wąs Łukaszenki i krawat Leppera”. Stanisław
    Skarżyński „przekonuje” czytelników, że Jarosław Kaczyński jest zajadłym
    wrogiem Unii Europejskiej i de facto orędownikiem wyjścia Polski z jej
    struktur. To, wypisz wymaluj, ten sam przekaz, który forsował Dekan
    w swoim liście do dziennikarzy RASP!

    (…) to co ta partia (PiS - red.) robi w polityce
    krajowej i międzynarodowej, jest po prostu doskonale antyeuropejskie,
    sprzeczne i wrogie na poziomie samych fundamentów zjednoczonej Europy.


    twierdzi autor komentarza i „udowadnia”, że Jarosław Kaczyński
    reprezentuje antyeuropejską postawę swoich byłych koalicjantów z 2005
    toku – Romana Giertycha i Andrzeja Leppera.

    CZYTAJ TAKŻE:UJAWNIAMY. Niemiecka „wolność słowa”? Dziennikarz z Axel Springer wyrzucony za krytykę przyjmowania uchodźców w Niemczech

    Podkreślenie
    słów Skarzyńskiego znajdujemy kilka stron dalej w materiale o wymownym
    tytule: „Nie ma zgody na Polexit” i informacji, że 25 marca ma odbyć się
    „Marsz Europy”. Redakcja zachęca, by tego dnia być na tym marszu,
    by sprzeciwić się rzekomej izolacji Polski w Europie.

    Redakcja
    Adama Michnika zrobiła dziś wszystko co mogła, by wesprzeć narracje
    swoich niemieckim przyjaciół. Zrobiła to mistrzowsku, mieszając fakty
    z insynuacjami, a jazgot z histerią.

    GW, WB

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    153. Stanisław Janecki: Za chwilę


    Stanisław Janecki: Za chwilę PO ogłosi koniec rządów PiS i będzie przekonywać, że władza leży na ulicy

    Po opublikowaniu „sondażu" IBRIS dla „Rzeczpospolitej" odrodził
    się triumfalizm Grzegorza Schetyny i jego drużyny. Ale to tylko mania
    wielkości.

    Styczniowy ranking tygodników: "Gość niedzielny" - liderem sprzedaży. "W Sieci" na czwartym…

    Największy spadek odnotował „Wprost” (AWR „Wprost”). Jego wynik
    wyniósł 21 068 egz., czyli mniej o 37,78 proc. niż rok wcześniej.

    W segmencie tygodników opinii liderem pozostaje niezmiennie „Gość Niedzielny” (Instytut Gość Media). Jego średnia sprzedaż ogółem w styczniu 2017 roku wyniosła 131 834 egz. Było to o 1,63 proc. mniej niż w analogicznym okresie rok wcześniej - wynika z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, opracowanych przez portal Wirtualnemedia.pl.

    Wiceliderem jest tygodnik „Polityka” ( Polityka). Jej wynik sprzedażowy zmniejszył się o 5,23 proc. do 118 554 egz. Na trzecim miejscu znalazł się „Newsweek Polska” (Ringier Axel Springer Polska). Jego średnia sprzedaż ogółem w styczniu br. wyniosła 99 709 egz., po spadku o 15,47 proc.

    Czwarte miejsce należydo tygodnia znalazł „W Sieci” (Fratria). Jego średnia sprzedaż ogółem wyniosła 69 276 egz., po spadku o 11,93 proc. Oczko niżej uplasował się konkurencyjny tygodnik „Do Rzeczy” (Orle Pióro), którego średni wynik poszedł w dół o 20,13 proc. do 49 779 egz.

    Na siódmym miejscu sklasyfikowany został tygodnik „Fakty i Mity” (Błaja News), który kontrolowany jest przez ZKDP od października ub.r. Jego średni wynik w styczniu br. wyniósł 29 241 egz. 8. lokatę zajął „Tygodnik Powszechny” (Tygodnik Powszechny), który jako jedyny mógł pochwalić się wzrostem sprzedaży, wynoszącym 10,04 proc. Jego średnia sprzedaż ogółem wyniosła 24 005 egz. Z kolei największy spadek odnotował „Wprost” (AWR „Wprost”). Jego wynik wyniósł 21 068 egz., czyli mniej o 37,78 proc. niż rok wcześniej. Tytuł ten w rankingu spadł z miejsca ósmego na dziewiąte.

    Na ostatnim miejscu uplasował się „Przegląd” z niewielką, nieco ponad dwuprocentową stratą, ale ze sprzedażą na poziomie ciut ponad 16 tys. egz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    154. Zaskakujące stanowisko

    Zaskakujące stanowisko Solorza ws. mediowych planów PiS. "Skorzystają na nich zagraniczne koncerny"

    "Wyborcza" uderza w prezesa Jarosława Kaczyńskiego.


    Czy to katastrofalne wyniki finansowe „GW” i „Agory” sprawiają, że cyngle z Czerskiej są tacy sfrustrowani? Wiele na to wskazuje. Dzisiejszy numer „Gazety Wyborczej” to prawdziwy popis wściekłej manipulacji i zmasowanego ataku na rząd PiS. W tekście o obsadach personalnych w spółkach skarbu państwa, „Wyborcza”, powiązała słowa Kaczyńskiego: „teraz k… my” z jego rzekomą zgodą na nepotyzm.W materiale o gdańskiej spółce „Energia”, GW, przekonuje, że panuje w niej nepotyzm, a nowa władza wyrugowała wszystkich ze starego zarządu. Historia jakich wiele, gdyż każda władza, od 1989 roku, zmieniała zarządy w kluczowych spółkach, szczególnie tych energetycznych, które dla gospodarki mają znaczenie strategiczne. Tym razem jednak „Wyborcza”, na przykładzie zmian personalnych w „Energii” uderza personalnie w prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jak łączy więc spółkę z szefem partii rządzącej? Jak zwykle nieudolnie i karkołomnie. W tekście nie ma ani słowa o tym, że Kaczyński wydaje polecenia o obsadzie stanowisk w spółce (nie może tego zrobić, jest posłem). Mgliste powiązania ludzi z rządu z osobami zasiadającymi w zarządzie „Energii” też nie wydają się przekonujące. Na „Czerskiej” wymyślono jednak jak powiązać prezesa z „Energią”. Posłużono się w tym celu cytatem z Jarosława Kaczyńskiego z 1997 roku.Przyszły prezes PiS miał wtedy wyrazić swój stanowczy protest przeciwko upartyjnianiu państwa AWS i przeciwko nepotyzmowi w spółkach. Stwierdził wtedy, że w AWS zbyt wielką rolę odgrywa nieformalna partia „TKM” („teraz k… my”).**Jak czytamy w Wikipedii:” Tę „partię” miała cechować chęć zajęcia stanowisk rządowych i korzystania z układów stworzonych przez poprzedników, zamiast dokonywania reform. Sam Jarosław Kaczyński wskazuje, że określenie „TKM” wymyślił Marek Kuchciński.”

    „Wyborcza” zmanipulowała tę wypowiedź i powiązała Kaczyńskiego z rzekomym nepotyzmem w spółce, dobrze wiedząc, ze słowa Kaczyńskiego (lub Kuchcińskiego ) zostały użyte w proteście przeciwko nepotyzmowi w drugiej połowie lat. 90. Redakcja z Czerskiej poszła jednak jeszcze dalej i ze zdjęciem Kaczyńskiego i słynnym cytatem zderzyła spis zarobków ważnych prezesów dużych spółek skarbu państwa. Co jeszcze zrobi redakcja Adama Michnika, by uderzyć w Jarosława Kaczyńskiego? Ile jeszcze przeinaczy słów? W wojnie totalnej z PiS, redakcja wyraźnie przegrywa. Masowo ucieka też od niej czytelnik, a wpływy z reklam są na żałosnym poziomie. Zostaje jej już tylko wściekłość i jazgot. W tym, dziennikarze z czerskiej, są naprawdę dobrzy.

    autor: twitter
    autor: twitter

    autor: twitter

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    155. Organizacja Reporterzy bez

    Organizacja Reporterzy bez Granic (RSF) opublikowała coroczny raport dotyczący stanu wolności mediów na świecie - World Press Freedom Index. Wnioski są mało optymistyczne - stan ten jest najgorszy w historii. Polska uplasowała się na 54 miejscu, a Reporterzy bez Granic alarmują, że polskie media są kontrolowane przez władze.

    "Wolność mediów zniknęła wszędzie, gdzie zatriumfiował model autorytarnego przywódcy" - pisze w raporcie międzynarodowa organizacja, dodając, że od kilku lat obserwuje "upadek demokracji". Wskaźnik ograniczeń i naruszeń światowych mediów jest najwyższy w historii, a w przez ostatnie 5 lat wzrósł aż o 14 proc. To czasy "postprawdy, propagandy i uciszania mediów" - dodaje RSF, zaznaczając, że stan wolności prasy, radia, telewizji i Internetu pogarsza się głównie w wiodących państwach demokratycznych.
    Najlepszy stan mediów stwierdzono w krajach skandynawskich: Norwegii, Szwecji, Finlandii i Danii. W pierwszej dziesiątce uplasowały się również: Holandia, Kostaryka, Szwajcaria, Jamajka, Belgia i Islandia. Na aż 43. pozycji znalazły się Stany Zjednoczone. To spadek o dwa miejsca. Na "niepokojący trend" w tym kraju RSF wskazało fakt, że "administracja Baracka Obamy postawiła przed sądem więcej demaskatorów (ang. whistleblowers) niż wszystkie poprzednie administracje razem wzięte". Najgorszy stan wolności mediów jest - co nie budzi zaskoczeń - w Korei Północnej. Dramatyczna sytuacja jest także w Erytrei, Turkmenistanie, Syrii i Chinach.

    Polska znalazła się na 54 miejscu. To o 7 pozycji niżej niż w raporcie z World Press Freedom Index z poprzedniego roku. Polskę oznaczono kolorem pomarańczonym, czyli najgorszym przed kolorami czerwonym i czarnym. "Nowa ustawa medialna, którą stworzono pod koniec 2015 r., a wprowadzono na początku 2016, tak naprawdę przekształciła media publiczne w media państwowe. Dyrektorzy kanałów telewizyjnych zostali z dnia na dzień zastąpieni przez przyjaciół ultrakonserwatywnej partii rządzącej" - piszą w raporcie Reporterzy bez Granic, dodając, że media publiczne to obecnie "narzędzia propagandy". RSF przypomina również o próbach osłabienia finansowego m.in. "Gazety Wyborczej", "Polityki" i Newsweeka", a także przytacza sytuację z grudnia 2016 r., kiedy rząd musiał wycofać się z planów ograniczenia dziennikarzom wstępu do Sejmu, po tym, jak tysiące Polaków wyszło w akcie protestu na ulice. Reporterzy bez Granic są także zaniepokojeni ostatnią inicjatywą polskiego rządu, czyli "repolonizacją" prasy i podkreślają, że Unia Europejska jest zaalarmowana "lekceważeniem fundamentalnych unijnych wartości".

    Cios poniżej pasa Gazety.pl! Atak portalu na prawicowych polityków to popis chamstwa i głupoty

    "Dehumanizowanie. Jakby to samo zrobili ze znanymi Żydami, to Gazeta krzyczałaby o antysemityźmie".autor: fot. print screen Gazeta.pl

    Założenie jest proste - grafik systematycznie zmniejsza
    głowy dobrze nam znanych z telewizji i prasy prawicowych polityków.
    Efekty są spektakularne. Od razu przypomniała się nam scena z kultowego
    już filmu Tima Burtona „Sok z żuka”. Dzięki uprzejmej zgodzie
    założycieli prezentujemy te bardzo ciekawe grafiki

    —kpi Gazeta.pl.

    Przegląd
    zdjęć rozpoczyna się od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z kotem
    na tapczanie. Zmniejszona głowa polityka zapewne miała śmieszyć
    w zamierzeniu, lecz nie bawi, a raczej obnaża żenujący poziom grafików.
    Dalej są m.in. zdjęcia
    ministrów Macierewicza, Szyszki, Morawieckiego, premier Szydło czy
    prezydenta Dudy. Z prezydenta zakpionio do tego stopnia, że jego głowę
    zmniejszono do wielkości piłki tenisowej. Podobnie postąpiono z szefową rządu, która na zdjęciu z Tuskiem ma głowę o połowę mniejszą od jego.

    Żenujące,
    niesmaczne i niskie. I zupełnie bezsensowne. Redakcja z Czerskiej
    po raz kolejny pokazała prawdziwą twarz, co nie umknęło uwadze
    oburzonych internautów.

    Przepraszam, ale po co to?

    —pyta osoba o nicku lina555.

    To teraz dla równowagi przyklejcie wielkie łby politykom z drugiej strony sceny politycznej. Jesteście żałośni

    —stwierdza yuraathor.

    Z kolei bydgoszczakk pisze wprost:

    Typowa mowa nienawiści..

    To jest hejt w najczystszej postaci… Tak się bawi lewica

    —dodaje chimi-churi.

    Dehumanizowanie. Jakby to samo zrobili ze znanymi Żydami, to Gazeta krzyczałaby o antysemityźmie

    —skwitowała osoba o nicku cenisz.dobre.dziennikarstwo.

    pc/Gazeta.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    156. ITI - historia pewnej spółki

    http://forum.legionisci.com/showthread.php?t=16998

    Spolka ITI Holdings SA w Luksemburgu zostala zalozona w czasach schylkowego PRL, na kilka miesiecy przed Okraglym Stolem, dokladnie w dniu 29 grudnia 1988 (wedlug aktu notarialnego).
    Szwajcarska sekretarka, pani Barbara Trautweiler, objela 99% kapitalu (4.999 akcji z 5.000), pozostala symboliczna 1 akcje objal szwajcarski adwokat, pan Joseph Ackermann.
    Kapital zakladowy ITI Holdings SA wyniosl 800.000 dolarow US, suma ta zostala przelana do Luksemburga z Panamy. Skad pani Trautwailer miala tyle pieniedzy, nie wiadomo. Ale moze czas przyniesie odpowiedzi.
    W 1988 roku, kiedy wiekszosc polskich obywateli walczylo o przezycie i suma 100 dolarow US byla fortuna, pani Barbara Trautweiler ze Szwajcarii smialo podjela decyzje o zainwestowaniu ogromnej wtedy sumy 800.000 dolarow US w luksemburska spolke ktora miala dalej inwestowac w nowych, nieznanych rynkach na wschodzie. To prawdziwie smiala i odwazna, wiecej, Wizjonerska Strategia Inwestowania (w skrocie WSI).

    Konce dyktatur sa z reguly pelne paniki i chaosu, kleptokraci i otaczajace ich kliki usiluja zagospodarowac i zabezpieczyc aktywa i fundusze zagarniete panstwu (czyli calemu spoleczenstwu), z reguly za granica kraju.
    Niedawna historia z Tunezji gdzie zona prezydenta wyciagnela 1.5 tony zlota z banku centralnego i wywiozla je samolotem do Dubai, jest tylko jedna z ilustracji takich procederow.
    Kiedy PRL zaczynal powoli padac nie bylo internetu i niezaleznych mediow ktore patrzyly by na rece owczesnej kliki, ktora ruszyla z planowym zagospodarowaniem i zabezpieczeniem aktywow i funduszy zagarnietych panstwu (czyli calemu spoleczenstwu) za granicami PRL, uzywajac do tego istniejaca siatke.
    Spolka ITI Holdings SA w Luksemburgu byla fabrykowana w koncu 1988 w pospiechu i popelniono pewne bledy. Ale tak jak mozna bylo swobodnie zagospodarowac fundusze i aktywa w ksiegowym roku 1988, nikt nie byl pewien co stanie sie po Okraglym Stole i kto bedzie kontrolowal ksiegi na koniec roku 1989. Czas wiec naglil.
    Spolka ITI Holdings SA zostala zalozona w Luksemburgu 29 grudnia 1988 roku, czyli na dwa dni przed koncem roku ksiegowego 1988. Zrzucenie ciezaru zalozenia spolki ITI na plecy szwajcarskiej sekretarki pani Barbary Trautweiler i nastepnie wyeliminowanie jej z gry bylo bledem.
    Wlozenie ogromnej jak na tamte czasy sumy 800.000 dolarow US jako aport w akcjach spolki ITI International SA Panama bylo bledem. Rzuca sie w oczy i do tego spolki dzialajace faktycznie (going concern) nie maja tak precyzyjnie okraglych sum bilansu. Jezeli ktos chcialby utrzymac minimum wiarygodnosci nalezalo najpierw poczekac na oficjalne zamkniecie bilansu ITI International SA Panama na koniec roku 1988, a nie robic pospiesznych tranzakcji wniesienia aportu w akcjach na 2 dni przed koncem roku ksiegowego 1988.
    Gdyby ITI Holdings SA Luxembourg bylo rzeczywiscie tworzone przez dwoch mlodych i ambitnych wizjonerow Jana Wejcherta i Mariusza Waltera, przyjachaliby oni do Luksemburga z kilkoma tysiacami ciezko zarobionych dolarow kazdy i klepneli by sie w rece w stylu "Ziemi Obiecanej" czyli "ja nie mam nic, ty nie masz nic, stworzymy razem wielki holding medialny, w imie calej prawdy, cala dobe". Zamiast tego pojawila sie w Luksemburgu szwajcarska sekretarka, szwajcarski adwokat, irlandzki ksiegowy oraz przelewy ogromnych aktywow z dalekiej Panamy. Pomiedzy Bozym Narodzeniem i Nowym Rokiem.
    Pierwszy sklad rady nadzorczej ITI Holdings SA Luxembourg w dniu 29 grudnia 1988 to: Joseph Ackermann, Patrick Shortall, Jan Wejchert i Andrzej Wejchert. Mariusz Walter zostal mianowany audytorem spolki, ciekawe jakie byly jego merytoryczne kompetencje w audycie spolek w Luksemburgu.
    Zalozycielka ITI, pani Barbara Trautweiler, ktora objela 99% akcji spolki, nie pojawja sie nigdzie.
    Dlaczego miedzynarodowa grupa montujaca w pospiechu ITI Holdings SA na kilka miesiecy przed Okraglym Stolem wybrala wlasnie Luksemburg ?
    Po pierwsze, Luksemburg dysponowal dogodnym kadrem fiskalno-prawnym (Holding 29) ktory pozwalal strukturom luksemburskim na odsprzedanie (po roku) udzialow w spolkach ulokowanych w innych krajach z minimalnym podatkiem. Bylo to idealne rozwiazanie dla struktur przygotowujacych sie do wziecia udzialu w przyszlych prywatyzacjach (uwlaszczeniach) w Polsce.
    Po drugie, w Luksemburgu realizowal swoje wyznaczone zadania utworzony w 1979 roku Bank Handlowy International SA (BHI). Ten specyficzny bank byl wlasnoscia polskiego panstwa, czyli nas wszystkich, ale nadzor wlascicielski sprawowaly PRL-owskie instytucje: NBP, Bank Handlowy i Polska Kasa Opieki.
    W 1983 roku Szefem Departamentu Kredytowego w BHI zostal wirtuoz PRL-owskich finansow, Grzegorz Zemek.
    Pan Zemek byl wizjonerem, stworzyl innowatorski koncept Fiskalnej Optymalizacji Zagospodarowanych Zasobow (FOZZ) czyli polska odpowiedz na koncept private equity. Polak potrafi. Niestety pan Zemek, przebywajacy aktualnie w wiezieniu, wciaz nie chce podzielic sie operacyjnymi detalami FOZZ.
    W 1988, kiedy montowany byl pospiesznie ITI Holdings SA, w organach BHI zasadaly nastepujace osoby: Zdzislaw PAKULA (NBP), Zenon OLSZEWSKI (Bank Handlowy), Jerzy MALEC (Polska Kasa Opieki), Zbigniew MASLOWSKI (zarzad), Edmund ZAWADZKI, Janusz SAWICKI (Wiceminister Finansow) i Stanislaw ZDZITOWIECKI (zarzad).
    W bilansie 1988 BHI mial okolo 75 milionow dzisiejszych Euro w kredytach, skala odpisow siegala 6%. Intrygujacym jest fakt ze od roku 1983 to poczatku lat 90-tych BHI nie mial zyskow, wychodzil jak to sie mowi dokladnie na zero. To co wplywalo w roku, wyplywalo dalej w tym samym roku a w razie potrzeby podniesienia kapitalu proszono uprzejmie polskie spoleczenstwo via PRL czyli NBP, Bank Handlowy i Polska Kasa Opieki o wysuplanie nowej kasy. Raj dla niektorych wybrancow (nie tylko podatkowy).
    Amerykanie z Citibanku ktorzy przejeli Bank Handlowy nie chcieli jakos skorzystac z wysokich merytorycznych kompetencji zalogi BHI i bank zostal zamkniety w koncu 2001. Wiekszosc bankierow BHI powrocila do kraju. Jeden z bylych szefow BHI pracuje w innym luksemburskim banku jako osoba kontaktowa dla klientow z Rosji, przynajmniej jego kompetencje i doswiadczenie zawodowe zostaly zauwazone i docenione.
    Likwidacja BHI jest historia sama w sobie i tematem na oddzielny wpis.
    (...)
    17:
    Rok 1990 to rok cudow. Czerwoni oglosili sie demokratami no i zaczelo sie: Bolek dostal zyrandol, Bielecki teczke (premiera), rosyjski szpieg Zacharski robote w ABW (UOP), Dochnal kase od Gawrilowa a ITI kolejne 400.000 dolarow przelewem z Panamy.
    Rok 1990 byl bardzo dobrym rokim dla mlodej spolki ITI Holdings SA Luxembourg.
    Z Panamy przyplynela nowa hojna dywidenda w wysokosci 400.000 dolarow US (w 1989 roku bylo tego 900.000 dolarow US). Czyli mloda spolka zalozona przez szwajcarska sekrarke pania Barbare Trautweiler, o wartosci okolo 1 miliona dolarow US, zarobila w dwa lata 1.300.000 dolarow US na panamskich dywidendach. Nic dziwnego ze pani Trautweiler wyplacila sobie na nowo 200.000 dolarow US dywidendy (tyle samo co w 1989).
    Zyla zlota ta spolka ITI, nic nie trzeba robic a kasa sama plynie. A wszystko dzieki tajemniczej spolce ITI Company International Trading and Investment Corporation Panama (ITI Panama), ktora istniala pomiedzy rokiem 1984 i 1992, i o ktorej bedzie wiecej w nastepnym odcinku.
    Co prawda w ITI nastapily pewne zmiany personalne. Polituk Mariusz Walter zostal odciagniety od audytu i zastapil go nasz stary znajomy pan Joseph Ackermann (wspolzalozyciel ITI). We wladzach spolki pojawil sie tez pan H. Syriatowicz, enigmatyczna jak na razie postac. Wiec juz pieciu panow pilnowalo przyplywu dywidend z Panamy dla pani Trautweiler: pan Shortall, pan Syriatowicz, pan A. Wejchert, pan J. Wejchert i pan Walter.
    Nastapila tez bardzo wazna zmiana w wizjonerskiej strategii ITI. Firma Contal International Inc. (USA) zaprzestala dzialalnosci i zostala wypisana z amerykanskigo rejestru firm (o czym wspominal juz Zemek w swoich zeznaniach). Mozna by powiedziec dziwne, poniewaz skoro nastaly nowe czasy i otwieraly sie rynki, firma Contal International Inc. (USA) mogla wlasnie w takich warunkach rozwinac skrzydla.
    Ale nie chodzilo o rozwijanie skrzydel a raczej o zwijanie skrzydel. Jak pamietamy wizjonerzy z ITI zostali skierowani na nowy otwierajacy sie front: front wschodni. A poprzednio opluwany imperialistyczny wrog PRL-u, USA (kraj ktory szpiegowal rownowiesnik i sasiad sp. Wejcherta i celebryta TVN, Marian Zacharski) zostal ogloszony przez czerwonych przyjacielem i nowym sojusznikiem. Nic dziwnego wiec ze spolka Contal International Inc. (USA) przestala byc potrzebna.
    Zreszta i tak spolka Contal International Inc. (USA) nie wnosila nic finansowo, zero przychodow, firma-slup dla agentury niekoniecznie musi byc duza i rentowna. Musi tylko istniec i dawac tzw. "cover". Spolka Contal International Inc. wykonala swoje okreslone zadania i mogla zniknac.
    (..)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    157. Kim jest nowy właściciel TVN?


    Kim jest nowy właściciel TVN? Wystarczy zrobić test na Beara Gryllsa

    Wiesz, kim jest Bear Grylls? Jeśli nie, to znaczy, że nie masz
    kablówki. To jedna z największych gwiazd wypromowanych przez kanał
    Discovery. Koncern Discovery Communications właśnie kupił właściciela
    TVN. Oznacza to, że stacja będąca częścią światowej korporacji trafi do
    jeszcze większej korporacji.


    Schetyna chce bronić mediów. Stawia ultimatum

    - Będziemy bronić media niepubliczne przed zamachem PiS na
    wolność słowa - zapowiedział w poniedziałek w Kołobrzegu szef PO
    Grzegorz Schetyna, odnosząc się do planów rządu ws. dekoncentracji
    mediów. - Zrobimy wszystko łącznie z wezwaniem do oporu społecznego -
    dodał.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    158. Kossakowski rezygnuje z


    Kossakowski rezygnuje z Agory. Kandydatka Sorosa wchodzi do zarządu

    Grzegorz Kossakowski rezygnuje z członkostwa w zarządzie Agory.
    Jednocześnie na najbliższym walnym zgromadzeniu przedstawione zostaną
    kandydatury Anny Kryńskiej-Godlewskiej i Grzegorza Kani. Ta pierwsza
    jest przedstawicielką funduszu miliardera Georga Sorosa.Kryńska-Godlewska jest obecnie w radzie nadzorczej Agory
    przedstawicielką funduszu Media Development Investment Fund, który ponad
    rok temu zainwestował w akcje wydawcy "Gazety Wyborczej" i ma 8 proc.
    głosów na walnym zgromadzeniu. Jego właścicielem jest George Soros -
    amerykański miliarder, jeden z najbogatszych ludzi świata. Grzegorz Kania jest od 2012 roku dyrektorem finansowym Ringier Axel Springer Polska.Dane Agory za drugi kwartał b.r. pokazały minimalny zysk,
    na poziomie około 700 tys. zł wobec 5,5 mln zł straty rok wcześniej.
    Mimo tego, licząc sześć miesięcy od początku roku Agora jest pod
    kreską. Strata wynosi 5,4 mln zł przy łącznych przychodach na poziomie
    583,7 mln zł.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    159. Agora zastawiła siedzibę "Wyborczej" na Czerskiej

    http://niezalezna.pl/203743-agora-zastawila-siedzibe-quotwyborczejquot-n...
    Spółka Agora, wydawca "Gazety Wyborczej" poinformował o ustanowieniu hipoteki na prawie własności do siedziby "GW" na Czerskiej 8/10 w Warszawie. Hipotekę ustanowiono jako zabezpieczenie limitu kredytowego Agora S.A w DNB Bank Polska, a jej wartość wynosi ok. 202,5 mln złotych.

    Siedziba na Czerskiej stała się zabezpieczeniem limitu kredytowego Agory w DNB Bank, w tym kapitału, odsetek oraz prowizji i opłat od kredytu. Umowę podpisano na limit kredytowy do 135 mln zł. Hipotekę na prawie wieczystego użytkowania nieruchomości i prawie własności do siedziby "GW" wyceniono na 202,5 mln zł. Wartość netto działki i budynku - jak informuje portal wirtualnemedia.pl - wynosi niemal połowę mniej - 105,6 mln zł.

    Jednocześnie Agora poinformawała o spłacie innego kredytu, zaciągniętego w maju 2014 r.

    Agora sukcesywnie pozbywa się swoich nieruchomości w Polsce. W ubiegłym roku sprzedano siedzibę spółki w Łodzi za niespełna 10 mln zł, do kupienia jest również siedziba w Gdańsku.

    Nie jest tajemnicą, że jeden z okrętów flagowych Agory - "Gazeta Wyborcza" - od pewnego czasu wcale nie poprawia swoich kiepskich notowań. Sprzedaż "GW" w skali roku gigantycznie spadła. Adam Michnik często publicznie narzekał, że zmiana władzy uderzyła "Wyborczą" po kieszeni. Właśnie on, jako "orędownik i piewca wolnego rynku", narzeka, że jego gazeta tonie od momentu zmiany obozu rządzącego.


    Wróbel: Nie można mieć złudzeń w sprawie koncentracji mediów w rękach, które trzymają paski z TVP

    Okładka ostatniego „Newsweeka”: groźnie patrzą, broniąc wolnego słowa
    przed PiS, Wielowieyska, Morozowski i Żakowski. Wywiad przeprowadzony z
    trójką znanych dziennikarzy ma słabe momenty, z gatunku „według moich
    informacji”, a słychać, że to informacje z barku TVN. Zdjęcie jakby z
    plakatu musicalu o Drakuli. I...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    160. Piątek apeluje w "Deutsche


    Piątek apeluje w "Deutsche Welle" do polskich dziennikarzy: Walczcie, aby Polska nie stała się takim krajem jak Iran

    "Są ludzie na świecie, którzy na pewno cierpią jeszcze bardziej ode mnie. Ja przechodzę swoje małe piekło".


    „Frankfurter Allgemeine Zeitung” potwierdza: szefowa niemieckiego MON wzywała do wspierania…

    "Von der Leyen chwaliła zdrowy demokratyczny opór młodego
    pokolenia przeciwko polityce narodowo-konserwatywnego rządu w
    Warszawie".

    Jeszcze nie wygrali, a już chcą wsadzać. Krótka relacja ze spotkania Michnika z tzw. gdańską inteligencją


    „Nadredaktor” wyraził nadzieję, że tak jak kiedyś „Solidarność”
    zaczęła się w Gdańsku tak dziś i tu nastąpi początek końca „dobrej
    zmiany”.

    Tak mafijny układ trzymał w garści gdańską policję. Himalaje kompromitacji przed komisją…

    Przy okazji warto zapytać szefa MSWiA: gdzie w podległych mu
    strukturach zadekował się kret, który wciąż osłania patologiczny układ
    stojący za Amber Go

    „Niemieccy dziennikarze narzucają sposób myślenia o Polsce, SDP będzie protestować w tej sprawie”

    W „Minęła 20” o rezolucji dziennikarzy z Niemiec. więcej

    Antypolska rezolucja niemieckich dziennikarzy ośmiesza media i obywateli RFN

    Nie tylko Polska jest podzielona na dwa obozy polityczne, podzielona jest Europa i tzw. cywilizowany świat zachodni.

    Mazurkiewicz: Niemieckie fundacje w Polsce to kolaboranci. „Jak inaczej nazwać ludzi, którzy uczestniczą w kreacji kłamstwa?”

    "Niemcy postąpili podobnie jak Francuzi podczas demokratycznej
    rzezi Wandei w XVIII wieku. I podobnie jak oni uważają, że do mordów
    doprowadziła konieczność dziejowa"


    Protest CMWP SDP przeciwko rezolucji Niemieckiego Związku Dziennikarzy o braku wolności…


    "CMWP SDP apeluje do organizacji i instytucji medialnych o
    stanowcze przeciwstawianie się rozpowszechnianiu takich nieprawdziwych
    opinii na…


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    161. Prezes SDP: „Jedziemy do


    Prezes SDP: „Jedziemy do Berlina. Wysłaliśmy zaproszenie szefowi związku zawodowego dziennikarzy. Może się stawi?”

    „Związek dziennikarzy opisuje nieprawdziwą sytuację w polskich mediach. Być może nie mają odpowiedniej wiedzy”.


    Hanna Karp: "Niemieccy dziennikarze stosują czarną propagandę. Taką samą, jak kiedyś Goebbels"

    "Sposób, w jaki sposób opisywana jest w Niemczech Polska mrozi krew, to groteska i absurd".



    Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy zarzuca Polsce "brak wolności prasy", a samo wybrało do…

    Dziennikarzy z prawdziwego zdarzenia, niezwiązanych partyjnie, którzy mogliby kandydować do zarządu DJV, najwyraźniej zabrakło.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    162. (Brak tytułu)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    163. Semka o kulisach spotkania z


    Semka o kulisach spotkania z dziennikarzami niemieckimi: "To dopiero początek, który pokazuje, jak ciężki jest ten dialog"

    "Doszło do pierwszej próby dialogu i od razu rozpętuje się wściekły hejt ze strony 'Gazety Wyborczej'”.

    W poniedziałek 13 listopada rozpoczął się finansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych program, mający na celu przekonać zagranicznych dziennikarzy do „dobrej zmiany” i skłonić ich do opisywania polskich spraw z większą życzliwością dla naszego rządu. SDP na pierwszą misję do Berlina wysłało Piotra Semkę z tygodnika „Do Rzeczy”, Olgę Doleśniak-Harczuk z Gazety Polskiej Codziennie, Cezarego Gmyza z TVP, Andrzeja Potockiego z tygodnika „Sieci” i Andrzeja Iwickiego z Radia Wnet. Na czele delegacji stanął prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztof Skowroński.
    „Dość dobra atmosfera”

    Z relacji zamieszczonej na portalu internetowym Deutsche Welle dowiadujemy się, że dyskusja w Instytucie Polskim w Berlinie przebiegało w „dość dobrej atmosferze”. Spotkanie od przedstawienia problemu rozpoczął prezes Skowroński. Stwierdził, że w niemieckich mediach niełatwo znaleźć artykuły przychylne Polsce. – Zdecydowana większość tekstów poświęconych naszemu krajowi ma negatywny wydźwięk, a to nie służy dobrym stosunkom, tylko wywołuje wrogość. Niemcy zaczynają bać się jechać do Polski – mówił. Po nim Piotr Semka zwrócił uwagę na jednostronność relacji z Polski, Cezary Gmyz na przyjmowanie narracji opozycji, a Olga Doleśniak-Harczuk mówiła o agresywny języku opisów polskich wydarzeń.
    Doleśniak-Harczuk: Dość rozmów z „GW”

    Dziennikarze niemieccy zwracali z kolei uwagę na brak na spotkaniu przedstawicieli mediów „nieuchodzących za przyjazne PiS-owi”. – Dobrze, że jest takie spotkanie, ale gdzie są przedstawiciele innych redakcji, krytycznych wobec rządu? – dociekał Thomas Dudek, współpracujący m.in. z redakcją Spiegel Online. Poparła go przedstawicielka organizacji Reporterzy bez Granic Ulrike Gruska, mówiąc o potrzebie reprezentacji różnych politycznych punktów widzenia. Doleśniak-Harczuk odpowiedziała, że wystarczająco długo Niemcy rozmawiali z „Gazetą Wyborczą”, teraz czas na „Gazetę Polską Codziennie”. Jej zdaniem takie podejście do sprawy jest sprawiedliwe.
    W planach także Bruksela i Londyn

    Niemcy odpowiedzieli, powołując się na Aleksandrę Rybińską z portalu wpolityce.pl, która regularnie gości w tamtejszej telewizji. Dodali, że niepokoi ich całkowite odcięcie prywatnych mediów od reklam ze spółek kontrolowanych przez państwo, czy narzucenie urzędom obowiązkowych do prenumerowania tytułów, z pominięciem tych mniej przychylnych partii rządzącej. Po tym trudnym początku dziennikarze współpracujący z SDP odwiedzą jeszcze Brukselę, Londyn, Bratysławę, Budapeszt i Pragę. Na sfinansowanie programu Ministerstwo Spraw Zagranicznych przeznaczyło 268 tys. złotych. Ponadto 5 dziennikarzy polskich w październiku spotkało się z niezależnymi dziennikarzami z St. Petersburga. Spotkanie odbyło się w ramach forum polsko-rosyjskiego dialogu dziennikarskiego „Budowanie mostów – dialog dziennikarzy".
    Komentarz Piotra Semki

    Już po spotkaniu dziennikarz "Do Rzeczy" w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl komentował zarówno całą inicjatywę, jak i konkretne rozmowy w Berlinie. „Czy dziennikarze powinni wziąć udział w takim wyjeździe, który odbywał się przy finansowaniu MSZ? Uważam, że tak. W sytuacji, w której media odgrywają ogromną rolę w relacjach między dwoma państwami, a dialog jest zdominowany przez tę część opinii publicznej, dziennikarskiej, która reprezentuje obóz liberalno-lewicowy, nie widzę żadnego problemu w tym, żeby dochodziło do takich spotkań” – zaznaczał.

    „Takie rozmowy są początkiem długiego dialogu, który bardzo często trwa latami. Tutaj doszło do pierwszej próby dialogu i od razu rozpętuje się wściekły hejt ze strony «Gazety Wyborczej» i bardzo nieprzychylna relacja ze spotkania w państwowym medium, jakim jest «Deutsche Welle». Więc jak możemy mówić o rozkwitnięciu małej roślinki dialogu, kiedy natychmiast się ją depcze?” – mówił Semka.


    Najbliższy współpracownik Solorza odchodzi z Cyfrowego Polsatu. Heronim Ruta złożył rezygnację

    Heronim Ruta współpracował z Zygmuntem Solorzem-Żakiem „od
    zawsze”. Dzięki temu należy do najbogatszych ludzi w Polsce. Trzy lata
    temu oddał kontrolę nad swoim udziałem w Cyfrowym Polsacie, a teraz
    wycofał się przed końcem kadencji z zasiadania w radzie nadzorczej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    164. Andrzej Olejniczak,

    Andrzej Olejniczak, wieloletni szef działu
    sportowego "Gazety Wyborczej", został zwolniony... po 24 latach pracy.
    Od końca ubiegłego roku w ramach zwolnień grupowych Agora pożegnała się
    już z około 250 pracownikami, głównie z zespołu „Gazety Wyborczej” -
    informuje portal wirtualnemedia.pl.

    „Gazeta Wyborcza” straciła dzisiaj – zwolniła – swojego najlepszego redaktora. Andrzeja Olejniczaka. Bezdyskusyjnie najlepszego, co najlepiej było widać w ostatnich latach, po przejściu ze sportu do sobotniego „Magazynu świątecznego”

    - skomentował fakt zwolnienia Olejniczaka znany dziennikarz sportowy "Wyborczej" Rafał Stec.

    Zwolnienie Olejniczaka - który w ostatnich latach pracował w zespole
    „Magazynu Świątecznego”, a wcześniej przez wiele lat był szefem działu
    sportowego - to dowód na to, jak dramatyczna sytuacja panuje w Agorze.

    Jak przypomina portal wirtualnemedia.pl - od końca ubiegłego
    roku w ramach zwolnień grupowych Agora pożegnała się z ok. 250
    pracownikami, głównie z zespołu „Gazety Wyborczej”.

    Ale to nie wszystkie problemy:

    W trzech kwartałach br. wpływy ze sprzedaży „Gazety Wyborczej”
    wyniosły 70,1 mln zł po spadku w skali roku o 8,4 proc., a wpływy
    reklamowe dziennika - 49,1 mln zł, o 16,9 proc. mniej niż rok wcześniej.

    I co cieszy najbardziej:

    Według danych ZKDP w trzech kwartałach br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 112 849 egz., o 21,2 proc. mniej niż rok wcześniej. 

    http://niezalezna.pl/210258-oj-zle-sie-dzieje-w-gazecie-wyborczej-po-24-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    165. Zygmunt Solorz-Żak i jego


    Zygmunt Solorz-Żak i jego biznes. Od handlowania zniczami do imperium medialno-telekomunikacyjnego

    Zygmunt Solorz-Żak znów zaskoczył. Po kilku latach przerwy od
    ostatniej mega transakcji, czyli przejęcia w 2011 r. za ponad 15 mld zł
    Polkomtela, znów wybrał się na zakupy i to nie małe.

    Grupa Polsat ruszyła na zakupy. Nabyła 100 proc. udziałów w spółkach
    posiadających kanały Eska TV, Eska TV Extra, Eska Rock TV, Polo TV i Vox
    Music TV oraz 34 proc. udziałów w spółce będącej właścicielem stacji
    Fokus TV i Nowa TV.

    Ponadto Cyfrowy Polsat złożył zlecenia nabycia łącznie pakietu ok. 32
    proc. akcji spółki Netia od dwóch znaczących akcjonariuszy. Cena
    nabycia została ustalona na łączną kwotę 638,8 mln zł. Dzięki temu
    zakupowi Cyfrowy Polsat wzbogaci swoją ofertę o stacjonarny internet, a
    także zyska 1 mln klientów

    Więcej o transakcji TUTAJ

    W ten sposób   Zygmunt Solorz-Żak znowu bierze dla siebie kawałek
    tortu, jakim jest rynek medialny i telekomunikacyjny w Polsce. Dziś jest
    drugim najbogatszym Polakiem z majątkiem wycenianym na ponad 11,5 mld
    zł, a zaczynał... od sprzedawania zniczy na cmentarzu.

    Zobaczcie niesamowitą historię budowy tego
    telekomunikacyjno-medialnego imperium, w której główny bohater nie
    powiedział jeszcze ostatniego słowa...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    166. Duda u Zegarka-Kroka


    Polsat kończy 25 lat. Gala urodzinowa w Teatrze Wielkim. Na widowni m.in. Andrzej Duda

    Na scenie wystąpił też Paweł Kukiz, który zaśpiewał utwór „Bo tutaj jest jak jest”.


    Tak Gazeta Wyborcza broni wolności słowa. Organizatorzy zmuszeni przenieść spotkanie z politykiem AfD

    Wolność słowa to według Gazety Wyborczej dobro w Polsce
    zagrożone. Jednak dla redakcji na Czerskiej wolność przysługuje
    wyłącznie jedynej i właściwej narracji. Przekonali się o tym
    organizatorzy spotkania z liderem niemieckiej partii AfD (Alternatywa
    dla Niemiec), którym anulowano opłaconą już rezerwację sali.

    Szkoła Bankowa we Wrocławiu, gdzie miało odbyć się spotkanie,
    poinformowała organizatorów, że zarząd podjął decyzję o anulowaniu
    opłaconej już rezerwacji. W przekazanym uzasadnieniu napisano: Ze względu na charakter Państwa wykładu, decyzją Zarządu, zmuszeni jesteśmy anulować Państwa rezerwację.

    Decyzja zarządu została podjęta po publikacji artykułu Gazety
    Wyborczej pt. „Szef Alternatywy dla Niemiec przyjeżdża do Polski na
    rozpoznanie”. Udostępnienia sali odmówił również Uniwersytet
    Ekonomiczny.

    Rzeczniczka KRRiT: TVN może odwołać się od nałożonej kary

    Od
    decyzji KRRiT o nałożeniu kary spółce TVN SA przysługuje prawo
    wszczęcia procedury odwoławczej - poinformowała w czwartek rzeczniczka
    KRRiT Teresa Brykczyńska.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    167. polskojęzyczni atakują rząd

    "Władza podkopuje wolność mediów". Prasa po decyzji KRRiT
    https://www.tvn24.pl/wladza-podkopuje-wolnosc-mediow-prasa-po-decyzji-kr...

    Polskie media komentują decyzję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie relacjonowania przez TVN24 kryzysu politycznego w grudniu 2016 roku. O wolności mediów napisały m.in. "Rzeczpospolita", "Gazeta Wyborcza", "Polityka", "Dziennik Gazeta Prawna", "Tygodnik Powszechny" i "Fakt". Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na TVN24 1 mln 479 tysięcy złotych kary za sposób relacjonowania wydarzeń w Sejmie i przed Sejmem z grudnia 2016 roku. (http://www.tvn24.pl)

    https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/morawiecki-wolne-media-sa-ogro...
    O decyzję KRRiT pytany był na czwartkowej konferencji prasowej przed rozpoczynającym się w Brukseli unijnym szczytem premier Mateusz Morawiecki. - (KRRiT) to instytucja konstytucyjna, która nie podlega rządowi, ma autonomię wydawania tego typu uchwał - skomentował. - Ta uchwała może być zaskarżona do sądu i wtedy dopiero odpowiednia decyzja będzie wydana - dodał. - Ze swojej strony mogę powiedzieć, że wolne media są ogromną wartością i my oczywiście chcemy, żeby było jak najwięcej wolnych mediów - podkreślił. - Nawet jeżeli one są stronnicze albo bardzo stronnicze, to jak najbardziej jesteśmy za tym, żeby wolne media mogły dalej funkcjonować. Akurat w naszym kraju tych wolnych mediów jest tak wiele, że naprawdę nie mamy na co narzekać. Nie ma politycznej poprawności, która krępuje, jak w niektórych innych krajach - stwierdził. - U nas jest bardzo wolny kraj i myślę, że ta sprawa zostanie bardzo szybko wyklarowana, w prawo czy w lewo - mówił. - Ja zdecydowanie jestem za tym, żeby była swoboda wyrażania swoich opinii, nawet jeżeli one są skrajnie stronnicze, przez media - dodał.


    Obłęd to mało powiedziane. Pełna patosu "GW" zachęca: "Zachód powinien potraktować Polskę tak, jak potraktował Rosję po Krymie"

    Zastanawiamy się, kiedy coś pęknie, bo nawet powiedzenie o tym, że "papier wszystko przyjmie" ma swoje granice.



    Jarosław Kurski na skraju rozpaczy po przejściu przez Senat ustaw o SN i KRS: To już koniec batalii o wolne sądy. Czuję się obrabowany z własnego życia

    Kneblują
    opozycję, próbują zastraszyć media, będą „ustalać” wyniki wyborów.
    Gwałcą demokrację. Jesteśmy we władzy fanatyków lub cyników. Są też
    zwykli karierowicze i oportuniści, tchórze i głupcy. Są ludzie pogubieni
    - choć niewielu

    — zaznaczył Kurski.

    Zastępca Adama Michnika nazwał przy tym prezydenta Andrzeja Dudę „wielokrotnym gwałcicielem konstytucji”.

    Ale
    to nie wszystko. Dwie strony dalej - na alarm bije prof. Wojciech
    Sadurski, który przekonuje, że właśnie przekroczyliśmy granicę między
    demokracją a autorytaryzmem.

    Czy to właśnie teraz
    się wydarza? Przyjęcie pakietu trzech ustaw o sądownictwie
    podporządkowujących sędziów politykom rządzącej partii - czy oto jest
    właśnie ta czerwona linia, która oddziela demokrację od autorytaryzmu?

    — zastanawia się Sadurski.

    I przewiduje, że nawet jeśli wybory nie będą fałszowane, to i tak nie ma mowy

    To system,
    w którym raz na parę lat partia rządząca poddaje się plebiscytowi
    wyborczemu, ale między wyborami nie trapi się kontrolą społeczną
    i ograniczeniami konstytucyjnymi. (…) To nie będzie naga despocja.
    To nawet nie będzie autokracja puhukująca z telewizora z oddziałami
    prewencji za plecami. Będzie miło: lider w imieniu społeczeństwa ogłasza
    plebiscyt poparcia raz na cztery lata. Nieposłusznych ucisza
    się w sądach

    — czytamy.

    Dwie strony dalej - i od nowa atak. Stanisław Skarżyński, dawniej asystent Moniki Olejnik, a dziś pan publicysta, podkręca atmosferę w sposób nieprawdopodobny:

    Zachód
    powinien potraktować Polskę tak, jak potraktował Rosję po Krymie: nie
    karać kraju, obywateli, tylko nałożyć sankcje na parlamentarzystów
    partii władzy, ministrów, prezesów państwowych koncernów

    — zaznacza dziennikarz „GW”.

    Zastanawiamy się, kiedy coś pęknie, bo nawet powiedzenie o tym, że „papier wszystko przyjmie” ma swoje granice.

    odj, „GW

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    168. Neonaziści nawoływali do


    Neonaziści nawoływali do zabicia Tuska? Dziennikarz TVN
    twierdzi, że ma nagranie, ale w materiale "Superwizjera" tego nie
    pokazano.…

    "Słowa padły ze sceny. Wiemy, kto je wypowiedział, ustaliliśmy to bardzo dokładnie" - mówił Bertold Kittel.W materiale Superwizjera TVN pominięto
    bardzo mocny fragment materiału, jaki zarejestrowali dziennikarze,
    którzy przeniknęli do środowiska polskich neonazistów. W czasie koncertu
    ze sceny nawoływano do zabicia szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska
    poinformowała „Wirtualna Polska”.

    Zdecydowaliśmy,
    by nie pokazywać tego fragmentu w naszym materiale. W naszej ocenie
    to było nawoływanie do przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu konkretnej
    osoby. Mamy to nagrane, świadkami wydarzenia byli nasi dziennikarze.
    Słowa padły ze sceny. Wiemy, kto je wypowiedział, ustaliliśmy
    to bardzo dokładnie

    — powiedział „WP” Bertold Kittel, współautor materiału „Polscy neonaziści”.

    Nie
    widzę przeszkód, by przekazać prokuraturze także ten fragment, którego
    nie opublikowaliśmy. To przecież nawoływanie do przestępstwa

    — dodał.

    CZYTAJ TAKŻE: To koniec stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”? Patryk Jaki złożył wniosek o delegalizację. „Tak działa sprawne państwo”

    Polskie
    władze zdecydowanie deklarują, że nie tolerują promocji totalitaryzmów.
    Wczoraj wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki złożył do Prokuratury
    Krajowej wniosek o delegalizację organizacji „Duma i Nowoczesność”.

    To dość interesujące, że TVN
    zdecydował się wyciąć ze swojego materiału akurat ten fragment
    i ujawnić go teraz. Czy nie chodzi przypadkiem o to, aby dłużej ciągnąć
    ten temat i powiązać z neonazistami PiS, który jak wiadomo nie przepada
    za Donaldem Tuskiem?

    as/wp.pl

           / autor: screen/3sat.de

    W niemieckiej telewizji wyemitowano kolejny film szkalujący
    Polskę. Dokument zatytułowany „Rewolucja kulturowa po polsku”
    z założenia ma opisywać przemiany polityczno-kulturowe w Polsce.
    W praktyce jednak występują w nim polscy artyści i pisarze, którzy
    porównują nasz kraj do państw funkcjonujących pod jarzmem
    komunizmu i faszyzmu.

    Film został wyemitowany w niemieckojęzycznym kanale 3sat,
    który finansowany jest przez trzy publiczne telewizje: niemiecką,
    austriacką i szwajcarską.

    W filmie wykorzystano między
    innymi fragmenty z zeszłorocznego Marszu Niepodległości, w których
    lektor opowiada, że to manifestacja polskiej „skrajnej prawicy”. Nie
    zabrakło również zestawienia tych fragmentów ze zdjęciami
    z faszystowskich stron internetowych.

    Masowa
    demonstracja z okazji Święta Niepodległości w Warszawie pod hasłem:
    Chcemy Boga oraz narodowej i katolickiej Polski. Radykalni i umiarkowani
    nacjonaliści maszerują razem. Większość z nich to zwolennicy rządzącej
    partii PiS, którzy lubią się określać jako patrioci. PiS oznacza Prawo
    i Sprawiedliwość, ale tak naprawdę chodzi o dominację nad
    historią i kulturą

    —widz dowiaduje się już na początku reportażu. Następnie
    do słowa dochodzi reżyser Krystian Lupa, który swego czasu w rozmowie
    z „Gazetą Wyborczą” stwierdził, że trzeba uciekać z Polski, ponieważ
    to wstyd i życie w tym kraju nie ma sensu. Lupa inscenizuje „Proces”
    Kafki w warszawskim Nowym Teatrze.

    Nie było moim zamiarem ani intencją robienie sztuki
    politycznej, ale „Proces” Kafki jest sztuką, która się odnosi
    do rzeczywistości. Sztuka polityczna jest odpowiedzią na niebezpieczne
    zagrożenia, a z takimi mamy do czynienia w tej chwili. Dzisiejsza Polska to demagogia i kłamstwo; pozostaje głucha na argumenty innych

    — dramatyzuje Lupa. Według NDR „Proces” w wersji Lupy jest tak naprawdę sztuką o Jarosławie Kaczyńskim i jego „atakach złości”.

    Dzisiejszą
    Polskę nie obchodzą argumenty oskarżonego. Kafka pyta jak człowiek może
    stać się winnym a my pytamy jak człowiek w dzisiejszym świecie może
    pozostać niewinnym

    —zauważa reżyser.Jak podkreśla
    lektor 3sat „nowi władcy Polski dobrze wiedzą jak ogromne polityczne
    znaczenie ma teatr”. O tym mówi Anda Rottenberg, historyk sztuki, była
    dyrektor Państwowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie.

    Dzisiaj
    cenzura jest nieformalna, nie polega na tym, że się czegoś zakazuje,
    tylko że się nie finansuje, że się nie daje dotacji. Drugą sprawą jest
    to, że zmienia się dyrektorów teatrów. Teatr poszedł na pierwszy ogień
    partii PiS

    — stwierdza Rottenberg. Według
    niej stało się tak dlatego, bo w teatrze prowadzony jest „ostry
    polityczny dyskurs”. Następnie niemieccy widzowie dowiadują się
    o skandalu wokół sztuki „Klątwa”, oraz o związanym z nią smutnym losie
    „awangardzisty Jana Klaty”.

    Stracił stanowisko
    dyrektora Starego Teatru w Krakowie. Jego umowa nie została przedłużona.
    Zastąpiono go zupełnie nikomu nieznanym kandydatem rządu

    —lamentuje 3sat. A sam Klata deklaruje:

    To przykre,
    że ludzie, którzy określają siebie jako konserwatystów, jako prawicę,
    stosują metody bolszewickie. Zachowują się tak jakby wyzwalali okupowany
    kraj. Chcą wszystko zmienić, ale nie mają pomysłu na to co ma być potem
    i czy publiczność Starego Teatru będzie chciała to oglądać. Ani kim
    zastąpić aktorów i reżyserów. Natomiast są mistrzami w niszczeniu.
    Postępują przy tym bardzo brutalnie i bardzo arogancko

    —twierdzi Klata. W dokumencie
    poruszono też sprawę katastrofy smoleńskiej. Autor filmu przedstawił
    ją jako „nowy kult ideologiczny prezesa PiS, który ma zrobić z Polaków
    naród ofiar, prześladowany i poniżany przez sąsiadów”.

    Podsycanie niepewności czy podejrzliwości w związku z katastrofą smoleńską wyniosła Kaczyńskiego do władzy

    — mówi w reportażu Rafał Betlejewski, założyciel Teatru Przezroczystego. Według niego teza, że Polacy to naród ofiar jest „ksenofobiczna i rasistowska”.

    To,
    że nie było zadośćuczynienia za zbrodnie na narodzie polskim stało się
    dominującą retoryką PiS-u, a następnie dominująca retoryką całym kraju

    —zaznacza artysta. Jak
    dodaje lektor 3sat chodzi oczywiście o zadośćuczynienie ze strony
    Niemców w postaci reparacji wojennych. Dlatego polskie, prawicowe media
    „krytycznie, a nawet złośliwie piszą o RFN”.

    Polska opozycja jest przedstawiana jako poplecznicy Merkel, a sami Niemcy jako fałszerzy historii

    —skarży
    się niemiecka telewizja. Następnie do słowa znów dochodzi Jan Klata,
    który mówi o „sojuszu tronu i ołtarza”, czyli sojuszu kościoła
    katolickiego i PiS.

    To jest sojusz troszkę w stylu rosyjskim. W Rosji władza i kościół nie przeszkadzają sobie nawzajem tylko działają wspólnie

    —mówi. Nie
    zabrakło też biskupa Tadeusza Pieronka, będący - jak zaznacza 3sat -
    jedynym przedstawicielem kościoła, który chciał wystąpić w reportażu.

    To, że PiS powołuje się na katolicyzm i na kościół to błąd. Ma to chronić partię rządzącą przed oskarżeniami za zło, które czyni

    —podkreśla
    bp. Pieronek. Przewodnicząca .Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer także
    dochodzi do słowa i twierdzi, że od chwili dojścia do władzy PiS
    w Polsce powstało nowe społeczeństwo obywatelskie, wyrażające się
    w czarnych marszach i protestach przeciwko reformie sądownictwa.  

    To bardzo ważne, bo Polaków czekają kolejne ograniczenia ich wolności

    —mówi Lubnauer. A na końcu
    niemieccy widzowie dowiadują się z ust Andy Rottenberg, że PiS-owi nie
    będzie łatwo tłamsić artystów, bo ci „przez ostatnie 27 lat
    przyzwyczaili się do wolnego wyrażania swoich poglądów”.

    Zobacz dokument 3sat o Polsce TUTAJ:

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    169. Skandaliczne obrazki w

    Skandaliczne obrazki w „Faktach” TVN! Ta propaganda nie mieści się w głowie

    Joachim Brudziński na tle swastyk – taką grafikę pokazało
    główne wydanie „Faktów” na antenie stacji TVN. Internauci nie zostawiają
    na stacji suchej nitki.

    We czwartek posłowie wysłuchali informacji szefa MSWiA Joachima
    Brudzińskiego na temat propagowania totalitarnych ustrojów państwa oraz
    nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych,
    rasowych lub wyznaniowych.

    Czytaj też: Nietypowe szkolenie w PO. „Jak zachować się w czasie przeszukania przez CBA”. Świetny komentarz Sebastiana Kalety

    Wystąpienie szefa MSWiA związane było z reportażem wyemitowanym na antenie TVN na temat polskich nazistów.

    W Polsce takie kreatury muszą chować się po lasach, w Niemczech maszerują przez centrum Berlina – mówił minister MSWiA Joachim Brudziński odnosząc się do rzekomo narastającej w Polsce fali nazizmu.

    Brudziński zaznaczył, że w 2016 roku w Niemczech odbyło się ponad 400
    marszów neonazistów. Dodał, że w sierpniu ubiegłego roku na ulicach
    Berlina neonaziści czcili rocznicę śmierci niemieckiego zbrodniarza
    Rudolfa Hessa.

    Przytoczył również przykład z ubiegłego roku, gdzie „blisko 6 tys. nazistów bawiło się na koncercie” we wschodnich Niemczech.

    Opozycja i brukselskie elity chciałyby nam wmówić, że to my mamy
    problem z nazizmem. Nie, proszę państwa, jeszcze raz powtórzę – w Polsce
    to margines i jest to powód do dumy dla nas wszystkich 
    – mówił.

    Jeżeli wśród 60 tys. patriotów znajdzie się kilku prowokatorów z
    rasistowskimi hasłami, dlaczego mamy stosować odpowiedzialność zbiorową?
     – pytał, odnosząc się do ostatniego Marszu Niepodległości.

    Zero tolerancji dla jakichkolwiek przejawów propagowania, afirmowania, gloryfikowania zbrodniczych ustrojów totalitarnych – dodał Joachim Brudziński.

    Minister zapowiedział walkę z takimi postawami, ale zaznaczył, że w
    Polsce przestępstwa z nienawiści są zjawiskiem marginalnym, i stanowią
    zaledwie 0,09 proc. wszystkich przestępstw.

    Taka tam grafika na początek Faktów TVN… pic.twitter.com/rMHOxel4dg

    — Pan Krzysztof (@kdwojakowski) January 25, 2018

    Oto jak na tą prowokację zareagowali internauci.

    #WaffelTV24 pic.twitter.com/RKAAh5ObuP

    — Brat Wodza " class="wp-smiley" style="height: 1em; max-height: 1em;" /> (@BratWodza) 25 stycznia 2018

    @tvn24
    to stacja promująca faszyzm i jest jego ostoją. Ku..two niemieckie jest
    promowane a RP jest szkalowana . Polski minister jest przedstawiany na
    tle swastyki.

    Jest to sytuacja nie do przyjęcia.

    Proszę o natychmiastową reakcję @ZiobroPL. i @KRRiT.

    — Andrzej Jamka (@waj19541) 25 stycznia 2018

    Sfilmować kilku kretynów, którzy czczą swastykę w lesie.

    Przez tydzień wmawiać światu i nam samym, że w Polsce – przy aprobacie rządu – panuje nazizm.

    W głównym wydaniu programu informacyjnego pokazać wizerunek ministra ze swastyką.

    Ta szczujnia naprawdę zasługuje na koncesję?

    — Antek Muzykant (@Antek_Muzykant) 25 stycznia 2018

    Na miejscu ministra @jbrudzinski
    szykowałbym już pozew sądowy przeciw TVN. I nie skończyło by się na
    marnych tysiącach tylko na grubych milionach.Tak żeby zabolało.

    — Piter (@ga_piotr) 25 stycznia 2018

    Albo lepiej zmanipulować oświetleniem … dlatego nie oglądam TVN ???? pic.twitter.com/4quISld4J9

    — rubikon (@muyrabiosa) 25 stycznia 2018

    "Fakty" stacji TVN po raz
    kolejny już próbują zmanipulować jednoznaczny przekaz. W tym celu, jako ofiarę obrali sobie szefa MSWiA, Joachima
    Brudzińskiego. Ten, z mównicy sejmowej, jasno deklarował: "zero
    tolerancji". Telewizja z niemieckim kapitałem zdaje się jednak lepiej
    znać stanowisko samego ministra. Czwartkowe wydanie programu poprzedziła
    również "bogata" grafika, z której na pewno dumni byli sami autorzy.

    Trudno nie użyć słowa na k. "Wybitnie hermetyczna", pięcioosobowa organizacja - wedle słów samego odkrywcy - jest szósty dzień czołówką "Faktów TVN", przedmiotem debaty w sejmie i gigantycznej antypolskiej gównoburzy rozszerzonej przez "totalną opozycję" na cały świat !!!


    Znalazłem sposób na neonazistów w Polsce!
    Po prostu - wyłączyłem TVN. I zniknęli bez śladu!





    Wiceminister Woś dla wPolsce.pl: Zero tolerancji dla propagowania totalitaryzmów. Plansza TVN to dziennikarska hiena roku

    "Trzeba być totalnie pozbawionym jakiejkolwiek umiejętności
    analizy, żeby w Polsce doświadczonej hitleryzmem i komunizmem czcić
    Adolfa Hitlera i urządzać takie cyrki…

    – Dokonywanie takich zabiegów,
    w których próbuje się wtłoczyć polityków Prawa i Sprawiedliwości w
    jakiekolwiek, najmniejsze choćby, pobłażanie nazizmowi, ...

    Obłęd "Wyborczej". Gazeta na tropie promocji nazistów w Radiu Wnet. Skowroński odpowiada: Powstał…


    Jak widać, "Wyborcza" robi co może, aby przedstawić środowiska prawicowe w negatywnym świetle.



    Drugie dno…? Nie chce mi się wierzyć, aby w Polsce byli ludzie gotowi do świętowania urodzin Hitler

    Manipulacja polega na połączeniu wydarzenia marginalnego z masowym, a poprzez to wywołaniu efektu powszechności.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    170. Totalny upadek Agory! Koncern


    Totalny upadek Agory! Koncern próbuje ratować swoją sytuację wydając poradnik... "Sztuka obsługi…

    Książka jest głównie promowana w tytułach Agory. Czy doczekamy się w "GW" zdjęcia Adama Michnika z podpisanym egzemplarzem?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    171. Zielone światło na przejęcie





    Zielone światło na przejęcie TVN przez Discovery. KE odrzuca wniosek UOKiK

    Komisja Europejska (KE) zatwierdziła warunkowo przejęcie Scripps
    (właściciela TVN w Polsce) przez Discovery oraz odrzuciła wniosek
    polskiego organu ochrony konkurencji o odesłanie sprawy, podała KE.Komisja Europejska zatwierdziła na podstawie rozporządzenia UE w sprawie kontroli łączenia przedsiębiorstw proponowane przejęcie Scripps przez Discovery
    (oba podmioty są globalnymi przedsiębiorstwami medialnymi z siedzibą w
    USA). Decyzja jest uzależniona od pełnego wypełnienia zobowiązań
    zaproponowanych przez Discovery - czytamy w komunikacie KE. Spółka Scripps jest szczególnie aktywna na rynku brytyjskim, na
    którym wspólnie z BBC prowadzi UKTV, a także w Polsce, gdzie odo 2015
    roku jest właścicielem grupy medialnej TVN.
    - W toku postępowania wyjaśniającego Komisja stwierdziła, że: (...) w
    Polsce planowana koncentracja mogłaby doprowadzić do zwiększenia siły
    przetargowej spółki Discovery wobec dystrybutorów telewizyjnych w
    związku z nabyciem niektórych kanałów, które są szczególnie ważne dla
    proponowanych przez nich podstawowych pakietów telewizji płatnej -
    tłumaczy KE.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    172. Główne opcje polityczne mają

    Główne opcje polityczne mają swoje media
    https://wpolityce.pl/polityka/380890-glowne-opcje-polityczne-maja-swoje-...

    Politycy chętnie chodzą tylko do swoich ulubionych mediów. Zaś media zapraszają tylko swoich wybrańców - polityków, publicystów, komentatorów. Dzięki temu istnieje w mediach pewna harmonia, która gruncie rzeczy coraz skuteczniej utrwala i pogłębia podział Polaków.
    Politycy więc z przyjemnością przyjmują zaproszenia do tych mediów, w których po pierwsze – nikt nie będzie zadawał im niewygodnych pytań. Po wtóre – gdzie ich opinie będą przyjmowane bezkrytycznie, a wszystkie ostrzejsze sformułowania wobec ich przeciwników będą przyjmowane z pełnym aplauzem. I zostaną odpowiednio wyeksponowane.

    Podobnie działają media. Zapraszają tylko tych polityków, komentatorów, publicystów, którzy gwarantują im, że usłyszą od nich opinie i oceny zgodne z linią polityczną, jakiej hołduje dana redakcja. Prowadzący rozmowę czy debatę jest w pełni zadowolony, jeśli może z aprobatą przyjmować opinie wygłaszane przez jego gości.

    Na szczęście zasad tych nie trzeba było zgłaszać do urzędu patentowego. Żadne z mediów nie ma wyłączności w ich stosowaniu, toteż pełnymi garściami korzystają z nich politycy wszystkich opcji oraz wszystkie media – lewicowe, prawicowe, publiczne i prywatne. Zgodnie z tymi regułami politycy Platformy Obywatelskiej mogli się pławić w świetle reflektorów TVN, kiedy nieco zmarznięci stali na Placu Piłsudskiego, by zaprotestować przeciwko pomysłowi Prawa i Sprawiedliwości by w tamtym miejscu stawiać pomnik upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej. Przyjęli na siebie rolę reprezentacji Warszawiaków (a w następnym etapie protestu - reprezentacji Polaków), którzy nie mogą dopuścić by to ważne miejsce nie tylko dla Warszawiaków, ale dla wszystkich Polaków zostało oszpecone pomnikiem, który ma zaspokoić kaprys Jarosława Kaczyńskiego.

    Również w zgodzie z tą zasadą europosłanka Róża Thun mogła w portalu Onetu dalej znęcać się nad swoim wrogiem Ryszardem Czarneckim, który w wyniku jej nienawistnej działalności wobec PiS, został usunięty ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. W programie Onetu przybierała pozę anioła, któremu być może nawet żal jest Czarneckiego. Ale cóż mogli zrobić posłowie Parlamentu Europejskiego, którzy „nie wyobrażają sobie, by reprezentował ich ktoś, kto zachowuje się tak ohydnie”? – ujawniła to, czego sobie nie wyobrażają posłowie PE. Musiała sporo z nimi rozmawiać – podziwiam ją za to. Ale dziennikarz Onetu, prowadzący rozmowę z Różą Thun nie wyraził swojego podziwu, jakby nie interesowało go skąd jego rozmówczyni ma tak dobrą wiedzę o tym, czego sobie nie wyobrażają europosłowie. Nie zapytał też, dlaczego zachowanie Czarneckiego określiła mianem „ohydnego”. Musiałaby prawdopodobnie powiedzieć, że początkiem konfliktu był jej udział w filmie niemieckim, w którym szkalowała Polskę. Być może musiałaby przyznać się, że słowa, które wypowiedziała w filmie, teraz powtórzyła w programie: - „Wszyscy przyzwyczaili się już do tego, że w Polsce rząd łamie prawo. Zachowanie pana Czarneckiego wpisuje się w bezprawie, które charakteryzuje dzisiaj Polskę”. Z tym, że w filmie opluwanie Polski było o wiele mocniejsze.

    Jeśli chodzi o poziom praktycznego stosowania zasad, o których wspomniałem, muszę przyznać, że wymienione przeze mnie media są niedościgłym wzorem dla innych. Czy można się dziwić wielu politykom dzisiejszej opozycji, którzy zaproszenie do tych mediów traktują nie tylko jak wyróżnienie, ale jako zaszczyt. Ale inne media starają się jak mogą, by im dorównać. W tym niektóre publiczne.

    Felieton ukazał się na stronie SDP

    autor: Jerzy Jachowicz

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    173. Raport o właścicielach mediów

    Raport o właścicielach mediów w Polsce. Autorami wykładowca i absolwenci uczelni o. Rydzyka

    Zawieszenie prac nad ustawą dekoncentracyjną to będzie katastrofa - uważa przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski.
    O konieczności dekoncentracji mediów w Polsce
    Kołodziejski mówił dziś na zorganizowanej przez Centrum Monitoringu
    Wolności Prasy prezentacji raportu  p.t.: „Struktura własności mediów w
    Polsce”. Na zlecenie CMWP, działającego przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy
    Polskich, przygotowały go osoby związane z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu: dr Monika Szetela, kierownik Zakładu Komunikacji Społecznej oraz absolwenci tej uczelni Karolina i Maciej Piech.
    Komentując raport CMWP posłanka Barbara Bubula stwierdziła, że brakuje
    jej analizy wpływu mediów na opinię publiczną, poglądy i wybory
    polityczne obywateli.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    174. Tylko wyborcza tak potrafi!

    Po raz pierwszy w Wyborczej rozmowa z szefem rządu PiS" - reklamowała
    się gazeta. Problem w tym, że Mateusz Morawiecki nie udzielił wywiadu
    "Gazecie Wyborczej". "Manipulacja 110 procent" - napisała na Twitterze
    Beata Mazurek.
    W środę pojawiła się na Twitterze reklama rzekomego wywiadu "Gazety Wyborczej" z Mateuszem Morawieckim.


    Halo ,

    Dlaczego Pani Poseł kłamie w sprawie opublikowania w wywiadu z ?
    W każdym miejscu (proszę zajrzeć do skrinów poniżej) zaznaczaliśmy, że to wywiad udostępniony przez Die Welt.
    W to, że Pani Poseł nie potrafi czytać jakoś nie wierzę



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    175. "Gazeta Wyborcza" przeprasza


    "Gazeta Wyborcza" przeprasza za oszczerstwa i manipulacje.
    Jackiewicz: "Przez 8 lat GW szkalowała mnie i oszukiwała opinię
    publiczną na mój temat"

    "Po 8 latach walki przed sądami w obronie swojego dobrego
    imienia i przeciwko oszczerstwom i manipulacjom Gazety Wyborczej
    doczekałem się wreszcie przeprosin…


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    176. Wielowieyska zbulwersowana


    Wielowieyska zbulwersowana "Wiadomościami" po angielsku:…

    "Czyżby obawa, że do społeczności światowej dotrze prawdziwy przekaz, a nie zakłamane info z…


    autor: YouTube/Twitter

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    177. „Wyborcza” leci na łeb na

    „Wyborcza” leci na łeb na szyję. Ogromny spadek sprzedaży. 

    Wyniki sprzedaży „Gazety Wyborczej” w styczniu 2018 roku
    były najgorsze w historii. Po raz pierwszy sprzedaż gazety spadła
    poniżej 100 tysięcy egzemplarzy. Spadki sprzedaży zanotowały wszystkie gazety w Polsce. Liderem
    pozostaje „Fakt”, który zanotował spadek o prawie 7 procent, ale ciągle
    ma sprzedaż na poziomie niemal 260 tysięcy egzemplarzy. Na drugim miejscu niezagrożony „Super Express”, którego sprzedaż
    spadła o 9 procent i obecnie wynosi blisko 125 tysięcy. Podium domyka
    właśnie „Gazeta Wyborcza”, która po raz kolejny zanotowała największy
    spadek – ponad 18 procent. Obecnie dziennik notuje najniższą w swojej historii sprzedaż – 96
    tysięcy egzemplarzy, co jest pierwszym spadkiem poniżej 100 tysięcy.Gazeta
    Wyborcza ze spadkiem sprzedaży rok do roku w wysokości 18%. I ze
    sprzedażą poniżej 100tys. egzemplarzy! Po raz pierwszy w historii!
    Bardzo ważne: te dane obejmują wydanie papierowe, wydanie cyfrowe i
    wszystkie prenumeraty..


    Historyczna strata Agory. Tylko popcorn w kinach idzie jak woda

    Nie bez powodu Agora prowadziła ostatnio zwolnienia w swojej
    drukarni. Przychody pod koniec ubiegłego roku się załamały. Nawet
    działalność kinowa poważnie zmniejszyła zyski, mimo wzrostu sprzedaży
    popcornu. To najgorsze trzy miesiące w historii spółki.


    Ryszard Pieńkowski odkupił udziały Ringier Axel Springer w Infor Biznes, wydawcy "Dziennika Gazety Prawnej"

    Spółka Infor Biznes została powołana w 2009 roku, gdy Axel
    Springer Polska postanowił zrezygnować z wydawania "Dziennika" i
    połączyć go z wydawaną przez Infor PL "Gazetą Prawną".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    178. Radiowęzeł z Czerskiej uderza

    Radiowęzeł z Czerskiej uderza w prezydenta: "Kraśko karci Dudę". Po chwili wpis usuwa, ale słowa z Tok Fm brzmią kuriozalnie

    WIĘCEJ: Chryja ws. porównania UE do zaborów jest nieuczciwa wobec prezydenta. Ale powinna przypomnieć anegdotę o żabie i skorpionie

    Prezydent
    Duda powiedział prawdę. Wyłącznie. Nigdy nawet najpiękniejsze
    stowarzyszenie nie zastąpi na zawsze obowiązków suwerennego państwa

    Ale
    warto „wyróżnić” jeszcze jeden wątek w całej tej sprawie. Oto w poranku
    radia Tok Fm (znanego radiowęzła z Czerskiej) Piotr Kraśko, pupilek
    salonu medialnego III RP, postanowił skarcić prezydenta Dudę, wygłaszając swój elaborat na temat członkostwa Polski w Unii Europejskiej.

    Co tak zirytowało Kraśkę? Wystąpienie Andrzeja Dudy z Kamiennej Góry,
    w którym prezydent mówił o niepodległości Polski, Unii
    Europejskiej i zaborcach.

    Prezydent Duda w Kamiennej Górze: „Warto niepodległości i suwerenności bronić za każdą cenę”. ZDJĘCIA

    Gdyby nie Unia Europejska, to na budowie Nord Stream II już
    by furczało. Gdyby nie Unia Europejska, a Polska postanowiła zareagować
    na rosyjskie działania na wschodzie Ukrainy, nałożyła sankcje na Rosję,
    to Moskwa by się tym w ogóle nie przejęła. Dzięki obecności Polski w UE, między innymi, a może w przeważającej mierze za sprawą Polski, cała UE nałożyła sankcje na Rosję

    — głosił Kraśko, podkreślając, że jeśli Polska chce mieć jakikolwiek wpływ na bieg wydarzeń na świecie, to musi być w UE.

    Co więcej,
    stwierdził, że dobrze by było, żeby Polska miała więcej sojuszników,
    bo - jak przypomniał prezydentowi Dudzie - To właśnie przez brak
    sojuszników doprowadził do rozbiorów.

    Bo do tej katastrofy rozbiorowej wtedy doszło, bo Polska nie umiała zawierać żadnych sojuszy

    — dramatyzował Kraśko.

    Jeżeli ktoś dobrze życzy Polsce, polskiej niepodległości, to jest oczywiste dla niego, że Polska jest silniejsza w UE niż poza nią. Jaki mielibyśmy wpływ na Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, która wychodzi teraz z UE, ale do niedawna miała być naszym głównym sojusznikiem, gdyby nie obecność w UE, panie prezydencie

    — bredził.

    Jak
    widać, do krytyki znajdzie się wielu chętnych. Ciekawe, że Kraśko nie
    palił się do takich elaboratów, kiedy Polską rządziła Platforma
    Obywatelska i PSL. Co by wówczas powiedział
    o sojuszach Polski? Czy tak samo ośmieliłby się skrytykować Bronisława
    Komorowskiego, który zamiast zawierać sojusze, skakał po krzesłach
    w japońskim parlamencie.

    wkt/wwr/tok.fm

    autor: PAP/Maciej Kulczyński

    Prezydent Duda krytykuje materiał TVN24! "Ubaw i żenada. 24 godziny potrzebowali, żeby to wydumać"

    Portal jednej z czołowych stacji telewizyjnych zatytułował
    relację: "Prezydent: często mówią, że Unia jest najważniejsza. Niech
    sobie przypomną lata

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    179. Szczyt absurdu! "Politico"


    Szczyt absurdu! "Politico" zapowiada okładkę: "Poznajcie nowych komunistów: Viktor Orbán i Jarosław Kaczyński". ZOBACZ…

    autor: Twitter/POLITICO
    to ani żart, ani prosta propaganda totalnej opozycji. To zapowiedź czwartkowej okładki „Politico”.
    Naprawdę już można pogubić się w etykietach, jakie próbuje przykleić się
    liderom politycznym Węgier i Polski. Są już faszystami, dyktatorami,
    ale żeby komunistami?!

    Marek Lada podał/a dalej POLITICO Europe

    Nowi komuniści...
    Chłopcy, dziewczęta oraz niezdecydowani z Politico zdążyli już głosić:
    ➡️migrantów czyli „uchodźców” trzeba przyjmować w każdej liczbie
    ➡️Trump wspiera Putina
    ➡️naziści i Polscy to antysemici
    Szał propagandy nie kieruje się czymś tak nudnym jak rozum.


    „Politico” - czyli postkomuna w pampersach

    To się coraz częściej zdarza medium o nazwie „Politico”, lewackiemu produktowi propagandowemu, powstałemu w stanie Wirginia w USA,
    a dzięki swej międzynarodowej sile rażenia, doczekało się europejskiego
    wydania, w tym polskiego. Na czele polskiego stoi redaktor Michał
    Broniatowski, syn Mieczysława Broniatowskiego, który pełnił liczne
    funkcje w komunistycznym aparacie władzy, szczególnie w Urzędzie
    Bezpieczeństwa Publicznego, był m.in szefem Wojewódzkiego urzędu
    Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, w skrócie UB.
    Na Onecie ukazał się ostatnio wielce infantylny artykuł przedrukowany
    z polskiej edycji „Politico” autorstwa Michała Broniatowskiego,
    zatytułowany „Orban i Kaczyński - nowi europejscy komuniści„. Czyżby redaktor naczelny „Politico” i było redaktor polskiego „Forbesa” oraz członek rady nadzorczej TVN - u zamierzał w ten sposób zademonstrować swoje doświadczenia z komuną oraz z jej UB-ecją?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    180. Jaka gazeta takie autorytety.


    Jaka gazeta takie autorytety. Kandydatka na Człowieka Roku Czytelników "GW": "Przez pisowskie kanalie podkulamy ogon pod siebie"


    autor: YouTube/Telewizja Echo24/Twitter
    Dobrze słyszę? W sprawie skasowanego przez pisowskie kanalie
    Sejmu Dzieci i Młodzieży podkulamy ogon pod siebie i szukamy grzecznie
    innej sali? Powiedzcie, że to żart i że 01/06 spotkamy się tam, gdzie
    trzeba - Pod Sejmem
    — napisała na Twitterze Marta Lempart, inicjatorka i liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

    Co szokujące, osoba, która posługuje się takim językiem ma szansę
    zostać… Człowiekiem Roku Czytelników „Wyborczej”! Gazeta Adama Michnika
    dumnie przedstawia nominowaną:

    Inicjatorka i liderka
    Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Hasło „Solidarność naszą bronią”
    połączyło tysiące kobiet na całym świecie. Konsekwentnie dba o prawa
    kobiet i mobilizację obywatelską Polek i Polaków. Była też jedną
    z liderek lipcowych protestów w obronie niezależności sądów.

    Lempart
    o zaszczytny tytuł powalczy z takimi „tuzami”, jak lider Obywateli
    RP Paweł Kasprzak, dyrygent WOŚP Jerzy Owsiak czy „sprzeciwiający się
    nacjonalizmowi w Kościele” jezuita o. Grzegorz Kramer. Można powiedzieć,
    jaka gazeta, takie autorytety…

    as/Twitter/wyborcza.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    181. Dziennikarze TVN i "GW" w

    Dziennikarze TVN i "GW" w szoku. Szef ZP NATO nie dał się wciągnąć w polityczną hucpę: To wewnętrzna sprawa Polski

    autor: PAP/Paweł Supernak

    To nie był dobry dzień dla przedstawicieli liberalnych mediów.
    Justyna Dobrosz-Oracz z „Gazety Wyborczej” i Tomasz Knapik z TVN
    usiłowali zainteresować sprawą protestu niepełnosprawnych
    przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Ten nie był jednak
    chętny do wzięcia udziału w politycznej hucpie.


    Pochodzący z Włoch Paolo Alli. Który pełni funkcję przewodniczącego
    Zgromadzenia Parlamentarnego NATO odpowiadał na pytania polskich
    dziennikarzy, którzy oczekiwali od niego odpowiedzi, która uderzy
    w polski rząd.

    Jako pierwszy pytał Tomasz Knapik z TVN. Dziennikarz prosił o opinię nt. protestu osób niepełnosprawnych i ich rodziców.

    Czytałem
    list otwarty, który został wysłany do kilku urzędników, w tym do mnie.
    W każdym kraju dzieją się debaty na ten temat. Mamy to również
    i we Włoszech. Dzieje się to regularnie. Jest to głównie sprawa
    wewnętrznej polityki państwa kraju. Jestem przekonany, że polski rząd
    i parlament odnajdą najlepsze rozwiązanie tego problemu

    – stwierdził Alli.

    Dziennikarze jednak nie odpuszczali. Justyna Dobrosz-Oracz pytała o to, czy Alli zdecyduje się na wizytę u osób protestujących.

    Szczerze mówiąc, nie planuje takiej wizyty. Uważam, że nie wolno mi w jakikolwiek sposób mieszać się w wewnętrzny temat Polski

    – powiedział Włoch.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    182. Gliński: Mamy w Polsce pełną


    Gliński: Mamy w Polsce pełną wolność mediów. Ponad 80 proc. z nich koncentruje się na walce z naszym rządem



    W tej chwili w Polsce mamy pełną wolność mediów - powiedział wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, który w poniedziałek w Domu Dziennikarza w Warszawie zainaugurował dwudniową, międzynarodową konferencję „Media jako służba publiczna”.Zdaniem Glińskiego, polskie media są podobne do mediów zachodnich, jeśli chodzi o wszystkie „złe rzeczy” związane z globalizacją: tabloidyzacja, fake newsy, zaangażowanie mediów w propagandę, połączenie informacji i rozrywki (ang. infotainment, soft news), nadawanie w nucie sensacyjnej. To zagrożenie, z którym musimy mierzyć się wszędzie w świecie. Jednak polskie media mają też swoje cechy charakterystyczne, swoją specyfikę
    — zaznaczył. Jak zaznaczył, polskie media „w dalszym ciągu wywodzą się z czasów komunistycznych”. To znaczy jest dużo dużych graczy na rynku mediowym w Polsce, które wywodzą się bezpośrednio z komunizmu — ocenił Gliński. Dodał, że istnieje „wiele dużych mediowych instytucji”, które zostały założone „bezpośrednio przez ludzi wywodzących się z systemu komunistycznego, przy użyciu ich pieniędzy i poprzez ich koneksje”.

    Wielu tych, którzy współpracowali ze służbami bezpieczeństwa, było w Polsce zaangażowanych w tworzenie nowych mediów po 1989 r., i w dalszym ciągu ma to wpływ na obecną sytuację. Może nie tak, jak to było na początku przemian, ale w dalszym ciągu to odczuwamy

    — wyjaśnił Gliński.

    Wśród problemów polskich mediów wicepremier wymienił m.in. znaczący udział w rynku zagranicznego kapitału.

    Np. w prasie regionalnej 90 proc. gazet należy do właścicieli reprezentujących kapitał zagraniczny. Oczywiście, kapitał zagraniczny jest dobry dla demokracji, ale pod warunkiem, że istnieje równowaga; istnieją narzędzia, które pozwalają nam wyważyć pewne rzeczy. W Polsce takich narzędzi nie ma. (…) Mojemu rządowi jest bardzo trudno wprowadzić nowe rozwiązania, jeśli chodzi o ustawodawstwo, by uporządkować ten rynek mediów. Moim zdaniem ta sytuacja jest w pewnym stopniu, w pewnym sensie niedemokratyczna

    — podkreślił.

    W opinii szefa MKiDN media w Polsce są bardzo zaangażowane w politykę, lub też powiązane z interesami pewnych biznesów.

    W tej chwili mamy taką sytuację, że ponad 80 proc. mediów koncentruje się na walce z naszą demokracją, z naszym rządem

    — powiedział. Gliński jako przykład podał też media lokalne, które - jak mówił - są też kontrolowane np. przez samorządy.

    Nasz rząd stara się wspierać niezależne media i media obywatelskie dzięki specjalnemu, centralnemu funduszowi. Kiedy rząd tworzy jakiś fundusz, żeby coś wspierać, często jest natychmiast oskarżany o to, że jest niedemokratyczny. Natomiast w tym przypadku wydaje mi się, że wspieramy demokrację poprzez wspieranie lokalnych mediów

    — dodał.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    183. Walizki pełne stereotypów.


    Walizki pełne stereotypów. "Byli pewni, że przyjeżdżają do kraju rodzącej się prawicowej dyktatury"

    Międzynarodowa
    konferencja „Media jako służba publiczna” była ważna nie tylko
    ze względu na ciekawe starcia panelistów i możliwość konfrontacji
    różnych punktów widzenia na przyczyny kryzysu dziennikarstwa
    i odmiennych wizji jego przyszłości
    . Jak zawsze w przypadku spotkania w jednym miejscu ludzi z różnych zakątków świata równie istotne są kuluarowe rozmowy.

    Paradoksalnie, tak się dziś porobiło, że łatwiej się dyskutuje z dziennikarzami z innych krajów niż z redakcji mającej siedzibę w tym samym mieście.
    W Polsce trwa nieustanny festiwal obrażania, orania, kompromitowania,
    wykluczania. Ludzie przestali się spotykać, bo do takiej „nawalanki”
    wystarczy świat wirtualny. Na Foksal przez dwa dni - także poza salą
    obrad - spieraliśmy się więc o demokracje, wolny rynek, czy rolę
    państwa w mediach z koleżankami i kolegami z USA, Indii, Holandii czy
    RPA
    . Poznawaliśmy wzajemnie nie tylko swoje poglądy, ale
    i źródła uprzedzeń. Nikomu rzecz jasna nie przyszło do głowy się
    obrażać, nie tylko ze względu na dobre obyczaje.

    Goście przyjechali do nas z pełnymi walizkami stereotypów na temat Polski.
    Jak na dziennikarzy przystało „zguglowali nas” i byli pewni,
    że przyjeżdżają do kraju rodzącej się prawicowej dyktatury, gdzie
    wolność słowa gaśnie, demokracja jest w odwrocie, a teksty wyroków piszą
    sędziom politycy. Na to nałożyć trzeba jeszcze siatkę światopoglądu,
    sytuacji w rodzimym kraju, uwarunkowań kulturowych. No i pewnej
    stadności myślenia, charakterystycznej dla globalizacji mediów. Wszystko
    to rodzi przekonanie, że w Polsce, kraju „etnopopulizmu” normalnie być
    po prostu nie może.

    Łatwo się zatem nie rozmawiało, ale
    w końcu mamy do czynienia z dziennikarzami, ludźmi, dla których nie
    przyzwyczajenie, a ciekawość powinna być drugą naturą.
    Plus
    nieprzeparta chęć wysłuchania innego człowieka, nawet o tak
    abstrakcyjnych poglądach. Co z tego wyniknęło? Najłatwiejsze
    do zweryfikowania okazały się informacje o zamordyzmie,
    prześladowaniach, cenzurze szalejącej nad Wisłą. Najtrudniej było
    wytłumaczyć, dlaczego Polacy wciąż chodzą do kościoła, tak emocjonalnie
    traktują historię i nie wszyscy chcą zaakceptować model kulturowy
    obowiązujący już praktycznie w całym „cywilizowanym” świecie. I mają tak
    sami z siebie, a nie na skutek prawicowego terroru.

    Czy ktoś wyjeżdżając z Polski zmienił zawartość walizek z jakimi tu przyjechał?
    Trudno powiedzieć, bo przecież goście atakowani byli (i cały czas są)
    sprzecznymi sygnałami. A zazwyczaj za dobrą monetę przyjmuje się
    te opinie, które bardziej pasują do naszej światopoglądowej układanki.
    Natomiast co do jednego efektu można mieć nadzieję, że został
    osiągnięty. Udało się chyba pokazać, że nasze polskie dylematy wcale nie
    są tak oryginalne. Ruchy tektoniczne płyt o nazwie „demokracja”, „wolny
    rynek”, „media”, „tożsamość” wyczuwalne są dziś w całej globalnej
    wiosce. My je być może diagnozujemy inaczej, ale przecież zawsze warto
    zaczerpnąć konsultacji u różnych specjalistów, zanim się zaordynuje
    kurację. I do tego namawialiśmy naszych gości. Tylko i aż.


    autor:

    Piotr Legutko


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    184. Dziennikarz GW w


    Dziennikarz
    GW w szwajcarskiej prasie: Metody PiS przypominają Niemcy lat 30.
    „Polska zaraza może się rozprzestrzenić w całej UE”

    Bartosz T. Wieliński / autor: fratria/TVP1
    „Polska, niegdyś jeden z liderów UE i model do naśladowania,
    stała się chorym człowiekiem Europy. Jeśli Unia przymknie na to oczy,
    zdradzi swoje ideały” - pisze dziennikarz „Gazety Wyborczej” Bartosz T.
    Wieliński na łamach szwajcarskiej gazety „Tribune de Genève”.

    Według Wielińskiego 3 lipca wejdzie w życie ustawa o Sądzie
    Najwyższym, „narzucona przez rządzącą partię Prawo i Sprawiedliwości
    (PiS) i przyjęta przez Sejm w  trybie przyspieszonym”.

    Przejęcie
    aparatu sądowniczego przez jedną partię polityczną zostanie wówczas
    zakończone. Polski nie będzie można już określić jako państwo prawa.
    Pogwałcenie podstawowej zasady zapisanej w traktatach UE stanie się
    oczywiste. Unia nie może w tej sytuacji pozostać biernym obserwatorem.
    W autokratycznej wizji państwa Kaczyńskiego nie ma miejsca dla
    niezawisłego sądownictwa, które mogłoby ograniczyć władzę rządu

    —twierdzi dziennikarz „GW” i dodaje, że  „od chwili dojścia do władzy PiS na jesieni 2015 roku rozpoczęła się kampania przeciwko sadom”.

    PiS,
    który ma większość w polskim Sejmie z naruszeniem konstytucji zawiesił
    Trybunał Konstytucyjny i przejął nad nim kontrolę. Następnie, wciąż
    naruszając konstytucję, podporządkował sobie Krajową Radę Sądownictwa,
    instytucję, która ma chronić niezależność sędziów

    —pisze
    dziennikarz „GW” dalej w artykule zatytułowanym „w Polsce nie ma już
    państwa prawa”. Według niego minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro
    „oczyszcza” obecnie polskie sądy, odwołując dziesiątki ich prezesów.

    A teraz
    PiS chce zaatakować Sąd Najwyższy. Zgodnie z ustawą, które wejdzie
    w życie za niecały miesiąc, 40 proc. sędziów Sądu Najwyższego będzie
    musiało przejść na emeryturę. Wśród nich będzie także prezes SN, choć
    sześcioletnia kadencja prezesa SN jest wyraźnie
    gwarantowana w konstytucji

    —wyjaśnia Wieliński
    szwajcarskim czytelnikom. Gdy ten cel zostanie osiągnięty, przekonuje
    dziennikarz „GW”, PiS będzie mógł bezkarnie demontować demokrację.

    Jeśli
    spojrzymy na dotychczasowe osiągnięcia władz - prawie tysiąc procesów
    przeciwko uczestnikom antyrządowych protestów toczyło się w sądach
    w całym kraju – nietrudno sobie wyobrazić, co będzie dalej. Sądy
    podporządkowane władzy ochoczo wezmą udział w politycznej wojnie rządu
    z jego przeciwnikami politycznymi. Prokuratorzy i funkcjonariusze
    organów ścigania już szukają sposobów na przyciśnięcie do ściany wrogów
    PiS. (podporządkowane PiS-red.) sądy każą ich aresztować, nałożą na nich
    kary zadowalające dla władz, i skażą krytyczne media oraz kłopotliwe
    organizacje pozarządowe na zapłatę milionowych odszkodowań. Wyobrażam
    sobie, że te działania będą skoordynowane z kalendarzem wyborczym, aby
    wpłynęły na wynik wyborów

    —twierdzi Wieliński. Jak zaznacza „już mamy przypadki represji stosowanych wobec sędziów, którzy nie chcą karać (antyrządowych) manifestantów”.

    Obawiam
    się, że za rok lub dwa polska demokracja będzie podobna do tureckiej.
    Te fatalne zmiany jednak wciąż mogą zostać zatrzymane

    —apeluje dziennikarz „GW”. A zatrzymać może je Komisja Europejska.

    Wystarczyłoby,
    gdyby Komisja Europejska, prowadząca od dwóch lat spór z Polską,
    zakwestionowała ustawę o Sądzie Najwyższym przed Trybunałem
    Sprawiedliwości UE i nakazała sędziom zatrzymanie wejścia w życie
    reformy, tak aby nie doszło do czystki wśród polskich sędziów

    —przekonuje Wieliński i dodaje, że od tygodni
    apelują o to polscy prawnicy, intelektualiści i dyplomaci, z byłym
    prezydentem Lechem Wałęsa na czele. Ale jak dotąd KE nie odpowiedziała
    na te apele. A słychać nawet sygnały, że Bruksela chce zawrzeć w tej
    sprawie kompromis z Warszawą, co oczywiście byłoby nie do przyjęcia,
    bowiem „nie będzie Polski bez państwa prawa”.

    Przymykając
    oczy na łamanie zasad państwa prawa i demontaż demokratycznych
    instytucji w Polsce, Unia Europejska zdradza swoje własne ideały.
    Wspólnota Europejska nie została utworzona w celu ułatwienia handlu ani
    w celu wspierania inwestycji infrastrukturalnych w biedniejszych krajach
    członkowskich. UE została stworzona w celu zapewnienia pokoju
    w Europie, a więc jest przede wszystkim wspólnotą wartości. Jedną z tych
    wartości są rządy prawa. Propaganda polskiego rządu mówi z pogardą
    o europejskich wartościach, a PiS postrzega UE jako skarbonkę, z której
    może czerpać pieniądze. […] Jeśli Europa nie jest w stanie zmusić swoich
    członków do przestrzegania podstawowych wartości, jeśli pozwala
    na to by z niej kpili, traci wiarygodność. A to utrata wiarygodności
    UE wśród jej obywateli leży u podstaw obecnego kryzysu

    —tłumaczy dziennikarz „GW”. Zdaniem
    Wielińskiego metody stosowane przez PiS w celu przywłaszczenia
    instytucji demokratycznych „przypominają Gleichschaltung w Niemczech
    w latach 30. XX wieku”.

    Co jeśli inny kraj
    UE postanowi naśladować ten model? Sytuacja polityczna w wielu krajach
    jest niestabilna, łatwo można sobie wyobrazić powstanie populistycznej
    i konserwatywnej koalicji, która przejmie publiczne media, obezwładni
    Trybunał Konstytucyjny , będzie trzymała sędziów, samorządy lokalne
    i organizacje pozarządowe pod butem. Jeśli KE nie zareaguje na czas,
    zaraza pochodząca z Polski może się dalej rozprzestrzenić

    —twierdzi Wieliński.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    185. bul bul bul

    Agora jedną noga poza burtą! Zamyka swoje magazyny i …

    W październiku br. Agora zakończy wydawanie magazynów „Cztery Kąty”,
    „Ładny Dom”, „Dziecko” i „Niezbędnik Ogrodnika”. Natomiast czasopisma
    „Logo”, „Avanti”, „Kuchnia” i „Opiekun” zostaną włączone do pionu
    „Gazety Wyborczej”. Z firmą rozstanie się kilka-kilkanaście osób -
    informują wirtualnemedia.pl.

    Rezygnacja z czterech magazynów i reorganizacja czterech innych
    będzie oznaczać redukcję zatrudnienia. - Większości osób z tytułów,
    które zawieszamy, zaproponujemy nowe stanowiska w Grupie Agora. W
    zależności od tego, czy przyjmą te oferty, rozstaniemy się z
    kilkoma-kilkunastoma osobami - opisuje Nina Graboś. 

    Zbliża się prawdziwy koniec potęgi medialnej Michnika!

    Łukasz Pawłowski, sekretarz
    redakcji tygodnika „Kultura Liberalna” postanowił podzielić się na
    Twitterze wstrząsającą informacją: „Financial Times o tym, ż ...
    autor: YouTube/Twitter

    Financial Times o tym, że premier Mateusz Morawiecki nie
    jest umiarkowanym technokratą, tylko radykałem walczącym z duchami
    [własnej] przeszłości

    — napisał na swoim Twitterze
    Łukasz Pawłowski z „Kultury Liberalnej”, załączając do swojego wpisu
    odnośnik do artykułu „Financial Times”. Jego wpis „podał dalej” m.in.
    Michał Boni, europoseł PO. Sęk w tym, że red. Pawłowski wykazał się
    „niezwykłą” skromnością. Otóż zapomniał dodać, że to właśnie on jest
    autorem tego tekstu. Zamiast tego, podparł się autorytetem brytyjskiego
    dziennika „Financial Times”.


    Za czasów Platformy Obywatelskiej idącej ramię w ramię z sektorem
    bankowym, narodziło się wiele afer, które do dziś trapią Polaków.
    Całkowity brak kontroli nad piramidą finansową Amber Gold doprowadził
    do strat tysiące polskich rodzin. Kolejne nieprawidłowości ujawniane
    przez sejmową komisję badającą tę sprawę pokazują, że afera zataczała
    szerokie kręgi sięgające organów ścigania i administracji państwowej.

    Niekompetentne
    zarządzanie spółką GetBack zakończone stratą sięgającą ponad miliarda
    złotych wygenerowało kolejny problem, który musi naprawiać obecna władza
    i której te problemy są fałszywie przypisywane.

    Na światło
    dzienne wychodzą wreszcie poważne kłopoty Getin Noble Banku. Ostatnią
    linią obrony lewicowego układu, który przez lata wyprzedawał Polskę
    zostały media i organizacje lobbingowe. I bronią go, jak potrafią, czyli
    próbując odwrócić uwagę i skierować ją na SKOK-i. Tak, jak robiły
    to przez lata, kiedy ludzie PO i PSL wyprzedawali Polskę
    przy ośmiorniczkach…

    Kajetan Kutnowski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    186. Amok! „Wyborcza” ogłasza IV


    Amok! „Wyborcza” ogłasza IV Rozbiór Polski! Rozdaje plakaty z takim hasłem i prosi, by wysyłać je do prezydenta

    autor: wirtualnemedia.pl
    Akcja dla najbardziej wytrwałych wyznawców redakcji z Czerskiej
    jest oczywiście absurdalna, ale „GW” podchodzi do niej śmiertelnie
    poważnie. Niegdyś do „Gazety Wyborczej” dokładano noże, dziś jest
    świstek papieru z kuriozalną tezą o rzekomym upadku niepodległości.

    Na czerwonym
    tle plakatu narysowano 3 długopisy w takim ustawieniu, by tworzyły
    rzymską liczbę IV. Dopisek „rozbiór Polski” ma świadczyć o tym,
    że Andrzej Duda, podpisując ustawy przedstawiane mu przez sejmową
    większość sejmową, przyczyni się do rzekomego zamachu na polską
    niepodległość. Z pierwszej strony dzisiejszego wydania „GW”, dowiadujemy
    się, że „pisowska ustawa została zawieszona” oraz o tym, że Lech Wałęsa
    chce „wybaczyć” Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz o tym, że „nie
    ma chętnych do pracy”. Jakich słów, symboli i sztandarów użyje jeszcze „Gazeta
    Wyborcza”, by zainteresować swoimi bredniami społeczeństwo? Kogo
    obchodzi jeszcze ten jazgot? Niech odpowiedzią będzie dramatycznie niska
    frekwencja na zadymach w „obronie” wolności sądów.

    ------------------------------------------------

    Z
    danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, opracowanych przez portal
    Wirtualnemedia.pl wynika, że w samych kioskach i salonikach prasowych w
    maju 2018 roku €žFakt€ (Ringier Axel Springer Polska) sprzedawał się
    średnio w liczbie 246 070 egz. W porównaniu do analogicznego miesiąca
    2017 roku średnia sprzedaż egzemplarzowa tego dziennika zmniejszyła się
    o 4,12 proc. W tym kanale dystrybucji rozchodziło się 98,83 proc.
    sprzedawanych egzemplarzy €žFaktuâ€.

    Wiceliderem był €žSuper Express€ (ZPR Media) ze średnim wynikiem na
    poziomie 113 043 egz., notując spadek o 12,91 proc. Sprzedaż kioskowa
    tej gazety stanowiła 99,36 proc. sprzedaży ogółem €žSE€, co jest
    najwyższym wynikiem w zestawieniu.

    Podium uzupełnia Gazeta Wyborcza€ (Agora), której średnia sprzedaż
    egzemplarzowa wydań drukowanych zmalała najbardziej w zestawieniu - o
    17,27 proc. i wyniosła 62 221 egz.
    Udział sprzedaży kioskowej GW€ w sprzedaży ogółem wyniósł 67,16 proc.

    Wyniki ze stycznia2018:


    Podium uzupełnia €žGazeta Wyborcza€ (Agora). Jej średni wynik
    poszedł w dół najbardziej w zestawieniu - o 18,25 proc. do 96 668 egz.
    Jednocześnie dziennik ten zanotował najniższą miesięczną średnią
    sprzedaż ogółem w historii. Wynik tego dziennika po raz pierwszy w
    historii spadł poniżej 100 tys. egz.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    187. Czegoś się boją? „Wyborcza”


    Czegoś się boją? „Wyborcza” wpadła w histerię po pozwie ze strony PiS za szkalujące artykuły: To kolejna akcja mająca na celu…

    zdjęcie ilustracyjne  / autor: fratria/screen 'GW'
    „Gazeta Wyborcza” wpadła najwyraźniej w histerię. A wszystko
    to z powodu pozwu złożonego w imieniu Prawa i Sprawiedliwości przez
    gdańską kancelarię w sprawie szkalujących artykułów, które ukazały się
    na łamach „GW”.

    Chodzi o artykuły dotyczące związków ministra Mariusza Kamińskiego
    i Macieja Wąsika z Jakubem R. - odpowiedzialnym
    za warszawską reprywatyzację.

    Jakiś czas temu na łamach
    „Wyborczej” ukazał się artykuł, w którym Wojciech Czuchnowski i Iwona
    Szpala piszą o tym, jak to rzekomo minister Mariusz Kamiński, minister
    Maciej Wąsik oraz szef CBA Ernest Bejda namawiali Jakuba R. do tego,
    żeby został ich informatorem.

    Kolejne teksty dotyczyły spółki Srebrna i sprzedaży gruntu
    w Warszawie. Jak twierdzi „GW”, tylko Prawo i Sprawiedliwość wystosowało
    pozew w procesie cywilnym.

    Redakcji z Czerskiej nie podoba się
    również to, jaka kancelaria reprezentuje PiS. Jej prawnicy już wcześniej
    występowali w imieniu PiS przeciwko Wojciechowi Czuchnowskiemu i Agorze
    za komentarze po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika
    przez prezydenta Andrzeja Dudę.

    W ocenie pełnomocnika
    „Wyborczej”, jest to „kolejna akcja rządzącej partii mającej na celu
    kneblowanie mediów i tłumienie swobody wypowiedzi”.

    Za pieniądze podatników, PiS ściga dziennikarzy licząc, że tak zapobiegnie krytycznym publikacjom na swój temat

    – stwierdził Piotr Rogowski.

    Sprawę
    skomentował też (a jakże!) Paweł Wroński, napisał na łamach „Gazety
    Wyborczej”, że dysponuje „unikalnymi źródłami informacji o lękach partii
    rządzącej”. W jego ocenie są to składane przez PiS pozwy. Dodał,
    że PiS-owi zależy przed wyborami samorządowymi szczególnie na sprawie
    warszawskiej reprywatyzacji.

    Partia stara się
    przekonywać wyborców, że w tej sprawie jest „czysta niczym kryształ”.(…)
    PiS chce udowadniać, że jego działacze w żaden sposób z reprywatyzacją
    nie są związani, a wszystko to wina wyłącznie rządzącej miastem
    PO i prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz

    – kpił Wroński, dodając, że Patryk Jaki, który „na boku” robi sobie kampanię, jak ognia unika wzywania przed komisję „swoich”.

    Co ciekawe, w jego ocenie każdy ma prawo do sądu i dbania o dobre imię, ale lepiej by było, gdyby PiS nie wykorzystywał do tych celów pieniędzy podatników.

    Wroński przekonywał również, że „GW” dalej będzie pisała o działaniach polityków.

    Na tym
    polega wolność słowa, o którą partia rządząca dba równie mocno jak
    o konstytucyjną zasadę praworządności i trójpodziału władzy

    – grzmiał Wroński.

    wkt/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    188. Tak unijna komisja chce


    Tak unijna komisja chce sprawdzać wolność mediów w Polsce! Wśród rozmówców "Wyborcza", TVN24, TOK FM i "Polityka"

    Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw
    Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego (LIBE) przygotowuje kolejny
    raport. Tym razem celem jest Polska, a konkretnie zbadanie wolności
    mediów w naszym kraju.

    Przypomnijmy, że to właśnie komisja LIBE odpowiada za raport, na podstawie którego przeciwko Węgrom uruchomiono art. 7.

    Jednym
    z punktów wizytacji komisji ma być rozmowa na temat wolności mediów
    w Polsce. Co ciekawe, w tym ważnym temacie mają wypowiadać się
    przedstawiciele „Rzeczpospolitej”, „Gazety Wyborczej”, „TOK FM”, „Polityki” i „TVN24”.
    Co prawda zauważono, że punkt ten wymaga potwierdzenia, nie zmienia
    to jednak faktu, że  na temat wolności mediów ma mówić grono o dość
    jasno sprecyzowanej linii.

    zdjęcie ilustracyjne / autor: wpolityce.pl
    zdjęcie ilustracyjne / autor: wpolityce.pl

    Ale
    na tym nie koniec. Komisja LIBE ma spotkać się również
    z przedstawicielami „społeczeństw obywatelskich”. Tam również mamy
    przedstawicieli fundacji Batorego, Amnesty International czy
    Czarnego Protestu.

    Zapewne te spotkania tak ubogacą
    merytorycznie raport komisji LIBE, że jej członkowie będą mieli idealny
    obraz tego, co dzieje się w Polsce i jaka jest polityczna sytuacja…

    wkt

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    189. Wielowieyska krytykuje dziennikarzy TVP: "Nie zasługują na to, a

    Wielowieyska krytykuje dziennikarzy TVP: "Nie zasługują na to, aby podawać im rękę".

    Tacy ludzie na pewno nie zasługują na miano dziennikarzy. Nie zasługują także na to, aby podawać im rękę. Bagno!

    —napisała na Twitterze red. Dominika Wielowieyska, oceniając krytycznie niedzielne wydanie „Wiadomości” TVP.

    Dziennikarce
    nie spodobał się materiał dotyczący Rafała Trzaskowskiego, w którym
    przypomniano m.in. o podawanych przez media plotkach, wedle których
    polityk miał brać narkotyki.

    Co Wasze środowisko ma z tym "niepodawaniem ręki"..?
    Jak Wy się tam w ogóle witacie w pracy...? ????



    Wiadomo, lepiej podać rękę rzecznikowi Jaruzelskiego, który oczerniał śp. ks. Popiełuszkę i bronił odpowiedzialnych za zlecenie zamordowania go, ba, lepiej podać rękę wręcz samym odpowiedzialnym, co nie?

    Pani @DWielowieyska mówi o dziennikarstwie i zasadach ???? nosz daj Pani spokój, hipokryzja w Pani wykonaniu jest obłędna ???? przypomnę jak na siłe chciała Pani udowodnić że kukiełka przedstawia Żyda ???? rzetelność jprd????

    Tak jest, pani redaktor. Należy pomyśleć o jakichś miejscach odosobnienia dla nich, gdy już odzyskacie władzę. Nie zaszkodzą też opaski na ramię.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    190. Szef rządu dobitnie: Gdzie


    Szef rządu dobitnie: Gdzie jest "GW", TVN i Onet, które powinny zwrócić uwagę, jak gigantyczne straty ponosiliśmy w VAT?

    Mateusz Morawiecki był pytany o straty dla budżetu państwa spowodowane brakiem walki z mafiami VAT-owskimi.Wszyscy zgadzają się, że jest to grubo powyżej 200 mld złotych — odparł premier.Padły mocne słowa pod adresem niektórych polskich redakcji. Gdzie
    jest „Gazeta wyborcza”, gdzie jest TVN, gdzie jest portal Onet, które
    powinny zwrócić uwagę jak gigantyczne straty poniosło polskie państwo,
    społeczeństwo polskie przez sam fakt niefrasobliwości i braku działań
    wobec mafii VAT-owskich? — pytał. Czy
    to jest 400 miliardów, czy to jest 300 miliardów, ja dzisiaj tego nie
    powiem, ale wszyscy się zgadzają, że to jest grubo powyżej 200
    miliardów złotych — dodał szef rządu.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    191. ad wpisu nr 187

    "187. Czegoś się boją? „Wyborcza”
    Maryla, wt., 07/08/2018 - 10:04"
    i TAK Trzymać,za każde kłamstwo,za każde pomówienie pozywać do sądu i oczekiwać ogromnych odszkodowań,..
    wiem,wiem,ze sady są przeDZIWNE,ale gdyby PIS robił TO od początku,to wraże a raczej jak pisał pan Łysiak plasteliowe meRdium,dawno by zgasło !
    pozdrowienia

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    192. Wiele już napisano

    Wiele już napisano oczywistości o wyniku wyborów. Tyle że to, co „oczywiste” dla elektoratu PiS, wcale nie jest „oczywiste” dla zwolenników Totalnej Opozycji, i odwrotnie. Widać jednak, jak na dłoni, kto w tych wyborach miał nóż na gardle, a kto „nóż” trzymał. Znacznie więcej triumfalnych okrzyków, rytualnych bluzgów i dęcia w medialne trąby obserwujemy po stronie opozycji. Powtórzmy – dla „totalsów” te wybory były walką o życie, dla PiS – tylko i aż świetną okazją, by umocnić swoją pozycję.
    Opozycja przetrwała, pisowski Kordian nie dobił „totalnego” cara. A jednak powody „totalsów” do dumy, tym bardziej – do triumfalizmu, są cienkie, jak pamiętne tłumaczenia Chlebowskiego w pocie czoła. Owszem, Warszawa, jak była, tak nadal jest „salonowa” (czytaj: Czersko-Wiertnicza). Łyka narracje TVN, „Wyborczej”, Onetu czy Wirtualnej Polski – jak świeże „papu” dla lemingów.

    Niestety (dla demokracji), PiS zrezygnował z reformy fałszującego obraz rzeczywistości systemu medialnego w Polsce. Lemingi wolą skoczyć w przepaść (choćby musiały sześciolatki do szkoły posyłać), niż zagłosować w zgodzie z własnym, a nie swoich medialnych idoli, interesem. Lemingi wolą przeżywać samospalenie biednego człowieka, który uwierzył, że żyje w reżimie niż schylić głowę nad tragedią Marka Rosiaka, który chciał żyć, ale morderca zapatrzony w salonowe media to życie mu odebrał. W sytuacji, gdy opozycja chce być „totalną” do końca swoich dni, a „totalni eksperci” i „obserwatorzy” pompują histerię pod kryptonimem „PiS wyprowadzi Polskę z Unii”, wyborcom Antypisu nie przeszkadza już nic. Przyjęli jako swoje to, co serwują im antydemokratyczne media: PiS łamie Konstytucję, więc wszystkie chwyty dozwolone. Kontynuacja w Warszawie polityki „bezzębnej” wobec biznesowo-prawniczo-urzędniczej mafii? Trudno, wybieramy mniejsze zło, bo największe zło to PiS. Że PiS ani pół kamienicy nie ukradło? Nie szkodzi. Wyprowadza Polskę z Unii. Że nie wyprowadza? „Wyborcza” pisze, że wyprowadza, TVN mówi, że wyprowadza, „Newsweek”, „Polityka”, RMF, Radio Zet – wszyscy twierdzą, że Kaczyński dąży do „polexitu”. Czyli dąży.

    Jest oczywiste, że reforma wymiaru sprawiedliwości (która „wyprowadza” nas z Unii) była konieczna, bo sędziowie z dziada pradziada bywają nie tylko bezkarnie nieuczciwi, ale i po prostu głupi. Brak możliwości weryfikacji ich poczynań doprowadził już do wielu nieszczęść i tragedii, by nie wspomnieć już nawet o hańbie Rzeczpospolitej Polskiej w procesie (procesach) komunistycznych generałów z krwią na rękach. Pamiętamy, jakie media jak się wtedy zachowywały, i czyi naczelni wyciągali z szamba swoich ludzi honoru, tych samych, którzy w szafach trzymali haki na szpicla Noblistę. Wszyscy, którzy liczyli na to, że po zwycięstwie PiS polskie i polskojęzyczne media cofną się choćby o krok w przemyśle pogardy przeplatanym stałą nawalanką i budzeniem przerażenia wśród swoich odbiorców, że „PiS to faszyści”, był naiwny - jak prawicowi publicyści podlizujący się „salonowym” kolegom i aportujący ich medialne piłeczki za przysłowiową miseczkę zupy. Z tego się nie wyrasta.

    Czy jednak Totalna Opozycja ma powody do triumfu? W Warszawie jej kandydat był „wymarzoną” opcją skompromitowanej prezydent Gronkiewicz-Waltz. W Łodzi prezydent Zdanowska cieszy się poparciem 7 na 10 głosujących, bo nie przeszkadza im prawomocny wyrok. PiS „przegrzał” tę sytuację, podobnie jak kwestię relokacji uchodźców w koszmarnie chybionym spocie. To nie jest gra Prawa i Sprawiedliwości. W niemal każdym przypadku, gdy partia Jarosława Kaczyńskiego próbowała pod koniec kampanii zagrać va banque, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, traciła, nie zyskiwała. Przykłady: wspomniana Łódź i lincz na Zdanowskiej, jakby były skazana co najmniej za malwersacje; Warszawa – i bezsensownie przestrzelona próba podziału warszawiaków na „powstańców” oraz… No, właśnie – kogo? Okupantów?

    To stała choroba PiS przed wyborami – każdy mały Henio, Ziutek czy Boguś uważa, że oto wymyślił świetny patent, jak dołożyć kilka procent. Z reguły kończy się to właśnie tak, jak w Warszawie. I – mimo wielkiego szacunku dla Patryka Jakiego i jego pracowitości – w życiu nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że ta kampania „nie mogła być lepsza”. Zabrakło chłodnej krwi i żelaznych nerwów, a przekaz negatywny szybko zaczął przykrywać to, co było w programie Jakiego konkretne i przyszłościowe (z pominięciem „Dubaju”, bo to czyste szaleństwo). Trzaskowski – to, Trzaskowski – tamto, Zdanowska – to, Zdanowska – tamto. Konia z rzędem temu, kto w tym czasie poznał nazwisko kandydata PiS w Łodzi. Psy szczekają, karawana idzie dalej. Tyle że nie każda droga prowadzi ją do celu. Nie chcę powtarzać banałów, ale wcześniejsze kampanie PiS nikogo niczym nie straszyły, a usprawiedliwieniem dla dennego spotu o uchodźcach nie może być fakt, że wcześniej to PO pokazywała spoty w cyklu „Oni pójdą na wybory!”. Kto trzyma rękę w poprzedniej kampanii, może już jej stamtąd nie wyciągnąć. A w polskiej polityce czas płynie szybciutko. PSL ledwie łapał oddech, a dziś ma swoje pięć minut sławy – choć w parlamentarnych tak różowo nie będzie. PO pożarła Nowoczesną do końca, niczym wierchuszka partii - dania serwowane im przez polityczne kelnerki: Lubnauer i Nowacką. SLD ma nad głową już nie szklany sufit, ale betonowy, i znowu będzie walczyć o życie. A PiS dostał czerwoną kartkę w Warszawie, Łodzi i Poznaniu, co chyba niespecjalnie może dziwić, zważywszy, że w tej pierwszej nawet Komorowski wygrywał z Dudą, ta druga od dekad pozostaje „czerwonym zagłębiem”, a Poznań to klasyczny przykład, co może zrobić z miastem jego prezydent, jeśli będzie miał za sobą urzędników, biznes i lokalne media. W Gdańsku PO, pardon, KO poniosła jednak klęskę. Cała narracja jej kandydata, Jarosława Wałęsy – oparta była na krytyce poczynań dotychczasowego prezydenta, Pawła Adamowicza. A jednak tylko 25 proc. głosujących w mateczniku PO posłuchała wezwań jej władz. Teraz próbują one szybko – w ramach totalnej walki z PiS – „oddać” poparcie Adamowiczowi. Ludzie lgnący do polityki wyłącznie dla kasiorki i karierki, bez cienia pozytywnego programu, nie przejmują się takich drobnostkami, jak własna twarz. Czy mogą wygrać jeszcze w Polsce jakieś wybory? Mogą.

    Skoro pan Smogorzewski wygrał w Legionowie, nie powinno nas już dziwić nic. A już na pewno nie fakt, że o tym, co jest w kampanii wyborczej „skandaliczne”, a co „świetne”, co jest „realne”, a co „kompletnie niemożliwe”, decydują przede wszystkim nie wyborcy, a media, które wiodą je na barykady. Jak powiedzą, że nie było „piniendzy” na „500 plus”, to znaczy, że nie było – choćby były. Jak oznajmią, że skazana może być prezydentem, to znaczy, że może, choćby prawo stanowiło inaczej. Jak napiszą, że PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii, to znaczy, że chce, choćby miało mu wtedy spaść do kilkunastu procent. I tak dalej, i tym podobne. Opieranie całej kampanii samorządowej na premierze Morawieckim nie okazało się celnym ruchem. Owszem – powie ktoś: przecież PiS wygrało. Tyle że prosta i prymitywna zagrywka Onetu, który rozochocony zasięgiem bzdetów o „amerykańskich sankcjach” sięgnął po taśmy „odbrązawiające” premiera, przyniosła skutek. Taki już los partii, która wzięła na sztandary społeczną wrażliwość, że sama musi być, jak żona Cezara.

    Ale jest dla PiS jeszcze jedna, poza zdecydowaną wygraną w wyborach i znakomitym wynikiem Kacpra Płażyńskiego, dobra wiadomość: Salon „totalsów” już dzieli skórę na niedźwiedziu, a z internetowych kont czołowych kapłanów Antypisa płyną pod adresem PiS i pisowskiego elektoratu coraz mocniejsze obelgi. Znamy tę reakcję z wielu filmów fabularnych: człowiek śmiertelnie przerażony w chwili, gdy zagrożenie choćby na chwilę ustępuje, zwraca zawartość żołądka. To im przejdzie.

    Reasumując: PiS przegrał to, co było do przegrania od dawna. Wciąż wygrywa w skali kraju – mimo ciężkiej artylerii ostrzeliwującej go błotem z mediów komercyjnych oraz polskojęzycznych, Brukseli, Berlina, Tel Awiwu. Nie ustrzegł się błędów w tej kampanii, była gorsza niż poprzednie, choć gdyby skończyła się dwa tygodnie wcześniej – „żółtej kartki” pewnie by nie było. Totalna Opozycja ma swoje pięć minut wyłącznie dzięki tym błędom – największym w Warszawie i Łodzi. To że pozostanie ona u władzy w wielu sejmikach dzięki wynikowi PSL, wydaje się jasne. „Totalne” media (jakieś 90 procent w kraju) już przesłuchują członków PSL czy SLD na okoliczność ewentualnej współpracy z PiS. Z pistoletem przy skroni.

    Psy szczekają, karawana idzie wolniej. A powinna zdecydowanie przyspieszyć. Koszulki z napisem „Wolne Media” powinny już się drukować. Nie dlatego, by chwycić „za mordę” nieprzychylne PiS media, ale po to, by je od niepolskich kagańców choć na chwilę uwolnić.

    https://wpolityce.pl/polityka/417791-czas-uwolnic-media-z-niepolskiego-k...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    193. Pani ambasador USA w Polsce


    Cytat z wywiadu pani ambasador Mosbacher dla TVN / autor: wPolityce.pl

    Nawet prowadzący wywiad Piotr Kraśko wydawał się być mocno skonfundowany, gdy pani na koniec wywiadu z panią Georgette Mosbacher, niedawno przybyłą do Warszawy ambasador USA w Polsce, usłyszał:Jak było w rzeczywistości, kto zbudował tę stację - to wie każdy choć trochę obeznany w polskich postkomunistycznych realiach. Każdy też wie, że prawdziwe gratulacje należą się tym służbom, które zaplanowały „transformację” po 1989 roku w ten sposób, że wiele się formalnie musiało zmienić, by w rzeczywistości nadal właściwi towarzysze trzymali klucze do najważniejszych zasobów, w tym medialnych. Podpowiadamy zatem pani ambasador, że lepiej więc przesłać życzenia do komunistycznej wojskowej bezpieki, niż składać na ręce redaktora Kraśko, którego rola jest tu niewielka. I który zachował się z klasą, serdecznie dziękując za dobre słowo.

    Warto przypomnieć, że kilka lat temu autorzy książki „Resortowe dzieci” przypomnieli odkrytą przez Grzegorza Majchrzaka, historyka IPN, poufną notatkę Jerzego Urbana, ówczesnego rzecznika prasowego komunistycznego rządu, do ówczesnego szefa MSW Czesława Kiszczaka z roku 1984. Warto zacytować ten fragment:

    Mariusz Walter nadaje się na głównego konsultanta, jakiegoś szefa programowego i TV – jednym słowem nie kierownika pionu propagandowego, lecz główną siłę koncepcyjno-fachową. Walter to najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce, który przedstawia tow. Mieczysławowi Rakowskiemu i mnie sporo interesujących koncepcji ogólnopolitycznych i propagandowych.

    Jak w ślad za tym powstał ITI, jak krążyły pieniądze, też pewnie w archiwach kiedyś odnajdziemy.

    Ale bądźmy szczerzy: to tylko publicystyczne wyrzekania i historyczne wspomnienia. Podobnie jak rola tej stacji w obronie ludzi WSI, a także postkomunistycznego kształtu naszego życia społecznego.

    Jak potwierdzają liczne źródła, amerykańscy inwestorzy chcą uczynić z TVN mocny element ofensywy w Europie Środkowo-Wschodniej i uzyskali w ambasadzie USA w Polsce objęcie stacji parasolem ochronnym. Ma ona swego rodzaju list żelazny, ma być nietykalna dla polskiego państwa, w każdym, także ewentualnych zmian prawa medialnego, wymiarze. To jest, wedle naszych informacji, dodatkowa cena za „Fort Trump” i generalnie, sojusz polsko-amerykański.

    A że Urban ze swojej willi, a Kiszczak ze swojego grobu, śmieją się z takiej puenty swoich kadrowych inwestycji? Czy to pierwszy raz? Czy ostatni?

    gim

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    194. Znamy kulisy śledztwa w


    Znamy kulisy śledztwa w sprawie „urodzin Hitlera”. W tle tajemniczy zleceniodawcy, duże pieniądze i dziennikarka TVN

    Z zeznań Mateusza S.,organizatora „urodzin”, do których dotarł
    nasz portal, wynika jednak, że cała impreza została zamówiona przez
    tajemniczych mężczyzn i była maskaradą, za którą zapłacono jej
    organizatorowi 20 tys. złotych. Zleceniodawcy mieli jednak jeden
    warunek: na „urodziny” miała być zaproszona tajemnicza „Anna
    Sokołowska”. Kim jest ta kobieta? To w rzeczywistości Anna Sobolewska -
    dziennikarka „Superwizjera” i jednocześnie współautorka reportażu. Czy
    neonazistowski serial zafundowany nam przez TVN był więc maskaradą
    i ustawką za pieniądze pochodzące z niewiadomego źródła?

    Z materiałów i analiz, do których dotarliśmy, a którymi
    według naszych informacji dysponują również prowadzący śledztwo, wyłania
    się następujący obraz wydarzeń
    :

    Marzec 2017 roku,
    Katowice. Mateusz S., prezes stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”
    przychodzi po swojego syna do przedszkola. W pewnym momencie podchodzi
    do niego dwóch mężczyzn z reklamówką, w której znajduje się 20 tysięcy
    złotych. Wręczają je Mateuszowi S. I stwierdzają, że za te pieniądze
    powinien on zorganizować „urodziny Hitlera”.Mężczyźni chcą,
    by impreza miała rozmach. Instruują S., że chcą, by na imprezie pojawiły
    się płonące swastyki, hitlerowskie emblematy, flagi i mundury. Domagają
    się jeszcze jednego. Chcą, by jedną z zaproszonych osób była niejaka
    Anna Sokołowska, która ma się kontaktować z Mateuszem S.
    w sprawie imprezy.

    Mateusz S. Nie pali się do organizacji imprezy. Pieniądze wręczone
    mu przez tajemniczych mężczyzn wydaje na wakacje i przyjemności. „Anna Sokołowska” kontaktuje się z nim krótko po tym jak otrzymał on pieniądze od tajemniczych „sponsorów”. Dziennikarka jest zainteresowana wyjazdem na koncert w marcu 2017. Potem kontakt
    urywa się na kilka tygodni, by już w kwietniu, tuż przed słynnymi
    „urodzinami Hitlera” na nowo połączyć Mateusza S. z dziennikarką.

    Prezes „Dumy i Nowoczesności” przygotował specjalną grafikę -
    zaproszenie i przesłał je grupie znajomych w aplikacji messenger. Anna
    Sobolewska (wciąż występująca pod fałszywym nazwiskiem Sokołowska) chce
    wziąć udział w imprezie. Prosi, by mogła zabrać ze sobą kolegę. Tym
    „kolegą” jest Piotr Wacowski, współautor reportażu.

    Do suto
    zakrapianych „urodzin” niemieckiego zbrodniarza dochodzi 13 maja 2017
    r.. Impreza odbyć miała się pod koniec kwietnia, ale pogoda pokrzyżowała
    plany organizatorów. Sobolewska przebywa na imprezie kilka godzin, ale
    z zeznań Mateusza S. wynika, że zdawała mnóstwo pytań na temat
    stowarzyszenia, jego celów i działań. Piotr Wacowski nie jest
    początkowo zbyt rozmowny, ale to on staje w pewnym momencie przy drzewie
    i podnosi rękę w nazistowskim pozdrowieniu. Potem przy wspólnym ognisku
    zadaje mnóstwo pytań Adamowi B. (uczestnikowi imprezy, niedawno
    skazanemu za udział w neonazistowskich „urodzinach Hitlera”). Podpytuje
    o uchodźców i sugeruje Adamowi B., by ten aktywnie „walczył”
    z imigrantami. Piotr Wacowski ochoczo częstuje też Adama B. alkoholem.

    Impreza odbyła się na wzgórzu, w lesie nieopodal
    Wodzisławia Śląskiego. Już z daleka było widać rozwieszone na drzewach
    czerwone flagi ze swastykami, a z głośników płynęły nazistowskie marsze
    wojskowe. Na miejscu powstało coś na wzór „ołtarzyka” ku czci Adolfa
    Hitlera z jego czarno-białą podobizną. W centralnym miejscu zawisła
    wielka drewniana swastyka nasączona podpałką do grilla. Po zmroku
    została podpalona, robiono sobie przy niej zdjęcia, palone były również
    race. Niektórzy uczestnicy spotkania przebrali się w mundury Wehrmachtu,
    Mateusz S. w mundur oficera SS. Wychwalali rzekome osiągnięcia Hitlera,
    nie wspominając, że jest on odpowiedzialny za rozpętanie
    najstraszniejszej wojny w dziejach i śmierć milionów ludzi. Na koniec
    wznoszone były toasty „za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną
    Polskę”. Częstowano się tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.

    – tak imprezę relacjonował portal tvn24.pl.

    Dziennikarze zdobywają nagrania, ale mija wiele miesięcy, zanim trafia na antenę.
    Dopiero w styczniu tego roku „Superwizjer” ujawnia nagrania. Przez
    kilka tygodni temat „grzany’ jest przez wszystkie media, które aktywnie
    walczą z rządem Zjednoczonej PRawicy. W świat idzie fałszywy obrazek,
    który pokazuje Polaków jako nazistów, którzy z pochodniami i pod
    sztandarami ze swastykami czczą pamięć Adolfa Hitlera. Całe zastępy
    „autorytetów” przekonują, że PiS „kolaboruje” ze skrajną prawicą,
    ze daje przyzwolenie, itd. Relacja organizatora „urodzin Hitlera” rzuca nowe światło na sprawę, którą tak dynamicznie rozdmuchał TVN. Wiele wskazuje na to, że grupa przebierańców z lasu pod Wodzisławiem Śląskim to w rzeczywistości opłaceni statyści.
    W czyim filmie zagrali? Kto naprawdę sfinansował tę imprezę i jaki był
    rzeczywisty udział dziennikarzy i ich stacji w tym wydarzeniu? Czy
    ujawnili istniejące zjawiska, czy też byli ich animatorami?
    Na te wszystkie pytania próbuje teraz odpowiedzieć prokuratura.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    195. Ziobro komentuje sprawę


    Ziobro komentuje sprawę "urodzin Hitlera": Prokuratura liczy w tej sprawie na współpracę kierownictwa stacji TVN

    Z zebranego materiału dowodowego wynika, że tzw. urodziny
    Hitlera mogły być zainscenizowaną za pieniądze prowokacją. Taka wersja
    jest przedmiotem badania w śledztwie prokuratury. Z ustaleń wynika
    że dwóch mężczyzn zaproponowało pieniądze za zorganizowanie urodzin
    Hitlera w określonej bogatej scenerii. Organizator imprezy miał otrzymać
    20 tysięcy złotych
    y.

    Elementem transakcji miało być nawiązanie w związku z tą ”imprezą”
    kontaktu z kobietą, która później okazała się być dziennikarką TVN.
    Takie ustalenia znajdują się w materiałach śledztwa

    Są one przedmiotem dalszej weryfikacji i stanowią
    przedmiot czynności procesowych. Na tym etapie postępowania nie
    przesądzam ostatecznie tej sprawy, gdyż jest ona nadal badana.
    Prokuratura liczy w tej sprawie na współpracę kierownictwa stacji TVN.
    Ta historia bardzo zaszkodziła wizerunkowi Polski

    — mówi portalowi wPolityce.pl minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

    Kto zapłacił za ustawkę z „urodzinami Hitlera”? Jest portret pamięciowy!

    Z naszych ustaleń wynika, że fakt wręczenia pieniędzy przez
    tajemniczego mężczyznę został potwierdzony także przez inne źródła niż
    tylko zeznania Mateusza M. Śledczy przesłuchali już kilkadziesiąt osób.
    Z zeznań świadków wynika, że cała operacja mogła być dobrze zaplanowana
    prowokacją, a bogata korespondencja dziennikarki Anny Sobolewskiej
    z Mateuszem S. została zabezpieczona przez śledczych.

    Prokuratorzy dysponują też materiałem dowodowym, z którego wynika,
    że uczestnicy maskarady w lesie pod Wodzisławiem Śląskim, nigdy
    wcześniej nie organizowali obchodów „urodzin Adolfa Hitlera”, mimo,
    że niektórzy z nich to aktywni działacze ruchów skrajnie prawicowych,
    czy wręcz neofaszystowskich.

    TVN ma poważny problem. KRRiT pyta prokuraturę o udział stacji w „urodzinach Hitlera”. Kto zapłacił 20 tysięcy za te wygłupy?

    W związku z publikacją portalu wPolityce.pl na temat
    „obchodów urodzin Hitlera”, członkowie KRRiT zwrócili się do Prokuratury
    Okręgowej w Gliwicach z wnioskiem o przedstawienie informacji
    dotyczących ustaleń prokuratury w sprawie udziału TVN w wydarzeniach
    będących przedmiotem śledztwa.

    W czwartek portal wPolityce.pl napisał o kulisach śledztwa związanego
    z wyemitowanym w styczniu przez „Superwizjer” TVN materiałem ukazującym
    „obchody urodzin Adolfa Hitlera”.

    Z zeznań organizatora „urodzin” Mateusza S., do których dotarł
    portal, wynika, że cała impreza została zamówiona przez tajemniczych
    mężczyzn i była maskaradą, za którą zapłacono jej organizatorowi 20 tys.
    zł.

    Zleceniodawcy mieli mieć jednak jeden warunek, by na „urodziny”
    zaprosić Annę Sokołowską – według portalu to w rzeczywistości
    dziennikarka „Superwizjera” i współautorka reportażu Anna Sobolewska.

    Do doniesień portalu odniosła się w czwartek na konferencji w Sejmie
    rzeczniczka PiS Beata Mazurek, mówiąc, że „w tle pojawia się pytanie o
    intencje tego programu, który został wyemitowany przez TVN”.

    „Chciałabym publicznie zapytać, czy TVN zapłacił za zorganizowanie
    tego materiału, czy ludzie nagłośniający ten temat, manipulując przy nim
    przy okazji, byli świadomi szkód jakie wyrządzali Polsce i Polakom; kto
    podejmował decyzję o emisji tego programu.

    A przede wszystkim, dlaczego ten program został wyemitowany po
    siedmiu miesiącach, kiedy mieliśmy kryzys w relacjach polsko-izraelskich
    i jakie jest stanowisko dziś TVN-u, kiedy na jaw wychodzą te szokujące
    fakty” – pytała Mazurek.

    W piątek w tej sprawie wypowiedziała się Krajowa Rada Radiofonii i
    Telewizji. „W związku z publikacją 8.11.2018 r. na portalu wPolityce.pl
    artykułu – Znamy kulisy śledztwa w sprawie +urodzin Hitlera+. W tle
    tajemniczy zleceniodawcy, duże pieniądze i dziennikarka TVN – członkowie
    KRRiT zwrócili się do prokuratury Okręgowej w Gliwicach z wnioskiem o
    przedstawienie informacji dotyczącej ustaleń Prokuratury w sprawie
    udziału nadawcy audycji (Spółki TVN SA) w wydarzeniach będących
    przedmiotem śledztwa” – poinformowano na stronie internetowej KRRiT.

    Chodzi o materiał „Superwizjera” TVN ze stycznia tego roku, który
    ujawnił wyniki dziennikarskiego śledztwa dotyczącego działalności
    niektórych polskich środowisk narodowych. Na nagraniach, które zostały
    zarejestrowane ukrytą kamerą, pokazano m.in. zorganizowane w maju 2017
    r. w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego „obchody” 128. urodzin Adolfa
    Hitlera.

    Materiał pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze
    swastykami i „ołtarzyk” ku czci Hitlera z jego czarno-białą podobizną
    oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po
    zmroku zostaje podpalona. Widać było też uczestników spotkania
    przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów „za Adolfa Hitlera i
    naszą ojczyznę, ukochaną Polskę” i częstowanie tortem w kolorach flagi
    Trzeciej Rzeszy.

    Po publikacji materiału „Superwizjera” prokurator generalny Zbigniew
    Ziobro polecił prokuratorowi regionalnemu w Katowicach wszczęcie
    śledztwa tej sprawie. Wszczęła je Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.

    W czwartek na konferencji prasowej prokurator generalny Zbigniew
    Ziobro odniósł się do informacji ujawnionych tego samego dnia przez
    portal wPolityce.pl, potwierdzając, że jednym z badanych wątków śledztwa
    ws. „urodzin Hitlera” jest sprokurowanie tego zdarzenia za pieniądze.

    Także rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych
    Stanisław Żaryn powiedział w czwartek PAP, że wstępna weryfikacja
    uprawdopodobniła wersję o przekazaniu pieniędzy podejrzanemu Mateuszowi
    S., którego ABW zatrzymała po emisji reportażu „Superwizjera” TVN w
    styczniu.

    Redakcja „Superwizjera” TVN wydała w czwartek oświadczenie, w którym
    kategorycznie zaprzecza, aby jakikolwiek członek ekipy TVN biorącej
    udział w realizacji reportażu „Polscy neonaziści” przekazał jakiekolwiek
    pieniądze Mateuszowi S. ps. Sitas lub komukolwiek, kto brał udział w
    organizacji urodzin Adolfa Hitlera w lesie w okolicy Wodzisławia
    Śląskiego.

    „Powielanie takich informacji narusza dobra osobiste autorów
    reportażu oraz stacji TVN. W związku z tym rozważamy podjęcie kroków
    prawnych” – podkreśliła redakcja.

    To nie są żarty. Polscy neonaziści świętują urodziny Hitlera.

    A to wszystko dzieje się kilkadziesiąt lat po wojnie, w której zginęła prawie jedna piąta Polaków. #toteraz #superwizjer @superwizjer_tvn pic.twitter.com/aLMePSS7fJ

    — toteraz (@toteraz) January 22, 2018


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    196. „Polsza tudej”, czyli


    „Polsza tudej”, czyli polityka redakcyjna faktów po faktach ze spaloną flagą UE, trupem i Tuskiem w rozumie...

    Marsz, marsz…, świńska rura nie marsz, żeby ktoś komuś w mordę
    dał, albo choć nogę podstawił…! A tu nic, szli jak te barany… - jak
    by to zrelacjonował barejowy Stuwała sprzątaczkom w kiblu. Ale to tak
    w tajemnicy by zrelacjonował, bo oficjalnie – było jak powinno: naród
    protestował z hasłem „konstytucja”? Protestował! Antyfaszystowski
    transparent komuś zabrali? Zabrali! Narodowcy palili race? Palili!
    Spalili flagę unii? Spalili! No i jak ten pisowski prezydent potraktował
    „króla Europy”… - wstyd, hańba i że-na-da…!

    Nie, nie ma w tym przesady, dość sięgnąć do relacji mediów z obchodów wczorajszego święta.

    Zatrzymania po marszu narodowców. Policja: nieśli flagi z zakazanymi treściami

    — to tytuł porannej czołówki na portalu TVN24.

    Nie można schodzić do poziomu piaskownicy i walki na babki. To jest niegodne głowy państwa


    krzyczy kolejny nagłówek – wytłuszczony cytat z wypowiedzi byłego
    premiera Kazimierza Marcinkiewicza dla „Faktów po faktach”, wzburzonego,
    że Donaldowi Tuskowi „nie podziękowano za przybycie na rocznicowe
    obchody odzyskania przez Polskę niepodległości oraz, że choć „znalazł
    się w sektorze przeznaczonym dla władz, stał jednak w jednym z dalszych
    rzędów”… I dalej, jak to „większość marszów zadaje ból Warszawie”, że: „władza
    się przykleiła do wielkiego marszu, marszu znanego jako
    >>niepodległości<<, natomiast jest to marsz nacjonalistów”,
    koniec, kropka.

    Daruję
    sobie dalsze cytowanie tego bełkotu. „Polsza tudej”, pardon, TVN,
    niczym „Russia Today”, potrafi. Nie tylko „Polsza tudej”, pardon, TVN,
    inne media też. I to jak! Może jeden jeszcze przykład tzw.
    polityki redakcyjnej:

    Zamieszki na marszu
    narodowców. Są ranni. Nie żyje 58-latek! Tragedia podczas Święta
    Niepodległości. Tak narodowcy okpili rząd? Zobacz jak umówili się
    w sieci. Wielka akcja policji. Zatrzymali nacjonalistów! Chodzi o 100
    osób w całym kraju

    — to czołówkowe tytuły w polskojęzycznym „Fakcie24”.

    W kwestii
    formalnej, 58.latek zmarł podczas wielkopolskiego Biegu Niepodległości
    w Poznaniu, ale kto to doczyta… - trup jest? Jest! No, zgrozą wieje…!
    Powiało notabene już wcześniej, ale to akurat zostało uznane
    za „nadzieję” na pozbawienie tych pisowskich faszystów władzy i lepszą
    przyszłość. Były premier, dziś jeszcze przewodniczący Rady Europejskiej
    w trudnej sytuacji przyjechał (światowi przywódcy świętowali w Paryżu
    100-lecie zakończenia I Wojny Światowej, Tusk uznał jednak,
    że ma ważniejszą misję do spełnienia w Polsce), i powiedział, co myśli
    o tej całej „politycznej barbarii”, o współczesnych bolszewikach”,
    i to w jakim kontekście:

    Liczcie przede
    wszystkim na siebie. Józef Piłsudski, kiedy pokonywał bolszewików,
    a więc bronił Zachodu, to miał trochę trudniejszą sytuację niż
    my dzisiaj. Kiedy Lech Wałęsa pokonywał bolszewików w symbolicznym
    sensie, to miał o wiele trudniejszą sytuację. Skoro oni dali radę
    pokonać bolszewików, dlaczego wy nie mielibyście pokonać
    współczesnych bolszewików

    — tchnął nadzieję w szeregi totalnej opozycji z politycznych salonów, ulicy i zagranicy.

    tychmiast
    na Twitterze rzecznik PO, rozradowany poseł Jan Grabiec. Przemyślane
    to było wystąpienie, wszak pan Tusk debilem nie jest. Obliczone zapewne
    jak wręcz schizofreniczne zabiegi warszawskiego magistratu, aby najpierw
    do marszu nie dopuścić, a potem oczekiwania, że zdarzy się coś
    strasznego, że pójdą w świat obrazki z ulicznych burd, może nawet poleje
    się krew… Wzburzony tą jątrzącą postawą Tuska, czytelnym nawet dla
    ślepca podżeganiem, kolejną próbą podważenia demokratycznych wyborów,
    w których obywatele po jego rządach odebrali władzę skompromitowanej
    Platformie tzw. Obywatelskiej, kolejną próbą rozniecania nienawiści
    i pogłębiania podziałów między nami, Polakami, zareagowałem
    wpisem na Twitterze:

    „Panie Tusku, @donaldtusk
    @eucopresident nie jesteś w stanie zapaskudzić Polkom i Polakom ŚN. Kpt.
    Wagner: „Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby
    dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie. Jest pan nędznym
    gadem, omyłkowo tylko nazywanym człowiekiem”.

    Dosadnie,
    przyznaje, bo trzeba mieć skrajnie złą wolę, być wyjątkowo wyrachowanym,
    zimnym, cynicznym draniem, aby przed uroczystymi obchodami stulecia
    odzyskania przez Polskę niepodległości przyjechać do kraju wzywać
    z mównicy do walki z „współczesnymi bolszewikami”. Ile niewybrednych
    obelg posypało się na moją głowę w duchu „miłości” od tzw. totalsów,
    z których ta, że to ja „sączę jad” należała do łagodniejszych. Chociaż,
    po prawdzie, kilkadziesiąt tysięcy odsłon, ponad tysiąc lajków i tylko
    „dzieści” inwektyw pod moim adresem też mają swoją wymowę. Na szczęście
    naród okazuje się już bardziej odporny i dalece mądrzejszy od tych,
    którzy - dokładnie od wyborczej porażki w 2005 roku, a imiennie
    od największego wówczas przegranego Donalda Tuska – przez kilka lat
    sprawowania władzy opierali swe polityczne istnienie i wciąż próbują
    bazować na społecznych podziałach.

    Wataha, bydło,
    faszyści, naziści, neokomuniści, rasiści, antysemici, homofoby,
    szarańcza, bolszewicy… - to dla przypomnienia tylko kilka określeń
    z poetyki totalsów. Ileż w tym pogardy…

    Możemy być
    dumni. Pochód był wielką, wspaniałą, manifestacją jedności polskiego
    społeczeństwa. Na nieszczęście dla tych, którzy przedreptywali z nogi
    na nogę z niecierpliwości, żeby ktoś komuś w mordę dał, albo chociaż
    nogę podstawił… Gdy niedawno we Francji około 300 tys. ludzi
    demonstrowało na ulicach przeciw polityce Emmanuela Macrona,
    co skończyło się brutalnymi starciami z policją, gdy w Niemczech niemal
    codziennie… - mniejsza z tym, wydarzenia te nie są warte w naszych(?)
    polskojęzycznych mediach choć jednego, krytycznego komentarza, ale gdy
    słownie trzech głupków z setek tysięcy maszerujących w biało-czerwonym
    pochodzie usiłowało spalić unijną flagę, to dopiero jest czołówka,
    no i trup jest, i potraktowanie Tuska…! - żałosne.

    Czy i kiedy
    to się zmieni? Zmieni się, pod dwoma wszakże warunkami: uporządkowania
    rynku medialnego w naszym kraju oraz, gdy Tusko-, Schetyno- i tym
    podobni zostaną przez młodszych, może jeszcze nieskażonych nienawiścią
    członków PO wypchnięci poza nawias polityki. Im szybciej, tym lepiej.
    I oby nie za późno…

    autor:

    Piotr Cywiński


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    197. Dziennikarze TVN nagrodzeni

    Dziennikarze TVN nagrodzeni za „urodziny Hitlera”. Dostali 50 tysięcy zł nagrody!

    Jeśli zarzuty o ustawce „urodzin Hitlera” się potwierdzą
    to jednego będziemy pewni – dziennikarze TVN to świetni
    biznesmeni. Bertold Kittel, Anna Sobolewska i Piotr Wacowski to trójka
    laureatów nagrody Radia ZET im. Andrzeja Wyciechowskiego. Oprócz
    statuetki przyjęli także 50 tys. zł, za organizację fikcyjnej imprezy
    mieli zapłacić 20 tys…

    Przypomnijmy, kilka dni temu dziennikarze portalu wpolityce.pl
    opublikowali artykuł na podstawie zeznań Mateusza S.. To on miał być
    organizatorem 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera, czyli „imprezy”,
    którą relacjonowali dziennikarze w programie „Superwizjer”.

    Swastyka z wafelków, hailowanie i odczytywanie fragmentów przemówień –
    to tylko niektóre z elementów nagranych „ukrytą kamerą”. W momencie
    publikacji materiał wywołał ogromną burzę nie tylko w Polsce, ale także
    zagranicą, przyczyniając się do pogorszenia relacji politycznych z
    Izraelem.

    Obecnie prowadzone jest śledztwo prokuratorskie, które ma wyjaśnić,
    czy faktycznie wydarzenie zostało zorganizowane na zlecenie
    dziennikarzy. Dziwny trafem jednym z uczestników „urodzinowej imprezy”
    była Anna S., czyli nagrodzona wczoraj Anna Sobolewska.

    Jeśli faktycznie okazałoby się, że pracownicy stacji TVN zapłacili 20
    tysięcy zł za Mateuszowi S., to trzeba przyznać jedno – zrobili na tym
    świetny interes. Według polskiego prawa prasowego, nawet w przypadku
    wyroku sądu, jakąkolwiek odpowiedzialność finansową ponosi redakcja w
    której zatrudnieni są dziennikarze. O 50 tysiącach z nagrody Radia ZET
    za kilkanaście bądź kilkadziesiąt miesięcy nikt nie będzie pamiętał.

    Prosta matematyka wskazuje, że na medialnym przekręcie trójka „dziennikarzy” zarobiła 30 tys. zł.



    Ohydna nagonka "Wyborczej" na dziennikarzy! Kurski i Czuchnowski bronią TVN: Władza i jej propagandyści rozpętali aferę ws…

    „Gazeta Wyborcza” nie ustaje w tworzeniu teorii spiskowych.
    Teraz Wojciech Czuchnowski wziął na celownik rodzinę Mariusza
    Kamińskiego, ministra koordynatora służb specjalnych. Redakcja
    z Czerskiej przekonuje, że to nie jest przypadek, że syn Kamińskiego
    dostał w lipcu 2018 roku posadę w Banku Światowym. Jak podkreśla „GW”,
    teraz „służby podległe Kamińskiemu mają wyjaśniać aferę KNF.

    Przedstawiciela Polski do Banku Światowego, którego siedziba mieści
    się w Waszyngtonie, deleguje szef Narodowego Banku Polskiego. Kacper
    Jakub Kamiński pełni funkcję doradcy wicedyrektora wykonawczego
    ze strony Polski Katarzyny Zajdel-Kurowskiej. Kontrakty są dwuletnie i –
    jak podkreśla Czuchnowski – może zarobić na tym ok. 500-600 tys.
    złotych rocznie.

    Nie omieszkał dodać, że na dyrektorskich
    stanowiskach w NBP pracuje żona Marka Chrzanowskiego Joanna oraz była
    żona ministra Kamińskiego.

    Czuchnowski, powołując się
    na informacje od rozmówców, napisał, że takie posady jak ta w Banku
    Światowym, „przypadają zazwyczaj osobom z kręgu pracowników NBP, lub
    któregoś z państwowych baków”.

    „Wyborcza” próbowała
    skontaktować się w tej sprawie z Kacprem Kamińskim, jednak
    bezskutecznie. Na pytania odpowiedział minister Mariusz Kamiński, który
    podkreślił, że nie zabiegał o posadę dla syna. Dodał, że ma on odpowiednie wykształcenie.

    Ekspertem „Wyborczej”, który skomentował całą sytuację jest – a jakże – nie kto inny, tylko sam były szef CBA Paweł Wojtunik.

    Tak się kończy, gdy na czele służb specjalnych staje aktywny polityk

    – powiedział Wojtunik.

    Odnosząc się do wejścia CBA do siedziby KNF dzień po wszczęciu śledztwa, stwierdził, że „jestto wysoce podejrzane”.

    Ale
    na tym nie koniec. Wojciech Czuchnowski, do spółki z Jarosławem
    Kurskim, napisał także komentarz. Odniósł się w nim do słów prezesa NBP
    prof. Adama Glapińskiego, który był gościem niedzielnego „Gościa
    Wiadomości”. Zdaniem obu panów, „strategia Glapińskiego jest typowa
    dla PiS”.

    Idzie w zaparte. Im mocniej sprawa dotyka
    najgłębszych tajemnic partii, tym mocniej atakuje. To dlatego prokurator
    generalny Zbigniew Ziobro, wszczynając śledztwo w sprawie nagrania,
    tylko parę zdań poświęcił samej aferze, by zaraz przypuścić atak
    na Czarneckiego i opozycję

    – dramatyzowali Czuchnowski i Kurski.

    Co więcej, redaktorzy stwierdzili, że „drugim filarem” strategii PiS jest atak na media.

    Niedawno
    władza i jej propagandyści rozpętali nagonkę na TVN, twierdząc,
    że telewizja miała zapłacić polski neofaszystom za urodziny Hitlera


    kpili, odnosząc się m.in. do publikacji portalu wPolityce.pl, dodając,
    że „poniżanie dziennikarzy pracujących dla wydawcy z obcym kapitałem
    stało się pseudointeligentnym wytrychem”.

    Co ciekawe, Czuchnowski i Kurski stwierdzili, że „Wyborcza” jest dla
    Prawa i Sprawiedliwości „wrogiem systemowym”, co mają potwierdzać słowa
    „partyjnego aparatczyka Adama Glapińskiego”.

    Szef
    NBP broni nie tylko swojej partii, ale też własnej skóry. (…) Naszą
    publikacją naruszyliśmy głęboko skrywane interesy władzy, ale PiS nie
    ma zamiaru z niczego się tłumaczyć. (…) Naprawdę niebezpieczni dla PiS są niezależni dziennikarze. (…) Jednak żadne groźby ani obelgi nie robią na nas wrażenia – oświadczyli Czuchnowski i Kurski.

    Kogo obaj panowie mieli na myśli, pisząc o niezależnych dziennikarzach?

    wkt/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    198. Dziennikarze TVN popełnili


    Dziennikarze TVN popełnili przestępstwo? Kwaśniewski składa zawiadomienie: "Podejrzenie o nakłanianie to poważna sprawa"

    W ostatnich dniach pojawia się coraz więcej znaków zapytania
    co do etyki postępowania dziennikarzy TVN, którzy pracowali nad
    reportażem „Polscy neonaziści”.

    Sprzeciw wobec
    nazistowskich wybryków musi mieć charakter zdecydowany. Ludzie umierali,
    aby nie podnosić ręki w hitlerowskim pozdrowieniu. Nie można tolerować
    robienia sobie z tego zabawy i metody pozyskania tematu dla większej
    klikalności i oglądalności

    – napisał prawnik.

    Podejrzenie o pomocnictwo lub nakłanianie oraz
    pochwalanie to poważna sprawa. Podobnie istotne jest wyznaczenie granic
    prowokacji i dziennikarstwa śledczego. Trzeba to wyjaśnić

    – uważa Kwaśniewski.

    Dlatego
    też, prezes Ordo Iuris,złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia
    przestępstwa przez dziennikarzy TVN. Wpłynęło ono do prokuratury
    w Gliwicach. Treść zawiadomienia Kwaśniewski opublikował na Facebook’u.

    Operator TVN odpowie za hajlowanie podczas tzw. urodzin Hitlera? Prokuratura Krajowa zabrała głos

    Prokuratura Krajowa uznała, że przedwczesne jest
    stawienie zarzutów operatorowi TVN, który wykonywał gesty nazistowskiego
    pozdrowienia w trakcie spotkania ku czci Adolfa Hitlera w kwietniu 2017
    roku i odwołała wyznaczony mu termin stawienia się w prokuraturze

    — napisał w komunikacie prok. Karol Borchólski z Działu Prasowego PK.

    Operator miał być przesłuchany w charakterze podejrzanego w Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach.

    Prokuratura
    Krajowa zdecydowała, że sprawę przejmie Prokuratura Regionalna
    w Katowicach, która prowadzi postępowanie w sprawie podżegania
    do zorganizowania spotkania ku czci Hitlera poprzez przekazanie jego
    organizatorowi kwoty 20 tysięcy złotych.

    Zbadanie
    obu kwestii przez tę samą prokuraturę jest istotne z punktu widzenia
    celu śledztwa. Ma służyć pogłębionej analizie i wyjaśnić, czy doszło
    do przestępstwa podżegania do propagowania nazizmu oraz kto ewentualnie
    je popełnił, przekazując organizatorom spotkania pieniądze

    — napisał prok. Borchólski.

    Prokuratura bada także jaka była rzeczywista rola stacji TVN w tym zdarzeniu.

    Teraz to wina rządu? "GW" staje murem za dziennikarzami TVN i grzmi: Politycy bezkarnie atakują wolne media

    Robi się coraz ciekawiej. Na łamach portalu „Gazety Wyborczej”
    opublikowany został „list otwarty w obronie dziennikarzy”. Dziennikarze
    i publicyści niezależnych mediów w Polsce - jak sami siebie określają
    autorzy listu, którego inicjatorem jest Wojciech Czuchnowski -
    protestują „przeciwko działaniom władzy”.
    Chodzi oczywiście o sprawę „urodzin Hitlera” i reportażu wcieleniowego
    TVN. Przypomnijmy, że o sprawie wielokrotnie informowaliśmy na łamach
    portalu wPolityce.pl publikując zarówno nieznane zdjęcia, jak i nowe
    fakty o materiale TVN.


    Autorzy listu bulwersują się, że sprawą zajęła się Agencja
    Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Autorzy listu stwierdzili,
    że te działania są „absurdalne”.

    Biorąc
    udział w prowokacji dziennikarskiej, podczas zorganizowanych przez
    polskich nazistów „urodzin Hitlera”, Piotr Wacowski musiał zachowywać
    się tak jak uczestnicy tej imprezy. Chcąc się uwiarygodnić i wykonać
    zdjęcia całego zdarzenia, zmuszony był – tak jak pozostali – przyłączyć
    się m.in. do wykonywania gestów hitlerowskiego pozdrowienia, co potem
    zostało uwiecznione na filmie. Wacowski dobrze i z narażeniem siebie
    wykonał swoją pracę. Dzięki niej opinia publiczna po raz pierwszy mogła
    na własne oczy zobaczyć polskich neofaszystów


    tak całą sytuację tłumaczyli autorzy listu, którzy stwierdzili,
    że to tak oczywiste, że zarzuty mogą być aktem „wyjątkowo złej woli
    obecnej władzy”.

    Ale na tym nie koniec. Z listu możemy się również dowiedzieć, że wolne media są przez rząd traktowane z wrogością.

    Jako
    dziennikarze i publicyści niezależnych mediów w Polsce protestujemy
    przeciwko podobnym działaniom władzy. Zwracamy też uwagę, że partia,
    która od trzech lat rządzi w naszym kraju, traktuje wolne media
    z wrogością, zwalcza je i używa wobec nich niegodnych oraz oszczerczych
    argumentów. Dziennikarze pracujący w redakcjach, gdzie właścicielami
    są podmioty zagraniczne, piętnowani są jako „służący obcym interesom”

    — możemy przeczytać w liście.

    Co więcej,
    w liście napisano, że „politycy władzy bezkarnie atakują wolne media,
    insynuując im niejasne powiązania, złe intencje oraz podważając
    ich wiarygodność”.

    Protestujemy przeciwko takim
    praktykom. Niezależność mediów jest jedną z gwarancji jakości systemu
    demokratycznego. Bez wolnych mediów dziennikarstwo jest tylko
    przedłużeniem propagandy. Dlatego będziemy reagować na każdy
    przejaw ograniczania wolności słowa. (…) Wolne media są jednym
    z najważniejszych osiągnięć niepodległej Polski

    — oświadczyli autorzy.

    Co autorzy
    listu mieli na myśli, pisząc o wolnych mediach? Zapewne nie trudno się
    domyślić. Pod tekstem podpisali się dziennikarze „Gazety Wyborczej”, TOK
    FM, Radia ZET, DGP czy „Newsweeka”. Nie zabrakło też polityków
    totalnej opozycji.

    Ostra krytyka ambasador USA. Prawicy nie spodobał się list, który napisała do premiera Morawieckiego

    Krytyczne
    komentarze wobec ambasador USA pojawiły się po tym, jak wysłała ona
    list do premiera Morawieckiego, w którym skomentowała śledztwo ws.
    reportażu o neonazistach wyemitowanym przez TVN. Wcześniej portal "Do
    Rzeczy" napisał, że Jarosław Gowin odwołał spotkanie z Georgette
    Mosbacher, najprawdopodobniej z powodu jej ostatniej wypowiedzi, w
    której upominała polskie władze w kwestii wolności mediów.

    Hajlowanie nie zawsze karane. Prokuratura może nie utrzymać zarzutów wobec operatora stacji TVN

    Zapowiedź postawienia zarzutów operatorowi TVN
    Piotrowi Wacowskiemu obiegła – dosłownie – cały świat. Prokuratura
    Krajowa po kilku godzinach stwierdziła, że „przedwczesne jest stawianie
    zarzutów operatorowi TVN, który wykonywał gesty nazistowskiego
    pozdrowienia w trakcie spotkania ku czci Adolfa Hitlera w kwietniu 2017
    r., i odwołała wyznaczony mu termin stawienia się w prokuraturze”.
    Zasadne nadal jest pytanie, czy w ogóle takie zarzuty miałyby szanse się
    ostać w sądzie, czy też jest to jedynie forma ataku na media.

    autor: Media

    Po trzech latach od wyborów znów dochodzimy do tego samego pytania: czy suwerenem są Polacy, czy też TVN?

    Do niepodległości nie prowadzą żadne drogi na skróty, wszystko trzeba wyszarpać. Szyderstwa i złote rady niewiele tu zmienią.

    Wygląda
    na to, że w roku 2019-ym znów będziemy głosowali, decydując o sprawie
    ważniejszej niż podziały partyjne: czy w Polsce suwerenem są Polacy, czy
    też TVN? I ten konkretny, i ten symboliczny.


    Pawłowicz w mocnych słowach do Mosbacher: Żądam od pani szacunku dla narodu, państwa polskiego i demokratycznie…

    W swoim wpisie na portalu Twitter Pawłowicz apeluje do Mosbacher o szacunek dla narodu i państwa polskiego oraz polskich władz.

    Pani
    G. Mosbacher @USAmbPoland, jako poseł na Sejm RP ŻĄDAM od Pani szacunku
    dla Narodu i Państwa Polskiego i jego demokrat wybranych władz. Proszę
    szanować nasze zwyczaje i polskie prawo,które wiąże wszystkich,także
    antypolską,antydemokratyczną stację TVN

    — napisała Krystyna Pawłowicz.

    Informacja o wysłaniu listu przez ambasador Georgette Mosbacher
    do premiera Mateusza Morawieckiego obiegła Polskę lotem błyskawicy.
    Okazuje się, że uwagę przykuwa nie tylko jego przesłanie…

    Zdjęcie listu opublikował na Twitterze dziennikarz Marcin Makowski. Zauważa, że jego forma jest daleka od ideału.

    Zwrócenie
    się do premiera Morawieckiego jako „ministra”, literówka w nazwisku,
    odręczny dopisek do listu, wprost wyartykułowane żądanie, że nie można
    krytykować stacji TVN, przesłanie pisma do „Ministra Brudzińskiego” (bez
    imienia) z „Ministry of Interior” (?). Co to ma być?

    — napisał na Twitterze Marcin Makowski.

    Marcin Makowski zwraca uwagę, że w korespondencji tego szczebla wypadałoby znać nazwisko osoby do której się pisze.

    Przy poważnych sytuacjach zna się nazwisko premiera rządu, do którego się pisze i ministra, którego daje się w CC.

    — uważa dziennikarz.


    Tylko w . Otrzymałem oficjalne potwierdzenie od ministra . Pismo ambasador Georgette Mosbacher wpłynęło do Kancelarii Prezydenta. Potwierdza się news z

    Zwrócenie się do premiera Morawieckiego jako "ministra", literówka w nazwisku, odręczny dopisek do listu, wprost wyartykułowane żądanie, że nie można krytykować stacji TVN, przesłanie pisma do "Ministra Brudzińskiego" (bez imienia) z "Ministry of Interior" (?). Co to ma być?


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    199. Jest odpowiedź rzecznik rządu

    Jest odpowiedź rzecznik rządu na skandaliczny list ambasador Mosbacher

    Rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego, poseł PiS Joanna
    Kopcińska, wypowiedziała się w sprawie skandalicznego listu ambasador
    USA w Polsce Georgetty Mosbacher.

    „Nie zamierzamy bezpośrednio odnosić się do treści listu Ambasador
    Mosbacher ani faktu jego opublikowania w mediach; Polska i Stany
    Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden
    incydent” – powiedziała Kopcińska.

    „Polska tak samo jak USA ceni sobie wolność słowa i w żaden sposób
    nie ogranicza wolności mediów. Rynek medialny w Polsce jest
    pluralistyczny, a media prezentują pełne spektrum opinii” – dodała.

    „Rząd Prawa i Sprawiedliwości nigdy nie dopuści do powtórzenia się
    sytuacji, które miały miejsce w czasach naszych poprzedników – takich
    jak próby rekwirowania materiałów dziennikarskich czy wpływania na
    redakcje i wydawców, by zwalniały z pracy autorów publikacji krytycznych
    dla władzy” – podkreśliła rzeczniczka rządu w oświadczeniu przekazanym w
    środę PAP. Kopcińska wskazała, że dzięki mediom opinia publiczna
    dowiaduje się o „różnych bulwersujących wydarzeniach”, także takich jak
    te z okolic Wodzisławia Śląskiego.

    Rzeczniczka rządu zwróciła uwagę, że w tej sprawie prokuratura
    prowadzi postępowanie, które – jak stwierdziła – powinno wyjaśnić
    wszystkie okoliczności „oburzającego i godnego pożałowania incydentu,
    który stał się tematem reportażu telewizji TVN”. „Jest jednak oczywiste,
    że sprawa wymaga bardzo dokładnego wyjaśnienia oraz zbadania czy nie
    zostały przekroczone granice między relacjonowaniem wydarzeń, a ich
    kreowaniem” – dodała.

    Kopcińska oświadczyła, że w Polsce nie ma miejsca na nazizm, faszyzm,
    czy jakąkolwiek inną zbrodniczą ideologię. „Polska była pierwszą ofiarą
    hitlerowskich Niemiec. Obywatele naszego państwa doznali w czasie II
    wojny światowej niewyobrażalnych cierpień” – podkreśliła.

    Jak zaznaczyła, „jeśli dziś jakiś obywatel Polski chciałby oddawać
    hołd Hitlerowi, to zasługuje nie tylko na najwyższe społeczne
    potępienie, ale przede wszystkim na karę wynikającą z polskiego prawa”.
    „Dlatego też prokuratura pracuje nad weryfikacją każdego szczegółu
    postępowania dotyczącego haniebnego wydarzenia pod Wodzisławiem,
    niezależnie od tego, kto był jego inspiratorem. Państwo polskie
    podchodzi do takich spraw bardzo poważnie” – oświadczyła rzeczniczka
    rządu.
    Smutne, że niektórym ambasadorom wciąż trzeba przypominać o obowiązkach
    wobec państwa przyjmującego, a są to: 1. poszanowanie ustaw i innych
    przepisów państwa przyjmującego 2. obowiązek nie mieszania się do spraw
    wewnętrznych tego państwa Art. 41 konw o stosunkach dyplomat (1961)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    200. Demonizowanie Polski!

    Demonizowanie Polski! Ekspertka ONZ powiela skrajne oskarżenia: "Erozja wolności", mowa nienawiści, fundamentalizm. Co jeszcze?!

    Na przełomie września i października z wizytą w Polsce przebywała
    eksperta ONZ ds. praw człowieka Karima Bennoune. Co prawda informacja
    o jej „spostrzeżeniach” ukazała się w polskich mediach, jednak warto
    wczytać się w całość sprawozdania. Może rzucić wiele światła na postawę,
    jaką wykazuje chociażby ambasador USA Georgette Mosbacher.

    Oświadczenie rozpoczyna stwierdzenie, że ekspert ONZ ds. praw
    człowieka wyraziła obawę, iż… „erozja wolności w dziedzinie kultury
    zagraża bogactwu życia kulturalnego”. Choć są to słowa dosadne,
    to jednak nie są jeszcze tak skrajne, jak reszta zawartych w nim tez.

    Świat
    może, a nawet powinien, nauczyć się wiele od Polski – kraju o bogatej
    i różnorodnej kulturze, posiadającego instytucje kulturalne na wysokim
    poziomie, charakteryzującego się dynamicznym życiem kulturalnym, który
    wywarł na Specjalnej Sprawozdawczyni ogromne wrażenie. Wszystkie
    te osiągnięcia zaprzepaszczają jednakże podejmowane obecnie próby
    stosowania inżynierii kulturowej w celu ograniczenia swobody wyrazu
    kulturowego oraz narzucenia wspólnej wizji współczesnego społeczeństwa
    jako monolitu i uproszczonej, wykluczającej wersji polskiej historii,
    co utrudnia korzystanie z praw człowieka, w tym praw kulturalnych

    — wybrzmiewa raport opisujący Polskę, jakby była krajem niemal faszystowskim!

    W sprawozdaniu
    zwrócono uwagę, że wizyta ekspertki ONZ przypadła na okres zmian
    w dziedzinie „sądownictwa, konstytucji, praw seksualnych
    i reprodukcyjnych kobiet, edukacji i mediów”. Okazuje się, że pani
    Bennoune zachwyciła się… protestami przeciwko reformie sądownictwa
    i koszulkami z napisem „Konstytucja”!

    Wiele
    proponowanych i wprowadzanych już reform wywołało spory w społeczeństwie
    polskim. Specjalna Sprawozdawczyni z zadowoleniem dostrzega szerokie
    zaangażowanie obywatelskie po stronie społeczeństwa polskiego w debaty
    w sprawie reform legislacyjnych i kultury praworządności. Pozytywnym
    przykładem wykorzystania kultury do upowszechniania wiedzy o prawach
    człowieka jest ochrona praw konstytucyjnych wyrażana w kulturze masowej,
    między innymi za pomocą nadruków na koszulkach, choć Sprawozdawczyni
    z przykrością dowiedziała się, że co najmniej jedna osoba zwolniona
    została z pracy za takie działania prowadzone poza godzinami pracy

    — czytamy.

    Sprawozdawczyni
    krytykowała w Polsce niemal wszystko. Nawet odwołanie dyrektora
    w Muzeum II  Wojny Światowej w Gdańsku i wycinkę w Puszczy
    Białowieskiej. Jednak niektóre fragmenty brzmią tak groteskowo
    i absurdalnie, że aż trudno uwierzyć, że napisał ja poważny naukowiec!

    Specjalną
    Sprawozdawczynię zaniepokoiły doniesienia o stosowaniu określenia
    „antypolski” w odniesieniu do Polaków wyrażających poglądy odmienne
    od poglądów rządu lub partii rządzącej, również poprzez działalność
    artystyczną i kulturalną. Niepokój wzbudza również sugerowanie,
    że istnieje tylko jeden sposób wyrażania polskości, monolityczna polska
    tożsamość reprezentowana przez jedną interpretację jednej religii,
    a także jeden sposób myślenia

    — oskarża się – jak można jasno wywnioskować – rządzących w naszym kraju.

    Specjalna
    Sprawozdawczyni uznaje prawo rządów państw do promowania ekspresji
    kulturalnej zgodnej z ich światopoglądem. Jednakże podejmowane w Polsce
    działania w kierunku ograniczenia finansowania oraz marginalizacji
    i uciszenia głosów sprzeciwu w kulturze i poglądów niezgodnych
    z historyczną i kulturową wizją obecnego rządu stanowią formę inżynierii
    kulturowej nastawionej na zmianę publicznego wizerunku Polski oraz
    przekształcenie i uproszczenie trudnej i złożonej historii tego kraju

    — atakowana jest władza.

    Powielono w tekście również fałszywy, przejaskrawiony obraz Marszu Niepodległości.

    Specjalna
    Sprawozdawczyni z ubolewaniem wysłuchała doniesień, że poprzednie
    obchody dnia niepodległości były okazją do wyrażania mowy nienawiści
    i przyjmowania postaw ekstremistycznych oraz że grupa kontrdemonstrantek
    pod nazwą Kobiet Przeciw Faszyzmowi stała się ofiarą napaści przez
    uczestników marszu w dniu 11 listopada 2017 r. Słyszała również obawy,
    iż tegoroczne obchody rocznicy mogą zostać wykorzystane przez
    ugrupowania ekstremistyczne i nacjonalistyczne do stworzenia podziałów
    w społeczeństwie i stać się miejscem ponownych aktów przemocy
    skierowanych np. przeciw osobom pokojowo korzystającym z wolności
    zgromadzeń i protestowania

    — czytamy.

    Sporo
    uwagi poświęcono tematowi, który pewne środowiska próbują na stałe
    przykleić do wizerunku Polski. Mowa o rzekomym
    ekstremizmie i nacjonalizmie.

    Poważny
    niepokój budzi również, stanowiący wyraz szerszej globalnej tendencji
    wspomnianej już wielokrotnie przez Specjalną Sprawozdawczynię wzrost
    znaczenia i agresywności w Polsce skrajnie prawicowych ugrupowań
    nacjonalistycznych, a także grup i mediów fundamentalistów
    chrześcijańskich rozpowszechniających poglądy dyskryminujące
    i wykluczające. (…) Szczególnie niepokojące jest występujące w Polsce
    zjawisko coraz częstszego uznawania niektórych tego rodzaju poglądów
    za normalne, czego przejawem jest wyrażanie ich bez żadnych konsekwencji
    przez niektórych urzędników państwowych

    — na tych absurdach się nie kończy. Ekspertka ONZ poucza, że takich urzędników państwowych powinno się pociągać do odpowiedzialności!

    Ta liberalno-lewicowa
    wrażliwość (a w zasadzie przewrażliwienie!) uderza również w Kościół,
    czy też podejmuje swój wieczny temat - osób LGBT.

    Wielu
    z rozmówców Specjalnej Sprawozdawczyni sygnalizowało niepokojący wpływ
    Kościoła katolickiego na edukację, politykę i porządek publiczny, w tym
    obszary o dużym znaczeniu dla korzystania z praw kulturalnych
    bez dyskryminacji

    — pisze w swoim oświadczeniu Bennoune

    Specjalną
    Sprawozdawczynię zaniepokoiła jednakże narracja religijna i kulturowa
    wykorzystywana do usprawiedliwiania dyskryminacji kobiet, przejawiająca
    się np. ukazywaniem kobiet głównie jako poświęcających się rodzinie
    matek. (….) Dyskurs fundamentalistyczny i antyaborcyjny w ramach debaty
    na temat nowelizacji ustawy antyaborcyjnej w Polsce pogłębił
    stereotypowe postrzeganie kobiet w kulturze. Sprawozdawczyni
    za pozytywną uznaje aktywność publiczną kobiet, w tym Czarne Marsze,
    aktywność organizacji katolickich popierających aborcję oraz kobiet
    wierzących i niewierzących, które wspierają walkę z powyższymi
    stereotypami. Ma to kluczowe znaczenie dla korzystania przez kobiety
    z praw kulturalnych bez dyskryminacji

    — czytamy dalej.

    Wciąż
    miejsce mają akty nienawiści, w tym przypadki mowy nienawiści
    skierowane przeciwko osobom LGBT i organizowanym przez nie wydarzeniom
    kulturalnym. Niekiedy mową nienawiści posługują się urzędnicy państwowi,
    co jest szczególnie niepokojące

    — ponownie ekspertka ONZ uderza w rządzących.

    Wyjątkowo
    obszerny rozdział dotyczy „mowy nienawiści” i „przemocy na tle
    nienawiści”. Powtarza się więc ciągłe oskarżenia – o ataki na synagogi,
    a nawet meczety, czy rzekome poczucie zagrożenia mniejszości narodowych.

    Co więcej,
    Specjalna Sprawozdawczyni wzywa władze do zbadania, dlaczego oficjalne
    dane statystyczne (na otrzymanie których na piśmie oczekuje) wskazują,
    że liczba takich incydentów spada, podczas gdy przedstawiciele
    społeczeństwa obywatelskiego i grup będących celem ataków zgłaszają
    wręcz przeciwną tendencję, a także wzywa do poświęcenia należytej uwagi
    usprawnieniu procedury zgłaszania takich incydentów. Sprawozdawczyni
    pragnie zwrócić uwagę, że Rzecznik Praw Obywatelskich wskazuje,
    że zgłaszane jest jedynie około 5% przestępstw nienawiści

    — dodaje.

    W całym sprawozdaniu padały także osobiste przytyki do członków rządu.
    Wyrażono „ubolewanie”, że szef MSZ (Jacek Czaputowicz) oraz minister
    kultury (wicepremier Piotr Gliński) nie chcieli się z nią spotkać.
    Ekspertkę ONZ miał „zaniepokoić fakt”, że „wysoki urzędnik państwowy
    odpowiadający za kwestie równości” (mowa o ministrze Adamie Lipińskim),
    miał jej odpowiedzieć, że stwierdzenie o „serii wydarzeń” w kontekście
    przemocy na tle nienawiści, „zabrzmiało jak obraza narodu”.

    Polska
    musi stale toczyć ostrą batalię o swój wizerunek - wolny od tych
    wszystkich zakłamań, krzywdzących stereotypów i absurdalnych strachów.
    Jednak jest to walka trudna. Obraz naszego kraju, jaki wyłania się
    z oświadczenia ekspertki ONZ, nie wziął się znikąd. Wygląda na to,
    że środowiska liberalno-lewicowe nad Wisłą - nienawidzące obozu
    prawicowego ze wszystkich sił - starają się jak mogą, by demonizowanie
    Polskę za granicą trwało i trwało…

    kpc/unic.un.org.pl

    "Właściciel Faktu, Onetu i Newsweeka chce mi zamknąć usta"

    Wolność słowa wg Ringier Axel Springer. Ten
    niemiecko-szwajcarski koncern chce zablokować krytyczne wpisy na temat
    swoich mediów i publikacji

    — napisał na Twitterze szef portalu tvp.info Samuel Pereira, informując o pozwie, jaki został mu wytoczony.

    Wydawnictwo
    Ringier Axel Springer Polska wysłało pozew cywilny do Samuela Pereiry,
    szefa portalu tvp.info za… jego wpisy z Facebooka i Twittera!

    Kneblem
    ma być kara 100 TYSIĘCY ZŁOTYCH za krytyczne wpisy z Twittera
    i Facebooka. Oto pozew RASP. Szczegóły wkrótce. RT please!

    — czytamy we wpisie Pereiry.

    Właściciel Faktu, Onetu i Newsweeka chce mi zamknąć usta
    i zablokować krytykę prasową za pomocą „finansowej” kary 100 tys.
    złotych. Otrzymałem pozew cywilny, pod prywatny adres zamieszania,
    bezpośrednio skierowany do mnie

    — tłumaczył dziennikarz w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl.

    Dotyczy
    kilkudziesięciu wpisów z Twittera i Facebooka, w których krytykuję
    media RASP, bądź działania dziennikarzy tego koncernu. Pozew nie dotyczy
    publikacji jakiegoś tekstu na ich temat, na zasadzie „prawda-fałsz”,
    tylko krytyki wyrażonej w tweetach

    — wyjaśnił.

    Ostatnio RASP wytoczył proces o ochronę dóbr osobistych dziennikarzowi śledczemu Witoldowi Gadowskiemu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    201. Mosbacher bije się w pierś po


    Mosbacher bije się w pierś po liście do premiera: Nie da się tego bronić. Jestem tym zażenowana

    Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher udzieliła wywiadu
    dziennikarzowi tygodnika „Do Rzeczy” Marcinowi Makowskiemu. Odnosi się
    w nim między innymi do listu, jaki wysłała do premiera Mateusza
    Morawieckiego. Jej wypowiedzi mogą nieco zaskakiwać.

    Wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak…
    Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna,
    jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić. (…) Jestem tym
    zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu
    to moja odpowiedzialność

    — powiedziała
    ambasador Mosbacher w rozmowie z „Do Rzeczy”. Jednocześnie jednak
    podkreśliła, że musi bronić interesów amerykańskich firm.

    Proszę
    mnie dobrze zrozumieć. Ja muszę reagować, gdy widzę, że jakieś prawo
    może być niekorzystne dla amerykańskich firm. Tak samo zapewne robią
    inni ambasadorzy. Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem
    tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam
    takiej mocy, ale mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać. Dlatego
    podnoszę te kwestie otwarcie

    — mówiła.

    Kategorycznie wypowiedziała się również o kwestii zniesienia wiz do USA.

    Jedyna
    rzecz, jakiej oba rządy nie są w stanie kontrolować, to konieczność
    zejścia Polski poniżej progu 3 proc. odrzucenia wniosków wizowych.
    Na szczęście wszystko idzie w tej sprawie w dobrym kierunku. Jesteśmy
    bardzo blisko celu. Jestem przekonana i wiem, że damy radę. Może pan
    napisać, że zobowiązuję się, iż wizy zostaną zniesione do końca
    przyszłego roku. A potem piszcie, co chcecie, jeśli tego nie dopnę

    — zaznaczyła.


    --------------------------------------------

    Wnioski dotyczą konkretnych osób fizycznych, nie zaś
    redakcji. NBP chce, by usunięto kilka konkretnych artykułów, w których
    NBP jest wplątywane tzw. aferę KNF. Rzeczniczka sądu nie podaje
    personaliów dziennikarzy, których dotyczą wnioski NBP, ani redakcji, w
    których pracują. Znane są jednak tytuły tekstów, których usunięcia
    chciałby bank centralny.
    I tak Narodowy Bank Polski żąda usunięcia między innymi materiału pt.
    "Grupa trzymająca władzę składa się z ludzi rządzących dziś Polską.
    Człowiek z Misia", którego autorem jest Cezary Michalski. Jednocześnie
    do sądu trafił identyczny wniosek w sprawie materiału o tytule "Prezes
    NBP i jego student", również publikowany w tygodniku "Newsweek". Autorem
    materiału jest dziennikarz biznesowy Radosław Omachel. Wnioski NBP
    dotyczą dwóch materiałów z 19 listopada.
    NBP wnioskuje o zabezpieczenie tekstów w GW na przykład z 16, 19, 21 i
    22 listopada.
    Na liście jest "Ziobro, Morawiecki i afera KNF. Frakcje PiS walczą o
    władzę", czyli materiał Dominiki Wielowieyskiej. Sama dziennikarka
    potwierdziła już w mediach społecznościowych, że dostała informację od
    NBP i żądanie zaprzestania naruszania dóbr osobistych. Wniosek dotyczy
    również materiału pt. "Tonący Glapiński brzydko się chwyta. Odpowiadamy
    prezesowi Narodowego Banku Polskiego", którego autorami są Wojciech
    Czuchnowski i Jarosław Kurski.
    - Narodowy Bank Polski wszczął procedury prawne mające na celu ochronę
    dóbr osobistych instytucji zaufania publicznego również na drodze
    sądowej. Konieczność obrony dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej
    pozycji i troski o szeroko rozumiane bezpieczeństwo ekonomiczne kraju -
    poinformował w piątek Narodowy Bank Polski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    202. Żądania usunięcia artykułów o

    Wnioski składane do sądu przez prezesa NBP w kwestii usunięcia artykułów
    poruszających wątek banku i jego prezesa w kontekście KNF odbiły się
    echem w Unii Europejskiej.

    Na stronach Rady Europy widnieje alertdotyczący
    prób uciszenia polskiego dziennika - "Gazety Wyborczej". Platforma, na
    której zgłaszane są nadużycia wobec prasy, nadała mu drugi poziom
    zagrożenia w skali dwustopniowej.

    Źródło: Rada Europy/coe.int

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    203. To dopiero zaszalał! Adam


    To dopiero zaszalał! Adam Michnik: Naszą ambicją jest to, by „GW” była życiodajnym tlenem w czasach pisowskiego smogu

    Drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, od trzech dekad
    stoję na czele zespołu, który nieprzerwanie od 8 maja 1989 r., każdego
    dnia, stara się robić dla Państwa najlepszą gazetę, jak tylko potrafi


    rozpoczął swoje noworoczne życzenia wieczny redaktor naczelny
    „Wyborczej”. I mógł na tym poprzestać. Niestety, Michnik zabrnął
    w egzaltowane wynurzenia, w których nie mogło zabraknąć ataków na PiS.

    Mam
    poczucie, że nigdy dotąd „Gazeta Wyborcza” nie była tak potrzebna, jak
    jest dzisiaj. (…) Dziś naszą ambicją jest to, by „Wyborcza” była dla
    Państwa owym życiodajnym tlenem w czasach pisowskiego smogu

    — napisał.

    Michnik
    próbował również tłumaczyć się ze zmian… Dlaczego „GW” ma już więcej
    prenumerat cyfrowych niż sprzedawanych egzemplarzy w kioskach? Redaktor
    naczelny nie przyznał się do tego, że sprzedaż po prostu spada i trzeba
    było znaleźć inne rozwiązanie. Wolał wcisnąć historyjkę, że prenumeraty
    cyfrowe budują „niezależność Wyborczej i czyni ją odporną na rozmaite
    presje ze strony władzy”. Winę zawsze można złożyć na rząd, prawda?

    Doceniamy,
    że w tak trudnym czasie wspieracie Państwo niezależne dziennikarstwo.
    To dzięki Państwu możemy prowadzić czasochłonne śledztwa dziennikarskie,
    tropić afery, ujawniać niedemokratyczne działania władzy


    dodał Adam Michnik, próbując wywołać atmosferę grozy, wyliczając
    rzekome „groźby”, czy „próby cenzury”. I pozostało mu jedynie złożyć
    życzenia „Polski praworządnej i demokratycznej”.

    autor: wyborcza.pl
    autor: wyborcza.pl

    Widać, że tworzenie bajek jeszcze na Czerskiej się nie znudziło.

    kpc/wyborcza.pl


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    204. Czerska rewolta. "GW"


    Czerska
    rewolta. "GW" wiedzie lud na barykady przeciwko... polexitowi. "W
    ludziach PiS narastała furia i gniew przeciwko Europie"

    autor: Fratria/Gazeta Wyborcza
    Bronimy się przed polexitem
    grzmi Piotr Beniuszys („Liberté”) na łamach „Gazety Wyborczej”.

    Dla
    piewców wstawania z kolan i ludzi pozujących na ucieleśnienie dumy
    narodowej każda konieczność odpowiedzi na pisma Komisji Europejskiej,
    każda debata w Parlamencie Europejskim, każdy raport Komisji Weneckiej
    były upokorzeniem. W ludziach PiS narastała wewnętrzna furia i gniew
    przeciwko Europie

    – twierdzi publicysta.

    Okazuje się, że autor lepiej wie, czego chce partia rządząca niż sami politycy Prawa i Sprawiedliwości.

    Niechaj
    ta teza wybrzmi jasno: PiS jest partią zwolenników wyjścia Polski z UE.
    Przed akcesją lawirował w tej sprawie, w trakcie debaty przed
    referendum przez pewien czas sugerował głosowanie na „nie”, aby
    ostatecznie jednak zmienić stanowisko

    – czytamy na łamach „Wyborczej”.

    Beniuszys prezentuje też dość autorską wersję wydarzeń.

    W ludziach
    PiS narastała wewnętrzna furia, początkowo wyładowywana na politykach
    opozycji, których oskarżano o donosicielstwo, targowicę i zdradę
    narodową. Gdy to się jednak przejadło, ostrze napędzanej frustracją
    krytyki skierowano na urzędników Unii: Timmermansa, Junckera czy
    Verhofstadta. Od tego pozostał krok do generalnego zanegowania prawa
    UE do zadawania pytań i stawiania wymogów. A skutkiem tego z kolei
    musiało być postawienie pod znakiem zapytania obecności Polski w Unii
    działającej w ten sposób i stawiającej takie warunki

    – grzmi publicysta.

    Nie mogło zabraknąć iście prokuratorskich zarzutów.

    (…) nieprzystawalność aksjologiczna środowiska PiS do współczesnej tożsamości europejskiej jest rażąca, wręcz bije po oczach

    – bije na alarm autor.

    (…)
    rząd PiS nie chce polexitu, ale nie chce także być w takiej Unii jak
    obecna. Chce głębokiej reformy UE, a jej kierunek szedłby ewidentnie pod
    prąd aktualnych tendencji

    – dywaguje Beniuszys, po czym sam stwierdza:

    Co jednak,
    jeśli Unia będzie – a wszystko na to wskazuje – iść w kierunku
    pogłębienia integracji? Tutaj pojawia się wniosek trzeci. PiS chce
    otworzyć sobie drogę do politycznej opcji, jaką jest polexit.

    Jak zapewnia:

    Polexit za jednym zamachem uwolniłby rząd PiS od tych utrudnień i dlatego jest przez tę partię pożądanym celem politycznym .

    Nie obyło się bez patetycznych tonów…

    Widząc,
    jak dotkliwie Unia nadmuchała już w PiS-owską kaszę w latach 2015-2018,
    w partii narosła emocjonalna gotowość i wola, aby trzasnąć w Brukseli
    drzwiami. I tylko postawa Polek i Polaków, którzy rząd i partię za tak
    drastyczne sprzeniewierzenie się ich oczekiwaniom ani chybi ukaraliby
    w wyborach, PiS przed tym powstrzymuje. Dlatego na wysokie poparcie dla
    członkostwa Unii w Polsce trzeba chuchać i dmuchać, pielęgnować, gdyż
    jest jedynym gwarantem uniknięcia przez Polskę geopolitycznej tragedii.
    Takim gwarantem nie jest roztropność rządzących

    – pisze publicysta „Gazety Wyborczej”.

    I pamiętać
    trzeba też, że żaden polityczny cudotwórca nie przeprowadzi polexitu
    przy układzie sił 8:84. Ale już od proporcji 35:65 może się zacząć
    robić groźnie…

    – dodaje.

    Jak widać, dziennik
    Adama Michnika gra wygodną dla totalnej opozycji kartą rzekomego
    „polexitu”. Nieważne, ile ma to wspólnego z rzeczywistością. Byle pisać,
    mówić i – docelowo – zohydzać Polakom PiS. Skoro zawiodła ulica
    i zagranica, trzeba preferować strachy na lachy.

    gah/Gazeta Wyborczej

    W internecie zawrzało.
    więcej

    TVN
    przeprosi za materiał o "urodzinach Hitlera"? Kittel przyznaje:
    "Przekroczyliśmy granicę". Skąd w takim razie atak na wPolityce.pl?

    autor: YouTube

    Bertold Kittel, autor reportażu o „Superwizjera” o neonazistach,
    przyznał w rozmowie z magazynem „Press”, że dziennikarze TVN realizując
    materiał „przekroczyli pewną granicę”.

    Kittel nie odpowiada jednak na twarde fakty podane przez nasze media - preferuje emocjonalny atak.

    Mamy
    do czynienia z atakiem organu ściśle podporządkowanego partii
    rządzącej, zajmującego się propagandą, którą wzmacniają
    internetowi trolle

    – grzmi dziennikarz.

    Wielu prawicowych dziennikarzy prawda nie interesuje

    – dodaje.

    Pracownik TVN-u zapewnia, że realizacja materiału była niebezpieczna.

    Czekając długie godziny, aż będą bezpieczni, miałem wizję, że następnego dnia będę tam składał kwiaty

    – relacjonuje.

    Jeżeli
    chodzi o urodziny Hitlera, to ją [granicę – przyp. red.] na pewno
    przekroczyliśmy. Gdyby ich przejrzeli, że są z TVN, gdyby znaleźli
    kamery, mogłoby się skończyć tragicznie

    – przyznaje Kittel.

    Skoro
    sam zainteresowany przyznaje, że dziennikarze TVN przekroczyli granicę,
    to skąd te zajadłe ataki na media, które oczekują rzetelnego
    wyjaśnienia sprawy? Portal wPolityce.pl tylko zadaje pytania. Czyżby
    odpowiedź była aż tak niewygodna?



    Niemal wszyscy od lewa do prawa, w obliczu tragedii w Gdańsku, zachowują się godnie. Bez czekania na zbadanie okoliczności porwania się na życie są tacy, którzy już wydali wyrok. Jarosław Kurski - hiena trzydziestolecia III RP

    ---------------------------------------------
    autor: Fratria/wyborcza.pl (screenshot)
    Mogłoby się wydawać, że w największych mediach nie ma miejsca
    na jakiekolwiek pozytywne odniesienia do ideologii komunistycznej. Nic
    bardziej mylnego - „Gazeta Wyborcza” udowadnia, że bliski jest jej
    czerwony resentyment.

    Autor tekstu „Warszawa potrzebuje Róży Luksemburg” Xawery Stańczyk
    narzeka, że w stolicy nie ma ulic imienia działaczki komunistycznej
    (choć nie używa tego ostatniego słowa).

    Jej teorie są nadal aktualne: pomagają zrozumieć świat, który chciałby usunąć ją w niepamięć

    – rozpływa się w zachwytach Stańczyk.

    Jego narracja zbulwersowała internautów.

    "GW" zmieniła tytuł wywiadu z Jarosławem Wałęsą. Pierwotny brzmiał: "Nie skończyłem się. Chcę zostać prezydentem Gdańska"

    Mimo tej korekty, w mediach społecznościowych artykuł nadal
    występuje pod starym tytułem, co wywołuje wśród czytelników
    przeświadczenie, że

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    205. Niebywałe! TVN wystawia


    Niebywałe! TVN wystawia laurkę Nowaczykowi: "To zeznania człowieka, który specjalizuje się w reprywatyzacji od 1999 r."

    autor: PAP/Marcin Obara/Twitter
    Wprost niebywałe. TVN wystawił laurkę rekinowi reprywatyzacyjni
    Robertowi Nowaczykowi! W swoim materiale cytuje fragmenty jego zeznań,
    kiedy powoływał się na słowa Jakuba R., byłego wiceszefa Biura
    Gospodarki Nieruchomościami stołecznego ratusza, oskarżonego o przyjęcie
    50 mln zł z łapówki!

    Warto przytoczyć fragment materiału TVN-u, w którym Nowaczyk kreowany jest na eksperta:

    To zeznania
    pod przysięga człowieka, który specjalizuje się w reprywatyzacji
    od 1999 roku. Robert Nowaczyk w ciągu kilkunastu lat odzyskał dla swoich
    klientów co najmniej 45 nieruchomości. Wywalczył prawie 100 mln
    zł odszkodowań.
    Równo dwa lata temu został aresztowany
    w związku z reprywatyzacją słynnej działki pod Pałacem Kultury.
    Na wolność wyszedł za milionowym poręczeniem majątkowym. (…) Czeka teraz
    na proces, także za reprywatyzację innych adresów. Grozi
    mu do 10 lat więzienia.


    Na antenie
    pojawiła się też grafika, na której obok korzystnych dla Nowaczyka
    informacji znalazła się przynajmniej ta, że grozi mu do 10 lat
    więzienia. Nie ma niestety informacji o tym, za jakie czyny. TVN
    poinformował za to widzów, że Nowaczyk to „prawnik,
    specjalista reprywatyzacji”.


    Wąsik dla wPolsce.pl: Nowaczyk opowiadał rzeczy, o których nie mówił w prokuraturze. Mam podejrzenie, że doszło do matactwa

    "Kiedy pan Nowaczyk przyjął taką wersję? Siedząc w areszcie i
    składając dobrowolnie, na własną prośbę wyjaśnienia, jakoś o tym nie
    mówił".

    "Ta sprawa skończy się w sądzie", "Pełna żenada". Wicepremier Gowin i marszałek Karczewski komentują zeznania Nowaczyka

    "To była nonszalancja, arogancja, a w pewnych zakresach konfabulacja pana mecenasa".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    206. BEZCZELNOŚC NIE ZNA GRANIC, DWA DNI NAGONKI


    Gazeta.pl przeprosiła Jarosława Kaczyńskiego! "Napisaliśmy przez pomyłkę, że jest podejrzany o popełnienie przestępstwa"

    Na stronach internetowych portalu Gazeta.pl zostało zamieszczone
    oświadczenie pod tytułem - Portal Gazeta.pl przeprasza Jarosława
    Kaczyńskiego za błąd w artykule, „w związku z nieprawdziwą informacją
    zamieszczoną w jednym z artykułów na stronie portalu”.

    Portal
    Gazeta.pl przeprasza pana Jarosława Kaczyńskiego za to, że w dniu
    29 stycznia 2019 r. w jednym z artykułów napisaliśmy przez pomyłkę,
    że Jarosław Kaczyński jest podejrzany
    o popełnienie przestępstwa

    — napisano w oświadczeniu opublikowanym w nocy z piątku na sobotę.

    Posłanka PiS Joanna Lichocka na Twitterze odniosła się do przeprosin zamieszczonych na portalu Gazeta.pl.

    Manipulację i kłamstwo portal gazeta.pl określa jako „błąd w artykule”. Śmiechu warte. Ale przepraszają

    — napisała Lichocka.

    Gazeta
    Wyborcza” opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy m.in.
    prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem
    Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców
    przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Budowa miała być
    sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości
    do 300 mln euro, czyli ok. 1,3 mld zł - podała „GW”. W biurowcu miały
    się znaleźć m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im.
    Lecha Kaczyńskiego.

    Z nagrania wynika - jak napisała gazeta -
    że projekt budowy został wstrzymany ze względu na nieprzychylność władz
    Warszawy i kampanię działacza miejskiego Jana Śpiewaka.

    Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie

    — mówił cytowany przez „Wyborczą” Kaczyński w rozmowie z 27 lipca 2018 r.

    Jak
    dowiedziała się w piątek PAP ze źródeł w PiS, Jarosław Kaczyński
    skierował wezwanie przedsądowe do Agory SA, w którym domaga się
    przeprosin za cykl artykułów poświęconych planom budowy w Warszawie
    dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.

    W związku z publikacjami na ten temat, prezes PiS domaga się złożenia przez Agorę oświadczenia o treści:

    Przepraszamy
    Pana Jarosława Kaczyńskiego za to, że w szeregu materiałów prasowych
    opublikowanych na łamach „Gazety Wyborczej” i portalu
    wyborcza.pl w dniach 29-30 stycznia 2019 r. zostały zaprezentowane
    bezprawne twierdzenia, w tym sugestie oraz relacje z wypowiedzi innych
    osób, że Jarosław Kaczyński popełnił, względnie mógł popełnić
    przestępstwa: płatnej protekcji, przekroczenia uprawnień posła w celu
    osiągnięcia korzyści majątkowej, oszustwa. Oświadczamy, że brak było
    podstaw do sformułowania takich twierdzeń i sugestii. Ubolewamy,
    że w wyniku tych nielegalnych działań naruszono dobre imię Pana
    Jarosława Kaczyńskiego. Agora S.A. - Wydawca Gazety wyborczej
    i portalu Wyborcza.pl.

    Takie oświadczenie - zgodnie
    z żądaniem Kaczyńskiego - ma być opublikowane także bezpośrednio przy
    artykułach nt. budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez spółkę Srebrna
    na portalu wyborcza.pl.

    Z kolei na łamach portalu
    Gazeta.pl w dziale „Wiadomości - Polska” oraz na profilu
    Gazeta.pl na portalu Twitter, Kaczyński chce publikacji
    przeprosin o treści:

    Przepraszamy Pana Jarosława
    Kaczyńskiego za to, że na profilu Gazeta.pl na portalu Twitter w dniu
    29 stycznia 2019 r. oraz w materiale prasowym z tej daty na portalu
    Gazeta.pl została zaprezentowane nieprawdziwa i wprowadzająca w błąd
    wiadomość, że Jarosław Kaczyński jest podejrzany o popełnienie
    przestępstwa. Ubolewamy, że w wyniku tych nielegalnych działań naruszono
    dobre imię Pana Jarosława Kaczyńskiego. Agora S.A. - wydawca
    portalu Gazeta.pl.

    Także i to oświadczenie - jak
    czytamy w wezwaniu przedsądowym - ma być opublikowane bezpośrednio przy
    artykułach nt. budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez spółkę Srebrna
    na portalu wyborcza.pl.

    Prezes PiS oczekuje ponadto wpłacenia
    30 tys. zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce
    Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Celestynowie.

    Wszystkie świadczenia - jak czytamy w wezwaniu przedsądowym - mają zostać spełnione do 7 lutego br.

    Rewolucyjne nastroje na Czerskiej? Jarosław Kurski: Taśmy będą drążyć tę władzę jak robak, będą się długo jątrzyć

    Ta sprawa jest nie do obrony, bo będą pojawiać się nowe
    wątki odsłaniające patologię i demoralizację tej władzy. Każdy, kto
    rozumuje politycznie, a nie kapiszonowymi hasztagami, świetnie to wie.
    Prezes deweloper też to wie

    — próbował przekonywać zastępca Adama Michnika. Kaczyński
    miał rację. Ta sprawa nie powinna w ogóle ujrzeć światła dziennego,
    bo medialnie jest nie do obrony (…) Taśmy Kaczyńskiego będą się długo
    jątrzyć, drążyć tę władzę jak robak— stwierdził Kurski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    207. 07:02 "czarno na

    Ma nieruchomości w bardzo atrakcyjnej okolicy, warte miliony
    złotych, a zarządzają nią ludzie związani z Prawem i Sprawiedliwością. -
    To bardzo kontrowersyjne, że tak olbrzymi kapitał gromadzony jest tak
    blisko partii, która obecnie jest partią rządzącą - komentują aktywiści
    miejscy. Daria Górka, dziennikarka programu "Czarno na białym" TVN24
    przyjrzała się spółce Srebrna.

    Doskonałe lokalizacje, nieruchomości, których wartość liczyć można w
    milionach - tak wygląda sytuacja spółki Srebrna, której członkowie są
    związani z Prawem i Sprawiedliwością. Na podstawie oficjalnych i
    ogólnodostępnych danych z Krajowego Rejestru Sądowego można oszacować
    (2017 rok jest ostatnim, za który dostępne jest sprawozdanie finansowe
    spółki) majątek, jakim dysponuje.

    O analizę finansów spółki na podstawie danych z KRS dziennikarka "Czarno
    na białym" poprosiła profesora Macieja Gutowskiego, dziekana Okręgowej
    Rady Adwokackiej w Poznaniu, profesora w Katedrze Prawa Cywilnego,
    Handlowego i Ubezpieczeniowego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, autora
    około 150 publikacji między innymi z dziedziny prawa cywilnego,
    handlowego i gospodarczego.

    - Spółka ma spore kapitały własne, ma nieruchomości o wartości około
    20 milionów złotych, przy czym księgowo one są trochę mniej warte z
    uwagi na amortyzację - mówi Gutowski.

    Na taśmach

    W sprawozdaniu finansowym spółki pojawiają się trzy wspomniane już
    adresy: Al. Jerozolimskie 125/127, Nowogrodzka 84/86 i Srebrna 16, o
    której ostatnio głośno. Właścicielem tych trzech lokalizacji jest Skarb
    Państwa, ale spółka Srebrna wieczyście użytkuje te grunty. W opublikowanych przez "Gazetę Wyborczą" kolejnych taśmach także pojawia się wątek wartości nieruchomości przy Srebrnej 16:

    G. (austriacki biznesemen Gerald Birgfellner): Bo jej wartość
    dzisiaj, (zrobiliśmy?) wycenę i jej wartość obecnie to 16 milionów euro.
    Jeśli będziemy mieli wuzetkę, to około 32 milionów - dwukrotność. A
    jeśli będziemy mieli pozwolenie na budowę, mamy działkę o wartości 45-47
    milionów euro. A więc zwiększamy wartość bez stawiania budynku, tak?

    K. (Kazimierz Kujda, który nie jest prezesem Srebrnej od 2015
    roku, zastąpiła go jego żona): Tak, rozumiem pana, zgadzam się z panem i
    myślę tak samo.


    "GW": Kujda: przypisywanie mi działań nielegalnych spotka się ze zdecydowaną reakcją prawną

    Przypisywanie
    mi działań nielegalnych spotka się ze zdecydowaną reakcją prawną -
    stwierdził szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska Kazimierz Kujda,
    którego oświadczenie w środę opublikowała "Gazeta Wyborcza".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    208. Wyzwanie na następne 10 lat?


    Wyzwanie na następne 10 lat? Jarosław Kaczyński za kratkami... Czyli o czym marzy "Gazeta Wyborcza". ZOBACZ

    'GW' i rysunek 'Andrzej Rysuje' / autor: Fratria; Gazeta Wyborcza
    Wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla tygodnika „Sieci” musiał
    popsuć humory w redakcji na Czerskiej. Ale dziennikarze „Wyborczej”
    zawsze mogą pocieszyć się rysunkami Andrzeja Milewskiego, znanego jako
    „Andrzej Rysuje”. Można przy okazji wyrazić własne marzenia i… wyzwania.


    Komentując najpewniej rozmowę prezesa PiS dla tygodnika
    „Sieci”, w którym odpowiada na rewelacje ws. Srebrnej, rysownik nawiązał
    do popularnej akcji #10YearsChallenge. Polega ona na zestawianiu dwóch
    zdjęć – sprzed 10 lat i aktualnego.

    10YearsChallenge. 2016. Człowiek Roku Tygodnika „Sieci”. 2026. Człowiek Roku Tygodnika „Siedzi”

    — czytamy w opisie rysunku w „GW”, przedstawiającym postać (w domyśle prezes PiS Jarosław Kaczyński) za kratkami.

    Andrzej Rysuje w 'GW' / autor: zdjęcie wPolityce.pl: Gazeta Wyborcza
    Andrzej Rysuje w ‘GW’ / autor: zdjęcie wPolityce.pl: Gazeta Wyborcza

    Wyborcza” stawia sobie takie właśnie wyzwanie? Cóż, jedyne co jej pozostaje, to pocieszanie się satyrycznymi rysunkami.

    Agora boleśnie pomyliła się ws. przejęcia Radia Zet? Jej ścieżka jest ryzykowna

    Chcąc przebić konkurenta, mediowy koncern sporo się natrudził, aby
    uniknąć konieczności wystąpienia do UOKiK o zgodę na przejęcie Radia
    Zet. Jeśli się pomylił, będzie bolało.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    209. Obrzydliwa manipulacja "GW"!


    Obrzydliwa
    manipulacja "GW"! Pisze o "nazistowskich książkach" i prezentuje
    zdjęcia publikacji o Hitlerze i Lechu Kaczyńskim obok…

    autor: Fratria/Twitter Gazeta Wyborcza
    Wyborcza” znów w ogniu krytyki.
    Medium Adama Michnika dziś próbuje wmówić Polakom, że heteroseksualizm
    to skrajność, jednak dna sięgnęło w innym swoim tekście. Jako ilustracja
    do artykułu pt. „Ofiary wojny pozywają wydawcę nazistowskich książek”
    posłużyło zdjęcie, na którym zaprezentowano książkę o Adolfie Hitlerze
    obok tej poświęconej śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Internauci
    są oburzeniu tą manipulacją.


    Furia Michnika na Targach Książki w Lipsku: Kaczyński posługuje się językiem stalinowskim. Demokracja w Polsce jest zagrożona

    Konstytucja to jest most, na którym spotykają się wszyscy,
    którzy chcą bronić demokracji w Polsce. A ta demokracja jest zagrożona


    —przekonywał redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik
    podczas dyskusji na Targach Książki w Lipsku, gdzie zarzucił prezesowi
    Jarosławowi Kaczyńskiemu posługiwanie się językiem stalinowskim.

    Michnik
    w Lipsku obecny był wraz z byłą wschodnioniemiecka dysydentką Marianne
    Birthler, z którą uczestniczył w dyskusji otwierającej zorganizowany
    przez Federalną Centralę Kształcenia Politycznego cykl spotkań
    o zmianach politycznych w Europie Środkowo-Wschodniej
    w latach 1989-1991.

    Zdaniem guru salonu III RP w Europie mamy
    obecnie do czynienia z „renesansem brunatnej fali, która przypomina lata
    30., kiedy wyglądało na to, że faszyzm jest pieśnią przyszłości,
    a Europa była w kleszczach między totalitaryzmem hitlerowskim,
    a totalitaryzmem stalinowskim”. Michnik dodał, że w Polsce panuje
    „islamofobia bez muzułmanów”, którą porównał do „antysemityzmu bez
    Żydów” z 1968 roku.

    Michnik szczególnie nerwowo zareagował
    na sugestię prowadzącej rozmowę Kathariny Raabe, która zawróciła uwagę
    na podnoszony przez prawicę brak lustracji w Polsce po 1989 roku.

    Kaczyński
    posługuje się językiem stalinowskim. Kaczyński powiada jak Stalin: wraz
    z budownictwem socjalizmu zaostrza się walka klasowa. Opowiadanie,
    że w Polsce dzisiaj nieszczęścia się biorą z braku dekomunizacji,
    to kompletny idiotyzm. To nie komuniści dziś zagrażają

    —mówił.

    W opinii naczelnego „GW” dekomunizacja we Wschodnich Niemczech „skrzywdziła bardzo wielu ludzi”.

    Niemcy nie stały się w wyniku dekomunizacji ani lepsze, ani uczciwsze

    —zastrzegł.

    Prezes
    PiS jak Stalin? Tylko na takie porównania stać Michnika? Trudno się
    dziwić, że mimo licznych prób środowisko skupione wokół niego, wciąż nie
    może przekonać na powrót do siebie Polaków.

    kk/Wirtualna Polska

    autor: Fratria/Twitter

    Opozycja nieustannie wywołuje w każdej sprawie awanturę, przekraczając wszelkie granice przyzwoitości


    —powiedział w rozmowie z portalem Radia Maryja wicemarszałek Senatu
    Ryszard Terlecki. Odniósł się tym samym do wpisu Adama Struzika
    na Twitterze dot. porównania prezesa Jarosława Kaczyńskiego
    do Adolfa Hitlera.

    Trudno jest komentować występy ludzi, którzy nie stosują
    się do żadnych reguł przyzwoitości czy nie mają jakby kontaktu
    z rzeczywistością, a przy tym nakręcają cały czas awanturę polityczną

    —zaznaczył wicemarszałek.

    Oni
    nie rywalizują na program, nie rywalizują na przyszłościowe projekty,
    ofertę dla Polaków czy – w przypadku kampanii do europarlamentu –
    na propozycje tego, co będą prezentować w Parlamencie Europejskim
    i w jaki sposób to będzie skutkować w Polsce, tylko wywołują nieustannie
    w każdej sprawie awanturę, przekraczając wszelkie granice
    przyzwoitości. Prawdę mówiąc, to się kwalifikuje na procesy, ale
    temperatura tej awantury osiągnęła taki poziom, że trudno w każdej
    sprawie wszczynać postępowania sądowe. Niestety, to rozzuchwala tych
    ludzi i spirala tej wściekłości czy nienawiści się nakręca

    —stwierdził polityk PiS.

    Terlecki podkreślił, że przed zbliżającymi się wyborami należy spodziewać się podniesienia temperatury sporu.

    Sondaże
    nie są zbyt pomyślne dla opozycji, więc wyobraża sobie, że podnosząc
    emocje, napięcie coś osiągnie i zmobilizuje swój najtwardszy elektorat
    w ten sposób. Wydaje mi się, że to jest błędna droga, ale zobaczymy,
    jaki będzie tego efekt

    —powiedział.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    210. Medialne łomotanie PiS to już


    Medialne łomotanie PiS to już chyba z siedem w skali Beauforta, a dojdzie do dziesiątki. Kilka wniosków

    Media III RP szaleją na całego, są już kampanijnie rozgrzane.
    Łomotanie prawicy - powód doprawdy nieistotny - trwa na całego.
    W gazetach, telewizjach, na wielkich portalach. Dadzą rolnikom - źle.
    Nie daliby - jeszcze gorzej. Nauczyciele strajkują - wina rządu i tylko
    tego rządu. Płyną zachęty do „wytrwania”. I nawet w stylu prawdziwego
    „Dziennika Telewizyjnego” z okresu stanu wojennego oświatową
    „Solidarność” przedstawiono wedle wzorca: złe, ekstremistyczne
    (bo dogadało się z rządem) kierownictwo kontra zdrowy rdzeń aktywu.
    Pewna stacja telewizyjna, o rodowodzie w WSI, pobiła
    tu rekord manipulacji.

    Każda dosłownie większa gazeta, każda
    prywatna telewizja już jest w kampanii. Na moje oko - to zaangażowanie
    osiąga siedem w skali Beauforta, ale do maja dojdzie do dziesiątki.

    Prawdy
    i elementarnego obiektywizmu broni telewizja publiczna, choć podgryzana
    nawet wewnątrz obozu PiS (haniebne). Podobnie kilka niezależnych
    inicjatyw medialnych, jak portal wPolityce.pl, ale i one są łomotane
    z każdej strony. Smutny to obraz - po trzech ponad
    latach od wygranej 2015 roku krajobraz medialny jest tak samo
    establishmentowo-zamordystyczny, jak był. A może gorszy.

    Wszystkie te trzyletnie umizgi medialne nic a nic nie przyniosły.

    Mimo
    wszystko obóz Jarosława Kaczyńskiego, jak oceniam, ma wielkie szanse
    przedłużyć mandat do rządzenia. Będzie to jednak zwycięstwo mniejsze niż
    mogłoby być w przypadku większego zrównoważenia rynku medialnego,
    a przede wszystkim jego prawdziwego spluralizowania, w tym skończenia
    z dyskryminacją w dostępie do reklam inicjatyw spoza kasty III RP.

    Cóż, taką a nie inną decyzję w tej sprawie jednak podjęto.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    211. Szokująca manipulacja


    Szokująca manipulacja „Wyborczej”! Maziarski: „Fetor marcowej nagonki unosi się nad Polską A.D. 2019. Pełzający zamach stanu!”

    autor: youtube
    Przerażający popis obłudy i kłamstwa dyżurnego propagandysty
    z Czerskiej! Wojciech Maziarski porównał atmosferę antysemickiego marca
    1968 do dzisiejszej Polski, w której toczy się normalny, demokratyczny
    spór o nauczycielski strajk. Maziarski, który znany jest ze swej
    służalczości wobec poprzedniej władzy nazywa niezależnych dziennikarzy
    „lokajami obecnego reżimu” i porównuje ich do medialnych kanalii z marca
    1968 roku.

    CZYTAJ TAKŻE:Maziarski
    w amoku! Pisze o dyktaturze i apeluje o zrzutkę dla nauczycieli! „Czas
    na utworzenie ze społecznych zrzutek funduszu
    solidarności ze strajkującymi”

    Medialny „salon III
    RP” w panice. Ordynarna propaganda „Gazety Wyborczej”, jej skrajne
    i jednostronne zaangażowanie w obronę swoich starych przywilejów
    i malejące wpływy powodują, że jej naczelnym propagandystom puszczają
    nerwy. Pewnie dlatego ludzie pokroju Wojciecha Maziarskiego dopuszczają
    się ohydnych porównań.

    Fetor marcowej
    nagonki unosi się nad Polską A.D. 2019.(…)Propaganda zagrożonej
    i rozwścieczonej władzy uderzyła w tony nienawiści znane
    z najczarniejszych okresów PRL. (…). Medialne kanalie, które wówczas
    budziły powszechną wściekłość i nienawiść są kompletnie zapomniane.
    Myślę, że ten los czeka też propagandowych lokajów obecnego reżimu.
    Nawet jeżeli teraz przy lekturze słów Stanisława Janeckiego, braci
    Karnowskich, Rafała Ziemkiewicza, Cezarego Gmyza i wielu innych ogarnia
    nas złość i obrzydzenie, miejmy świadomość, że za kilka lat o istnieniu
    tych ludzi nikt już nie będzie pamiętać

    – histeryzuje Maziarski.

    Pozostanie
    tylko wspomnienie specyficznego fetoru unoszącego się nad debatą
    publiczną w Polsce w mrocznym okresie pisowskiego pełzającego
    zamachu stanu

    – twierdzi dziennikarz (?), który nie wahał się kiedyś napisać, że Jarosław Kaczyński „wjechał do polityki na trumnie brata”.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ:Ordynarna nagonka Maziarskiego na seminaria duchowne: To wylęgarnie nietolerancji, ksenofobii, nacjonalizmu

    Maziarski
    stara się więc znaleźć analogie do haniebnych czasów „marca 1968”.
    Cytuje więc publiczne wypowiedzi związkowców. Tych próżno szukać
    w „Wyborczej”, bo tam wypowiadać mogą się jedynie ludzie Broniarza oraz
    politycy opozycji.

    Dzisiejsza propaganda
    dorównuje marcowej z 1968 r. nie tylko pod względem obrzydliwości. (…).
    W artykule zacytowano komentarz Dariusza Niedzielskiego, wiceszefa
    oświatowej „Solidarności” w Zielonej Górze, który potępił nauczyciela
    warchoła, podkreślając: „Przecież nauczyciel ma podstawę programową
    do zrealizowania. Mamy płacone za to, żeby uczyć dzieci”

    – pisze Maziarski.

    Epitety,
    wyzwiska, donosy i haki By obrzydzić opinii publicznej nauczycielskich
    działaczy, pisowska propaganda atakuje ich personalnie, szukając
    wszelkich możliwych haków, wypominając przeszłość, ujawniając stan
    majątkowy. Wcześniej ofiarą takich zniesławień padali aktywiści KOD,
    sędziowie, działacze sektora NGO-sów – teraz kolej na nauczycieli


    zmyśla Maziarski, mimo że nikt nie używał języka nienawiści wobec
    strajkujących nauczycieli. Mało tego! Często przecież postulaty płacowe
    zwykłych nauczycieli znajdują zrozumienie w konserwatywnych mediach.

    Maziarski wraca też do swojej obsesji, z której ma wynikać, że obecna władza oraz część mediów ma inklinacje antysemickie.

    Wyróżnikiem
    propagandy marcowej 1968 roku był wątek antysemicki, niewystępujący
    na taką skalę w innych okresach PRL. To właśnie on nadał ówczesnym
    wydarzeniom tak złowieszczy koloryt. Antysemicki, faszyzujący Marzec
    ‘68 był wyjątkowym paroksyzmem agresji, nawet mierząc standardami
    komunistycznej normalności. I pod tym względem dzisiejsze praktyki
    dorównują marcowym. Ówczesna władza chytrze podsycała antysemityzm
    i odwoływała się do antyżydowskiego resentymentu wielu Polaków, mówiąc
    o „antysyjonizmie”. Dzisiejsza ma analogiczną metodę – mówi o rzekomym
    „antypolonizmie”, dając do zrozumienia, że my, Polacy musimy się trzymać
    razem (ma się rozumieć – pod przywództwem PiS), bo atakują nas Izrael
    i żydowska diaspora

    – manipuluje Maziarski.

    Odzywają
    się kolejni – znani z imienia i nazwiska – podżegacze i nienawistnicy,
    wzywający władzę, by zastosowała represje, postawiła organizatorów
    strajków przed sądem, dokonała czystki, wrzucając ich z pracy itp. Chyba
    jako pierwszy powiedział to były naczelny „Faktu” Grzegorz Jankowski,
    pisząc na Twitterze: „Zupełnie niespodziewanie rządowi sama wchodzi
    w ręce okazja do totalnej reformy systemu szkolnego: od programów
    po ludzi. Nigdy żaden rząd nie miałby tak wysokiej akceptacji społecznej
    do takiej zmiany jak teraz”

    – przekonuje propagandysta z Czerskiej.

    CZYTAJ TAKŻE:Maziarski
    w „GW” zarzuca mowę nienawiści braciom Karnowskim! Zapomniał jak
    straszył dziennikarzy i pisał, że prezes Kaczyński „po władzę jechał
    na trumnie brata”?

    Maziarski, pod przykrywka historycznej
    refleksji, chce czytelnikom wcisnąć znaną nam z Czerskiej narrację.
    Tylko funkcjonariusze Adama Michnika i Jarosława Kurskiego mają prawo
    do prawdy i jedyną rację. Reszta to przecież „antysemici”, „oszołomy”
    i „zaprzańcy”. Monopol na prawdę to choroba, na którą cierpią ludzie
    „Gazety Wyborczej”. Do tego dochodzi jeszcze frustracja i malejące
    wpływy redakcji. Koniec jest żałosny. Na barykadę wdrapuje się
    więc zasapany i napuchnięty od propagandowej papki Wojciech Maziarski,
    który wykrzykuje swoje brednie i jak w amoku pluje na tych, którzy mają
    czelność mieć inne zdanie. On ma czelność przypominać nam o potępionej
    już dawno przez obecną władzę i ludzi mediów marcowej ohydzie?!
    Za moment przeczytamy, że trzeba nas zamykać w gettach. Te wzorce
    są Maziarskiemu wyjątkowo bliskie.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    212. Polacy o wiarygodności

    Polacy o wiarygodności informacji TVP, TVN i Polsat. Najbardziej krytycznie oceniona telewizja publiczna. BADANIE

    Ponad
    połowa badanych (56 proc.) uważa, że większość mediów w Polsce nie
    zachowuje bezstronności. Przeciwnego zdania jest 27 proc. W porównaniu z
    2017 r. odsetek ankietowanych przekonanych o bezstronności mediów w
    Polsce zmniejszył się o 5 pkt proc. – wynika z sondażu CBOS.

    CBOS zapytał ankietowanych m.in. o stacje telewizyjne, w których
    oglądają programy informacyjne i publicystyczne. Jak wykazało badanie,
    54 proc. respondentów śledzi informacje i publicystykę w Polsacie, 53
    proc. – w TVP1, a 48 proc. – w TVN. "Znaczna część
    respondentów ogląda programy informacyjne i publicystyczne w TVP2 (39
    proc.), TVP Info (36 proc.), TVN24 (32 proc.) oraz Polsat News (28
    proc.). W sumie przynajmniej jeden z kanałów telewizji publicznej
    wymieniło 63 proc. badanych, niemal tyle samo wskazało na Polsat lub
    Polsat News (62 proc.), a trochę mniej – TVN lub TVN24 (57 proc.)" –
    podano w raporcie.

    Sondaż CBOS wykazał także, że głównym źródłem informacji o wydarzeniach z kraju i ze świata są programy informacyjne TVP 1
    (22 proc.), w dalszej kolejności zaś – TVN (19 proc.), Polsatu (15
    proc.), TVN24 (13 proc.) oraz TVP Info (10 proc.). W raporcie
    zaznaczono, że na podstawie tych odpowiedzi "trudno formułować wnioski
    na temat oglądalności powyższych stacji". "Nie pytaliśmy bowiem, jak
    często respondenci oglądają te programy, ile czasu im poświęcają itp.
    Interesowało nas jedynie, z jakich źródeł czerpią informacje oraz jakie
    znaczenie im przypisują" – dodano.

    CBOS zwraca uwagę, że wybór określonej stacji telewizyjnej
    jest uzależniony głównie od poglądów politycznych i preferencji
    partyjnych. "Programy TVN oraz TVN24 częściej niż pozostali wybierają
    badani identyfikujący się z lewicą, programy telewizyjnej Jedynki oraz
    TVP Info – respondenci utożsamiający się z prawicą, a Wydarzenia i inne
    programy Polsatu – ankietowani o poglądach centrowych. W potencjalnych
    elektoratach partyjnych programy informacyjne TVN częściej wybierają
    wyborcy PO i PSL, a TVN24 – wyborcy PO. Z kolei na programy w telewizji publicznej najczęściej decydują się zwolennicy PiS.
    Natomiast Wydarzenia i inne programy Polsatu równie często wybierane są
    przez zwolenników PiS i PO, a relatywnie najczęściej przez sympatyków
    ruchu Kukiz’15 i Wiosny" – podano w raporcie.

    CBOS poprosił badanych o ocenę wiarygodności programów informacyjnych i publicystycznych
    w telewizji publicznej (TVP1, TVP2, TVP Info), TVN (TVN, TVN24),
    Polsacie (Polsat, Polsat News) i TV Trwam. Okazało się, że "najbardziej
    krytycznie w tym względzie odbierana jest telewizja publiczna (38 proc.
    badanych uważa, że nie jest wiarygodna), w drugiej kolejności TVN i
    TVN24 (29 proc.), w trzeciej – Polsat i Polsat News (19 proc.)".
    "Programy telewizji Polsat i Polsat News wyraźnie częściej postrzegane
    są jako wiarygodne niż niewiarygodne, telewizji TVN i TVN24 nieco
    częściej jako wiarygodne niż niewiarygodne, natomiast w ocenach
    telewizji publicznej przeważają oceny krytyczne. Również w przypadku
    telewizji Trwam odnotowujemy niewielką przewagę ocen krytycznych nad
    pozytywnymi" – stwierdzono w raporcie.

    CBOS sprawdził także, jakie jest ogólne nastawienie do mediów w Polsce.
    Ponad połowa ankietowanych (56 proc.) wskazała, że większość z nich nie
    zachowuje bezstronności. Przeciwnego zdania jest 27 proc., a według 17
    proc. trudno powiedzieć. W porównaniu z 2017 r. odsetek ankietowanych
    przekonanych o bezstronności mediów w Polsce zmniejszył się o 5 pkt
    proc. "Niemal wszyscy badani (92 proc.) uważają, że, aby wyrobić sobie
    zdanie na temat bieżących wydarzeń, należy korzystać z różnych źródeł
    informacji, a ogromna większość (80 proc.) twierdzi, że przekaz w
    różnych mediach na temat tych samych wydarzeń jest tak różny, że nie
    wiadomo, gdzie ukryta jest prawda" – zwrócono uwagę w raporcie.

    Z badania CBOS wynika ponadto, że podzielone są oceny wiarygodności
    najpopularniejszych portali internetowych. "Najlepiej wypadają Interia
    (średnia ocena wiarygodności w skali od 1 do 5 wynosi 3,14) i Wirtualna
    Polska (3,13), a nieco mniejszym zaufaniem darzone są Onet (3,02) i
    Gazeta.pl (2,94). W odniesieniu do wszystkich czterech portali
    obserwujemy, w porównaniu z rokiem 2017, spadek poziomu zaufania
    (mierzonego wartością średniej na skali 1–5), lecz tylko w przypadku
    Onetu i Wirtualnej Polski różnice średnich są istotne statystycznie" –
    poinformowano.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    213. "Superstacja" bez polityki.

    "Superstacja" bez polityki. Eliza Michalik odchodzi. RPO: Powód do refleksji nad stanem wolności mediów

    "Superstacja"
    nagle odchodzi od polityki. Z pracy zrezygnowała Eliza Michalik.
    Tymczasem Rzeczni Praw Obywatelskich pisze, że decyzja kierownictwa
    stacji może oznaczać zmniejszenie się miejsca do debaty w Polsce.


    Badanie: wolność mediów na świecie jest zagrożona. Polska oceniona jak Bułgaria

    Zdaniem
    autorów opublikowanego w środę raportu o wolności mediów w 2019 r. w
    trakcie ostatniej dekady wolność środków masowego przekazu została
    ograniczona na całym świecie, co więcej - pojawiły się nowe...

    Raport "Freedom and the Media 2019" został
    przygotowany przez amerykańską pozarządową fundację Freedom House,
    która zajmuje się prawami człowieka. Zawiera on ranking wolności mediów w
    65. państwach świata, w tym – w Polsce.

    Polskie media
    otrzymały "3" w 5-stopniowej skali wolności mediów stosowanej przez
    autorów, gdzie "4" odpowiada najwyższej ocenie wolności mediów, a "0"
    jest oceną najniższą.

    Tak samo jak Polska zostały zakwalifikowane media w Czechach, w Bułgarii, w Rumunii, w Hiszpanii, we Włoszech i w Grecji.
    Z państw sąsiadujących z naszym krajem wyższą ocenę – "4" otrzymały
    media w Niemczech i na Litwie, a niższą - "2" - dostały media na
    Słowacji i Ukrainie. Najniższą ocenę – "0" otrzymały również graniczące z Polską Rosja i Białoruś.

    "Zagrożenia
    dla wolności mediów na świecie są jak najbardziej realne i dotyczą
    przede wszystkim ich samych. Jednakże to, co jest dziś szczególnie
    niebezpieczne, to wpływ mediów na stan demokracji. Wolne i niezależne
    media, które są w stanie informować społeczeństwo i zarazem rozliczać
    rządzących, są nieodzownym i kluczowym elementem demokracji,. Równie
    ważnym, jak wolne wybory" - czytamy w raporcie opracowanym przez
    ekspertów Freedom House.

    "Erozja wolności prasy
    jest zarówno symptomem, jak i jedną z przyczyn upadku zasad oraz
    instytucji demokratycznych, co czyni to zjawisko wyjątkowo alarmującym" -
    podkreślono.

    Wśród najpoważniejszych zagrożeń
    dla swobody funkcjonowania mediów eksperci wymieniają dostrzegane "nawet
    w niektórych wpływowych demokracjach (…) działania populistycznych
    liderów, którzy stoją za działaniami koncentrującymi się na dławieniu
    niezależności mediów".
    Rafał A. Ziemkiewicz / autor: wPolsce.pl; Twitter

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    214. Już mają plan zemsty? "GW"


    Już
    mają plan zemsty? "GW" donosi, jak opozycja zamierza skończyć z
    obecnymi mediami publicznymi. "W grę wchodzi tylko opcja 'zero'"

    siedziba TVP/zdjęcie GW / autor: Fratria/zdjęcie GW
    Gazeta Wyborcza” przedstawia plan
    „naprawy mediów publicznych”. Przygotowują go politycy PO oraz m.in.
    byli szefowie KRRiT Jan Dworak i Juliusz Braun. Platforma
    ma zaprezentować wspomniany projekt na konwencji partyjnej
    12 lub 13 lipca.


    Jeśli opozycja wygra jesienią wybory, ma to być też koniec obecnych mediów publicznych

    — pisze w swoim tekście Agnieszka Kublik i cytuje posła PO:

    Nie da się już ich zreformować, tak zostały zdeformowane. W grę wchodzi tylko opcja „zero”.

    Dziennikarka
    „GW” informuje, że projekt zakłada m.in. likwidację abonamentu
    i finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa oraz powołanie
    państwowego holding radiowo-telewizyjnego. Ponadto przerwana miałaby
    zostać kadencja obecnej KRRiT.

    Przerwana zostałaby
    kadencja KRRiT, która trwa do 2022 r. „Za” przemawia to, że PO chce jej
    przywrócić prawo obsadzania władz TVP i PR. Członkowie KRRiT mają znowu
    być wybierani na zróżnicowane kadencje dwu-, cztero- i sześcioletnie,
    co pozbawi rządzącą większość możliwości wstawienia do KRRiT wyłącznie
    swoich ludzi (jak dziś). Rada Mediów Narodowych, która wybiera władze
    spółek medialnych, byłaby zlikwidowana

    — podkreśla.

    Jak
    widać, PO chciałaby „wyczyścić” i całkowicie zmienić media publiczne,
    na które obecnie jej politycy narzekają. Najpierw często mówili o tym,
    że  rzekomo niemal nikt TVP nie ogląda. Po przegranych wyborach, zamiast
    szukać winy w swoich działaniach i braku jakiegokolwiek programu dla
    Polaków, zaczęli twierdzić, iż to wina mediów publicznych. Czyżby zatem
    wspomniana „opcja zero” miała być formą zemsty na znienawidzonych
    dziennikarzach mediów publicznych?

    as/wyborcza.pl


    Maziarski w amoku! Straszy, że PiS chce spacyfikować i przejąć prywatne media: "Zapowiadają, że zrobią to po wyborach"

    Wojciech Maziarski wyspecjalizował się straszeniem czytelników
    „Gazety Wyborczej” PiS-em. Jego najnowszy felieton pokazuje, że medialny
    „salon III RP” jest w panice i panicznie boi się tego, że jesienią PiS
    ponownie wygra wybory. „W tej kadencji rządzącym nie udało się
    spacyfikować i przejąć wszystkich prywatnych mediów. Zapowiadają,
    że zrobią to po wyborach” - ogłasza.

    Szkoda, że zapomniał, iż na razie np. prywatne radio Zet przejęła
    Agora. Wydawca „Gazety Wyborczej” zakupił 40 proc. udziałów
    w radiowej spółce.

    Propaganda „Gazety Wyborczej”
    przybiera na sile. Po wygranych wyborach do Parlamentu Europejskiego
    i przed jesiennymi do Parlamentu dziennikarzom z Czerskiej
    puszczają nerwy.

    Władza
    uznała się za nosiciela interesu narodowego: to, co pasuje PiS, jest
    jej zdaniem zgodne z interesem narodowym. To zaś, co PiS, nie pasuje,
    w interes narodowy godzi i od Niemca jest

    —pisze Wojciech Maziarski.

    Czyżby
    naprawdę uważający się za światłego dziennikarz „GW” nie zauważał,
    tego, że kapitał zaangażowany w media naprawdę ma znaczenie?


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    215. Miała być "bomba" wymierzona


    Miała być "bomba" wymierzona w premiera. Teraz "Wyborcza" publikuje sprostowanie na wniosek Morawieckich

    „Gazeta Wyborcza” na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego
    i jego żony Iwony Morawieckiej zamieściła sprostowanie do tekstu
    o działce, którą małżeństwo kupiło w 2002 r. we Wrocławiu.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Będzie
    proces za atak gazety Michnika na premiera Morawieckiego! CIR
    odpowiada: „GW” łamie podstawowe standardy dziennikarskiej rzetelności

    CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Premier Morawiecki: Nie prowadziliśmy z żoną wystawnego życia. Nie zakopaliśmy pieniędzy w ogródku

    Gazeta
    Wyborcza” napisała, że premier Mateusz Morawiecki wraz z żoną w 2002 r.
    kupili 15 ha gruntów za 700 tys. zł od Kościoła we Wrocławiu. Według
    gazety, później rzeczoznawca ocenił, że nieruchomość już w 1999 r. warta
    była prawie 4 mln zł, obecnie zaś jest warta ok. 70 mln zł, a obecny
    premier, w ramach rozdzielności majątkowej, przepisał nieruchomość
    na żonę. Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że tekst „GW” narusza
    dobra osobiste premiera Morawieckiego oraz jego żony i podjęli decyzję
    o skierowaniu sprawy na drogę sądową z żądaniem sprostowania zawartych
    w nim informacji.

    Działki Morawieckich warte ok 70 mln zł? Takiej wyceny dokonała działaczka SLD! „Dziennikarstwo śledcze a’la Wyborcza”

    Kolejne „rewelacje” „GW” ws. działki premiera Morawieckiego. Redakcja z Czerskiej pyta o… zgodę Watykanu na transakcję

    Internauci wyśmiewają „bombę” z „Wyborczej”: „Kupił legalnie działkę, a u lewaków skandal, bo nie ukradł”. KOMENTARZE

    Na wniosek
    Morawieckich „Wyborcza” zamieściła w poniedziałkowym wydaniu
    sprostowanie. Zrobiła to jednak dopiero na siódmej stronie gazety.

    Stwierdzenie
    zawarte w opublikowanym 17 czerwca br. w „Gazecie Wyborczej” materiale
    prasowym Pana Jacka Harłukowicza pt.: „Jak premier Morawiecki
    ze znajomymi działki kupował”, że 15-hektarowa działka wrocławskiej
    parafii garnizonowej „za którą Mateusz Morawiecki w 2002 roku zapłacił
    700 tys. złotych” jest nieprawdziwe. Na podstawie wyceny rzeczoznawcy
    majątkowego , sporządzonej w dniu 11 czerwca br., obecna wartość
    opisanej działki wynosi 14 349 tys. zł. Mateusz Morawiecki,
    Iwona Morawiecka

    – czytamy.

    autor: Gazeta Wyborcza
    autor: Gazeta Wyborcza

    Jednak
    autor tekstu – w odpowiedzi na sprostowanie – próbuje się bronić
    i nadal pisze o „intratnej działce premiera”. Komentarz dziennikarza
    pokazuje jednak, że konieczność opublikowania sprostowania
    zabolała redakcję.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Rzecznik Archidiecezji Wrocławskiej odpowiada na doniesienia „GW”: Działka kupiona przez Morawieckich po cenach transakcyjnych

    kpc/wPolityce.pl/”GW”/PAP


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    216. „Gazeta Wyborcza” nawołuje do

    „Gazeta Wyborcza” nawołuje do napadów, podpaleń, grabieży. Chce wywołać „powstanie” LGBT

    „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł., w którym nawołuje do
    wywołania „powstania” lgbt. Wzorem ma być rozróba do jakiej doszło w
    mafijnej spelunie Stonewall w Nowym Jorku, kiedy to homoseksualiści,
    lesbijki i transwestyci zaatakowali policjantów i próbowali ich żywcem
    spalić. Bandycki napad na policjantów w mordowni Stonewall jest
    świętowany wśród LGBTHIV jako początek ich ruchu. Kochający dziwaczniej
    […] Zdjęcie ilustracyjne  / autor: 	PAP/Artur Reszko/screen 'GW'

    W poniedziałkowym wydaniu nie zabrakło także relacji autorstwa Jacka
    Dehnela. Nie tak dawno pisarz, także na łamach „GW”, narzekał
    na atmosferę w Polsce, gdzie „widać pęd ku oczyszczeniu” z tych
    „prawdziwych niewystarczająco”, czyli osób homoseksualnych, które w jego
    ocenie stały się „jednoczącym Polaków wrogiem”.

    W jakiej rzeczywistości on żyje? Dehnel w „GW” przypomina nazizm i przekonuje: W Polsce świetnie widać pęd ku oczyszczaniu

    Relacja
    Dehnela przypomina scenariusz jakiegoś filmu, w którym miasto jest
    oblężone przez istoty typu zombie albo innych kosmitów, a on i jego
    znajomi, chcący wziąć udział w marszu LGBT, muszą przemykać pod murami
    czy bocznymi uliczkami i starać się nie rzucać nikomu w oczy. Nie
    zabrakło relacji z wizyty w aptece, gdzie ukryli się przez „atakującymi”
    i przytoczenia słów dziecka, które błagało swoją matkę o to, żeby
    je zabrała, bo się boi.

    Wyskakują do nas kolejne
    bandziory, plują niecelnie, są napakowani, ale i tak odstawiają ramiona
    na boki. To jest coś atawistycznego, zwierzęcego. Chcą się wydawać
    jeszcze więksi, ale przez to upodabniają się do dużych
    naspidowanych pingwinów

    – pisze Dehnel, dodając, że miał przemawiać na otwarciu parady, ale przez ataki nie było o tym mowy.

    Relacjonuje,
    że w kontrmanifestacji brali udział praktycznie sami mężczyźni,
    a czasami któryś z nich trzymał za rękę „zblazowaną karynę”. Co więcej,
    stwierdził, że prawdziwą profanacją były różańce i ikony używane
    przez kontrmanifestantów.

    Że te różańce,
    że te krzyże, te trzymane wysoko ikony z obliczem Jezusa są utytłane
    w brudzie, przemieszane z najgorszymi słowami, z językowymi
    ekskrementami, że to dopiero jest prawdziwa profanacja, o której żadne
    biskup się nie zająknie

    – oświadczył Dehnel,
    zwracając uwagę, że wzdłuż marszu jechała ciężarówka, która z głośników
    „wypluwała stek bzdur katolickiej propagandy o tym, że geje i lesbijki
    masowo gwałcą dzieci”.

    CZYTAJ TEŻ: Ostatnia deska ratunku, czyli Biedroń jedzie ratować Białystok: „Nie możemy zostawić Polski sam na sam z kibolami i faszystami”

    Co za manipulacja!
    Tusk oskarża rząd o zamieszki w Białymstoku: „Kibole, antysemici,
    homofobia. Tragedią jest władza, która jest ich patronem”

    Kibole
    atakują Marsz Równości, Kościół broni rodziny, a lewica szczuje
    na biskupów! Biedroń: „Cynicznie nakręcają spiralę nienawiści”

    Jak
    relacjonuje, w marszu szły rodziny z dziećmi i dużo osób wspierających
    LGBT, co w jego ocenie pokazuje kontrast między „odwagą tych idących,
    a tchórzostwem atakujących”. Dodaje, że źródłem furii jest katedra.

    To biskup
    Wojda stoi za tymi lecącymi butelkami i kamieniami. Biskup Wojda nie
    musi rzucać sam, zapewne „brzydzi się przemocą” i „pochyla się
    z troską”, wystarczy, że ma od tego kibolskie bojówki, które głoszą jego
    ewangelię. Ślepy miecz i ręka, na palcu pierścień

    – kpi Dehnel.

    Na koniec
    tej całej relacji, Dehnel nie mógł zapomnieć o ataku na rząd.
    Przypomnijmy, że w sobotę w Białymstoku odbywał się także Piknik
    Rodziny, gdzie obecne było również wojsko. Pisarz kpił, że była
    to „strefa wolna od LGBT” gdzie segreguje się obywateli.

    Jak
    widać, wydarzenia w Białymstoku są świetnym pomysłem dla przychylnych
    totalnej opozycji mediów, który można wykorzystać do kampanii wyborczej
    i przeciwko rządowi.


    Gazeta Michnika i środowiska PO-KO murem za lichwą?! Szokujące zachowanie w oczywistej i ważnej sprawie

    Tubą opozycji – jak to zwykle bywa – jest Gazeta Wyborcza nagłaśniająca słowa Izabeli Leszczyny,
    byłej wiceminister finansów, która krytykuje ustawę mającą wyrwać
    tysiące polskich rodzin z pętli ogromnego zadłużenia i sięgającego
    astronomicznych wartości oprocentowania pożyczek udzielanych przez tzw.
    „firmy pożyczkowe”.

    Podczas zorganizowanej w Sejmie konferencji prasowej, Izabela Leszczyna, wraz z Pauliną Henning-Kloską gardłowały przeciwko ustawie antylichwiarskiej, której projekt przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości.

    Leszczyna mówi o ciszy wokół ustawy:

    Zastanawiamy
    się dlaczego minister Ziobro, który przez cztery lata opowiadał,
    że to jest niezwykle ważna ustawa, że on wreszcie zlikwiduje lichwę
    w Polsce, po pierwsze czekał cztery lata, a po drugie zależy
    mu na medialnej ciszy nad ustawą, którą się chwalił

    — pytały posłanki PO-KO.

    Rzecz
    rozbija się o piątkowe czytanie projektu ustawy ograniczającej koszty
    pożyczek krótkoterminowych, które wpędzały Polaków w pętlę zadłużenia.
    Zdaniem działaczek opozycji, piątkowe popołudnie nie było dobrym
    terminem na podjęcie walki o wyrwanie polskich rodzin z rąk lichwiarzy.

    Zdziwienie
    rzekomą ciszą medialną przy wprowadzaniu ustawy zapobiegającej lichwie
    jest co najmniej dziwne w obliczu wywiadu, jakiego Minister
    Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro udzielił Tygodnikowi Sieci, z którym podzielił się właśnie szczegółami na temat walki z lichwą.

    Kiedy
    zostałem prokuratorem generalnym, trafiła do mnie sprawa pewnej kobiety
    z Gdańska, która została wyrzucona z domu tylko dlatego, że zaciągnęła
    pożyczkę w wysokości kilkuset złotych. Sprawę tej bezradnej,
    zrozpaczonej kobiety prokuratura, jeszcze za poprzednich rządów,
    umorzyła. Poleciłem ją ponownie zbadać. Jak się okazało, była to zwykła
    lichwa. Co więcej, stała za nią cała przestępcza grupa, w której skład
    wchodzili notariusze

    — mówił już na wstępie rozmowy z Wojciechem Biedroniem i Jackiem Karnowskim Zbigniew Ziobro.

    Nie będzie więcej pozbawiania ludzi dachu nad głową
    za niespłaconą kilkusetzłotową pożyczkę – dodaje kategorycznie Minister
    Finansów opisując nie tylko przewidywane skutki ustawy, ale także jej
    przyczyny, czyli wadliwość obowiązujących dzisiaj przepisów.

    Na obowiązujące dzisiaj przepisy powoływały się posłanki PO-KO.

    Może
    ktoś wreszcie powiedział ministrowi Ziobrze, że ustawa antylichwiarska
    już jest, że wprowadził ją rząd PO-PSL (…) weszła w życie w 2015r

    — mówiła w piątek Leszczyna.

    Widać to jak na dłoni, że Donald Tusk i jego koledzy z PO dbali głównie o międzynarodowe korporacje, ich interesy i pieniądze.
    My stajemy po stronie Polaków. W przypadku lichwy jak w soczewce widać,
    kto walczy i upomina się o interesy zwyczajnych ludzi, a kt

    — podkreśla w „Sieci” Zbigniew Ziobro.

    Izabela
    Leszczyna – wiceminister finansów z czasów, kiedy w Polsce kwitł
    proceder oszustw VAT-owskich, usiłuje – oczywiście – przypiąć do ustawy
    antylichwiarskiej rzekome korzyści dla sektora SKOK.

    CZYTAJ TEŻ: Samochód
    w Narodowej Loterii Paragonowej wygrała koleżanka byłej wiceminister
    finansów, która loterię projektowała. Spokojnie, to tylko przypadek!

    Posłanka
    PO-KO wyraźnie nie dostrzega potrzeby ochrony Polaków przed lichwą
    i narzucenia ograniczeń w kosztach pożyczek. We wszystkim dostrzega
    SKOK-i, które mają skorzystać na ograniczeniu działalności parabanków.

    Tymczasem
    SKOK-i, podobnie jak banki w Polsce poddane są nadzorowi KNF,
    a powierzone im oszczędności gwarantowane przez Bankowy Fundusz
    Gwarancyjny.
    Są legalnie działającymi instytucjami finansowymi,
    które funkcjonują w rynkowych warunkach i obecne są na polskim
    rynku od 25 lat.

    Jeszcze dalej, niż posłanki opozycji brnie
    w swoich spekulacjach „Gazeta Wyborcza”, która rozpisuje się zarówno
    o ustawie antylichwiarskiej, jak też o politykach PiS związanych
    ze spółdzielczymi kasami. Faktów GW przytacza niewiele, ale spekulacji
    publikuje niemało. Wszak SKOK-i to kluczowy dla opozycji temat rynku
    finansowego. Nie ogromne kwoty utracone z tytułu podatku VAT, nie próby
    wyprzedaży majątku narodowego przez polityków PO. SKOK-i, czyli
    instytucje finansowe obejmujące swoim zasięgiem około 1 procenta rynku
    finansowego są solą w oku Gazety Wyborczej. Być może ktoś w tę narrację
    uwierzy, ale brzmi to coraz żałośniej.

    Podczas
    piątkowej konferencji prasowej dotyczącej Ustawy antylichwiarskiej
    posłanki PO-KO jak zwykle wplątały SKOKI w swoją narrację polityczną.
    Przypominamy, że SKOKI to rzetelnie działające, polskie instytucje
    finansowe. Faktem natomiast jest, że tysiące Polaków potrzebują pomocy
    w wyrwaniu się z pułapki lichwy

    — komentuje temat krótko, na swoim profilu w serwisie Facebook, Kasa Krajowa, centralna instytucja sektora SKOK.

    Otwarte
    pozostaje pytanie, dlaczego posłankom PO-KO oraz Gazecie Wyborczej
    zależy na utrąceniu ustawy zapobiegającej nadmiernemu oprocentowaniu
    pożyczek? Złośliwi komentarzy mogliby zapytać, czyje interesy
    reprezentują politycy PO-KO oraz autorzy i publicyści Wyborczej. Wiele
    wskazuje na to, że nie są to interesy Polaków, którzy wpadają
    w finansową pułapkę zastawianą przez zagraniczne firmy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    217. Tak działa "Wyborcza".


    Tak działa "Wyborcza". Zawłaszcza hasła, drukuje plakaty, nakręca histerię. Relację z nieudanej tęczowej prowokacji ukrywa w…

    autor: PAP/Artur Reszko/screen/wyborcza.pl
    Gazeta Wyborcza” zawłaszczyła hasło
    ‘Nie ma wolności bez Solidarności’. Do hasła wolnościowego zrywu
    Solidarności, przypominanego później przez św. Jana Pawła II,
    dziennikarze z Czerskiej domalowali tęczę. „Gazeta Wyborcza” wydrukowała
    też plakat dla uczestników demonstracji przeciw nienawiści i przemocy.
    Od sobotnio-niedzielnego wydania „Gazety Wyborczej” postanowiła też
    na stałe wrócić w winiecie do słów „Nie ma wolności bez solidarności”.
    Po co to wszystko? Jak czytamy to wsparcie dla ruchu LGBT, bo: „Musimy
    być solidarne i solidarni, bo inaczej nikt nie zaprotestuje, kiedy
    przyjdą po ciebie, po mnie, po nas”.

    Dziennikarze „Wyborczej” zapowiadają już Marsz Równości w Płocku, który ma odbyć się 10 sierpnia.

    Czy chcemy, żeby Płock był kojarzony tak jak ostatnimi czasy Białystok

    —czytamy.


    Powstanie Warszawskie, "walka z nienawiścią" i marsz LGBT w Białymstoku?! "Newsweek" oskarża Kościół i PiS

    autor: PAP/Artur Reszko; Newsweek.pl
    Wydarzenia w Białymstoku stały się kolejną okazją, by uderzyć
    w Kościół i rządzący PiS. Padają oskarżenia o prześladowania mniejszości
    seksualnych i sianie nienawiści. „Newsweek” Tomasza Lisa idzie jeszcze
    dalej, bo próbuje w tej grze zaprzęgnąć… Powstanie Warszawskie!

    „Newsweek” - promujący się nalepką „Strefa wolna od nienawiści” -
    przypomina na swojej okładce o 75. rocznicy wybuchu Powstania
    Warszawskiego. Widzimy na niej kolorową fotografię z płonącymi
    kamienicami stolicy i krzyżem na pierwszym planie. Jednak w pamięci o bohaterskim zrywie najważniejsza dla tygodnika Tomasza Lisa jest sprawa marszu LGBT w Białymstoku!

    A co z fizycznymi atakami na księży i kościoły? A profanacje
    najświętszych symboli wiary i drwiny z katolicyzmu podczas marszów LGBT?
    Czy ktoś potępi te – ewidentne – przejawy nienawiści? Nie łudźmy się,
    hasła o miłości i szacunku mają brzmieć pięknie, ale daleko
    im do prawdy. Tak wygląda właśnie „strefa wolna od nienawiści” według
    „Newsweeka” i środowisk liberalno-lewicowych.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Brutalny atak na księdza w szczecińskiej bazylice. Proboszcz pobity różańcem, bo nie chciał dopuścić do świętokradzkiej mszy

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    218. To już jakiś obłęd!


    To już jakiś obłęd! Publicysta "Gazety Wyborczej": PiS wprowadza faszystowskie prawo z czasów Mussoliniego

    Zdjęcie ilustracyjne / autor: Fratria
    Publicystę „Gazety Wyborczej” poniosły emocje! Paweł Wroński
    porównuje proponowaną przez PiS ustawę regulującą zawód dziennikarski
    do faszystowskiego prawa wprowadzonego przez włoskiego dyktatora
    Benito Mussoliniego.


    W 1925 r. Mussolini wprowadził zasadę obowiązkowej
    przynależności do Ordine dei Giornalist utworzonej przy sądach
    apelacyjnych. Te gildie dziennikarskie same strzegły „ładu medialnego”.
    Uczyniono to „na prośbę środowiska”, bo rok wcześniej faszystowska
    bojówka musiała krytycznego dziennikarza Giacomo Matteottiego zabić

    — straszy Wroński we wtorkowej „GW”.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wicepremier Gliński zapewnia: Samorząd dziennikarski nie będzie ograniczać zasady otwartości zawodu dziennikarza

    Publicysta przekonuje, że ustawa o zawodzie dziennikarza oznacza koniec wolności słowa.

    To plan
    niesłychanie groźny, bo niesłychanie prosty i pozwoli zlikwidować
    wolność słowa rękoma uległych wobec partii funkcjonariuszy mediów

    — twierdzi publicysta „GW”.

    Tekst
    Pawła Wrońskiego dziwi. Ale z drugiej strony „Gazeta Wyborcza”
    od początku swojego powstania w 1989 r. walczy z faszyzmem, który według
    jej naczelnego i publicystów ma lada chwila zapanować w Polsce.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Brudziński:
    Musielibyśmy być „ogarnięci” jak nasi konkurenci ze sztabu Brejzy
    i Szłapki, aby w środku kampanii iść na wojnę z mediami

    ems/„Gazeta Wyborcza”

    autor: YouTube/Uniwersytet Warszawski
    Profesor Marcin Matczak znowu w akcji! Tym razem na łamach
    „Gazety Wyborczej” starszy tym, że „wizja państwa, którą Kaczyński
    przedstawił na konwencji w Lublinie, (…) widzie nas w przepaść”.
    Co miałoby o tym świadczyć? Profesor Uniwersytetu Warszawskiego wskazuje
    tutaj m.in. na „rozdawnictwo” czy „wyższość woli politycznej nad
    prawem”. I choć Matczak podkreśla, że nie chce porównywać prezesa
    Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera, a polityków PiS do nazistów,
    to duch III Rzeszy w tekście profesora powraca niemal co akapit.

    Matczak odnosząc się do pierwszego filaru jakim jest w jego opinii
    „naród”, pisze o „długo już trwającym flircie PiS ze skrajną prawicą”.

    A więc
    Polska dla Polaków, ksenofobiczna, zamknięta na innych. Słaba Polska
    sanacyjna, nie wielka I Rzeczpospolita, od morza do morza, czerpiąca
    z bogactwa swojej różnorodności narodowej i silna tolerancją

    —pisze.

    Dalej
    Matczak pisze o ataku PiS na Unię Europejską. Tak, to nic nowego,
    w publicystyce profesora, jak i całej „Gazety Wyborczej”. Rzekome ataki
    na Brukselę, to zdaniem Matczaka świadome działanie PiS, które nie może
    wyprowadzić Polski z UE, bo Polacy chcą w niej być.

    Antyunijność to antypolskość – to chęć izolowania Polski i chęć zniszczenia europejskiego pokoju

    —przekonuje Matczak.

    Profesor
    UW krytykuje również politykę prorodziną, którą prowadzi Prawo
    i Sprawiedliwość. Zdaniem Matczaka to „wizja
    nieracjonalnego rozdawnictwa”.

    Prawdziwe państwo
    dobrobytu musi przede wszystkim umieć dobrze liczyć, a Polska już
    od dawna nie liczy, łudząc się, że koniunktura gospodarcza będzie
    trwać wiecznie

    —podkreśla, dodając, że kiedy przyjdzie kryzys, Polacy wpadną w wielką „narodową frustrację”.

    Nie
    oskarżam PiS o hitleryzm – oskarżam o to, że przygotowuje grunt pod
    wielki narodowy gniew, podobny do tego, który trawił Republikę
    Weimarską, gdy przyszedł światowy kryzys lat 30., kiedy ludzka
    frustracja wyniosła nazistów do władzy. Ponieważ znamy historię, wiemy,
    co się później zdarzyło

    —straszy Matczak.

    W podsumowaniu
    profesor ponownie kreśli wizję pochłoniętej w wielkim kryzysie Polski,
    gdzie naród szuka kozła ofiarnego, którego jak pisze Matczak, oczywiście
    wskaże Kaczyński.

    Cała ludzka historia pokazuje,
    że izolowany, oparty na chowie wsobnym biologiczny naród, który żyje
    ponad stan i niszczy swoje ekonomiczne sojusze, który zabija
    różnorodność i który osłabia instytucje zapewniające pokojowe
    współistnienie większości i mniejszości, jest skazany na porażkę,
    bo jest skazany na konflikt. Co zrobi PiS, kiedy ten konflikt wybuchnie?
    Na kogo wtedy zwali winę?

    —kończy profesor.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    219. W "GW" pełna mobilizacja. Oni


    W "GW" pełna mobilizacja. Oni wiedzą, że to gra o wszystko. Kurski histerycznie: Te wybory nie są uczciwe, to walka Dawida z…

    W redakcji na Czerskiej pełna przedwyborcza mobilizacja! „Gazeta
    Wyborcza” publikuje kolejne odcinki „Czarnych ksiąg PiS”, a sam
    Jarosław Kurski zbliżające się wybory określa mianem walki „Dawida
    z Goliatem”. Wojenna atmosfera ma zmobilizować sympatyków opozycji, aby
    poszli na wybory i „pomogli Dawidowi”. Trudno jednak nie odnieść
    wrażenia, że Jarosław Kurski i środowisko „GW” martwi się tak naprawdę
    tym, że kolejna kadencja Prawa i Sprawiedliwości może przynieść głęboki
    reset polityczny, społeczny, a może i medialny.

    „Czarna księga PiS”, czyli stan umysłu opozycji: „Można powiedzieć, że PiS nienawidzi drzew”; „Wyciąć, wystrzelać, wyasfaltować”

    Nie
    po to przez cztery lata PiS przejmował państwo i utrwalał władzę,
    by teraz ryzykować jej utratę. Wszystkie zasoby państwa, media
    publiczne, spółki, administracja, a także Kościół niestety, są wielkim
    i niewyczerpanym zasobem sztabu wyborczego PiS. W tym sensie te wybory
    nie są uczciwe, to walka Dawida z Goliatem. Naszym obowiązkiem jest
    o pomóc Dawidowi

    —mówi Jarosław Kurski,
    który najwyraźniej zapomniał, jak wyglądały wybory w 2015 roku, gdzie
    to za koalicją PO-PSL stały wszystkie „zasoby państwa”. Dziś za opozycją
    stoją o wiele większe siły, niż za PiS cztery lata temu. O tym Kurski
    jednak nie chce pamiętać.

    Ludzie
    muszą się dowiedzieć tego, co władza próbuje przed nimi ukryć.
    Z „Wyborczą” ukazują się „Czarne księgi PiS” o czterech latach siania
    nienawiści, dzisiaj o „PiSancjum” - Polsce jako folwarku PiS.
    We czwartek o katastrofie ekologicznej. Jak Państwo przeczytacie, nie
    wyrzucajcie, dajcie do przeczytania znajomym i nie znajomym. Niebawem
    w milionowym nakładzie, w 100 miastach i miasteczkach rozdawać będziemy
    gazetę przedwyborczą, niech ludzie w prostych słowach, dowiedzą się, jak
    kłamie TVPiS, o zapaści w Służbie Zdrowia, o finansowaniu o. Rydzyka,
    o klapie programu Mieszkanie+. Prawo do informacji jest Waszym prawem
    i pamiętajcie Państwo, to Dawid pokonał Goliata

    —mobilizuje Kurski.

    Nykiel:
    Oni naprawdę traktują ludzi jak idiotów. „Wyborcza” rozda milion
    darmowych gazet przedwyborczych, żeby czytelnik zagłosował przeciwko PiS

    autor: Fratria
    Coraz większa panika w opozycji. Wspierające ją media
    prześcigają się w rozpaczliwej mobilizacji elektoratu, a „Gazeta
    Wyborcza” niemal chwyta czytelników za rękę i prowadzi do urn. I choć
    wskaźniki mobilizacji rozkręcone zostały do czerwoności, sondaże ani
    drgną. Powodów jest wiele. Najbardziej jednak smuci postawa polityków
    opozycji i zaprzyjaźnionych z nią dziennikarzy wobec wyborców.

    Naprawdę trudno o większą mobilizację medialną. „Newsweek” i „Gazeta
    Wyborcza” od czterech lat na wszelkie sposoby zwierają szyki,
    przekonując że odbicie władzy jest absolutnie koniecznie. Nakłaniali
    do marszów i manifestacji, gdy wierzyli jeszcze, że publiczne rewolty
    dają taką szansę; działali na arenie międzynarodowej, by poważać
    wiarygodność rządów prawicy; apelowali wreszcie do opozycji o podjęcie
    bardziej konstruktywnych działań politycznych. Nic nie zadziałało.
    Trudno się więc dziwić, że frustracja nabrzmiewa i niepokojąco wylewa
    się z kolejnych publikacji. „Gazeta Wyborcza” drukuje kolejne części
    „Czarnej księgi PiS”, a Jarosław Kurski ogłasza najwyższy alert, mówiąc wprost, że te wybory są „walką Dawida z Goliatem”.

    Nie
    po to przez cztery lata PiS przejmował państwo i utrwalał władzę,
    by teraz ryzykować jej utratę. Wszystkie zasoby państwa, media
    publiczne, spółki, administracja, a także Kościół niestety, są wielkim
    i niewyczerpanym zasobem sztabu wyborczego PiS. W tym sensie te wybory
    nie są uczciwe, to walka Dawida z Goliatem. Naszym obowiązkiem jest o pomóc Dawidowi


    lamentuje Jarosław Kurski, nie kryjąc swojego skrajnie politycznego
    zaangażowania. Zapowiada, że specjalne wydanie „Wyborczej” ROZDAWANE
    będzie w nakładzie miliona egzemplarzy:

    Niebawem
    w milionowym nakładzie, w 100 miastach i miasteczkach rozdawać będziemy
    gazetę przedwyborczą, niech ludzie w prostych słowach, dowiedzą się,
    jak kłamie TVPiS, o zapaści w Służbie Zdrowia, o finansowaniu o.
    Rydzyka, o klapie programu Mieszkanie+. Prawo do informacji jest Waszym
    prawem i pamiętajcie Państwo, to Dawid pokonał Goliata

    Żadnych
    zahamowań. Zbrojne ramię medialne Platformy zrobi wszystko, by osłabić
    Zjednoczoną Prawicę. Wciśnie ludziom do rąk milion bezpłatnych gazetek
    propagandowych, by wstrząsnąć, zastraszyć i zmobilizować
    do antypisowskiej postawy wyborczej. Niebywałe! Naprawdę uderza
    zawarta w tym założeniu pogardliwa postawa wobec wyborców. Adam Michnik
    i jego koledzy uważają najwyraźniej, że bezwolna masa nie ma własnych
    obserwacji, doświadczeń, ocen i przemyśleń; że wszystko jest jedynie
    kwestią dopracowanej propagandy; że na postawę wyborczą można wpłynąć
    dobrze skręconą obietnicą i zohydzeniem politycznego przeciwnika;
    że wystarczy zastraszyć. Trudno się dziwić, skoro takie podejście
    przynosiło efekty przez trzy dekady. Założyciele, spadkobiercy i pupile
    III RP jeszcze długo nie pogodzą się z polityczną stratą, której
    w swojej pysze, nawet nie zakładali.

    CZYTAJ TAKŻE: Zgody na pluralizm w opozycji nie ma i nie będzie! List byłych prezydentów jasno ukazuje prawdziwe cele polityczne totalsów

    autor: Fratria/Twitter/Gazeta Wyborcza/Wyborcza.pl


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    220. Totalna propaganda!


    Totalna propaganda! Reporterzy bez Granic ostrzegają przed zwycięstwem PiS: Polska stanie się częścią autorytarnych reżimów…

    Organizacja Reporterzy bez Granic (RSF) ostrzega w oficjalnym
    komunikacie prasowym przed zwycięstwem PiS w niedzielnych wyborach
    parlamentarnych. Według RSF Polska spadła o 30 miejsc w Światowym
    Indeksie Wolności Prasy odkąd PiS przejął władzę w 2015 r.


    Przez ostatnie cztery lata rząd Prawa i Sprawiedliwości
    sprawiał Unii Europejskiej wiele kłopotów i wielokrotnie pojawiał się
    w mediach ze względu na prowadzoną przez niego politykę, naruszającą
    normy UE i wpływającą niekorzystnie na wolność prasy

    —czytamy w komunikacie prasowym organizacji. Według
    szefowej działu Europy Wschodniej i Bałkanów RSF Pauline Adès-Mével
    „w praktyce nic nie jest w stanie powstrzymać konserwatywnego rządu
    w jego determinacji by odnowić Polskę i repolonizować media”.

    Wolność
    prasy stała się jedną z głównych ofiar tej polityki i niepokoi fakt,
    że PiS jeszcze zwiększa swoją represyjną politykę wobec mediów

    —twierdzi
    Adès-Mével dalej. Według niej dowodem na te represje jest zmiana nazwy
    mediów publicznych na „media narodowe” w styczniu 2016 r. i „zrobienie
    z nich tub propagandowych rządu, które ciągle chwalą partię rządzącą”.

    Ponieważ
    ci, którzy zarządzają mediami publicznymi nie tolerują żadnej krytyki
    ponad 250 dziennikarzy zrezygnowało z pracy w nich odkąd reforma została
    wprowadzona w życie

    —przekonuje RSF. Jednocześnie,
    jak czytamy w komunikacie, presja na niezależne media „stale rośnie”
    i przypomina obecnie „prawne nękanie”. Według organizacji broniącej praw
    dziennikarzy największą ofiarą tego nękania jest Tomasz Piątek, autor
    książki o Antonim Macierewiczu.

    Z powodu książki, którą napisał o ówczesnym ministrze obrony groziły mu trzy lata więzienia pod zarzutem terroryzmu

    —utrzymuje RSF i dodaje, że najbardziej
    nękani i terroryzowani przez władzę są dziennikarze Gazety Wyborczej.
    Za co? Za to, że odmówiły zdjęcia z łam „artykułów stawiających lidera
    PiS Jarosława Kaczyńskiego w złym świetle”.

    W związku z tym innym dziennikarzom trudno było nie myśleć, że mogą mieć również problemy, jeśli zajmą się podobnymi tematami.

    —czytamy dalej. Według
    RSF „niezależni dziennikarze, prywatne kanały telewizyjne i zagraniczne
    grupy medialne stały się wrogami rządu, który chce je wyeliminować, aby
    dalej zacieśniać kontrolę nad kluczowymi instytucjami państwowymi,
    takimi jak Trybunał Konstytucyjny, tak aby zmiany ostatnich czterech lat
    stały się praktycznie nieodwracalne”.

    Jak twierdzi
    organizacja po wypowiedzi premiera Mateusza Morawickiego, że 80 proc.
    polskich mediów jest kontrolowanych przez przeciwników politycznych PiS,
    którzy nieustannie atakują rząd, „narastają obawy przed wyborami”.

    PiS
    dał nawet do zrozumienia, że chce uchwalić specjalne prawo dla
    dziennikarzy i wprowadzić proces ich selekcji oparty na lojalności wobec
    partii. Pomimo obietnic, że nie zagrozi to „zasadzie przejrzystości
    zawodu dziennikarza”, należy się obawiać, że kolejna porażka obrońców
    prawa w niedzielę (w wyborach) wepchnie Polskę na stałe do obozu
    autorytarnych reżimów Europy

    —podkreśla RSF.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    221. Kim jest sędzia, która


    Kim
    jest sędzia, która uznała, że „GW” może nazywać PiS mafią? Wcześniej
    była łaskawa dla sędziego, który kradł części do wiertarki

    Sędzia Katarzyna Tyczka - Rote była wczoraj sprawozdawcą w składzie
    rozpatrującym kasację złożoną przez „Gazetę Wyborczą”. Dziennikarz
    z Czerskiej porównał ułaskawienie Mariusza Kamińskiego przez prezydenta
    Andrzeja Dudę do „działania państwa mafijnego. Szokujące i w oczywisty
    sposób nieprawdziwe stwierdzenie Czuchnowskiego skończyło się przegranym
    przez redakcję z Czerskiej procesem przed Sądem Apelacyjnym
    w Warszawie. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który niespodziewanie
    uznał, że „Wyborcza” nie musi przepraszać Prawa i Sprawiedliwości.

    Sąd Najwyższy uznał, że precedensowa, budząca
    szereg wątpliwości prawnych decyzja Prezydenta o ułaskawieniu
    nieprawomocnie skazanego polityka partii, z której się sam wywodzi,
    mająca zapobiec dalszemu prowadzeniu postępowania karnego toczącego się
    przeciwko niemu w związku z zarzutami dotyczącymi zgodności z prawem
    pełnienia przez niego poprzednio stanowiska rządowego związanego
    ze służbami specjalnymi i umożliwić mu pełnienie funkcji ministra ds.
    tych służb w nowo powoływanym rządzie, była zdarzeniem o poważnym
    charakterze.Decyzja ta uzasadniała zainteresowanie medialne i uprawniała
    dziennikarzy do krytycznych ocen i analiz unaoczniających czytelnikom
    charakter wątpliwości i dostrzeganych niebezpieczeństw dla prawidłowego
    funkcjonowania państwa

    – czytamy w komunikacie Sądu Najwyższego po wyroku kasacyjnym.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ:Tak kasta broni swoich! Sędzia, który ukradł elementy wiertarki nie zostanie wydalony z zawodu

    Decyzja
    składu sędziowskiego budzi wiele kontrowersji i wątpliwości.
    Skorzystanie przez prezydenta ze swojej prerogatywy, która pozwoliła
    na ułaskawienie obecnych szefów służb specjalnych jest oczywistością,
    której podważanie godzi wręcz w konstytucyjny porządek. „Gazeta
    Wyborcza” nie miała też żadnych podstaw pisząc o „działaniu
    państwa mafijnego”.

    Kuriozalne rozstrzygnięcie składu
    sędziowskiego w Sądzie Najwyższym przestaje być tajemnicą, gdy sprawdzi
    się kto stał na jego czele. To sędzia Katarzyna Tyczka-Rote. Ta wsławiła
    się innym rozstrzygnięciem. W marcu 2018 roku rozstrzygała ona sprawę
    dyscyplinarną sędziego Pawła M. z Sądu Okręgowego w Szczecinie. Był
    on obwiniony o kradzież elementów wiertarki z jednego ze sklepów.
    Te warte były ok. 100 złotych. Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym
    w Gdańsku nie miał wątpliwości i wydalił sędziego z zawodu. Sprawa
    trafiła do Sądu Najwyższego i do składu, którego sprawozdawcą była
    właśnie sędzia Tyczka - Rote. Dlaczego podjęła taką decyzję? Uznała,
    że kara jest niewspółmierna do popełnionego czynu sędziego.

    Przy
    ocenie według aktualnych stawek wynagrodzenia obwiniony za ten czyn,
    za który każdy inny obywatel zapłaciłby 100 zł mandatu, zapłaci około
    50 tys. zł. Wydaje się, że taka sankcja jest sankcją adekwatną
    i bardziej dostosowaną do charakteru czynu powiedziała sędzia SN

    – uzasadniała wyrok sędzia Katarzyna Tyczka-Rote.

    Sąd
    Najwyższy jest wyjątkowo łaskawy dla sędziów, którzy dopuścili się
    przestępstw. Głośna była sprawa sędziego Mirosława Topyły w sprawie
    zarzutu kradzieży 50 zł na stacji benzynowej. W pierwszej instancji
    sędzia został wydalenia z zawodu. W SN został uniewinniony.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    222. Średnia sprzedaż ogółem

    Średnia sprzedaż ogółem „Gościa Niedzielnego” (Instytut Gość Media), który jest liderem wśród tygodników opinii, w pierwszych trzech kwartałach 2019 roku wyniosła 108.092 egz.

    Było to jednak o 2,58 proc. mniej niż w analogicznym okresie rok wcześniej – wynika z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, opracowanych przez portal Wirtualnemedia.pl.

    Kwartalne spadki

    Druga pod względem sprzedaży ogółem (suma sprzedaży egzemplarzowej wydań drukowanych, sprzedaży egzemplarzowej e-wydań oraz wszystkich form prenumeraty wydań drukowanych i prenumeraty e-wydań) była „Polityka” (Polityka). Jej wynik zmniejszył się do 94.546 egz. (o 3,09 proc.).

    Podium uzupełnia „Newsweek Polska” (Ringier Axel Springer Polska), którego średnia sprzedaż ogółem w badanym okresie wyniosła 73.481 egz. (spadek o 14,88 proc.)

    Na czwartym miejscu uplasował się tygodnik „Sieci” (Fratria). Jego średnia sprzedaż ogółem wyniosła 39.228 egz. (spadek o 13,18 proc). Pierwszą piątkę zamyka konkurencyjny dla tego tytułu tygodnik „Do Rzeczy” (Orle Pióro), którego średni wynik sprzedażowy zmalał do 31 418 egz. (spadek o 10,26 proc.)

    Największy regres zanotowała ósma w zestawieniu „Gazeta Polska” (Niezależne Wydawnictwo Polskie), której wynik zmniejszył się aż o 17,99 proc. i wyniósł 22.141 egz.

    Rynek prasy we wrześniu

    Wrzesień 2019 r. także okazał się miesiącem spadków. Sprzedaż ogółem lidera, czyli „Gościa Niedzielnego”, ukształtowała się na poziomie 102.685 egz., notując jednak ujemną dynamikę o 4,47 proc.

    Na drugiej pozycji znalazła się „Polityka” – 93 111 egz., sprzedaż mniejsza o 1,68 proc. Na trzecim miejscu uplasował się „Newsweek Polska” – 69 427 egz., w dół o 17,27 proc.). W tym ujęciu najwięcej straciła również „Gazeta Polska” – spadek o 21,63 proc., do 20.817 egz.

    Źródło: wirtualnemedia.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    223. Tytuł "Dziennikarza Dekady"?


    Tytuł "Dziennikarza Dekady"? Zaskakująca lista nominowanych. O nagrodę specjalną walczyli m.in. Kittel, Olejnik i Sekielski

    autor: PAP/Tomasz Gzell

    Marek i Tomasz Sekielscy za film dokumentalny „Tylko nie mów
    nikomu” zostali laureatami 15. edycji Nagrody Radia ZET im. Andrzeja
    Woyciechowskiego. Tytuł „Dziennikarza Dekady” otrzymali Bianka
    Mikołajewska (OKO.press), Adam Pieczyński (TVN/TVN24) oraz Paweł
    Reszka (Polityka).

    Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja
    Woyciechowskiego wręczono po raz piętnasty. Werdykt Kapituły ogłoszono
    na gali, która odbyła się w Auli Gmachu Fizyki
    Politechniki Warszawskiej.

    W roku 30. rocznicy uzyskania przez
    Polskę wolności Kapituła uhonorowała trzech dziennikarzy tytułem
    „Dziennikarza Dekady”, nawiązując tym samym do Nagrody Specjalnej Radia
    ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego „Dziennikarz XX-lecia”, którą w 2010
    roku odebrał red. Jerzy Baczyński.

    Tym razem przyznano trzy równorzędne nagrody specjalne, a laureatami zostali: Bianka Mikołajewska (wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press; przez 13 lat związana z redakcją „Polityki”), Adam Pieczyński (redaktor naczelny TVN24 i Faktów TVN; współtwórca pierwszej polskiej stacji informacyjnej - TVN24) i Paweł Reszka
    (kierownik Działu Krajowego tygodnika „Polityka”; w ostatnich 10 latach
    pisał m.in. dla „Tygodnika Powszechnego” i „Newsweek Polska”; autor
    takich książek jak „Mali Bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy”, „Mali
    Bogowie 2. Jak umierają Polacy”, czy „Chciwość. Jak nas oszukują
    wielkie firmy”).

    To oni, zdaniem Kapituły, „w ramach swojej
    działalności w latach 2009-2019 stali się symbolem niezależnego
    i wolnego od nacisków dziennikarstwa, wykazywali się szczególnym
    profesjonalizmem i obiektywizmem, przestrzegali etyki zawodowej, a ich
    materiały cieszyły się uznaniem społecznym i miały istotny wkład
    w postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości”.

    Laureaci Nagrody
    Specjalnej Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego „Dziennikarz Dekady”,
    oprócz pozłacanej statuetki, otrzymali po 100 tys. zł ufundowane przez
    Zbigniewa Jakubasa z jego prywatnego majątku.

    Co roku Kapituła,
    składająca się z redaktorów naczelnych, dyrektorów programowych
    i przedstawicieli najważniejszych polskich mediów, przyznaje też Nagrodę
    Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego autorom materiałów
    dziennikarskich, które „łamią stereotypy, wykraczają poza schematy
    i zaglądają +za kulisy+ otaczającej nas rzeczywistości”.

    Doroczną
    nagrodę im. A. Woyciechowskiego otrzymali bracia Marek i Tomasz
    Sekielscy za swój film dokumentalny „Tylko nie mów nikomu”, poruszający
    problem pedofilii w polskim kościele katolickim. Oprócz statuetki
    otrzymali czek wartości 50 tys. zł.

    Wyróżnienia honorowe
    trafiły w ręce Magdaleny Gałczyńskiej za artykuł „Farma troli
    w ministerstwie sprawiedliwości, czyli +za czynienie dobra nie
    wsadzamy+” opublikowany 19 sierpnia br. w Onecie oraz Grzegorza
    Rzeczkowskiego z „Polityki” za książkę „Obcym alfabetem. Jak ludzie
    Kremla i PiS zagrali podsłuchami”.

    Tomasz Sekielski jest
    pierwszym dziennikarzem, który odebrał Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja
    Woyciechowskiego dwukrotnie - pierwszy raz w 2006 roku razem
    z Andrzej Morozowskim.

    Po raz pierwszy Nagrodę Radia ZET im.
    Andrzeja Woyciechowskiego wręczono w 2005 r. Celem konkursu jest
    uhonorowanie dziennikarzy za „odwagę w docieraniu do prawdy
    i odkrywanie, tego co wcześniej było ukryte lub niedopowiedziane”. W tym
    roku, wyjątkowo, trzy nominacje do Nagrody Specjalnej pochodziły
    z głosowania kolegiów redakcyjnych mediów informacyjno-publicystycznych.

    Mecenasem tegorocznej edycji Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego była Mennica Polska.

    Co zaskakujące, do nagrody „Dziennikarza Dekady”
    nominowane były takie osoby jak Bertold Kittel, Monika Olejnik, Tomasz
    Sekielski, czy też o. Ludwik Wiśniewski OP. Ale o nagrodę tę walczyli
    także: Robert Mazurek, Krzysztof Skowroński i Piotr Zaremba.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    224. Szef TVN24 i "Faktów" TVN


    Szef TVN24 i "Faktów" TVN odchodzi ze stanowiska. "Nadszedł moment, by oddać stery, wypocząć i poświęcić się rodzinie"

    Adam Pieczyński zdecydował się zakończyć swoją karierę
    zawodową, co oznacza odejście ze stanowiska szefa pionu informacji TVN.
    Jego funkcję przejmie dotychczasowy zastępca Michał Samul.

    Po blisko
    30 latach pracy na różnych stanowiskach w mediach, w tym po 18 latach
    kierowania TVN24 i „Faktami”, nadszedł moment, by oddać stery, wypocząć
    i poświęcić się rodzinie. Newsy w TVN są miejscem, które współtworzyłem
    i kocham. Będzie mi ich brak, tak jak i współpracowników, których
    szanuję i podziwiam

    — tłumaczy Pieczyński.

    Decyzja o przekazaniu stanowiska Michałowi Samulowi jest naturalnym wyborem

    — dodał.

    Ustępujący szef „Faktów” w najbliższych miesiącach będzie pełnił funkcję doradcy zarządu TVN ds. programów informacyjnych.

    Adam
    Pieczyński w przeszłości pracował w mediach publicznych, był również
    korespondentem dziennika „El Pais”. W latach 1996 - 2000 pełnił funkcję
    redaktora naczelnego redakcji informacji w RTL 7. W TVN pracował od 2000
    roku, początkowo jako redaktor naczelny stacji. Pięć lat później
    mianowano go prezesem TVN24. W lipcu 2006 roku został dyrektorem
    departamentu informacji TVN, a jednocześnie członkiem zarządu TVN
    (funkcję tę sprawował przez 3 lata). W 2012 roku ponownie został
    członkiem zarządu TVN, a w 2015 roku redaktorem naczelnym „Faktów”.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    225. Znikają kolejne lokalne

    Znikają kolejne lokalne tytuły „Gazety Wyborczej”. Szykują się masowe zwolnienia?

    „Od stycznia 2020 r. „Gazeta Wyborcza” (Agora) redukuje lokalne
    wydania w 13 oddziałach” – informuje portal „Wirtualne Media”. Wraz z
    likwidacją szykuje się też fala zwolnień. „Wyborcza” zmniejszy ilość
    papierowych wydań lokalnych dodatków: z dotychczasowych 20 do 7.
    Codzienne wydania gazety znikną z: Białegostoku, Bydgoszczy,
    Częstochowy, Zielonej Góry, Gorzowa Wielkopolskiego, Kielc, Lublina,
    Olsztyna, Opola, Płocka, […]

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    226. Kowalski: Mafia i


    Kowalski: Mafia i zorganizowana przestępczość włączyła się w kampanię wyborczą. Artykuł "Gazety Wyborczej" sięga poziomu szamba


    OŚWIADCZENIE Patrycji Koteckiej. "Zaprzeczam kłamliwym informacjom rozpowszechnianym przez 'Gazetę Wyborczą'"

    "Zamierzam podjąć wobec redakcji i autora artykułu zdecydowane kroki prawne".

    Paszkwilem w Ziobrę. Rzecznik MS i Jaki odpowiadają na tekst
    "GW": "Wyborcza" wspiera przestępczy atak na ministra sprawiedliwości

    "I choć to kłamstwa, zapamiętać należy jedno. GW wspiera
    przestępczy atak na ministra sprawiedliwości" - napisała rzecznik
    ministerstwa

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    227. Oni naprawdę nie mają żadnych


    Oni naprawdę nie mają żadnych granic! Ohydne słowa w "GW": "Wirus z nieba dla Dudy"; "Dzięki dręczącej go chorobie wygra"

    Ohydne słowa w dzienniku Michnika / autor: Fratria/Wyborcza.pl/'Gazeta Wyborcza'
    Coraz większa panika w redakcji na Czerskiej! Od kilku dni
    dziennikarze „Gazety Wyborczej” apelują o zmianę terminu majowych
    wyborów prezydenckich. Powodem ma być sytuacja związana koronawirusem,
    która rzekomo faworyzuje prezydenta Andrzeja Dudę, odbierając szansę
    na prowadzenie kampanii pozostałym kandydatom. Panika i wizja przegranej
    Małgorzaty Kidawy-Błońskiej już w I turze wyborów jest tak duża,
    że publicyści „GW” uciekają się do ohydnych tez, jakoby koronawirus był
    „wybawieniem” dla Dudy.

    W podobnym tonie o działaniach prezydenta Andrzeja Dudy pisze w papierowym wydaniu „Gazety Wyborczej” Agnieszka Kublik.

    Duda
    zasłuchany. Duda zatroskany. Duda pocieszający… Władza apeluje
    do obywateli: zostańcie w domach! A pierwszy obywatel RP stale w drodze.
    Wraz z nim cała świta, która stawia na nogi szpitale, przejścia
    graniczne, zakłady pracy

    —kpi w „Gazecie Wyborcze”
    Agnieszka Kublik, w artykule „50 twarzy Andrzeja” tytułem nawiązującym
    do obscenicznej książki „50 twarzy Greya”.


    Wielowieyska znowu z pretensjami do prezydenta: "Jeździ po kraju i nie stosuje się do zaleceń rządu". Opozycja nie uzna wyborów?

    Wielowieyska pisze, że wynik majowych wyborów może być podważany.

    autor: Fratria/'Gazeta Wyborcza'

    Dziennikarka „GW” przekonuje, że wybory prezydenckie powinny być
    przesunięte na jesień? Argument? Ten sam, który słyszymy nieustannie
    w ostatnich tygodniach. Andrzej Duda robi kampanię, a inni nie mogą.

    Kandydaci na prezydenta bardzo ograniczyli kampanię wyborczą w imię wyższych racji. Nie zrobił tego jednak Andrzej Duda

    — pisze Wielowieyska.

    Jeździ po kraju i nie stosuje się do zaleceń rządu, by do niezbędnego minimum ograniczyć kontakty z ludźmi

    — dodaje.

    Niesamowite,
    że Wielowieyska po raz kolejny nawiązuje również do wizyty prezydenta
    Garwolinie. I to mimo tego, że fake news Hartwich i „Gazety Wyborczej”
    w tej sprawie został już dawno odkryty.


    Jak kłamie Agnieszka Kublik. #fakenews GW: „PAD towarzyszą dwie kamery, obie z TVP Info”. Popatrzmy na zdjęcie

    Sobotnia wizyta Andrzeja Dudy w garwolińskim pogotowiu to
    dla Gazety Wyborczej niezgłębione źródło do tworzenia kolejnych
    #fakenews.

    2020.03.14 - Garwolin / autor: M. Czutko/Fratria

    Jedna z czołowych autorek GW opisuje aktywność prezydenta w ostatnich
    dniach, sugerując że to kampania wyborcza i że o jej nagłaśnianie
    szczególnie dba telewizja TVP Info. Tak się składa, że byłem
    na opisywanym przez panią Kublik spotkaniu i widziałem, że wzbudziło ono
    zainteresowanie WSZYSTKICH DUŻYCH TELEWIZJI. Pani redaktor w Garwolinie
    nie było, przyjęła sobie więc tezę, że wykaże nadaktywność telewizji
    publicznej i w zaparte wpycha nam alternatywną rzeczywistość

    Towarzyszą mu dwie kamery telewizyjne, obie z TVP Info


    pisze w Gazecie Wyborczej Agnieszka Kublik. Patrząc na te fotografię,
    każdy niech sobie sam oceni, jak bardzo pani Kublik mija się z prawdą.

    Gdy już przeszliśmy kwestię lekarza Krzysztofa Żochowskiego, którego
    dziennikarz „Stołecznej” nazywał przebierańcem, by na jego tle dobrze
    wypadł prezydent, mamy kolejny fałsz. To tylko z pozoru drobnostka.
    W tym trudnym, kryzysowym czasie, każda niesprawdzona informacja, albo
    wręcz kłamstwo podawane przez rzekomo „wiarygodne” media
    to spora nieodpowiedzialność.






    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    228. Jacku Żakowski, nie jęcz nam


    Jacku Żakowski, nie jęcz nam na zepsuty świat, tylko Adamowi Michnikowi i Leszkowi Balcerowiczowi

    autor:

    Stanisław Janecki

    autor: Fratria/'Gazeta Wyborcza'

    Nasz świat leci na brzozę. Pull
    up!” - pisze Jacek Żakowski w „Gazecie Wyborczej”. Tekst wprawdzie nie
    dotyczy katastrofy smoleńskiej, ale nikt chyba nie ma wątpliwości,
    że właśnie do niej nawiązuje publicysta. I to w przeddzień rocznicy tego
    tragicznego wydarzenia.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: „GW” nie cofnie się przed niczym. „Autor artykułu miał pełną świadomość, że publikuje nieprawdę”. Wiedzieli, że kłamią?

    Tragiczna wiadomość”

    W swoim tekście Żakowski odnosi się do słów Witolda Gadomskiego, który stwierdził:

    Nie będzie lepszego świata.

    Jacek Żakowski przekonuje, że to tragiczna wiadomość.

    Jeśli
    damy się jeszcze raz przekonać, że lepszego świata nie będzie, to nie
    zajmiemy się wymyślaniem go, a potem tworzeniem. Takie zaniechanie miało
    by katastrofalne skutki. Przeżywamy przedsmak tej katastrofy

    — dramatyzuje publicysta.

    Dalsza
    część tekstu to rozważania o świecie i zmianach jakie w nim zachodzą
    w dobie pandemii. Żakowski przekonuje, że państwa były źle przygotowane
    do epidemii ze względu na przyjęty model sprawowania władzy
    i zarządzania gospodarką.

    Że taka pandemia
    przyjdzie, eksperci mówili od lat. A system organizujący nasz świat
    powodował, że zamiast się przygotować, cięliśmy rządowe wydatki
    i marnowaliśmy energię na kłótnie

    — pisze dziennikarz. Oczywiście wszystkiemu winni są „populiści”.

    Świat,
    który stworzyliśmy, tak działa, że w kolejnych krajach społeczna
    frustracja daje władzę coraz głupszym populistycznym pajacom mocnym
    głównie w kłamstwach, przechwałkach, korupcji, prześladowaniu rywali
    i zwalaniu na innych

    — podkreśla.

    Żakowski: „Nasz świat leci na brzozę. Pull up”!

    Nie byłoby w tekście Żakowskiego
    niczego nadzwyczajnego, gdyby nie jego zakończenie. Publicysta pozwala
    sobie bowiem na obrzydliwe nawiązanie do katastrofy smoleńskiej.

    Taki, cierpiący na tupolewizm, świat nie ma szansy przetrwać

    — pisze.

    Nasz świat leci na brzozę. Pull up!

    — dodaje.

    CZYTAJ WIĘCEJ: WSZYSTKO o koronawirusie

    Dla środowiska „Gazety Wyborczej” nie ma żadnych świętości. Po raz kolejny możemy się o tym przekonać.

    xyz/”Gazeta Wyborcza”

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    229. Obłęd? TVN manipuluje:


    Obłęd? TVN manipuluje: Wyjątek dla Kaczyńskiego na cmentarzu. "SE" ujawnia: Prezes PiS miał pozwolenie na wjazd na Powązki

    Jarosław Kaczyński / autor: Fot.PiS Flickr/wPolityce.pl/'Super Express'

    Super Express ujawniła, że prezes PiS miał pozwolenie na wizytę na cmentarzu

    Super Express” przeprowadził swoje śledztwo w sprawie piątkowej wizyty Jarosława Kaczyńskiego na Powązkach.

    Przypomnijmy,
    że 10 kwietnia, czyli w dziesiątą rocznicę katastrofy smoleńskiej,
    Jarosław Kaczyński złożył wieniec pod Pomnikiem Ofiar Katastrofy
    Smoleńskiej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach i odwiedził symboliczny
    grób Lecha i Marii Kaczyńskich. Następnie modlił się przy grobie swojej
    mamy Jadwigi (+ 87 l.), która spoczywa na Cmentarzu Powązkowskim.
    I to pomimo że na bramie wisiała informacja, że „cmentarz zostaje
    zamknięty dla osób odwiedzających groby

    —czytamy.

    Jak się okazuje, prezes PiS miał pozwolenie na wizytę na cmentarzu, a także na wjazd na Powązki za co od dawna też płaci.

    Niech
    ci, którzy się tak oburzają, przypomną sobie sytuację w ostatnim
    czasie, kiedy opozycja przeforsowała stacjonarne posiedzenie Sejmu
    z udziałem posłów. Wtedy narażono na utratę zdrowia setki osób. Niech
    opozycja uderzy się we własne piersi, bo ma za co się w nie uderzać

    —powiedział europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

    Ataki
    na prezesa PiS w sprawie obchodów katastrofy smoleńskiej przypominają
    już obsesję. Rodziny, które straciły w Smoleńsku bliskich, żyją ciągle
    w cieniu tej katastrofy, dodatkowo muszą zmagać się z oskarżeniami
    spowodowanymi tylko tym, że ich bliscy zginęli w Smoleńsku, a oni chcą
    dla nich godnej pamięci.

    aes/”Super Express”/Wiadomości TVP

    Arogancka zagrywka Łepkowskiej. Prezes PiS pojechał na Powązki, scenarzystka atakuje: Okazał Pan Polakom głęboką pogardę

    Łepkowska jest oburzena zachowaniem Jarosława Kaczyńskiego,
    który mimo pandemii koronawirusa pojechał w rocznicę katastrofy
    smoleńskiej na



    Sprawa dotyczyła projektu „Zatrzymaj aborcję”, którym ma zająć się Sejm (fot. arch. PAP/Leszek Szymański)

    Serwis TVN i trzy kłamstwa w ciągu jednej minuty

    Sprawa
    dotyczyła projektu „Zatrzymaj aborcję”, którym ma zająć się Sejm.  
    zobacz więcej


    Oświadczenie rzecznika Prawa i Sprawiedliwości.

    Każdego roku w rocznicę katastrofy w Smoleńsku Prawo i Sprawiedliwość oddaje hołd Ofiarom katastrofy.

    Delegacja z Prezesem Jarosławem Kaczyńskim składa kwiaty przed pomnikami i na grobach Ofiar.

    Pamięć o polskich przedstawicielach, którzy zginęli w drodze na uroczystości w Katyniu jest jedną z najważniejszych powinności klasy politycznej współczesnej Polski.

    Z ogromnym bólem odnotowujemy, co roku atak na tę pamięć i tych, którzy oddają hołd Ofiarom.

    Dziś atakowany jest Prezes Jarosław Kaczyński, za to, że złożył kwiaty także na symbolicznym grobie Bratowej i Brata, Pary Prezydenckiej- śp. Marii i Lecha Kaczyńskich.

    Szokujące jest, że w ataku tym wiodącą rolę odgrywają osoby aspirujące do bycia elitą kulturalną, a które takim zachowaniem demonstrują własny poziom moralny oraz brak empatii.

    Pragnę podkreślić, że Prezes Jarosław Kaczyński i towarzysząca mu niewielka delegacja reprezentowali symbolicznie tych wszystkich, którzy co roku brali udział w uroczystościach rocznicowych, a którzy z powodu epidemii nie mieli takiej możliwości w tym roku.

    Zdjęcie ilustracyjne  / autor: fratria

    Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” udał się
    na Cmentarz Bródnowski, aby zakupić na fakturę „skromną wiązankę”, czym
    chciał pokazać, że na fakturze prezesa PiS są błędy, a kwiaty zakupiono
    najpewniej za partyjne pieniądze. Czuchnowski stwierdził, że na fakturze
    m.in. nie może być numeru PESEL i wpisano za niską stawkę VAT. Swoim
    dokonaniem pochwalił się w mediach społecznościowych.

    Skromna
    wiązanka pogrzebowa kupiona dziś na Cmentarzu Bródnowskim.VAT
    -8 proc.Taki sam jest na wieńce. Na fakturze nr NIP. Nie ma możliwości
    wystawienia faktury VAT na nr Pesel.Chyba szczujnia TVP dała
    d….broniąc prezesa…

    — oświadczył Czuchnowski

    Dziennikarz „GW” jednak nie chciał dać za wygraną i wrzucił
    na Twitter zdjęcia ze swojej wizyty na Cmentarzu Bródnowskim. Jak
    napisał, był przy grobie śp. Pawła Wypycha. Stwierdził, że żaden
    z leżących na grobie wieńców nie był ze sztucznych kwiatów.

    Cmentarz
    Bródnowski jest otwarty.Mogłem złożyć kwiaty na symbolicznym Grobie
    Katyńskim i zmówić „wieczne odpoczywanie” na grobie Pawła
    Wypycha,którego znałem.Żaden z leżących tam licznych i pięknych wieńców
    nie jest zrobiony ze sztucznych kwiatów….

    — napisał Czuchnowski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    230. „GW” znów w natarciu.


    „GW” znów w natarciu. Mobilizuje senatorów do odrzucenia ustawy o głosowaniu korespondencyjnym

    Odrzucenie ustawy o wyborach korespondencyjnych rekomendowały odrzucić trzy zdominowane przez opozycję komisje: ustawodawcza, praw człowieka i samorządu terytorialnego.

    Jak
    stwierdził senator Bogdan Klich, jest to kuriozalny akt prawny, który
    zupełnie zmienia reguły gry. Porównał go do sytuacji, w której sędzia
    w 85. minucie meczu nagle by zdecydował, że piłkarze mają strzelać tylko
    do jednej bramki

    — przytacza słowa byłego szefa MON „GW”.

    Borusewicz, Szejnfeld, Klich i Pociej domagali się odrzucenia ustawy

    Ostatecznie
    wniosek odrzucenia ustawy złożyli m.in. wicemarszałkowie Senatu Bogdan
    Borusewicz i Gabriela Morawska-Stanecka, senatorowie Aleksander Pociej,
    Bogdan Klich i Adam Szejnfeld

    — stwierdza gazeta,
    dodając, iż wprawdzie Marek Pęk (PiS) wnioskował o to, aby przyjąć
    ustawę bez poprawek, „skoro jednak komisja najpierw zdecydowała
    o odrzuceniu ustawy w całości, wniosek o głosowanie bez poprawek stał
    się bezprzedmiotowy”.

    Taktyka opozycji

    „Gazeta Wyborcza” podkreśla, że większość senatorów opozycji skłania się do odrzucenia ustawy w całości.

    Przedstawiciele
    PSL wskazywali jednak ostatnio, że z taktycznego punktu widzenia lepiej
    byłoby w uzgodnieniu z politykami Porozumienia Jarosława Gowina
    wprowadzić poprawki, nad którymi głosowałby Sejm

    — dodaje.

    Cóż,
    nie sposób nie zauważyć, że dotychczasowa taktyka opozycji prowadziła
    do jej samozaorania. Nie trudno podejrzewać, że tak będzie i tym razem.

    aw/Gazeta Wyborcza


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    231. Paranoja! TVN gra na chaos w


    Paranoja! TVN gra na chaos w Polsce! Grzmieli, że "PiS prze do wyborów", a teraz mówią o "niebezpiecznym precedensie"

    autor: Fratria/@JohnMcRac

    Paranoja! TVN grzmiał przez ostatnie tygodnie, że rząd Prawa
    i Sprawiedliwości „prze do wyborów kopertowych”, aby teraz pisać,
    że nieprzeprowadzenie wyborów 10 maja, to „niebezpieczny precedens”.
    Gdzie tu logika? Widać, że stacja z Wiertniczej, podobnie jak opozycja,
    próbowała wykreować atmosferę chaosu w Polsce.

    Biedni
    widzowie TVN24. Najpierw funkcjonariusze tej stacji młotkiem wbijają
    im do głowy, że zły „PIS PRZE DO WYBORÓW ZA WSZELKĄ CENĘ”, a gdy władza
    proponuje wariant przesunięcia ich, to nazywają to „NIEBEZPIECZNYM
    PRECEDENSEM”. Mają Polaków za debili? Kto jest paskowym TVN???

    —napisał jeden z internautów.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    232. UJAWNIAMY. Polska na kursie


    UJAWNIAMY. Polska na kursie do dyktatury? Bzdura. Głośny raport „Freedom House” o Polsce przygotowywali eksperci związani…


    autor: Freedom House

    Renomowany amerykański think tank „Freedom House”,który
    żarliwie broni demokracji, czy narzędzie w rękach lewicowych
    i liberalnych lobbystów? Raczej to drugie. „FH” w swoim najnowszym
    raporcie o=poświeconym kondycji demokracji na świecie uderza w Polska
    i Węgry, stwierdzając, że demokracja w naszych krajach jest poważnie
    zagrożona, a Wiktor Orban na Węgrzech oraz PiS w Polsce znajdują się
    na kursie autorytarnym. Portal wPolityce.pl sprawdził kto jest autorem
    fragmentu raportu dotyczącego Polski. Okazuje się, że są to „eksperci”
    związani z m.in. z „Gazetą Wyborczą” oraz portalem „Oko.press”, a także
    z „Archiwum Osiatyńskiego - jednego z najbardziej zajadłych ośrodków,
    które atakują dziś rząd Zjednoczonej Prawicy i ściśle przekazują
    narrację opozycji totalnej.

    CZYTAJ TAKŻE: Lewacki Freedom House walczy z polską nieliberalną demokracją, bo wszystko się pomerdało zachodniemu establishmentowi

    CZYTAJ TAKŻE:OKO.press wzywa do donoszenia na polskie samorządy! Ma to być wyraz sprzeciwu wobec homofobicznej nienawiści

    CZYTAJ TAKŻE: Powielają manipulacje fundacji współfinansowanej przez Sorosa. ”Koronakryzys to pretekst do łamania praw człowieka w Polsce”

    Nielegalne przejęcie TK i KRS?

    W Polsce
    rządząca partia PiS prowadzi wojnę przeciwko sądownictwu, próbując
    przekształcić je w elastyczne narzędzie polityczne. Po poświęceniu
    pierwszych lat urzędowania na nielegalne przejęcie krajowego Trybunału
    Konstytucyjnego i KRS odpowiedzialnej za mianowanie sędziów, rząd PiS
    zaczął prześladować poszczególnych sędziów w 2019 r. Na początku 2020 r.
    Sędziowie, którzy krytykowali działania rządu lub po prostu stosowali
    prawodawstwo unijne stali się ofiarami postępowań dyscyplinarnych.
    Wcześniej, zanim władze przejął PiS, takie działania i ataki
    na podstawowe zasady demokracji byłyby niemożliwe w Unii Europejskiej

    – czytamy w raporcie.

    Z raportu
    FH wynika też, że bliżej nam do Azji niż do Europy, zaś Wiktor Orban
    na Węgrzech atakuje i przejmuje niezależne media, a kraj przestaje być
    liderem demokracji, którym rzekomo był jeszcze w roku 2005.

    Kto pisał raport?

    W przygotowaniu ra[portu nie uczestniczyli
    Amerykanie. Krytyczny, skrajnie subiektywny i upolityczniony fragment
    o Polsce napisali Anna Wójcik z Archiwum Osiatyńskiego oraz Miłosz
    Wiatrowski,dziennikarz i naukowiec związany m.in. Z „Gazetą Wyborczą
    oraz portalami Oko.press oraz „Polityką Insight”. ten ostatni znany jest
    ze swoich peanów na temat Donalda Tuska oraz z krytyki obecnej polityki
    zagranicznej i wewnętrznej Polski.

    Z kolei Anna Wójcik, to m.in. publicystka portalu Oko.press. To w tym
    serwisie, z entuzjazmem pisała o Prawnikach z inicjatywy Wolne Sądy,
    którzy chcieli w sądzie zablokować wybory prezydenckiej

    Domagają
    się ochrony życia i zdrowia oraz prawa do udziału w wyborach. Występują
    w imieniu swoim oraz milionów obywateli i ok. 300 tysięcy członków
    komisji wyborczych, żeby zastopować organizację i przeprowadzenie
    wyborów prezydenckich 10 maja

    – pisała Wójcik w Oko.press.

    Wójcik
    współpracuje też z „Archiwum Osiatyńskiego, które nawet nie ukrywa,
    Po jakiej stronie sporu politycznego stoi. Powszechnie uznawane jest też
    jako jeden z nieformalnych think tanków nie tylko Koalicji
    Obywatelskiej, ale także „kasty” sędziowskiej.

    Ciężko uznać fragmenty dotyczące Polski w raporcie Freedom House”,
    gdy pozna się ich autorów. To nie pierwszy raz, gdy autorzy związani
    z „Gazetą Wyborczą” oraz Oko.press, występują w roli „międzynarodowych
    ekspertów”, których zadaniem jest uwiarygodnianie tezy rzekomo
    umierającej w Polsce demokracji. Oczywiście, w czasach, gdy rządziła
    koalicja PO - PSL, nasi „obrońcy” praworządności nie byli tacy aktywni.
    Nawet wtedy, gdy władza łamała umowę społeczną związaną z wiekiem
    wyborczym, a policja strzelała do górników. A czym w istocie jest
    „Freedom House”?

    Organizacja pozarządowa Freedom
    House powstała w roku 1941 z inicjatywy małżonki prezydenta Roosevelta,
    Eleonory. Miała ona swoje dobre i gorsze chwile, ale popierała
    „Solidarność” i krytykowała Żelazną Kurtynę. Po 1989 roku, który
    przyniósł tzw. transformację ustrojową organizacja ta nie czepiała się
    naszego kraju, zadowolona ze stanu przestrzegania praw człowieka i zasad
    demokracji, czym ma się w założeniu zajmować. Przyczepiła się dopiero
    teraz, po dojściu do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Freedom House
    przeszedł ewolucję przekształcając się w twór lewacko - liberalny,
    skupiający osoby z kręgów amerykańskiego i nie tylko establishmentu, Jak
    np. małżonka byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego, Anne Applebaum

    – pisała w 2018 r., w portalu wPolityce.pl, śp. Krystyna Grzybowska, legendarna publicystka „Tygodnika Sieci”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    233. "GW" wyciąga "byłego oficera


    "GW" wyciąga "byłego oficera WSI" i ponownie naciera na KGHM. Spółka wzywa do sprostowania: "Kuriozalny i bezpodstawny atak"

    autor: Fratria; Gazeta Wyborcza; Twitter

    W poniedziałek spółka KGHM opublikowała oświadczenie
    - jak podkreśliła - „z powodu szeregu manipulacji, nieprawdziwych
    sugestii i wprowadzania opinii publicznej w błąd”. Spółka zwróciła
    uwagę, że „w artykule pojawia się stwierdzenie, że KGHM Polska Miedź
    SA +prawdopodobnie grubo przepłacił pośrednikowi+ oraz że środki
    sprowadzone do Polski to +jednorazówki, które są obecnie dostępne
    w dyskontach nawet po 1,62 zł za sztukę+, podczas gdy autor zaznacza,
    że spółka zapłaciła za maskę po 8 zł za sztukę”.

    Tym razem Redaktor Harłukowicz do powielanych już tez dodaje kolejną, że założyciel firmy organizującej zakup był oficerem WSI


    podkreślił KGHM i dodał, że „nieznajomość prawa oraz zaleceń Komisji
    Europejskiej, a także brak znajomości realiów rynkowych, prowadzi autora
    do napisania kolejnego nierzetelnego artykułu”.

    Spółka
    stwierdziła, że „traktuje trzeci już artykuł na ten sam temat, jako
    kuriozalny i bezpodstawny atak” oraz poinformowała, że „sprzęt
    sprowadzany przez KGHM po Polski, zgodnie z deklaracjami producenta,
    spełnia zalecenia Komisji Europejskiej”.

    Do wszystkich
    zamówionych produktów otrzymaliśmy od dostawcy komplet dokumentów
    niezbędnych w sytuacji pandemii do dopuszczenia do obrotu w Unii
    Europejskiej, a więc również w Polsce, zgodnie z zaleceniami
    Komisji Europejskiej

    — dodano.

    W oświadczeniu
    zaznaczono, że KGHM Polska Miedź, „tak jak wszystkie znane nam duże
    firmy i organizacje, sprowadzające sprzęt do Polski w czasie pandemii,
    korzysta z pomocy firm organizujących zakupy i loty do Polski”.

    Mimo
    ogromnego wysiłku podjętego przez pracowników KGHM Polska Miedź S.A.,
    często poświęcających noce, weekendy oraz dni świąteczne na dodatkowe
    zadania związane z pomocą w czasach pandemii, nie możemy wykonać tych
    zadań samodzielnie. Wśród firm współpracujących są organizujące zakupy,
    przelot, agencje celne oraz firmy spedycyjne. Nie pakujemy samodzielnie
    samolotów, ani nie odprawiamy sami towaru

    — wyjaśniono.

    Spółka
    dodała, że współpracujące z nią firmy „zostały wybrane do zadań
    na podstawie swojego doświadczenia lub/i przedstawionej oferty”.

    Każda z nich działa legalnie i wykonuje, zgodnie z najlepszą wiedzą KGHM, swoje obowiązki rzetelnie


    podkreślono. Zapewniono, że „ceny środków ochrony indywidualnej, które
    sprowadzamy do Polski są konkurencyjne i adekwatne
    do ich przeznaczenia”.

    Po raz kolejny „Gazeta
    Wyborcza” nie jest w stanie zagłębić się w materiały źródłowe,
    prawidłowo interpretować otoczenia prawnego, ani zweryfikować
    pojedynczych posiadanych dokumentów. Informacje pozyskane przez
    dziennikarza w wielu miejscach naruszają tajemnicę przedsiębiorstwa.
    Jednak najgroźniejsze jest manipulowanie czytelnikiem nieświadomym,
    że po raz kolejny zostaje wprowadzony w błąd

    — czytamy w oświadczeniu KGHM.

    KGHM wzywa „GW” do sprostowania

    Poinformowano w nim, że redakcja „Gazety Wyborczej” otrzyma wezwanie do sprostowania nieprawdziwych informacji.

    Jeżeli sprostowanie nie zostanie zamieszczone przez redakcję, KGHM Polska Miedź SA podejmie dalsze kroki prawne

    — ostrzeżono.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    234. Bezsilna wściekłość i brak


    Bezsilna wściekłość i brak szacunku. Kurski w „GW”: Duda jak uparty recydywista demoluje trójpodział władzy i rządy prawa

    „Sądem nie pokieruje sędzia Włodzimierz Wróbel, który jako
    jedyny kandydat uzyskał większość głosów Zgromadzenia Sędziów SN, zdobył
    dwa razy większe poparcie niż Manowska. Cóż, za wyborem sędziego Wróbla
    przemawiała konstytucja, szacunek dla prawa i przyzwoitość” - napisał
    Jarosław Kurski na łamach „Gazety Wyborczej. „Niestety, te cechy
    wykluczają poparcie ze strony prezydenta Dudy, rzekomo strażnika
    konstytucji, który od pięciu lat jak uparty recydywista demoluje
    trójpodział władzy i rządy prawa” - dodał.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ:

    SONDAŻ. W drugiej turze prezydent Andrzej Duda wygrywa z każdym. Najgroźniejszym rywalem Władysław Kosiniak-Kamysz

    Lider PO bawi się w kabareciarza? Dziennikarz pyta o sztab Trzaskowskiego, a Budka opowiada… o SN: „Nie ma I prezesa”

    Wbrew
    obyczajom, ustawom, regulaminom, wbrew konstytucji – z pomocą usłużnych
    czynowników, Zaradkiewicza i Stępkowskiego, którzy dostojne
    Zgromadzenie Ogólne SSN zamienili w brutalny spektakl – oraz mimo braku
    końcowej uchwały zgromadzenia Andrzej Duda, mianując Małgorzatę
    Manowską, przekazał pełnię władzy sądowniczej właśnie w ręce Ziobry

    — grzmiał Jarosław Kurski.
    Na jakiej podstawie? To świetne pytanie, ponieważ zgodnie z obyczajami,
    regulaminami, ustawami i konstytucją prezydent ma pełną swobodę jeśli
    chodzi o wybór I prezesa SN spośród kandydatów wyłonionych podczas Zgromadzenia Ogólnego SN. Ale, jak mówił swego czasu Piłat „Cóż to jest prawda?”.

    Krokodyle łzy nad Wróblem

    Kurski ubolewał, że Sądem Najwyższym nie pokieruje sędzia Włodzimierz Wróbel, podkreślając, iż uzyskał on większość głosów Zgromadzenia Sędziów SN, zdobywając dwa razy większe poparcie niż Manowska.

    Cóż, za wyborem sędziego Wróbla przemawiała konstytucja, szacunek dla prawa i przyzwoitość

    — perorował.

    Niestety,
    te cechy wykluczają poparcie ze strony prezydenta Dudy, rzekomo
    strażnika konstytucji, który od pięciu lat jak uparty recydywista
    demoluje trójpodział władzy i rządy prawa

    — dodał.

    W skrócie: Ziobro wytypuje, Ziobro oskarży, Ziobro osądzi, Ziobro osadzi

    — straszył.

    Opozycja przewiduje wyborczą porażkę Trzaskowskiego

    Kurski nie może pogodzić się z myślą, że utworzona przez PiS Izba Kontroli Nadzwyczajnej będzie decydowała o ważności wyborów.

    A jeśli
    zrządzeniem losu wynik wyborów będzie nie po myśli Nowogrodzkiej,
    to znajdą zapewne powód, by wyboru demokratycznego prezydenta nie
    zatwierdzić. I prezydentem ogłosić Dudę. W skrócie: partia Dudzie zrobi
    kampanię; partia Dudę wybierze; partia Dudzie policzy głosy i partia
    ów wybór zatwierdzi

    — snuł scenariusze.

    Tylko mobilizacja społeczeństwa i całego obozu demokratycznego zatrzymać może ograbianie nas z praw obywatelskich

    — mobilizował opozycję.

    Nie
    będzie wielkim problemem odwrócenie wszystkich samozwańczych decyzji
    władzy – począwszy od ostatniej, tj. mianowania pierwszej prezes SN,
    po uznanie za nieważną KRS i wszystkich jej decyzji

    — przekonywał.

    Tym
    samym jasno dał do zrozumienia, że tylko wybór Andrzeja Dudy
    na prezydenta i kolejne zwycięstwa wyborcze PiS zagwarantują
    kontynuowanie reform i oczyszczenie władzy sądowniczej. Jest bowiem
    aż nadto oczywiste, że jeżeli władza, czy to prezydencka, czy
    na poziomie rządu przeszłaby w ręce opozycji, to cały dorobek zostałby
    niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki anulowany i mielibyśmy
    powrót do sytuacji, którą tak barwnie, choć niecenzuralnie opisał
    niegdyś w chwili szczerości Bartłomiej Sienkiewicz.

    aw/Gazeta Wyborcza

    Michał Kamiński, Monika Olejnik i Jacek Ozdoba / autor: Fratria; PAP/Rafał Guz


    Kamiński i Olejnik kontra Ozdoba. Ostre spięcie w studiu! "Czy to jest normalny kraj?"; "Nienormalne jest to pytanie"

    Pani stawia tezę w pytaniu… Tak samo
    pytanie do pana marszałka [Michała Kamińskiego], czy to jest normalny
    kraj. Tak, odpowiadam: to jest normalny, wspaniały kraj, a nienormalne
    jest to pytanie” — mówił w „Kropce nad i” na antenie TVN24 wiceminister
    klimatu i polityk Solidarnej Polski Jacek Ozdoba.
    arł z kolei wiceminister Jacek Ozdoba.

    Reakcje
    policji – to jest przykład dobrej postawy, nie dają się prowokować (…)
    jest podsycanie do protestów, kiedy taka forma nie powinna mieć miejsca
    ze względu na epidemię. Opozycja to wykorzystuje

    — mówił.

    Opozycja wyjaskrawia te historie, żeby pokazać, jak ta władza jest zła.


    dodał, przypominając o przypadkach naruszenia nietykalności cielesnej
    funkcjonariuszy oraz prowokacji gdy mężczyzna przebrany za czołg
    „celował” w żołnierza pełniącego wartę przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

    Jakoś nie słyszałem oburzenia pani redaktor, TVN i opozycji

    — zwrócił uwagę Ozdoba.

    Słowa te wywołały u Moniki Olejnik furię. Doszło do ostrej wymiany zdań.

    Niech pan mnie nie poucza!

    — wykrzyczała dziennikarka do polityka Solidarnej Polski.

    Ja tylko zwracam uwagę, z cała sympatią do pani redaktor…

    — odparł Ozdoba.

    Ja nie potrzebuję pana sympatii

    — stwierdziła.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    235. MS i PK odpowiadają na tekst


    MS i PK odpowiadają na tekst Wielowieyskiej: Opiera się na nieprawdach, manipulacjach i pomówieniach, a także fake newsach

    autor: PAP/Radek Pietruszka

    Ministerstwo Sprawiedliwości oraz Prokuratura Generalna
    odpowiedziało na artykuł autorstwa Dominiki Wielowieyskiej. Dziennikarka
    „Gazety Wyborczej” napisała o Zbigniewie Ziobrze. Przekonuje,
    że minister sprawiedliwości „idzie po władzę”.

    CZYTAJ
    RÓWNIEŻ: Analiza czy klechdy? Wielowieyska straszy ministrem: Ziobro
    idzie po władzę. Czeka na brzegu rzeki, aż trupy jego wrogów
    spłyną z nurtem

    Ministerstwo Sprawiedliwości
    i Prokuratura Krajowa zgodnie oświadczają, że w opublikowanym w sobotnim
    wydaniu „Gazety Wyborczej” artykule pt. „Ziobro idzie po władzę”
    autorka Dominika Wielowieyska zawarła nieprawdziwe informacje
    i manipulacje, które wprowadzają w błąd opinię publiczną i podważają
    wiarygodność państwowych instytucji

    — czytamy w komunikacie resortu i PK.

    Ministerstwo
    oraz Prokuratura Krajowa uznały tekst Wielowieyskiej za „celowe
    pomówienie”. Przekonują, że dziennikarka nie skorzystała z odpowiedzi
    na pytania, których jej udzielono.

    Artykuł Dominiki
    Wielowieyskiej opiera się na nieprawdach, manipulacjach i pomówieniach,
    które były już wielokrotnie prostowane przez Ministerstwo
    Sprawiedliwości i Prokuraturę Krajową, a także fake newsach powielanych
    przez niszowe, pozbawione jakiejkolwiek wiarygodności portale, wobec
    których podejmowane były kroki prawne

    — czytamy.

    Dziennikarka
    „Gazety Wyborczej” powtarza np. fałszywe informacje, jakoby
    „prokuratura kontrolowana przez Ziobrę chroniła jak może Kościół przez
    rozliczeniami pedofilii” albo że Fundusz Sprawiedliwości działa poza
    „jakąkolwiek kontrolą”. Dominika Wielowieyska wielokrotnie używa zresztą
    nieistniejącego określenia Fundusz Solidarności, co oznacza, że nie
    zweryfikowała nawet tak podstawowych danych jak nazwa funduszu

    — przekonuje Ministerstwo.

    Prawnicy Ministerstwa i PK zajmą się szczegółami publikacji i podejmą kroki prawne.

    mly

    Księża roznoszą koronawirusa? Grafika „Faktów TVN” jak z najgorszych czasów

    Antykościelna grafika z Faktów TVN / autor: screen / Fakty

    Dzień 5 czerwca 2020 roku przejdzie do historii mediów nie tylko
    w związku z opublikowaniem przez „Gazetę Wyborczą” list poparcia dla
    Rafała Trzaskowskiego, co czyni z tego dziennika właściwie partyjną
    gazetę, ale też z agresywnej socjotechniki Faktów TVN wobec
    duchowieństwa katolickiego w Polsce. Materiał wydania informacyjnego
    opisywał m.in. nowe ognisko COVID-19 w Polsce, wymieniając konkretne
    przypadki, także wśród wspólnot zakonnych. Jednak w mediach
    audiowizualnych to obraz przemawia mocniej niż słowa - psychodeliczna
    grafika z mrocznymi księżmi - pozbawionymi twarzy, z jedynie czarnymi
    sylwetkami, w obrębie których widnieje wyraźny krzyż
    , wygląda
    niczym z bolszewickiego pisma „Bezbożnik”, w którym Sowieci zohydzali
    religię. Przy każdej grupce czy sylwetce księdza widnieje symbol
    koronawirurusa, który wraz z nowymi postaciami duchownych pojawia się
    w różnych miejscach kraju.

    W efekcie zobaczenia te kipiącej
    czerwienią grafiki, wzbogaconej informacjami o jednym z wielu ognisk
    COVID-19 (górnicy, domy pomocy społecznej) i poważnym głosem lektora,
    można wysnuć prosty wniosek: księża roznoszą koronawirusa. Takie
    brutalne uproszczenie być może nie było intencją twórców materiału,
    a jednak niebezpiecznie przypomina stygmatyzowanie konkretnych grup
    społecznych i kojarzenie ich z chorobą - jak to miało miejsce
    w przypadku nagonki na Żydów w czasach III Rzeszy niemieckiej
    i przypisywanie im zarażania tyfusem plamistym. Inne ogniska choroby nie
    zostały zaszczycone takimi multimediami - ani pracownicy
    z jednego z zakładów pracy ani obcokrajowcy nie zostali zobrazowani
    grafiką, pokazującą jak mogą zarazić innych mieszkańców Polski.

    Czytelników
    nieprzekonanych do takiego efektu socjotechniki trzeba by odesłać
    do lektury na temat medialnych manipulacji. Zwłaszcza że TVN nieomal
    detal w detal potrafił zastosować np. efekt Kuleszowa na premier
    Beacie Szydło.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    236. "GW" dostała dofinansowanie z


    "GW" dostała dofinansowanie z funduszu wspieranego przez Sorosa. Przeznaczenie? Walka w sądach m.in. z PiS i spółkami SP


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    237. "GW" z okazji rocznicy II


    "GW" z okazji rocznicy II wojny światowej obrzydza Kościół: Członkowie Episkopatu przejęli duchowe dziedzictwo biskupów III…

    'Gazeta Wyborcza' / autor: Fratria

    Z okazji kolejnej rocznicy
    wybuchu II wojny światowej „Gazeta Wyborcza” postanowiła zaatakować
    Kościół. Adam Michnik poleca artykuł z którego wynika, że Kościół
    w Polsce przypomina działania niemieckich hierarchów, którzy błędnie
    ocenili Hitlera i zawiedli w czasie II wojny światowej. Okazuje się,
    że w „GW” najlepiej wiedzą, co to znaczy, że Kościół jest powszechny.
    Anna Wolff-Powęska stwierdza, że powszechności i jedności Kościoła
    w Polsce zagraża jednoznaczny i krytyczny stosunek wobec LGBT
    i ideologów gender i neomarksizmu. Jaki ma to związek z II wojną
    światową? Poza obrzydzaniem Kościoła, który stoi na straży wartości,
    żaden. To kolejne pseudoteologiczne wywody, które pasują do linii
    programowej „Wyborczej”.

    W „Wolnej Sobocie” dodatku do „GW” znajdziemy ubolewanie, że mimo:

    coraz
    liczniejszego grona duchownych wyrażających odmienną od Kościoła
    Rydzykowego postawę, głośniej wybrzmiewają te wypowiedzi członków
    Konferencji Episkopatu Polski, które wskazują na przejęcie duchowego
    dziedzictwa biskupów niemieckich w III Rzeszy.

    Największa
    krytyka spadła na abp. Marka Jędraszewskiego, który krytykuje ideologię
    gender i mówi jasno o neomaksizmie, z którym obecnie mamy do czynienia.
    Dostało się bp. Ignacowi Decowi, abp. Wacławowi Depo i abp. Andrzejowi
    Dziędze za mówienie o grzechach środowiska LGBT. Z dezaprobatą spotkał
    się też abp Stanisław Gądecki, który stwierdził, że:

    nie można dialogować ze środowiskami, które nie chcą dialogu, depczą świętości, bluźnią Bogu i deprawują człowieka.

    Słowa te nie mówią o pogardzie, lekceważeniu czy odbieraniu komukolwiek godności. To stwierdzenie faktu.

    Dla „GW” wszystko da się dopasować, by w końcu można było wysnuć wniosek:

    Czym
    różnią się strefy „Nur fur Deutsche” od „sfer wolnych od LGBT”? To ten
    sam mechanizm pogardy; pierwsze wyznaczył okupant, drugie - fanatyczne,
    lokalne, świeckie i kościelne władze w wolnym i demokratycznym kraju.

    Na koniec możemy przeczytać, że „chrześcijanie w XXI wieku nie są już milczącym stadem.

    W Polsce
    narasta świadomość prawa wiernych do chrześcijańskiego
    nieposłuszeństwa, oznaczającego niezgodę na kłamstwo i manipulację
    religijną hierarchów.

    Gazeta
    Wyborcza” może wzywać do nieposłuszeństwa, buntu i obrzydzać Kościół
    w swoich kolejnych tekstach. Kościół pozostanie Kościołem jeśli będzie
    wiernie trwał na straży Ewangelii, napominał, wytykał błędy i krytycznie
    odnosił się do tego, co jest sprzeczne z Bożym prawem. Jeśli zacznie
    dostosowywać się do wymogów „GW” lub innych reformatorów, straci rację
    bytu. Porównania do niemieckich kapłanów popierających Hitlera mówiąc
    najdelikatniej jak się da, są poważnym nadużyciem.

    aes/”Wolna Sobota”,”Gazeta Wyborcza”

    Pełna lista polskich księży zamordowanych w niemieckim obozie Dachau,

               Jest to pełna lista polskich księży zamordowanych w niemieckim obozie koncentracyjnym ...

    Wpis w blogu - Michał St. de Z...

    Szymborska, zabić księży Kurii Krakowskiej

      Na karę smierci skazano w dniu 27 stycznia księży:   księdza Józefa Lelito, pseudonim ...

    Wpis w blogu - Michał St. de Z... - 21.01.2011 -

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    238. Żenada! "Wyborcza" publikuje


    Żenada! "Wyborcza" publikuje nekrolog z hasłem "Je..ć PiS". Internauci: "To się nie mieści w żadnych ramach kulturowych"

     
    Zdjęcie ilustracyjne  / autor: fratria/screen wyborcza.pl

    Zdjęcie ilustracyjne / autor: fratria/screen wyborcza.pl



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    239. "Wyborcza" nic sobie nie robi

    "Wyborcza" nic sobie nie robi z profanacji wizerunku Maryi. Absurdalne wywody: "Przepis o obrazie uczuć religijnych zachęca do prześladowań"
     
    Zdjęcie ilustracyjne  / autor: fratria/Gazeta Wyborcza
    Zdjęcie ilustracyjne / autor: fratria/Gazeta Wyborcza


     
    autor: fratria
    autor: fratria


    Przygotowany
    został też specjalny film, w którym wykorzystano nagrania ze Strajku
    Kobiet. Nagranie jest zmontowane w stylu tradycyjnych zapowiedzi
    sylwestrowych imprez organizowanych przez największe stacje telewizyjne



    W Europie ścisłe kontrole przestrzegania obostrzeń w Święta i sylwestra. Holenderska policja nie wyklucza interwencji w domach



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    240. "GW" na tropie "warcholstwa"


    "GW" na tropie "warcholstwa" Polaków. Każdy powód do ataku jest dobry: "To, co robi PiS, doskonale wpisuje się w polskie DNA"

     
    autor: Fratria

    autor: Fratria



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    241. Michnik szczuje na Polskę we


    Michnik szczuje na Polskę we włoskiej prasie: PiS nienawidzi wolnych mediów. Trwa proces putinizacji. Tak umiera demokracja 
    autor: Fratria


    autor: Fratria


     
    autor: PAP

    autor: PA

    Swój własny list poparcia przygotowała także Fundacja „Batorego”.

    Nowa
    opłata ma obciążyć nadawców reklam i – wbrew zapowiedziom rządu –
    będzie najbardziej dotkliwa nie dla największych, międzynarodowych
    platform medialnych, ale dla wydawców mediów działających w Polsce.
    Wpływy z reklam są ważnym, dla wielu mediów najważniejszym, sposobem
    finansowania misji i podstawą ich niezależności

    – czytamy w liście Fundacja Batorego.

    Gdzie
    były te fundacje, gdy zagraniczni wydawcy wycinali z redakcji całe
    zespoły dziennikarskie, by jeszcze bardziej zwiększyć swoje gigantyczne
    zyski? Gdzie interweniowała HFPCz i Fundacja „Batorego”, gdy za rządów
    PO - PSL, gdy prokurator i funkcjonariusze ABW wyrywali laptopa z rąk
    ówczesnego redaktora naczelnego „Wprost”, a a najbliższy współpracownik
    Tuska dogadywał się z wszechwładnym biznesmenem, by usunąć niewygodnego
    naczelnego największej w Polsce gazety?


    Kulisy protestu mediów. Kiedy zapadła decyzja? Kto odgrywał pierwsze skrzypce? Co dalej?

    Redakcja portalu wPolityce.pl poznała szczegóły tej bezprecedensowej, niezwykle ostrej w formie operacji.

    Jak się dowiadujemy, kluczowe decyzje zapadały we wtorek 9 lutego wieczorem.
    Wtedy doszło do serii spotkań, w których grupa inicjatywna naciskała
    na pozostałe medialne koncerny, by przyłączyły się do akcji.

    Jeśli tego nie zrobicie, staniecie w jednym szeregu z Jackiem Kurskim

    — tymi słowami, jak relacjonują nam osoby w tym uczestniczące, „wyciskano” zgodę na udział w akcji od opornych.

    Tylko wy i TVP będziecie włączeni

    — straszono.

    Kto akcję zorganizował? Według naszych informatorów pierwsze skrzypce odgrywali Bogusław Chrabota - redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” i Katarzyna Kieli
    - menedżerka nadzorująca telewizję TVN z ramienia amerykańskiego
    właściciela. Jej formalne stanowisko w strukturach to „prezes i dyrektor
    zarządzająca Discovery EMEA”, ale uchodzi za osobę wpływową, mówi się
    też dużo o jej przyjaźni z Rafałem Trzaskowskim.

    Uczestnikom
    protestu bądź podmiotom zachęcanym do wzięcia w nim udziału
    przekazywano, że gotowe jest już wsparcie z Brukseli i USA. Sugerowano
    szeptem, że głos zabierze prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden

    — słyszymy.

    Jak wiemy, tak się nie stało.

    Jakie argumenty dominowały w rozmowach protestujących?

    Skupiano
    się na zbyt - ich zdaniem - niskim opodatkowaniu międzynarodowych
    gigantów cyfrowych i rzekomej niemożności wyegzekwowania tych opłat,
    rzekomo zbyt dużym obciążeniu stacji telewizyjnych i niechęcią wobec
    wpłat na fundusz promocji kultury, który miałby rzekomo wesprzeć
    inicjatywy zbyt patriotyczne

    — słyszymy od naszych informatorów.

    Zwracają
    oni uwagę, że część uczestników zorientowała się po pewnym czasie, jak
    poważne będą konsekwencje dla ich biznesów i jak bardzo polityczny
    charakter przybrała. Stąd od środowego popołudnia kilka podmiotów
    podjęło zakulisowe rozmowy z rządem, siłą rzeczy
    utrzymywane w tajemnicy.

    Z kręgów rządowych słyszymy, że jest gotowość do rozmów, choć nie będzie zgody na szantaż.

    Tu chodzi
    o pieniądze, a nie wolność słowa i uczestnicy tej akcji to wiedzą.
    A rząd nie skapituluje, bo podatki muszą płacić wszyscy

    — podkreślają nasi rozmówcy z tych kręgów.


    Bodnar żalił się Bix Aliu ws. podatku medialnego: „Jeden z tematów rozmowy dotyczył projektu ustawy o podatku od reklam"

    Wczoraj przed południem Adam Bodnar spotkał się z B. Bix
    Aliu, chargé d’affaires a.i. Ambasady Stanów Zjednoczonych w siedzibie
    biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Portal wPolityce.pl ustalił, że obaj
    panowie rozmawiali m.in. o proteście mediów.

    CZYTAJ TAKŻE: Amerykański dyplomata: „USA będą zawsze bronić niezależności mediów”. Celna riposta: „To wewnętrzna sprawa Polski”

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jest i Adam Bodnar! „Zaniepokojony” RPO wspiera protest części mediów. Za to milczy, gdy PO grozi likwidacją TVP Info

    Adam
    Bodnar chwali się dziś i informuje, że  Bix Aliu towarzyszył Benjamin
    L. Coburn – sekretarz ds. praw człowieka. W spotkaniu wraz z RPO Adamem
    Bodnarem brała też udział jego zastępczyni Hanna Machińska, która
    wielokrotnie i jednostronnie wspierała protest Strajku Kobiet.
    Spytaliśmy biuro RPO o czym wczoraj rozmawiali obaj panowie. Zgodnie
    z naszymi przewidywaniami temat rozmów dotyczył m.in. podatku od reklam.
    Panowie rozmawiali godzinę.

    Jeden
    z tematów rozmowy dotyczył projektu ustawy o podatku od reklam.
    Wymieniono uwagi, ponieważ o 10.40 pan B. Bix Aliu zamieścił tweeta
    na ten temat. Rzecznik od godzin porannych znał treść projektu ustawy
    o podatku od reklam i zlecił współpracownikom rozpoczęcie pracy nad
    przygotowaniem oświadczenia RPO w tej sprawie

    – czytamy w odpowiedzi na pytania portalu wPolityce.pl.

    Bodnar po stronie #MEDIABEZWYBORU

    Adam Bodnar stanął wczoraj po stronie liberalnych i zagranicznych mediów.

    Rzecznik
    Praw Obywatelskich z najwyższym zaniepokojeniem przyjmuje ogłoszoną
    przez rząd inicjatywę, której celem jest wprowadzenie nowego podatku
    od przychodów uzyskiwanych przez media z reklamy. Może to wpłynąć
    w sposób istotny na ograniczenie wolności mediów i wolności słowa, a tym
    samym ograniczenie prawa obywateli do informacji. Rzecznik w pełni
    solidaryzuje się z akcją protestacyjną „Media bez wyboru”, w której
    uczestniczy wielu wydawców i dziennikarzy

    – czytamy w komunikacie RPO pt. „Bronię prawa obywateli do informacji”.

    Nie
    ma chyba wątpliwości, że Adam Bodnar stanął po stronie mediów, które
    nieustannie przygotowują o nim medialne laurki. Pytanie tylko, czy stroi
    on po stronie szeregowych dziennikarzy, czy po stronie wszechwładnych
    i przeważnie zagranicznych wydawców polskich mediów. Nie przypominam
    sobie, by w ostatnim czasie stawał po stronie masowo zwalnianych
    dziennikarzy w mediach z kapitałem zagranicznym. tych problemów Adam
    Bodnar nie zauważa. Wystarcza mu peany.

    Konfederacja popiera protest. "Sprzeciwiamy się zarzynaniu polskich mediów"

    Konfederacja popiera protest prywatnych mediów "Media
    bez wyboru" i nie poprze ustawy prowadzącej do "zarżnięcia polskich
    mediów", która uderza też w podstawowe prawa, wolności obywatelskie, w
    wolność słowa - oświadczyli posłowie Konfederacji.


    autor: Fratria
    autor: Fratria


    Stacja TVN w głównym
    wydaniu „Faktów” skupiła się wyłącznie na… sobie. Od sprawy podatku
    od reklam, poprzez pstryczki w kierunku rządu aż po przypominanie
    materiałów interwencyjnych, ale tylko w kontekście podkreślenia swoich
    zasług. Całość wyglądała jak benefis stacji telewizyjnej, którego
    jednoczesnym celem jest krytyka PiS.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ:

    Kulisy protestu mediów. Kiedy zapadła decyzja? Kto odgrywał pierwsze skrzypce? Co dalej?

    Współfinansowane
    przez Sorosa fundacje wspierają bunt mediów: „Nie ma prawa
    do informacji, kiedy ogranicza się jej rozpowszechnianie”

    Protest przeciw działaniom politykom z… politykami

    Nie obyło się jednak bez znanych politycznych twarzy.

    Brak mediów niezależnych to bezkarność władzy

    — grzmiał Borys Budka w rozmowie z reporterką TVN.

    To haracz, który ma ograniczyć wolność mediów w Polsce

    — atakował Krzysztof Gawkowski z Lewicy.

    Nie
    obyło się bez prezentacji czołówek gazet z czarnymi stronami. Stacja
    podkreślała ustami swojej dziennikarki, że płaci wszelkie wymagane
    prawem daniny.

    To, co zapisał premier, to dodatkowa danina

    — zapewniała.

    Może wynieść nawet 10 czy 15 proc.

    — przestrzegała reporterka.

    W rządowym projekcie nie ma mowy o podatku, ale o składce

    — zaznaczyła.

    Podkreślono, że to mocno uderzy w „niezależne od władzy media”. Wypomniano, że 2 mld zł „przeznaczono nie na NFZ, ale na TVP”.

    Opinie Polaków z zagranicznych mediów

    I tym razem nie zabrakło odniesień do zagranicznych mediów, by za chwilę połączyć się z Polakami, którzy w nich pracują.

    Światowe media informują o czarnych planszach

    — podkreślano.

    Niezależność jest bardzo ważna. Wszyscy dziennikarze zobowiązują się do zachowania bezstronności

    — mówiła Kasia Madera, dziennikarka BBC.

    Cytowano
    tytuły o prześladowaniach ze strony „nacjonalistycznego rządu”. Bartosz
    Dudek, kierownik polskiej władzy „Deutsche Welle, nawiązał nawet
    do wydarzeń z… 13 grudnia.

    Jak widać, histeria trwa
    w najlepsze. Ale żeby w obliczu tylu ważnych wydarzeń zajmować się
    wyłącznie sytuacją własnej firmy? Czy to nie mija się z misją, jaką
    niesie dziennikarstwo?
     
    autor: wPolityce.pl


    Histeria, megalomania
    i aberracja - tak można skwitować dzisiejsze wydanie „Gazety Wyborczej”,
    której medialni pałkarze wznieśli się na wyżyny hipokryzji i podwójnych
    standardów. Niemal całe wydanie gazety poświęcono więc tematowi podatku
    od reklam. Zdaniem propagandystów z Czerskiej w Polsce mamy „stan
    wojenny”, a władza niczym komunistyczni siepacze tłamszą wolne media.
    Skąd taka histeria? Wystarczył projekt podatku, dzięki któremu medialni
    giganci musieliby w końcu zacząć płacić podatki w Polsce.

    CZYTAJ TAKŻE: https://wpolityce.pl/polityka/538783-terlecki-punktuje-dzialania-czesci-mediow-i-opozycji

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Współfinansowane
    przez Sorosa fundacje wspierają bunt mediów: „Nie ma prawa
    do informacji, kiedy ogranicza się jej rozpowszechnianie”

    Od 40 lat
    nie mieliśmy w Polsce poranka bez „Teleranka”. Do środy 10 lutego 2021
    r. Trochę mi skóra ścierpła. Śnieg i mróz był, jak wtedy. Tylko za oknem
    buksowała śmieciarka - nie czołg


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    242.   Krynica prawdy całą

     autor: Michał Karnowski / Fratria

     
    autor: Fratria/Twitter


    autor: Fratria/Twitter

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    243. Kto stoi za atakiem na


    Kto stoi za atakiem na Daniela Obajtka? "Gazeta Wyborcza" uderza w prezesa PKN Orlen grając z przestępcami. Szokujące kulisy!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    244. Narracja "Gazety Wyborczej"


    Narracja
    "Gazety Wyborczej" nt. Obajtka rozbita w pył! Prokuratura Krajowa:
    Publikacja dotyczy zdarzeń, które nigdy nie miały miejsca

    Poniedziałkowa publikacja „Gazety Wyborczej” pt.
    „O co oskarżono Daniela Obajtka” dotyczy zdarzeń, które nigdy nie miały
    miejsca. (…) Ich opis znalazł się w akcie oskarżenia, który został przez
    sąd zwrócony na wniosek prokuratury z uwagi na ułomność materiału
    dowodowego” - napisała Prokuratura Krajowa w oświadczeniu.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ:

    „GW” wyciąga rewelacje gangstera, by uderzyć w Obajtka! Prezes Orlenu odpowiada: Dość pomówień. Podejmuję kroki prawne

    TYLKO U NAS. Obajtek: To próba wyniszczenia ludzi, ale ja sobie na to nie pozwolę. Nie ugnę się. Orlen będzie realizował zadania

    Pełnomocnik Obajtka odpowiada na absurdalne oskarżenia „GW”: Sugerowanie, że współdziałał z grupą przestępczą jest manipulacją

    Odgrzewany kotlet „GW”

    Poniedziałkowa
    publikacja „Gazety Wyborczej” pt. „O co oskarżono Daniela Obajtka”
    dotyczy zdarzeń, które nigdy nie miały miejsca. Ich opis znalazł się
    w akcie oskarżenia, który został przez sąd zwrócony na wniosek
    prokuratury z uwagi na ułomność materiału dowodowego. Decyzją
    prokuratora postępowanie przeciwko Danielowi Obajtkowi i czterem innym
    osobom zostało umorzone. Postanowienie o umorzeniu śledztwa zostało
    prawomocnie utrzymane przez Sąd Okręgowy w Krakowie, który czynności
    dowodowe przeprowadzone przez prokuratora ocenił jako skrupulatne,
    wnikliwe i rzetelne

    — napisano w oświadczeniu wystosowanym w poniedziałek przez Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.

    Jak podaje poniedziałkowa „GW”:

    W akcie
    oskarżenia, który prokuratura z Ostrowa Wielkopolskiego wysłała
    w październiku 2013 roku do sądu w Sieradzu, oskarżonych jest ośmiu
    mężczyzn. Czerech działa w grupie przestępczej Macieja C. Pozostałych,
    w tym ówczesnego wójta Pcimia i wschodząca gwiazdę PiS Daniela Obajtka,
    z bandą „Prezesa” łączy oszustwo przy sprzedaży granulatu do produkcji
    rur PCV i łapówka”. „GW” podaje, że „lista zarzutów jest pokaźna,
    prokurator zgłasza aż 61 świadków. (…) prokurator zapowiada,
    że na rozprawie ujawni ponad 160 dowodów - to m.in.: oględziny telefonów
    oskarżonych, analizy połączeń, protokoły przeszukań, dane bankowe
    i księgowa, faktury, notatki służbowe, opinie biegłych”.

    Do rozpoczęcia
    procesu Obajtka i grupy Macieja C. nie dochodzi, bo zawsze brakuje
    kogoś z oskarżonych. Gdy PiS przejmuje w 2015 roku władzę, zmienia
    przepisy, tak by prokuratura Zbigniewa Ziobry mogła wycofać w 2016 roku
    akt oskarżenia z sądu. W czerwcu 2017 roku śledczy Ziobry umarzają
    sprawę Obajtka, który jest już wówczas prezesem państwowego
    koncernu Energa

    — pisze „GW”.

    W sprawie,
    której dotyczy artykuł „Gazety Wyborczej” sąd kwestionował pierwotne
    ustalenia Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim odnośnie
    Daniela Obajtka już na etapie postępowania przygotowawczego. Prokurator,
    który zarzucił Danielowi Obajtkowi czyn korupcyjny wnioskował
    o zastosowanie wobec niego aresztu tymczasowego. Wniosek ten spotkał się
    z druzgoczącą krytyką Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim. Sąd
    zarządził natychmiastowe zwolnienie Daniela Obajtka stwierdzając,
    że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozwala na przyjęcie,
    że zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia przez Daniela Obajtka
    zarzucanego mu czynu

    — podkreśla Prokuratura Krajowa.

    Ułomny materiał dowodowy

    W oświadczeniu
    przypomniano, że w toku postępowania prokurator postawił Danielowi
    Obajtkowi kolejne dwa zarzuty dotyczące oszustw.

    Podkreślenia
    wymaga, że zarówno te zarzuty, jak i zarzut czynu korupcyjnego
    postawione zostały na podstawie wyjaśnień współoskarżonych, w tym osób
    karanych. Na dalszym etapie sprawy osoby te wycofały się ze swoich
    wyjaśnień lub ich wyjaśnienia okazały się sprzeczne ze zgromadzonym
    materiałem dowodowym

    — przypominają autorzy oświadczenia.

    Pomimo
    niedostatku materiału dowodowego prokurator skierował w październiku
    2013 r. do Sądu Okręgowego w Sieradzu akt oskarżenia przeciwko Danielowi
    Obajtkowi i innym osobom. Akt ten został zwrócony prokuraturze przez
    sąd w celu uzupełnienia śledztwa. Wskazane czynności – między innymi
    przesłuchanie kilkudziesięciu świadków – zostały wykonane.
    Po przeanalizowaniu uzupełnionego i kompletnego materiału dowodowego
    prokurator podjął decyzję umorzenia postępowania nie tylko wobec Daniela
    Obajtka, ale i czterech innych osób. Wskutek złożenia zażalenia decyzja
    prokuratora została poddana kontroli sądowej. Sąd Okręgowy w Krakowie
    utrzymał w mocy postanowienie o umorzeniu śledztwa i ocenił,
    że prokuratura w sposób skrupulatny, wnikliwy i rzetelny przeprowadziła
    postępowanie dowodowe, dokonując obszernej i szczegółowej oceny dowodów.
    Sąd w całości przychylił się do oceny faktycznej i prawnej dokonanej
    przez prokuratora, wskazując na bezzasadność zarzutów skarżącego

    — napisano w oświadczeniu PK.

    Artykuł
    „Gazety Wyborczej” nie zawiera zatem opisu prawdziwych zdarzeń,
    a jedynie negatywnie zweryfikowanego aktu oskarżenia. Wszelkie
    rozpatrywanie opisanych tam rzekomych zdarzeń jako prawdy materialnej
    jest nieuprawnione. Fikcyjność tych informacji została wykazana zarówno
    przez prokuraturę, jak i niezawisły sąd. Prokuratura nie kwestionuje
    prawa dziennikarzy do relacjonowania i opisywania postępowań karnych.
    Sposób prezentowania biegu postępowania dotyczącego Daniela Obajtka musi
    jednak budzić sprzeciw. +Gazeta Wyborcza+ nie daje czytelnikom
    możliwości poznania wskazanych powyżej okoliczności. Prezentowane
    są im szczątkowe, wybiórczo dobrane informacje, nie oddające całego
    kontekstu sprawy, w tym przede wszystkim zapadłych decyzji sądowych

    — podkreśla Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    245. Czy oni nie mają wstydu?!


    Czy oni nie mają wstydu?! Jeden wielki atak na PiS w wykonaniu "Faktów" TVN z okazji... 11. rocznicy katastrofy smoleńskiej

    Już samo wprowadzenie do materiału Jakuba Sobieniowskiego może budzić niesmak.

    Samolot rozbił się we mgle… i od razu mgła rozległa się nad Polską. Mgła podejrzeń, niedomówień, insynuacji

    — słyszymy.

    Reszta
    to frontalny atak. Widzimy siatkę obrazków złożonych z wystąpień
    Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, a w tle
    głos Sobieniowskiego:

    To nie jest rocznicowe
    wspomnienie. To jest polityka. Najkrótsze streszczenie tego, jak PiS
    poniosło smoleński temat na sztandarach, jak ten smoleński temat niósł
    PiS do władzy. I doniósł.

    Wyrwane z kontekstu wypowiedzi

    Na tym
    nie koniec. „Fakty” prezentują szereg wyrwanych z kontekstu wypowiedzi
    polityków PiS i ekspertów. Przy żadnym z wystąpień nie nakreślono choćby
    tła wydarzeń, nie wyjaśniono, do czego wybrane słowa się odnoszą. Sama
    gra zręcznie zmontowanymi obrazkami.

    Od 11 lat PiS
    przekonuje, sugeruje albo insynuuje, że w Smoleńsku doszło do zamachu,
    do zbrodni. Przez połowę tego czasu PiS było u władzy i jest. Miało
    i na wszystko, by dowodami zastąpić sugestie albo insynuacje, które
    zebrał Jakub Sobieniowski, „Fakty”

    — kończy z dumą autor materiału.

    A my zadajemy
    pytanie: czy można to nazwać dziennikarstwem czy tylko sprawnym
    montażem pod udowodnienie z góry założonej tezy? Byle uderzyć
    w oponentów, byle wykpić walkę o prawdę… Spektakl żenady.

    gah/TVN24


    Donald Tusk na antenie TVN24 w wyjątkowo bezczelny sposób wypowiadał się m.in. na temat katastrofy smoleńskiej.

    Przede
    wszystkim należałoby oczekiwać od rządzących i bezpośrednio
    od Jarosława Kaczyńskiego, (…) żeby przerwali ten ponury spektakl, czyli
    grę Smoleńskiem

    — powiedział Tusk. Po czym oskarżał PiS.

    Za tę wojnę domową odpowiadają w stu procentach, za ten też bardzo ponury spektakl dochodzenia do prawdy

    — mówił.

    Ja przez delikatność wobec całej tej sytuacji (…) byłem
    bardzo, bardzo powściągliwy, ale chciałbym dzisiaj to otwarcie
    powiedzieć, żeby zakończyć te spekulacje. Przyczyna została wyjaśniona.
    (…) Piloci byli poddani presji politycznej. Prezydent Lech Kaczyński
    także w rozmowie ze mną w cztery oczy podkreślał, po tzw. incydencji
    gruzińskim, że od czasu, kiedy pilot odmówił lotu do Tbilisi
    prezydentowi, że on sam będzie podejmował decyzje, kiedy będzie latał
    samolotem rządowym, prezydenckim, ponieważ jest głównodowodzącym. (…)
    To Pałac Prezydencki odpowiadał za realizację wizyty Lecha Kaczyńskiego
    i całej delegacji smoleńskiej. Nie chciałem tego formułować
    w taki sposób

    — stwierdził Tusk. Po czym dalej uderzał w PiS.

    Kontynuują właściwie taką polityczną zbrodnię, bo ona nas kosztuje zimną wojnę domową już 11 lat. Trzeba absolutnie to zakończyć

    — dodał.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    246. Robert Mazurek: Może i

    Robert Mazurek: Może i zbudują?

    Tę myśl tow. Lenina i tow. Stalina wdrażał tow. Żdanow, przeżyła go
    ona o ponad 70 lat i nie wygląda, jakby się miała zawijać, wręcz
    przeciwnie. Organizacyjna rola prasy – bo o niej mowa – kwitnie w Polsce
    niczym bez w maju i bezhołowie przez rok cały. Przebiła wszystkie
    pozostałe funkcje, z informacyjną na czele, bo prasa, media szerzej,
    organizować ma nie tylko świadomość mas, ale i masy sensu stricto.
    Nawołuje więc do protestów i demonstracji, kolportuje stosowne gadżety,
    podpowiada politykom, dzieli i rządzi ludem. Ja też tak chcę!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    247. Oburzające! TVN ruszył z


    Oburzające! TVN ruszył z programem "1981. Rozmowy o stanie wojennym". Pierwszym gościem... Jerzy Urban

    autor: Fratria/Twitter tvn24

    Jaruzelski błagał Moskwę o interwencję. Czy za to Tusk i Komorowski zorganizowali mu pogrzeb państwowy?

    Pogrzeb Jaruzelskiego / autor: wPolityce

    Dziś już wiemy z dokumentów, że możliwa interwencja sowiecka
    była mitem, a Jaruzelski sam prosił Breżniewa o wkroczenie Armii
    Sowieckiej, albo „chociaż NRD”.
    Jednak jesienią 1989 roku
    ludzie z kancelarii Jaruzelskiego (jako prezydenta PRL) opracowali plan
    informowania społeczeństwa o stanie wojennym. Główną tezą była sugestia,
    że bez decyzji ogłoszonej 13 grudnia Rosjanie, by wkroczyli z czołgami
    i doszłoby do tragedii. Zarówno Jaruzelski, jak i Moskwa, wiedzieli,
    że było dokładnie odwrotnie.

    Dziś łatwo sięgnąć do trzech źródeł, które mówią o wybitnym tchórzostwie i zdradzie Wojciecha Jaruzelskiego i ówczesnej władzy.
    Dokumenty ujawnione przez Władimira Bukowskiego, Wasilija Mitrochina,
    a także opublikowana w Biuletynie IPN tzw. „Notatka Anoszkina”
    to najbardziej dostępne dowody na powyższą tezę.


    Nierozliczone
    zbrodnie komuny to także odpowiedzialność „Wyborczej”. Herbert dawno
    prześwietlił Michnika: „To człowiek złej woli, kłamca, oszust”

    Komunistyczni
    zbrodniarze zawsze byli kryci przez Salon III RP. Pod hasłami
    demokracji i wolności gnił haniebny kompromis przemilczenia win.
    Mordercy pozostawali bezkarni, a postkomuniści pisali własną historię
    „Solidarności”, dyskredytując skutecznie tych, którzy chcieli Polski
    prawdziwie wolnej, suwerennej, tożsamościowej i wiernej narodowemu
    dziedzictwu. Niszczyli każdy przejaw dążeń konserwatywnych, posiłkując
    się w wielkiej polityczno-biznesowo-medialnej grze bezwzględną
    propagandą.
    I działo się dokładnie to, przed czym kilka dekad
    temu ostrzegał Zbigniew Herbert. Królował neokomunizm,
    a liberalno-lewicowe media, na czele z „Wyborczą”, pogłębiały społeczne
    podziały i zakłamywały świat. Zbigniew Herbert prześwietlił Michnika już
    na samym początku, a jego ocena jawi się w świetle coraz to nowych
    faktów, jeszcze bardziej trafna:

    Michnik
    jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca, oszust
    intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował
    „socjalizm z ludzką twarzą”. To jest widmo dla mnie zupełnie nie
    do zniesienia. Jak jest potwór, więc powinien mieć twarz potwora. Ja nie
    wytrzymuję takich hybryd i uciekam przez okno z krzykiem

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    248. Jakub Maciejewski: Żałoba na


    Jakub
    Maciejewski: Żałoba na Wiertniczej. Opozycji nie chciało się głosować w
    obronie interesów TVN, a i lud antyPiSowski nie wyjdzie na ulice

    229 posłów głosowało za odrzuceniem senackich poprawek a więc de facto
    za przyjęciem ustawy medialnej. A przecież to mniejszość z 460 posłów,
    zwłaszcza że troje posłów z PiS nie głosowało (Chmielowiec, Cicholska,
    Wróblewski), a z Konfederacji oczywiście nikt rączki przeciwko
    największemu filarowi III RP nie podniesie.

    SEJM ODRZUCIŁ UCHWAŁĘ SENATU - USTAWA MEDIALNA PRZYJĘTA

    Opozycja
    mogła to wygrać, teraz pozostało jej miotać kruczkami prawnymi,
    gardłować na nowym wiecu Tuska, by j…ć PiS i z emfazą rozdzierać szaty
    w mediach, zapewniając o swojej lojalności wobec wszystkich bogów
    Czersko-Wiertniczego Olimpu.
    A przecież we wtorek 14 września
    marszałek Ryszard Terlecki powiedział wprost - a słynie przecież
    z bezpośrednich i do bólu szczerych wypowiedzi - że ostateczne sejmowe
    głosowanie nad ustawą medialną, będzie przeprowadzone z zaskoczenia.

    Zrobimy tak, żeby zaskoczyć dziennikarzy i wprowadzimy znienacka któregoś dnia.

    TVN w potrzebie, larum grają

    I oto
    gdy TVN, które tak karmi i pompuje swoich parlamentarzystów, zaprasza,
    nagłaśnia i ugaszcza, gdy stacja potrzebuje swoich klientów
    politycznych, ci gdzieś zaspali, pogubili się, w partyjnej inercji
    zebrało się ich przeciwko PiSowi jedynie 212 głosujących.

    Teraz,
    tak jak zawsze, skowyt i protesty - Tusk zapowiedział demonstrację, TVN
    przyoblekła się w barwy żałobne i do wieczornych programów zawezwano
    dyżurnych komentatorów - włącznie ze specjalistą od prawa
    farmaceutycznego, profesora Matczaka.

    Cisza wokół zapisów ustawy

    Nikt
    oczywiście widzom antyPiSu nie powie, że żadnej likwidacji TVNu nie
    będzie, że chodzi tylko o zablokowanie nieuczciwej struktury
    własnościowej, w której jakaś firma udaje, że ma siedzibę w Europie, gdy
    tymczasem wynajmuje jakiś pusty schowek na miotły na holenderskim
    lotnisku, by udawać, że biuro nie znajduje się w Ameryce. Jeśli koncern
    Discovery będzie musiał odsprzedać jakiś procent swoich udziałów
    to studia na Wiertniczej i tak pozostaną lewicowo-brukselofilskie, rzecz
    w tym, by nie obchodził prawa polskiego w ostentacyjny i jednoznaczny
    sposób, ale Monice Olejnik nikt nie zabroni udawać obiektywnej,
    a Piotrowi Kraśko nikt nie powie, że 6 lat jazdy bez uprawnień to jednak
    grube przegięcie.

    Niegodna opozycja, leniwi obrońcy

    Jedna
    z osób obozu władzy, widząc dziś Tuskowe wezwania do wielkich
    protestów, jednym kliknięciem na pilocie wyłączyła telewizor
    z komentarzem: „za zimno”. Ale na protesty jest nie tylko za zimno,
    inaczej niż w zeszłorocznych jesiennych strajkach tzw. kobiet, gdy
    znudzona lockdownami młodzież wyszła na ulice potańczyć przy
    prymitywnych okrzykach. Dzieje seriali paradokumentalnych czy zachwyty
    Konrada Piaseckiego nad Jerzym Urbanem, codzienna nawalanka w rząd
    o 19.00 nie grzeją milionów Polaków, ale co najwyżej dziadersów, którzy -
    tak jak ostatnio Blumsztajn z Broniatowskim - piją ruską wódę drwiąc
    z Jarosława Kaczyńskiego parafrazą pieśni upamiętniajacej ofiary
    komunistycznej masakry z 1970 roku.

    Normalni ludzie, zwłaszcza
    ci z młodszego pokolenia, oglądają Netflix, HBO czy inne „video
    on demand”, nie zaś linearną telewizję resortowych dzieci. Na masowe
    protesty w obronie TVN jest za zimno, za nudno, zbyt dziadersowato.

    Jeśli prezydent Andrzej Duda się nie złamie, to się te pookrągłostołowe meandry nieco wyprostują. Tylko tyle i aż tyle.


    Tusk lamentuje u Olejnik ws. nowelizacji ustawy medialnej: "Amerykańska reakcja daj Boże będzie silna"

    To nie jest czarny dzień polskiej
    demokracji, to jest czarne 6-lecie polskiej demokracji” - stwierdził
    przewodniczący PO Donald Tusk w programie „Kropka nad i” (TVN24).

    Amerykańska reakcja daj Boże będzie silna

    — mówił Tusk, odnosząc się do nowelizacji ustawy medialnej.

    Szef PO notorycznie uderzał w PiS i opowiadał o ataku rządzących na demokrację.

    To jest
    obraz koszmarnego zniekształcania naszej demokracji. (…) tego typu
    polityczne kreatury, jak na przykład pan Mejza, są potrzebne
    Kaczyńskiemu po to, żeby zaatakować wolne media

    — powiedział.


    A to dobre! Tusk zapowiada swój udział w proteście sympatyków TVN. Bąkiewicz reaguje: "Pożyczyć nagłośnienia?"

    autor: Fratria/Twitter

    Skapitulowali przed pandemią i drożyzną, ale idą na wojnę
    z wolnymi mediami. Będę w niedzielę o godz. 19 na Krakowskim
    Przedmieściu - napisał w piątek na Twitterze przewodniczący Platformy
    Obywatelskiej Donald Tusk. Na ten wpis szefa PO w żartobliwy sposób
    zareagował Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

    Sejm
    odrzucił w piątek bezwzględną większością głosów uchwałę Senatu
    o odrzuceniu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Teraz ustawa
    trafi do prezydenta.

    Skapitulowali przed pandemią
    i drożyzną, ale idą na wojnę z wolnymi mediami. Będę w niedzielę
    o 19 na Krakowskim Przedmieściu. #lexTVN

    — napisał Tusk.


    Wojna w Agorze trwa! Michnik twardo walczy o Wójcika, zarząd nieugięty: Są zachowania, które nie mogą być akceptowane

    Wniosek Michnika

    Powrotu dyrektora wydawniczego domaga się
    redakcja „Gazety Wyborczej” - na czele z Adamem Michnikiem i Jarosławem
    Kurskim. Z decyzją o zwolnieniu Wójcika nie zgadzają się także inni
    dziennikarze gazety, a także jej czytelnicy. Redaktor naczelny dziennika
    oraz jego zastępca chcą, aby Jerzy Wójcik został wicenaczelnym ds.
    rozwoju. Do zarządu Agory wnioskował w tej sprawie Adam Michnik.

    Jednak
    sprawa może nie być tak prosta: „GW” nie ma osobowości prawnej,
    w związku z czym o zatrudnieniu pracownika decyduje ostatecznie spółka
    wydająca, a w przypadku tak ważnego członka zespołu redakcyjnego, jak
    Jerzy Wójcik – zarząd Agory

    — podaje portal Wirtualnemedia.pl.

    Wójcik nie do obrony?

    Rzecz
    w tym, że Agora sprawę zwolnienia Wójcika uważa już za zamkniętą i nie
    zamierza odstąpić od tej decyzji. Sprawy oficjalnie nie komentuje się
    na zewnątrz, tym niemniej w listopadowym liście do pracowników zarząd
    podkreślił, że decyzja o zwolnieniu dyrektora wydawniczego „Wyborczej”,
    „mimo dużych osiągnięć Jerzego”, jest ostateczna.

    Są takie zachowania, które nie mogą być akceptowane w żadnej organizacji

    — podsumował zarząd.

    Jerzy
    Wójcik niechętnie komentuje swoją sprawę. Dziennikarza Wirtualnych
    Mediów pyta tylko: „Jak pan myśli, czyje słowa i postawa są dla mnie
    i czytelników(…) ważniejsze? Adama Michnika czy prezesa Hojki?”

    aja/Wirtualnemedia.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    249. Media w obronie stacji

    Kolejne
    firmy medialne i tytuły przyłączają się do akcji zbierania podpisów pod
    apelem do prezydenta Andrzeja Dudy o weto do lex TVN.

    Ringier Axel Springer Polska przyłącza się do apelu i zachęca do jego rozpowszechniania

    "Sejmowa większość uchwaliła ustawę tzw. Lex TVN, która wpływa na strukturę właścicielską i przyszłość TVN Discovery w Polsce, nadawcy m.in. TVN24. Los ustawy jest teraz w rękach Prezydenta RP Andrzeja Dudy. TVN wystosował apel do Prezydenta RP, by skorzystał z prawa weta. Ringier Axel Springer Polska jako firma mediowa, która niezależne dziennikarstwo i wolność mediów uznaje za fundament demokracji i wolności społecznej, przyłącza się do apelu i zachęca do jego rozpowszechniania" - czytamy na stronie RASP.




  • W
    specjalnym odcinku "Kawy na ławę" dziennikarze TVN24 i TVN rozmawiali o
    przegłosowanej w Sejmie ustawie zwanej lex TVN. - Przez 20 lat TVN24 i
    my tu wszyscy obecni patrzyliśmy władzy na ręce i to każdej władzy -
    powiedziała Anita Werner. Dziennikarze zwrócili też uwagę na to, że PiS
    skorzystał z obecnej na sali większości sejmowej.

    Wyjątkowy odcinek "Kawy na ławę". Dziennikarze o lex TVN




    Wyjątkowy odcinek "Kawy na ławę". Dziennikarze o lex TVN



    Polska




    Autor:
    mart
    Źródło:
    TVN24


    „Holding”. Szokujące kulisy powstania TVN [REPORTAŻ]
    ------Służby specjalne PRL, tajni współpracownicy komunistycznej bezpieki,
    członkowie PZPR, WSI, spółki w rajach podatkowych – red. Marcin Tulicki
    odsłonił w reportażu „Holding” szokujące kulisy powstania stacji TVN. –
    TVN to nawet coś więcej niż kolejna partia opozycyjna. Oni wręcz
    aspirują do tego, by sterować konkretnymi partiami w Polsce – komentuje
    Jakub Maciejewski, publicysta portalu wPolityce.pl. – TVN jest
    narzędziem kolonizowania kulturowego Polski, także narzędziem
    kolonizowania politycznego. To jest w dodatku bardzo opłacalny biznes
    dla tych, którzy to robią – mówi publicysta Rafał Ziemkiewicz.


    Reportaż „Holding” odsłania kulisy powstania TVN (fot. TVP Info)

    „Holding”. Szokujące kulisy powstania TVN [REPORTAŻ]

    Reportaż
    red. Marcina Tulickiego.


    Nagle wszystko stało się czytelne: po jednej stronie większość sejmowa, PiS, rząd, a po drugiej TVN wraz ze swoimi przystawkami


    Klarowność obrazu wynika z faktu, że tym razem TVN - ta realnie najsilniejsza partia opozycyjna, dużo ważniejsza niż inne struktury - została zmuszona do otwartego boju pod własnym sztandarem. Teoretycznie drży o swoją przyszłość (co jest dość zabawne, bo przecież wszyscy wiemy, że nie stanie się jej żadna realna krzywda), ale jednocześnie nie potrafi skryć zadowolenia. Bo wreszcie ten, kto ma najcenniejsze narzędzia, jest także na pierwszym planie.

    Jestem przekonany, że przyszli historycy tak właśnie spojrzą na polskie batalie, które rozpoczęły się w 2005-ym roku, po niespodziewanym sukcesie politycznym PiS i Lecha Kaczyńskiego. Będą widzieli starcie dwóch sił: z jednej strony „egzekucja praw”, reprezentowana przez obóz Jarosława Kaczyńskiego, wspomagany przez swego rodzaju pospolite ruszenie, z drugiej głębokie struktury
    wyrosłe z transformacji, dominujące w kluczowych obecnie sferach
    (media, pieniądze, powiązania międzynarodowe). Z jednej strony wola
    zmiany i budowy silnego państwa, z drugiej zażarta obrona potężnych
    interesów i niejawnych ośrodków decyzyjnych, krajowych,
    ale i zewnętrznych.

    Partie opozycyjne, ludzie tacy jak Donald Tusk, są tu jedynie statystami, aktorami drugiego planu. Oni też to wiedzą. I zapewne dlatego, chcąc zwrócić uwagę na siebie, przewodniczący PO przekracza czerwone linie,
    i życzy śmierci politycznym przeciwnikom. Liczy, że w ten sposób złapią
    parę punktów u realnych graczy. Tym bardziej, że ma świadomość,
    iż idzie mu słabo, i partia TVN może zechcieć postawić na kogoś innego.

    CZYTAJ: Komentarze polityków PiS o „sznurze i gałęzi”: „Wyobrażacie sobie takie słowa z ust polityka PiS?”; „Niebezpieczna gra”

    autor: Fot. wPolityce.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    250. W sprawie „lex TVN” był

    W sprawie „lex TVN” był szantaż, kłamstwa i manipulacje. Co po wecie prezydenta Dudy?

    W sprawie tzw. lex TVN mamy wręcz festiwal kłamstw
    i manipulacji. I to one, a nie fakty, stały za ogromnymi naciskami
    na rząd Mateusza Morawieckiego, na sejmową większość, a wreszcie
    na prezydenta Andrzeja Dudę. A w efekcie zawetowania przez prezydenta
    nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji te kłamstwa oraz manipulacje
    zostały niejako legitymizowane. Łatwo to zdemaskować pokazując, co się
    działo na polskim rynku medialnym, a szczególnie telewizyjnym
    od początku lat 90.

    Polski rynek telewizyjny

    Gdy w latach 90. kształtował się
    polski rynek telewizyjny, chodziło o to, żeby już na początku nie
    zdominował go zagraniczny kapitał, mający wówczas ogromną przewagę nad
    rodzimym, który się dopiero kształtował. I żeby poprzez ten kapitał
    w mediach nie skolonizowano polskiego społeczeństwa. Chodziło też zatem
    o to, żeby telewizje o ogólnokrajowym zasięgu nie narzucały polskiemu
    społeczeństwu punktu widzenia, światopoglądu czy politycznych
    preferencji właściciela kapitału, czyli nie miały decydującego wpływu
    na polską politykę (nawet w ściśle wyborczym sensie), na wyznawane
    wartości, na samoocenę obywateli, wybory konsumenckie, styl życia,
    a nawet sądy estetyczne.

    Rynek telewizyjny i radiowy podlegał
    wtedy koncesjonowaniu także z wymienionych wyżej powodów, ale przede
    wszystkim dlatego, że na początku brakowało częstotliwości, żeby każdy
    chętny i spełniający warunki mógł na tym rynku działać. Z tego powodu
    musiał funkcjonować regulator rynku, którym stała się Krajowa Rada
    Radiofonii i Telewizji (działająca od 28 kwietnia 1993 r., a powołana
    na mocy ustawy o radiofonii i telewizji z 29 grudnia 1992 r.).

    To KRRiT
    przydzieliła dwie ogólnopolskie koncesje na nadawanie drogą naziemną:
    w 1994 r. telewizji Polsat, zaś w 1997 r. – telewizji TVN. Za oboma
    podmiotami stał polski kapitał. Regulator rynku nie miał wówczas wiedzy
    albo szczątkową, że ważne osoby w obu tych podmiotach miały powiązania
    z komunistycznymi tajnymi służbami, co dawało im przewagę zarówno
    w kwestii pozyskania kapitału (np. z Funduszu Obsługi Zadłużenia
    Zagranicznego, kontrolowanego przez komunistyczne tajne służby
    i w istocie nielegalnego z punktu widzenia prawa międzynarodowego), jak
    i lobbowania na rzecz przyznania koncesji.

    W latach 90. rynek
    telewizyjny nie został wprawdzie zdominowany przez zagraniczny kapitał,
    ale na jego kształt mieli wpływ ludzie komunistycznego aparatu przemocy
    i kontrolowania społeczeństwa. Mieli też oni wpływ na linie programowe
    stacji, w tym na stosunek do przeszłości i polityczne sympatie oraz
    antypatie, wynikające właśnie ze stosunku do przeszłości. Te sprawy nie
    zmieniły się, gdy do telewizji TVN wszedł zagraniczny kapitał (Polsat
    pozostał podmiotem z polskim kapitałem), bowiem konkretna linia
    programowa ukształtowała widownię TVN i w takim kształcie stała się ona
    cennym aktywem.

    Pewnego rodzaju „grzech założycielski”
    zdecydował o gorliwości i temperaturze działań w obronie TVN,
    kiedykolwiek pod adresem tej stacji padały zarzuty o reprezentowanie
    interesów sił postkomunistycznych oraz dogadanej z nimi części elit
    postsolidarnościowych. Wsparcie wpływowych elit oraz ich zagraniczne
    kontakty i zaplecze decydują także o popieraniu i obronie interesów TVN
    także w kwestiach własnościowych, a było to istotne, gdyż zmiany
    własnościowe naruszały zapisy ustawy o radiofonii i telewizji
    co do ograniczenia do 49 proc. poziomu kapitału spoza Europejskiego
    Obszaru Gospodarczego.

    W kwestiach własnościowych w odniesieniu
    do TVN polskie prawo złamano w 2015 r. Wtedy to Krajowa Rada Radiofonii
    i Telewizji, kierowana przez Jana Dworaka, zdecydowała o zaakceptowaniu
    przejęcia TVN przez amerykańską firmę Scripps Networks Interactive. Tyle
    że KRRiT nie powinna do tej transakcji dopuścić albo wnioskować
    do parlamentu, żeby wcześniej znowelizował ustawę, gdyż w kształcie
    z 29 grudnia 1992 r. nie pozwalała ona na pełne przejęcie jakiejkolwiek
    telewizji czy radia w Polsce przez podmiot spoza Europejskiego
    Obszaru Gospodarczego.

    Rada kierowana przez Dworaka uznała,
    że przejęcie jest legalne i możliwe. Cały czas, czyli dużo przed 2015 r.
    oraz po tej dacie, formalnie właścicielem TVN była firma mająca adres
    na lotnisku Schiphol w Amsterdamie – Polish Television Holding B.V.
    (kontrolująca inną firmę z lotniska Schiphol - N-Vision B.V., mającą
    udziały TVN). To nie wiadomo co zostało sprzedane najpierw Scripps,
    a potem Discovery. Nie wiadomo co działa wprawdzie w Europejskim
    Obszarze Gospodarczym, ale jest wirtualne, więc właścicielem 100 proc.
    udziałów TVN jest – zarówno w wypadku Scripps, jak i Discovery - koncern
    spoza EOG, co łamie ustawę z 1992 r.

    Skoro Scripps nie miało
    prawa przejąć TVN, to i nie powinno być to możliwe także w 2018 r.
    w wypadku Discovery. Ale stało się to faktem, w dodatku przy
    przejmowaniu TVN przez Discovery (formalnie jedna amerykańska firma
    o zasięgu globalnym kupowała drugą amerykańską firmę o zasięgu
    globalnym) wykluczono z procesu decyzyjnego Urząd Ochrony Konkurencji
    i Konsumentów, a o transakcji zdecydowała Komisja Europejska. Przy
    przejmowaniu TVN przez Scripps UOKiK był aktywny i na transakcję się
    zgodził. Urzędem kierował wtedy mianowany przez premiera Donalda Tuska
    Adam Jasser.

    Wedle ustawy z 29 grudnia 1992 r. o radiofonii
    i telewizji (art. 35 ust. 2): „Koncesja dla spółki z udziałem osób
    zagranicznych może być udzielona, jeżeli: 1) udział kapitałowy osób
    zagranicznych w spółce lub udział osób zagranicznych w kapitale
    zakładowym spółki nie przekracza 49%, 2) umowa lub statut spółki
    przewidują, że: a) osobami uprawnionymi do reprezentowania lub
    prowadzenia spraw spółki albo członkami zarządu spółki będą w większości
    osoby posiadające obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania
    w Polsce, b) w zgromadzeniu wspólników lub w walnym zgromadzeniu udział
    głosów osób zagranicznych i spółek zależnych, w rozumieniu Kodeksu
    spółek handlowych, od osób zagranicznych nie może przekroczyć 49%, c)
    osoby zagraniczne nie mogą dysponować bezpośrednio lub pośrednio
    większością przekraczającą 49% głosów w osobowej spółce handlowej, d)
    członkami rady nadzorczej spółki będą w większości osoby posiadające
    obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania w Polsce”.

    W art.
    35 ustawy znajduje się ustęp 3: „Koncesja może być również udzielona:
    1) osobie zagranicznej lub 2) spółce zależnej, w rozumieniu Kodeksu
    spółek handlowych, od osoby zagranicznej – których siedziba lub stałe
    miejsce zamieszkania znajduje się w państwie członkowskim Europejskiego
    Obszaru Gospodarczego – bez stosowania ograniczeń zawartych w ust. 2”.
    Najpierw ustalono limit w wysokości 49 proc. dla podmiotów (kapitału)
    zagranicznych, by w ustępie 3. ów limit znieść dla osoby zagranicznej
    z Europejskiego Obszaru Gospodarczego („bez stosowania ograniczeń
    zawartych w ust. 2”), co zapewne wynikało z przystąpienia Polski
    do Unii Europejskiej.

    Nierozwiązany pozostał problem tego, czy
    można firmę nie wiadomo co uznać za podmiot działający w EOG, skoro
    faktycznie właścicielem i to stuprocentowym jest koncern spoza EOG.
    Nowelizacja ustawy, o którą przez kilka miesięcy toczyła się wojna,
    a teraz zawetował ją prezydent Andrzej Duda, jednoznacznie firmy nie
    wiadomo co traktuje jak sztuczkę prawną i domaga się, żeby właściciel
    nie miał statusu firmy nie wiadomo co i by faktycznie miał siedzibę
    w Europejskim Obszarze Gospodarczym.

    Transakcja kupna TVN

    W 2015
    r. TVN należał do Grupy ITI i Grupy Canal+ (one kontrolowały formalnego
    właściciela, czyli firmę nie wiadomo co N – Vision B.V.) I 16 marca
    2015 r. te dwie grupy sprzedały większość udziałów (52,7 proc.) w TVN
    S.A. za 584 mln euro amerykańskiemu koncernowi Scripps Networks
    Interactive. 16 czerwca 2015 r. Scripps Networks Interactive dostał
    zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na przejęcie spółki.

    1 lipca
    2015 r. Grupa ITI i Grupa Canal+ sprzedały wszystkie swoje udziały
    w spółce nie wiadomo co N-Vision B.V., która kontrolowała 52,7 proc.
    udziałów w TVN, spółce Southbank Media Ltd, zarejestrowanej w Londynie
    i należącej do Scripps Networks Interactive. 28 sierpnia 2015 r.
    Scripps, za pośrednictwem Southbank Media, skupił od inwestorów z GPW
    akcje TVN, zwiększając swój udział do 98,76 proc. 28 września 2015 r.
    Scripps dokupił pozostałe akcje TVN, zostając
    właścicielem stuprocentowym.

    Zanim doszło do przejęcia 100 proc.
    akcji TVN, 12 marca 2015 r. ówcześni członkowie KRRiT – Jan Dworak,
    Witold Graboś, Krzysztof Luft, Stefan Pastuszka i Sławomir Rogowski
    spotkali się z Wojciechem Kostrzewą, wtedy dyrektorem generalnym Grupy
    ITI i przewodniczącym rady nadzorczej TVN, z Josephem G. NeCastro,
    dyrektorem ds. rozwoju Scripps Networks Interactive i Jimem Samples’em,
    szefem Scripps Networks Interactive do spraw współpracy międzynarodowej.

    Amerykanie pytali, czy transakcja kupna TVN przez Scripps jest
    zgodna z polskim prawem, bo ich prawnicy przeczytali polską ustawę
    i mieli poważne wątpliwości, przede wszystkim co do owych 49 proc.
    własności. Jan Dworak się wahał, ale uznał, że można. Wszyscy zdawali
    sobie jednak sprawę z naciągania polskiego prawa, stąd w umowie znalazły
    się liczne zabezpieczenia na wypadek cofnięcia koncesji. Zabezpieczenia
    korzystne przede wszystkim dla sprzedawcy, żeby w razie czego nie
    płacił odszkodowania.

    W firmie Scripps uznano, że warto
    zaryzykować, mimo istnienia w ustawie zapisu, że podmiot spoza EOG może
    objąć maksymalnie 49 proc. akcji TVN, bo przecież istniało pośrednie
    ogniwo zakotwiczone w EOG, czyli firma nie wiadomo co z lotniska
    Schiphol. Jan Dworak twierdzi (w rozmowie z „Wirtualnymi Mediami”),
    że transakcja była legalna i nieobarczona ryzykiem, a na wszystko
    są ekspertyzy prawne. Struktura właścicielska z firmą nie wiadomo
    co została zaakceptowana jako rozwiązanie zgodne z ustawą z 1992 r.

    Skoro
    w 2015 r. KRRiT była przychylna, to 7 kwietnia 2015 r. do UOKiK wpłynął
    wniosek Southbank Media Ltd z siedzibą w Londynie o przejęcie przez ten
    podmiot kontroli nad N-Vision B.V. z siedzibą w Amsterdamie. UOKiK
    zgodził się na to 16 czerwca 2015 r. W ten sposób Southbank Media Ltd
    przejął kontrolę nad podmiotami zależnymi od N-Vision B.V., w tym nad
    TVN S.A. A skoro Southbank Media Ltd należał do grupy kapitałowej
    Scripps, w której podmiotem dominującym była amerykańska spółka Scripps
    Networks Interactive Inc. w Knoxville, to ta spółka przejęła 100 proc.
    akcji TVN.

    31 lipca 2017 r. koncern Discovery Communications
    ogłosił, że chce kupić Scripps Networks Interactive (za 14,6 mld
    dolarów). Polski UOKiK wówczas „olano”, więc 6 lutego 2018 r. Komisja
    Europejska warunkowo zgodziła się na tę transakcję. Warunkiem było
    udostępnianie operatorom sygnału TVN24 i TVN24 BiS za „rozsądną cenę”.
    26 lutego 2018 r. Departament Sprawiedliwości USA zaakceptował kupno
    Scripps Networks Interactive przez Discovery Communications.

    6 marca
    2018 r. doszło do przejęcia Scripps, czyli także TVN. I w ten sposób,
    a niezgodnie z polską ustawą, podmiot spoza Europejskiego Obszaru
    Gospodarczego ma 100 proc. udziałów w telewizji działającej w Polsce.
    KRRiT dopiero w 2021 r. uznała, że tak być nie może, choć faktycznie
    nagina się prawo już od sześciu lat. Wiele wskazuje na to, że KRRiT
    zareagowała dopiero po doniesieniach, że Discovery ma się połączyć
    z Warner Media. W efekcie powstałby medialny gigant wart 150 mld
    dolarów, któremu i konkurencja, i polskie państwo mogłoby skoczyć.

    Do fotela
    szefa medialnego monstrum jest przymierzany David Zaslav, obecnie
    zarządzający Discovery. Warner kontynuowałby zabawę rozpoczętą w 2015 r.
    i miałby polską ustawę gdzieś. Nowelizacja ustawy zabawę, czyli
    „olewanie” polskiego prawa przerywała, a ponieważ chodzi o wielkie
    pieniądze i wpływy, toczyła się wokół tego wielka wojna. Także o to, czy
    Polska może prowadzić samodzielną politykę, również w dziedzinie
    mediów. Okazało się, że nie może, a weto prezydenta Andrzeja Dudy
    tylko to potwierdza.

    Kwestie własnościowe w telewizji TVN
    to tylko ułamek problemów polskiego rynku medialnego, w wielu segmentach
    prezentującego tak wysoki stopień koncentracji, że można mówić
    o hegemonii. Za wysoki poziom koncentracji w Polsce uznaje się sytuację,
    gdy jeden podmiot (grupa kapitałowa) osiąga 30 proc. udziałów na jednym
    z rynków: przychodów reklamowych, przychodów z opłat z płatnej
    telewizji, widowni telewizyjnej, audytorium radiowego lub użytkowników
    usług audiowizualnych online.

    Oficjalnie w polskim prawie jakiś
    podmiot jest uznawany za dominujący, gdy uzyskuje ponad 40 proc.
    udziałów w danym rynku. Dopiero po przekroczeniu tego progu Urząd
    Ochrony Konkurencji i Konsumentów może zablokować kolejne przejęcia. Ale
    w debacie o dekoncentracji małą uwagę zwraca się na to, że dominujący
    nadawcy mają przewagę również w roli brokerów reklam. Tak jak telewizje
    TVN i Polsat, których biura reklamy obsługują nie tylko kanały
    tematyczne tych stacji, ale też inne podmioty rynku medialnego. I w roli
    brokerów reklam mają często większy wpływ na rynek niż jako nadawcy.

    W latach
    90. XX wieku polski rynek medialny szeroko otworzył się dla
    zagranicznego kapitału, co potem skutkowało koncentracjami
    przekraczającymi bezpieczny poziom. Sprzyjało temu patrzenie przez palce
    na łamanie ustawy o ograniczeniach kapitałowych, np. na rynku
    telewizyjnym. W efekcie aż około 70 proc. rynku telewizyjnego w Polsce
    kontrolują obecnie zagraniczni nadawcy. Największe udziały mają
    Amerykanie (kontrolują połowę wszystkich nadawanych treści
    telewizyjnych), m.in. Discovery Communications, Viacom, Time Warner, ITI
    Neovision (amerykańsko-francuska).

    Na rynku radiowym firmy
    zagraniczne kontrolują wprawdzie ok. 30 proc., lecz tylko należące
    do niemieckiego Bauera radio RMF FM ma ok. 26-proc. udział
    w słuchalności. W internecie dominuje Onet należący
    do niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer (ponad 17 mln
    użytkowników), trzecia była należąca do niemieckiego Bauera Interia
    (ok 13 mln użytkowników), w 2020 r. przejęta przez Polsat, szósty -
    portal TVN24 należący do amerykańskiego Discovery (ok. 6 mln
    użytkowników), a dziewiąty portal „Faktu” należący
    do niemiecko-szwajcarskiego Ringier Axel Springer (ok. 5,5 mln
    użytkowników). Niemieckie były do niedawna także serwisy Polska Press
    Grupy, przejęte w 2021 r. przez koncern PKN Orlen.

    Rynek prasy
    został w 70-75 proc. zdominowany przez zagraniczny kapitał. W prasie
    ogólnopolskiej dominuje kapitał niemiecki: 21 proc. tytułów należy
    do Grupy Bauer, 9 proc. ma Burda Media, 6 proc. szwajcarsko-niemiecki
    Ringier Axel Springer Polska (m.in. „Fakt” i „Newsweek”), 5 proc.
    szwajcarska firma Edipresse, 3 proc. Phoenix Press (kapitał niemiecki),
    3 proc. Hearst Marquard Publishing (kapitał szwajcarski), 2 proc. Egmont
    Polska (kapitał duński). W prasie lokalnej dominacja kapitału
    zagranicznego sięgała aż 95 proc., co znacząco zmniejszyło się
    po przejęciu przez PKN Orlen Grupy Polska Press, wydającej 19 dzienników
    regionalnych i ponad 100 tygodników lokalnych. Wśród wydawców
    najpopularniejszych miesięczników i magazynów telewizyjnych dominują
    firmy z niemieckim kapitałem: Bauer oraz Burda Media. Pozostałe kolorowe
    magazyny należą do kapitału szwajcarskiego - Edipresse Polska.

    Media w Niemczech i we Francji

    We Francji
    nikt nie może posiadać więcej niż 49 proc. kapitału lub prawa głosu
    w spółce dysponującej koncesją na ogólnokrajowy naziemny kanał
    telewizyjny, jeśli jego oglądalność przekracza 8 proc. całkowitej
    oglądalności. Przy czym właściciel koncesji nie może mieć więcej niż
    33 proc. kapitału lub prawa głosu w stacji lokalnej lub
    ponadregionalnej. Kapitał zagraniczny nie może przekroczyć 20 proc.
    w spółce mającej naziemną koncesję radiową lub telewizyjną. Koncesji nie
    otrzyma nadawca docierający do więcej niż 4 mln telewidzów, 30 mln
    słuchaczy lub mający 20 proc. udziału w ogólnokrajowym nakładzie gazet.

    We Francji,
    jeżeli koncesja nie dotyczy ogólnokrajowego zasięgu, ten sam podmiot
    może mieć tylko jedną licencję na tym samym obszarze. Nie otrzyma
    koncesji podmiot mający jedną lub więcej naziemnych telewizji cyfrowych
    docierających do 4 mln osób; mający jedną lub więcej koncesji radiowych,
    gdy program dociera do 30 mln mieszkańców; będący wydawcą jednej lub
    więcej gazet, jeśli ich udział w ogólnokrajowym nakładzie
    przekracza 20 proc.

    W Niemczech sprawy konkurencji
    i koncentracji na rynku mediów reguluje ustawa o przeciwdziałaniu
    zagrożeniom konkurencji. Od 1997 r. nie ma w Niemczech ograniczeń liczby
    posiadanych koncesji radiowych i telewizyjnych, jednak działają
    regulacje między landami de facto nakładające ograniczenia. Progiem
    koncentracji jest 30 proc. oglądalności lub słuchalności w konkretnym
    roku w odniesieniu do posiadanych mediów. Firma medialna, która
    przekroczy próg 30 proc. może odsprzedać swoje udziały, ograniczyć
    udział w rynku lub udostępnić swój czas antenowy
    niezależnemu podmiotowi.

    W Niemczech obowiązuje zasada 10-proc.
    udziału jednego programu w widowni lub 20-proc. udziału w widowni
    pozostałych programów. W poszczególnych landach wprowadzono ograniczenia
    dotyczące tzw. koncentracji krzyżowej, czyli inwestowania przez firmy
    wydające gazety w radio i telewizję. Na przykład w Nadrenii
    Północnej-Westfalii koncern dominujący na rynku prasy nie może mieć
    większościowych udziałów u nadawcy radiowego czy telewizyjnego
    działającego na tym samym obszarze.

    W Niemczech nie ma wprawdzie
    ograniczeń dotyczących udziału kapitału zagranicznego w rynku mediów,
    ale faktycznie jest to rynek prawie całkowicie zdominowany przez rodzimy
    kapitał. Wynika to przede wszystkim z tradycji i praktyki.
    Na niemieckim rynku telewizyjnym funkcjonują wprawdzie takie podmioty
    jak Time Warner, News Corporation, Viacom czy Ufa/Canal Plus France,
    jednak żaden z nich nie przekroczył progu 1 proc. udziału w rynku.

    Polska
    chciała wprowadzić ograniczenia podobne do tych we Francji
    i w Niemczech, a choć były one znacznie łagodniejsze niż w tych
    państwach, okazało się, że nie wolno. Bo uruchomiono ogromną machinę
    szantażu, nacisków, kłamstw, dezinformacji i manipulacji. Żeby na rynku
    telewizyjnym nic się nie zmieniło, choć obecny stan wynika z łamania
    polskiego prawa. Okazało się, że Polska powinna być nadal kolonią bez
    prawa głosu. I tak się stało. Wszystko inne w tej sprawie
    to zawracanie głowy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    251. Jak redaktor naczelny


    Jak redaktor naczelny „Rzeczpospolitej" ogłosił Donalda Tuska „bezdyskusyjnie najwybitniejszym politykiem" w

    No i stało
    się. Jak ekonom Iwan Jewsjeicz z opowiadania Czechowa głowił się,
    by sobie przypomnieć „końskie nazwisko” znachora, który miałby pomóc
    na ból zębów emerytowanego generał–majora Bułdijewa, tak i mnie nie
    dawało spokoju zagadnienie szefa „Rzepy”. Dlaczego bezdyskusyjnie?
    Bo może ktoś uznawać Tuska za najwybitniejszego polityka, wielu
    go za takiego uważa, Tomasz Lis malował go na okładkach jak z wyobrażeń
    o Andersie, a przez kilka lat potężny mainstream liberalny zapytywał sam
    siebie: „wróci? nie wróci?”. Może więc i przewodniczący Donald
    Tusk nadawałby się na bohatera opowieści o „najwybitniejszym polityku”,
    ale - na litość Boską - dlaczego „bezdyskusyjnie”?

    Nie
    jest to rzecz bez znaczenia. O ile wskazywać różne postacie i plasować
    je w hierarchii polskiej polityki można i trzeba, o tyle tak
    bezkrytycznie i bez zająknięcia, tak arbitralnie i z poczuciem takiej
    oczywistości, mówić, że to Tusk przerasta wszystkich innych o głowę -
    nie do końca jest to zrozumiałe.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    252. Morawiecki o mailach


    Morawiecki o mailach Dworczyka, stacji TVN i manipulacji mediami



    "Doskonale zdajemy sobie sprawę z manipulowania mailami, dlatego nie odnosimy się do tego; apeluję, żeby nie wpisywać się w rosyjskie scenariusze pisane na Kremlu" - powiedział premier Mateusz Morawiecki pytany o kolejne maile mające pochodzić ze skrzynki Michała Dworczyka.
    Premier był pytany na konferencji o kolejne maile, które miały pochodzić ze skrzynki pocztowej szefa KPRM Michała Dworczyka. Chodzi o domniemaną korespondencję z maja 2020 r.
    Morawiecki nie odniósł się do treści domniemanych maili, zwrócił się natomiast z apelem do mediów, w tym stacji TVN, której dziennikarka zadawała pytanie. - Bardzo bym chciał i apeluję również w tym przypadku do TVN-u, żeby nie wpisywać się w rosyjskie scenariusze, w scenariusze pisane na Kremlu. W tym przypadku stacja TVN dokładnie gra do muzyki, która jest skomponowana w Moskwie (...). Doskonale zdajemy sobie sprawę z manipulowania bardzo wielu maili i dlatego się nie odnosimy do tego i nie wpisujemy się w scenariusz rosyjski - powiedział premier. Dopytywany, czy korespondencja ze skrzynki Dworczyka nie jest prawdziwa, premier odparł: "jest mnóstwo, mnóstwo manipulacji w rosyjskim scenariuszu".
    - I byłoby dobrze, gdyby polskie media, media, które w Polsce działają nie wpisywały się w rosyjski scenariusz zwłaszcza, że dzisiaj widzimy, co się dzieje za wschodnią granicą, co Rosja robi Ukrainie, co stara się wywołać, być może niestety nawet wojnę. W związku z tym, tym bardziej powinniśmy być czujni na propagandę rosyjską - dodał premier.W czerwcu ub.r. szef KPRM Michał Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe.
    Stwierdził jednocześnie, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hackerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    253. "Gazeta Wyborcza" w oparach


    "Gazeta Wyborcza" w oparach absurdu! Wroński doradza, "jak zdelegalizować PiS". "Stanowi niebezpieczeństwo dla innych"


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    254. Cenzura w natarciu. "Pozwy z


    Cenzura w natarciu. "Pozwy z Wiertniczej wobec dziennikarzy Fratrii to nic innego niż próba tłumienia wolności mediów"

  • Dziennikarze potężnego koncernu medialnego, mającego
    na sztandarach hasła o wolności słowa, sami próbują dławić krytykę
    prasową. Wytaczają całą serię pozwów, pierwszy wyrok już zapadł. Czy
    chodzi o to, by w Polsce obowiązywała zasada, iż materiałów TVN nie
    wolno recenzować? Czy sądy przyłożą do tego rękę?

    Ta historia
    pokazuje, w jak paskudnym miejscu może znaleźć się polska debata
    publiczna, jeśli spełnią się marzenia dziennikarskich książąt
    z Wiertniczej, a sądy wciąż będą skłonne wydawać kuriozalne wyroki. Tej
    debaty po prostu nie będzie. Pozostanie nam przyjmować wszystko, co poda
    TVN jako prawdę objawioną. A jeśli ktoś spróbuje ją podważyć, zostanie
    skarcony przez gorliwego sędziego karą 50 tyś.


  • Drakoński wyrok w sprawie naczelnego "Sieci". Reszczyński: Tak można załatwić każdego odważnego dziennikarza

    W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” redaktor Marek Pyza opisuje
    bulwersujący wyrok w procesie wytoczonym redaktorowi naczelnemu
    czasopisma Jackowi Karnowskiemu z powództwa dziennikarzy TVN. Chodzi
    o okładkę nr 46 z 2018 r., gdzie zapowiadano tekst autorstwa redaktora
    Wojciecha Biedronia „Maskarada na zlecenie”. Wspomniany artykuł dotyczy
    urodzin Adolfa Hitlera z 2017 r.

    Sędzia Monika
    Dominiak zasądziła od redaktora naczelnego „Sieci” zapłatę z jego
    własnej kieszeni 50 tys. zł na cel społeczny w postaci Wielkiej
    Orkiestry Świątecznej Pomocy, a także zamieszczenie na swój koszt
    przeprosin na piątej stronie tygodnika oraz… zapowiedzi tych przeprosin
    na okładce. To wyrok rażąco niesprawiedliwy i to z wielu powodów. Weźmy
    choćby wydawcę „Sieci”, który w tym akurat procesie nie był stroną

    — pisze Marek Pyza w najnowszym numerze „Sieci”.

    Zamach na wolność słowa, demokrację, wolność mediów”

    O komentarz w tej sprawie portal wPolityce.pl poprosił dziennikarza i publicystę Wojciecha Reszczyńskiego.

    Wyrok
    odbieram jako jawnie niesprawiedliwy. Rola stacji TVN w tej
    inscenizacji pod nazwą urodziny Hitlera była dla mnie oczywista. I choć
    były dowody na powiązania organizatorów tej „imprezy” i stacji
    telewizyjnej, która za wszelką cenę chciała zabłysnąć i nakręcić
    reportaż, to sąd nie wziął ich pod uwagę, nie uwzględnił, skoro wydał
    tak skrajnie niesprawiedliwy, drakoński wyrok. Redaktorowi naczelnemu
    „Sieci” nakazuje zapłacić karę z własnych pieniędzy

    — mówi nasz rozmówca.

    Jest
    to zamach na wolność słowa, demokrację i wolność mediów. W ten sposób
    można załatwić każdego odważnego dziennikarza stojącego na czele pisma.
    Co do tej stacji, to przecież dobrze wiemy, że od lat walczy
    z polskością i polskim patriotyzmem, co też jest logiczne

    — ocenia Reszczyński.

    Geneza
    tej stacji jest bowiem PZPR-owska, a jej założyciele byli powiązani
    ze służbami bezpieczeństwa PRL. Styl uprawiania propagandy w tej stacji
    utrzymuje się po dziś dzień.

    — wskazuje publicysta.

    Krucjata przeciwko niezależnym, patriotycznym mediom”

    Skąd
    tak surowy wyrok, zważywszy na fakt, że redaktor Biedroń wskazywał,
    iż „ustawką” mogły być same „urodziny Hitlera”, a nie reportaż TVN?

    Mam
    wrażenie, że sądy nie kierują się sprawiedliwością, obiektywną oceną
    faktów, a uczestniczą w jakiejś krucjacie wymierzonej przeciwko
    niezależnym, patriotycznym mediom. Zbyt dużo jest takich wyroków,
    w których skazanymi są osoby reprezentujące polski konserwatyzm czy
    polską prawicowość lub środowiska kościelne. A lewica, lewactwo, byli
    komuniści, otaczani są przez sądy ochroną

    — ocenia rozmówca wPolityce.pl.

    Zbyt
    dużo jest takich wyroków, które gwarantują ich bezkarność. Nie wiem,
    jak będzie wyglądać droga odwoławcza, ale trzeba będzie walczyć
    do końca, ponieważ ten wyrok jest absolutnie pod względem wymogu
    sprawiedliwości jest nie do zaakceptowania. To kolejny atak na wolne,
    niezależne media, tłumienie krytyki i niezależnego dziennikarstwa

    — dodaje Wojciech Reszczyński.

    Imoreza szyta grubymi nićmi”

    Jest
    to o tyle ciekawe, że dziennikarze TVN i TVN24 niemal przy każdej
    okazji podkreślają, że są reprezentantami „wolnych mediów”. Słowami
    „Witam w wolnych mediach” każdy odcinek swojego programu rozpoczyna np.
    Monika Olejnik.

    To są wszystko slogany bez
    pokrycia. „Cała prawda całą dobę” też jest takim sloganem bez pokrycia.
    I na to są też dowody pokazujące, jaką rolę ta stacja pełni od samego
    początku po dziś dzień

    — mówi nam dziennikarz.

    Dziwię
    się pani sędzi, która wydała ten wyrok, ponieważ jak gdyby potwierdziła
    istnienie organizacji faszystowskich, neohitlerowskich w Polsce,
    co jest absolutną nieprawdą. Jest natomiast rzeczą, na której zależy
    wrogom Polski, aby tak prezentować nas na zachodzie.

    — dodaje.

    Nigdy nie uwierzę w to, że w Polsce istnieją organizacje, które chciały uczcić urodziny Hitlera, to jest kompletny absurd

    — ocenia.

    Wydaje
    się, że autorzy reportażu o „urodzinach Hitlera” próbowali przeforsować
    konkretną tezę - że w Polsce istnieje przyzwolenie na istnienie tego
    rodzaju organizacji oraz organizowanie tak szokujących wydarzeń.
    Tymczasem już sam reportaż tego nie potwierdza, ponieważ „miłośnicy
    Hitlera” ze swoim uwielbieniem dla zbrodniarza wojennego kryją się
    w lasach, a komukolwiek spoza ich grupy trudno byłoby raczej dostać się
    na takie wydarzenie. Raczej nie wskazuje to, aby świętowanie urodzin
    Hitlera było w Polsce czymś akceptowalnym.

    Te mundury,
    te flagi – i oczywiście ja mam wierzyć, że TVN walcząca o wolność
    i demokrację jest na miejscu, aby zdemaskować ten faszystowski spisek.
    Impreza szyta tak grubymi nićmi, że dziwię się tej pani w sądzie,
    że potwierdziła tę narrację TVN i wypowiedziała się przeciwko tym,
    którym naprawdę zależy na pokazaniu prawdy

    — podkreśla Wojciech Reszczyński.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    255. Po co to robi?! Dziennikarka


    Po co to robi?! Dziennikarka "GW" opublikowała... adres prezesa PiS z mapką. "Żeby ta nienawiść obróciła się przeciwko tobie..."

    Zdj. ilustracyjne / autor: Fratria

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    256. Michnik, Żurek i Morawiec...


    Michnik,
    Żurek i Morawiec... Czyli dwugodzinne spotkanie gęste od absurdów i
    paranoi. "PiS to putinizm po polsku"; "Pisowskie zakapiory"

    Sędziowie Waldemar Żurek i Beata Morawiec oraz Adam Michnik. / autor: Facebook/Video-KOD

    Dwa dni temu w Oświęcimu odbyło się spotkanie z sędziami
    Waldemarem Żurkiem i Beatą Morawiec oraz Adamem Michnikiem. Podczas
    dwugodzinnego spotkania padło wiele absurdalnych tez.

    PiS to jest ‘putinizm po polsku’”

    Sędzia Morawiec przekonywała na wstępie, że sędziowie nie byli, nie są i nie będą politykami.

    Nie
    chcemy być politykami. Nie byliśmy nimi, nie jesteśmy i nie chcemy nimi
    być. Ale jesteśmy obywatelami tego kraju, jako osoby wykonujące misję,
    bo zostaliśmy powołani na stanowisko sędziego i chcemy tę naszą
    pracę wykonywać jak najlepiej. A żeby to robić, to nie możemy uciekać
    od społeczeństwa. Jesteśmy częścią tego kraju

    — mówiła Morawiec.

    Następnie głos zabrał Adam Michnik, który próbował przekonywał, że to, co się obecnie dzieje w Polsce, to „putinizm po polsku”.

    Bez
    żadnych wątpliwości, to co się dzisiaj dzieje w Polsce, to jest dość
    zwrotny moment. Ta władza doszła do władzy nie deklarując tego,
    co zrobi. Nie obiecując mam, że upartyjni administrację, upartyjni
    publiczną telewizję, upartyjni Trybunał Konstytucyjny, czy w ogóle zrobi
    zamach na niezależny wymiar sprawiedliwości. (…) Dzisiaj prawnicy,
    zwłaszcza ci, którzy sprzeciwiają się dewastacji wymiaru
    sprawiedliwości, są postrzegani jako osoby najwyższego szacunku
    zbiorowego. Nigdy za mojej pamięci nie byli szanowani tak jak teraz. (…)

    — mówił naczelny „Gazety Wyborczej”.

    Węgry
    zmieniają system tak, że jest on coraz bardziej podobny do putinowskiej
    Rosji. I coś podobnego, w moim przekonaniu, dzieje się również
    w Polsce. To jest pewien paradoks, że rząd PiS-u (…) popiera Ukrainę
    i jej aspirację do wolności. I to jest zjawisko pozytywne. Oczywiście,
    niektórzy mówią, że oni to robią, bo nie mają innego wyjścia, bo nacisk
    amerykański… Wszystko mi jedno. Zawsze wolę, jak ktoś robi coś dobrego
    nawet ze złych intencji, niż jak robi ze szlachetnych intencji coś
    bardzo niedobrego. Ale z drugiej strony, jak popatrzymy na to, co przez
    ostatnie siedem lat stało się w Polsce, to widać gołym okiem, że to jest
    putinizacja Polski. PiS to jest „putinizm po polsku” jeśli chodzi
    o politykę wewnętrzną

    — przekonywał Michnik.

    Czasem
    jak obserwuję wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, to mam wrażenie,
    że on tęskni za PRL-em. Jemu się PRL podobał, ale pod jednym warunkiem:
    że on by tam był pierwszym sekretarzem

    — mówił.

    Po Michniku głos zabrał sędzia Żurek. Ten zaczął od złożenia hołdu swojemu przedmówcy.

    Nie
    myślałem, że doczekam takich czasów, i tutaj ukłon w stronę pana
    Jarosława Kaczyńskiego, że zasiądę z moim idolem lat młodzieńczych
    Adamem Michnikiem przy jednym stole. (…)

    — rozpoczął Żurek.

    To tylko
    wyrywek z dwugodzinnego spotkania, jakie miało miejsce w Oświęcimu.
    Podczas tych 120 minut padło wiele innych absurdalnych i oburzających
    słów. Wystarczy powiedzieć, że Michnik nazwał część wyborców
    Zjednoczonej Prawicy „pisowskimi zakapiorami”, którzy mają „zmasakrowane
    mózgi”. Naczelny „GW” pokazał tym samym, ile warta jest ich tolerancja
    i poszanowanie demokracji… Nic nowego.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    257. Agora ma przeprosić za


    Agora ma przeprosić za fragmenty reportażu o ks. Jankowskim. Sąd uznał, że "nie została zachowana rzetelność dziennikarska"

    Agora ma usunąć z internetu i przeprosić za fragmenty
    reportażu - „Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata
    pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?” - opisujące
    samobójstwo 16-latki pod wpływem kontaktów seksualnych z prałatem -
    uznał gdański sąd i podkreślił, że wydawca jedynie częściowo
    przegrał proces.

    W Sądzie Okręgowym w Gdańsku zapadł
    w środę nieprawomocny wyrok w procesie z powództwa trzech sióstr ks.
    prałata Henryka Jankowskiego przeciwko spółce Agora, wydawcy „Gazety
    Wyborczej” za tekst w dzienniku, w którym duchowny został m.in.
    oskarżony o seksualną przemoc wobec nieletnich.

    Powództwo
    wytoczyły siostry prałata: Urszula Jabłońska, Renata Nagórska i Irena
    Jankowska przeciwko pozwanym Agora S.A. w Warszawie, Mariuszowi
    Burchartowi i Jarosławowi Kurskiemu - wydawcy oraz redaktorom naczelnym
    tygodnika Duży Format oraz strony wyborcza.pl.

    Sprawa dotyczy
    ochrony dóbr osobistych powódek, jako sióstr ks. prałata Henryka
    Jankowskiego, które miały zostać naruszone publikacją w dniu 3 grudnia
    2018 r. artykułu „Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata
    pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?” autorstwa
    nieżyjącej już Bożeny Aksamit (zmarła w 2019 r.). Powódki domagały się
    trwałego usunięcia artykułu z publikatorów w części dotyczącej
    wykorzystywania dzieci oraz wystosowania w nich przeprosin.

    Przewodnicząca
    składu orzekającego sędzia Beata Grygiel-Stelina powiedziała, że sąd
    częściowo uznał powództwo sióstr prałata Jankowskiego.

    Sąd trwale
    nakazał usunięcie fragmentów reportażu ze stron internetowych wydawcy,
    które dotyczyły samobójstwa dziewczynki pod wpływem kontaktów
    z księdzem. Spółka ma też opublikować przeprosiny w „Dużym formacie”
    i na stronach internetowych, za to, że w materiale „wskutek
    niedochowania obowiązkowej szczególnej staranności i rzetelności przy
    zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych stanowił próbę obarczenia
    prałata Henryka Jankowskiego odpowiedzialnością za samobójczą śmierć
    16-letniego dziecka, w konsekwencji naruszał dobra osobiste”
    sióstr prałata.

    W oświadczeniu ma być również zawarte,
    że opublikowano je na skutek częściowo przegranego procesu sądowego.
    Zgodnie z wyrokiem sądowym odpowiednie oświadczenia z przeprosinami
    za obarczenie księdza odpowiedzialnością za samobójczą śmierć dziecka
    mają opublikować też redaktor naczelny „DF” Mariusz Burchart i redaktor
    naczelny wyborcza.pl Jarosław Kurski zarówno w wydaniach papierowych
    i na stronach internetowych.

    Sędzia Beata Grygiel-Stelina
    wskazała w uzasadnieniu, że w reportażu wskazano szereg informacji
    odnośnie nieżyjącego prałata Jankowskiego, iż ten w czasie swojej
    posługi w latach 1967-1970 miał dopuszczać się czynów pedofilskich.
    W tekście podano, że ksiądz miał być ojcem dziecka szesnastolatki, która
    z tego powodu popełniła samobójstwo.

    Sprawa Henryka Jankowskiego budziła i wciąż budzi uzasadnione zainteresowanie opinii publicznej

    — stwierdziła sędzia Grygiel-Stelina i dodała, że publikacje nawet dotykające drażliwych tematów służą opinii publicznej.

    W przypadku
    osoby zmarłej, sławnej i niewątpliwie publicznej granice tej
    dopuszczalnej krytyki i wkraczania w sferę kultu pamięci mogą być
    szersze, a ochrona słabsza

    — zwracała uwagę sędzia
    i podkreśliła, że w sprawie sąd przeprowadził szerokie postępowanie
    dowodowe. Sąd przyznał, że świadkowie wnioskowani przez obie strony nie
    potwierdzili, że byli świadkami, bądź słyszeli o opisywanych w reportażu
    zdarzeniach. Nie znaleziono dowodów na pedofilię również w esbeckich
    archiwach, które są przechowywane w IPN.

    Uzasadnienie wyroku

    W uzasadnieniu
    sąd przyznał, że dał wiarę zeznaniom Barbary B., która twierdziła,
    że jako mała dziewczynka w latach 1967-70 (miała wtedy 10-12 lat) była
    wielokrotnie seksualnie molestowana przez księdza Henryka Jankowskiego,
    ówczesnego wikarego w kościele św. Barbary w Gdańsku.

    Sąd
    uznał, że nie ma podstaw do tego, żeby pozwani przepraszali powódki
    za naruszenie dóbr osobistych poprzez zamieszczenie w reportażu
    informacji odnośnie nieżyjącego ks. prałata Henryka Jankowskiego, o tym,
    że miał on podczas swojej posługi kapłańskiej 1967-70, wykorzystywać,
    molestować, dopuszczać się wielokrotnie aktów pedofilii

    — tłumaczyła sędzia i podkreśliła, że w tym zakresie autorka dochowała staranności dziennikarskiej.

    Zdaniem
    sądu nie dochowała jednak należytej staranności odnośnie informacji
    na temat śmierci koleżanki Barbary B., która miała popełnić samobójstwo.
    Sąd podkreślił, że pozwani nie przekazali żadnych dowodów, że w okresie
    1967-70 jakakolwiek dziewczynka odebrała sobie życie i nie wykazali,
    iż autorka podjęła działania, by zweryfikować informację
    o samobójstwie dziecka.

    Sąd uznał, że podając
    informację, że ksiądz prałat Henryk Jankowski miał być ojcem dziecka
    16-latki, która z tego powodu popełniła samobójstwo, nie została
    zachowana rzetelność dziennikarska

    — kończyła sędzia Grygiel-Stelina.

    Jednocześnie
    sąd oddalił powództwo wobec wszystkich pozwanych zakazu publikowania
    materiałów na temat prałata Jankowskiego, że w latach 1967-70 dopuszczał
    się czynów pedofilskich.

    Pełnomocnik sióstr Jankowskiego Michał
    Gilarski po ogłoszeniu werdyktu stwierdził, że wyrok jest częściowo
    satysfakcjonujący, a w sprawie apelacji podejmie decyzję po otrzymaniu
    pisemnego uzasadnienia werdyktu.

    Publikacja w „GW” z grudnia 2018
    r. wywołała falę protestów przeciwko czczeniu pamięci duchownego.
    W nocy z 20 na 21 lutego 2019 r. doszło do przewrócenia pomnika ks.
    Jankowskiego, który stanął w 2012 r. w Gdańsku staraniem
    społecznego komitetu.

    Kapłan zmarł 12 lipca 2010 r. i został pochowany w kościele św. Brygidy, gdzie przez wiele lat był proboszczem. Miał 73 lata.

    7 marca
    2019 r. Rada Miasta Gdańska pozbawiła ks. Jankowskiego tytułu
    honorowego obywatela miasta Gdańska. Radni zdecydowali też o rozbiórce
    pomnika duchownego oraz zmianie nazwy skweru noszącego dotychczas imię
    kapłana. Po decyzji RMG działacze „S” i członkowie społecznego komitetu
    budowy pomnika zdecydowali, że sami zdemontują rzeźbę przedstawiającą
    kapłana. Pomnik kapelana stoczniowej „Solidarności” zniknął 8 marca
    2019 r.

    Kto pierwszy podał informację o Krzysztofie F.? TVP.info punktuje: "Katarzyna Kolenda-Zaleska i Krzysztof Luft kłamią"

    Co powiedzieli Luft i Kolenda-Zaleska?

    Portal przypomina,
    że Krzysztof Luft napisał skargę na TVP do Krajowej Rady Radiofonii
    i Telewizji. W piśmie były polityk PO wskazał, że na portalu tvp.info
    publikacja o pedofilu Krzysztofie F. pojawiła się wcześniej niż podało
    ją Radio Szczecin.

    Na portalu TVP Info powołano się
    na Radio Szczecin, ale w TVP Info w materiale na ten temat
    opublikowanym 29 grudnia 2022 r. widnieje godzina 6.28, a na portalu
    Polskiego Radia Szczecin - godzina 6.30. Widać, że akcja
    była skoordynowana

    — napisano w dokumencie.

    Portal zwrócił uwagę, że Luft swoją tezę powtórzył we wtorkowym wydaniu „Faktów”.

    Radio
    Szczecin i TVP Info, działając w porozumieniu, ujawnili dane, które
    umożliwiły natychmiastową identyfikację ofiar pedofila ze Szczecina

    — powiedział Krzysztof Luft.

    Portal
    wyjaśnił, że w artykule nie podano, że chodzi o posłankę
    PO ze Szczecina, a o „znaną parlamentarzystkę”. To poseł PO Paweł Borys
    w programie z 30 grudnia 2022 roku powiedział, że sprawa dotyczy
    posłanki PO.

    Opinię Lufta powtórzyła Katarzyna
    Kolenda-Zaleska, która stwierdziła, że portal tvp.info opublikował
    informację o Krzysztofie F., zanim podało ją Radio Szczecin

    — podkreśla tvp.info.

    CZYTAJ TAKŻE:

    Tusk wykorzystuje tragiczną śmierć syna posłanki PO do ataku politycznego! „Mikołaj został zaszczuty przez brak dyskrecji”

    Fala hejtu „prorządowych mediów”? Tak o sprawie pedofila Krzysztofa F. pisały redakcje m.in. NaTemat, „SE” i Gazeta.pl

    Jak wyglądała praca nad tekstem?

    Portal
    wskazuje, że 28 grudnia o godz. 21:08 Tomasz Duklanowski poinformował
    na Twitterze, że na portalu Radia Szczecin zostanie opublikowany artykuł
    dotyczący afery pedofilskiej.

    AFERA PEDOFILSKA.
    Krzysztof F. pełnomocnik marszałka Geblewicza (PO) ds. uzależnień,
    skazany prawomocnie na prawie 5 lat więzienia, za kontakty seksualne
    z 13 latkiem, posianie znacznej ilości narkotyków i nakłaniania dzieci
    do ich zażywania. Szczegóły jutro w Radiu Szczecin

    — napisał Duklanowski.

    Prace nad tekstem dziennikarz tvp.info rozpoczął następnego dnia
    o godz. 6:29 - „spodziewając się zapowiadanej publikacji Radia Szczecin”
    - podkreślono.

    Później na podstawie informacji już
    opublikowanych przez Radio Szczecin powstaje artykuł, który zostaje
    opublikowany o godz. 7:38. Czyli godzinę później

    — wyjaśnia tvp.info.

    Katarzyna
    Kolenda-Zaleska i Krzysztof Luft kłamią, podając, że to TVP jako
    pierwsza podała informację. Posłużono się godziną, która wskazuje
    rozpoczęcie pracy dziennikarza nad tekstem. Artykuł został opublikowany
    godzinę po tym, jak wiadomość ukazała się w Radiu Szczecin


    powiedział w programie „Minęła 20” Samuel Pereira, redaktor naczelny
    portalu tvp.info. Portal podkreśla także, że argument podnoszony przez
    część dziennikarzy, że tekst został opublikowany o 6:45, nie ma sensu.
    Jak wskazano, powołują się oni na zapis z Wayback Machine, czyli strony
    służącej do wyszukiwania archiwalnych zapisów portali internetowych.
    Według Wayback Machine publikacja miała mieć miejsce nie o 7:38,
    a o 6:45. Jednak narzędzie to „pokazuje godzinę czasu GMT, czyli
    obowiązującą m.in. na Wyspach Brytyjskich”, a Polska leży w strefie
    czasowej GMT+1.

    To oznacza, że do faktycznego czasu publikacji przez specjalistyczną wyszukiwarkę należy dodać jedną godzinę

    — podkreśla tvp.info.

    Trzaskowski o projekcie ustawy o likwidacji TVP Info. 

    Dzisiejsze media przeczą naczelnej zasadzie demokracji. Misją
    publicznych mediów powinno być patrzenie władzy na ręce i jej
    kontrolowanie, a przede wszystkim - mówienie prawdy - mówił w Sejmie
    Rafał Trzaskowski, przedstawiający obywatelski projekt ustawy ws.
    likwidacji TVP Info i likwidacji opłat abonamentowych.

    Sygnatariusze oświadczenia liczą na pełne wyjaśnienie sprawy, a pod
    jego koniec wzywają de facto do bojkotu TVP, TVP Info i Radia Szczecin.

    Podpisując
    ten apel, wzywamy do tego, żeby do czasu wyjaśnienia sprawy i ukarania
    winnych, nie przyjmować zaproszeń do programów TVP, TVP Info, a także
    Radia Szczecin. Nawet w najbardziej rozgorączkowanej rzeczywistości
    politycznej musimy stawiać sobie granicę – jest nią krzywda niewinnego
    człowieka, w szczególności dziecka

    — piszą.

    Oświadczenie
    podpisali już m.in. Seweryn Blumsztajn, Wojciech Czuchnowski, Roman
    Imielski, Jarosław Kurski, Piotr Pacewicz, Tomasz Sekielski.

    Dobrze
    byłoby, aby dziennikarze podpisujący wspomniane oświadczenie zwrócili
    uwagę na to, że wiele mediów podawało informacje o sprawie skazanego
    za pedofilię Krzysztofa F., m.in. portale Gazeta.pl i NaTemat.pl.

    tkwl/Twitter/wp.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    258. Schreiber: Projekt ustawy


    Schreiber: Projekt ustawy zakładający likwidację TVP INFO to zamach na wolność mediów. Jest sprzeczny z konstytucją

    To jest zamach na wolność mediów,
    sprzeczny z konstytucją. Na pewno niezgodny z art. 14 i art.
    54 konstytucji” - powiedział na antenie RMF FM Łukasz Schreiber,
    przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów, odnosząc się do projektu
    ustawy zakładającego likwidację TVP Info.

    Łukasz
    Schreiber komentował też sprawę śmierci syna posłanki PO Magdaleny
    Filiks, który wcześniej padł ofiarą pedofila Krzysztofa F.

    Nie
    uważam, że pedofil, który jest członkiem PO, ma obciążać wszystkich
    członków PO. Dochodzi do tej niewypowiedzianej tragedii i oskarżenia
    są kierowane w jedną stronę - tylko i wyłącznie telewizji publicznej,
    podczas gdy szereg prywatnych mediów powielało tę informację. Po czym
    wychodzą politycy PO, w tym pan Tusk staje na lotnisku razem z nimi -
    atakują PiS i twierdzą, że to my mamy coś wspólnego z tą śmiercią.
    To jest coś niebywałego. Nie jestem w stanie tego, ani zrozumieć ani
    zaakceptować. To wszystko to jest jedno wielkie draństwo i na pewno PiS
    nie ma z tym nic wspólnego 

    — mówił.

    Czy przedstawiciele rządu spotkają się z protestującymi osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami.

    Z tego,
    co mi wiadomo, to już byli ministrowie za to odpowiedzialni, którzy
    spotykali się i rozmawiają. Minister rodziny cały czas prowadzi dialog
    z osobami niepełnosprawnymi

    — podkreślił.

    Schreiber: Wysokość renty socjalnej wzrosła o ponad 100 proc.

    Przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów zwrócił uwagę na to, że wysokość renty socjalnej wzrosła za rządów PiS.

    Spójrzmy
    na tę sprawę zupełnie uczciwie. Renta socjalna jest podniesiona
    do poziomu 1588 zł brutto, z poziomu w roku 2015 - 700 kilkudziesięciu
    zł. Czyli mówimy o wzroście o ponad 100 proc.

    — mówił.

    To jest
    poziom najniższej renty, która jest. Miejmy świadomość jednego,
    w jakiej byliśmy sytuacji. Całość wydatków państwa na rzecz osób
    niepełnosprawnych to była kwota ok. 17 mld zł w 2015 r., dziś jest
    to kwota 40 mld zł

    — dodał.

    tkwl/RMF FM


    Posłowie odrzucił obywatelski projekt ustawy w sprawie likwidacji TVP Info i zniesienia opłat abonamentowych.

    Za odrzuceniem projektu głosowało 234 posłów, 215 było przeciw, jeden poseł wstrzymał się od głosu.

    Projekt miał regulować kwestie zniesienia opłat abonamentowych oraz wprowadzać zakaz tworzenia i rozpowszechniania przez publiczną telewizję programu informacyjno-publicystycznego TVP Info.

    W środowym pierwszym czytaniu projektu Komitet Inicjatywy Ustawodawczej reprezentował Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. W swoim wystąpieniu określił Telewizję Polską jako medium służące "pogłębianiu podziałów społecznych i szczuciu", "podkopujące podstawy wspólnoty". - Misją mediów publicznych powinno być patrzenie władzy na ręce i kontrolowanie władzy w imię społeczeństwa - podkreślił reprezentant Komitetu.
    Odrzucony w czwartek przez Sejm projekt ustawy zakładał przede wszystkim zmiany w ustawie o opłatach abonamentowych oraz ustawie o radiofonii i telewizji. W jego uzasadnieniu przypomniano, że zgodnie z ustawą o radiu i telewizji Telewizja Polska jest zobowiązana m.in. do tworzenia i rozpowszechniania "wyspecjalizowanego programu informacyjno-publicystycznego". Projekt zakładał więc taką zmianę przepisów (artykułów 21 i 26) ustawy o radiofonii i telewizji, które spowodują, że TVP nie będzie mogła tworzyć tego typu programów. Inicjatorzy ustawy dążyli także do uchylenia ustawy o opłatach abonamentowych i umorzenie z urzędu wszczętych i prowadzonych na jej podstawie egzekucji.

    Likwidacja TVP Info to jedna z zapowiedzi z kampanii prezydenckiej włodarza stolicy w 2020 r. Trzaskowski twierdził wówczas, że ten całodobowy kanał telewizji publicznej jest całkowicie "podporządkowany PiS". W grudniu 2022 r. projekt ustawy trafił do Sejmu. Pod projektem podpisało się103 583 obywateli.

    Wówczas pomysł likwidacji publicznego kanału informacyjnego został odrzucony przez Lewicę. - Jesteśmy przeciwko likwidacji TVP Info; telewizja publiczna ma misję i jest nią m.in. rzetelna informacja - powiedział 28 grudnia szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski, który był gościem Radia Zet.

    Projekt został skrytykowany także przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. - Pomysł likwidacji TVP Info jest w mojej ocenie absurdalny i absolutnie nieuzasadniony - powiedziała w rozmowie z PAP w lutym 2021 r. wiceprezes SDP, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP Jolanta Hajdasz. Jak mówiła, jest to działanie obliczone na to, żeby zlikwidować media, które są niewygodne dla polityków opozycji.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    259. TVN wydał oświadczenie ws.


    TVN
    wydał oświadczenie ws. reportażu o św. Janie Pawle II. Hanna Lis
    zirytowana: "A potem będzie zdziwienie, że trzecia kadencja?"

    Prowadzący „Fakty” odczytał oświadczenie, w którym stacja odnosi się
    do kontrowersji wokół reportażu, w którym atakowany jest św. Jan
    Paweł II.

    Reportaż „Franciszkańska 3” jest efektem
    wielomiesięcznej pracy opartej na wieloźródłowych dokumentach, relacjach
    świadków, i, co najważniejsze, dający głos samym ofiarom. Przeszedł
    kilkuetapową weryfikacje i powstał zgodnie z najwyższymi standardami
    dziennikarskimi. Rolą niezależnych i rzetelnych mediów jest pokazywać
    fakty, nawet jeśli są bolesne i trudne do przyjęcia. Każdy z państwa
    może reportaż samodzielnie ocenić. Jest on dostępny w TVN24GO

    – usłyszeliśmy w TVN.

    Do sprawy ataku na św. Jana Pawła II odniosła się też Hanna Lis. Była
    prezenterka TVP, która miała swój program w TVN Style uznała,
    że „grzanie” tym tematem może doprowadzić do trzeciej kadencji
    Zjednoczonej Prawicy.

    TVN niezmordowanie
    (ku uciesze Kaczyńskiego) grzeje temat Jana Pawła II. A potem będzie
    zdziwienie, że trzecia kadencja? Ja tej naszej Polski już naprawdę
    nie rozumiem

    – czytamy.

    Trailer oraz opis promujący reportaż „Franciszkańska 3” –
    siódmą część z cyklu dokumentów Marcina Gutowskiego, przyciąga uwagę
    zawartą w nich sugestią, że oto mamy do czynienia z przełomowym
    odkryciem.
    Dziennikarz dotarł do dokumentów potwierdzających
    działania i zaniechania kard. Karola Wojtyły, a dzięki nowym ujawnionym
    w materiale faktom, dowiemy się, że papież Jan Paweł II miał wiedzę
    na temat masowych przestępstw pedofilii księży już z czasów
    archidiecezji krakowskiej. Źródłem dla reportażu „Franciszkańska 3” mają
    być dokumenty IPN, świadectwa ofiar przestępstw pedofilii z lat mniej
    więcej okresu 1950-1978, oraz uzupełniające komentarze Anny
    Karoń-Ostrowskiej, Tomasza Terlikowskiego, Thomasa Doyle, Ekke Overbecka
    i Tomasza Krzyżaka. Sam Marcin Gutowski jak czytamy w opisie filmu
    próbuje odpowiedzieć na pytanie m.in., co papież Jan Paweł II wiedział
    na temat pedofilii w Kościele.

    Po zapoznaniu się
    z reportażem, uznałam, że chciałabym podzielić się kilkoma obserwacjami,
    które powodują, że nie tylko mam wobec tego materiału dystans, ale
    wręcz żałuję, że to kolejny materiał, który niczego nie wyjaśnia
    ,
    który mimo zapowiedzi obiektywizmu jest przygotowany z tezą negującą
    wysiłki Karola Wojtyły wobec nadużyć w Kościele, a materiały źródłowe
    nie stanowią źródła, ale tło do założeń, jakie ma redaktor i cztery
    komentujące osoby, za wyjątkiem wypowiadającego się Tomasza Krzyżaka.

    Jeszcze
    w latach 70. tych kanadyjski teoretyk komunikacji Herbert Marshall
    McLuhan ukuł stwierdzenie, które bardzo pasuje do reportażu
    „Franciszkańska 3”. Mianowicie środek przekazu sam w sobie jest przekazem.
    Redaktor Gutowski musi przecież wiedzieć, że jeżeli zakłada szukanie
    prawdy obiektywnej, to stawia sobie niezwykle istotne i odpowiedzialne
    zadanie, jaki sposób przekazu wybrać.

    Pierwsza nadinterpretacja z jaką zderza się odbiorca, to pojawiająca się wielokrotnie w filmie teza „Wojtyła wiedział”. Działa
    ona nie inaczej jak w taki sposób, że pozostawia w masowym odbiorcy
    silny, utrwalony przekaz, z którym trudno dyskutować, a tym bardziej
    poddać przytaczane fakty własnej, indywidualnej ocenie. Przeskoki między
    dokumentami, świadectwami, hipotezami są trudne do przeprowadzenia
    własnej analizy. Dlatego dla materiału filmowego narracja prowadzącego
    (słowem, obrazem i muzyką) jest tak niezwykle istotna. Tym trudniej,
    że masowy odbiorca, który korzysta ze współczesnej popularnej formy
    komunikacji, jaką jest profesjonalnie wyprodukowany materiał filmowy,
    często nie ma potrzeby poddawać krytycznej analizie tego, z czym
    się spotyka.

    Film „Franciszkańska 3” pozostawia odbiorcę
    z jednoznaczną, zinterpretowaną tezą: Karol Wojtyła jako pasterz
    diecezji krakowskiej wiedział o bardzo wielu przestępstwach pedofilii
    księży tej diecezji. Dokonał zaniechań w tej sprawie pobłażając
    przestępstwom. Kard. Sapiecha, którego traktował jako ojca i wzór
    kapłaństwa, przyzwyczaił młodego wówczas Wojtyłę, że pedofilia zdarza
    się w Kościele i nie należy z nią walczyć. Film kończą dopowiedzenia:
    Anny Karoń-Ostrowskiej, która zadaje filozoficzne pytanie: czy my ludzie
    Kościoła poradzimy sobie z takim obrazem Kościoła, jaki odsłaniają
    przedstawione fakty i podsumowaniem Ekke Overbecka, że wyjawienie tych
    faktów może tłumaczyć dlaczego Karol Wojtyła nie chciał jako papież
    wiedzieć o przestępstwach pedofilii wśród kapłanów i duchownych
    Kościoła katolickiego.

    Chciałabym podzielić się trudnościami narracyjnymi, jakie dostarczył mi omawiany tu materiał. Generalna uwaga jest taka, że nie
    jest to, jak przedstawia się ten materiał, reportaż o Wojtyle. Nie jest
    to materiał o odkryciu przełomowych faktów i nie jest to materiał
    o zaniechaniach kardynała Wojtyły z okresu krakowskiego
    .
    Obiektywny obserwator, który zechce odrzucić powyższą, ukierunkowującą
    i nadinterpretującą narrację spostrzeże, że jest to film o czterech
    księżach przedstawionych jako przestępcach pedofilskich, z których dwóch
    zostało skazanych za te przestępstwa, a pozostałych dwóch jest
    w materiale przedstawionych jako przestępcy. Wokół tych czterech postaci
    kapłanów zbudowany jest filmowy komunikat.

    Pierwszy wprowadzony
    obraz dotyczy zarzutu, iż Karol Wojtyła jako arcybiskup wiedział
    o przestępstwach ks. Bolesława Sadusia, i aby ukryć i zatuszować sprawę
    organizuje mu przeniesienie do pracy na parafii w Austrii.
    Co w perspektywie faktów mówi nam materiał red. Gutowskiego? W jaki
    sposób zbudowany jest przekaz? Słyszymy z offu i z komentarzy
    anonimowych świadków, że w latach 60-tych wszyscy znali sprawę
    przestępstw ks. Sadusia. Dokumentem, który zostaje przywołany jako
    główny w tej sprawie jest list Kard. Wojtyły do swojego odpowiednika
    w Wiedniu kard. Franza Königa, który Tomasz Terlikowski nazywa
    skandalicznym. Powodem jest fakt, że kard. Wojtyła prosi w liście
    o przyjęcie księdza z Polski i nie wspomina nic o przestępstwach ks.
    Sadusia, ale nadmienia, że kapłan chce pracować naukowo nad m.in.
    problematyką psychologii dzieci.

    Tu pojawiają się moje pierwsze
    pytania, które obiektywny reportaż, bez postawionej tezy wyjściowej
    powinien wyjaśnić. Po pierwsze dlaczego założono w filmie, że Wojtyła
    powinien informować kard. z Austrii, że powodem przyjazdu ks. Sadusia
    do pracy w parafii w Austrii jest ukrycie go przed odpowiedzialnością
    za przestępstwa pedofilskie? Brakuje komentarza czy fakt tych
    przestępstw ma swój ślad w dokumentach, do których dotarł redaktor czy
    ogranicza się do świadectw anonimowych ofiar lub świadków pamiętających
    tamte czasy.

    Dlaczego nie pada pytanie do aktualnego proboszcza
    parafii austriackiej, ani do nikogo ze strony Kościoła w Austrii czy
    są jakieś ślady przestępstw seksualnych ks. Sadusia w nowej parafii?
    Narracja wokół pracy ks. Sadusia w Austrii zbudowana jest wyłącznie
    na wspomnieniach, że do dzisiaj są zdjęcia i wpisy w księgach, które
    mówią o bardzo dobrej relacji ks. Sadusia z kard. Wojtyłą, a potem Janem
    Pawłem II. Przedstawiony obraz uzupełnia informacja świadków,
    że Wojtyła podczas odwiedzin ks. Sadusia, wyjechał stamtąd z grubą
    kopertą pieniędzy. Dlaczego pojawia się ten fakt i jaki ma związek
    z badaną sprawą a więc ewentualnymi zaniechaniami Wojtyły? Dla kogo były
    te pieniądze? Jak zostały wydane – nie ma próby zinterpretowania
    tego faktu.

    Tylko znawca biografii Wojtyły i historii Polski tamtego okresu równolegle będzie mógł postawić kolejne pytania:
    jak to się ma powszechnych świadectw, że ks. Wojtyła słynął z tego,
    że żył bardzo ubogo i wszystko co miał oddawał potrzebującym, po drugie,
    że w naszej historii czasów socjalistycznych było częstą praktyką,
    że pieniądze dla opozycji przekazywane były za sprawą hierarchów
    Kościoła katolickiego. Z nadmiaru możliwych interpretacji i niedomówień
    trudno zrozumieć, dlaczego redaktor ujął ten wątek w materiale. Z filmu
    nie dowiemy się także czy kard. Wojtyła podczas pobytu w Austrii spotkał
    się z kard. Königiem. W rozmowie mógłby przekazać dużo więcej niż
    w poprzez listy, które jak wiemy podlegały inwigilacji. Tak więc obraz
    dotyczący ks. Sadusia pozostawia odbiorcę z tezą: ks. Kardynał Wojtyła
    przenosi przestępcę seksualnego do Austrii i komentarz podprogowy:
    czerpie z tego zyski finansowe.

    Drugim negatywnym bohaterem materiału jest ks. Eugeniusz Surgent.
    Z reportażu dowiadujemy się, że jest wiele ofiar pedofilskich czynów
    księdza, że ofiary do dziś chcą pozostać anonimowe, a wypowiadają się
    tylko na potrzeby filmu i z tego powodu, że to do nich ktoś przyjechał
    i im zadaje pytanie o bolesną dla nich przeszłość. W tej części
    dowiadujemy się, że ks. Surgent został skazany przez ówczesną milicję
    za przestępstwa na nieletnich. Zarzut postawiony Wojtyle dla tego
    przypadku został w filmie sformułowany następująco: Wojtyła zwolnił ks.
    Surgenta z pracy w diecezji, ubiegł służby bezpieczeństwa, aby chronić
    duchownego, był pobłażliwy wobec przestępcy i że pozostaje bez empatii
    i współczucia dla ofiar, a w samej kurii nikt nie oferował
    pomocy pokrzywdzonym.

    W tej części filmu nie ma komentarza,
    że zdanie „oferowanie pomocy ofiarom” jest naszą współczesną wypracowaną
    ścieżką budowania zadośćuczynienia i wsparcia. Nie przekonuje redaktora
    i osób komentujących następstwo zdarzeń, że Wojtyła zadziałał zgodnie
    ze swoimi kompetencjami i zwolnił ks. Surgenta z pracy w diecezji, a sąd
    osadził przestępcę zamykając go w więzieniu.

    Redaktor
    pozostawia odbiorcę z interpretacją: Wojtyła był odpowiedzialny
    za wszystko co działo się na terenie diecezji, wiedział przez
    kilkanaście lat o poczynaniach seksualnego drapieżcy Surgenta i jedyne
    co zrobił, to zwolnił go z posługi kapłańskiej. Redaktor Gutowski w tej
    części materiału, przyznaje, że tak – Wojtyła działał zgodnie z prawem
    kanonicznym i ówczesnymi procedurami, ale zostały one stworzone po to,
    aby tuszować sytuacje księży przestępców. Czego redaktor oczekiwałby
    od Wojtyły, nie wiemy.

    Mogę się tylko domyślać, że redaktor szuka
    w zachowaniu i postępowaniu ówczesnego społeczeństwa, tego co z takim
    trudem i wciąż niedoskonałymi rozwiązaniami osiągamy w roku 2023.

    Przytacza się w tym momencie filmu kanon 2359 z Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 roku do którego zastosował się Karol Wojtyła:

    §
    2. Jeśli popełniono przestępstwo wbrew szóstemu przykazaniu Dekalogu,
    względem nieletnich poniżej szesnastego roku życia lub cudzołóstwo,
    gwałt, zoofilię, sodomię, namawianie do prostytucji, kazirodztwo
    z krewnymi pierwszego stopnia, sprawca powinien zostać zawieszony
    w obowiązkach, obłożony infamią, pozbawiony jakiegokolwiek urzędu,
    beneficjum, godności i zadania, a w cięższych przypadkach także usunięty
    ze stanu duchownego.

    Teza filmu wciąż krąży wokół
    twierdzenia, że Wojtyła wiedział i nic nie zrobił, aby zatrzymać
    działania pedofila i pomóc ofiarom, czego z przytoczonych faktów nie
    możemy, ani potwierdzić, ani zanegować. Dla mnie jako osoby
    zainteresowanej działaniami Jana Pawła II ważny jest dalszy ciąg
    historii związanej z KPK. Mianowicie ważne w tym kontekście doświadczeń
    kard. Wojtyły są jego działania jako papieża. 27 listopada 1983 roku
    promulgowany został przez Jana Pawła II Kodeks Prawa Kanonicznego, który
    nie był nowelizacją istniejącego prawa, lecz był nowym, powszechnie
    obowiązującym dokumentem, który zastąpił Kodeks Prawa Kanonicznego
    z 1917 roku.

    Prace nad kodeksem trwały 20 lat i uczestniczyli
    w nich reprezentanci wszystkich episkopatów świata, co dodatkowo
    oznaczałoby tutaj, że mamy do czynienia ze tematem trudnym i niemożliwym
    do rozwiązania dla jednej osoby. Kodeks ten odszedł od kazuistycznych
    wyliczeń przestępstw przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu
    a intersujący i obowiązujący aktualnie kanon 1395 – § 2 brzmi:

    Duchowny,
    który w inny sposób wykroczył przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu,
    jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie
    lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, powinien być ukarany
    sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia
    ze stanu duchownego.

    Trzeci z zaprezentowanych
    w materiale księży to znany już przed publikacją materiału Gutowskiego
    przypadek, podobnie jak ks. Surgenta – ks. Józefa Lorenca, także
    prawomocnie skazany i także ukarany przez kard. Wojtyła, zdaniem
    redaktora filmu zbyt łagodnie.

    Redaktor podaje w tym miejscu
    intersujący fakt, że w roku 1974 bezpieka spreparowała list do kard.
    Wojtyły, w którym anonimowa osoba prosi o interwencję w sprawie nowych
    rzekomo przestępstw ks. Lorenca (już po odbyciu przez niego kary
    pozbawienia wolności). Jak w tej sytuacji Wojtyła miał rozeznawać
    co jest prawdziwą a co fałszywą informacją, tego reportaż nie podejmuje.

    I ostatni przedstawiony w materiale przykład dotyczy kardynała Sapiechy
    i dwóch świadectw księży, w tym jednego przestępcy seksualnego, którzy
    wskazują na homoseksualne zachowania głowy Kościoła katolickiego
    w ówczesnej Polsce. Teza wypowiedziana w filmie jest następująca:
    Wojtyła wychował się w atmosferze pedofilskich i homoseksualnych
    zachowań swojego mentora kard. Sapiechy, w związku z tym zrozumiałe
    jest, że przez całe dalsze życie, nie walczył z księżmi przestępcami.

    W tym
    kontekście przytacza się komentarz Anny Karoń – Ostrowskiej,
    przedstawionej jako wychowanki Jana Pawła II, która parafrazując mówi:
    bardzo ważne jest, że Wojtyła został wyświęcony przez kard. Sapiechę
    w pojedynkę i znaczące jest, że już na początku drogi kapłańskiej
    spotkały Wojtyłę niezwykłe profity: odbył fantastyczne wakacje
    po Europie i jeszcze w czasie studiów, bez doktoratu otrzymał
    stanowisko asystenta.

    Zaskakująco na tym kończy się przekaz filmu, pozostawiając pomieszanie i chaos informacyjny.
    Reasumując, szukajmy dalej, analizujmy dokumenty, łączmy fakty, ale bez
    tezy i z powstrzymaniem się od interpretacji dopóki nie będzie
    pewności, że zgromadzony materiał możemy nazwać obiektywnym. A niestety
    próba, którą red. Marcin Gutowski podjął swoim reportażem wolna
    od negatywnych nadinterpretacji nie jest.

    Prof. Dominika Żukowska-Gardzińska

    Tekst ukazał się także na portalu Deon.pl.

    Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zdecydowanie potępia medialną,
    haniebną nagonkę, opartą w dużej mierze na materiałach aparatu przemocy
    PRL, której obiektem jest Wielki Papież- św. Jan Paweł
    II najwybitniejszy Polak w historii - głosi uchwała przyjęta w czwartek
    przez Sejm.

    Za uchwałą głosowało 271 posłów, 43 przeciw było, od głosu wstrzymało się 4 posłów.

    Jego
    słowa i czyny demonstrowały i budziły miłość do Ojczyzny, wspierając
    czynnie naród polski w dążeniach do odzyskania wolności i niepodległego
    bytu państwowego. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zdecydowanie potępia
    medialną, haniebną nagonkę, opartą w dużej mierze na materiałach aparatu
    przemocy PRL, której obiektem jest Wielki Papież- św. Jan Paweł
    II najwybitniejszy Polak w historii

    — napisano w uchwale.

    Jak podkreślono, jest to „próba skompromitowania Jana Pawła
    II materiałami, których nie odważyli się wykorzystać nawet komuniści”.

    „Święty
    Jan Paweł II zajmuje szczególne miejsce w historii Polski i Europy.
    Jego zdecydowane upominanie się o prawo naszej ojczyzny do wolności
    wśród narodów Europy, Jego praktyczna obrona praw naszego narodu
    uczyniły Ojca Świętego najważniejszym z ojców niepodległości Polski” -
    głosi uchwała Sejmu ustanawiająca rok 2020 Rokiem Jana Pawła II przyjęta
    zaledwie cztery lata temu niemal jednogłośnie, ponad
    politycznymi podziałami

    — wskazano.

    Myśli
    zawarte w Jego nauczaniu pozostają ważnymi wskazówkami w zakresie
    kształtowania życia społecznego. „Historia uczy, że demokracja bez
    wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”;
    te słowa Papieża Polaka, wypowiedziane w gmachu Sejmu w roku 1999, stają
    się współcześnie niestety coraz bardziej aktualne

    — zaznaczono w uchwale.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    260. SDP staje w obronie pamięci o


    SDP staje w obronie pamięci o św. Janie Pawle II: "Apelujemy do wszystkich dziennikarzy, by nie ulegali tym manipulacjom"

    autor: Fratria/sdp.pl

    Zarząd Główny SDP zaprezentował oświadczenie, w którym odnosi się
    do ataków na św. Jana Pawła II. Wyrażono protest i oburzenie wobec
    działań, które mają szkalować pamięć o świętym.

    Zaapelowano też do dziennikarzy, by rzetelnie opisywali dziedzictwo św. Jana Pawła II.

    Pełna treść oświadczenia:

    Zarząd
    Główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wyraża stanowczy protest
    i oburzenie przeciwko działaniom mającym na celu szkalowanie pamięci
    świętego Jana Pawła II, wielkiego Polaka i wielkiego autorytetu
    moralnego dla milionów ludzi na całym świecie. Jest dla nas rzeczą
    wyjątkowo przykrą i oburzającą, iż narzędziem, jakim posłużyły się
    środowiska i osoby pragnące zniszczyć dziedzictwo najwybitniejszego
    Polaka w dziejach naszego kraju, stały się środki masowego komunikowania
    rozpowszechniane na terenie Polski.

    W książce „Maxima culpa. Jan
    Paweł II wiedział” autorstwa holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka
    wydanej przez Agorę oraz w wyprodukowanym i  wyemitowanym przez
    telewizję TVN24 reportażu Marcina Gutowskiego „Franciszkańska 3” autorzy
    usiłują dowieść, iż Jan Paweł II już od czasów, kiedy był metropolitą
    krakowskim, tuszował pedofilię wśród księży i taką linię zachował
    podczas całego pontyfikatu. Autorów tych publikacji cechuje brak
    warsztatu historycznego i całkowity brak krytycyzmu wobec źródeł
    wytworzonych przez komunistyczną SB i co szczególnie bulwersujące,
    całkowita pomijanie tego, iż to właśnie Jan Paweł II był pierwszym
    papieżem, który rozpoczął systemową walkę z seksualnymi nadużyciami
    duchownych, i to w skali całego świata.

    Zniekształcanie,
    przeinaczanie faktów, oszczerstwa, pomówienia, zniesławienia
    i bezpodstawne oskarżenia to najcięższe przewinienia zawodowe
    w dziennikarstwie, piętnowane we wszystkich dziennikarskich kodeksach
    etycznych, w tym w najpowszechniejszej na świecie Międzynarodowej Karcie
    Etyki Dziennikarskiej przyjętej przez Międzynarodową Federację
    Dziennikarzy (IFJ) już w 1954 r. a te wszystkie dziennikarskie
    wykroczenia możemy odnaleźć we wspomnianych publikacjach o Papieżu –
    Polaku. Dlatego apelujemy do wszystkich dziennikarzy, by nie ulegali tym
    manipulacjom i insynuacjom, by przedstawiali dziedzictwo Jana Pawła
    II rzetelne i uczciwe, oraz by mieli odwagę i byli gotowi do obrony Jego
    dobrego imienia w Polsce i na świecie.

    Zarząd Główny SDP


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    261. Afera w „Gazecie Wyborczej”

    Afera
    w „Gazecie Wyborczej” może być przykrywką dla podłych i siłowych
    działań nowej władzy, dla polskiej wersji „montażu” Volkoffa

     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    262. „Już można". Onet i TVN są

    „Już można". Onet i TVN są zgodne. Media, które od lat szczuły, że w Polsce nie ma demokracji teraz przyznały: To były kłamstwa

    Trzy dni po wyborach parlamentarnych dziennikarz portalu Onet napisał:

    Już
    można. Przed wyborami zupełnie bezpodstawnie straszyliśmy się:
    fałszerstwami wyborczymi, wyprowadzaniem wojska na ulice, polskim
    majdanem. Nic z tego nie mogło się stać i nie stało. Jesteśmy solidną demokracją. Szanujemy wyniki wyborów. 3/4 z nas wzięło w nich udział.

    Przyznał
    tym samym, że wcześniejsze lata powtarzania mantry o zagrożeniu
    demokracji było „bezpodstawnym straszeniem”. Gdy totalna opozycja przy
    zsumowaniu głosów okazała się mieć przewagę nad PiS, establishment
    odetchnął z ulgą i ustami redaktora Marcina Wyrwała przyznał: „Już można”. Co można? Pisać prawdę o kondycji demokracji w Polsce.A fałszerstwami
    wyborczymi straszył Tusk, wyprowadzaniem wojska na ulicę - Gazeta
    Wyborcza i prawnicy vel aktorzy typu Marcin Wawrykiewicz (mecenas
    i aktor w filmie Holland). Jednak „już można” ogłosić także,
    że „j.baćpisy” zostały zmanipulowane i ograne a wkrótce będą okradzione
    przy radosnym szczebiotaniu ów niezagrożonej demokracji.Nie
    inaczej było z Andrzejem Morozowskim z TVN24, który przez lata bił
    na alarm, ostrzegał, czasem nawet w telewizyjnym studio krzyczał,
    by trzy tygodnie po wyborach przyznać, że PiS to właściwie „nie łamało
    Konstytucji”.
    Wszystkie te KODy, marsze, wykłady Bodnarowców
    w ramach tour de Konstytucja, wlepki, flagi, ulotki, strony internetowe,
    było to jedną hucpą dla apolitycznych idiotów, którzy postrzegali życie
    publiczne nie w kategoriach interesu narodowego ale właśnie
    apolitycznej relacji demokracja - wyimaginowany faszyzm.Teraz
    będzie trzeba zabawiać Polaków czymś innym, nie „demokracją” ale
    wesołymi happeningami polityków dotychczasowej opozycji. Jeden spektakl
    trzeba zamienić na inny, ale żaden z nich nie będzie przedstawiał ani
    prawdy, ani nie będzie prezentował uczciwej debaty o prawdziwych
    zagrożeniach dramatycznej, trzeciej dekady XXI wieku.

    Co
    z pluralizmem? Francuski portal ostrzega: Polskie media w rękach Sorosa
    i Ringier Axel Springer. Wszystkie wspierają koalicję Tuska

    Francuski portal internetowy „Observatoire du journalisme”
    podał, że fundusz inwestycyjny znanego węgierskiego miliardera
    Geogre’a Sorosa Media Development Investment Fund oraz niemiecki koncern
    Ringier Axel Springer dokonały podziału mediów polskich mediów
    między siebie. Według materiału zamieszczonego
    w „Observatoire du journalisme” w dniu 8 listopada radę nadzorczą
    holdingu Wirtualnej Polski zasilił przedstawiciel funduszu
    George’a Sorosa. Portal dodał, że rodzina Sorosa opanowała w 2016 roku
    przyczółek w polskiej prasie codziennej, a później rozwinęła swoje
    wpływy na radio, co miało miejsce w 2019 roku. Z początkiem października
    bieżącego roku familia wpływowego węgierskiego finansisty zakupiła
    udziały w Wirtualnej Polsce. Francuski portal podał informację,
    że szacunkowa kwota, za jaką Soros nabył 0,2 proc. udziałów w Wirtualnej
    Polsce wynosi sześć milionów złotych. Autorzy publikacji określili
    wkład inwestycyjny Sorosa jako „szlachetny cel”, który przede wszystkim
    ma wesprzeć niezależność mediów w Polsce. Według ich informacji włodarze
    Wirtualnej Polski postanowili sprzedać udziały funduszowi Media
    Development Investment poniżej rzeczywistej ceny rynkowej.W publikacji zaznaczono również, że rynek medialny w Polsce został
    zdominowany przez media, które nie kryją swoich sympatii do Koalicji
    Obywatelskiej. Francuski portal nie ukrywa, że Onet jest własnością
    medialnej grupy Ringier Axel Springer, do której nalezy również dziennik
    „Fakt” i tygodnik „Newsweek Polska”.W dalszej części artykuły
    można przeczytać o tym, że Holding Wirtualna Polska jest w posiadaniu
    o2.pl, a portal Gazeta.pl to własność „Gazety Wyborczej” z grupy
    medialnej Agora, gdzie George Soros także ma swoje udziały.Na trzecim
    miejscu listy polskich portali znalazła się interia.pl, ktora należy
    do grupy Polsat. W tym przypadku wskazano, że grupa ta jest mniej wrogo
    nastawiona do konserwatystów z Prawa i Sprawiedliwości.Analiza dotyczy także grupy Gremi Media, do której należą dzienniki
    „Rzeczpospolita” i „Parkiet”. Tutaj w posiadaniu największej ilości
    udziałów jest Pluralis B.V., spółka z Holandii. Ona również należy
    do funduszy George’a Sorosa.Francuski portal pokusił się
    o stwierdzenie, że w Polsce zamiast mediów niezależnych istnieją „media
    współzależne w ramach tej samej sieci”.Podsumowanie publikacji
    nie jest pokrzepiające, gdyż mimo przewidywań, że w nieodległym czasie
    we Francji nie będzie się już dłużej słyszeć o problemach wolności
    mediów i  pluralizmu w Polsce, to dopiero teraz zaczną się one naprawdę.
    Autorzy podkreślają, że najpotężniejsze i najbogatsze medialne ośrodki
    nad Wisłą stoją już po stronie Donalda Tuska i jego akolitów.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    263. Pracownicy „Gazety Wyborczej”


    Pracownicy „Gazety Wyborczej” w akcji. Bochenek: Nachodzą moją rodzinę, sąsiadów i zaszczuwają. Metody iście ubeckie

    Próba wrobienia w pseudoaferę

    Bezczelność
    „Gazety Wyborczej” (tuby propagandowej Tuska i całej jego bandy) nie zna
    granic! Od kilku dni ich pracownicy nachodzą moją rodzinę, sąsiadów
    i mieszkańców miejscowości, i zaszczuwają

    — przekazał na platformie X Bochenek.

    Okazało
    się, że nie dość, że nie mam żadnego gospodarstwa, ani moja rodzina,
    to nie znaleźli także śladów Filipińczyków, Hindusów, Wietnamczyków
    i innych obcokrajowców w firmie mojej rodziny. Wobec takiej zaskakującej
    dla nich rzeczywistości uznali, że w związku z tym, iż w innych firmach
    regionu zatrudnieni są pracownicy z innych krajów, to trzeba ulepić
    tezę, że byłem zaangażowany w ich sprowadzanie

    — dodał.

    Nie
    zwyciężycie z prawdą. To jak na siłę próbujecie mnie w tę pseudoaferę
    wrobić, jest najlepszym dowodem, jak dętą sprawą była i jest tzw. afera
    wizowa i sprawa 300 tys. migrantów, którzy mieli trafiać do Polski.
    Metody „Wyborczej” i całego establishmentu medialnego obecnego rządu
    iście ubecki… ale i z nimi damy sobie radę. Będą pozwy!

    — zapowiedział Rafał Bochenek.

    „Publiczne państwowe media zostały przejęte w ciągu jednej nocy” – mówił Dominik Tarczyński w Parlamencie Europejskim.

    Europoseł PiS zabrał głos po wystąpieniu Andrzeja Halickiego z PO. Słyszeliśmy przed chwilą pana Halickiego mówiącego o demokracji i wolnych mediach. Nie mogę w to uwierzyć – powiedział Tarczyński.

    Następnie opowiedział europosłom o sposobach działania rządu Tuska. Przypomniał m.in. Kwestię inwigilowania dziennikarzy.

    Trzydziestu
    ośmiu dziennikarzy było szpiegowanych podczas rządów partii Donalda
    Tuska. Pan Michał Karnowski – znany dziennikarz – był szpiegowany. Piotr
    Nisztor – znany dziennikarzy – był szpiegowany. Publiczne państwowe
    media zostały przejęte w ciągu jednej nocy, gdy Tusk przejął władzę,
    przy pomocy prywatnej firmy ochroniarskiej. A pani Adamowicz się śmieje.
    Halickiego tu nie ma – po prostu uciekł. Wyszedł z sali

    – stwierdził.

    Tarczyński zwrócił się też do europosłanki Adamowicz.

    Może
    pani odpowie: Jak to możliwe, pani Adamowicz, bo jak widzę ma pani
    niezły ubaw. Jak to się dzieje, że Tusk używa prywatnej firmy
    ochroniarskiej? Wygrał wybory i używa prywatnej firmy ochroniarskiej
    do przejęcia mediów publicznych? Och, już się nie śmiejesz. Już
    wiem dlaczego

    – powiedział.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl