SFR zarabia dla Rosji. Kombinacja operacyjna „Globalne Ocieplenie”

avatar użytkownika Winston

Kiedy w 1979 roku NATO podjęło decyzję o rozmieszczeniu w Zachodniej Europie 572 rakiet Pershing II, urzędujący wówczas sekretarz Andropow nakazał KGB nasilić działania dezinformacyjne w celu pokrzyżowania tych planów.
Znakomitą rolę w przedsięwzięciu KGB miał – jak się później okazało - odegrać projekt Zima nuklearna. Akcja polegała na rozpowszechnieniu apokaliptycznego scenariusza zmian, jakie wg tej teorii nastąpiłyby w przypadku, gdyby doszło do nawet ograniczonej wojny z użyciem broni atomowej. Mówiąc w skrócie: pyły wyniesione do stratosfery miałyby spowodować ograniczenie promieniowania słonecznego, docierającego do Ziemi, a w efekcie – spadek temperatury do -25°C, a w niektórych wersjach dezinformacji nawet - 70 °C.

Dezinformacja musiała z oczywistych przyczyn dotrzeć do społeczeństwa Zachodu kanałami wewnętrznymi, tj. ze źródeł traktowanych jako własne. Ten sam przekaz dochodzący od przeciwnika lub z nim kojarzony wywołałby naturalny opór.
Z użyciem tego typu źródeł i kanałów KGB czy GRU nie miały problemów od czasu II WŚ, kiedy to dokonały głębokiej infiltracji kręgów sprzyjających im politycznie i/lub światopoglądowo. Doświadczenie sowieckiego wywiadu w prowadzeniu akcji dezinformacyjnych sięga zresztą roku 1917. Dodatkowo, wywiad ZSRS finansował (finansuje) organizacje pokojowe, pacyfistyczne i praw człowieka, co zintensyfikowano zwłaszcza w dekadzie lat 80-ch XX. wieku.
Największy efekt przyniosło oddziaływanie przez opinię naukowców, rysujących obraz końca świata jako wynik działań Zachodu. W tym pierwszym przypadku teorię sygnował początkowo Carl Sagan, a wraz z nim grupa oznaczana skrótem nazwisk naukowców: TTAPS.
Dlaczego oznaczyłem ostatnie słowo kursywą?  Ponieważ prace tej grupy cechowały jedynie pozory naukowości, w istocie jednak stanowiły wyłącznie pro-rosyjską propagandę. Analizy TTAPS nigdy nie zostały poddane tzw. peer review (analiza innych naukowców w oparciu o publikację opracowania w naukowym periodyku), która jest w świecie naukowym uznawaną metodą weryfikacji metodologii – a w efekcie także wyników – badań. Co prawda 1983 r. częściowo opublikowano opracowanie TTAPS w Science, jednak bez kluczowych 136 stron, stanowiących właśnie naukowy fundament. Nie przeszkadzało to jednak KGB wspierać popularności swej własnej wymyślonej opowieści w popularno-naukowych programach, artykułach i audycjach. Przy szerokim wsparciu, do którego należy zaliczyć opublikowanie zbieżnych opinii także ze strony sowieckiej (sowieccy naukowcy od dawna…), efekt wspomagany był jeszcze przez wypowiedzi pożytecznych idiotów, którzy przyjęli bezkrytycznie tezy lansowane przez sowiecki wywiad, pragnący nie dopuścić do zwiększenia przez Zachód przewagi militarnej w europejskim TDW.
Czy w tym momencie widzisz, drogi Czytelniku, analogię do akcji dezinformacyjnej Globalne Ocieplenie?
Nie? To zacznijmy od podstaw. Teoria GO wywodzi się z opracowań IPCC. Organizacja ta działa od roku 1988, kiedy przepaść rozwojowa między Zachodem a Blokiem Wschodnim stała się oczywista, a pierwsze opracowanie wydała w 1990 r. Powszechnie sądzi się, że jest ona gremium naukowym. Nic bardziej błędnego. Zacytuję tu prezydenta Klausa, stwierdzającego rzecz oczywistą: „IPCC nie jest ciałem naukowym: jest to instytucja polityczna, rodzaj poza-rządowej organizacji o zielonym zabarwieniu. Nie jest to forum neutralnych uczonych lub zrównoważona grupa naukowców. Jego członkami są upolitycznieni naukowcy, ... z jednostronnymi poglądami i jednostronnymi zadaniami”. (Polecam też link do strony Senatu USA:
http://epw.senate.gov/public/index.cfm?FuseAction=Minority.Blogs&ContentRecord_id=37ae6e96-802a-23ad-
4c8a-edf6d8150789)
Opinie o opracowaniach IPCC są w gronie naukowców dość zgodne: „oczywiście stronnicze”, „nie zweryfikowane”, „oparte na niezweryfikowanych modelach matematycznych”, „rozmyślnie nie poddane peer review”.
Trudno w notce na blogu wykazywać wszystkie kłamstwa i manipulacje zwolenników teorii GO, ale warto na pewno wspomnieć, że wykres temperatur w kształcie sławnego kija hokejowego, pochodzący z danych NASA i amerykańskiego Instytutu Meteorologii to fałsz. Wynikł on ze zmiany metod pomiarowych i błędów w rozmieszczeniu pomiarów, a obie instytucje się z tych danych wycofały; tym razem nie organizując konferencji prasowej ;-) Nawiasem mówiąc, nie przeszkadza to szeregowi kolejnych naukowców jeszcze dziś występować na konferencjach i panelach z prezentacjami zawierającymi dane, które wycofano jako fałszywe. To samo dotyczy modelowania: Mimo wiedzy, że oparte jest na czystej fantazji, prezentuje się je jako mające jakiekolwiek oparcie na doświadczeniu. I to co gorsza, mimo że wyniki pomiarów z ostatniej dekady wyraźnie obalają tezę o słuszności użytych modeli prognozowania.
Podobnym fałszem jest twierdzenie, że najgorętsze lata XX. wieku przypadały na dekadę lat 90-ch: 6 najgorętszych lat w owym stuleciu przypadło na okres przedwojenny. I tak dalej, i tak dalej. Misie polarne też jakoś nie chcą ginąć.
Jednak w efekcie zmasowanej akcji propagandowej, wspieranej przez gremia ekologistyczne i inne alternatywne powszechnie przyjęto wizję lansowaną przez KGB i podjęto szereg kosztownych dla Zachodu działań.
Przyjęto porozumienia międzynarodowe, jak to z Kioto i wynikowo – porozumienie o handlu prawami do emisji CO2.
Ponieważ jednak cała teoria jest wyssana z palca, ograniczanie emisji CO2 nie przyniesie ani pozytywnych, ani (na szczęście) negatywnych skutków dla klimatu. Pewne skutki przynosi za to od pewnego czasu redukcja emisji pyłów, w wyniku czego od lat doświadczamy bezśnieżnych zim.
Brak skutków klimatycznych nie oznacza jednak braku skutków w ogóle.
Dla potrzeb handlu emisjami ustalono przydziały praw do emisji, które zależą od wcześniejszych emisji w tzw. latach referencyjnych.
Rosja w swoim okresie referencyjnym produkowała znacznie więcej CO2 niż obecnie, co daje jej prawo do odsprzedawania papierków na emisje np. krajom UE.
Te z kolei będą płacić za nie miliardy, i to obok kolejnych miliardów, wydawanych na redukcję emisji u siebie, w tym na fantastyczny pomysł pompowania dwutlenku pod ziemię.
Konkretnie? Można szacować, że oznacza to transfer dodatkowych 70 miliardów euro do Rosji. To poważnie wpływa na relacje potencjałów gospodarczych na świecie.
Sam bym dla takich pieniędzy dobrze zapłacił pożytecznym idiotom za propagowanie bzdur o zmienianiu klimatu przez ludzką działalność. Oczywiście – tylko działalność przeciwnika.

3 komentarze

avatar użytkownika mata hari

1. to jest...........

jakoś tych zim bezśnieżnych niewidze
avatar użytkownika Winston

2. @ mata hari

Naprawdę? Jeszcze dwadzieścia lat temu w końcu listopada zaczynałem jeździć na nartach, pod koniec marca u mnie był koniec, ale w zasięgu jazdy samochodem można było znaleźć stoki czynne do końca kwietnia. Nawet dłużej. Ostatnia zima akurat w Polsce była obfita w śnieg, to prawda. Widywałem to raczej w telewizji niż live, bo nie było mnie w kraju. Reszta Europy wyglądała już inaczej. Próbowałem znaleźć historyczne dane meteorologiczne z IMGW, ale mi się nie udało.
avatar użytkownika konserwatystka

3. Bardzo ważny tekst

Aż dziw, że tak niewiele komentarzy na patriotycznej blogmedii dajacej odpór zakusom naszych wrogów. Działania, o których Pan pisze prowadzą do zniwelowania logicznego myślenia a to prosta droga do opanowania umysłów. Wciąż mam wrażenie, że jestesmy testowani... w jak wielką bzdurę Polacy.. i nie tylko.. są w stanie uwierzyć. Walka z totalną bzdurą to zadanie trudne ale jednak nie należy ustawać.