BAJDY PANA WAJDY - człowieka roku GazWyb (rekontra)
Maryla, śr., 14/04/2010 - 15:18
"Najwyższe nasze zdumienie wywołała decyzja pochowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z żoną - na Wawelu. Prezydent Lech Kaczyński był dobrym, skromnym człowiekiem, ale nie ma żadnych przyczyn, dla jakich miałby spocząć na Wawelu wśród Królów Polski - obok Marszałka Józefa Piłsudskiego"
- piszą Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz-Wajda.
Ma tupet Pan Wajda czyż nie ?„Nie ma żadnych przyczyn”. Dziwne są jego słowa? Autorytet jakiś zabrał głos ?
Wajda człowiek roku 2007. Wklejam początek mojego tekstu o Michniku i rozrywaniu ran zarosłych podłością – LINK - :"Dlatego puźniej tak zafsze zwyciężał"
Wajda Człowiekiem Roku "Gazety Wyborczej" - Laudację na cześć Wajdy wygłosił w siedzibie "GW" historyk prof. Janusz Tazbir.
„Wajdzie przyświeca dewiza Stefana Żeromskiego: trzeba rozrywać rany polskie, żeby nie zabliźniły się błoną podłości."
Wajda:
Źle czy dobrze, byle w "Gazecie".„Serdecznie panie profesorze dziękuję (…) Zostałem dziś Człowiekiem Roku "Gazety Wyborczej". Muszę sobie zadać pytanie, czy miniony rok to był dobry rok? Czy jestem człowiekiem dobrego roku 2007?
Tak. Przede wszystkim upadły rządy PiS, LPR i Samoobrony. Niestety jednak został IPN i nadal próbuje nas straszyć teczkami.”
Tak. Przede wszystkim upadły rządy PiS, LPR i Samoobrony. Niestety jednak został IPN i nadal próbuje nas straszyć teczkami.”
Jedną ręką rozrywać polskie rany, drugą likwidować IPN. Michnik pisał kilka lat temu o pryszczatym ekstaliniście - sumieniu społeczeństwa: „Konwicki uparcie stawia Polakom lustro z lekka przekrzywione i chce, by w nim oglądali swój niezbyt apetyczny wizerunek”.
Amnezja, wyparcie z pamięci podłej przeszłości czy pospolita zła wola?
Rany trzeba rozrywać polskie, lustro stawiać anonimowym Polakom, bić się w anonimowe polskie piersi. Komuna była zła, ale jakże wskazać złych komunistów. SB było złe, a źli esbecy znani z imienia i nazwiska są znani? Staliniści byli źli – a pozostając przy kulturze - Konwicki? Żółkiewski? Kott? Woroszylski? Zna ktoś z imienia i nazwiska złego stalinistę rzuconego na odcinek kultury? W vademecum maturalnym do historii staliniści Kott i Ważyk występują wyłącznie w roli protestujących przeciwko głębokim ingerencjom PZPR w życie kulturalne. Koniecznie zlikwidować IPN - postuluje się na łamach GW - nie dopowiada się - bo jeszcze wysypią się akta autorytetu moralnego.
polecam co o Wajdzie pisał Jerzy Narbutt – wklejam w całości swój tekst sprzed dwóch lat
… Marek Hłasko przed wyjazdem na Zachód powiedział kiedyś w wywiadzie radiowym:
„Czego życzyłbym filmowcom polskim? Więcej półinteligentów!"
i mają.
Mają hodowlę wyksztaciuchów na szkiełku kontaktowym.
Junona napisała o Wajdzie:
„… ugładzony, politpoprawnie przyczesany nestor Wajda. który już niejeden temat-kolos spaprał..„
I jakiś salonowicz dopytuje:
„Rad bym poznać przynajmniej jeden (bo jakoś sobie tego "paprania" w ogóle nie przypominam...”
Przypomnijmy co usłyszał Jerzy Narbutt w Oborach z ust samego Antoniego Słonimskiego,
„który po powrocie z prapremiery filmowej adaptacji „Wesela", usiadł z nami do kolacji, a zapytany o wrażenia z obejrzanego filmu wypowiedział tylko jedno zdanie:
„Ale zawajdał nam Wajda „Wesele"!".
Słonimski - pryncypał Michnika - jest zapewne autorytetem nie tylko teatralnym dla salonowych wykształciuszków?
Zapomnijmy na chwilę o romansie Słonimskiego ze stalinizmem. Narbutt znający go doskonale tak pisze:
„ Słonimski, który wprawdzie związał się z sitwą popaździernikowych rewizjonistów, ale który nie miał jednak zamiaru popierać jej szyderstw z polskości – szyderstw, których film Wajdy pasożytujący na „Weselu Wyspiańskiego, mógł być wyrazistym i obrzydliwym przykładem”
A Jerzy Narbutt?
Krzysztof Masłoń (zbieg okoliczności) pisze o nim w ostatniej Rzepie:
"...wciąż mało kto słyszał o tym pisarzu przez Waldemara Łysiaka nazwanym największym żyjącym myślicielem polskim, a przez Jerzego Biernackiego „Wielkim Zamilczanym”.
czytamy u Masłonia
"Nieco wcześniej napisał tekst pieśni „Solidarni”, którą dopiero 2 grudnia 2000 roku Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” przyjął za swój hymn:
Solidarni
nasz jest ten dzień,
a jutro jest nieznane,
lecz róbmy tak,
jak gdyby nasz był wiek –
pod wolny kraj
spokojnie kładź fundament.
Kto zna ten hymn, a warto pamiętać, że „Solidarność” z 1980 roku liczyła sobie 10 milionów członków?
„Ukradziono nam tę rewolucję – pisał Jerzy Narbutt – nie dopuszczając do realizacji stawianych przez „Solidarność” celów. Kosmopolici z KOR, którzy do „Solidarności” wdarli się bocznymi drzwiami, zwekslowali spontaniczny wehikuł historii na boczny tor własnych, ciemnych interesów. To, co obecnie dzieje się w pseudosolidarnościowych kręgach skupionych wokół „Gazety Wyborczej”, jest wszystkim, co kto chce, tylko nie pierwotnym etosem Solidarności”.
Czy kogoś jeszcze dziwi przemilczanie Narbutta?
Wracając do Wajdy - Narbutt pomieścił w” Dwóch buntach” felieton "Bajdy pana Wajdy”
„Zająłem się wtedy wyłącznie filmowymi adaptacjami znanych powieści czy nowel, robionych przez Wajdę z nonszalancją, tak w stosunku do oryginału (np. dopisanie końcowej sceny do „Popiołów", nie istniejącej w literackim pierwowzorze), jak w stosunku do ustaleń dokonanych przez nowszą historiografię. Jednak oprócz nonszalancji, jest w tych filmach także wyraźna tendencja szydercza. A ostrze kpiny jest zawsze antypolskie.
Jak choćby w znanej, idiotycznej scenie z „Lotnej", kiedy to kawalerzyści polscy atakują niemieckie czołgi uderzając w ich opancerzenia... szablami. To Goebbels, chcąc w opinii światowej ośmieszyć Polskę i Polaków, pierwszy puścił w obieg owo kłamstwo.
Czy pan Wajda musiał być tym drugim, który postanowił goebbelsowską fikcję kolportować dalej, widząc przecież, że niczego podobnego w Kampanii Wrześniowej nie było i być nie mogło, gdyż kawaleria polska nie składała się z idiotów? A jednak zdecydował się - choć nikt z rewolwerem w ręku go do tego nie przymuszał.
Następny przykład.
Filmowa adaptacja „Popiołów" w swej formule artystycznej trzymała się realizmu. W dziełach o tematyce historycznej realizm wymaga przestrzegania prawdopodobieństwa historycznego, a nie opierania się na pseudohistorycznych plotkach. Nie można też w nich dowolnie kreować prawdy, jak np. w dziełach surrealistycznych, toteż w relacji o wydarzeniach trzeba rygorystycznie trzymać się ustaleń. Inaczej: fakt - poświadczony przez rzetelną historiografię - w odniesieniu do realistycznego dzieła historycznego stanowi swoistą normę negatywną, ograniczając fantazję twórcy.
A co tymczasem robi Wajda w swych filmowych „Popiołach"? Tworzy film w konwencji realistycznej, a jednocześnie gwiżdże sobie na dokonane przez nowszą historiografię ustalenie, iż na San Domingo to Francuzi, a nie Polacy, dokonali rzezi na tubylcach. (Przeciwnie, Polacy odmówili wykonania niemoralnego rozkazu, co po pewnym czasie wytworzyło tam zwyczaj noszenia czapek o kroju rogatywki - taki symbol wdzięczności rdzennych mieszkańców za postawę Polaków sprzed lat). Żeromski mógł podać w swym dziele fałszywą wersję wydarzenia, bo do tego sprostowania historycznego doszło dopiero po jego śmierci - ale Wajdy nic nie tłumaczy z jego nieuctwa. A ze względu na wspomniane wyżej „dopisanie" pesymistycznej sceny końcowej, reżyser filmowych „Popiołów" nie może też tłumaczyć się wolą dochowania wierności oryginałowi, zasadniczo niosącemu przecież nadzieję.
I jeszcze uwaga na marginesie. Różne były w PRL możliwości bycia pożytecznym dla społeczeństwa: można było np. pożytecznie zamiatać, pożytecznie sprzedawać kartofle, pożytecznie grać na fortepianie, bądź robić pożyteczne filmy oświatowe czy krajoznawcze. Ale pan Wajda wybrał sukces zamiast zwyczajnej pożyteczności: chciał koniecznie zaistnieć na liście nazwisk głośnych. (Wańkowicz w pewnym liście do Miłosza zarzuca przyszłemu nobliście to samo: że ma niezdrowe ciągoty do sukcesu i nie zauważa, iż to, co w świecie powstało najcenniejszego, rodziło się z umiejętności wycofania się). Wajda dość szybko zauważył, że zarówno wśród cmokierów krajowych, jak i w międzynarodowym lobby antypolskim można zyskać uznanie, kpiąc z Polaków oraz ich ethosu. Trudno nie powinszować sprytu choć nie sposób gratulować wyboru.
Jerzy Zawieyski ujął to trochę inaczej i mówiąc o powieści Andrzejewskiego - którego nie uważał za grafomana, jak czyni to Łysiak - oraz o filmie Wajdy, konkludował: „Świetna, drańska powieść. Świetny, kłamliwy film". Zakamuflowanych estetyzującymi smaczkami aluzji antykomunistycznych trzeba się bowiem w filmie Wajdy dopiero domyślać, gdy tymczasem wulgarny donos na Armię Krajową jest w nim wyraźny i jednoznaczny. I w taki właśnie sposób odbierano wówczas film Wajdy dość powszechnie - wyjątek mogła tu stanowić najwyżej okłamywana w szkole młodzież. Ale akurat tę sprawę Wajda miał w nosie."
Krzysztof Masłoń pisze:
"Przy czym, o dziwo, wymazywaniem twórczości Jerzego Narbutta z kart literatury polskiej nie zajmowali się wcale komuniści. A przynajmniej nie wyłącznie oni. Owszem, po podpisaniu przez pisarza w 1975 roku „Listu 59”, wyrażającego protest przeciwko projektowanym zmianom w Konstytucji PRL, objęty został zakazem druku. Ale publikował wtedy na łamach dopiero co powstałej prasy drugoobiegowej, w „Zapisie”, „Spotkaniach” i „Opinii”. I nie kto inny, a jego potencjalny kolega z „Zapisu” – Wiktor Woroszylski o mało co nie uniemożliwił druk „Ostatniej twarzy portretu”. Druk podziemny, bo tylko taki był wtedy możliwy.
To prozatorskie arcydzieło dla twórcy pamiętnego tomu „Śmierci nie ma”, było „nadto patriotyczne”.
Czy Wajda niejeden temat spaprał? Słonimski uważa, że zawajdał Wesele, Zawieyski - Popiół i Diament - kłamliwy film, a Narbutt? Polecam - „Bajdy pana Wajdy” - są pomieszczone w „Dwóch buntach”, oraz w wydanej w ubiegłym roku książce „Żniwo lat pięćdziesięciu”.
http://rekontra.salon24.pl/170774,bajdy-pana-wajdy-czlowieka-roku-gazwyb
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Tym, którzy
2. Wajda zawsze był gotowy na każde wezwanie
3. Wajda szuka kasy na film o Wałęsie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl