Wolność słowa

avatar użytkownika godziemba
Włoski premier Silvio Berlusconi był zawsze gwałtownie krytykowany przez włoskich intelektualistów, w olbrzymiej większości sympatyków postkomunistów lub socjalistów. Wszystkie te ataki, z ostatnim, forsowanym przez „La Reppublica”, w którym oskarżono „boskiego” Silvio o notoryczne korzystanie z usług prostytutek, zamiast go zatopić, przysporzyły mu jeszcze popularności. Teraz z krucjatą przeciwko premierowi ruszyła czołówka włoskich intelektualistów, z Umberto Eco na czele. Eco (autor jednej niezłej powieści - „Imienia Róży”, w której spopularyzował czarną legendę inkwizycji), Dario Fo (włoski laureat literackiej nagrody nobla, skrajny lewak , zwolennik komunizmu i anarchizmu) oraz Roberto Saviano (autor słynnej książki "Gomorrah" bestsellera poświęconego neapolitańskiej mafii) oskarżyli Berlusconiego o próbę zamachu na wolność prasy. Chodzi przede wszystkim o pomysł włoskiego premiera, który w odpowiedzi na liczne publikacje na temat jego ostatnich skandali obyczajowych chce teraz skarżyć trzy gazety. Uwaga – jedynie chce, a nie oskarżył faktycznie. Włoscy lewicowi intelektualiści insynuują, że Berlusconi jest w stanie wymóc na sędziach korzystne wyroki, a ewentualne finansowe kary dla gazet mogłyby oznaczać dla nich upadek i zniknięcie z rynku. „Kiedy ktoś musi stawać w obronie wolności prasy, to znaczy, że społeczeństwo jest już chore - mówi Umberto Eco i dodaje, że w prawdziwej demokracji w żadnym umyśle nie narodzi się nawet chęć, by prasę w jakikolwiek sposób ograniczać”. Podobno już ponad 120 tysięcy Włochów podpisało w internecie petycję w obronie wolności prasy. Berlusconi nigdy nie był postacią z mojej bajki, jego skrajny rusofilizm budzi zażenowanie, ale oskarżanie go o sam rzekomy zamiar doprowadzenia do upadku trzech, lewicowych, włoskich gazet jest demagogią. Co powiedzieliby Włosi, gdyby znaleźli się w Polsce, w kraju, w którym od kilku lat redaktor naczelny największej gazety wytacza seryjnie procesy swoim oponentom. Zamiast – jak każdy intelektualista, za którego się uważa – podjąć polemikę, przedstawić własne racje, wybiera sądowe narzędzia walki z ideowymi przeciwnikami. Kto jest więc większym wrogiem wolności słowa – Berlusconi, który nie uważa się za intelektualistę, który ma zamiar podać do sądu trzy włoskie gazety czy też Michnik – czołowy intelektualista Europy, który biurko redaktora zamienił na salę sądową. Niemal wszystkie procesy Michnik wygrał, choć w wielu przypadkach decyzje sądu (np. w sprawie przeciwko prof. Zybertowiczowi) były bardzo kontrowersyjne. Po tym wyroku sądu kilka tysięcy osób podpisało list otwarty do rzecznika praw obywatelskich "w obronie wolności słowa". Gdybym był Eco, mógłbym uznać, iż te „zwycięstwa” zostały odniesione dzięki medialnemu naciskowi redaktora na sędziów. Dopiero ostatnio zwycięska passa redaktora została przerwana, gdy przegrał on proces wytoczony IPN. Przypomnę, że oburzyła go krótka notka w książce wydanej przez Instytut, w której historycy napisali, że Ozjasz Szechter, ojciec Michnika został przez polski sąd skazany w 1934 roku za szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego. Okazało się wszakże, że Szechter został skazany za zdradę Polski, stąd też sąd uznał, że „Michnik nie dowiódł, by podanie przez IPN informacji o prawdziwym wyroku wywołałoby dużo korzystniejszy odbiór społeczny niż informacja o skazaniu za szpiegostwo”. Należy zgodzić się z dr Gontarczykiem, który tak skomentował ten wyrok sądu: „W moim przekonaniu Adamowi Michnikowi mogło chodzić nie tyle o ochronę dóbr osobistych ale sprawdzenie jak daleko może się posunąć w terroryzowaniu debaty publicznej i świata nauki przy pomocy pozwów sądowych. Odnosiłem wrażenie, że przy pomocy tej metody Michnik chciał ograniczyć możliwość badania niektórych tematów. Tak się nie stało i odbieram to jako bardzo dobry znak”. Czy ta porażka czegoś nauczyła Michnika? Raczej nie, gdyż już złożył on apelację od tego niesłusznego, jego zdaniem, wyroku. Ciekawe też, czy biorąc pod uwagę obecne kłopoty premiera Berlusconiego, Adam Michnik przyjdzie mu z pomocą i na przykład udzieli mu rady, jak wygrywać sprawy lub „wypożyczy” swego sprawdzonego adwokata? http://polskatimes.pl/fakty/swiat/157962,umberto-eco-z-krucjata-przeciwko-berlusconiemu,id,t.html

4 komentarze

avatar użytkownika ofik

1. Dziękuję panu za ciekawe informacje.

I takie oto są nasze media. Gdyby nie internet nic nie wiedziałbym o tym procesie. Po prostu cenzura. Ale ludzie się budzą. Ja też głosowałem na PO ale otrzeźwiałem jak wyciągnęli z kapelusza Buzka i Krzaklewskiego.
ofik
avatar użytkownika Foxx

2. ofik

Witam, Widzę, że pod względem (niedawnych) sympatii politycznych jesteś u nas absolutnym rodzynkiem ;) Piszesz o Buzku i Krzaklewskim. A nie przeszkadzało Ci np. kilka poniższych drobiazgów: http://foxx-news.blogspot.com/2009/03/homo-geszeftus-prawda-i-pojednanie.html Pozdrawiam.
avatar użytkownika godziemba

3. Foxx,

Mimo wszystko lepsze późne nawrócenie, niż bezmyślna wierność..... Pozdrawiam
Godziemba
avatar użytkownika Winston

4. Berlusconi jest tylko jeden

A pan z Czerska Palace realizuje interesy całkiem sporej grupy; w tym - sędziowskiej mafii. Dobrze było widać specyfikę tej postawy przy aresztowaniu dra Garlickiego. Nie wolno członka rzekomej elity (w znaczeniu, jakie temu pojęciu nadała GW) traktować jak jakiegoś pospolitego obywatela. Nie wolno rozliczać człowieków honoru, bo sprawiedliwość to oni. Dobrze też zastanowić się nad różnymi grupowymi listami, pisanymi, a co najmniej podpisywanymi przez intelektualistów. Niezłe jaja mogą z tego wyniknąć, np. że społeczeństwo obywatelskie musi bronić wolności badań naukowych przed intelektualistami.