Moskiewska biesiada Arabskiego
Wojskowa Prokuratura Okręgowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem przesłuchała oficera Biura Ochrony Rządu odpowiedzialnego za osobistą ochronę Tomasza Arabskiego. Śledczych interesuje marcowy pobyt w Moskwie szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Chodzi o nieformalne spotkanie w restauracji, podczas którego miały być omawiane szczegóły wizyty Donalda Tuska w Katyniu. Kwestie związane z wizytą Donalda Tuska w Katyniu były przedmiotem rozmów ministra Tomasza Arabskiego, który w połowie marca przebywał w Moskwie. Szczegóły omawiano przy restauracyjnym stoliku w lokalu wskazanym przez Rosjan - wynika z relacji jednego z funkcjonariuszy BOR Łukasza D. 17 marca br. Tomasz Arabski, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, udał się do Moskwy. Celem jego podróży było poczynienie ustaleń dotyczących przebiegu wizyty premiera i prezydenta w Federacji Rosyjskiej - wynika z relacji towarzyszącego mu funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu. W tym dniu minister tylko na krótko wstąpił do Ambasady RP w Moskwie. Pozostałe rozmowy odbywały się nieformalnie w jednej z restauracji wskazanej przez Rosjan. Z kim minister się spotkał i czego dotyczyły rozmowy? Tego funkcjonariusz nie precyzuje i wskazuje, że prawdopodobnie byli to przedstawiciele strony rosyjskiej, odpowiedzialni za przygotowanie kwietniowej wizyty w Katyniu. Spotkanie w restauracji trwało około dwóch godzin. Minister wrócił do kraju tego samego dnia w godzinach wieczornych. Oficer BOR poinformował, że nie zna rozmówców Arabskiego i nie rozpoznał ich jako osób publicznych. Nie pamiętał tez, ilu było uczestników biesiady. W ocenie Karola Karskiego, posła PiS, członka sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, jeśli podczas swojej wizyty w Moskwie minister brał udział w spotkaniach w restauracji, to można wnioskować, że miały one charakter nieoficjalny. - W dyplomacji standardem jest, że robocze spotkania czy to w formie śniadania, czy kolacji, odbywają się w miejscach powiedziałbym "oficjalnych", a nie w ogólnodostępnych restauracjach. Tam raczej odbywają się spotkania biznesowe. Z pewnością jest to formuła niestandardowa, chyba że spotkanie miało charakter prywatny - stwierdził. Podobnie sprawę ocenił Witold Waszczykowski, dyplomata, były wiceminister spraw zagranicznych. Jak zauważył, spotkanie w restauracji może być elementem końcowym, kurtuazyjnym oficjalnych rozmów. - Taką wizytę omawia się z ekspertami w zakresie bezpieczeństwa, ustala się protokół, potwierdza agendę spotkań i niezręcznie jest to czynić "przy kotlecie". Przecież trzeba mieć dostęp do środków łączności, by jeszcze w trakcie rozmów pewne kwestie potwierdzić. Natomiast po spotkaniu eksperckim czy plenarnym czasami gospodarze kurtuazyjnie zapraszają na lunch czy obiad, ale jest to gest przyjacielski - ocenił. Waszczykowski podkreślił, że nie ma zwyczaju, by to w polskiej ambasadzie odbywały się spotkania z ekspertami kraju gospodarza. - Tego typu spotkania odbywają się u gospodarzy - czy to w MSZ, czy też w przypadku wizyty premiera - w kancelarii premiera, ale nie w polskiej ambasadzie - dodał. Wynika to m.in. z faktu, że za przygotowanie i zabezpieczenie takiej wizyty odpowiadają służby kraju gospodarza. Z tych opinii wynika, że minister Arabski, który miał udać się do Moskwy w celu przygotowania wizyt w Federacji Rosyjskiej, nie mógł, a przynajmniej nie powinien, ustalać jej szczegółów ani w polskiej ambasadzie, ani tym bardziej w restauracji. Jakie zatem minister poczynił ustalenia nt. wizyty 17 marca? Zapytaliśmy o to ministra Tomasza Arabskiego. Wciąż czekamy na jego odpowiedź. Marcin Austyn
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101120&typ=po&id=po06.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. 24/06/2010 - 18:51 W czwartek
24/06/2010 - 18:51
W czwartek 27 maja o godz 14 została złożona petycja z
zebranymi podpisami na dziennik podawczy Kancelarii Premiera (cale 51
tysiecy).
Ruch 10 Kwietnia (ruch10kwietnia.org) - 51 tysięcy podpisów
Oto odpowiedź na petycję LIST OTWARTY Jacek Trznadel z dnia 19 kwietnia 2010
Zamazana prawda - z prof. Jackiem Trznadlem o kłamstwach
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Zeznań nie można wycofać
Z senatorem Zbigniewem Cichoniem, pełnomocnikiem rodzin: śp. senatora Stanisława Zająca i prezesa IPN Janusza Kurtyki - ofiar tragedii smoleńskiej, rozmawia Mariusz Kamieniecki
W protokołach zeznań rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska: płk. Pawła Plusnina i mjr. Wiktora Ryżenki, są istotne rozbieżności. W jednym z nich brakuje fragmentu, w którym płk Plusnin przyznaje, że celowo podał polskiej załodze zaniżoną widzialność.
- Wprowadzanie w błąd pilotów co do usytuowania samolotu w każdej sytuacji jest nadużyciem, niedopełnieniem obowiązku rzetelnego informowania załogi, co ma zasadniczy wpływ na bezpieczeństwo lotu. Jeżeli zaś chodzi o kwestie rozbieżności w zeznaniach, to powstaje pytanie, komu dać wiarę. Jest to problem, przed którym stają prowadzący śledztwo, a także sądy, które sprawę rozpoznają.
Powinno być postępowanie wyjaśniające w tej sprawie?
- Przede wszystkim powinna być zarządzona konfrontacja obu kontrolerów ze Smoleńska, których zeznania co do tej samej okoliczności są rozbieżne. To jest ogólnie przyjęta i stosowana zasada, która w tej sytuacji powinna być uwzględniona.
Rosjanie unieważnili jednak zeznania.
- Jest to niedopuszczalne, bo nie ma takiego trybu. Zeznania można uzupełnić, ale nie wycofać. Dlatego tę sprawę powinny wyjaśnić organy, które prowadzą postępowanie, a więc strona rosyjska. Również nasza prokuratura, która prowadzi samodzielne śledztwo, ma takie uprawnienia i powinna z nich skorzystać. Strona polska powinna też domagać się przesłuchania rosyjskich kontrolerów, a także sporządzenia protokołu konfrontacji.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101120&typ=po&id=po08.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. „Winni katastrofy są rosyjscy kontrolerzy”
Antoni Macierewicz poinformował, że Andriej Iłłarionow został ekspertem parlamentarnej komisji Prawa i Sprawiedliwości do wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem.
Iłłarionow był jednym z głównych doradców ekonomicznych Putina w latach 2000-2005. Podał się do dymisji w proteście przeciw narastającemu autorytaryzmowi rządów rosyjskiego prezydenta. Obecnie mieszka w USA i pracuje w waszyngtońskim Cato Institute zrzeszającym ekspertów libertariańskich.
Macierewicz podkreślił, że relacje o dochodzeniu w sprawie katastrofy zrobiły „wielkie wrażenie” na ich amerykańskich rozmówcach.
– W pojęciach cywilizacji zachodniej nie mieści się sytuacja, iż rosyjscy prokuratorzy zmieniają zeznania złożone 10 i 12 kwietnia (bezpośrednio po katastrofie – przyp. red.) przez kontrolerów lotu, a polscy prokuratorzy to akceptują i aprobują. Te zeznania obciążają stronę rosyjską, pokazują rzeczywisty mechanizm decyzji oraz to, dlaczego doszło do tej tragedii – oświadczył poseł. – To wstrząsnęło naszymi rozmówcami amerykańskimi i przesądziło o stanowisku senatorów amerykańskich – dodał.
http://tvp.info/informacje/swiat/winni-katastrofy-sa-rosyjscy-kontrolerz...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Wykładnia prokuratury jest z sufitu
Wiąże nas stanowisko prokuratury rosyjskiej o unieważnieniu zeznań kontrolerów lotu ze smoleńskiego lotniska - poinformował wczoraj prokurator Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Stanowiska tego nie podzielają pełnomocnicy rodzin ofiar, stwierdzając, że jest to błędne wnioskowanie, a cała sytuacja podważa zaufanie do rosyjskich śledczych.
Pułkownik Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem poinformował, że na mocy międzynarodowych regulacji, aby uznać dane zeznania za dowód w sprawie, muszą być spełnione przesłanki zgodności zarówno z rosyjskim, jak i z polskim porządkiem prawnym. Dlatego też, jak podkreślił prokurator, decyzja prokuratury rosyjskiej uznająca przesłuchania kontrolerów za niedopuszczalne skutkuje tym, że utracony zostaje jeden z koniecznych warunków dopuszczenia tego dowodu w śledztwie polskim. W konsekwencji stanowisko strony rosyjskiej jest wiążące w polskim śledztwie. Opinii prokuratury nie podzielają pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. - Przepisy, na które powołał się płk Szeląg, nie mają zastosowania do tych protokołów - podkreśla mecenas Piotr Pszczółkowski. Prawnik wskazuje, że polski kodeks postępowania karnego nie precyzuje sytuacji, kiedy protokół przesłuchania można uznać za nieważny. - Nawet gdyby Rosjanie uznali go za nieważny, to w Polsce żaden protokół, w którym byłby błąd co do daty czy do godziny przesłuchania, przez żaden sąd nie zostałby anulowany. Wykładnia prokuratury jest z sufitu - ocenia adwokat. Rosjanie już zdążyli przysłać nowe, "poprawione" zeznania Pawła Plusnina i Wiktora Ryżenki. Nie ma już w nich mowy o podawaniu załodze polskiego samolotu nieprawdziwych informacji o warunkach pogodowych, a w budynku kontroli lotów nie było trzeciej osoby. Szeląg nie chce komentować tych informacji. Inny pełnomocnik rodzin ofiar mecenas Bartosz Kownacki podkreśla, że unieważnienie zeznań rodzi pytanie, dlaczego tak się stało. - Prokuratura powinna zbadać, dlaczego Rosjanie żądają unieważnienia, czy nie jest to pretekst do przedstawienia nowych zeznań - mówi mecenas. - Ta decyzja Rosjan powinna być oceniana pod kątem innego czynu - kontynuuje. - Być może mamy tutaj do czynienia z fałszowaniem dokumentów - dodaje. Kownacki podkreśla, że cała ta sytuacja źle świadczy o rosyjskich śledczych i podważa ich wiarygodność. - Wśród protokołów przesłuchań świadków, które zostały unieważnione, nie ma protokołu przesłuchania, które było prowadzone w mojej obecności - mówi. Pułkownik Szeląg podkreśla, że te protokoły pozostaną co prawda w aktach sprawy, ale nie będą brane pod uwagę przy wyciąganiu wniosków w postępowaniu. Zaznacza, że nie uczestniczył w unieważnionych przesłuchaniach. - Niemniej jednak zwróciliśmy się do prokuratury rosyjskiej o wyjaśnienie tych stwierdzonych przez nich nieprawidłowości lub nierzetelności w pierwszych zeznaniach. Poza tym uważamy, że wszystkie osoby, jakie przebywały na terenie wieży kontrolnej, muszą być ponownie przesłuchane, i to z udziałem polskiego prokuratora. Liczba pytań cały czas się konkretyzuje - powiedział prokurator Ireneusz Szeląg. Prokuratura poinformowała także, że uszkodzenia ciał pierwszego i drugiego pilota wskazują, że w momencie katastrofy Tu-154M siedzieli oni na swych miejscach. Nie ma więc podstaw do spekulacji, że osoba trzecia zajmowała ich fotele. - Biegli uznali, że wyniki badań upoważniły ich do wydania stwierdzenia, iż uszkodzenia ciał członków załogi pozwalają stwierdzić, że są to cechy charakterystyczne dla osób, które zasiadały w fotelu I i II pilota - powiedział płk Szeląg. Eksperci ustalili, że w momencie zderzenia z ziemią pierwszy i drugi pilot siedzieli na swoich miejscach, ręce mieli na sterach, a nogi oparte na pedałach orczyka sterowania. Obecne głównie w mediach (TVN 24) spekulacje zawierały informację, że za sterami samolotu w momencie katastrofy mógł siedzieć gen. Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych RP. Podsycane one były informacjami wypływającymi z moskiewskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, że głos generała słyszany jest w zapisach rejestratorów w kabinie samolotu. - Z oglądu materiałów na dzień dzisiejszy mamy prawo przypuszczać, że nie wszystkie ekspertyzy dotyczące przeprowadzonych sekcji zwłok lub fragmentów ciał ofiar są w posiadaniu polskiej prokuratury - stwierdza prokuratura wojskowa. Prokuratorzy oceniają, że jest przygotowany materiał, który można udostępnić stronom, dotyczący 23 ofiar katastrofy. - Chodzi nam o to, żeby nie było żadnych wątpliwości, że jeżeli udostępniamy opinię sądowo-lekarską, żeby to był na pewno protokół dotyczący danej ofiary - zaznacza Szeląg. Prokurator podkreśla, że nadesłane ekspertyzy są bardzo szczegółowymi materiałami. - Prokuratura nie widzi żadnego odchylenia od standardów, takich, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ani od takich, jakich byśmy oczekiwali - powiedział Szeląg. Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej stwierdził, że nie jest w stanie wiążąco określić liczby ofiar, w przypadku których brakuje ekspertyz sądowo-medycznych. Być może odpowiedź na to pytanie umożliwią ostatnio otrzymane tłumaczone materiały, które przyszły z prokuratury rosyjskiej w pierwszej połowie listopada. Prokuratura wojskowa poinformowała, że do chwili obecnej wpłynęły do niej trzy wnioski dotyczące ekshumacji dwóch ofiar smoleńskiej katastrofy. Mają one być rozpatrzone po analizie nadesłanych z Rosji dokumentów dotyczących opinii sądowo-medycznych i sekcji zwłok. Prokuratura poinformowała również, że wśród przesłuchanych ostatnio świadków jest dwóch funkcjonariuszy BOR, którzy byli na lotnisku w Smoleńsku, gdy katastrofie uległ samolot Tu-154. - Mamy dowody na to, że byli oni obecni fizycznie w czasie planowanego lądowania na lotnisku - przyznał Szeląg, dodając, że byli to funkcjonariusze BOR z ambasady w Moskwie. - Nie mieli za zadanie udziału w czynnościach ochronnych - dodał i zaznaczył, że oczywiście gdyby zaszła taka potrzeba, pełniliby normalnie takie funkcje. Jeszcze kilka tygodni temu płk Szeląg firmował własnym nazwiskiem zapewnienie, że żaden z oficerów BOR nie był obecny na płycie lotniska 10 kwietnia w momencie planowanego lądowania polskiego tupolewa.
Zenon Baranowski
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108645
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. ABW bada film ze Smoleńska
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, analizując film nakręcony telefonem komórkowym na miejscu katastrofy rządowego Tu-154M w Smoleńsku bezpośrednio po zdarzeniu, nie była w stanie rozstrzygnąć, czy pojawiające się czterokrotnie odgłosy przypominające wystrzał z broni palnej są nimi faktycznie. Eksperci Agencji badali aż sześć wersji filmu. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie czeka jeszcze na ekspertyzy nagrań z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji.
Specjalista w zakresie multimediów, zajmujący się analizą obrazu, prof. Władysław Skarbek, kierownik Zakładu Telewizji Politechniki Warszawskiej, uważa, że każdą analizę takiego filmu można podważyć, bo w momencie, kiedy jakiś materiał umieszcza się w internecie, przechodzi on przetwarzanie cyfrowe, stąd powstaje problem oryginalności takiego filmu. - Dlatego trudno byłoby uznać taki film za dowód, podobnie trudno byłoby udowodnić drugiej stronie, że jest on sfałszowany. Możemy oczywiście z jakimś prawdopodobieństwem powiedzieć, czy to jest prawdziwe, czy sfałszowane, bo są zawsze jakieś przesłanki, typu cienie czy analiza tekstury, które nam to umożliwiają - zauważa prof. Skarbek. Badanie oryginalności filmu należy do analizy i przetwarzania obrazu. Sprawdza się m.in. rozkład światła, cienie, ich kierunek i czy była czyjaś interwencja lub nie, jeśli chodzi o kierunek padania cienia. Jednym z badań jest także detekcja dźwięków z podłoża. - Obrazy cyfrowe na nośnikach czy cyfrowe nagrania dźwiękowe są analizowane za pomocą algorytmów zapisanych w postaci programów napisanych w językach wyższego poziomu. Obraz czy nagranie to miliony punkcików cyfrowych o odpowiedniej wartości koloru czy położenia, i jeśli posiada się algorytmy zanurzania jednego rodzaju obiektu w drugim, to wtedy można badać te obiekty dowolnie i ustalać prawdopodobieństwo oryginalności filmu i zapisanych w nim informacji - wyjaśnia prof. Skarbek.
Nie dla amatorów
Z informacji, do których dotarł "Nasz Dziennik", wynika, że eksperci ABW badanie filmów wykonywali od 17 do 19 kwietnia 2010 roku. Analizie poddano sześć wersji filmu. Eksperci wykonali korekcję nagrań w celu uzyskania najlepszej jakości dźwięku, wyrazistości i zrozumiałości mowy.
Długość nagrań wynosi: 1 min 20 s (trzy nagrania), 2 min 20 s (dwa nagrania) i 2 min 1 s (jedno nagranie), a wypowiedzi i słowa są tłumaczone z języka rosyjskiego, choć padają także słowa po polsku. W analizie podkreślono, że w nagraniach znajdują się krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety mówiących po rosyjsku oraz wypowiedzi mężczyzn w języku polskim.
Na filmie trwającym 1 min 20 s zidentyfikowano głos kobiety, który pada w 42. sekundzie filmu, i to ona prawdopodobnie mówi po rosyjsku: "Chłopaki, chodź tutaj, ...od razu (?)...". Pytajnik oznacza treść słowa najbardziej prawdopodobną według tłumacza. W 46. sekundzie są dwie wypowiedzi: "Chodź tutaj" i "Idź stąd", i po nich, w 57. sekundzie pada pierwszy "krótki odgłos przypominający strzał". Potem słychać przekleństwo i wypowiedź, której nie udało się zidentyfikować.
Po "strzale" zarejestrowanym w czasie 1:06 pojawia się po 6 sekundach głos w języku rosyjskim tłumaczony jako: "Wszyscy do tyłu, tu: cofnąć się", i po tym pojawiają się kolejne informacje o odgłosach przypominających "strzały": po upływie minuty i 13 s oraz minuty i 15 sekund. 3 sekundy po ostatnim "strzale" padają słowa tłumaczone jako: "...od wszystkich, ...idź stąd, wszyscy...", a dwie sekundy potem ktoś mówi: "odchodzą", a na końcu pada przekleństwo.
W wersji nagrania trwającej 2 min 20 s padają zdania: "Czarna skrzynka samolotu, ...się rozwalił", "Dawaj, dawaj (?)...", "To polski samolot przecież", "Dawaj (?)", słychać dźwięk syren i pada przekleństwo.
Na innym filmie trwającym 2 min i 1 s pojawia się ekipa TVP, która chce prawdopodobnie dostać się w rejon katastrofy, ale ktoś mówiący po rosyjsku stanowczo się temu sprzeciwia. Być może ta sama osoba pyta dwukrotnie: "Kto tu filmuje?", i na samym końcu nagrania pada: "Proszę nie filmować! Chodź tu szybko, k...!".
W badaniu podkreślono, że analiza odgłosów przypominających wystrzał nie może być wiarygodna ze względu na zbyt dużą liczbę niewiadomych parametrów, a film został wykonany za pomocą urządzeń amatorskich.
Zdaniem pracownika naukowego Politechniki Poznańskiej, pragnącego zachować anonimowość, który zajmuje się badaniem zjawisk akustycznych, w ocenie odgłosów z filmu bardzo duże znaczenie ma źródło pochodzenia filmu. Zauważa, że na filmie nakręconym komórką odgłosy przypominające strzał mogą pochodzić np. od łamiącej się gałęzi czy innego przedmiotu. Biuro prasowe ABW, której eksperci badali filmy, odmawia wszelkich komentarzy w tej sprawie.
Jednak warto podkreślić, że prokuratura identyczne badania zleciła również policji. Jak informuje rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nie dysponuje jeszcze ostatecznymi analizami przedmiotowego filmu. - Prokuratura w dalszym ciągu oczekuje na ekspertyzę Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji. Prokuratura nie planuje na razie kolejnych badań tego filmu - stwierdza płk Rzepa. Nie wiadomo, kiedy kryminolodzy zakończą prace nad nagraniami. Rzecznik KGP insp. Mariusz Sokołowski odmówił komentarza i podkreślił, że policja nie udziela informacji na temat badań prowadzonych przez laboratorium.
Paweł Tunia
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108648
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Andrzej Kołakowski - Smoleńsk 2010
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Maryla
Marylu dziękuję, coraz piękniejsze piesni i klipy, a boli tak samo jak 10.04.2010. Już chyba tak zostanie.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.
8. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
To wszystko coraz bardziej 'pachnie' zamachem na Prezydenta Rzeczypospolitej Polski, która w czasach Lecha Kaczyńskiego nie było kondominium bolszewickim.
Za wspólna pracę, panowie sobie dziekują
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz