Dzień przed wyborem o dniu po
Przegrany, lecz minimalnie kandydat będzie zmuszony (skądinąd będzie miał do tego prawo) obwołać się moralnym zwycięzcą, bo „w takiej wyjątkowej kampanii wyborczej”, „krótkiej, nadzwyczajnej”, „osiągnął niebywale wiele”. I to jest (będzie) prawdą. Będzie to stanowić poważną szansę na trampolinę wyborczą w najważniejszych przecież wyborach o realną władzę, tj. parlamentarnych w przyszłym roku 2011.
Miejmy nadzieję, że osiągnięcia tej przedwyborczej kampanii – tj. styl i dobór personalny zostaną utrwalone i w zwycięskim aparacie państwowym, i w chcącym zrewanżować się w wyborach parlamentarnych obozie kontrkandydata.
Jednak nie łudźmy się i nie oszukujmy rzeczywistości – zwycięstwo tego czy drugiego nie jest dla Polski „być albo nie być”. Obie kandydatury dalekie są od prezydenckiego ideału. Zarówno osobowościowo jak i politycznie.
O wiele ważniejszą dla przyszłości kraju niż kto będzie jego prezydentem w latach 2010-15 jest n.p. kwestia zmiany ordynacji wyborczej na mieszaną (częściowo większościową w jednomandatowych okręgach wyborczych, częściowo proporcjonalną, ogólnopolską „partyjną” – zależną od szefów partii). Doskonale sprawdza się ta ordynacja np. w Niemczech. Co by nie powiedzieć, jest to państwo doskonale zorganizowane i jednym z tego przejawów jest taki porządek [ Ordnung] wyborczy.
Dotychczasowy system wyborczy, dający ścisłemu kierownictwu partii władzę niemal absolutną – decydującą kto i jak wysoko będzie na liście wyborczej, sprzyja samoograniczeniu pluralizmu, różnorodności, indywidualności, a przy dominacji sceny politycznej przez 2 większe i 2 pomniejsze partie, wprost powoli ubezwłasnowolnia demokrację. I osłabia jakość i tak miernej polityki. I Polskę. A Ona jest przecież „najważniejsza”.
- witas - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Bronek, o co wam chodzi?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Marylo
dziękuję, bardzo na temat.
Wkleiłem pod tą notką w salonie.
pozdrawiam