IV RP, RP, a może nic?
FreeYourMind, pt., 15/01/2010 - 09:57
Jest coś wyjątkowo irytującego w tym, że środowiska związane z myśleniem konserwatywnym nie są w stanie się ze sobą porozumieć i uformować jednolity front zmierzający do trwałej zmiany sytuacji w Polsce, tylko swój byt polityczny opierają z marszu na krytyce PiS-u. Oczywiście PiS można i nawet należy krytykować, ja sam staram się to nieraz czynić, ale trzeba, sądzę, odróżniać wrogów rzeczywistych od urojonych. Chyba że się przyjmuje taką postawę jak UPR, tzn. że wszyscy są wrogami poza nami samymi (choć i tu są rozbieżności, bo jak wiemy, sam UPR uległ niedawno poważnym podziałom i JKM podejrzewa, że i w UPR-ze zadziałała agentura). Strategię sprowadzającą się do „rozczarowania PiS-em” obrał M. Jurek ze swym ugrupowaniem, L. Dorn z „Polską Plus” i teraz K. Morawiecki.
Morawiecki, którego niezwykle cenię, a którego Solidarność Walczącą uważam za wzorową organizację antykomunistyczną (konsekwentnie odmawiającą wchodzenia w jakiekolwiek kompromisy z czerwonymi), wrócił właśnie do życia politycznego, chcąc kandydować na prezydenta, lecz, ku mojemu niemiłemu zaskoczeniu, obrał od razu taktykę dystansowania się do PiS-u. Według mnie jest to taktyka samobójcza, ponieważ na nieustających podziałach w środowiskach domagających się zerwania z III RP i podjęcia się jakiejś wszechstronnej sanacji polskiego państwa, wygrywają i czerwoni, i różowi. Kłócić się o to, kto jest lepszym antykomunistą, kto wcześniej rozpoznał agenturę, kto więcej po pełnił błędów – można do końca świata. Podejrzewam, że tym kłótniom z wielkim aplauzem przyglądaliby się budowniczowie III RP, a funkcjonariusze Ministerstwa Prawdy jedynie zacieraliby ręce. Prawdziwym wyzwaniem jest utworzenie koalicji ugrupowań powiązanych wspólnym programem sanacji Polski, konkretyzującym to, jakie działania należałoby podjąć w momencie przejęcia władzy, tak by zapoczątkować proces przebudowy zniszczonego przez komunizm i sparaliżowanego przez nekomunizm państwa.
Pomysł PiS-u z nową konstytucją jest ważny, ale nie daj Boże, by sprowadzał się on wyłącznie do kwestii aksjologicznych, czyli do wyznaczania spektrum wartości fundujących ład państwa, ponieważ takie rozwiązanie może pozostać wyłącznie na papierze, jeśli nie skonstruuje się tak mechanizmów i instytucji państwowych, by mogły z takimi właśnie wartościami się wiązać. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że wokół naszego kraju toczy się także „bój o wartości” (nie po to doprowadzono do oligopolizacji rynku medialnego już w 1989 r., by Polacy mogli swobodnie dyskutować o własnym kraju; nie bez powodu wojowano z „państwem wyznaniowym” i „zoologicznym antykomunizmem”), lecz Polska tak naprawdę potrzebuje o wiele głębszego wstrząsu aniżeli tylko ustalenia systemu wartości. Mało tego, system taki można ustalić, a następnie uczynić z niego pośmiewisko, wszak III RP budowana była niby na jakimś ładzie (poniekąd chrześcijańskim, przynajmniej w niektórych obszarach), ale to, co z tym ładem zrobiono widzimy gołym okiem. Należy bowiem pamiętać, że to strukturalne patologie, jakie stanowią istotę pseudoporządku III RP generują rzeczywisty bezład w sferze aksjologicznej, a więc taki system „wartości”, w którym liczy się cwaniactwo, przekupstwo, złodziejstwo, chamstwo etc., nie zaś jakieś „aksjologiczne postulaty”. Z kolei te strukturalne patologie nie wzięły się znikąd, lecz pojawiły się najpierw pod koniec lat 80., gdy komuniści rozpoczęli proces samouwłaszczania się, a następnie w związku z „historycznym kompromisem”, gdy uznano, iż czerwonych z niczego nie należy rozliczać, ponieważ łaskawie podzielili się władzą.
To podejście, które nie tylko usprawiedliwiało czerwonych, ale i dawało im specjalne przywileje w „wolnym i niepodległym państwie”, świadczyło, iż „strona solidarnościowa”, która zgodziła się na negocjacje ze zbrodniarzami, uznaje (ex post, tj. po kilkudziesięciu latach okupacji, terroru i uzurpacji) prawo tychże zbrodniarzy do rządzenia i co gorsza, uznaje (a właściwie nadaje im bez jakiegokolwiek społecznego przyzwolenia) prawo zbrodniarzy do dalszego funkcjonowania w Polsce. Nie jest to wyłącznie kardynalny błąd w urządzaniu nowego ładu, lecz świadome zaniedbanie, za które należałoby postawić przed sądem osoby za to zaniedbanie odpowiedzialne. Zdrowy rozsądek i zwykła ludzka uczciwość (choćby względem ofiar komunizmu) nakazywały, by - jeśli nawet zamierzano zastosować „opcję aksamitną”, czyli bez wieszania czy rozstrzeliwania zdrajców - ustawowo (a następnie konstytucyjnie) zakazać funkcjonowania publicznego jakichkolwiek instytucji i osób związanych czynnie z szerzeniem komunistycznej indoktrynacji. Uczyniono jednak coś zupełnie przeciwnego. Nie doprowadzono ani do rozliczenia, ani do zablokowania działania tego rodzaju instytucji czy osób.
W rezultacie mamy po 20 latach i państwo hybrydalne, i ustrój hybrydalny, które są ze swej istoty dysfunkcjonalne, ale koszty tej dysfunkcjonalności są przerzucone na obywateli. Na bezładzie III RP żerują dwie nomenklatury: czerwona i różowa, zaś podatnicy są od finansowania całej tej zabawy w rządzenie i w politykę. Jeśli więc są środowiska, którym zależy na sanacji państwa, to muszą one te największe zagrożenia wspólnie zdiagnozować i wspólnie ustalić sprawy priorytetowe, które należałoby rozwiązać. Jakie to są sprawy? Związane z systemem edukacji i nauki, z systemem ubezpieczeń, z opieką zdrowotną, z systemem sprawiedliwości, z systemem bezpieczeństwa, z wojskowością.
Wszystkie te sprawy mają wspólny mianownik i właściwie wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pozostawiamy stan rzeczy wypracowany przez czerwoną i różową nomenklaturę, czy też przystępujemy do jego likwidacji. Jeśli chodzi o ten pierwszy system, to podstawowe pytanie brzmi, czy pozwalamy nadal na działalność marksistów i postmarksistów, czy przystępujemy do systematycznego relegowania ich z polskich uczelni i usuwania poza nawias polskiej nauki? Jeśli chodzi o drugi system – czy pozostajemy przy bajzlu związanym z przymusem powszechnych ubezpieczeń i „filarami”. Jeśli chodzi o „służbę zdrowia”, to jaką stosujemy opcję – pełną prywatyzację (na jakich zasadach), czy system mieszany (jak finansowany). Jeśli bierzemy pod uwagę system sprawiedliwości, to czy pozostawiamy sędziów zasłużonych dla peerelu, czy też dokonujemy ich rozliczenia i ewentualnie pociągnięcia do odpowiedzialności lub przynajmniej pozbawienia praw do wykonywania zawodu. Jeśli chodzi o system bezpieczeństwa, to czy przeprowadzamy przegląd służb w takim duchu jak Komisja Weryfikacyjna zajmująca się WSI, czy też pozostawiamy ten chaos, który jest. Jeśli chodzi o militaria, to jak planujemy doprowadzić do odzyskania przez Polskę zabezpieczenia wojskowego po demilitaryzacji, do jakiej doprowadzili ciemniacy.
Na tym nie koniec – pytanie bowiem, czy przystępujemy do rozliczenia i czerwonej, i różowej nomenklatury, czy też uznajemy, że to, co jej przedstawiciele „zdobyli” dzięki patologiom strukturalnym państwa lub dzięki złodziejskiej działalności, podlega po prostu pod „święte prawo własności”. Majątek uzyskany przez skarb państwa z takiego rozliczenia można by przeznaczyć na ogólnopolski fundusz emerytalny i sądzę że niejeden emeryt by się cieszył, gdyby uzyskał podwyżkę swojego uposażenia z pieniędzy odebranych złodziejom. Problemów zatem jest wiele, lecz najważniejsze jest to, czy wspólnie przystępujemy do ich rozwiązania, czy też uznajemy, że tylko nasze środowisko posiada placet na mądrość i skuteczność polityczną, a wtedy możemy sobie spokojnie czekać, aż czerwoni z różowymi zadomowią się w konstruowanej przez siebie republice bananowej na następne kilkadziesiąt lat.
http://www.rp.pl/artykul/419907_Konstytucja_wedlug_PiS_broni_krzyza_i_rodziny.html
http://www.niepoprawni.pl/blog/993/dziekuje-za-odzew
http://www.niepoprawni.pl/blog/993/witam-szanownych-czytelnikow
http://www.niepoprawni.pl/blog/993/staram-sie-odpowiadac
Morawiecki, którego niezwykle cenię, a którego Solidarność Walczącą uważam za wzorową organizację antykomunistyczną (konsekwentnie odmawiającą wchodzenia w jakiekolwiek kompromisy z czerwonymi), wrócił właśnie do życia politycznego, chcąc kandydować na prezydenta, lecz, ku mojemu niemiłemu zaskoczeniu, obrał od razu taktykę dystansowania się do PiS-u. Według mnie jest to taktyka samobójcza, ponieważ na nieustających podziałach w środowiskach domagających się zerwania z III RP i podjęcia się jakiejś wszechstronnej sanacji polskiego państwa, wygrywają i czerwoni, i różowi. Kłócić się o to, kto jest lepszym antykomunistą, kto wcześniej rozpoznał agenturę, kto więcej po pełnił błędów – można do końca świata. Podejrzewam, że tym kłótniom z wielkim aplauzem przyglądaliby się budowniczowie III RP, a funkcjonariusze Ministerstwa Prawdy jedynie zacieraliby ręce. Prawdziwym wyzwaniem jest utworzenie koalicji ugrupowań powiązanych wspólnym programem sanacji Polski, konkretyzującym to, jakie działania należałoby podjąć w momencie przejęcia władzy, tak by zapoczątkować proces przebudowy zniszczonego przez komunizm i sparaliżowanego przez nekomunizm państwa.
Pomysł PiS-u z nową konstytucją jest ważny, ale nie daj Boże, by sprowadzał się on wyłącznie do kwestii aksjologicznych, czyli do wyznaczania spektrum wartości fundujących ład państwa, ponieważ takie rozwiązanie może pozostać wyłącznie na papierze, jeśli nie skonstruuje się tak mechanizmów i instytucji państwowych, by mogły z takimi właśnie wartościami się wiązać. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że wokół naszego kraju toczy się także „bój o wartości” (nie po to doprowadzono do oligopolizacji rynku medialnego już w 1989 r., by Polacy mogli swobodnie dyskutować o własnym kraju; nie bez powodu wojowano z „państwem wyznaniowym” i „zoologicznym antykomunizmem”), lecz Polska tak naprawdę potrzebuje o wiele głębszego wstrząsu aniżeli tylko ustalenia systemu wartości. Mało tego, system taki można ustalić, a następnie uczynić z niego pośmiewisko, wszak III RP budowana była niby na jakimś ładzie (poniekąd chrześcijańskim, przynajmniej w niektórych obszarach), ale to, co z tym ładem zrobiono widzimy gołym okiem. Należy bowiem pamiętać, że to strukturalne patologie, jakie stanowią istotę pseudoporządku III RP generują rzeczywisty bezład w sferze aksjologicznej, a więc taki system „wartości”, w którym liczy się cwaniactwo, przekupstwo, złodziejstwo, chamstwo etc., nie zaś jakieś „aksjologiczne postulaty”. Z kolei te strukturalne patologie nie wzięły się znikąd, lecz pojawiły się najpierw pod koniec lat 80., gdy komuniści rozpoczęli proces samouwłaszczania się, a następnie w związku z „historycznym kompromisem”, gdy uznano, iż czerwonych z niczego nie należy rozliczać, ponieważ łaskawie podzielili się władzą.
To podejście, które nie tylko usprawiedliwiało czerwonych, ale i dawało im specjalne przywileje w „wolnym i niepodległym państwie”, świadczyło, iż „strona solidarnościowa”, która zgodziła się na negocjacje ze zbrodniarzami, uznaje (ex post, tj. po kilkudziesięciu latach okupacji, terroru i uzurpacji) prawo tychże zbrodniarzy do rządzenia i co gorsza, uznaje (a właściwie nadaje im bez jakiegokolwiek społecznego przyzwolenia) prawo zbrodniarzy do dalszego funkcjonowania w Polsce. Nie jest to wyłącznie kardynalny błąd w urządzaniu nowego ładu, lecz świadome zaniedbanie, za które należałoby postawić przed sądem osoby za to zaniedbanie odpowiedzialne. Zdrowy rozsądek i zwykła ludzka uczciwość (choćby względem ofiar komunizmu) nakazywały, by - jeśli nawet zamierzano zastosować „opcję aksamitną”, czyli bez wieszania czy rozstrzeliwania zdrajców - ustawowo (a następnie konstytucyjnie) zakazać funkcjonowania publicznego jakichkolwiek instytucji i osób związanych czynnie z szerzeniem komunistycznej indoktrynacji. Uczyniono jednak coś zupełnie przeciwnego. Nie doprowadzono ani do rozliczenia, ani do zablokowania działania tego rodzaju instytucji czy osób.
W rezultacie mamy po 20 latach i państwo hybrydalne, i ustrój hybrydalny, które są ze swej istoty dysfunkcjonalne, ale koszty tej dysfunkcjonalności są przerzucone na obywateli. Na bezładzie III RP żerują dwie nomenklatury: czerwona i różowa, zaś podatnicy są od finansowania całej tej zabawy w rządzenie i w politykę. Jeśli więc są środowiska, którym zależy na sanacji państwa, to muszą one te największe zagrożenia wspólnie zdiagnozować i wspólnie ustalić sprawy priorytetowe, które należałoby rozwiązać. Jakie to są sprawy? Związane z systemem edukacji i nauki, z systemem ubezpieczeń, z opieką zdrowotną, z systemem sprawiedliwości, z systemem bezpieczeństwa, z wojskowością.
Wszystkie te sprawy mają wspólny mianownik i właściwie wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pozostawiamy stan rzeczy wypracowany przez czerwoną i różową nomenklaturę, czy też przystępujemy do jego likwidacji. Jeśli chodzi o ten pierwszy system, to podstawowe pytanie brzmi, czy pozwalamy nadal na działalność marksistów i postmarksistów, czy przystępujemy do systematycznego relegowania ich z polskich uczelni i usuwania poza nawias polskiej nauki? Jeśli chodzi o drugi system – czy pozostajemy przy bajzlu związanym z przymusem powszechnych ubezpieczeń i „filarami”. Jeśli chodzi o „służbę zdrowia”, to jaką stosujemy opcję – pełną prywatyzację (na jakich zasadach), czy system mieszany (jak finansowany). Jeśli bierzemy pod uwagę system sprawiedliwości, to czy pozostawiamy sędziów zasłużonych dla peerelu, czy też dokonujemy ich rozliczenia i ewentualnie pociągnięcia do odpowiedzialności lub przynajmniej pozbawienia praw do wykonywania zawodu. Jeśli chodzi o system bezpieczeństwa, to czy przeprowadzamy przegląd służb w takim duchu jak Komisja Weryfikacyjna zajmująca się WSI, czy też pozostawiamy ten chaos, który jest. Jeśli chodzi o militaria, to jak planujemy doprowadzić do odzyskania przez Polskę zabezpieczenia wojskowego po demilitaryzacji, do jakiej doprowadzili ciemniacy.
Na tym nie koniec – pytanie bowiem, czy przystępujemy do rozliczenia i czerwonej, i różowej nomenklatury, czy też uznajemy, że to, co jej przedstawiciele „zdobyli” dzięki patologiom strukturalnym państwa lub dzięki złodziejskiej działalności, podlega po prostu pod „święte prawo własności”. Majątek uzyskany przez skarb państwa z takiego rozliczenia można by przeznaczyć na ogólnopolski fundusz emerytalny i sądzę że niejeden emeryt by się cieszył, gdyby uzyskał podwyżkę swojego uposażenia z pieniędzy odebranych złodziejom. Problemów zatem jest wiele, lecz najważniejsze jest to, czy wspólnie przystępujemy do ich rozwiązania, czy też uznajemy, że tylko nasze środowisko posiada placet na mądrość i skuteczność polityczną, a wtedy możemy sobie spokojnie czekać, aż czerwoni z różowymi zadomowią się w konstruowanej przez siebie republice bananowej na następne kilkadziesiąt lat.
http://www.rp.pl/artykul/419907_Konstytucja_wedlug_PiS_broni_krzyza_i_rodziny.html
http://www.niepoprawni.pl/blog/993/dziekuje-za-odzew
http://www.niepoprawni.pl/blog/993/witam-szanownych-czytelnikow
http://www.niepoprawni.pl/blog/993/staram-sie-odpowiadac
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Naiwność i głupota czy ....
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com