Odpowiedź Policji na nasz wniosek z dnia 6.08.2010 r. w sprawie napaści na Krakowskim Przedmieściu
Redakcja BM24, pt., 08/10/2010 - 15:32
Publikujemy odpowiedź na nasz wniosek o udzielenie informacji publicznej z dnia 6.08.2010 r , który po kolejnych pismach w sprawie dotarł do :
W załączeniu przesyłam odpowiedź na Pani wniosek z dnia 4 października 2010 roku.
mł. asp. Ewa Szymańska-Sitkiewicz
Wydział Komunikacji Społecznej
Komendy Stołecznej Policji
Całość korespondencji pod linkiem :
Wniosek o udostępnienie informacji publicznej KG Policji - napaść na Krakowskim Przedmieściu
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
59 komentarzy
1. jak Wam się podoba?
1. Nie dostałam żadnej odpowiedzi z Wydział Komunikacji Społecznej
Komendy Stołecznej Policji - w rozmowie telefonicznej Pani mł. asp. Ewa Szymańska-Sitkiewicz obiecała mi wysłać kopię maila, który rzekomo był wysłany w odpowiedzi na przekierowanie naszego pisma z KG Policji do KS Policji. Nie dostałam obiecanej kopii.
2. Nic mi nie wiadomo o informacjach w sprawie śledztwa na stronach policji, nie zostały nawet przez pania mł.asp. podlinkowane.
3. Nie została podana prokuratura , która prowadziła sledztwo, więc nie mogę zwrócić sie do prokuratury z zapytaniem.
4. Ja tej korespondencji nie uwazam za zakończoną, bo nadal nie mam odpowiedzi, czy policja prowadziło śledztwo , czyli na pytanie z dnia 6.08.2010.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Ponadto Blogomedia :)
"proszę o przesyłanie pytań na zawartym w BIP KSP formularzu wniosku "
Dobre.
Pzdr.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
3. Skoro nie ma odpowiedzi,
Skoro nie ma odpowiedzi, kolejne pismo albo replay. To też jest urząd i służy obywatelom.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
4. Unicorn
zarys odpowiedzi na to pismo jest w moim komentarzu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Można zadać wielce obiecujące
Można zadać wielce obiecujące pytanie, czy jest to odmowa udostępnienia informacji :> Jeśli uznają, że tak, muszą wskazać podstawę, co oczywiście stwarza przesłanki do dalszych działań administracyjnych i odwołań...
Ujmując sprawę złośliwie, łatwo to wykazać, powinni PODAĆ konkretne linki, skoro informacje są na stronach.
----
http://www.policja.waw.pl/portal.php?serwis=pl&dzial=1&id=8966&search=11...
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
6. Unicorn
ta odpowiedź jest jak odmowa - kolejne pismo wyślę przez formularz (nie wiem, co to zmieni?) zgodnie z życzeniem i upomnę sie o odpowiedź .
Jeżeli znów nie dostanę wyczerpującej odpowiedzi, to będzie podstawą do podjęcia dalszych kroków na drodze administracyjnej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. mnie juz nic nie zdziwi,w kraju rzadzonym przez "KOLEGOW"
mira,zbycha,miska,czy grzecha.......
buta,arogancja,ironia,czy zwykła kpina.......
gość z drogi
8. "W celu uzyskania informacji
"W celu uzyskania informacji publicznej, która nie została zawarta na stronie podmiotowej BIP KSP, prosimy o przekazanie wniosku o udostępnienie informacji publicznej na adres Komendy Stołecznej Policji, listem tradycyjnym lub elektronicznym. "
http://bip.ksp.policja.gov.pl/portal/ksp/1262/6665/Dostep_do_informacji_...
Tamto pismo było formalnym wnioskiem. Ale jeśli chcą, dostaną. Dla mnie jest to spławianie.
art. 246 par. 1 KPA:
Art. 246.
§ 1. Wnioskodawcy niezadowolonemu ze sposobu załatwienia wniosku służy prawo wniesienia skargi w trybie określonym w rozdziale 2 niniejszego działu.
Art. 222.
O tym, czy pismo jest skargą albo wnioskiem, decyduje treść pisma, a nie jego forma
zewnętrzna.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
9. Dziwie sie że odpisali
Treśc odpowiedzi jest adekwatna do traktowania Polaków przez ...........
Odpowiedz jak by z filmu ,tylko czy z filmu "Lista Szindlera".
Obywatele chyba nie rozumieja że w komunie pytan policji i innym pseudoinstytucjom sie nie zadaje. Pisałem ci o tym że listy do nich to taki śmiech na sali.Pozdrawiam
Czarnyanioł
10. czarny anioł
jaka ta demokracja jest, ale jest i instytucje państwa musza działac zgodnie z prawem.
Jak ktos sie ustawia w roli drugorzędnego obywatele, to siedzi w domu i nosa nie wychyla.
My się czujemy pełnoprawnymi obywatelami i działamy zgodnie z prawem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Maryla
Ja nie pisze złośliwie.Gdyby instytucje dzialaly zgodnie z prawem to bylibyśmy już druga "Japonią".A jesteśmy w okolicach Bangladeszu.Przykład ktory znasz.Czego ty oczekujesz,jeśli marszałek "sejmu" przejął urząd prezydenta Polski , po śmierci Kaczynskiego nielegalnie. Pozdrawiam.
Czarnyanioł
12. Najlepsze jest:
"Jednocześnie wszelką korespondencję w przedmiotowej sprawie uważam
za zakończoną".
Naczelnik - koniec,kropa.
Tak wygląda prawdziwa demokracja w standardach
PO - uczcie się ci w UE - komunikacji społecznej...
basket
13. @basket
:) nie chcę się tu wyzłośliwiać, bo nie o to idzie, korespondencja nie jest zakonczona, dopóki petent nie uzna, że uzyskał wystraczjącą informacje publiczną od instytucji.
Unicorn wyżej dał podstawę prawną, którą podpisujący winien znać lepiej od nas.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Maryla ja nie mowie ze nie masz racji.
Tylko ty to widzisz inaczej a ja inaczej.Moim zdaniem juz odpowiedz otrzymalaś jak pisałem w/w.jeśli jesteś uparta [w dobrym tego slowa znaczeniu} najprawdopodobniej dostaniesz nastepna odpowiedz.W ktorej bedzie kilka paragrafóf i ustepow i nic po za tym. czy możemy pytać dlaczego nikt nie wykryl mordercow , zamordowanych ponad stu Polaków w stanie wojennym i do dnia dzisiejszego mordowanych -możemy. Tylko odpowiedz jest z góry znana. Pozdrawiam
Czarnyanioł
15. czarny anioł
nie chce mi sie na takie pisanie odpowiadać.
Proponuje zapoznac sie z zakładką 'Interwencje" . Tam mozna się przekonac, czy prawo działa, do tego proponuje sprawdzić, jak Stowarzyszeniu idzie w Sądzie Administracyjnym.
Tu nikt nikogo nie zamordował, dokonano złamania prawa, są rozpoznani winni,dowody przestepstwa, musza byc ukarani.
Kropka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. Marylo OK
Paniatno.
Czarnyanioł
17. Rzecznik zazwyczaj jest najgorzym niediorajdą
Ponieważ się do niczego nie nadaje dostaje etat rzecznika, a przyjęcia według klucza rodzinnego trwają w najlepsze jak za komuny.
Trzeba konsekwentnie drenować ich mózgi , aż zrozumieją że oni nam służą , a jak się im nie podoba to na zieloną trawkę. Będą przynajmniej mniejsze podatki.
18. Klasyka
Połączenie dezinformacji ze spychoterapią i wodolejstwem.
Pozdrawiam
Nigdy nie zaczynaj rozmowy z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczenie
19. wysłane
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl Olsztyn, 11.10.2010 r.
11-041 Olsztyn
Rzędziana 32
Wydział Komunikacji Społecznej
Komendy Stołecznej Policji
00-150 Warszawa
ul. Nowolipie 2
nadkom. Marcin Szyndler
rzecznikksp@policja.waw.pl
WNIOSEK O UDOSTĘPNIENIE INFORMACJI PUBLICZNEJ
Działając w imieniu Stowarzyszenia Blogmedia24.pl z siedzibą w Olsztynie,na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz. 1198) oraz Art. 222 i art. 246 par. 1 KPA wnoszę o udzielenie odpowiedzi na nasz wniosek z dnia 06.08.2010 r. , przesłany z Komendy Głównej Policji w dniu 11 sierpnia 2010 r.w , ostatnie nasze pismo z dnia 4 października 2010 roku, w sprawie napaści na Krakowskim Przedmieściu .
Państwa pismo z dnia 8 października 2010 r. znak WKS-342/10 nie udziela odpowiedzi na pytania zawarte w naszym wniosku o udzielenie informacji publicznej.
W rozmowie telefonicznej z mł. asp. Ewą Szymańską-Sitkiewicz w dniu 30.09.2010 r. informowałam, że Stowarzyszenie Blogmedia24.pl nie otrzymało z KSP żadnej
odpowiedzi na nasz wniosek z dnia 06.08.2010 r. i prosiłam o przesłanie kopii pisma, który miał być odpowiedzią na nasze pismo.
Prosimy o podanie adresów internetowych do przywoływanych w piśmie informacji zamieszczanych na stronie internetowej KSP w sprawie grupy "krzyża z puszek".
Pismem z dnia 06.08.2010 r. pytaliśmy, czy jest prowadzone śledztwo w sprawie przestępstwa, którego byliśmy świadkami i zgłaszaliśmy zabezpieczone dowody.
W odpowiedzi na nasz wniosek prosimy o podanie właściwej jednostki Policji i prokuratury, która jak nas państwo poinformowali w piśmie WKS-342/10
"prowadziła działania wyjaśniające" ,abyśmy mogli zgłosić się w charakterze świadka i przedstawić zabezpieczone dowody.
Wnosimy po raz kolejny o udzielenie nam informacji jawnej w sprawie wnoszonej przez Stowarzyszenie Blogmedia24.pl od dnia 6.08.2010 r.
Prezes Zarządu
Elżbieta Szmidt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. @Maryla
Będę śledził postępy. Nie wolno odpuszczać w takich sprawach. Pozdrawiam i trzymam kciuki. A Ewę Szymańską-Sitkiewicz powinni wysłać na szkolenie albo zwolnić. Bo robi krecią robotę swoim szefom.
21. @igorczajka
Witam,
na pewno nie zostawimy sprawy . A odpowiedź na nasz wniosek to, nawet nie wiem, jak to nazwać.
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. 47 postępowań w związku z krzyżem przed Pałacem
Od połowy lipca do początku października prokuratura prowadziła lub prowadzi 47 postępowań w związku z manifestacjami organizowanymi pod Pałacem Prezydenckim przed ustawionym tam do połowy września krzyżem - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Jak powiedziała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej, prok. Monika Lewandowska, spośród 47 spraw sześć jest nadal w toku, w przypadku sześciu kolejnych skierowano do sądów akty oskarżenia, jest też jeden wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. - Pozostałe postępowań zakończyły się umorzeniem lub odmową wszczęcia śledztwa - dodała Lewandowska.
Prokurator podała, że skierowane do tej pory do sądów rejonowych akty oskarżenia dotyczą znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji i straży miejskiej.
Umorzona zaś, jak informuje prokuratura, została m.in. sprawa mężczyzny, który w połowie sierpnia zbezcześcił tablicę na Pałacu Prezydenckim rzucając w nią słoikiem z nieczystościami - powodem umorzenia była stwierdzona niepoczytalność sprawcy. Umorzeniem, wobec braku znamion czynu zabronionego, zakończyła się też sprawa mężczyzny, który przyszedł pod Pałac Prezydencki z granatem i groził przeciwnikom przeniesienia krzyża. Granat był rozbrojony, nie znaleziono też żadnego ładunku wybuchowego.
W połowie września krzyż, ustawiony 15 kwietnia przed Pałacem Prezydenckim w czasie żałoby po ofiarach katastrofy smoleńskiej, został przeniesiony do pałacowej kaplicy.
Za wykroczenie została uznana sprawa przeciw mężczyźnie, który w drugiej połowie sierpnia dzwonił na alarmowy numer 112, informując o bombie w okolicach Pałacu Prezydenckiego.
Inne sprawy zakończyły się odmową wszczęcia śledztwa. Prokuratorzy odmówili na przykład wszczęcia śledztwa z zawiadomienia posła Janusza Palikota, dotyczącego "publicznego znieważenia grupy ludności ze względu na przynależność narodową i nawoływania do nienawiści na tle różnic religijnych". Odmową wszczęcia postępowania zakończyło się także zawiadomienie dotyczące "przekroczenia uprawnień przez prezydenta poprzez wywieszenie niegodziwej tablicy". Prokuratura odmówiła też wszczęcia postępowania w sprawie "zabrania krzyża sprzed pałacu".
Jak już wcześniej informowała "Rzeczpospolita" umorzono inne śledztwo w sprawie podejrzenia znieważenia uczuć religijnych przez publiczne prezentowanie krzyża oklejonego pustymi puszkami po piwie marki Lech.
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/walka-o-krzyz/47-postepowan-w-zwiazku-...
http://www.rp.pl/artykul/518364,547902.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. Chrześcijan można obrażać, lewaków NIE
Choć prokuratura i policja nie są w stanie odnaleźć zidentyfikowanych na podstawie fotografii i materiałów facebookowych profanatorów krzyża, za to z ogromną ochotą zabierają się za ściganie osób, które wyrażają słuszne oburzenie na plakat reklamujący lewacką imprezę, na której roześmiany Stalin pochyla się nad szczątkami polskich oficerów zamordowanych w Katyniu.
Jeszcze w kwietniu na Forum Frondy jeden z użytkowników wkleił skandaliczny plakat, który miał zapraszać na koncert zorganizowany przez lewacki klub „Tektura” w Lublinie. Organizatorem imprezy był Michał Wolny, działacz Amnesty International. Użytkownik Forum Frondy prosił o to, by nie zostawić sprawy bez reakcji.
„Na plakacie zestawiono zdjęcia zwłok ekshumowanych w Katyniu ze zdjęciem rozbawionego Józefa Stalina. Biorąc pod uwagę kontekst i rodzaj imprezy odbieram to jako wulgarne i szydercze znieważenie ofiar tamtej zbrodni. (…) Tym razem nie powinniśmy pozostawić tej sprawy bez odpowiedniej reakcji” – komentował. A dalej pojawiły się wpisy (utrzymane w sieciowej poetyce) wzywające, by z osobami profanującymi ofiary Stalina zrobić porządek. A także aby wykorzystać wszystkie mechanizmy prawne, by osoby te puścić z torbami.
Lewacy jednak okazali się absolutnie pozbawieni poczucia humoru. I zgłosili sprawę do prokuratury, oskarżając forumowiczów o wzywanie do przemocy… A prokuratura, jak to zwykle bywa, gdy sprawę zgłaszającą lewacy, solidnie zabrała się do pracy, i wystosowała do Frondy pismo domagając się ujawnienia danych osób, których wpisy uznano za będące wezwaniem do nienawiści.
Ciekawe, że na wystosowanie podobnego pisma do Facebooka nie zdecydowała się prokuratura w Warszawie. Wtedy okazało się, że Internet przerasta umiejętności polskich służb sprawiedliwości. I nie ma się co dziwić, przecież w tej sprawie chodziło tylko o uczucia chrześcijan. Gdy jednak chodzi o obronę lewaków obrażających polskich bohaterów, to wówczas policja nie ma wątpliwości - trzeba zrobić wszystko, by osoby wyrażające we właściwy dla Internetu sposób oburzenie znaleźć.
Czyż nie jest to zaskakująca różnica standardów? Czy teraz w Polsce ścigać się będzie tylko ludzi obrażających lewaków, a profanujący krzyże będą mogli chodzić spokojnie? I wreszcie, czy służby w Lublinie nie zauważyły, że materiał, od którego rozpoczęła się sprawa, jest - najdelikatniej rzecz ujmując - skandaliczny, i powinien stać się przedmiotem osobnego dochodzenia?
Tomasz P. Terlikowski
http://fronda.pl/news/czytaj/chrzescijan_mozna_obrazac_lewakow_nie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. Bat staje na baczność i nóż się w kieszeni otwiera
Prawdziwy Polak wali w mordę czerwonego klakiera
Bo kto drwi z ludzi poniżonych i zamordowanych
Powinien należeć do całkowicie izolowanych
25. chociaż policja dysponowała filmem, na którym widoczne są ich tw
Ale przecież „młodzi wykształceni” rozwolnienia miewali i wcześniej, a jednak ani policja, ani inspekcja sanitarna nie była z tego powodu stawiana w stan pogotowia. Co więcej – sklepy z dopalaczami istniały sobie od lat i jakoś nie można było ich w naszym demokratycznym państwie prawnym ruchnąć, podobnie jak konstruktorów krzyża z puszek po piwie. Jak wiadomo, prokuratura umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawców, chociaż policja dysponowała filmem, na którym widoczne są ich twarze, więc dla demokratycznego państwa prawnego, które wszystkich podgląda i podsłuchuje, z indentyfikacją nie powinno być najmniejszych problemów. Skoro jednak wykryć ich nie można, to nieomylny to znak, że mogą być oni konfidentami albo policji, albo CBŚ, albo ABW, albo nawet któregoś z klonów Wojskowych Służb Informacyjnych, tzn. SWW, albo SKW. Razwiedka wojskowa bowiem co najmniej od 30 lat zajmuje się polityką, kreując coraz to nowe konfiguracje tubylczych mężyków stanu, kręceniem lodów, tzn. rozkradaniem tubylczego kraju i wysługiwaniem się państwom poważnym, czyli – jak to się dawniej mówiło – zdradą stanu. W tym celu musi mieć rozbudowaną agenturę, którą trzeba przecież wynagradzać, a wiadomo, że każdemu funkcjonariuszy prędzej uschłaby ręka, niż by dał ze swojego, W takim jednak razie razwiedka musi uruchomić jakieś sposoby finansowania agentury i sieć sklepów z dopalaczami jest prawdopodobnie jednym z takich sposobów. W przeciwnym razie fiskus, albo policja już dawno by je pozamykały. Tymczasem – jak wiemy były wobec nich „bezradne”.
Teraz jednak poradziły sobie z nimi w mgnieniu oka. Co się stało? Przecież prawo się nie zmieniło. Najwyraźniej pojawiła się „wola polityczna” No i pięknie, ale co ją właściwie wzbudziło? Wola polityczna i „brutalność” pojawiła się jako skutek konkurencyjnej walki między dwiema, a może nawet trzema bandami tajniaków, a kto wie – może nawet między starym pokoleniem ubeków którzy właśnie próbują przeprowadzić rekonstrukcję tubylczej sceny politycznej na następne dziesięciolecie i na razie nie doszli jeszcze do porozumienia z „młodymi, wykształconymi”?
http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1791
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. @Maryla
Odpowiedz z komendy jest skandaliczna. Trzeba nadal dzialac. Nawet zglaszac skargi zgodnie z kpa.
"Prokurator podała, że skierowane do tej pory do sądów rejonowych akty oskarżenia dotyczą znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji i straży miejskiej.
Inne sprawy zakończyły się odmową wszczęcia śledztwa."
No tak, nie dziwi mnie to. I uwazam, ze nadal trzeba interweniowac - gdzie sie da i na dostepnych mozliwych podstawach prawnych. pozdr., T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
27. @Maryla
W linkowanym przez Ciebie Marylo felietonie Michalkiewicza, znajdziesz również taki ustęp:
"A kto? Ano, pewnie te same Siły Wyższe, które podczas puczu Janajewa w Moskwie wprawiły w ruch silniki czołgów dywizji tamańskiej i kantemirowskiej, dzięki czemu wsparły one Borysa Jelcyna i w ten sposób demokracja w Rosji została uratowana."
[wytł. moje -wl.]
Chodzi mi konkretnie o osobę Kantemira, którego z jakiejś to sobie wiadomej przyczyny przywołał Michalkiewicz.
Ponieważ Kantemira wygrzebałem z b. starego "Ogniska" (1905) i umieściłem na forum SMa ze dwa lata temu, mozolnie pukając w klawisze, nie mam żadnych oporów by umieścić ten tekst u Ciebie za cenę "zwieszenia łba" ze smutku. Jak mamy wiedzieć, to do końca.
Lubię takie numery.
Najciekawsze, że po tej publikacji zwrócil sie do mnie student piszący pracę o Pretwicu z prośbą o przesłanie całości. Sprawdziłem wówczas, że w bibliotekach netowych tego tekstu brak i przesłałem mu wszystko.
Z zachowaniem oryginalnej pisowni:
Voila!
(...)
Dwaj pogromcy tatarów – Bernard Pretwic i Stefan Chmielecki
I.
Klęska tatarska i turecka w dawnej Polsce. – Jassyr i łupieże. – Trzy szlaki Ordy. – Obrona kresów i starostowie pograniczni.
Okropności wojny, rozpasanie ludzkich namiętności, grabieże i ruiny, jakie ona za sobą prowadzi – o wiele mniej są znane społeczeństwom nowożytnym. Znamy je raczej z tradycji, z opowieści. Z rzadka tylko, - jak straszliwe ostrzeżenie i przypomnienie dawnych czasów – wybucha tu i owdzie wojna, przerywa czas błogosławionej pracy, skrzętną dobę cywilizacyi, niszczy w swej pożodze i pogrąża w swym chaosie ludzki dobytek umysłowy i materialny… Takie jednak wybuchy stają się coraz rzadsze, coraz od siebie odleglejsze. Nie jeden z nas przeżył już wiek długi, doszedł do lat męskich czy starszych, nie znając bliska grozy wojennej.
Inaczej bywało dawniej. Lata spokojne należały, zwłaszcza na kresach państwa, do niebywałych rzadkości, praca spokojna doznawała przerw bezustannych, a dymy chat i miast, zapalonych ręką wroga, przesłaniały corocznie pogodne, bezchmurne niebo najpiękniejszych i najżyźniejszych okolic kraju.
Polska, zwłaszcza kraj wschodni, dotykający granicy barbarzyńskiej dziczy tureckiej i tatarskiej, była widownią ciągłej wojny, ciągłym celem napadów, jako odwieczna strażnica zachodniej cywilizacyi, opartej na chrześcijaństwie. Przedewszystkiem południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej, prowincje najżyźniejsze i najbogatsze: Ruś Czerwona, Wołyń, Podole, Ukraina – od połowy niemal piętnastego stulecia, przez cały wiek XVI i XVII, pozostawały bez przerwy pod grozą toczącej się wojny tatarskiej i tureckiej. Dzicz krymska najeżdżała, łupieżyła, brała tysiące jeńców w corocznych wyprawach, a od czasu do czasu zjawiała się u granic państwa potężna armia turecka, przed którą wówczas drżało i płaszczyło się wszystko w Europie, i groziła podbiciem całego obszaru państwowego, aby go wcielić do Turcyi. Groźba była tem bliższą, iż podobny los spotkał już Grecyę, Bułgaryę, Serbię, Wołoszę i Węgry. Zwłaszcza wiek XVI – ta chwila największego natężenia potencyi tureckiej była zarazem najgroźniejszą dla istnienia Polski.
Niebezpieczeństwo i buta turecka dochodzą wówczas do ostatecznych granic. Sułtan w latach bezkrólewia po śmierci Zygmunta Augusta i po ucieczce Henryka Walezego zapowiedział zburzenie Polski, gdyby Polacy przeciw jego woli obrali królem Rakuszanina. Po ciężkich napadach dziczy tatarskiej posłowie ziem ruskich stawali na sejmach w stroju żałobnym, błagając o pomoc dla znękanej krainy, z której sami starcy bezsilni nieśli teraz sejmowi wieści o niedoli, bo wszystko pokolenie młodsze wyruszyło w pole przeciw Tatarom. Tureccy zaś wezyrowie w listach do cesarza z r. 1575 nazywali Polskę krajem „od lat 30 pod opieką i rządami Porty będącym”.
Napady dziczy tatarskiej tak często w wieku XVI się powtarzały, iż stary hetman Żółkiewski naliczyć mógł ze swojej pamięci 30 napadów „wielką Ordą”, pomijając zagony mniejsze. Turecki zaś nacisk od dawna z tak bliska przygniatał Polskę, ze już w r. 1589 pisał Jan Zamojski o niebezpieczeństwie wojny tureckiej: „Dałby Bóg, aby te dwoje miejsca (t.j. Kamieniec i Lwów) podzierzeć mogły do zimy”.
Takim to sposobem nagromadziła się nad pięknym krajem polskim i ciężyła nad nim plaga tatarska i turecka. Turczyn, fanatyczny zdobywca, gotował mu stały podbój – Tatarzyn, ubogi rabuś, nie znający żadnych rzemiosł, nie trudniący się zwyczajnym handlem ani przemysłem, mniemający szerokich prowincyi do pobierania bogatego haraczu, ograniczony na swym opustoszałym półwyspie, patrzył na kraje polskie jako na jedyną skarbnicę utrzymania swojego, z której rokrocznie uprowadzał sobie trzody, zdobycz wszelaką, osobliwie zaś ludzi. Z bydła miał on pożywienie i odzież, porwane sprzęty i kosztowności świątyń i dworów polskich służyły mu za jedyną ozdobę nędznego życia, uprowadzone tysiące ludzi sprzedawał w niewolę na wszystkie strony Wschodu. Społeczeństwo wschodnie potrzebowało niezmiernej ilości niewolników wszelkiego wieku, głównymi zaś liwerantami tego towaru byli właśnie Tatarzy, biorący go w największej części z okolic ruskich. Jeden z najdokładniejszych opisywaczów Turcyi w wieku XVII donosi z obeznania się naocznego, iż Tatarzy co rok sprzedają w Stambule po 20,000 niewolników, prawie z samej Rusi Czerwonej. Oprócz jeńców dorosłych chwytała Orda najchciwiej dzieci, uprowadzane nieraz całemi tłumami z pod strzech wieśniaczych i z dworów pańskich.
Wraz z resztą niewolników szły one handlem w najodleglejsze strony Wschodu, a najliczniej do Carogrodu. Potrzebowała ich tam w niezmiernej ilości służba dworu i państwa Padyszachów, stojącego całkowicie na takiem przyswajaniu sobie dzieci niewolnych, które w seraju sułtańskim od lat najmłodszych w wierze i zwyczajach Islamu wychowane, potem w stopniu Janczarów lub najzaufańszych urzędników wysługujące się władcy muzułmanów, urastały z czasem w najstraszniejsze narzędzia ucisku ludów chrześcijańskich. Orda i Porta uzupełniały się wzajemnie w swoim zgubnym wpływie na Polskę. Łupieska Orda miała ze strony Porty ciągłą zachętę do grasowania w kraju Rzeczypospolitej i dostarczania zastępom sułtańskim ciągłego z niej zasiłku; fanatycznie – rycerska Porta odradzała się bezustanku młodością napływającej młodzieży sturczonej – a tak poduszczając się nawzajem i uzdolniając do nieustannego dręczenia sąsiednich krain niosły im oba narody barbarzyńskie bezprzestanny postrach zagłady.
Ocieniony tą podwójną chmurą kraj pokrył się gęstemi śladami śmierci i spustoszenia. Głęboko po pod złote obszary kłosów, które za dni pokoju bujały na Rusi dokoła każdego dworu i sioła, ciągnęły się od dworów i zamków długie ochy podziemne, ćwierć milowe nieraz chodniki i kurytarze, budzące po dziś dzień zdziwienie ludzkie, niegdyś charakterystyczna właściwość przyległych Tatarstwu okolic ruskich. Najpiękniejsze z tych kwiatów, z których roje pszczół zbierały swoje miody sławne, rosły na licznych po całej Rusi mogiłach, będących także w znacznej części tylko pamiątkami grasujących tędy tłuszcz krymskich. Wiele bowiem z pomniejszych kurhanów było jedynie strażnicami od napadów tatarskich, a to, co jeden z uczonych pisze w tej mierze o Pokuciu, powtarzało się zapewne po innych stronach województwa ruskiego. Ciągną się te mogiły pokuckie kilkumilowym rzędem od Oberżyna i Śniatyna aż do Bursztyna u Dniestru.
Gdy wejdziesz na jedną mogiłę, obaczysz drugą, z tej trzecią i następne; stąd strażnicy rozstawieni po nich łatwo wiadomość o napadzie Tatarów podawać sobie mogli. Rokrocznie powtarzanemi napady udeptała sobie Orda po kwietnych polach ruskich trzy znane drogi czyli szlaki tatarskie, wpadające jak trzy prądy zniszczenia w szeroko rozpostartą ścianę wschodnich granic ruskiego województwa. Najpółnocniejszy z tych szlaków, tak zwany czarny, wdzierał się w Ruś Czerwoną z Wołynia i przerzynał ją od Sokala ku Żółkwi, zmierzając wraz z obydwoma innemi do wspólnego wszystkich celu, do ruskiej stolicy Lwowa. Na dzisiejszy Grzymałów, nazwany w przywilejach wyraźnie „miastem na szlaku”, biegł woje3wództwem Ruskiem z Podola szlak średni czyli kuczmieński i dążył ku Lwowu dalej na Zborów, Złoczów, Sasów, poczytywane także za osady szlakowe.
Najbardziej od południa wbiegał z Wołoszczyzny przez Pokucie i Buczacz szlak nazwany wołoskim albo pokuckim, strzeżony owym długim szeregiem mogił Pokucia.
Były te prądy tatarskie niekiedy do pięciu mil szerokie; zwracały one na siebie w najwyższym stopniu oczy współczesnych i służyły za przedmiot osobliwszej uwagi i pieczołowitości. Czuwali nad niemi osobni „stróże szlakowi” z najprzedniejszego rycerstwa – opisywali je, mierzyli, rysowali z największą dokładnością lustratorowie królewscy. Najważniejszą w tym względzie pracę podjął za króla Zygmunta Augusta kasztelan halicki Jan Sienieński, obeznany dokładnie z prawami tatarskiemi i tureckiemi, ile że jeździł nieraz w poselstwach do Carogrodu, a sam z dziada pradziada posiadał dobra na szlakach. Od piętnastego bowiem wieku dzierżyli Sienieńscy na drodze kuczmieńskiej rozległe dobra Olesko, Złoczów, Zborów i inne, z których sam klucz złoczowski obejmował około 70 włości pomniejszych. Owóż pan halicki, Jan z Sienna, podczas jednej z pierwszych lustracji, ułożył szczegółową relację o tych drogach tatarskich, w której jaknajdokładniej „opisał i odmalował” wszystkie trzy szlaki od ich wyjścia z nad Czarnomorza aż po mury stolicy ruskiej, wskazując leżące na każdym szlaku miejsca i dodając liczbę ml miedzy jednem miejscem a drugiem. Uchodziło to wówczas za rzecz tak wielkiej zasługi, iż spółczesny Sienieńskiemu urzędnik województwa ruskiego, wojski krasnostawski Sarnicki, przyrównywa dzieło jego „do onej księgi, która cesarzowi rzymskiemu Antoninowi zjednała przydomek pobożnego”. „Jeśli bowiem cesarz Antonin Pobożny zasłużył sobie dlatego na ten przydomek, że ułożył pismo, w którym nakreślił drogi prowadzące z Rzymu do narodów barbarzyńskich, aby bawiący u nich jeńcowie rzymscy wiedzieć i nauczyć się mogli, którędy mają powracać do ojczyzny, gdyby się im przypadkiem udało umknąć z rąk nieprzyjaciół – zaiste nie mniejszej chwały jest nasz Sieneński, który owe szlaki tak wiernie odwzorował w swoich tablicach. Toć powiadają o wielu jeńcach u Tatarów i Turków, że lubo nieraz mogliby wyrwać się z kajdan, przecież dla niewiadomości drogi do swej ojczyzny wolą sroższe dźwigać okowy, niż uciekłszy z niewoli, błądzić bez ratunku po stepach lub dać się pożreć dzikim zwierzętom. Ze wspomnianych zaś opisów lustratorskich może każden obeznać się z szlakami tatarskiemi, aby za dopuszczeniem Bożem w podobnej znalazłszy się toni, wiedzieć mógł, skąd wyszedł i którędy dążyć powinien, szukając kresu niedoli swojej.”
To niebezpieczeństwo wciąż grożące, ten szybki, niepochwytny, a dziki nieprzyjaciel, który wisiał nad całym wschodem kraju – wytworzyły oczywiście osobny system obrony kresowej, nie podobnej do niczego, spotykanego gdzieindziej, wytworzyły właściwych sobie bohaterów i rycerzy.
Było tam rzeczywiście pole do rycerskich wyścigów. Kraj leżał prawie na krańcach świata nieznanego. Poza Podolem na południe i wschód były stepy i niezmierzona okiem Ukraina, po której włóczyli się Tatarzy, wypatrując miejsca i chwili stosownej, aby się przemknąć na Ruś czerwoną pod Lwów, albo w szerokie równiny wołyńskie. Racław i Winnica, dwa grody, wznosiły się na granicy od południa i zasłaniały Wołyń; ale Ruś Czerwona była otwartą, bo Kamieniec mogli Tatarzy z daleka omijać. Lecz piersi szlachty podolskiej bezpieczniejszą bodaj były dla Rusi twierdzą, jak Racław i Winnica. Oko tej bitnej szlachty na stepach było czujne i myśl wiecznie czujna. Musieli dzień i noc mieć się na ostrożności, jeżeli dbali o spokojność, ożycie. Hordy tatarskie pojawiały się niespodzianie, prawie znienacka o każdej porze, na wiosnę, na lato i na jesień. Ciągła niepewność o jutro wykształciła dziwnie rycersko tych dzielnych kresowych synów stepu. Wojenne trąby były dla nich codziennem hasłem. Rozszalało się męstwo i ciągle pragnęło bitew, szukało niebezpieczeństwa i sławy. Nikłby nie uwierzył, do jakich czynów poświęcenia i zapału posuwała się dzielna szlachta podolska. W Siczy, za porohami Dniepru, rozwinęła się kozaczyzna z ludu gminnego, na stepach zaś podolskich kozaczyzna szlachecka.
Starostowie grodów pogranicznych na Podolu byli wodzami wypraw przeciw Tatarom na pierwsze zawołanie. Za nimi dopiero służebni ludzie królewscy, wojewodowie i panowie z nadwornemi poczty z dalszych okolic korony przybiegali. Ale pospolicie tak się zdarzało, że przybiegali za późno, wtenczas kiedy już Tatarów gonić trzeba było.
Dlatego jak pierwsze hasło trwogi wydawali starostowie, tak i w przedniej straży pierwsi przed wojewodami biegli do "tatarskiego tańca".
Oczywiście z tego wypada, że na starostów do twierdz podolskich nie szli ludzie spokojnego ducha: każdy z nich był to mąż wypróbowany w czuwaniu i gonitwie. Spokojniejsi, poznawszy z bliska niebezpieczeństwo, schodzili z granic; kto wytrwał do końca, był niezawodnie bohaterem, a piersi jego - przedmurzem chrześcijaństwa.
II.
Pretwic. – Jego pochodzenie. – Jego zasługi. – Wykształca nowy sposób wojny z Tatarami. – Starostwo barskie. – Jego wyprawy. – Skarga sułtana i „apologia” na sejmie z 1550. – „Za czasów pana Pretwica – Spała od Tatar granica.”
Żywot dwóch takich bohaterów zamierzam poniżej opowiedzieć *).
Pierwszym z nich jest Bernard, czyli po staropolsku Bernat Pretwic.
"Był - powiada o nim w Herbach rycerstwa polskiego Paprocki - Bernat już wieku naszego mężem sławy i pamięci wiecznej godnym, o którym ci historye wiele powiadać będą; to był mur krajów podolskich wieku swego, a często hordy tatarskie nawiedzał z wielkim ich upadkiem (wyd. Turowskiego, str. 643)."
Pretwic wsławił się za czasów Zygmunta Starego, a więc w pierwszej połowie XVI stulecia. Rodem był ze Ślązka, a Ślązacy (Slesites, jak ich nazywano językiem współczesnej kancelaryi) mieli przystęp łatwy do króla, byłego księcia głogowskiego, oraz najwyższego starosty ślązkiego. Do dostojeństw znacznych nie dochodzili, lecz u dworu pełnili urzędy liczne, a w wojsku w szeregach dzielnie się bili.
Pretwic służył również początkowo przy boku króla, ale już szybko widzimy go działającego na polu odmiennem. Najpierw na Podolu, w obozie w roku 1537 i następnych latach na leżach stoi jako rotmistrz oddziału jazdy. W pierwszym roku ma pod sobą 120 koni, z tego 111 jazdy lekkiej, a 9 jazdy ciężkiej, czyli husarzy. W roku 1547 zwiększono jego rotę do 200 koni: to jest do liczby, jaką ich miał w rocie swojej Mikołaj Sieniawski, wojewoda bełzki, hetman w tamtych krajach. Równocześnie z dawnego Rowu powstał Bar, z woli i pomysłu królowej Bony: z pomiędzy wszystkich podolskich rotmistrzów, wybrała ona Ślązaka Pretwica na starostę i powierzyła mu bezpieczeństwo nowo założonego miasta i osadzającej się włości.
Do początku szesnastego wieku występowano pospolitem ruszeniem przeciwko Tatarom: w pierwszych latach panowania Zygmunta skuteczniejszem uznano bronić się oddziałem wojska płatnego w kilka tysięcy koni, zatem oddziałem nielicznym, lecz do stoczenia boju zawsze gotowym i stojącym na samej granicy. Pod Mikołajem Kamienieckim i Janem Tworowskim, pod Mikołajem Firlejem i Janem z Dalejowa zaczęto używać tego trybu wojowania. W trzecim dziesiątku lat rządów Zygmunta, w miarę zaludniania się tamtych krajów, powznoszenia zamków i nieustannego pomiędzy Kamieńcem a Międzyborzem trzymania płatnego żołnierza, zmalała walka: zamieniła się wojna z Tatary na łotrzykowanie pograniczne ze strony nieprzyjaciela. Kilkaset, kilkadziesiąt koni Tatarów ukradkiem wyrywało się pomiędzy zamki i czaty i, pochwyciwszy kilku jeńców, a prócz tego stado koni, wołów, owiec, czemprędzej uchodziło, żeby znaleźć się pod murami Białogrodu lub Oczakowa, nim nadbiegnie pogoń pogranicznego starosty.
Do ścigania tych łotrzyków, do bronienia rybołowów i pasieczników, za ciężkie okazywały się roty płatnego żołnierza, rozłożonego na leżach: odpowiedniejszem było skupić kilkudziesięciu towarzyszy trybu kozackiego na zwinnych koniach, pod ręką starosty, a zarazem "osadźcy" włości.
Jednym z twórców obrony trybem kozackim od tej strony, był właśnie nasz Bernard Pretwic.
"Przez wiele lat - opowiada o nim Bielski - granice ruskie i podolskie od Tatar oganiał, a fortelem swym zawżdy ich zażywał i wiele fortunnych potrzeb z niemi miewał (Bielski pod r. 1861)."
W tych słowach dawnego historyka znajdujemy podniesiony charakterystyczny rys walki Pretwica z Tatarami. Miał na nich własny "swój fortel".
Rzeczywiście tak było: każdy naród posiadał swój sposób wojowania, a tatarski był odmienny od wszystkich. W wojnach z rycerstwem Zachodniej Europy przyzwyczaili się Polacy poczytywać swoją ciężką jazdę - zwaną później hussaryą - za szczyt doskonałości wojennej.
Wszakże z lekkiem, jak wiatr szybkiem Tatarstwem, nie umiało dać sobie radę ciężkie rycerstwo polskie, a nawet wodzowie, jak Stanisław Żółkiewski, który pod Kłuszynem z 4 tysięczną garstką husaryi rozbijał przeszło dziesięćkroć liczniejszą potęgę zwyczajnego żołnierza, pisali z rozpaczą o Tatarach: "Tatary gromić takto niemal podobna, jako kiedyby kto chciał ptaki na powietrzu latające pobić!" "Trafi się czasem, że ptaka i kilku na powietrzu zabiją, toż samo jest i z Tatary..." "Próżno wiatru po polu gonić, kiedy Tatarzy, porzuciwszy kulbaki i oręże, pierzchają."
Na tę lotność była tylko jedna rada: stworzyć takie same lotne, ruchome oddziały i na ich czele rzucać się na Tatarów. Narodowi temu nie chodziło ani o zawojowanie kraju, ani o krzewienie swojej wiary: Tatarzy poprostu bili się dla łupów, dla rozboju. Taktyka ich była, że tak się wyrażę, złodziejska; wpaść, zrabować, ludzi uprowadzić i uciec. Trzeba było nauczyć się ich sposobu wojowania, żeby z nimi sobie łatwo poradzić. Stosownie do ich taktyki rozboju, urabiała się na Podolu w szlachcie taktyka odporu. Którymi traktami przemykają Tatarzy, jak idą, jak napadają i zabijają, jak uchodzą, dopędzeni w gonitwie, jak walczą, jakich sposobów używają do obrony, to wszystko odgadnąć musiała szlachta podolska, żeby skutecznie poskramiać mogła zamachy na spokojność Rusi. Waleczność, męstwo, mogły się przydać na innych placach; tutaj potrzeba było głównie użyć zręczności, chytrości, przebiegów, żeby szybkiego wroga w lot pochwycić, uciekającego otoczyć i z rąk nie wypuścić, plon i jassyr odebrać i w dodatku pomścić się za krzywdy Rzeczypospolitej. Im kto więcej na tych stepach walczył, tem więcej do fortelów tatarskich nawykał, tem lepiej potrafił na chytrość znaleźć chytrość, podejście stawić przeciw podejściu.
Wódz, który bystrzejszem okiem szersze przestrzenie obejmował, który nieraz w tych harcach dzielnej szlachcie przewodził, umiał więcej od tego, który zawsze w boju podrzędne zajmował stanowisko. I oto łatwo jest teraz pojąć, co to znaczy "swój fortel" Pretwica: znał lepiej Tatarów i lepiej umiał z nimi prowadzić wojnę od innych.
Ta to dzielność jego sprawiła, że królowa Bona zrobiła go starostą barskim na Podolu, to jest urzędownie powierzyła mu obronę tego kraju. Bar dawniej nazywał się Rowem. Od czasów Kazimierza Jagiellończyka biedne to miasteczko bywało ofiarą ciągłych prawie napaści. W roku 1452 Stogniewa Reja, starostę na Rowie, z żoną pojmali i wiele innych ludzi pobrali, „bo niewiadomie przyszli”, mówi Bielski. Umieli się podkraść cichaczem pod miasteczko, tak że dopiero wtenczas spostrzegali mieszkańcy niebezpieczeństwo, kiedy już było za późno. Dobra te, puszczone w zastaw, powtórnie zniszczyli Tatarzy za Zygmunta Starego. Królowa Bona świeżo majętność tę wykupiła z rąk Odrowąża, wojewody podolskiego i zbudowała w niej zamek dla straży i obrony Podola, w miejscu dogodnem do wstrzymania napadu nieprzyjacielskiego, bo to było głównym jej celem. Zamek ten, na pamiątkę swego dziedzictwa we Włoszech, nazwała Barem. Zasługa to jej niewątpliwie bardzo wielka. Nie dosyć na tem, chciała kraj skolonizować. Przykupiła w sąsiedztwie wiele gruntów do zamku i nowe założyła miasto, któremu król wielkie nadał przywileje. Było tutaj kilka osad w jednej: Bar polski, Bar ruski i górny. Pierwszym starostą nad tym zamkiem osadziła Wojciecha Strzechowskiego, podkomorzego lwowskiego, a potem, kiedy Strzechowski przeniósł się do senatu, Pretwica. Nowy starosta zastał już tutaj całą organizację obrony. Podkomorzy albowiem wałami, fosami, basztami i warowniami opasał nową osadę, opatrzył ją w prochy, działa i pociski, a królowa najęła na swój żołd kilkuset pieszych i jezdnych żołnierzy i tyluż robotników **). Ta załoga stanowiła siłę zamku, o ile chodziło o odparcie nieprzyjaciela. Nadto do boju mógł starosta zwołać okoliczną szlachtę, która i bez zwołania nawet chętnie pod jego chorągiew się gromadziła. Mógł zwoływać i mieszczan, a któryby się z nich nie stawił, miał według przywileju królewskiego karany być więzieniem, ale takiem, w którem uczciwi ludzie, nie złoczyńcy, pokutować zwykli, tak długo, póki starosta z wyprawy nie wróci. Za to też mieszczanie wielkie mieli przywileje. Król dodał później Pretwicowi drugie starostwo i tym razem grodowe: Tręmbowlę w województwie Ruskiem. Odtąd to zwłaszcza starosta barski i trębowelski cudów męstwa dokazywał. O kilku tylko jego wyprawach bardziej szczegółowo wspominają nasze latopisy.
Raz – było to w roku 1541 – Tatarowie wtargnęli do Rusi i wielkie szkody poczynili „około Winnicy i indziej”, mówi Bielski. Winnica była wtedy grodem litewskim. „Bernat Pretwic, starosta barski, pamięci od nas wszech Polaków godny – opowiada Bielski – puścił się po nich z trochą Kozaków a Czeremisów.” W Barze osadzeni byli Rusini, Ormianie, Lachy, Czeremisi i Żydzi; ludność bardzo różnorodna. Gdy Tatarzy cofali się już po rabunkach, Pretwic wziął tylko swoich zamkowych Kozaków, nieco Czeremisów i popędził za łupieżcami. Sąd się ci Czeremisowi na Podolu wzięli ? nie wiemy, boć to lud z Suzdala. Ale było ich w Barze dużo, mieli domy swoje, i część miasta czeremiską się nazywała. „Uprzejmo aż pod Oczaków – mówi dalej Bielski – za niemi (Tatarami) przyszedł, ano już na wodę w okręty ludzie pobrane w niewolę wieziono do Kaffy sprzedawać. Płakał, patrząc na ich nędzę, mówiąc k’nim, iżbych was bardzo rad ratował, bych jako mógł. Wszakże się tego znamienicie pomścił, gdy tatarskie dzieci, takoż żony posiekł i potopił, gdy uciekały na wodę; drugie Czeremisowi strzelali na wodzie jak kaczki. Także się z plonem wrócił w całości do domu. Toż i na drugi rok uczynił.”
W tem opowiadaniu drobną mamy próbkę tego, czem była stepowa dzielność podolska. Pretwic nie pytał się, jaka jest liczba nieprzyjaciela, a kiedy ten uchodził, chociaż z małą garścią ludzi, puścił się za nim w pogoń, żeby go „zarwać”, żeby chociaż plon odbić, albo cząstkę plonu. Liczył głównie na przerażenie wroga. Li tylko prawie męstwu polskiemu przypisać, że się na niego nie zwrócili całą siłą Tatarzy. Ale sądzili pewnie, że Pretwic goni jedynie w przedniej straży, to jest że za nim idą znaczne wojska i że niebezpiecznie go zaczepiać. Tak bez przeszkody dobiegł aż do Kaffy i tam płakał, widząc nieszczęście swoich, ze ich uprowadzono na okręty, a nie mógł dalej biedz za wrogiem. Mścił się odwetem i na przyszły rok już się umyślnie do Krymu wyprawił. Z takimi dzielnymi ludźmi jak Pretwic przechodziła Rzeczpospolita ze stanu obronnego w stan zaczepny, nękając sama nieprzyjaciół aż w Krymie.
Drugą z większych wypraw Pretwica wspomina Bielski pod r. 1549. Na końcu miesiąca września Tatarzy w krajach ruskich ogromne szkody czynili, a żołnierza nie było. Wtenczas Bernard Pretwic, Jan Herburt, Aleksander i Prokop Sieniawscy puścili się na zagony tatarskie, luźno, każdy z osobna. „Ale gdy wielkości ludzi wytrzymać nie mogli, Tatarowie zamek Peremirkę oblegli, na którym, jako nieopatrzonym, a ludźmi niemałymi ociężonym, gdy Wiśniowiecki kniaź utrzymać się nie mógł, poddał się z żoną tatarom. A gdy on z zamku wyszedł, ostatek ludzi jął się mężnie bronić Tatarom; ale Tatarowie podstęp uczyniwszy, zameczek spalili i ostatek pobrali.” Od Peremirki szli dalej. Tymczasem jednak hetman Tarnowski ściągnął już od Sandomierza pod Tarnopol, a od Przemyśla nadchodził Piotr Kmita, wojewoda krakowski. Nie doszedł już Kmita na miejsce, bo hetman i bez niego Tatarów poraził.
Młodzież z ochotą pod chorągiew Pretwica spieszyła, nawet z oddaleńszych ziem koronnych, nawet ze dworu. Tak naprzykład wspomina Paprocki, ze Jakób z Zakliczyna Jordan, wnuk kasztelana bieckiego, pacholęciem był na dworze Zygmunta Augusta, a iż go myśl zawsze ciągnęła ku rzeczy rycerskiej, uprosił się, żeby mógł być przy Bernardzie Pretwicu. Będąc przy nim czas nie mały, „zawżdy sobie we wszystkich potrzebach, w których z nim bywał, znacznie poczynał (Herby rycerstwa, wydanie Turowskiego, str. 956).”
W roku 1550 ówczesny cesarz turecki zaniósł przed stany Rzeczypospolitej zażalenie na Pretwica, iż najeżdża Krym i niepokoi jego państwa. Zarzut był oczywiście niesłuszny, skoro najazdy Pretwica miały cechę obronną: powstrzymanie bezustannych napadów dziczy tatarskiej; łatwo się też przyszło Pretwicowi usprawiedliwić. W odpowiedzi na to zażalenie wniósł Pretwic przed forum sejmowe swoją odpowiedź „apologię”, która dochowała się do dziś dnia, a przed kilkudziesięciu laty została odnaleziona i ogłoszona drukiem (w „Bibliotece warszawskiej”) przez jednego z naszych historyków.
Zawiera ona prosty, ale rzetelny opis jego kilkudziesięcioletnich utarczek i odsłania wiele szczegółów ciekawych z ówczesnych czasów. Widzimy w niej istotne przyczyny łupiestw tatarskich, wykrywa mianowicie Pretwic, że Tatarów popychają do tego władze tureckie, wyzyskując ich ubóstwo i ich popędy rozbójnicze. Turkom niosły napady Tatarów olbrzymie zyski handlowe i skarbowe, a zwłaszcza żyły z tego wielkie tureckie osady kupieckie nad Morzem Czarnem, znajdujące się pod murami trzech twierdz: Oczkowa, Białogrodu i Kilii. Z połowy zysku dawali kupcy konie i broń Tatarom do wpadania na Ukrainę. Na komorach cesarskich opłacała cło zdobycz, jeńcy i bydło; stąd pobłażliwość władz tureckich na łamanie zaprzysiężonych międzynarodowych traktatów. Rzuca to promień światła na fakt dla nas ważniejszy: południowe kraje miały nieprzyjaciela jednego: Tatarów; ich zaś obrona była podzielona: mianowicie obrona zachodnich dwóch województw opierała się o Polskę, wschodnich trzech województw broniła Litwa. W oczy biła szkodliwość rozdwojenia; uczuli to najprzód żołnierze w obozie, potem na sejmikach obywatele, a nareszcie cała Litwa i Polska: to też pierwsza zgodziła się ostatecznie na przyłączenie do korony trzech województw wschodnich.
Sława i miłość narodu otoczyły jeszcze za życia jaśniejącą aureolą imię Pretwica, niestety nie znalazł się ze współczesnych nikt, ktoby nam przekazał dokładne dzieje jego żywota, jego walk i tryumfów.
Tyle tylko od współczesnych wiemy, że kozacy, którzy pod dowództwem Pretwica walczyli, rachowali aż na 70 te bitwy, które stoczył i wygrał z pogaństwem. Nieraz się pod Oczaków i Belgrad zapędzał. Tatarzy na same imię jego pierzchali. Cóż więc dziwnego, że był szeroko sławnym w całej Koronie ? Kromer wychwalał go w swej mowie żałobnej, którą miał na pogrzebie Zygmunta Starego.
Naród wdzięczny na Podolu powtarzał w późniejszych czasach: „Za czasów pana Pretwica, Spała od Tatar granica”, a ta przypowieść ludu stała się narodowym przysłowiem. Treść jego zrozumiała i wyraźna: Napady tatarskie były na Podolu rzadkością, póki żył Pretwic. Pamiętajmy zaś, że w ślad jego działalności szły osady, kultura i dobrobyt, szły murowane zamki i pracowite ręce wieśniacze.
*) –Posługuję się w dalszym ciągu głównie pracami J. Bartoszewicza (o Pretwicu), Szajnochy, Gołębiowskiego, Przyłęckiego („Ukrainne sprawy”) i innych.
**) – Z czasów Pretwica, z r. 1551, mamy spisany dokładnie inwentarz obrony zamku barskiego. Było na nim hakownic 56, półhakownic 1120, zbrój polerowanych 2, z hełmem 1, z przyłbicami 6, gołych przyłbic 56, czapkami zielonemi obszytych 52, kaftanów zamszowych 6, mieczów 11, siekierek 3, prochu beczek 23, lepszego cetnar, kul 4731.
III.
Stefan Chmielecki. – Służba u Zamojskiego. – Najazd i pogrom Kantemira. – Nagroda monarsza. – Chmielecki z chudopachołka – wojewodą kijowskim. – Jego śmierć. – Pieśń o Chmieleckim i kazanie ks. Birkowskiego.
Długie lata upłynęły od śmierci Pretwica, zanim się znalazł na kresach drugi mąż równie dzielny, równie rzutny i śmiały, będący takim samym postrachem dla imienia tatarskiego, jak starosta barski i trębowelski. Na tronie polskim panowali już kolejno Zygmunt August i Walezy, Batory i Zygmunt III, a nie zjawiał się nikt, ktoby pochodnię wojny śmiał i umiał na Krym zanosić, napad uprzedzając napadem, niedopuszczając nieprzyjaciela do granic kraju. Dopiero pod sam koniec panowania Zygmunta III doczekał się Pretwic godnego siebie zastępcy, za którego wojaczki zagościł w ziemiach ruskich taki spokój od Ordy i takie bezpieczeństwo, jakiego tam przez długie lata dawniejsze i późniejsze nie znano.
Nie był on znowu ani hetmanem ani wojewodą lub kasztelanem, lecz prostym sługą pańskim, a niemniej jego imieniem matki w Krymie straszyły dzieci swoje. Co więcej, nie dawno należał on do tych, niestety, którzy hetmana Żółkiewskiego odbiegli z obozu na Cecorze, a po latach dziesięciu błogosławiło mu całe Podole z Wołyniem i Ukrainą jako swemu Aniołowi Stróżowi od Tatarów, pod którego opieką zaludniał się kraj na nowo, powstawały wsie i miasteczka, pożywał każdy bezpiecznie owoce pracy swojej.
W lipcu r. 1621 – opowiada jeden z pamiętnikarzy – ruszył wojewoda Tomasz Zamojski na Wołyń.
"Będąc w Równem, Stefana Chmieleckiego przyjął do swych posług za sługę, naznaczył mu 2000 złp. jurgieltu rocznego, miasteczko Nowy Międzybórz, nadto Szczuczyńce i Dewce, siół dwie, konferował w używanie, a przytem włość kraśnieńską przez dzierżawę łaskawą puścił. Ludzie swe ukrainne co wojenną służbę powinni, pod jego władzę oddał".
Takim to tytułem "sługi" pana wojewody kijowskiego, wodza powinnych do służby pańskiej Kozaków, prywatnemi siłami milicyi pańskiej i nielicznych pocztów ochotników szlacheckich, zdołał Chmielecki dziwną trwogą przejąć Tatarów. Przypatrzmy się znowu bliżej jego działaniom, przewagom i "fortelom", niemniej dziwnym jak Pretwicowe.
Pochodził on ze szlacheckiego rodu (herbu Bończa), ale mając mały majątek, przystał chętnie na służbę do wielkiego pana, zyskując w ten sposób nie tylko materialną podporę, ale także sposobność do rozwinięcia tkwiących w nim zasobów energii i odwagi. Na swojem skromnem stanowisku okazał ogromny dar organizacyjny, ruchliwość i przedsiębiorczość. Skromne swe siły podwoił czujnością i osobistem męstwem. Czuwał z wytężonym okiem i uchem, z jedną nogą w strzemieniu, a gdy zwietrzył Tatarów, nie czekał, aż po kraju rozniosą spustoszenie, ale spotykał ich na granicy z szablą w garści, na czele pancernych i kozaków, a sprawiwszy im dobrą chłostę, gnał za nimi w Dniestr i w dzikie pola.
"Powiadają, że uciekającemu nieprzyjacielowi trzeba złoty most budować", mawiał nieraz Chmielecki; "ja zaś, że mam sprawę z Tatarami, którzy mostów niepotrzebują, zawsze muszę wpław za niemi."
To też Tatarzy cały czas jego straży na pograniczu nie śmieli nawiedzać Polski, albo wpadłszy niezwyczajną potęgą, doznawali krwawego upomnienia na przyszłość. Okazało się to osobliwie w roku 1629, którego dzieje są jednem pasmem zasług i tryumfów Stefana Chmieleckiego. Najechał wtedy Kantemir Polskę w połączeniu z Kałgaj sułtanem, prowadząc mnogie "ujmaki" nogajskie i ordy krymskie. Dwóch synów Kantemirowych, kilku krewnych, wielu sułtanów krymskich ze krwi Girajów, mnogo doświadczonych w łupieztwie murzów, ciągnęło na czele oddziałów mniejszych. Od maja do września rozpostarło się pogaństwo po całej przestrzeni od Ukrainy aż po sandomierskie granice Rusi. Słabemu wobec takiej przemocy Chmieleckiemu nie pozostawało nic innego, jak wzywać do gromadzenia znaczniejszych sił.
Kozacy ze wszystkich miast, gdzie jeno mieszkali, na listy Chmieleckiego odezwali się zgodnie, że "są gotowi stawić się do służby królewskiej, w posłuszeństwie być i powinności na nich włożonej dosyć czynić".
Chmielecki lada dzień wyglądał Katemira. Wojska miał z sobą cztery tysiące; Kozacy nadciągali w ośm tysięcy, starszym nad nimi był Hrehory Sawicz, Czarny. Wszystka starszyzna i co najdawniejsi mołojcy znali i słuchali Chmieleckiego, który ich w grozie trzymał i prowadził do zwycięstwa, a przed królem dawał o ich świadectwo, ze „są skłonni do porządku i posłuszeństwa, a gdy za łeb z tatarem iść przyjdzie, rzeźko dopomogą.”
Tatarzy ostatnich dni sierpnia 1629 przeprawili się przez Dniepr, część pod Oczakowem, część na Tawanii, poszli na bród Pieszczany na Bohu, i zmierzali ku czarnemu szlakowi. W stepie pojmali pasieczników, którzy tam swoje pasieki mieli i od nich otrzymali dobrą przestrogę. Na mękach szczerą prawdę powiedzieli: „nie radzimy iść czarnym szlakiem, bo się na was pan Chmielecki ze szlachtą dobrze nagotował; także i Kozacy zaporozcy po miastach ukrainnych leżą wszędzie.” A gdy spotkali silny podjazd z rotmistrzem Bajbuzą, przekonali się, że pasiecznicy prawdę mówią; więc zaraz się cofnęli i złożyli radę nad Siną wodą, którędy się udać. Radzili dzień cały, potem poszli poprzek przez pole, przeprawili się przez Dniestr, wyżej Raszkowa na Żabczyn bród i szli po tamtej stronie Dniestru, a po tej stronie szedł Chmielecki ze swoim ludem i ochotnikami, mając wojska z pięć tysięcy. Kozacy tuz w trop za nim następowali; wszystka Ukraina się ruszyła.
Pokazało się też, ze naprężno Tatarzy zmienili szlak pochodu, Chmielecki rychło się bowiem przez Dniestr przeprawił i po kolei zaczął uderzać na idące bez połączenia ze sobą oddziały tatarskie. Następowała jedna klęska po drugiej. Pod Dobrowodami rozbito młodszego syna Kantemirowego, który ledwo samotrzeć uciekł lasami. Dnia 4 października poczty wojewody ruskiego Stanisława Lubomirskiego dopadły pod Uściem u samych Brodów dniestrzańskich średniego z synów Kantemirowych imieniem Makbet sułtan i podobnież rozgromiły go z całym zagonem. Sam Makbet sułtan dostał się do niewoli, a że „świetno siedział i każdy go za więźnia wziąć chciał, w ręku zabity. Głowę mu ucięto” i wielu jeńców zabrano, pomiędzy którymi siostrzeniec Kantemirów i wielu murzów znacznych. We dwa dni później sam Stefan Chmielecki zaskoczył główny kosz tatarski pod Bursztynem nad Lipą i tu przyszło do walnej bitwy, rozstrzygającej o losie Kantemirowej armii. Zwycięstwo było zupełne, a Tatarzy rozgromieni rzucili się do ucieczki, ścigani długo przez rycerstwo Chmieleckiego.
Gdy zaś Chmielecki zobaczył, że mu konie słabiej, pchnął z pod chorągwi towarzysza Komorowskiego do stojącego niedaleko wojewody ruskiego Lubomirskiego, żeby Tatarom od brodu zachodził. Komorowski przyjechał na godzinę przed Tatarami, którzy tak byli zaślepieni, że gdyby nie trochę namiotów, które stały nad brodem, wpadliby w sam obóz. Lubomirski dał im dobrą chłostę i do reszty rozgromił, tak, że z tego zagonu mało co uszło, a było, jak więźniowie powiadali, do 7000 wyborowego ludu.
Islam Giraj dostał się do niewoli, ten co później w Polsce z Chmielnickim wojował. Plon wielki, samych więźniów 10.000 odbito, a zacnych białychgłów liczbę niezmierną. Takiemi posługami Chmielecki imię swoje rozsławił.
Chmielecki wyprawił do króla posłów wojskowych z wiadomością o zwycięstwie. Głowę Mambet Beja syna Kantemirowego, szablę jego i sahajdak ze strzałami u nóg królewskich złożył.
Po tym pogromie nieprędko skrzydła odrosły Tatarom, tak wielką stratę ponieśli w ludziach i koniach. Długo też potem plując powtarzali: "Chmielecki sabak".
Cnotą i pracą, szablą i odwagą, sprytem i statkiem można było wówczas jeszcze zajść wysoko, dalej czasem, niż człowiek sobie zamierzył. Starsi bracia podawali rękę ubogim a zasłużonym. Najlepszy przykład mamy na Chmieleckim, który na granicy uwijając się z Tatarami, ani wiedział o tym, że z chudego pachołka panem zostanie. Tak się jednak rzeczy miały. Tomasz Zamojski, podkanclerzy koronny jadąc z Warszawy do domu, Ww Wilanowie otrzymał wiadomość o śmierci Aleksandra księcia Pasławskiego, wojewody kijowskiego. Wnet konie zawrócić kazał i zamiast do Zamościa pojechał do dworu; a wiedząc, jakiego człowieka potrzebuje to miejsce pograniczne dla obrony od Tatarów i powściągania swawoli kozackiej, zaproponował królowi na wysokie krzesło w senacie, które sam niedawno zajmował, swego „sługę” Stefana Chmieleckiego chorążego Racławskiego, „człowieka bogobojnego, trzeźwego, poważnego, a przedewszystkiem biegłego w dziełach rycerskich”.
Było wiele starających się o ten urząd; namyślał się król przez dni kilka, nie chciał obrażać ludzi znakomitego rodu i znaczenia, przekładając nad nich jakiegoś szlachetkę, co wyrósł nie z soli, nie z roli, ale z bólu, z krwawej pracy. Odradzali mu zazdrośni cudzej sławy, przekładając, że nie przystoi, aby krzesła senatorskie słudzy panów zasiadali; ale Zamojski gorącemi prośbami tyle dokazał, że król nadał województwo Chmieleckiemu, który nic o tem nie wiedział i nie spodziewał się tego. Zamojski nie pierwej z Warszawy wyjechał, aż król przywilej podpisał; zatem wziął przywilej, uniżenie królowi podziękował, a wróciwszy do Zamościa, posłał do Chmieleckiego prosząc, żeby go odwiedził. Chmielecki przyjechał ze swoją żoną i z dwoma synami Łukaszem i Adamem. Nie miał jeszcze żadnego oznajmienia o łasce królewskiej; jednak wiedział o tem, bo wieści prędko latają i przystojnie, ze słusznem towarzystwem przyjechał do Zamościa. Zamojski był chory, zaraz jednak posłał do niego, żeby się nie bawił, bo już do stołu czas było siadać. Tego dnia nic mu nie powiedział, na drugi dzień dopiero po mszy wielkiej oddał mu przywilej przez Piotra Oleśnickiego sekretarza królewskiego i już na obiedzie pana Chmieleckiego nie jak sługę swego, ale jak senatora wyżej od siebie sadzał, ciesząc się z nim, ile mu zdrowie pozwalało.
Chmielecki kilka dni w Zamościu zabawił, a potem miał do króla jechać, dla podziękowania mu za okazaną łaskę; ale że niebezpieczeństwo groziło od Tatarów, pojechał na granicę, żeby po staremu kraj piersiami zasłaniać i okazać się godnym łaski królewskiej.
To też ie zastał go już w Zamościu drugi królewski przywilej, jaki w parę dni nadszedł, a przeznaczony był również dla nowego wojewody, aby łaskę królewską uzupełnić. Król nadawał mu w tym nowym akcie starostwo owruckie, przynoszące znaczne dochody i mające podeprzeć jego majątkowe położenie. Tej drugiej łaski monarszej Chmielecki już nie odebrał – nie żył wówczas. Tego samego dnia, kiedy list na starostwo, nadeszła także na dwór Zamojskiego wiadomość o jego śmierci. Wespół z domem Zamojskich zaniosła się cała wschodnia połowa Polski nieutulonym żalem nad jego grobem. Po wszystkich dworach, dworkach i chatach rozległ się lament podobny temu, jaki czytamy w pamiętniku ruskiego szlachcica owej daty: „Takiego wodza i rycerskiego człowieka dawno korona polska nie miała. O czem nie może się stwierdzić do końca, jeżeli kiedy i był. Przez co w polach dzikich na samych szlakach tatarskich niemal wszystka Ukraina dalsza miasteczkami i wsiami pozasiadywała… Którego śmierci wielce wszyscy żałowali i płakali, tak rycerskie ludzie jako i pospolity człowiek, tak jako dzieci ojca albo matki, iż byli za staraniem a szczęściem Onego wytchnęli. Jakoż po wszystkie czasy i roki za regimentowania hetmana Żółkiewskiego i polnego Koniecpolskiego nigdy w pokoju takim Ukraina, ani Wołyń, Podole, ruska ziemia, Lwów, Halicz aż do Przemyśla ku Krakowu nie zostawały…” Jak o każdym niezwyczajnym człowieku, którego śmierć lub życie zwłaszcza ubogą obchodzi strzechę, tak i o Stefanie Chmieleckim i jego zgonie rozbiegły się najdziwaczniejsze powieści. Powtarzano sobie z niełatwą do przebaczenia prostodusznością, iż przedwczesną śmierć bohatera przyspieszył umyślnie leczący go cyrulik, że cyrulika tego naprawił nań hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski, zazdrosny jego sławy i t. p. Nierównie więcej prawdy przekazała nam śpiewana o bohaterze ówczesna piosenka:
Cny Chmielecki, mężu sławny,
Jakiego świat nieznał dawny,
Nie jeden wiek nie dwa minie,
A twa pamięć nie zaginie !...
Szczęśliwieś ty granic bronił,
Mężnie Turki w polach gromił.
Śmiele wielkie kosze znosił,
Słusznie cię też każdy głosił.
Twe Europa chwali męstwa.
I dziękuje za zwycięstwa,
Te i która cnotę dusi,
Sama zazdrość przyznać musi.
Takie ludzi wszystkich głosy
Staną tobie za kolosy,
Stanieć to za piramidy,
Żeś tureckie łamał dzidy.
Zmarłemu poświęcono mnóstwo pieśni, opisów i mów, ogłoszonych drukiem i do dziś dnia sławiących jego imię a jednym z najpiękniejszych pomników jego pamięci jest kazania, wypowiedziane przez największego po Skardze z polskich kaznodziejów, Fabiana Birkowskiego, w którem zawarta jest przepyszna charakterystyka tej rycerskiej postaci.
"Nie był nigdy Chmielecki", mówił o nim wymowny Dominikanin "gnuśnym, albowiem nigdy rąk związanych nie miał; robił niemi, gdy wojował na wojnach pańskich. Gnus leniwy rad mawia: nie pójdę w drogę, ono lew stoi i lwica mi zastąpiła; nie mówił tego Chmielecki, ale języka dostawszy o tych lwach Kantemirowych, o lewkach sułtańskich, zastępował im z garścią pobożnych i serdecznych ludzi i zabijał je i plony z paszczęk ich pogańskich wydzierał. Mógł tedy użyć przed najjaśniejszym królem panem swym onych słów, których użył niegdyś Dawid św.:
Pasał sługa twój ojca twego trzodę i przychodził lew albo niedźwiedź i brał barana z pośrodku trzody i goniłem te bestye i zabijałem je, i wydzierałem z paszczęki ich: a oni powstawali przeciwko mnie, a jam je chwytał za gardło i dusiłem je i zabijałem.
Małoż tych bestyi okrutnych przechodziło Dniestr i na polskie i na pokuckie włości wypadało i szarpało bogate i szlachetne dwory. O jako wiele owieczek Chrystusowych wydarł z paszczęki pogańskich wilków Chmielecki ! Dziateczki same wozami drabnymi wożone były do Lwowa i do innych miasteczek i od swoich poznawane i brane były!
Jako wiele pod Martynowem odbito panien i mężatek stanu szlacheckiego, wojska wprzód pogromiwszy pogańskie Kantemirowicza młodego!
Przyniosła niegdyś Judyth głowę Holoferna hetmana assyryjskiego i ukazawszy ją przed wszystkim ludem żydowskim w Betuliej mówiła: oto głowa Holoferna hetmana wojsk assyryjskich i oto namiotek jego, pod którym leżał spiwszy się srodze, gdzie przez ręce białej głowy zabił go pan Bóg nasz.
Inaczej o głowie Kantemira młodego mógł mówić Chmielecki, którą na sejm odesłał i rzucił pod nogi królewskie: oto jest głowa Kantemirowa hetmana wojsk tatarskich, które się liczyło na sto tysięcy; ucięta jest nie na łożu pod namiotem jakim, ale w polu bitwy krwawej, gdy jednak i drugiego konia zbył sułtan młody. Miasto namiotku Holofernesowego widzicie tę szablę, jako ważna, która u niego jako pióro latała w ręku; ten sahajdak strzał większych pełny, łuk także tęższy niż inne w wojsku znaleźć się mogły tatarskiem!”
Tak to i więcej jeszcze wychwalał ksiądz Birkowski zmarłego bohatera. Słuchali go zapewne ludzie z pochylonymi głowami, ze smutkiem w twarzy, zapytując siebie w duchu, czy i kiedy narodzi się nowy bohater do walki z Tatarami. Nie wiedzieli, że właśnie w tym samym czasie, w chwili Kantemirowego pogromu, rodziło się na zamku oleskim w domu Sobieskich dziecię, mające z czasem wyrość na wielkiego wodza i króla, na zwycięzcę z pod Lwowa i Wiednia, na bohatera, któremu było przeznaczone zadać pogaństwu cios ostatni, podkopujący raz na zawsze jego potęgę.
[Zygmunt Brzeski, Dwaj pogromcy Tatarów – Bernard Pretwic i Stefan Chmielecki. „Ognisko” nr 1, styczeń 1905]
Goton,
Jeszcze może to:
„…Toteż, gdy sytuacja na to pozwoliła, chociaż daleko jeszcze było do zakończenia wojny, w drugiej połowie 1917 roku znów zaczęło wychodzić we Lwowie „Ognisko". Owo istniejące od 1895 roku pismo galicyjskich oddziałów ogólnoaustriackiej klasowej organizacji drukarzy, nie ukazywało się od września 1914 roku. Wybuch w listopadzie 1918 roku walk polsko-ukraińskich we Lwowie i całej Galicji Wschodniej znów położył, na kilka lat, kres jego istnieniu.
Terenem wyjątkowo słabego rozwoju polskiego czasopiśmiennictwa robotniczego ruchu zawodowego była Galicja wschodnia. Wznowione w 1923 roku lwowskie „Ognisko" wychodziło jako organ okręgowy ogólnokrajowego związku klasowego drukarzy do września 1939.
No, trudno się mówi. Niech on będzie nawet i Ludwik i H. – bo to od niego.
http://64.233.183.132/search?q=cache:5xwj5y5YzkUJ:www.geocities.com/kpp_...
Aleksander Levay (1836-1905) długoletni przewodniczący Stowarzyszenia Drukarzy “Ognisko”, zarządcy drukarni Pillera i kapitły greckokatolickiej.
http://www.osoboteka.pl/Stefan_Chmielecki
http://www.pol.uni.opole.pl/show.php?id=82〈=pl
_____________________
A teraz pozdrawiam.
28. wladysl
bardzo dziękuję za uzupełnienie. Pan Stanisław jest takim erudytą, że trzeba często "tłumacza" dla pełnego zrozumienia Jego tekstów.
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Maryla
Jest erudytą, fakt, i dlatego zatrudnił na swoim forum poczet mięśniaków do nieustającej egzegezy. Żeby było śmieszniej niż z felietonów wyziera.
Pozdrawiam.
30. @Maryla
Mam prośbę, propozycje techniczną:
czy byłoby mozliwe aby zrobic tą notke (i inne notki tego rodzaju) w formie kalendarium, np.:
2010-10-01
wysłanie pisma do xxx o następującej treści:
...treść... (albo skan pisma)
2010-10-05
rozmowa telefoniczna xxxx z yyyy na temat zzzz. Konkluzje:
...treść...
2010-10-10
odpowiedź xxxx na pismo z 2010-10-01 o nastepującej treści:
...treść... (albo skan pisma)
itd.
Komentarze często traktuja o różnych rzeczach trudno się połapać na jakim etapie jest sprawa, kto na co odpowiadał i w jaki sposób, a takie uporządkowanie i updatowanie po kolejnych zdarzeniach byłoby bardzo pomocne w śledzeniu sprawy i też oszczędzi sporo czasu gdy bedzie sie chciało odtworzyc historie kontaktów.
To nie zajmuje duzo wiecej czasu a tworzy porzadek.
Pozdrawiam i wytrwałości życzę ;-)
Igor
31. @igorczajka
Witam,
na portalu trudno utrzymać tematycznośc wątków :)
W zakładce Interwencje staramy się grupować tematycznie wpisy i korespondencje w sprawie.
Akurat ten wątek miał zacząć i zakończyć się zgłoszeniem dowodów w sprawie przestepstwa, a rozrasta się niespodziewanie o kolejną korespondencję i nie wiadomo, kiedy się skończy.
Zrobimy oddzielną zakładkę dla tej sprawy. Wczesniejsza korespondencja jest podlinkowana nad pismem.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Niestety te linki nie działają
Szkoda że buble kręcą tzw. reżyserzy , a filmów historycznych z naszych dziejów nie ma komu młodzieży przedstawić. Bawią się grami z pogranicza bubla i chałtury i ogłupiają robiąc w mózgu dziury.
Pozdrawiam
33. Jacek Mruk
niektóre linki nie działają, ale mamy wszystko zarchiwizowane w wątku , do którego jest link w pierwszym pismie - zgłoszeniu. Robiliśmy skany, żeby uniemozliwić usunięcie dowodów.
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. @Maryla
Chodzi mi o to, że główną wiadomość mozna edytować, prawda? I w głównej wiadomości mozna dodawać kolejne etapy. W tej chwili trudno się zorientować bez długiego studiwania, co do kogo i w którym momencie było wysyłane. A informacje uporzadkowany w zaproponowany przeze mnie sposób w ramach głównego wpisu (oddzielone od siebie dodatkowo np. pozioma linią) porządkowałyby to wszystko. Obecnie jest to jakis chaos, w którym bez wnikliwych studiow nie można się polapać. Sami się nie połapiecie za jakis czas, gdy juz nie będziecie pamietac co było do kogo.
35. @igorczajka
OK, to jest porządkująca propozycja dla czytelnika.
To się da zrobić, chronologia, daty i linki do zamieszczonych dokumentów w tekście pierwszym.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. @Maryla
Dokładnie o to mi chodziło ;-)
37. Maryla
Widzę, że niepotrzebnie kłopotu narobiłem tą historią. Ledwo się nie rozpłakałem.
Przecież wystarczyłoby krótko i zwięźle, bez żadnych takich obszernych mecyi.
Ale przecież fortel Pretwica zasługuje na uwagę w dzisiejszych czasach, co nie?
Pozdrawiam.
38. Maryla
Dziękuję , będę starał się tak szukać .
Pozdrawiam
39. rozmowy telefoniczne
w dniu 18.10.2010 .
telefon do mł. asp. Ewa Szymańska-Sitkiewicz - odesłała mnie do szefa.
Telefon do sekretariatu nadkom. Marcina Szyndlera- dwa razy - niedostępny, na naradzie.
Dzwonię jutro ponownie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. Odpowiedź z Prokuratury na zażalenie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
41. rozmawiałam dzisiaj telefonicznie z nadkom. Marcinem Szyndlerem
wyjasnilismy sobie sprawę nieporozumień w korespondencji.
Rozmowa bardzo rzeczowa.
Mam obietnicę, że w najblizszym czasie dostaniemy wyczerpująca odpowiedź z kopią korespondencji, która do nas wczesniej nie dotarła i linkami do sprawy.
Czekam na odpowiedź i zgodnie z procedurą idę na swój komisariat z kompletem dokumentów zgłosić sprawę podejrzenia przestępstwa i wniosek o ściganie sprawców.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. pan rzecznik KG policji
Dziś w TVN w Faktach Mariusz Sokołowski, rzecznik policji :" Takich zdarzeń jak te opisywane w sejmie nie było."
http://www.tvn24.pl/fakty.html
To oznacza, że Jarosław Kaczyński konfabulował mówiąc o oddawaniu moczu na znicze przez tarasowców i gaszeniu papierosów na szyi modlących sie kobiet. Aha.
To gdzie to się działo w takim razie, skoro nie pod pałacem, panie rzeczniku??? To, czego byliśmy świadkami? Radosnej samby? w Rio????
Żenada.
Proponuję wysyłać panu rzecznikowi zdjęcia i filmy spod pałacu prezydenckiego.
http://anna1.salon24.pl/241890,pan-rzecznik-kg-policji
Ależ KG Policja ma wiedzę, dostali naszego maila dlaczego Pan rzecznik kłamie?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. @Maryla
"Ależ KG Policja ma wiedzę, dostali naszego maila dlaczego Pan rzecznik kłamie?"
Przeciez znasz odpowiedz na to pytanie. Nam moga cos tam odpowiedziec, bo mamy ograniczony dostep do szerokiej publiki. Na forum publicum, do milionow ludzi ma byc skierowany odpowiedni przekaz - takich zdarzen nie bylo, JK klamie, klamia tez obroncy krzyza i wszyscy zainteresowani wyjasnieniem tej sprawy. Ot co. Zdaje sie trzeba przesylac nasza korespondecje do poslow, zeby naglasniali, bo inaczej jakos cienko to widze. T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
44. Tamka
przecież JK dzisiaj z trybuny sejmowej powiedział to samo, co my napisaliśmy w liście do Prokuratora Generalnego i KG Policji.
Powiedział to w czasie transmitowanym przez media, a natychmiast cała szujowata banda funkcjonariuszy mediów ruszyła do zagłuszania tego i atakowania PRAWDY.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. @Maryla
Ja wiem co powiedzial JK. Toc napisalam, ze chodzi o zaguszanie prawdy. Chodzi o przekaz do ludu: JK klamie, wsio jest ok, "fanatycy" znowu wywoluja kipisz etc.
Juz przyjelam do wiadomosci, ze prawdy nie uslysze z tv, od rzadu i jego ekipy, tych wszystkich uwiklanych partii. Skoro prawda jest wyszydzana i manipuluje sie nia, to trzeba walczyc papierem, dokumentami z urzedow, odpowiedziami z podpisami urzednikow. Trzeba to dostarczac poslom. Do takich wnioskow doszlam- kolejny etap, proba przebicia sie z faktami. T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
46. "to trzeba walczyc papierem,
"to trzeba walczyc papierem, dokumentami z urzedow, odpowiedziami z podpisami urzednikow. "
AMEN.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. wszystkioe portale zamieszczają informację
Przed Pałacem Prezydenckim, w czasie gdy stał tam krzyż, doszło w sumie do 48 incydentów. Żaden z nich nie dotyczył gaszenia niedopałków papierosów na szyjach modlących się osób, czy gaszenia moczem zniczy - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Jak zapewnił, w przypadku każdego incydentu policjanci reagowali "natychmiast". Odniósł się w ten sposób do czwartkowej wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w sejmie powiedział, że w Polsce "nie ma żadnej praworządności" na co dowodem są wydarzenia, do których doszło pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, na które nie reagowali policjanci ani funkcjonariusze ABW.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Gaszono-papierosy-na-szyjach-i-ob...
Czas na pismo do p. rzecznika Policji Sokołowskiego?
Rzecznik nie może tworzyć faktów , jak sa dowody i świadkowie gotowi świadczyć PRAWDĘ.
sĄ SETKI FILMÓW NA YOUtUBIE, PANIE RZECZNIKU !
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
48. Maryla
I dlatego tak ważne jest dokumentowanie faktów.
Za 1o lat Sokołowski prześle Friszkemu lub Paczkowskiemu swój materiał, na którym zaczną "pracować". Jak koty, które włażąc pod łóżko nie "narobią" tylko "napracują"
Dzisiaj na przykład, okazuje się, że Pan Cinkciarz z braku laku zaatakował biuro PiS, zamiast Millera czy Putina.
[tak, te godziny o które pytał Macierewicz, znaczy od chwili zatrzymania do 20.00 są b. ważne. Być może obieżyświat miał zamiar unicestwić Obamę i samego Barroso, albo, już nie chcę myśleć - samego Pana Buzka? Przy Czerskiej nie był widziany - tego byłoby już za wiele!]
49. wladysl
słuchałam dukania min. Millera w sejmie i siłą się sama trzymałam przed telewizorem, żeby usłyszeć to cudo , że "obłąkany" chciał zaatakować byle kogo, byle był "pierwszo ligowym politkiem" i w tym celu polował na Millera !
To tylko idiota może przyjąc na wiarę.
Miller, trup polityczny, ostatnio kandydat Samoobrony , dzisiaj odkurzony i wypachniony robi za eksperta w odzyskanej TVP i w TVN u Morozowskiego.
Tak strasznie mi brak mojego skradzionego archiwum z blogu na S24 !
Tam miałam materiał wart dzisiaj duzych pieniędzy! Spisane wszystkie słowa i czyny, dzisiaj w sieci nie ma śladu po moich "wykopaliskach".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. Maryla
Wszakże nazwisko Merkel, o ile wiem, nie padło, i Putina też.
Być może padnie jutro, a kto wie czy nie rzucą nazwiska Berlusconiego, wystraszonego Kłopotka lub mężnego Napierniczaka.
Najgorzej, by padło nazwisko Kidawy-B., która co by nie powiedzieć o Plesze i Gowinie w temacie "in vitro" - wypadła jak Filip z konopi ze swą intelektualną nędzą.
Mucha nie siada! - mówią menele pod budką - a ta siedziała, i patrzyła jak sroka w gnat nie rozumiejąc o co w Polsce toczy się walka.
Dobrze Marylo, że jesteś brzydka, i rozumiesz o co mię idzie.
Jak tam zwał, tak zwał - sytuacja jest rozwojowa.
Dostęp do Pana C. mają niestety inne - nie nasze.
Pozdrawiam. Coraz piękniejsza jesteś, i coraz bliżej Ci do Circ.
51. wladysl
trzymają pana C. i kombinują, jaką legendę dorobić.
Nawet na to konto Niesiołowskiemu ochrone dali :) chyba przed nim samym.
Ale - nie chcę znów kasandryczyć - skończy sie na wygodnej izolatce w domu bez klamek, skąd po cudownym uzdrowieniu przez specjalistów wróci zresocjalizowany i pełen miłości do polityków, na społeczności łono. Wróci tak, że nikt nie będzie o tym wiedział, dla ochrony jego godności i prywatności.
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. Maryla
Fakt.
53. @Marylko
Obejrzałam dziś sobie Wiadomości w TVP1 - i po zobaczeniu Millera, jak to "zgodził się na ochrone BOR", parsknęłam śmiechem i oplułam telewizor :))
A KTO tego trupa politycznego, ten skansen komuny chciałby tknąć?
Ale dobrze - czym głupsze narracje, tym lepiej: mało kto chyba jest w stanie uwierzyć w Millera :)
A wracając do obrońców krzyża - poczytałam sobie wczoraj karczemne wywody na moim, ogólnopolskim portalu zawodowym (oczywiście kpiny z obrońców, oczywiście Jarkacz kłamie w sejmie o napaściach i gaszeniu peta na szyi - okraszone odpowiednimi drwinami) /jeden z uczestników zaczął wątek opisując te napaści/ no i ...posypało sie "opinii" od tych co wiedzę z TVN/GW czerpią.
A to próbka tekstu wielce elokwentnej i "błyskotliwej" damy, udzielającej sie licznie na portalu:
"I moher, z zaciśniętą na różańcu dłonią, kopał ją nienawistnie... w imię jedynie prawdziwej wiary W BOGA. No sorki, ale ja w taką wiarę nie wchodzę..."
Po moim komentarzu (naprawdę wyważonym :) - dama umilkła. A mój post poparło później kilka osób (jest taka opcja "poprzyj post"), które nie uczestniczyły w tej żenującej nawalance "wykształconych" i dopisało sie kilka innych - które pod krzyżem widać były, albo miały wiedzę z pierwszej ręki.
Wniosek z tego smutny - że w tzw. "Polsce" - ludzie wiedzą i wierzą tylko w to, co zobaczą w TV. Bo przecież... "panu Prezesowi się przyśniło, nie wiadomo czy na jawie, czy normalnie,
mimo wszystko jednak Haloperidol lub Risperidon..." (wypowiedź psychiatry).
Mam dość.
Selka
54. @Maryla
Dlaczego Pani trzyma ważne informacje na jakimś dziadowskim serwerze w Polsce, gdzie nie tylko wszystko jest śledzone przez razwiedkę jak pisze p.Michalkiewicz, ale często jest nieprofesjonalna obsługa tych serwerów przez różnych skoligaconych, którzy mogą na żądanie wywołać "awarię" i wszystko idzie w zapomnienie.
Proszę się zalogować na www.polskawalczaca.com
Tam ludziom nic nie zginęło i nie ginie. Rozpocznie sobie Pani jakiś temat w którym te ważne informacje będzie sobie trzymać i każdy bedzie mógł je przeczytać.
55. TezPolonus
a skąd Pana wiedza, gdzie Stowarzyszenie ma serwer?
Pisałam do Władysława o moim skradzionym blogu, który prowadziłam na Salon 24 od kwietnia 2006 r..
Procesuję się obecnie z włascicielem portalu, ale blog mój i Franka bezprawnie wysadzono w kosmos bez mozliwości skopiowania.
To stała praktyka "Niezależnego Forum Publicystów" - tak sie zwą.
Na portalu BM24 nic nie ginie :)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
56. @Selka
ludzie sa tak ogłupiali przekazem medialnym, do tego ta wściekła nagonka na Pospieszalskiego i ich film z okresu żałoby, że kupują w ciemno te brednie.
Konsekwentnie utrwalili w mózgach oglądaczy i czytaczy , że ten film to była gra ustawionych nienawistników. Sama miałam powazny problem, aby wytłumaczyć znajomej, że ci ludzie z dokumentu nie chcieli jej zabić, a razem z nią płakali przy kazdej trumnie.
Tak działa socjotechnika - siedziała ta znajoma przed telewizorem i przepłakała wszystkie pogrzeby transmitowane przez media, a za chwilę uwierzyła, ze ci z filmu to inni ludzie, chyba z innego pogrzebu.
MORDERCAMI DEMOKRACJI NIE SĄ POLITYCY TYLKO MEDIA.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. Dodam:
..."MORDERCAMI DEMOKRACJI NIE SĄ POLITYCY TYLKO MEDIA."
- (anty)polskie, UBeckie media !!!
Selka
58. @Maryla
Nie żyjemy w żadnej "DEMOKRACJI" ! Od dawna !... I nie tylko my. Źyjemy w ustroju, który nazywa się "TOTALITARYZM MEDIALNY". Poza tym trudno SITWĘ sprawującą tę władzę totalitarną rozdzielać tylko na polityków i media. A gdzie szmal, korporacje, organizacje "Wschodu" i "Zachodu" i naciski spoza Polski ? To jest także fragment układanki NWO. Media pod różnymi nazwami to tylko bojówki i cyngle. Wszelkie męty o konkretnych nazwiskach, zarówno z mediów jak i polityki to dobrze opłacane pachołki. A my z nimi rozmawiamy, podajemy im ręce, patrzymy głęboko w oczy, fascynujemy się ich życiem i tańcami ... A to jest jedna wielka SWOŁOCZ w wielu osobach. PRÓBUJMY WALCZYĆ O INSTRUMENTY PRAWNE, by móc udowodnić im szalbierstwo i o ile to możliwe wsadzić do pierdla. To jeszcze możemy próbować w ramach tej wydmuszki zwanej "demokracją". Bo wydmuszki Sejmu i Sądu jeszcze pozostały. I pośpieszmy się, póki zaczadziały tłum wyborców jeszcze cokolwiek kojarzy. Jeszcze następne 15 lat Gówna Wyborczego, codziennego Metra i tefałenu i nawet tego Forum nie będzie.
Idem
59. Idem
trzeba egzekwowac konsekwentnie prawo, tam, gdzie jeszcze działa.
I robimy to.
Dowody przestepstwa wysłane, prokurator musi je dołączyć do akt sprawy - co oznacza, że sprawa nie będzie umorzona, a Stowarzyszenie staje się uczestnikiem postepowania z prawem do informowania o postępach sprawy.
http://blogmedia24.pl/node/41054#comment-139594
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl