Nieprzytomna Szwedka i choroba lokomocyjna, czyli czego powinniśmy się wstydzić

avatar użytkownika social

 


Sprawa Szwedki, która po operacji w Gdańsku zapadła w śpiączkę jest kompromitacją nie tylko dla osób zaangażowanych w cały nielegalny proceder prowadzenia operacji na „krzywy ryj”, ale także jest kompromitacją dla Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, a to może mieć dużo dalej idące i boleśniejsze konsekwencje niż kary, które spotkają nieuczciwych medyków i ich współpracowników.

 

Osobom niezorientowanym w temacie przypomnę krótko. Szwedzka telewizja SVT w programie „Uppdrag granskning” ujawniła sprawę młodej Szwedki, która zdecydowała się poddać operacji powiększenia biustu. Całość została zaaranżowana przez firmę „Medica Travel” i dzięki niej kobieta trafiła do Pomorskiego Centrum Traumatologii. Za operację zapłaciła równowartość 10 tys. złotych. Problemy pojawiły się po operacji – pacjentka nie wybudziła się ze śpiączki. Obecnie jest w stanie wegetatywnym. Z relacji jej narzeczonego wynika, że została on pozostawiony sam na sam z nieprzytomną narzeczoną zaraz po operacji. Na OIOM została przeniesiona dopiero po kilku godzinach. Do tego czasu nie opiekowała się nią żadna pielęgniarka. Wkrótce też okazało się, że cały proceder był nielegalny, że oficjalnie ludzie ci nigdy w szpitalu nie przebywali. Sam szpital nie ma i nie miał w ogóle uprawnień do przeprowadzania takich operacji, a lekarze nie byli nawet w nim zatrudnieni. Teraz jeszcze dowiadujemy się, iż być może fałszowano też dokumentację medyczną. Oczywiście stało się to od razu pierwszym tematem dla szwedzkich mediów, gdzie nie ma dnia by czegoś o służbie zdrowia nie mówiono. Teraz natomiast można pokazać obywatelom jak to się kończą próby ufania szpitalom w krajach trzeciego świata (bo tak jest Polska tam często postrzegana). Od razu puszczono wypowiedzi szwedzkich lekarzy i pielęgniarek, które tłumaczyły, że w Szwecji po operacji ZAWSZE pacjent trafia na OIOM i jest pod opieką DWÓCH pielęgniarek, podczas gdy w Polsce kobieta ta była skazana jedynie na opiekę narzeczonego. Do tego dochodzi fakt, iż wszystko było nielegalne, a sama firma Medica Travel to jakaś maleńka firma krzak, której adres to adres czyjegoś mieszkania w bloku! Na dodatek mówimy tu o nie o jakimś pojedynczym lekarzu co coś tam gdzieś na lewo robił w swoim gabinecie, ale o całym przemyśle wręcz. O tym co się dzieje musiało wiedzieć pełno osób – od salowych, poprzez sekretarki siedzące w recepcji i ruchu chorych po pielęgniarki asystujące w operacjach. I wszyscy to zgodnie akceptowali. To byłoby może zrozumiałe w jakimś Uzbekisatnie, ale nie kraju należącym do UE. Słowem: wstyd, żenada i obciach.

A wstyd będzie jeszcze większy, gdy Szwedzi dojdą do tego „co” kryje się za Pomorskim Centrum Traumatologii. A jest to nic innego jak Szpital Wojewódzki przy ulicy Nowe Ogrody  - tyle że po jakiś tam przekształceniach różnego rodzaju (stąd ta dziwaczna nazwa). A natomiast Szpital Wojewódzki (obecnie PCT) był i jest od wielu lat powiązany organizacyjnie z Akademią Medyczną w Gdańsku (obecnie zwaną Uniwersytetem Medycznym). W Szpitalu funkcjonują bowiem kliniki będące częścią AMG, a ich pracownicy są pracownikami naukowymi AMG.

Tak, ni mniej ni więcej – partnerem biznesowo-medycznym jednostki powiązanej z gdańską AM jest grupka hochsztaplerów z firm w stylu Medica Travel. Być może bowiem takich firm, z którymi współpracują tamtejsi medycy i naukowcy jest więcej – ta została ujawniona tylko dlatego, że doszło do tragedii.

Oczywiście można uznać, że to jednostkowy przypadek, że oszustwa zdarzają się wszędzie, że zawsze znajdą się jacyś nieuczciwi ludzie.To prawda, choć skala tego zjawiska i ilość osób w to zaangażowanych raczej wskazuje, że jednostkowym przypadkiem to to raczej nie jest. Można by uznać, że jest to po prostu sprawa dla prokuratora i Izby Lekarskiej, a AMG nie ma co w to mieszać. Można by było tak zrobić, gdyby nie to co ujawnił ostatnio TVN24, a mianowicie ankietę anestezjologiczną, którą wypełniała pacjentka przed opercją.

 

Język angielski w wydaniu gdańskim...

Ankieta przygotwana została w trzech językach: polskim, angielskim i szwedzkim. Ankieta ta jest sygnowana u góry nazwą Szpitala Wojewódzkiego – szpitala będącego powiązanego organizacyjnie z AMG. I ta ankieta właśnie jest kompromitacją dla tej uczelni i wszelkich jej pracowników i absolwentów, którzy kiedykolwiek trzymali ją w rękach.

Już pierwsze pytanie „Czy leczy się pan(i) ostatnio?” jest przetłumaczone w zastanawiający sposób jako ang. „Are you healthy?”/szw. „ar du frisk?” (‘czy jesteś zdrowy’).

Pytanie nr 5 „Czy dobrze zniósł Pan(i) znieczulenie?” (w odniesioniu do wcześniejszych operacji) przetłumaczone zostało jako „Are you fully recovered from these operations/Har du helt aterhamtad dig ifran dessa operationer?” co znaczy mniej więcej ‘czy w pełni (zdrowo) wyszedłeś z tych operacji?’.

Dalej jest już tylko gorzej. W pytanie nr 8 „Choroby krążenia” przetłumaczone zostały jako „travel sickness/aksjuka”, czyli... ‘choroba lokomocyjna’.

Numer 9 to pytanie o „Choroby naczyń (żylaki,  bóle łydek przy chodzeniu, złe ukrwienie kończyn, zapalenie żył)” przetłumaczono jako:
wersja angielska: „Do you have problems with your limbs?” - „Czy masz problemy z kończynami?

wersja szwedzka: „Har du problem med armar eller ben?” -”Czy masz problemy z ramionami lub nogami?”.

 

Można długo by wymieniać – błędy i nieścisłości. Co ważne, o ile w wersji polskiej, w pytaniach o problemy zdrowotne zawsze są podane w nawiasie przykłady takich chorób, to ani w wersji szwedzkiej ani angielskiej takich przykładów się nie podaje.

 

Co gorsza, osoba wypełniająca ankietę z rozbrajającą szczerością przyznaje na końcu, że „Wywiad nie możliwy do zrobienia ze względu na barierę jezykową”!!!!

Z tego samego powodu pacjentki nikt nie poinformował o jej prawach anie nie zapoznał z regulaminem i topografią oddziału!! TRZECI ŚWIAT!!

 

 

I oni nauczają w j.angielskim...

 

Przypomnijmy tu, że mówimy nie o szpitalu w Kranovodsku, ale instytucji mieszczącej kliniki Akademii Medycznej, w której na dodatek od kilku lat naukę pobiera coraz liczniejsza grupa studentów ze Szwecji. Przyjeżdżają tu studiować medycynę w ramach tzw. English division. Wszystkie zajęcia i wykłady prowadzone są w języku angielskim przez polskich wykładowców. W czasie praktyk rozmawiają z pacjentem korzystając z lekarza, który wówczas służy im jako tłumacz.

Rok studiów anglojęzycznych na AMG to ok. 40tys złotych rocznie. Patrząc na powyższą ankietę można się zastanawiać ile warta na prawdę jest nauka w ramach tej English Division, skoro dla medyków z AMG choroby krążenia to „travel sickness” (choroba lokomocyjna). Ankieta przecież nie była przeznaczona tylko i wyłącznie dla tych „prywatnych” klientów firmy Medica Travel. Była ona sygnowana nazwą szpitala. Musiała przechodzić przez ręce wielu lekarzy i nikogo nigdy to nie zastanowiło, choć to, że pytania w różnych językach się różnią zauważyć powinien nawet ten kto nie zna żadnego z tych trzech języków! Mówimy tu już nie tylko o znajomości języka angielskiego, ale o o zwykłej umiejętności logicznego myślenia na poziomie licealisty.

To wszystko było by może nawet śmieszne, gdyby nie fakt, że mówimy o ludziach, od których zależy ludzkie życie.


Wstyd

Konsekwencje tego zdarzenia mogą być dużo dalej idące niż to się obecnie wydaje. Ta ankieta prędzej czy później trafi w ręce szwedkich dziennikarzy. W kraju gdzie służba zdrowia jest zawsze tematem głównego wydania wiadomości i głównym zmartwieniem partii w czasie wyborów, media chętnie zajmą się poziomem kształcenia lekarzy w Polsce. Tak, W POLSCE. Tak samo jak dla nas nie ma większych różnic między uniwersytetami w Esfahanie i Kermanszahu (oba w Iranie), tak samo dla przeciętnego Szweda, a tym bardziej dla tamtejszych tabloidów, AM w Gdańsku czy Krakowie to jedno i to samo. W ten sposób zakwestionowane zostaną kwalifikacje wszystkich absolwentów polskich uczelni medycznych – wszystko jedno czy to English Division czy nie. Skąd przecież ma być wiadomo, iż kształcenie lekarzy w języku angielskim jest taką samą chałturą jak te operacje plastyczne, które były wykonywane w Pomorskim Centrum Traumatologii – drogie i bezwartościowe.

Niestety, nasze media w niewielkim stopniu zwracają uwagę na ten aspekt tej sprawy, skupiając się głównie na niedociągnięciach organizacyjnych i wątku kryminalnym. W ogóle nie zastanawiają się jaki obraz Polski rysuje się zagranicą dzięki całej tej aferze. Wbrew temu co się wielu ludziom wydaje, to nie Kaczyński, Giertych czy Ojciec Dyrektor mogą być głównymi powodami do wstydu zagranicą. O nich bowiem prawie nikt w takiej Szwecji nie słyszał. Zresztą, oni też mają różnych dziwacznych polityków, więc to aż tak ich by nie dziwowało. Natomiast o kraju, w którym niebezpiecznie jest się leczyć, gdzie nie są spełniane podstawowe standardy opieki medycznej, gdzie lekarze odwalają na lewo jakieś operacje, gdzie w procederze nielegalnych zabiegów bierze udział szpital związany z uczelnią wyższą, na której to uczelni na dodatek kształcą się przyszli szwedzcy lekarze, których uczą wykładowcy, dla których choroby układu krążenia to to samo co choroba lokomocyjna, a co za tym idzie strach pomyśleć jak kształcą lekarzy dając im dyplomy za pieniądze – o tym dowiedzą się wszyscy i z pewnością będą o tym pamiętać. I to będzie prawdziwy powód do wstydu...

Podobnie jak wielu Polaków mieszkających zagranicą musiałem często zdumione twarze moich szwedzkich czy brytyjskich rozmówców, gdy tłumaczyłem im, że do dentysty to jadę do Polski. Sądzili, że u nas obowiązują standardy trzeciego świata. Sam spotkałem się z pytaniem o istnienie w Polsce oddziałów położniczych – znajoma myślała, że u nas kobiety rodzą w domach, bo nie ma żadnej opieki medycznej zapewnionej. Autentycznie dużo pracy zajmuje burzenie mitów na temat naszego kraju i standardów u nas obowiązujących. Teraz, przynajmniej w Skandynawii, będzie to jeszcze trudniejsze.

social.

PS

Z resztą problem dyplomów produkowanych przez tzw. English Division naszych Akademii Medycznych już jest tematem dyskusji w wielu krajach. W zeszłym roku na Tajwanie doszło nawet w związku z tym do kilkutysięcznych protestów, a władze ogłosiły, iż zastanowią się czy nie zrezygnować z uznawania naszych dyplomów. Jednym z argumentów jest fakt, iż na studiowanie medycyny w Polsce w języku angielskim, decydują się ludzie, którzy nie dostali się na studia medyczne na Tajwanie i co ciekawsze mieli zwykle dość słabe wyniki z egzaminu (ichniej matury) z j. angielskiego. Jak zatem, pytają się tamtejsze media, mogą oni studiować po angielsku medycynę?

 

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika triarius

1. szwedzki w tej ankiecie też...

... jest dokładnie taki, jak podajesz? Bez szwedzkich znaków diakryficznych?

Bo na przykład to ""ar du frisk?” naprawdę pisze się "är du frisk?" I cała masa tego typu spraw.

W sumie fajny tekst. Całkiem nie miałem pojęcia, co wyprawia się w tym gdańskim szpitalu, który znam całkiem nieźle.

Ostatnio zmieniony przez triarius o pon., 29/11/2010 - 04:13.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika amica

2. Mój znajomy

Mój znajomy uczy na AM (pomińmy gdzie) Orłów Pustyni (Arabów i innych cudzoziemców) i lepiej nie powtarzać jak ocenia ich solidność, wiedzę i chęć nauki (ostatnio jeden stwierdził, że nie można od niego wymagać wiedzy, skoro mu nie dostarczono książek). W końcu ktoś nie bez podstaw rzucił się tekstem o studentach specjalnej troski. 2 lekarzy płucnych w Damianie w Warszawie nie umiało uruchomić dysku z obrazem płuc tłumacząc, że od tego są fachowcy rentgenolodzy i im wystarczy ich opinia, bo to nie ich specjalizacja. W Polsce przed uśpieniem robione są liczne badania wypełnia się długaśne ankiety i zgłasza wątpliwości ustnie. Nie bardzo rozumiem tych lekarzy -- to zwykły idiotyzm. Zawsze może się coś nie udać więc nie dość asekuracji. A tłumaczenie to zwykły skandal

avatar użytkownika Lancelot

3. Kiedyś

To była Akademia Medyczna w Gdańsku. Akademia mogąca się poszczycić takimi sławami jak choćby Prof. Zdzisław Kieturakis. Dzisiaj jest to Centrum biznesu medycznego czyli lodziarnia nie mająca szacunku wśród pacjentów i klientów typowa POwska lodziarnia pani digger i pani sawickiej. Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/