Polski areszt nie jest bezpiecznym miejscem.

Pisał o tym w Salonie Paweł Burdzy w tekście Powiesił się, bo był w jedynce.

W kilka dni po wygaśnięciu gorącej dyskusji wokół notki, nadeszła wiadomość, że w areszcie w Gdańsku zmarł Artur Zirajewski.

Minister Sprawiedliwości razem z prowadzącymi śledztwo w tej sprawie prokuratorami, poinformował dość szybko, że bezpośrednią przyczyną śmierci Zirajewskiego był zator płucny, spowodowany najprawdopodobniej niewłaściwym leczeniem, tj. niepodawaniem choremu leków przeciwzakrzepowych.

Informacja ta powinna wzbudzać przerażenie. Czy w polskich aresztach mordują ludzi?  Dlaczego wyjaśnienia władz więziennych i prokuratorów są dalekie od satysfakcjonujących? Przypomnijmy kilka kontrowersyjnych spraw.

 

Niejasne okoliczności śmierci zabójców Olewnika

W więzieniach miały miejsce 3 domniemane samobójstwa morderców Krzysztofa Olewnika. Zginęli przez powieszenie: Wojciech Franiewski szef gangu porywaczy / 18 czerwca 2007 r. przed procesem/, Sławomir Kościuk, prawa ręka Franiewskiego /w kwietniu 2008 r., kilka dni po procesie, w którym został skazany na dożywocie/, Robert Pazik /19 stycznia 2009 r./.

W lipcu 2009 r. na drzewie powiesił się strażnik Mariusz K., który miał służbę latem 2007 r., wtedy, gdy w areszcie powiesił się  Wojciech Franiewski.  18 czerwca 2007 r. miał nocną zmianę i odpowiadał za pilnowanie m.in. celi Franiewskiego. Właśnie tego wieczoru Franiewski targnął się na życie, wieszając się na elastycznym bandażu przyczepionym do kraty. Przesłuchani później strażnicy twierdzili, że nie zauważyli niczego podejrzanego.

Z informacji "Rz" wynika, że strażnik Mariusz K. krótko przed śmiercią został przesłuchany przez ostrołęcką prokuraturę, która bada tajemnicze samobójstwa porywaczy Olewnika. Śledczy nie postawili mu zarzutów.

Wojciech Franiewski, od którego zgonu zaczęła się czarna seria w sprawie Olewnika, powiesił się jeszcze przed procesem porywaczy. Bał się o życie. Pół roku przed śmiercią pisał do sądu: "Boję się, że znajdą mnie powieszonego w celi" ("Rz" pisała o tym w kwietniu 2008 r.). W organizmie Franiewskiego znaleziono po śmierci środki odurzające.

Gdańska prokuratura sprawdziła notatnik Wojciecha Franiewskiego. W zapiskach śledczy znaleźli numer byłego policjanta Wojciecha Derlatki. Prokuratorzy odkryli, że jest on bratem Andrzeja Derlatki, byłego wiceszefa Agencji Wywiadu w rządzie SLD. Ówcześnie szefem zarządu wywiadu UOP był Zbigniew Siemiątkowski.

W kwietniu 2008 r., tuż po wyroku w celi znaleziono powieszonego Sławomira Kościuka - prawą rękę herszta. Jego śmierć budzi najwięcej wątpliwości. Pod kolanami i na rękach miał sińce. Kościuk poszedł na współpracę z prokuraturą i kiedy usłyszał wyrok dożywocia, czuł się wystawiony do wiatru. 

Wisiał na prześcieradle w kąciku sanitarnym celi. Śledztwo nie wyjaśniło do tej pory, jak zginął. Prokuratorzy nie wiedzą, czy w chwili śmierci był pod wpływem środków odurzających lub substancji trujących. Wstępna opinia toksykologiczna była niejednoznaczna. Nie wiadomo też, jak powstały sińce pod kolanami i na rękach, które - według informacji "Rz" - były na ciele Kościuka.

W lipcu prokuratura poinformowała, że Kościuk przyjmował leki przeciwdepresyjne i przeciwpsychotyczne, które miały zapobiegać myślom samobójczym i depresji, ale mógł się targnąć na życie. W chwili śmierci nie był pod wpływem alkoholu, narkotyków i trucizn.

Później jednak śledczy doszli do wniosku, że niezbędne są dodatkowe ekspertyzy. Z informacji "Rz" wynika, że mają dotyczyć m.in. kwestii związanych z przyjmowaniem leków.

Trzecim porywaczem, który wybrał śmierć, był Robert Pazik. Krótko przed tym, jak znaleziono go martwego w celi, powiedział współwięźniowi: - W tej sprawie będzie jeszcze trzeci trup. Kilka dni potem już nie żył.

Robert Pazik powiesił się w celi płockiego więzienia 19 stycznia br. Śmierć Pazika doprowadziła m.in. do dymisji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, a także szefa więziennictwa.

W Prokuraturze Okręgowej w Ostrołęce toczyło się śledztwo ws. okoliczności samobójstw Roberta Pazika i Sławomira Kościuka. Kościuk, którego zeznania ze śledztwa i procesu pogrążyły kompanów, liczył na nagrodę za to w formie łagodniejszej kary. Pazik powiesił się w kąciku sanitarnym celi, gdy miał zeznawać w innej sprawie jako świadek przed innym sądem.

Prokuratura informowała, że do maja 2009 r. miała być gotowa ekspertyza przyczyn śmierci Kościuka. - Przygotuje ją zespół biegłych z toksykologiem i specjalistą medycyny sądowej - mówił Andrzej Rycharski z prokuratury w Ostrołęce. Wciąż badane są także okoliczności śmierci Pazika. Prokuratorzy wykluczyli już, by ktoś ułatwił mu samobójstwo. Sprawę zgonu Wojciecha Franiewskiego umorzono.

W czerwcu 2009 r. poinformowano, że śledczy z Ostrołęki mają już wyniki badań toksykologicznych, z których wynika, że porywacz i zabójca Olewnika - Robert Pazik nie został ani otruty, ani nie był pod wpływem leków czy narkotyków.

Wcześniej biegli stwierdzili, że śmierć Roberta Pazika nastąpiła w wyniku powieszenia, w czym także nie miały udziału osoby trzecie. Nadal badano jednak czy wcześniej nie podano mu trucizny lub leków psychotropowych.
Prokuratorzy nadal czekają na opinię toksykologiczną drugiego z zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka.

Żródła:
http://www.rp.pl/artykul/265085,336027_Tajemnicze_samobojstwo_straznika.html
http://www.rp.pl/artykul/265085,366885_Czy_Franiewski_znal_brata_bylego_wiceszefa_AW_.html
http://www.rp.pl/artykul/265085,344134_Dlaczego_zginal_straznik.html

http://www.rp.pl/artykul/265085,317682_Zabojca_Olewnika_nie_zostal_otruty.html
http://www.rp.pl/artykul/265085,298292_Ekspertyza_o_samobojstwach_do_konca_maja.html

 

Śmierć Andrzeja L.

Podaję in extenso za Latkowskim:

"Rano w areszcie (29 września 2009 r.) na warszawskim Mokotowie powiesił się Andrzej L.,który przebywał tam od 18 września -poinformowała rzeczniczka Służby Więziennej Luiza Sałapa.

Jak powiedziała, aresztant pozostawał do dyspozycji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie m.in. w związku z porwaniem.

- Powiesił się dzisiaj w dwuosobowej celi. Oddziałowy znalazł go wiszącego o 6.30, chociaż po piątej, kontrolując celę, jeszcze go widział. Drugi osadzony w tym czasie spał - powiedziała rzeczniczka. Dodała, że samobójca wielokrotnie przebywał w zakładach karnych."

Tyle PAP.

Andrzej L., ksywa Rygus to najważniejszy świadek w sprawie porwania i zabójstwa Piotra Głowali, nadano mu status świadka koronnego. Stracił go ostatnio. Jak wcześniej pisaliśmy z Piotrem Pytlakowskim w "Polityce", będąc świadkiem koronnym Andrzej L, ps. Rygus, zniknął bez śladu. To on najpierw w 2007 r. przyznał się do udziału w porwaniu Piotra Głowali, a po jakimś czasie i po licznych przesłuchaniach przypomniał sobie, że stało się to na zlecenia Janusza G. i Janusza Lazarowicza. Wiarygodność tego świadka od początku była wątpliwa, o czym prokuraturę informowali m. in. policjanci. Sąd początkowo nie poparł wniosku prokuratury o nadanie mu statusu świadka koronnego, zgodę wyraził w drugim podejściu. Okazało się, że Rygus, któremu w zamian za zeznania zapewniono bezkarność, nie zaprzestał przestępczej działalności w zorganizowanej grupie zbrojnej. Kiedy jego czyny wyszły na jaw, uciekł.

Chociaż od ujawnienia przez "Politykę" miejsca (RPA) w którym ukrywa się ścigany europejskim nakazem aresztowania Janusz Lazarowicz, minęło już wiele miesięcy, prokuratura nadal nie wystąpiła o jego ekstradycję. Lazarowicz, były prezes XIV NFI i bankowiec związany z Reiffeisen Bank Polska, jest podejrzany o podżeganie do zabójstwa gracza giełdowego Piotra Głowali. Zarzut zlecenia zabójstwa postawiono Januszowi G., ps. Graf - znajomemu Lazarowicza. Głowala, według prokuratury, został zamordowany ponieważ w imieniu byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka domagał się od Lazarowicza spłaty rzekomego długu jaki ten miał mieć wobec Wieczerzaka. Lazarowicz podczas odbytej w RPA rozmowy z reporterami "Polityki" oświadczył, że jest niewinny, z zabójstwem Głowali nie ma nic wspólnego. Ukrywa się w RPA, bowiem chociaż jest pewien, że proces sądowy oczyścił by go całkowicie, obawia się aresztowania i długotrwałego pobytu za kratami bez wyroku. Jego zdaniem prokuratura w tej sprawie błądzi, bo przyjmuje za dobrą monetę zeznania niewiarygodnych świadków. Kilkakrotnie za pośrednictwem swoich adwokatów zwracał się do prokuratorów, aby przesłuchali go w RPA, ale odzewu nie było.

Co oznacza samobójstwo Andrzeja L. dla sprawy? Zeznania jakimi obciążył innych prokurator będzie mógł schować na dnie swojej szafy, bo mają małą wartość. Prawdopodobnie to właśnie kłopoty z Andrzejem L., ps. Rygus są powodem dla którego prokuratura zaprzestała starań o schwytanie poszukiwanego Janusza Lazarowicza. Cała ta sprawa pachnie kolejną kompromitacją polskich organów ścigania.


Nagła śmierć Zirajewskiego

Wiadomo już, że Zirajewski umarł śmiercią nagłą na oddziale szpitalnym w areszcie w Gdańsku.

Powszechna jest opinia, że jego zeznania nie miały znaczącej wartości dowodowej w śledztwie dotyczącym zabójstwa generała Marka Papały. Dobitnie uzasadnił to amerykański sędzia Arlander Keys odmawiając ekstradycji Mazura na podstawie materiału dowodowego, składającego się głównie z zeznań gangstera /popatrz tutaj u Faxe/

Rodzą się w związku z tym spekulacje, komu mogło zależeć na śmierci gangstera-zabójcy.

Ciekawy jest w tym kontekście następujący wywiad:

Rozmowa z Dorotą Kowalską dla Polskla The Times, nr 3(676), 5.01.2010 /fragment/

- Więc komu zagrażał Artur Zirajewski?

- Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Ale na pewno ludziom, którzy przez tyle lat tak nieudolnie prowadzili śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały. Nikt oprócz nich nie wie, z kim konfrontowali Zirajewskiego, jak rozmawiali z nim samym. Ale Zirajewskiemu nikt już teraz nie zada niewygodnych pytań. Proszę także pamiętać, że Artur Zirajewski brał udział także w innym procesie o zabójstwo, w które zamieszany był świat przestępczy. Może więc nie chodzi o Marka Papałę, ale o tamtą sprawę.

Wywiad przytoczył w całości na swoim blogu Sylwester Latkowski.

Pod wywiadem znajduje się ciekawy komentarz:

Kto wierzył kłamcy?
Autor: biesio

Po pierwsze: A. Zirajewski powinien być skazany na dożywotnie pozbawienie wolności,
Po drugie:Prokuratura z A. Zirajewskim nigdy nie powinna iść na jakikolwiek układ, wyrok 15 lat pozbawienia wolności w zamian za współpracę m.in. w sprawie zabójstwa gen. M. Papały pozostawiam bez komentarza...
Po trzecie: A. Zirajewski wiedział o zabójstwie gen. M. Papały tyle co ja o lotach kosmicznych na Marsa,
Po czwarte: Nie ma żadnych wątpliwości co do wartości zeznań złozonych przez A. Zirajewskiego- nie przedstawiały i nie przedstawiają żadnej wartości, są po prostu \"stekiem kłamstw i bzdur\",
Po piąte:A.Zieliński i R.Bugucki nie zostaną skazani, a E.Mazur nie zostanie wydany Polsce,
Po szóste:taki stan byłby również wtedy gdyby A. Zirajewski żył,
Po siódme:Dwunasty rok prowadzenia postępowania przygotowawczego nie odpowiedział jak do tej pory na pytanie o motyw zabójstwa, a co dopiero na temat sprawcy czy też sprawców tego mordu. Ufanie, że do tego ustalenia miałby się przyczynić A. Zirajewski jest niepoprawnym żartem, efekt-niekończące się postępowanie, dogmatyczne przyjęcie jedynej słusznej wersji,
Po ósme: To A. Zirajewski osiągnął korzyść, ale tylko pozorną i na pewien czas, może sytuacja go przerosła?,
Po dziewiąte:Śmierć A. Zirajewskiego nie ma żadnego znaczenia dla ustalenia prawdy materialnej w sprawie zabójstwa gen. M.Papały,
Po dziesiąte:Na tej śmierci nie skorzysta A. Zieliński, R.Bogucki ani też E.Mazur. Dla tych osób rozwiązaniem pozytywnym byłby proces karny. Zatem kto uwierzył KŁAMCY i kto skorzystał na tę chwilę na tej śmierci - proponuję uważnie przeczytać komentowany tekst. Pozdrawiam.

_______________________________

Prokuratorzy i służba więzienna jawią się dziwnie na tle choćby tylko wyżej wskazanych przypadków.

Nie wydaje się jednak, aby bez presji społecznej, powyższe "zdarzenia" zostały kiedykolwiek rzetelnie wyjaśnione.

A mówi się też o innych sprawach dotyczących więzień i aresztów. Kto prowadzi sklepy i apteki na ich terenie? Czy sprzedawane są tam przeterminowane leki? Czy eksperymentuje się z lekami na chorych więźniach?  I tak dalej.