Kto zbuduje Polskę moich marzeń?
Stef, czw., 23/07/2009 - 20:10
Za kilka dni minie miesiąc, jak Franek opublikował mój projekt budowy nowej formacji centro-prawicowej, która miałaby pójść do wyborów z dwoma zasadniczymi postulatami programowymi, dotyczącymi wyłonienia nowych elit państwowych. Przypomnę, iż pierwszy z nich dotyczył rezygnacji z klucza partyjnego przy obsadzaniu stanowisk państwowych, od podsekretarza stanu w dół, na rzecz obligatoryjnych otwartych konkursów, drugi – fakultatywnych egzaminów z podstaw państwa i prawa dla kandydatów na funkcje wybieralne z obowiązkiem publikacji tych ich wyników, względnie faktu nieprzystąpienia do sprawdzianu, na obwieszczeniach wyborczych. Pierwszy miał pomóc w tworzeniu apartyjnych elit państwowych, zaś drugi – elit partii politycznych.
Chciałbym wyjaśnić, dziękując Państwu na żywą debatę, iż powołanie partii politycznej nie jest celem samym w sobie, lecz środkiem, narzędziem do realizacji celu, którym jest przede wszystkim wdrożenie tych postulatów. Dlaczego właśnie partia, a nie inne działanie? Dlatego, że nie widzę innych możliwości osiągnięcia tego celu, a i to rozwiązanie tego nie gwarantuje, jedynie stwarzając pewną szansę na sukces. Nie łudźmy się, żadna z istniejących partii nie będzie zainteresowana rezygnacją z profitów, związanych ze sprawowaniem władzy, do których należy premiowanie własnych działaczy synekurami, pozostającymi w gestii rządu. Jest to główny mechanizm motywowania dołów partyjnych do działania w sytuacji braku środków na partyjne etaty czy inne tryby wynagradzania.
Podam przykład PiS - partii, którą nadal popieram i będę popierał do czasu powołania własnej formacji. W kampanii 2005 r. starałem się w miarę swoich skromnych możliwości, ograniczonych pracą zawodową, związaną z częstymi wyjazdami służbowymi, wspierać PiS i prof. Lecha Kaczyńskiego. Efekty nie były nadzwyczajne, Udało mi się jedynie zebrać kilkadziesiąt podpisów, rozkleić kilka plakatów i rozdać kilkaset ulotek. Robiłem to wyłącznie dla idei, bo mając ciekawą i świetnie płatną pracę, nie byłem zainteresowany jakimkolwiek stanowiskiem w budżetówce poniżej podsekretarza stanu czy wojewody, a to z oczywistych względów było poza moim zasięgiem. Po zwycięskich wyborach zadzwoniłem do mojego kolegi, pełnomocnika PiS z ofertą dalszej pomocy. Reakcja jego była typowa dla działacza partyjnego IIIRP: „Nie masz na co liczyć. Mamy wielu takich, co ciężko się w tej kampanii napracowali, a twój wkład był mizerny.”
Otóż dla tego działacza dwie kwestie nie podlegały dyskusji: po pierwsze to, że przy typowaniu kandydatów na stanowiska państwowe nie liczą się kompetencje, lecz zasługi dla partii, szczególnie te poniesione w czasie kampanii wyborczej oraz to, że oferując pomoc, liczyłem na stanowisko rządowe. Tak jest w PiS-ie, a jak jest w innych partiach? Moje doświadczenie wskazuje, że jest jeszcze gorzej, co zilustruję drugim przykładem, tym razem znanym mi z mediów. Chodzi o spotkanie Donalda Tuska z aktywem wrocławskim PO w czasie kampanii 2007 r. Szef PO zaproponował debatę o działalności PO we Wrocławiu, do której jakoś nikt się nie kwapił. Zachęcając do dyskusji zapytał: „Co, boicie się Schetyny?” Czego mieli się bać? Otóż tego, że podpadając Schetynie wypadną z wyścigu szczurów po powyborcze synekury. Nie mogli przecież liczyć na swoje kompetencje, lecz jedynie na wazeliniarstwo względem Schetyny. Było to oczywiste nie tylko dla samym kandydatów, lecz także dla liderów PO z samym Tuskiem na czele. Czy Jarosław Kaczyński pozwoliłby sobie na taki cynizm? Nie znam takiego przypadku, a uczestniczyłem osobiście w wielu spotkaniach z jego udziałem, nie wspominając tych, które obserwowałem poprzez media.
Otóż, proszę Państwa, nie chcę takiej Polski, w której zdolny, wykształcony i pracowity młody człowiek, zainteresowany karierą w aparacie państwowym, musi przejść przez trzystopniowe sito, czy filtr, utworzony przez działaczy szczebla powiatowego, wojewódzkiego i centralnego. Jak to zmienić, jeżeli nie poprzez powołanie nowej formacji, co zapewne wielu z Państwa, tak jak Michael, uważa za naiwne? Można sobie wyobrazić inny sposób: przekonać Jarosława Kaczyńskiego do tych postulatów, co oczywiście będzie przejawem jeszcze większej naiwności. Znany wszak jego odpowiedź: „Nie mogę tego zrobić, bo mi się partia rozleci. Działacze pójdą tam, gdzie rozdają synekury, czyli do PO”. Jaka mogłaby być nasz riposta? „Nic nie szkodzi, Panie Premierze, na ich miejsce przyjdą inni, którzy się nie boją konkursów i chętnie staną do sportowej, uczciwej rywalizacji o stanowiska, a także ci, którzy tych pierwszych będą wspierać dla samej idei.”
Wiem, że to skrajna naiwność, ale taka jest właśnie Polska moich marzeń.
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
11 komentarzy
1. Stef
Witam,
Tymczasowy pomaga nam swoimi doswiadczeniami uporzadkowac dyskusję, warto czytać Jego teksty o sposobie budowania prawdziwego społeczeństwa obywateklskiego.
Sila korzonkow trawy ("grass roots").
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. partie i synekury
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. zaczc nalezy od siebie...
4. PS.
5. Konformizm, synekury, partie kanapowe
6. kto zbuduje....
7. "..Robiłem to wyłącznie dla
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
8. Lancelocie!
9. Barres
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
10. Lancelocie,
jerry
11. Jerry
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/