Leninowska, organizatorska rola mediów, czyli Wielki Kompromis z aparatem PZPR. Od Czerskiej po Wiertniczą.

avatar użytkownika Maryla

Leninowska zasada organizatorskiej roli prasy uległa poszerzeniu. Już nie tylko organizuje się społeczeństwo ku dobremu – to stało się trudne, bo większość społeczeństwa gazet nie czyta – ale, być może jako kompensację, organizuje się rząd, opozycję, koalicje, programy partyjne, ustawodawstwo. (M.Rybiński)

Warto wiedzieć, kto Polakom organizuje tak wspaniale życie i wytycza kierunki przyszłości. Odbiorca mediów nie zawraca sobie głowy szukaniem w stopkach redakcyjnych kto jest właścicielem medium, które jest dla niego "oknem na świat, nauczycielem, dostawcą rozrywki i twórcą opinii". A warto wiedzieć. Główne koncerny medialne w Polsce to AGORA, ITI i POLSAT. Media publiczne pozornie przechodza z rąk do rąk, ale tak naprawdę są wciąż w tych samych, z korzeniami w PRL. Ostatnie zmiany w KRRiT , zwolnienia dziennikarzy i likwidacja programów tylko z jednego, i tak skromnie już reprezentowanego konserwatywnego nurtu, nie pozostawia złudzeń. Po czynach ich poznajemy. A więc, zobaczmy, kto jest twórcą i właścicelem najwiekszych koncernów medialnych w Polsce.

Agora SA - jedna z największych spółek medialnych w Polsce. Jej działalność obejmuje wydawanie prasy, reklamę zewnętrzną, działalność kinową, ...

http://www.agora.pl/

Wielki kompromis, Gazeta Wyborcza nr 60, wydanie z dnia 31 lipca 1989, str. 3-4; załącznik d

"To musi być oferta dla całego aparatu… trzeba tym ludziom otworzyć możliwość ubiegania się o przejmowanie na własność części majątku, którym zarządzają jeśli dają nie gorsze od innych gwarancje jego wykorzystania. Ewentualne wcześniejsze odpowiednio korzystne emerytury. Oraz - co ważne – żadnych osobistych rozliczeń z tytułu ich wcześniejszej działalności."

  Stanisław Remuszko "Kiedy w roku 1989 na osobiste zaproszenie Adama Michnika zaczynałem pracę w Gazecie, do głowy mi nie przyszło, że wyrodzi się z niej coś, co będzie zaprzeczeniem idei leżących u jej powstania. Oczekiwaliśmy, że Wyborcza stanie się gazetą nas wszystkich, wytęsknioną wolną trybuną całego społeczeństwa, w której po latach cenzury będą mogli zabierać głos ludzie prezentujący cały wachlarz poglądów demokratycznych – z prawa, z lewa i ze środka.(..)

Majątek Gazety na mocy umowy Okrągłego Stołu został dany nie konkretnym ludziom, ale całej stronie opozycyjno-solidarnościowej. Michnik dostał wszystko za darmo - papier, lokal, transport, drukarnię, kolportaż, najlepsze pióra w kraju oraz rzecz najcenniejszą: codzienną złotówkę wpłacaną przez miliony Polaków spragnionych wolnego słowa. Ale on nie otrzymał tego na własność; to był kredyt zaufania dla całej polskiej opozycji antykomunistycznej.Tymczasem już rok później szefowie Wyborczej dokonali skoku na gazetę, przywłaszczając sobie to, co zostało dane całemu społeczeństwu. (..)

Pewnego majowego dnia 1990 roku przyszedłem do redakcji i w swojej skrytce znalazłem, podobnie jak wszyscy pozostali pracownicy, niepozorną niebieską kartkę, w której mniej więcej stało oto, iż trzej panowie - Bujak, Wajda i Paszyński, którzy podczas obrad Okrągłego Stołu założyli spółkę Agora, składając się po 5 dzisiejszych złotych - zgodzili się przekazać swoje udziały 16 osobom, wchodzącym w skład kierownictwa Gazety.(..)

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/widzialem-narodziny-imperium,1,3350008,wiadomosc.html

„Gazeta Wyborcza” -  dziennik, wydawany od 1989 w Warszawie, od 1992 przez koncern mediowy Agora;
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gazeta_Wyborcza
Agora S.A.
Forma prawna: spółka akcyjna
Data założenia: 1992
https://pl.wikipedia.org/wiki/Agora_(przedsiębiorstwo)

"Agora Sp. z o.o. została założona 10 kwietnia 1989 roku przez Andrzeja Wajdę, Zbigniewa Bujaka i Aleksandra Paszyńskiego". (agora.pl)
 

***

"...okazało się, że niemałe kwoty były kierowane do KPN, lecz nie docierały do adresata.."
"Kiedy zainteresowano się ich rozliczeniem, to pojawił się w KPNie Bronisław Geremek z propozycją przyjęcia 50 000 USD, ale za pokwitowaniem 500 000 USD".  (źródło)

 

Grupa ITI jest liderem na polskim rynku mediów i rozrywki. Działalność Grupy ITI
obejmuje produkcję i nadawanie programów telewizyjnych, działania w ...

http://www.iti.pl/ Portalem internetowym ITI jest ONET.pl

Antoni Macierewicz nie musi przepraszać ITI za swe słowa z 2007 r. o związkach tej firmy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i finansowaniu jej ze środków FOZZ. W ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie napisano m.in., że wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej" w celu "ułatwienia plasowania agentury na Zachodzie".
Sygnowany przez Macierewicza raport podawał też, że związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/276989,Macierewicz-nie-musi-przepraszac-ITI

Ogólnopolski kanał telewizyjny. Informacje z kraju, program TV, serwisy
rozrywkowe. Na polsat.pl znajdziesz informacje, program tv, dowiesz się więcej o
...

http://www.polsat.pl/

Właściciel telewizji Polsat Zygmunt Solorz-Żak był współpracownikiem służb
specjalnych PRL w latach 1983-85
- podano w programie TVP "Misja specjalna".
Według autorów reportażu na zachowanych w IPN mikrofilmach zachowały się informacje na temat Solorza-Żaka, który posługiwał się różnymi nazwiskami: Zygmunt Krok i Zygmunt Solorz; jest też zobowiązanie do współpracy z 15 lipca 1983 r., w którym przybrał on pseudonim "Zegarek", później miał też posiadać pseudonim "Zeg".
W dyskusji po emisji reportażu prof. Andrzej Zybertowicz,  uznał, że Solorz-Żak działał jako "element środowiska służb specjalnych". Przypomniał, że w 1989 r. uzyskał on kredyt z FOZZ z operacji kierowanej przez wywiad wojskowy PRL (ta informacja pojawiła się na procesie ws. FOZZ - PAP).
Z akt IPN, na które powołali się autorzy materiału wynika, że w październiku 1983 r. Solorz przeszedł wstępne przeszkolenie zorganizowane dla niego przez specsłużby. "Oficer scharakteryzował go jako osobę przedsiębiorczą i operatywną".

http://dzialalnosc-gospodarcza.info/grupy/polsat-solorz-zak-i-reszta-wklejam-bo-ciekawe,watek,1629217.html

Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Telewizji Polsat, był blisko przejęcia sieci CenterNet, piątego infrastrukturalnego operatora telefonii komórkowej w Polsce - dowiedziała się Rzeczpospolita.

Z informacji Rzeczpospolitej wynika, że szef Telewizji Polsat był zainteresowany przejęciem spółki CenterNet, która obecnie świadczy usługi telefonii komórkowej pod swoją marką oraz pod kierowaną do słuchaczy Radia Maryja marką wRodzinie. W tym celu prowadził rozmowy z Romanem Karkosikiem.

http://media2.pl/telekomunikacja/61431-szef-polsatu-chcial-przejac-centernet.html

Kto jest właścicielem wiekszości tytułów prasy polskojęzycznej? Koncern Axel Springer AG – jeden z największych koncernów wydawniczych w Europie, posiada ponad 150 gazet i magazynów w ponad 30 krajach, między innymi w Europie.

Axel Springer - witryna korporacyjna. Wydawca takich tytułów jak: Fakt, ...http://www.ringieraxelspringer.pl/media/ -
 
Największą aferą medialną, która o mały włos nie przewróciła ustaleń architektów Okrągłego Stołu, była tzw. Afera Rywina. III RP zadrżała w posadach. Ale zaprzyjaźnione z architektami OS media wraz ze swoimi funkcjonariuszami na froncie propagandy, szybko przywróciła ustalony w Magdalence porządek, o którym pisał Ernest Skalski w Gazecie Wyborczej w 1989 r. - Wielki Kompromis.
 

Rok 2002 [edytuj]

Trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Wprowadzono przepis zabraniający jednoczesnego posiadania gazety ogólnopolskiej (dziennika) oraz stacji telewizyjnej. Przepis taki stanowił dla spółki Agora – właściciela "Gazety Wyborczej" – istotną przeszkodę, gdyż jej zarząd nosił się z zamiarem kupna stacji telewizyjnej Polsat lub drugiego programu TVP (w razie jego prywatyzacji).

  • 11 lipca – Lew Rywin spotyka się z prezes Agory Wandą Rapaczyńską w kawiarni hotelu Bristol. Dostaje od niej notatkę z informacjami o oczekiwaniach Agory względem nowelizacji ustawy medialnej.
  • 15 lipca – Lew Rywin ponownie spotyka się z prezes Agory Wandą Rapaczyńską. Powołując się na rozmowę z Leszkiem Millerem, deklaruje, że ustawa medialna wejdzie w życie w kształcie proponowanym przez Agorę jeśli:
    1. Agora przekaże 17,5 miliona dolarów (przy ówczesnym kursie dolara chodziło o 60 milionów złotych) na konto Heritage Films. Pieniądze te miały trafić do SLD.
    2. Gazeta Wyborcza przestanie krytykować premiera i SLD.
    3. Po przejęciu przez Agorę Polsatu, Lew Rywin zostanie zatrudniony w tej stacji. Jak ustaliła komisja śledcza, między innymi w celu pilnowania interesów SLD.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Afera_Rywina

Imperium Solorza

O jednym z najbogatszych przedsiębiorców pisze Piotr Bączek

Początki imperium

Działalność gospodarczą rozpoczął jeszcze w czasach PRL. Media wskazywały, że wtedy miał zarobić pierwszy milion, przywożąc z komunistycznej NRD np. kosmetyki oraz rumuńskie dacie i niemieckie trabanty.

Jednak podczas procesu FOZZ Solorz przyznał, że wziął z tej instytucji kredyt – pod depozyt w wysokości 70 tys. dolarów – na działalność swej ówczesnej firmy Sol-Pol.

Relacjonujący proces zwrócili uwagę, że „Solorz niechętnie stawił się w sądzie, musieli doprowadzić go tam funkcjonariusze ABW”, a niektóre pytania wywoływały jego nerwowość. „Rzeczpospolita” relacjonowała, że sąd kazał zapisać w protokole: „Mimo upływu czasu świadek nie odpowiada”.

Z akt SB przechowywanych w IPN wynika, że w stanie wojennym Solorz prowadził firmę przewozową. Według tych dokumentów w 1983 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z SB. Służba Bezpieczeństwa oczekiwała od niego informacji o pracownikach polskiej sekcji RWE, o działalności Polskiej Misji Katolickiej w Monachium i emigracji solidarnościowej.

W listopadzie 2006 r., po publikacjach prasowych, przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem PRL. Jego pełnomocnik mec. Andrzej Siciński twierdził m.in.: „Pan Solorz nigdy nie ukrywał, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze służbami specjalnymi, ale nigdy jej nie podjął – choć był do tego wielokrotnie namawiany. W istocie wykazał się wielkim sprytem, nie podejmując tej współpracy”.

 

263 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Onet.pl i tvn24.pl nagrodzone MediaTorem(debile lemingi)

tvn24.pl i Onet.pl zostały nagrodzone MediaTorem w kategorii PROMOTOR za akcję "Krótka piłka - zapytaj kandydata". Nagrodę otrzymał także Krzysztof Skórzyński z "Faktów" TVN.

Skórzyński dostał statuetkę w kategorii TORPEDA, "za szybkość i rzetelność dziennikarza newsowego", a w szczególności za materiały po katastrofie smoleńskiej. Studenckie nagrody dziennikarskie zostały przyznane po raz czwarty.

Redakcje tvn24.pl i Onet.pl zostały nagrodzone za akcję "Krótka piłka – Zapytaj kandydata", dzięki której każdy internauta mógł odpytać kandydata na prezydenta. Jak napisano w uzasadnieniu nominacji: "za pokazanie, że nasz głos równa się dziś głosowi dziennikarza, a przyszłego prezydenta można "zagiąć" nie ruszając się sprzed komputera".

- Przyznaliście nam tę nagrodę, a my byliśmy tylko rurociągiem tej akcji - mówił w czasie gali Mateusz Sosnowski, szef zespołu redaktorów portalu tvn24.pl. - Ropą, sednem byli internauci. Daliśmy im możliwość zadania pytania. Nie każdy ma szansę pytać polityków z pierwszych stron gazet. To dla nich nagroda nie dla nas - dodał.

W kategorii NAWIGATOR nagrodę otrzymał Piotr Zaremba z "Polska The Times". "Za pokazywanie polityki od podszewki i głośną w 2010 biografię Jarosława Kaczyńskiego" - brzmiał werdykt.

Za DETONATOR uznany przez studentów został Tomasz Patora z programu "Uwaga" TVN. Wyróżnienie otrzymał za materiał o seksuologu Lechosławie G., który stosował metody uwłaczające godności pacjentek. Historia wstrząsnęła całą Polską, a przeciwko lekarzowi toczy się postępowanie prokuratorskie.

INICJATORAMI, zdaniem studentów, zostali Anita Werner i Paweł Siennicki. Nagrodę otrzymali za cykl rozmów "Dwa ognie" w "Polska The Times".

REFORMATOREM roku został Janusz Weiss z Radia Zet. "Za to, że przez telefon potrafi zdziałać więcej, niż wielu dziennikarzy osobiście".

Wyróżnienie w kategorii PROWOKATOR otrzymał Tomasz Sekielski za film dokumentalny "Władcy Marionetek", w którym "sprowokował do myślenia, ile znaczą słowa w świecie polityki".

Martyna Wojciechowska została wyróżniona jako AKUMULATOR. Nagrodę otrzymała za program „Kobieta na krańcu świata”, w którym pokazuje widzom jak żyją kobiety z najodleglejszych zakątków Ziemi.

MediaTory to studenckie nagrody dziennikarskie przyznawane polskim dziennikarzom. Nagrodzonych wybierają w plebiscycie studenci dziennikarstwa z 12 uczelni państwowych z całego kraju. Przyznawane są od czterech lat.
Autor: POg Źródła: TVN24.pl

http://wiadomosci.onet.pl/media/onetpl-i-tvn24pl-nagrodzone-mediatorem,1...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

To wszystko to komunistyczna stajnia Augiasza. Tego nikt nie oczyści.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Andy-aandy

3. „Czwarta władza cieszy się w Polsce pozycją szczególną”...

„Czwarta władza cieszy się w Polsce pozycją szczególną”, bo chroni ją specjalny “immunitet”!

Wychowawcy, błaźni i kapłani polskiego wstydu

W dyskusji poświęconej relacjom między mediami a polityką prowadzonej przez Dziennik — o błazeńskich ambicjach medialnego hegemona pisał Andrzej Nowak w artykule Portret medialnego hegemona.* Stwierdzając, że „Czwarta władza cieszy się w Polsce pozycją szczególną”, bo chroni ją “immunitet” — ponieważ środowisku dziennikarskiemu “nie tylko nie patrzy się na ręce, ale nie próbuje się nawet zaglądać do jego głów”. Nie ma jednak nikogo, kto spojrzałby “krytycznie nie tylko na środowisko dziennikarskie, ale i na właścicieli jego potężnych narzędzi pracy”.

Powołując się na wywiad Michnika dla "Przekroju" (z 21 kwietnia 2009 roku), w którym Michnik stwierdził, że jego gazeta jest "dalej jest hegemonem debaty na tematy ważne", prof. Andrzej Nowak kpiąco napisał, iż właśnie w wybiórczej propagandzie gazety Michnika "dziennikarze najważniejszych mediów (zwłaszcza elektronicznych) szukają codziennego natchnienia do odpowiedzi na pytanie: o czym dziś będziemy mówić, pisać, kogo będziemy tropić, a kogo okadzać." Dlatego pisze Nowak "przytoczone wyżej stwierdzenie Adama Michnika pozostaje w pewnym sensie prawdziwe."

Twarze wychowawców i błaznów

„Media w Polsce mają nadal swoich kapłanów - kapłanów "polskiego wstydu". Tych, którzy przez zawstydzanie społeczeństwa starają się uzasadnić swoją funkcję wychowawców“ — pisze prof. Nowak. Jednak jego zdaniem: „współczesne polskie media mają też swoich błaznów, bez których osiągnięcie owej hegemonii byłoby niemożliwe. Sukces Adama Michnika nie byłby możliwy bez sukcesu Kuby Wojewódzkiego. I na odwrót: Wojewódzki nie byłby idolem młodzieżowych mas, gdyby nie torowała mu drogi praca ideowa ‚Gazety Wyborczej‘ z ostatnich 20 lat.“ Dlatego „twarzą dominującej obecnie polityki "błaznów" jest Janusz Palikot,“ a „na ‚tematy ważne‘ pozostaje coraz mniej miejsca“, pisze Nowak.

Nihilistyczny błazen wychowania

Zdaniem Nowaka, rezultatem tej samozwańczej prasowej nihilistycznej misji wychowawczej
kapłanów "polskiego wstydu" oraz grafomanów błazeństwa jest to, że: „Obszar debaty, w której hegemonem jest ‚Gazeta Wyborcza‘, kurczy się nieustannie. Coraz mniej jest zainteresowanych nią słuchaczy. Nihilistyczny błazen rozpiera się coraz pewniej, twierdząc, że to on lepiej służy medialnej misji.“

Niszczenie demokracji

W ten sposób monopol kapłana nihilizmu połączony z kretyńskim wkładem twórców błazenady w mediach — doprowadził do tego, „że polityczna reprezentacja obywateli (prezydent, parlament i wyłoniony przezeń rząd)“ — nie jest w stanie „kontrolować gry interesów, które odbywają się poza systemem demokratycznym.“

Tak więc, poprzez tę swoją nihilistyczną działalność — i kapłani i błaźni niszczą rodzącą się w Polsce demokrację.

_____
* Zob.: Andrzej Nowak „Portret medialnego hegemona“, http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article420908/Portret_medialnego_...

Zob. też: "Remuszko v. Agora, 'Gazeta Wyborcza', Michnik i okolice"

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Maryla

4. lewicowe media belgijskie i FAZ atakują

Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia w środę, że kryzys polityczny w Rumunii pokazuje, iż z istnienia układów wywodzących się z dawnej nomenklatury komunistycznej może wypływać zagrożenie demokracji w Europie Wschodniej. Gazeta nawiązuje też do sytuacji Polski. Pisze, że niespełna 10 lat temu wówczas przyszły polski premier Jarosław Kaczyński "dokonał interesującego odkrycia", którym miał być "czworokąt bermudzki".
Od trójkąta bermudzkiego różnił się nie tylko położeniem, ale też tym, że "definiowano go nie za pomocą geograficznych, a politycznych współrzędnych". Tworzyły go bowiem "kliki służb specjalnych, byli komuniści, którzy stali się socjaldemokratami, biznesmeni wywodzący się z dawnej nomenklatury oraz zorganizowana przestępczość". - W czworokącie bermudzkim Kaczyńskiego nie znikały samoloty i statki, ale - jego zdaniem - polska demokracja i bardzo dużo pieniędzy - pisze niemiecka gazeta.

Dodaje, że kontury tego czworokąta dało się rozpoznać w "gąszczu afer korupcyjnych", w który zaplątany miał być dawny rząd SLD. - Na ten gospodarczo-polityczny biotop Kaczyńscy zwrócili dużą część swojej energii, gdy jesienią 2005 roku wygrali wybory prezydenckie i parlamentarne. Ich zdeklarowanym celem było wysuszenie tego bagna i nadrobienie w ten sposób tego, co w ich mniemaniu zaniedbano po transformacji 1989 roku - pisze dziennik.

- W swym rewolucyjnym ferworze Kaczyńscy skłaniali się do prowadzenia walki przeciwko rzeczywistym i wyimaginowanym układom za pomocą wątpliwych z punktu widzenia państwa prawa środków i ogłaszania wrogiem Polski każdego, kto nie był z nimi. Te działania były ozdobione obrazowym patriotyzmem i demonstracyjnie konserwatywnym katolicyzmem - składnikami, które na zachodzie Europy wywołały sporo zdziwienia. Obraz dopełniło to, że aby przeforsować swoją politykę, Kaczyńscy zawarli koalicję, do której należała skrajnie prawicowa i otwarcie antysemicka partia - ocenia konserwatywna gazeta.

"FAZ" dodaje, że - Kaczyńscy zasłużyli na swój katastrofalny wizerunek. Tymczasem pomimo afer w kraju "poprzedni postkomunistyczny rząd nie mógł już cieszyć się lepszą opinią za granicą", bo mówił rzeczy, które w większości nie wywoływały zgorszenia w pozostałych krajach kontynentu.

- Ani polscy postkomuniści, ani też polska prawica nie są w swym zachowaniu osamotnieni we wschodniej Europie. Dla prawicowych polityków, z których wielu w czasie dyktatury działało w antykomunistycznej opozycji, częścią tożsamości jest to, by nie kierować się oportunizmem w tym co czynią i mówią. To jednak staje się wyniosłą pozą - tak jak można zaobserwować na zachodzie Europy u genetycznie opozycyjnej lewicy. Dawni komuniści natomiast mają wyczucie oportunizmu. W czasach realnego socjalizmu było to podstawą dostępu do władzy, posad i przywilejów. Opowiedzenie się po stronie politycznego kierunku jest dla nich środkiem do celu - ocenia "FAZ".

Według gazety podobna sytuacja panuje aktualnie na Węgrzech. - Miażdżące zwycięstwo wyborcze narodowo-konserwatywnej partii Fidesz pod wodzą premiera Viktora Orbana sprzed dwóch lat miało wiele powodów, a jednym z nich była złość na kumoterstwo i samoobsługową mentalność socjalistów. Celem Orbana, tak jak kilka lat temu Kaczyńskich w Polsce, jest dokończenie przełomu systemowego z 1989 roku, poprzez ostateczne złamanie władzy beneficjentów dyktatury (oraz ich spadkobierców). Sięga on po wątpliwe metody i także on pozwala przygrywać pompatyczną narodowo-patriotyczną muzykę, która budzi zdziwienie na zachodzie Europy - pisze "FAZ".

- UE słusznie patrzy Orbanowi na ręce. W Polsce i na Węgrzech ukryte zagrożenie dla demokracji ze strony przyjaznych, postępowych, socjaldemokratycznych partii wywodzących się z dawnego aparatu państwowego, jest już niewielkie. Można spierać się o to, czy stało się tak dzięki Kaczyńskim i Orbanom tego świata czy też chodzi o przykłady udanego samodemontażu. Jednak przykład Rumunii pokazuje, że ponad 20 lat po upadku dyktatury wschodnioeuropejski "czworokąt bermudzki" ciągle może rozwinąć zadziwiającą siłę wciągania. Inaczej, jak w Polsce, gdzie znikło w nim jedynie dużo pieniędzy, tam (w Rumunii) faktycznie istnieje ryzyko zniknięcia demokracji i państwa prawa - ocenia "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

W zeszłym tygodniu rumuńska koalicja rządowa - Unia Społeczno-Liberalna (USL) - doprowadziła do zawieszenia konserwatywnego prezydenta Traiana Basescu w obowiązkach na 30 dni; 29 lipca odbędzie się referendum w sprawie odsunięcia go od władzy. Trybunał Konstytucyjny uprawomocnił tę decyzję, ale też uznał, że Basescu nie złamał konstytucji, jak twierdzi USL. Wcześniej rząd wszedł w konflikt z Trybunałem Konstytucyjnym, który oskarżył premiera o ataki na swoją niezawisłość.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/frankfurter-allgemeine-zeitung-o-zagroze...


Kolejne państwo UE w szponach potrójnego kryzysu

Rząd

Rumunii dryfuje w stronę autorytaryzmu i nie należy tego lekceważyć,

ale i zachodnie demokracje przeżywają kryzys - pisze we wtorek belgijski

dziennik "Le Soir" w artykule redakcyjnym.»

Europa przechodzi potrójny kryzys: gospodarczy, instytucjonalny i

kryzys legitymizacji. (...) Rozwiązanie żadnego z dwóch pierwszych nie

jest możliwe bez decyzji o znaczącym wzmocnieniu demokratycznej

legitymizacji europejskich instytucji
- wskazuje dziennik. Zauważa, że kryzys w strefie euro nie tylko unaocznił niezdolność Unii Europejskiej do decyzji, ale też przyspieszył utratę legitymizacji elit rządzących.

Zwątpienie i nieufność wobec elit były zarezerwowane dla mas

ludowych. Dziś trzeba wyraźnie stwierdzić, że słyszalne są wśród warstw

wyższych: ilu ludzi sądzi dziś, że liderzy europejscy są zdolni do

rozsądnej oceny i niewzruszonych działań wobec rozszalałych żywiołów

rynku?
- pyta Le Soir.

W Brukseli, tak jak w Paryżu, Kopenhadze czy Rzymie przyzwyczajono

się patrzeć z pobłażliwością na "grzechy młodości" demokracji w nowych

państwach członkowskich UE: takie zawirowania widzieliśmy kilka lat temu

w Polsce pod rządami braci Kaczyńskich, niedawno na Węgrzech Viktora

Orbana, zanim pojawiły się one w Bukareszcie
- ocenia dziennik.

Podkreśla, że tak jak byłoby błędem nie doceniać ich, tak samo byłoby błędem, gdybyśmy się w Europie Zachodniej uważali się za całkowicie odpornych. Nie

należy uważać, że demokracja europejska jest dziełem ukończonym. Ona

jest w stagnacji, i to na etapie, który wywołuje niepokój
- podkreśla Le Soir.

Ocenia, że nastroje protestu, które wyniosły do władzy partie nacjonalistyczne w Europie Środkowej, zbliżyły też do władzy partie populistyczne w Europie Zachodniej. Od Bukaresztu po Brukselę, kryzys jest ten sam - ocenia dziennik w tytule artykułu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Abp Depo, przewodniczący Rady

Abp Depo, przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu o TVN: ta stacja nie jest wolna

"W mediach tych [religia.tv czy Tygodniku Powszechnym] dochodzi do
kwestionowania ważnych aspektów wiary i tradycji Kościoła, w imię
fałszywie rozumianej tolerancji."

W najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" ciekawa, warta
polecenia rozmowa Bogumiła Łozińskiego z przewodniczącym Rady Episkopatu
Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, metropolitą częstochowskim abp
Wacławem Depo.

Abp Depo podkreśla, że "wolność musi być związana z prawdą", i
dlatego "dziennikarze przekazując informacje muszą podawać prawdę":

Jeśli tego nie robią, np. służąc interesom jakiejś grupy czy
pojedynczych ludzi, wtedy media nie są wolne. Wydaje się, że w Polsce
nie ma już urzędu cenzury i jakby powiedział C. K. Norwid – przywrócona
została „wolność mowy”. A to nie oznacza wolności mediów.

Zdaniem biskupa - w naszym kraju istnieje "bardzo duże zagrożenie
uzależnienia się mediów od jakieś ideologii", co skutkuje odejściem od
prawdy:

Przykładem takiego zjawiska jest sposób przedstawiania w
stacji TVN negatywnego stanowiska min. Jarosława Gowina na temat
konwencji przeciwko przemocy.
Dziennikarze tej telewizji nie
ukrywają poparcia dla konwencji i wprost oskarżają min. Gowina o
fundamentalizm, tylko dlatego, że jego opinia jest zbieżna ze
stanowiskiem Kościoła. Tymczasem podawanie niepełnych informacji o tej
konwencji, bez rzetelnego podania argumentów o niebezpieczeństwach,
jakie wiążą się z jej ratyfikacją, jest odejściem od prawdy,
przykładowo: rozmywając tajemnicę więzi w małżeństwie i rodzinie. I w tym sensie ta stacja nie jest wolna.

Gorzkie słowa ksiądz arcybiskup kieruje pod adresem mediw publicznych:

(...) programy religijny np.: „Między niebem z ziemią”, „Anioł Pański
z Papieżem”, „Ziarno” czy „Raj” stanowią niewielki procent przekazu
wobec olbrzymich potrzeb społeczności katolickiej. Co więcej nawet w
wymienionych audycjach elementy ewangelizacyjne są w ostatnim czasie
eliminowane. Dobitnym tego przykładem była działalność medialna
biskupa Antoniego Długosza. Był on przez wiele lat uczestnikiem programu
„Ziarna”, w którym rozmawiał z dziećmi o Bogu, modlił się, śpiewał i
tańczył z nimi. W ostatnich miesiącach już nie występuje, gdyż nie mógł
przyjąć propozycji, w których byłby jedynie kimś, kto bawi a nie
ewangelizuje. W tej sytuacji podziękował za współpracę.

Arcybiskup Depo podkreśla, że wielka skala poparcia dla Telewizji
Trwam "jest wołaniem o wolność mediów", którego skala zaskoczyła również
jego samego. I jak dodaje - TV Trwam powinna dostać koncesję:

Ekonomiczne powody odmowy były tylko pretekstem, co pokazują
ujawniane obecnie szczegóły przebiegu procesu koncesyjnego. (...) Osoby
odpowiedzialne za odmowę cyfrowej koncesji dla TV Trwam powinni sobie
uświadomić, że jest to droga prowadząca do „wolności od Chrystusa i Jego
Kościoła”. Czy w takim kierunku zgadza się zmierzać nasz Naród?

I jeszcze ważne słowa pod adresem kilkorga dziennikarzy:

Pan Dworak, czy Jacek Żakowski albo Katarzyna Kolenda-Zaleska
to ludzie, którzy byli bardzo mocno związani z osobą śp. bp Jana
Chrapka. On zajmował się mediami i kształtował dziennikarzy z bardzo
różnych środowisk. Dzisiaj stawiam sobie pytanie, czy gdyby bp Chrapek
żył obecnie, byłby zadowolony z postawy swoich wychowanków? Osobiście
nie znajduję na to pytanie pozytywnej odpowiedzi.

Arcybiskup wskazuje też, że i u nas pojawia się zjawisko mediów,
które określają się jako katolickie, a które jednocześnie kontestują
nauczanie Kościoła:

(...) przykładem może być kanał telewizyjny religia.tv czy Tygodnik
Powszechny. W mediach tych dochodzi do kwestionowania ważnych aspektów
wiary i tradycji Kościoła, w imię fałszywie rozumianej tolerancji. Na to
nie możemy się zgodzić.

Polecamy cały, niezwykle interesujący i ważny wywiad w "Gościu Niedzielnym". Polecamy!

Polecamy także stronę tygodnika - Gosc.pl

Skaj

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Amerykanie nie ufają dziennikom nadawanym przez główne media

W Stanach Zjednoczonych gwałtownie spada zaufanie obywateli do mediów głównego nurtu. Według sondażu Gallupa, tylko 21 proc. odbiorców mediów ma zaufanie do dzienników nadawanych przez główne stacje telewizyjne. Widać wyraźnie, że rośnie zapotrzebowanie na alternatywne źródła informacji.

Niewiele podmiotów opublikowało ostanie dane Instytutu Gallupa dotyczących zaufania obywateli do instytucji, w tym do środków przekazu. Nie są one przychylne dominującym mediom elektronicznym. Od ub. roku zaufanie do nich spadło z 27 proc. do 21 proc. Jednak gdy weźmie się pod uwagę lata, od kiedy zaczęto badać zaufanie do wiadomości podawanych przez media elektroniczne, spadek ten wynosi aż 46 proc.

Co ciekawe media liberalne i umiarkowane odnotowały większy spadek niż media konserwatywne. W ciągu zaledwie roku zaufanie do wiadomości nadawanych w mediach liberalnych i umiarkowanych spadło z 30 proc. do 20. i 19. proc., aw konserwatywnych - z 23 do 22 proc. Wyraźny spadek zaufania odnotowała także prasa.

Autorzy sondażu sugerują, że najprawdopodobniej duży spadek zaufania do mediów elektronicznych wynika z utrzymującego się od lat szerszego trendu, związanego z rosnącym dostępem Amerykanów do alternatywnych źródeł informacji, a także z powodu błędów popełnianych przez duże stacje telewizyjne.

Źródło: Gallup.com

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Jak podaje portal

Jak podaje portal Wirtualnemedia.pl w I półroczu br. najchętniej czytanym dziennikiem został „Fakt”, który wyprzedził „Gazetę Wyborczą”


W pierwszych sześciu miesiącach br. po „Fakt” (Ringier Axel
Springer Polska) sięgało 12,37 proc. czytelników, o 0,73 proc. mniej niż
rok wcześniej, ale tytuł awansował z pozycji drugiej. Tabloid Springera
zepchnął z podium na drugie miejsce „Gazetę Wyborczej” (Agora), której
czytelnictwo zmalało z 13,95 proc. do 12,14 proc.


Na podium
rankingu znalazło się jeszcze bezpłatne „Metro” (Agora). Jego poziom
czytelnictwa spadł o 0,17 pkt. proc. do 5,72 proc.
, ale dziennik ten
awansował z pozycji czwartej.
"Gazeta Wyborcza" wytraca też sprzedaż, a Agora zanotowała
ostatnio poważną stratę i zapowiedziała zwolnienie aż 250 pracowników.

 źródło: Wirtualnemedia.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. zaczynali od zabrania jajecznicy Wrońskiemu, a tu masz...

Tylko plotka czy zapowiedź nieuchronnego upadku: "Gazeta Wyborcza" od nowego roku zniknie z kiosków?

Czyżby na nic miały się okazać dodawane do dziennika gadżety, filmy i
noże do warzyw? Czyżby nawet państwo nie było w stanie pomóc w
utrzymaniu kosztownej propagandówki?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. AGORA kaput :)

http://www.gpw.pl/karta_spolki/PLAGORA00067/

Na giełdzie od: 04.1999
Liczba wyemitowanych akcji: 50937386
Wartość rynkowa (mln zł): 366.75

wartość akcji 7,2 - leci na łęb - 1,37%

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. powiedział prawdę, będą go sądzić?

Cejrowski: TVN to TW, tajni współpracownicy komunistów, kapusie, donosiciele

"TVP
to komuniści. TVN to TW, tajni współpracownicy komunistów, kapusie,
donosiciele. A Polsat to tajne służby, goście o 17 paszportach i 18
nazwiskach" - powiedział Wojciech Cejrowski, którego programy emituje
TVN Style.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. wszystkie kłamstwa w jednym tyglu, żeby nie było nic

Agora przejmuje druk "Rzeczpospolitej" i "Parkietu"

Presspublica przenosi druk "Rzeczpospolitej" i "Gazety Giełdy Parkiet" do drukarni Agory, co jest związane z likwidacją własnych drukarni.
Powodem likwidacji naszych drukarni są oszczędności i ogólny trend przenoszenia treści na nośniki elektroniczne - mówi Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i członek zarządu Presspubliki. - Do druku naszych dzienników wybraliśmy Agorę, bo złożyła nam najlepszą ofertę. Nasze zlecenie będzie realizowała od początku przyszłego tygodnia - dodaje Wróblewski.
Presspublica miała dwie drukarnie: w podwarszawskim Raszynie i Koninku na Wielkopolsce. Ich załogi dostały wypowiedzenia w ramach zwolnień grupowych, a maszyny i nieruchomości zostały wystawione na sprzedaż. Ringier Axel Springer Polska, który w Koninku drukował od 10 do 15 proc. "Przeglądu Sportowego", przeniósł druk do drukarni należącej do Mediów Regionalnych w Zielonej Górze. Zakład w Koninku drukował również jedną czwartą nakładu "Super Expressu" (Murator SA). - Bez trudu znaleźliśmy inną drukarnię - mówi Zbigniew Benbenek, szef rady nadzorczej ZPR SA, właściciela Muratora, jednak nazwy zakładu nie ujawnia.

http://biznes.onet.pl/agora-przejmuje-druk-rzeczpospolitej-i-parkietu,18...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Parasol medialny obecnej

Parasol medialny obecnej władzy

Wypowiedź Piotra Bączka, członka komisji weryfikacyjnej
WSI, byłego szefa Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu
Wojskowego

Media zajmują się raczej propagandą, wspieraniem obozu rządowego
Platformy Obywatelskiej i to trwa od kilku lat. Od dwóch-trzech
największe media zarówno publiczne, jak i komercyjne tj. telewizja,
radio zostały przejęte przez Platformę Obywatelską. Ewidentnym
przykładem sprzed kilku lat jest parasol medialny nad Platformą podczas
afery posłanki Beaty Sawickiej. Przypomnijmy, w 2007 roku kiedy wybuchła
afera korupcyjna wokół  posłanki Sawickiej praktycznie wszystkie
największe media elektroniczne, od dzienników prasowych po media
elektroniczne, stanęły murem za biedną posłanką, która była skrzywdzona
przez rząd nienawiści, przemocy i państwa policyjnego.

Wskazywano na rząd pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem
 kilka lat po procesie okazało się, że posłanka Sawicka była winna
działań korupcyjnych. Niestety te media wspierały zarówno posłankę
Platformy, jak i atakowały opozycję. Atakowały również środowiska, które
były krytyczne wobec rządu Platformy Obywatelskiej tj. stacje, gazety,
redakcje w tym TV Trwam  i Radio Maryja. Tak jak mieliśmy to kilka dni
temu, gdy relacjonowano Wielki Marsz w obronie telewizji Trwam w
Warszawie.

Politycy PO nie kryją, że są sterowani i kształtowani przez
specjalistów od pubilc relations, czy specjalistów od marketingu. Taką
osobą jest pan minister Igor Ostachowicz, który zajmuje się marketingiem
politycznym wokół premiera Donalda Tuska. Dba o jego wizerunek,
wycofuje premiera z sytuacji kompromitujących w momencie gdy mają być
przedstawione niekorzystne informacje dla społeczeństwa np.  podwyżka
podatków, bądź inne decyzje które godzą w społeczeństwo.

W takim momencie premier jest wycofywany na zaplecze,  a  omawia to
oddelegowany minister. Również politycy Platformy którzy są
parlamentarzystami otrzymują smsy, jak mówić, czy przedstawiać dane
zagadnienie. Są sterowani odgórnie, widać że istnieje taki ośrodek i
można podejrzewać, że jest to ośrodek kancelarii premiera który z jednej
strony dba o korzystny przekaz dla rządu, z drugiej stara się w
subtelny sposób eliminować głosy krytyczne. Mówię subtelny choć w
rzeczywistości jest to zakulisowa gra polityczna z przeciwnikami rządu
Platformy i obecnej koalicji rządowej.

Odnosząc się do problemu możemy mówić o wyróżnieniu dziennikarzy,
redaktorów, wydawnictw, tych którzy do tej pory byli łaskawi pisać
pozytywnie o obozie rządzącym. O rządzie PO, prezydenturze Bronisława
Komorowskiego, o kolejnych pseudoreformach tegoż rządu, o unikaniu
drażliwych tematów, jak ostatnia afera Amber Gold, czy w efekcie
niebudowa autostrad. Wszystkie te redakcje skupiają się w środowisku
przychylnym Platformie Obywatelskiej. Można zastanowić się czy to nie
jest ośrodek, który wytycza kierunki propagandy oraz ma ułatwić kolejne
etapy rządzenia PO.

Zwróciłbym też uwagę na pewien komentarz red. Tomasza Lisa, który w
czerwcu tego roku mówił o spotkaniu redaktorów naczelnych z premierem
Donaldem Tuskiem. Na tym spotkaniu premier prosił o spokój w sferze
mediów, o niepisanie krytycznych artykułów tuż przed rozpoczęciem euro
2012. A przypomnijmy, był to okres kiedy Donald Tusk wiedział już o
aferze Amber Gold, kiedy ABW informowało o nieprawidłowościach w tej
firmie, a sam premier przypuszczalnie rozmawiał ze swoim synem o  pracy w
tejże firmie.

Widzimy, że z jednej strony przedstawiciele największych mediów są
zapraszani na salony, prestiżowe spotkania ośrodków kapituł, a z drugiej
są  spotkania mniej oficjalne, na których przedstawiciele najwyższych
władz konstytucyjnych. Szef rządu postuluje, aby nie pisać krytycznie o
spodziewanych, kompromitujących wydarzeniach dla rządu. Inaczej tego nie
można nazwać, jak tylko spółczesnym ministerstwem prawdy.

Możemy zauważyć, jak pięknie układają się kontakty pomiędzy szefem
rządu, a  najbardziej nagłośnionymi dziennikarzami. Chciałbym jeszcze
dodać, że kanał religijny ITI Religia.tv ma trudności i zawiesza
produkcję programów telewizyjnych. Taki komunikat można było przeczytać w
zeszłym tygodniu.  Widzimy więc jaką popularnością cieszy się kanał
ITI. Z pewnością cieszy się dużą oglądalnością skoro musi zamykać nowe
produkcje. Natomiast jeśli chodzi o zabetonowanie rynku medialnego, to
taka sytuacja istnieje od początku transformacji ustrojowej.

Radio Maryja, Telewizja Trwam, Nasz Dziennik i jeszcze kilka innych
redakcji prawicowych, patriotycznych są wyjątkami. Ponieważ cały układ
medialny został zaprogramowany pod stolikiem medialnym Okrągłego Stołu,
przy którym był pan Jan Dworak, Adam Michnik, część redakcji Tygodnika
Powszechnego, pan Krzysztof Kozłowski i o ile pamiętam również pani
Helena Łuczywo. Rozmawiali ze stroną rządową, po której stał pan Jerzy
Urban i rozmawiali o przyszłości mediów po 1989 roku. Tak się dziwnie
złożyło, że największe media, największy koncern medialny np. Agora
uzyskał zdolność rozwoju akurat po Okrągłym Stole. Można powiedzieć, że
jest to dziecko Okrągłego Stołu. Dotyczy to również prywatnych
komercyjnych stacje,  które  rozpoczęły nadawanie od połowy lat 90’tych.

Okazało się, że po kilku latach przekaz ten jest jednorodny. Owszem
są różni dziennikarze, są różne redakcje, czy komentatorzy ale przekaz
medialny idzie w jednym kierunku – Polacy nic się nie stało, Platforma
dobrze rządzi. Teraz Platforma, kilka lat temu Unia Wolności, a jeszcze
wcześniej Unia Demokratyczna. Czyli środowiska liberalne związane z
częścią opozycji solidarnościowej, demokratycznej z lat 80’tych  które
były przy Okrągłym Stole. Tak samo media są bardziej negatywnie
nastawione do środowisk patriotycznych, prawicowych, katolickich niż
wobec SLD i lidera postkomunistów Aleksandra Kwaśniewskiego.

Jak pamiętamy  niedawno mogliśmy  oglądać we wszystkich stacjach
radiowo-telewizyjnych relacje ze ślubu córki pana Kwaśniewskiego,
tymczasem o ekshumacji Anny Walentynowicz pierwszego dnia po zamianie
ciał nie było żadnej informacji. Zarówno w telewizji publicznej jak i w
radiu publicznym. Mamy taką niewidzialną cenzurę.

Radio Maryja jak i Telewizja Trwam jest zdolna do zmobilizowania  200
tys. i wielu, wielu tysięcy ludzi w całej Polsce. To jest tylko
niewielki procent społeczności Rodziny Radia Maryja. Lecz gdyby władza
liczyła się z tymi ludźmi, to inaczej by do nich podchodziła. Widzimy
tutaj nie tylko brak szacunku do nas, ale także brak szacunku do ofiar i
ich rodzin. To jest skandaliczne, a wręcz barbarzyńskie.

RIRM

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Średnia sprzedaż "Gazety

Średnia sprzedaż "Gazety Wyborczej" w sierpniu spadła o 13,3 proc. rdr

Rozpowszechnianie płatne razem "Gazety Wyborczej", wydawanej
przez Agorę, wyniosło w sierpniu 2012 roku 249.692 sztuk i było o 13,3
proc. niższe niż rok wcześniej - wynika z danych Związku Kontroli
Dystrybucji Prasy. »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

14. 249.692

To wciąż o 249. tys za dużo. Chciałbym wiedziec jaki procent z tego stanowią zamówienie od firm: kolei, mcdonaldów, ikei, banków, hoteli itd.

avatar użytkownika Maryla

15. @kazef

dopóki rządzi ekipa okrągłostołowa, dopóty do wszystkich urzędów i instytucji państwowych będzie sprzedawany abonament gazety, która sama o sobie w naowym podręczniku do historii, zatwierdzonym przez Szumilas zapisała swoją przewodnią rolę.

W temacie Stanisław Michalkiewicz :

"Zatem kiedy już premier Donald Tusk zostanie wskazany nieubłaganym palcem, poświęcony na ołtarzu walki z kryzysem i obejmie synekurę w Unii Europejskiej, jaką tam obmyśli mu Nasza Złota Pani Aniela – dekoracja z naszych Umiłowanych Przywódców zostanie starannie przebudowana przy akompaniamencie radosnych okrzyków wydawanych przez konfidentów poprzebieranych za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu. Obywatelom zaś wytłumaczy się, że powinni zachowywać się powściągliwie i cierpliwie, bo nowa, zbawienna ekipa Umiłowanych Przywódców potrzebuje przecież czasu – chociaż „dziewięć dziesięciu spokojnych dni” – żeby naprawić błędy i wypaczenia ekipy poprzedniej. Bezpieczniackie watahy liczą, że w ten sposób model kapitalizmu kompradorskiego pozostanie nietknięty. A gdyby, mimo starannych przygotowań, coś jednak poszło nie tak – to nie jest wykluczone, że spróbują sprowokować gwałtowne rozruchy, a pod pozorem ich pacyfikacji wprowadzą „surowe prawa stanu wyjątkowego”, pod osłoną których jeszcze przez pewien czas będą rozkradały kraj i jego zasoby – aż nasi sąsiedzi, strategiczni partnerzy, zrealizują scenariusz rozbiorowy."

Mówił Stanisław Michalkiewicz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Czerska po liftingu? :))stare czerwone rządzi

Wiktor Osiatyński, Daniel Passent, Tomasz Raczek, Joanna Solska i Mikołaj Lizut poprowadzą audycje w ramach nowego pasma w Radiu TOK FM. W startującej 5 października ramówce pojawią się też m.in. magazyn informacyjny "Godzina szczytu", program o sztuce "Andymateria" Andy Rottenberg oraz pasmo publicystyczne "Post factum". W programie nie zabraknie też doskonale znanych słuchaczom dziennikarzy Radia TOK FM i współpracujących ze stacją publicystów.

"Poranki Radia TOK FM" w swojej niezmienionej formie od godz. 7 do 9 prowadzą: Dominika Wielowieyska, Jan Wróbel, Janina Paradowska i Jacek Żakowski; następnie Tadeusz Mosz
startuje nowy program Cezarego Łasiczki "Konfrontacje", podczas którego słuchacze będą mieli możliwość aktywnego udziału w dyskusji gości. Program o sztuce Andy Rottenberg i Anny Wacławik-Orpik "Andymateria" pojawi się w czwartki o 11.40. Jakub Janiszewski o 12 komentuje bieżące wydarzenia w nowej audycji "Połączenie".
O 9, po latach nieobecności, powraca na antenę TOK FM Dorota Sumińska i jej kultowy program "Wierzę w zwierzę".

Niedzielne popołudnie rozpoczyna o 13 Paweł Sito nową audycją "Transformacja", w której mówi o zmianach - w życiu, społeczeństwie i na świecie. O 15 Ewa Łętowska, Ewa Siedlecka i Ewa Podolska rozmawiają o prawie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. mądrośc etapu

nie musiał a musi


Ma zapłacić za pomówienie ITI

Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok sądu niższej instancji
orzekając, że Antoni Macierewicz jest winny zniesławienia Grupy ITI i...
czytaj dalej »



Antoni
Macierewicz nie musi przepraszać ITI za swe słowa z 2007 r. o
związkach tej firmy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i
finansowaniu jej ze środków FOZZ.
W ujawnionym w lutym
2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie napisano m.in., że
wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej" w
celu "ułatwienia plasowania agentury na Zachodzie".
Sygnowany przez Macierewicza raport podawał też, że
związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec
lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i
reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/276989,Macierewicz-nie-musi-przep...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. W stacji Mariusza Waltera na

W stacji Mariusza Waltera na kluczowych stanowiskach nie ma przypadkowych ludzi. Głównie zajmują je dzieci działaczy PZPR i funkcjonariuszy służb specjalnych – mówi nam jeden z szeregowych pracowników ITI.

W 2001 r. we władzach tego koncernu znaleźli się m.in. Henryka Bochniarz, była działaczka PZPR, Mirosław Wyrzykowski, w latach PRL wykładowca w Wyższej Szkole Oficerskiej MSW w Legionowie, i Michał Broniatowski, który w czasach PRL pracował w Interpressie. Jego ojciec Mieczysław był członkiem Kominternu i funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Z kolei do rady nadzorczej ITI trafił m.in. Jan Zieliński, doradca zarządu BRE Banku, w czasie funkcjonowania FOZZ pracownik Banku Handlowego, a wcześniej I sekretarz podstawowej organizacji partyjnej przy ambasadzie PRL w Bejrucie.

Zatrudnienie w TVN dzieci funkcjonariuszy służb specjalnych PRL nie jest niczym nadzwyczajnym, czego przykładem jest prowadząca „Kropkę nad i” Monika Olejnik, córka Tadeusza Olejnika, funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, zaliczonego do najzdolniejszych pracowników operacyjnych peerelowskiej bezpieki, o czym świadczą opinie przełożonych znajdujące się w jego dokumentach personalnych.

Kolejnym przykładem jest Tomasz Sianecki ze „Szkła kontaktowego” emitowanego w TVN 24, wcześniej dziennikarz radiowej Trójki, syn Bolesława Sianeckiego, funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, który zajmował się m.in. sprawą obiektową „Credo” wymierzoną przeciwko kurii i diecezji płockiej.

Warto zauważyć, że osoby prowadzące „Szkło kontaktowe” tworzą szczególny zestaw. Grzegorz Miecugow, który po tragedii smoleńskiej na krakowskim rynku, tuż przed ceremonią pogrzebu pary prezydenckiej, straszył na wizji w TVN demonami polskiego patriotyzmu, jest synem Brunona Miecugowa, piewcy PRL. Był on jednym z sygnatariuszy (obok Wisławy Szymborskiej) haniebnej rezolucji krakowskich literatów, którzy poparli zbrodnicze działania władz PRL wobec księży kurii krakowskiej w 1953 r. Inny prowadzący „Szkło”, Marek Przybylik, to były radny Unii Wolności, a wcześniej członek PZPR, redaktor naczelny prorządowego tygodnika „Szpilki”.

W stanie wojennym w 1982 r. Monika Olejnik, córka funkcjonariusza SB, razem z Grzegorzem Miecugowem & company, przy akceptacji partii i służb specjalnych PRL-u rozpoczynała pracę w III Programie Polskiego Radia, z którego wcześniej WRON-a wyrzuciła „nieprawomyślnych” dziennikarzy. Warto zauważyć, że gdy dzisiejsza gwiazda TVN-u i „Wyborczej” zaczynała karierę w radiu ściśle podporządkowanym wojskowej juncie Jaruzelskiego, przyzwoici dziennikarze nie mieli tam wstępu. Były to bowiem media stanowiące część systemu totalitarnego. Dziennikarze, którzy nie chcieli lub nie umieli służyć władzy komunistycznej stanu wojennego, albo znajdowali się w obozach internowania, albo byli bez pracy albo imali się różnych przypadkowych zajęć. Przypomnę jeden tylko przykład: niezwykle popularny prezenter Studia 2, Tomasz Hopfer, który po wprowadzeniu stanu wojennego został wyrzucony z telewizji, pracował jako taksówkarz. Internowany, zmarł po ciężkiej chorobie w grudniu 1982 r.
link zwiń

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/wrazliwiec,1,5265578,kiosk-wiadomos...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Duże stacje telewizyjne tracą

Duże stacje telewizyjne tracą wpływy z reklam

Wpływy TVP spadły o kilkanaście proc., TVN i Polsatu – o 6 – 8 proc. Spotów jest więcej, pieniędzy mniej.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Kultura rewolucyjna


Kultura rewolucyjna


Na naszych oczach duch rewolucji obyczajowej
doskonale wypełnił instytucje odwołujące się do wolności. I planuje nowe
rewolucje.

Zabawna ale i przerażająca jest łatwość przesłanek pani komisarz,
które każą jej występować na rzecz zmian, jakie przeorać mogą sposób
funkcjonowania władz wielkich firm biznesowych. Ogłasza się jakąś
efektowną obserwacje – więcej kobiet w radach
nadzorczych oznacza lepsze wyniki – zbudowane na podstawie
enigmatycznych badań, które łatwo przeprowadzić tak, aby uzyskać
pożądany wynik. Odrzuca się za to wieloletnie doświadczenie z lat
komunizmu wskazujące, że sztuczna inżynieria społeczna – promująca sztuczne składy władz spółek i ingerująca w działania wolnorynkowych firm prędzej czy później się mści.

A jeszcze bardziej zdumiałem się, gdy przeczytałem w debacie na temat
parytetów wypowiedź Anny Mazgal, członkini zespołu „Kultury Liberalnej”,
dyrektorki programowej na Polskę, Czechy, Słowację i Węgry w Trust for
Civil Society in Central and Eastern Europe. Wypowiadając się w imieniu
kobiet Pani Mazgal głosi:

- Może nie zawsze mówimy „po męsku” ale nie ustąpimy, tak jak nie
ustąpiłyśmy przy prawach wyborczych, dostępie do antykoncepcji i
decydowaniu o własnym życiu i zdrowiu czy osobistej zdolności
kredytowej. Wolałybyśmy zrobić to w oparciu o zdrowy rozsądek wszystkich
mężczyzn, którzy są przyjaciółmi kobiet. Ale jeśli nie znajdziemy ich
wystarczająco wielu, wystarczy nam komisarz Viviane Reding i parę innych
osób, które drążą tunele pod karcianym domkiem patriarchatu.

Świat kobiet nie jest światem lepszym ani gorszym od świata mężczyzn.
Jaki będzie ten wspólny świat, okaże się, kiedy będzie nas więcej tam,
gdzie podejmuje się decyzje. Jedno już wiadomo na pewno: będzie to świat
bardziej sprawiedliwy dla tej połowy gatunku homo sapiens, która
niestrudzenie i bezustannie musi udowadniać swoją wartość tam, gdzie ta
pierwsza połowa często nie musi robić nic, albo niewiele.

To będzie świat, w którym przed miejscami użyteczności publicznej nie
będzie kostki brukowej, po której nie da się przejść w szpilkach. To
będzie świat, w którym my i wspierający nas koledzy będziemy robić fajne
rzeczy razem. A mężczyźni i kobiety nierozumiejący nadchodzącej zmiany i
zmuszający nas do czekania na to, co zrobi komisarz Reding w sprawie
40-procentowych kwot w spółkach, będą musieli odejść albo uszyć go sobie
na swoją miarę. To tylko kwestia czasu.

Co rewolucyjne i dość buńczuczne poglądy Pani Mazgal mają wspólnego z
niegdysiejszym rozumieniem pojęcia kultury liberalnej i społeczeństwa
obywatelskiego? Jak najmniejszej ingerencji państwa w instytucje wolnej
przedsiębiorczości gospodarczej?

Na naszych oczach duch rewolucji obyczajowej doskonale wypełnił instytucje odwołujące się do wolności. I planuje nowe rewolucje.

Piotr Semka

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. MON ma przeprosić Suboticia

MON ma przeprosić Suboticia za raport z weryfikacji WSI

MON ma przeprosić b. sekretarza programowego TVN Milana Suboticia za to, że
w raporcie z weryfikacji WSI został opisany jako ich agent.

Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie zmienił niekorzystny dla Suboticia wyrok I instancji, która oddaliła jego pozew.

Raport - sygnowany przez ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej WSI
Antoniego Macierewicza, a ujawniony w lutym 2007 r. przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego - wymieniał Suboticia wśród współpracowników WSI w
świecie mediów, współpracujących "w zakresie działań wykraczających poza
sprawy obronności".

Subotic pozwał MON do sądu, żądając przeprosin. Wiele razy
przyznawał, że w 1984 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem
wojska PRL, ale "dotyczyło to tylko ewentualnej przyszłej współpracy co
do Bałkanów" (skąd pochodzi jego ojciec), do czego nie doszło, bo
ostatecznie nie wyjechał tam jako korespondent TVP. Zapewniał, że jedyny
kontakt z utworzonymi w 1991 r. WSI miał w 1992 r., gdy bezskutecznie
próbowano go zwerbować, powołując się na jego związki z wywiadem
wojskowym PRL.

W 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że nie doszło do naruszenia
dóbr osobistych powoda. "Wszystkie informacje w raporcie o powodzie są w
pełni prawdziwe; nie ma tam żadnych przekłamań" - uzasadniała wyrok
sędzia Iwona Wiktorowska. Dodała, że "dowody potwierdzają, że WSI,
przynajmniej potencjalnie, mogły skorzystać z jego usług".

Subotic złożył apelację. W czwartek SA zmienił częściowo wyrok SO i
nakazał MON opublikowanie w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczypospolitej"
przeprosin za naruszenie dóbr osobistych powoda - godności i dobrego
imienia - przez bezpodstawne umieszczenie go w raporcie jako niejawnego
współpracownika WSI. Zarazem SA oddalił apelację co do żądania
przeproszenia Suboticia na antenie telewizyjnej oraz co do żądania
zakazania dalszego naruszenia jego dóbr.

Jak powiedziała PAP rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska, w ocenie
SA brak było materiału dowodowego dla ustalenia, że powód był tajnym
współpracownikiem WSI. SA podkreślił, że z zeznań oficera prowadzącego
oraz powoda wynika, że za czasów PRL nie zlecano mu żadnych zadań w
ramach zadeklarowanej współpracy z wywiadem. Gdy po 1989 r. proponowano
mu zaś współpracę z WSI, zdecydowanie odmówił - dodała sędzia.

Podkreśliła, że sam Macierewicz, którego SO chciał przesłuchać jako
świadka, wielokrotnie nie stawiał się na rozprawy i SO w końcu zaniechał
jego przesłuchania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. przychodzi kryska na Matyska, na kolejnego po GW

TVN zwalnia pracowników

TVN, ze względu na oszczędności zwalnia kolejnych pracowników

W pierwszym półroczu – podał Piotr Walter, wiceprezes TVN
odpowiedzialny za pion telewizyjny - firma rozwiązała umowy z 60-70
pracownikami. Ponadto pod koniec czerwca zaczęły się zwolnienia grupowe w
Biurze Reklamy TVN. Koszty w obszarze zatrudnienia i produkcji nie są
jedynymi, w których wprowadzono „cięcia”. Ograniczenia dotknęły także
jesienną ramówkę.

Podczas prezentacji wyników finansowych za II kwartał 2012 roku,
która odbyła się w sierpniu br., szefowie Grupy TVN informowali o tym,
że w związku ze złą sytuacją na rynku reklamowym i słabymi wynikami
finansowymi Grupa wprowadza plan oszczędnościowy. Piotr Walter
podkreślił, że słaby był czerwiec, kiedy w Polsce odbywały się
mistrzostwa Europy w piłkę nożną transmitowane przez Telewizję
Publiczną.

-To była dla nas katastrofa. Nie przypominam sobie tak słabego
miesiąca. (…) Ponadto od dwóch-trzech lat spada udział sprzedaży
spotowej na rzecz pakietowej, co jest oczywiście mniej korzystne dla
nadawców. A cennikowo TVN jest drogi dla reklamodawców, więc przy
niższym popycie z ich strony sporo tracimy – wyjaśnił Walter.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Trudna misja Tellenbacha. TVN

Trudna misja Tellenbacha. TVN ma spore kłopoty

Najniższa
wycena w historii, kurczący się rynek, zwolnienia, fuzja platformy n z
Cyfrą+ i presja nowego francuskiego udziałowca. Prezesa TVN czekają
bardzo trudne miesiące.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. wczoraj, 20:41 TVN dopiął

wczoraj, 20:41

TVN dopiął sprzedaż Onetu

TVN dopiął sprzedaż Onetu

Grupa TVN S.A. sfinalizowała sprzedaż portalu Onet.pl
niemieckiemu koncernowi medialnemu Ringier Axel Springer -
poinformowała...
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Zysk po sukcesie



Zysk po sukcesie programowym

Zysk po sukcesie programowym
Najnowszy raport finansowy TVN.
czytaj dalej »



Na koniec chciałbym z przyjemnością poinformować o udanym zamknięciu
transakcji z Ringier Axel Springer dotyczącej sprzedaży pakietu 75
proc. udziałów w Grupie Onet. Podtrzymujemy naszą wcześniejszą
deklarację wykorzystania przychodów z tej transakcji do zmniejszenia
zadłużenia spółki - powiedział prezes Grupy TVN.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. z sieci - reklama mediów

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. kiedy AGORA?

Zbankrutował dziennik "Frankfurter Rundschau"

Założony
w 1945 r. niemiecki dziennik lewicowo-liberalny "Frankfurter Rundschau"
ogłosił upadłość. Jak poinformował we wtorek wydawca gazety, ze względu
na ogromne straty nie widać perspektyw dla dalszego jej funkcjonowania.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Sondaż CBOS: zaufanie do

Sondaż CBOS: zaufanie do telewizji w Polsce

Zaufanie
do największych nadawców: TVP, TVN i Polsatu kształtuje się na bardzo
zbliżonym poziomie i jest oceniane przez Polaków powyżej średniej,
natomiast Telewizji Trwam poniżej średniej w pięciostopniowej skali -
wynika z sondażu CBOS.»


hłe hłe, wg badań KRRiT tv trwam ogląda TYLKO 8 tysięcy obywateli, to na jakiej podstawie taka ocena w sondażu? Oceniają coś, czego nie widzieli na oczy?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. JUZ WIADOMO, CZEMU cbos BADAŁ TELEWIZJE :)

Rekordowy
wynik Radia Maryja. Stacja o. Rydzyka uzyskała, oprócz Jedynki,
największy wzrost słuchalności spośród stacji radiowych

Z wynikiem 2,70% Radio Maryja zajmuje piąte miejsce wśród najpopularniejszych stacji radiowych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Ile zarabiają najczęściej

Ile zarabiają najczęściej oglądane stacje TV w Polsce?

Czas reklamowy w tych stacjach wart jest 800 mln zł rocznie.»

TVN i Polsat postanowiły mocniej zaistnieć na rynku
stacji tematycznych. Tym razem jednak nie z nowymi kanałami, lecz z
ofertą dla reklamodawców. Dwie największe stacje na rynku zarzucają sieć
na nadawców kanałów tematycznych, namawiając ich do współpracy. Na
stole są liczone nawet w setkach milionów złotych przychody z prowizji
ze sprzedaży czasu reklamowego w niszowych stacjach.

Lider tego rynku, sprzedający obecnie czas reklamowy w 54 stacjach i 45 serwisach internetowych – Atmedia, spółka kontrolowana przez właściciela UPC Polska
– miał w ubiegłym roku 312,3 mln zł przychodów i 16,9 mln zł zysku. I
dotychczas jego pozycja była niezagrożona. Jedyna zagraniczna grupa
telewizyjna, która nie korzystała z jego usług, to amerykański
Discovery. Samodzielnie własne stacje obsługują także najwięksi: TVP,
Polsat i TVN.

Zarobki najchętniej oglądanych stacji TV w Polsce

Zarobki najchętniej oglądanych stacji TV w Polsce


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Wildstein o Michniku: stracił

Wildstein o Michniku: stracił swoją pozycję demiurga. Pozycję "Gazety Wyborczej" przejął TVN

"Wyborcza" ideowo została skolonizowana przez "Krytykę Polityczną". Jest coraz bardziej lewacka i marginalna.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. Skąd internauci czerpią

Skąd internauci czerpią wiedzę o polityce? Sieć jednym z głównych źródeł informacji, ale przewodzi telewizja. Jeszcze przewodzi

Rola Internetu wyraźnie rośnie. Podczas wyborów w 2010 r. odsetek
wymieniających sieć wśród głównych źródeł informacji o polityce wynosił
39,4 proc. Teraz wynosi 51,2 proc.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Warszawa: upadła znana

właśnie zmiótł znaną Wyższą Szkołę
Dziennikarską im. Wańkowicza. Z braku chętnych nie otwarto również
niektórych studiów na UW, nawet tych bezpłatnych

- Rozpoczął się
rok akademicki, trwają zajęcia. I właśnie teraz przychodzi do nas
e-mail, że od nowego semestru przechodzimy do Collegium Civitas -
opowiada Anna, studentka Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora
Wańkowicza.

Informacja o likwidacji uczelni jest
zaskakująca, bo istnieje od 1995 r., a w czasach prosperity miała nawet
osiem oddziałów w Polsce.  W Collegium Civitas jest jedynie
specjalizacja dziennikarska na politologii. Niektórzy studenci,
zwłaszcza ci na trzecim roku, czują się oszukani. Zamiast magistra
dziennikarstwa będą mieli magistra politologii - tłumaczy.
-------------------------------------------------------
W Toruniu u o.Rydzyka nie ma problemów z niżem :)))

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. Matrix po polsku.

Matrix po polsku. Niesiołowski z Olejnik krytykują mowę nienawiści [BLOG]

Mowa nienawiści

Stefan Niesiolowski razem z Moniką Olejnik krytykują mowę nienawiści.

Pozostaje zapytać, czy bracia Wachowscy to wizjonerzy, czy twórczy kronikarze rzeczywistości.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. O manipulacji medialnej

Zwięzła prelekcja nt wykorzystywania mediów jako narzędzia władzy. BBC -tubą neosowieckiej propagandy. Czy Michnik zwalczał komunę? Czy (jak uważał Kisielewski już w 1988r) współpracował z Kiszczakiem w budowie "demokracji".
Śrem

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. funkcjonariusze mediów napadaja na posłów opozycjina konferencji

Tydzień z głowy. Parlamentarzyści PiS mają nas za idiotów-Janusz Kędracki

http://wyborcza.pl/1,75968,13012892,Tydzien_z_glowy__Parlamentarzysci_Pi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. CZERSKA NA WIERTNICZEJ

"Loża Prasowa" wciąż zajmuje się Kaczyńskim, Kaczyńskim, Kaczyńskim. Ta propaganda rzeczywiście jest już maksymalnie odrealniona

Tylko u nas

"Rekord smoleńskiego zacietrzewienia pobiła Dominika Wielowieyska
prawie że płacząc nad rzekomą rzetelnością raportu Komisji Millera,
której nikt nie chce docenić".

Największymi beneficjentami III RP są środowiska

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. u zaprzyjaźnionej telewizji

Jerzy Smoliński na Gali 20-lecia Polsatu

Doradca Prezydenta RP Jerzy Smoliński

We wtorek w Teatrze Wielkim odbyła się Gala z okazji 20-lecia
Telewizji Polsat. Doradca prezydenta Jerzy Smoliński wręczył prezesowi
Polsatu Zygmuntowi Solorz-Żakowi list od prezydenta Bronisława
Komorowskiego.
W Gali wzięli udział także Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz oraz Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski.


Zobacz także:

List prezydenta z okazji 20-lecia Telewizji POLSAT


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. (Brak tytułu)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. Dr Hanna Karp Gdy media

Gdy media piorą mózgi. "Można to nazwać rodzajem wojny, której początek ani koniec nie jest oficjalnie ogłaszany"

Tylko u nas

"Po uzyskaniu kontroli nad większością mediów i ośrodków
opiniotwórczych przeciwnika można posuwać się do jawnych kłamstw
praktycznie bezkarnie".

Jerzy
Targalski: to nie ojców w NKWD, UB, SB macie się wstydzić, ale tego, że
nie tylko nie zerwaliście z tą tradycją, ale chcecie ją ukryć

"Nie wyrywacie już paznokci jak wasi ojcowie, ale szerzycie kłamstwo.
Nie niszczycie już ciała, ale zatruwacie dusze i produkujecie
bezwolnych niewolników. Systematycznie za pomocą mediów, które
powierzyła wam bezpieka, deprawujecie i ogłupiacie kolejne pokolenia."

Ignorancja mediów przepustką dla bzdur rządzących. Są pytania, które aż proszą się, aby postawić je publicznie premierowi

Jakże przykro mi patrzeć na kolegów, którzy co najwyżej zdobywają się
na pytanie, jak nasi ministrowie będą negocjować z komisarzem UE w
sprawie zablokowania unijnych pieniędzy na rozwój naszych dróg?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Istnieje agentura w mediach


Istnieje agentura w mediach


Kształt i charakter większości mediów w
Polsce jest wynikiem działalności dawnych służb specjalnych.

Były członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI odpowiada w tygodniku "Niedziela" na pytania związane z tzw. dziennikarską agenturą.

Bączek uważa, że zespół Lesiaka może nadal funkcjonować, a związki dziennikarzy z obozem postkomunistycznym mają się dobrze:

- Choćby na przykładzie artykułów negujących działalność podziemną Jarosława Kaczyńskiego.
Podobne tezy były formułowane właśnie w latach 90. przez grupę Lesiaka.
Zwłaszcza, że wtedy i teraz podobny był skład służb specjalnych - mówi
Bączek w rozmowie z tygodnikiem.

Rozmówca wskazuje,
iż w raporcie ds. WSI były dokładnie opisane działania służb w zakresie
inwigilowania przedstawicieli mediów. Śledzono dziennikarzy,
publicystów, pisarzy, którzy negatywnie wypowiadali się o WSI:

- Wszystko to pod pozorem, że te publikacje prasowe podważają możliwości obronne RP. Pod lupą WSI znajdowali się wszyscy kontestujący zmiany po 90. roku, a właściwie brak odbudowy wojska i zaniechanie dekomunizacji - mówi Bączek.

Dalej wskazuje, że
obecny kształt mediów w Polsce jest wynikiem działalności służb, ale
również lewicowej części Solidarności, która wszystkie działania służb
akceptowała:

-Nieszczęściem dla demokratycznej Polski jest
to, że w ten sposób zablokowano rozwój normalnego, pluralistycznego i
naprawdę wolnego rynku medialnego - mówi były członek Komisji WSI.

Na koniec wyraża
nadzieję, iż budowa silnych, niezależnych mediów, przez prawicowe i
patriotyczne środowiska będzie nadal przebiegać sprawnie, aby zniwelować
lewicowy monopol w mediach.

Niedziela, lz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Żakowski wystawia rachunek Tuskowi

Czy prezydent Francji ma mało kłopotów? Wojna w Mali. Małżeństwa homoseksualne. Podatek dla najbogatszych. Budżet europejski. Kryzys euro... Francuska polityka jest nie mniej gorąca niż polska. François Hollande problemów ma z pewnością nie mniej niż polscy prezydent i premier. A jednak nie żal mu czasu ani autorytetu, żeby zająć się problemem gasnącej prasy i degenerujących się mediów.

Polscy politycy nie mają do tego głowy. Stać ich tylko na urządzanie cyrku w tzw. programach publicystycznych, na nieustanne zrzędzenie, że media się tabloidyzują i dezinformują, oraz wpychanie swoich ludzi na intratne posady w dogorywających mediach państwowych.

Kilka lat temu zdawało się, że PO już zaczyna rozumieć, iż media są ważną częścią systemu demokratycznego i ich jakość jest polską racją stanu. W "Pakcie dla kultury" Donald Tusk pisemnie przyjął zobowiązania w tej sprawie, a klub PO złożył w Sejmie poprzedniej kadencji obywatelski projekt ustawy o mediach publicznych. Potem Platforma wygrała i zapomniała, co obiecywała.

Mamy prawo czuć się oszukani. Ale trudno mieć do władzy żal, że nie robi czegoś, czego najwyraźniej zwyczajnie nie rozumie i co obiecała chyba tylko dlatego, że miała przy głowie wyborczy pistolet.

Stosunki między Polską a Francją dawno nie były tak dobre jak teraz. Sam premier nas o tym zapewniał. Potwierdza to udział prezydenta Francji obok niemieckiej kanclerz w organizowanym przez Polskę spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej. Premier Tusk będzie więc miał doskonałą okazję, by spytać przyjaciół z Francji oraz Niemiec, dlaczego w trudnych czasach, kiedy wszystko wali im się na głowy, tyle politycznej uwagi i energii poświęcają podtrzymaniu dobrej jakości mediów.

http://wyborcza.pl/1,75968,13342791,Media_to_racja_stanu.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Na portalu Stowarzyszenia

Na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Marcin Wolski
opisuje swoje wrażenia związane z wypełnianiem ankiety dla członków
Akademii Wiktorów:

Dostałem ankietę dla członków Akademii Wiktorów. Trochę się
zdziwiłem, ale w końcu pewnie zaproszenia idą z komputera, a ja kiedyś
przed laty dostałem statuetkę jestem więc w kapitule.

Zabrałem się do wypełniania formularzy, ale coś mnie tknęło i
przeczytałem regulamin. I doszło do mnie, że albo zmieniono zasady, albo
przez wszystkie lata popełniałem błąd wpisując kandydatów wedle swego
uznania a powinienem wybierać ich z nominowanych wcześniej przez jakaś
nieokreśloną super kapitułę.

I tu zaczęły się schody – przejrzałem nominowanych polityków –
Frasyniuk, Grodzka, Kalisz, Komorowski i Sikorski. Ratunku! Nawet gdyby
był przymus głosowania wyłącznie na członków koalicji, wybrałbym sobie
Gowina albo Piechocińskiego.

Wśród komentatorów lub publicystów - Babiarz, Gugała, Pochankę –
wyznam że choć znam (do znudzenia) ich twarze, to żadnej publicystyki
ich pióra nie napotkałem. A nie można było zaproponować chociaż Doroty
Gawryluk.

Wśród aktorów ulga – wypatrzyłem Maję Ostaszewską , należy się choćby za „Uwikłanych”.

W kategorii „piosenka-estrada” po lustracji całego aktualnego
bezrybia zdecydowałbym się na Roberta Górskiego z Kabaretu Moralnego
niepokoju. Ale znów nie ma go wśród nominowanych.

W grupie „prezenterów" tasowanie tych samych zgrabnych twarzy –
Ibisz, Krasko, Kuźniar – najwyższe standardy odważnego dziennikarstwa.

Do twórców doczepiono producentów, ale nie pomogło, produkcji,
które warto by nagrodzić ani śladu, filmów Brauna, Stankiewicz, Gargas,
Dłużniewskiej, Lichockiej nie emituje żadna telewizja - Wildsteina i
Ziemkiewicza pokażą dopiero jak założą własną, a „Bezkrólewie”, dzieło
najlepszego telewizyjnego dramaturga – Wojciecha Tomczyka, można sobie
poczytać na tajnych kompletach.

Dział „osobowości” zamknąłem po zobaczeniu Tomasza Lisa (nie ma
chyba Wiktora jedynie w kategorii sportowiec) oraz Kory (o wiele
bardziej zasłużyła się ostatnio jej suczka Ramona) – Na serio
głosowałbym na prof. Jadwigę Staniszkis.

Dział „odkrycie roku” pomijam – bo jestem rozdarty przed
„trotylem w tupolewie”, który był, i „pancerną brzozą”, której podobno
przez pierwsze trzy dni nie było.

W kategorii sportowców w zasadzie wszyscy do akceptacji, choć
rzuca się w oczy brak Agnieszki Radwańskiej (pewnie za stosunek do
Smoleńska).

Za to przy Super Wiktorach wpadłem wręcz w głupawkę. Kogo
proponują - Ninę Andrycz (największe role, w tym premierowej miała
zanim wynaleziono telewizję), Janina Paradowska mieści się w kategorii
najśmieszniejsza propozycja, a Tadeusz Sznuk, cóż – miły prezenter,
zasłużony dla Stanu Wojennego, ale żeby zaraz Super.

W końcu pewnie zdecydowałbym się na Szaflarską albo Seweryna,
choć od serca przyznałbym to trofeum Janowi Pietrzakowi, wiedząc
oczywiście, że „nie ten moment”. A idąc wzorem Komitetu Noblowskiego,
które nagrodziło Unie, dałbym wszystkie nagrody Kierownictwu TVP, które
tak skutecznie doprowadziło firmę do pełnego upadku.

Ale nie odeślę ankiety. Być może  rzeczywiście słowo kapituła pochodzi od kapitulacji?

 

Felieton ukazał się na portalu SDP!


O wyższości “Wesela” nad “Dziadami”. „Myśmy wszystko zapomnieli”...

Tytuł Człowieka Roku 2012 dla Bronisława Komorowskiego jest poważnym
argumentem w rozmowach biznesowych o reklamie. Przynajmniej w tym
biznesie, o jaki tutaj chodzi. Propagandy rządowej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. mylić tropy, zmieniać nazwę..

Presspublica, wydawca takich tytułów, jak "Rzeczpospolita", "Przekrój" czy "Uważam Rze", zmienił nazwę na Gremi Media. Zmiana przypieczętuje przejęcie spółki przez firmę Grzegorza Hajdarowicza.
Spółka Gremi Media, należąca do grupy Gremi, której głównym udziałowcem jest Grzegorz Hajdarowicz, w październiku 2011 roku kupiła 48,99 proc. udziałów Presspubliki od państwowego Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita". Wcześniej Gremi przejęła też pakiet 51,01 proc. udziałów Presspubliki od brytyjskiego wydawcy Mecom.
Wraz ze zmianą nazwy doszło do roszad w zarządzie spółki. Nowym wiceprezesem od piątku jest Mariola Wysocka, która będzie odpowiadała między innymi za nowe media, dział wydawniczy i dystrybucję. Od kwietnia zaś w zarządzie będzie też zasiadał Artur Łopuszko mający pilnować administracji, IT oraz finansów i księgowości. Na stanowisku prezesa pozostaje Grzegorz Hajdarowicz. Dotychczasowi wiceprezesi spółki Jan Godłowski i Artur Rawski pod koniec marca przejdą do jej rady nadzorczej.

za PAP

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. Obalanie autorytetu Kościoła

Obalanie autorytetu Kościoła trwa. "Wprost" atakuje arcybiskupa Głodzia i wkracza w akcję "eliminacja = kompromitacja"

"Niech ludzie spoza Kościoła zajmą się uzdrawianiem własnych
wspólnot, do których przynależą. Niech dziennikarze przestaną promować
skompromitowane pseudoautorytety, których głównym celem jest
demoralizacja społeczeństwa".

Stare metody oszczerczego dyskredytowania Kościoła,
przećwiczone na wszystkie sposoby przez "Newsweek",  wchodzą już do
kanonu mainstreamowego postdziennikarstwa. W chwili, gdy cały świat
cieszy się wyborem nowego papieża, zachwyca jego promieniującą troską o
Kościół i odnowę moralną społeczeństw, tygodnik "Wprost" oskarża
polskiego arcybiskupa. Co za tym stoi?

 

Magdalenie Rigamonti wystarczą anonimowe opinie, by zbudować tekst
skrojony pod założoną w redakcji tezę. "Czy nowy papież zrobi porządek w
polskim Kościele?" - pyta "Wprost" na okładce, donosząc, że Abp Głódź
oskarżany jest od lat przez księży i współpracowników.

To nie jest historia o molestowaniu seksualnym, o pedofilii w
Kościele ani nawet o niedotrzymaniu ślubów celibatu. Nie, nie ma nic
wspólnego z seksem. Nie jest też żadnym atakiem na Kościół w Polsce. To
jest opowieść o jednym człowieku, o abp. Sławoju Leszku Głodziu,
metropolicie gdańskim, który szósty rok z rzędu rządzi silną ręką w
kurii gdańskiej. Budzi strach, nie znosi sprzeciwu i za dobre
wynagradza, a za złe karze

- pisze autorka we wstępie.

Lista przedstawionych pieczołowicie grzechów jest długa. Każdy z nich
wyszeptany jej został rzekomo na ucho przez anonimowych duchownych,
którzy mają już dość "buty generalskiej i sobiepańskiej" swojego
arcybiskupa.

Nawet, jeśli założyć, że część informacji podanych w tekście
jest prawdziwa, bez specjalnego wysiłku dostrzec można przekłamania i
manipulacje.
Abp senior Tadeusz Gocłowski, poprzednik abp.
Głodzia, na pytanie autorki o czarną listę przewinień arcybiskupa, która
powstaje rzekomo w diecezji, odpowiada: "Nic o tym nie słyszałem.
Współpracujemy od pięciu lat i ta współpraca układa się dobrze".

Tymczasem w rozmowie z abp. Głodziem, Rigamonti stawia sprawę jako pewnik:

Jeszcze mam jedno pytanie. Pytałam też o to abp.
Gocłowskiego. Powstaje czarna księga przewinień księdza arcybiskupa. Czy
ksiądz o tym słyszał?

 

Metod dezinformacji jest wiele. Doskonale opisał je Vladimir Volkoff w "Montażu", podając "dziesięć przepisów na tendencyjną informację":

Nieprawda niedająca się zweryfikować, mieszanka prawdy i
fałszu, deformacja prawdy, zmiana kontekstu, zacieranie i jego odmiany,
wybrane fakty, komentarz podtrzymywany, ilustracja, generalizacja,
nierówne części, części równe.

 

Patrząc na dzisiejszą okładkę "Wprostu" nasuwa się pytanie,
dlaczego akurat dzisiaj, w chwili, gdy większość tygodników przedstawia
niezwykłe i porywające przesłanie papieża Franciszka, redakcja decyduje
się na uderzenie w biskupa?

Wydaje się, że przekaz jest prosty: Cóż z tego, że macie nowego
papieża, skoro w gronie polskiego duchowieństwa rozgrywają się
kompromitujące Kościół historie. Tylko czekać, aż antyklerykalni
kreatorzy katolickiej opiniotwórczości zaczną używać autorytetu papieża
do kompromitowania Kościoła w Polsce.
Pierwsze oznaki widać już w programach publicystycznych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. "Powrót do praktyk z czasów

"Powrót do praktyk z czasów PRL-u." Kapłani archidiecezji gdańskiej oburzeni tekstem "Wprost" przeciwko abp. Głódziowi

"Widać wyraźny zamiar poniżenia hierarchy, który w swych
wypowiedziach odważnie broni wolności mediów i promuje wartości
patriotyczne."

Gdańska Kuria Metropolitalna odpowiada na artykuł w tygodniku
wydawanym przez Michała M. Lisieckiego bezceremonialnie oskarżający
abp. Leszka Sławoja Głódzia. Pismo wykorzystało wybór nowego papieża
Franciszka do opartego na anonimowych wypowiedziach ataku na hierarchę.

"Widać wyraźny zamiar poniżenia hierarchy, który w swych
wypowiedziach odważnie broni wolności mediów i promuje wartości
patriotyczne" - piszą duchowni.

Publikujemy pełny tekst oświadczenia Kurii Metropolitalnej Gdańskiej:

W nawiązaniu do artykułu „Cesarz Trójmiasta” opublikowanego w
Tygodniku „Wprost” z dnia 18 marca 2013 r. jako duchowieństwo
Archidiecezji Gdańskiej wyrażamy nasz protest i oburzenie na tak skandaliczny tekst przeciwko osobie Księdza Arcybiskupa Metropolity Gdańskiego.

Publikacja ta wyczerpuje znamiona zniesławienia prawnie ustanowionego
biskupa diecezjalnego Kościoła Rzymsko-Katolickiego. W artykule
Tygodnika „Wprost” widać wyraźny zamiar poniżenia hierarchy,
który w swych wypowiedziach odważnie broni wolności mediów i promuje
wartości patriotyczne.

Domagamy się zaprzestania obraźliwych pomówień, których
rozpowszechnianie uderza w godność osób duchownych i całej wspólnoty
Kościoła. Przyjmujemy to z bólem i oburzeniem, jako powrót do praktyk z czasów PRL-u. Takie
stanowisko jednomyślnie deklarują wszyscy Dziekani Archidiecezji
Gdańskiej. Otaczamy naszego Pasterza solidarną i szczerą modlitwą.

 

/-/ Ksiądz Infułat Stanisław Bogdanowicz

Wikariusz Generalny

 

/-/ Ksiądz Grzegorz Świst

Kanclerz Kurii

 

w imieniu Duchowieństwa Archidiecezji Gdańskiej

/-/ Dziekani 24 Dekanatów Archidiecezji Gdańskiej



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. wg Wyborczej kuria "nienawistnie milczy"

Milczenie po publikacji ''Wprost''. Sekretarz arcybiskupa się załamał

Kuria Gdańska nie komentuje anonimowych oskarżeń pod adresem abp
Sławoja Leszka Głódzia, że "pił, wyzywał, poniżał". Metropolita jest
niedostępny, a jego rzecznik "zachorował i nikt go nie zastępuje".



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

49. funkcjonariusze wstydzą się swoich dziadków i ojców?

Brak dekomunizacji i skutecznej lustracji umożliwił sowieckiej
agenturze zbudowanie wpływu na życie publiczne, polityczne i gospodarcze
na nie spotykaną w krajach zachodnich skalę - stwierdził Opioła. Nie
podał jednak żadnych konkretów i sam przyznał, że "my się czegoś
dowiadujemy jako członkowie komisji, ale nie możemy się tym podzielić z
opinią publiczną".
Agentura wg Opioły. A Maciejowski...


Do tych słów posła PiS odniósł się na Twitterze Konrad Piasecki,
dziennikarz RMF FM i TVN24. Przytaczając wypowiedzi parlamentarzysty,
stwierdził, że to "ciekawe, skoro media tworzą dziś głównie 30- i
40-latkowie".

Na to niespodziewanie zareagował warszawski radny, Maciej Maciejowski, do września zeszłego roku członek PiS:




Inni obserwujący profil Piaseckiego zareagowali: "Co za
rasistowski komentarz! Wstyd", "pan radny, jak widzę, jest pilnym
czytelnikiem Ustaw Norymberskich" - to tylko niektóre z nich. Sam
Piasecki zaś zapytał Maciejowskiego, czy może podać konkrety. W
odpowiedzi warszawski samorządowiec zaczął zamieszczać linki do...
lustracyjnych publikacji skrajnie narodowej "Gazety Warszawskiej" (jak
sam napisał: "jedynej gazety, która pisze prawdę") i serwisu
Niezalezna.pl.

Dyskusję podsumowała użytkowniczka serwisu
Julia Szymańska: "Panie Macieju, ten poziom dyskursu jest dla mnie
żenujący".
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103088,13598603,Na_Twitterze_komentarze_o_dz...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Związek Kontroli Dystrybucji

Związek Kontroli Dystrybucji Prasy opublikował dane dotyczące sprzedaży tygodników opinii za styczeń 2013 roku. Średnia sprzedaż ogółem „Gościa Niedzielnego” w styczniu 2013 roku wyniosła 143 587 egz.

„Newsweek Polska”, prowadzony przez Tomasza Lisa, wysunął się na drugie miejsce – jego średnia sprzedaż w styczniu wyniosła 124 997 egz. Trzecie miejsce zajęła „Polityka” (120 127 egz.), ze spadkiem 5,01 proc. w stosunku do stycznia ubiegłego roku.

Spektakularny sukces odniosły dwa nowe konserwatywne pisma „W Sieci” (chwilowo „Sieci”) oraz „Do Rzeczy”. Oba tytuły w styczniu sprzedały średnio prawie równą liczbę egzemplarzy: „W Sieci” – 120 008, „Do Rzeczy” – 119 935.

Katastrofalny spadek średniej sprzedaży ogółem, bo wynoszący aż 77,32 proc., odnotował tygodnik „Uważam Rze”. To konsekwencja zwolnienia przez Grzegorza Hajdarowicza twórcy i redaktora naczelnego „URze” Pawła Lisickiego. W styczniu „URze” sprzedał średnio tylko 29 336.

Zestawienie zamyka „Tygodnik Powszechny”, którego średnia sprzedaż ogółem w styczniu wyniosła 16 023 egz. (w styczniu 2012 r. 16 635 egz.).

http://gosc.pl/doc/1494774.Gosc-Niedzielny-prowadzi-i-idzie-w-gore

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Śledczy uznali, że słowa są

ff
Śledczy uznali, że słowa są wyrwane z kontekstu



Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie
publicznego nawoływania do popełnienia zbrodni przez autora filmów
dokumentalnych Grzegorza Brauna.
W listopadzie 2012 roku Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ
wszczęła postępowanie z urzędu, kierując się publikacjami medialnymi.
Reżyser Grzegorz Braun mówił o „wyprawieniu na tamten świat”
dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i TVN. Jak później tłumaczył, „jego
wypowiedź została wyrwana z kontekstu”. Mimo to dodał, że „niektórzy
dziennikarze zasługują na karę śmierci za zdradę stanu”.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. Niemiecki wydawca przejmuje

Niemiecki wydawca przejmuje kolejne pisma w Polsce

Dzięki
przejęciu Burda Media Polska poszerzy portfolio o 30 nowych tytułów,
m.in. "National Geographic" i "Glamour". Teraz zawalczy z gigantem rynku
- wydawnictwem Bauer. »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

53. cieszy mnie spadek sprzedaży gazety Hajdarowicza, i tak jest

za dużo wspierających ,go...co Gościa Niedzielnego,to gratulacje :)
mam do niego szczególny sentyment :)prawie,że rodzinny :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

54. „Częściowo” wolni 4 czerwca

„Częściowo” wolni

4 czerwca 1989 roku doszło do „częściowo wolnych wyborów” - pisze Piotr Szubarczyk

Pogrom osiągnął takie rozmiary, że doszło do skrajnie bezczelnego
aktu: w trakcie wyborów Rada Państwa zmieniła ordynację wyborczą [!], by
wprowadzić do kontraktowego Sejmu funkcjonariuszy PRL z tzw. listy
krajowej. „Strona solidarnościowa” nie protestowała.

Potem był dzień hańby z udziałem „naszych” posłów i senatorów, którzy
wybrali na prezydenta sowieckiego namiestnika na Polskę,
współodpowiedzialnego za zbrodnie roku 1970 i lat 80. Wyboru dokonało
Zgromadzenie Narodowe, ale to nie było „zgromadzenie narodowe”, skoro 65
proc. posłów stanowili komunistyczni mianowańcy. To był polityczny
szwindel.

Zmarnowano entuzjazm i powszechną wśród Polaków wiarę w lepszą
przyszłość i w przezwyciężenie sowieckiego systemu. Dziś rządzi nami lęk
przed przyszłością.

Kiedy zakończył się komunizm w Polsce? Nie ma takiego wydarzenia,
które upoważniałoby do twierdzenia, że się zakończył. Nastąpiło tylko
jego przepoczwarzenie w pewien rodzaj pierwotnego kapitalizmu oraz
przyjęcie do kręgu elity władzy i elity pieniądza części tzw. opozycji.




 4 czerwca 2013

Polskie media włączyły się w obchody Święta Wolności

Większość mediów odpowiedziała na apel prezydenta Bronisława
Komorowskiego i nawiązując do wyborów 4 czerwca 1989 r. zmieniła w
dzisiejszych wydaniach swoje logo.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. był reporterem sejmowym i śledczym

Mariusz Gierszewski, znany dziennikarz Radia ZET, odchodzi z zawodu - podały Wirtualne Media. - Dziennikarstwo zmierza w kierunku, który mi nie odpowiada - tłumaczy swoją decyzję.
- Na moją decyzję miała wpływ fatalna kondycja polskich mediów - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Mariusz Gierszewski. Nie ujawnia, w jakiej branży zamierza teraz pracować. Gierszewski z Radiem ZET był związany od 12 lat - był reporterem sejmowym i śledczym. W rozgłośni będzie pracował do końca lipca. Jest współzałożycielem dziennikarskiego zespołu Poparzeni Kawą Trzy, w którym gra na gitarze basowej.

To kolejny dziennikarz, który w ostatnim czasie ogłosił, że odchodzi z dziennikarstwa. W kwietniu z mediami postanowił rozstać się Igor Janke, a dwa tygodnie temu Michał Kobosko, b. naczelny tygodnika "Wprost".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. 18:09 Gwiazdy


Gwiazdy dziennikarstwa zjechały do Wrocławia. Trwają Polsko-Niemieckie Dni Mediów

Gwiazdy dziennikarstwa zjechały do Wrocławia. Trwają Polsko-Niemieckie Dni Mediów

Gwiazdy polskiego i niemieckiego dziennikarstwa,
redaktorzy naczelni największych dzienników, radiowcy i reportażyści
spotkali...
czytaj dalej »


Spotkanie zainaugurowano debatą "Media w czasach przełomu - Jakiego dziennikarstwa potrzebuje świat?"

Najciekawszą
częścią sobotnich obrad będzie debata plenarna "Transformacja
energetyczna i infrastruktura transgraniczna - wyzwania dla Polski,
Niemiec i Unii Europejskiej". Udział w dyskusji weźmie marszałek
województwa dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec, który poruszy kwestię
projektów infrastrukturalnych wymagających współpracy między polskimi i
niemieckimi regionami.

... i nagroda 5 TYSIĘCY EURO

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. postkomuna atakuje !czyli funkcjonariusze mediów


Partie płacą, partie... wymagają?


Partie polityczne wydają miliony złotych
na kampanie reklamowe, PR i wspieranie osób związanych z mediami. - To
pokazuje, że polityka w Polsce polega na urabianiu opinii poprzez
opłacanie dziennikarzy, którzy de facto są żołnierzami frontu
ideologicznego - stwierdził w "Poranku Radia TOK FM" Jarosław Gugała z
Polsatu. -
Mamy problem z zapleczem eksperckim - przyznał Michał
Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej".

"Gazeta Wyborcza" pisze dziś o partyjnych wydatkach.
Najwięcej, prócz etatowych pracowników, dostają agencje reklamowe i PR,
fundacje i instytuty. Na liście płac są także ludzie związani z
mediami.

Przykłady? Stanisław Janecki, publicysta
tygodnika "Sieci" i były naczelny "Wprost", za usługi PR dostał od PiS
40 tys. zł. Od tej samej partii Radio Wnet kierowane przez szefa
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztofa Skowrońskiego dostało
143 tys. zł-----------------------

NIC NIE PISZĄ O MILIONACH NA REKLAMY OD PARTII RZĄDZĄCEJ I URZĘDÓW ADMINISTRACJI PAŃSTWOWEJ NA OGŁOSZENIA, REKLAMY I BADANIA DLA GW, RZEPY, TVN24, POLSAT , TVP I PR.

"Gazeta Wyborcza": Komu (i jak dużo) płacą partie? Oto jak PiS i PO wydają miliony z budżetu państwa

"Gazeta Wyborcza": Komu (i jak dużo) płacą partie? Oto jak PiS i PO wydają miliony z budżetu państwa

Na
dalszych pozycjach są m.in. fundacja LUX Veritatis, Radio Wnet
Krzysztofa Skowrońskiego, Krzysztof Burnetko, Aleksander Kaczorowski...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. Wyborcza karci, a sama

Wyborcza karci, a sama bierze

Jeśli „GW” wciela się w Katona to warto zadać pytanie o trzech dziennikarzy jej działu zagranicznego, którzy ostatnio w krótkim czasie dostali posady rządowe. Jedna z tych osób przez pewien czas była równocześnie i aktywnym autorem „GW” i dobrze wynagradzanym prezesem MSZ-owskiej fundacji.(..)
Ktoś kto zaproponował im zatrudnienie nie zrobił tego z szacunku dla ich wcześniejszego dziennikarskiego krytycyzmu. Jedna z tych osób przez pewien czas była równocześnie i aktywnym autorem „GW” i dobrze wynagradzanym prezesem MSZ-owskiej fundacji.

Jest też kwestia ogłoszeń instytucji publicznej. To nie jest dobro, które władza sprawiedliwie rozdziela. Dostają je tylko media, które z nią dobrze żyją. W głównym grzbiecie dzisiejszej „GW” jest ich prawie trzydzieści. Reklam stricte komercyjnych jest sztuk trzy.

http://dorzeczy.pl/wyborcza-karci-a-sama-bierze/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. Janecki odpowiada

Janecki odpowiada „Wyborczej”: „Ci, którzy robią sensację z tego, że ratowałem dziecko, są zwykłymi hienami i szmatami”

Tak chętna w analizowaniu partyjnych wydatków „Wyborcza” jakoś
pomija fakt wydawania milionów – podkreślmy: MILIONÓW – przez instytucje
i spółki obsadzone ludźmi Platformy na reklamy w tejże „Wyborczej”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

60. na paszkwil GW i POLSAT

Skowroński: SDP nie dołożyło ani złotówki do Radia WNET! Oba podmioty są od siebie niezależne!

Pozyskaliśmy pieniądze ze szwajcarskiego projektu i ręczę, że
przez ten fakt ani ja ani Stowarzyszenie nie stało się szwajcarskie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

61. Sewek Blumsztajn PI...LI, NIE RODZI

"Pieniądze dla Radia Wnet to plama dla środowiska" [KOMENTARZE]
Az 143 tys. zł PiS przekazała dla Radia Wnet, którego szefem jest
Krzysztof Skowroński, szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.


- Pieniądze dla Radia Wnet to plama dla całego środowiska. W tej
biedzie medialnej można zrozumieć, że ktoś współpracuje z partiami. Ale
trzeba o tym mówić, a nie prezentować się jako niezależny dziennikarz.
Skowroński powinien podać się do dymisji. Ta cała wyniosłość, te Hieny
rozdawane, to niepokorne dziennikarstwo to kompletne bzdury - mówi
Seweryn Blumsztajn z "Gazety Wyborczej".
Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich,
podkreśla, że dziennikarz nie powinien być politykiem. - A Krzysztof
Skowroński już wcześniej identyfikował się w sposób bezpośredni z partią
polityczną. Stał się niemal pracownikiem określonej partii. Trzeba się
temu przeciwstawiać. Mam nadzieję, że środowisko wyciągnie konsekwencje.
To szczególnie przykre. Znałem go jako utalentowanego dziennikarza.
Jeśli prowadzi radio za pieniądze danej partii, byłoby zręczniejsze,
gdyby nie był szefem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - powiedział
Bratkowski w rozmowie z TOK FM. - Jestem przeciwnikiem finansowania
działalności politycznej z pieniędzy państwowych. To jest nieuczciwe w
stosunku do wyborców. Ludzie, którzy prowadzą działalność polityczną,
powinni utrzymywać się ze składek zwolenników. Nie ma podstawy, żeby
obywatele finansowali inne partie polityczne niż te, które popierają -
ocenił.

"Dziennikarze na ideologicznym froncie"


- To pokazuje, że polityka w Polsce polega na urabianiu opinii
poprzez opłacanie dziennikarzy, którzy de facto są żołnierzami frontu
ideologicznego - stwierdził w "Poranku Radia TOK FM" Jarosław Gugała z Polsatu. - Mamy problem z zapleczem eksperckim - przyznał Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. PYTALI?

Sieci
Sieci Historii

Numer 23

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. na 20 lecie Kiszczak, Tusk i Dziewulski


20 lat Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. "Mamy poczucie sukcesu"

20 lat Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. "Mamy poczucie sukcesu"
- To poczucie jest oparte o coś, co da się policzyć, czyli o
widzów - mówił współtwórca TVN i TVN24 Mariusz Walter w "Dzień Dobry
TVN".
zobacz więcej »


Zdrowie generała

Zdrowie generała

Mało realne, by ruszył piąty proces generała Kiszczaka w
sprawie masakry w kopalni Wujek. Mało też realne, by wznowiono jego...
czytaj dalej »



Bóg w konstytucji vs międzynarodówka

Bóg w konstytucji vs międzynarodówka
O politycznej ofensywie opozycji w dzisiejszych "Faktach po
Faktach" mówić będą sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski i
rzecznik PiS Adam Hofman. O kondycji polskiej policji porozmawiają Jerzy
Dziewulski i Janusz Dzięcioł.
czytaj dalej »

Donald Tusk przeciwny referendum w Warszawie

Donald Tusk przeciwny referendum w Warszawie

- Nie ma w Europie drugiej stolicy o takim
rozmachu inwestycyjnym - powiedział premier. Dlatego, jak dodał, "nie
rekomenduję ani organizowania, ani uczestniczenia w referendum ws.
odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
zobacz więcej »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. Prof. Andrzej Zybertowicz:

Prof. Andrzej Zybertowicz: media wspierające władzę są w pułapce. "Dlatego muszą odsłaniać fragmenty rzeczywistości"

"Chwytają się za głowę, i nie wiedzą, co robić. Myślą jak utrzymać
zainteresowanie ludzi, ale zarazem zablokować wiarę Polaków, że
jesteśmy naprawdę w stanie swoje sprawy wziąć we własne ręce i
uporządkować poprzez rozsądne decyzje."

Coraz
większe problemy Platformy - więcej Tuska w mediach. Mimo, że
rzeczywistość "skrzeczy", nie zadaje się premierowi żadnych kłopotliwych
pytań

"Szef rządu ma coraz mniej do powiedzenia, a główna myśl tego
przekazu, „że wprawdzie jest w Polsce źle ale on jego rząd bardzo się
starają, żeby nie było jeszcze gorzej”, jak się wydaje, nie może
spowodować odwrócenia tendencji spadkowej Platformy w badaniach opinii
publicznej".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

65. Układ wypina pierś do

Układ wypina pierś do orderów

Prezydent odznacza dziennikarzy i twórców układu medialnego, w którym zabrakło miejsca dla Telewizji Trwam.

Prezydent Bronisław Komorowski świętował 20 lat istnienia Krajowej
Rady Radiofonii i Telewizji. Przy tej okazji odznaczył kilkadziesiąt
osób. W dużej części bezpośrednio związanych z obecnym ładem medialnym.
Dominuje układ biznesowy wspierający prorządowy przekaz propagandowy.
Odznaczenia miały być „podziękowaniem i podkreśleniem zasług dla rozwoju
polskich, wolnych i demokratycznych mediów”.

– Wolność mediów, wolność słowa to dar niewątpliwie trudny i
wymagający, stawiający coraz dalej idące oczekiwania – mówił Komorowski.
W jego ocenie, grono odznaczonych, oprócz zasług, łączy także troska o
ład medialny.

– Jesteście państwo tą grupą, która – jestem przekonany – może też
być skuteczna w działaniu na rzecz kształtowania coraz lepszego ładu
medialnego w Polsce poprzez regulację ustawową – podkreślał prezydent.

Na stronie internetowej Prezydent.pl relację z wręczenia odznaczeń z
okazji 20-lecia KRRiT zatytułowano „Wygraliśmy batalię o wolne słowo w
Polsce”.

Sami swoi

W przekonaniu poseł Barbary Bubuli (PiS), w latach 2007-2010 członka
KRRiT, obecnie Rady Programowej TVP, słowa te miałyby inny wydźwięk,
gdyby poprzedziła je pozytywna decyzja w sprawie udzielenia Telewizji
Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym, czego domagają się miliony
Polaków.

– Wówczas może choć trochę udałoby się zatrzeć wrażenie, że 20-lecie
Krajowej Rady świętowane jest wśród samych swoich – wytyka poseł.

„Ład medialny” to określenie wymagające doprecyzowania.

– Batalia została wygrana. Ale to była batalia służąca mediom tylko
jednej opcji politycznej. To jest dzisiaj problem mediów elektronicznych
w Polsce, tych najbardziej wpływowych – komentuje Jan Dziedziczak (PiS)
z sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

W jego ocenie, najlepiej obrazuje ten stan rzeczy podział miejsc na
multipleksie cyfrowym, który nie odzwierciedla różnorodności przekonań.
Zabrakło w nim miejsca dla katolików.

– Jest na nim reprezentowana tylko jedna wizja Polski, tylko jeden system wartości – zauważa poseł.

Redaktor Wojciech Reszczyński, który odmówił udziału w uroczystości i
przyjęcia odznaczenia, uzasadnia swoją decyzję faktem, że w naszym
kraju, wbrew temu, co powiedziano, nie powstał przez ostatnich 20 lat
prawdziwie wolny rynek mediów.

– Media są uzależnione od władzy, sposób ich koncesjonowania jest
ściśle polityczny. Dziś obraz mediów jest taki, że 90 proc. z nich to
media postkomunistyczne, liberalne i liberalno-lewicowe. To olbrzymia
dysproporcja, jeśli chodzi o media autentycznie niezależne, prawicowe,
konserwatywne, chrześcijańskie i narodowe, których, może poza Radiem
Maryja i Telewizją Trwam, nie widać – podkreśla felietonista „Naszego
Dziennika”.

Jak dodaje Barbara Bubula, ewenementem na rynku mediów
elektronicznych jest istnienie katolickiego Radia i Telewizji założonych
przez o. dr. Tadeusza Rydzyka.

– Jednak jak wiadomo, nie cieszą się one przychylnością organów,
które decydują o ładzie medialnym w Polsce. To pokazuje tę nierównowagę –
zwraca uwagę Bubula.

Za przychylność

Najwyższe odznaczenie – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski –
otrzymał obecny prezes Polskiego Radia Andrzej Siezieniewski. To on
zdecydował o zaangażowaniu, również finansowym, publicznego radia w
świętowanie 2 maja wraz z prezydentem i wielkim czekoladowym orłem.

Siezieniewski to lewicowy nominat w radiu; jako dziennikarz swoją
karierę budował jeszcze w okresie PRL. W latach 1976-1982 był
korespondentem w ZSRS, potem pełnił funkcje kierownicze, na co musiał
otrzymać zgodę komunistycznych władz. W 1984 r. przeszedł na stanowisko
zastępcy redaktora naczelnego w dyrekcji programów informacyjnych TVP.

Wśród odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
znalazł się Tomasz Kurzewski, szef firmy ATM – a więc tej spółki, która
otrzymała koncesję na MUX-1. Przypomnijmy, że Krajowa Rada rozłożyła ATM
opłatę koncesyjną na 114 rat.

Odznaczenie otrzymał także Dominique Lesage, architekt kandydujący w
wyborach do Parlamentu Europejskiego z list Platformy Obywatelskiej.

Złoty Krzyż Zasługi otrzymała m.in. Agnieszka Ogrodowczyk, była
dyrektor departamentu koncesyjnego KRRiT (dziś kieruje departamentem
strategii). Ta postać odgrywa ważną rolę w procesie przyznawania
licencji na nadawanie cyfrowe. O sprawie Ogrodowczyk wielokrotnie
informował „Nasz Dziennik”, m.in. w artykułach pt. „Prokuratura wezwie
Ogrodowczyk” czy „Nadawcy staną przed komisją?”.

Odznaczenie z rąk prezydenta przyjął też Jacek Weksler, niegdyś
dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego, potem wiceminister kultury w
rządzie Donalda Tuska. Do września ubiegłego roku pełnił funkcję
dyrektora programowego TVP.

– W tym gronie daje się zauważyć brak ludzi związanych z mediami
konserwatywnymi czy prawicowymi. Wiążę się to z kształtem rynku
medialnego, który został ukształtowany przez KRRiT w ciągu tych 20 lat –
ocenia Barbara Bubula.

– Z pewnością część osób odznaczonych przez prezydenta zasłużyła na
te honory. Jednak odnoszę wrażenie, że niemała część dostała je w
nagrodę za doprowadzenie do tego stanu, który jest obecnie w mediach
elektronicznych – ocenia poseł Jan Dziedziczak.

Maciej Walaszczyk


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

66. Sommer: Holohienizm. Czyli

Sommer: Holohienizm. Czyli jak dziennikarze walczą z wolnością słowa używając ofiar Holocaustu

Coraz częściej w walkę z wolnością słowa angażują się w Polsce…
dziennikarze. Dobrym papierkiem lakmusowym jest tu awantura, jaka
rozpętała się wokół wypowiedzi prof. Krzysztofa Jasiewicza, który złamał
obowiązujące w polskim dyskursie dogmaty judeofilii. Donos do
prokuratury złożyło na niego, za wypowiedź, „Towarzystwo
Dziennikarskie”, którego zarząd tworzą znany z noszenia koszulki
„pier**** nie rodzę” dziennikarz „Gazety Wyborczej” Seweryn Blumsztajn
oraz dziennikarze telewizyjni Jan Ordyński i Dorota Warakomska. Co
ciekawe, Towarzystwo w swoim statucie deklaruje, że chce walczyć o
wolność słowa.

Z kolei na akcję zbierania podpisów w obronie wolności badań
naukowych zareagował na swoim portalu natemat.pl Tomasz Lis, który uznał
ją za dowód tego, że, jak zatytułował swój tekst: „Antysemityzm i
głupota [są – dopisek Redakcji] wiecznie żywe”. Tekst ów w wymowny
sposób wykazuje głupkowatość i nieumiejętność myślenia tego znanego
dziennikarskiego propagandzisty. Ale przede wszystkim jest wyrazem
najbardziej chyba przykrej, a niestety w Polsce bardzo popularnej formy
antysemityzmu, jaką jest hienowate granie ofiarami Holokaustu, by
uzyskać pozorną moralną wyższość nad swoimi domniemanymi wrogami.
Celebryta w ten sposób przeobraził się w praktyka holohienizmu, czyli
osobę używającą żydowskich ofiar eksterminacji dokonanej przez Niemców w
czasie II wojny światowej do młotkowania 70 lat później swoich
przeciwników. Lis pisze (niezbyt zresztą gramatycznie):

„Zdawać by się mogło, że antysemityzm mają u nas wyłącznie gębę
ulicznego głupka, anonimowego internetowego trolla i mętnych postaci z
absolutnego politycznego marginesu. Okazuje się jednak, że antysemityzm i
głupota mają czasem tytuły, także profesorskie.

Właśnie przeczytałem, że grupa »naukowców« napisała do szefa PAN list w
obronie historyka, profesora Jasiewicza, wyrzuconego w PAN ze stanowiska
kierownika”.

Lis najwyraźniej sądzi, że gdy ktoś broni wolności badań naukowych, to
znaczy, że odnosi się do konkretnych tez lub badań. Radzimy więc Lisowi,
by wrócił do szkoły podstawowej, aby zgłębić podstawy logiki. A jeśli
uważa, że zaliczenie podstawówki to strata czasu, powinien udać się do
jakiegoś adwokata, który mu wytłumaczy, że obrona kogoś przed kimś lub
przed czymś nie ma żadnego związku z innymi pozytywnymi czy negatywnymi
zachowaniami tego kogoś. Wiemy, że to tłumaczenie na pomyślunek Lisa
zbyt abstrakcyjne, więc wytłumaczymy mu prościej: jeśli na przykład
jedna córka Lisa chce uderzyć drugą – za to, że ta druga strzeliła jej
wcześniej z gumki w czoło – to jeśli Lis tę narażoną na uderzenie córkę
obroni przed przemocą, to wcale nie znaczy, że popiera strzelanie
gumkami. Powtórzmy: obrona przed przemocą nie stanie się w żadnym razie
wyrazem poparcia dla strzelania gumkami.

Być może Lis to doskonale rozumie. W takim razie nie wzbrania się przez
uznaniem za antysemitów tych, którzy bronią wolności badań naukowych
także dla osoby uznanej, zresztą bezzasadnie, za antysemitę. Używa więc
młotka w postaci ofiar Holokaustu, by wyrażać swoje fałszywe moralne
oburzenie i wątpliwą moralną przewagę, oskarżając osoby broniące
wolności badań naukowych o popieranie tezy, za którą ktoś w swojej
wolności badań został administracyjnie ograniczony. Nie rozumie jednak,
że wykorzystując w ten sposób żydowskie ofiary do swoich wątpliwych
rozumowań, tak naprawdę poniża je i instrumentalizuje. Natomiast
poniżanie i instrumentalizowanie żydowskich ofiar to chyba najgorsza
forma antysemityzmu! Pewnych rzeczy po prostu robić nie wypada.
Holohienizm to podła przypadłość.

Oprócz zupełnie idiotycznego argumentu uzasadnianego w antysemicki
sposób, Lis pisze słowo „naukowców” w cudzysłowie. Chce w ten sposób
najwyraźniej poniżyć uznanych naukowców. Wykazać wobec nich pogardę i
nienawiść.

Ale czytajmy dalej:

„Ów Jasiewicz wypowiedział niedawno na łamach magazynu »Focus Historia«
najbardziej niedorzeczną, podłą i głupią myśl ostatniej dekady.
Powiedział mianowicie, że na Holocaust zapracowały przez stulecia
pokolenia Żydów”.

Lis, wypowiadając takie rzeczy, pokazuje tylko swój brak wiedzy. Teza
wygłoszona przez prof. Jasiewicza w formie publicystycznej od lat
funkcjonuje choćby w najnowszej judaistycznej teodycei. Jeśli ktoś nie
wierzy, to niech sobie poczyta wyznania rabina Owadii Josefa, niegdyś
naczelnego rabina Żydów sefardyjskich, który przekonuje, że Holokaust
był zapłatą za reinkarnację żydowskich grzeszników z minionych wieków.
Nie wnikając w zasadność tej tezy, trzeba jednak przyznać, że skoro była
regularnie powtarzana w Izraelu co najmniej od roku 2000, to w żadnym
razie jej powtórzenie w Polsce nie może być „najbardziej niedorzeczną,
podłą i głupią myśl(ą) ostatniej dekady”.

To jednak dopiero początek rozważań Lisa. A im dalej w las, tym ciemniej:

„Powiedzieć coś takiego w kraju, w którym wymordowano ponad trzy miliony
Żydów, w kraju, którego stolica jest wielkim, także żydowskim
cmentarzyskiem, w kraju, w którym zrealizowano zbrodniczy, chyba
najbardziej zbrodniczy plan w historii ludzkości, trzeba być po prostu
niespełna rozumu. Trzeba nie mieć ani głowy, ani serca”.

Lis najwyraźniej kombinuje w taki sposób, że w Paryżu pewne rzeczy
powiedzieć można i są one tam prawdą, ale już w Londynie niekoniecznie, a
w Moskwie to już na pewno te rzeczy prawdą nie są. W dodatku, jego
zdaniem, uczucia mają wielkie znaczenie przy ustalaniu faktów naukowych!
Wypada tylko wyrazić radość, że Lis nie został naukowcem. I załamać
ręce, że został dziennikarzem, bo ten zawód też przede wszystkim wymaga
obiektywizmu. I już tylko przy okazji warto dodać, że Lis zapomniał
chyba, że warszawscy Żydzi w zdecydowanej większości zostali zamordowani
poza Warszawą.

Jedźmy dalej:

„Sygnatariusze listu, w tym znowu ludzie z profesorskimi tytułami i
doktoratami, bronią jednak Jasiewicza i potępiają PAN. Ich zdaniem,
Jasiewicza prześladuje się, a wolność badań naukowych się ogranicza.
Brawo. Jeśli wolność badań naukowych zakłada możliwość wypowiedzenia
każdej, nawet najbardziej odrażającej bredni, to w istocie Polska
Akademia Nauk wolność tę ograniczyła”.

Wreszcie Lis przyznaje więc, że wolność badań naukowych została
ograniczona. Przeciwko temu właśnie protestują sygnatariusze listu.
Zaraz jednak dodaje:

„Należą się jej za to wyłącznie pochwały i słowa szacunku. Jeśli jakaś
wolność badań jest tu rzeczywiście potrzebna, to wolność badań
psychiatrycznych nad intelektualną atrofią, moralną deformacją,
umysłowym skrzywieniem antysemity”.

Czyli wyraża zachwyt, że tak się stało. A osobę, której poglądy mu się
nie podobają, kieruje, jakżeby inaczej, do psychiatry. Dziennikarz
praktykujący holohienizm podpiera się więc sowieckimi nawykami.

Dalej publicysta Lis sypie określeniami, które w jego przekonaniu są
zapewne wyzwiskami, czyli znów objawia swą nienawiść i pogardę:

„Pod listem podpisało się jednak wiele osób. Niektóre z nich znamy. To
profesor Bender, rydzykowy naukowiec i były senator PiS, to profesor
Wolniewicz, rydzykowy ekspert od komentowania rzeczywistości i dr
habilitowany Cenckiewicz, specjalista od lustrowania, ze szczególnym
uwzględnieniem opluwania Lecha Wałęsy”.

Potem natykamy się na prawdziwy cymesik. Lis decyduje, z czym można
polemizować, a z czym nie. Innymi słowy: znów odrzuca zasadę wolności
badań naukowych, która polega przecież na falsyfikowaniu najbardziej
nawet nieprawdopodobnych hipotez, bo i one przecież, o ile rzeczywistość
im nie zaprzeczy, mogą okazać się prawdą. Ale Lis z góry wie, co jest
prawdą, a co nie:

„Z tezami Jasiewicza oczywiście nikt przytomny nie może polemizować. To
tak, jakby polemizować z teorią, że pokolenia Murzynów pracowały na
niewolnictwo, pokolenia kobiet na prześladowania kobiet, a pokolenia
Polaków na mordowanie Polaków w czasie wojny. Ale oczywiście w ramach
wolności badań naukowych Bender, Wolniewicz, Cenckiewicz i inni także w
tych tematach badania mogą podjąć”.

Tak nawiasem mówiąc, niestety rzeczywiście jest tak, że w pewnym sensie
całe pokolenia Polaków pracowały na to, by Polska najpierw została
poddana rozbiorom, a potem ich rodacy byli mordowani podczas wojny.

Po części negatywnej następuje u Lisa część pozytywna:

„Mamy w Polsce oczywiste prawo twardego polemizowania z idiotyczną tezą,
że jesteśmy narodem antysemitów. Ale korzystanie z tego świętego prawa
musi się łączyć z obowiązkiem – obowiązkiem potępiania wszelkich aktów
głupiego, ordynarnego, a czasem bydlęcego antysemityzmu, nawet, a może
tym bardziej, gdy podłość i głupota chowają się pod profesorskimi
gronostajami i naukowymi tytułami”.

Lis najwyraźniej nie rozumie, że teza w sensie naukowym nie może być
idiotyczna, tylko prawdziwa albo nie. Nie można w ogóle mówić o prawie
do polemizowania z jakąś tezą, tylko należy rozstrzygać, używając
poprawnej argumentacji, czy jest ona prawdziwa, czy nie. Jeśli zaś nie
ma prawa, to nie może się z nim wiązać jakikolwiek obowiązek.

Dalej Lis brnie apologetycznie, choć zupełnie bez związku z meritum:

„Państwo polskie po 1989 roku ma tu dobrą tradycję. Mądrze i przyzwoicie
zachowywali się polscy prezydenci od Wałęsy przez Kwaśniewskiego i
Kaczyńskiego po Komorowskiego, odpowiedzialnie zachowywali się polscy
premierzy od Mazowieckiego, przez Kaczyńskiego, na Tusku kończąc.
Tradycję trzeba podtrzymywać. Także tradycję, której wyrazem jest twarde
stanowisko PAN w sprawie Jasiewicza”.

Warto może dodać, że niestety ci politycy (z wyjątkiem Wałęsy)
tolerowali istnienie skandalicznego prawa o „kłamstwie oświęcimskim”,
które z góry wyklucza pewnego rodzaju rozważania naukowe i jest
jaskrawym zaprzeczeniem wolności słowa – co przyznawała w okresie jego
wprowadzania nawet „Gazeta Wyborcza”.

I wreszcie Lis przechodzi do konkluzji, o której myślał od samego
początku – czyli apeluje, by sygnatariuszy listu, których znów po drodze
obraża za to, że ujęli się za prześladowanym kolegą… ukarać:

„Panowie Bender, Wolniewicz i Cenckiewicz gdzieś pracują, jakieś
instytucje oni i inni sygnatariusze listu reprezentują. Jeśli instytucje
te nie chcą, by hańba, którą okrywają się pseudonaukowcy, spłynęła
także na nie, powinny twardo, stanowczo i bezkompromisowo zareagować”.

I jeszcze na koniec tylko udowadnia, że wcale nie jest zwolennikiem
tolerancji i „róbta, co chceta”, którymi zwykle zachwyca się w obecności
Jurka Owsiaka. O, nie żadne tam „róbta, co chceta”:

„Jeśli tego nie uczynią, uzasadniony będzie pogląd, że głupota i
antysemityzm są w Polsce często tolerowane i to dokładnie tam, gdzie nie
powinny być tolerowane nigdy i pod żadnym pozorem”.

Głupota jest na pewno tolerowana, czego przykładem jest radosna
twórczość Lisa, stanowiąca w tym przypadku idealne objaśnienie terminu
„holohienizm”.

Podsumujmy więc, jaka postać wyłania się z tekstu podpisanego nazwiskiem
Tomasz Lis. Otóż jest to człowiek przepełniony nienawiścią i pogardą do
swoich prawdziwych i domniemanych przeciwników, który nie waha się użyć
ofiar Holokaustu do młotkowania swoich domniemanych wrogów, co –
delikatnie pisząc – zalatuje antysemityzmem. Jest przeciwnikiem wolności
badań naukowych i sam wyznacza, z którymi tezami można polemizować.
Jest też mściwy – wszystkich, którzy mu się nie podobają, od razu by
karał. Oprócz mściwości cechuje go też nietolerancja – nie toleruje
żadnych ludzi i poglądów, które kłócą się z jego bardzo płytkim,
pozbawionym zaplecza faktograficznego i logicznego światopoglądem.

I tego to właśnie człowieka zausznik Lecha Kaczyńskiego, Andrzej
Urbański, obdarzył najtrwalszym chyba w ostatnich latach programem
publicystycznym w państwowej telewizji…

dzisiaj, 16:15

Andrzej
Urbański o Tomaszu Lisie: "Przypomnę, że kiedy go zatrudniałem, to był
człowiek za burtą. Można powiedzieć, że rzuciłem mu koło ratunkowe"

"Postawione przed nim zadania spełnił. Ale wtedy jeszcze nie
wariował. Nie dokonywał samosądów na antenie. Nie rzucał się na
przeciwnika, jak go nie lubił, i nie zagrywał go, jak to mu się teraz
zdarza".


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. Z historii ITI

http://lustratorpolski.salon24.pl/516036,z-historii-iti


Około rok temu na tych
łamach zostałem poproszony o poszukanie dokumentów na temat Pawła
Kosmali. Wymieniono go jako wspólnika Waltera w Dublinie. Niestety,
okazuje się, że oprócz akt paszportowych nic o nim poczytać nie można.
Oczywiście, zawsze podchodzę z dystansem do wyników pracy archiwum IPN.
Jednak wdzięczny jestem za poddanie tematu, bo znalazłem teczkę drugiego
właściciela firmy Cantal, a zarazem jednego z głównych udziałowców
firmy ITI – w 1985 r.

„Znajomość” rozpoczęła
się od meldunku wywiadowcy Dep. I MSW w Australii - Raport operacyjny
dot. sprawy krypt. „Fawor” Sydney 13.05.1985, Tajne spec. znaczenia Egz.
poj.:

            FAKTYCZNIE JEDNĄ Z OSÓB /NIEWIELU/, KTÓRE PERMANENTNIE ODWIEDZAJĄ KONSULAT JEST „FAWOR”.

            WŁAŚCIWIE
W WIĘKSZOŚCI WYPADKÓW PRZYJEŻDŻA BEZ ZAPOWIEDZI. NATOMIAST GDY DZWONI,
UMAWIAJĄC SIĘ WCZEŚNIEJ, „HS” DOSŁOWNIE ROBI WIELKIE PRZYGOTOWANIA TJ.
ODWOŁUJE WSZELKIE UMÓWIONE WCZEŚNIEJ WIZYTY, ZAJĘCIA, ROZMOWY ETC.

            ZAWSZE „FAWOR” OBDAROWUJE KAŻDĄ Z PAŃ WIELKIMI BUKIETAMI KWIATÓW, A ŻONA „LISA” OTRZYMUJE NAJWIĘKSZY, NAJOKAZALSZY.

            SPRAWY
OMAWIANE PRZEZ „LISA” I „FAWORA” PRZEPROWADZANE SĄ ZAWSZE W „CZTERY
OCZY”, BEZ UDZIAŁU OSÓB TRZECICH. TRWA TO ZAZWYCZAJ DOSYĆ KRÓTKO /PÓŁ
GODZINY/, POTEM OBYDWAJ ZNIKAJĄ POZA TEREN KG NA PRZYNAJMNIEJ POŁOWĘ
DNIA.

            WAŻNYM
ELEMENTEM JEST FAKT, ŻE O KONTAKTACH „LISA” I „FAWORA” BARDZO MAŁO –
PRAWIE WCALE – MÓWI SIĘ. JEŚLI JUŻ, TO ŻE MAJĄ JAKIEŚ WSPÓLNE INTERESY.

           
ZNAMIENNYM JEST RÓWNIEŻ NASTĘPUJĄCY FAKT, ŻE GDY ZJAWIA SIĘ W KG
„FAWOR”, NASTĘPNEGO DNIA „IDĄ” KONKRETNE ZAPYTANIA DO MSZ LUB TEŻ
ODPOWIEDZI, KTÓRE ZOSTAŁY W TRYBIE PILNYM ZAŁATWIONE.

           
PRAKTYCZNIE KAŻDA OSOBA ZAREKOMENDOWANA PRZEZ „FAWOR’A” U „LISA” JEST
NATYCHMIAST ZAŁATWIANA – WIZY, ZWOLNIENIA Z OBOWIĄZKOWEJ WYMIANY DEWIZ.

            O INNYCH, NOWYCH ELEMENTACH W SPRAWIE KRYPT. „FAWOR” BĘDĘ INFORMOWAŁ NA BIEŻĄCO.

 

                                                                                              „WAZ”

 

* W ZAŁĄCZENIU PRZESYŁAM KSEROKOPIĘ WSZYSTKICH
DOKUMENTÓW ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W TECZCE „FAWOR’A”. PROSZĘ ZWRÓCIĆ UWAGĘ,
ŻE JEST BARDZO MAŁO, A KOŃCZĄ SIĘ NA 1982 ROKU, GDY WIADOMYM JEST FAKT,
ŻE „FAWOR” PRZYNAJMNIEJ PARĘ RAZY DO ROKU PRZEBYWA W NASZYM KRAJU.

 

                                                                                              „WAZ”

 

Mamy więc do czynienia z
ulubionym interesantem Konsula Generalnego PRL w Australii, człowiekiem
interesu, staropolsko szarmanckim. Z punktu widzenia służby to
niewiele.

Cdn

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

68. Jerzy Jachowicz Medialna

"Wyrażanie wiernopoddaństwa wobec rządzących jest tym bardziej
przykre, że w każdym takim akcie musi uczestniczyć co najmniej kilka
osób, bardzo konkretni dziennikarze".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. Marsz Niepodległości


Krzysztof Bosak | MIKROBLOG
pisze: "Tomasz Lis swym najnowszym tekście-manifeście pod subtelnym
tytułem "Zanim nas złapią za mordę" mobilizuje swych stronników
("niezależnie od poglądów, mówię po prostu o ludziach przyzwoitych")
takimi oto słowami:

"Ten smród, to łajno, właśnie pojawiło się w naszym mainstreamie, w najgłówniejszym nurcie naszego życia publicznego."


Abstrahując od jego języka perswazji - całkowicie irracjonalnego
(odwołującego się wyłącznie do emocji, a nie różnic programowych),
grafomańskiego, prymitywno-patetycznego - warto zwrócić na
sformułowanie: "w NASZYM mainstreamie".

Waszym?
Jeszcze przez jakiś czas pewnie tak...
No więc Panie Lis mam zamiar dziś pojawić się "w Waszym mainstreamie":

O godz. 20.00 będę dyskutował z sekretarzem SLD u Moniki Olejnik w "Kropce nad i". Do zobaczenia.

PS

Tu jest konferencja prasowa tego geniusza z SLD, z którym będę
dyskutował, na której zapowiadał delegalizowanie organizacji narodowych
po ostatnim Marszu Niepodległości: https://www.youtube.com/watch?v=pDj_608JW2w "

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. Teresa Bochwic Czy się udało

Czy
się udało przez te tygodnie przyczepić błoto do abpa Hosera? W
publikacjach na ten temat można było znaleźć pełną paletę manipulacji

Ach, te kłopoty mainstreamu. Goebbelsowi było łatwiej, kontrolował
całą prasę, podobnie jak komuniści. Teraz niestety jest trudniej. Ale
starać się można. Zawsze coś się przylepi i część ludzi uwierzy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

71. Komunistyczne klany

zdjecie

E.Sądej/Nasz Dziennik

Komunistyczne klany

 



Sobota, 8 grudnia 2012 (02:10)

Największymi beneficjentami III RP są
środowiska związane z partią komunistyczną, dawni politrucy, urzędnicy
zwalczający Kościół, marksistowscy wykładowcy, dyspozycyjni wojskowi,
funkcjonariusze i osoby wywodzące się ze służb specjalnych PRL oraz ich
rodziny. Po 1989 r. zachowane zostały dawne związki rodzinne,
towarzyskie, finansowe, te uzależnienia funkcjonują również w
gospodarce, w administracji, w instytucjach odpowiedzialnych za
bezpieczeństwo państwa.


   Gruba kreska w MSZ i na uczelniach

Konsekwencje
grubej kreski widoczne są w MSZ. Bulwersującą sprawą jest fakt, że w
ostatnich latach absolwenci sowieckiej uczelni MGIMO obejmowali
ambasady, awansowali w centrali. Nominacji doczekał się np. wiceszef
kadr w MSZ Roman Kowalski, który ukończył MGIMO.

W ostatnim okresie do sądów trafiło kilkanaście wniosków biura
lustracyjnego dotyczących pracowników MSZ. W październiku 2012 r.
wiceszefowa MSZ Grażyna Bernatowicz poinformowała posłów, że w tym
resorcie nadal pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL, a 7
z nich kieruje polskimi placówkami dyplomatycznymi.

Jednak są to pracownicy, którzy przyznali się do współpracy w
oświadczeniu. W dodatku nie wszyscy pracownicy MSZ są lustrowani,
spośród 2700 osób, które wchodzą w skład służby zagranicznej, tylko ok.
1500 podlega temu obowiązkowi. Z kolei media wskazywały, że w MSZ prawie
240 dyplomatów przyznało się do współpracy z komunistycznymi służbami
specjalnymi.

Wiosną 2012 r. MSZ rekomendowało na konsulów czterech dyplomatów z
czasów PRL, byłych członków PZPR. Jeden z nich był nawet
współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.

Według zachowanych dokumentów SB, prof. Jan Barcz, bliski
współpracownik min. Sikorskiego, miał być zarejestrowany jako kontakt
operacyjny „Jaksa”. W III RP Barcz był m.in. ambasadorem RP w Wiedniu i
dyrektorem gabinetu szefa MSZ. U Sikorskiego był przewodniczącym
Doradczego Komitetu Prawnego przy Ministrze Spraw Zagranicznych. Był
także wykładowcą w Krajowej Szkole Administracji Publicznej i SGH.

Wiele osób z dawnego aparatu PZPR odnalazło się w szkolnictwie
wyższym III RP. Profesor Janusz Reykowski był współzałożycielem Szkoły
Wyższej Psychologii Społecznej, został też przewodniczącym Rady
Programowej tej szkoły. Pod koniec lat 80. Reykowski zasiadał w Biurze
Politycznym KC PZPR, w latach 1983-1989 był członkiem Rady Krajowej
Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego – fasadowej organizacji
prokomunistycznej.

Od kilku lat prof. Jerzy J. Wiatr pełni funkcję rektora Europejskiej
Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie. W stanie wojennym
Wiatr był członkiem Zespołu Partyjnych Socjologów przy KC PZPR, a w
latach 1981-1984 dyrektorem Instytutu Podstawowych Problemów
Marksizmu-Leninizmu KC PZPR. Wiatr był ministrem edukacji narodowej w
rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. W 1996 r. został odznaczony przez
Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu
Odrodzenia Polski.

Jego syn, Sławomir Wiatr, jest z kolei rektorem Wyższej Szkoły Cła i
Logistyki w Warszawie. Również Wiatr junior był wieloletnim
aparatczykiem PZPR, w 1989 r. został nawet sekretarzem KC. Zasłynął z
faktu, że złożył dwa wykluczające się oświadczenia lustracyjne. W 2003
r. po objęciu funkcji pełnomocnika rządu ds. informacji europejskiej
Sławomir Wiatr oświadczył, że był świadomym i tajnym współpracownikiem
służb PRL, jednak kilka miesięcy później złożył drugie oświadczenie,
podając, iż nie był współpracownikiem.
Innym przykładem takich sytuacji jest rynek mediów w Polsce.

   Propaganda „dzieci komunizmu”

Dziennikarze,
twórcy, artyści, których rodzice aktywnie wspierali system
komunistyczny i reżim Jaruzelskiego, mają niezwykle korzystną pozycję w
mediach. Jednocześnie dziennikarze o poglądach prawicowych, mówiący o
rozliczeniu PRL, podkreślający swoje związki z Kościołem są usuwani z
największych mediów.

W okresie stanu wojennego przeprowadzono czystkę wśród dziennikarzy. Z
redakcji usunięto krytykujących ustrój komunistyczny, pozostawiono
lojalnych wobec PZPR. W latach 80. funkcje redaktorów naczelnych były
rozdawane z klucza partyjnego, przykładem jest kariera Aleksandra
Kwaśniewskiego w „itd.” i w „Sztandarze Młodych”.

W III RP osoby z PRL-owskimi życiorysami miały zasadniczy wpływ na
rozwój rynku prasy, telewizji i radia. Pierwszym szefem Radiokomitetu
został Andrzej Drawicz, a jego zastępcą Lew Rywin (odpowiadał za finanse
i administrację). Po latach ujawniono, że z akt SB wynika, iż Drawicz
był zarejestrowany jako tajny współpracownik „Kowalski” i „Zbigniew”.
Natomiast Rywin miał być zarejestrowany jako TW „Eden”. Agent ten
donosił m.in. na amerykańskich dziennikarzy relacjonujących pielgrzymkę
Jana Pawła II do Polski. Rywin kategorycznie zaprzeczał, że
współpracował z SB.

PRL odcisnęła piętno również na założycielach największych
komercyjnych stacji telewizyjnych. Naciski i gry wokół uzyskania
pierwszych koncesji nadawczych opisał prof. Ryszard Bender, były
przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w książce „Wojna o
media”, np. Canal Plus wziął „w opiekę” Janusz Romanowski, członek władz
ZSMP i członek kierownictwa ORMO, który został udziałowcem tej stacji.

Właściciel Polsatu Zygmunt Solorz tłumaczył, że nie był agentem SB. W
oświadczeniu stwierdził: „W 1983 r. zostałem zmuszony szantażem do
podpisania zobowiązania o współpracy. Podpisałem to, co mi SB kazało
podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i
nikomu nie zaszkodziłem”.

Natomiast Mariusz Walter, współtwórca koncernu ITI i stacji TVN, był
wieloletnim członkiem PZPR. W listopadzie 1979 r. ówczesny szef MSW
zatwierdził wniosek komisji nagród MSW o nagrodę dla Waltera. W lutym
1983 r. Jerzy Urban rekomendował Waltera na stanowisko głównego
konsultanta w zespole ds. propagandy na rzecz poprawy wizerunku służb
MSW, ale pomysł odrzucił gen. Kiszczak.
W 1983 r. Walter założył z Janem Wejchertem firmę ITI, która otrzymała koncesję od władz PRL na import sprzętu elektronicznego.

   Redaktorzy z „czerwonej arystokracji”

Od
stycznia br. szefem „Wiadomości” TVP1 jest Piotr Kraśko, syn
funkcyjnego dziennikarza w PRL Tadeusza Kraśki i wnuk Wincentego Kraśki,
komunistycznego dygnitarza PRL. Po ekshumacji śp. Anny Walentynowicz
„Wiadomości” Piotra Kraśki wsławiły się tym, że nie podały żadnej
informacji, iż w jej grobie pochowano inną osobę.

Tadeusz Kraśko był autorem kilku książek, np. „Pasjans telewizyjny”,
zawierającej wywiady z komunistycznymi urzędnikami i dziennikarzami.
Wincenty Kraśko zajmował wiele wysokich funkcji, był m.in. wicepremierem
w rządzie Piotra Jaroszewicza, szefem towarzystwa „Polonia”, członkiem
Rady Państwa, długoletnim posłem PRL. Jego wnuczką jest także Monika
Richardson. W latach 1995-2011 była prezenterką TVP, autorką wielu
programów publicystycznych, kulturalnych. Pracowała w stacji TTV, tej
samej, która nadaje z pierwszego multipleksu cyfrowego.

Kolejną dziennikarką z podobnymi koneksjami jest Hanna Lis, związana z
Tomaszem Lisem – autorem programu w TVP i obecnym redaktorem naczelnym
tygodnika „Newsweek. Polska”. Hanna Lis przez wiele lat prowadziła
„Teleexpress”, „Wydarzenia” Polsatu, „Wiadomości” TVP1. Obecnie pracuje w
„Panoramie” TVP2. Jej rodzice – Aleksandra i Waldemar Kedaj, byli
peerelowskimi dziennikarzami.

Waldemar Kedaj pracował w „Trybunie Ludu”, w PAP był członkiem
egzekutywy PZPR. Był korespondentem zagranicznym w Wietnamie, Watykanie.
Po ujawnieniu dokumentów SB o zarejestrowaniu go w 1974 r. jako kontakt
operacyjny „Mento” Kedaj opublikował oświadczenie, iż nigdy świadomie
nie podjął współpracy z tajnymi służbami PRL.

Matka Hanny Lis w czasach PRL była m.in. korespondentką „Życia
Warszawy”. Pracowała też w „Dzienniku” komunistycznej telewizji, była
sekretarzem Działu Publicystyki i Informacji. Wojciech Reszczyński
wspominał po latach zachowanie Aleksandry Kedaj przed propagandowym
referendum w 1987 roku. Wezwała go do siebie i przepytywała, dlaczego
nie dał się sfilmować podczas wrzucania głosu do urny wyborczej.
Tłumaczyła, jakie znaczenie miał dla władz pozytywny wynik referendum.

Z
kolei Robert Kwiatkowski (członek KRRiT w latach 1996-1998 i prezes TVP
w latach 1998-2004) jest synem płk. Stanisława Kwiatkowskiego.
Pułkownik Kwiatkowski ukończył WAT oraz Wojskową Akademię Polityczną im.
Feliksa Dzierżyńskiego, gdzie był wykładowcą.

W latach 80. był doradcą Jaruzelskiego, został też powołany w stanie
wojennym w skład Zespołu Partyjnych Socjologów przy KC PZPR. Pułkownik
Kwiatkowski był organizatorem i pierwszym dyrektorem Centrum Badania
Opinii Społecznej oraz Instytutu GfK Polonia. Z kolei Kwiatkowski junior
był członkiem Rady Nadzorczej Polskiego Radia. W 1995 r. pracował w
sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego. Ostatnio Robert Kwiatkowski
został członkiem rady programowej think tanku Ruchu Palikota.

   Szklane gwiazdy rodem z PRL

Peerelowskim
dziennikarzem był także ojciec gwiazdy programu rozrywkowego TVN
„Kuchenne rewolucje” Magdy Gessler – Mirosław Ikonowicz. Był on m.in.
pracownikiem Katedry Historii Powszechnej Instytutu Kształcenia Kadr
Naukowych przy KC PZPR oraz szefem Biuletynu Specjalnego PAP. W 1973 r.
został zarejestrowany jako kontakt operacyjny wywiadu PRL. W tym okresie
pracował jako korespondent w Madrycie i w Watykanie.

Inna gwiazda programów rozrywkowych Michał Figurski pochodzi z
polsko-rosyjskiej rodziny. Urodził się w 1973 r., kiedy jego ojciec
Zbigniew Figurski, dyplomata, przebywał w delegacji w Moskwie. Od połowy
lat 80. mieszkał i uczył się w Libanie, ojciec pracował tam na
kontrakcie. Na początku lat 90. Zbigniew Figurski był zastępcą
likwidatora FOZZ, wcześniej był zastępcą dyrektora FOZZ – Grzegorza
Żemka.

W III RP Michał Figurski prowadził audycje muzyczne w TVP, RMF, Eska
Rock, był współtwórcą stacji Antyradio. Wywołał kilka skandali. Przed 10
kwietnia 2010 r. obrażał Lecha Kaczyńskiego, a po smoleńskiej tragedii
wsławił się piosenką o Jarosławie Kaczyńskim „Po trupach do celu”. Przed
turniejem Euro 2012 na antenie Eska Rock obraził Ukraińców.

Z kolei matka prezenterki TVN Justyny Pochanke była współpracownicą
Janiny Chim, głównej księgowej FOZZ. Renata Pochanke należała do
ważniejszych świadków w procesie w sprawie afery FOZZ.

Justyna Pochanke w latach 1995-2001 pracowała w Radiu Zet. W 2001 r.
rozpoczęła pracę w TVN24. Początkowo prowadziła serwisy informacyjne.
Potem odpowiadała za program „Fakty po Faktach”, została też szefem
prezenterów TVN24.

Ojcem twórcy „Szkła kontaktowego” TVN Grzegorza Miecugowa był
krakowski dziennikarz, publicysta, scenarzysta, pisarz – Bruno Miecugow.
W latach 1950-1956 współpracował z pismem Komitetu Powiatowego PZPR i
Powiatowego Zarządu ZMP „Budujemy socjalizm”. Bruno Miecugow w 1953 r.
podpisał tzw. apel krakowski. Była to rezolucja pisarzy, którzy
popierali stalinowskie władze PRL, potępili aresztowanych księży kurii
krakowskiej i opowiedzieli się za wysokimi wyrokami, również karą
śmierci. W 1963 r. otrzymał wyróżnienie na festiwalu w Opolu za teksty
piosenek wojskowych.

Grzegorz Miecugow był szefem radiowego programu „Zapraszamy do
Trójki”, prezenterem i wydawcą „Wiadomości” TVP1, współtworzył „Fakty”
TVN, prowadził pierwszą polską edycję „Big Brothera”, był współtwórcą
kanału informacyjnego TVN24.

   Ojciec w SB, córka w mediach

Przez
lata główna celebrytka programów politycznych TVN i Radia Zet Monika
Olejnik nie ujawniała swoich związków rodzinnych i faktu, że jej ojciec
był bardzo wysokim funkcjonariuszem komunistycznej bezpieki.

Tadeusz Olejnik wstąpił do milicji w 1955 roku. Ukończył szkołę
oficerską Biura „B” SB, czyli obserwacji. W 1970 r. został zastępcą
dowódcy Batalionu Specjalnego Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych. W
SB dosłużył się stopnia majora i stanowiska zastępcy naczelnika Wydziału
III Biura „B”. Olejnik senior odszedł z resortu Kiszczaka w maju 1988
r., na koniec służby otrzymał wzorową opinię.

Monika Olejnik rozpoczęła pracę w Programie III Polskiego Radia
jeszcze w trakcie stanu wojennego. Nawet po latach nie odczuwała
dyskomfortu, że rozpoczęła pracę w takim okresie. W jednym z wywiadów
mówiła: „Może powinnam mieć wyrzuty sumienia, może to być obciach, ale
myśmy się wtedy, w latach 80., bawili”.

W III RP prowadziła audycje w publicznej telewizji i radiu. Na
początku lat 90. w telewizyjnym programie Jacka Kurskiego „Reflex”
pokazano scenę, jak Urban i Michnik wychodzą razem po programie Moniki
Olejnik z budynku radiowej Trójki. Chwilę potem Olejnik wsiadła do
samochodu Urbana, a auto zatrzymało się kilkadziesiąt metrów dalej i
wsiadł do niego Michnik.
Obecnie Olejnik prowadzi autorskie programy w Radiu Zet i TVN24. Publikuje również w „GW”.

   Z antykościelnego urzędu do spółki Euro 2012

Ogłoszona
przez rząd Tadeusza Mazowieckiego gruba kreska umożliwiła aparatczykom
PZPR, byłym esbekom, osobom związanym z PRL kontynuowanie kariery w III
RP. Brak rozliczenia komunizmu spowodował, że te środowiska nie straciły
wpływów w życiu publicznym, a nawet uzyskały nowe możliwości wpływów.

Doskonałym przykładem takiej sytuacji w III RP jest osoba Adama
Olkowicza, byłego wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej ds.
zagranicznych.

W czasach PRL Olkowicz był wieloletnim komunistycznym aparatczykiem,
należał do ZMS, ZSMP, PZPR. Ukończył szkołę komsomołu. Pełnił funkcję I
sekretarza komitetu miejskiego PZPR w Białej Podlaskiej, był też
członkiem władz tamtejszego komitetu wojewódzkiego. Jego kariera
rozwinęła się w okresie stanu wojennego, kiedy w latach 1981-1984 pełnił
w tym województwie również funkcję dyrektora wydziału ds. wyznań, czyli
struktury zwalczającej działalność Kościoła katolickiego.

W III RP odnalazł się w świecie piłki nożnej, został członkiem władz
PZPN, odpowiadał m.in. za organizację mistrzostw Euro 2012. Został
wiceprezesem spółki EURO 2012 Polska i dyrektorem turnieju, czyli
organizatorem niedawnych mistrzostw w Polsce. W czasie turnieju zasłynął
z języka rodem z PRL.

   Partyjni kapitaliści

Przez
dekadę symbolem wpływów dawnego aparatu w gospodarce był Bank Inicjatyw
Gospodarczych. Był to pierwszy bank, który powstał w 1989 roku. Jego
założycielami były firmy i osoby fizyczne, np. spółka Transakcja, PZU,
Poczta Polska, Telegraf i Telefon, Fundacja Rozwoju Żeglarstwa,
Universal, spółka Interster, Towarzystwo Wspierania Inicjatyw
Gospodarczych oraz Andrzej Olechowski, Dariusz Przywieczerski, szef
Universalu.

Prezesem banku został Bogusław Kott, wieloletni pracownik
Ministerstwa Finansów. Kott był – razem z Mieczysławem Rakowskim i
Aleksandrem Kwaśniewskim – współzałożycielem Fundacji Rozwoju
Żeglarstwa. Nabywcą akcji banku był także Jerzy Urban. Spółka Transakcja
założona została m.in. przez Komitet Centralny PZPR. W BIG początkowo
były lokowane pieniądze Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.

W 1994 r. bank przejął Łódzki Bank Rozwoju, a w następnych latach
Bank Gdański. Po fuzji zmieniono nazwę na Bank Millennium. Przez cały
czas Kott zajmował fotel prezesa, był uważany za człowieka bliskiego
lewicy. Zaliczano go do najlepiej zarabiających w Polsce bankowców.

Z kolei prace sejmowej komisji śledczej ds. afery Orlenu pokazały nie
tylko kulisy działalności mafii paliwowej, ale i wpływy postkomunistów w
sektorze energetyczno-paliwowym. W końcowym raporcie komisji
stwierdzono m.in.: „Skala i proceder działań przestępczych związanych z
branżą paliwową wskazują, że mamy do czynienia ze zorganizowaną
przestępczością opartą na powiązaniach kapitałowo-osobowych, powiązanych
również z kręgami administracji rządowej i szeroko rozumianych organów
ścigania”.

W trakcie prac komisji ujawniono związki polityków SLD z konkretnymi
firmami. Raport komisji wskazał na powiązania Marii Oleksy. Okazało się,
że żona byłego premiera była członkiem Rady Nadzorczej Polleksu, spółki
zamieszanej w aferę paliwową. W raporcie podano też, że Maria Oleksy
zasiadała w Radzie Nadzorczej Energy&Logistics. W tej samej spółce
syn Oleksych, Michał, miał otrzymać posadę asystenta zarządu i pracował
co najmniej do lipca 2005 roku. W międzyczasie firma JK
Energy&Logistics – jak napisano w raporcie – brała udział w
przetargach na dostawy paliwa do PKP Cargo, eliminując PKN Orlen.

Piotr Bączek

http://www.naszdziennik.pl/mysl/17448,komunistyczne-klany.html#

Kiepskie wyniki Agory. Spadki w kilku segmentach, w tym kluczowym: prasie

Kiepskie wyniki Agory. Spadki w kilku segmentach, w tym kluczowym: prasie

W pierwszej połowie roku Agora - właściciel "Gazety
Wyborczej" - zanotowała spadek przychodów na poziomie ponad 5 proc. rok
do...
czytaj dalej »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. fot. wPolityce.pl Kamil

fot. wPolityce.pl

Kamil Durczok w wywiadzie dla portalu Dziennik.pl stwierdził, że
„jeden z najgłupszych tekstów o dziennikarstwie jaki czytał, to była
właśnie odpowiedź redaktora naczelnego (Czasu Białegostoku), który
zamieścił wywiad z Oskarem Wądołowskim”. Dalej tłumaczył zatroskanemu
społeczeństwu, że w dziennikarstwie „obiektywizm nie jest
najważniejszy”…. - nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać

- napisał na swoim blogu Karol Wasilewski - założyciel i redaktor naczelny "Czasu Białegostoku".




Panie redaktorze Kamilu – to m.in. Pan, „Grzesiu” czy
Jarosław Kuźniar stworzyliście Oskara W. To wy stworzyliście zabójcę
Marka Rosiaka.
(...) W tym samym wywiadzie Kamil Durczok
stwierdził, że „obiektywizm nie jest w dziennikarstwie najważniejszy”.
Każdy, kto śledzi prowadzone przez niego „Fakty” wie, że do swojego
motta podchodzi niezwykle skrupulatnie. Ot, chociażby w 2011 roku
udowodnił to najbardziej dobitnie jak się tylko dało.

- pisze Wasilewski i dodaje:

W ustach Kamila Durczoka słowa „najgłupsza rzecz jaką
czytałem o dziennikarstwie” jest pochwałą tego, co robią tysiące
dziennikarzy regionalnych.
Bo najgłupszą rzeczą, jaką ja w życiu słyszałem, to stwierdzenie, że „w dziennikarstwie obiektywizm nie jest najważniejszy”.
Myli się Pan, Panie redaktorze niewyobrażalnie. Pana wizja
dziennikarstwa odbiega od tego, jakie dziennikarstwo chcieliby widzieć
Polacy.


I dlatego właśnie w przegrzanych głowach ekstremistów rodzą się
szalone pomysły bicia dziennikarzy, czy zabijania polityków. To
sposobem, w jaki prowadzi Pan „Fakty”, doprowadził szaleńców na skraj –
Oskar W. szczerze wierzy, że tylko biciem i zamykaniem dziennikarzy
można doprowadzić do ładu w tym kraju. Gdybym nie opublikował wywiadu z
Oskarem, do dzisiaj sądziłby Pan, że to pewnie jakiś kibol Jagi pobił
„Grzesia”, albo idiota, który chciał mieć pięć minut sławy. A mu nie o
sławę chodziło. Nie wiedzielibyśmy, że w społeczeństwie są jednostki,
które naprawdę sądzą, że tylko fizyczną eliminacją mogą zrobić porządek.

To dlatego robiony w ciasnej klitce, amatorską kamerą program
Mariusza Max Kolonko w kilka miesięcy podbił polski internet. Nie
dlatego, że są tam super infografiki, niezwykłe zdjęcia, chwytliwe
tabloidowe materiały, czy plotki z życia gwiazd jak w przypadku
„Faktów”. Tego tam nie uraczymy, a mimo wszystko miliony Polaków
wybierają Maxa. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta! Bo „mówi
jak jest”. Bez okłamywania ludzi. Bez kreowania rzeczywistości. Bez
nagonki i tworzenia wojny polsko-polskiej.


Mówi Pan,
panie redaktorze, że z osobami pokroju Oskara rozmawiać się nie powinno.
A z ludźmi pokroju Jerzego Urbana, Wojciecha Jaruzelskiego czy
Katarzyny Waśniewskiej należy rozmawiać? Wszak to goście Pańskiej
stacji. Jeżeli mój wywiad był spsieniem mediów, to to, co robi Pan i
„Grzesiu” jest zeszczurzeniem.

Teraz macie pretensję do wszystkich dookoła, że „Grzesiu”
dostał w twarz? Że Marek Rosiak nie żyje? To wy macie na swoich rękach
jego krew.
Przez stosowanie się do dziennikarskiego motta
Kamila Durczoka - „obiektywizm nie jest w dziennikarstwie
najważniejszy”. Przez was dzisiaj dziennikarze uważani są za sprzedajne
szmaty, a nie ludzi, do których można zwrócić się o pomoc.

- pisze naczelny Czasu Białegostoku.

Cały tekst w serwisie czasbialegostoku.pl

http://wpolityce.pl/artykuly/60753-wasilewski-do-durczoka-panie-redaktorze-kamilu-to-min-pan-grzesiu-czy-jaroslaw-kuzniar-stworzyliscie-oskara-w-to-wy-stworzyliscie-zabojce-marka-rosiaka

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. z sieci


ODA DO SPRZEDAJNYCH ŻURNALISTÓW...
O, dziennikarskie hieny! Wy sprzedajne dziewki!
Znam ja was jak zły szeląg... Znam te wasze śpiewki...
To wy, z licem przymilnym lub z pianą na pysku
Zacnych ludzi niszczycie... Dla sławy... Dla zysku...
Mnożycie się, plugawcy niczym karakany
Bez , honoru, sumienia – słudzy swoich panów...
Cóż, że czasem skamlecie do przyjaciół, w domu:
„Wiesz... Kredytów nabrałem... Córce muszę pomóc...”...
Albo - w pijanym widzie (gdy was strach zadręcza),
Wypłakujecie grzechy, by ich nie pamiętać...
Tacyście mądrzy zawsze... Tacy wykształceni...
O! Gdybyście zechcieli, świat by można zmienić!
Lecz wyście już wybrali... Wiem ja, co to znaczy:
Ja przez swój wybór tracę... Wam ktoś zań zapłaci!
Po was – chociażby potop... Czas rzezi baranów...
Kraj nasz w biedę popadnie. Wy – pod nowych panów...
Jesteście ZŁYMI LUDŹMI! Dziećmi swoich maci!
Brzydzę się wami, podlcy - demokracji kaci!
Wiem, że próżna ma mowa, daremne me żale.
Śmiejecie się z naiwnych, drwicie z dawnych zalet...
Iluż ludzi zgubicie? Ilu przez was błądzi?
Naród kiedyś to przejrzy, a Bóg was osądzi..


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

74. Syryjskie Domino/Polski Establishment - Max Kolonko MaxTV

2 wrzesnia 2013 r. w polskojęzycznych mediach

TVN24,
Polsat News, TVP Info - wielki dzień telewizji (nie)informacyjnych.
Ponad siedem godzin transmisji z sądu. Od czego okazał się dziś
ważniejszy proces Katarzyny W.?

Sezon ogórkowy miał się dziś skończyć. Ale nawet on nie przyniósł
niemal ośmiogodzinnej transmisji z - było, nie było - jednego z wielu
kryminalnych procesów. To może jednak wróćmy do ogórków.Widzowie stacji informacyjnych nie dowiedzieli się dziś o niczym
innym. Dosłownie. W Polsce i na świecie nie działo się - według
wydawców i dziennikarzy wszystkich trzech telewizji - zupełnie nic.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

75. Poważne problemy Agory.

Poważne problemy Agory. "Gazeta Wyborcza" odnotowuje najniższą sprzedaż od kilkunastu lat

Jak informuje portal wirtualnemedia.pl, w lipcu 2013 r. sprzedaż
gazety Michnika uplasowała się na poziomie zaledwie 183 464 tys.
egzemplarzy. To najniższa sprzedaż "Gazety Wyborczej" od 18 lat!

Wysoki spadek sprzedaży odnotowała też "Rzeczpospolita" wydawana przez Grzegorza Hajdarowicza.
W lipcu 2013 r. sprzedaż wynosiła 64 505 egzemplarzy, tymczasem rok
temu o tej samej porze 74 901 - oznacza to spadek prawie o 14 proc.

Na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o sprzedaż wśród dzienników, plasuje się wciąż "Fakt".
W lipcu 2013 tabloid odnotował sprzedaż na poziomie 325 803
egzemplarzy, co w porównaniu do 2012 r. oznacza spadek o ponad 9 proc.

Mniejszą sprzedaż ma również "Super Express". Od 2012 r. jego
popularność zmniejszyła się o ponad 6 proc. i wynosi aktualnie 143 163
sprzedanych egzemplarzy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. Rola dziennikarze i etyka

Rola dziennikarze i etyka dziennikarska w III Rzeczpospolitej

Radio Maryja
red. Leszek Żebrowski, red. Wojciech Reszczyński

Pobierz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Dlaczego media atakują

Dlaczego media atakują Kościół?

Z ks. bp. Adamem Lepą, członkiem Rady ds. Środków Społecznego
Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Sławomir Jagodziński

(..)


Ulubieńcami mediów stali się księża, którzy wypowiedzieli
posłuszeństwo swoim biskupom, przełożonym. Nazywa się ich
„niepokornymi”. Czy określone środki przekazu nie stają się głównym
obszarem do pogłębiania konfliktów, jakie ci kapłani wywołują?

– Po 1989 r. jest już regułą, że tacy księża stają się w mediosferze
polskiej osobami uprzywilejowanymi. Zapraszani są do gazet i mediów
elektronicznych. Występują w różnych programach radia i telewizji, a z
czasem przejmują rolę stałych ekspertów medialnych w sprawach Kościoła i
religii. Rozmawiają z nimi dziennikarze, którzy dobrze wiedzą, jak się
podsyca spór na linii np. ksiądz – biskup. Powstaje pytanie, czym się
kieruje dziennikarz występujący w takiej roli – czy tylko polowaniem na
sensację, którą przelicza na wzrost poczytności lub oglądalności swojej
firmy, a więc z dylematu „misja czy kasa” wybiera to drugie. Czy też
wykonuje zlecenia decydentów, aby być wiernym określonej poprawności
politycznej. Czy wreszcie robi to, bo ma alergię na Kościół, a może żywi
nienawiść do niego.

Jeżeli zaś uwzględni się zachwianą równowagę w strukturze polskich
mediów, wyrażającą się w dominacji mediów liberalnych i lewicowych, to
łatwo zrozumieć, dlaczego w tak szybkim tempie rozwija się każde
zarzewie sporu między biskupem a jego podwładnym – księdzem. Uruchamiane
zostają wszelkie możliwe mechanizmy składające się na propagandę
antykościelną, jak również stosowane są jej najbardziej skuteczne środki
i metody. Jednym z warunków skuteczności tych działań jest szybkość w
przekazywaniu najważniejszych treści, szczególnie zaś zarzutów i
insynuacji, które wyssane są z palca. Tak żeby ich odbiorca nie zdążył
zweryfikować sensacyjnych treści i przyjął nagłaśniane zarzuty bez
cienia wątpliwości. Dlatego działaniom takim towarzyszą często pośpiech i
nerwowość. Wtedy też wytacza się przeciwko Kościołowi najcięższe
działa. Również po to, żeby na zasadzie manewru odciągającego odwrócić
jego uwagę od tego, co naprawdę jest ważne.

Jakie metody stosuje się w sporach prowadzonych z aktywnym udziałem mediów?

– Podstawą tych ataków jest stara zasada wyrażana w formule „divide
et impera” (dziel i rządź). Dziś zasada ta przyjmuje coraz bardziej
finezyjne i wyrafinowane formy. Jej animatorzy sięgają najczęściej po
kamuflaż, dlatego posługują się różnego rodzaju półprawdami, techniką
niedomówień i przemilczeń oraz specjalnie spreparowanymi powtórkami.
Jest to dziś tym łatwiejsze, że w Polsce od pewnego czasu kłamstwo stało
się metodą uprawiania polityki. Perfekcyjnie stosowane kłamstwo jest
przetwarzane w pozory niekwestionowanej prawdy. Przy czym dysponenci
tych działań stali się tak pewni siebie, że postępują coraz bardziej
nieostrożnie, licząc zapewne na brak krytycyzmu i naiwność
społeczeństwa. Nie dbają nawet o to, żeby w przedstawianiu faktów unikać
tendencyjności i ujęcia wybiórczego. W zachowaniu niektórych ludzi
mediów widać wyraźnie, że chodzi im przede wszystkim o spostponowanie i
degradację autorytetu biskupa. Tak prowadzą rozmowę z księdzem, że
najpierw stygmatyzują go mianem buntownika i doprowadzają rozmówcę do
wypowiedzi, które nie licują z postawą dżentelmena, a tym bardziej
kapłana. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy ktoś, stawiając zarzuty
swojemu przełożonemu, posługuje się nie siłą argumentu, lecz argumentem
siły, szczególnie zaś gdy „siłowy argument” przypomina do złudzenia
(proszę wybaczyć) retorykę komsomolców sowieckich. Wobec gości ze Stanów
Zjednoczonych zachwalali kiedyś rzekomo najlepiej funkcjonujące metro
moskiewskie, ale kiedy wbrew rozkładowi jazdy nie pokazał się na czas
żaden pociąg, wywołując zdziwienie Amerykanów, ci usłyszeli z ust
młodych komunistów ripostę: „A jak u was bije się Murzynów, to jest
dobrze?”.

Argumenty siły nie tylko uniemożliwiają twórczą dyskusję i
unicestwiają dialog międzyludzki, lecz przede wszystkim kompromitują ich
autorów. Prowadzą wszak do parodii dyskusji. W sporach, o których
mówimy, argument siły stosowany jest nagminnie. Niestety, niemal ze swej
natury jest on skazany na porażkę. Dzień Środków Społecznego Przekazu
jest dobrą sposobnością, żeby zastanowić się, jak wyeliminować metodę
argumentu siły z każdej debaty – tej w poszczególnych mediach i tej,
która ma rangę debaty ogólnonarodowej.

Atak na ks. abp. Henryka Hosera ukazuje, jak poprzez manipulację,
kłamstwo i złą wolę można z tygodnia na tydzień „produkować” teksty
uderzające w niewygodnego biskupa, którego największą winą jest chyba
to, że zna się na bioetyce.

– Incydent w parafii Jasienica wywołał zmasowany atak na ks. abp.
Henryka Hosera. Decydentom bardzo zależało, aby jak najdotkliwiej
uderzyć w Kościół. Dziennikarze, również w telewizji publicznej,
naruszali podstawowe zasady warsztatu dziennikarskiego. Celowo podsycali
toczący się spór, ukazując jednostronnie i tendencyjnie jego
okoliczności i tło. Zachowaniem i decyzjami wysyłanych dziennikarzy
kierował żywioł, a nie powszechnie przyjęte normy. Lekceważono zasadę
„audiatur et altera pars”, która każe sprawiedliwie dopuścić do głosu
każdą ze stron konfliktu. W studiu telewizji publicznej pojawiło się
nawet stwierdzenie graniczące z euforią, w którym wyartykułowano ponad
wszelką wątpliwość, że Kościół w Polsce jest już podzielony. Ten głos
jest tym bardziej groźny, że dotąd sloganem „podzielonego Kościoła”
posługiwali się wyłącznie dziennikarze niedouczeni i złośliwi.

Czego uczą nas tego rodzaju działania w polskich mediach?

– Przekonanie, że historia kołem się toczy, należy odnieść do mediów w
całej rozciągłości. Wszak przede wszystkim w propagandzie medialnej
doskonalone są wciąż „chwyty”, które w mniemaniu decydentów okazały się
skuteczne. Należy je znać i nazywać po imieniu. Z tym wiąże się postawa
krytyczna wobec mediów, która eliminuje grzech naiwności. Kościół w
dokumentach poświęconych mediom radzi, żeby zawsze korzystać z wielu
źródeł informacji, co pozwala porównywać otrzymywane wiadomości i
demaskować działania manipulatorskie. Należy też wnikliwie zastanawiać
się nad tym, na ile obraz medialny sporu odpowiada stanowi faktycznemu, a
w jakim stopniu stał się tworem propagandy antykościelnej.

Pogłębiona refleksja nad pokazywanym w mediach sporem na linii ksiądz
i jego biskup powinna też doprowadzić do wyłonienia odpowiednich
wniosków. Na przykład, jak ważny i pilny musiał być dla środowisk
znanych z agresji wobec Kościoła, a szczególnie dla ich decydentów, plan
zdyskredytowania polskiego arcybiskupa, skoro niektórzy ludzie mediów,
ryzykując karierę i swoje dobre imię, podjęli się zadania, którego
raczej powinni się wstydzić. Ale jednocześnie jak ważna musi być misja,
którą w imieniu Konferencji Episkopatu Polski ksiądz arcybiskup pełni
dla Kościoła i Narodu, skoro do ataków na niego zaangażowano tak liczny
sztab medialnych funkcjonariuszy. Ponadto na przykładzie Jasienicy
potwierdza się stara zasada, że w prezentowaniu sporów i konfliktów
najważniejsze jest jednak to, o czym w mediach mówi się niewiele albo
wcale.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. Piotr Legutko Gramy o

Bój o miejsca na multipleksie przez dwa lata zdominowała sprawa
telewizji Trwam. W jej cieniu dokonał się drugi podział telewizyjnego
tortu, o dziwo przy kompletnym braku zainteresowania opinii publicznej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

79. Prof. Krasnodębski: chcą


Prof. Krasnodębski: chcą zmienić nastroje społeczne


To już chyba nie te czasy, kiedy dziennikarze „zaprzyjaźnionych” mediów przejmowali się standardami.

Wiązałby pan te ataki tylko z tragedią smoleńską czy widział w szerszym kontekście – sytuacji politycznej?

To się oczywiście wiąże z ogólną
sytuacją w kraju. Rząd się chwieje, mieliśmy ogromne demonstracje,
władza może się wymknąć z rąk, a wtedy – po zmianie rządu –
prawdopodobnie ruszy prawdziwe i uczciwe śledztwo,
które będzie bolesne i dla tych prokuratorów, którzy się do tej pory
nim zajmują i dla pana Millera i jego komisji, a także dla części
polskiej prasy, tych słynnych „zaprzyjaźnionych mediów”. Jest jeszcze w
tym zestawie kontekstów raport Edmunda Klicha, który, jak się okazało,
obciąża Rosjan odpowiedzialnością za doprowadzenie do katastrofy. Ten
dokument został oczywiście schowany, bo jest potwornie niewygodny dla
rządu. Zmusza bowiem do podjęcia jakichś działań wobec strony
rosyjskiej, domagania się zmiany stanowiska i ewentualnie ukarania
winnych tej katastrofy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

81. Mariusz Max Kolonko Dziś

Dziś Wścieklizna w MaxTV - m.in. lista członków kliki medialnej w Polsce!


Dziś Wścieklizna w MaxTV - m.in. lista członków kliki medialnej w Polsce!


Jej przeciwnicy? "To nie koalicja. To chłopi z nagonki. Idą i walą kijami o drzewa"

Tomasz Wołek, Wiesław Władyka, Tomasz Lis

To nie jest żadna koalicja. To chłopi z
nagonki - mówił o przeciwnikach Hanny Gronkiewicz-Waltz Tomasz Wołek. W
Poranku Radia TOK FM publicyści mówili o niedzielnym referendum w
Warszawie. - To ewidentna hucpa polityczna. Zagrywka nie na poziomie
Warszawy, ale ogólnopolityczna - wskazywał Wiesław Władyka z "Polityki".

W niedzielę referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy
Hanny Gronkiewicz-Waltz. - To ewidentna hucpa polityczna. Zagrywka nie
na poziomie Warszawy, ale ogólnopolityczna - stwierdził w Poranku Radia
TOK FM prof. Wiesław Władyka, publicysta "Polityki". - Wpisuje się w
kampanię wyborczą aż po 2015 rok. I o to toczy się gra - dodał. Kiedy patrzę na grono przeciwników Gronkiewicz-Waltz, mam nieodparte
wrażenie, że obserwuję klasyczną scenę myśliwską - powiedział Tomasz
Wołek. - To nie jest żadna koalicja. To chłopi z nagonki, którzy idą i
walą kijami o pnie drzew. Dali się użyć myśliwemu, którym jest Jarosław
Kaczyński - mówił publicysta. Jego zdaniem prezes PiS "rozegrał to jak
chciał", uważając przeciwników prezydent stolicy za "pożytecznych
idiotów".

Koalicja? "Wyglądało to kabaretowo"


Wczoraj odbyła się debata przed stołecznym referendum, jednak
wzięli w niej udział jedynie przeciwnicy Gronkiewicz-Waltz. Nie zmienia
to faktu, że w jednej sali zasiedli Piotr Ikonowicz, Ryszard Kalisz,
Czesław Bielecki, Ludwik Dorn, Przemysław Wipler i Piotra Gliński. -
Dziwna kompozycja. Wyglądało to kabaretowo - stwierdził Władyka.

Władyka zauważył, że koalicja sformowana przeciwko Gronkiewicz-Waltz
jest nietrwała, bo ma jeden cel: odwołanie prezydent. - Jeśli
referendom skończy się przegraną pani prezydent, na drugi dzień
jedenastka rozbiega się na wszystkie strony. Tam było sześciu kandydatów
na jej miejsce - zauważył publicysta.

"Usuwanie Gronkiewicz-Waltz w tym momencie byłoby groteskowe"


Tomasz Lis, naczelny "Newsweeka", zauważył, że w sondażach na
prezydenta Warszawy wciąż prowadzi Gronkiewicz-Waltz. We wczorajszym
sondażu została też uznana najlepiej ocenianym włodarzem stolicy
po 1989 roku. - Usuwanie tego polityka w tym momencie byłoby czymś
groteskowym. Abstrahując od kuriozalności całej koalicji - ocenił Lis.


- Mam pamięć dłuższą niż siedem lat i pamiętam poprzednią
prezydenturę jednego muzeum, prezydenturę totalnego paraliżu i bezruchu.
Trzeba być ślepcem, by nie zauważyć, ile dobrego się zdarzyło przez te
siedem lat - mówił Lis.

"Niech Gronkiewicz-Waltz polegnie. Projekt Gliński zostanie zdmuchnięty"


Szef "Newsweeka" dodał jednak, że spodobał mu się scenariusz
wydarzeń na wypadek odwołania Gronkiewicz-Waltz. - Tak bardzo, że nie
wiem, czy nie chciałbym, żeby prezydent poległa. W poniedziałek
rozpisujemy nowe wybory i po dwóch miesiącach Hanna Gronkiewicz-Waltz w
cuglach zostaje prezydentem. A "projekt Gliński" zostałby zdmuchnięty na
wieki wieków - skwitował Lis.


Gdy pisałem ten tekst w niedzielę, nie miałem jeszcze pojęcia, jaki będzie wyrok referendum w Warszawie. Ale chyba wiem, co ważnego to referendum powie nam o naszej demokracji. Powie z grubsza to samo, co pedofilskie afery mówią o Kościele, a kryzys, który nie może się skończyć, o globalnym systemie finansowym. Najkrócej mówiąc - wszystko, co ludzkie, na tym świecie się zużywa i traci aktualność, nawet jeżeli jest pomyślane najlepiej, jak się da, i przez jakiś czas działa perfekcyjnie.

(..)
Kościół miota się między krytykowaniem nadmiernych medialnych ataków a procedurami ścigania księży pedofilów, gdy seksualizacja kultury sprawia, że powściągliwość staje się dla młodych duchownych wyzwaniem ponad siły, a tabloidyzacja debaty powoduje, że ich wykroczeń nie uda się usunąć z głównego nurtu medialnego przekazu. Dopóki więc celibat nie zostanie zniesiony i księża nie będą mieli normalnego życia seksualnego, Kościół będzie tracił i nigdy nie będzie już bezpieczny, tak jak europejscy królowie od pewnego momentu nie byli już bezpieczni, jeśli się nie wyrzekli władzy absolutnej.

Podobnie jest z obecnymi formami demokracji. W wyborach ludzie głosują dziś wedle emocji, a nie interesów. Ale potem oczekują, że władza, którą wybrali, będzie dbała o ich interesy. Zdobywanie władzy ma więc coraz mniej wspólnego ze sprawowaniem władzy, czyli z podejmowaniem decyzji dotyczących obywateli. Coraz częściej zdobywa się władzę dzięki emocjom jednych, a potem realizuje się interesy innych. Referendów lokalnych przybywa dlatego, że gdy wyborcze emocje opadają, wyborcy zaczynają sobie przypominać o swoich interesach. Jakkolwiek by to dziwnie brzmiało, jeśli chcemy uniknąć dalszego mnożenia się referendów, trzeba wybieralnym władzom odebrać część władzy. Zwłaszcza na szczeblu lokalnym odpowiedzią na kryzys demokracji musi być więcej demokracji, czyli władzy sprawowanej wprost przez ogół chętnych obywateli. Temu służą panele deliberatywne, budżety partycypacyjne itp. Jeśli nie będziemy ich szybciej wdrażali i nie nadamy im odpowiedniego znaczenia, zamiast demokratycznego ładu będziemy mieli narastający demokratyczny chaos, który podważy istotę, a nie tylko mechanizm współczesnej demokracji.

Ballada o prawdziwym kłamstwie

KARAT NAPALM GRUPA - MARSZ PRZECIW MEDIOM (OFFICIAL VIDEO)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

82. TUSK ZAPOWIEDZIAŁ NA LISTOPAD KOLEJNĄ REWOLUCJĘ

żeby zurnaliści mieli czym zadymiać, ukazuja się trzy pozycje:

http://www.wprost.pl/ar/420931/Premiery-politycznych-ksiazek-Tusk-Torans...

Teraz lada moment w księgarniach pojawi się „Smoleńsk”, czyli ostatnia książka Teresy Torańskiej. Będzie to zbiór rozmów, także tych już opublikowanych, ale i wielu przeprowadzonych na potrzeby książki, które nigdy nie ukazały się w druku. Torańska pracowała nad książką do końca, nie zdążyła jeszcze zrobić wielu wywiadów. Tytuł pierwotnie miał zostać wydany na wiosnę. Ostatecznie pojawi się 23 października.

23 października premierę będzie mieć także wywiad-rzeka Michała Komara z Krzysztofem Piesiewiczem. Nie będzie to rozmowa wyłącznie o polityce, ale o życiu - rodzinie, przekonaniach, chwilach trudnych - i czasami niełatwych - decyzjach, o ludziach, o prawdzie. Piesiewicz zapewne nigdy już nie wróci do polityki – w 2011 roku mówiło się, że zrezygnował ze startu do Senatu, bo nie zebrał wystarczającej ilości podpisów. Niezależnie od tego wywiad-rzeka z nim to jeden z tytułów, z którym warto się zapoznać.

Być może jednak najgłośniejszą premierą będzie książka Małgorzaty Tusk „Między nami”. - Na Parkowej zaczęłam życie po raz drugi. Nauczyłam się walczyć o swoje małżeństwo, rodzinę i przyjaźnie. Życie z moim mężem często przypomina ostry rajd z przeszkodami, ale ja zachowuję w tym wszystkim własną przestrzeń. Teraz mam swój świat i - tak między nami - nie zamierzam z niego rezygnować - opowiada żona obecnie urzędującego premiera. Donald Tusk na spotkaniu z dziennikarzami w Sejmie przyznał, że pomagał doprecyzować niektóre fragmenty historii. Tytuł ma pojawić się w księgarniach na przełomie października i listopada.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

83. “Polskie” media w rękach Niemców- Robert Wit Wyrostkiewicz

http://naszapolska.pl/index.php/categories/polska/18179-polskie-media-w-...
Większość wpływowych mediów prywatnych należy do Niemców. Z kolei prezesi dużych grup medialnych mają w życiorysach współpracę z PRL-owskimi służbami.

Do kogo należą polskie media? Analiza najważniejszych stacji i tytułów prasowych budzi przerażenie. Wydaje się, że kapitał niemiecki ma większy wpływ na polską prasę niż w czasie zaboru pruskiego, a media z polskim kapitałem przefiltrowane są post-sowieckimi funkcjonariuszami peerelowskiej bezpieki. Rynek wydawniczy podzielił się na kilka koncernów (zwłaszcza z kapitałem niemieckim) i wziął cały sektor, od dzienników informacyjnych po czasopisma kobiece i kulinarne. Nitki medialnych zależności prowadzą zazwyczaj do Berlina.

Niemcy od tabloidu po sport

Hegemonem wydawniczym w Polsce jest niemiecki Axel Springer AG, który po fuzji ze szwajcarskim wydawnictwem Ringier AG w 2010 r. działa w Polsce jako Ringier Axel Springer Polska. Potentat wydaje ponad 150 gazet i magazynów w ponad 30 krajach. Niemiecki koncern wydawniczy posiada w Polsce m.in. takie tytuły, jak: “Fakt”, “Newsweek Polska”, “Dziennik” (49 proc. udziałów w spółce wydawcy Infor Biznes), “Forbes Polska”, “Przegląd Sportowy”, “Sport”, “Auto Świat”, “Komputer Świat”, “Dziewczyna” czy “Popcorn”. Wydawnictwo w 1946 r. założył Niemiec Axel Springer. Cele statutowe są do dzisiaj proste i znamienne. “Odrzucać wszelkie formy ekstremizmu politycznego” – co w Polsce może być odczytywane, zgodnie z linią wydawnictwa, jako krytykę prawicowych ugrupowań, którym z łatwością przypisuje się łatkę “skrajnej prawicy”. Kolejne motto Axel Springer AG to “Działać na rzecz pojednania Żydów i Niemców oraz popierać podstawowe prawa Izraela”. Z tego powodu niemiecki wydawca atakowany jest przez lewicę i środowiska muzułmańskie, coraz liczniejsze w Niemczech i Europie. Prożydowska polityka Axel Springer musiała uderzyć w Polskę, co wpisywało się chociażby w zapowiadane przez Żydów upokarzanie Polaków za rzekomą opieszałość przy zwrocie tzw. mienia pożydowskiego oraz jednocześnie wybielało Niemców – zbrodniarzy wojennych. Taki cel miało użyte wielokrotnie sformułowanie “Polskie obozy koncentracyjne”, które ukazało się w kilku czasopismach wydawanych przez koncern Axela Springera, jak: “Bild”, “Focus” czy “Die Welt”. Zresztą po artykule w piśmie “Focus”, polska ambasada zażądała publikacji sprostowania, a wydawca ważnej części mediów prasy w Europie i Polsce zwyczajnie odmówił, podpisując się jednocześnie pod spychaniem odpowiedzialności za holokaust na Polaków. W takich rękach jest polska prasa od bulwarówek, dzienników przez tygodniki, miesięczniki, na magazynach dla młodzieży czy miłośników sportu kończąc.

Prasa kobieca – import z Reichu

Połowa polskich czytelników to kobiety. Rynek ten jest niedostatecznie doceniony przez analityków wpływu na kształtowanie opinii społecznych. Za to lwia część wydawnictw dla pań od dawna znajduje się w rękach zagranicznego kapitału. Obecnie prasa kobieca została zdominowana przez opisane wyżej wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska i Gruner+Jahr Polska (jeden z czterech głównych działów wydawnictwa Bertelsmann). Skoro znamy już założenia Axel Springera to warto przyjrzeć się drugiemu podmiotowi. Gruner+Jahr Polska to polska filia niemieckiego wydawnictwa. Istnieje od 1993 r. Wydaje głównie magazyny ilustrowane dla kobiet, ale nie tylko. Do Gruner+Jahr Polska należy m.in.: “Claudia”, “Rodzice”, “Gala”, “Sekrety Nauki”, “Glamour”, “Moje Gotowanie” czy “National Geographic Polska” i “National Geographic Traveler”. Wydawnictwo prowadzi także kilkanaście dużych stron internetowych, takich jak: Kobieta.pl, Stylio.pl czy Gala.pl Prezesem wydawnictwa od 2006 r. jest Magdalena Malicka, która jest pierwszą kobietą w historii G+J, która objęła stanowisko prezesa zagranicznej spółki największego w Europie wydawcy magazynów, należącego do globalnej grupy medialnej Bertelsmann. W 2013 roku po raz kolejny znalazła się na liście “50 najbardziej wpływowych kobiet w Polsce”, przygotowanej przez magazyn ekonomiczny “Home&Market”. Przed G+J pracowała w “Fundacji Francja – Polska” przy ambasadzie francuskiej.

Polskapresse, czyli Niemcy w regionach

Grupa Polskapresse jest częścią Verlagsgruppe Passau, niemieckiej grupy medialnej obecnej w Niemczech, Czechach i Polsce. Kontroluje dużą część rynku prasowego w naszym kraju. Wydaje 10 dzienników regionalnych, w tym 8 połączonych wspólną marką: “Polska” (“Dziennik Bałtycki”, “Dziennik Łódzki”, “Dziennik Zachodni”, “Gazeta Krakowska”, “Gazeta Wrocławska”, “Głos Wielkopolski”, “Kurier Lubelski”), a także “Express Ilustrowany”, “Dziennik Polski” i 90 tygodników lokalnych oraz bezpłatną gazetę miejską “Nasze Miasto”. Średnia dzienna sprzedaż wszystkich dzienników to prawie 320 tys. egz. Podobnie jak inne koncerny wydaje programy telewizyjne (“Tele Magazyn”, “Super Tele”, “TV Pilot”). Zajmuje się również wydawaniem magazynów: “Moto Express”, “Autogiełda Wielkopolska”, “Jarmark”, “Motojarmark”. Należą do niej bezpłatny dziennik “Echo Miasta” ukazujący się dwa razy w tygodniu w siedmiu miastach Polski. Posiada 100 proc. udziałów w spółce Polski Dom Medialny, wydawcy “Dziennika Polskiego”. Polskapresse jest współwłaścicielem serwisu ogłoszeniowego Gratka.pl i Alegratka.pl, serwisu motoryzacyjnego Motofakty.pl oraz właścicielem miejskiego portalu informacyjnego NaszeMiasto.pl. Prezesem Polskapresse jest Dorota Stanek, która współtworzy polskie (?) media od czasów transformacji ustrojowej. Z wykształcenia ekonomistka i zawodowy sportowiec (była kapitanem pierwszoligowej drużyny w Niemczech). Pracowała w niemieckiej firmie motoryzacyjnej BMW. Obecnie dowodzi dużą częścią polskiej prasy. W 2013 r. znalazła się na liście “Home&Market” jako jedna z “50 najbardziej wpływowych kobiet w Polsce”.

TVN z niemczyzną i SB w tle

Prezesem Grupy TVN jest mało znana postać, ale dobrze ilustrująca wpływy nie-Polaków na media w Polsce. Jest nim Markus Tellenbach, który do 2009 r. pełnił funkcję członka Rady Nadzorczej TVN SA. Szwajcar do 2009 r. pełnił także rolę szefa rady nadzorczej Sky Deutschland, wiodącego w Niemczech nadawcy płatnej telewizji. Jednak rodowód TVN jest raczej skierowany na Moskwę niż Berlin. TVN należy do Grupy ITI Holding, której prezesem jest obecnie Szwajcar Bruno Valsangiacomo, założonej przez Jana Wejcherta i Mariusza Waltera. Kiedy pozwolono ITI rozwinąć skrzydła i zagarnąć rynek medialny w Polsce? Tuż po transformacji? Nie! Wejchert i Walter zbudowali ITI już w 1984 r. w PRL. Ich firma otrzymała koncesję od ówczesnych władz PRL na import sprzętu elektronicznego i dystrybucję filmów na kasetach video w Polsce. Jan Wejchert w 1976 r. został polskim pełnomocnikiem frankfurckiej firmy Konsuprod GMBH, która otrzymała zgodę na działalność na terenie PRL i była zabezpieczana przez Departament II MSW PRL. Wejchert wymieniany był w raporcie Antoniego Macierewicza w sprawie likwidacji WSI. Z kolei Mariusz Walter, były członek PZPR, był rekomendowany przez Jerzego Urbana na stanowisko głównego konsultanta w planowanym zespole propagandowym, mającym poprawić wizerunek służb: SB, MO i ZOMO. Umniejszał wydźwięk medialny wizyty Jana Pawła II w Polsce. W latach 80. z Wejchertem zbudował ITI, które dzisiaj jest właścicielem stacji TVN, Religia TV, Telewizja N, Owsiak TV, pisma “Tygodnik Powszechny”, Multikina, portali internetowych Onet.pl, Tenbit.pl, Plejada.pl, a także przez lata związanej z Ludowym Wojskiem Polskim Legii Warszawa. Dyrektorem generalnym Grupy ITI jest Wojciech Kostrzewa, który w 1989 r. wrócił do Polski jako obywatel RFN. W latach 1988-1991 był pracownikiem naukowym w Institut fuer Weltwirtschaft w Kilonii. Był doradcą Leszka Balcerowicza od grudnia 1989 r. do grudnia 1991 r.. W 1990 roku, w wieku 30 lat, został powołany na stanowisko prezesa Polskiego Banku Rozwoju SA. Później piął się w górę na szczeblach bankowości, aż związał się z ITI. Warto nadmienić, że w latach 2004-2007 był prezesem Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Nie trzeba dodawać, jaką linię polityczną popierają media takie jak TVN i inne stacje czy tytuły Grupy ITI…

Polsat, Republika i TW “Zegarek”

Polsat należy do Zygmunta Solorza-Żaka, choć tak naprawdę nie wiadomo, jak powinno się mówić o właścicielu stacji. Wcześniej występował pod różnymi imionami i nazwiskami: Zygmunt Krok, Piotr Krok czy Piotr Podgórski. I w tym przypadku nie uciekniemy od niemieckiego wątku. Na początku lat 80. pierwsza firma Solorza zajmowała się przewozem paczek z Niemiec do Polski. W późniejszym okresie zajmował się importem samochodów. Jak udało mu się zostać biznesmanem “za komuny”? W listopadzie 2006 r. szef Polsatu przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Z akt IPN wynika, że Solorz był cennym agentem, który latach 1983-1985 pod pseudonimem “Zegarek” oraz “Zeg” wyświadczał “bezpiece” takie przysługi, jak dostarczanie informacji o osobach z “Solidarności”, które przemycały z zagranicy farbę drukarską wykorzystywaną do publikacji ulotek, plakatów i bibuły solidarnościowej. Solorz miał pomagać w rozpracowywaniu środowiska emigracyjnego w Monachium, gdzie siedzibę miało m.in. Radio Wolna Europa. SB zadecydowało o zaprzestaniu współpracy Solorza w 1985 roku, ponieważ zainteresowała się nim niemiecka policja, co groziło dekonspiracją. Sam Solorz od 2006 r. przyznaje, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, ale kwituje całą sprawę dość trywialnie: “Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem”. Po 1989 r. dzięki wsparciu w dawnych służbach prawdopodobnie łatwiej było mu otrzymać kredyt z FOZZ i koncesję dla Polsatu. Jego stacja stale włącza się w promowanie lewicowo-liberalnych poglądów. Lista skandalicznych manipulacji i drwin z prawicy mogłaby stanowić materiał na osobny artykuł. W obszarze kultury Polsat celuje w kicz, seriale i programy rozrywkowe. M.in. Polsat wypromował w Polsce muzykę disco-polo. Co ciekawe, dobrym znajomym Solorza jest Piotr Barełkowski, obecny szef Telewizji Republika, stanowiącej telewizyjną emanację “Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza (wiceprezesa tej telewizji ds. marketingu). Republika mogła wystartować dzięki miejscu udostępnionemu przez Polsat i poza kablówką czy Internetem dostępna jest właśnie w ekskluzywnym pakiecie Cyfrowego Polsatu.

Robert Wit Wyrostkiewicz

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 43 (938) z 22 października 2013 r.

Bareizm IX. Manna spadła…. niektórym. "Tak wyglądała transformacja mediów – polskimi rękami i redaktorami"

Trochę małych gazetek jest jeszcze w polskich rękach, podobnie jak
biuletynki i okolicznościowe druki. "Gazecie Wyborczej" znaczek
solidarności odebrano. Bo i po co im on. Ważne są pieniądze. Tak to jest
w kapitalizmie.

Niemiecki
koncern medialny Verlagsgruppe Passau działający w Polsce pod nazwą
Polskapresse stał się właścicielem 90 procent gazet i portali
regionalnych

"Ekspansja niemieckiego kapitału na naszym rynku mediów może
doprowadzić nie tylko do narzucenia obcych kulturowo treści i wzorców
komunikowania, ale także do ograniczenia pluralizmu poglądów, opinii czy
wartości."

Niemcy
z kontrolą 90% mediów regionalnych w Polsce. Jeszcze w 1998 roku poseł
Marcinkiewicz wskazywał na zależność treści gazet z niemieckim interesem

„Dziennik Zachodni” przejdzie do historii prasy jako gazeta, która w
ratowaniu spadającego nakładu i zapobieganiu rezygnacji czytelników,
zdecydowała się na niebezpieczny medialny alians z Ruchem Autonomii
Śląska.

(..)

Gdy w 1994 r. Hersant opuścił rynek prasowy w Polsce, PNP zajęło jego
miejsce w prasie regionalnej i lokalnej. Niemcy weszli też w posiadanie
wrocławskiej „Gazety Robotniczej” - wykorzystując szwajcarskie
wydawnictwo Schweizer Interpublication AG - a także 25 proc. udziałów w
krakowskim „Dzienniku Polskim”.

Wszyscy się zastanawiali, skąd takie małe wydawnictwo jak Passauer
znalazło olbrzymie pieniądze na zakup tylu gazet. „Bardzo wiele śladów
prowadzi do Bertelsmanna, współwłaściciela drugiego - pod względem
wielkości obrotów - imperium medialnego na świecie. (...) Powiązań tych
absolutnie nie wypiera się także przedstawiciel PNP na Polskę, Franz
Hirtreiter, czemu dał wyraz w wywiadach prasowych” (Bajka Z., Kapitał
zagraniczny w polskich mediach, Zeszyty Prasoznawcze 1994, nr 3-4, s.
6).

„„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podał bez osłonek, że to właśnie
Bertelsmann jest prawdziwym autorem tej handlowej operacji. Tylko Polacy
nadal są informowani, że najsilniejszą grupę dzienników regionalnych w
nadwiślańskim kraju kupili skromni wydawcy z Passau” (Howzan A.,
Uderzenie w głowę. Ring prasowy: Niemcy w wadze ciężkiej, Polacy w
papierowej, Polityka, nr 50, 10.12.1994, s. 23).

Poważne zastrzeżenia budził wybór terenów do niemieckich inwestycji.
PNP wykupił gazety na Śląsku, Pomorzu, w Wielkopolsce i Małopolsce. W
1998 r. Kazimierz Marcinkiewicz, wówczas poseł AWS (ZChN), wskazywał na
zależność pomiędzy treściami gazet PNP a niemieckim interesem. Wtórował
mu kolega partyjny Michał Kamiński, mówiąc:

Czy powinniśmy jedynie wzruszać ramionami, że na całym Śląsku, gdzie
kapitał niemiecki wykupił prawie 100 procent dzienników, 1 września br.
[1998 - dop. T.S..] tylko w jednym z nich, i to w poślednim miejscu,
ukazała się informacja o rocznicy wybuchu II wojny światowej? Nie możemy
się zgodzić na to, aby nasza świadomość narodowa, pamięć o przeszłości
były kształtowane poza granicami kraju, przez zagranicznych finansistów.
Można też zapytać, dlaczego niemiecki kapitał - który deklaruje, że nie
ma niemieckiego oblicza narodowego - inwestuje głównie na ziemiach
zachodnich. Dla mnie nie jest to rzeczą przypadku (Monopol na
informację, Knap W. rozmawia z Michałem Kamińskim, Dziennik Polski,
8.01.1999, s. 29; zob. też. Zalewska L., Czy ograniczać zachodni
kapitał, Rzeczpospolita, 9.12.1998).

Niemcy biorą wszystko

Dzisiaj sytuacja w prasie na Śląsku jest jeszcze gorsza niż pod
koniec lat 90. W 2003 r. Passauer Neue Presse kupił od norweskiego
koncernu Orkla dwa wrocławskie dzienniki: „Słowo Polskie” i „Wieczór
Wrocławia”, posiadając już na tym rynku trzeci dziennik „Gazetę
Wrocławską”. Ostatecznie trzy tytuły połączono w jeden „Słowo Polskie -
Gazeta Wrocławska”.(..)

Jan Jakubowski, kierujący kiedyś jednym z dzienników Passauer Neue Presse, pisał:

Model gazety opiniotwórczej przekształcono w rodzaj pozbawionego
ambicji komiksu, wypełnionego bezrefleksyjną informacją, nie skażoną
dociekaniem przyczyn i skutków opisywanych zdarzeń” (Jakubowski J.,
Gazeta dla woźnicy, Wprost, nr 46, 16.11.2003, s. 34). Potwierdza też,
iż tematami tabu w gazetach Grupy Wydawniczej Polskapresse są wszelkie
kwestie związanie z działalnością Niemiec w czasie II wojny światowej
(tamże). Praktycznie monopolistyczna pozycja na rynku wydawców
zagranicznych, powoduje, że chociaż mają oni różnorodne tytuły (vide
Polskapresse), to ich treści są takie same. Bo przecież trudno
przewidywać, że jeden właściciel będzie miał kilka poglądów na
rzeczywistość.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

84. Dziennikarze - żołnierze zniewolenia

Opublikowano 20 sty 2013

prof. dr hab. Andrzej Zybertowicz - Rozmowy Niedokończone - TV Trwam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

85. Czerska i Wiertnicza dołują, propaganda nie ma nabywców

Rozpowszechnianie płatne razem "Gazety Wyborczej", wydawanej przez Agorę, wyniosło we wrześniu 2013 roku 201 804 sztuki i było o 18,8 proc. niższe niż rok wcześniej - wynika z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy.

Poniżej przedstawiamy tabelę zawierającą dane nt. rozpowszechniania płatnego dzienników we wrześniu 2013 r.

wrz-13 wrz-12 zmiana rdr
"Dziennik Gazeta Prawna" 63681 72362 -12,00 proc.
"Fakt Gazeta Codzienna" 325659 363433 -10,39 proc.
"Gazeta Wyborcza" 201804 248651 -18,84 proc.
"Rzeczpospolita" 91337 103143 -11,45 proc.
"SuperExpress" 151526 157768 -3,96 proc.

Agora cały czas ma kłopoty z dopasowaniem swojego modelu biznesowego do szybko zachodzących przeobrażeń na rynku reklamy. Pomimo posiadania bogatego kontentu, założyliśmy że Agora w obecnej strukturze prawdopodobnie będzie nadal traciła udziały w rynku reklamy w Polsce. Przekaz spółki po wynikach za 2Q'13 nie jest dla nas zaskoczeniem. Liczyliśmy się już wcześniej, że erozja rynku reklamy w dziennikach może nadal utrzymywać się powyżej pułapu -25% r/r.

Czytaj więcej na http://biznes.interia.pl/media/news/srednia-sprzedaz-gazety-wyborczej-we...

Polacy przestają oglądać telewizyjne serwisy informacyjne. Największe spadki odnotowały wieczorne "Fakty" w TVN. Strata widzów była tak duża, że pod względem oglądalności znalazły się za "Teleexpressem".
Jak donosi portal Wirtualne Media, najpopularniejszym programem informacyjnym w październiku były wieczorne "Wiadomości" w TVP. Ale nawet pracownicy telewizji publicznej nie mają wielu powodów do zadowolenia. W październiku 2013 r. "Wiadomości" o godz. 19.30 przyciągnęły przed telewizory ok. 3,59 mln widzów. Rok wcześniej oglądało je średnio ok. 4 mln osób.

"Fakty" tracą najbardziej

Najgorsze wiadomości z zestawienia płyną dla telewizji TVN. Ich "Fakty" nadawane o godz. 19 w październiku oglądało średnio ok. 3,16 mln widzów, czyli aż o ponad 900 tys. mniej niż rok wcześniej (ok. 4,08 mln osób). Jak czytamy w portalu Wirtualne Media, "wpływ na spadek widowni programu miało m.in. wprowadzenie do ramówki serialu 'Wawa Non Stop', nadawanego tuż przed 'Faktami'. TVN w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku stracił w tym paśmie ponad milion widzów".


Układ do lustracji

http://www.naszdziennik.pl/mysl/58929,uklad-do-lustracji.html

W 1992 r. Leszek Miller w wywiadzie
dla „Trybuny Ludu” wypowiedział zdanie, które mówi niemal wszystko o
fundamentach III Rzeczypospolitej: „Wielu myśli, że kupili sobie
milczenie i że ich tajemnice spoczywają w archiwach MSW. Ale być może
nie wszystko znajduje się na Rakowieckiej”. Z całą pewnością dysponenci
tych tajemnic mają mocne karty w grze o Polskę, jednak nie ta wiedza
jest dziś największym problemem, ale stworzenie układu, który pozwolił
na pozakulisowe działania często anonimowych reżyserów życia
politycznego w III RP.

Budowanie układu

Norwegowie po drugiej wojnie światowej doskonale wiedzieli, że dla
dobra kraju i przyszłych pokoleń potrzebne jest całkowite zerwanie z
państwem Quislinga, czyli państwem zdrajców i kolaborantów. W ciągu
dwóch lat od zakończenia II wojny światowej nastąpiło tam całkowite
rozliczenie współpracowników kolaboracyjnego rządu: osądzonych zostało
blisko 100 tys. osób, wykonano 25 wyroków śmierci, członków partii
Nasjonal Samling pozbawiono prawa do piastowania urzędów państwowych,
zasiadania w zarządach spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych,
utracili oni prawo do wykonywania takich zawodów, jak adwokat, lekarz,
dentysta itp. oraz prawo do posiadania własności prywatnej.

Ich dzieci i członkowie rodzin aż do trzeciego pokolenia nie mogli
piastować żadnych stanowisk państwowych. A w Polsce stało się dokładnie
odwrotnie; dawni komuniści stali się dzisiejszymi kapitalistami i
biznesmenami, zabezpieczyli kariery swoich dzieci we wszystkich
kluczowych dla funkcjonowania państwa dziedzinach i stworzyli układ
silniejszy od tego, który był pod przewodnią rolą PZPR.

Głównymi architektami nowego układu –zdaniem dr. hab. Sławomira
Cenckiewicza – byli ludzie tajnych służb – wywiadu oraz kontrwywiadu
cywilnego i wojskowego PRL. Od połowy lat osiemdziesiątych służby te
zajmowały się kontrolą handlu zagranicznego i tworzeniem tzw. spółek
polonijnych, przygotowując proces uwłaszczenia nomenklatury w oparciu o
prywatyzację państwowego majątku.

W 1982 r. weszła w życie ustawa ułatwiająca działalność firmom
polonijnym i od tego czasu wywiad wojskowy tworzył w wielu krajach
świata swoje ekspozytury, działające jako przedsiębiorstwa handlowe,
produkcyjne i usługowe. Jest to jednocześnie czas, gdy firmy polonijne
zakładała niemal cała późniejsza czołówka biznesu III RP, m.in. Ryszard
Krauze, Jerzy Starak, Piotr Buchner, Zbigniew Niemczycki, Jan Wejchert.

Do kontroli wszystkich takich przedsiębiorstw w PRL władze powołały
Polsko-Polonijną Izbę Handlową Inter-Polcom, a w jej władzach zasiedli
Jan i Henryk Kulczykowie, Jan Wejchert, Kazimierz Pazgan i wielu innych.
Po 1989 r. blisko 2,5 tys. osobowych źródeł informacji służb wojskowych
zostało ulokowanych w urzędach centralnych, administracji publicznej,
organizacjach społeczno-politycznych, na uczelniach, w mediach, w
bankach, firmach prywatnych, spółkach i przedsiębiorstwach państwowych.
Nie był to jednak problem tylko i wyłącznie okresu transformacji, bo
skutki tego ulokowania agentury odczuwaliśmy także po jego zakończeniu.

Profesor Feliks Grądalski, wykładowca w Katedrze Teorii Systemu
Rynkowego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, uważa, że u nas w wyniku
zgody ekipy Tadeusza Mazowieckiego na zaniechanie dekomunizacji proces
prywatyzacji bez lustracji i dekomunizacji doprowadził do symbiozy
władzy politycznej z władzą ekonomiczną oraz utworzenia układu
postkomunistycznego.

Pierwszy milion na rozruch

To właśnie ludzie związani z wywiadem wojskowym i tajnymi służbami
PRL byli głównymi kontrolerami i beneficjentami Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego, którego dyrektor generalny Grzegorz Żemek po
latach powiedział przed sądem: „FOZZ powstał m.in. po to, abym mógł
kontynuować zadania zlecone mi przez wojskowe służby specjalne”.

Sam Grzegorz Żemek (współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o
ps. „Dik”) był osobą bardzo doświadczoną w sektorze handlowo-bankowym, w
którym przez szereg lat piastował kierownicze stanowiska. Nie mniejsze
doświadczenie posiadał we współpracy z wywiadem wojskowym, dla którego
robił analizy ekonomiczne i polityczne, typował kandydatów do werbunku,
oceniał partnerów biznesowych i dokonywał operacji bankowych. To wywiad
ulokował go jako radcę w przedstawicielstwie Banku Handlowego w Paryżu i
Luksemburgu, który był agendą Narodowego Banku Polskiego.

Z tajnymi służbami PRL związani byli także inni członkowie rady
nadzorczej FOZZ (przed 1989 r. wszyscy byli również związani z sektorem
finansowym i bankowym): Janusz Sawicki „Jasa”, „Kmityn”, w latach
osiemdziesiątych etatowy, niejawny pracownik MSW, Wojciech Misiąg
„Jacek”, Jan Boniuk „Bon”, „Donek”, Grzegorz Wójtowicz „Camelo”,
„Camel”, Dariusz Rosati „Buyer”, Zdzisław Sadowski „Robert” i Jan
Wołoszyn „Okal”. Michał Falzmann, inspektor NiK, który wykrył
nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i
doprowadził do ich ujawnienia, obliczył, że w wyniku niejasnych operacji
finansowych na działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego
państwo straciło ogromne, a na dodatek niemożliwe do dokładnego
określenia sumy.

Wystarczy podać, że sąd oskarżył Żemka o to, że z powodu jego
działalności Skarb Państwa stracił na aferze FOZZ co najmniej 119,5
milionów dolarów amerykańskich, 9,6 milionów marek niemieckich, 16,8
milionów franków francuskich, 125 milionów franków belgijskich i 35,9
miliardów starych złotych polskich.

Falzmann, który zmarł tuż po wyjściu na jaw kombinacji finansowych
FOZZ i spółek, które na współpracy z Funduszem odniosły ogromne
korzyści, informował swoich zwierzchników o tym, że FOZZ to tylko czubek
góry przekrętów finansowych. Niedługo po tym poseł Edmund Krassowski z
trybuny sejmowej powiedział, że pod rządami premierów Mazowieckiego i
Bieleckiego Skarb Państwa stracił z tytułu różnych afer 40 bln złotych.

W tym czasie dyrektorem NBP był wspomniany już Grzegorz Wójtowicz, a
jego doradcą także wspominany wyżej Jan Wołoszyn. Gdy natomiast
Balcerowicz zostaje ministrem finansów, jego zastępcami są też już
wymieniani powyżej Sawicki i Misiąg. To dokładnie w tym czasie,
wykorzystując skorumpowanie oraz zamierzoną nieudolność systemu
bankowego i finansowego, Bagsik z Gąsiorowskim zbijają potężny kapitał,
dokonując nieuczciwych operacji. Ostrzeżeni o aresztowaniu uciekają do
Izraela, wywożąc z Polski pół miliarda dolarów, a NBP musiał spłacać 300
mld zł tytułem udzielonych za nich gwarancji.

W raporcie o WSI Antoniego Macierewicza możemy przeczytać, że
bliskimi współpracownikami Bagsika byli dwaj oficerowie dawnej Służby
Bezpieczeństwa z referatu V, czyli odpowiedzialnego za penetrację
przemysłu. Jeszcze w 1992 r. w raporcie pt. „Tajni współpracownicy a
bezpieczeństwo RP”, sporządzonym na potrzeby rządu Jana Olszewskiego,
czytamy, że duże możliwości w działaniu stwarzał Bagsikowi i
Gąsiorowskiemu Wójtowicz – wspomniany już wiceminister i członek rady
nadzorczej FOZZ, a przy tym w czasach PRL tajny współpracownik MSW.

Zaniechania okresu transformacji miały swoje dalsze skutki, bo trudno
spodziewać się, żeby ludzie nieuczciwi kierowali się dobrem państwa. –
Fakt, że nie było dekomunizacji, sprawił, że w sektorze finansowym i
bankowym znaczącą rolę odgrywały osoby związane z komunizmem – uważa
prof. Andrzej Kaźmierczak, członek Rady Polityki Pieniężnej, pracownik
Katedry Bankowości Szkoły Głównej Handlowej.

– To one prowadziły politykę wyprzedaży polskiego sektora bankowego
na rzecz krajów zachodnich, a skutki tego obserwujemy obecnie. Fakt, że w
polskim sektorze bankowym dominuje obcy kapitał, następuje bardzo duży
odpływ kapitału, choćby w formie dywidend i innych płatności, a są to
sumy bardzo wysokie i mogłyby zostać w Polsce. Poza tym polskie banki,
wcześniej dokapitalizowane, zostały sprzedane po bardzo zaniżonej cenie.
Czyniono to, gdy u władzy była postkomunistyczna lewica, ale też ludzie
związani z lewicą, działający przy innych rządach. Niewątpliwie fakt,
że nie dokonano weryfikacji i lustracji, należy ocenić bardzo negatywnie
– zaznacza.

Kolejne afery z udziałem polityków czy ludzi z nimi powiązanych, żeby
tylko wymienić aferę hazardową, aferę orlenowską, Amber Gold czy
Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (gdzie w radzie nadzorczej zasiadał
nieśmiertelny Dariusz Rosati), świadczą o mafijnym charakterze państwa,
stworzonego w oparciu o nieuczciwy z założenia układ.

Zabezpieczenie

Falzmann bezskutecznie alarmował władze, ale też dziennikarzy o
wielkich machlojkach finansowych, przynoszących szkodę Skarbowi Państwa,
sam jednak wówczas nie zdawał sobie sprawy z tego, że państwo jest
całkowicie pod kontrolą tych, którzy są udziałowcami nieuczciwych
operacji finansowych i dzięki nim przejmują majątek, który pozwoli im na
zgromadzenie w ciągu kilku lat ogromnych fortun.

Poczucie bezkarności i bezpieczeństwa starym funkcjonariuszom w
nowych rolach dawały nie tylko gwarancje układu zawartego przy Okrągłym
Stole, ale też szef MSW Krzysztof Kozłowski (pierwszym szefem MSW w III
PR był Czesław Kiszczak, więc niczego obawiać się nie musieli),
przeciwnik lustracji, który uważał, że nowe służby trzeba budować w
oparciu o stare.

Zachowały one tę samą sprawność, bo gdy do druku przygotowywana była
książka o FOZZ (już po śmierci Falzmanna), jej wydawca Marcin Dybowski
został aresztowany, zatrzymany na 48 godzin i pobity. Z bagażnika
samochodu zginęły przygotowane do druku materiały i… pieniądze. Pół roku
później jego samochód spłonął – oczywiście nie sam z siebie.

W grudniu 1991 r. został powołany rząd Jana Olszewskiego, który stał
się zagrożeniem dla układu funkcjonującego po Okrągłym Stole, o czym
wprost mówił w 1992 r. Czesław Kiszczak: „nie sądziłem, że ci, którym
władzę przekazaliśmy nieomal na złoconym talerzu, będą postępowali tak,
jak postępują. Nie sądziłem, że zostanie rozpętana afera teczkowa, że
Sejm przyjmie uchwałę lustracyjną, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Nie
po to organizowaliśmy ’okrągły stół’, nie po to byłem jednym z jego
konstruktorów, by działo się to, co się dzieje. Był to najdogodniejszy
moment, przeciwnik był tak osłabiony, że uznaliśmy, że obędzie się bez
jakichkolwiek awantur. Inna rzecz, że nie przewidzieliśmy, iż rząd
premiera Mazowieckiego, że grupa mądrych ludzi z obozu ’Solidarności’,
tak łatwo odda władzę oszołomom politycznym. Zakładaliśmy, że to będzie
stabilna władza”.

Na pierwszy ogień poszedł minister obrony narodowej Jan Parys, który
polecił wystąpić ze służby wojskowej wszystkim oficerom uwikłanym we
współpracę z Sowietami, a kilku generałów wysłał na emeryturę, co
spowodowało taki atak na niego, że musiał odejść z rządu. Próba
dekomunizacji, której jednym z elementów była ustawa lustracyjna,
doprowadziła też do upadku rząd Jana Olszewskiego i uniemożliwiła
skuteczne działania rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Układ w mediach

Nieprzeprowadzenie dekomunizacji i pozostawienie m.in. w mediach
ludzi dawnego reżimu, pozwoliło na stworzenie odpowiedniego klimatu dla
nagonki na rząd Jana Olszewskiego, podobnie jak kilka lat później, gdy
władzę przejęło PiS, i jak jest obecnie. Główne stacje telewizyjne i
gazety prezentują tylko jedną opcję polityczną –opcję prorządową i nawet
nie próbują zachować pozorów obiektywizmu.

Dziwimy się dzisiaj, że telewizja nie kształtuje poczucia dumy
narodowej, nie budzi ducha patriotyzmu, nie pokazuje filmów o
żołnierzach wyklętych czy epickich obrazów z naszej historii. Odpowiedź
jest prosta: to nie jest historia establishmentu III RP, a ich rodzice i
dziadkowie stali po tej stronie, która zwalczała polskich patriotów –
czy to słowem na łamach prasy, w telewizji i radiu, czy czynem w
szeregach UB, SB czy KBW. Dopóki interesy klanów dawnego systemu nie
zostaną przecięte jak węzeł gordyjski, trudno będzie cokolwiek zmienić.

Nie można nie docenić roli, jaką w procesie przywracania prawdy o
rzeczywistości odegrali tacy ludzie, jak sędzia Bogusław Nizieński. Ta
prawda ujawniona w wyniku lustracji jest nie tylko kluczem do poznania
przeszłości, ale przede wszystkim fundamentem budowania państwa prawa,
opartego na tak elementarnych wartościach jak uczciwość, prawda i
szacunek do obywateli. Niestety, takich ludzi jak sędzia Nizieński,
którzy rozumieją, że bez odważnego rozliczenia przeszłości nie można
zbudować uczciwej przyszłości, jest ciągle w Polsce za mało, ale bardzo
ważne jest to, że raz ujawnionej prawdy nie da się już powstrzymać.

Anna Kołakowska


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

86. czy Polacy powinni słuchać i płacić za takie media?

Czy media powinny rozmawiać z narodowcami? Odpowiadają: Tadla, Gugała, Lisicki, Najsztub, Wróbel

Czy media powinny rozmawiać z narodowcami? Odpowiadają: Tadla, Gugała, Lisicki, Najsztub, Wróbel

Burdy
podczas Marszu Niepodległości sprawiły, że skrajna prawica wróciła na
czołówki gazet. Czy jednak media powinny rozmawiać z przedstawicielami
narodowców? Czy w studiach powinno znaleźć się miejsce dla Krzysztofa
Bosaka czy Artura Zawiszy?




nie usnął NIGDY mowy nienawiści lewaków, fałszywych stron z JP II ani tysięcy innych wytworów mowy nienawiści lewackiej, szambiarskiej i żenującej, lewacki Fejsbuk


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

87. TVP zdejmuje program

TVP zdejmuje program Pospieszalskiego o Marszu Niepodległości. Oficjalny powód: specjalny serwis informacyjny o wybuchu gazu

Tylko u nas

Zaważyć musiały szczegóły planowanego programu, z jakichś powodów
niewygodne dla decydentów przy ul. Woronicza i pl. Powstańców Warszawy.

Dziś
w "Bliżej": Dlaczego doszło do incydentu przed ambasadą Rosji? Dokąd
zmierza Marsz Niepodległości? Wśród gości m.in. Jacek Karnowski

Dlaczego doszło do incydentu przed ambasadą Rosji? Czy był on nie
do przewidzenia i dlaczego zaskoczył zarówno organizatorów jak i siły
porządkowe? Dokąd zmierza Marsz Niepodległości?


  • Bo im bliżej Pospieszalskiego, tym dalej od prawdy.


    Piszę, że tym razem TVP jest mądra przed szkodą, bo wcześniej brnęła w
    błędy. Tak było, gdy zaraz po katastrofie smoleńskiej telewizja pokazała
    film Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego "Solidarni 2010".
    Zarzucano mu jednostronność, tendencyjny dobór wypowiedzi, brak
    rzetelności. Film miał tylko jeden cel (zbieżny wtedy z celem
    politycznym PiS,
    który rządził w TVP): przekonać Polaków, że pod Smoleńskiem był zamach i
    że tylko prawdziwi patrioci mają odwagę tę prawdę głosić.


    Inny przykład to emisja w tym roku filmu Anity Gargas "Anatomia
    upadku". Filmu, który próbuje udowodnić to samo: prezydent Lech
    Kaczyński i 95 pasażerów tupolewa zginęło w wyniku zamachu. Telewizja publiczna
    nie udźwignęła wtedy zadania wytłumaczenia swoim widzom, dlaczego
    pokazuje film, który bezczelnie zakłamuje fakty. A ostatecznego dowodu,
    że ta emisja była błędem, dostarczył zaproszony do telewizyjnego studia
    prof. Jacek Rońda, ekspert zespołu Antoniego Macierewicza. Jak się
    okazało, z telewizyjnych redaktorów i widzów TVP zrobił durniów, bo
    pozwolono mu w studiu wymachiwać nieistniejącym dokumentem, który miał
    dowodzić kłamstwa w raporcie Jerzego Millera. Sęk w tym, że to nie TVP
    zdemaskowała oszusta, oszust przyznał się sam.

    Nie podoba
    mi się natomiast reakcja rzecznika TVP Jacka Rakowieckiego. Mówił on: -
    Na tym właśnie polega telewizja informacyjna. Jeżeli dzieje się coś
    istotnego, coś tragicznego, coś, co Polaków interesuje, należy poświęcić
    temu tyle czasu antenowego, ile się da. Dla mnie to logiczne, że inne
    wydarzenia, które powoli odchodzą w cień, takie jak Marsz
    Niepodległości, muszą ustąpić miejsca rzeczom bardziej aktualnym.


    Bo co w istocie mówi nam rzecznik? Że program Pospieszalskiego
    jest OK, ot, po prostu inne wydarzenia były w tym momencie ważniejsze.


    Wolałabym, żeby rzecznik umiał przyznać, że w telewizji
    publicznej taki program jak "Bliżej" Pospieszalskiego to po prostu błąd.
    Telewizja publiczna ma świat objaśniać, a nie dzielić Polaków na złych i
    dobrych patriotów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

88. Stanisław

Stanisław Michalkiewicz

Pytanie tylko, kto tym razem będzie nas modernizował

Czyż można się dziwić, że pełniąca w III Rzeczypospolitej
obowiązki „Trybuny Ludu” „Gazeta Wyborcza” pod kierownictwem pana red.
Adama Michnika skwapliwie spełnia testament Włodzimierza Lenina o
organizatorskiej funkcji prasy?

Temu dziwić się nie można, bo – po pierwsze – czym skorupka za młodu
nasiąknie… i tak dalej, a po drugie – bo poczucie misji wobec mniej
wartościowego narodu tubylczego wysysa się z mlekiem matki i ojca.

Dlatego bez zdziwienia odnotowujemy nie tylko alarmistyczne opisy,
jak to cały postępowy świat zareagował oburzeniem na Marsz
Niepodległości w Warszawie, ale również rewelacje pana doktora
habilitowanego Jana Sowy z Uniwersytetu Jagiellońskiego o
dobrodziejstwie rozbiorów, dzięki którym nasz mniej wartościowy Naród
tubylczy w wieku XVIII i XIX został poddany operacji modernizacyjnej.

Wypada odnotować, że trochę wcześniej w podobnym tonie odezwał się
nasz Kukuniek – żeby mianowicie, gwoli modernizacji, przyłączyć nasz
nieszczęśliwy kraj do Germanii – ale gonitwa myśli „mędrca Europy” to
jedna rzecz, a naukowe uzasadnienie nieubłaganej konieczności dziejowej
to sprawa druga.

Wprawdzie podejrzewam, że zarówno w przypadku Kukuńka, który
widocznie nadal pozostaje „w służbie narodu”, jak i pana doktora
habilitowanego inspiracja mogła wyjść z tego samego źródła, ale nie to
jest przecież najważniejsze, tylko przedsięwzięcia, jakie w związku z
tym wypadnie podjąć być może już w najbliższej przyszłości.

Zanim jednak rozbierzemy to sobie z uwagą, warto przypomnieć
„Syzyfowe prace”. Stefan Żeromski przedstawia w nich „maleńkich
uczonych”, którzy pod ideowym kierownictwem renegata, prof. Majewskiego,
w swoich wypracowaniach masakrują „nieszczęsną Polszę, przedstawiając
ją jako gniazdo rozbestwionej szlachty mordującej lud ruski przy
akompaniamencie okrzyków: psiakrew i psiadusza”.

Pan dr hab. Jan Sowa sprawia wrażenie, jakby w tej właśnie szkole
terminował – chociaż oczywiście wie, co można, a czego za żadne skarby
napisać nie można, bo przedstawiając np. mechanizm rozpijania chłopów
przez szlachtę, zupełnie nie dostrzega jeszcze jednego uczestnika tego
procederu – Jankiela. A przecież fortuny Jankielów z tego właśnie
wyrosły – o czym śmiało pisze Aleksander Sołżenicyn w monumentalnym
dziele „200 lat razem”. Ale – co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie
– więc Sołżenicyn może pisać sobie, co chce, podczas kiedy pan doktor
habilitowany – raczej to, co na danym etapie starsi i mądrzejsi mu każą.

Skoro zebrało się nam na wspominki, to przypomnijmy sobie, jak to
byliśmy modernizowani nie tylko przez złych nazistów, którzy w okresie
okupacji zwalczali zdradzieckie zamachy na niemieckie dzieło odbudowy,
ale również w latach 40. i 50. przez Ojca Narodów, przy niejakim udziale
całej rodziny pana red. Michnika, a zwłaszcza jego brata, który w
operacji modernizacyjnej został rzucony na odcinek mokrej roboty. Sam
pan redaktor szczęśliwie skorzystał z przywileju późnego urodzenia, bo w
przeciwnym razie… Ach!

Ale dość już tych rozpamiętywań dawnych operacji modernizacyjnych, bo
przecież kolejna ante portas. Pytanie tylko, kto tym razem będzie nas
modernizował. Myślę, że bez weteranów poprzednich operacji
modernizacyjnych się nie obejdzie, tym bardziej że Kukuniek już jednego
wskazał, a to znaczy, że taki jest rozkaz. A skoro Germania – to czyż
Germania może obejść się bez swego strategicznego partnera?

Jasne, że nie, więc dwóch modernizantów już mamy. Wiadomo jednak, że
dopiero tres faciunt collegium, a zatem – kto ma być modernizantem
trzecim? Austria się nie nadaje, ale jeśli spojrzymy trochę dalej na
południe, to cóż widzimy? Naturalnie, jakże by inaczej! Bezcenny Izrael,
dla którego nasz nieszczęśliwy kraj może stać się zastępczym terytorium
zamorskim, zwłaszcza gdyby na Lewancie coś poszło nie tak, a Umiłowani
Przywódcy uregulowali roszczenia majątkowe. Dopiero na tym tle możemy
docenić zaangażowanie pana red. Michnika i jego gazety w promowanie
„maleńkich uczonych” i modernizacji.

Co prawda Izrael jako modernizant może wywoływać pewne wątpliwości,
bo pamiętamy, jaki sprzeciw wzbudziło tam wybudowanie w Jerozolimie
wodociągów przez prokuratora Judei Poncjusza Piłata. Nawiasem mówiąc,
zachował się on podobnie jak pan minister Sienkiewicz w stosunku do
uczestników Marszu Niepodległości, bo w tłum protestujących Żydów
wmieszał przebranych po cywilnemu żołnierzy, którzy na dany znak
rozpędzili demonstrantów kijami. Od razu widać, że modernizacja będzie
obfitowała w ciekawe wydarzenia, więc tak czy owak nie będziemy się
nudzić.

Symetria konfliktu

Rząd świadomie dąży do tego, aby mieć argumenty do przebudowy demokracji w kierunku coraz bardziej represyjnym

Gdy szuka poparcia dla swoich tez, wrzucając wszelkie wybryki
chuligańskie do wora z  przyszywaną nazwą: katolicko-narodowy, to już
manipulacja. Mętna, nieuczciwa, ale również dozwolona, w publicystyce.

Jednak pewnego dnia takie gierki mogą się skończyć tragicznie, jeśli
środowisko, które reprezentuje red. Maziarski, dalej będzie nakręcać
spiralę nienawiści, z namysłem rozbudowywać przemysł pogardy wobec
„pod-ludzi”. Zniechęceni, zmęczeni ludzie wyjdą w końcu na ulice i już
nie poprzestaną na buczeniu.

Do tej konfrontacji wydaje się, że rząd świadomie dąży, aby mieć
argumenty do przebudowy demokracji w kierunku coraz bardziej
represyjnym, a media mainstreamowe, aby mieć jeszcze większą pożywkę do
siania nienawiści i panowania w przestrzeni publicznej, obrażania
Polaków, wartości katolickich.

Piątkowe wystąpienia przedstawicieli władzy głównego nurtu medialnego są tego głośnymi zapowiedziami.

Zobacz
jak rząd Tuska pompuje publiczne pieniądze w Gazetę Wyborczą, TVN i
inne posłuszne media. Szokujący raport sejmowego zespołu

Gazeta Wyborcza dostała ponad połowę (51,6 proc.) wszystkich
pieniędzy wydanych przez ministerstwa rządu Donalda Tuska na ogłoszenia i
reklamy w dziennikach ogólnopolskich w ostatnich pięciu latach.

fot. M. Czutko

Parlamentarny zespół ds. obrony wolności słowa zwróci się
do Najwyższej Izby Kontroli, a później być może do prokuratury o
wyjaśnienia ws. przeznaczania publicznych pieniędzy na ogłoszenia w
niektórych mediach. Zespół opublikował raport: "Wydatki KPRM i
ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego przekazu w
latach 2008 - 2012". Dane są porażające - do mediów z
ministerstw w ciągu pięciu lat popłynęło 124 622 539 zł. Niestety,
raport pokazuje dobitnie, że nie wszystkie media mogą liczyć na hojne
granty z resortów.

Gazeta Wyborcza dostała ponad połowę (51,6 proc.) wszystkich
pieniędzy wydanych przez ministerstwa rządu Donalda Tuska na ogłoszenia i
reklamy w dziennikach ogólnopolskich w ostatnich pięciu latach.

W segmencie telewizji, w latach 2008-2012 najwięcej
publicznych pieniędzy popłynęło do TVP, ale biorąc pod uwagę tylko rok
2012 widać inną tendencję - ministerstwa zamówiły w Grupie TVN
ogłoszenia i reklamy za prawie 6,5 miliona złotych (TVP - 3,8 mln,
Polsat - 3,6 mln zł).


Już w lutym zwróciliśmy się o te dane do wszystkich resortów, ale
otrzymaliśmy bardzo nieprecyzyjne odpowiedzi, albo w ogóle ich nie
otrzymaliśmy. Dlatego drugie zapytanie w wystosowaliśmy w czerwcu.
Podkreślam, że raport powstał tylko i wyłącznie na podstawie danych przesłanych z ministerstw. My te dane tylko zebraliśmy

- mówił poseł Adam Kwiatkowski, przewodniczący zespołu.

Najwięcej pieniędzy na reklamy i ogłoszenia wydał resort edukacji narodowej - to ponad 25 milionów złotych. Duża część z tej kwoty została wydana na promocje akcji posyłania sześciolatków do szkół.

Najbardziej kuriozalnym jest jednak budżet reklamowy
ministerstwa zdrowia, który w 2008 roku na reklamę i ogłoszenia w
mediach wydał niespełna 45 tysięcy złotych. W roku 2012 ta kwota wzrosła
do ponad 7,8 miliona (!) złotych.


Wiemy, że brakuje pieniędzy na kontrakty, ludzie muszą czekać z
rozpoczęciem swoich kuracji, a to nie przeszkadza ministrowi zwiększać
budżetu reklamowego

- mówił poseł Kwiatkowski.

Uczestniczący w posiedzeniu zespołu poseł Jarosław Zieliński
zwrócił uwagę, że raport oparty na oficjalnych danych ministerstw warto
poszerzyć o dane z jednostek podległym resortom.

Warto tutaj spojrzeć na wykres obrazujący wydatki na reklamę i ogłoszenia Ministerstwa Transportu. Z
roku na rok wydatki spadają i to znacznie, ale posłowie zapytają
niebawem o wydatki np. w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Wystarczy oglądać telewizję, żeby przekonać się, jak wiele spotów
reklamowych GDDKiA jest emitowanych. W tym przypadku zapewne nastąpiło
przesunięcie budżetu reklamowego z resortu do podległej jednostki

- mówi poseł Jarosław Zieliński. Według niego ocena raportu jest oczywista.

Każdy obywatel, który zapozna się z tymi wykresami nie będzie już
taki pewien, czy media głównego nurtu rzeczywiście są niezależne. Raport
zespołu pokazuje także dobitnie medialne preferencje rządu, nic tego
lepiej nie zobrazuje, jak właśnie powiązania finansowe

- dodał Zieliński.

Posłanka Elżbieta Kruk zwróciła uwagę, że np. wydatki na
reklamę rządową w dzienniku "Rzeczpospolita" spadły i to znacznie w 2010
roku, po katastrofie smoleńskiej.

Warto to przeanalizować i zbadać, czy te wydarzenia mają jakiś związek ze sobą

- powiedziała posłanka PiS.

Posłowie zasiadający w parlamentarnym zespole ds. obrony wolności
słowa zwrócili także uwagę na rażące dysproporcje w wydawaniu
publicznych pieniędzy np. w Gazecie Wyborczej i Naszym Dzienniku, czy
innych katolickich wydawnictwach (np. doskonale sprzedającym się
tygodniku Gość Niedzielny). Według parlamentarzystów to może być
podstawą do skierowania danych do zbadania przez prokuraturę i Najwyższą
Izbę Kontroli.

Marcin Wikło

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

89. wSieci Tygodnik młodej

"Pod względem nasycenia ludźmi wywodzącymi się z byłej partyjnej
nomenklatury prym obok Telewizji Polskiej wiedzie kierownictwo koncernu
medialnego ITI oraz telewizji TVN i TVN24."

Rodzinnie uprzywilejowani

- pod takim tytułem Andrzej Rafał Potocki na łamach tygodnika
"wSieci" recenzuje nową książkę Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i
Macieja Marosza poświęconą powiązaniom pracowników największych mediów i
ich rodzin z komunistycznym systemem.

Dziennikarz krok po kroku analizuje, co w swojej książce zawarli autorzy i do jakich wniosków doszli:

Pod pojęciem „nomenklatura partyjna czasów PRL” rozumie się ludzi,
członków PZPR, którzy zajmowali określone stanowiska we władzach,
aparacie państwowym, organizacjach społecznych czy wreszcie w mediach. O
ich obsadzie personalnej decydowały najwyższe władze partyjne. W sumie
osiągnęła liczbę 300 tys. stanowisk na różnych szczeblach. Nomenklatura
była warstwą uprzywilejowaną. Konsekwencją kompromisu zawartego przy
okrągłym stole było nie tylko uwłaszczenie jej w sferze biznesu.

Tym samym ludziom, a w miarę upływu lat ich dzieciom, udało się
opanować wszystkie newralgiczne struktury III RP i stworzyć nową warstwę
uprzywilejowaną

- pisze Potocki.

"wSieci" wyciąga wnioski związane z medialnym środowiskiem skupionym
dziś w mainstreamowych redakcjach. Kto stał za ich karierami i kiedy się
one rozwijały?

Autorzy dowodzą, że było to środowisko skupione wokół
komunistycznych służb specjalnych – zarówno cywilnych, jak i wojskowych –
czasów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którym w ostatniej
fazie PRL szefowali generałowie Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski

- czytamy w tygodniku.

Potocki na podstawie "Resortowych Dzieci" opisuje, jak wyglądały
takie kariery. Jednym z najwyraźniejszych przykładów takiego rozwoju
dziennikarstwa jest Monika Olejnik.

Należy przypomnieć, że wchodzenie wówczas do propagandowych mediów
było złamaniem reguły środowiskowego bojkotu, które w ten sposób
protestowało przeciwko restrykcjom stanu wojennego. Jednak Monika
Olejnik, absolwentka zootechniki oraz podyplomowego studium
dziennikarstwa i nauk politycznych UW (wówczas był to jeden z
najbardziej zindoktrynowanych wydziałów), zdawała się nie mieć takich
rozterek

- pisze.

W jaki sposób uwikłanie i wdzięczność wobec komunistycznego reżimu przełożyło się na pozycję medialnych gwiazd III RP?

Pod względem nasycenia ludźmi wywodzącymi się z byłej
partyjnej nomenklatury prym obok Telewizji Polskiej wiedzie kierownictwo
koncernu medialnego ITI oraz telewizji TVN i TVN24.
Stacje te
starają się kształtować i, rzecz jasna, wyrażają poglądy establishmentu
III RP. Sztandar komunistycznej ideologii zastąpiła walka o
poglądy liberalne, zwalczanie myśli konserwatywnej i patriotycznej (z
dawnych czasów po- został wspólny wróg) oraz tępienie opcji
politycznych, które zagrażają stabilności postokrągłostołowego systemu
rządów gwarantowanych przez Platformę Obywatelską, SLD, a także obrotowy
PSL i nowo powstałą partię Palikota

- relacjonuje Potocki.

Przykłady nazwisk, szczegółowy zapis "karier" i ich ocena w najnowszym "wSieci". Polecamy.

Prof.
Piotr Gliński we "wSieci": Sterowalność mediów uderza. Badania
pokazują, że struktura programów informacyjnych głównych telewizji jest
identyczna

"Powstaje wrażenie, jakby gdzieś siedział jakiś krasnoludek i tym wszystkim kierował. Czysta propaganda."

Prof.
Zybertowicz: "Standardy, których nieprzestrzeganie niedawno nazywano
dziką lustracją, są bez żenady stosowane przez ikony dziennikarstwa III
RP"

"Skoro jest takie poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa,
to sprawę podejrzeń wobec Macierewicza powinna prowadzić SKW lub ABW, a
nie dziennikarze".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

90. Szef SKW potwierdza:

Szef SKW potwierdza: tłumaczenie raportu z likwidacji WSI odbyło się zgodne z prawem

Cała ta zakłamana akacja medialna podsycana przez polityków PO,
Twojego Ruchu i SLD to próba ataku na ministra Antoniego Macierewicza -
stwierdziła Marek Opioła.

SKW: Tłumaczenie raportu dot. likwidacji WSI zgodne z prawem

Szef SKW potwierdził, że tłumaczenie raportu z likwidacji WSI
było zgodne z prawem – powiedział poseł Marek Opioła z sejmowej komisji
ds. służb specjalnych. Poseł dodał, że wszystkie umowy z tłumaczami
raportu zostały podpisane po jego publikacji w Monitorze Polskim.

Wszelkie zarzuty wobec tłumaczki raportu na język rosyjski są
nieuprawnione. To obywatelka polska, która dobrze wykonała swoją pracę –
powiedział poseł.

“Raport opublikowano w połowie lutego 2007 r., umowy na kolejne
tłumaczenia są z marca, kwietnia i następnych miesięcy. Poinformował nas
o tym szef SKW ppłk Piotr Pytel” – powiedział poseł Marek Opioła.

- Na dzisiejszym posiedzeniu Komisji ds. Służb Specjalnych wszystkie
oskarżenia, które były wysunięte do pana ministra Antoniego Macierewicza
(że rzekomo raport został przekazany przed publikacją do tłumaczenia)
okazały się nieprawdziwe. Dzisiaj pan ppłk Pytel przedstawił nam umowy,
które zostały podpisane na tłumaczenia w jeszcze innych językach:
ukraińskim, angielskim. To jednoznacznie wskazuje, że to tłumaczenie
było po lutym, czyli po publikacji w Monitorze Polskim raportu z
likwidacji WSI – stwierdził
poseł Marek Opioła.

Przypomnijmy: według publikacji tygodnika “Wprost” raport z
likwidacji WSI został przetłumaczony jeszcze przed publikacją dokumentu
po polsku, a tłumaczyć go miała zatrudniona bez przetargu Irina O.,
Rosjanka.

Cała ta zakłamana akacja medialna podsycana przez polityków PO,
Twojego Ruchu i SLD to próba ataku na ministra Antoniego Macierewicza” –
powiedział poseł Marek Opioła.

- Jedno wielkie kłamstwo. Pani Olga jest obywatelką państwa
polskiego, mieszka tutaj od wielu, wielu lat, jest żoną dyplomaty. Te
informacje mówiące o tym, rzekomo wokół Rosjan są nieprawdziwe.
Wszystkie tego rodzaju informacje, które w tym czasie pojawiły się w
przestrzeni medialnej są nieprawdziwe. Pani tłumacz dostała dokument
jawny, do przetłumaczenia, były dwie umowy podpisane w marcu i w czerwcu
– i w związku z tym jest to wyłącznie akcja, która ma zmierzać ku temu,
by atakować tylko i wyłącznie ministra Antoniego Macierewicza, poprzez
to, co robią byli żołnierze WSI, poprzez sferę polityków byłego Ruchu
Palikota, PO i SLD –
ocenił poseł.

Czy TVP nie przesadza? Wywiad - psychoterapia z Tuskami o ich kłopotach małżeńskich (!) stawiany na równi z pasterką z Watykanu

Oferować Polakom jako atrakcję Bożego Narodzenia w telewizji
publicznej (!) pranie małżeńskich brudów premiera i jego małżonki -
żenujące. Swoją drogą - Tusk jak widać nie cofnie się przed niczym by
utrzymać władzę...

Fot. wPolityce.pl

Bloki promocyjne TVP zachęcają o spędzenia Świąt Bożego
Narodzenia z nadawcą publicznym. Oferta faktycznie nie jest zła, sporo
ciekawych filmów i programów, ale chwilami aż chce się krzyknąć: czy aby
nie przesadzacie państwo z tym wpychaniem miłości do obecnie panującej
władzy? Można jeszcze zrozumieć jak zwykle słodziutki i cmokaśny wywiad
(znanego z innych łamów z obelg wobec opozycji) Tomasza Lisa z
prezydentem Bronisławem Komorowskim. Przynajmniej dotyczył spraw
publicznych. Ale oferowanie narodowi w pierwszy dzień Świąt Bożego
Narodzenia rozważań o małżeńskich kłopotach Małgorzaty i Donalda Tusków
to coś naprawdę poza standardowego!

Na dodatek materiał promocyjny tego wywiadu upchnięto w bloku zaproszeń na ważne transmisje religijne. Wygląda to tak:

Najpierw przypomnienie o pasterce z Watykanu:

 

Następnie zapowiedź transmisji dorocznego przesłania Ojca Świętego dla miasta i świata:

I tutaj - w tym samym bloku zapowiedzi - pojawiają się państwo Tuskowie.

Siedzą niczym na kozetce u psychologa i spowiadają się Agacie Młynarskiej z tego jak im się tam w małżeńskim stadle  żyje.

Jest pan zazdrosny?

- pyta Młynarska.

Właściwie non-stop

- odpowiada Donald.

Pani Agata czujnie przypomina:

"ona była gotowa odejść od pana".

A Donald łapie się za głowę:

Wszystko rozumiemy - sondaże spadają, ludziom żyje się gorzej, a na
dodatek książeczka pani Małgorzaty raczej Donalda ośmieszyła niż
wzmocniła. Ale naprawdę ktoś powinien się w TVP złapać za głowę.
Oferować Polakom jako atrakcję Bożego Narodzenia w telewizji publicznej
(!) pranie małżeńskich brudów premiera i jego małżonki - żenujące.
Nagroda (pod)lizaka zasłużona choć zarazem smutna. Bo wychodzi na to, że
premier Tusk nie ma już Polakom naprawdę nic do zaoferowania. Teraz
więc rzuca swoją prywatność. Swoją drogą - on nie cofnie się przed
niczym by utrzymać władzę...

"Są wątpliwości wobec reformy OFE"

Prezydent w programie „Tomasz Lis na żywo”

Prezydent Bronisław Komorowski powiedział w programie "Tomasz Lis na
żywo" w TVP 2, że są wątpliwości wobec reformy OFE, a zmiany ocenił
jako krok wstecz. Mówił także o zanikaniu wewnętrznych "partii reform"
oraz kwestiach ukraińskich.

Prezydent w programie „Tomasz Lis na żywo”

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

91. TVP1, TVN, Polsat i TVP2


TVP1, TVN, Polsat i TVP2 mocno w dół w 2013 r. TVP Info - spadek o ponad 30 proc.

Ogółem łączny udział czterech głównych stacji telewizyjnych 2013 roku zmalał z 55,87 proc. do 48,25 proc.Z siódmego na piąte miejsce awansował obecny w naziemnej telewizji
cyfrowej kanał TVN7. Udział tej stacji zwiększył się o 39,92 proc. do
3,54 proc. Był to największy wzrost w pierwszej dziesiątce stacji.
Szósta lokata należała do informacyjnego kanału TVN24, którego udział
poszedł do góry o 1,96 proc. do 3,12 proc.

Oczko niżej uplasował się TV Puls, który awansował z miejsca
dziewiątego. Średni roczny udział tego kanału zwiększył się o 32,19
proc. i osiągnął 3,08 proc. Mniej zyskała konkurencyjna naziemna stacja
TV4. W zestawieniu znalazła się ona oczko niżej z wynikiem na poziomie
2,97 proc., notując wzrost o 19,28 proc.

Bardzo duży spadek udziału odnotował odświeżony kanał TVP Info, którego
średni miesięczny wynik zmniejszył się aż o 31,68 proc. do 2,61 proc.
Tym samym stacja w rankingu spadła z miejsca piątego na dziewiąte. Od
września ub.r. TVP Info przestało emitować programy lokalne i znikło z
pakietów analogowych kablówek.

Pierwszą dziesiątkę rankingu zamyka Polsat 2, którego średni udział w 2013 roku wyniósł 1,79 proc., po wzroście o 30,66 proc.

''Naga'' Rodowicz i zakręcona Górniak. Najbardziej żenujące występy tegorocznego sylwestra [TOP 5]

fot. Faktoid

Wojna, zdrada, okupacja Wojciech Reszczyński


Jak to możliwe, żeby szeroki obóz dominującej w III RP władzy, wraz ze
swoimi mediami, nie zdawał sobie sprawy z zapaści cywilizacyjnej:
politycznej, gospodarczej i kulturowej, do jakiej doprowadził Polskę,
szczególnie po ostatnich sześciu latach rządów Donalda Tuska? Jak
możliwe było tak długie kontynuowanie polityki państwa wbrew podstawowym
interesom jego obywateli? Te dramatyczne pytania coraz częściej
pojawiają się nie tylko w niezależnej publicystyce. A w konstruowanych
odpowiedziach równie często padają słowa o wojnie z Narodem, zdradzie i
wewnętrznej okupacji.

Określenia te z definicji wskazują na świadomą, celową działalność,
realizowaną według jakiegoś z góry założonego planu, mającego na celu
maksymalne osłabienie Polski. Wykluczają zatem przypadek, niewiedzę,
nieudolność, a wszechobecna korupcja jest jednym ze sposobów prowadzenia
tej polityki. Trudno uznać za przypadek zlikwidowanie polskiego
przemysłu obronnego, stoczniowego, rybołówstwa, kopalń węgla, oddanie w
obce ręce olbrzymiej większości banków, cukrowni, cementowni. Nie da się
nazwać nieudolną polityką społeczną zmuszenia prawie trzech milionów
Polaków do porzucenia kraju w poszukiwaniu pracy. Trudno uznać za
przypadkowe okradzenie Polaków z majątku narodowego poprzez dawne
Narodowe Fundusze Inwestycyjne, a dziś kradzież składek z OFE, które –
jak powiedział premier – i tak nie są własnością obywateli.

To dobrze, że Leszek Balcerowicz, tak zaangażowany po stronie
złodziejskich OFE, biega dziś po studiach telewizyjnych z egzemplarzem
Konstytucji, przypominając, że jest ona najwyższym prawem
Rzeczypospolitej i że, o zgrozo, ta najwyższa ustawa jest oficjalnie
łamana. Kiedy Balcerowiczowi chodzi tylko o OFE, ten darmowy pokarm od
naiwnych Polaków dla zagranicznych spekulantów, popatrzmy na inne zapisy
notorycznie łamanej Konstytucji. Na nasze nierealizowane prawo do
ochrony zdrowia i równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej.

Na lekceważony przez rząd konstytucyjny obowiązek wspierania rozwoju
budownictwa mieszkaniowego, w szczególności socjalnego. Na fikcyjną
politykę państwa mającego obowiązek zmierzać do „pełnego zatrudnienia” i
wspierania programów walki z bezrobociem. Przypomnijmy też odebranie
przez rząd ponad 150 tysiącom Polakom tzw. zasiłków opiekuńczych dla
osób niepełnosprawnych. To bodaj najbardziej haniebny przykład łamania
Konstytucji przez politykę Donalda Tuska, gdyż dotknął on najbardziej
potrzebujących i bezbronnych obywateli.

A nasze prawo do rozpatrzenia sprawy przez sąd bez „nieuzasadnionej
zwłoki”? A co z osądzeniem zbrodni przeciwko ludzkości, które choć
nieulegające przedawnieniu, nie mogą doczekać się wokandy. No i spójrzmy
w końcu na cały zestaw konstytucyjnych praw dotyczących wychowania
dzieci. Czy jest dziś, pod rządami Donalda Tuska, możliwe wychowywanie
ich zgodnie z przekonaniami rodziców, skoro już w przedszkolach forsuje
się antyrodzinną, sprzeczną z dobrem dziecka i rodziców ideologię
gender? A gdzie prawo do zapewnienia dzieciom przez ich rodziców
wychowania i nauczania religijnego zgodnie z własnymi przekonaniami. A
co z przygotowywaną przez rząd ustawą o finansowaniu Kościoła z odpisu
podatkowego, która zmusi obywateli, wbrew Konstytucji, do ujawnienia
swojego światopoglądu czy wręcz wyznania religijnego.

Prawda jest taka, że zapisami obowiązującej nas Konstytucji najmniej
przejmuje się rząd, najwięcej, ale tylko z racji swojego umocowania
polegającego na badaniu ustaw w zgodności z Konstytucją – Trybunał
Konstytucyjny. Nie on jednak odpowiada za tworzenie ustaw lub ich brak, a
w ten sposób można dowolnie kształtować politykę państwa, zaprzeczając
zasadom ujętym w Ustawie Zasadniczej – poczynając od art. 1 Konstytucji
mówiącego o Polsce jako dobru wspólnym wszystkich obywateli, państwie
kierującym się zasadami sprawiedliwości społecznej. Polityka rządu,
która zamiast wzmacniać, osłabia państwo wewnętrznie i na arenie
międzynarodowej, występuje przeciwko podstawowym interesom obywateli,
nie kieruje się dobrem wspólnym, a sprawiedliwość społeczną ma za nic –
upodabnia się do władzy okupacyjnej.

---------------------------------------------
"O co chodzi z mediami" - Andrzeja Godynia

Bez pieniędzy z reklam większość mediów nie mogłaby się utrzymać. Ale reklama oznacza też utratę pełnej niezależności. Bo jak tu opisać np. aferę korupcyjną w firmie, która w każdej chwili może wycofać reklamy warte dziesiątki czy setki tysięcy złotych? I który redaktor naczelny będzie gotowy skrytykować politykę Niemiec, jeśli jego periodyk jest wśród tych 80 procent polskich gazet, które mają niemieckiego właściciela?

Każde medium ma swojego wydawcę lub nadawcę, ten ma właściciela, który w medium zainwestował, a teraz chce, żeby inwestycja przynosiła zysk. Sam jest w znacznej mierze uzależniony od reklamodawców.

Uczmy się korzystać z mediów. Porównujmy. (...) Używajmy Internetu, który dużo trudniej ocenzurować. Jeśli główne tygodniki przedstawiają kogoś jako taliba, sprawdźmy na YouTube dlaczego jest tak znienawidzony. Korzystajmy nie tylko z tradycyjnych mediów, ale i z anonimowych blogów poważnych autorów, które otwierają na rzeczywistość czasem zupełnie nieznaną. Szukajmy portali respektujących nasz system wartości. Czytajmy media katolickie, bo bez nich nie przekonamy się, że to, czego uczy Kościół jest jak najbardziej racjonalne. Ale przede wszystkim nie uciekajmy od prawdy. Nie dajmy się okłamywać, ale i nie chciejmy być okłamywani. Prawda może boli, ale jest lepsza. Bez niej jesteśmy skazani na totalną klęskę: narodową, społeczną i osobistą."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

92. „Gość” w górę, „Newsweek” w

„Gość” w górę, „Newsweek” w dół

Ważną zmianą w czołówce był spadek „Newsweeka” z drugiej na
trzecią pozycję oraz obniżka sprzedaży pisma kierowanego przez Tomasza
Lisa o ponad 11 proc.

Sprzedaż ogółem „Gościa Niedzielnego” wyniosła 142 685 egz. (wzrost o 1,54  proc. w stosunku do listopada 2012 r.)

Na drugą pozycję z czwartej awansowała „Polityka” - 122 859 egz. (wzrost o 3,66 proc. więcej niż rok wcześniej.

Trzeci „Newsweek” rozchodził się średnio w ilości 114 713 egz.

Czwarte było  „W Sieci” (82 745 egz.), a piąty “Tygodnik Do Rzeczy” (72 444 egz.).

Poza „Uważam Rze” (spadek o 85,22 proc.) największe skoki sprzedaży w
dół zanotowały „Gazeta Polska” (o 27,17 proc. do poziomu 49 783 egz.,
„Wprost” - o 20,48 proc. do poziomu 52 368 egz. oraz wspomniany już
„Newsweek”.

Powyższe statystyki pochodzą z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy.

Dworak za finansowaniem mediów prywatnych

Przewodniczący KRRiT chwali pomysł ministra kultury, aby w ramach
opłaty audiowizualnej dofinansowywać misyjne programy w mediach
prywatnych.

Coś niesamowitego! Dworaka w sprawie "zapisu na Karnowskiego" przekonuje argument TVP, który jest... ewidentnie nieprawdziwy

Czy przewodniczący Dworak się choć zaczerwieni? Czy on też - jak
Jacek Rakowiecki - uważa już TVP za "swój dom", za coś, co jest jego
własnością?

I
wszystko jasne: TVP otwarcie wprowadza zapis na całe nasze środowisko!
Dziennikarze wydawnictw Fratrii z zakazem wstępu do telewizji
"publicznej"

Fragment odpowiedzi dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej:
"Telewizja Polska SA starać się będzie w możliwie szerokim zakresie
uniknąć promocji w swoich programach osób i głoszonych przez nie idei,
które ściśle identyfikowane będą z wydawnictwem Fratria Sp. z o.o. bądź
kontrolowanymi przez nie elementami działalności wydawniczej."

Opłata audiowizualna zamiast abonamentu?

Przewodniczący KRRiT Jan Dworak pozytywnie ocenia pomysł ministra kultury, aby w ramach opłaty audiowizualnej dofinansowywać misyjne programy w mediach prywatnych.

Minister Bogdan Zdrojewski chce zastąpić abonament
radiowo-telewizyjny opłatą audiowizualną od każdego gospodarstwa
domowego w wysokości od 10 zł do 12 zł miesięcznie. Jednocześnie
proponuje, aby w pierwszym roku obowiązywania nowej opłaty media
prywatne otrzymywały z niej na swoje programy misyjne minimum 10 proc.
dochodów. Zgodnie z pomysłem w przyszłości kwota miałaby zostać
zwiększana, a jej górny pułap zostałby określony w odrębnej decyzji
KRRiT.Jan Dworak stwierdził, że „możliwość wspierania wartościowej
produkcji jest szczególnie ważna w czasie, kiedy media przenoszą się do
cyfrowej rzeczywistości i pejzaż medialny zasadniczo się zmienia. Dużo
mówi się o tabloidyzacji mediów. Trzeba temu przeciwdziałać” –
powiedział.Poseł Elżbieta Kruk, była przewodnicząca KRRiT nie ukrywa swojego
zaskoczenia wobec działań, które podejmują organy państwa w zakresie
mediów. Tłumaczy, że priorytetem dla Krajowej Rady powinny być media
publiczne a nie komercyjne. –  Od lat – i to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji doskonale wie –
nie możemy przeprowadzić zmian w sposobie finansowania mediów
publicznych. Dziś media publiczne finansowane są z abonamentu, czyli ze
środków publicznych w zakresie 10 proc. Nie ma pomysłu, jak zaradzić
tabloidyzacji mediów publicznych w Polsce. Myślę, że ten podstawowy
warunek powinna rozwiązać KRRiT z odpowiednimi przedstawicielami rządu,
przede wszystkim z ministrem kultury, a później dopiero powinna martwić
się o media komercyjne –
zwróciła uwagę poseł Elżbieta Kruk.

Prezes
Braun odważnie poszerza pojęcie "misji" w TVP o talent show "The Voice
of Poland". Dlaczego? Bo BBC szczyci się "Tańcem z gwiazdami"

"Przecież my jako nadawca publiczny musimy transmitować rzeczy, na
których, delikatnie mówiąc, trudno zarobić. Poczynając od mszy świętej w
każdą niedzielę w TVP 1, poprzez np. uroczystości z okazji świąt
narodowych, kończąc na wielkich wydarzeniach politycznych czy
kulturalnych".


TVN traci widownię. Reklamy staniały nawet o 30 proc.

Na spadek cen reklam w dużym stopniu ma wpływ malejąca widownia. W
grudniu ubiegłego roku serwis informacyjny stacji TVN miał o 409 tys.
widzów mniej niż rok wcześniej.

Będzie forsa dla nadawców, którzy wykażą się spolegliwoś... – tzn. misyjnością!

Podatek audiowizualny również na media prywatne! Danina pobierana od każdego adresu pocztowego! 0

"Minimum 10 procent dochodów /z podatku/ powinno być przeznaczone
na dofinansowanie programów misyjnych realizowanych przez (...) TVN,
Polsat, prywatne radia etc. Z danych zebranych przez Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa
wynika, że w latach 2008-2012 zarządzane przez PO ministerstwa wydały
ok. 125 mln zł na „ogłoszenia i akcje informacyjne w mediach”. Jeśli
doliczyć do tego reklamy zamawiane przez spółki skarbu państwa, to może
się okazać, że kasa z podatku audiowizualnego to tylko napiwek…

Futrowanie mediów

Można odnieść wrażenie, że Polskie Radio i TVP to dwa bezpańskie psy - zauważa Barbara Bubula

Uwiąd mediów publicznych

Warto zatem zamienić tę propagandową burzę w spokojną dyskusję o faktach.

Po pierwsze, od roku 2007, pamiętnego z powodu wypowiedzi Donalda
Tuska o planach zniesienia abonamentu rtv – nazwanego przezeń haraczem –
rząd PO nie był w stanie wprowadzić nowego sposobu finansowania mediów
publicznych. Tymczasem postępowała degeneracja tych mediów: coraz
bardziej staczały się one w kierunku komercji i propagandy prorządowej.
Równocześnie z powodu braku pieniędzy abonamentowych zaprzestano
produkcji ambitniejszych programów, niemogących liczyć na
zainteresowanie reklamodawców. Coraz mniej kultury, oferty dla dzieci,
filmów dokumentalnych, poradnictwa i rzetelnej informacji. Coraz więcej
ogłupiającej rozrywki, seriali, informacji rodem z brukowej prasy,
lewicowo-liberalnej ideologii, sponsorów, reklamy. Wszystko na sprzedaż.

W założeniach Zdrojewskiego jest mowa o powszechności poboru nowej
opłaty, przy uwzględnieniu takich samych jak obecnie zwolnień dla
emerytów i rencistów oraz osób w trudnej sytuacji finansowej. Tego typu
system obowiązuje w większości krajów Europy. Podstawowym problemem
dzisiaj jest bowiem to, że na utrzymanie TVP i Polskiego Radia składa
się mniej niż 10 proc. polskich gospodarstw domowych. Pozostali albo nie
zarejestrowali swych odbiorników, albo zarejestrowali i nie płacą.

Drugi element propozycji ministra kultury to dalsze ograniczenie
ilości reklam w TVP, po wprowadzeniu nowego finansowania. Już obecnie
media publiczne mają ustawowy zakaz przerywania filmów reklamami, co
wielu widzów bardzo sobie ceni. Wprowadzenie kolejnych „godzin bez
reklamy” mogłoby dać także możliwość zmiany nastawienia nadawców
publicznych wobec widzów i własnej oferty programowej. Jeśli nie
komercja i oglądalność stałyby się wyznacznikiem jakości programu, to z
pewnością widzowie mogliby liczyć na wyższy poziom intelektualny i
artystyczny proponowanych treści. Mentalność „wszystko na sprzedaż” nie
byłaby już tak powszechna na Woronicza.

Bez czerwonych dynastii

Wszystko jednak pod dwoma warunkami. Warunek pierwszy: nowe
finansowanie mediów publicznych powinno być powiązane z całkowitą zmianą
ich władz. Obecne polityczne kierownictwo, pochodzące z PO, SLD i PSL
nie jest w stanie zapewnić obiektywnego, zgodnego z dobrem wspólnym
charakteru TVP i Polskiego Radia. Podobnej wymianie musiałyby podlegać
wszystkie te osoby, które z mediów publicznych uczyniły narzędzie
propagandowe rządu.

W Polsce nie brakuje zdolnych dziennikarzy, którzy są w stanie
zastąpić Lisa i Kraśkę, Tadlę i Ordyńskiego. Pora też skończyć z
telewizyjnymi dynastiami, kumoterstwem oraz kierowaniem pieniędzy do
krewnych i znajomych królika. Pora też na ukrócenie ideologicznego
przechyłu programu mediów publicznych. Bo teraz obowiązuje zasada: małe
okienka dla programów katolickich, a poza nimi – zalew ideologii
lewicowo-liberalnej, z urabianiem masowego widza przeciw Kościołowi,
rodzinie i tradycji.

Drugi warunek brzmi tak: nie zgadzamy się na to, by środki z
obowiązkowej opłaty audiowizualnej szły na media komercyjne. Rząd Tuska
chce bowiem, by w pierwszym roku obowiązywania ustawy 10 proc.
uzbieranej od obywateli kwoty szło dla telewizji prywatnych, takich jak
TVN czy Polsat. W kolejnych latach ta kwota miałaby być coraz bardziej
zwiększana, a jej wysokość ustalałaby Krajowa Rada Radiofonii i
Telewizji (co najmniej do 2016 r. jeszcze w obecnym składzie).

Telewizje komercyjne i komercyjne rozgłośnie radiowe mają przecież
inny charakter: pracują dla zysku. Problemem Polski jest słabość mediów
publicznych, realizacja przez nie ich misji wzmocnienia więzi
społecznych i obrony suwerenności państwa – w stosunku do siły
propagandowej i ideologicznej mediów komercyjnych. Dlaczego nowy system
miałby jeszcze pogłębiać tę niebezpieczną dla narodowej tożsamości
sytuację?

Działania pozorowane

Przede wszystkim zastanawiać musi jedno: dlaczego w debacie
inicjowanej przez rząd i dlaczego ze strony TVP, która przecież ma
ogromny wpływ na opinię publiczną, tak słabo akcentowany jest argument
najważniejszy: czym są dla Narodu i państwa media publiczne? Dlaczego od
lat prawie nikt nie tłumaczy Polakom w najlepszym czasie antenowym, że
bez silnych narodowych nadawców nie obronimy naszej suwerenności w
globalnym świecie, w Europie bez granic?

Dlaczego nikt nie analizuje publicznie i nie wpaja tej wiedzy naszym
rodakom, tak by każdy Polak obudzony w nocy umiał wyrecytować, ile
niemieccy obywatele obowiązkowo łożą na siłę rażenia swych mediów
państwowych? Dlaczego państwowa telewizja niemiecka produkuje mnóstwo
filmów z niemiecką interpretacją II wojny światowej, aplikuje ją swym
widzom i sprzedaje do emisji Brytyjczykom, Francuzom, a nawet Polakom?

Obecnie i dziennikarze, a tym bardziej zarządcy mediów publicznych w
naszym kraju nie uznają nad sobą władzy Narodu, to znaczy władzy
płatników abonamentu rtv. Bo wiedzą, że ich byt zależy od
międzynarodowych producentów proszków do prania, niepolskich banków,
firm ubezpieczeniowych albo koncernów farmaceutycznych, a także Tuska i
Millera oraz opiekunów ideologicznej przemiany Polaków w duchu gender.
Są też zapewne tacy, którzy cichcem sprzyjają komercyjnej konkurencji i w
zasadzie marzą o zwiększeniu ich wpływów. Kto płaci, ten wymaga.

Dopóki TVP i Polskie Radio nie pozyskają opinii swych widzów i
słuchaczy, także o prawicowych poglądach, dla uznania konieczności
współfinansowania przez nich misji narodowych nadawców, dopóty polski
system mediów publicznych nie zostanie uzdrowiony. Odbiorcy prawicowi i
tradycyjni nie będą dziś przelewać krwi za obecne media publiczne, choć
potrzebę istnienia dobrych mediów narodowych, w przeciwieństwie do
obojętnych dla spraw wspólnych wyznawców PO, uznają. Dlatego obecną
burzę na temat wprowadzenia opłaty audiowizualnej można uznać za
działanie pozorowane rządu, udawanie, że coś się w sprawie ratowania
mediów publicznych próbuje zrobić.

Można też odczytywać tę sytuację jako wstępne sprawdzenie reakcji
opinii publicznej. Jeśli TVP i Polskie Radio nie będą miały
wystarczającej liczby obrońców chcących je utrzymywać, wtedy PO z planów
wprowadzenia powszechnej opłaty się wycofa, zyska poklask i zredukuje
media publiczne do małego kadłubka. W razie przegranej partii Tuska w
wyborach rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie miał przeciw sobie
propagandowy walec „zaprzyjaźnionych” z PO telewizji prywatnych i nie
będzie mógł przekazać swego punktu widzenia w obiektywnym medium
publicznym, bo już nikt go nie będzie oglądał. W razie wygranej PO
przekaz informacji i publicystyki rodem z TVN i Polsatu wystarczy do
podtrzymania władzy na długie lata.

Dyrektor
TAI Tomasz Sandak zadekretował cenzurę naszego środowiska i idei. Ale
nieostro. Prosimy o doprecyzowanie: kogo i czego dotyczy zakaz?

Dziennikarze "Dziennika Telewizyjnego" w PRL wiedzieli dokładnie
kogo nie należy zapraszać i jakich idei nie wolno promować. Wytyczne
dyrektora Tomasza Sandaka pozostawiają w tym kontekście wiele do
życzenia, są dramatycznie nieostre. I tak dalej być nie powinno.

W związku z pismem dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Tomasza Sandaka,
skierowanym do Rady Programowej TVP SA, a upublicznionym w OŚWIADCZENIU
Członkiń Rady Sz. P. Barbary Bubuli, Anny Sobeckiej, Bożeny Walewskiej,
uprzejmie proszę – w imieniu środowiska tworzącego nasze media - o
wyjaśnienie kilku ważnych kwestii.

CZYTAJ KONIECZNIE: I
wszystko jasne: TVP otwarcie wprowadza zapis na całe nasze środowisko!
Dziennikarze wydawnictw Fratrii z zakazem wstępu do telewizji
"publicznej"

Intencja tych zapytań jest czysta i szlachetna – nieostrość
sformułowań użytych przez dyrektora Sandaka naraża wiele osób na
niepotrzebne wątpliwości. A warto przecież dołożyć wszelkich starań by
system kontroli mediów działał w III RP sprawnie i bez zakłóceń.


1. Dyrektor Tomasz Sandak stwierdza w swoim piśmie, iż

"Telewizja Polska SA starać się będzie w możliwie szerokim
zakresie uniknąć promocji w swoich programach osób (...) które ściśle
identyfikowane będą z wydawnictwem Fratria Sp. z o.o. bądź
kontrolowanymi przez nie elementami działalności wydawniczej".

W związku z tym zwracamy się z uprzejmą prośbą o przedstawienie
pełnej listy osób objętych powyższą decyzją. O listę taką zwracają się
do nas dziennikarze związani z naszymi wydawnictwami i ci, którzy sądzą,
że mogą być kojarzeni. Prosimy również o wskazanie ścieżki
proceduralnej, z której skorzystać mogą osoby uważające, iż związane są z
wydawnictwem Fratria, a które wciąż zapraszane są do TVP.

W
naszej opinii przedstawienie kompletnej listy osób objętych zapisem pana
dyrektora Sandaka, zapewne za zgodą pana prezesa Brauna, ułatwiłoby
również pracę dziennikarzom i wydawcom TVP; dziś są oni bowiem skazani
na niepewność, nie wiedzą, kogo nie powinni zapraszać. Naraża ich to na
niepotrzebne stresy, choroby, zawały serca, i może potencjalnie rodzić
odpowiedzialność prawną spółki TVP SA.

2. Dyrektor Tomasz Sandak w swoim piśmie stwierdza, iż

"Telewizja Polska SA starać się będzie w możliwie szerokim
zakresie uniknąć promocji w swoich programach osób i głoszonych przez
nie idei, które ściśle identyfikowane będą z wydawnictwem Fratria Sp. z
o.o. bądź kontrolowanymi przez nie elementami działalności wydawniczej"
.

Prosimy zatem o wskazanie idei, które zdaniem TVP są głoszone przez
wydawnictwo Fratria, a które od dzisiaj są na antenach nadawcy
publicznego zakazane. Najlepiej by wskazanie to przedstawili Państwo w
formie alfabetycznej listy. W naszej opinii taka lista również
ułatwiłaby znacząco pracę dziennikarzom i wydawcom TVP, którzy dziś żyją
w ciągłej niepewności i zmuszeni są zapewne do ciągłej weryfikacji zdań
wygłaszanych na antenie pod kątem ich możliwej zbieżności z ideami
głoszonymi przez osoby i wydawnictwa Fratrii. Co więcej, dysponując
listą idei zakazanych, moglibyśmy ostrzec naszych przyjaciół z innych
mediów, wskazując, których pojęć/słów/zdań nie powinni używać, by nie
zostać posądzonymi o głoszenie zakazanych idei spółki Fratria.

3.
Prosimy jednocześnie o wyjaśnienie, czy ww. zapisy cenzorskie będą
automatycznie rozszerzane w przyszłości. Nie mamy bowiem jasności czy
przedstawiając daną ideę lub osobę na naszych łamach (np. w najbliższym
numerze tygodnika "wSieci") skazujemy ją automatycznie na przemilczenie
na antenach TVP. Gdyby jednak okazało się, że taki mechanizm
funkcjonuje, na naszych barkach spoczywałaby ogromna odpowiedzialność.
Choć i przywilej - moglibyśmy w ten sposób zablokować kilka perwersji.
Napisalibyśmy np. dobrze o niejakiej pani Bratkowskiej, która jest znana
z tego, że zapowiedziała zabicie swojego dziecka nienarodzonego, i już
nie dostałaby tylu minut na antenie.

4.
Prosimy jednocześnie o wskazanie przepisów prawnych, na podstawie
których Telewizja Polska wprowadziła zapisy na konkretne nazwisko,
chwilę później na całe środowisko, a ostatecznie także na idee głoszone
przez owe środowisko. Naszym zdaniem wskazanie odpowiedniej podstawy
prawnej usprawniłoby realizowanie praktyk cenzorskich w mediach
publicznych, a być może także w mediach komercyjnych, tak by wszystko
działało równie sprawnie jak to bywało w PRL. W końcu dziennikarze
"Dziennika Telewizyjnego" w PRL wiedzieli dokładnie kogo nie należy
zapraszać i jakich idei nie wolno promować. Wytyczne dyrektora Tomasza
Sandaka pozostawiają w tym kontekście wiele do życzenia, są dramatycznie
nieostre, mogą zrodzić - powtórzmy - poważne konsekwencje zdrowotne u
pracowników. Tak dalej być nie powinno.

List tej treści kieruję do władz TVP oraz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.


--------------------------------------------------------------
"WSI na wizji". Gazeta Polska wygrała z Milanem Suboticiem!
http://niezalezna.pl/51002-wsi-na-wizji-gazeta-polska-wygrala-z-milanem-...

Gazeta Polska wygrała z byłym sekretarzem programowym TVN. Sąd uznał, że pozew Milana Suboticia przeciwko gazecie był całkowicie niezasadny.

Sprawa dotyczy artykułu autorstwa Katarzyny Gójskiej-Hejke, Piotra Lisiewicza i Teresy Wójcik, „WSI na wizji” z 2006 roku. Artykuł dotyczył powiązań Milana Suboticia ówczesnego zastępcy dyrektora programowego TVN ze służbami specjalnymi. Milan Subotić poczuł się pokrzywdzony stwierdzeniem, za raportem z weryfikacji WSI, że był tajnym współpracownikiem tych służb. Z powodu umieszczenia go w raporcie WSI jako TW wytoczył również proces Ministerstwu Obrony Narodowej. W listopadzie 2011 Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że nie doszło do naruszenia jego dóbr osobistych w raporcie z weryfikacji WSI, gdzie został opisany jako tajny współpracownik. Sąd uznał stwierdzenia raportu za prawdziwe.

Dzisiaj Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że na podstawie materiałów posiadanych przez Gazetę Polską, redakcja miała prawo napisać artykuł, ponieważ raport z weryfikacji WSI jest dokumentem urzędowym. Subotić żądał od Gazety Polskiej 20 tysięcy zł oraz przeprosin w TVP," Gazecie Polskiej" i "Rzeczpospolitej".

Przed sądem Subotić stwierdził, że współpraca ze służbami specjalnymi nie mieści się w jego pojęciu dziennikarstwa, a jednocześnie przyznał się że był tajnym współpracownikiem w okresie PRL.

Milan Subotić wytoczył proces Tomaszowi Sakiewiczowi, Katarzynie Gójskiej-Hejke oraz Gazecie Polskiej. W artykule „WSI na wizji” napisano, że Subotić doradzał przy akceptacji programów publicystycznych stacji oraz że od 1984 r. współpracował z wojskowymi służbami PRL, a później z WSI. Subotić przyznał się przed sądem do kontaktów z wywiadem wojskowym PRL, zaprzecza zaś, by był agentem WSI.

----------------------------------------------
Coś nam się zdaje, że ktoś postanowił w nowym roku choć raz być szczerym do bólu

Coś nam się zdaje, że ktoś postanowił w nowym roku choć raz być szczerym do bólu ;)



Dolnośląski Urząd Marszałkowski niezwykle hojny dla TVN i Polsatu. A jak jest w innych województwach?

Największym beneficjentem okazała się TVN. Telewizja w formie
zapłat za reklamy czy emisję materiałów promocyjnych w ubiegłym roku,
otrzymała ponad 3 mln 100 tys. zł. Niewiele mniej otrzymał Polsat (ponad
2 mln 900 tys. zł).

------------------------------------------
Rok 2013 przyniósł gazetom
ogromne straty z wpływów reklamowych. Największą szkodę zanotowała
Gazeta Wyborcza, której dochody w porównaniu z 2012 rokiem zmniejszyły
się o 111,9 mln zł, co stanowi spadek o 19 procent.

 Według badań przeprowadzonych przez Wirtualnemedia.pl cennikowe
nakłady na reklamę w gazetach wyniosły w ub.r. 1,7 mld zł, czyli o ponad
300 milionów mniej niż w 2012 roku.

Gazeta Wyborcza, która jest liderem rankingów na rynku reklam
osiągnęła w ub.r. cennikowe wpływy w wysokości 477,6 mln zł, o 111,9 mln
zł mniej niż rok wcześniej, co daje spadek o 19 proc. Ogromnie
zmniejszyły się również przychody "Rzeczpospolitej" (z 150,2 do 110,9
mln zł) oraz "Pulsowi Biznesu" (z 44,4 do 33 mln zł)

Zgodnie z przewidywaniami rok 2014 przyniesie gazetom kolejne straty w
budżecie. Według analiz przeprowadzonych przez Wirtualnemedia.pl wpływy
do czołowych pism w tym zakresie zmaleją o 15-16 proc.

 

źródło: wirtualnemedia.pl

TVP
wycofuje się z zapisu cenzuralnego w stosunku do dziennikarzy "wSieci".
Dyrektor Sandak przeprasza za "niefortunny" list, tłumacząc się
emocjami


Jak tłumaczy Sandak, z owego emocjonalnego poruszenia wziął się "ów
niefortunny fragment pisma, za który chciałbym Państwa przeprosić i
zapewnić, że w programach TAI nie wykluczamy żadnych środowisk i osób,
które przestrzegają Konstytucji RP oraz których idee i poglądy są ważne
dla kształtowania opinii publicznej w Polsce. Dotyczy to jak najbardziej
także środowiska skupionego wokół wydawnictwa Fratria sp. z o. o. W
razie potrzeby chętnie udzielę państwu  dalszych wyjaśnień".

Korekta stanowiska TVP - cieszy. Mamy jednocześnie nadzieję, że
podejmując codzienne decyzje antenowe dyrekcja TAI TVP nie kieruje się
emocjami w stopniu uniemożliwiającym rozeznanie rzeczywistości.

Dziękujemy jednocześnie tym, którzy oparli się cenzurze - Pawłowi
Nowackiemu i Janowi Pospieszalskiemu, oraz tym, którzy wsparli nas w tej
trudnej chwili choćby poprzez zadanie pytań (zwłaszcza
parlamentarzystom - Barbarze Bubuli, Janowi Dziedziczakowi, Jarosławowi
Sellinowi).

Potęga propagandy mizernieje. Fiuuu, bziuuu! – oglądalność „Faktów” znów mocno spada

Na Wiertniczej muszą czuć na plecach coraz cieplejszy oddech
"Wydarzeń". Polsatowski serwis jako jedyny zanotował wzrost
oglądalności.

Jak podają Wirtualne Media „Fakty” oglądało w minionym miesiącu
średnio 3,88 mln osób Z(to spadek o 5,64 proc.), co dało im trzecie
miejsce na liście najpopularniejszych programów informacyjnych. Liderem
pozostaje „Teleexpress”, który cieszył się widownią na poziomie 5 mln
(wzrost o 144 tys. oglądających, czyli 2,96 proc.). Drugie są
„Wiadomości” z liczbą 4,1 mln widzów (spadek o 51 tys., czyli 1,22
proc.).

Tuż poza podium są polsatowskie „Wydarzenia”, które jako jedyne w
zestawieniu danych Nielsen Audience Measurement zanotowały wzrost liczby
widzów – aż o 319 tys., czyli 11,15 proc. (do 3,18 mln). Piąta jest
„Panorama” TVP 2 z 2,17 mln oglądających (spadek o 5 tys. osób, czyli
0,22 proc.).

Wyniki oglądalności to dla koncernu z Wiertniczej kolejny ból głowy. Miesiąc po miesiącu mają coraz słabsze wyniki:

To samo widać w zestawieniu za cały ubiegły rok. Choć
w 2013 straciły wszystkie programy informacyjne, to „Fakty” mogą
„pochwalić się” największym spadkiem oglądalności – aż o 409 tys.
widzów, a zatem 11,02 proc.

TVN miał 197,76 mln zł straty w 2013 r., ponad 2 mld zł długu.
Wpływy Grupy TVN zmalały w 2013 roku o 1,8 proc., do 1,555 mld zł,
natomiast przychody z segmentu telewizyjnego - o 1,6 proc., do 1,527 mld
zł - informuje portal wiertualnemedia.pl.




To nie koniec porażek. Program traci również widzów. Styczeń br. okazał się dramatyczny dla „Faktów” TVN.
W zestawieniu rok do roku straciły one najwięcej widzów spośród
programów informacyjnych. Ich oglądalność w analizowanym okresie
(styczeń 2013 - styczeń 2014) zmalała o 5,64 proc. (232 tys. widzów) i
wyniosła 3,88 mln osób. Udział tego dziennika wyniósł 25,03 proc. (26,81
proc. przed rokiem) - wynika z danych przygotowanych przez Nielsen
Audience Measurement dla portalu wirtualnemedia.pl.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

93. Oni kształtują spojrzenie

Oni kształtują spojrzenie Polaków, na to co podobno myśli o Polsce Zachód:

1) Mateusz Żurawik, korespondent Gazety Wyborczej, już jako 24 latek pracując dla „Echa Moskwy” był wiodącym głosem w sprawach Polski na łamach prestiżowego New York Timesa.

Świat pokochał jego wyważone opinie o pogrzebie Prezydenckiej pary na Wawelu.

Mateusz jest cenionym ekspertem od spraw wizerunkowych sejmowej opozycji.

Mateusz woli chadzać własnymi ścieżkami, więc w odróżnieniu od
pozostałych kolegów z redakcji nie zajmuje się zazwyczaj tematyką partii
rządzącej.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

zagr media o Polsce - Mateusz Zurawik NY Times

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2) Piotr Smolar, stały korespondent w Le Monde, a także w brytyjskim Guardianie.

Ekspert w sprawie polskiej psychodramy smoleńskiej i politycznej histerii wokół Smoleńska.

Ojciec Piotra Smolara jest Prezesem Fundacji Batorego. W Zarządzie i Radzie tej niezależnej Fundacji zupełnie przypadkowo roi się od ludzi Gazety Wyborczej
(w tym najważniejszych jak Helena Łuczywo czy Andrzej Rapaczyński), a
także…. polityków związanych z Platformą Obywatelską (Jan Krzysztof
Bielecki, Bogdan Borusewicz, Andrzej Olechowski, Hanna Suchocka).

link ze szczegółowym opisem na ten temat

zagr media o PL - Piotr Smolar Le Monde

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

3) Dagmara Leszkowicz, korespondentka Reutersa, The Daily Star, Independent.

Ekspert od spraw episkopatu i spraw kościelnych. To również dzięki niej
świat dowiedział się jak wielkim sukcesem i krokiem naprzód w budowie
autostrad była organizacja Euro 2012 w Polsce. Setki firm skorzystały na
kontraktach, żadna nie zbankrutowała.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

2013 10 09

 

4) Agnieszka Kowaluk, tłumaczka literatury niemieckiej, której tekst opublikował Suddeutsche Zeitung.
Wyrastająca na czołową ekspertkę od spraw mniejszości seksualnych z
zadowoleniem zauważająca że w kategorii ciemnogrodu, syfu, zacofania i
nietolerancji dogoniliśmy już zachód.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

suddeutsche zeitung o Polsce

 

5) Agata Pyzik, wywodząca się z Krytyki Politycznej korespondentka The Guardian
osiągająca top najpoczytniejszych artykułów. Specjalizuje się w
informowaniu, że nasz zaściankowy antygenderyzm wywołany jest szerzącą
się w kręgach kościelnych pedofilią oraz wszechobecną w naszych domach
przemocą wobec kobiet.

link ze szczegółowym opisem na ten temat

zagr media o Polsce Agata Pyzik Krytyka Polityczna

 

Jeżeli znacie inne przykłady sukcesów naszych rodaków, podzielcie się
z nami informacją wysyłając maila na kontakt@zelaznalogika.net lub w
komentarzach pod wpisem.

http://www.zelaznalogika.net/zachodnie-media-opanowane-przez-polakow/

Andrzej Rafał Potocki opisuje jeden z elementów systemu finansowania mediów prorządowych przez spółki skarbu państwa. Stwierdza między innymi:

Zanalizowaliśmy ogólnodostępne domom mediowym dane dotyczące rynku tygodników opinii w Polsce, zgromadzone przez firmę AGB Nielsen Audience Measurment. Jest to jedna z najbardziej liczących się na polskim rynku firm badawczych, dostarczająca danych z zakresu czytelnictwa i oglądalności środków masowego przekazu. Jej zadaniem jest również monitorowanie wydatków na reklamę. By wyciągnąć jeszcze bardziej wiarygodne wnioski posiłkowaliśmy się również danymi o sprzedaży Związku Kontroli Dystrybucji Prasy oraz efektami monitoringu wydawnictw uzyskanych dzięki danym pochodzącym również z innych firm, takich jak - Kantar Media czy ZenithOptimedia. Są to wskaźniki najbardziej miarodajne i przyjęte przez branżę medialną, pokazujące m.in. rozpowszechnianie gazet w Polsce czy przychody z reklam. Wnioski są ciekawe. Analiza rynku polskich tygodników opiniotwórczych w latach 2009 – 2013 wykazała, że większość wydatków reklamowych sektora publicznego, czyli spółek Skarbu Państwa (50,23 procent) trafia do tygodnika „Wprost”, choć tytuł ten ma jedną z najniższych sprzedaży, a zarazem najwyższy koszt dotarcia reklamy do klienta wśród badanych tygodników opinii. Nasza analiza opiera się na cenach cennikowych z uwzględnieniem stosowanych rabatów, co jest powszechnie przyjętym standardem np. przy analizie przychodów i wartości firm medialnych.

Podawane rzez Potockiego sumy są szokujące. I tak WYDATKI SEKTORA PUBLICZNEGO W TYGODNIKACH OPINII W ROKU 2013 wynoszą (według danych cennikowych):

Businesswek - 763 000 zł 2,97 %

Gazeta Polska - 0 zł 0,00 %

Newsweek - 6 170 258 zł 24,01 %

Polityka - 5 829 500 zł 22,69 %

Przegląd - 27 000 zł 0,11 %

Wprost - 12 905 950 zł 50,23 %

http://wpolityce.pl/artykuly/75180-ile-nas-kosztuja-media-prorzadowe-uja...


Sąd nakazał spółce Agora przeproszenie SKOK-ów i zapłatę grzywny na cele charytatywne

W artykule „Gazety” pojawiły się zarzuty pod adresem rzecznika
prasowego Krajowej SKOK Andrzeja Dunajskiego, iż ten uchyla się od
wykonania wyroku sądu

Mariusz
Walter Honorowym Inżynierem! Nagrodę twórca "zaprzyjaźnionej" z obecną
władzą telewizji dostał od Bronisława Komorowskiego

Tusk i Komorowski lubią od czasu do czasu wręczyć nagrodę komuś z
"najbardziej zasłużonych". Zwłaszcza wyspecjalizowanemu w "inżynierii"
medialnej.

Gala plebiscytu „Złoty Inżynier”

Bycie inżynierem oznacza zwiększone szanse, aby być praktycznie
użytecznym dla Ojczyzny - podkreślał Prezydent RP podczas Gali
plebiscytu "Złoty Inżynier. Bronisław Komorowski wskazywał też, że
Polsce potrzebne są inżynierski pragmatyzm i solidność.

Gala plebiscytu „Złoty Inżynier” w Pałacu Prezydenckim



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

94. łazem !ożeł morze !

Wybierz z nami Ludzi Wolności! [PLEBISCYT]
Adam Michnik, "Gazeta Wyborcza", Markus Tellenbach, TVN

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,137504,15697476,Wybierz_z_nami_Ludzi_Wolnosci___PLE...
Szukamy wybitnych postaci i osobowości, którzy odmienili Polskę w ciągu ostatnich 25 lat i nadal chcą ją zmieniać. Czekamy na Twoich bohaterów!
Szanowni Państwo,

Zapraszamy Państwa do udziału w plebiscycie, którym "Gazeta Wyborcza" i TVN pragną razem uhonorować 25. rocznicę wolnej Polski.

W drodze ogólnonarodowego głosowania chcemy wyłonić ludzi, którzy w ostatnim ćwierćwieczu stali się symbolami zmian, bez których dzisiejsza Polska byłaby z pewnością gorsza. Ludzi, z których jesteśmy dumni.

Ci, którzy wywalczyli Polsce wolność, którzy siedzieli w więzieniach, kręcili korbą powielaczy w podziemnych drukarniach, redagowali podziemne pisma, strajkowali, stali na barykadach - zostali w wolnej Polsce zauważeni i docenieni. Dziś cieszą się uzasadnioną, choć czasem jeszcze zbyt małą wdzięcznością.

I choć bez nich nie byłoby dziś wolnej i demokratycznej Polski, to wykonali tylko pierwszą część bardzo ważnego zadania. To, co przyszło potem, wcale nie było łatwiejsze - trzeba było zagospodarować zdobytą wolność. Rewolucyjna euforia trwa krótko, a ludzka skłonność do wyrzeczeń szybko się wyczerpuje.

Prawdziwym bohaterem staje się wówczas ktoś, kto potrafi poderwać siebie i innych do długotrwałego pozytywistycznego wysiłku, ktoś, kto potrafi zamienić heroizm czasu walki na heroizm codziennej pracy.

W naszym plebiscycie chcemy właśnie pokazać bohaterów "drugiego etapu", bohaterów zdobytej wolności: wizjonerów, ludzi z pasją, Judymów, Siłaczki, budowniczych szklanych domów, liderów społecznych i biznesowych.

Ludzi, którzy nie czekali, aż ktoś da im pracę, ale sami tworzyli miejsca pracy i dawali ją innym.

Ludzi, którzy zamiast brnąć w utarte schematy, idą pod prąd - z dobrym skutkiem.

Ludzi, którzy choć sami niekiedy potrzebowali pomocy, pomagając sobie - pomagają innym - wytyczając kierunki, pokazując drogę.

Ludzi, którzy zamiast myśleć o tym, co Polska może zrobić dla nich, myśleli, co oni mogą zrobić dla Polski. Którzy w wolnej Polsce byli i są dla nas autorytetem i wzorem, służyli i będą służyć naszemu krajowi.
(..)

Chcemy wybrać najważniejszych ludzi ostatnich 25 lat w pięciu kategoriach:

- Społeczeństwo:
poszukujemy ludzi, którzy w ciągu ostatnich 25 lat zmienili polską
rzeczywistość społeczną. Mogli to zrobić na wiele sposobów: rozwiązali
ważny problem, rozpoczęli dyskusję na istotny społecznie temat,
sprawili, że odmieniło się nasze życie w najbliższym otoczeniu, a czasem
może nawet na większą skalę.

Szukamy też bohaterów
nieznanych i nieoczywistych. Dzięki plebiscytowi ich zasługi dla naszego
kraju staną się znane wszystkim i docenione.

- Biznes:
chcemy wyróżnić nie tylko biznesmenów o niezwykłych osiągnięciach, ale
również tych, którzy prowadząc swoje firmy lub budując wielkie
przedsiębiorstwa, nie zapomnieli o innych. Dawali ludziom pracę, dbali o
dobre warunki, o możliwości dokształcania, godnie swoim pracownikom
płacili. Nie zapominali także o współpracy ze społecznością lokalną i
potrafili dzielić się z nią zyskami. A przede wszystkim są wzorem
postępowania dla innych.

- Kultura: kandydaci do
tej kategorii powinni mieć na swoim koncie niezwykłe osiągnięcia w
promowaniu i rozwijaniu propagowanie polskiej kultury, zarówno wśród
dorosłych, jak i dzieci
oraz młodzieży. Chcemy nagrodzić działania zmieniające nie tylko nasze
kino, teatr oraz sztuki piękne, ale także najbliższe otoczenie każdego z
nas.

- Nauka: do tej kategorii można zgłaszać
osoby, które przyczyniły się do rozwoju nauki i w ten sposób wpłynęły na
życie wszystkich Polaków. Może dokonały ważnego odkrycia albo
opracowały nowoczesne metody w danej dziedzinie? Ważne, by to
osiągnięcie podniosło jakość życia Polaków albo wpłynęło na pozytywny
wizerunek naszego kraju.

- Sport:
tu poszukujemy bohaterów, dzięki którym Polacy coraz chętniej zajmują
się tą ważną dziedziną naszego życia. Wcale nie chodzi nam tu o
wybitnych zawodników i olimpijczyków, choć oczywiście ich z plebiscytu
nie wykluczamy. Ważna jest dla nas pasja, zaangażowanie i chęć zmiany na
lepsze w tej sferze.

Kandydatury z uzasadnieniami przyjmujemy na
specjalnym formularzu, który załączamy na stronie. Bohaterów można też
zgłaszać przez formularz dostępny na ludziewolnosci.pl




Na Państwa uwagi i sugestie czekamy pod adresem:

ludziewolnosci@wyborcza.pl oraz "Gazeta Wyborcza", ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa, z dopiskiem "Plebiscyt Ludzie Wolności".

Plebiscyt "Ludzie Wolności" to wspólna akcja "Gazety Wyborczej" i TVN.

Harmonogram plebiscytu:

28 marca - 25 kwietnia 2014 - czekamy na zgłoszenia kandydatów w pięciu kategoriach;


26 kwietnia - 7 maja 2014 - specjalnie powołana Kapituła z
nadesłanych kandydatur wyłoni po pięciu finalistów w każdej kategorii;

8 maja 2014 - uroczyste ogłoszenie 25 finalistów plebiscytu "Ludzie Wolności" na konferencji prasowej;

8 maja - 31 maja 2014 - SMS-owe głosowanie, w którym nasi Czytelnicy wybiorą Człowieka Wolności w każdej kategorii;

1 czerwca 2014 - uroczyste ogłoszenie Laureatów Plebiscytu.

Formularz oraz informacje o plebiscycie są też dostępne na ludziewolnosci.pl.

Zapraszamy też na nasz profil na Facebooku: Ludzie wolności.


Dyskusja o 25-letniej Polsce


Przy okazji plebiscytu chcemy podyskutować z czytelnikami
"Gazety Wyborczej" o tym, co nam się udało wspólnie zrobić w ostatnim
dwudziestopięcioleciu. Jak doceniliśmy i wykorzystaliśmy naszą wolność?
Co jeszcze powinniśmy zrobić, żeby nam wszystkim było z tą wolnością
lepiej?

W poniedziałek rozpoczynamy debatę o polskim biznesie.


Jakie firmy najbardziej zmieniły polską gospodarkę po
transformacji? Jakie decyzje gospodarcze okazały się najważniejsze? Kogo
ekonomiści i przedsiębiorcy typują na człowieka 25-lecia w kategorii
biznes?

Czytaj od poniedziałku w "Gazecie Wyborczej". Pisz do nas: ludziewolnosci@wyborcza.pl



Więcej
o plebiscycie w dzisiejszym przeglądzie prasy w "Dzień dobry TVN".
Gościem programu będzie zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
- Piotr Stasiński


Fot. Gazeta Wyborcza / TVN

Zobacz także


Tygodnik "wSieci": Rządowe kontrakty z TVN
Telewizja TVN otrzymała od MSZ na zrealizowanie programu 600 tys. euro.

Słoneczne sobotnie popołudnie. Mężczyzna na tle przepięknego Zagrzebia opowiada o tym, jak Chorwaci reagują na hasło „Polska”. „Wielu rozmówców z szacunkiem i podziwem mówi o Polsce: że tak pięknie i na czas przeprowadziła wszystkie najważniejsze reformy, że jest mistrzem Europy w wydawaniu środków. Cóż, droga Chorwacjo, jesteśmy do dyspozycji, mamy jedyne w swoim rodzaju know-how i chętnie się z tobą podzielimy” – peroruje zachwycony. Cięcie.

Wbrew pozorom to nie spot Platformy Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a mężczyzną, który tak chwali poczynania rządu, nie jest Donald Tusk. To „Tu Europa”, program TVN24 deklarujący chęć wyjaśnienia problemów, z którymi boryka się współczesna Europa.

Dziennikarzem zachwycającym się pozycją i prestiżem Polski jest Jacek Pałasiński. Wcześniej, w tym samym odcinku, jeden z ekspertów zaproszonych przez autorów programu przekonuje:”Za każdym razem, kiedy mówimy, że jesteśmy z Polski, to słyszymy: My byśmy chcieli tak wydawać środki jak wy wydajecie. Także rzeczywiście pod tym względem bardzo nas cenią, mówią, że bardzo im się podoba to, że potrafimy wydać każde euro i potrafimy też mieć dobre pomysły i umieć o nie walczyć.”

Dopiero gdy wgryźć się w umowę dotyczącą realizacji programu, okazuje się, skąd się bierze ten entuzjazm. Jak ustaliliśmy, TVN otrzymała na zrealizowanie tego programu 600 tys. euro, a pieniądze kierownictwu z Wiertniczej przekazało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wysłaliśmy do MSZ pytania dotyczące finansowania „Tu Europy”. Resort kierowany przez Radosława Sikorskiego tłumaczy, że jego rola ograniczyła się do sprawowania „techniczno-finansowego nadzoru” nad programem, a pieniądze nań pochodzą ze środków instytucji europejskich.

Ministerstwo wyjaśniło także procedurę wybrania TVN. MSZ wysłało zaproszenia do wzięcia udziału w postępowaniu do trzech stacji informacyjnych w Polsce: jedna z nich nie wzięła w nim udziału, dwie pozostałe przedstawiły koncepcje programu. Z informacji tygodnika „wSieci” wynika, że MSZ wybierało między Telewizją Polską a stacją należącą do koncernu ITI. Zdecydowano, że zadanie lepiej wykona ta druga.

Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/tygodnik-wsieci-rzadowe-kontr...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika TW Petrus13

95. ludzi którzy zmieniali Polskę

pewnie za friko,tak dla idei,"dżadża" sobie gadaś robi?.

pytanie z nagrodą,kto z aktywnego zespołu GW,Fundacji Batorego,Armii Janczarów Waltera.Pracował 24 godz na dobę (biorąc czasem nadgodziny) korzystając tylko z (posiłku regeneracyjnego). Nagroda?,mój niewiątpliwie uroczy bezzębny uśmiech!


 

avatar użytkownika Maryla

96. "Przyniosłam do redakcji


"Przyniosłam do redakcji konstytucję i słownik. Pomyślałam, że mogą się przydać. A tu nie było nawet stołu"

Pierwszy wolny dziennik od Łaby po Pacyfik powstał w
budynku po żłobku. Kolegia odbywały się w piaskownicy, do kilku
komputerów i jedynej książki telefonicznej ustawiały się kolejki.
Wszyscy palili papierosy, tłumy zagranicznych dziennikarzy pchały się na
wywiady. Wyglądało to jak zapowiedź rewolucji, no i rewolucją się stało

  • Adam Michnik o 25 latach "GW": Nigdy nie było nam wszystko jedno

    Po 25 latach, świadomi blasków i cieni polskiej wolności, dziękujemy ci, Lechu.

  • Gadowski o 25-leciu „Wyborczej”: to pismo jest skrajnie lewackim biuletynem, który działa na niekorzyść polskiej państwowości

    „Nie mam z tą gazetą i tymi ludźmi nic
    wspólnego i nie chcę mieć. Poziom agresji, kłamstwa i obłudy, jaki jest
    reprezentowany przez to środowisko wyklucza dyskusję”.

    Co najmniej ostatnie 20 lat „Wyborcza” poświęciła na demontaż
    siły państwa polskiego — z różnych względów, głównie ideologicznych.
    Projekt Adama Michnika jest projektem antypaństwowym

    mówi portalowi Stefczyk.info Witold Gadowski.

    Wskazuje, że zna kilku dziennikarzy związanych z „GW”, a warsztat jednego z nich szanuje.

    Znam jednak i takich, jak Wojciech Czuchnowski, któremu nie podaję ręki, choć kiedyś byliśmy przyjaciółmi

    — mówi, zaznaczając, że „los Wojciecha Czuchnowskiego jest dla niego symptomatyczny dla całego środowiska”.

    Pytany o swoją niechęć do Czuchnowskiego tłumaczy:

    To nie jest reakcja związana z naszymi kontaktami towarzyskimi. To wynika z mojej odrazy dla metamorfozy, jaką on przeszedł pod wpływem „Wyborczej”.

    Dziennikarz nie ukrywa swojego negatywnego stosunku do środowiska „GW”:

    Nie mam z tą gazetą i tymi ludźmi nic wspólnego i nie chcę mieć.
    Poziom agresji, kłamstwa i obłudy, jaki jest reprezentowany przez to
    środowisko wyklucza dyskusję. Z pewnymi ludźmi się nie
    dyskutuje, ani nie podaje ręki. „GW” przekroczyła wielokrotnie granice.

    O tym, co wcześniej Witold Gadowski sądził o „Gazecie Wyborczej” można przeczytać na Stefczyk.info.


  • Pospieszalski o trzech kłamstwach „Wyborczej” ws. Geremka: To symboliczne podsumowanie jej 25 lat

    Fot. wPolityce.pl

    Fot. wPolityce.pl

    W dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” pojawił się tekst Mariusza Jałoszewskiego, który zapowiada że w konsekwencji zakończonego procesu z powództwa Marcina Geremka, syna profesora, przyznaję się do nierzetelności dziennikarskiej. To nieprawda!

    Kłamstwem jest już sam tytuł tekstu, mówiący, że przyznam się do
    „nierzetelności w sprawie prof. Geremka”. W toku procesu nie dowiedziono
    tego, także treść ugody i oświadczenia nie
    zawiera takiego sformułowania.

    „Wyborcza” kłamie również, że cytowana w programie depesza ambasadora Niemiec jest fałszywa. Żaden z historyków i ekspertów nie podważył autentyczności tego dokumentu.

    „Wyborcza” kłamie wreszcie, że nie skonfrontowałem tej notatki.
    Notatka była wielokrotnie przytaczana w poważnych źródłach
    historycznych. Uczestnikiem programu był jeden z najbliższych
    współpracowników profesora Geremka, Andrzej Celiński, a także dobry znajomy z lat stanu wojennego Andrzej Czuma. Obaj mieli możliwość zakwestionowania treści dotyczących prof. Geremka, co uczynili.

    W dniu 25. rocznicy ukazania sie pierwszego numeru
    „Gazety Wyborczej”, symbolicznym podsumowaniem minionych lat nie jest
    artykuł redaktora Michnika, lecz materiał Mariusza Jałoszewskiego.
    Nagromadzenie tylu kłamstw i nadinterpretacji w tak krótkim tekście to
    świetny przykład w jaki sposób swą misję w Polsce,
    pojmuje redakcja „Wyborczej”.

    Jan Pospieszalski

    Paweł Nowacki, wydawca programu „Jan Pospieszalski – Bliżej”

    Warszawa, 8 maja 2014

    http://wpolityce.pl/media/194678-pospieszalski-o-trzech-klamstwach-wyborczej-ws-geremka-to-symboliczne-podsumowanie-jej-25-lat

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    97. MEDIA BRONKOWI, BRONEK MEDIOM

    Szczygieł: "Odznaczanie dziennikarzy przez władzę jest wysoce niebezpieczne, bo..."

    Trwają huczne urodziny "Gazety Wyborczej". Wśród gości: Chodorkowski, Komorowski, Ash...


    Prezydent Bronisław Komorowski wręczy odznaczenia państwowe dziennikarzom, redaktorom, grafikom i wielu innym współtwórcom naszej gazety i naszej firmy.

    Urodziny "Gazety Wyborczej". 41 dziennikarzy i redaktorów odznaczonych przez prezydenta

    Prezydent: "Gazeta" była zaangażowana w walkę o wolność

    "Gazeta Wyborcza" ma swój ogromny udział w tym, że wynik wyborów w
    czerwcu 1989 r. był taki jaki był - mówił prezydent wręczając
    odznaczenia dziennikarzom i osobom związanym z "Gazetą Wyborczą", w 25.
    rocznicę założenia dziennika.

    Prezydent podziękował również za podjętą w tym roku przez "Gazetę
    Wyborczą" inicjatywę zorganizowania plebiscytu Człowieka Wolności.

     

    - Tak naprawdę za każdym sukcesem Polski kryją się jacyś ludzie, stąd
    ten plebiscyt dotyczący pokazania panoramy losów, panoramy postaw,
    panoramy niezwykłych ludzi jest czymś głęboko nie tylko przekonywającym,
    ale głęboko Polsce potrzebnym - powiedział Bronisław Komorowski.
     

    Odznaczenia w 25. rocznicę powstania "Gazety Wyborczej"
    Odznaczeni zostali:
     
    za wybitne zasługi w budowaniu niezależnej prasy w Polsce, za
    pielęgnowanie wartości, jakie legły u podstaw polskich przemian
    demokratycznych, za wkład w rozwój nowoczesnej publicystyki i
    przestrzeganie wysokich standardów w pracy dziennikarskiej, redakcyjnej i
    menadżerskiej 
     
    KRZYŻEM KOMANDORSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI
    pośmiertnie
    1.      Juliusz Rawicz-Twaróg
    W imieniu Rodziny order odebrał wnuk, pan Piotr Bakal.
     
    KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI
     
    2.  Anna Bikont
    3.  Wanda Ostrowska
    4.  Wanda Rapaczyńska
    5.  Ewa Siedlecka
    6. Dominika Wielowieyska
     
    KRZYŻEM KAWALERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI
     
    7.  Wojciech Bartkowiak
    8.  Dariusz Bartoszewicz
    9.  Wojciech Fusek
    10. Jacek Gawłowski
    11. Magdalena Grochowska
    12. Jan Grzechowiak
    13. Jacek Hugo-Bader
    14. Wojciech Jagielski
    15. Dariusz Kortko
    16. Hanna Kossowska
    17. Agnieszka Kublik
    18. Jerzy Majewski
    19. Stanislaw Mancewicz
    20. Krzysztof Miller
    21. Piotr Nehring
    22. Michał Ogórek
    23. Barbara Piegdoń-Adamczyk
    24. Piotr Rogowski
    25. Konrad Sadurski
    26. Jerzy Sawka
    27. Mariusz Szczygieł
    28. Adam Wajrak
    29. Jerzy Wójcik
    30. Paweł Wroński
     
    ZŁOTYM KRZYŻEM ZASŁUGI
     
    31. Edward Jewdokimow
    32. Robert Kijak
    33. Aleksandra Klich-Siewiorek
    34. Anna Kowalska
    35. Teresa Kruszona
    36. Mirosław Maciorowski
    37. Agata Morozowska
    38. Robert Musiał
    39. Wojciech Świerczyński
    40. Piotr Wesołowski.

     




    Redaktor naczelny Adam Michnik poprowadzi dyskusję pt. "Europa, Rosja, Ukraina".

    Wśród gości Michaił Chodorkowski, redaktor naczelny "Nowej Gaziety" Dmitrij Muratow, brytyjski publicysta i historyk z Oksfordu Timothy Garton Ash, białoruski polityk i aktywista Andrei Sannikau, były minister spraw wewnętrznych Ukrainy Jurij Łucenko.

    Twórca najważniejszych polskich reform po 1989 roku prof. Leszek Balcerowicz wygłosi laudację dla Człowieka Roku "Gazety Wyborczej" Michaiła Chodorkowskiego, który jeszcze w grudniu siedział w rosyjskiej kolonii karnej.

    Debata dobiegła końca, a na scenie pojawił się... Daniel Olbrychski. Czyta list od Lecha Wałęsy:

    To
    już 25 lat minęło, gdy na pierwszej stronie pierwszego numeru "Gazety
    Wyborczej" pisałem, że musimy wygrać te wybory: "że mamy już nie tylko
    swój związek zawodowy, ale i program wyborczy kandydatów do Sejmu i
    Senatu, no i wreszcie mamy 'Gazetę Wyborczą' - pierwszy niezależny
    dziennik między Łabą a Pacyfikiem" i że "on już zostanie na stałe".

    Przypominam
    te słowa, by pokazać, że znów miałem rację! "Wyborcza" - nie tylko, że
    "została na stałe" - ale jest gazetą, bez której nie wyobrażam sobie
    dziś polskiej demokracji.

    Różnie między nami
    bywało. Nie zawsze byłem przez Adasia i "Gazetę Wyborczą" dobrze
    rozumiany. Spieraliśmy się i nawet kłócili, ale nigdy nie graliśmy ze
    sobą nieczysto. Pozostała za to między nami stara przyjaźń z czasów
    walki.

    Na kolejne ćwiartki wieku życzę zespołowi "Wyborczej" wielu sukcesów.

    "Kroczcie odważnie, ale z rozwagą"

    "Nie dajcie się podzielić ani zniszczyć"

    "Nie ma solidarności, bez słowa wolności!"

    http://wyborcza.pl/relacje/1,126862,15932877,Chodorkowski__Komorowski__Ash__Swietuj_z_nami_urodziny.html#MT

    Rosyjski oligarcha


    Agora zaciska pasa

    Piątek, 9 maja 2014 (20:32)

    Zarząd Agory podjął decyzję o nieprzedkładaniu Zwyczajnemu Walnemu Zgromadzeniu Agory SA rekomendacji o wypłacie dywidendy dla akcjonariuszy w związku ze stratą netto poniesioną w roku obrotowym 2013.

    Spółka otrzymała od swojego doradcy prawnego poradę w sprawie wypłaty dywidendy za rok 2013. „Prawnicy, po rozważeniu poglądów i argumentów w kwestii możliwości wypłaty dywidendy za rok obrotowy, który Spółka zamknęła stratą netto, wskazali na zarówno dużą niepewność stanu prawnego, jak i osobistą odpowiedzialność członków władz Spółki za bezprawną wypłatę dywidendy w takiej sytuacji. Rekomendacja doradcy prawnego jest taka, aby dywidenda ze skumulowanych zysków z lat ubiegłych nie była wypłacona za rok, w którym Spółka poniosła stratę” – napisano w komunikacie spółki.

    Agora wydaje m.in. „Gazetę Wyborczą”.



    Gazeta
    Adama Michnika od początku była narzędziem walki politycznej. Przez
    lata była prawdziwą potęgą. Dzisiaj nowe pokolenie Polaków coraz mniej
    chce się karmić papką przygotowywaną przez "Gazetę" dla swych
    bezmyślnych konsumentów –...
    pch24.pl


    Rynek medialnych toksyn
    http://www.naszdziennik.pl/mysl/78668,rynek-medialnych-toksyn.html

    Powiedzenie dziś, że media kłamią, naraża na śmieszność i banał. Media nie kłamią. Media jedynie opanowały technikę polegającą na posługiwaniu się mieszanką prawdy i informacyjnych fałszerstw. Medialne półprawdy i stereotypy mogą zdyskredytować niewygodnych przeciwników politycznych, rządy, osoby, ich zapatrywania czy światopoglądy. Polityk, jak mucha, może być zabity gazetą. Telewizyjni zawodowcy, którzy są jednocześnie zawodowymi mówcami, stają w studiach naprzeciw swoich gości amatorów i nie dają im szans. To tak, jakby zawodowy bokser wagi ciężkiej zmierzył się z gospodynią domową.

    W telewizyjnych studiach zasiadają politycy, związkowcy, protestujący, walczący o swoje prawa itd. Telewizyjni prezenterzy do części swoich gości podchodzą bezwzględnie, wykorzystując własną uprzywilejowaną sytuację. Zwłaszcza wobec polityków, którzy z określonych powodów nie cieszą się uznaniem ich stacji. Ci muszą być jednak zapraszani do studia, by nadać pozory dziennikarskiego obiektywizmu. Cóż z tego, że zaproszeni otrzymują głos, ale nie wtedy, gdy się spodziewają? Ucina się im w środku wywód – zwykle z racji upływającego czasu. Już na wstępie zadaje się pytania będące zawoalowanym pomówieniem czy insynuacją. Wśród polityków jest jednak szczególna, nieliczna, grupa, która prowadzi z zawodowymi prezenterami równy dialog. Potrafi dać się telewizyjnym prezenterom we znaki i toczyć z nimi równorzędną „walkę”. Zaproszeni do studia mają świadomość, że zostaną poddani, jak na sali rozpraw, przesłuchaniu. Wystąpią jako oskarżeni lub świadkowie oskarżenia z określonego paragrafu. Tak przygotowani, potrafią obnażyć niewiedzę i arogancję prezentera stacji, budząc jego irytację i złość. Wtedy stacja – „w rewanżu” – ośmiesza polityka. Prezentuje powtarzające się, wycięte z kontekstu jego zdania czy miny, wypaczając istotę całej wypowiedzi. Nierzadko w specjalnie zbudowanych tylko w tym celu programach quasi-satyrycznych, których zadaniem jest „przepuszczać” całą polityczną scenę przez magiel. Jako przykład przywołanego polityka na polskiej scenie politycznej automatycznie nasuwa się postać poseł profesor Krystyny Pawłowicz. Profesor już na wstępie, po wejściu do studia, wnosi aurę indywidualnego stylu, a więc i pewnej nieprzewidywalności. Daje do zrozumienia, że nie ulegnie zaprogramowanej sztancy, która ustawia ją w pozycji skrajnie niekorzystnej. Wśród widzów jej występy spotykają się z bardzo żywym odzewem. Często w sieci znajdujemy przykłady „starć” poseł w telewizyjnych studiach. Na YouTube specjalne „miksy” robią sami internauci, podpisując je: „Pawłowicz roznosi dziennikarkę Polsatu – mocne!”. W tych materiałach niemal zawsze ostatni, zwycięski uśmiech w stronę widza kieruje pani profesor. Choć chwilę wcześniej otrzymywała bezwzględne, choć niewidzialne, ciosy poniżej pasa.
    To, co niewidoczne

    Sami widzowie nie mają jednak zwykle wiedzy czy też potrzebnej intuicji, by poradzić sobie z efektem niewidzialnej pracy telewizyjnych redaktorów. Z tym ostatnim na przykład wiąże się cała procedura zapraszania do studia. Są osoby, których się nawet ani myśli zaprosić. Są też tacy, których się zaprasza, ale stale odmawiają. Widz otrzymuje już rezultat niewidzialnej pracy redakcji. Jak zauważa francuski socjolog i analityk telewizji Pierre Bourdieu: „Na scenie to, co widoczne, skrywa to, co niewidoczne”. Rozmowa zaaranżowana w studio sprawia wrażenie demokratycznej równowagi. Ta równość jest wręcz ostentacyjna, a prowadzący rozmowę pozuje na wyrocznię obiektywizmu. To są jednak tylko pozory.

    Debaty w studiach poprzedzają informacyjne serwisy. Odbywa się nieustanny wyścig informacyjny, trwa specyficzna wojna na informacje. Redaktor, wydawca prezentuje nierzadko prawdziwe informacje, ale z intencją wywołania fałszywych implikacji. Pomija się wybrane, istotne, ale niewygodne informacje albo dokonuje się ich selekcji i zestawień, tak by budziły fałszywe skojarzenia. Informacje takie zaznaczają mniej lub bardziej realne zalety podejmowanych spraw, ale jednocześnie maskują lub przemilczają ich ciemne strony.

    Nierzetelne dobieranie informacji i środków językowych, których celem jest wywieranie wpływu na nastroje, poglądy, opinie odbiorców, to motyw wielu redakcji. Mamy tu do czynienia z rodzajem stałej dominacji nadawcy nad odbiorcą. Manipulacja na tak zwanym wolnym rynku informacji i idei może okazać się w skutkach znacznie silniejsza i groźniejsza od tej, która rozgrywa się w systemie autorytarnym lub totalitarnym. W ostatnim przypadku odbiorcy zwykle są szczególnie na nią wyczuleni, dysponują środkami rozpoznawczymi i pozostają nieufni wobec nadawcy. Na rynku wolnego słowa odbiorca okazuje się bezbronny. Jest otwarty i ufny wobec otaczających go przekazów. A nawet pokłada w nich nadzieję na porządkowanie i organizowanie mu życia.
    Uwierz mi – a zrobię cię na szaro

    Przekaz informacyjny i komunikacja społeczna opierają się na zaufaniu. Warunek ufności odbiorcy stanowi akceptacja nadawcy komunikatów informacyjnych. Nadawca nierzadko wykorzystuje tę ufność i świadomie łamie zasady gromadzenia, przetwarzania i emitowania informacji. Nadawca wie, że wiadomość może być kłamstwem, ale wie też, że odbiorca nie ma narzędzi jej weryfikacji. Niedawnym takim przykładem może być emitowana na początku maja informacja o śmierci ministra z czasów PRL, Mieczysława Wilczka. Początkowo podawano tylko komunikat o jego śmierci. Dopiero kilka dni później media poinformowały, że wypadł przez okno i istnieje podejrzenie samobójstwa lub zamachu na jego życie. Za dwa dni znów podano, że targnął się na życie „własnymi rękami” – wyskakując przez okno (!).

    Dwa dni później poinformowano opinię publiczną, że prokuratura zdecydowała o odstąpieniu od sekcji, przyjmując wersję samobójczą. W żadnym z wypadków odbiorca tych przekazów nie miał możliwości ich weryfikacji. Inne przykłady – przykłady wojny informacyjnej mamy w przypadku niemal każdej wiadomości płynącej z Ukrainy. Częste jest tu relacjonowanie nieprawdziwej informacji jako wydarzenia i potwierdzonego faktu i pozostawienie jej bez komentarza. Odbiorca zostaje sam z kontekstem sprawy – ma sam wyciągnąć wnioski. A przecież rzadko który słuchacz jest ekspertem i znawcą tych skomplikowanych spraw. Zwłaszcza w gąszczu sprzecznych faktów.

    Wojna informacyjna na Ukrainie wskazuje też, w jakim stopniu media zdolne są do wykreowania określonej opinii publicznej czy wywołania psychozy zbiorowej bez konieczności gromadzenia w tym celu tłumów. Informacja oddziałuje na każdego z osobna i oddzielnie. Ale przyczynia się jednocześnie do zjawisk zbiorowych. Media zmieniają się więc w idealne narzędzia do prowadzenia nowych wojen. Czego przykład mamy, niestety, na Ukrainie. Gdzie w efekcie armia i żołnierze zostali sparaliżowani przez silną ekspozycję medialną uzbrojonych po zęby nieznanych bliżej nikomu „turystów”. Stałe powtarzanie tezy o chaosie, niebezpieczeństwach, zagrożeniach, łączone z innymi nieprawdziwymi danymi, utworzyło dodatkowe złudzenie logicznego łańcucha. Doszło tu do wykorzystania schematu, wedle którego dokonany został opis nowej sytuacji, której nadawca chciał nadać szczególną rangę.
    Informacyjne śmietnisko

    Ten rodzaj manipulowaniem świadomością opinii publicznej to rodzaj techniki mentalnej przemocy. Mechanizm przypomina adaptację technik reklamowych. Przeciwnik opatrzony zostaje przykrą etykietką, której starał się pozbyć. Jeśli nie ma dostępu do głównego nurtu mediów, już jest na pozycji straconej. Resztę dopełniają szumy informacyjne. Błahe artykuły, śmieciowe audycje, programy pozbawione jakichkolwiek treści. Wbrew pozorom są bardzo ważnym instrumentem w zawłaszczaniu uwagi słuchacza. Ich zadaniem jest jedynie jałowe wypełnianie miejsca na antenie czy szpaltach gazety. Takie informacyjne śmieci wydalają w Polsce główne komercyjne radiowe i telewizyjne stacje. I to one, paradoksalnie, mają największą słuchalność i siłą rzeczy najbardziej zajmują uwagę gros opinii publicznej.

    Jeśli zaś komunikat informacyjny jest nieskuteczny – jest po prostu powtarzany. Do bólu. Do irytacji odbiorcy. Im bardziej zirytuje, tym jest skuteczniejszy. Powtarzane są także obrazy, zestawienia negatywnych zdjęć z tekstem kompromitującym osobę, instytucję, partię. Najłatwiej to zauważyć w tabloidach. Ten rodzaj informacyjnego odpadu skutkuje odcięciem odbiorcy od prawdy o otoczeniu. Niszczy jego układ odniesienia, zrywa więzi pokoleniowe, tradycje, zasady etyczne. Tu warto wspomnieć o drastycznym wydaniu jednego z tabloidów z kanonizacji Jana Pawła II, kiedy eksponowano zdjęcia świętego obok odrażających patologicznych ludzkich ciał.
    Bunt ofiary

    Taktyka skrajnego przejęcia kontroli nad określoną grupą czy społecznością przez umiejętne wykorzystanie mediów czy nawet inwazję medialną (np. sprawa Ukrainy) prowadzi do sytuacji zwanej praniem mózgu. Odbiorca wtedy nie ma już ani świadomości, ani wiedzy, ani nie wyraża zgody na to, co go informacyjnie zalewa. Wtedy już tylko krok do sytuacji, gdy techniki wpływu wykorzystywane są zbyt nachalnie i intensywnie. Odbiorca może zacząć odzyskiwać dawną świadomość i pierwotną uwagę. Przekazy, które dawniej wpływały na jego zachowanie, tracą swoją moc. A gdy masa krytyczna informacyjnych toksyn zostaje ostatecznie przekroczona – jak w każdej sytuacji – organizm zaczyna się buntować. Odbiorca przekazów przestaje zachowywać się zgodne z oczekiwaniem manipulatora. Jego komunikaty nie są wchłaniane, a wprost przeciwnie – odrzucane. Reakcja jest taka, jak na każdy rodzaj fizycznej agresji czy inwazji. Uczenie nazywa się to zjawiskiem reaktancji. Łączy się ona z negatywnymi stanami emocjonalnymi – gniewem, wzburzeniem itd., wywoływanymi obawą przed zagrożeniem osobistej wolności. W efekcie może doprowadzić do bardzo zdecydowanych działań obronnych osoby czy wręcz całych grup poddanych manipulacji.
    Jak się bronić przed toksynami informacji?

    Co zatem robić, by nie ulec informacyjnym toksynom? Należy przede wszystkim odrzucać formy niepożądanych przekazów. Po pierwsze – odrzucić ich język i terminologię. To przez nie nadawca realizuje swoje koncepcje. W ten sposób uniknie się narzucanych kategorii pojęciowych. Nie należy też przyjmować narzuconej płaszczyzny konfrontacji, ale zachować przede wszystkim ostrożność przed powtarzaniem clichés. Przychodzi tu z pomocą tak zwana kontrpropaganda, polegająca przede wszystkim na rozpoznaniu tematów odrzucanych. Wyodrębnieniu ich, sklasyfikowaniu według znaczenia, by kolejno i pojedynczo z nimi prowadzić polemikę. Dalsza strategia nakazuje uderzanie w słabe punkty nadawcy komunikatów. Ale uwaga, co bardzo ważne: jeśli uderzenie niechcianej czy odrzucanej propagandy jest tak potężne, że wręcz przygniatające, nie należy nigdy wchodzić we frontalne i otwarte starcie z nią. Trzeba neutralizować wszechobecną niepożądaną opinię. A to znaczy – za punkt wyjścia należy właśnie tę opinię przyjąć, następnie znaleźć wspólny grunt z nią, a potem stopniowo, poprzez różnego rodzaju argumenty, także ośmieszanie, osłabiać i eliminować z obiegu publicznego. Jest to proces trudny, wymagający doświadczenia i wiedzy. Dobrze jest także wykazywać na każdym kroku niezgodność komunikatów przeciwnika z podstawowymi faktami.

    W tym starciu polem zderzenia jest ludzka świadomość. Dlatego tak ważne jest uświadomienie faktu ulegania informacyjnej agresji. Jak długo osaczeni i poddani jej nie wiedzą o tym, tak długo są całkowicie bezbronni. W chwili uzyskania tej wiedzy skuteczność informacyjnego agresora niemal automatycznie gwałtownie spada.

    Dr Hanna Karp

    PAP/Paweł Supernak

    PAP/Paweł Supernak

    Dla zewnętrznego obserwatora III RP jest dziś prowincjonalnym bazarkiem, targowiskiem tandety, chamstwa i głupoty, taką europejską Kozią Wólką.
    Obsługiwaną przez nowoczesnych krzykaczy, zachwalaczy towaru
    wytworzonego w wioskach i innych zadupiach światowej cywilizacji.
    Bazar ten prowadzi też działalność obwoźną. Taki handelek dla ubogich.
    Trudzą się nim różne Moniki Olejnik i ich koleżanki oraz koledzy,
    zawodowi handlarze kłamstwem, podkulturą polityczną i ciemnotą
    Czwartego, bo już nawet nie Trzeciego Świata. Krążą ci domokrążcy po
    ekranach telewizyjnych całego kraju, żerując na najniższych instynktach
    obywateli w przekonaniu, że naród polski jest narodem głupim, prymitywnym i niezdolnym do samodzielnej oceny rzeczywistości. Handlarze z TVN 24, Polsatu, TVP i
    paru innych obwoźnych naprawiaczy dusz dbają o to, by do publicznej
    opinii nie przedostały się rozum, kultura osobista i wiedza. A
    przede wszystkim prawda.

    Nic dziwnego, że jak coś w handelku zaczyna się psuć, a
    główny zachwalacz towaru Donald Tusk traci bezwzględne poparcie wiosek i
    miasteczek, na antenę wypuszcza się posła Stefana Niesiołowskiego sprawdzonego wojownika o godność chamstwa w narodzie.
    Kiedy okazało się, że Sejm nie odbierze immunitetu byłemu szefowi CBA
    Mariuszowi Kamińskiemu, ze smyczy został spuszczony ów poseł i to
    niemal jednocześnie we wszystkich tych stacjach. We wszystkich też
    bluzgał obelgami na Kamińskiego, na PiS na media konserwatywne, na
    doktora Chazana i na wszystkich przyzwoitych ludzi, którzy są
    „obrzydliwi”, bo nie kochają Platformy Obywatelskiej. Im więcej Niesiołowskiego, tym mniej PO, więc jak go widzę i słyszę, to mi serce rośnie. Musi być źle z tym towarzystwem, skoro sięga po ostatnią deskę ratunku, jaką jest ten typ.

    W związku z tym mam pomysł. TVN 24, Polsat i TVP powinny wspólnie nadawać program zatytułowany: „Cała
    prawda całą dobę dla idiotów” z udziałem Niesiołowskiego, profesora
    Kuczyńskiego, towarzyszy Czarzastego i Millera, Władysława profesora
    Bartoszewskiego, ministra Sikorskiego, aktora Olbrychskiego, reżysera
    Wajdy, paru wybijających się w dziedzinie bezprawia prokuratorów i
    sędziów, paru lekarzy wspierających aborcję, „mistrzów” od
    Mellera, a dla zmylenia przeciwnika dokoptować paru redaktorów ponoć
    prawicowych, księdza Sowę i księdza Lemańskiego.
    Listy
    uczestników takiej audycji nie zamykam, bo z pewnością pominęłam różnych
    ludzi zasłużonych, którzy mają prawo upomnieć się o miejsce przed
    kamerami. Jak już się wszyscy zgromadzą, należy pozwolić im mówić co
    ślina na język przyniesie, a następnie nadawać ten program co godzina
    przez całą dobę, nie musi być długi. Obelgi mają to do siebie, że są
    krótkie i zwięzłe, a poza tym ich liczba jest ograniczona do
    inteligencji osób te obelgi miotających. Jakby zabrakło pomysłu,
    odsyłam na portale internetowe, na których nie brak obelżywych
    wpisów pod adresem dziennikarzy i polityków, którym nie po
    drodze z Platformą Obywatelską.

    Gwarantuję, że po miesiącu ludzie zaczną wyrzucać telewizory przez okno i ryglować drzwi w
    strachu, że włamie się Niesiołowski i spierze Bogu ducha winnych
    lokatorów po pysku. Dlatego należy nastrajać telewidzów optymistycznie.
    I w przerwach między występami Niesiołowskiego i jemu podobnych
    odczytywać tekst, który jakiś autor pomieścił na portalu onet, a
    głosi on, że Polska jest światową potęgą. Bijemy rekordy w dziedzinie
    produkcji owocowo-warzywnej, jesteśmy mistrzami w dziedzinie malin,
    borówki amerykańskiej, czarnej porzeczki. Jest to sukces „na miarę
    Nobla i olimpijskiego medalu”. I pokazywać obrazki z wycieczek
    prezydenta Komorowskiego w Polskę. Żeby prosty lud dowiedział się, że
    Wisła płynie nie tylko w Wiśle ale  w całej Polsce, a naród powinien
    budować III RP wespół w zespół, ponad podziałami.

    Lecz ani Komorowskiemu ani Tuskowi nie chodzi o jedność narodu, im
    chodzi o jedność władzy, której nie oddadzą za żadną cenę. A jej
    utrzymaniu służy krzewienie nienawiści, sprawdzona metoda partii
    komunistycznych, które tłumiły każdy bunt w zarodku, głosząc
    równocześnie sukcesy państwa komunistycznego, do których należała
    najlepsza wódka na świecie. Dzięki temu PRL był dziesiątą potęgą przemysłową. Dziś jest potęgą malinową. Też dobrze. Komu, komu, bo idę do domu.

    Media, polityka i biznes

    Sobota, 28 czerwca 2014 (02:04)

    Media nie działają w próżni. Nie stanowią świata izolowanego od życiowych problemów człowieka. Przenikają swym wpływem wszystkie sektory jego egzystencji. Dlatego refleksja nad nimi musi uwzględniać podstawowe konteksty i relacje wynikające z funkcjonowania mediosfery, tzn. środowiska mediów. Nieznajomość tych mechanizmów rodzi w użytkownikach środków masowego komunikowania bezsilność i poczucie zagubienia. Uniemożliwia też prawidłowe korzystanie z nich i ułatwia daleko idącą manipulację.
    Patologiczny układ mediów?

    Z obliczeń szacunkowych wynika, że 90 proc. mediów w Polsce znajduje się w rękach środowisk liberalnych i lewicowych. Obecnie są one główną siłą napędową w budowaniu „społeczeństwa opinii”. Jednocześnie Polacy są coraz dalej od „społeczeństwa komunikacji”. Wszak informacja jako sprawdzony nośnik mówienia nieprawdy zatraca swoją wiarygodność i nie prowadzi do komunikowania międzyludzkiego. Stała się bowiem towarem przetargowym w polityce i w biznesie.

    Należy w tym miejscu przypomnieć o wydarzeniu, które legło u początków najnowszej historii polskich mediów i wciąż kładzie się cieniem na ich zrównoważonym rozwoju. Myślę o nieprawidłowym, wręcz oszukańczym podziale mediów, jaki podjęto w 1990 r. w następstwie likwidacji koncernu RSW Prasa-Książka-Ruch, którego właścicielem była partia komunistyczna. Cały majątek stał się własnością ugrupowań liberalnych i lewicowych.

    Pominięte zostały środowiska, które w PRL miały odwagę tworzyć prasę niezależną (tzw. drugi obieg). Kontrowersje budziły zwłaszcza zasady podziału koncernu i niejawnie podejmowane decyzje. Była to jedna z pierwszych afer w minionym 25-leciu. Ze względu na swój charakter i rolę w procesie odzyskiwania przez Polskę niepodległości stała się „aferą matką” niemal wszystkich następnych afer. Przyczyniła się bowiem do zachwiania równowagi w polskiej mediosferze po 1989 roku. Doprowadziło to do powstania nowego układu mediów, który w sposób jednostronny kształtował opinię publiczną i zniekształcał obraz rzeczywistości w świadomości obywateli.

    Fakt, że mamy dziś oligarchiczny system w świecie polskich mediów, nie jest więc dziełem przypadku i potwierdza znaną prawidłowość, że zarówno w polityce, jak i w mediach nie ma przypadków. Funkcjonujący system zbudowany na wymuszonym monopolu jest patologicznym układem mediów, polityki i biznesu, a to sprawia, że stał się z natury swej niezdolny do krytycznej oceny „elit trzymających władzę”. A przecież naczelną misją mediów, których ambicją jest kierowanie się dobrem wspólnym i polską racją stanu, powinno być permanentne monitorowanie i rozliczanie rządzących. Emanacją tego systemu stał się kuriozalny fakt, że po 1989 r. w Polsce zmieniają się parlamenty, rządy i koalicje, natomiast w tych samych rękach znajdują się najważniejsze centra opiniotwórcze. Nie trzeba dowodzić, że taki system jest poważnym zagrożeniem dla demokracji.

    Dodać należy, że funkcjonujący antydemokratyczny system mediów ma swoich wiernych sojuszników, których gołym okiem nie widać. Są nimi poprawność polityczna i medialna, która stała się nową formą cenzury, są hasła typu: „życie ma być łatwe, lekkie i przyjemne”, które wiążą media z biznesem, i są zjawiska, które stępiają krytycyzm odbiorców, jak np. wpływ kultury masowej, który roznieca ich namiętności i ogranicza rozwój intelektu.

    Funkcjonują na szczęście media niezależne od systemu oligarchicznego, kierujące się zasadą dobra wspólnego i polskiej racji stanu, media, które kształtują postawę patriotyzmu i odwołują się do wartości chrześcijańskich. Są wreszcie media katolickie, które zachowały swoją tożsamość i w sposób odpowiedzialny podejmują problematykę wychowania do prawidłowego odbioru współczesnej mediosfery, czego przykładem jest podjęta przez „Nasz Dziennik” debata na temat mediów.
    Wykorzystać „czynniki pośredniczące”

    W świetle dotychczasowej refleksji potwierdza się opinia pedagogów praktyków, że szczególnie ważną właściwością mediów jest skuteczność ich wpływu na odbiorców. Mówi się w związku z tym, że skuteczność tę należy rozpatrywać w kontekście stałej skłonności człowieka do reagowania na bodźce ze strony środowiska (w naszym przypadku – mediosfery) w sposób automatyczny, uproszczony i przedrefleksyjny. Swoistym kołem ratunkowym w takiej sytuacji jest funkcjonowanie w psychice człowieka odpowiednich mechanizmów, jak specyficzny filtr informacyjny czy zdolność do selekcji. Przy czym ta ostatnia jest ściśle związana z indywidualnością człowieka. Z badań wynika, że osoby o nieprzeciętnej indywidualności nie wykazują trudności w radzeniu sobie z nadmiarem informacji odbieranych z mediów. Opinię tę należy wziąć pod uwagę w podejmowaniu formacji medialnej każdego typu i poziomu.

    Niezastąpioną pomocą w prawidłowym odbiorze mediów są tzw. czynniki pośredniczące. Od nich uzależniony jest ostateczny rezultat wpływu wywieranego przez media. Pierwszym, który zwrócił uwagę na rolę tych czynników, był wybitny medioznawca amerykański Joseph T. Klapper. Jego zdaniem, czynniki pośredniczące w stopniu rozstrzygającym współdecydują o skutkach, sile i zakresie wpływu mediów na człowieka. Najważniejsze z nich to postawy odbiorcy wobec mediów, grupa odniesienia, przeżywane interakcje i wychowanie.

    Osoby, na których ciąży obowiązek wychowania do mediów, a więc nauczyciele i wychowawcy zawodowi, duszpasterze i katecheci, a w szczególności rodzice, powinni wiedzieć, jakie postawy odbiorcy wobec mediów są najbardziej oczekiwane w edukacji medialnej. Spośród wielu dwie są szczególnie znaczące i cenne. Są to: postawa odporności i postawa aktywna.

    Pierwsza z nich odnosi się przede wszystkim do tych wpływów ze strony mediów, które oceniane są jako szkodliwe. Postawa ta wyklucza naiwność i brak krytycyzmu w odbiorze treści medialnych, a także nadmierny zachwyt i euforię. Powinna być budowana na dystansie emocjonalnym w odbiorze mediów i na intelektualnej dociekliwości. Dzięki temu jednostka łatwiej dostrzega takie zjawiska jak manipulacja, mit czy kłamstwo polityczne.

    Postawa aktywna idzie jeszcze dalej. Nie pozwala być tylko bezkrytycznym konsumentem mediów, natomiast ułatwia podejmowanie pozytywnego wpływu na nie, co wiąże się ze stawianiem pod ich adresem wysokich wymagań. Z pewnością niektóre media nie brałyby udziału w „wyciszaniu afer”, gdyby były pod stałym wpływem wymagających odbiorców.

    Znaczącą rolę w skutecznym oddziaływaniu mediów spełniają grupy odniesienia. Więzi przeżywane w obrębie grupy sprawiają, że jej członkowie identyfikują się z nią, dzięki czemu ona sama wykazuje decydujący wpływ na ich liczące się decyzje i zachowania. Oddziałuje też na kształtowanie postaw, opinii i hierarchii wartości. Wspiera swoich członków w ich wierności wobec wyznawanych zasad moralnych oraz poglądów społecznych i politycznych.

    Grupa odniesienia również może być wykorzystana w oddziaływaniu na media ze strony ich odbiorców, gdy stała się platformą skutecznego wpływu na funkcjonujące aktualnie media. Przybierać to może różnorakie formy – od telefonu do redakcji czy listu z podpisami po oświadczenia zamieszczane w mediach. Brak reakcji na negatywne zjawiska w mediach prowadzi do samozadowolenia dziennikarzy i utwierdza ich w przekonaniu, że np. manipulowanie społeczeństwem czy udział w budowaniu mitologii politycznej jest czymś zupełnie przyzwoitym. Tymczasem w działaniach takich stosuje się cyniczną zasadę, że cel uświęca środki.

    Również przeżywane interakcje umożliwiają powstawanie oddziaływań funkcjonujących w dwóch kierunkach: ze strony mediów na ich odbiorców i ze strony odbiorców na media. Interakcja jest równoczesną aktywnością dwóch albo więcej osób. W jej następstwie człowiek uzyskuje wiedzę o innych ludziach. Wtedy też przekazywane są nawzajem opinie i poglądy, sposób bycia i przyzwyczajenia. Najwyraźniej widać to w sytuacji, gdy w interakcji uczestniczą osoby znaczące, np. nieprzeciętne indywidualności, charyzmatycy, wybitne autorytety. Ich udział w spotkaniach osób jest tym bardziej wyczuwalny, że są one z natury swej interaktywne, a więc dalekie od chłodnego monologu.

    Interakcja może też być odpowiednim kanałem do kształtowania opinii publicznej. Jej „oddolne” kształtowanie jest dziś tym bardziej niezbędne, że media coraz wyraźniej pełnią tzw. funkcje uzurpowane, które są obce naturze mediów i realizują działalność społecznie szkodliwą. Wymienia się np. funkcję instrumentalnego traktowania prawdy, funkcję manipulowania wynikami sondaży czy funkcję współtworzenia układów oligarchicznych w mediosferze państwa.

    Zdaniem Klappera, czynnikiem pośredniczącym o szczególnej sile działania jest wychowanie w ogóle, a w szczególności wychowanie do mediów. Jest ono tym bardziej ważne, że opiera się na takich wartościach jak autorytet, miłość pedagogiczna i specyfika środowiska wychowawczego. Wpływ wychowania do mediów jest wtedy najpełniej widoczny, gdy jego podstawę stanowi kształtowanie trzech najważniejszych postaw: postawy krytycznej, postawy selektywnego odbioru mediów i postawy twórczej aktywności. Tylko tego rodzaju edukacja medialna zdolna jest ochronić dzieci i młodzież przed negatywnym wpływem mediów, nawet jeśli pochodzi z patologicznego układu mediów. Nie jest to możliwe, gdy formacja medialna sprowadzana jest (np. w szkole) do samej dydaktyki, która jedynie informuje o historii mediów, ich języku i o warsztacie dziennikarskim w prasie, radiu czy telewizji.
    Ważne wskazania

    Dziś już nie można pochylać się twórczo nad najważniejszymi sprawami państwa i Narodu, mediów i polityki, zapominając o duchowym testamencie największego z Polaków, którego wskazania wciąż są aktualne.

    Ks. bp Adam Lepa

    Zmaganie się o duszę tego świata

    Sobota, 28 czerwca 2014 (02:05)

    Nawet ktoś, kto do tej pory żywił złudzenia, że o sztukę i wolność artystycznego wyrazu chodzi, w kontekście zmasowanej akcji propagandowej i bezpardonowych nacisków związanych z bluźnierczym spektaklem „Golgota Picnic” zapewne pozbył się złudzeń i przejrzał na oczy. Wszystkie maski opadły, zaś teatr – zamiast bawić i uczyć – stał się areną wyzywającej światopoglądowej konfrontacji. Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z długo przygotowywaną i sowicie opłaconą akcją skierowaną przeciw Kościołowi i wierze katolickiej. Bluźnierczy spektakl jest wybiegiem i wytrychem – niczym innym.

    W tych okolicznościach cisną się na usta słowa, które 20 lat temu wypowiedział Jan Paweł II: „Wciąż na nowo Kościół podejmuje zmaganie się z duchem tego świata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji. Zmaganie się o duszę świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch tego świata zdaje się być najmocniejszy. W tym sensie encyklika ’Redemptoris missio’ mówi o ’nowożytnych areopagach’. Areopagi te to świat nauki, kultury, środków przekazu; są to środowiska elit intelektualnych, środowiska pisarzy i artystów. Ewangelizacja spotyka się z człowiekiem wciąż na nowo, ma charakter pokoleniowy”.

    Zmasowany atak na wiarę chrześcijańską, z jakim mamy do czynienia na początku tegorocznych wakacji, świadczy o tym, że kolejny raz starannie wybrano czas, środki i metody. Po śmierci Jana Pawła II Polska stała się swoistym laboratorium, w którym współcześni „inżynierowie dusz” próbują ustalić, jak daleko może się posunąć antyewangelizacja. Ich wrogość nie jest niczym nowym, ubiera się jedynie w nowsze szaty i używa nowszych kłamstw i forteli. Na jej usługach stoi część dziennikarzy, artystów i polityków, którzy w ten sposób spłacają swoje rozmaite długi i usiłują pozyskać przychylność wpływowych mocodawców. Nic nie jest przypadkowe: ani wybór czasu i miejsc, ani ogłupiające komentarze i wyświechtane frazesy, ani wreszcie – co najważniejsze – mieszanie wolności ze swobodą i swawolą.

    Jednak, bodaj po raz pierwszy na tak dużą skalę, widać również stanowczą i skuteczną siłę sprzeciwu wobec antychrześcijańskiej agresji. Wielu katolików daje poznać, że nie pozwoli z siebie szydzić ani nie będzie tolerować bezbożnego nauczania pogardy. W polskich miastach odbywają się odważne protesty, z którymi bluźniercy i ich poplecznicy muszą się liczyć. Lecz, podobnie jak niegdyś na Krakowskim Przedmieściu, tak i teraz te protesty chcą zamącić podstawieni prowokatorzy, pokazywani i nagłaśniani przez wybrane stacje radiowe i telewizyjne – te same co zawsze. Skala i przebieg tego, z czym mamy do czynienia, gorzko potwierdzają diagnozę dokonaną przez Jana Pawła II. Na naszych oczach odbywa się dramatyczne zmaganie o duszę współczesnego świata i człowieka, w którym nikt, kto wyznaje wiarę w Boga, nie może stać na boku ani pozostawać obojętny.

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski

    fot. wSieci 

    Jak rząd przejmuje wydawcę „Gazety Wyborczej”? Już niemal co piąta akcja należy – pośrednio – do rządu! - pisze Marek Pyza w najnowszym tygodniku „wSieci”.

    http://wpolityce.pl/polityka/209659-tygodnik-wsieci-agonia-agory-jak-rza...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    98. Czerska z Wiertniczą mianuje :)))




    Kto kandydatem PiS?


    ''Trzódka''
    szuka PiS-owi kandydata na prezydenta. Gliński, Gowin, Chazan? Nie,
    ciekawsze nazwisko padło, kiedy goście myśleli, że są poza anteną

    Kto z ramienia PiS stawi czoło Bronisławowi Komorowskiemu? Nad tym
    zastanawiali się publicyści w Poranku TOK FM: Tomasz Sekielski i
    tradycyjna piątkowa "trzódka": Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław
    Władyka.W dyskusji padały różne propozycje - a to, żeby kandydat był najlepiej z
    tytułem profesorskim; a to, żeby był to ktoś pokroju Zbigniewa
    Religi... Pojawiły się też takie nazwiska jak prof. Michał Kleiber
    (prezes PAN), prof. Andrzej Nowak (historyk z PAN i UJ), prof. Piotr
    Gliński, prof. Bogdan Chazan, Zbigniew Ziobro.

    Ale dopiero kiedy Tomasz Sekielski zakończył audycję, w eter przez przypadek popłynęło jeszcze jedno nazwisko: Jurgiel.

    Kandydaci partyjnego aparatu


    Krzysztof Jurgiel to były minister rolnictwa, w latach 90.
    członek Porozumienia Centrum, choć nie jest tak blisko Kaczyńskiego, jak
    choćby Adam Lipiński. To nazwisko, choć rzucone żartem, wpisywałoby się
    w koncepcję kandydata z wnętrza PiS. - Przy założeniu, że Kaczyński nie
    ma zaufania dla tego, kto nie podlega partyjnej dyscyplinie - mówił
    Wołek.

    Jeszcze niedawno w gazetach krążyło nazwisko
    europosła Ryszarda Czarneckiego, przy którym Jurgiel wcale nie brzmi
    nieprawdopodobnie. Problemem może jednak być stan zdrowia Jurgiela -
    poseł PiS przeszedł niedawno zawał.

    A może jednak Kaczyński?


    - Można odnieść wrażenie, że nie ma chętnych do tego, żeby
    przegrać z Bronisławem Komorowskim - stwierdził Tomasz Wołek, kiedy
    Tomasz Sekielski zwrócił uwagę na świetne notowania obecnej głowy
    państwa. Jednak Tomasz Lis przestrzegał: nie zakładajmy nieuchronności
    jakichkolwiek zdarzeń w polityce. - Z drugiej strony rzeczywiście trudno
    zauważyć na horyzoncie kogokolwiek, kto byłby w stanie rzucić realne
    wyzwanie Komorowskiemu - dodał jednak.

    Według Lisa może
    to zrobić tylko jeden polityk: prezes PiS. - Jeśli nie chce, żeby
    kandydat jego partii poniósł absolutną, totalną, kompromitującą i
    upokarzającą klęskę, powinien do wyborów stanąć - stwierdził naczelny
    "Newsweeka". Według Wołka jednak Kaczyński nie zwykł walczyć z tymi, z
    którymi wcześniej już przegrał. I po porażce, choć honorowej, z 2010, z
    Komorowskim już się nie zmierzy.

    - Kaczyński popierający
    Kaczyńskiego jest dużo bardziej atrakcyjny niż Kaczyński popierający
    Glińskiego. Bo wtedy mówimy o kabarecie - upierał się jednak Lis.
    Naczelny "Newsweeka" podsumował stawkę: - To Kaczyński i kandydaci wagi
    piórkowej - ocenił. - A ponieważ PiS nie ma kandydata, te wybory może
    zapisać już po stronie porażki - zakończył Wołek.




    Czy polskojęzyczne media media naprawdę są polskie? Szokująca analiza rynku prasowego

    Wartość rynku prasy to około półtora
    miliarda złotych. Przychody ze sprzedaży przynoszą około 1,1 mld, a
    reklama – 400 milionów. Jaka część z tej sumy przypada na media polskie,
    a jaka na polskojęzyczne?


    Od roku rynek gazet regionalnych został całkowicie zdominowany przez
    kapitał niemiecki. Poprzednio podzielony był po połowie pomiędzy
    Niemców i Brytyjczyków. Koncern Verlagsgruppe Passau obecnie posiada już
    19 tytułów we wszystkich miastach wojewódzkich w Polsce, w niektórych
    miastach, jak w Krakowie, nawet po dwa tytuły („Dziennik Polski” i „Gazeta Krakowska”). Ta sama firma jest wydawcą bezpłatnej gazety „Nasze Miasto”.

    —wylicza Bubula. I podaje kolejne dane:

    Średni jednorazowy nakład dzienników regionalnych należących do
    Verlagsgruppe Passau wyniósł w lipcu br. 511 tys. egzemplarzy. 92
    procent nakładów prasy regionalnej w Polsce jest wydawane przez Niemców.

    Autorka podkreśla też rynkową rolę grupy Bauer do której należy 36
    tytułów, w tym tak popularne jak „Tele Tydzień”, „Życie na Gorąco”,
    „To&Owo” czy „Kobieta i Życie” i młodzieżowe „Bravo”. Nakład
    czasopism Bauera sięga rocznie 400 mln egzemplarzy, a poszczególne
    numery „Tele Tygodnia” sprzedają się w liczbie 900 tys. sztuk.

    Co sprawia, że Bauer jest posiadaczem połowy rynku czasopism.
    Z kolei do niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer
    należy tabloid „Fakt” – najpopularniejsza w naszym kraju gazeta
    codzienna, sprzedawana średnio w 313 tys. egzemplarzy, „Przegląd
    Sportowy”, tygodnik „Newsweek” (sprzedaż 116 tys.). Należy do niego też
    połowa udziałów w
    „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Ringier Axel Springer jest też
    właścicielem najpopularniejszego portalu informacyjnego w internecie:
    Onet.pl, z ponad 13 milionami użytkowników.

    Analizując rynek telewizyjny Bubula przypomina, że najsilniejszym
    prywatnym właścicielem na rynku telewizji jest Zygmunt Solorz, twórca
    Polsatu. Posiada on także platformę satelitarną: Cyfrowy
    Polsat z 3,5 mln abonentów.

    Grupa Polsat zyskała najwięcej w procesie cyfryzacji telewizji,
    ponieważ po decyzjach KRRiT dysponuje łącznie 13 programami, w tym całym
    multipleksem mobilnym. Telewizyjny holding obejmuje dodatkowo wiele
    stacji telewizji płatnej, zajmując łącznie około 25 proc. udziałów w
    rynku. Do imperium Solorza należy też od niedawna sieć
    telefonii komórkowej Plus

    — pisze publicystka.

    Podkreśla też, że powody do zadowolenia ma Zbigniew Benbenek, właściciel koncernu ZPR,
    powiązanego ze środowiskami postkomunistycznymi, który swój stan
    posiadania zwiększył o koncesje na 3 stacje telewizyjne: Eska TV, Polo TV oraz Fokus.

    Jak zauważa autorka artykułu strategia – zajmowania różnych segmentów
    rynku mediów – przyświeca koncernowi Agora, wydawcy „Gazety Wyborczej”.

    Dziennik ten sprzedaje się w 157 tys. egzemplarzy, przy nakładzie 232 tys. (dane ZKDP), ale sprzedaż systematycznie spada. Gazeta
    jest za to zasilana jest reklamami spółek Skarbu Państwa. Tylko w
    lipcu br. wpływy cennikowe z wszystkich reklam zamieszczanych w „Gazecie
    Wyborczej” wyniosły 28 mln zł
    (dla porównania: „Fakt” na reklamach zarobił
    blisko 14 mln, „Super Express – 10 mln). Agora dysponuje także
    bezpłatną gazetą „Metro” oraz kilkunastoma czasopismami (np. „Avanti”,
    „Logo”, „Cztery Kąty” czy „Kuchnia”)

    –- czytamy w artykule.

    Do tego samego koncernu należą rozgłośnie radiowe Złote Przeboje, TOK FM i
    Rock Radio oraz portal Gazeta.pl posiadający 10 mln użytkowników. Po
    cyfryzacji wydawca „Gazety Wyborczej” od swego portfolio dołączył
    obecną na multipleksie naziemnym telewizję Stopklatka. Przychody Agory
    zwiększa sieć kin Helios oraz jedna z największych firm reklamy zewnętrznej AMS z billboardami oraz reklamami na przystankach komunikacji w większości polskich miast.

    Z kolei Presspublika Grzegorza Hajdarowicza, wydawca dziennika
    „Rzeczpospolita”, odnotowała spadek sprzedaży do około 50 tys.
    egzemplarzy, przy nakładzie 66 tys. (dane z lipca 2014 r.).

    Natomiast Platforma Mediowa Point Group Michała Lisieckiego, wydawca
    tygodników „Wprost” w czasie wybuchu afery taśmowej odnotowała
    sprzedaż na poziomie – 108 tys.) i „Do Rzeczy” (61 tys.).

    Jak podkreśla Bubula w polskich rękach znajduje się jeszcze wciąż telewizja TVN ale po sprzedaży Onetu, Multikina oraz platformy satelitarnej n, a nawet klubu piłkarskiego Legia, stan posiadania koncernu ITI się kurczy.

    Po sprzedaży platformy satelitarnej n poszerzył się stan posiadania
    francuskiego koncernu Vivendi, właściciela Canal+, trzeciego co do
    wielkości prywatnego nadawcy i operatora telewizyjnego. Wszystko
    wskazuje na to, że w niedalekiej perspektywie także telewizja TVN stanie się obiektem zainteresowania Vivendi.

    – pisze Barbara Bubula.
    Autorka podkreśla też dysproporcje przy zestawieniu niemieckich i
    międzynarodowych potentatów z mediami niezależnymi i katolickimi.

    Niewątpliwym sukcesem jest ogólnopolski zasięg Radia Maryja i
    obecność Telewizji Trwam na multipleksie cyfrowym. W każdej diecezji
    istnieją także częstotliwości dla lokalnych rozgłośni katolickich,
    niestety duża część z nich poprzez umowę zawartą z prywatnym nadawcą w
    praktyce wykorzystywana jest do nadawania programu o zawartości
    podobnej do rozgłośni komercyjnych

    – zauważa. Wyliczając najważniejsze tytuły prasowe prasy
    katolickiej i niezależnej Bubula przypomina, że na czele najlepiej
    sprzedających się tygodników opinii znajduje się „Gość
    Niedzielny”, (133 tys. egzemplarzy.)

    Do grupy najpopularniejszych tygodników zaliczają się też
    „Niedziela”, tygodnik „wSieci” wydawany przez spółkę Fratria
    (81 tys.), a także „Gazeta Polska” (48 tys.), co jednak w zestawieniu z
    blisko milionową sprzedażą czasopism kolorowych Bauera
    – wygląda skromnie.

    Dysproporcja jest zauważalna również w internecie.

    W porównaniu z dziesięciomilionową liczbą użytkowników największych
    portali typu Onet najlepsze z mediów katolickich i niezależnych
    uzyskują co najwyżej półmilionową rzeszę czytelników. Do najpopularniejszych portali z tej kategorii należą: wPolityce.pl., niezależna.pl i fronda.pl.

    –- pisze Bubula.

    Media w Polsce obracają ogromnymi pieniędzmi. To pieniądze przynoszone przez polskich widzów, czytelników, słuchaczy.

    —dodaje i wylicza:

    Wartość rynku prasy to około półtora miliarda złotych.
    Przychody ze sprzedaży przynoszą około 1,1 mld, a reklama – 400
    milionów. Rynek płatnej telewizji to około 5,5 mld zł, a reklama
    telewizyjna przynosi 3 mld złotych. W przypadku radia z reklamy uzyskuje
    się około 0,5 mld złotych. Reklama internetowa osiąga 2 mld złotych.
    Łącznie cały polski rynek rozrywki i mediów, wraz z opłatami za
    dostęp do internetu oraz grami wideo i filmami, szacowany jest na blisko
    30 mld zł (raport firmy PwC).

    Jaka część z tej sumy przypada na media polskie, a jaka na polskojęzyczne?

    —pyta.

    Wpływu na opinię publiczną i wyznawane przez Polaków wartości nie da się przeliczyć na pieniądze…

    – podsumowuje Barbara Bubula. 

    Rosyjski rząd chce ograniczyć udział zagranicznego kapitału w mediach

    Od początku trzeciej kadencji prezydent Władimir Putin przekonuje, że
    media z zagranicznym kapitałem i organizacje pozarządowe, korzystające z
    zagranicznych grantów szkodzą interesom Rosji.
    Już w 2012 roku, w kilka miesięcy po ponownym wyborze Putina na
    prezydenta weszła w życie ustawa o „zagranicznych agentach”. Dokument
    nałożył obowiązek specjalnej rejestracji, traktowany przez obrońców praw
    człowieka jako piętnowanie, dla tych organizacji które korzystają z
    nierosyjskich źródeł finansowania.
    Dziś Duma Państwowa niemalże
    większością głosów przyjęła projekt ustawy ograniczający udział obcego
    kapitału w mediach z 50 do 20 procent.
    W opinii niezależnych komentatorów, to kolejna próba zwiększenia przez
    państwo kontroli nad środkami przekazu. Nowe przepisy, jeśli przejdą
    całą ścieżkę legislacyjną zaczną obowiązywać od stycznia 2016 r. Do tego
    czasu istniejące już koncerny medialne muszą zmienić swoją strukturę
    kapitałową.



    Witający Ewę Kopacz komentarz Jarosława Kurskiego w
    weekendowej „Wyborczej” przejdzie do historii. Choćby za sprawą frazy,
    która pokazuje, jakie koło zatoczyły media prorządowe. Znów wąsko pojęte dobro jednej partii zostało utożsamione z dobrem państwa:

    Nominacja Grzegorza Schetyny na szefa MSZ nie u wszystkich budzi entuzjazm. Ma utrzymać jedność partii rządzącej i w tym sensie to decyzja w duchu odpowiedzialności za państwo.

    Do tego afirmacja zawłaszczania państwa przez jedną z opcji światopoglądowych:

    Resort sprawiedliwości obejmuje Cezary Grabarczyk, który zapewne zdejmie odium konserwatyzmu obecne tam od czasów Jarosława Gowina.

    Tytuł tekstu mówi sam za siebie: „Kopacz musi być generałem”.
    Emfaza i egzaltacja narastają z każdą linijką.
    Aż do dramatycznego finału:

    Dziś jako szefowa polskiego rządu staje wobec może najważniejszej dla
    siebie próby. Nieuchronną samotność przywódcy wobec bezmiaru wyzwań już
    sobie zapewniła. Tym bardziej Kopacz i jej rządowi należy się kredyt zaufania.



    Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa pod przewodnictwem posła
    PiS Adama Kwiatkowskiego przedstawił w Sejmie raport na temat wydatków
    KPRM i ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego
    przekazu w latach 2008 – 2013.




    Zobacz na portalu niezalezna.pl informacje zawarte w raporcie:

     

    Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w dziennikach o zasięgu ogólnokrajowym w latach 2008-2013

    Gazeta Wyborcza - 6 mln 877 tys.

    Rzeczpospolita - 4 mln 377 tys.

    Dziennik Gazeta Prawna - 1 mln 051 tys.



    Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w tygodnikach o zasięgu ogólnokrajowym w latach 2008-2013

    Polityka - 603 tys. zł

    Newsweek Polska - 562 tys. zł

    Wprost - 106 tys. zł



    Wydatki wszystkich resortów na ogłoszenia i komunikaty w stacjach telewizyjnych w latach 2008-2013

    TVP - 30 mln 850 tys. zł

    TVN - 21 mln 905 tys. zł

    Polsat - 9 mln 952 tys. zł



    Bardzo ciekawe są dane o procentowym udziale wydatków ministerstw w
    dziennikach. Dystansuje rywali "Gazeta Wyborcza" oraz "Rzeczpospolita".







    W załączniku ZOBACZ CAŁY RAPORT:

    Załącznik do artykułu Wielkość
    wydatki_kprm_i_ministerstw_na_ogloszenia_i_komunikaty_2014.10.08_pdf.pdf 2.2 MB

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    99. PÓŁ PORCJI MAZURKA: Добры


    PÓŁ PORCJI MAZURKA: Добры дзень! – tak zacząłem dziś swą twitterową wachtę. Witajcie w Białorusi?

    Naprawdę musicie bronić policji i
    prezydenta, który w pełni popiera takie metody? Naprawdę?! A kiedy PiS
    dojdzie do władzy (no chyba, że tak będziecie drukować wybory, iż nigdy
    nie dojdzie), to czym skwitujecie zatrzymanie Kolendy-Zaleskiej?

    PAP/Jakub Kamiński

    PAP/Jakub Kamiński

    Jeszcze mam wątpliwości, stąd znak zapytania w
    tytule, ale jeśli zatrzymanie dziennikarzy nie jest dowodem na
    stosowanie białoruskich standardów, to co nim jest?

    Dwa dni temu spytałem na wspomnianym Twitterze czy i jak czołowi moralizatorzy z „Wyborczej”, „Polityki” czy TVN 24 skomentowali zatrzymanie dziennikarzy PAP i TV Republika relacjonujących okupowanie gmachu PKW. Odezwała się Katarzyna Kolenda-Zaleska odpowiadając pytaniem na pytanie, czy potępiłem podpalenie wozu TVN 24 podczas Marszu Niepodległości trzy lata temu.

    Jakkolwiek pytanie nie trzyma poziomu, że posłużę się nieśmiertelnym cytatem, to odpowiem serio. Otóż choć TVN-em i
    wszystkimi jego odnogami oraz składnikami majątku z flotą najemnych
    dziennikarzy na czele zajmuję się często, to nie pamiętam czy temu
    akurat samochodowi poświęciłem choć fraszkę. Nie wiedziałem, że powinienem.

    Co zaś do żulerki, która podpalała, to zdanie mam jednoznaczne i
    każdy, kto choć trochę mnie czyta zna je doskonale. Wyrażałem je
    wielokrotnie choćby krytykując PiS za alianse z kibolami, pisałem
    krytycznie o Marszu Niepodległości. Zero tolerancji dla chuliganerii
    spod jakiegokolwiek znaku – powtarzałem i powtarzam.
    Mógłbym też napisać, iż żenienie mnie z narodowcami oraz Marszem
    Niepodległości to czysty absurd. Ani ja na ich marsze nie
    chadzam, ani mi z nimi nie po drodze, nic, nul, zero. Skoro jednak Kasiu
    nalegasz, to powiem Ci dużymi literami, że nigdy ich nie
    wspierałem, nie promowałem, nie łasiłem się do nich. A jak tam Twoje
    relacje z Palikotem i jego obrzydliwą gromadką, spytam przy okazji?

    Ale wróćmy do zatrzymanych dziennikarzy. Otóż ja
    też mam krytyczne zdanie o polskiej policji i prokuraturze, lecz nie
    ośmieliłbym się iść tak daleko jak Kolenda-Zaleska i nie
    zestawiłbym ich z banditierką podpalającą auta.
    Naprawdę uważasz Kasiu, że zatrzymanie przez policję i chuligański
    wybryk to analogiczne wydarzenia? Oraz że tvn-owskie auto jest równie
    ważne jak dwoje ludzi?

    Staram się nie używać w swej publicystyce słowa „hańba” – to domena
    Wołka, Lisa, Żakowskiego czy Stasińskiego, o ile rzecz jasna są w
    stanie powstrzymać ślinotok. Kiedy jednak widzę reakcje dziennikarzy
    orderowych, oficerów i oficery (tak chyba chcą się te damy tytułować)
    krzyży rozmaitych odznaczanych przez Bronisława Łaskawego, to nic
    innego nie przychodzi mi do głowy.

    Naprawdę musicie bronić
    policji i prezydenta, który w pełni popiera takie metody? Naprawdę?! A
    kiedy PiS dojdzie do władzy (no chyba, że tak będziecie drukować wybory,
    iż nigdy nie dojdzie), to czym skwitujecie zatrzymanie
    Kolendy-Zaleskiej?
    Bo w czym ona lepsza od aresztowanego z mikrofonem w ręku reportera Republiki czy fotoreportera PAP?

    Dokąd zabrnęliście, moje odznaczane przez władzę koleżanki i koledzy?

    Oślepliście na jawne przewały PSL-u w
    wyborach – to rozumiem. Nikt nikogo za rękę nie złapał, my
    dziennikarze nie od tego, by cokolwiek wytropić, udajemy, że wszystko OK.

    Ale tutaj? Uważacie, że władza ma prawo zatrzymywać dziennikarzy? To nie jest Białoruś? To, powtórzę, co nią jest?! Wasza chata z
    kraja, bo akurat weekend spędziliście w Mediolanie i nie wiecie o co
    kaman? Pamiętacie jak zamykaliście się w klatce w obronie wolnego
    słowa? A teraz?

    Wybaczcie, ale brak waszej reakcji to hańba.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    100. TVN Telewizją 25-lecia


    TVN Telewizją 25-lecia

    TVN Telewizją 25-lecia

    Stacja TVN została "Telewizją 25-lecia". Nagrodę w
    czasie gali finałowej Grand Press 2014 odebrał Mariusz Walter.
    Wyróżnieniem...
    czytaj dalej »

    Nagrodę w czasie
    gali finałowej Grand Press 2014 odebrał Mariusz Walter. Wyróżnieniem
    "Media 25-lecia" w poszczególnych kategoriach uhonorowane zostały
    redakcje, "które wniosły największy wkład w rozwój wolnych mediów i
    stały się kuźniami profesjonalnego dziennikarstwa".

    Na gali Grand Press co roku nagradzani są
    najlepsi polscy dziennikarze. Tym razem z okazji rocznicy wyborów
    czerwcowych przyznano również specjalne wyróżnienie: nagrodę "Media
    25-lecia". - Ćwierć wieku wolnego słowa to dobry moment, aby podsumować
    to, co nam się dobrego udało -  powiedział o nagrodzie redaktor naczelny
    "Press" Andrzej Skworz.

    "Telewizją 25-lecia" została TVN. W
    kategorii "Gazeta 25-lecia" wyróżniona została "Gazeta Wyborcza", "Radio
    25-lecia" to RMF FM. "Internet 25-lecia" to Onet.

    "Jedno nazwisko muszę wymienić"

    Nagrodę w imieniu TVN odebrał Mariusz Walter, jeden z założycieli TVN i honorowy prezydent grupy ITI.

    -
    Przyrzekłem sobie, że nie będę wymieniał żadnego nazwiska, żeby nikogo
    nie zapomnieć. A nie ma gorszej krzywdy, jeżeli zapomina się o kimś
    ważnym - powiedział.  - Jedno muszę jednak wymienić: Janek Wejchert.
    Miałem za sobą ścianę, której dziś brakuje, a o którą można się było
    oprzeć, angażować się wszystkim, co było we mnie w tworzenie, a nie w
    myślenie o pieniądzach, organizacji. To był Janek - podkreślił Walter.

    Zwracając
    się do organizatorów zauważył, że nie wspomnieli hasła "cała prawda
    całą dobę". - Na ogół to prawda. Patrząc już z oddali na TVN, TVN24,
    Style, Turbo i wszystkie inne, mogę powiedzieć, że zdarzają się błędy.
    Zawsze jednak intencje i próba poszukiwań prawdy usprawiedliwiają temat
    na antenie - powiedział Walter.

    Nagrody i tytuły

    Grupa TVN otrzymała mnóstwo nagród i od lat zajmuje pierwsze miejsca w wielu rankingach.

    Najlepiej
    zarządzana firma na europejskich rynkach wschodzących w kategorii
    "Communications" i najlepiej zarządzana spośród polskich firm ujętych w
    rankingu brytyjskiego miesięcznika "Euromoney" – Emerging Europe’s best
    managed companies.

    Najsilniejsza i najbardziej ceniona marka wśród
    mediów w Polsce w rankingach "Rzeczpospolitej". Nagrody od GPW m.in. za
    "najwyższą stopę zwrotu spółki z indeksu WIG20 w 2005 roku (99 proc.)".
    Co oznaczało, że akcje TVN zdrożały w roku aż o 99 procent.

    Każdy
    z prezesów TVN przez tych kilkanaście lat wdrażał różne strategie.
    Jedna rzecz pozostała jednak niezmienna: treść jest kluczem, a jakość
    kontentu to jedna z największych wartości TVN.


    Uczciwy? Nie można stwierdzić

    Franciszek Kucharczak

    Skąd
    się bierze przekonanie, że jedni zawsze opluwają, a drudzy zawsze
    ćwierkają? Bo ci drudzy dzierżą środki ćwierkania i opluwania.


    Polityczni i biznesowi dysponenci największych telewizji i stacji radiowych oraz wielu gazet i portali są w stanie totalnie ocenzurować i skanalizować debatę publiczną. To oznacza, że wielka część mediów przestała informować, a zajmuje się prawie wyłącznie manipulowaniem opinią publiczną i jej oszukiwaniem. Ten proces postępuje od lat, ale nigdy wcześniej nie było to tak bezczelne, nachalne, bezceremonialne i tak otwarcie kpiące z wszystkiego i wszystkich. Ukoronowaniem tej tendencji było odcięcie widzów i słuchaczy największych stacji od przekazu z przesłuchania przez sąd prezydenta Bronisława Komorowskiego.

    Czwartek 18 grudnia 2014 r. powinien przejść do historii nie tylko mediów w Polsce, ale i samej III RP. Główne media zademonstrowały wówczas absolutne oddanie władzy, czyli świadomie i z pełnym wyrachowaniem stały się narzędziem rządzących zamiast reprezentować opinię publiczną. Nie tylko zablokowano relacje z przesłuchania prezydenta Komorowskiego, ale też informacje o nocnym zamachu na lasy państwowe jako dobro narodowe i próbę zmiany w tym celu konstytucji. Przemilczano przyjęty właśnie budżet, tak jakby projekt dochodów i wydatków państwa był nic nie znaczącym świstkiem papieru. Kompletnie zmanipulowano przekaz z debiutu Donalda Tuska w roli przewodniczącego Rady Europejskiej, ukrywając krytyczne opinie o tym oraz przemilczając miałkość jego propozycji i liczenie się nie z interesem Polski oraz Ukrainy, lecz Niemiec i takich prorosyjskich państw jak Włochy, Francja czy Grecja. Ukryto informacje o ogromnym zamieszaniu wokół tzw. pakietu onkologicznego, czyli groźbie paraliżu dużej części służby zdrowia.

    Zablokowanie relacji bezpośredniej, a potem zmanipulowanie materiałów z przesłuchania Bronisława Komorowskiego było prostym włączeniem się w ochronę głowy państwa w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. Ogromna część opinii publicznej została odcięta od informacji o poważnym podejrzeniu złamaniu prawa przez obecnego prezydenta, gdy starał się o wgląd w ściśle tajne dokumenty, do których nie mógł mieć prawa dostępu, gdyż nie był jeszcze wówczas marszałkiem Sejmu. Odcięto ludzi od informacji o tym, że Komorowski nie zawiadomił niezwłocznie organów ścigania o oferentach tajnych materiałów. Zablokowano opinii publicznej dostęp do informacji o możliwości składania fałszywych zeznań, o dziwnych związkach z oficerami WSI, proponującymi złamanie prawa itp. Dla wyborców to kluczowe informacje dla oceny wiarygodności, prawdomówności i uczciwości Bronisława Komorowskiego. Ich ukrycie i zmanipulowanie oznacza złamanie fundamentalnych zasad obowiązujących media oraz faktyczne działanie w interesie konkretnego kandydata i otwartą służalczość wobec władzy.

    Zamiast informowania opinii publicznej o istotnych dla niej sprawach mieliśmy cały ciąg działań przykrywkowych. Główną informacją, rozgrywaną od trzech dni, jest błaha sprawa sałatki zjedzonej przez posłankę na sali sejmowej, czyli zupełnie nieistotna kwestia obyczajowa. W mediach osłaniających w tym samym czasie władzę i ukrywających kompromitujące ją fakty owa sałatka stała się tak ważna, jakby to był ładunek wybuchowy albo jakiś ogromny przekręt. W tym czasie jeszcze po cichu zwolniono dwóch wiceministrów zdrowia oraz czterech wiceministrów z resortu infrastruktury i rozwoju. A przecież dymisje na taką skalę powinny być przedmiotem zainteresowania mediów, bo mogą oznaczać skutki jakichś poważnych nieprawidłowości, o ile nie afer, w tych ministerstwach.

    Można śmiało powiedzieć, że 18 grudnia 2014 r. był czarnym czwartkiem w dziejach polskich mediów. Spsienie ich mainstreamowej części przekroczyło wszelkie granice. Właściwie tego dnia odrodziła się zlikwidowana w 1990 r. cenzura prewencyjna oraz namacalnie wrócił znany z czasów komunistycznych podział na pierwszy i drugi obieg. Formalnie nie ma Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk oraz Biura Prasy KC, ale faktycznie funkcjonują one w najlepsze. A co szczególnie ohydne, medialni funkcjonariusze poddający się zaleceniom cenzury prewencyjnej i wydziału prasy obnoszą się ze swoją służalczością, a wręcz są z niej dumni.

    W czasach komuny część środowiska dziennikarskiego była równie zdemoralizowana i pyszna w swojej deprawacji jak obecnie, ale była to jednak zdecydowana mniejszość. Obecnie ludzie dumni ze swego zdeprawowania stanowią większość. A co smutne, są wzorem dla adeptów dziennikarstwa, którzy jeszcze nie zaczęli pracować w zawodzie, a już im imponują ludzie kompletnie pozbawieni zasad i bezczelnie wysługujący się władzy. Jest bardzo gorzką ironią historii, że 25 lat po formalnej zmianie systemu, wróciło stare i to w najbardziej ohydnej oraz bezczelnej postaci.

    Stanisław Janecki

    http://wpolityce.pl/media/226562-18-grudnia-2014-r-to-czarny-czwartek-po...

    PÓŁ PORCJI MAZURKA. Dziennikarze bawili się na urodzinach Sławomira Nowaka. To obciach, ale są większe problemy z mediami

    Gwoli ścisłości dodajmy, że u odchodzącego w niesławie ministra od zegarków i crossowania kont bawiła się Janina Paradowska z „Polityki” i naczelny dziwnego tworu o nazwie „Polska The Times” Paweł Siennicki. Poinformował o tym „Wprost”. Kilkoro dziennikarzy, nieco rytualnie, się pooburzało, kilkoro – jak niezawodny w takich wypadkach Konrad Piasecki z RMF – wzięło ich w obronę i tyle.

    Czy dziennikarze powinni bratać się z politykami? Kiedy ponad dwadzieścia lat temu zaczynałem pracę w tym zawodzie obiecałem sobie, że z żadnym posłem nie będę na „ty”. Cóż miałem jednak zrobić, gdy niesłychanie szanowany przeze mnie Ryszard Bugaj podszedł do mnie, młodego wtedy chłopaka i zaproponował bruderszaft? I tak poszło.

    Dziś śmiem twierdzić, że to nie chodzenie na wspólne imprezy z politykami jest problemem, a służalczość mediów wobec nich. Janina Paradowska mogła o aferze Rywina wspomnieć jako pierwsza, ale wycięła pytanie z wywiadu z Leszkiem Millerem. I to jest problem, a nie to kogo podejmuje w domu kolacjami.

    Powiecie państwo, że to prosta droga? Jesz z politykiem obiad = pijesz z nim piwo = nie zdajesz trudnych pytań = nie piszesz o aferach z jego udziałem. Z własnego doświadczenia i obserwacji kolegów po wielu stronach medialnych barykad wiem, że to nieprawda. Że można chodzić czasem na wspólne imprezy i pozostać dziennikarzem.

    Problemem medialnej Polski nie jest już nawet upartyjnienie mediów, ale jawna autocenzura, którą nakładają na siebie najsilniejsze telewizje, radia czy gazety wspierane - nigdy dość powtarzania tego - hojnie publicznym groszem. O wielu wydarzeniach dowiaduję się tylko z Twittera, bo żadna stacja informacyjna nie jest zainteresowana wyjaśnieniem tematu. A jeśli już o czymś mówi, to tak, żeby niczego nie powiedzieć.

    Z taśm z „Sowy i Przyjaciele” dowiedzieliśmy się więc, że nieładnie jest podsłuchiwać i to dziennikarze „Wprost” powinni trafić do więzienia, ze skandalu z ewakuacją Polaków z Donbasu ma do nas trafić, że to drobne proceduralne nieporozumienie urzędników, a nie koszmarna kompromitacja szefowej MSW, która powinna natychmiast odejść w niesławie.

    Ale kto nam ma o tym powiedzieć? Orderowe dziennikarstwo przeżywa swe złote czasy, a dziennikarze, jak portowe dziewki, za błyskotki sprzedają swą zawodową cnotę.

    Przygnębiające? A co, mam państwu kawał na rozweselenie opowiedzieć?

    http://wpolityce.pl/polityka/227593-pol-porcji-mazurka-dziennikarze-bawi...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    101. ·



    Fot. Wistula/GFDL/CC/Wikimedia Commons


    Bauer najbliżej przejęcia TVN-u. Niemcy zdominowali polskie media


    ak donosi portal biznesowy „GW”, koncern Bauer Media Group jest bliski przejęcia telewizji TVN. Do transakcji może dojść jeszcze w lutym.

    Jeśli Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) dopuści do
    kupna stacji telewizyjnej przez niemiecki koncern, niemal wszystkie
    polskie media znajdą się w obcych rękach.

    Bauer Media Group kontroluje bowiem w Polsce kolorowe magazyny, grupę RMF, a także portal Interia. Natomiast rynek gazet regionalnych w 90 proc. jest w posiadaniu niemieckich koncernów.

    Tylko czy można oczekiwać, że prezes UOKiK
    Adam Jasser podejmie jakiekolwiek działania w tej sprawie? Jak
    przypomina portal niezalezna.pl, Jasser został powołany na stanowisko
    przez premiera Donalda Tuska.
    Również wcześniejsze szczeble
    kariery zawodowej szefa UOKiK były związane z osobą obecnego
    przewodniczącego Rady Europejskiej. Jasser od marca 2010 r. piastował
    funkcję podsekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, później
    sekretarza Rady Gospodarczej przy premierze, a od listopada 2011 r.
    wiceprzewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. W marcu 2013 r.
    Jasser objął stanowisko sekretarza stanu w KPRM i wiceprzewodniczącego Zespołu ds. Programowania Prac Rządu.

    Sprzedaż TVN-u splotła się ze skandalem obyczajowym wokół „Faktów”. 2 lutego br. cena za
    akcję wynosiła 17,53 zł, a tydzień później już tylko 17,33 zł. Po
    publikacji tekstu o Kamilu Durczoku, cena akcji wynosiła już tylko 17,03
    zł.
    Od tego czasu cena zaczęła jednak rosnąć i już wynosi 17,70 zł.

    -----------------------------------------------

    Ludzie ze świata mediów długo jeszcze będą sobie łamać głowę nad tym wyborem. Dlaczego akurat grupa Scripps Networks International ze stanu Tennessee, ojczyzny country ?

    Kojarzona nad Wisłą tylko przez ludzi z tej branży, jako producent medialnego „contentu” o tematyce lifestylowej i właściciel wielu kanałów TV poświęconych głównie gotowaniu, dbaniu o dom i podróżowaniu. Grupa, o której udziale w rozgrywce o TVN usłyszano na dobrą sprawę dopiero na jej finiszu, gdy jedyną niewiadomą wydawało się to, czy wygra niemiecki koncern Bauer czy amerykański Time Warner.

    Co przesądziło o tym, że „czarnym koniem” wyścigu został nadawca „Travel Chanel” ? Gdyby sądzić po stwierdzeniach jakie padły z obu stron w poniedziałkowy poranek – fantastyczne wydarzenie, wymarzony deal, najlepszy z możliwych akcjonariusz – Scripps Networks to dla TVN jedyny sensowny wybór i gwarancja rozkwitu stacji. Nie bądźmy jednak naiwni, to tylko biznesowa retoryka.

    Tu nie chodziło o oddanie TVN w najlepsze z możliwych ręce. Ale o to kto da najwięcej za kontrolny pakiet jej akcji, należący do rodziny Wejchertów i Walterów oraz do francuskiego koncernu Canal +, skrajnie już zdeterminowanych aby wyjść z tej inwestycji. I jak widać to Scripps Networks wylicytował najwyżej.

    Tyle że wartość tej transakcji, co też jest dużą niespodzianką, wcale nie jest wysoka. Przejęcie kontroli nad TVN – licząc ponad 580 mln euro dla głównych akcjonariuszy oraz przejęcie ok. 840 mln euro długów grupy – kosztować będzie, w przeliczeniu, około 6 mld zł. Z grubsza tyle, ile TVN warta jest ostatnio na giełdzie, podczas gdy analitycy oczekiwali, że nowy inwestor będzie musiał dać 20-30 proc. więcej, przynajmniej 7-7,5 mld zł.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    102. spekulacje i "społdzielnie "na giełdzie ...

    stare numery,stare chwyty i wciąż ci sami ludzie...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    103. jaka Rada, tacy eksperci i takie oceny...

    KRRiT ocenił profesjonalizm telewizyjnych dziennikarzy politycznych. Spostrzeżenia ekspertów zaskakują.
    KRRiT przeanalizował styl prowadzenia programów publicystycznych przez telewizyjnych dziennikarzy.

    Monitoring telewizyjnych programów informacyjnych i publicystycznych KRRiT zleciła po wyborach samorządowych, które miały miejsce w ubiegłym roku. Zespół ekspertów pod kierownictwem Tomasza Gackowskiego i Marcina Łączyńskiego przeanalizował programy publicystyczne TVP, TVN i Polsatu oraz TV Trwam emitowane w pierwszych dwóch tygodniach listopada. Programy analizowano nie tylko pod kątem poruszanej tematyki, ekspozycji poszczególnych partii politycznych, ekspertów ale też pod kątem zachowania prowadzących i stronę edytorskiej audycji. I to właśnie ta ostatnia część raportu przynosi najciekawsze wnioski.

    Eksperci KRRiT wskazują po pierwsze, na relatywnie niski poziom polszczyzny , którą posługują się dziennikarze. - Nadzwyczaj często odnotowywano błędy gramatyczne (głównie składniowe), leksykalne (głównie frazeologiczne) oraz stylistyczne. Prowadzący audycje używają języka potocznego, nie stronią od kolokwializmów oraz słów nacechowanych, których wypowiadanie w sferze publicznej może być co najmniej dyskusyjne - czytamy w raporcie.

    KRRiT zarzuca też dziennikarzom, że ślizgają się po tematach , nie potrafią wyselekcjonować najważniejszych bądź najciekawszych tematów tylko pytają o wszystko, o co wypada zapytać gościa w danym kontekście politycznym czy sytuacyjnym. - Rozmowa jest budowana na banałach, komunałach, uogólnieniach i w zasadzie uniemożliwia odbiorcy jakiekolwiek pogłębione rozumienie omawianych zjawiska - czytamy w raporcie.
    Jak wypadli poszczególni dziennikarze?

    Dariusz Pogorzelski w programie "Polski punkt widzenia" w TV Trwam

    Eksperci KRRiT pozytywnie ocenili dziennikarza TV Trwam. Uznali, że utrzymuje rozmowę w życzliwym i przyjaznym, a momentami nawet żartobliwym tonie, zwraca się kulturalnie do gości. Odnosi się do gości z szacunkiem, ale zadaje raczej wygodne pytania, nie prowokuje ani nie atakuje. Podobnie scharakteryzowano też ojców dziennikarzy prowadzących inną publicystyczną audycję TV Trwam czyli "Rozmowy niedokończone".

    Anita Werner prowadzi "Fakty po Faktach"

    Dziennikarka prowadzi rozmowę w życzliwym stylu i z sympatią odnosi się do gości, często jednak prowokuje gości do kontrowersyjnych wypowiedzi i nie waha się przed zajęciem wyraźnego stanowiska w dyskusji - zauważają autorzy raportu KRRiT.

    Grzego Kajdanowicz prowadzi "Fakty po Faktach" TVN

    Kajdanowicz w opinii KRRiT uważnie wsłuchuje się w słowa gościa, zazwyczaj przerywa tylko po to, by coś dopowiedzieć, zadać nowe pytanie. Przeważnie prowadzi rozmowę w spokojnym stylu, jednak czasami zajmuje zdecydowane stano wisko w dyskusji.
    Katarzyna Kolenda - Zaleska prowadzi "Fakty po Faktach

    Jak wynika z analizy KRRiT dziennikarka odnosi się do gości z szacunkiem, dba o równy czas wypowiedzi, wyraźnie różnicuje styl prowadzenia rozmowy w zależności od gościa, dopasowując sposób i dynamikę wypowiedzi do przebiegu dyskusji.
    Bogdan Rymanowski

    KRRiT przeanalizowała dwie audycje Rymanowskiego - "Jeden na jeden" w TVN24 i program "Kawa na ławę". Jeśli chodzi o pierwszą audycję to eksperci uznali, że dziennikarz jest na początku neutralny wobec gości, jednak aktywnie modyfikuje styl prowadzenia rozmowy i stosunek do gości w zależności od rozwoju dyskusji. W weekendowej rozmowie z politykami na antenie TVN24 Rymanowski czasami prowokuje gości lub celowo porusza tematy wyraźnie dla nich niewygodne. Dba jednak o równy udział gości w dyskusji, aktywnie przerywa wypowiedzi w sytuacji, kiedy któryś z gości próbuje wejść w słowo innemu poz a kolejnością.
    Monika Olejnik w TVN24

    KRRiT analizowała też sztandarowy program Moniki Olejnik, czyli "Kropkę nad i" w TVN24. W ich ocenie dziennikarka rozmawia z gościem życzliwie, skraca dystans, ale w sytuacji konfrontacji poglądów zaczyna wyraźnie krytykować gości, często przerywa, zadaje pytania retoryczne, wchodzi w polemikę. Przy czym wyraźne są jej sympatie i antypatie. Czasami stara się narzucić pozycję do minującą w interakcji z gościem. Analitycy zarzucają też Olejnik nasilone zachowania niewerbalne, które utrudniają rozumienie treści wypowiadanych w studiu. Ich zdaniem dziennikarka relatywnie wysoko unosi ręce, bardzo często podnosi głos, zdecydowanym gestem odrzuca włosy i czasem prowokacyjnie pochyla się nad stolikiem w stronę gościa. Przy szerszym kadrowaniu te elementy komunikacji niewerbalnej zwracają uwagę widza zdecydowanie bardziej niż słowa wypowiadane zarówno przez gościa, jak i przez dziennikarkę.
    Andrzej Morozowski

    Na antenie TVN 24 prowadzi program "Tak jest". KRRiT stwierdziła, że dziennikarz jest na początku audycji neutralny wobec gości, jednak aktywnie modyfikuje styl prowadzenia rozmowy i stosunek do gości w zależności od rozwoju dyskusji. Często posługuje się ironią, nie stroni od kontrowersyjnych kwestii i prowokacji wobec gości.
    Jarosław Kret i Beata Tadla

    Beata Tadla prowadzi na zmianę z Krzysztofem Ziemcem "Dziś wieczorem" w TVN Info. KRRiT zauważa, że dziennikarka bardzo często zwraca uwagę gościom, nie pozwala im dokończyć myśli, czasami przerywa ich wypowiedzi w bardzo dynamiczny sposób, często krytykuje gości i wyraża swój osobisty stosunek do przedmiotu dyskusji, aktywnie angażuje się w spór w rozmowie z gościem.
    Krzysztof Ziemiec prowadzi "Dziś wieczorem" w TVP Info

    Ziemiec - zdaniem analityków KRRiT - ma neutralny stosunek do gości, odnosi się do nich z szacunkiem, często w sposób życzliwy, pozwala sobie na merytoryczne kontrargumenty do wypowiedzi gościa, wprowadza je jednak spokojnym tonem i bez agresywnego przerywania wypowiedzi.
    Dorota Gawryluk prowadzi "Gościa Wydarzeń" i program "Premierzy" w Polsacie

    Dziennikarce często zdarza się prowokacyjnie zadawać pytania gościowi. Dopytuje go, podnosząc ton głosu, nawiązuje do krytyki wyrażonej wobec gościa przez opozycję. Zadaje mu kłopotliwe pytania. Wszystkie te strategie wydają się być elementem opresji wobec gościa. W pewnym momencie prowadząca ironicznie podśmiewa się z wypowiedzi gościa.
    Jarosław Gugała prowadzi "Gościa Wydarzeń" w Polsacie

    Dziennikarz nie pokazuje żadnych emocji względem gościa. Zadaje mu względnie wygodne pytania, nie prowokując, ale też zachowania niewerbalne nie wyrażają znacznej życzliwości.
    Agnieszka Gozdyra prowadzi program "Tak czy nie"

    Dziennikarka ma neutralny stosunek do gości, czasami wplata w treść rozmowy własne oceny wypowiedzi gości, nie krytykuje ich jednak personalnie i nie uogólnia krytyki.
    Kamila Biedrzycka-Osica prowadzi "Gość poranka" w TVP Info

    Kamila Biedrzycka-Osica mocno różnicuje stosunek do gości – od neutralnego, życzliwego, ułatwiającego wypowiedzi, do ironicznego i wyraźnie krytycznego.

    Magdalena Sakowska

    Eksperci wskazują, że Sakowska jest początkowo nastawiona wobec gości życzliwie, ale często zdecydowanie przerywa ich wypowiedzi, zadaje niewygodne pytania i dopytuje. Mimo wysokiej temperatury dyskusji nie daje po sobie poznać zaangażowania emocjonalnego (wyłączywszy moment ami wyrazistą komunikację pozawerbalną – przewracanie oczami lub otwieranie ich szerzej, mimika, sposób siedzenia etc.), prezentuje dystans wobec gości.
    źródło: dziennik.pl


    Rusza konkurs na prezesa TVP! Raczej nie zdążą przed wyborami

    Rada
    nadzorcza TVP ogłosi konkurs na nowe kierownictwo spółki. Zarząd
    telewizji pozostanie trzyosobowy. Wśród kandydatów najpewniej znajdzie
    się Juliusz Braun, obecny prezes telewizji...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    104. Wśród 3 największych wydawców prasy w Polsce nie ma...polskiego

    http://nick.salon24.pl/643184,wsrod-3-najwiekszych-wydawcow-prasy-w-pols...

    Wśród 3 największych wydawców prasy w Polsce nie ma...polskiego

    1. Wydawnictwo Bauer – wydawca działający w Polsce od listopada 1991,
    specjalizujący się w prasie rozrywkowej, poradnikach oraz magazynach
    telewizyjnych. Wydawnictwo wchodzi w skład Bauer Media Group, do której
    należy także Grupa RMF oraz Interia.pl.

    Sprzedaż 2014: 248 843 757 egzemplarzy (- 6,96%). Najwięcej tytułów wśród wydawców w Polsce - 39.

    2. Ringier Axel Springer Polska - wydawca prasy, w Polsce od 1994
    roku (do 2010 r. jako Axel Springer Polska Sp. z o.o.) . Od 2010 roku
    firma jest częścią międzynarodowej spółki mediowej Ringier Axel Springer
    Media AG (z siedzibą w Zurychu), która oprócz Polski działa również w
    Czechach, na Słowacji i w Serbii. Właścicielami Ringier Springer Media
    AG są: niemiecki koncern mediowy Axel Springer SE (50% udziałów) i
    szwajcarska spółka mediowa Ringier AG (50% udziałów).

    Sprzedaż 2014: 122 614 912 egzemplarzy (-5,06%), 2 dzienniki, 12 magazynów (20.04.2015)

    3. Polska Press Grupa - Grupa Polskapresse (Verlagsgruppe Passau -
    niemiecka grupa medialna założona w 2000 roku, obecna w Niemczech,
    Czechach i Polsce.), w listopadzie sfinalizowała zakup Mediów
    Regionalnych. Już jako Polska Press Grupa jest teraz wydawcą 18
    dzienników regionalnych, ponad 100 tygodników lokalnych oraz
    kilkudziesięciu serwisów internetowych i właścicielem ośmiu drukarni.

    Sprzedaż 2014: 111 599 727 egzemplarzy (- 12,64%)

    (za: wirtualnemedia, wikipedia)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    105. AMERYKAŃSKIE tvn24 KONTYNUUJE CYRK NA KÓŁKACH

    UDAJĄC, ŻE PROWADZI DEBATĘ I ZNÓW POWTÓRKA - GRILLUJE SIE Dudę, na drugi dzień Komorowski wali w Dudę nabojami dostarczonymi przez usłuznych funkcjonariuszy mediów.
    Niech ONY powiedza cos o propagandzie rosyjskiej!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    106. "Duda jest niesamodzielny.


    "Duda jest niesamodzielny. Tym
    wszystkim steruje Jarosław Kaczyński"

    &quot;Duda jest niesamodzielny. Tym<br />
wszystkim steruje Jarosław Kaczyński&quot;
    W "Faktach po Faktach" Ryszard Kalisz i Paweł Kowal.
    zobacz więcej »


    Sondaż: Bronisław Komorowski wygrał
    z Andrzejem Dudą w niedzielnej debacie

    Sondaż: Bronisław Komorowski wygrał<br />
z Andrzejem Dudą w niedzielnej debacie

    Choć przy dużym odsetku niezdecydowanych. Sondaż Millward Brown dla „Faktów” TVN iTVN24,


    Cimoszewicz w programie Lisa. Było o Jedwabnem. "Gdzie jak gdzie, ale w Polsce to jest haniebne. Ktoś taki..."

    Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że bierze udział w
    "kłamliwych oskarżeniach", jakoby Polacy uczestniczyli w Holocauście, i
    przypomniał sprawę mordu w Jedwabnem. - Mówmy uczciwie o swojej
    historii, bo tego typu wypowiedzi to sprzyjanie poglądom kibolskim i
    szowinizm - komentował Włodzimierz Cimoszewicz w programie "Tomasz Lis
    na żywo".Andrzej Duda podczas debaty prezydenckiej wypomniał Bronisławowi
    Komorowskiemu, że w 2011 roku na uroczystości upamiętniającej wydarzenia
    w Jedwabnem Komorowski wystosował list, w którym - jak stwierdził -
    prezydent zawarł określenie: "naród ofiar był także sprawcą". - To było
    skalkulowane. Jeżeli polityk uważa, że takim instrumentem można się
    posłużyć, to wystawia sobie fatalną cenzurę moralną - ocenił Włodzimierz
    Cimoszewicz.

    - Gdzie jak gdzie, ale w Polsce to jest
    haniebne. Ktoś taki powinien być wyeliminowany z życia politycznego -
    stwierdził były premier.Komorowski - Duda jak Kwaśniewski - Wałęsa?


    Cimoszewicz uważa, że Komorowski "wreszcie pokazał, że mu
    zależy, potrafi się dzielić swoimi emocjami, wiele wie i mówi
    rozsądnie".

    - W wielu sprawach się z nim nie zgadzam, np.
    w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, ale pokazał bardzo wiele
    zalet i pozytywów. W przypadku pana Dudy widać było niepewność w
    zachowaniu, gestykulacji i formułowaniu odpowiedzi, kiedy uciekał od choćby szczątkowej odpowiedzi na temat. Widać było, że nie panuje nad sytuacją - powiedział.


    Były premier przypomniał również, że przed laty, po wygranej
    debacie z Wałęsą, poparcie Kwaśniewskiego zwiększyło się o trzy punkty
    procentowej, a według najnowszego sondażu Komorowski po debacie zyskał
    już siedem p.p.

    Apel szefów MSZ


    Cimoszewicz razem z innymi byłymi szefami MSZ wystosowali list w
    sprawie II tury wyborów. - Zwracamy uwagę na sytuację wokół Polski,
    agresywną politykę Rosji. I mówimy to, co wydaje się oczywiste, jeśli
    poważnie traktujemy nasze państwo i bezpieczeństwo - że w takich
    warunkach, wobec takich okoliczności jest sprawą niezwykle ważną, by
    wpływ na polską politykę zagraniczną miał człowiek doświadczony - mówił.

    Doprecyzował, że takie stanowisko zdecydowali się zająć wszyscy byli ministrowie oprócz Anny Fotygi.

    Głosy lewicy w II turze

    Tomasz Lis pytał także o wypowiedź Leszka Millera, który zadeklarował, że nie będzie głosował na Komorowskiego. Szef SLD zagłosuje na Dudę albo w ogóle nie pójdzie na wybory.


    - Mam wrażenie, że to jest coś więcej niż koncepcja Millera, bo o
    ile się nie mylę, po I turze Napieralski, który zebrał zdecydowanie
    więcej głosów, też powiedział, że nie wskaże żadnego z kandydatów w II
    turze - przypomniał Cimoszewicz.

    Stwierdził też, że mniej
    istotne są ok. 2,4 proc. wyborców, którzy w I turze poparli kandydatkę
    SLD, ale te kilka procent sympatyków lewicy, którzy zagłosowali na Kukiza.


    - Mam nadzieję, że jednak większość - jeśli będzie głosować -
    odda głosy na Komorowskiego. Duda jednak reprezentuje formację, która
    wielu ludziom centrum i lewicy pozostawiła w pamięci niezwykle złe
    wspomnienia - podsumował.


    Komunista musi być wierny - dlatego Cimoszewicz i Borowski wystartują do Senatu z poparciem Platformy

    „Carex”- Włodzimierz Cimoszewicz, „Ralf” Adam Rotfeld, „Must” –Andrzej
    Olechowski i „Buyer” –Dariusz Rosati - pod takimi pseudonimami figurują
    oni w dokumentach służb specjalnych PRL.



    Adam Rotfeld " Rauf" , :Ralf", "Serb" , "Rot" ( IPN 002082/291, IPN BU
    002086/758, ) - szef MSZ w rządzie SLD, to wieloletni pracownik
    Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W 1956 r. był jednym z
    organizatorów komórki komunistycznej w Szkole Głównej Służby
    Zagranicznej aż do ukonstytuowania się ZMS, którego był członkiem. W
    okresie PRL zarejestrowany jako tajny współpracownik – kontakt
    operacyjny wywiadu PRL . W Szwajcarii kontaktował się z nim
    funkcjonariusz komunistycznej bezpieki Henryk Bosak, w III RP polityk
    SLD.



    Andrzej Olechowski "Tener" i "Must ( mikrofilm  - J-7588, 81-06-25). –
    szef MSZ w rządzie Waldemara Pawlaka. W Latach 80. był pracownikiem
    Banku Światowego. W okresie pracy w instytucjach międzynarodowych jako 
    tajny współpracowniku komunistycznego wywiadu miał on współpracować z
    komunistycznym wywiadem. Jak ujawnił historyk Sławomir Cenckiewicz,
    Olechowski był kontaktem operacyjnym funkcjonariusza komunistycznej
    bezpieki Gromosława Czempińskiego, późniejszego szefa UOP.



    Dariusz Rosati - „Buyer” ( IPN BU 001043/3344 )- jako polityk Sojuszu
    Lewicy Demokratycznej w latach 1995–1997 piastował stanowisko ministra
    spraw zagranicznych w czasie, gdy funkcję premiera sprawował Włodzimierz
    Cimoszewicz, który – według dokumentów IPN – był z kolei zarejestrowany
    jako TW „Carex”. Z archiwów Instytutu wynika, że Dariusz Rosati w 1968
    r. został zarejestrowany przez Departament I MSW jako kandydat na
    tajnego współpracownika (kryptonim „Kajtek), w 1976 r. w kategorii
    „zabezpieczenie”, a w 1978 r. jako kontakt operacyjny ps. „Buyer
    (kupiec). Z kolei w 1985 r. został zarejestrowany w Departamencie II MSW
    (kontrwywiad) w kategorii „kandydat”, a listopadzie 1989 r. w kategorii
    „zabezpieczenie”.



    Włodzimierz Cimoszewicz „Carex ”  ( IPN BU 01911/115)- zarejestrowany
    przez Wydział II Departamentu I MSW jako kontakt operacyjny przed
    dwuletnim wyjazdem do USA na stypendium Fullbrighta. W aktach zachowała
    się m.in. własnoręcznie pisana przez Cimoszewicza obszerna notatka.
    Sporządził ja podczas pobytu w USA. Opisał w niej wizytę, jaką złożyli
    mu pracownicy wywiadu amerykańskiego. Notatkę przekazał swojemu
    oficerowi prowadzącemu w USA, który pracował w misji przedstawicielskiej
    przy ONZ. Z tych dokumentów komunistycznej bezpieki wynika również, że
    Cimoszewicz utrzymywał kontakty z SB także po powrocie do Polski z USA w
    1983 i 1984 roku.

    Teraz cala czwórka - jako byli szefowie MSZ postanowili zaprotestować.



    (…) Jako byli szefowie dyplomacji niepodległej RP czujemy się w
    obowiązku wyrazić głęboki sprzeciw wobec ostatnich wypowiedzi prezesa
    Jarosława Kaczyńskiego o stosunkach polsko-niemieckich.(…) – napisali w
    swoim liście Carex, Ralf, Must, Buyer i Władysław Bartoszewski.

    Podczas niedzielnej debaty prezydenckiej Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że bierze udział w "kłamliwych oskarżeniach" jakoby Polacy uczestniczyli w Holocauście, i przypomniał sprawę mordu w Jedwabnem.
    - To typowa wrzutka grupy, która pracowała nad tą debatą. Myślę, że
    Duda żałuje dziś, że w ogóle zdecydował się to pytanie wykorzystać. To
    jest wstyd dla niego, dla jego wykształconych rodziców, dla środowiska, w
    którym on jest, czyli Uniwersytetu Jagiellońskiego - mówił Kwaśniewski w
    programie "Gość Radia ZET".

    Były prezydent podkreślił,
    że był obecny na uroczystościach, do których nawiązał kandydat PiS, a
    "to, co stało się w sprawie Jedwabnego, pokazywało wielką mądrość i
    dojrzałość Polski i Polaków".

    Lis i Karolak cytowali fałszywe konto córki Dudy. Wydawca i Lis przepraszają

    - Nie zweryfikowałam prawdziwości tego konta przed podaniem cytatu prowadzącemu - mówi "Wyborczej" wydawca

    Tomasz Lis przeprasza córkę Andrzeja Dudy za cytowanie jej fikcyjnego konta na twitterze


    Tomasz Lis przeprasza córkę Andrzeja Dudy za cytowanie jej fikcyjnego konta na twitterze/© Jaroslaw Ziarek

    Rzekomy
    wpis Kingi Dudy mówił o tym, że jak jej ojciec zostanie prezydentem –
    odda Amerykanom Oscara za film „Ida”. „Prawda jest ważniejsza od jakiejś
    tam nagrody z żółtej blachy” - miała napisać Duda


    Lis: Komorowski mógł przegrać przez falę internetowego hejtu. To zmasowana operacja zniesławiania

    Tomasz Lis przekonuje w najnowszym "Newsweeku", że "fantastyczna"
    kampania Andrzeja Dudy była w istocie niczym innym jak "miesiącami
    obrzucania Bronisława Komorowskiego wszelkimi możliwymi obelgami". Była
    to wręcz "najbardziej zmasowana operacja zniesławiania i demolowania
    czyjegoś wizerunku".Co więcej, zdaniem publicysty Komorowski
    mógłby nie przegrać wyborów, gdyby nie agresywne działania oponentów w
    internecie. Lis pisze o hejterskiej koalicji, która zatopiła okręt z
    Komorowskim na pokładzie, a wcześniej oczerniała choćby Macieja i
    Jerzego Stuhrów za ich filmy
    czy Krystynę Jandę za obawy względem PiS. Koalicję tę tworzą portal
    wPolityce.pl, "pozornie apolityczny pudelek" i "expressowy
    superbrukowiec".



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    107. funkcjonariuszy mediów powinno sie zastapić dziennikarzami

    Tomasz Lis Redaktor naczelny Newsweek Polska
    http://polska.newsweek.pl/tomasz-lis-newsweek-pis-po-wladza-wybory-kampa...

    Szykuje się wielka zmiana. Władzę zmęczoną rządzeniem, zdeprawowaną wieloletnią bezalternatywnością, pozbawioną wizji, pasji i determinacji, zastąpi najprawdopodobniej władza o zapędach autorytarnych.

    – Do władzy szykuje się właśnie partia nowego prezydenta. Nad jej programem unosi się silny fetor autorytaryzmu, a z wypowiedzi jej oficjeli i propagandowych akolitów wyziera pragnienie zemsty - pisze w edytorialu tygodnika „Newsweek” redaktor naczelny Tomasz Lis. PiS być może weźmie władzę wspólnie z populistą w glanach i w T-shirtach z wielkim orłem, który zaczyna ujawniać swój „program” trącący ksenofobią, nietolerancją i nienawiścią.

    Jak pisze naczelny "Newsweeka" fala niosąca zmiany rosła od dawna, ale rządzący bagatelizowali echa afery taśmowej i towarzyszące jej wściekłość, oburzenie i zniesmaczenie. Władza straciła nosa, a wraz z aferą taśmową także twarz. W następnych miesiącach traciła też instynkt samozachowawczy. A gdy straciła lidera, który polityczną sprawnością wszystko jakoś spinał do kupy, wszystko zaczęło się sypać - zauważa Tomasz Lis.

    Platforma Obywatelska nie wywiązała się z obietnicy, że uczyni życie ludzi łatwiejszym. – Przez swe zaniechania, ale i zwykłe lenistwo, dopuściła PiS do władzy, oddając Pałac Prezydencki drugoligowemu politykowi tej partii. Dzisiejsze sondaże to potężna kara za śmierć kontraktu. Ale nie ostateczna zapewne. Ta zostanie wymierzona w październiku - podkreśla i zaznacza, że konsekwencje tego wyboru elektorat odczuje już po fakcie w postaci „niestrawności” znacznie większych niż "niestrawności wywoływane przez obrazki rządzących obżerających się ośmiorniczkami".

    Co wydarzy się jesienią, jeśli zrealizują się obecne sondaże? Władza, która nadejdzie będzie cechowała się „odrobinką autorytaryzmu, szczyptą nacjonalizmu, z dodatkiem kołtunerii i kabotyństwa”. Jego zdaniem Kukiz, Kaczyński, Duda i episkopat mogą przedefiniować cele kraju i zmienić dotychczasowy, proeuropejski kurs Polski. – Za plecami elekta obok flagi biało-czerwonej nie ma już flagi europejskiej. Symboliczne. I uczciwe. Właśnie zaczynamy zmierzać w stronę przeciwną niż Europa - zauważa redaktor naczelny „Newsweeka”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    108. Gowin zapowiada u Olejnik:

    Gowin zapowiada u Olejnik: „będziemy dążyć do repolonizacji mediów”. Jego słowa wywołały burzę. "To sianie nienawiści..."
    http://wpolityce.pl/polityka/257504-gowin-zapowiada-u-olejnik-bedziemy-d...
    Jarosław Gowin wywołał poważną burzę, gdy będąc gościem Moniki Olejnik w Radiu Zet, zapowiedział repolonizację mediów. Monika Olejnik, doradca prezydenta Komorowskiego oraz posłowie koalicji i lewicy naskoczyli na posła Gowina.

    Sprawa wypłynęła, gdy Olejnik przywołała słowa Pawła Kukiza, który krytykował działalność mediów w Polsce. Olejnik wskazywała, że Kukiz zarzucił mediom z zagranicznym kapitałem, że pilnują interesów swoich mocodawców.

    Jarosław Gowin powiedział, że sposób podejścia Kukiza nie jest bezpodstawny.

    Gdybym był właścicielem mediów w jakimś kraju to w sytuacji, gdyby doszło do konfrontacji interesów między Polską, a tym krajem, w którym mam media, dążyłbym do tego, by moje media reprezentowały interesy Polski

    — zaznaczał Gowin.

    I dodał, że tak działają zapewne również zagraniczni mocodawcy mediów obecnych w Polsce.

    Nie miałbym najmniejszej szansy, by kupić gazety w Niemczech, bo w Niemczech pilnuje się, by media były w niemieckich rękach. Zadałem prosty rebus słuchaczom

    — mówił Gowin. Gdy kończył słychać było już głosy oburzenia i krytyki płynącej od innych gości. Gowin włożył kij w mrowisko.

    Tak zwalczano Tygodnik Powszechny w czasie PRL-u. Mówiono, że jest sterowany z Watykanu

    — rzucił Tomasz Nałęcz, człowiek o korzeniach PRL-owskich.

    Krzysztof Gawkowski z SLD też atakował:

    To jest nieuprawnione mówienie. Zaraz zabrniemy w jakąś paranoje. To jest sianie nienawiści

    — mówił o słowach Gowina.

    Iwona Śledzińska-Katarasińska wskazała, że jest wdzięczna za słowa Gowina.

    Jarosław Gowin powiedział jak Zjednoczona Prawica wyobraża sobie relacje media-państwo, jest przekonany, że właściciel ręcznie steruje dziennikarzami. Tak było za PiSu

    — tłumaczyła.

    Do dyskusji chętnie włączyła się również Monika Olejnik.

    Powiedziałabym o pewnym polityku, który był z partii rządzącej, który tak ordynarnie się zwracał do dziennikarzy mediów publicznych… Tylko nikt nie chce o tym mówić

    — insynuowała Olejnik.

    Cieszę się, że politycy PO i SLD pokazali, że nie widzą nic złego w tym, że media są zdominowane przez kapitał zagraniczny. Będę dążył do tego, by stopniowo, repolonizować media. Niech słuchacze ocenią, który punkt widzenia jest właściwy

    — tłumaczył Gowin.

    Stanisław Żelichowski zaznaczył, że słowa lidera Polski Razem są kuriozalne.

    Musielibyśmy przyjąć, że właściciele mediów kupują media dla celów ideologicznych, a z racji ekonomicznych. Gdyby właściciele chcieli walczyć z interesami narodowymi, to słuchacze by nie słuchali ich mediów

    — uważa.

    Udajecie państwo naiwniaków..

    — komentował Gowin.

    Nie, to państwo udajecie naiwniaków. To przez tabloidy nie mamy wciąż samolotu, który woziłby VIPów..

    — rzucała wściekła Olejnik.

    Jaki to ma związek?

    — pytał rozbawiony Gowin.

    Taki, że tabloidy wciąż atakują władzę za rozrzutność, wytykają politykom wydatki

    — wskazywała dziennikarka.

    Pana zdaniem najbardziej obiektywne są media rosyjskie. Bo są w rosyjskich mediach

    — mówił do Gowina prof. Nałęcz.

    Jacek Sasin jako jedyny poparł słowa Jarosława Gowina.

    Nie wiem czemu mamy się tego wstydzić, że chcemy, by banki czy media były w polskich rękach. Są kraje, które bardzo mocno pilnują kapitału w mediach. Niemcy są dobrym przykładem. U nas powiedzenie czegoś, co w krajach demokratycznych jest oczywiste, uchodzi za obrazoburstwo. Zacznijmy się szanować. Tkwicie państwo w przekonaniu, że jak coś jest zagraniczne to jest lepsze

    — mówił do przedstawicieli establishmentu Sasin.

    I znów przerywała mu Olejnik.

    Wyrzućmy w ogóle kapitał zagraniczny, wyrzućmy

    — pokrzykiwała.

    Twierdzenie, że kapitał nie ma narodowości jest nieprawdą. Gdy był kryzys ekonomiczny, widać było, że kapitał ma narodowość

    — tłumaczył Sasin.

    Przepraszam, czy Radio Zet może być francuskie?

    — pytała Olejnik.

    Może

    — odpowiedział Gowin.

    Wolałbym, by było polskie, ale może być francuskie

    — przyznał szczerze Sasin.

    Zaś Śledzińska-Katarasińska skomentowała:

    Łaskawca.

    Na koniec z katastroficzną wizją wyszedł prof. Nałęcz.

    Wyobraźmy sobie, że z dnia na dzień wyprowadza się cały kapitał z Polski. To byłyby zgliszcza…

    — mówił.

    Jak widać sprawa kapitału w mediach oraz sposobu ich pracy wywołuje wśród przedstawicieli establishmentu falę agresji. Czyżby się czegoś bali?

    ------------------------------------------------

    PÓŁ PORCJI MAZURKA. Nic tak nie wzburzy dziennikarzy jak pomysł repolonizacji mediów. Kiedyś będą się tego wstydzić...
    http://wpolityce.pl/polityka/257537-pol-porcji-mazurka-nic-tak-nie-wzbur...

    Postulat repolonizacji rzucił w Radiu Zet Jarosław Gowin.

    Będę dążył do tego, żeby w zgodzie z regułami rynku repolonizować polskie media

    powiedział, czym wzburzył tłumek dziennikarzy.

    Ospały w niedzielne poranki Twitter ożył. Wieloletni dziennikarz „Wyborczej”, dziś w „Newsweeku” szydził z Gowina:




    Istotnie, odezwał się chór. Chór dziennikarzy rzucających się na – moim zdaniem nierealny – pomysł.
    Dlaczego nierealny? Ano dlatego, że, by repolonizować „zgodnie z
    regułami rynku” owe media musiałyby być wykupione przez polskie firmy
    państwowe. Nikt przy zdrowych zmysłach, zwłaszcza zaś ultraliberalny
    Gowin nie postuluje zaś nacjonalizacji RMF-u czy TVN-u, bez strachu koledzy.

    Choć, tak na marginesie, Ćwiklak pracuje w mediach wystarczająco
    długo, by pamiętać mantrę o tym, że „kapitał nie ma narodowości” i
    wyśmiewanie oszołomów widzących w sprzedawaniu banków zagrożenie.
    „Matematyka, nie polityka” – słyszeliśmy rzucane z poczuciem wyżyszości
    pouczanie matołków wątpiących w dobrodziejstwa zagranicznego kapitału. Dziś autorzy tych słów – jak Jan Krzysztof Bielecki – wzywają do „repolonizacji banków”. Nie wierzycie?

    Przyszedł czas na
    repolonizację sektora finansowego. Wykorzystujemy i będziemy
    wykorzystywać pojawiające się okazje do przejmowania od wycofujących się
    inwestorów zagranicznych wartościowych aktywów bankowych.

    Któż jest autorem tych słów? Czyżby lider Porozumienia Centrum
    Jarosław Kaczyński, gdzieś tak w circa 1996 roku? Nie, to maj 2015 i
    Włodzimierz Karpiński, do niedawna minister skarbu, platformerski baron! Mówił to przy okazji kupna przez PZU akcji Alior Banku. I co, Ćwiklak z Karpińskiego nie kpił? Czemu o tym wspominam? Bo głosy przeciwników Gowina przypominają mi jako żywo teksty liberałów z KLD z początku lat 90. o bankach. I, podejrzewam, ich autorzy skończą tak samo jak JKB, zawstydzeni i przyznający rację swoim oponentom.

    Zostawmy jednak biznes. Otóż dziennikarze doskonale wyczuli,
    że za słowami Gowina stoi chęć przywrócenia choćby elementarnej
    równowagi na rynku mediów. Tyle tylko, że oni nie chcą żadnej równowagi.
    Doskonale im w tym stanie całkowitej dominacji propagandy platformerskiej w mediach publicznych czy największych telewizjach, sieciach radiowych czy gazetach.
    Wolny rynek? Wolne żarty. Tylko teraz prorządowe media mogą liczyć na kroplówkę z ogłoszeń publicznych czy reklam
    spółek państwowych, a platformerscy dziennikarze na ordery od
    prezydenta Komorowskiego. Notabene usłużność niektórych (Lis, Gugała,
    Miszczak, Wielowieyska) wyceniono równie wysoko co miliardy Jana
    Kulczyka – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski).

    I trudno, by dziennikarze właśnie tych pragnień nie dostrzegali. Rozumieją je po swojemu, jak dziennikarz „Rzeczpospolitej”.




    Rozumiem, że zdaniem Nizinkiewicza skandalem nie była TVP pod rządami wieloletniego posła UW, polityka z krwi i kości Juliusza Brauna? Skandalem nie było mianowanie innego polityka, tym razem współzałożyciela Platformy Jana Dworaka, na szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Skandalem nie były wreszcie występy Lisa czy Tadli, że wspomnimy tylko ostatnie miesiące? Nie, skandalem są – na razie czysto deklaratywne – próby zmiany tego stanu. Sorry, ale nikt lepiej tej hipokryzji nie wyłożył.

    I na koniec. Nie podobało mnie się przejmowanie mediów przez PiS w
    2005 roku i o tym pisałem. I nie tego oczekiwałbym po rządach Szydło.
    Jednak zostawienie mediów publicznych w rękach takich propagandystów jak
    Lis będzie po prostu psuciem państwa. Trzeba to zmienić bez względu na
    chór dziennikarzy.

    Zdjęcie Robert Mazurek

    autor:

    Robert Mazurek

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    109. wygrał Duda, WBREW funkcjonariuszom mediów! Zmanipulowani :)))

    Majstersztyk PiS i "zmanipulowani" dziennikarze. Kampania prezydencka w mediach [RAPORT]



    Majstersztyk PiS i "zmanipulowani" dziennikarze. Kampania prezydencka w mediach [RAPORT]/© Grzegorz Jakubowski

    Emitowane
    podczas kampanii prezydenckiej spoty telewizyjne i radiowe komitetu
    wyborczego Bronisława Komorowskiego kosztowały 5,16 mln zł, podczas gdy
    sztab Andrzeja Dudy wydał na ten cel 4,76 mln zł. Jednak to wartość
    artykułów dotyczących PiS, które publikowała w maju prasa, jest wyższa o
    10 mln zł.

    Komitet wyborczy Bronisława Komorowskiego wydał 5,16 mln zł na
    spoty telewizyjne oraz radiowe emitowane w kampanii prezydenckiej,
    podczas gdy komitet Andrzeja Dudy przeznaczył na ten cel 4,76 mln zł,
    podał portal Press.pl. Jednak to zarówno lider PiS Jarosław Kaczyński
    jak i partia, której przewodzi, trafiali na czołówki gazet najczęściej. -
    To świetna robota wizerunkowa PiS: stworzyć wrażenie wygranej przed
    ogłoszeniem startu - powiedział Godzic, dodając, że dziennikarze zostali
    "zmanipulowani". - Dawniej debatowali w tym czasie, kto ma jaką
    zdolność wchodzenia w alianse. Dzisiaj piszą o wygranych wyborach PiS-u,
    bo do tego ich przekonano - stwierdził medioznawca.

    Ponieważ raport dotyczy materiałów niesponsorowanych, eksperci wyliczyli
    wartość ich ekwiwalentu reklamowego (AVE), czyli ilości pieniędzy,
    które należałoby wydać na dany przekaz, gdyby był on reklamą. Pod tym
    względem wygrywa PiS, którego wartość materiałów oszacowano na 124 mln
    zł, podczas gdy ekwiwalent PO był o 10 mln mniejszy. Sama wartość
    reklamowa publikacji dotyczących prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
    wyniosła 59,3 mln zł, podczas gdy materiały dotyczące szefowej PO Ewy
    Kopacz osiągnęły wartość blisko dwukrotnie niższą - 32,7 mln zł.
    Publikacje dotyczące PSL oraz SLD oszacowano na ok. 40 mln zł.

    Raport potwierdza również miażdżącą klęskę polityczną Janusza Palikota i
    jego partii. Niekorzystne materiały dotyczące lidera Twojego Ruchu
    ukazywały się najczęściej w światopoglądowo rozbieżnych "Gazecie
    Wyborczej" oraz "Gazecie Polskiej Codziennie". - Palikota należy
    napiętnować, ponieważ stracił najwięcej. Miał w ręku złoty róg, a teraz
    tylko sznur - powiedział Godzic, podkreślając, że chociaż polityka
    atakują zarówno lewica jak i prawica, powody ich działań są różne.
    Jednak pomimo to Palikot kolejny miesiąc z rzędu jest najpopularniejszym
    politykiem w mediach społecznościowych. Jak komentuje medioznawca,
    wynika to z antyestablishmentowej natury tych środków przekazu.

    Artykuły poddane analizie zespołu PRESS-SERVICE Monitoring Mediów
    pochodzą z przeglądu ponad 1100 tytułów prasy ogólnopolskiej,
    regionalnej, branżowej i specjalistycznej oraz najpopularniejszych
    serwisów społecznościowych. Analiza medialna objęła sześć partii
    politycznych: PO, PiS, SLD, PSL, Twój Ruch i Solidarną Polskę, a także
    ich liderów: Ewę Kopacz, Jarosława Kaczyńskiego, Leszka Millera, Janusza
    Piechocińskiego, Janusza Palikota i Zbigniewa Ziobrę. Badanie wydźwięku
    artykułów prasowych w dziennikach ogólnopolskich dotyczyło
    następujących tytułów: „Dziennik Gazeta Prawna”, „Fakt”, „Gazeta
    Wyborcza”, „Metro”,
    „Nasz Dziennik”, „Polska the Times”,
    „Rzeczpospolita”, „Super Express”
    oraz „Gazeta Polska Codziennie”.




    Wołek: Narasta żądza odwetu. Polska może się dostać pod rządy mściwej, nienawistnej ciemnoty. Odpowiada Lis

    Nie chodzi o to, jaka partia wygra wybory, kto będzie premierem, ale
    jaka będzie Polska, czy dostanie się pod rządy ciemnoty, obskuranckiej,
    mściwej, nienawistnej ciemnoty - mówił o stawce jesiennych wyborów
    Tomasz Wołek w Poranku Radia TOK FM.Publicyści w Poranku Radia TOK FM komentowali burzliwą dyskusję w Senacie o in vitro. Tomasz Wołek nie zostawił suchej nitki na senatorach, zwłaszcza opozycyjnego PiS.


    - Narasta fala żądzy odwetu, rewanżu, obskurantyzmu, ciemnoty.
    Ta groźna fala może Polskę zalać. Stoimy w obliczu zmiany
    cywilizacyjnej, kulturowej, obyczajowej. Być może część ludzi przejrzy
    na oczy, dostrzeże, jaka jest stawka. Nie chodzi o to, jaka partia wygra
    wybory,
    kto będzie premierem, ale jaka będzie Polska, czy dostanie się pod
    rządy ciemnoty, obskuranckiej, mściwej, nienawistnej ciemnoty. Ta fala
    może jeszcze nas nie zalewa, ale już liże brzeg - mówił.Chciałbym powiedzieć, że redaktor Wołek histeryzuje. Ale tak nie jest -
    ocenił Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka". - To chłodna
    obserwacja - stwierdził Wołek.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    110. ''Wylecę z mediów

    To wszyscy boją się tam PiS, żeby przerwać
    tą karygodną grę?! Operetka się odbywa! Gdzie jest premier, gdzie jest
    jakaś narada koordynacyjna, żeby wszystkich za ryj wziąć? - mówił o
    przedłużającym się śledztwie ws. afery taśmowej Jan Ordyński.

    - Nie można trząść się jak galareta z tego powodu, że PiS
    dojdzie do władzy - mówił w Poranku Radia TOK FM Jan Ordyński. - Ja
    pracuję w mediach publicznych, wobec mediów publicznych PiS też
    zapowiada czystkę. Ale ja się nie trzęsę jak galareta. Bo wiem, że
    wylecę z mediów publicznych, jak PiS przyjdzie do władzy. Ale nie można
    kompletnie dezorganizować swojej pracy! - mówił Ordyński.


    Ordyński powiedział to w kontekście do tego, jak mało państwo robi
    wobec afery taśmowej. - Dokonano ewidentnego przestępstwa, państwo jest
    zagrożone i państwo jest destabilizowane przez te zachowania - i pies z
    kulawą nogą nie przeciwdziała temu? To wszyscy są tam tchórzami? To
    wszyscy boja się tam PiS, żeby przerwać tą karygodną grę?! Operetka się
    odbywa! Gdzie jest premier, gdzie jest jakaś narada koordynacyjna, żeby
    wszystkich za ryj wziąć? - złościł się Ordyński

    Dominika Wielowieyska rzuciła: - A może jednak powołać komisję śledczą w Sejmie? Skoro mamy takie problemy ze zidentyfikowaniem...

    Ordyński: - Za dwa miesiące będzie jeszcze większy bajzel niż dotąd. Nie wiem, może pani premier powinna wezwać szefów służb, zmyć im wszystkim głowę - nie jest to jakieś śledztwo, które nie wiadomo czego ma dotyczyć. Od roku to się toczy i wygląda po prostu na jedną wielką galaretę. Nic więcej.


    "Nad programem PiS pracowało podobno kilkudziesięciu ekspertów, wygląda
    jednak tak, jakby autorów było dwóch - Święty Mikołaj i Mieczysław
    Moczar" - ocenia Tomasz Lis. Wg szefa "Newsweeka", program jest
    "narodowy w formie i socjalistyczny w treści".Zdaniem redaktora naczelnego "Newsweeka", gospodarczych propozycji Prawa
    i Sprawiedliwości nie da się po prostu zrealizować. A jeśli, mimo
    wszystko, zacznie się je wcielać w życie, to doprowadzi to do ruiny
    państwa. Jak ocenia Tomasz Lis, to po prostu "lista próśb do złotej
    rybki" i "lipa".

    "Program to zestaw liczb z sufitu (albo z
    liSzydła), wzbogacony o kłamstwa (jak to, że banki nie płacą podatków) i
    oblany sosem cynizmu (banki opodatkujemy, ale naszych SKOK-ów nie)" - napisał publicysta w najnowszym numerze "Newsweeka".Zapachniało Moczarem

    Znacznie konkretniejsze są za to propozycje PiS
    dotyczące innych sfer życia. Ich wprowadzenie wydaje się Lisowi
    znacznie bardziej prawdopodobne, niż pomysłów dotyczących gospodarki. A
    kluczowymi słowami są tu "narodowy", "repolonizacja", "moralność",
    weryfikacja" i "prowokacja".

    "Wzięte razem owe propozycje
    wprowadzone w życie przyniosłyby po prostu instytucjonalizację
    zamordyzmu. Będziemy mieć narodowe (już nie publiczne) media, narodowe kino
    (koniec z niesłusznym "Pokłosiem" czy "Idą") oraz narodowe seriale, bo
    narodowego ducha trzeba krzepić. Wszystko jak u Moczara, który też, nie
    odchodząc od socjalizmu, krzepił" - ocenia Tomasz Lis.

    Czy czeka nas "dyktat ciemniaków"?


    Zdaniem publicysty, przed propozycjami partii Jarosława
    Kaczyńskiego trzeba wyborców ostrzegać. "Może nastać dyktat ciemniaków.
    Ale nie musi. Kapitolińskie gęsi muszą gęgać. Wszystko zależy od nas" -
    uważa Lis.

    Pawła Kukiza w walce o poparcie wyborców wspiera szef śląsko-dąbrowskiej
    "S" Dominik Kolorz. Dominikę Wielowieyską zdenerwowała wypowiedź
    związkowca, że jeśli "ruch Kukiza skręci w złą stronę, to na własnym
    grzbiecie poczuje górniczy kilof". "Naprawdę, troszkę opamiętania!" -
    komentowała w TOK FM.Wielowieyską słowa Kolorza zirytowały tym bardziej, że dziennikarka
    "Gazety Wyborczej" zalicza go do "rozsądniejszych związkowców".


    - Ale gdy czytam takie rzeczy, że ktoś poczuje na własnym
    grzbiecie górniczy kilof, to od razu krew się we mnie burzy. Chcę
    powiedzieć panu Kolorzowi, że w naszym kraju mieszka bardzo wielu ludzi,
    którzy ciężko pracują. To nie są tylko górnicy. Nie życzę sobie, żeby
    jakikolwiek związkowiec mówił jakiemukolwiek politykowi, że poczuje
    górniczy kilof na plecach - mówiła gospodyni "Poranka Radia TOK FM".


    Wojciech Czuchnowski

    Cui bono, czyli PiS i afera podsłuchowa

    Ubiegły tydzień zaczął się od ujawnienia kolejnego podsłuchu z
    warszawskich restauracji. Tym razem uderzył w szefa MON Tomasza
    Siemoniaka. Mówi się, że wkrótce na światło dzienne wyjdą kolejne
    podsłuchy.


    Ubiegły tydzień zaczął się od ujawnienia
    kolejnego podsłuchu z warszawskich restauracji. Tym razem uderzył w
    szefa MON Tomasza Siemoniaka. Mówi się, że wkrótce na światło dzienne
    wyjdą podsłuchy rozmów wiceministra skarbu Rafała Baniaka z lobbystą
    Piotrem Wawrzynowiczem i Jana Kulczyka z Radosławem Sikorskim.

    Podsłuchowa destrukcja rządu, zwłaszcza w okresie wyborczym, jest na
    rękę Prawu i Sprawiedliwości, więc odpowiedź na pytanie: "Cui bono?"
    wydaje się oczywista...


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18347656,cui-bono-czyli-pis-i-afera-podsluchowa.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    111. wierna Czerskiej, Lisa i Wołka w Kielcach, dobrze że bez noża

    To, co proponujecie, to dyktatura! Chcecie ręcznie sterować całym
    krajem, jak Putin. Tak się nie da rządzić - krzyczała kobieta na
    poniedziałkowej regionalnej konwencji programowej Prawa i
    Sprawiedliwości w Kielcach. Po jej słowach działacze partyjni siłą
    wypchnęli kobietę z sali.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    112. Prostytuty zatroskane o

    Prostytuty zatroskane o Europę

    Ach, co byśmy zrobili, co byśmy poczęli bez mądrali? Bez mądrali nie
    moglibyśmy niczego począć nawet w szklance, na którą dzisiaj snobują się
    wszystkie postępackie damy. Już im nie wystarczają rogi huzarskie, w
    których, zdaniem króla pruskiego Fryderyka, gustowała rosyjska
    imperatorowa Katarzyna, a nawet phallus szatana, o którym mówił na
    odczycie w Krakowie Stanisław Przybyszewski. Według niego phallus
    szatana był nie tylko opatrzony haczykami w kształcie harpunów, ale w
    dodatku był zimny jak lód. Na takie upały, którymi próbuje nękać Europę
    Państwo Islamskie, to by nawet było jakieś rozwiązanie – ale nie tym
    razem, kiedy padł rozkaz by zapładniać się w szklance. Skoro już padł
    taki rozkaz, to wszyscy nonkonformiści, wszyscy indywidualiści, od
    których roi się w Salonie do tego stopnia, że niepodobna nawet splunąć,
    by nie trafić w jakiegoś nonkonformistę, karnie się do niego
    zastosowali, niczym wyjątkowo karny naród japoński. Skoro tak, to tym
    większe znaczenie mądrali – no i każdy może się o tym przekonać, kiedy
    tylko otworzy telewizor – albo TVN z zatroskaną o nasz nieszczęśliwy
    kraj panią redaktor Justynę Pochanke, albo warszawską urzędówkę z
    Woronicza, w której szczerzy paszczę pan redaktor Piotr Kraśko.

    TVN ostatnio kupili jacyś Amerykanie w ramach odzyskiwania w naszym
    nieszczęśliwym kraju wpływów przez Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie –
    ale agentura pozostała ta sama, co za pierwszej komuny. Resortowa „Stokrotka” po staremu przesłuchuje wezwanych – i tak dalej i tak dalej. Najwyraźniej Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Mosty
    z 18 czerwca br. podczas której ubowcy starszej i nowszej generacji,
    wspierani i rekomendowani przez ubowców z Izraela oraz pana
    Gąsiorowskiego, którego Mocna Ręka nie tylko odcięła od stryczka, ale
    wszechmocnym ruchem przeniosła na pozycję autorytetu moralnego – więc
    konferencja, podczas której ubowcy zaoferowali swoje usługi Stanom
    Zjednoczonym w zamian za gwarancję dalszego pasożytowania na mniej
    wartościowym narodzie tubylczym, załatwiła wszystkie sprawy kadrowe – a
    wiadomo, że kadry decydują o wszystkim – również o mądrościach etapu –
    co przenikliwie zauważył klasyk demokracji Józef Stalin. Urzędówka z
    Woronicza zawsze obfitowała w mądrali, z których najbardziej utkwił mi w
    pamięci smutny pan Szykuła, który w stanie wojennym przesłuchiwał przed
    kamerami wytypowanych delikwentów.

    Ale telewizje, to jeszcze nic w porównaniu z think-tankiem kierowanym
    przez pana redaktora Michnika, który wie wszystko, nawet to, o czym
    chciałby wiedzieć każdy chłopiec. W „Gazecie Wyborczej” - bo o niej mowa – roją się też nonkonformiści, ale chociaż się tam roją, to nie oni nadają ton. W „Gazecie Wyborczej
    ton nadają ludzie przyzwoici, co skłania do postawienia pytania, w jaki
    sposób jeden przyzwoity rozpoznaje drugiego przyzwoitego. Tajemnica to
    wielka, więc nie jest wykluczone, że rozpoznają się po zapachu – do
    czego oczywiście trzeba mieć specjalnego nosa - ale w „Gazecie Wyborczej
    nie powinno być z tym jakiegoś problemu. Co prawda i tam coraz krótsza
    ławka i o ile kiedyś, dajmy na to, o tym, jak jest i jak będzie,
    oznajmiał mniej wartościowemu narodowi tubylczemu nasz skarb narodowy w
    osobie „drogiego Bronisława”, czyli pana profesora Geremka, to
    dzisiaj obowiązki profesora Geremka pełni pani Dominika Wielowieyska z
    warszawskiej świętej rodziny (bo obok świętych rodzin warszawskich są
    też święte rodziny krakowskie; z jednej takiej pochodzi pani Róża Thun –
    nee Woźniakowska). Nie jest to już oczywiście ten sam ciężar gatunkowy,
    bo rodziny, chociaż święte, to przecież i one z głupich gojów, którym
    redakcyjny sanhedryn może powierzać tylko funkcje wykonawcze.

    Oczywiście nad wszystkim czuwa żołnierz („ale żeby murarz domy wznosić mógł, czuwać musi żołnierz, by nie przeszkodził wróg”)
    w postaci utworzonego przez naszych okupantów korpusu oficerów
    prowadzących, dzięki którym przekaz, który wprawdzie pochodzi z pozornie
    różnych źródeł, jest przecież taki sam nie tylko pod względem treści,
    ale przede wszystkim – pod względem morału, jaki ma wypływać z każdej
    dziennikarskiej hagady. Hagada jest żydowskim gatunkiem literackim,
    charakteryzującym się takim doborem przykładów – często naciąganych albo
    nawet w ogóle wyssanych z palca – by uzasadniały z góry założony morał.
    Oficerom prowadzącym forma hagady bardzo się spodobała, toteż wszystkie
    niezależne media głównego nurtu pracują według tego schematu. Ten
    schemat jest czytelny do tego stopnia, że już na pierwszy rzut oka można
    wydedukować, jaki rozkaz przekazał swoim poprzebieranym za dziennikarzy
    konfidentom oficer prowadzący.

    Na przykład 7 lipca nakazał im troszczyć się o przyszłość Europy w
    związku z tym, że potomkowie Odyseusza odrzucili w referendum oferowany
    im przez finansowych grandziarzy program „pomocy”. Polegał on na
    tym, by Grecy wzięli jeszcze jedną pożyczkę, za którą spłaciliby
    grandziarzom poprzednie pożyczki – i tak dalej. Z punktu widzenia
    finansowych grandziarzy, wśród których grandziarze pochodzenia
    żydowskiego są nadreprezentowani, perspektywa utraty 11 milionów
    niewolników jest niepokojąca tym bardziej, że przykład może być
    zaraźliwy i spowoduje bunt kolejnych 38 milionów niewolników. Dlatego
    poprzebierani za dziennikarzy konfidenci w niezależnych mediach głównego
    nurtu, demonstrują zniesmaczenie grecką lekkomyślnością – bo przecież
    pozycja naszych okupantów jest ufundowana na ich posłuszeństwie wobec
    finansowych grandziarzy. Toteż trudno się dziwić, że pani redaktor
    Justyna Pochanke jest tak zatroskana o przyszłość Europy, a pan redaktor
    Piotr Kraśko z tego zatroskania szczerzy paszczę jeszcze szerzej, niż
    zwykle.

    Ale przyszłość Europy, to jedna sprawa, a drugą sprawą jest przyszłość
    naszego nieszczęśliwego kraju. Najwyraźniej nasi okupanci musieli uznać,
    że z jakichści powodów lepiej pasują im rządy Platformy Obywatelskiej i
    PSL, toteż kazali mądralom wyliczyć koszty obietnic składanych przez
    panią Beatę Szydło. Wyszło im, że byłyby to koszty wysokie – ale chyba
    nie wyższe, niż wysokość polskiego długu publicznego, który w
    najłagodniejszym szacunku wynosi mniej więcej tyle samo, co straszliwy
    dług grecki – a w szacunku mniej łagodnym, jest prawie trzy razy większy
    od długu greckiego. Bezwstyd i łajdactwo urzędówki z Woronicza poszedł
    już tak daleko, że do komentowania kosztów obietnic pani Szydło
    zaproszono panią premierzycę Ewę Kopacz, która przecież w długu
    publicznym naszego nieszczęśliwego kraju ma swój potężny udział. Ale nie
    ma w tym nic dziwnego; nasi okupanci, na swój obraz i podobieństwo,
    przekształcają III Rzeczpospolitą w organizację przestępczą o
    charakterze zbrojnym, a funkcjonariuszom medialnym przypada w tej
    organizacji rola prostytutów, męskich i żeńskich.

    Stanisław Michalkiewicz


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    113. Niemieckie media w Polsce.

    (..)Jaka jest więc łączna lista niemieckich redakcji piszących dla Polaków w Polsce?

    Dzienniki, tygodniki i magazyny:

    „On i Styl”/”Ona i Styl” (miesięcznik dla Marko Cash & Carry),

    Auto Świat,

    Auto Świat 4×4,

    Auto Świat Auta Używane Katalog,

    Auto Świat Classic,

    Auto Świat Poradnik,

    CKM,

    Co słychać? (miesięcznik dla pracowników PTC),

    Cosmopolitan,

    Esquire,

    Fakt,

    Fakt Gwiazdy,

    Fakt TV,

    Fakt zdrowie,

    Forbes,

    Hot Moda & Shopping,

    Joy,

    Komputer Świat,

    Komputer Świat Niezbędnik,

    Magazyny,

    Newsweek,

    Newsweek Historia,

    Pierwszy Milion,

    Playboy Polska,

    Przegląd Sportowy,

    Puls Intercity (magazyn pracowników PKP Intercity),

    Rossnę! (kwartalnik parentingowy dla sieci Rossmann),

    segment Custom Publishing,

    Shape,

    Skarb (magazyn lifestylowy dla sieci Rossmann),

    Sport,

    Szerokiej Drogi (kwartalnik PKN Orlen),

    Sztuka dobrego wyboru Dolce Vita (kwartalnik dla Alma Market SA),

    Tanie Leki (dwumiesięcznik dla sieci Apteka i Partnerzy),

    T-Mobile-trendy.pl (portal internetowy dla PTC),

    TopGear,

    Voyage,

    Portale:

    kozaczek.pl,

    milionkobiet.pl,

    Nk.pl,

    Onet.pl,

    Skapiec.pl.

    Polska Press (dawniej Grupa Wydawnicza Polskapresse)
    wchodzi w skład międzynarodowego koncernu Verlagsgruppe Passau (tak,
    niemiecko brzmiąca nazwa nie jest przypadkowa – to niemiecka grupa
    medialna założona w 2000 roku). Jest wydawcą mediów regionalnych,
    regionalnych dodatków telewizyjnych, tygodników ogłoszeniowych oraz
    tygodników regionalnych. Jakie tytuły goszczą w portfolio tej
    niemieckiej grupy?

    Dzienniki:

    Autogiełda Wielkopolska,

    Dziennik Bałtycki,

    Dziennik Łódzki,

    Dziennik Polski,

    Echo Dnia,

    Express Ilustrowany,

    Fakty Jasielskie,

    Fakty Nyskie,

    Fakty Ostrowieckie,

    Gazeta Codzienna Nowiny Woj. podkarpackie: Rzeszów, powiat rzeszowski,
    Krosno, powiat krośnieński, Mielec, powiat mielecki, Przemyśl, powiat
    przemyski, Stalowa Wola, powiat stalowowolski, Tarnobrzeg, powiat
    tarnobrzeski, powiaty: leżajski, łańcucki, strzyżowski, jarosławski,
    przeworski, lubaczowski, bieszczadzki, leski, sanocki, brzozowski,
    jasielski, dębicki, ropczycko-sędziszowski, kolbuszowski, niżański,

    Gazeta Lubuska, Pleszewska, Pomorska, Wojewódzka, Współczesna,

    Głos Dziennik Pomorza,

    Kramik Plus,

    Kurier Gdyński,

    Kurier Lubelski,

    Kurier Poranny,

    Moto Express,

    Moto Jarmark,

    Moto Salon,

    Nasza Historia,

    Nowa Trybuna Opolska,

    Nowiny Golenowa i Nowogardu, Podlaskie, Sokólskie, Suwalskie,

    Panorama Kłodzka, Legnicka, Świdnicka, Wałbrzyska, Zgierska,

    Tygodnik motoryzacyjny jarmark,

    Portale:

    alegratka.pl,

    coigdzie.pl,

    dom.gratka.pl,

    ekstraklasa.pl,

    gratka.pl,

    grupa ebudownictwo.pl,

    gruper,

    langloo.com,

    motofakty.pl,

    motogratka.pl,

    naszemiasto.pl,

    natablicy.pl.

    Z kolei w całości do kapitału szwajcarskiego należy Edipresse Polska, należąca do wydawnictwa Groupe Edipresse istniejąca od 1995 roku.

    Magazyny:

    Be Active. Dietetyka & Fitness,

    Będę mamą,

    Cienie i blaski,

    Co przyniesie los,

    Flesz. Gwiazdy&Styl,

    Kropka TV,

    Magazyny,

    Mamo, to ja,

    Moje smaki życia,

    Okruchy Życia – Historie prosto z serca,

    Pani Domu,

    Party. Życie Gwiazd,

    Poradnik Domowy,

    Prawdziwe życie,

    Przedszkolak,

    Przyjaciółka,

    Sekrety serca,

    Twoje dziecko,

    Twój maluszek,

    Uczucia i tęsknoty,

    Uroda,

    Uroda Życia,

    Vita,

    VIVA!,

    Viva! Moda,

    Z biegem dni,

    Zawsze miłość,

    Portale:

    afterparty.pl,

    babyonline.pl,

    blogierki.pl,

    fleszstyle.pl,

    fotoona.pl,

    gotujmy.pl,

    niania.pl,

    opiekaseniora.pl,

    opiekazwierzat.pl,

    polki.pl,

    pomocedomowe.pl,

    pomocni.pl,

    portale,

    wizaz.pl.

    Bauer Media Group, holding medialny z Hamburga, zaczął działalność w Polsce w roku 1991 w postaci spółki Bauer Media Polska. Jedną z części grupy jest Wydawnictwo Bauer. Do jej tytułów należą:

    Auto Moto,

    Bella Relaks,

    Bravo,

    Bravo Girl,

    Bravo Love,

    Bravo Sport,

    CD-Action,

    Chwila dla Ciebie,

    Dobry Tydzień,

    Fun Club,

    Grazia,

    Kobieta i Życie,

    Kobieta i Życie,

    Kurier TV,

    Mam dziecko,

    Motor,

    Motor. Poradnik Kupującego. Używane,

    Na Żywo,

    NAJ,

    Olivia,

    Pani,

    PC Format,

    poradnicze,

    Rewia,

    SHOW,

    Super TV,

    Świat i ludzie,

    Świat kobiety,

    Świat Seriali,

    Świat Wiedzy,

    Takie jest życie,

    Tele Max,

    Tele Świat,

    Tele Tydzień,

    Tina,

    To & Owo,

    TV 14,

    Twist,

    Twoje Imperium,

    Twój Styl,

    Życie na Gorąco.

    Radiostacje:

    Grupa RMF

    Portale:

    Grupa Interia

    Ostatnią wymienioną przeze mnie (być może nie ostatnią, a do której dotarłem) jest Hubert Burda Media –
    polska filia niemieckiego holdingu  Hubert Burda Media Holding GmbH
    & Co. KG. Pod koniec 2013 roku przejął on inną polską filię
    niemieckiego holdingu, wraz z paroma wydawanymi w Polsce tytułami, Gruner+Jahr Polska. Tytułu Hubert Burda Media to:

    Chip,

    Claudia,

    Coaching

    Elle,

    Focus Historia,

    Gala,

    Glamour,

    Horoskop,

    InStyle,

    National Geographic Traveler,

    National Geographic.

    Choć spółka Agora jest polskim kapitałem, to
    wtajemniczonym tłumaczyć nie muszę, że ojciec dyrektor Adam Michnik
    należy do jednej drużyny wraz z Czesławem Kiszczakiem, Jerzym Urbanem,
    Lechem Wałęsą i całą resztą reprezentacji PRL oraz ich potomków, w tym
    np. Moniką Olejnik. By zmienić to wrażenie, że „tyle różnych gazet mówi
    tak samo, to widocznie jest to prawda”, wymienię też tytuły tej spółki:

    Avanteen,

    Avanti,

    Cztery Kąty,

    Dom & Wnętrze,

    Dziecko,

    Dziecko,

    Gazeta WYborcza,

    gazeta.pl,

    Książki,

    Kuchnia,

    Logo,

    Ładny Dom,

    Magnolia,

    Metro,

    Radio Pogoda,

    Radio Tok FM,

    Radio Złote Przeboje,

    Rock Radio,

    Wysokie Obcasy.

    Drodzy Czytelnicy, nie chcę wskazywać tego, co i gdzie powinniście
    czytać, oglądać czy słuchać. Chciałbym jedynie skłonić do refleksji nad
    tym, czyje interesy (polityczne, biznesowe i polityczno-biznesowe) mogą (a
    moim zdaniem tak robią) realizować media sterowane zza Odry. Czy np.
    gromka krytyka opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych i banków ma
    podłoże w interesie polskich konsumentów? Czy kiedykolwiek te (wliczając
    TVN i całą jej grupę) media poparły polski rząd, jeśli sprzeciwił się
    kanclerz Merkel lub/czyli Brukseli lub czy jej polityka była
    krytykowana? Czy mówienie w tych mediach o „polskim antysemityzmie”,
    polskim udziale w zbrodni Niemców w trakcie II WŚ i „polskich obozach
    śmierci” nie ma związku z niemiecką polityką szukania współwinnego
    wojnie? Czy przypadkiem był gromki śmiech z Jarosława Kaczyńskiego,
    który do dziennikarza radia RMF FM powiedział, że pracuje dla stacji
    „RFN FM”, jakoby nie znał prawidłowej nazwy? Czy faktycznie mówienie
    o polskości np. Radia Maryja, TV TRWAM i bronieniu przez te media
    „polskiego interesu” jest takie beznadziejnie śmieszne i czy nie warto
    się nad tym chociaż zastanowić, podobnie jak nad krytyką płynącą od
    powyższych niemieckich mediów w stronę rozgłośni o. Rydzyka?(..)

    http://pikio.pl/niemieckie-media-w-polsce-lista/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    114. TVP idzie na propagandowy

    wPolityce.pl


    TVP idzie na propagandowy rympał! Do "Wiadomości" z Dobrosz-Oracz dołączają Lewicka i Maślak... Będzie się działo...


    Warto przypomnieć historię Lewickiej, która
    już raz z TVP Info wyleciała, gdy "relacjonując" spotkanie Lecha
    Kaczyńskiego z Mariuszem Kamińskim przekonywała, że szef CBA przyniósł
    "papiery" na to spotkanie.

    Kolejne informacje płynące z Woronicza są, niestety, tylko
    potwierdzeniem tej tezy. Mowa tu nie tylko o następnych materiałach
    nieocenionej red. Dobrosz-Oracz, która w „Wiadomościach” dwoi się i
    troi, by wykazać się przed nowym kierownictwem (również tym informacyjnym).

    Co ciekawe, w największym programie informacyjnym TVP zanosi się na… jeszcze więcej prorządowej propagandy. Jak czytamy w serwisie press.pl, „Wiadomości” zostały bowiem „wzmocnione” przez kolejnych reporterów. Transfer z TVP Info.

    Magdalena Karpińska z „Panoramy” TVP 2 oraz Piotr Maślak i Karolina Lewicka z TVP Info będą od września reporterami „Wiadomości” TVP 1

    — czytamy.

    Największe emocje budzi oczywiście awans Karoliny Lewickiej, znanej z
    niesłychanie agresywnego tonu prowadzonych przez siebie audycji. Możemy
    jedynie domyślać się, jak będą wyglądały jej materiały w „Wiadomościach”.

    Warto przypomnieć historię Lewickiej, która już raz z TVP Info wyleciała, gdy „relacjonując” spotkanie Lecha Kaczyńskiego z Mariuszem Kamińskim przekonywała, że szef CBA przyniósł „papiery” na to spotkanie. Co nie miało miejsca - Lewicka zapłaciła za to degradacją do TVP Polonia .

    Dziś Lewicka trafia do „Wiadomości”.

    Maślak i Lewicka i pracę w „Wiadomościach” będą łączyć z prowadzeniem programów w TVP Info. Jak informowaliśmy, do zespołu „Wiadomości” tydzień temu dołączył Paweł Szot, dotychczasowy reporter TVP Info, a do kanału informacyjnego z serwisu Jedynki przeszli Adam Feder i Leszek Dawidowicz

    — czytamy w branżowym portalu.

    lw, press.pl


    Kancelaria Prezydenta odmawia (niektórym) dziennikarzom. Które redakcje nie polecą z Dudą?

    Do samolotu prezydenckiego na wizytę Andrzeja Dudy w Berlinie nie
    zostaną zabrani dziennikarze m.in. "Gazety Wyborczej", "Gazety
    Polskiej", "Newsweeka" i TOK FM, co wzbudziło różne komentarze w
    środowisku dziennikarskim - podają wirtualnemedia.pl.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    115. JASKÓŁKA :)

    fot.youtube.pl


    Przyszła kryska... Kuźniar znika z TVN24! "Będę Wam i tv wierny" - ostrzega prezenter


    Jarosław Kuźniar żegna się z widzami
    poranka TVN24 „Wstajesz i wiesz”. Podobno ma zająć się sprawami zwykłych
    ludzi w telewizji śniadaniowej. Taki awans?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    116. Małpa w czerwonym, ręka i

    Małpa w czerwonym, ręka i torebka. Czy prostacka propaganda sprzed dekady dziś zadziała?

    http://wpolityce.pl/polityka/264068-malpa-w-czerwonym-reka-i-torebka-czy...

    Pierwsze informacja o rzekomo intencjonalnym nie podaniu ręki
    przez prezydenta Andrzeja Dudę premier Ewie Kopacz potraktowałem
    wzruszeniem ramion. Oto kolejny pstryczek w nos nielubianego polityka,
    którego można
    zaatakować od innej niż do tej pory strony. Szybko jednak okazało się,
    że nie nie jest to zwykły „pstryczek”, a kolejny, przemyślany, sposób na
    budowanie odpowiedniego wizerunku znienawidzonego polityka
    .

    Andrzej Duda w kampanii wyborczej był przedstawiany jako ugrzeczniony
    Ken. Wymuskany, wykreowany sztuczny twór Jarosława Kaczyńskiego, który
    spełniał marzenia „bogeymana” o pełnej władzy „naczelnika państwa
    ( naprawdę taki idiotym pojawił się w jednym z tekstów). Szybko stał
    się w oczach mainstreamu agresywnym politykiem stojącym na czele jednej
    partii. Każda decyzja Dudy jest traktowana jako sprzyjanie jego
    macierzystemu ugrupowaniu, co oczywiście nie miało miejsca przy
    prezydenturze Kwaśniewskiego i Komorowskiego.

    Można się było spodziewać, że armaty skierowane w Dudę będą
    potężne. W końcu jest to polityczny Kopciuszek, który dokonał rzeczy
    niemożliwej pokonując nie tylko polityka, który nie miał prawa przegrać
    wyborów. On uderzył w samo jądro salonu obnażając jego arogancję i
    napuszenie. Poruszył też lawinę zmiatającą prawdopodobnie na jesieni
    platformersko-michnikowy układ ze szczytów władzy. Takich rzeczy się nie
    wybacza
    , co pokazał kuriozalny tekst w „Lisweeku” o rzekomych
    wyłudzeniach Dudy, czy infantylne dywagacje o krytyce prezydenta
    polskiego państwa w Niemczech.

    A jednak przy okazji cięższych oskarżeń powróciła ulubiona metoda dyskredytowania przez mainstream nielubianego polityka.
    Oto prezydent Andrzej Duda okazał się być małostkowy, bo nie podał na
    państwowych uroczystościach ręki premier Ewie Kopacz. Nie tylko
    telewizyjne dzienniki wałkują temat, ale również internetowe portale
    publikują wywiady ze specjalistami od protokołu dyplomatycznego, którzy
    jasno wskazują winnego zaistniałej sytuacji.
    W mediach
    społecznościowych roi się od potępienia Dudy i nazywania go wprost
    „chamem”. I choć filmik z uroczystości jasno pokazuje, że Duda nie
    odwrócił się na pięcie od „ręki” Kopacz, odpowiednia narracja medialna
    ruszyła. Ba, w sieci krąży zdjęcie pokazujące jak Duda „nie wita się z Kopacz” przy innych uroczystościach, które to przeczy jego rzekomej małostkowości.




    Co to wam przypomina? Oczywiście lata 2005-2010, gdy w pałacu
    prezydenckim urzędował „małostkowy i mściwy kartofel”, czy jak tam
    „młodzi, wykształceni z większych ośrodków” nazywali ś.p Lecha
    Kaczyńskiego
    . Roztrząsanie tego czy prezydent Duda powinien
    pierwszy podać rękę premier Kopacz jest na dokładnie takim samym
    poziomie, jak wszystkie żenująco złośliwe docinki wymierzone w Kaczyńskiego. A to nagrały się jego słowa do współpracownika o dziennikarce TVN24 w
    czerwonym płaszczyku, a to żona wnosił mu na pokład torebkę
    plastikową, a to miał wyciągniętą koszulę czy powiedział Barubar na
    Boruca ( była to apropos bezczelna manipulacja). Tych wielkich „afer”,
    które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły podczas
    prezydentury króla faux pas Bronisława Komorowskiego było o
    wiele więcej.

    Nie jest zaskoczeniem, że te same oklepane metody mainstream stosuje w stosunku do prezydenta Dudy. Trwająca kampania wyborcza PO i jej medialnych klakierów dowodzi jak bardzo są oni wypruci z jakiejkolwiek oryginalności i pomysłowości.
    Zastanawiające jest tylko to czy narracja mająca na celu zrobić z Dudy
    polityka „obciachowego” i „naburmuszonego” przyniesie jakikolwiek
    skutek. Duda wygrał wybory prezydenckie w dużej mierze dzięki
    „Obamowskiej stylistyce”, czyli świeżości, młodzieńczej energii i
    wizerunkowej klasie
    . Obecny prezydent jest pierwszym prawicowym politykiem, który fantastycznie rozumie media XXI wieku i za ich pomocą obalił wszechmoc telewizji, będącej w ręku jednej polityczno-ideologicznej grupy. Lech Kaczyński był politykiem z ery przed dyktaturą mediokracji.
    Gubił się w jej meandrach, co powodowało, że łatwo było go ośmieszyć i
    wyszydzić. Andrzej Duda jest przeciwnikiem zupełnie innej
    wagi, na co „oni” nie byli przygotowani. **A jednak stosują te same,
    wyświechtane i żenująco wtórne metody. Świadczy to o ich słabości.
    Niemniej jednak nie może to uśpić czujności sztabu Dudy, który nie
    powinien popełniać błędów ekipy Kaczyńskiego, która dawała się
    wciągnąć w niepotrzebne pyskówki. Andrzej Duda dobrze wie jak z ironią
    zmasakrować hejterów, co pokazał już w kampanii. Niech się tego trzyma.



    Łukasz Adamski


    O Dudzie: "Jeśli nie wiesz, jak należy się zachować, na wszelki wypadek zachowuj się przyzwoicie"



    Paweł Wroński

    Andrzej Duda prowadzi kampanię. Stosuje najbardziej ordynarną figurę retoryczną

    Prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 35. rocznicy Porozumień
    Sierpniowych stwierdził, że "Polska nie jest dziś krajem, o którym można
    by powiedzieć, że jest państwem sprawiedliwym".


    Niesiołowski o mirabelkach i szczawiu, to faktycznie kontrowersyjny kadr :)))

    Nowy spot PiS
    dotyczy projektu "500 zł na dziecko". Składają się na niego krótkie
    fragmenty wypowiedzi polityków PO - m.in. premier Ewy Kopacz i byłego premiera Donalda Tuska - zestawione z danymi o ubóstwie i niedożywieniu dzieci.


    Wykorzystano też cytat Stefana Niesiołowskiego z "Kropki nad i" z
    5 marca 2013 roku. W spocie widać też twarz samej Olejnik i słychać jej
    głos. "Prawo i Sprawiedliwość wykorzystało BEZ MOJEJ ZGODY fragment
    programu Kropka nad i oraz mojego głosu w spocie wyborczym" - napisała
    na swojej stronie na Facebooku i nazywa sprawę skandalem.


    Dziennikarka pisze, że nie życzy sobie, żeby politycy korzystali
    z jej pracy bez jej zgody. "Niezgodnie z etyką" - bulwersuje się
    Olejnik.:)))




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    117. wybory 2015 premier Kopacz i premier Szczygło

    a telewizornie proponują


    Telewizyjna debata Kopacz-Kaczyński odbędzie się 16 października? To na
    razie propozycja Telewizji Polskiej i Polsatu. Prezes TVP Janusz
    Daszczyński skierował listy z zaproszeniami do przewodniczącej Platformy
    Obywatelskiej oraz prezesa Prawa i Sprawiedliwości.

    Daszczyński przedstawił uzgodnioną z kierownictwem Telewizji Polsat
    propozycję zorganizowania debaty Ewa Kopacz - Jarosław Kaczyński w
    piątek, 16 października. Debata miałaby jednoczesną emisję na antenach TVP1, TVP Info, Telewizji Polsat i Polsat News.

    Jak
    podkreślił w listach Prezes Daszczyński, wspólna inicjatywa Telewizji
    Polskiej i Polsatu pozwoliłaby zaprezentować debatę znacznie większej
    liczbie Polaków.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    118. Obawy przed powyborczymi

    Obawy przed powyborczymi zmianami najlepiej widać w mediach publicznych: niektórym przyświeca nadzieja, że ich nowa władza nie wyrzuci, jeśli sami spróbują się wyczyścić. Żarciki na dzień dobry: "Masz już spakowaną torbę?" to podobno codzienność w oddziałach i centrali TVP - mówi Andrzej Skworz. Redaktor naczelny "Press" rozmawia z nami o tym, czy obiektywizm w mediach się opłaca, czy dziennikarze niepokorni kiedyś staną się mainstreamem i czy media będą potrafiły odbudować zaufanie.
    BARBARA SOWA, MAGDALENA BIRECKA: Czy media kłamią?

    ANDRZEJ SKWORZ: Jasne.

    Krótko i węzłowato. A właśnie o to najczęściej pytają nas znajomi niedziennikarze. I krótkiej i konkretnej odpowiedzi oczekują.Oczywiście, że często kłamią, bo kłamstwem jest celowe pisanie nieprawdy. Z tym że media znacznie częściej popełniają inny grzech.

    Jaki?

    Piszą to, co niby wiedzą, a co potem okazuje się nieprawdą.

    Czyli brak rzetelności.

    Tak, mamy mnóstwo za uszami, nie tylko brak rzetelności przy sprawdzaniu faktów. Wydawcy jeszcze 10 lat temu chętnie rozmawiali o kodeksach etycznych, dziś tego tematu nikt nie dotyka. Wszyscy wiedzą, że robimy w konia odbiorców. Oni się na to godzą, kupują nas z dobrodziejstwem inwentarza, bo jeszcze jakieś wartości w tradycyjnych mediach widzą, choć z każdym rokiem mniej. Tymczasem edukacji medialnej powinno się uczyć już w podstawówkach; tłumaczyć dzieciom, na czym polega krytyczny odbiór mediów, rozpoznawanie, co może być przekrętem z powodów finansowych, reklamowych czy politycznych.

    Ostro. Aż tak sobie na to zasłużyliśmy?

    Jeszcze nie tak dawno dziennikarzom ufało ponad 60 proc. społeczeństwa, teraz spadło chyba poniżej 40 proc. Roztrwoniliśmy społeczny szacunek. Odeszli wielcy dziennikarze, jak Jan Nowak Jeziorański, Jerzy Giedroyć czy Jerzy Turowicz - i brakuje nam wzorców. Trudno sobie wyobrazić, żeby pozostało to bez wpływu na poziom dziennikarstwa i debaty publicznej. I wcale nie ostatnie lata zdecydowały o tym, że z piedestału, na którym byliśmy kiedyś wraz z opozycjonistami, intelektualistami i artystami, spadliśmy gdzieś bliżej osób świadczących niechciane usługi. Pracowaliśmy na to przez ostatnie 20 lat. Więc jeśli mam kogoś winić, to nie opinię publiczną czy media społecznościowe, lecz samych dziennikarzy.

    http://wiadomosci.dziennik.pl/media/artykuly/502919,andrzej-skworz-nacze...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    119. czym zajmie się Lis?najbardziej obrzydliwy hejter w akcji


    • Bardzo mocna akcja z Kuźniarem. "Na początku zastanawiałem się, czy ci ludzie nie mają racji"


      Bardzo mocna akcja z Kuźniarem. "Na początku zastanawiałem się, czy ci ludzie nie mają racji"


    • Jarosław Kuźniar zostaw twarzą kampanii społecznej Hejt stop. W "DD TVN" wyjaśniał powody tej decyzji.
      Ponad 4500 hejtów pod adresem Jarosława Kuźniara. Tyle "materiału" zebrali twórcy kampanii społecznej Hejt stop, której celem jest zatrzymanie mowy nienawiści w polskim internecie, ale i nie tylko. Dziennikarz stał się twarzą projektu nie bez powodu. Sam od lat jest na celowniku hejterów.
      Teraz już dobrze czuję się z hejtem. Parę lat doświadczeń zrobiło swoje - opowiadał Jarosław Kuźniar w "DD TVN". - Ale to jednak zostaje. Na początku zastanawiałem się, czy ci ludzie nie mają racji. Teraz już jednak polegam jedynie na opinii zaufanych osób, a reszta? Pozwalam im pisać, jednak nie biorę tego do siebie.

      Jarosław Kuźniar bezkompromisowo wyraża swoje poglądy. We "Wstajesz i wiesz" w TVN24 to był jego znak rozpoznawczy, ale wielu hejterów tratowało to jako zaczepkę.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    120. Krzysztof Feusette:


    Krzysztof Feusette: Największym zagrożeniem dla polskiej demokracji są oszalałe z nienawiści, sprzedajne media

    "Mam nadzieję, iż polska demokracja jest
    już na tyle dojrzała, że poradzi sobie ze swoimi największymi wrogami –
    aparatczykami Salonu mającymi Polaków za „tępe bydło” (to określenie
    jednego ze zwolenników KOD)".

    Komitet Obrony Dekoracji
    lub – jak kto woli – Komitet Obrazy Demokracji to – oczywiście – ciało
    śmieszniejsze niż ustawa przewiduje. Coś pomiędzy Bareją a Monty
    Pythonem, kto nie wierzy – niech sobie poszpera w Internecie i znajdzie
    np. facebookowe wpisy członków. Słowo daję – młodzieżówka Platformy
    z Wąchocka (nie obrażając słynnego miasteczka) wespół z pamiętnym
    Kononowiczem nie daliby rodakom tyle radości, co cały ten KOD, organ więdnący, zanim jeszcze stanął na nogi. No, ale członki są dumne. Paść można ze śmiechu.

    Jedno, co nie śmieszy, to fakt, że ludzie ci mają rację. Tak – polska
    demokracja jest zagrożona i trzeba jej dziś bronić z całych sił.
    Największym zagrożeniem dla niej, jej wrogiem puchnącym z nienawiści
    jest jednak nie nowa ekipa rządowa, która w Polsce przywraca
    demokratyczne zasady (owszem - jednocześnie dotkliwie karząc tych,
    którzy je łamali), ale - mainstreamowe media.

    Już słyszę klaunów przeróżnej maści krzyczących, że dziś mainstreamem są „w Sieci”, „Gazeta Polska”, TV Republika,
    Radio Maryja czy „Do Rzeczy”. Każdy, choćby średnio naoliwiony mózg
    ogarnia tę prostą prawdę, iż mainstream to media tzw. Salonu, czyli w dużej
    części nastawionego antypolsko establishmentu, dla którego Polska jest
    wyłącznie polem trzepania kapuchy i areną lewackich eksperymentów. Ten
    właśnie mainstream – „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, „Polityka”, TVN, TVN24, polityczne audycje Radia Zet i RMF, ale także, co boli szczególnie – TVP
    i Polskie Radio, ten właśnie mainstream zawieszony był przez długie
    lata na reklamach fundowanych nie tylko przez spółki z udziałem skarbu
    państwa, ale także wielkie firmy, które wiedziały, że z władzą PO-PSL lepiej żyć w zgodzie, bo mściwa i bezczelna bywa okrutnie.

    Fakt ten, połączony z innym – takim mianowicie, iż w mediach tych
    wciąż pracują w dużej części „resortowe dzieci”, ich krewni i znajomi,
    ludzie wychowywani na studiach dziennikarskich przez zakochaną w sobie
    i nienawidzącą każdego, kto myśli o życiu, świecie i Polsce inaczej –
    michnikowszczyznę, przyniósł polskiej
    demokracji efekty opłakane. Lustrację wstrzymano, a ściślej –
    skompromitowano ją esbeckimi piórami, mikrofonami i kamerami. Jedyną
    drogą awansu w największych mediach stała się droga, przepraszam
    szanowne panie, per rectum. Ileż się naoglądałem młodzieży spijającej
    starej gwardii z dzioba każdą bzdurę, każdy antypisowski żarcik, każdy
    wulgaryzm wobec „Kaczafiego”. I za każdym razem pytałem sam siebie – kim
    chcą zostać ci młodzi ludzie? Eunuchami starych, ustawionych cyników?
    Presstytutkami biznesu? Nową gwardią postkomunistycznych tłustych
    misiów? Bo dziennikarzem zostać w ten sposób się nie da…

    A jednak zostali. Stają dziś ramię w ramię ze starymi, sprzedajnymi
    kołkami bez grama przyzwoitości, wciąż zapatrzonymi w kilku guru, którzy
    wolą komunistycznych generałów od tych, z którymi siedzieli w celach.
    I wyją. I grzmią. I jęczą. Za pieniądze. Za obietnice lepszego życia,
    gdy tylko ta nowa, straszna władza odejdzie pod naporem medialnych
    czołgów. No i ze strachu – że jeśli dziś opowiedzą się za uczciwością
    i prawdą, jutro mogą pożegnać się z pracą. Bo tej w mainstreamie będzie
    coraz mniej, gdy przestaną już do niego płynąć miliony ze źródeł
    okołorządowych i firm pod władzę podwieszonych.

    Wszystko to razem sprawia, że ludzie pokroju Tomasza Lisa, Pawła
    Wrońskiego czy Jakuba Sobieniowskiego stali się dla polskiej demokracji
    najpoważniejszym zagrożeniem. Bo żadna demokracja nie poradzi sobie z problemami współczesnego świata i społeczeństwa, jeśli jej IV władza będzie tak skorumpowana, sprzedajna i „spresstytuowana” przez świat polityki i biznesu.

    Przykłady można podawać do rana, wystarczy kilka: problem imigrantów –
    większość Polaków nie chce ich przyjęcia, Salon grzmi, że musimy;
    problem Trybunału Konstytucyjnego – większość Polaków wie,
    że to Platforma złamała zasady, Salon grzmi, że to PiS łamie zasady, gdy
    próbuje to cofnąć; problem sześciolatków w szkołach;
    problem emerytur; problem wspomożenia najbiedniejszych; problem
    głodnych dzieci – wszystkie te problemy w opinii większości Polaków
    wymagają natychmiastowych rozwiązań.

    Ale salonowy mainstream wespół z byłą władzą twierdzą coś zupełnie
    przeciwnego. Dzieci nie głodują, sześciolatki marzą o szkole, emeryci
    nie chcą mieć wyboru – słyszymy to ciągle. Można by zażartować,
    że to i tak cud, iż taka IV władza łaskawie
    zgodziła się na przeprowadzenie wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
    Tyle że na ich wynik zgodzić się już nie chce. Wygrał Duda, ale
    powinien być jak Komorowski. Wygrało PiS, ale realizować musi program (a raczej bezprogramowość) Platformy. Niszczenie zasad rządzących Trybunałem Konstytucyjnym przez PO – dobre, bo wali w PiS. Odkręcanie tej żenady plus ukaranie niszczących – złe, bo wali w PO. I tak w kółko.

    Na koniec zaś Tomasz Lis ogłasza konieczność polskiego
    „Majdanu”. Na Majdanie lała się krew, ginęli młodzi ludzie, Ukrainiec
    strzelał do Ukraińca – tego chce dla nas naczelny „Newsweeka”. Kto jest
    zatem zagrożeniem demokracji? Kto wychował mordercę Cybę? Kto tuszował
    wtedy powody jego nienawiści? Kto nie uznaje wyniku wyborów i kto wzywa
    do rozlewu krwi?

    Mam nadzieję, iż polska demokracja jest już na tyle dojrzała,
    że poradzi sobie ze swoimi największymi wrogami – aparatczykami Salonu
    mającymi Polaków za „tępe bydło” (to określenie jednego ze zwolenników KOD).
    I z prawdziwą troską dodam – uważajcie, panie i panowie z mainstreamu,
    by wasze prowokacje nie skończyły się tak, jak dla wybranych śmiałków
    słynne gonitwy byków. Ludzi chorych z nienawiści nie brakuje bowiem
    po żadnej stronie barykady, a wy, swoimi, za przeproszeniem, pierdołami
    o wychodzeniu na ulice, naprawdę igracie i z ogniem,
    i z prawdziwą ulicą.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    121. Aleksander Ścios - TRZY KROKI

    http://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/trzy-kroki.html


    Za jedną z najważniejszych inicjatyw nowego rządu
    uważam zapowiedź przeprowadzenia „głębokich
    zmian
    ” w mediach publicznych. Przygotowywana obecnie ustawa medialna ma
    trafić do Sejmu na przełomie roku. Zasadnicze zmiany będą dotyczyły nowego systemu
    wyboru władz mediów publicznych, powołania Rady Mediów Narodowych oraz
    wprowadzenia  powszechnej opłaty
    audiowizualnej, która zastąpi obecny abonament. Wybór dyrektorów i redaktorów
    naczelnych będzie należał do Rady, a główny nacisk ma zostać położony na „odbudowę funkcji edukacyjnej i misyjnej”.
    Nazwanie tej inicjatywy „zmianami”, nie odpowiada
    jednak rzeczywistości. Jeśli ludziom nowego rządu nie zabraknie odwagi i
    determinacji, musimy mówić o stworzeniu mediów publicznych od podstaw. W tym
    wypadku nie jest to kwestią języka i nomenklatury.
    Przez osiem lat reżim PO-PSL dokonał bowiem
    konsekwentnej likwidacji tych mediów. Wprawdzie w III RP nigdy nie spełniały
    one roli służebnej wobec społeczeństwa, to w latach 2008-2015 doszło do
    zniszczenia nawet tej namiastki misji publicznej. Powstała całkowicie nowa instytucja
    propagandowa, zbudowana na wzór  peerelowskiego
    radia i telewizji. Nie ma potrzeby udawać, że szefowie i pracownicy tej
    instytucji wykonywali jakąkolwiek misję publiczną, ani przypisywać im cech
    cywilizowanego dziennikarstwa. Mieliśmy do czynienia z organem propagandowym i funkcjonariuszami,
    działającymi na rzecz zachowania „zdobyczy” reżimu. Przekaz tych ośrodków – w warstwie
    informacyjnej i publicystycznej, został sprowadzony do nachalnej indoktrynacji,
    oparty na kłamstwie, manipulacji i dezinformacji.      
    Jeśli rząd PiS-u przyjmie taką diagnozę, nie można
    mówić o „zmianach” i „reformie”. Powodzenie akcji zależy tu od wstępnej
    kwalifikacji zjawiska i zastosowania narzędzi adekwatnych do potrzeb. Dlatego zakładam,
    że działania wiceministra Krzysztofa Czabańskiego - pełnomocnika rządu ds.
    przygotowania reformy publicznej radiofonii i telewizji, będą w pierwszej
    kolejności zmierzały do przeprowadzenia personalnych „czystek” i konsekwentnego
    pozbycia się funkcjonariuszy propagandy. Bez przeprowadzenia tej dezynfekcji,
    nie ma mowy o odbudowie mediów publicznych.
    Nie ma też najmniejszych powodów, by pospolici
    oszuści i propagandyści nadal pracowali w instytucji utrzymywanej z naszych
    pieniędzy i korzystali z miana dziennikarzy. Pozostawienie takich osób, będzie
    widoczną i rażącą oznaką ignorowania interesu publicznego i dowodem fikcyjności
    projektu medialnego PiS. Wartość „warsztatu dziennikarskiego” ludzi pracujących
    w TVP i PR, w niczym nie odbiega od normy peerelowskiej. Prekursorzy służyli
    „partii i socjalizmowi”, ci zaś służą triumwiratowi III RP” i mitologii  okrągłego stołu. Nie można popełniać tych
    samych błędów i wzorem fałszywej „transformacji ustrojowej” tworzyć mediów
    publicznych na starych, komunistycznych złogach. Nie udało się to w latach 90.,
    nie uda się obecnie. Tylko „opcja zerowa” i zdecydowane wyrzucenie propagandystów
    daje szansę na odbudowę przekazu.     
    Nowa ustawa medialna i
    próba rekonstrukcji mediów publicznych to zaledwie fragment działań, jakie
    należy podjąć. Trzeba pamiętać, że rząd PiS –u nie ma żadnych narzędzi
    legislacyjnych, by ograniczyć lub zablokować aktywność prywatnych ośrodków
    propagandy.
    O roli tych
    spółek w systemie władzy III RP, decyduje ich geneza.
    W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” w roku
    2007, Antoni Macierewicz przedstawiając ustalenia Raportu z Weryfikacji WSI
    stwierdził m.in. -“Raport ujawnia nowe
    fakty i zeznania, które opisują mechanizm powstawania koncernu medialnego ITI,
    pokazują, jak był w to zaangażowany Zarząd II Sztabu Generalnego, czyli wywiad
    komunistyczny
    ”. Ówczesny szef SKW powoływał się przy tym na zeznania
    Grzegorza Żemka złożone przed Sądem Okręgowym w Warszawie, podczas procesu
    FOZZ, z których wynikało, iż  firma należąca do Jana Wejcherta, ulokowana
    w Irlandii, której nazwę zmieniono później na I.T.I. (…)finansowała się z
    kredytów banku handlowego International w Luksemburgu”.
    Żemek zeznawał –„Zapytałem służb wojskowych czy mogę podjąć
    kontakt z Wejchertem. Otrzymałem wówczas informację, że on już współpracuje ze
    służbami wojskowymi, więc będzie to proste
    .” Protokół zeznań został
    zamieszczony w Raporcie z Weryfikacji WSI, jako aneks nr.9. Z Raportu wynika,
    że „wywiad wojskowy PRL  podejmował też wysiłki powołania firmy
    telewizyjnej. Pierwotnie zamierzonym celem tych działań miało być ułatwienie
    plasowania agentury na zachodzie. Tak tłumaczył swoje działanie Grzegorz Żemek,
    który na zlecenie wywiadu miał podjąć w tej sprawie rozmowy z firmą ITI i
    reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.”
    Od chwili powstania, dwie telewizje prywatne – TVN
    i Polsat oraz powiązane z nimi spółki medialne, są jednymi z najważniejszych
    przekaźników propagandy III RP. W ostatnich ośmiu latach, spółki utworzone
    przez Waltera, Wejcherta i Solorza usilnie wspierały działalność reżimu PO-PSL
    i przyjęły rolę wiodących „tub propagandowych”.
    Ze względu na „preferencje informacyjne” oraz „skazę
    pierworodną” – genezę tych spółek, nie sposób uważać ich za rzetelne i
    profesjonalne media.
    Jeśli nowy rząd myśli poważnie nad zbudowaniem
    mediów publicznych i odkłamaniem przekazu medialnego, musi też znaleźć sposób
    na ograniczenie oddziaływania prywatnych nadawców i obcych koncernów
    wydawniczych. Błędne jest przeświadczenie, jakoby takie działania podważały
    pluralizm informacyjny lub godziły w niezależne dziennikarstwo. Te wartości są
    całkowicie nieznane pracownikom spółek medialnych i dawno zostały
    podporządkowane interesom establishmentu III RP lub interesom obcych
    mocarstw.   
    Najprostszym i powszechnie dostępnym narzędziem,
    byłby całkowity bojkot ich przekazu. Ośrodkom tym należy odebrać widzów i
    czytelników, skazać je na marginalizację i finansowe „zagłodzenie”.
    Krok pierwszy - polegałyby na wycofaniu wszelkich
    reklam i ogłoszeń spółek Skarbu Państwa i instytucji rządowych oraz zaprzestaniu
    prenumerowania gazet i wydawnictw rozpowszechnianych przez prywatne spółki
    handlowe, typu Agora czy Axel Springer. Żadne kampanie reklamowe i informacyjne
    nie mogą odbywać się za pośrednictwem takich ośrodków.
    Jest to krok łatwy, zależny od decyzji
    poszczególnych ministrów i instytucji nadzorowanych przez państwo.
    Krok drugi - to odmowa uczestnictwa
    przedstawicieli rządu i wyższych urzędników państwowych w audycjach i
    programach telewizyjnych oraz brak zgody na udzielanie wywiadów i wypowiedzi rozgłośniom
    i gazetom wydawanym przez obce koncerny. Nie ma żadnych powodów, by premier lub
    jej ministrowie zabiegali o uwagę wrogich, niechętnych Polakom mediów. Nie
    znajduję też żadnego argumentu, który usprawiedliwiałby udział polityków PiS w
    seansach organizowanych przez te ośrodki. Nie jest takim argumentem
    stwierdzenie, że programy te są oglądane przez miliony Polaków. Przeciwnie – taka
    przesłanka powinna skłaniać do sformułowania dobitnego przekazu i
    zaakcentowania, że medialny ostracyzm podyktowany jest sprzeciwem wobec
    kłamstwa i troską o stan świadomość polskiego społeczeństwa. Póki politycy PiS
    będą brylowali w TVN-ach i Polsatach, nikt nie przekona Polaków, że oglądanie
    tych telewizji uwłacza istotom rozumnym i nie przysparza wiedzy o
    rzeczywistości III RP. Tylko osobisty przykład i manifestacja postawy bojkotu,
    mogą wpłynąć na zmianę indywidualnych preferencji i skłonić Polaków do
    naśladownictwa.
    Ośrodki te, pozbawione udziału czołowych postaci
    życia politycznego i odcięte od dostępu do informacji, zostaną skazane na
    marginalizację. Nietrudno zrozumieć, że programy publicystyczne i informacyjne,
    w których wystąpią wyłącznie przedstawiciele PO-PSL-SLD, nie przyciągną widzów
    i nie będą uznawane za wiarygodne. Ponieważ znaczenie tych ośrodków wynika ze
    wskaźnika tzw. oglądalności, już kilkumiesięczny bojkot może okazać się
    zabójczy dla największych stacji telewizyjnych i radiowych.
    Krok trzeci – to zaprzestanie nagłaśniania,
    rezonowania i propagowania treści prezentowanych w tych mediach oraz odmowa
    prowadzenia jakichkolwiek polemik i dyskusji z pracownikami prywatnych spółek medialnych.
    W tym procederze przodują dziś media zwane „wolnymi” i „niezależnymi”. Po
    upadku reżimu PO-PSL to one są głównym przekaźnikiem propagandy i nagłaśniają
    niemal każdy produkt TVN-u, GW czy Polsatu. 
    Dość otworzyć portal internetowy braci Karnowskich
    lub nieopatrznie wejść na stronę niezalezna.pl., by dowidzieć się - co powiedział
    Michnik, jak chrząknął Żakowski lub co porabia T. Lis. Przeświadczenie, że są
    to informacje cenne, a ich nagłaśnianie jest formą walki z propagandą, jest
    wyrazem zabobonów i środowiskowych kompleksów. Podobnie, jak wiara, że nie
    ulega dezinformacji ten, kto staje się jej rezonatorem.
    Czytelnicy i odbiorcy „wolnych mediów” mają prawo
    żądać zaprzestania tych gorszących praktyk i oczyszczenia witryn „wolnych
    mediów” z fizjonomii reżimowych graczy i z wypowiedzi funkcjonariuszy
    propagandy. Po ośmiu latach przymusu i dyktatu medialnych terrorystów, mamy
    prawo uwolnić się od ich obecności.
    Póki będą istniały takie praktyki, a na „niezależnych”
    łamach będzie prowadzona polemika z tezami zawodowych łgarzy, nie tylko nie ma
    szans na autonomię przekazu i pokonanie przeciwnika, ale nie sposób marzyć o
    stworzeniu prawdziwie wolnych mediów. Tam, gdzie aktywność dziennikarska odbywa
    się wyłącznie w kontrakcji do tzw. mainstreamu i polega na podglądactwie i
    naśladownictwie, nie ma miejsca ma obszary wolnej myśli i samodzielną wizję
    rzeczywistości.
    Przejście tych trzech kroków jest realne i łatwe. Nie
    wymaga żadnych nakładów finansowych, ustaw i regulacji prawnych. Wymaga
    natomiast woli politycznej, determinacji i odrobiny zdrowego rozsądku. Trzeba
    odważnie powiedzieć Polakom – dlaczego tak robimy i dlaczego wzywamy do bojkotu.
    Trzeba racjonalnie uzasadnić ten wybór i nie bać się medialnego jazgotu. Jest
    to forma protestu praktykowana w cywilizowanym świecie, oparta na mechanizmach
    ekonomicznych i społecznych. Identyczne rozwiązania proponowałem przed czterema
    laty. Gdyby ten czas nie został stracony na roztrząsanie medialnego ścieku,
    mielibyśmy już fundamenty wolnych mediów. 
    Polski rząd i społeczeństwo nie mają interesu we
    wspieraniu obcych agend medialnych i uleganiu dyktatowi spółek prawa
    handlowego. Jeśli chcą one nadal istnieć, muszą respektować polskie powinności
    i służyć sprawom Polaków. Jeśli odmawiają takiej służby – nie ma dla nich
    miejsca w społeczności ludzi wolnych. Jedynym medium, któremu Polacy mogliby zaufać,
    winny być narodowe media publiczne. Trzeba je stworzyć od podstaw i obdarzyć
    monopolem informacyjnym.    
    Politycy Prawa i Sprawiedliwości słusznie
    podkreślają, że dysponują dziś mandatem społecznym do przeprowadzenia głębokich
    zmian w III RP. Domaga się tego ponad 5 milionów Polaków, którzy oddali swój
    głos na partię Jarosława Kaczyńskiego. Reprezentują oni potencjał, który trzeba
    docenić i wykorzystać. Po „drugiej stronie” - mamy garstkę politycznych
    frustratów, funkcjonariuszy propagandy i twardogłowych typów, złączonych
    strachem i nienawiścią.  Ten bilans powinien
    wyzwalać odwagę i determinację.
    Nie wyobrażam sobie, by można było dokonać dobrych
    zmian, bez stworzenia od podstaw mediów publicznych i odebrania wpływów prywatnym
    ośrodkom propagandy. Są one głównym „hamulcowym” polskich aspiracji i od ćwierćwiecza
    reprezentują najbardziej regresywne i wrogie Polakom środowiska.

    Fot. wPolityce.pl/bubula.pl

    Barbara Bubula o repolonizacji mediów: "Prawda o niemieckich mediach w Polsce w końcu zaczyna się przebijać".

    "Do tej pory wiedza o zasięgu oddziaływania
    mediów należących do niepolskich koncernów była "własnością" wąskiej
    grupy specjalistów."


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    122. Agora straci miliony po wycofaniu rządowych reklam

    W latach 2010-2014 dwanaście ministerstw wydało na reklamę w
    prasie, radiu, telewizji i internecie ponad 260 mln złotych. „To dwa
    razy więcej niż wszystkie ministerstwa w poprzednim odstępie czasowym” –
    piszą autorzy analizy opublikowanej w portalu jagiellonski24.pl. Z tej
    puli największa kwota przypadła koncernowi Agora SA, wydawcy „Gazety Wyborczej”.


     

    Portal zauważa, że 29 września br. wszystkie 17 ministerstw otrzymało
    wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Jednak do momentu
    publikacji raportu na pytania odpowiedziało tylko 12 resortów.

    Większość instytucji nie uwzględnia prośby zawartej w zapytaniu.
    Udostępniają informacje na swój sposób, pomimo dokładnego wskazania celu
    i zakresu pytania. Wysyłają zestawienia, ale bez uwzględnienia
    konkretnych tytułów medialnych, a jedynie domów mediowych, które tylko
    pośredniczą w transakcjach. Inne informują, że takiego zestawienia w
    ogóle nie prowadzą. Reszta na wiadomości nie odpisuje – nie zdążyła
    odpowiedzieć do dziś (po dwóch miesiącach) – lub wysyła nienadające się
    do analizy zestawienie

    – czytamy na stronie.



    Tyle rząd płacił mainstreamowym mediom za reklamę. W czołówce „Wyborcza” i TVN



    Z uzyskanych informacji wynika, że spośród czterech segmentów (prasy, radiofonii, telewizji i internetu), instytucje najczęściej korzystają z usług stacji telewizyjnych. Trafiło do nich 79 mln zł. Najwięcej
    wśród resortów, które odpowiedziały portalowi, na cele promocyjne (137
    mln zł.) wydało Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju.

     

    Wśród gazet dziennych ministerstwa najczęściej wolały reklamować się w Agorze, która otrzymała prawie 5 mln zł. Po wydawcy „Gazety Wyborczej” uplasowała się spółka Gremi Bussines Communication (wydawca m.in. dziennika „Rzeczpospolita”) – 3,5 mln zł
    (w tym 24 tys. zł za reklamę w tygodniku „Uważam Rze”). A na trzecim
    niemiecko-szwajcarski koncern Medialny Axel Springer (wydawca m.in.
    dziennika „Fakt” i tygodnika „Newsweek”) z 3,2 mln zł.

     

    PORAŻAJĄCY RAPORT. Zobacz ile wydaje rząd w mainstreamowych mediach

    Kancelaria Prezydenta z 257 tys. zł, które przeznaczyła na komunikaty i ogłoszenia w środkach masowego przekazu, 161 tys. zł przekazała na reklamy w Agorze, a 96,5 tys. wydawcy „Super Expressu” – grupie ZPR Media. Podobnie Kancelaria Senatu, która z 140 tys. zł, 100 tys. zł przekazała do „Gazety Wyborczej”, a 34,5 tys. zł do „Rzeczpospolitej”. Od Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Kancelarii Sejmu odpowiedzi nie otrzymaliśmy

    – podał portal.





    fot. twitter.com



    Niedawno w sieci pojawiły się pogłoski, że w najbliższym czasie z prenumeraty „Gazety
    Wyborczej” (Agora) i promowania się w tym dzienniku mają zrezygnować
    instytucje rządowe oraz spółki Skarbu Państwa. Podobne głosy dotyczyły
    również tygodnika „Newsweek”.http://niezalezna.pl/73649-i-o-ten-caly-wrzask-agora-straci-miliony-po-w...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    123. Nie da się szczuć na

    wPolityce.pl/tvn24/PAP/Jacek Turczyk


    Nie da się szczuć na prezydenta? Przemilczymy go! TVN24 nie
    zająknął się ani słowem o konferencji w Pałacu - co innego, gdy chodzi o
    samochód Andrzeja Dudy...


    Dzielni reporterzy ze stacji, z centymetrem
    w dłoniach i kur... ognikami w oczach ekscytowali się, że auto Andrzeja
    Dudy stoi 20 cm za blisko ogrodzenia. A dziś? Jakaś polityka
    zagraniczna, jakieś poważne tematy, zacni goście, no i jeszcze ta pamięć
    o Lechu Kaczyńskim... Jak to pokazać?

    "Polityka Lecha Kaczyńskiego zawierała najlepsze europejskie wartości" 

    Muszę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy z tego spotkania -
    jako człowiek, który ma poczucie, że został wychowany do polityki przez
    pana prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego - powiedział prezydent Andrzej
    Duda na konferencji w Pałacu Prezydenckim.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    124. Polska pod specjalnym

    Polska pod specjalnym nadzorem Brukseli? Wszystko przez ustawę medialną

    Pojawiło
    się kolejne ostrzeżenie pod adresem Polski ze strony Komisji
    Europejskiej w związku z nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji.
    "Wiele przemawia za tym, że będziemy musieli uruchomić kontrolę
    mechanizmu państwa prawa i postawić Polskę pod nadzorem" - mówi gazecie
    "Frankfurter Allgemeine Zeitung" unijny komisarz do spraw gospodarki
    cyfrowej i społeczeństwa Günther Oettinger.

    Kukiz o Oettingerze i KE: Związek Sowiecki w sposób bardziej delikatny wpływał na propagandę w Polsce

    "Pan komisarz może być zaniepokojony, bo może okazać się, że Niemcy nie będą posiadali 80% mediów lokalnych w Polsce..."




    wPolityce.pl/tvn24


    Co dalej z TVP? Magierowski: "W ostatnich 8 latach nie mieliśmy
    pluralizmu za grosz - żaden komisarz nie ubolewał". Kukiz: Miałem się
    wstrzymać od głosu, ale przeleciała mi przed oczami twarz pana Lisa...


    Marek Magierowski z Kancelarii Prezydenta
    zasugerował, że już w poniedziałek prezydent Andrzej Duda może podpisać
    ustawę medialną.


    Media w Polsce. Do kogo należy prasa, telewizja, portale czy radio?

    Sprawdź, do kogo należą największe telewizje, portale, dzienniki, tygodniki i rozgłośnie radiowe.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    125. Niemcy finansowali? Czy Kreml?Zegna się po raz drugi, jeszcze 3

    Tomasz Lis pożegnał się z widzami. „Dziękuję wszystkim za 8 wspólnych lat”






    – Wbrew kolportowanym kłamstwom, na ten program nigdy nie przeznaczono ani złotówki z abonamentu,...


    Lis żegna się z widzami, a Marcinkiewicz bije w Kaczyńskiego. "Od pięciu lat nie ma hamulców" wiadomości


    Choć "Tomasz Lis na
    żywo" ma być na antenie do końca miesiąca, a nadane powinny zostać
    jeszcze trzy odcinki, prowadzący już dziś - na wszelki wypadek -
    pożegnał się z widzami.
    Kazimierz Marcinkiewicz spytany, co chce dziś osiągnąć PiS
    odparł, że chodzi o "sytuację życiową" Jarosława Kaczyńskiego. - Przez
    25 lat wolnej polskiej był jednym z najbardziej wpływowych polityków,
    ale w gruncie rzeczy nie ma żadnych osiągnięć. I on uznał, że te 25 lat
    musi zmienić - stwierdził były premier. Zmiany mają być więc "budowaniem
    Polski w myśl jego poglądów".

    Jaka to ma być Polska?
    Zdaniem Marcinkiewicza chodzi o powrót do poprzedniego ustroju. - Pracę
    stracą tysiące Polaków, tylko po to, żeby zrobić miejsca też dla tysięcy
    Polaków, ale z nominacji partyjnej PiS. To już jest PRL. W wielu
    miejscach programowych dzisiejszego PiSu widzę tęsknotę za PRLem, np.
    8-letnią szkołę - mówił.

    Premier na baczność

    - Uważa pan, że prezydent Duda
    jest niezdolny do przeciwstawienia się prezesowi partii? - zapytał Lis,
    a Marcinkiewicz odpowiedział: - Już nie. Złamał konstytucję (...) W
    każdej chwili Jarosław Kaczyński może go postawić przed Trybunałem
    Stanu.

    - Andrzej Duda
    doskonale wie o tym, że musi być w tej drużynie. Jeśli ktoś nie
    wykonuje tych poleceń, a był taki moment, że pani premier zniknęła z
    ekranów, w sprawie Trybunału Konstytucyjnego się nie wypowiadała, albo
    mówiła, że to nie sprawa rządu, zaraz została postawiona na baczność i
    tłumaczyła, jak ważną zmianą jest zmiana TK - wyjaśniał polityk.

    Kaczyński podejmuje decyzje


    Marcinkiewicz zauważył, że Jarosław Kaczyński jako szeregowy
    poseł za nic nie odpowiada. - Nie jest ani w rządzie, ani u prezydenta.
    Śmieszą mnie te listy wysyłane do prezydenta, pani premier czy marszałka
    Sejmu, żeby coś zmienili albo czegoś nie podpisywali. Wiadomo, że oni
    tego nie zrobią i nie oni podejmują w tych sprawach decyzje - mówił.


    Na koniec podkreślił, że prezesa PiS nic nie zatrzyma. - Znałem
    Kaczyńskiego, który miał hamulce. Po seksaferze w Samoobronie wyrzucił
    Leppera z rządu. Potem go przywrócił, ale to były jego hamulce. Myślę,
    że od pięciu lat tych hamulców nie ma - dodał.

    Ostatni odcinek?


    Tomasz Lis zakończył rozmowę z gośćmi chwilę wcześniej i zwrócił
    się do widzów. - Zgodnie z planem ostatni odcinek programu ma być
    nadany za trzy tygodnie. Oby tak było, ale ponieważ może być inaczej,
    pewne rzeczy chcę powiedzieć już dziś. Po pierwsze - za te osiem lat
    chcę podziękować Państwu - mówił.

    Prowadzący dziękował
    też Telewizji Polskiej i swoim współpracownikom. Podkreślił też, na
    program "Tomasz Lis na żywo" nie przeznaczono "ani złotówki z
    abonamentu, a wręcz przeciwnie - program zarobił dla TVP ponad 100 mln zł" i przypomniał, że politycy PiS zawsze byli zapraszani, ale zdecydowali się program bojkotować.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19428586,lis-zegna-sie-z...

    Fot. screenschot/vod.tvp.pl

    "SE" ostro o byłym premierze: „Ekskluzywny menel”. Marcinkiewicz zapuścił brodę i założył markowe ciuchy

    Czyżby były premier chciał dodać sobie
    powagi? W przypadku 56-letniego mężczyzny taka wizerunkowa wolta budzi
    raczej uśmiech politowania.


    fot. vimeo/youtube/dailymotion.wpolityce.pl

    SIEDEM GRZECHÓW TVP. „Co wy chcecie poprawić w tych mediach?” - pytał poseł PO. Odpowiedź jest oczywista: „Wszystko!”. [ANALIZA]


    Często powtarzane jest takie zdanie:
    telewizja to przede wszystkim tworzący ją ludzie. To prawda. Z ludźmi w
    TVP są więc związane GRZECHY GŁÓWNE publicznego nadawcy.

    Audyt ujawni patologiczny układ rządu PO i "Wyborczej"!? Czerska
    dostała prawie milion złotych na program "Polska Biega"... Minister
    sportu potwierdza w "ABC"!


    "Przyglądamy się różnym umowom wcześniej podpisanym także w ministerstwie pod kątem zasadności, etyki, zgodności z prawem".


    Unieważniony przetarg na prasę


    Pod koniec 2015 r. CZdS po raz kolejny ogłosiło przetarg na
    "Dostawę prasy dla sądów powszechnych". Chodziło o tytuły prasowe, które
    w tym roku miały dostawać sądy w 11 apelacjach. Zamówienie było warte
    ok. 4 mln zł. 23 grudnia przetarg został jednak unieważniony, "ponieważ
    cena najkorzystniejszej oferty przewyższa kwotę, którą zamawiający
    zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia".

    CZdS ujawnił też, ile zamierzał w tym roku przeznaczyć na zakupy prasy dla poszczególnych apelacji. I tak dla sądów w Katowicach, Gliwicach, Bielsku-Białej i Częstochowie
    miało to być 626 811 zł. Tymczasem jeden z kolporterów złożył ofertę
    opiewającą na 649 tys. zł. Dla apelacji rzeszowskiej - 183 433 (oferta
    na 184 609), apelacji gdańskiej - 516 639 (oferta 545 003), apelacji
    wrocławskiej - 399 327 (oferta 426 378) czy apelacji łódzkiej - 473 207
    zł (oferta 519 279).

    Wiceminister tworzy katalog tytułów


    Czy to oznacza, że sędziowie zostali pozbawieni dostępu do
    prasy? Nie! 30 grudnia Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, wysłał
    do dyrektorów wszystkich sądów w Polsce pismo, w którym wyraził zgodę
    na samodzielny zakup prasy. I dołączył do niego zatwierdzony katalog
    zawierający 146 tytułów. 140 pozycji to specjalistyczna prasa prawnicza.
    Oprócz tego sądy mogą kupować jeszcze "Nasz Dziennik",
    "Rzeczpospolitą", "Dziennik Gazetę Prawną", dziennik regionalny, "W
    Sieci" oraz "Do rzeczy".

    - "Newsweek", "Polityka" czy
    "Gazeta Wyborcza" stały się tytułami zakazanymi. W sądzie oficjalnie już
    ich nie uświadczysz - przyznał nam pracownik jednego ze śląskich sądów.


    Jakie było kryterium katalogu tytułów dla sądów? Nie wiadomo.
    Czekamy na odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości. Do naszego tekstu
    odniósł się za to na Twitterze Patryk Jaki. - Dbamy, aby uprzywilejowani się zmieniali - przekonuje.


    Cały tekst: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,19458416,sady-moga-kupowac-tylko-wybrane-gazety-resort-ziobry-stworzyl.html#ixzz3wwUS86lu

    Miliony dla „swoich” mediów

    http://gf24.pl/cwierc-miliarda-zlotych-na-zaprzyjaznione-media/

    Instytut
    Jagielloński przeprowadził kwerendę wśród ministerstw, a ujawnione przez
    niego dane są dość niewygodne dla wielu środowisk medialnych w Polsce.
    W latach 2010-2014 dwanaście ministerstw wydało na reklamę ponad
    260 mln zł. Suma ta wzrosła w porównaniu z analogicznym poprzednim
    okresem aż dwukrotnie. Najwięcej pieniędzy wydało Ministerstwo
    Infrastruktury i Rozwoju (137 mln zł), następnie Ministerstwo Zdrowia
    (43,4 mln zł) i Ministerstwo Środowiska (34,4 mln zł). Wspomniane środki
    były wydawane nie tylko na różnego rodzaju ogłoszenia i reklamy, ale
    także na kampanie informacyjne, także te dotyczące środków unijnych.

    Rządząca Platforma Obywatelska najczęściej korzystała z mediów bliskich
    jej ideowo. Wśród stacji telewizyjnych najwięcej otrzymała podlegająca
    bezpośrednio rządowi PO TVP (31,5 mln zł) oraz sprzyjające mu stacje TVN
    (13,8 mln zł) oraz Polsat (8,5 mln zł). Wśród gazet codziennych
    i czasopism najwięcej pieniędzy otrzymała m.in. Agora (5 mln zł) czy też
    wydający „Newsweeka” i „Fakt” Axel Springer (3,2 mln zł). W sektorze
    rozgłośni radiowych najwięcej środków popłynęło do francuskiej firmy
    Groupe Lagardere, będącej właścicielem m.in. Radia Zet i Plus
    (5,3 mln zł) oraz RMF FM (1,9 mln zł).

    Choć zdecydowana większość
    środków popłynęła do środowisk dziennikarskich sprzyjających władzy,
    zauważalny jest także strumień pieniędzy, który zasilił media
    nieprzychylne poprzedniej ekipie, m.in. „Uważam Rze”, czy też Fundacji
    Lux Veritatis (400 tys. zł). Wydaje się więc, że reklamy były traktowane
    jako środki doraźnej polityki.

    260 mln zł nie stanowi wprawdzie
    oszałamiającej sumy, tym bardziej jeśli rozłoży się ją na wiele
    podmiotów, które się nią podzieliły, niemniej jednak nie jest to także
    suma niezauważalna, szczególnie dla mediów, które walczą o przetrwanie.
    Dynamiczne zmiany na rynku mediów (m.in. stopniowe odchodzenie od
    papierowych wydań gazet, czy też rosnący udział mediów internetowych)
    sprawiają, że niektóre podmioty na rynku muszą walczyć o dosłownie
    każdą złotówkę.

    Kroplówka dla „Wyborczej”

    Mowa tu w szczególności o „Gazecie Wyborczej”, która w minionych latach
    dość jednoznacznie opowiedziała się po stronie rządzącej ekipy, aby
    ogłosić niedawno ustami niedawnego wicenaczelnego, Piotra Pacewicza, że
    znajduje się w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej.

    Giełdowa
    spółka Agora, która jest właścicielem „Gazety Wyborczej” już od
    dłuższego czasu boryka się z problemami finansowymi, zamykając kolejne
    okresy niemalejącymi wciąż stratami. Jej problemem wydaje się być nie
    tylko spadające czytelnictwo gazet codziennych oraz zmiany na rynku
    czytelniczym osłabiające znaczenie wydań drukowanych. Wynik finansowy
    gazety wydawanej na ulicy Czerskiej był zawsze bardzo uzależniony m.in.
    od zamawianych odgórnie prenumerat na potrzeby tysięcy urzędów oraz
    innych podmiotów kontrolowanych przez państwo.

    Sygnały
    pogarszającej się kondycji można było dostrzec już w październiku 2012
    roku, kiedy ogłoszono sporą redukcję etatów (250 spośród 2,5 tys.) oraz
    odejście kilku znanych nazwisk. O wiele bardziej czytelna była natomiast
    decyzja z listopada 2015 roku, na mocy której „Wyborcza” ogłosiła
    zamknięcie 10 dodatków regionalnych oraz dalszą redukcję zatrudnienia.
    Na ulicy Czerskiej podjęto trudne decyzje, które jednak wydają się
    konieczne w obliczu co najmniej jednej kadencji rządów ekipy, ze strony
    której nie mogą liczyć na żadne finansowe względy.

    Uniemożliwienie zamieszczania ogłoszeń w prasie, radiu i telewizji przez
    ministerstwa oraz spółki im podległe wydaje się dość szczytnym
    postulatem. Chwała PiS za to, że zdecydował się na krok, który podwyższa
    standardy politycznej debaty. Zmiana ta nie rozwiązuje jednak
    całkowicie problemu finansowania przychylnych sobie mediów przez
    polityków, gdyż kanałów do tego typu działań wciąż pozostaje wiele.(...)



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    126. Bal

    Bardziej jaskrawego przykładu niż dziennikarska
    historia Mayi Rostowskiej, uczestniczącej w przygotowaniu szkalującego
    Polskę materiału telewizyjnego dla BBC, być
    nie może. Przykładu pokazującego, jacy ludzie kształtują na Zachodzie
    Europy, a często i w Ameryce, obraz Polski. Obraz władzy sprawowanej
    przez PiS.

    Nie jest tajemnicą od lat, że to czego opinia publiczna na Zachodzie,
    ale i tamtejsi politycy dowiadują się o Polsce pochodzi w gruncie
    rzeczy z jednego źródła, jakim są media prorządowe, mainstreamowe.
    Zdecydowanie lewicowe. Sprzyjające więc rządom o takich właśnie
    preferencjach. Stąd tak blisko było tym mediom do Platformy, stale
    poszerzającej swój światopogląd o wątki „postępowej lewicy
    europejskiej”. Zachodnia opinia publiczna czerpała jednak wiedzę
    o Polsce nie tylko dzięki publikacjom, materiałom telewizyjnym
    i programom radiowym, jakie ukazują się w naszych krajowych mediach. Ten
    rodzaj dokumentacji jako rodzaj białego wywiadu dla zagranicznych
    korespondentów przebywających na stałe w Polsce jest tylko punktem
    wyjściowym. Podstawową bazą, która wskazuje dalsze kierunki zdobywania wiedzy
    czy też informacji bardziej tajemnych. Cenniejszą wiedzę, obejmującą
    sprawy zakulisowych gier politycznych dziennikarze zagraniczni zyskują
    w bezpośrednich kontaktach z ludźmi polskich mediów. Wśród polskich
    dziennikarzy jest sporo takich, którzy używają mediów do prowadzenia
    własnych interesów politycznych lub zaspokajania tego rodzaju ambicji.
    Wpływania na bieg zdarzeń politycznych, zarówno tych doraźnych jak
    i dalekosiężnych, strategicznych. Na zachód płynie więc wiedza o Polsce
    zatruta ich własnymi potrzebami i aspiracjami, zgodnymi z określonymi
    często wąskimi celami określonych środowisk politycznych, biznesowych
    czy światopoglądowych.

    Drugim kanałem upowszechniającym ogólną wiedzę o Polsce
    zagranicą są informacje zawarte w raportach służb dyplomatycznych.
    Służby te jednak zdobywają informacje z podobnych, a często z tych
    samych źródeł, co korespondenci zagraniczni.

    Najbardziej zdeformowany i jednostronny obraz Polski preparują
    politycy i ludzie najbliżej ich stojący. Takim przykładem może być
    bliskość związków Radosława Sikorskiego i jego żony Anne Applebaum
    z dziennikarzem amerykańskim Fareedem Zakarii, (obydwoje publikują
    w „Washington Post”), autorem materiału oczerniającego
    Polskę po wyborach.

    Teraz zaś Maya Rostowska, córka byłego wicepremiera i ministra
    finansów Jacka Rostowskiego, rozpoczęła jakiś czas temu współpracę z BBC jako dziennikarka i producentka. Już mamy pierwszy rezultat takich relacji. W niedawno przygotowanym reportażu BBC
    z udziałem Mayi Rostowskiej w roli producentki, zarysowany został
    przekaz, jakoby obywatele naszego kraju byli w ostrej opozycji do rządu
    naśladującego Putina i przygotowywali się do obalenie obecnej władzy.
    Co ciekawe, sekretarz redakcji emitującej ten reportaż nie
    ma wątpliwości, że Rostowska spełnia warunki dziennikarskiej rzetelności.

    Myślę, że takich wątpliwości nie ma też tata Rostowskiej, a także były szef MSZ
    Radosław Sikorski, w którego gabinecie politycznym pracowała kilka lat
    temu Maya Rostowska, zatrudniona tam, kiedy miała 23 lata.

    Felieton ukazał się na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich


    autor:

    Jerzy Jachowicz

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    127. Debata 'GW' o mediach

    • Piotr Kraśko:
      - Żeby pokazać, jak czasem w trudnej sytuacji jest telewizja publiczna,
      to pamiętają państwo może ten spór: emisja dwóch filmów o katastrofie
      smoleńskiej. Po raz pierwszy usiedli wtedy eksperci od Antoniego
      Macierewicza i Macieja Laska. Bardzo wielu uważało, że to była zła
      decyzja. Ale ja tej decyzji broniłem. Każdego dnia to jest bardzo trudna
      decyzja - z ilu wydarzeń wybrać te, które są najważniejsze. Ale proszę
      mi wierzyć - nie da się wykonywać tej pracy, myśląc: "Kurczę,
      naściemniam, ale nikt tego nie zauważy". Zauważy. Jestem bardzo dumny z
      tego, że w ostatnim sondażu CBOS-u, w którym padło pytanie: "Jak
      oceniasz instytucje publiczne, w tym telewizję", to TVP wyprzedzili
      chyba tylko strażacy. A ludziom nie da się naściemniać, ludzie są
      mądrzy. Mają wybór, jest masa różnych mediów.

      Z drugiej strony
      niestety jesteśmy zmuszeni z tym żyć, że nie ma takiego człowieka na
      świecie, którego wszyscy by akceptowali. Przypadkowo - Brytyjczycy mają
      dwie telewizje informacyjne: Sky News i BBC. Oni wszyscy są przekonani,
      że przekazują obiektywnie informacje. Ale opowiadają dwie różne
      historie.

      Na koniec jeszcze raz powiem, że to był wielki zaszczyt
      pracować dla państwa i bardzo dziękuję, że byli państwo z nami przez te
      wszystkie lata i że są państwo dzisiaj.



    • Lewicka: Kiedy
      PiS przejęło media, można było przeczytać na forach komentarz: wasza
      telewizja, nasze piloty. Każdy może sam decydować. Każdy ma swój rozum i
      podejmuje suwerenną decyzję.

      Dąbrowa: Poznamy po owocach
      te media. Nie nawołuję do bojkotu, bo tam zostało mnóstwo przyzwoitych
      dziennikarzy. Kiedyś będziemy mogli pójść do urn i dokonać gestu
      wyborczego wobec tych, którzy dziennikarzy zwalniali. Pomyślałem sobie o
      takiej inicjatywie, z którą chcę nas wszystkich zostawić. Może
      potrzebna jest taka biała księga niegodziwości w mediach publicznych,
      którą powinniśmy pisać od 2016 roku. Ona miałaby służyć nie tylko temu,
      żebyśmy pamiętali te czyny za kilka lat. Ale też dlatego, żeby ludzie,
      którzy będą chcieli zrobić coś niegodziwego tym ludziom, którzy jeszcze
      tam pracują, dwa razy się zastanowili.



    • Katarzyna Janowska
      o tym, czy bojkotować media publiczne: - Media publiczne to wartość
      większa, niż doraźni politycy, i bojkot działałby przeciwko tym mediom.
      Tak naprawdę jakość mediów publicznych wyznacza jakość mediów
      prywatnych. Jeżeli są silne i tworzą niezależną publicystykę, to to się
      przenosi na media prywatne. Jeżeli zbojkotujemy media publiczne, to one
      po prostu upadną. Tak więc ja bym była ostrożna z bojkotami.




    • Pyta Krzysztof Luft, KRRiT: Styk
      polityki i mediów istnieje wszędzie. I wszędzie on jest. Nawet w BBC
      siły polityczne się oskarżają, że jedni drugim próbują zawłaszczać BBC.
      Jest kwestia pewnych proporcji. Ale to zupełnie co innego niż to, co
      obserwujemy dzisiaj.

      Trzeba uprawiać trawę przez 250 lat, jak
      Anglicy, ucząc się tego uprawiania trawy. Jednym z buforów była Krajowa
      Rada. Myśmy w tej drodze szli do przodu, choć ciągle nie jesteśmy tam,
      gdzie byśmy chcieli. Ostatni konkurs na prezesa TVP był na to doskonałym
      dowodem. Po protestach Krajowa Rada nie przyjęła wyboru.



    • Kraśko odpowiada na zarzut, że TVP jednostronnie relacjonowało konflikt ukraiński:
      - Jestem niebywale dumny ze sposobu, w jaki większość naszych
      reporterów relacjonowało to, co się działo. Mam na myśli Marię Stepan i
      Arlettę Bojkę, które wykazały się wielką odwagą.

      Czy mamy nie relacjonować rozpaczy matki, która straciła syna, bo on akurat popierał nacjonalistów ukraińskich?



    • Kamil Dąbrowa:
      - Sytuacja przeszukania była relacjonowana na żywo w telewizji, obraz
      był silniejszy, więc my tego nie transmitowaliśmy, bo byłoby słuchać
      tylko jęki i trzaski. A tak na serio, mówiliśmy o tym w programach
      publicystycznych.

      Pan pyta, gdzie ja byłem, kiedy pracowników
      przeniesiono do LeasingTeamu - ja jestem współpracownikiem,
      przeniesionym do Leasing Teamu. Natomiast wyjściem, pewną ucieczką dla
      niektórych współpracowników, było założenie własnej działalności
      gospodarczej. Oczywiście, nie każdy mógł, ale wiele osób tak zrobiło.

      Katarzyna Janowska - Wracamy do finansowania mediów publicznych, czy raczej braku finansowania. Na etacie pracowało 19 osób i te 19 osób zostało.

      Karolina Lewicka
      przypomina "słynny apel Donalda Tuska, żeby nie płacić apel". I dodaje:
      - Gdzie ja byłam? Od samego początku miałam jednoosobową działalność
      gospodarczą, ponieważ nigdy żaden etat dla mnie się nie znalazł.



    • Pytanie z sali: -
      Dlaczego w sytuacji kiedy zwalniano pracowników do Leasing Teamu? Albo
      kiedy było przeszukanie we ?Wprost?, dlaczego nikt z państwa nie rzucił
      legitymacją?

      Kraśko: - Jeżeli chodzi o przeszukanie w redakcji
      ?Wprost? to pokazywaliśmy to na żywo. Trudno było zrobić coś więcej. Też
      uważam, że działo się to w fatalny sposób. Co do Leasing Teamu
      zrobiliśmy wszystko, żeby w "Wiadomościach" to nikogo nie dotknęło.
      Absolutnie nie chce bronić tej decyzji, ale byliśmy atakowani za rzeczy,
      których trudno bronić. Raz się mówi, że Bizancjum, ile ludzi pracuje.
      Potem ktoś wpada na pomysł zmian i to też spotyka się z krytyką.
      Zrozumienie funkcjonowania tej spółki jest skomplikowane. Ale jestem po
      stronie pracowników.



    • Janowska: Jarku,
      znowu pytanie do ciebie. My sobie stawiamy pytanie, co będzie z mediami
      prywatnymi, które są w wyraźnej opozycji do władzy? Czujecie presję
      ekonomiczną.

      Kurski: - Odczuwamy szeptaną propagandę.
      Ilość hejtu, jaka się wylewa na ?Gazetę Wyborczą? jest niewyobrażalna.
      Część kierujemy do prokruatury, choć teraz niewiele to da. Grozi nam się
      śmiercią. To okropna strona dzisiejszej rzeczywistości.

      Ale
      jeżeli chodzi o ?Wyborczą? - trudne okoliczności powodują okazje. Mamy
      teraz niesamowitą passę. 77 tysięcy prenumerat cyfrowych. Mamy sprzedaż
      180 tys. egzemplarzy. Ponad 5 mln wizyt na portalach internetowych.
      Nasze fora internetowe się grzeją, choć i one są atakowane.

      Jesteśmy
      pod ogromną presją. Ale każda autorytarna władza boi się tego, który
      mówi prawdę i tego, kto ma odwagę formułować prawdziwe opinie. Nas PiS
      uważa za niebezpieczeństwo. I oby tak było.



    • Kamil Dąbrowa o scenariuszu nacjonalizacji mediów komercyjnych:
      - Wystarczy jedna ustawa, przeprowadzona jednej nocy, i okazuje się, ze
      w mediach komercyjnych w Polsce będzie musiało być tylko 10-15 proc.
      kapitału zagranicznego. To wystarczy, to położy media komercyjne.
      Scenariusz węgierski jest możliwy. Nie bez powodu Jarosław Kaczyński i
      Viktor Orban spotykają się gdzieś w pół drogi. Ja mam najgorsze
      skojarzenia z takich spotkań - kiedy dwóch polityków spotyka się w pół
      drogi i w ogóle nie tłumaczy społeczeństwu, po co się spotykają i o czym
      rozmawiają. Mają taki obowiązek. Jeśli tego nie robią, to ja, jako
      obywatel, mam prawo czuć się zagrożony. Inaczej będzie to, co na
      Węgrzech. Z tym, że na Węgrzech ludzie wyszli na ulicę po dwóch latach, a
      w Polsce pod dwóch miesiącach.

      Katarzyna Janowska - Pocieszające jest, że w takich spotkaniach pani premier nie bierze w tych spotkaniach udziału.



    • Piotr Kraśko:
      - Programy informacyjne to bardzo specyficzna grupa programów. To
      płynący lotniskowiec, który zanim przybije do portu, musi hamować 20 mil
      wcześniej. Uważam, że nie da się manipulować ludźmi w Polsce.
      Nadawaliśmy "Wiadomości" w czasie tzw. referendum na Krymie. Oglądałem
      rosyjskie media. Oni manipulowali świetnie, ale to nijak się nie ma do
      Polski.

      W Polsce jest wiele kanałów informacyjnych, jest wielu
      doskonałych dziennikarzy. Mamy silne media niezależne, które wiedzą, jak
      wielką rolę odegrają.

      Kurski: - A czy nie boisz się, że prywatne media to będzie kolejny krok? Choćby presja ekonomiczna?

      Kraśko: - To jest jedno z kluczowych pytań.



    • Katarzyna Janowska:
      - Jeśli chodzi o przyszłość mediów publicznych - jestem ogromną
      pesymistką. Jeśli to pójdzie w tym kierunku, w jakim idą programy
      informacyjne, to po czterech latach nie będzie czego zbierać. Bardzo
      łatwo zrazić widza. A wiem, ile trzeba włożyć wysiłku w wypromowanie
      nowego programu. Jeśli widzowie rzeczywiście odejdą, to bardzo trudno
      będzie ich odzyskać - mówi Janowska.

      - Jeśli nie będzie ustawy
      gwarantującej finansowanie, to media komercyjne wejdą w tę niszę i
      przejmą widza. Już teraz widzę, że dziennikarze Radiowej Trójki dostają
      odmowy od gości, którzy nie chcą przychodzić do ich programów. A to jest
      dopiero początek. Wojtek Czuchnowski wyszedł z programu zaledwie parę
      dni temu. A co będzie dalej?




    • Kamil Dąbrowa:
      - Zgadzam się z Karoliną, nie mamy ?ciemnego ludu?. Istnieją media
      prywatne, które są przeciwwagą. Istnieje internet. Media to będzie
      propaganda, która będzie służyła oficjalnym celom. Mamy Trybunał, służbę
      cywilną, ustawę inwigilacyjną. Do akcji nie wkroczył jeszcze minister
      Kamiński czy Ziobro. Dziennikarz ARD pytał mnie, czy będzie możliwe, że
      władza nie będzie pokazywała w mediach publicznych przedsiębiorców,
      którzy nie płacą podatków.

      Ludzie tego nie kupią. Powiedzą ?nie?.
      Obawiam się, żeby to nie wyglądało zbyt dramatycznie. Wierzę, że zmiana
      nastąpi i że w Polsce jeszcze będzie normalnie i przepięknie. Kiedy to
      nastąpi - nie wiem. Teraz przeżywamy szczepionkę na populizm. Zastrzyk z
      pewnym rodzajem trucizny. Po tym będziemy zdrowsi i jeszcze bardziej
      odporni.

      Będąc na demonstracjach KOD widziałem 40-latków i osoby
      jeszcze starsze. Nie widziałem 15-25 latków. To jest to pokolenie,
      którym wolność kojarzy się z iPhonem. Kiedy nie zrozumieją, że to
      fundament czegoś większego, zmiana nie nastąpi.



    • Jarosław Kurski:
      - Ostatnia kwestia. Jak sądzicie, jako doświadczeni dziennikarze,
      wydawcy: czy "ciemny lud" kupi indoktrynację, serwowaną przez państwową
      telewizję? Bo na pewno zauważyliście, że chociaż "Wiadomości" wyglądają
      już zupełnie inaczej. Ten popis wazeliny po wystąpieniu premier Szydło w
      Stasburgu był nie do wytrzymania. "Premier Szydło już przyjechała",
      "Premier Szydło już w windzie", "Premier Szydło już wychodzi"... Ja bym
      tego nie wytrzymał. Ale czy "lud to kupi"?

      Katarzyna Janowska:
      - Zobaczymy, co będzie od marca. Do marca w TVP Kultura są ramówki,
      które my układaliśmy. Ale generalnie dopiero od marca, po zmianie
      ramówek, będziemy mogli powiedzieć

      Karolina Lewicka - Nie
      kupi. Ponieważ za tym sformułowaniem stoi założenie, że widz jest głupi.
      A nie jest. Jest mądry, i nawet, jeśli czasem nie wszystko zrozumie, ma
      też swoją intuicję. Zawsze w swojej pracy wychodziłam z założenia, że
      przed telewizorem siedzi człowiek mądry. Widz nie jest ciemną masą,
      która da sobie wcisnąć każdą, ordynarną propagandę. Bo to nie jest
      propaganda w białych rękawiczkach, to jest propaganda ordynarna.



    • Piotr Kraśko:
      Ludzie mówili mi, że w BBC zrobili by to tak, albo inaczej. Nie
      wiedziałem, że mamy tylu ekspertów od BBC. Przez wiele lat moim zastępcą
      był Maciej Czajkowski, który pracowałby w BBC. Pytałem go, czy to, co
      robimy, tak samo zrobiłoby BBC? Odpowiadał: Gdyby tak nie było, to by
      mnie tu nie było.

      Robiliśmy też wspólne wydania "Wiadomości" z BBC z różnych specjalnych okazji.

      Proszę
      też nie oceniać BBC przez prymat BBC World, bo to kanał dla świata. W
      BBC News żarliwość i dociekliwość przekracza wszystko to, co państwo
      widzieli. Jeden z prowadzących potrafił zadać politykowi to samo
      pytanie, powtarzając je w tej samej formie. Dan Rather przerwał kiedyś z
      tego powodu rozmowę z Bushem.

      Mi narzekanie polityków przypomina dyskusję po meczu Jagiellonia-Lech. "Tamci za szybko biegali, więc unieważniamy wynik".



    • Kurski przypomina, że PiS długo oddawał media publiczne - współrządził do 2011 roku.

      Kraśko:
      - Ja tam też wtedy pracowałem. Andrzej Urbański też do mnie nie
      dzwonił. Ideałem byłoby - i to jest mądrość wielu demokracji - że
      wybiera się pewne instytucje na zakładkę, z zapasem. To jest zdrowe
      działanie antycykliczne.

      Janowska: - Nie dokończyłam
      odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie się nie zbuntowali. W TVP Kultura
      są specjaliści od kultury. Gdzie oni mają pójść pracować? Wszystkich
      "Gazeta Wyborcza" nie przyjmie.

      Kurski: - Może w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej?



    • Kamil Dąbrowa, były dyrektor Radiowej Jedynki -
      Będąc w dziale "telefony i naciski". Przez ponad 4 lata byłem szefem
      Radiowej Jedynki. Nie dzwonił do mnie żaden polityk i nie było żadnych
      nacisków. Podobnie było w dziale informacji i wiadomości, czyli w takich
      bardzo newralgicznych działach. Z jednym wyjątkiem. Nastąpił on w
      grudniu, kiedy to minister Witold Waszczykowski, jadąc na wywiad do
      redakcji do "Sygnałów dnia", usłyszał siebie w wiadomościach i był
      bardzo niezadowolony, w jaki sposób jego wypowiedź została wykorzystana.
      Dał temu wyraz, dzwoniąc do redakcji i po prostu "opieprzając" wydawcę.



    • Piotr Kraśko:
      - Ja byłem strasznie ciekawy, jak zostałem szefem "Wiadomości": ile
      telefonów będzie do mnie jutro? Jak to wygląda? Proszę uwierzyć, że w
      ciągu czterech lat prezes Braun zadzwonił do mnie dwa razy - raz się z
      nim zgodziłem, raz nie. Więc jeżeli państwo patrzyli na "Wiadomości" i
      uważali, że popełniliśmy jakiś błąd, to proszę mieć żal do mnie i do
      redakcji. To nie tak, że nie ulegaliśmy naciskom - ich po prostu nie było - powiedział Kraśko.



    • Karolina Lewicka:
      Ja siedzę przy "parówkach", od początku zajmowałam się głównie
      polityką. Nigdy od 2008 roku nikt mi nie sugerował, że mam kogoś
      zaprosić lub nie, zadać pytanie lub nie zadać. Nie stał nade mną ani
      wydawca ani dyrektor. Miałam pełną wolność.

      I to jest dowód na
      to, że można było robić dobre rzeczy w TVP i być obiektywnym
      dziennikarzem. Chciałam jeszcze dodać słówko do pytania o braku
      protestu. Nie można od ludzi wymagać heroizmu. Ludzie mają dzieci,
      kredyty, muszą żyć dalej. My, którzy odeszliśmy, zostaliśmy wyrzuceni,
      mamy łatwiej. Oni mają gorzej, to są porządni ludzie, którzy znają swój
      fach. Nie wszyscy mogą pozwolić sobie na to, by pozostać bez środków do
      życia.

      Ja nie miałam nigdy etatu w TVP, mam działalność
      gospodarczą. Większość pracowników żyje od pierwszego do pierwszego.
      Wielu zastanawia się, ile będzie mieć dyżurów w danym miesiącu. Trudno
      od takiego człowieka wymagać, że będzie protestował. Ludzie muszą zgiąć
      kark.



    • Jarosław Kurski:
      - Narracja pisowska jest taka: "Media zawsze były upolitycznione,
      kiedyś rządziło w nich PO, teraz PiS, i co nam zrobicie?". Więc na czym
      polega ta zmiana jakościowa, na czym polega różnica?

      Kamil Dąbrowa:
      - Krótko powiem. Najkrótszą odpowiedzią są badania, jakie przygotowuje
      Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Okazało się, że w czasie ostatnich
      dwóch kampanii wyborczych programy TVP były najbardziej
      pluralistycznymi, obiektywnymi mediami. Nic dodać, nic ująć.



    • Uczestnicy debaty z Jarosławem Kurskim z "Gazety Wyborczej"




    • Kurski
      pyta o reakcję środowiska dziennikarskiego TVP. - Nie było jakichś
      strajków, związki zawodowe się nie zająknęły. Jak wy to tłumaczycie? -
      pyta Kurski.

      Janowska: - Ci, którzy mogliby zaprotestować, już
      zostali zwolnieni. Kapuściński mówił, że trzeba pamiętać o tym, jak
      będzie wyglądało dziennikarstwo w przyszłości. Że będzie podział na
      media-workerów i dziennikarzy. Ci pierwsi wykonują swoją pracę
      niezależnie od tego, kto rządzi.

      No i są dziennikarze, którzy
      mają twarz i pilnują podstawowej wartości dziennikarskiej: prawdy i
      wolności słowa. Relacjonowania wydarzeń, a nie bycia uczestnikiem.
      Dlatego chciałam cię zapytać, Jarku: czy my jako dziennikarze powinniśmy
      być na barykadach KOD-u?

      Kurski: - Ja się sam
      zastanawiałem, czy występować na wiecach. Z całym przekonaniem
      odpowiedziałem sobie, że tak. "Gazeta Wyborcza" to szczególny dziennik.
      Nasz rodowód to rodowód prasy podziemnej. Byliśmy gazetą "Solidarności" i
      Okrągłego Stołu. Prezentowaliśmy kandydatów w wyborach, stąd nasza
      nazwa. Przez te 25 lat mi do głowy nie przyszło, że kiedykolwiek znowu
      trzeba będzie się upominać o sprawy fundamentalne.

      Kiedyś jako
      rzecznik prasowy Lecha Wałęsy zobaczyłem z bliska, jak się robi
      politykę. Nie powinno się patrzeć, jak się robi parówki i politykę.
      Pomyślałem, że nigdy więcej. To, że byłem rzecznikiem Wałęsy, to był
      błąd. Ale zaangażowanie na wiecach KOD to nie jest zaangażowanie polityczne, to jest zaangażowanie w obronie demokracji. To są dwie różne sprawy.




    • Piotr Kraśko, były szef "Wiadomości" w TVP1:

      -
      Trzydziesto-, czterdziestolatkowie sobie poradzą. Wielu mówi: "Jak
      myślicie, że jesteście tacy dobrzy, to sobie radźcie". I wielu z nich
      sobie radzi. Ale ludzie trochę starsi: 50-, 60-, 70-latkowie, im
      powinniśmy pokazać wsparcie. Wielu z nich to wspaniali dziennikarze. I
      takich ludzi jest sporo. Oni może nie pokazywali się na ekranie, ale
      wykonywali świetną pracę. I rynek jest dla nich trudny, bo wyłapuje
      20-latków. Myślę, że warto im pomóc.




      Kamil Dąbrowa:
      Partią Kasi jest kultura. Moją partią jest radio. Pewna znana gwiazda
      polskiej sceny przyszła kiedyś do mnie przed "Latem z Radiem". I
      powiedziała: "A właściwie to z jakiego pan jest poparcia?".
      Odpowiedziałem jej, że jeżeli nie wie, to dla mnie komplement. Moją
      partią jest radio.




      Katarzyna Janowska, była dyrektor TVP Kultura:

      -
      Nie chcę dodawać nic o martyrologii, dlatego, że nie mam takiej
      martyrologicznej biografii. Nie wysuwam się na żadne sztandary.
      Zrezygnowałam sama, w przeciwieństwie do Ciebie [mówi do Kamila Dąbrowy]
      nie zostałam z dnia na dzień bez żadnych środków utrzymania. Jeśli
      pytasz Jarku o dodanie czegoś, to moją partią jest kultura i zawsze tak
      było. I wracając po pięciu latach do TVP Kultura wracałam z
      przekonaniem, że to nie jest niczyja własność. To jest dobro publiczne. I
      dlatego, że tak wiele się teraz mówi o nowym szefie TVP Kultura, to
      znaczy, że ta marka jest silna, że tych 4,5 lat ja i mój zespół nie
      zmarnowaliśmy. Zasięg TVP Kultura to 95 proc. w kraju, więc jeśli ktoś
      nie ogląda, to jego wybór. To jest trzecia duża antena telewizji
      Polskiej i prezes Braun cały czas myślał o tym w ten sposób.




      Kamil Dąbrowa:
      Nas nie zwalniają szefowie tylko politycy. Pewien polityk PiS wystawił
      zlecenie na mnie, publicznie. To jest coś zupełnie nowego. Zlecenia
      polityczne zostały wykonane. To nie są żarty. Polityk, który zwalnia
      dziennikarza w demokratycznym kraju popełnia seppuku. Choć nawet nie, bo
      to jest samobójstwo honorowe.

      Zostałem zwolniony dyscyplinarnie,
      bo zdaniem nowego zarządu naraziłem wizerunek Polskiego Radia. Nie mogę
      nic więcej powiedzieć, bo sprawa trafiła do sądu.




      Jarosław Kurski: - Jak się dzisiaj z tej telewizji wyrzuca? Powołuje się na "złogi gierkowsko-gomułkowskie"? Jak to się dzisiaj robi?

      Karolina Lewicka:
      - Na mnie proszę nie patrzeć, bo ja trzy tygodnie temu złożyłam
      wypowiedzenie. I nikt nawet nie pofatygował się, by mi powiedzieć:
      "Dziękujemy, nie musi już pani przychodzić do pracy". Poszłam na rękę
      nowej władzy i nie chciałam utrudniać. Zresztą mi też to było na rękę -
      patrząc na dobór gości w "Minęła dwudziesta" niekoniecznie chciałabym
      być prowadząca tych audycji.

      - Złożyłam telefon i kartkę i przepustkę w sekretariacie i zamknęłam za sobą drzwi.




      Katarzyna Janowska: - Żałuję Jarku, że tu nie ma twojego brata, bo chciałabym z nim porozmawiać o TVP.

      -
      W "Hali Odlotów" był i pan Zaręba, i pan Lisicki i pan Ziemkiewicz. Ale
      w ogóle nie chce mi się w ten sposób rozmawiać. Bo my rozmawialiśmy o
      kulturze i zapraszaliśmy ludzi, co do których uważaliśmy, że mają coś na
      ten temat do powiedzenia.




      Teraz Kurski zapowiada Piotra Kraśkę, którego nazywa wzorem obiektywizmu dziennikarskiego.

      Kraśko:
      - Dowodem na pluralizm jest to, jak nasze historie są opowiadane. Ktoś
      mnie zapytał, czy zacząłem źle myśleć o dziennikarstwie. Każdy gest
      solidarności wykonany w naszym kierunku był bezcenny. Przepraszam, że to
      powtarzam, bo to brzmi jak patos, ale to był zaszczyt pracować w TVP i
      państwu opowiadać na różne sposoby o świecie.

      Dziennikarstwo to
      najpiękniejszy zawód, jaki można sobie wyobrazić. A ja wykonywałem
      najprostszy rodzaj dziennikarstwa: telewizyjne, informacyjne. Musiałem
      informować, co się wydarzyło i dlaczego. Wybierać te kilka, które
      zmieszczą się w serwisie. To kluczowa decyzja, którą podejmuje się o
      poranku.

      Miałem 14 szefów, ostatni był piętnasty. To, że ja byłem
      szefem ?Wiadomości? przez cztery lata - to bardzo długo. Tyle było
      zapowiedzi poważnych polityków, co się stanie, że byłoby niepoważne,
      gdyby mnie nie zwolnili.

      Nigdy nie myślałem, że przyjmę to tak
      spokojnie. Rozmowa z szefem, którą odbyliśmy była elegancka, bo obaj
      wiedzieliśmy, do czego sytuacja zmierza.

      Ja jestem skrajnym
      życiowym optymistą. Żal? Nigdy, ja wierzę, że wszystko będzie dobrze w
      Polsce. Jakkolwiek sobie Polski nie wyobrażamy, życzę wszystkim, żeby
      ich marzenia się spełniły. Choć niektóre się wykluczają. Bardzo też
      żałuję, że w telewizji nie ma wielu świetnych ludzi. Doskonałych
      reporterów. Wygłosiłem pean na cześć Jacka Tacika, mogę go powtarzać
      codziennie - powiedział Kraśko. Obecny na sali Tacik dostał wielkie
      brawa. Podobnie jak wymienieni przez Kraśkę Jan Ordyński i Jarosław
      Kulczycki.




      Katarzyna Janowska, była szefowa TVP Kultura:

      -
      Rzeczywiście odeszłam, bo pracowałam na etacie. Prowadziłam programy
      jako dziennikarka z zewnątrz i może ta dusza freelancera zmusza mnie do
      tego, że kiedy widzę, że ten projekt, który chciałam realizować, nie
      będzie realizowany, to razem z kolegami powiedzieliśmy - nie chcemy w
      tym uczestniczyć. Ale oczywiście przez te wszystkie 26 lat wolności
      media nie były niezależne i były upolitycznione. Osiem lat rządów
      Platformy też nic nie zmieniło w tej sytuacji. I my jako ludzie mediów
      publicznych też o to pytamy - powiedziała Janowska.

      - Bardzo się
      cieszę, że teraz TVP Kultura staje się flagowym kanałem, bo o tym się
      mówi, robi się wywiady z nowym dyrektorem. Nigdy nie udzieliłam tylu
      wywiadów, ile po odejściu. Czuję się też niezręcznie, dlatego że nigdy
      polityką się nie zajmowałam. Moja świadomość polityczna nie jest tak
      głęboka. I nie wiem, czy transmisje z Konkursu Chopinowskiego były
      prawicowe czy lewicowe. Każdy odczytuje ze sztuki to, co chce odczytać -
      stwierdziła Janowska.




      Dąbrowa:
      Nie zetknąłem się z wielką solidarnością w środowisku dziennikarzy. To
      były redakcje, które można policzyć na palcach jednej ręki. To była
      "Gazeta Wyborcza" i bardzo dziękuję Jarkowi Kurskiemu. To był
      "Newsweek", "Polityka". Ale z olbrzymią solidarnością zetknąłem się
      wśród dziennikarzy z zagranicy. Z Niemiec, Francji, Szwecji, Norwegii,
      Bułgarii, Hiszpanii. Oni zrozumieli, że demokracja w Polsce jest
      demontowana. Bardzo mocno wspierali mnie i dziennikarzy, którzy w
      Polskim Radiu tracą właśnie pracę.




      Kamil
      Dąbrowa, były szef radiowej Jedynki opowiada o proteście i puszczaniu w
      radiu o pełnych godzinach hymnu Polski i "Ody do radości". Wspomina
      słowa Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że w "mediach
      publicznych panował pluralizm, a my zamierzamy pokazać, jak wygląda
      prawda".

      - W Jedynce była narracja konserwatywna, lewicowa,
      liberalna, ludowa. Wszystkie narracje, które tworzą spektrum polskiej
      sceny politycznej. To jest walor, tak powinny wyglądać media publiczne.
      Natomiast jeżeli ta zmiana będzie polegać na tym, że ktoś będzie nam
      wyświetlał jedną prawdę, to na to nie ma zgody i tak nie powinno być.
      Moim zamysłem było zwrócenie uwagi na możliwe zagrożenie wolności słowa i
      pluralizmu. Akcja puszczania hymnu została odebrana jako akcja
      protestu. Nie zrobiłem też tego samodzielnie, bo dyrektorzy radia,
      telewizji, czy gazety nie mogą nic zrobić samodzielnie. Muszą do tego
      przekonać ludzi.

      Opowiedziałem o tym zespołowi na porannym
      kolegium, wybraliśmy odpowiednie fragmenty, przygotowaliśmy komunikat
      PR. W późnych godzinach wieczornych 31 stycznia uruchomiłem tę akcję,
      wyznaczając godzinę 5 rano jako datę startu. Wtedy wyemitowaliśmy
      pierwszy raz hymn Polski.




      Karolina Lewicka opowiada o programie, którego gościem, był Piotr Gliński. Rozmowa dotyczyła sztuki "Śmierć i dziewczyna":

      -
      Mój program jaki był, każdy widział. Profesorowi Glińśkiemu zadawałam
      jedno pytanie, bo nie chciał udzielić odpowiedzi. Znajomi pytają mnie,
      czy panu wicepremierowi nie należało pozwolić wygłosić wówczas
      oświadczenia. Jako dziennikarz wobec tego oświadczenia byłabym po prostu
      bezradna. Bo każde kolejne pytanie gość mógłby kwitować odwołaniem do
      tego oświadczenia i próbować wygłosić je raz jeszcze. Dlatego się nie
      zgodziłam. Uważam, że moje pytania były kluczowe. Pytałam na jakiej
      podstawie prawnej wicepremier domagał się zdjęcia sztuki przed premierą i
      czy cenzura prewencyjna to dobry pomysł na Polskę 2015 roku.

      - To
      też było trochę zabawne, bo zostałam zawieszona w ramach jednego
      programu, "Minęła dwudziesta". Stąd też rozczarowanie, tych, którzy
      myśleli, że mnie nie zobaczą, a ja wyskoczyłam rano. Było wielkie
      rozczarowanie ze strony prawicy - dodała Lewicka.




      Jarosław Kurski przedstawia kolejnych gości. Każdego witają długie oklaski.

      -
      Miał być z nami jeszcze Tomek Lis, ale bardzo przeprasza, rozchorował
      się. Ja się mu nie dziwię, sam bym się rozchorował - mówi Kurski. I
      prosi każdego z gości, żeby opowiedzieli o tym, jak wylecieli z mediów
      publicznych.




      Prowadzącym spotkanie jest Jarosław Kurski, wicenaczelny "Gazety Wyborczej".

      -
      Kontekst naszego spotkania jest znany. Pod koniec zeszłego roku głosami
      PiS uchwalono tzw. ustawę medialną, zgodnie z którą kierownictwo mediów
      publicznych powołuje minister skarbu państwa. To dopiero początek,
      będzie nowa ustawa o mediach, narodowych, która przekształci media w
      jednostki kultury, rozwiąże umowę o pracę ze wszystkimi dziennikarzami a
      przyjmie się tylko niektórych. To spotkanie to nasz gest solidarności z wami - powiedział Kurski.




      Prelegenci
      już są na sali: Katarzyna Janowska, była dyrektor TVP Kultura, Karolina
      Lewicka, była dziennikarka TVP Info, Kamil Dąbrowa, były dyrektor
      Programu Pierwszego Polskiego Radia i Piotr Kraśko, były szef
      "Wiadomości" w TVP1. Nie ma Tomasza Lisa, redaktora naczelnego
      "Newsweeka" i prowadzącego zdjętego z TVP2 programu "Tomasz Lis na
      żywo".



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    128. zaprzyjaźniona osa Osa


    Osa nadaje: największy wydawca niemieckich mediów dla Polaków
    rozpoczyna cykl pogadanek z dziennikarzami. Przekaz prosty: "PiS
    największym wrogiem"

    Do Warszawy przyjeżdża Mark Dekan, prezes
    Ringier Axel Springer. W spotkaniach będą towarzyszyć mu Edyta Sadowska,
    prezes RASP Polska oraz Aleksander Kutela, CEO Grupy Onet.pl.

    Siedziba medialnej spółki Ringer Axel Springer w Warszawie
    będzie w najbliższych dniach jak oblężona twierdza - dowiedziała się
    nasza zaprzyjaźniona osa. I poszła tym tropem, wyraźnie zaciekawiona
    co tam słychać u wydawcy niemieckich gazet i portali dla Polaków. Wyniki
    jej wstrętnych podsłuchiwań są niezmiernie ciekawe! Oto w Ringer Axel
    Springer rusza właśnie seria pogadanek władz koncernu z dziennikarzami.

    Wedle informacji naszej osy zarząd całej grupy medialnej będzie
    w środę spotykał się z dziennikarzami. Cel pogadanek? Przedstawienie
    stanowiska bossów niemiecko-szwajcarskiej spółki na temat „ataków”,
    które podobno prowadzone są przez prawicę na tytuły wydawnictwa. Inne
    tematy: pogłoski o nowej ustawie medialnej i rzekomych planach
    „ograniczania działalności firm mediowych z kapitałem zagranicznym”.

    Osa przypomina: Ringier Axel Springer Polska to niemiecko-szwajcarska
    spółka, wydająca największy na krajowym rynku dziennik „Fakt”
    i kierowany przez Tomasza Lisa „Newsweek”. W portfolio wydawnictwa jest
    też m.in. potężny portal „Onet.pl”, magazyn ekonomiczny „Forbes” a także
    wiele pism lifestylowych, motoryzacyjnych, komputerowych czy
    sportowych. Polski oddział jest częścią spółki działającej też
    na Węgrzech, Słowacji i w Serbii.

    Najważniejsze publikatory RASP konsekwentnie i bezpardonowo atakują nowy rząd
    – „Fakt”, a zwłaszcza jego internetowe wydanie, jest zdaniem wielu
    nieporównanie ostrzejszy, niż w czasach rządu Platformy. O Lisowym
    „Newsweeku” nie warto nawet w tym kontekście wspominać. Onet stara się
    być chyba trochę bardziej wyważony, ale i tam rząd poddawany jest
    codziennej, nie zawsze sprawiedliwej krytyce.

    Zarząd bardzo źle odbiera opinie czytelników, internautów
    i niektórych polityków, że nasze media są „niemieckie” czy
    „antypolskie”. Ale jednocześnie… jako przykład świetnego, rzetelnego
    dziennikarstwa przedstawiany jest wszystkim Tomasz Lis

    — słyszymy od jednego z grafików pracujących dla Springera. Tenże
    dziwi się, bo wszak Lis znany jest w Polsce z szokująco stronniczych
    wypowiedzi. Ostatnio nawet „Krytyka Liberalna” nie zdzierżyła i orzekła
    w recenzji jego książki, że „z każdą kolejną stroną książki coraz
    bardziej ma ochotę głosować na PiS”.

    W najbliższą środę do Warszawy przyjeżdża Mark Dekan, prezes Ringier Axel Springer. Osa dowiedziała się, że w spotkaniach z dziennikarzami będą towarzyszyć mu Edyta Sadowska, prezes RASP Polska oraz Aleksander Kutela, CEO
    Grupy Onet.pl. Dziennikarze poszczególnych tytułów mają spotykać się
    z bossami grupowo. Oddzielnie ludzie od newsów, oddzielnie sekcje
    „lifestylowe” itd. Pogadanki mają dotyczyć sytuacji politycznej
    w Polsce, ewentualnych zmian na rynku mediów i rzekomych „ataków”
    na pisma RASP ze strony prawicy. Poszczególne
    spotkania zaplanowano na ok. pół godziny. Zarząd chce, by dziennikarze
    dzielili się swoimi przemyśleniami i zadawali pytania.

    Szefowie poszczególnych zespołów „zachęcają” pracowników
    do uczestnictwa. Wiadomo, że mają być wszyscy i wszyscy mają z serca
    poprzeć linię zarządu. Korytarzowy przekaz dochodzący z kierownictwa
    jest prosty: PiS jest śmiertelnym wrogiem. Słychać
    sugestie, że jeśli rząd spróbuje poważnie pomyśleć o repolonizacji
    mediów, ludzie będą tracić pracę, nie będą mieli z czego spłacać
    kredytów. Dlatego mamy walczyć z tą ekipą do ostatniej kropli krwi.
    Wszystko oczywiście podawane jest w sosie opowieści o kontrolnej roli
    mediów, rzetelności dziennikarskiej, obronie demokracji itd.

    — mówi nam jeden z pracowników RASP.

    Przypomnijmy, że dzisiaj niemal we wszystkich segmentach rodzimego
    rynku prasowego dominują zagraniczni, głównie niemieccy wydawcy. Tylko
    trzy największe koncerny z udziałem niemieckiego kapitału: Bauer, RASP
    i Polska Press, posiadają w sumie aż 64 procent udziałów w segmencie
    prasowym.
    PiS od dawna podkreśla, że debata o repolonizacji mediów jest konieczna
    a rodzimi wydawcy powinni odczuć wsparcie państwa, tak jak jest
    to na zachodzie Europy, szczególnie w Niemczech (tam obcy kapitał
    w mediach prawie nie istnieje). Po wysłuchaniu wszystkich stron miała
    powstać odpowiednia ustawa. Mówiło się, że będzie ona gotowa w połowie
    2016 r.

    wu-ka


    Onet i WP biorą ludzi z telewizji do robienia wideo w sieci

    Onet.pl i Wp.pl od miesięcy rozbudowują
    swoją ofertę wideo w sieci. Zdaniem ekspertów, to przymiarka do
    uruchomienia nowych kanałów w naziemnej telewizji cyfrowej
    Wirtualna Polska i Onet-RASP postawili na
    rozwój własnych, dłuższych programów wideo, także emitowanych na żywo.
    Do tego ściągnęli do siebie znane osobowości medialne m.in.: Tomasza
    Lisa, Tomasza Jachmika czy Sławomira Sierakowskiego.

    Onet i WP przełamują monopol telewizji na dostarczanie autorskich produkcji wideo.



    Kraśko i Dobrosz-Oracz zamiast Schetyny (zdjęcia)


    Klub Obywatelski miał odwiedzić Grzegorz Schetyna. Do Białegostoku
    dojechali jedynie Piotr Kraśko i Justyna Dobrosz-Oracz, byli
    dziennikarze TVP.


    Fot. wPolityce.pl/TVP1

    Kraśko wylądował w TVN. Były prowadzący "Wiadomości" będzie gospodarzem telewizji śniadaniowej i programu w TVN24 Biznes i…

    Piotr Kraśko ma poprowadzić z Kingą Rusin program "Dzień Dobry TVN". Zajmie tym samym miejsce Bartosza Węglarczyka.



    e Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic

    Justyna Dobrosz-Oracz znalazła przystań w "Wyborczej". I ponoć to nie koniec desantu z Placu…


    Dziennikarka przygotowuje teraz materiały wideo dla serwisów Wyborcza.pl.


    pismo „Newsweek” opisało dokumenty finansowe partii Nowoczesna Ryszarda Petru, z których wynika przynajmniej kilka interesujących spraw. Oto na kampanię wyborczą ugrupowania wpłacali środki m.in. Wojciech Kostrzewa z rady nadzorczej TVN oraz Marcin Michalak i Artur Hoffman z rady nadzorczej ATM Grupy.

    Jak czytamy w serwisie wirtualnemedia.pl, Wojciech Kostrzewa (na kampanię Petru wpłacił 20 tys. złotych) jest prezesem Grupy ITI. W radzie nadzorczej Grupy TVN zasiada od 2005 roku, a dwa lata później został jej przewodniczącym.

    przeszłości miał on także przelewać środki na kampanie wyborcze PO.

    Wśród darczyńców byli także członkowie rady nadzorczej ATM Grupy - Marcin Michalak (będący zastępca przewodniczącego RN) i Artur Hoffman. Ten pierwszy przelał na konto Nowoczesnej 20 tys. zł, a drugi (wraz z żoną) - 75 tys. zł.

    Z dokumentacji cytowanej przez „Newsweek” wynika, że Nowoczesna
    otrzymała również wsparcie finansowe m.in. od założyciela Kolportera
    Krzysztofa Klickiego (wpłacił 43 750 zł), byłego szefa MSZ i członka rady nadzorczej Citi Banku Handlowego Andrzeja Olechowskiego (wpłacił 5 tys. zł) oraz Piotr Krupa, prezes Grupy Kruk, który wraz z żoną przelał na konto Nowoczesnej 87,5 tys. zł.

    lw, wirtualnemedia.pl







    Agata Duda jest istotną postacią na polskiej scenie politycznej. W
    trakcie kampanii wyborczej 2015 roku była atutem ówczesnego kandydata na
    prezydenta Andrzeja Dudy. Wielokrotnie wtedy zabierała głos. Część
    wyborców być może właśnie dlatego oddała głos na jej męża, liczyła, że
    Agata Duda, podobnie jak np. Maria Kaczyńska, będzie pełniła aktywną
    rolę u boku prezydenta. Tak się jednak nie stało.

    Reportaż "Pierwsza Dama tańczy sama" Małgorzaty I. Niemczyńskiej
    opublikowany w "Magazynie Świątecznym", sobotniej edycji "Gazety
    Wyborczej", jest próbą przedstawienia prezydentowej i jej środowiska.
    Próbą wytłumaczenia jej postawy, która dla jednych może być
    postępowaniem właściwym, dla innych zaś zawodem. "Wyborcza", co jest
    naturalne przy tego rodzaju tekstach reporterskich, usiłowała wyjaśnić
    plotki od dłuższego czasu krążące wokół prezydenta i jego najbliższych.


    Za absurdalne uważamy zarzuty, że wspomnieliśmy o żydowskim
    pochodzeniu poety Juliana Kornhausera, ojca Agaty Dudy. Może to być
    jedynie problem dla antysemitów.

    Nie potraktowaliśmy
    plotek na temat rodziny Dudów jako faktu i nie zbudowaliśmy na nich
    narracji, tylko przywołaliśmy je jako część przekazu funkcjonującego w
    przestrzeni publicznej, głównie w internecie. Poinformowaliśmy
    czytelników, że owe plotki rozpowszechniała osoba słynąca z
    kolportowania osz-czerstw. Zrobiliśmy to nie po to, aby je powtarzać,
    lecz po to, aby je zdezawuować.

    Jeśli niektórzy
    czytelnicy źle odczytali nasze intencje, jest nam przykro. Jeśli zaś
    nasi przeciwnicy nie chcą ich zrozumieć i wykorzystują to do politycznej
    nagonki, zapewne tego nie zmienimy.

    Jednych i drugich
    pragniemy zapewnić, że "Gazeta Wyborcza" nadal będzie opisywała
    najważniejsze postaci polskiej sceny politycznej. Tylko bowiem w ten
    sposób można politykę zrozumieć.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,151424,19936039,czy-agata-duda-powinna-zabierac-glos-w-waznych-sprawach.html#BoxNewsLink


    Agata Kornhauser-Duda nie wypowiada się
    publicznie. Jak uważasz, czy na pierwszej damie ciąży obowiązek
    zabierania głosu? Daj znać w komentarzach!

    Posłanki Nowoczesnej wysłały do pierwszej damy list ws. ustawy aborcyjnej - wiadomo już jednak, że na niego nie odpowie.
    W jej imieniu głos zabrał Andrzej Duda, a także rzecznik prezydenta:
    "Pani prezydentowa nie będzie udzielać żadnych komentarzy w sprawie
    aborcji".

    Agata Kornhauser-Duda w czasie obchodów rocznicy smoleńskiej nie pojawiła się też w Krakowie. Pierwsza dama nie komentuje również doniesień o życiu prywatnym pary prezydenckiej ani nie udziela wywiadów.

    Korzysta ze swojego prawa czy chowa głowę w piasek?

    Zachowanie Agaty Dudy
    wywołuje ożywioną dyskusję w mediach. Jej obrońcy przekonują, że
    pierwsza dama ma prawo do milczenia i nie można jej zmuszać do
    zabierania głosu. Przeciwnicy zwracają uwagę, że tradycja nakłada na
    pierwszą damę obowiązki i nie powinna ona od nich uciekać.

    Czy Pierwsza Dama powinna zabierać głos w ważnych sprawach?


    Polska leci w dół w rankingu wolności mediów. Reporterzy bez Granic alarmują o zagrożeniach 

    1. Polska spada z 18 na 47 miejsce w rankingu wolności mediów
    2. Raport wskazuje, że ustawa medialna PiS "zagraża pluralizmowi mediów"
    3. Reporterzy bez Granic odnotowali też regres wolności prasy na całym świecieW 2015 roku miał miejsce regres wolności prasy we wszystkich regionach
    świata, a zwłaszcza w państwach obu Ameryk, które po raz pierwszy
    zostały umieszczone niżej niż państwa Środkowej i Południowej Afryki -
    stwierdza doroczny, opublikowany dzisiaj, raport organizacji Reporterzy
    bez Granic.

    W rankingu straciła również Polska.
    I to mocno. Zajmuje teraz miejsce 47 - to spadek aż o 29 pozycji w
    porównaniu z rokiem 2015. Nasz kraj plasował się wtedy na 18 miejscu.

    "Ustawa medialna PiS zagraża wolności mediów"

    Według Reporterów bez Granic zagrożona jest "wolność mediów i pluralizm" w Polsce.


    Organizacja pisze w raporcie, że "krótko po wygranych wyborach w
    2015 r. konserwatywny PiS przyjął ustawę medialną upoważniającą rząd do
    powoływania i odwoływania szefów państwowego radia i telewizji".
    "Zgodnie z drugą przygotowywaną ustawą kontrakty wszystkich pracowników
    tych mediów miałyby być rozwiązane" - dodano.

    Ponadto "Komisja Europejska,
    zaniepokojona, czy członek Unii Europejskiej nie narusza podstawowych
    wartości UE, wszczęła procedurę mającą na celu zapewnienie poszanowania
    praworządności w Polsce" - głosi raport.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19946875,polska-leci-w-d...



    Kto finansuje partyjne kampanie? Na liście m.in. politycy, biznesmeni i ksiądz

    Biznes wspiera Platformę

    Wojciech Kostrzewa, wiceszef rady nadzorczej TVN, wpłacił na fundusz wyborczy PO 10 tys. zł. Przekazał również 20 tys. zł na fundusz wyborczy Nowoczesnej. Po 5 tys. zł wpłacili Henryka Bochniarz, szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", i Henryk Orfinger, prezes firmy kosmetycznej Dr Irena Eris. Były prezes PKN Orlen Igor Chalupec przekazał 3 tys. zł.

    PO wsparli również m.in. ksiądz Kazimierz Sowa, który wpłacił 10 tys. zł, były premier Włodzimierz Cimoszewicz (5 tys. zł) i były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka Janusz Steinhoff - 1 tys. zł. Toruński przedsiębiorca Jarosław Kłapucki, znajomy szefa regionu kujawsko-pomorskiego Tomasza Lenza, przekazał Platformie 26,2 tys. zł, a jego partnerka Julita Tułodziecka - kolejne 26,2 tys. zł.

    Z dokumentów, które złożył PiS wynika, że w 2015 r. partia Jarosława Kaczyńskiego zebrała z wpłat na fundusz wyborczy ponad 12 mln zł. Platforma Obywatelska zgromadziła 8,7 mln zł (plus ponad 900 tys. zł darowizn), a Nowoczesna Ryszarda Petru - 8,6 mln zł.

    Finisz kampanii prezydenckiej 2015 roku, w której Tomasz Lis mocno zaangażował się przeciw PiS. Tu przeprasza kadydata PiS Andrzeja Dudę za podanie nieprawdziwych informacji na temat jego córki. Fot. wPolityce.pl

    "1,8 mln zł trafiło w ciągu 4 lat do mediów związanych z Tomaszem Lisem z Narodowego Centrum…


    "W tym ponad 565 tys.zł do należącej do niego spółki wydającej
    NaTemat.pl oraz INNPoland.pl, tuż po tym jak ten drugi portal został
    uruchomiony".


    1,8 mln zł trafiło w ciągu 4 lat do mediów
    związanych z Tomaszem Lisem z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W tym
    ponad 565 tys.zł do należącej do niego spółki wydającej NaTemat.pl oraz
    INNPoland.pl, tuż po tym jak ten drugi portal został uruchomiony.
    Biorąc pod uwagę, do jakich mediów trafiały granty z NCBR można postawić tezę, że był to tajny fundusz Platformy Obywatelskiej do dotowania przychylnych jej mediów”

    — czytamy w „Gazecie Finansowej.

    Więcej o sprawie czytaj na portalu Stefczyk.info

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    129. Feusette we "wSieci": Do


    fot. wSieci

    Feusette we "wSieci": Do widzenia, do jutra... "Telewizyjna ekstraklasa mainstreamu przechodzi do rezerwy"

    Monika Olejnik, Tomasz Lis, Piotr Kraśko, Jarosław Kuźniar –
    bez nich platformerska propaganda nie zyskałaby tylu wyznawców.

    Monika Olejnik, Tomasz Lis, Piotr Kraśko, Jarosław Kuźniar –
    bez nich platformerska propaganda nie zyskałaby tylu wyznawców. Wraz
    z wyborczą przegraną w ich karierach także coś się kończy,
    a niewiele zaczyna

    – pisze Krzysztof Feusette w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”.

    Tomasz
    Lis miał sobie „odgryźć język” dawno temu. W honorowym zakładzie, jaki
    podjął sam z sobą, chodziło o drugą kadencję dla śp. Lecha Kaczyńskiego.
    Wymiękł, choć nikt go przecież wcześniej o taką obietnicę nie prosił. Jego dobry kolega Jarosław Kuźniar też zapowiedział, że odejdzie z zawodu, ale tylko wtedy, gdy tysiąc osób poprosi o to w internecie

    – przypomina autor i dodaje:

    Gdy stało się to szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać, odesłał
    swoich krytyków do psychiatry. Z kolei Piotr Kraśko dusił w sobie duszę
    autora „reporterskich” przewodników turystycznych (w jednym tylko 2011
    r. — o Bliskim Wschodzie, Afryce, Alasce, Ameryce Łacińskiej, Japonii, USA, Włoszech, Teksasie i Szwecji!) — w ciasnych newsroomach „Wiadomości”.

    Inny los czekał gwiazdę TVN-u: - Z tej
    czwórki tylko Monika Olejnik czuła się dobrze na swoim miejscu. Może
    dlatego, że broniła się, jak mogła? Zwłaszcza przed wewnętrznym głosem,
    który od lat musiał przecież podpowiadać, że coś się kończy. A już
    na pewno — cierpliwość widzów dla tak jednostronnego dziennikarstwa

    – pisze Krzysztof Feusette.

    Zmierzch idoli współczesnego dziennikarstwa stał się faktem:

    Nie bójmy się tych wzruszeń — ogromne jak ich ego gwiazdy małego ekranu wyraźnie gasną w oczach. Każda inaczej
    i w innym stylu, ale fakt pozostaje faktem: to się dzieje naprawdę.
    Telewizyjna ekstraklasa mainstreamu przechodzi do rezerwy. Co ciekawe,
    z wyjątkiem Kraśki, szczęśliwego chyba zresztą
    jak nigdy wcześniej, to nie nowa władza ją tam odsyła, ale ludzie,
    którzy mają dość. Czyli widzowie znudzeni przewidywalnością poglądów,
    szarż i rechotów w wykonaniu tuzów platformerskiego mainstreamu oraz bezpośredni przełożeni — próbujący wyciągnąć spóźnione
    wnioski nie tylko ze spadków oglądalności, lecz i zmiany tendencji
    w społeczeństwie, wyrażonej wynikami trzech kolejnych wyborów

    – opisuje autor.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    130. Kompletny odlot! Niemiecki


    Kompletny odlot! Niemiecki „Bild” wieszczy masowe aresztowania polityków opozycji nad Wisłą.…


    Niemiecki dziennik „Bild”, wydawany przez koncern Axel Springer,
    usiłuje przekonać Niemców, że za rządów PiS Polska zamienia się w Koreę
    Północną. Według gazety, TVP przekręciła słowa Baracka Obamy, wypowiedziane na szczycie NATO, o demokracji i TK tak,
    by zabrzmiały pochlebnie, a niebawem nad Wisłą rozpocznie się fala
    aresztowań opozycjonistów, z Hanną Gronkiewicz-Waltz i Donaldem
    Tuskiem na czele.

    Tak bezczelne kłamstwa i propagandę (jak ta serwowana
    w polskiej telewizji publicznej-red.) znaliśmy jak dotąd tylko z mediów
    Kim Dzong Una

    —pisze „Bild”. Według gazety „propagandowe przekręcenie” słów Obamy przez TVP
    rzuca światło na kontrowersyjny rozwój wydarzeń w Polsce. Jak twierdzi
    „Bild”, powołując się przy tym na prezydent Warszawy Hannę
    Gronkiewicz-Waltz, rząd PiS szykuje się do „uderzenia w opozycję”.

    Odczekają szczyt NATO i wizytę papieża pod koniec miesiąca. Potem rozpoczną się pierwsze aresztowania

    — cytuje „Bild” słowa prezydent Warszawy.

    Tłem jest bezlitosny spór między PO a PiS. Rządząca partia zarzuca politykom PO, że zepsuli Polskę

    —zaznacza „Bild”. Gazeta twierdzi przy tym, iż dowiedziała
    się z pewnego źródła, że prezes PiS Jarosław Kaczyński i minister
    sprawiedliwości Zbigniew Ziobro szykują akty oskarżenia dla byłych
    ministrów PO, w tym dla szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.

    Kluczową rolę odgrywa w tym całym procederze urząd antykorupcyjny CBA, który celowo zbiera dowody przeciwko politykom PO. Już w 2007 roku CBA wywierało presję na polityków przy pomocy wątpliwych zarzutów. Także i wtedy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro

    —podkreśla niemiecki dziennik. Na pierwszy ogień najwyraźniej ma pójść Gronkiewicz-Waltz, bo „Bild” cytuje ją słowami:

    Tym razem znów wsadzą wielu ludzi do więzienia. To będzie tragedia

    Ryb, bild.de

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    131. Zarząd Polskiej Wytwórni

    Zarząd Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych SA wyraża stanowczy protest wobec prób inwigilacji pracowników Spółki, jakich dopuszcza się tygodnik Newsweek Polska, wydawany przez szwajcarsko-niemiecki koncern medialny Ringier Axel Springer.

    Dziennikarz tygodnika Newsweek p. Michał Krzymowski domaga się wskazania konkretnych osób z władz PWPW SA, które mają zwyczaj uczęszczania na poranne bądź popołudniowe msze święte. Zarząd PWPW nie znajduje merytorycznych przesłanek do prób pozyskania takiej wiedzy, nie stoi za nimi interes społeczny, nie mają też związku z profilem działalności PWPW SA. Co więcej, podobne praktyki, podejmowane przez dziennikarza, kojarzą się z latami 1944-1989, kiedy to osoby pełniące funkcje publiczne, musiały ukrywać swoje praktyki religijne, chcąc zachować stanowisko i zaufanie reżimowych przełożonych. Zachowanie redaktora Krzymowskiego przywodzi więc na myśl bardziej praktyki Służby Bezpieczeństwa lub Departamentu IV MSW PRL, a nie dziennikarza wychowanego w wolnej Polsce. Ten rodzaj „dziennikarstwa” był w PRL uprawiany, m.in. przez człowieka podpisującego się pseudonimem Jan Rem.

    Abstrahując od faktu, że nikt, a w szczególności pracodawca, na terenie Rzeczpospolitej Polskiej nie ma prawnej możliwości do zbierania i przetwarzania tego typu danych osobowych. Podkreślamy, że zgodnie z Kartą Etyczną Mediów, orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego o prawie do informacji o osobach publicznych, a nawet wewnętrznym Kodeksem Etycznym wydawnictwa Ringier Axel Springer dziennikarz nie ma prawa ujawniać kwestii związanych z życiem prywatnym osoby pełniącej funkcję publiczne, jeżeli nie mają one związku z jej wykonywaniem. Jednocześnie przypominamy, że zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka każdemu przysługuje wolność wyznania. To szokujące, że podobne fundamentalne prawa nie są znane dziennikarzowi międzynarodowego europejskiego koncernu.

    Działalność p. Krzymowskiego odbieramy jako próbę nękania i świadomego łamania przez niego obowiązujących przepisów i zasad. Równocześnie w naszej opinii jest to próba stygmatyzacji osób wierzących i forma walki z oponentami piastującymi funkcje publiczne, których odtąd „kompromitować” ma jak w latach 1944-1989 „chodzenie na Msze Święte”.

    Wobec powyższego Zarząd PWPW SA postanowił skierować skargę do Rady Etyki Mediów oraz do niemieckiej centrali koncernu Axel Springer SE.

    Jednocześnie informujemy, że do czasu wyjaśnienia tej sprawy i wystosowania przeprosin do Zarządu PWPW SA, Spółka zawiesza współpracę z gazetami wydawanymi przez Ringier Axel Springer i będzie ignorować wszelkie próby pozyskiwania informacji przez dziennikarzy tego wydawcy.

    http://wpolityce.pl/media/301507-oswiadczenie-zarzadu-pwpw-sa-stanowczy-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    132. Szydło przeciw artykułowi


    Szydło przeciw artykułowi Hedges'a: zbudowany na oczywistych kłamstwach

    – Wszelkie przejawy ataku na polskie państwo będą odpierane – zapowiada premier Beata Szydło. więcej




    fot.wPolityce.pl

    Gazeta Wyborcza Today. Chcieli jak najlepiej, ale wyszło jak zawsze


    Gazeta Wyborcza nigdy, przenigdy... nie pisała ani nie udzieliła łamów osobnikom twierdzącym, że rząd PiS jest faszystowski.


    Wojna hybrydowa niejedno ma imię. Jakiś dziennikarz
    zgłosił się do redakcji na Czerskiej, żeby uzyskać odpowiedź na kilka
    prostych pytań. Amerykanin zresztą, z oryginalnym amerykańskim akcentem
    i nazwiskiem Hedges, w dodatku laureat Pulitzera, zatem nie można było
    odmówić. Akurat Kurski i Stasiński mieli chwilę wytchnienia od nawału antypisowskiej krucjaty, co się rzadko zdarza, więc czemu nie? Odpowiedzieli, a jakże.

    Traf chciał, że dziennikarz z Ameryki był współpracownikiem putinowskiej telewizji Russia Today, ale skąd prosty redaktor może takie rzeczy wiedzieć? No, nie mogli. Amerykanin
    solidnie opluł Polskę i Polaków, chociaż nie był oryginalny, w czym
    specjalnie nie różnił się od swoich rozmówców – ot, takie tam…faszyzm,
    nacjonalizm, łamanie demokracji. Rutyna.

    Kurski i Stasiński zresztą wyparli się faszyzmu, bo przecież oni nigdy by nie użyli takich epitetów. Oni tylko „zgodzili się odpowiedzieć na pytania”. Przecież Gazeta Wyborcza
    nigdy nie pisała ani nie udzieliła łamów osobnikom twierdzącym, że rząd
    PiS jest faszystowski. Nigdy nie nazwała Kaczyńskiego dyktatorem. Nigdy
    nie promowała pojednania z putinowską Rosją. Żaden dziennikarz
    Wyborczej nigdy nie odwoływał się do określenia „bracia Moskale”
    w odniesieniu do Rosjan, z których coś 90 procent popiera, a nawet uwielbia Putina.

    Redakcja Gazety Wyborczej nigdy nie sprawdza, komu jej redaktorzy udzielają informacji, gdyż nade wszystko ceni zaufanie
    do rozmówcy. Gdyby Kurski i Stasiński wiedzieli, że mają do czynienia
    z Russia Today, to nigdy przenigdy nie pisnęli by słowa takiemu
    łobuzowi. W ogóle nigdy by nie użyli tego obrzydliwego słowa faszyzm.

    Redaktorzy z Czerskiej zapewniają, że nie zgodziliby
    się na żadną rozmowę, ale ów Hedges nie zdradził im tego faktu,
    że współpracuje z z putinowskimi mediami. Taki podstępny był, a trafił
    na Kurskiego i Stasińskiego – redaktorów poczciwych jak wigilijne
    anioły. Dziennikarze Gazety Wyborczej chcieli jak najlepiej, ale wyszło jak zawsze. Skąd my znamy to powiedzenie?



    Po tej Radzie Mediów Naszych spodziewam się wszystkiego najgorszego. Dla samych mediów i dla narodu.

    Agnieszka Kublik

    27.07.2016

    13:16

    http://wyborcza.pl/1,75968,20459733,po-tej-radzie-mediow-naszych-spodzie...

    Kandydaci PiS na członków Rady Mediów Narodowych: Joanna Lichocka, Elżbieta Kruk, Krzysztof Czabański

    Kandydaci PiS na członków Rady Mediów Narodowych: Joanna Lichocka, Elżbieta Kruk, Krzysztof Czabański (fot. KUBA ATYS, JAKUB ORZECHOWSKI, WOJCIECH KARDAS)

    Rada Mediów Narodowych w
    komplecie. Teoretycznie Narodowych, bo TVP i Polskie Radio to ani media
    publiczne, ani narodowe. To Media Ich Władzy.


    Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej


    W Radzie Mediów Naszych zasiądą Krzysztof Czabański, Joanna Lichocka,
    Elżbieta Kruk. To członkowie PiS, posłowie tej partii, którzy sami dla
    siebie napisali ustawę o RMN i pod siebie skroili kształt tej
    instytucji. Wprawdzie dla zachowania pozorów prezydent Andrzej Duda do RMN powołał b. szefa TVP Juliusza Brauna (zgłoszony przez PO) i Grzegorza Podżornego (zgłoszony przez klub Kukiz'15).
    Ale PiS-owska trójka ma większość i przegłosuje wszystko, co przyjdzie
    im do głowy. Np., że misją mediów narodowych jest wspieranie rządu.


    TVP i PR już tę misję wypełniają, ale RMN może uchwalić, że to
    ich obowiązek. Zgodnie z wytycznymi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego,
    który niedawno ujął to tak, że media narodowe mają osłaniać rząd PiS
    oraz "za pomocą telewizji wykreować obraz, jaki się chce, bo
    społeczeństwo nie analizuje tego, co tam widzi, tylko przyjmuje jako
    prawdziwe". Wcześniej posłanka PiS Krystyna Pawłowicz wprost twierdziła,
    że media publiczne to media rządowe.

    Po tej Radzie
    Mediów Naszych spodziewam się wszystkiego najgorszego. Dla samych mediów
    i dla narodu. Bo patrząc na ostatnie miesiące (grubo ponad setka
    wyrzuconych dziennikarzy, zastąpienie ich reporterami z TV Republika i
    TV Trwam oraz zamiana informacji i publicystyki w propagandowe spektakle
    prorządowe) i pamiętając lata 2006-2010, kiedy PiS współrządził mediami
    publicznymi, nikt nie powinien mieć złudzeń: partia Kaczyńskiego wobec
    mediów publicznych ma tylko jeden cel - posiąść i wykorzystać.


    Nowa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, której nie można
    zlikwidować bez zmiany konstytucji, a do tego PiS ma za mało głosów,
    stała się ciałem kadłubkowym, odartym z najważniejszych uprawnień przez
    nową ustawę PiS, będzie więc praktycznie bez znaczenia. Mediów
    publicznych przed Kaczyńskim nie ochroni.

    Konstytucja
    zabrania członkom partii zasiadać w Krajowej Radzie Radiofonii i
    Telewizji, nie pozwala łączyć pracy na rzecz partii z pracą na rzecz
    mediów publicznych. I to dlatego PiS po prostu nie "odzyskał" dla siebie
    KRRiT, tylko powołał nową instytucję.

    W RMN posłowie PiS
    - Lichocka, Kruk, Czabański - połączą więc pracę poselską na rzecz PiS z
    powoływaniem władz mediów publicznych i ich kontrolą.


    Konflikt interesów? Skądże! Zbieżność interesów. I to zaplanowana z
    premedytacją. Rada Mediów Naszych ma przecież pilnować, by media
    publiczne wypełniały tę rolę, a Rada Mediów Naszych ma przypilnować, by
    robiły to gorliwie, żarliwie i niezmordowanie.

    Tak jak
    teraz "Wiadomości" TVP1 albo i jeszcze lepiej. KRRiT w myśl konstytucji
    stoi na straży wolności słowa. Kto zatem, gdy to ciało zostało
    pozbawione mocy, obroni prawo narodu do prawdziwego słowa? Do prawdziwej
    informacji? Do bycia nieokłamywanym przez władze? Prawa do prawdy o
    tym, co robi rząd, czego nie robi, jakie ma intencje?


    Telewizja Jacka Kurskiego od początku roku zabija nasze konstytucyjne
    prawo do wolności słowa. Słowa prawdziwego, bez manipulacji, bez
    przeinaczania. I prawo do prawdziwej, a nie fałszowanej informacji.


    A złe, nieprawdziwe słowo niszczy myślenie, szczuje jednych na
    drugich. Taki dziennikarski fanatyzm, jak każdy fanatyzm, pozostaje
    wiecznie nienasycony.

    Umysł, który krytycznie myśli, to
    największe zagrożenie dla PiS i prezesa Kaczyńskiego. Dlatego prezes tak
    ogromną wagę przywiązuje do tych informacyjnych bajek na dobranoc. Chce
    zniszczyć wiarę w prawdziwe informacje i tak namieszać ludziom w
    głowach, by nie byli wstanie odróżnić informacji od zmyślenia. Codzienne
    kłamstwo "Wiadomości" ma narodowi wyznaczyć kierunek myślenia. Prawo do
    krytycznego myślenia może przez to zostać poważnie zagrożone.


    Ale jest i dobra wiadomość: telewizja Kurskiego tak otwarcie i
    cynicznie pogardzając prawdą, ułatwia zadanie swoim krytykom.


    "New York Times" o ŚDM: Franciszek spotka w Polsce upolityczniony Kościół

    "W Polsce spotka go silny politycznie
    Kościół, związany z prawicowym rządem" - tak o wizycie papieża
    Franciszka w Polsce podczas Światowych Dni Młodzieży pisze jeden z
    najważniejszych amerykańskich dzienników.
    Prasa amerykańska o Światowych Dniach Młodzieży


    Autorem korespondencji jest Rick Lyman. Dziennikarz przypomina,
    że rząd PiS jest bardzo hojny wobec Kościoła (tu wymienia m.in. Radio
    Maryja i Świątynię Opatrzności), choć pieniądze publiczne...

    fot. Twitter

    "Ekipa przypadkowo grzebała w śmieciach, a nagrał ich jakiś prawicowy terrorysta" - internauci…

    TVN - podrzucał butelki po piwie, by zdyskredytować policjantów? Nigdy w życiu, oni tylko monitorowali…

    Światowe Dni Młodzieży przebiegły wyjątkowo bezpiecznie.
    Przez ten czas niektóre media jednak próbowały na siłę szukać sensacji,
    pisząc np. o masowych zatruciach policjantów. Tym razem w internecie pojawił się film, na którym sami policjanci nakrywają ekipę TVN-u na próbie manipulacji.

    To były wyjątkowo pracowite dni dla policjantów. Ich praca została
    doceniona nie tylko przez ich przełożonych, ale przez samych
    pielgrzymów, którzy spontanicznie dziękowali funkcjonariuszom.

    ZOBACZ: Symboliczny film z Krakowa. Pielgrzymi ŚDM dziękują oklaskami polskim policjantom. [WIDEO]

    Ale najwyraźniej niektóre media próbują zdyskredytować ich pracę. Na Facebooku fanpage PMF - policjanci dla policjantów
    - zamieścił szokujący film nagrany przy jednym ze śmietników, w którym
    miały znajdować się śmieci wyrzucone przez funkcjonariuszy.

    Policjant, który nagrał ten film telefonem na własne oczy widział, jak pracownicy TVNu podrzucają butelki po piwie oraz kilka produktów spożywczych, których nie mieli w racjach żywnościowych

    — napisano na fanpage’u.

    Na nagraniu widać, jak przyłapany operator
    próbuje zrzucić winę na policjantów. Fanpage jednak przypomina, jak
    ciężko pracowali funkcjonariusze, którzy nie mieli nawet chwili,
    by pomyśleć o spożywaniu alkoholu.

    Wszyscy wiemy, jak było. Policjanci oddziałów prewencji nie mieli
    nawet czasu na alkohol! Budzili się o 2giej w nocy, docierali na teren,
    zabezpieczali wyznaczone odcinki służbowe, wracali na miejsca
    zakwaterowania oddalone o wiele kilometrów od miejsca pełnienia służby,
    zdawali broń, jedli to co nazywano kolacją i brudni, przemęczeni, czasem
    przemoknięci i wypruci przez upał szli spać

    — opisują autorzy strony.

    Jesteśmy po prostu zażenowani - nas za fabrykowanie dowodów
    posadzi się do więzienia i wyrzuci ze służby. Za pomówienia tak samo.
    Czy tych pracowników spotkają taki konsekwencje? Nie sądzę

    — zauważają.

    Policjanci, funkcjonariusze innych służb, ratownicy oraz żołnierze to cisi bohaterowie tych szalonych
    dni młodzieży. Wszyscy odwalili kawał świetnej roboty mimo ogromnych
    braków w dowodzeniu i logistyce. A na koniec dostajemy takiego
    oto kwiatka

    — podkreślają.





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    133. Symboliczne. Wielowieyska

    wPolityce.pl/YT/Fratria

    Symboliczne. Wielowieyska narzeka na brak reklam ze spółek Skarbu Państwa: "Chcą po prostu…

    No cóż... Nosił wilk razy kilka...



    Ileż to się nasłuchaliśmy w latach 2007-2015, że nieuczciwe są wszelkie sugestie o podłączeniu mediów z Czerskiej, Wiertniczej i kilku innych ulic do kroplówki z ministerstw i spółek Skarbu Państwa.

    Wzruszali w „Wyborczej” ramionami, gdy kolejne raporty wykazywały olbrzymie pieniądze pompowane z publicznej kasy do ich mediów…

    Zobacz jak rząd Tuska pompuje publiczne pieniądze w Gazetę Wyborczą, TVN i inne posłuszne media. Szokujący raport sejmowego zespołu

    Wzruszali w „Wyborczej” ramionami, gdy na taśmach prawdy
    okazywało się, że szefowie spółek Skarbu Państwa ustalali z politykami,
    do kogo powinny trafiać ogłoszenia i reklamy, abstrahując od faktycznych danych dotyczących sprzedaży…

    „Co ty ku..a, odpi….lasz?” Prezes PZU ostro atakowany przez Grasia i Krawca. Powód? Reklamy we „wSieci”…

    „W Sieci”:
    Milion tu, milion tam, czyli jak władza wspiera swoje media. Na podobną
    hojność nie mogą liczyć gazety naprawdę patrzące władzy na ręce

    Opowiadano głodne kawałki
    o „rynku reklam”, który reguluje wpływy uczciwie i bez politycznych
    sugestii, o tym, że prawica nie potrafi sama się zorganizować i narzeka.

    Minęło kilka, kilkanaście miesięcy i Dominika Wielowieyska - jedna
    z czołowych dziennikarek „Gazety Wyborczej” - przyznaje publicznie,
    że rząd „chce wykończyć krytyczne media”, bo ogranicza przyznawanie ogłoszeń i reklam…

    -----------------------------------------------------


    Największą trudnością nie jest to, że PiS wsadza swych ludzi wszędzie, gdzie się da [WIELOWIEYSKA]

    Największą trudnością nie jest to, że PiS wsadza swych ludzi wszędzie, gdzie się da [WIELOWIEYSKA]

    Gdy zmienia się władza, zmieniają się kadry
    w instytucjach państwowych i w spółkach skarbu państwa. Przynajmniej w
    części. Wymiana zdań między opozycją a koalicją zazwyczaj odbywa się
    wedle jednego powtarzalnego schematu: kiedy "nasi" biorą posady, to jest
    to dobra zmiana, kiedy "oni" biorą posady, to znaczy, że jest to
    podział łupów, kolesiostwo, nepotyzm, upartyjnianie spółek, tworzenie
    układów. A bardzo obiektywni publicyści, tzw. symetryści, osądzają, że i
    jedni, i drudzy dzielą łupy, bez różnicy. Czyli wszyscy politycy są
    źli.

    Wszystkie te opowieści fałszują rzeczywistość, a ich
    autorzy albo posługują się prostacką partyjną propagandą, albo mają
    niewielkie pojęcie o rzeczywistości.

    Zerwana ciągłość


    Wymiana kadr przy zmianie władzy do pewnego stopnia jest
    naturalna. Politycy, którzy obejmują władzę, mają prawo dobierać sobie
    współpracowników, mieć ludzi zaufanych w urzędach czy nawet firmach,
    które nadzorują. Ciągłość pracy urzędu musi zostać jednak zachowana.
    Tymczasem radykalizm PiS jest niszczący. I tu żadna teoria o symetrii - inni też obsadzali stanowiska swoimi - nie sprawdza się.


    Klasycznym przykładem takiej destrukcji jest Agencja
    Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Po pierwsze - jej szef Daniel
    Obajtek, człowiek PiS, wymienił swoich zastępców, prezesów 16 oddziałów regionalnych i dyrektorów w centrali.
    Potem też 305 kierowników biur powiatowych, które odpowiadają za
    terminowe i prawidłowe wypłaty dla rolników. To oznaczało paraliż
    Agencji.

    Po drugie - Obajtkowi postawiono zarzuty
    prokuratorskie o łapówkarstwo i oszustwa. Sprawa jest w sądzie. Być może
    jest niewinny - jak twierdzi, ale jego nominacja to pogwałcenie
    standardów, które powinny obowiązywać w administracji. Osoba oskarżona
    przez prokuraturę o korupcję nie powinna pełnić żadnej kierowniczej
    funkcji. Nie znam przypadku, aby taki urzędnik został dyrektorem, znam
    natomiast przypadki z poprzedniej kadencji, w których urzędnik mianowany
    - dyrektor, minister, wiceminister - oskarżony przez prokuraturę
    natychmiast ustępował ze swojej funkcji. Inne reguły dotyczą urzędników
    wybranych w wyborach powszechnych, np. prezydentów miast. Tu mamy
    instytucję referendum, w którym mieszkańcy mogą odnowić mandat lub go
    pozbawiać np. z powodu zarzutów prokuratorskich.

    Co prywatyzować


    Osobnym - i to wielopiętrowym - problemem są spółki skarbu
    państwa. Jeżeli państwo jest właścicielem firmy, to trudno zakładać, że
    minister skarbu, transportu albo jakikolwiek inny nie będzie chciał mieć
    wpływu na personalia. To jego odpowiedzialność i jego nadzór, musi więc
    mieć tam ludzi, których uważa za najlepszych i najbardziej zaufanych.


    Jeśli chcemy, aby politycy nie wtrącali się do nominacji w
    spółkach, to je sprywatyzujmy. I tu oczywiście zaczynają się schody, bo
    otwieramy osobną dyskusję o zaletach i wadach prywatyzacji takich firm jak PZU, PKO BP czy PKN Orlen. Bilans nie jest wcale taki oczywisty: każde z dwóch rozwiązań - prywatyzacja
    i jej brak - ma swoje dobre i złe strony. Platforma na sprzedaż tych
    największych spółek się nie zdecydowała, PiS też tego nie chce i nie
    można motywacji polityków sprowadzać tylko do prostej konstatacji, że
    chcą rozdawać posady swoim, i dlatego nie prywatyzują. Bo sam fakt, iż
    właściciel tych wielkich spółek jest w Polsce, a nie poza jej granicami,
    ma dość istotne znaczenie dla polskiej gospodarki.

    Centralne sterowanie z Nowogrodzkiej


    Ale zostawmy rozważania o prywatyzacji: dziś skarb państwa ma w
    tych spółkach większościowy lub znaczący pakiet akcji i to się nie
    zmieni w najbliższym czasie. Problem polega na tym, że jest sporo sfer,
    które pozostają publiczne, są pod nadzorem polityków, ale warto, aby
    były też w pewnym stopniu od tych polityków niezależne. Aby nie były
    traktowane jak łupy partyjne i by rządzili tam ludzie kompetentni.


    Można zbudować mechanizm, który wymuszał współpracę polityków z
    ekspertami. I oznacza równowagę pomiędzy wpływami jednych i drugich.
    Teraz wydaje się to niemożliwe, bo PiS - poza tym, że ma w swoich
    szeregach działaczy wygłodniałych stanowisk - żywi się utopią, że
    centralne sterowanie z jednego biura na Nowogrodzkiej jest najlepszym
    wyjściem.

    Ale warto przypomnieć koncepcję Komitetu
    Nominacyjnego - została już opracowana przez b. premiera Jana Krzysztofa
    Bieleckiego, jednak została zablokowana przez obecnego lidera PO
    Grzegorza Schetynę. Władze spółek byłyby wyłaniane na zasadzie
    równoważenia wpływów między ekspertami - w tym przypadku - znanymi
    ekonomistami - a politykami z mandatem wyborczym.

    Dziś
    jest tak, że posady w spółkach często służą temu, aby ten czy ów lider
    budował w partii swój obóz zwolenników wdzięcznych za to, że dostali
    jakąś miłą fuchę. Do tego dochodzi rozdawnictwo kontraktów dla tych,
    którzy się zasłużyli partii rządzącej, np. pomagali jej w kampanii. PiS
    bardzo to krytykował, powołując się np. na "Wprost", który pisał o
    jednej z agencji reklamowych zdobywających za czasów PO wiele zleceń w
    spółkach skarbu państwa. Agencja ta wcześniej pomagała PO w kampanii.
    Teraz PiS robi podobnie, tyle że na większą skalę. A następnie szumnie
    ogłasza, że CBA teraz te wszystkie kontrakty będzie sprawdzać. To się
    nazywa pokazówka, "szukanie kozłów ofiarnych".

    Inwazja ignorantów


    Każdą nominację - czy to w spółce skarbu państwa, czy w
    jakiejkolwiek instytucji państwowej - trzeba rozpatrywać osobno. I tu
    znów ulubiona przez niektórych "symetryczność" zawodzi. Największym
    problemem nie jest to, że PiS wsadza swoich ludzi wszędzie, gdzie się
    da, ale to, że wsadza tam ludzi bez kompetencji.

    Partia
    Jarosława Kaczyńskiego - jak żadna inna formacja do tej pory -
    dostarczyła masę dowodów na zwykłą nieudolność. Oskarżenia pod adresem
    nowych władz w stadninach koni arabskich zostały potwierdzone przez totalną kompromitację w czasie prestiżowej aukcji Pride of Poland.
    Przejęcie TVP jest równoznaczne z poważnym spadkiem oglądalności, co
    przyznaje nawet część działaczy PiS niechętna Jackowi Kurskiemu. Tych
    przykładów jest więcej. Co nie oznacza, że wszyscy nominaci PiS są
    niekompetentni. Nie wszyscy są #misiewiczami
    - jeśli już mamy się odwoływać do słynnej i trafionej akcji
    Nowoczesnej, która z b. współpracownika szefa MON Bartłomieja Misiewicza
    uczyniła symbol owej niekompetencji.

    Ale gdy szefem
    Polskiego Holdingu Obronnego miał zostać b. poseł PiS Mariusz A.
    Kamiński, to akurat Stefan Niesiołowski - którego o miłość do PiS nie
    można podejrzewać - stwierdził, że to wcale nie jest taka zła
    kandydatura, bo ten młody działacz na temat tej dziedziny wie całkiem
    sporo (Kamiński prezesem w końcu nie został). Nie powinno się więc stosować jednej miary do każdej nominacji tylko dlatego, że zdecydowali o niej politycy.


    Żadne procedury ani dobre chęci nie pomogą, jeśli działacze
    partyjni będą ciągnąć za sobą sznur nieudaczników, a lojalność i
    dokonania w krzewieniu teorii zamachu smoleńskiego będą podstawowym
    kryterium. Brak kompetencji zawsze się zdarzał, im niższy szczebel
    rozdawnictwa posad, tym częściej. Ale dziś grozi nam prawdziwa inwazja
    ignorantów na każdym szczeblu.

    Wciąż płyną miliony publicznych pieniędzy do Agory i Springera. Grube miliony!

    W okresie od 1 stycznia 2015 do 20 września 2016 roku PKP Intercity przeznaczyło na działania reklamowe, promujące ofertę przewoźnika, w firmie AMS, oraz w wydawnictwie Agora S.A.
    i Ringier Axel Springer Polska kwotę około 3 470 000 zł netto. Wybór
    kontrahentów dokonany został w oparciu o wewnętrze procedury
    obowiązujące w PKP Intercity oraz o prawo zamówień publicznych.Od stycznia
    2015 roku do września 2016 roku samo jedno miasto Gdańsk podpisało
    z Agorą umowy opiewające na blisko 700 tysięcy złotych. Troszczy się
    o nich również Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego, który
    w okresie od stycznia 2015 roku do września 2016 roku wydał w Agorze,
    bagatela, ponad 154 tysiące złotych.*Równie hojny był Kraków, który na reklamę w 2015 roku wydał w Agorze ponad 140 000 złotych, a w Media Impact (firmie obsługującej reklamy dla RASP, wydawcę m. in. Faktu Newsweeka) ponad 100 000 zł. Jeszcze lepiej było w 2016 roku, Agora otrzymała ponad 240 000 zł, a Media Impact ponad 98 000.

    fot.youtube.pl

    Czy Adam Michnik w poniedziałek przestanie być naczelnym „Gazety Wyborczej”?


    „Gazeta Wyborcza” przechodzi rewolucję kadrową,związaną z
    grupowymi zwolnieniami w spółce Agora SA. Do końca roku ma zostać
    zwolnionych 135

    Odszedł m.in. Włodzimierz Nowak, który pracował w „GW” od 1993 r., a redaktorem odpowiedzialnym za „Duży Format” „Gazety Wyborczej” był od 2012 r. Natomiast Małgorzata Plawgo nie jest już redaktorem naczelnym serwisu Wyborcza.pl. Funkcję tę pełniła od 2013 r.

    Kilka dni temu pracę w Agorze stracił inny szef, Wojciech Fusek. Pracował w „Gazecie Wyborczej” od 1991 r., od 2013 r. był zastępca redaktora naczelnego „GW”.

    Na korytarzach Agory mówi się nawet, że ze stanowiska redaktora naczelnego zrezygnuje Adam Michnik, który w poniedziałek 17 października br. kończy 70 lat

    — pisze serwis o mediach i reklamie press.pl.

    Michnik pełnił funkcję szefa „GW” od momentu jej powstania w 1989 r.

    W warszawskiej i lokalnych redakcjach „GW” nikt nie jest pewny zachowania miejsca pracy

    — czytamy na stronie press.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    134. „Gazeta Wyborcza” i serwis

    „Gazeta Wyborcza” i serwis Wyborcza.pl podały sensacyjne
    wiadomości: Prawo i Sprawiedliwość planuje przejęcie większości
    drukowanych gazet i ich serwisów internetowych - dziennika „Fakt”,
    „Rzeczpospolitej” oraz wszystkich dzienników regionalnych, czyli również
    Waszego dziennika, tego, który Państwo właśnie czytają. Finansować
    przejęcie niezależnych mediów na rzecz państwa miałby m.in. należący do
    państwa bank PKO BP. Nic to, że wszyscy zainteresowani dziennikarzom
    „Wyborczej” powiedzieli, że to informacje nieprawdziwe. „GW” mimo to wie
    lepiej i w swoim tekście wymyśliła nawet scenariusz tego, co po
    przejęciu będzie się z gazetami działo dalej. Po co więc w ogóle „Gazeta
    Wyborcza” taki tekst drukuje?
    Jeden powód jest oczywisty i niezmienny - zawsze i wszędzie
    dyskredytować PiS. No bo jeśli można napisać, że rząd kładzie łapę na
    niezależnych gazetach, to oczywiście kolejny dramatyczny dowód na wielki
    zamach na demokrację i wolność słowa w Polsce. Ale nie mniej ciekawy
    jest powód drugi. Z tekstu „Gazety Wyborczej” można bowiem wyczytać, że
    dzienniki regionalne są rzekomo na granicy zapaści, a właściciel myśli
    tylko o tym, jak je sprzedać. Jedna wielka katastrofa.
    A jaka jest tymczasem prawda o rynku medialnym? Wielkie problemy
    są, ale bynajmniej nie w Państwa dziennikach regionalnych, tylko w
    spółce Agora, która wydaje m.in. „Gazetę Wyborczą”.

    Bo właśnie w ostatnich dniach Agora zamknęła swój bezpłatny ogólnopolski
    dziennik „Metrocafe.pl”, który jeszcze kilka lat temu był najbardziej
    poczytnym tytułem w kraju. Tymczasem nasze wydawnictwo jak wydawało, tak
    nadal będzie wydawać w całym kraju bezpłatny dziennik „Nasze Miasto”.
    Dodatkowo „Gazeta Wyborcza” właśnie zamyka wkładki regionalne z
    informacjami regionalnymi w większości regionów, w których je wydawała.
    My nasze dzienniki regionalne wydajemy i nadal będziemy wydawać. A
    dodatkowo Agora właśnie przeprowadza zwolnienia grupowe, na bruk trafi
    około 150 osób. W naszej firmie zwolnień grupowych nie ma.

    I żeby było jasne, nasza grupa medialna również mierzy się z wyzwaniami i
    problemami, które mają wszyscy wydawcy i firmy medialne na całym
    świecie. Bo w Polsce, jak na całym świecie, mocno spada sprzedaż gazet w
    druku oraz liczba zamieszczanych reklam. Czytelnicy po prostu przenoszą
    się do internetu i dziś nie mniej ważne jest, aby pozyskiwać ich
    również tam. Jak więc wygląda sytuacja w internecie?

    Prawie na wszystkich rynkach, na których „Gazeta Wyborcza” z nami
    konkuruje, sromotnie tę walkę przegrywa. Mamy wyższą sprzedaż w druku, w
    internecie przewaga jest jeszcze większa. Nasza firma jest numerem
    jeden w całym polskim internecie, jeśli chodzi o kategorię informacja i
    publicystyka, a „Wyborcza” i Agora są daleko za nami. Widocznie
    Czytelnicy bardziej cenią obiektywną i rzetelną informację i
    umiarkowanie niż propagandę i skrajnie nieobiektywne opowiadanie się po
    jednej tylko stronie politycznego sporu…

    I tu dochodzimy do istoty sprawy, więc posłużę się klasykiem: „Tonący
    brzydko się chwyta”. Agora i „Gazeta Wyborcza” przez lata były w dobrych
    relacjach z rządzącymi, co owocowało choćby zleceniami reklamowymi ze
    spółek Skarbu Państwa. Dziś to eldorado się skończyło, musi konkurować
    na trudnym rynku na takich samych zasadach jak inni gracze. Ma więc
    wyższe niż rynek spadki sprzedaży egzemplarzowej, ma bardzo duże spadki w
    sprzedaży reklam. To boli, ale jest uczciwe. Ale - jak widać -
    niektórzy wciąż woleliby mieć prawo do bezkarnego faulowania. Wolą
    publikować nierzetelne teksty pełne pomówień i zawierające fałszywe
    informacje oraz próbować w ten sposób dyskredytować konkurencję.
    Odwracać uwagę od tego, że sami idą powoli na dno.

    Mam dla kolegów z „Gazety Wyborczej” radę: spróbujcie czasem powstrzymać
    się przed drukowaniem tak żałosnej propagandy. Spróbujcie jak my w
    dziennikach Polska Press przygotowywać informacje raz lepsze, raz
    gorsze, gazety raz grubsze, raz chudsze, bardziej i mniej porywające,
    ale jak najbardziej uczciwe. Spróbujcie przedstawiać na swoich łamach
    wszystkie opinie i stanowiska, kierować się w pracy rzetelnością
    dziennikarską, dobrem i interesem Czytelników, Polski i lokalnych
    społeczności. Być niezależni, a nie być niewolnikami jednej strony
    politycznego sporu. Czytelnicy to docenią i zauważą, może wtedy nie
    będziecie musieli w nieuczciwy sposób walczyć z konkurencją.

    Czy niezależność boli? Tak, potwierdzam, niezależność boli. Wiemy coś o
    tym, bo nigdy nie byliśmy beneficjentami żadnej ekipy. Nie zapisaliśmy
    się jak wiele mediów w Polsce - co z przykrością stwierdzam, że się
    stało - do jednego lub drugiego obozu politycznego. Nie jesteśmy
    klakierami ani PiS, ani PO, ani Nowoczesnej, ani Kukiza czy innych
    partii.

    I na koniec - WSTYDŹCIE SIĘ. Bo jeśli - koledzy z „Gazety Wyborczej” -
    czasem zadajecie sobie to tak dręczące Was pytanie: dlaczego tak bardzo w
    ostatnich latach zmieniły się klimat społeczny i nastroje polityczne w
    Polsce, to mam dla Was oczywistą podpowiedź, bo zdaje się, że wciąż to
    do Was nie dotarło. W dużym stopniu przez tego typu działania jak Wasze.

    Paweł Fąfara, Redaktor Naczelny Polska Press Grupy

    Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/opinie/komentarze/a/gazeta-wyborcza-kasa-na-sl...


    Czytaj
    więcej:
    http://www.polskatimes.pl/opinie/komentarze/a/gazeta-wyborcza-kasa-na-slepo-jak-przetracony-wsciekly-pies,10764608/


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    135. skończyło się

    odcięci od koryta zaczynają cienko piskać...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    136. OSTATNIE PODRYGI ZDYCHAJĄCEJ OSTRYGI:)

    Reporterzy bez Granic (RSF), międzynarodowa organizacja nadzorująca przestrzeganie wolności słowa, twierdzi, że posunięcia rządu Beaty Szydło wobec mediów to „poważne naruszenie fundamentalnych wartości Unii Europejskiej”. Zgodnie z art. 7. traktatu lizbońskiego Unia może za to państwo członkowskie ukarać sankcjami.
    RSF domaga się, by UE odcięła Polskę od funduszy strukturalnych.
    Unia nie może dopuścić, by jeden z jej najważniejszych członków naruszał wartości takie jak wolność, pluralizm i niezależność mediów, które tworzą unijną tożsamość, siłę i być może nawet rację bytu – oświadczył Christophe Deloire, sekretarz generalny Reporterów bez Granic.

    Organizacja wylicza, że po zeszłorocznych wyborach kontrolę nad polskimi mediami publicznymi przejął rząd i zamienił je w maszyny propagandowe, zaś blisko 150 dziennikarzy zostało zwolnionych lub zmuszonych do odejścia. RSF podaje też, że na media prywatne – które „są jedyną formą oporu przeciwko populistycznej propagandzie Jarosława Kaczyńskiego” – jest wywierana presja ekonomiczna. I dowodzi, że na cel został wzięty zwłaszcza proeuropejski dziennik „Gazeta Wyborcza", bo uosabia liberalne, demokratyczne wartości, które partia Kaczyńskiego zwalcza. W ramach odwetu rządowym agencjom oraz sądom zabroniono odnawiania prenumeraty „Wyborczej”, by zadusić gazetę – czytamy w oświadczeniu RSF.

    Organizacja wspomina też, że podobne praktyki rząd PiS stosuje wobec tygodników „Polityka” i „Newsweek”.

    http://wyborcza.pl/7,75399,20908284,reporterzy-bez-granic-wzywaja-unie-e...


    Dodano: 29.10.2016 [08:27]

    „Wyborcza” tonie, a OKO.press ślepnie. Rozpaczliwy apel o wpłaty na &quot;wolność słowa&quot; - niezalezna.pl

    foto: screen YouTube

    Masowe zwolnienia i podniesienie ceny gazety - to sposób „Wyborczej” na wykaraskanie się z poważnych problemów. Agora sprzedaje również siedzibę "Wyborczej".
    Okazuje się jednak, że nie tylko spółka wydająca „GW” ma problemy. „OKO
    PRESS - jak się okazuje - zdycha..:)” – czytamy w sieci. Twór został
    założony m.in. przez byłych dziennikarzy „Wyborczej”. Apelują oni o
    pomoc, ponieważ „kończą im się pieniądze”. Serwis wytrzymał cztery miesiące...




    „Gazeta Wyborcza” została pozbawiona reklam spółek Skarbu Państwa. Teraz widzimy masowe zwolnienia w dzienniku. Spółka wydająca „GW” sprzedaje swoją siedzibę.



    W połowie października zakończono też wydawanie bezpłatnego dziennika „Metrocafe.pl”. Serwis internetowy tej gazety zostanie zlikwidowany, a pracę straci kolejnych kilkanaście osób.

     

    Wiemy też, że „Gazeta Wyborcza” może po raz kolejny zredukować liczbę wydań lokalnych.
    Taką propozycję podczas spotkania wydawców regionalnych „GW” miał
    rekomendować Wojciech Świerczyński – szef pionu „Wyborczej”. Nie
    obejdzie się bez zwolnień.



    Ale plaga problemów dotknęła nie tylko Czerską. Osoby zgromadzone wokół „GW” założyły bowiem niedawno fundację. Narodziny
    OKO.press były możliwe dzięki zaangażowaniu i wsparciu wielu osób i
    instytucji, m.in. „Gazety Wyborczej” i tygodnika „POLITYKA”
     – czytamy na stronie.



    W skład założycieli fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO
    wchodzą w większości byli lub obecni dziennikarze „Gazety Wyborczej”
    : Helena Łuczywo, Seweryn Blumsztajn, Jacek Rakowiecki i Piotr Pacewicz. Kolejnym z założycieli jest Jan Ordyński, który w grudniu 2010 r. – jak oceniła Komisja Etyki Polskiego Radia – złamał kartę etyki Polskiego Radia i naruszył kodeks dziennikarski,
    promując w dwóch audycjach publicystycznych swoje lewicowe poglądy i
    ograniczając udział w dyskusji osobom o innych poglądach politycznych.



    Ale po ledwie paru miesiącach OKO.press zwróciło się do swoich
    czytelników o wsparcie finansowe. W sieci pojawiają się filmiki
    dziennikarzy i celebrytów. Jak czytamy na ich stronie - żurnaliści teraz
    mogą pracować tylko z darowizn”.



    Swoje wiedzą już internauci. Zaznaczają, że dziennikarze OKA „bez państwowej kasy” nie dają sobie rady.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    137. mam dla Dobrą Radę

    niech jadą do Turcji,ba a nawet i do Putina
    do Niemiec,też
    cenzura dotykająca Naszego Filmu" Smoleńsk"
    to jeden z przykładów Cenzury Niemieckiej,inny to gwałty na ludności w noc sylwestrową i pożniejsze zamilczane ekscesy nowych przybyszy.

    /nie czytam "mieszadła" nie kupuję w Rossmanie i niemieckie sklepy omijam wielkim łukiem,nie nabijam też kabzy tym od "fejsa" nie bo nie/
    lisowego czegoś tam też nie czytam i nie kupuję

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    138. Skandaliczna prowokacja w


    fot. YT

    Skandaliczna prowokacja w Toruniu. Jachira znów w akcji. Tym razem przed świątynią i Radiem Maryja

    Dwie osoby z kukłą przypominającą prezesa PiS Jarosława
    Kaczyńskiego z dłonią wypełnioną fałszywymi banknotami fotografowało się
    na tle świątyni -…



    Oświadczenie

    Oświadczenie o. Jana Króla CSsR w związku z nieustannie
    pojawiającymi się w mediach artykułami szkalującymi Radio Maryja oraz o.
    Tadeusza Rydzyka.

    Oświadczenie

    Radio Maryja, które za kilka dni będzie
    świętować 25 lecie swojego istnienia od samego początku musiało i wciąż
    musi się zmagać z różnego typu przeciwnościami. Były one różnej natury i
    pochodziły z różnych stron. Przypomnijmy chociażby trudności z
    uzyskaniem konkretnych częstotliwości na nadawanie programu radiowego,
    mimo udzielonej koncesji. Pojawiające się nieustannie w mediach różnego
    rodzaju artykuły szkalujące samo Radio Maryja, ale przede wszystkim o.
    Tadeusza Rydzyka CSsR, Jego Założyciela. Wiedzą o tym wszystkim nasi
    słuchacze, Rodzina Radia Maryja. Jednak od roku po przegranych wyborach
    przez PO, a wygranych przez PiS nieustannie jest powielane kłamstwo o
    rzekomym spłacaniu zobowiązań partii rządzącej wobec o. Tadeusza Rydzyka
    CSsR. Niektóre media, organizacje, partie polityczne podają konkretne
    kwoty, które rzekomo miał otrzymać Ojciec Dyrektor. Z całym naciskiem
    chcemy podkreślić, że jest to kłamstwo. O. Tadeusz Rydzyk CSsR nigdy nie
    otrzymał od jakiejkolwiek instytucji państwowej, samorządowej, spółki
    Skarbu Państwa nawet najmniejszej kwoty.

    Kwotę ok. 26,5 mln zł. otrzymała
    Fundacja Lux Veritatis w wyniku ugody przed sądem z Narodowego Funduszu
    Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który jednostronnie zerwał z nią
    umowę na finansowanie badań geotermalnych z powodów politycznych.
    Sędzia w uzasadnieniu przyjęcia ugody wskazał, że gdyby miał wydać wyrok
    w tej sprawie Fundacja otrzymałaby niemal 40 mln zł.

    WSKSiM wygrała konkurs rozpisany przez
    Ministerstwo Sprawiedliwości na szkolenie rzeczników prasowych sądów i
    prokuratur, zatem środki, które otrzyma przeznaczy na realizację
    zleconego zadania.

    Dziś natomiast na prywatnym terenie
    należącym do Zgromadzenia Redemptorystów, przy Sanktuarium NMP Gwiazdy
    Nowej Ewangelizacji i św. JP II w Toruniu były robione zdjęcia, które
    zapewne będą wykorzystywane w niegodziwych celach, przede wszystkim zaś
    przeciw pokojowi społecznemu i budowaniu wspólnoty narodowej.

    Niniejszym stanowczo protestujemy
    przeciwko kampanii kłamstwa i pomówień, a także przeciwko kpieniu sobie z
    Pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego zamiast wielkiego szacunku względem
    Jego osoby. Oraz okazywaniu braku szacunku wobec miejsc kultu, które w
    naszej historii niezależnie od okoliczności i systemów politycznych były
    respektowane.

    o. Jan Król CSsR

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    139. haniebna prowokacja sterowana

    haniebna prowokacja sterowana przez polskojęzyczne ośrodki medialne TVN24, GW, Newsweek,



    2 godz.2 godziny temu

    Dziś w nocy po raz pierwszy wybuchł kocioł społecznego buntu. To prędzej
    czy później musiało się stać. Gdy władza ostentacyjnie gardzi ludźmi,
    to sama zamienia pokojowych demonstrantów w rewolucyjny, wrzący tłum.

    Konflikt polityczny w Polsce doszedł do
    Rubikonu. Jeśli PiS się nie cofnie, nie podejmie z opozycją dialogu na
    cywilizowanych zasadach, będzie już tylko staczał się po równi pochyłej.
    Będziemy mieli dwa parlamenty, dwa nieuznające się porządki i rosnący
    mur nienawiści.

    Jednak taki polityczny
    dialog wymaga przywództwa, które liczy się ze wszystkimi Polakami, a nie
    tylko z tymi, którzy głosowali na PiS.

    To rola dla prezydenta ponad podziałami. To ostatnia historyczna szansa dla Andrzeja Dudy. Obawiam się – a chciałbym się mylić – że to człowiek zupełnie niezdolny do odegrania takiej roli.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    140. Wideo Gazety WyborczejI



    Agnieszka Kublik

    17 grudnia 2016

    Za chwilę nie będzie Trybunału Konstytucyjnego, prokuratura jest
    politycznie dyspozycyjna, Sejm - kadłubkowy, media publiczne -
    spacyfikowane, prywatne - wykluczone z parlamentu. A obywatele pozostali
    wolni.

    Agnieszka Kublik: Lech Wałęsa mówi, że teraz
    jest tylko pytanie, jak PiS odejdzie. Nie: czy odejdzie? Pan też tak
    widzi ten obecny kryzys konstytucyjny jako początek końca władzy PiS?

    Prof.
    Radosław Markowski, politolog Uniwersytet SWPS: Koniec kiedyś będzie,
    ja bym stawiał pytanie: kiedy? Myślę, że jednym z powodów, dla którego
    PiS odejdzie, jest kryzys gospodarczy. Spodziewałem się tego kryzysu,
    ale nie tak szybko. Myślałem że nastąpi po 2-3 latach rządów prezesa
    Kaczyńskiego. A już mamy spowolnienie, za rok nie będzie pieniędzy na te
    główne, szczodre programy PiS. To jest pierwszy scenariusz pożegnania
    się PiS z władzą. Ale ten jest rozpisany na lata.

    Drugi,
    szybszy, jest taki, że łamanie prawa, takie ewidentne, takie bezczelne –
    bo przecież nawet ci posłowie, którzy głosowali nad budżetem, go nie
    widzieli, czyli nie mają pojęcia, co przegłosowali (to jest karykatura
    parlamentaryzmu i podejmowania ekonomicznych decyzji dotyczących
    finansów państwa) – doprowadzi do przedterminowych wyborów.

    Miałem
    takie nadzieje, że wicepremier Morawiecki nad tym panuje. Ale nie
    panuje. Spodziewałem się, że ta władza jednak będzie miała kompetentnych
    ludzi. A jest przerażający brak ludzi kompetentnych na wszelakich
    stanowiskach. A wiceminister spraw zagranicznych, narcyz, który wymyślił
    sobie biografię, i szef MSZ Witold Waszczykowski, który w to uwierzył i
    dopuścił go do tajemnic państwowych, to jest niebywały skandal.



    Wojciech Czuchnowski

    17 grudnia 2016

    Oddziały prewencji policji z całej Polski
    ściągane są do Warszawy. Policja ma też chronić biura PiS w całej Polsce
    oraz mieszkania znanych polityków rządzącej partii. 

    Mobilizacja w policji zaczęła się w piątek wieczorem. Jak informują nasi rozm?wcy z
    http://wyborcza.pl/7,75398,21135466,policja-z-calej-polski-jedzie-bronic...


    fot. PAP/Paweł Supernak

    TVN eskaluje napięcie i podgrzewa nastrój. Chce