Jest krzyż, jest modlitwa (FRONDA)

avatar użytkownika Maryla

- Inkwizycja! Inkwizycja! Inkwizycja! - witają obrońców krzyża młodzi ludzie. Ci odpowiadają im modlitwą. Czas zadym na Krakowskim Przedmieściu skończony? Pięć miesięcy po katastrofie – relacja spod Pałacu.

No chodź, zobaczysz, będzie fajnie – słyszę tuż za mną. Odwracam się i widzę młodego mężczyznę ciągnącego swoją, wyraźnie ku temu niechętną, towarzyszkę w kierunku krzyża pod Pałacem Prezydenckim. Jest jeszcze wcześnie, co  oznacza, że w miarę spokojnie. Czuć jedynie atmosferę pewnego niepokoju i oczekiwania na to, że coś się w końcu stanie. W przekonaniu tym utwierdzają coraz liczniejsze patrole straży miejskiej spacerujące po Krakowskim Przedmieściu.

Ulica znowu ożyła! Pod "zakąskami" ponownie zrobiło się tłoczno, gwarno i wesoło. - Jest krzyż, jest impreza! - próbował przypomnieć jeden z wyrostków stojący nieopodal knajpy. Niewielka grupka "młodych, wykształconych, z wielkiego miasta" podłapuje hasło, ale tylko na chwilę, po kilku minutach już nikt go nie powtarza.

Tymczasem, obrońcy krzyża nieustannie trwają na modlitwie. Od symbolu, który ich tam zebrał, oddzieleni są barierkami, ulicą i jeszcze jednymi barierkami. Po drugiej stronie Krakowskiego ułożyli krzyż z płonących zniczy, poukładali wokół niego kwiaty. Na metalowych barierkach, które szpecą stołeczny deptak dalece bardziej niż niewielki krzyż, porozwieszali zdjęcia pary prezydenckiej i pozostałych ofiar katastrofy. Barierek zresztą przybyło. Dziś nad ranem. Policja ustawiła kolejny kordon zabezpieczeń. Czego się bali?

Od samego rana w mediach pojawiały się "niepokojące" informacje, że do Warszawy ściągają setki, a nawet tysiące pielgrzymów, aby uczcić piąty miesiąc, jaki minął od katastrofy pod Smoleńskiem. Nie tylko policja i straż miejska zasiliła swoje szeregi patrolujące Stare Miasto. Krakowskie Przedmieście znowu stałą się przystanią dla wozów transmisyjnych (naliczyłam ich chyba sześć!) oraz dobrą sceną dla telewizyjnych relacji. Wydawać by się mogło, że ucichła medialna nagonka na krzyż smoleński. Kluczem jest tu słowo "wydawać".

Czekając na...

Przez chwilę miałam wrażenie, że fotoreporterów, operatorów i dziennikarzy jest tam więcej niż samych obrońców. Przyszli pod Pałac dużo wcześniej, jakby wyczekiwali, że coś się wydarzy. Zawiedli się? Co dziś pokazali w popłóczynach po popłóczynach? Poza okrzykami było tam nad wyraz... spokojnie.

W tym samym czasie, kiedy Krakowskie Przedmieście czekało na "akcję", w pobliskiej Archikatedrze św. Jana Chrzciciela dziesiątki ludzi zbierały się na Mszę świętą w intencji ofiar katastrofy. Tradycyjnie już, co miesiąc uroczystości te inicjują czytelnicy "Gazety Polskiej". - Dzień dziesiąty każdego miesiąca, od 10 kwietnia 2010 roku, będzie dniem, który w sercach Polaków będzie zawsze miał swoje miejsce - mówił w homilii ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry.

Zdaniem duchownego, Polacy w czasie żałoby po katastrofie pokazali swoje prawdziwe oblicze. - Wszyscy zadajemy pytanie, czy tylko w takich chwilach potrafimy się jednoczyć, być razem, wznieść się ponad słabości i przywary, które wzięły się z grzechu pierworodnego – dodał ks. Bartołd.

Po mszy, uczestniczący w niej wierni zapalili pochodnie i udali się w "Marszu pamięci" pod Pałac Prezydencki. Wielu z nich niosło ze sobą także transparenty z napisami "Czekamy na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej", "Piąty miesiąc mija, czy to Polska czy Rossija", "Jaki prezydent, taki patriotyzm" czy "PO + TVN = kłamstwo i manipulacja". Szli Krakowskim Przedmieściem w ciszy, z godnością mijając piwoszy z pubowych ogródków, którzy nie szczędzili im kąśliwych komentarzy.

Cyrk na Krakowskim Przedmieściu

- Inkwizycja! Inkwizycja! Inkwizycja! - powitali ich "młodzi, wykształceni', nieco liczniejsi niż przed godziną. - Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona Tyś między niewiastami ... - nie dawali się wyprowadzić z równowagi uczestnicy marszu. Gówniarze nie dają za wygraną. - Kto nie podskakuje, ten jest za krzyżem! - zachęcają do zabawy liderzy, jednak znowu z niewielkim skutkiem.

Rozpoznaję znajome twarze. Z największych sierpniowych "zadym". Jest facet z kaskiem na głowie a na nim krzyż i napis "Drewno do lasu". Jest pajac odziany w lateksowy dresik z peruką afro na pustej głowie. Inny taszczy ze sobą pokaźne radio, ale nie widzę , żeby zrobił z niego użytek. O ile kilka tygodni temu takie okazy nie były wyjątkami, wręcz przeciwnie, nie wyróżniały się nadto na tle kolorowego tłumu oszołomów, o tyle dziś wyglądali co najmniej żenująco. Nikogo nie bawili, nikt się nimi specjalnie nie interesował, nawet kamery zdawały się ich nie zauważać.

Niektórzy przynieśli ze sobą zabawki do puszczania baniek mydlanych. Nad moją głową fruwają przezroczyste bąble, rozglądam się i czuję, nawet nie jak w cyrku, czuję się jakby ludzie wokół mnie cofnęli się w rozwoju.

Uczestnicy "Marszu Pamięci" kończą odmawiać różaniec. Wśród nich pojawia się Jarosław Kaczyński. - Przemawiam tutaj jako zwykły obywatel. Jako jeden z tych, którzy osobiście ucierpieli w wyniku katastrofy – mówi. Jego wystąpienie przerywają brawa i okrzyki: "Jarosław! Jarosław! Jarosław!". W tym samym czasie o wiele mniejsza grupka przeciwników próbuje ich przekrzyczeć skandując: "Bronek! Bronek!".

Kaczyński dodaje, że zamierza zaskarżyć władze miasta za ustawienie barierek oddzielających ludzi od krzyża. - Trzeba, by policja zajmowała się tym, czym powinna, a nie pełnieniem warty na Krakowskim Przedmieściu – mówił prezes PiS. Podkreślił, że w porozumieniu z Kościołem i po wysłuchaniu propozycji komitetu budowy pomnika, należy zakończyć spór o krzyż. - Apeluję do prezydenta Komorowskiego. Ta sprawa musi zakończyć się z honorem – mówił.

Hucpa z krzyżem

Po wystąpieniu prezesa obrońcy uroczyście odśpiewali "Mazurek Dąbrowskiego" i... zakończyli swoją manifestację. - Widzi pani, spokojnie rozchodzą się do domów, jak apelował Kaczyński – podkreśla Mariusz Bulski, szkalowany po wypowiedziach w "Solidarnych2010". - Ten krzyż to wyraz tego, że część z nas chce wciąż przeżywać żałobę po tym, co się stało. Być może tragedia nie dotknęła nas osobiście, tak jak rodziny ofiar, które cierpią po utracie swoich bliskich. Ale my także straciliśmy tych, których szanowaliśmy, tych, którzy nas reprezentowali. Jesteśmy zgodni co do tego, że należy im się pamięć – mówi aktor.

- Dobrze, ale nie tutaj, tu jest ulica, a nie miejsce na krzyż. Niech się modlą w kościele – kontratakuje młoda dziewczyna. I zapewnia, że jest wierząca. - Tu nie trzeba wierzyć. Tu trzeba zachowywać podstawowe zasady moralności – odpowiada jej kobieta z obozu obrońców.

Ale zachowywanie zasad pod Pałacem nie należało do najłatwiejszych. - Ten krzyż nikomu nie przeszkadzał przez cztery miesiące. Dopóki na przełomie lipca i sierpnia, po takich a nie innych anonsach medialnych, zaczęła się hucpa - co z tym krzyżem? Bo coś trzeba z nim zrobić – dodaje Bulski. Aktor odnosi się do pomysłów, jakie pojawiły się, aby zabrać krzyż spod Pałacu do Smoleńska. Rozumie je i szanuje, ale jednocześnie przypomina o postulatach obrońców – najpierw uczczenie pamięci ofiar, a potem przeniesienie krzyża.

Czasowi dajmy czas?

Tymczasem to, co dzieje się pod Pałacem Prezydenckim, zdaje się być wyrachowanym graniem na zwłokę. Medialnie nakręcona nagonka na krzyż już dogasała, więc kiedyś trzeba było odsmażyć kotlety, a że temat ten jest idealny do ogrzania i spożycia bez względu na okoliczności... Dzisiejsza manifestacja pokazała, że niekoniecznie. Właściwie, nic nie pokazała, bo nie było co pokazywać. Szczerze współczuję tym wszystkim dziennikarzom, którzy z wycyzelowanymi w krzyż kamerami czekali na atrakcje wieczoru. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wrócili do swoich redakcji z barwnymi relacjami. Nie dość, że nie spisali się ich młodzi pupilkowie, to jeszcze ci obrońcy, nad wyraz spokojni, nie dający się sprowokować... Z drugiej strony, nie mogą przecież pokazać, że wśród obrońców mnóstwo było młodych ludzi, że to niekoniecznie spróchniałe "moherowe berety", bo to nie wpisywałoby się w linię ich wcześniejszego przekazu. Nawet dyskusja nad tym, czy krzyż zabrać, nie wywołuje już emocji.

- Może jeszcze nie dorośliśmy do tej decyzji, może wciąż potrzeba nam czasu, ale czasu takiego konstruktywnego, nie tego czasu, który zaproponował pan premier – "dajmy czas czasowi", bo to jest granie na zwłokę. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie ma się rozwiązania, a z drugiej strony zbliżają się wybory i nie można narobić sobie wrogów. Ostatnie sondaże wskazują, że Platforma pnie się do góry, więc po co psuć sobie to "jakimś krzyżem"? – dodaje Mariusz Bulski.

Faktycznie, po co? Wszyscy unikają podjęcia decyzji w tej sprawie, bo każdy boi się za nią odpowiedzialności. Samo przycichnie. Ale nie jest już tak "fajnie". Nie ma po co się tu ciągnąć, nie ma na co patrzeć. Impreza się skończyła...

Marta Brzezińska

http://fronda.pl/news/czytaj/jest_krzyz_jest_modlitwa

 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika circ

1. Jechaliśmy autobusem z Krakowa

w środku drogi zatrzymała nas Inspekcja Transportu Drogowego i trzymała 2 godz, mimo protestów, że spóźnimy się na ważne spotkanie i w istocie, weszliśmy na koniec spotkania.
Pierwszym pytaniem funkcjonariusza było gdzie jedziemy i po co, potem było drobiazgowe badanie autobusu, papierów, listy pasażerów itd..
Robiło to przerażające wrażenie, jak z filmu planeta małp.
Oni mają niesamowite samochody-laboratoria, z serwerami, laptopami i innymi bajerami.

Ostatnio zmieniony przez circ o sob., 11/09/2010 - 19:46.