Inna perspektywa
Przeczytałem informację o tym, że pan dr Migalski zauważył iż Jarosław Kaczyński wygrał tylko jedne wybory, te 2005 roku i nie ma szansy zdaniem pana dr Miagalskiego na dalsze zwycięstawa. Otóż pan dr Migalski myli się grubo - Jarosław Kaczyński nie wygrał jak dotąd żadnych wyborów, bo w żadnych ani on, ani jego ugrupowanie, nie zdobyło ponad 50 % głosów. I co więcej, nie różni się w tym od wszystkich pozostałych partii politycznych. Bowiem w III RP żadna partia nigdy nie wygrała żadnych wyborów. Od 1980 roku żyjemy w nieustannym konflikcie społecznym, w którym żadna z formacji nie odniosła zwycięstwa nad drugą, nawet chwilowego. I mówię to mimo, że sam żyłem w Polsce w stanie wojennym, pod władzą SLD i Kwaśniewskiego i teraz pod władzą Antypisu. Konflikt trwa i my jesteśmy coraz silniejsi, mamy coraz większe szanse na zwycięstwo, choć oczywiście nie jest ono pewne. Co do wyborów samorządowych, to nie wiem na czym miało by polegać z jednej strony zwycięstwo a z drugiej przegrana. Czy na tym, że druga strona nie ma w ogóle reprezentacji w samorządach, czy na tym, że w całej Polsce ma więcej radnych niż strona druga- nie wiem. Może on wie. Nie mniej jednak pan dr Migalski dotkną ważnej kwestii - co właściwe dzieje się w Polsce. Czemu pan dr Migalski i inni są tak zainnteresowani oceną skuteczności J. Kaczyńskiego?
Obchody półrocznicy Tragedii Smoleńskiej wywołały niesłychanie mocne reakcje środowisk Antypisu. W zasadzie wszystkich. Najsilniej zareagował TVN i GW przywołując reaktywowane chyba w czasie pierwszej Solidarności pojęcie Prawdziwych Polaków, dla określenia grupy niezgadzającej się z grupą obecnie zwaną Salonem albo Antypisem a ówczesnie Kuroniadą. By nie musieć tłumaczyć tego pojęcia TVN przypisał Kaczyńskiemu jego użycie jako określenie naszej formacji. W ten sposób wskazał jednak a rebus, że zdaniem Antypisu Kaczyński jest Prawdziwym Polakiem. Po protestach TVN przyznał, że Kaczyński nic nie mówił o “Prawdziwych Polakach”, ale niewątpliwie miał to na myśli. Ale co w zasadzie takiego ważnego miała na myśli TVN, że uparła się przy tym określeniu?
Otóż czasy się zmieniły i teraz określenie “Prawdziwy Polak” raczej odróżnia Polaków od ich podróbek i jest rozróżnieniem jakościowym a nie jak przed wojną, gdy to określenie powstawało, ilościowym . Wynika z tego, że dziennikarze TVN wiedzą, że akceptowane przez nich poglądy nie są poglądami “Prawdziwych Polaków” tylko poglądami “Innych Polaków” i czuli się w obowiązku ogłosić, że to widać. Przed wojną “Prawdziwy Polak” była to wyselekcjonowana, “czysta etnicznie” grupa rzekomo najlepszych spośród wszystkich Polaków, teraz dodanie słowa “prawdziwy” jest odróżnieniem od podróbki, ostrzeżeniem przed rzeczą inną. Na skutek reklam i upływu czasu zmienił się nieco zakres semantyczny związku frazeologicznego ”prawdziwe “coś””. Myślę, że wbrew pozorom TVN użył tego określenia w nowym znaczeniu.
