Środki przekazu informacji
Środki przekazu informacji
Wobec blokady informacyjnej w 1980 r. państwowych środków przekazu, które na ogół milczały na temat działalności NSZZ „Solidarność”, a jeśli już publikowały wiadomości, to zawsze nieprzyjaźnie, zachodziła potrzeba upowszechniania obiektywnej informacji o nowym Związku, jego problemach i działaniach. Wyjściem w tej sytuacji było organizowanie informacji własnej, związkowej. Najbardziej popularnym środkiem przekazu stały się wewnątrzzakładowe biuletyny informacyjne, nie podlegające cenzurze prewencyjnej, redagowane przez solidarnościowych działaczy. Owe biuletyny wykraczały daleko poza treści informacji związkowych w zakładach pracy.
„Solidarność” w krótkim czasie stała się powszechnym dobrem narodowym. Większość Polaków spragniona była wiadomości na temat nowego związku zarówno na szczeblu zakładowym, jak i regionalnym czy krajowym. Powstało także silne zapotrzebowanie na wszelkie informacje związane z życiem publicznym w kraju. Panowało przekonanie, że w biuletynach, drukach bezdebitowych drukuje się wiadomości prawdziwe. W przeciwieństwie do skompromitowanej kłamstwem prasy tzw. oficjalnej, kontrolowanej przez Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk.
W pierwszych tygodniach działalności Międzyzakładowej Komisji Związkowej NSZZ „Solidarność” w Bytomiu informację upowszechniano poprzez drukowane na powielaczu białkowym ulotki oraz wydawane nieregularnie informatory-biuletyny. Ich ilość wobec społecznego zainteresowania działalnością nowego związku była zwykle niewystarczająca. Na szczęście wielkie zaangażowanie wielu członków komisji zakładowych oraz ludzi przychodzących po prostu z ulicy, pomnażało niedostatek materiałów informacyjnych poprzez przekazy ustne, bądź ponowne ich powielanie w zakładach pracy, a nawet przepisywanie niektórych treści w domach na prywatnych maszynach do pisania.
Wobec zalewu oficjalnego kłamstwa w propagandzie państwowej, powstały w społeczeństwie głód na prawdziwą informację publiczną próbowały zaspokoić wydawnictwa bezdebitowe, zwane też wydawnictwami drugiego obiegu. A wśród nich najliczniej pojawiały się druki „Solidarności”. Dotychczas w MKZ Bytom wydawano biuletyn zatytułowany „Solidarność”.
Na początku 1981 roku przewodniczący MKZ zaproponował mi objęcie funkcji redaktora międzyzakładowego informatora związkowego. Informator - Biuletyn miał być wydawany regularnie i w większym stopniu podejmować tematykę wydarzeń zachodzących na obszarze zakładów zrzeszonych w MKZ Bytom. Rzecz jasna, funkcja redaktora miała charakter społeczny i nie wiązała się z żadnym wynagrodzeniem.
Propozycja ta zbiegła się z zamiarem stworzenia pisma związkowego w miejsce Biuletynu Informacyjnego NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania Ziemi Bytomskiej. Zwołałem grupę zainteresowanych członków związku do naszej nowej siedziby, którą otrzymaliśmy od władz oświatowych w pomieszczeniach Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego w Bytomiu. Po długiej dyskusji ustalono profile treściowe i tytuły. Dla pisma MKZ – „Konkretnie”, a dla pisma oświaty – „Dążenia”. Pomysłodawcą tytułu „Konkretnie” był Edward Rewiński, jeden z dotychczasowych redaktorów w MKZ, pracownik Kopalni Węgla Kamiennego „Miechowice. Tytuł „Dążenia”, o ile dobrze pamiętam, wymyśliła Eleonora Solak, członkini Komitetu Założycielskiego „Solidarności” oświatowej.
Do pierwszego numeru, za który czułem się odpowiedzialny, starałem się wprowadzić większość tekstów od osób współpracujących z redakcją. Były w nim również przedruki, które w tym czasie powszechnie zamieszczano w biuletynach związkowych. Pismo „Konkretnie” wzmocnione zostało przez osoby dotychczas piszące do informatora oświatowego. Teraz skład zespołu redakcyjnego tworzyli: Edward Bachorz, Teresa Chlebik, Wojciech Gryziecki, Krystyna Kowalik, Zenon Pigoń, Edward Rewiński, Eleonora Solak, Elżbieta Szubert i Piotr Woźniak. Wśród piszących do tego numeru znaleźli się także: Andrzej Cierniewski, Andrzej Sawka, Maria Regent i Cezary Raczyński. Druk numeru był profesjonalny, wykonany w drukarni Bytomskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego. Jego zawartość treściowa była różnorodna: informacje związkowe lokalne i krajowe oraz międzynarodowe, przedruki z innych biuletynów związkowych. Także krytyczne komentarze na temat politycznych zdarzeń w PZPR i wystąpień publicznych jej członków. Również: wywiad z Kazimierzem Trzepizurem, przedstawicielem MKZ Bytom prowadzącym zespół interwencyjny, sprawozdanie ze spotkania z Jackiem Kuroniem, felieton obnażający wiernopoddańczy stosunek dziennikarzy „Życia Bytomskiego” do władzy oraz poezja i satyra rysunkowa.
Pismo „Konkretnie” w miarę ukazujących się dalszych numerów stawało się coraz bardziej radykalne. W miesiąc później ukazał się z datą 27 kwietnia 1981 roku pierwszy numer pisma związkowego bytomskiej oświaty „Dążenia”. Było ono kontynuacją dotychczas wydawanych biuletynów związkowych Komisji Okręgowej Pracowników Oświaty i Wychowania Ziemi Bytomskiej, których do kwietnia 1981 r. wydrukowano 8 numerów.
Z jednym z nich, z numerem 5. wiąże się wydarzenie warte odnotowania. Pewnego dnia, pod koniec 1980 roku do siedziby „Solidarności” oświatowej zadzwonił telefon z Wydziału Architektury Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Zapytano mnie, gdzie chcemy mieć lokalizację gabloty dla celów informacyjnych? Zdziwienie moje nie miało granic, gdy dowiedziałem się, że urzędnik działa z polecenia prezydenta Bytomia Pawła Spyry. Okazało się, że dotrzymał on obietnicy i wyraził zgodę na montaż gabloty dla naszego Związku. Zapytałem przezornie urzędnika, czy są jakieś ograniczenia co do lokalizacji? Odpowiedział, że otrzymał jedynie dyspozycję, aby uzgodnić to ze mną, a więc prosi o wskazanie tego miejsca. Po chwili namysłu wybrałem owo miejsce na przystanku autobusowym przy ówczesnym placu Thälmana (dzisiaj plac Jana III Sobieskiego), nie wierząc wcale, że to życzenie może się spełnić. Przystanek ten w centrum Bytomia gromadził tłumy ludzi, głównie pasażerów dojeżdżających do pracy i nadawał się znakomicie do upowszechniania naszych informacji. Poprosiłem więc urzędnika o pisemną decyzję na lokalizację gabloty i, o dziwo, po kilku dniach otrzymałem żądane pismo. Samą gablotę z odpadów szkła i blachy aluminiowej wykonali, o ile dobrze pamiętam, górnicy Kopalni Węgla Kamiennego „Andaluzja” i bez problemów zamontowali na wskazanym miejscu.
W ciągu kilku dni gablotę wypełniono związkowymi informacjami, a wśród nich zamieszczono obok siebie wszystkie strony biuletynu nr 5, który był poświęcony 10. rocznicy tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu. Biuletyn miał dobre opracowanie graficzne na okładce i obwolucie przygotowane przez plastyka Joachima Ogiewę i Teresę Chlebik. Część materiałów przedrukowano z „Solidarności Ziemi Łódzkiej” nr 1, a część zebrał nasz wysłannik w Szczecinie. Treści w nim były wyrażone językiem bezpośrednim, odważnym i oskarżycielskim. Mówiły jednoznacznie o zbrodni dokonanej przez władzę 10 lat temu i o ukrywaniu tej prawdy przed narodem. Niestety, nie spisali się drukarze. Druk był wykonany niechlujnie. Ale w tamtym czasie wystarczało, aby tekst ulotki czy biuletynu był w miarę czytelny. Społeczeństwo ze zrozumieniem podchodziło do trudności poligraficznych związkowców z „Solidarności”.
Przed gablotą zbierały się grupy mieszkańców Bytomia, a także pasażerowie przejeżdżający przez miasto. W krótkim czasie rozeszła się wieść nie tylko wśród sympatyków „Solidarności” o tym nowym punkcie informacji związkowej. Dotarła także do władz miasta. Prezydent natychmiast zadzwonił do naszego biura, oskarżając mnie o samowolę i anarchię. Odpowiedziałem, że postępuję przecież zgodnie z literą prawa. Jestem w posiadaniu dokumentu z Wydziału Architektury zezwalającego na lokalizację i montaż gabloty. Głos w słuchawce zamilkł na chwilę, po czym ojciec miasta odezwał się:
-To nieprawdopodobne! Jak to możliwe? Zezwoliłem na punkt informacyjny, ale nie na placu Thälmana!
-Tam, panie prezydencie. Uzgodniono to z nami za pańskim przyzwoleniem.
Przez chwilę w słuchawce nastała cisza. Gdy odzyskał głos, stwierdził, że wyjaśni to z osobami odpowiedzialnymi. Zadzwonił po niecałej godzinie.
-Panie Przewodniczący, nastąpiła pomyłka urzędników niezbyt dobrze poinformowanych w całej sprawie. Wydali wam jednak decyzję zgodną z obowiązującymi procedurami. -
-Nie jesteśmy więc anarchistami naruszającymi prawo?
-Nie jesteście ! – odpowiedział - nie reagując na moją ironię. Chcę jednak pana prosić, abyście zdemontowali gablotę. W zamian za to miasto wam ją zamontuje w innym miejscu. Zgoda? -
-Nie mogę zgodzić się na to! Jak wytłumaczę taką decyzję ludziom? Jeśli powiem, że to polecenie Urzędu Miasta, wie pan, co będzie dalej?
- Ale pan może ich przekonać. Pana posłuchają. A ja mam Komitet Partii na głowie. To wszystko może się bardzo źle skończyć.
-Wiem na pewno, że jeśli pan cofnie decyzję o lokalizacji gabloty, to zainterweniuje Międzyzakładowa Komisja Związkowa. Czy skutki weźmie pan na siebie?
Nie doszliśmy do porozumienia. Obawiałem się rozwiązania siłowego ze strony miasta, ale nie nastąpiło. Gablota jako źródło informacji spełniała swoje zadanie aż do ogłoszenia stanu wojennego. Tam też znalazł się pierwszy numer „Dążeń”, redagowany przez zespół w składzie: Bronisław Duch, Maria Kowal, Krystyna Kowalik, Zenon Pigoń, Eleonora Solak, wydany z datą 27 kwietnia 1981 roku, a wydrukowany i rozpowszechniany w maju w nakładzie 500 egzemplarzy.
Artykuł wstępny tego numeru pt. „Szkoła dla społeczeństwa pluralistycznego” zawierał już w tytule tezę podważającą dogmat komunistycznej władzy, traktującą szkołę jako instrument ideologicznego wychowania do socjalizmu. Pluralizm w życiu publicznym pojawiał się wraz z rozwojem „Solidarności”. Władza państwowa niezbyt skutecznie go zwalczała poprzez instrumenty propagandy. Jednak za nic w świecie nie zgodziłaby się na pluralizm w systemie wychowawczym szkoły. Dlatego takie hasło tytułowe wywoływało lęk i wściekłość zwolenników PRL-u. A jednocześnie kiełkowało w umysłach całej rzeszy nauczycieli i wychowawców, którzy wkraczali coraz śmielej w rejony świadomości obywatelskiej społeczeństwa demokratycznego. Sporo miejsca w pierwszym numerze poświęcono udziałowi oświaty w ogólnopolskim strajku ostrzegawczym. W artykule pt. „Strajk w oświacie”, podpisanym przez /PW/ czyli Piotra Woźniaka, czytamy: „Komitet Strajkowy Pracowników Oświaty i Wychowania na ten czas został włączony do Regionalnego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Bytom, przejmując służbę informacyjną i jako taki przeniósł się do KWK „Szombierki”. W ten sposób znalazł się na pierwszej linii strajkowego frontu, w samym centrum działania. Praca na tym odcinku wymagała dużego zaangażowania, trwała przez okrągłą dobę, nieraz bez przerwy na odpoczynek i posiłki. Telefony z dziesiątków szkół dzwoniły bez przerwy, teleksy płynęły również, z których kilka razy na dobę redagowano specjalne komunikaty o tym, co się działo w kraju na bieżąco i w różnych zakładach pracy”. Poniżej, w tej samej kolumnie zamieszczono skład osobowy Zakładowego Komitetu Strajkowego Pracowników Oświaty i Wychowania Ziemi Bytomskiej oraz „Wiadomości z Terenu”, w których opisano przebieg strajku protestacyjnego w Szkole Podstawowej nr 7. Komitet Strajkowy tworzyli: Teresa Chlebik, Bronisław Duch, Barbara Hołda, Stanisław Krempa, Maria Kowal, Jadwiga Niedzielska, Zenon Pigoń, Cezary Raczyński, Piotr Woźniak. Na ostatniej kolumnie autor, podpisujący się /AG/ zatytułował artykuł „Refleksje postrajkowe”, m.in. pisząc: „Po wydarzeniach w Bydgoszczy tocząca się walka o bezpieczeństwo i zagwarantowaną swobodę działania instytucji związkowych miała w swej istocie szersze cele, była bowiem zmaganiem się z samowolą i bezprawiem rządzących, naruszających bezkarnie wolności obywatelskie w naszym kraju i stanowiła zbiorowy wysiłek związkowców torujących drogę odnowy, rozpoczętej w sierpniu 1980 roku...” W dalszej części „Refleksji” autor stwierdza: „Nauczyciele z „Solidarności” w dniach marcowych razem z kolegami wszystkich zawodów podjęli akcję strajkową zgodnie z uprawnieniami statutowymi Związku. Nauczeni doświadczeniem listopadowym z roku 1980, nie szukali wsparcia w ZNP, ale też nie liczyli się z negatywną reakcją jego członków, wychodząc z założenia, że świadomość wszystkich pedagogów jest na tyle wysoka, że dostrzegą oni pozazwiązkowe aspekty tej walki. Niestety, tak się nie stało. Niektóre koła Związku Solidarność w placówkach oświatowo-wychowawczych w Bytomiu otrzymały przysłowiowy „nóż w plecy” od swoich kolegów po fachu. [...] W Szkole podstawowej nr 36 wszechwładna pani dyrektor M. kazała zdjąć flagę narodową, tu i ówdzie straszono konsekwencjami. Wydział Oświaty i Wychowania rozpowszechnił telefonogram Kuratora nawołujący do pracy, jakby do tej pory nie pracowano. Ale najbardziej „zasłużył” się dyrektor B. w Szkole Podstawowej nr 2 – jak się wydawało członek „Solidarności”, a jak się okazało – członek ZNP, do którego wstąpił ponownie, cichcem, bez powiadomienia Koła Związkowego „Solidarność”. Wykorzystując do pomocy sekretarza POP (Podstawowej Organizacji Partyjnej), stworzył istną udrękę działaczom naszego Związku, którym groził konsekwencjami finansowymi i utrudniał organizację strajku...”
Pierwszy numer „Dążeń” zamieścił wiele informacji lokalnych, regionalnych i krajowych. Wśród nich był apel nauczycieli emerytowanych do nauczycieli czynnych zawodowo o nauczanie prawdziwej, nie zafałszowanej historii, a także wiadomość o powstaniu Koła Emerytów Komisji Okręgowej Pracowników Oświaty i Wychowania Ziemi Bytomskiej. Wybrano Zarząd Koła, którego przewodniczącym został Piotr Woźniak. Ponadto w jego skład weszli: I. Krzyżowska, J. Kubrycht, J. Nowara, W. Róg, H. Styczyńska i E. Sawka. O profilu pisma świadczą takie tytuły jak: „Sprawy oświaty, tolerancja w szkole”, „Wnioski i postulaty i co dalej?”, „Co z odnową w szkole”, „10 lat Gierka”. Były także wiadomości agencyjne z Agencji Prasowej „Solidarności”, trochę poezji, materiały i dokumenty oraz komunikaty dotyczące działalności związkowej, a także przedruki z prasy bezdebitowej. W miarę ukazywania się kolejnych numerów rozrastał się zespół redakcyjny. Grono piszących powiększyło się m.in. o osoby: Bożenę Gojny, Izabelę Krzyżowską, Jadwigę Niedzielską, Cezarego Raczyńskiego i Piotra Woźniaka. Wydano 7 numerów „Dążeń”. Nie ukazał się już wydrukowany numer 8, gdyż został w całości przejęty przez bezpiekę w MKZ Katowice, w pierwszym dniu stanu wojennego.
Biuletyny, pisma, a także książki, ukazujące się poza kontrolą cenzury, chociaż na ogół legalne, były konsekwentnie konfiskowane przez funkcjonariuszy SB w okresie stanu wojennego. Ówczesna władza, zwalczająca już w tym czasie wydawnictwa podziemne, uważała za równie groźne dla niej wszelkie druki bezdebitowe z lat 1980-81. Próba stłumienia rozbudzonych, wolnościowych pragnień społeczeństwa poprzez konfiskaty wolnego słowa, represje i więzienia stała się jednym z celów państwa ustanowionego przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego.
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Szanowny Panie Zenonie
po 30 latach wracamy do punktu wyjścia, choć cenzury z ul. Mysiej już podobno nie ma.
"Powstało także silne zapotrzebowanie na wszelkie informacje związane z życiem publicznym w kraju. Panowało przekonanie, że w biuletynach, drukach bezdebitowych drukuje się wiadomości prawdziwe. W przeciwieństwie do skompromitowanej kłamstwem prasy tzw. oficjalnej, kontrolowanej przez Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk."
Zaczynamy od podstaw, na szczęście mamy lepsze narzędzia i możemy mieć większy zasięg, jak uda nam się dotrzeć do kolejnych tysięcy czytelników.
Co wazne - musimy umiec ich zatrzymać i zainteresować.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl