"Sondaże a manipulowanie społeczeństwem"

avatar użytkownika Maryla
Uwaga na sondaże!
Nasz Dziennik, 2009-10-23
Polacy są regularnie bombardowani różnego rodzaju wynikami sondaży. Przeprowadzają je nie tylko profesjonalnie przygotowane ośrodki badawcze, ale również gazety, stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. Dotyczą one różnych problemów życia społecznego, choć najczęściej odnoszą się do popularności polityków i ich partii. Nieuczciwie przeprowadzone mogą stać się narzędziem kreowania wyników wyborów i przyczyniać się do zwycięstwa określonej opcji politycznej.

Znaczna część obywateli nieznająca się na partyjnych rankingach uważa, że wyniki sondaży ukazują faktyczne preferencje polityczne Polaków i bierze je pod uwagę np. podczas wyborów. Inni nie przejawiają zainteresowania sondażami, ponieważ uważają, że są zazwyczaj robione na polityczne zamówienie i nie mają większej wartości ze względu na tendencyjność ośrodków badawczych, które je przeprowadzają. Osoby te twierdzą, że wiarygodność sondaży podważają duże rozbieżności procentowe między różnymi ośrodkami badawczymi, które w tym samym czasie zbierają odpowiedzi na identyczne lub podobne pytania.



Kompetencje prowadzących sondaże

Mimo że społeczeństwo wcale nie prosi się o badania sondażowe i prognozy wyborcze, są one nagminnie przeprowadzane. Obwieszczane z wielkim rozgłosem w mediach mają odpowiednio wcześnie urabiać opinię publiczną, informując, kto rzekomo zyskuje, a kto traci poparcie potencjalnych wyborców. Środki masowego przekazu, podając wyniki sondaży, nierzadko wprowadzają opinię publiczną w błąd. Twierdzą bowiem, że poglądy partii mającej najwyższe poparcie respondentów są najbliższe ogółowi społeczeństwa. W rzeczywistości stwierdzenie to można odnieść jedynie do grupy osób badanych, ponieważ dzięki sondażom poznaje się tylko opinię respondentów należących do tej grupy, która niekoniecznie odzwierciedla poglądy całego społeczeństwa, czyli jest dla niej reprezentatywna. Mimo tej oczywistej różnicy często podczas podawania wyników badań sondażowych myli się (celowo?!) procent badanych z procentem społeczeństwa.


Wielu pracowników mass mediów nie wie lub nie chce wiedzieć, że przeprowadzanie wartościowych badań sondażowych wymaga przygotowania teoretycznego i dużego doświadczenia praktycznego osób, które się ich podejmują. Nie mogą więc zabierać się do tego ludzie niekompetentni i przypadkowi, choćby pracowali w redakcjach najbardziej znanych i poczytnych gazet lub rozgłośni i stacji telewizyjnych. Sondaż polega na badaniu opinii, postaw, wartości, ocen i norm społecznych przy pomocy rozmów z konkretnymi ludźmi, stanowiącymi tzw. próbę reprezentatywną, wyłonioną w sposób bezstronny, zapewniający obiektywność i wiarygodność prowadzonych badań. Proces typowania osób ankietowanych musi opierać się na określonych zasadach socjologicznych, by respondenci rzeczywiście odzwierciedlali poglądy i przekonania społeczeństwa, ponieważ potencjalni wyborcy są bardzo zróżnicowani pod względem zainteresowań życiem społeczno-politycznym. W sondażach należy uwzględnić wszystkie grupy społeczne i zawodowe, a nie tylko wybrane środowiska (np. pracowników redakcji określonej gazety, radia czy telewizji), których preferencje wyborcze są zbieżne z oczekiwaniami osób przeprowadzających badania. Informatorzy powinni być pytani o sprawy, w których mają dostateczne rozeznanie. Pytania stawiane ankietowanym muszą być zrozumiałe i nie mogą z góry sugerować odpowiedzi. Sposób formułowania pytań i dobór ich treści pod kątem utajonej krytyki lub aprobaty badanego faktu społecznego może w znaczący sposób wpływać na wyniki sondaży.



Tendencyjne, a nawet rozrywkowe sondaże

Niestety, często nie uwzględnia się tych podstawowych zasad, co sprawia, że w niektórych mediach pojawiają się wyniki błędnie przeprowadzonych badań sondażowych, w które naiwnie wierzy wielu niczego niepodejrzewających odbiorców. Specjaliści wiedzą, że duży wpływ na rezultaty tego rodzaju badań wywiera sposób skonstruowania pytania, a zwłaszcza sugerowanie ankietowanym określonych odpowiedzi, np. przez podawanie konkretnych nazwisk polityków. Gdy ankietowanych pyta się o najpopularniejszego kandydata na prezydenta RP i jednocześnie podaje się im określoną listę nazwisk, spośród których mają tego kandydata wytypować, to okazuje się, że odpowiedzi są zdumiewająco różne od tych, które padają na identycznie postawione pytanie, ale bez podawania listy z nazwiskami polityków. Sugerowanie określonych odpowiedzi pokazuje, że badającym nie zawsze chodzi o poznanie prawdy, a improwizowane, o wątpliwej wartości sondaże mają na celu jedynie zwiększenie popularności wybranych polityków przy równoczesnym zdyskredytowaniu innych. Autorzy nierzetelnych badań zazwyczaj nie posiadają wystarczających kwalifikacji merytorycznych i moralnych, a nierzadko kierują się chęcią szybkiego zysku (np. przy wyborczych kampaniach reklamowych) lub względami propagandowymi na rzecz określonych partii politycznych czy grup interesu.


Bardzo często w prezentowanych wynikach sondaży używa się stwierdzenia, że "gdyby dziś odbyły się wybory", to wówczas ankietowani zagłosowaliby następująco... I tu pojawiają się bardzo konkretne wyniki. Nie mówi się jednak, że są to jedynie informacje prawdopodobne, projektujące określone zachowania wyborców, których w żadnym przypadku nie da się przewidzieć ze względu na zmienność preferencji wyborczych u wielu badanych osób. Ankieter nie jest nigdy pewny tego, jak naprawdę zachowają się jego respondenci przy urnie, ponieważ ich zamiary wyborcze są tylko ogólną orientacją, a pytane osoby często same jeszcze nie wiedzą, czy podczas głosowania postąpią w przewidywany sposób. Zawsze mogą zmienić zdanie, a nawet w ogóle zrezygnować z udziału w wyborach.


W wielu sondażach (nie informując o tym społeczeństwa) stosuje się dużą dowolność zbierania informacji o opiniach obywateli i "zabawowy" sposób ich interpretacji. Typowym przykładem jest analiza prawdopodobieństwa (potencjalnej możliwości) wyboru konkretnej osoby na prezydenta (zarówno w pierwszej, jak i w drugiej turze), a także prognozowanie, kto ze zwolenników kandydata startującego w pierwszej turze byłby skłonny poprzeć innego kandydata w drugiej turze. W sytuacji, gdy nie jest znana pełna lista kandydatów, a także nie ma jeszcze ich stałego elektoratu (w Polsce partie nie mają "elektoratu" w rozumieniu zachodnioeuropejskim), podawanie wyników, kto na kogo będzie głosował w poszczególnych turach, jest jedynie futurystyczną fikcją, spekulacją lub zabawą. Najczęściej jednak nie informuje się opinii publicznej o "zabawowym" charakterze wyników tych sondaży, ale poważnie się je analizuje jako przewidywane zachowania wyborców. W ten sposób stwarza się iluzję sugerując jednocześnie, że spekulacje są wiarygodnym badaniem zasługującym na uwagę.


Deklaracje uzyskane od respondentów na temat ich ewentualnego poparcia konkretnego kandydata w odległych czasowo wyborach mogą jedynie stanowić punkt wyjścia dla ankieterów do dalszych badań. Jednak w Polsce różnym redakcjom i grupom politycznym zależy z reguły przede wszystkim na szybkim sondażu mającym zdiagnozować sytuację, przygotować strategię wyborczą i ewentualnie zasugerować potencjalnym wyborcom, kogo powinni poprzeć. Promując jednych, a dyskredytując drugich, wmawia się wręcz obywatelom, że mogą "zmarnować" swój głos, jeśli oddadzą go np. na partię, którą sondaże pozbawiają możliwości wyborczego zwycięstwa. Doświadczenie pokazuje, że w wielu przypadkach ankietowani, odczuwając ogromną presję mediów, nie ujawniają swoich rzeczywistych opinii i przekonań politycznych. Dzieje się tak wówczas, gdy dominujące środki przekazu stosują niemal terror psychiczny, atakując lub popierając określonego polityka czy partię polityczną. Zdarza się też, że niektórzy ankieterzy zamiast pytać o preferencje wyborcze tylko osoby zdecydowane na wzięcie udziału w wyborach i popierające konkretnego kandydata, nakłaniają do odpowiedzi wszystkich, również tych niezdecydowanych. Wówczas wielu poirytowanych respondentów, chcąc uwolnić się od natrętnego ankietera, dla świętego spokoju wymienia jakieś nazwisko spośród sugerowanych im kandydatów, co sprawia, że spontaniczna deklaracja przedwyborcza staje się oczywistą fikcją. Dlatego też zdarzają się niespodzianki wyborcze polegające na tym, że po podliczeniu głosów zaskakujące zwycięstwo odnosi ugrupowanie polityczne lub kandydat, którego medialne sondaże skazały na porażkę.



Socjotechniczne manipulacje

Współcześni kreatorzy opinii publicznej doskonale wiedzą, że wiele osób bezkrytycznie przyjmuje i uznaje za całkowicie wiarygodne informacje podawane w środkach masowego przekazu.


Wpływ mediów na społeczeństwo uświadamia m.in. fakt społeczny, który miał miejsce w USA (stan New Jersey, 1938 rok). Jedna ze stacji radiowych w czasie audycji w sposób dramatyczny poinformowała słuchaczy o inwazji mieszkańców Marsa na Stany Zjednoczone. Odzew był natychmiastowy. Okazało się, że wiadomość upowszechniona przez środki masowego przekazu, nawet tak absurdalna jak lądowanie przybyszów z innej planety, odpowiednio udramatyzowana, może wywołać panikę społeczną na szeroką skalę. Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że podawanie wiadomości, choćby nieprawdziwej, ale prawdopodobnej dla pewnych kręgów społecznych, może doprowadzić np. do upadku banków. Sugerując ich bankructwo, środki masowego przekazu są w stanie wywołać panikę wśród klientów, którzy spontanicznie i tłumnie wybierają swoje oszczędności, przyczyniając się tym samym do samospełnienia zasugerowanego faktu medialnego (jest to tzw. samosprawdzająca się prognoza).


Na tej prawidłowości bazują liczne badania sondażowe dotyczące wyborczych szans konkretnego polityka czy którejś z partii. Ludzie znający zasady socjotechniki potrafią umiejętnie wpływać na opinie obywateli mniej zorientowanych i niezdecydowanych w sprawach politycznych, a osoby takie w każdym społeczeństwie stanowią zdecydowaną większość. Podając często określone wyniki i sugerując, że rośnie popularność jednych i równocześnie zwiększa się niechęć do innych polityków czy partii, można kreować określony obraz sceny politycznej i jej medialne "autorytety" pretendujące nawet do najwyższych urzędów w państwie. Sondażowe sugestie wskazujące na gwałtowny wzrost popularności i szans wyborczych konkretnego polityka lub partii podsuwają ludziom mniej zorientowanym, a także niezdecydowanym, na kogo warto głosować, by utożsamiać się z sondażową większością i jednocześnie nie wychylać się poza poprawność polityczną. Od dawna przecież wiadomo, że znaczna część każdego społeczeństwa obawia się głosić poglądy i zajmować stanowisko odmienne od swoich sąsiadów, krewnych znajomych czy od "autorytetów" kreowanych w telewizji, radiu i na łamach prasy. Dlatego nie chcąc głosować na rzekomą mniejszość, dotychczas niezorientowani, a także niezdecydowani wyborcy z reguły popierają sondażową większość. W ten sposób sondaże, mające być narzędziem rzetelnej pracy badawczej, stają się dosyć często instrumentem manipulacji społecznej i orężem w walce politycznej.



Ks. prof. Witold Jedynak


*******************************************



Przygotowując publikację, autor skorzystał m.in. z wartościowego merytorycznie, a niepoprawnego politycznie opracowania polskiego socjologa prof. dr. hab. Ryszarda Dyoniziaka: "Sondaże a manipulowanie społeczeństwem", wyd. 1, Kraków 1997.

 

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=101287

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz