Ciekawe dni przed nami ...
szuan, śr., 12/05/2010 - 00:32
Przeżyłem „wojnę o Pokój”, na własnej skórze poczułem „walkę z pełzającą kontrrewolucją”, przetrzymałem „walkę z oszołomstwem prawicy”, to już żadna wojna mi nie straszna. Do tego widziałem dwie rewolucje (Solidarność i stan wojenny, a potem rewolucję Okrągłego Stołu) , potem jedną światową (upadek ZSRR i ogólnie mówiąc komuny) to i rewolucje mi nie straszne. Ot, takie ciekawe czasy…
A dziś widzę jak powolutku, ale całkiem skutecznie zmierzamy ni to do wojny, ni to ewolucji, ni to do rewolucji. Jeszcze tylko nie wiem na jaką skalę, ale na pewno nie aksamitnej.
Nie wiem, czy PO poparcie spada dramatycznie, czy tylko to nie rośnie, ale mam wrażenie, jakby politycy przeliczyli się w swoich zamiarach utrzymania status quo. Wydarzenia zdają się ich przerastać w coraz większym stopniu. Chwilami zaczynam się zastanawiać, czy już nie postawili „kreski” na Komorowskim i wyborach prezydenckich, starając ocalić co się jeszcze da przed następną rundą – wyborami samorządowymi i parlamentarnymi. Bo to wcale nie tak odległy czas, kiedy te powszechniejsze wybory zadecydują, czy ich stołki i posadki będą bezpieczne, czy tez ogól wyborców odeśle ich na wcześniejsze bezrobocie.
Dokładnie o tym myślę, kiedy coraz częściej słyszę, jak co poważniejszy „autorytet” sugeruje, że Polacy nigdy nie pogodzą się z władzą jednej partii i jest to ich motorem do ewentualnego poparcia Kaczyńskiego. W domyśle – jak wygra , to analogicznie poprą Platformę w następnych głosowaniach.
Do tego ta wyraźnie zakłopotana mina , na niejednym obliczu dotąd pyskatych dziennikarzy i posłów PO wiernych jedynej partii. Coś mi się zdaje, że określenie „nietęga” jest bardzo delikatne.
To wołanie „Kaczyński , powiedz coś” brzmi i groteskowo, i co najmniej śmiesznie. Tak jakby było nie było rządząca partia nie potrafiła powiedzieć nic konkretnego, nie odszczekując się opozycji.
Tak sama z siebie nie ma NIC do powiedzenia ! Absurd czy żart ?!
Kiedyś miałem ( i zresztą mam do dziś…) niezły ubaw, sugerując „nawiedzonym” zwolennikom PO rozmowę o Platformie nie używając słowa PiS. Wiecie jaki był najczęściej efekt ? W najlepszym wariancie chwila ciszy, oburzona mina i koniec dyskusji. W tym gorszym, po chwili zastanowienia padało najczęściej „..ale przecież to wszystko wina Pis-u”. I na tym w 99% przypadków dyskusja się także kończyła.
Wrażenie z oglądania ostatnich wydarzeń jak najbardziej zbliżone – kiedy nie ma PiS-u, Platforma nie powie nic wartego uwagi. Nic o rządzie, nic o katastrofie, nic o polityce międzynarodowej (świadomie pomijam „pojednanie” bo to nie polityka, a propagandowe chciejstwo)
Jednym słowem, to jak to jest z tą Platformą ?
Ja rozumiem, że polityków zawsze zaskakuje „oblicze tłumu”. Brak rozumienia tego , co się dzieje na ulicach i w domach, utrata tej swoistej wrażliwości na oczekiwania i odczucia obywateli jest w polityce czymś normalnym. Tylko, że PO szła do wyborów z hasłami populistycznymi do granic możliwości. Tych już tego za mało, ogół raczej oczekuje rozliczenia za rządu – sam już ocenia skuteczność, zdolność do rządzenia zgodnego z potrzebami chwili i sam wystawia ocenę, na jak wiele jest w stanie zaufać w przyszłości. I kiepsko to wygląda dla Platformy. I niestety, żadne słupki tego nie oddają. Bowiem w naszym kraju mają bowiem to do siebie, że w 90% stanowią wyraz oczekiwań tego, kto je przeprowadza, a nie odzwierciedlenia stanu rzeczywistego.
Nie bawiąc się w proroctwa, łatwo sobie wyobrażać, jak to rozmijanie się planów i dążeń PO od „ulicy” zacznie się pogłębiać. I wcale nie skończy się wraz z wyborami, bez względna ich wynik. Bo nie znam politycznej siły, która w przypadku tak rozdmuchanych podziałów społeczeństwa po przegranych lub wygranych wyborach spoczęłaby na laurach. Wprost przeciwnie. Najczęściej grozi to rozpętaniem takiego „polskiego piekiełka”, że przy nim Palikom czy Niesiołowski zaczną jawić się jako dobroduszni wujkowie.
Nawet nie ma na myśli jakiś „platformiarskich bojówek”, choć ze słyszenia wiem, ilu by było chętnych. Całkiem sporo. Tylko, że oni mają średnio tyle lat , co młodzież popierająca PO w postaciach np. Wajdy, Bartoszewskiego, Zasady czy Szymborskiej.
Wystarczające jednak będzie totalne zmobilizowanie wszelkich mediów, postawienie na każdym narożniku autorytetu (czytaj aktora, pisarza, docenta czy malarza, a pewnie znalazłby się i bokser z dżokejem pod rękę – wszystko obecni posłowie PO), a jak nie pomoże to i „nieposłuszność obywatelską” w postaci gejów i WSI. Jeżeli ktoś uważa, że to niemożliwe, zapraszam do poczytania podręczników historii i przemówień Premiera z 2005 roku.
Nie da się też pominąć Internetu, spodziewam się także „niezłej zabawy”. O d blokowania niewygodnych portali, po włamania na serwery i konta. Co zresztą okazało się nawet dziś nie takie niemożliwe.
Zatem obstawiam, że najbliższe kilka miesięcy będzie całkiem wesołe, jak pomiędzy sierpniem 80` a Stanem wojennym. Obym tylko nie musiał doczekać się następnych koksowników na ulicach.Za stary się czuję na gonitwy po ulicach.
- szuan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. będzie całkiem wesołe, jak pomiędzy sierpniem 80` a Stanem wojen
patrzę na te tłumy ludzi , które wyszły na ulice po 10 kwietnia i czuję podobną atmosferę jak w sierpniu 1980 r.
Solidarni 1980-2010. Widzę tych ludzi związanych tamtymi więzami sierpniowymi i młodych , którzy wczuwają się w nią i zaczynają łapać ten klimat. Sama byłam w sierpniu 1980 roku w ich wieku i szukałam tej solidarności.
Wtedy łączył nas uśmiech nadchodzącej wolności, dzisiaj połączyły nas łzy.
Może te łzy będą mocniejszym bodźcem i fundamentem?
Z tym bieganiem tez nie za bardzo, chociaż jak na ciotkę rewolucji jeszcze zupełnie jestem w formie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Podoba mi sie...
szczegolnie pomysl zachecania PO wcow do mowienia o PO bez uzywania PISu.
Dla mnie bomba!
No coz, juz sama nazwa Platforma, choc w j. polskim ma wiele znaczen, zawsze kojarzy sie z czyms plaskim.
Ale tak dla usprawiedliwienia - w USA republikanie jako swoj znak maja "slonia", a demokraci "osla".
Czyz nie ma to swojej wymowy?
3. marek5010
A mnie zawsze ciekawiło, jak można symbolicznie traktować Platformę jako mająca wieźć nas w lepszą przyszłość, skoro z definicji taki POJAZD nie ma żadnego napędu ?!
pozdr.
4. Platforma, pojazd bez napędu.
Dlatego w czasach pomiędzy rokiem 1944 a 1990, szczególnie wśród aktywistów PZPR, urzędników PRL oraz pracowników komunistyczego Radia i Telewizji słowo PLATFORMA było nadnaturalnie nadużywane.
Wszędzie było pełno rusycyzmów typu:
"Platforma porozumienia politycznego", "wspólna platforma ideologiczna", "Front Jedności Narodowej - platformą polityczną partii i organizacji społecznych PRL" i tak bez końca. Zjazdy PZPR obradowały w celu wypracowania nowej platformy programowej, stronnictwa polityczne dopracowywały się wspólnej platformy na bazie marksizmu leninizmu i tak aż do obrzydzenia.
Słowo PLATFORMA było drażniąco wszechobecnym pojęciem komunistycznej nowomowy w czasach PRL. Oczywistym jest, że starzy komuniści projektujący odzyskanie władzy poprzez siłowe opanowanie rynku politycznego IIIRP, zupełnie odruchowo posłużyli się słowem, do którego byli przyzwyczajeni.
Nomen omen, oczywistym jest, że ta platforma, czyli pojazd bez napędu, musiała mieć dyszel zaczepiony w Moskwie.
michael
5. @michael
Ciekawa teoria z tym dyszle...ciekawe kto tu robi za konia ! Koń Trojański ?
A na poważniej to ci starzy komuniści kiedyś w końcu wymrą a kłopot pozostanie. W 1918 roku mieliśmy ten "komfort", że państwa rozbiorowe albo przestały istnieć, albo miały za dużo kłopotów na głowie, aby się nami na poważnie zajmować. Dziś Rosja ma kłopoty, ale niestety dla nas ich rozwiązanie widzi poprzez totalna "wasalizację" ościennej Ukrainy, Białorusi a powoli i Polski. Rzecz w historii znana, problem w tym, że znowu zamiast oporu z naszej strony mamy bandę spolegliwców bez krzty wyobraźni i o pojęciu politycznym rodem z filmów o królu Stasiu. I równie "europejskich" w swoim debilizmie. Aż strach się bać...
pozdr.