W rezultacie przywołania tego określenia , w dalszej konsekwencji wynika, że zdaniem TVN po poglądach można w naszym kraju poznać ...... narodowość! Można odróżnić polskość od niepolskości. Wyszło więc szydło z worka, ujawniła się istota konfliktu! Ich zdaniem konflikt w Polsce jest bardziej konfliktem narodowym niż światopoglądowym! To jest powód ich wściekłości. Wyszła na jaw największa ich tajemnica. Oni są innej narodowości! Jeśli się ta wiedza rozejdzie i zobiektywizuje społecznie, to nawet nie będziemy musieli z nimi dyskutować, Po prostu stwierdzi się, że jakieś interesy lub poglądy są niepolskie a osoba je głosząca jest obca narodowo. Ma ona oczywiście prawa obywatelskie, ale nie może w naszym imieniu głosić poglądów jako nasza opinia publiczna, sprawować władzy administracyjnej lub sądowej. Dla nich to straszna perspektywa lecz dla nas nadzieja. Czy można mówić o nadziei, w momencie gdy już zaczęły się prześladowania? Niestety historia zawsze idzie leninowskim rytmem: dwa kroki do przodu, krok do tyłu. Zawsze jest tak, że przed wielką zmianą jest najpierw jej zapowiedź, później następuje swego rodzaju podsumowanie całej tej epoki, która ewentualnie ma minąć i jeśli w tym podsumowaniu nie znajdą się początki dróg wiodących ku rozwojowi bez rewolucji, to wtedy dopiero ona następuje. Wydaje się, że w tej chwili kończy się właśnie to podsumowanie. Mamy w ciągu ostatnich trzech lat PRL w pigułce ale “czytany od tyłu”. Punktem kulminacyjnym, dojściem do początku PRL była śmierć głowy naszego państwa, niewątpliwie jest to analogiczne do utraty suwerenności i niewątpliwie jest to zarazem począątek nowej epoki- tym razem rewolucyjnej. Mamy więc prześladowania wiary i Krzyża, mamy niejasne zachowania niektórych biskupów, mamy wielkie zagrożenia dla naszej ekonomii, powolną likwidacje państwa. Z tym, że teraz następuje likwidacja resztek PRL - co i tak byśmy musieli zrobić i co robią za nas nasi przeciwnicy, a my już jednoczymy się w planie odbudowy państwa, nowego, naszego nie ich państwa! Wiem, że to trudne, że to ryzykowne ale czy mamy wyjście. Nie chcemy już żadnego Okrągłego Stołu, nie chcemy podziału mediów i zgniłych kompromisów w gospodarce czy szkolnictwie. Mimo, że jesteśmy eliminowani z życia społecznego w tym państwie, które jeszcze jest, nikomu nie przychodzi na myśl (poza Migalskim) by iść na kompromis ideologiczny. Nawet te osoby, które w wielu szczegółowych kwestiach maja bliżej do libertynów nie chcą kompromisu.
Wydaje się też, że jesteśmy tak podzieleni, że nie sposób mówić nawet o jednym społeczeństwie.
Nasz kraj to jest to obecnie chyba fenomen na skalę światową a Anglicy i Francuzi skarżący się na nieasymilujące się mniejszości muzułmańskie nie wiedzą co to znaczy podział społeczny. Tam różne grupy zamykają się same we własnych środowiskach i nie chcą mieć kontaktów z innymi by unikać konfliktów. U nas wręcz przeciwnie, Antypis chce naszej akceptacji dla siebie za wszelką cenę, zachowuje się jak desperat podcinający sobie żyły (likwidujący przedeszystkim swoje państwo), by zwrócić na siebie uwagę, by uzyskać akceptację w oczach innych. My zaś nawet za cenę obecnego państwa tej akceptacji nie dajemy. Proces podziału społeczeństwa następuje bardzo szybko. Odnoszę wrażenie, że powoli przestają nas łączyć nawet przepisy ruchu drogowego, choć jeszcze daje się jakoś jeździć, ale jest coraz gorzej. Natomiast dzieli nas narastająca u nich nienawiść do nas. Jak ona jest silna to przytoczę scenkę rodzajową z Pierwszego Zjazdu Solidarności, czyli z samego początku. Teraz jest gorzej. Otóż na tym Zjeździe znana aktywistka Salonu Helena Ł. miała pretensję do zapomnianego już przedstawiciela Prawdziwych Polaków Pawła N. i postanowiła go publicznie opluć. Ale wyszło jak zwykle. Ponieważ nie miała wprawy, więc nie wcelowała w twarz Pawła N, ślina poszła bokiem. Opluła przez przypadek brodę wielkiego autorytetu salonu zmarłego w wypadku samochodowym prof. Bronisława G. To było 30 lat temu! Co więc najchętniej zrobili by z nami teraz, gdy widzimy, że nienawiść narasta? I śmieszne i straszne. Ale oni tak działają. Można było by się z tego śmiać, ale problem jest poważny.
W rzeczywistości, to co się dzieje obecnie to finał podziału narodu Polskiego. I od razu zaznaczam, że nie widzę w tym nic złego, Tak jak nic złego nie ma w tym, ze Słowianie podzielili się kiedyś na Polaków i Czechów, Goci na Ostrogotów i Wizygotów, tak i w obecnym podziale nie ma nic złego. Trzeba tylko zadbać, by ten podział przebiegał w sposób cywilizowany i byśmy na nim nie stracili majątku.
Ważna uwaga!
Od dawna zastanawiam się nad niejednorodnością naszego społeczeństwa, nad dwoma wyraźnie różnymi plemionami Polaków. Ten rzekomo przez Kaczyńskiego wykopany rów nienawiści ja widziałem jeszcze w czasach, gdy oglądałem film “O dwóch takich, co ukradli Księżyc”, czyli w pierwszych latach szkoły podstawowej, bo miałem się z niektórymi kolegami nie zadawać. Piszę o tym, by powiedzieć, że ja wiem, iż to nie Kaczyński wykopał rów między formacjami społecznymi, bo on już był w czasie gdy Kaczyński mógł co najwyżej wykopać piłkę na out podczas lekcji w-f. Ten podział był już w jego dzieciństwie i dorastając stanął po prostu po naszej jego stronie i dalej tu stoi. TVN zaś przypisując to już nieco archaiczne określenie do naszej formacji, mimo woli też to stwierdził. Tak więc przypisywanie podziału społecznego Kaczyńskiemu jest przede wszystkim próbą ukrycia jego istoty i czasu, w którym zaczął się rysować a dopiero w dalszej kolejności manipulacją polityczną- choć oczywiście tym też jest.
Jaka jest więc geneza tego podziału i kiedy on powstał?
Podział ten był w naszym państwie od zawsze, ale teraz po 1000 lat jest szansa na jego zlikwidowanie i to jest powód wściekłoci. Polska nigdy nie była państwem jednonarodowym, a różnice kulturowe między grupami społecznymi i poszczególnymi regionami były olbrzymie. Przypominam Statuty Wiślickie- spisane by rozumienie praw w Wielkopolsce i Małopolsce było takie samo, czyli już wtedy istniały różnice, był ten rzekomo wykopany przez Jarosława rów. Przypominam również , ze mniejszości narodowe miały w Polsce nawet własne parlamenty- np. Sejm Żydowski w Lublinie. To świadczy o podziale nie o jedności.Nawiasem mówiąc, nie mogę sobie odmówić złośliwości, młodzi wykształceni z dużych miast ( np. młodzieńczo wyglądająca Julia Pitera z dużego miasta Warszawy) pewnie nawet nie wiedzą co to były te “statuty”, nie wiedzą czy dotyczyły jakiejś spółki, czy może fundacji albo czegoś innego, bo gdyby wiedzieli to nie opowiadaliby bzdur w telewizji o Kaczyńskim rowy kopiącym. Dlaczego więc im przeszkadza ewentualne scalenie społeczeństwa, zakończenie procesu podziału. Bo łatwiej się żyje w mniejszości. Chodzi o to, że będąc mniejszością można czerpać korzyści z działania na szkodę drugiego (obcego), co zawsze jest łatwiejsze od działania ku dobru wspólnemu , by korzyścią osobistą była część tegoż dorobku. Jeśli społeczeństwo jest jednorodne nie tak łatwo jest żyć kosztem drugiego. W tradycji polskiej jest to szczególnie trudne i dlatego jest ona tak znienawidzona właściwie w całej Europie.
Myślę, że lemingi, nawet akademickie nie wiedzą o różnicy w genezie Państwa Polskiego w stosunku do Państw ościennych i o wynikającej z tego różnicy kulturowej między Polakami a innymi narodami. I nie jestem w tym złośliwy. Pamiętam, że kilka lat temu w pewnym szacownym gronie, głównie historyków, pozwoliłem sobie zwrócić uwagę, gdy dyskutowaliśmy o sprawach publicznych, że trochę inne ukształtowanie się Kościoła w Polsce niż w innych krajach może mieć swoją genezę w innym jego sposobie finansowania. U nas, od XIV w. szlachta miała prawo wyboru komu w Kościele płaci dziesięcinę. Jak zapłaciła dziesięcinę do pobliskiego klasztoru, bo się wkurzyła na proboszcza lub biskupa, to nie miał on na swoje podatki, na swoje potrzeby i o karierze mógł zapomnieć. Kościół więc stał się w Polsce alternatywną dla państwa - shierarchizowaną i zdyscyplinowaną instytucją narodową, bo księżą mieli interes żyć w zgodzie z wiernymi a nie tylko wierni musieli dbać o dobrą opinię u plebana. Mógł więc Kościół być fundamentem, punktem odniesienia dla instytucji państwowych.Takiego powszechnego fundamentu państwa nie było nigdzie w Europie Zachodniej, w której władza państwowa była sama fundamentem, co prawda tylko materialnym, ale zawsze, na którym opierał się Kościół hierarchiczny. Tam siła króla i jego dworu była fundamentem państwa ( od czasów Wilhelma Zdobywcy), w tym i Kościoła. Gdy Polska przyjmowała chrzest- punktem zwrotnym był Chrzest władcy, już gdy Rzeczpospolita Obojga Narodów likwidowała swoja administrację ( tzw.rozbiory) zmiana wyznania władcy ana prawosławne lub zreformowane (czyli jakby cofnięcie chrztu państwa z 966 roku) nic nie zmieniła w tym zakresie. W Anglii, Francji, Holandii, Rosji wyznanie władzy zmieniła wszystko. I nie ma w tym co mówię o różnicach ani megalomani narodowej, ani mesjanizmu, bo nie twierdzę, że nasz sposób życia ma być przez kogokolwiek naśladowany, lub chcę choćby dla niego akceptacji. Ja wiem, że państwo będące jakby naddatkiem do różnych instytucji społecznych takich jak Kościół, rodzina, związek sąsiedzki, które są dla niego fundamentem jest państwem słabej władzy, co wcale nie znaczy, że słabym państwem, że sprawowanie urzędów w takim państwie to głównie kłopot a nie zysk, a samo zdefiniowanie państwa jako zbiorowego obowiązku powoduje, że czerpanie korzyści z urzędu jest podejrzane moralnie, że urzędnik, sędzia, czy nawet nauczyciel codziennie powinien udowadniać swą przydatność społeczną a nie zajmować się piastowaniem stołka i własną karierą jako to jest możliwe w sąsiednich krajach, bo przecież mój obowiązek nie może być jego prawem, bo przeczyło by to równości obywateli wobec prawa. To trudne, ale mi to odpowiada. Ja po prostu chcę żyć w swoim kraju po swojemu a co inni o mnie myślą mam gdzieś... . Inni mają rozum od Pana Boga, to myślą co chcą , byle tylko nie wtrącali się w nie swoje sprawy. Mogą też mówić o mnie co chcą, bo i tak ich nie słucham. Tak jak nie czytam Gazety Wyborczej, Tygodnika NIE, nie oglądam Szkła Kontaktowego, tak nie czytam żadnej gazety niemieckiej ani rosyjskiej.Co więc mi za różnica, co np w nie moich media piszą o mnie?
I w tym kontekście historycznym ostatnie wydarzenia przybliżają nas do naszego państwa a nie nas oddalają. Wyrzucanie naszych z instytucji III RP powoduje, że nie są one dobrem wspólnym a są dobrem tylko Nieprawdziwych Polaków. Tak więc dopiero teraz zaczyna się tworzyć przestrzeń społeczna do stworzenia naszych , dla nas wspólnych instytucji! Co o mnie myślą nie moi urzędnicy, przecież od dawna działali tak jak im było wygodniej ale mogli mówić, że działają dla dobra wspólnego! Teraz przynajmniej nie mogą tak mówić.Tyle, że moja postawa nie znajduje zrozumienia u sąsiadów, więc w moim interesie jest się przed nimi jakoś zabezpieczyć. Bo, jak to ładnie określił mister Ławrow, Rosja nie chce być biernym obserwatorem sytuacji w krajach ościennych. My zaś się tego domagamy i nie chcemy by ich rzecznicy wpływali na działania naszego państwa. Chcemy, by wszyscy funkcjonariusze państwowi, sędziowie, urzędnicy, żołnierze, policjanci i działacze samorządowi mieli Prawdziwie Polską świadomość narodową i nieustanie reprezentowali naszą rację stanu, bo państwo to zbiorowy obowiązek - ich też. Chcemy również, by nasze media, działające w ramach uzyskanych od naszego państwa koncesji były zainteresowane głoszeniem interesu tegoż państwa a nie czym innym. Wtedy pan minister Ławrow będzie miał o wiele mniej narzędzi do “czynnego obserwowania” sytuacji w naszym kraju. Oznacza to, że spełnienie moich postulatów spowoduje, że ludzie nie Prawdziwie Polskiej narodowości mogą mieć kłopot, co ze sobą zrobić, jeśli sprawy dalej będą się toczyć w dotychczasowym kierunku, a jedyne co potrafią, to być urzędnikiem, sędzią lub dziennikarzem. Dlatego się denerwują.
Wspomnienia Kardynała Stefana Wyszyńskiego mają znamienny tytuł ”Idzie Nowych Ludzi Plemię”, tyle, że to nie on sformułował to zdanie, a żyjący 100 lat przed nim Norwid. Z tego wynika, że kwestia podziału narodowego naszego społeczeństwa, wyodrębnienia się z niego nowego plemienia, jest już dość stara, a być może Prymas Wyszyński nadał tylko nieco inne znaczenie temu zdaniu. Może ono bowiem oznaczać zarówno fakt marszu nowego plemienia gdzieś w oddali np.w przyszłości lub w całkiem blisko w teraźniejszości. Myślę, że lemingi zrozumiały Prymasa i się przestraszyły. Myślę też, że punktem przełomowym w historii naszego narodu i momentem powstania narodu Nowopolskiego było Powstanie Warszawskie. W trakcie Powstania wszyscy byli głodni, niektórzy mieli broń,a nikt nie umarł z głodu. Nie było też wyznaczonego żadnego urzędnika reglamentującego jedzenie! Tak więc nam nie potrzeba tyle państwa co innym, bo nasze mechanizmy społeczne, nasze “prawdziwie polskie” normy obyczajowe są w stanie zapewnić nam wszystkim, co do jednego, przeżycie nawet w ekstremalnie trudnych warunkach. Z socjotechnicznego, czy prawnego punktu widzenia, można powiedzieć, że każdy kto w trakcie Powstania posiadał żywność miał jakby delegacje do zarządzania nią i to delegację nie kwestionowaną przez nikogo, nawet przez tych co mieli karabiny i używali tej delegacji prawidłowo. Bo gdyby ci uzbrojeni tę delegację zakwestionowali, to bez trudu zabraliby resztki jedzenia, które każdy kto mógł to chomikował na później i sami się najedli uzasadniając to np. potrzebami obronnymi. Oczywistym skutkiem tego byłyby śmierci głodowe, tych którym zabrano resztki jedzenia.Tego nie było.
Można byłoby stwierdzić, że to po prostu taki kaprys historii, taka chwila wielkości a nie żadna cech prawdziwie polska, gdyby nie postanowienia zjazdu szlachty w Radomsku czekającej na Królową Jadwigę. Gdy zacni panowie się dowiedzieli, że Królowa się spóźni, co ówcześnie nie było niczym nadzwyczajnym, podjęli uchwałę, że za wspólnego wroga mieć będą każdego, kto w czasie bezkrólewia bunty i ...”inne awantury”- mówiąc językiem obecnym, wszczynać będzie. Zwracam uwagę na to, że nie wyznaczono żadnego urzędu do pilnowania porządku a dano delegację każdemu z uczestników tego zjazdu, a może wręcz pierwszego Sejmu, do oceny co jest buntem a co nie jest. Każdy miał prawo wskazać wroga i wezwać pozostałych do jego unicestwienia i .. okazało się, że u nas to działa! Z mechanizmu tego szydził tylko jeden człowiek, pokazując jaki bałagan może z niego wyniknąć, gdy się go źle używa. Ale on się od razu określił. “Litwo, ojczyzno moja..” i niewiele dalej zaznaczył, że taki bałagan nie byłby możliwy w Wielkiej Polsce, że tam jest inaczej. Tak więc rozproszenie władzy w Polsce, ...... nie! Nie w Polsce, a wśród Polaków nie przynosi złych skutków, bo nasza formacja potrafi działać sprawnie bez władzy centralnej, tylko w oparciu o strukturę Kościoła, rodziny i związków sąsiedzkich będących wspólnym punktem odniesienia! Nam nie potrzeba urzędnika byśmy wiedzieli co jest dobre a co złe, nam wystarczy punkt orientacyjny a każdy z nas podejmie podobną decyzję w podobnej sytuacji i będzie do decyzja prospołeczna! Jak więc w naszym kraju robić karierę? Jak się wywyższyć! Z czego leming ma żyć?
Natomiast rozproszenie władzy wśród innych narodów jest z reguły katastrofą, której groźba jest uzasadnieniem dla karier osobistych osób chcących się wywyższyć. Nie oznacza to, że nie potrzebujemy administracji do wykonywania rozmaitych czynności technicznych - bo potrzebujemy i chcemy ją mieć, ale tylko do czynności technicznych a nie jak chcą leminigi do oceny co jest dobre dla nas a co złe.
To jest zarys konfliktu społecznego w Polsce. By wykazać trwałość tego podziału trzeba cofnąć się jeszcze do jednego wydarzenia historycznego. Otóż mówi się, że Polska podlegała rozbiorom. Jest to duże uproszczenie. Nie Polska a Rzeczpospolita Obojga Nordów. My przystępujac do Unii Lubelskiej zrezygnowaliśmy , jako naród, z samodzielnego bytu państwowego na rzecz swego rodzaju federacji i to ta federacja podlegała rozbiorom, po wyczerpaniu się jej możliwości istnienia, a nie Polska rozumiana jako kraj Polaków. Z punktu widzenia krajów ościennych, w których fundamentem całego życia społecznego jest władza państwowa jej zanik lub zmiana zmienia całe życie społeczne, zmienia naród. U nas nie. U nas na czas zaniku władzy państwowej -co nastąpiło po rozbiorach, każdy wziął swój kawałek ziemi i przechował go do czasu, gdy warunki pozwoliły odbudować państwo. U nas każdy dwór był jakby miniaturą panstwa. Był ośrodkiem władzy sądowniczej, był ośrodkiem edukacji dla okolicznych mieszkańców, był jednostką wojskową, był samodzielnym podmiotem ekonomicznym i miał swobodę kontaków z sąsiadami. Zgdonie z tradycją władza państwowa nie ingerowała w nasze życie rodzinne, bo istniał urząd wojskiego i w sporach rodzinnych ludzie odwoływali się najpierw do sąsiadów a nie do urzędników. W rezultacie ziemia został przechowana w rękach i można było w latach 1918-1920 odbudować nasze państwo. Przy czym odbudowana została I RP! To bardzo ważne. Wojne bolszewicką wygrało de facto pospolite ruszenie! Czyli najbardziej charakterystyczny element ustroju I RP.
Bo są dwie szkoły historiozofii. Jedna niemiecko-rosyjska mówi, że zjawiska historyczne są określane przez władze państwowa i jej przemiany decydują o podziale na epoki, ale np. Francuzi uważaja inaczej. Oni twierdzą, że epoki historyczne sąwyznaczane przez występowanie charakterystycznych zjawisk społecznych - w naszym wypadku pospolitego ruszenia. A to ostatni raz wystąpiło w 1920 roku, czyli dopiero wtedy ustała IRP! Niemcy i Rosjanie widzą to inaczej.
Pisze o tym bo w tym kontekście obecnie zachodzące procesy społeczne są jednoznacznie pozytywne, My zaś musimy wygadać miedzy sobą swoje państwo- bo na początku zawsze jest słowo. Nie martwy się więc tym, że nam zlikwidują ten czy ów program telewizyjny, że zniknie ta czy inna gazeta. My jak będziemy chcieli, to się i tak dogadamy i zrobimy swoje jak zawsze w historii.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz