o dialogu z Żydami ks. prof. Waldemar Chrostowski
Prelekcja na temat dialogu katolicko - żydowskiego wygłoszona około 2002 roku na Jasnej Górze dla kapelanów wojskowych. Autor: Ks. prof dr hab. Waldemar Chrostowski teolog, biblista.
O dialogu z Żydami (całość) ks. prof. Waldemar Chrostowski
O dialogu z Żydami
Prelekcja księdza profesora Waldemara CHROSTOWSKIEGO na temat dialogu z Żydami, wygłoszona dla kapelanów wojskowych na Jasnej Górze
(zapis nagrania magnetofonowego)
“Ta refleksja, której mamy się oddać przez najbliższe pół godziny, nie będzie miała już charakteru takiego wybitnie duchowego, lecz na prośbę co najmniej kilkunastu osób przedstawianą wczoraj, dzisiaj chciałbym się z księżmi kapelanami, również z księdzem biskupem, na pierwszym miejscu podzielić refleksją na temat problematyki, w którą jestem od wielu lat włączony – prawie od 20 lat – mianowicie dialogu katolicko-żydowskiego. Ponieważ część księży prosiła, żeby powiedzieć coś na ten temat, to – pół godziny to bardzo mało czasu bo można byłoby na ten temat przeprowadzić semestralne nauczanie – ale spróbujmy sobie parę rzeczy najbardziej podstawowych powiedzieć, a zwłaszcza takich, których przeczytać raczej jest trudno i znaleźć raczej w źródłach pisanych nie sposób, więc takich bardzo podstawowych.
KTO JEST ŻYDEM?
Otóż, jeżeli mówimy “dialog kościoła z Żydami, judaizmem” to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kto jest Żydem? To jest bardzo ważne pytanie – kto jest Żydem? Bo kto jest w Kościele – to my wiemy. Co to znaczy być wierzącym – to my wiemy. Co to znaczy być katolikiem to jest, to my wiemy. Natomiast – kto jest Żydem? Są, proszę księży, dwa wyznaczniki żydowskości. Jeden to: Żydem jest ten, kto jest urodzony z matki Żydówki. Proszę zauważyć zatem, że żydowskość idzie po linii matki, nie po linii ojca. Dlaczego? Talmud odpowiada bardzo prosto: kto jest matką człowieka zawsze wiadomo, natomiast kto jest jego ojcem, to może mieć kłopoty nawet jego własna matka. W związku z tym żydowskość idzie po tej linii, która jest pewna – po linii krwi.
Zatem, proszę zwrócić uwagę na pierwszą sprawę: jeżeli ktoś ma ojca Żyda, natomiast matka nie jest Żydówką, to w świetle żydowskiego prawa, w ocenie rabinów, w uznaniu rabinów, taki człowiek nie jest Żydem. Casus – nasz prezydent. Otóż my, my mówimy że (my, mówię – generalnie opinia panuje) że jest Żydem, natomiast w świetle prawa żydowskiego Żydem w żaden sposób nie jest, ponieważ żydowskość idzie po matce. Oczywiście, bliżej jest mu do żydostwa niż komu innemu, ale tak na niego patrzą, powiedzmy sobie – ci, którzy mieniliby się jego współbratymcami.
Żeby abstrahować od tego jednego przykładu – proszę zwrócić uwagę, że jeżeli Polka wychodzi za mąż za Żyda, jej dzieci nie będą żydowskimi. Przypominam sobie z Jerozolimy, sprzed ponad 20 lat, taki przypadek, jak to po 68. roku wyemigrowali do Izraela – wyemigrowała rodzina. On – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, ona – pracownica tego Uniwersytetu. On – Żyd, ona – Polka. Tam urodził im się syn. W międzyczasie ten ojciec, mąż jej, zachorował na raka i zmarł. Ona pracowała w szpitalu. A ten syn spotkał się tam z całkowitym odrzuceniem i jako dziecko napisał taki wiersz:
“Mam dwie Ojczyzny
i obie nie moje.
Jedna – bom był Żydem
druga – bom jest gojem.”
To jest problem wielu małżeństw mieszanych – polsko-żydowskich, tak zwanych.
Drugi wyznacznik żydowskości, który trzeba mieć na uwadze, to jest: Żydem jest ten, kto jest wyznawcą judaizmu. Zatem, o ile po pierwszej linii – tej linii krwi – nie można stać się Żydem, bo matki sobie nie dobieramy, o tyle po drugiej linii – mianowicie po linii religii można przybliżyć się do żydostwa. Ale człowiek, który decyduje się na to, żeby przyjąć judaizm, a takie przypadki się zdarzają – w Polsce corocznie kilkudziesięciu chrześcijan, katolików przechodzi na judaizm (aczkolwiek Żydzi zarzucają nam prozelityzm, to oni sami uprawiają prozelityzm w naszych środowiskach), ale taki człowiek, który przechodzi na judaizm nie jest uznawany za Żyda, jest uznawany za prozelitę. Dopiero jego dzieci będą Żydami. On natomiast nie – to jest cena jaką płaci za wejście do tej nowej społeczności.
I tu dochodzimy do pytania: no dobrze, a jeżeli ktoś urodził się z matki-Żydówki, ale urodził się w kraju muzułmańskim, w jakimś tam Maroku, Tunezji albo gdziekolwiek, i jest wyznawcą islamu. To proszę mi podpowiedzieć, zdaniem rabinów – jest Żydem czy nie?
[głosy z sali]
Urodził się z matki Żydówki, wyznaje islam – jest Żydem? Rabin powie: jest kalecznym, pokracznym, krzywym, garbatym, potrzebującym uleczenia, ale – Żydem.
Posuńmy się dalej. Jeżeli ktoś urodził się w takim rozległym państwie jak Związek Radziecki – i tam te przykłady szły w miliony – i urodził się z matki Żydówki, ale jest ateistą, komunistą-ateistą. Jest Żydem czy nie?
[głosy z sali]
Co powie rabin?
[głosy z sali]
Rabin powie, że to jest kaleczny, pokraczny, wymagający uleczenia, ale Żyd.
Idźmy dalej. A jeżeli ktoś urodził się z matki Żydówki, a stał się chrześcijaninem – katolikiem, czy chrześcijaninem innego wyznania. Casus: arcybiskup Paryża, kardynał Lustinger. Jest Żydem czy nie?
[głosy z sali]
Co powie rabin?
[głosy z sali]
Rabin powie: nie jest. Nie jest Żydem. Proszę zwrócić zatem uwagę, bo to jest bardzo ważne dla zrozumienia dialogu, że z żydowskiego punktu widzenia lepiej jest być ateistą niż być chrześcijaninem. Proszę zapamiętać, to jest bardzo ważna przesłanka: lepiej być muzułmaninem, ateistą, kimkolwiek, wolnomyślicielem, nie-wiadomo-kim, niż być chrześcijaninem. Zatem proszę zauważyć – w żydowskim samookreślaniu się, w żydowskim postrzeganiu siebie jest zawarty bardzo silny element antychrześcijański. I tego musimy być świadomi. Tego księża specjalnie nie przeczytają, bo o tym się głośno nie mówi. Oni nam bez przerwy zarzucają potencjał antyżydowski czy antyjudaistyczny, natomiast w żadnym przypadku nie chcą się przyznać do tego, co w ich samookreślaniu się ma charakter zdecydowanie antychrześcijański. Proszę zatem zwrócić uwagę, że to już określa cały ten dialog, czy całe te wzajemne stosunki, ponieważ pokazuje nam, że potencjał wrogości , potencjał niechęci, potencjał uprzedzeń istnieje z całą pewnością po obydwu stronach.
DWA JUDAIZMY
Dlaczego Kościół wszedł w dialog z Żydami, judaizmem? I dlaczego ten dialog – w moim odczuciu – ponosi ogromną porażkę? Żeby na to odpowiedzieć, zastanówmy się, co to znaczy “judaizm”, co to znaczy “religia żydowska”. Tu istnieje kolejne nieporozumienie. Otóż, w ciągu ostatnich piętnastu lat, tzn. po 13 kwietnia 1986 roku ogromną karierę zrobiła powiedzenie, że Żydzi są starszymi braćmi w wierze Chrześcijan. Jest to nieporozumienie. Ktoś powie: “ale przecież Jan Paweł II tak powiedział”. Wszyscy powołują się na Jana Pawła II. Na szczęście, Jan Paweł II tak nie powiedział. Jan Paweł II w synagodze, w Rzymie, powiedział tak – zwracając się do rabinów – “jesteście naszymi braćmi umiłowanymi”. A więc dał poznać nasze odczucia, naszą wrażliwość, nasze emocje. To, że w gruncie rzeczy Żydzi – czy wyznawcy judaizmu – nie są postawieni poza nawiasem chrześcijańskiego przykazania miłości Boga i bliźniego. Miłujemy Żydów tak, jak miłujemy wszystkie inne narody, i miłujemy każdego Żyda tak, jak miłujemy każdego innego człowieka. A dalej Ojciec Święty powiedział tak: “i – można powiedzieć – naszymi starszymi braćmi”.
Już księża wiedzą, po egzegecie Pisma Świętego, że liczy się każde słowo. A nawet, jak mówią rabini, puste przestrzenie pomiędzy literami. I tutaj liczą się te puste przestrzenie między literami oraz słowa “można powiedzieć”. Otóż mamy tutaj do czynienia z pewną, z pewnym myśleniem analogicznym. Skąd wzięła się ta formuła? Tę formułę Jan Paweł zapożyczył – to nie jest formuła teologiczna ściśle – zapożyczył od Adama Mickiewicza, który to Adam Mickiewicz pod koniec lat 40. XIX wieku w swoich odezwach o charakterze, o profilu wyraźnie politycznym i patriotycznym mówił o “Izraelu – naszym starszym bracie”. Nie była to formuła teologiczna w znaczeniu takim, powiedzmy sobie, jak używa to teologia katolicka. I Ojciec Święty użył to też ze słowami “można powiedzieć”.
Dlaczego więc z ostrożnością trzeba nazywać Żydów “naszymi starszymi braćmi”? Dlatego, proszę księży – Żydów w znaczeniu wyznawców judaizmu – dlatego, proszę księży, ponieważ oni są wyznawcami judaizmu rabinicznego.
Ten judaizm rabiniczny, który wyznają, ukształtował się po 70 r. po Chrystusie w opozycji do chrześcijaństwa. Otóż, chrześcijaństwo nie wyłoniło się z judaizmu rabinicznego. Chrześcijaństwo stanowi przedłużenie, wyrosło, karmiło się judaizmem biblijnym. Jezus Chrystus nie przynależał do judaizmu rabinicznego, bo tego jeszcze nie było. Aczkolwiek, w Jego czasach byli rabini i aczkolwiek Jezusa nazywano czasami Rabbim, to jednak nie był to ten judaizm, który ukształtował się po upadku Jerozolimy.
Judaizm biblijny był diametralnie od tego, z jakim mamy do czynienia po roku 70. odmienny dlatego, że to był misyjny, nastawiony pozytywnie wobec świata greckiego, mający obok Biblii Hebrajskiej również Biblię Grecką, czyli septuagintę, wielopostaciowy, gdzie rozmaite warstwy, rozmaite kręgi i nurty – one istniały obok siebie, a więc: faryzeusze, saduceusze, esseńczycy, zeloci, chrześcijanie. Ten judaizm był wielopostaciowy.
Natomiast po roku 70., kiedy wyłoniło się chrześcijaństwo, kiedy chrześcijaństwo okrzepło – rabini wywalili wszystkie inne nurty życia żydowskiego i przeorientowali, przebudowali swoją wiarę tylko na gruncie faryzejskim, tylko na gruncie rabinicznym. Na tym gruncie wyłoniła się ok. roku 220. po Chrystusie Miszna, następnie tzw. Tosefta – a ponieważ są dwie Tosefty: napisana w Palestynie i w Babilonii – to obie te Tosefty i Miszna – ogromne dzieła – składają się na Talmud Palestyński i Babiloński. Normatywny dla życia żydowskiego jest Talmud Babiloński. W związku z tym judaizm rabiniczny bywa nazywany również judaizmem talmudycznym. Ten, w tym judaizmie talmudycznym jest mnóstwo elementów antychrześcijańskich.
NIENAWIŚĆ DO CHRZEŚCIJAŃSTWA
Natomiast największym, najgorszym paszkwilem, który znany był bardzo długo w tradycji ustnej, a pod koniec I tysiąclecia został spisany, paszkwilem antychrześcijańskim, jest żydowskie dzieło zatytułowane “Toledot Jeszu” czyli – “Historia Jezusa”, “Historia Jeszu” dokładnie. To jest takie przekręcone słowo. Tak jak dzieci przedrzeźniają jedno drugiego, tak i tutaj imię Jezusa jest przedrzeźnione. Jest to paszkwil na Ewangelię, ze szczególnym upodobaniem skierowanym przeciwko Ewangelii św. Mateusza, która, jak wiemy, wśród czterech kanonicznych ewangelii jest najbardziej żydowska. I, proszę księży, myślenie żydowskie – mówię to z pełną odpowiedzialnością – mentalność żydowska, wychowanie żydowskie jest mocno zakorzenione w tych właśnie antychrześcijańskich i antyjezusowych nurtach, które rzadko były spisywane (aczkolwiek były), natomiast tkwią w podświadomości i w żydowskich rodzinach. Przykłady można mnożyć.
Otóż jest taka książka – “Córka przymierza”, napisana przez Żydówkę, która stała się chrześcijanką. Wspomina ona swoje dzieciństwo, nazywa się Michele Guiness – Angielka, Żydówka angielska. Wspomina swoje dzieciństwo. Kiedy pierwszy raz usłyszała o Jezusie, zapytała swojego nauczyciela żydowskiego, co on myśli o Jezusie, żeby jej powiedział. Odpowiedź nauczyciela była taka: “Nigdy, przenigdy, nie wypowiadaj przy mnie tego imienia”.
Otóż pierwsza postawa Żydów rabinicznych – talmudycznych, czyli tych Żydów, z jakimi mamy do czynienia, to jest absolutne milczenie o Jezusie. Nie wolno w żydowskich rodzinach mówić o Jezusie. I nie wolno Żydom podejmować teologicznej rozmowy, religijnej rozmowy o Jezusie z chrześcijanami. Jeżeli jacyś podejmują, podejmują to tylko i wyłącznie jako inicjatywa prywatna, natomiast nie jako przedsięwzięcie, w którym mieli by reprezentować religię żydowską jako taką.
Obok milczenia istnieją całe te pokłady wrogości. Gdzie one są widoczne? Zwłaszcza w żydowskich powieściach. Takich np. jak pisane przez Jerzego Kosińskiego. W tym “Malowanym ptaku” mamy mnóstwo reminiscencji folkloru żydowskiego, który jest specyficznie antykatolicki – zwłaszcza przeciwko katolickim księżom. Dalej – w powieściach Isaaca Bashevisa Singera. Proszę popatrzeć, jaki tam jest wizerunek księdza. Tam ksiądz to jest zawsze przygłup, pijak, z krostami – a więc niekoszerny, itd. itd.
I to znajdujemy również – ten sposób myślenia – choćby w tych ostatnich doniesieniach na temat Jedwabnego, gdzie w książce Grossa – ona rozpoczyna się od takiego epizodu, niby to powołującego się na pamiętnik Wassersteina – to osobna historia, nie ma co w to wchodzić – tam jest też wizerunek polskich katolików, polskich chrześcijan przejęty żywcem z żydowskiego folkloru.
I kiedy wielokrotnie napisałem w trakcie tej konfrontacji, że to jest zmyślenie, że to jest bzdura, że nic takiego się nie wydarzyło. I pisałem – te teksty były przedrukowywane w “Życiu” i gdzie indziej – proszę zauważyć, że nikt z Żydów się do tego nie odniósł, nikt tego tematu nie podjął. Aczkolwiek wyraźnie kwestionowałem wiarygodność tego rodzaju rzeczy mówiąc, że one są nie przejęte ze zdarzeń, tylko przejęte z pewnego stylu myślenia o chrześcijanach i o katolikach.
Dialog zatem jest straszliwie trudny, ponieważ – zwróćmy uwagę – jest to dialog z judaizmem rabinicznym, który ukształtował się w opozycji do chrześcijaństwa. Zatem – i to jest pewien paradoks – oni są młodsi od nas. Bo ci którzy – ci Żydzi, na gruncie których wyrosło chrześcijaństwo, to był – jak powiedziałem – judaizm biblijny. Przecież Piotr był Żydem, Paweł był Żydem, Jakub był Żydem. Wszyscy Apostołowie, być może z wyjątkiem jednego, byli Żydami.
Dlaczego, mimo tak trudnej sytuacji Kościół nawiązał dialog z Żydami? O tym przesądziły trzy okoliczności. Jedna – to sprawa wymordowania Żydów w Europie. I w związku z tym – aczkolwiek cyfry się wahają – Żydzi usankcjonowali cyfrę 6 milionów. Dzisiaj nie ma żadnej dyskusji nad tą cyfrą. Każdy, kto zakwestionuje 6 milionów – jest rewizjonistą. Jeżeli księża pojadą do Jerozolimy, to przy ścianie płaczu, na dziedzińcu jest sześć świeczników – sześć lamp. I te sześć lamp oznacza sześć milionów. Jakakolwiek dyskusja na ten temat jest natychmiast ucinana, i niczego się nie zmieni. Podobnie np. jak niczego nie zmieniła ekshumacja w Jedwabnem – podano 1600, i to jest cyfra święta. I koniec – żadna ekshumacja nic tu nie pomoże. Dlaczego? Bo spotykają się dwa sposoby myślenia.
OPOWIADANIE ZAMIAST FAKTÓW
My próbujemy w tej, w tym myśleniu o wojnie odtworzyć to, co się wydarzyło. Próbujemy odtworzyć kto, gdzie, kiedy, ile osób, dlaczego, itd. My myślimy na sposób historyczny – chcemy odtworzyć fakty. Proszę księży, dla Żydów fakty nie mają żadnego znaczenia. Proszę to zapamiętać, mówię to z długiego doświadczenia. Żydów nie interesuje historia jako taka. Nie mają pojęcia historii obiektywnej. Co ich interesuje? Żydów interesuje haggada o przeszłości – opowiadanie o przeszłości. A to jest zupełnie co innego. Nie liczy się to co się wydarzyło. Ważne jest to, jak się to opowiada.
Zatem – upraszczając nieco – nie zadaje się pytania, co jest prawdziwe. Zadaje się pytanie, co jest prawdziwe dla Żyda. Nie mówi się, co jest dobre (lecz) co jest dobre dla Żydów? Nie mówi się, co się wydarzyło – co się wydarzyło, żeby to było dobre dla Żydów? Otóż to jest mentalność – sposób myślenia ukształtowany przez tysiąclecia. Spotykają się ze sobą dwie mentalności. My w tym wydarzeniu zagłady Żydów chcemy ustalać fakty. Natomiast Żydzi wyciągają stąd znaczenie, sens, który mógłby być dla nich pożyteczny. Jeżeli fakty temu przeczą, to tym gorzej dla faktów. W związku z tym, dyskusja z nimi na temat faktów mija się w ogóle z celem.
I typowy przykład tego mogą księża znaleźć w licznych publikacjach “Gazety Wyborczej”. Jest to gazeta – mówię to z pełna odpowiedzialnością – w specyficznym i pełnym tego słowa znaczeniu – żydowska. Od redagowania, od – powiedzmy sobie – sposobu podawania informacji, od sposobu układania informacji itd. itd. jest, ona doskonale odzwierciedla mentalność żydowską.
Posuńmy się dalej. Kiedy wchodziliśmy w ten dialog – a w Kościele katolickim w Polsce następowało to w połowie 80. lat – sądziliśmy, że wobec tej zagłady Żydów można wykazać wrażliwość. Upłynęło, co prawda, 40 lat od II wojny, pokolenie, które było świadkiem zagłady już powoli odchodziło, ale wydawało się, że Kościół powinien powiedzieć: “współcierpimy z Wami, rozumiemy Was”. Czyli, myśmy pojmowali ten dialog w kategoriach etycznych, moralnych i duchowych. Bardzo szybko żeśmy zobaczyli, że te kategorie zupełnie nie interesują rozmówców. Oni mówili o tych samych rzeczach, ale w kategoriach politycznych, społecznych i ekonomicznych. Kiedy więc myśmy mówili, że współczujemy, to odpowiedź była: “a ile można by z tego zyskać?”. Ona nie była wręcz tak podawana, ale do tego się sprowadzała.
Niemcy w latach 50. i 60. zapłacili Izraelowi ponad 100 miliardów marek, dzięki czemu to państwo okrzepło. A kiedy źródło niemieckie wyschło – wtedy zaczęto szukać możliwości gdzie indziej. Oczywiście, Izrael jest stale utrzymywany przez Stany Zjednoczone. Roczne, roczna subwencja bezzwrotna Ameryki na rzecz Izraela wynosi – według źródeł oficjalnych – 10 miliardów dolarów. A ponadto każdy Żyd mieszkający na terenie Ameryki jest opodatkowany na rzecz Izraela. Więc Izrael może się rozwijać. Myśmy bardzo wielu z tych rzeczy przedtem po prostu nie wiedzieli. Obracaliśmy się w tych kategoriach moralnych, a te kategorie moralne były przekładane na kategorie finansowe.
KARMELITANKI, KRZYŻ, JEDWABNE…
Kiedy więc zaczęliśmy mówić o współczuciu, to to współczucie – również w Polsce – zaczęto przekładać na żądania finansowe obliczone na ok. 65 miliardów dolarów. I zaczęto dawać do zrozumienia, że któregoś dnia ci, którzy współczują Żydom muszą stać się sojusznikami w wywieraniu presji. Testem była sprawa Oświęcimia. Nie sposób tego, choćby pokrótce, streszczać. Przypomnę tylko, że Żydzi mocno domagali się przeniesienia sióstr Karmelitanek. W tej sprawie zostało podpisane zobowiązanie, które w Polsce w ogóle nie było konsultowane. A w momencie kiedy sygnatariusze tego zobowiązania nie mogli się z niego wywiązać – wówczas całe ostrze skierowane przeciwko Janowi Pawłowi II grożąc bojkotem papieskich pielgrzymek. I w tamtych warunkach Komisja Episkopatu Polski musiała niejako wspomóc Ojca Świętego, a w każdym razie zaoszczędzić ewentualnego wstydu. Karmelitanki zostały przeniesione.
To był tylko początek – potem pojawiła się sprawa krzyża na żwirowisku – gdyby krzyż został przeniesiony, to pojawiła się sprawa usunięcia wszystkich krzyży na terenie Oświęcimia, tak żeby nie było ich widać z obozu Birkenau. A potem kolejne żądania. Dzięki Bogu, na pewnym etapie ksiądz Prymas powiedział “Nie. Krzyż jest i będzie”. Rozpoczęła się wielka nagonka przeciwko Prymasowi, przeżył ją bardzo, ale jest faktem, że krzyż został.
Skoro ten etap nie został przeskoczony, to nie posunięto się dalej. A dlaczego to było takie ważne? Bo w ten sposób chciano dokonać judaizacji Auschwitz jako symbolu zagłady Żydów, i całą II wojnę światową sprowadzić do wojny przeciwko Żydom, do zagłady Żydów. Cała inna martyrologia nie wchodziłaby w rachubę. A skoro “inni” wymordowali Żydów, to ci “inni” to nie tylko Niemcy, ale również Polacy, Litwini, Łotysze, Ukraińcy, Białorusini i Bóg wie kto jeszcze. I potem tę odpowiedzialność, narzuconą sztucznie, należało przełożyć na odpowiedzialność ekonomiczną. Skoro nie zdało to sprawy z Auschwitz, znaczy – nie zdało egzaminu z Auschwitz, przerzucono się na Jedwabne.
Jedwabne było przygotowywane od trzech lat – starannie i precyzyjnie. Kiedy mówiliśmy o tym wcześniej, to specjalnie nas nie chciano słuchać. Ksiądz Prymas dostawał – również – miał bardzo dobre informacje, że Jedwabne się szykuje. To jest starannie przygotowana kampania. Chodziło w niej o to, żeby z Polaków uczynić współsprawców Holocaustu, obok Niemców. Ale nie tylko o odpowiedzialność moralną chodzi, ale o odpowiedzialność polityczną.
W związku z tym ostrzegaliśmy kancelarię prezydenta i premiera, że nie wolno doprowadzić do tego, żeby polski rząd miał przepraszać Żydów. Ponieważ w języku dyplomatycznym za przeprosinami idzie, idą pieniądze. Proszę sobie przypomnieć np. casus tego samolotu amerykańskiego zestrzelonego w Chinach. Amerykanie bardzo długo nie chcieli przeprosić, ponieważ doskonale wiedzieli, że jeżeli przeproszą, to muszą potem Chińczykom płacić. Proszę sobie przypomnieć – teraz ostatni – casus Afryki. Tam wydano taką deklarację, że te narody białe przepraszają Murzynów za to, że ich wyniszczyły. A Murzyni natychmiast zatem powiedzieli: “skoro nas przeprosiliście to nam zapłaćcie teraz, dajcie nam odszkodowania za niewolnictwo, za to, za tamto, itd. itd.”.
I z dialogu, proszę zauważyć, zaczęto robić, i z ludzi dialogu – zaczęto robić sprzymierzeńców kampanii czysto politycznej, ekonomicznej. Byli tacy, którzy na to poszli. Np. z pracujących w tych kręgach akademickich – ks. prof. Michał Czajkowski. Myśmy go prosili, mówili, ksiądz prymas również: “nie wolno ci tego robić”. Pozostawało bez echa i pozostaje nadal. Natomiast byli tacy, którzy powiedzieli twardo “nie”. I spowodowało to określone reakcje.
Ale nie posunęło rzeczy naprzód. Dla mnie takim krytycznym był rok 1998, do którego to czasu byłem takim współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Drugim współprzewodniczącym był Stanisław Krajewski, Żyd. Chodziło o sprawę Auschwitz i krzyża w Auschwitz. Były na nas naciski, żebyśmy przyczynili się do tego, że krzyż z Auschwitz zostanie przesunięty, przeniesiony. Powiedziałem: “absolutnie to nie wchodzi w rachubę”. Krajewski zadzwonił do mnie i powiada: “Słuchaj, no, to jest dialog – my musimy mówić jednym głosem”. Mówię mu: “W porządku. Tylko czy to musi być Twój głos?”. Tu nasze drogi się rozeszły, prawda? Bo mówienie jednym głosem, to mówienie tego czego oni chcą. I trzeba było po prostu twardo powiedzieć “nie”.
Druga okoliczność, na którą warto zwrócić uwagę, ma charakter specyficznie religijny. Mianowicie my podejmujemy dialog chcąc lepiej zrozumieć siebie. Ale tu uwaga: wyszło mnóstwo książek typu np. – tytuły: “Jezus – Żyd praktykujący”, i na okładce mężczyzna odwrócony, w tałesie, pod Ścianą Płaczu, co sugeruje, że tak wygląda Jezus – czyli tak jakby Jezus był współczesnym Żydem. To jest bzdura. Jezus – po raz trzeci powtarzam – nie przynależał do judaizmu talmudycznego ani rabinicznego, bo ten jest z gruntu anty-jezusowy i anty-chrześcijański.
Otóż, jeżeli podejmujemy dialog, to – i z judaizmem rabinicznym – to dlatego, że mamy świadomość, że także we współczesnej religii żydowskiej, pomimo wielkiego potencjału anty-chrześcijańskości, jest jednak pewna wierność i ciągłość z judaizmem biblijnym. I że rozmaite formy życia religijnego żydowskiego prowadzą wyznawców judaizmu do Pana Boga, i że jest to dla tych z nich, którzy żyją wedle swojego sumienia, no – skuteczna droga do Pana Boga.
ANTYSEMITYZM KONCESJONOWANY
My więc podejmujemy dialog z perspektyw, z przesłanek religijnych, teologicznych. Chcemy również lepiej zrozumieć siebie, i chcemy wyciągnąć rękę, podać rękę tym, którzy -tak jak my – wyznają Boga Jedynego. Żydów nie interesuje dialog teologiczny. Mało tego, mają – powtarzam to po raz drugi – zakaz teologicznych debat z chrześcijanami. Jeżeli nawiązują kontakty, to czynią to z przesłanek politycznych i społecznych, szukając wśród chrześcijan sojuszników do zwalczania antysemityzmu. I tylko tyle. Na tym się cała sprawa kończy. Jeżeli któryś chrześcijanin nie chce być sojusznikiem w zwalczaniu antysemityzmu – stawiają go natychmiast poza nawiasem.
A co to jest antysemityzm? Tutaj też nastąpiła pewna zmiana. Aż do lat 90. antysemitą był ten, kto nie lubił Żydów. Od początku lat 90. antysemitami mogą być również ci, których Żydzi nie lubią. I tu się zaczyna problem. Dlatego, że antysemityzm, antysemita, to może być nominacja – można zostać antysemitą z nominacji, prawda? I tu, czyli, jeżeli ktoś jest niewygodny – przylepia mu się etykietę. Taka etykieta w Ameryce czy w Kanadzie oznacza publiczną śmierć. Dziennikarz obrzucony tym, naukowiec obrzucony tym – traci posadę. Casus: Norman Davis. Casus: Finkelstein, który ma, sam jest Żydem z urodzenia, ale został okrzyczany antysemitą – można być więc i Żydem, i antysemitą, to już jest wyjątkowa dialektyka. Więc, więc proszę zwrócić uwagę, że cała ta sprawa się bardzo mocno rozmywa.
No i ostatnia, ostatnia – że tak powiem – uwaga, która pozwala nam to zrozumieć, nie zrozumieć, ale – zobaczyć jak to jest bardzo trudne. Otóż, proszę księży, mi się wydaje, że w tym wszystkim aktualnie jest ogromny impas. Dlaczego ten impas? Dlatego, że znaleźli się ludzie, którzy nazywają rzeczy po imieniu. Ponieważ Żydzi do tej pory – wśród katolików – szukali takich, którzy powtarzali to, co im się podobało (tym Żydom), albo co Żydzi chcieli słuchać.
W momencie, kiedy po stronie katolickiej pojawiły się osoby, które nazywają rzeczy po imieniu, nastąpiła próba zwekslowania ich na bok i takiego ułożenia – modelu takiego dialogu, który się Żydom podoba. Na to można Żydom odpowiedzieć krótko, po żydowsku – czyli tak jak rabin Mendel z Kocka. A rabin Mendel z Kocka powiedział tak: “Jeżeli ja to jestem ja, bo Ty to jesteś Ty, to ani ja nie jestem ja, ani Ty nie jesteś Ty”. Czyli: jeżeli ja podejmuję jakąś rozmowę, po to, żeby się tobie przypodobać, to ani ja nie jestem sobą, ani ty nie jesteś sobą. Ale rabin dalej powiedział: “Jeżeli ja to jestem ja, bo ja to jestem ja, a Ty to jesteś Ty, bo Ty to jesteś Ty, to wtedy ja to jestem ja, a Ty to jesteś Ty, i możemy ze sobą gadać”.
Więc wtedy będzie dialog, jeżeli chrześcijanie pozostają sobą, Żydzi – jeżeli tak chcą – pozostają sobą, i te rzeczy są nazywane otwarcie, i nazywane bez kompleksów. Jeżeli coś takiego się dzieje, jeżeli by się coś takiego odbywało, to wtedy ten, te wzajemne kontakty mają sens. Bez tego przeobrażają się w umizgi, które – w moim przekonaniu – prowadzą, z chrześcijańskiej strony – donikąd, a nawet więcej – one przesądzają o tym, że następuje rozmywanie chrześcijańskiej tożsamości, a więc – osłabianie chrześcijaństwa, czyli rozsadzanie go od środka.
Dziękuję bardzo.”
======================================
http://www.kki.pl/piojar/polemiki/kosciol/dialog.html
http://blog-roll-polityczny.blogspot.com.au/2013/04/o-dialogu-z-zydami.html
https://www.youtube.com/watch?v=Nm19MIzszdM
===================
====================================
Latem 1989 roku przybyły z Nowego Jorku rabin Avi Weiss chciał osobiście usunąć karmelitanki ze znajdującego się na zewnątrz oświęcimskiego obozu budynku starego teatru.
Z Karmelu, który utworzono na życzenie Jana Pawła II, który, sprawując mszę świętą na terenie byłego obozu Auschwitz -Birkenau w czerwcu 1979 r., podczas swej pierwszej papieskiej pielgrzymki do ojczyzny, wyraził pragnienie, by w bliskości tego miejsca masowej zbrodni mogła płynąć do Boga chrześcijańska modlitwa.
Po napaści na klasztor prymas Józef Glemp mówił: “…wprawdzie nie doszło do zabójstwa sióstr, bo zostali powstrzymani, ale nie nazywajcie napastników bohaterami”.
To po tych słowach premier Izraela orzekł, że “polski antysemityzm wyssany jest z mlekiem matki”, natomiast rabin Weiss stał się na pewien czas symbolem współczesnego judaizmu.
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. ...
2. ps. ten wątek Admin
3. Jakich Żydów potrzebują chrześcijanie?
Kościele katolickim w Polsce ukazała się książka Jana Grosfelda
zatytułowana „Dlaczego chrześcijanie potrzebują Żydów?”. Zarówno
tytułowe – co należy podkreślić, retoryczne – pytanie, jak i treść mają
uzasadnić pogląd, że chrześcijaństwo nie tylko wywodzi się z religii
żydowskiej, ale wciąż na nowo musi odnawiać swoje w niej zakorzenienie.
Interpretując metaforę św. Pawła z Listu do Rzymian (11,13-24), autor
twierdzi, że korzeń podtrzymuje drzewo, a oliwka dzika została
zaszczepiona na oliwce prawdziwej, zatem chrześcijaństwo nie tylko
potrzebuje judaizmu, lecz i bez niego nie przetrwa. Ale o czym naprawdę
mówi św. Paweł, a więc na czym polega prawidłowo rozumiany i prowadzony
dialog Kościoła z Żydami i ich religią?
Judaizm biblijny a judaizm rabiniczny
„Grzechem pierworodnym” w promowanym w Polsce – aczkolwiek nie jesteśmy
żadnym wyjątkiem – spojrzeniu na religię żydowską jest ignorowanie
fundamentalnego rozróżnienia między judaizmem biblijnym a judaizmem
rabinicznym. Judaizm biblijny sięga Abrahama i pozostałych patriarchów, a
także Mojżesza i daru Prawa na Synaju, lecz wyłonił się dopiero po
powrocie z wygnania babilońskiego, czyli pod koniec VI wieku przed
Chrystusem. Okres wcześniejszy, pod wieloma względami odmienny, jest
określany jako mozaizm lub religia przedwygnaniowego Izraela. Za ojców
założycieli judaizmu uchodzą Ezdrasz i Nehemiasz, którzy w połowie V
wieku przed Chr. dokonali dogłębnej przebudowy życia
narodowo-religijnego mieszkańców Judei, nazywanych odtąd Żydami.
Skupiono je wokół Jerozolimy, całkowicie separując się od Samarytan,
czyli potomków pobratymców z dawnego królestwa Izraela, a także od
wszystkich innych ludów i narodów. W ostatnich stuleciach ery
przedchrześcijańskiej dokonano również scalenia i definitywnego
utrwalenia wielowiekowej pamięci o obecności Boga w dziejach ludu Jego
wybrania, czego owocem jest Biblia przetłumaczona w III i II wieku przed
Chrystusem na język grecki (Septuaginta).
W czasach Jezusa Chrystusa judaizm był zjawiskiem wielopostaciowym i
obejmował różne nurty. Najważniejsze to: faryzeusze, saduceusze, zeloci,
esseńczycy i herodianie. Jezus, tak samo jak Maryja, Jego Matka, będąc
Żydami, oddawali cześć Bogu w sposób przyjęty w religii Izraela. Zarazem
jednak w Nich i dzięki Nim dokonało się przejście od nadziei żydowskiej
do nadziei chrześcijańskiej. Znalazło to wyraz już podczas publicznej
działalności Jezusa, gdy Ewangelia, którą głosił, była przyjmowana przez
uczniów, którzy po Jego śmierci i zmartwychwstaniu stali się Jego
pierwszymi wyznawcami. Wszyscy byli Żydami, dając wyraz przekonaniu, że w
osobie i posłannictwie Jezusa spełniły się wszystkie nadzieje i
oczekiwania mesjańskie Izraela wyrażone w czytanych i rozważanych
księgach świętych.
Jednak, również za życia Jezusa, ujawniła się też odmowa, która
osiągnęła apogeum w pojmaniu Go i wyroku śmierci wydanym przez żydowski
Sanhedryn, a zatwierdzonym i wykonanym przez Piłata i podległych mu
rzymskich żołnierzy. Rychło przeobraziła się we wrogość, która obróciła
się przeciwko pierwszym wyznawcom Jezusa Chrystusa, doprowadzając do
ukamienowania Szczepana oraz prześladowań, których doświadczył św. Paweł
i inni głosiciele Ewangelii. Apogeum tego sprzeciwu przypadło na okres
wkrótce po roku 70, gdy świątynia jerozolimska, zburzona przez Rzymian,
przestała istnieć, ustał więc także sprawowany w niej kult ofiarniczy i
posługa starotestamentowych kapłanów. W tych okolicznościach dokonano,
pod przywództwem rabinów jako spadkobierców nurtu faryzejskiego, nowej
radykalnej przebudowy żydowskiego życia religijnego. Poszła ona w trzech
zasadniczych kierunkach: świątynię zastąpiły synagogi, które wprawdzie
istniały wcześniej, ale nie miały tak wysokiej rangi, składanie ofiar ze
zwierząt zostało zastąpione przez czytanie i objaśnianie Pisma, a
miejsce kapłanów zajęli rabini jako nauczyciele Tory. Ta gruntowna
reorientacja odbyła się na przełomie I i II wieku po Chrystusie,
skutkując narodzinami judaizmu rabinicznego, który istnieje do dzisiaj.
Jednym z jego najważniejszych znamion jest odcinanie się od Jezusa
Chrystusa albo milczenie o Nim i całkowita separacja od chrześcijaństwa
przedstawianego jako odmiana pogaństwa. Najbardziej skrajne przejawy
izolowania się Synagogi od Kościoła znalazły wyraz w rozmaitych formach
„nauczania pogardy”, które wciąż dają o sobie znać, obracając się
przeciw Jezusowi i Jego wyznawcom.
U początków chrześcijaństwa – Jezus Chrystus
Rzut oka na same początki Kościoła i Synagogi, czyli chrześcijaństwa i
judaizmu rabinicznego, prowadzi do wniosku, że chrześcijaństwo narodziło
się i okrzepło wcześniej niż judaizm rabiniczny. Obie religie wyrosły
na gruncie wiary i pobożności biblijnego Izraela. Chrześcijaństwo,
dzięki tym Żydom, którzy wyznawali Jezusa Chrystusa, przejęło ją i
kontynuuje przez pryzmat Jego osoby i posłannictwa, czego normatywne
świadectwo stanowi Nowy Testament, w większości utrwalony na piśmie
przed rokiem 70. Natomiast judaizm rabiniczny przejął i kontynuuje wiarę
ojców przez pryzmat drobiazgowych rozstrzygnięć rabinów, które znalazły
wyraz w Misznie, opracowanej około 220 roku po Chrystusie, a następnie w
Talmudzie, a właściwie dwóch Talmudach – Palestyńskim i Babilońskim, co
uzasadnia inną nazwę tej religii, a mianowicie judaizm talmudyczny. Gdy
Jan Grosfeld wielokrotnie powtarza, że „chrześcijaństwo powstało w
łonie religii żydowskiej”, to trzeba dobitnie podkreślić, że nie chodzi o
judaizm rabiniczny, z którego przedstawicielami spotykają się
przedstawiciele katolików przy okazji dorocznego Dnia Judaizmu, ale o
judaizm biblijny, wspólny dla wyznawców obu zbratanych, a zarazem
zwaśnionych religii. Sugerowanie, że chrześcijanie powinni być wdzięczni
Żydom rabinicznym za zakorzenienie w religii Izraela, jest
niedopuszczalnym błędem historycznym i teologicznym.
Wzgląd na początki chrześcijaństwa i Kościoła sprzyja więc
dowartościowaniu tych Żydów, którzy wówczas, a następnie w ciągu
kolejnych stuleci, aż po nasze czasy, stawali się wyznawcami Jezusa
Chrystusa. Ich wewnętrzna przemiana, pod wieloma względami podobna do
tej, którą Szaweł, prześladowca Kościoła, przeżył pod Damaszkiem,
dobitnie potwierdza, że wiara w Jezusa jako Mesjasza i Boga jest zgodna z
wiarą biblijnego Izraela, co więcej, pogłębia ją i stanowi jej
spełnienie. Chrześcijanie potrzebują Żydów w tym sensie, że nie
moglibyśmy zaistnieć bez tych spośród nich, którzy jako pierwsi poszli
za Jezusem i uwierzyli w Niego, dając początek Kościołowi zrodzonemu w
Wieczerniku w dniu Zesłania Ducha Świętego. Ci Żydzi, którzy wyznają
Jezusa Chrystusa, potwierdzają niezbywalną więź chrześcijan z Abrahamem,
„ojcem wierzących”. Dzięki nim, poczynając od Piotra, Pawła i innych
głosicieli Ewangelii, stała się niegdyś możliwa ewangelizacja pogan oraz
ich wejście do Kościoła. Nie jest prawdą, jak twierdzi judaizm
rabiniczny, a za nim pewna część katolickich uczestników dialogu, że
chrześcijaństwo jest nie do przyjęcia dla Żydów. Gdyby tak było, nie
byłoby wcale żydowskich konwertytów, co więcej, należałoby uznać
chrześcijan pochodzenia żydowskiego za heretyków, którzy
sprzeniewierzyli się sięgającej Abrahama wierze swoich ojców. Takie w
gruncie rzeczy jest spojrzenie judaizmu rabinicznego na chrześcijaństwo,
odmawiając żydowskości każdemu Żydowi, który stał się wyznawcą
Chrystusa. Chrześcijaństwo powinno odnawiać świadomość zakorzenienia w
judaizmie, ale chodzi o religię biblijnego Izraela, do której pomostem
dla nas stał się Jezus Chrystus i Jego żydowscy wyznawcy, a nie rabini,
którzy Go odrzucili. Można więc mówić o żydowskich korzeniach
chrześcijaństwa tylko wtedy, gdy się je rozpoznaje na (wspólnej z
wyznawcami judaizmu rabinicznego) glebie Starego Testamentu.
Konsekwentnie Pawłowy obraz drzewa oliwnego należy rozumieć tak:
korzenie symbolizują tych Żydów, którzy jako członkowie ludu Bożego
wybrania uwierzyli w Chrystusa, gałęzie wszczepione oznaczają
chrześcijan nawróconych z pogaństwa, natomiast gałęzie czasowo odcięte –
tych Żydów, którzy w Chrystusa nie uwierzyli. Myśl Apostoła Narodów
jest klarowna: skoro Bóg wszczepił w drzewo oliwne dzikie gałęzie, czyli
rozszerzył przywileje Izraela na nie-Żydów, to na pewno troszczy się
również o gałęzie czasowo odcięte, czyli tę część Żydów, którzy nie
uznali Jezusa za Mesjasza i Syna Bożego.
Wyraźne rozróżnienie między judaizmem biblijnym a rabinicznym i
preferencja dla judaizmu biblijnego nie znaczy, że chrześcijaństwo może
ignorować judaizm rabiniczny. Przeciwnie, jednym z istotnych wyzwań
dialogu jest wydobywanie duchowego bogactwa, które w nim nadal istnieje.
Izrael pozostaje ludem Bożego wybrania, ale nie z powodu swoich zasług
czy wyjątkowych zalet, lecz dzięki temu, że Bóg jest wierny swoim
obietnicom i przymierzu, które wciąż trwa. Osobne pytanie dotyczy tego,
czy wszyscy, którzy deklarują się jako Żydzi, stanowią Izrael w
biblijnym tego słowa znaczeniu – jest to jednak kwestia bardziej
żydowska aniżeli chrześcijańska. Żydzi rabiniczni, którzy wyznają
jedynego Boga i otwierają się na kontakty z chrześcijanami, mogą nam
pomóc w odkrywaniu i dowartościowaniu tych elementów żydowskiej
duchowości i wiary, w których odzwierciedla się kontynuacja religii
biblijnego Izraela.
Nie ma dwóch dróg zbawienia
Skoro uczestnikami dialogu są wyznawcy judaizmu rabinicznego, który
stanowi rezultat wszechstronnej przebudowy wiary i pobożności Izraela
dokonanej w opozycji do chrześcijaństwa, zatem jak należy z teologicznej
perspektywy postrzegać współczesny judaizm i jego wyznawców? Podczas
dorocznych spotkań, a także przy innych okazjach, powraca koncepcja
dwóch dróg zbawienia. Jej zwolennicy, których nie brakuje i w Polsce,
twierdzą, że Żydzi mają własną drogę do Boga, która skutkuje zbawieniem i
nie potrzebuje wyznawania Jezusa Chrystusa. „Skoro Żydzi nie są
poganami, to ich droga z Bogiem jest odrębna” – napisał Jan Grosfeld,
przezornie nie wyjaśniając, na czym owa odrębność polega. Udział
katolików, którzy w spotkaniach z Żydami hołdują temu podejściu,
sugeruje, że wyznawcy judaizmu są na drodze, na której Chrystus jest im
niepotrzebny.
W grudniu 2015 roku, z okazji 50. rocznicy soborowej deklaracji „Nostra
aetate”, ukazał się dokument watykańskiej Komisji do spraw Kontaktów
Religijnych z Judaizmem zatytułowany „’Dary łaski i wezwanie Boże są
nieodwołalne’ (Rz 11,29)”. Niestety, przeszedł prawie niezauważony, a w
każdym razie nie jest należycie promowany przez gremia zajmujące się
dialogiem. Powodem powściągliwości jest zapewne wyraziste ukierunkowanie
chrześcijańskiej teologii judaizmu, odmienne od tendencji forsowanych w
Polsce zwłaszcza w ostatniej dekadzie. Z obszernego dokumentu kilka
wątków zasługuje na szczególną uwagę. Podkreśla się, że wiara
chrześcijańska jest zakorzeniona w wierze Abrahama. Ten fakt przesądza o
charakterze relacji między Starym i Nowym Testamentem, uzasadniając
postulat krytycznych badań porównawczych zestawiających chrześcijańską,
czyli chrystologiczną, lekturę ksiąg świętych z ich lekturą uprawianą
przez rabinów. Zasadnicza różnica polega na tym, że chrześcijaństwo
koncentruje się nie na tekście, lecz na osobie Jezusa Chrystusa.
Poprawne uwypuklanie żydowskich korzeni chrześcijaństwa oznacza
przywrócenie judaizmowi Jezusa i wszystkich bohaterów wiary Nowego
Testamentu rekrutujących się przecież z ludu Bożego wybrania. W tym
kontekście watykański dokument akcentuje jednak nową rzeczywistość i
nowy wymiar Bożego dzieła zbawienia, które dokonało się w Chrystusie,
wskutek czego „Kościół chrześcijański nie może być po prostu rozumiany
jako gałąź czy owoc Izraela” (nr 34).
W paragrafie na temat powszechności zbawienia w Jezusie Chrystusie i
nieodwołalności przymierza Boga z Izraelem czytamy: „Teoria, że mogą
istnieć dwie drogi zbawienia, droga żydowska bez Chrystusa i droga z
Chrystusem, którego chrześcijanie wyznają w Jezusie z Nazaretu, w
gruncie rzeczy zagraża samym podstawom wiary chrześcijańskiej” (nr 35). A
nieco dalej: „Nie ma zatem dwóch dróg zbawienia, ponieważ Chrystus jest
również Zbawicielem Żydów, a nie tylko pogan. Stajemy tutaj wobec
tajemnicy Bożego działania, które nie jest sprawą przedsięwzięć
misyjnych, aby nawrócić Żydów, lecz raczej oczekiwania, że Pan sprawi
czas, w którym wszyscy zostaniemy zjednoczeni” (nr 37).
Wielu wyznawców judaizmu unika religijnych kontaktów z chrześcijanami,
twierdząc, że zmierzają do nawracania Żydów. Dokument wypowiada się
również w tej sprawie: „Kościół jest zobowiązany postrzegać
ewangelizację Żydów, którzy wyznają jedynego Boga, inaczej niż ludzi
innych religii i światopoglądów. Konkretnie oznacza to, że Kościół
katolicki nie prowadzi ani nie popiera żadnej specyficznej
instytucjonalnej działalności misyjnej skierowanej do Żydów” (nr 40).
Nie ma i nie przewiduje się urzędowego wysyłania do środowisk żydowskich
katolickich misjonarzy, jakich tysiące pracują w innych środowiskach
religijnych i kulturowych, ale to wcale nie oznacza zaniechania
ewangelizacji. Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest wierne
świadczenie o Jezusie Chrystusie – również wobec Żydów. To znaczy, że
Żydzi dostępują zbawienia na tej samej zasadzie co chrześcijanie i
wszyscy sprawiedliwi ludzie. Powszechnym i jedynym Zbawicielem jest
Jezus Chrystus, w którym Bóg objawił siebie dla zbawienia całej
ludzkości i każdego człowieka. W dokumencie czytamy też znamienne słowa:
„Z teologicznego punktu widzenia to, że Żydzi są uczestnikami Bożego
zbawienia, jest niewątpliwe, ale jak to może być możliwe bez wyraźnego
wyznawania Chrystusa, jest i pozostaje niezgłębioną tajemnicą Bożą”.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/174401,jakich-zydow-potrzebuja-chrzescijanie.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. W pułapce żydowskiej
W pułapce żydowskiej hagady
Publikujemy rozmowę red. Piotra Falkowskiego z biblistą ks.
prof. Waldemarem Chrostowskim z Uniwersytetu Kardynała Stefana
Wyszyńskiego w Warszawie, laureatem Nagrody Ratzingera. Wywiad ukazał
się w Naszym Dzienniku, 15.02.2018r.
Red. Piotr Falkowski: Specyficzne rozumienie przez Żydów
losów swojego narodu jest faktem. Spotykamy się z nim już wtedy, gdy
próbujemy zrozumieć Pismo Święte. W jaki sposób to się przejawia?
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: – Najważniejszym
bohaterem Biblii jest Bóg, ale to nie znaczy, że nie ma w niej
pierwiastka ludzkiego. Wręcz przeciwnie, równie ważnymi bohaterami
Biblii są ludzie, przede wszystkim Izraelici. Historia tego narodu
została ukazana, obok innych aspektów, pod kątem nieustannych zmagań,
napięć i konfrontacji ze światem pogańskim. Nam, współczesnym
czytelnikom Biblii, bardzo trudno jest zrozumieć to, że do narracji o
tym, co naprawdę się zdarzyło, są włączane rozmaite wydarzenia fikcyjne,
jak dziś powiedzielibyśmy – rzeczywistość wirtualna. Silnie uwypukla
się też znaczenie wydarzeń, podporządkowując je nie tyle zgłębianiu
przeszłości, co kształtowaniu przyszłości.
Roman Brandstaetter pisze, że w myśleniu judaistycznym nie liczy się treść zjawisk, ale ich znaczenie.
– Właśnie z takim myśleniem mamy do czynienia w Biblii, a zostało
jeszcze bardziej wyostrzone w pobiblijnej historii żydowskiej. Dochodzi
ono również do głosu w żydowskim spojrzeniu na historię obecności Żydów w
Polsce. To myślenie przypomina hagadę, opowieść pełną emocji i uczuć,
które są ważniejsze niż to, co się naprawdę wydarzyło, a więc niż
docieranie do prawdy. Tym bardziej że w świetle żydowskiej aksjologii
celem nie jest docieranie do prawdy obiektywnej, ponieważ każdy ma swoją
prawdę. Istnieje więc prawda Żydów o własnej historii i istnieje prawda
nie-Żydów. Sądzę, że żydowskiej filozofii poznania i naszej, wyrosłej
na gruncie greckim, nie da się ze sobą uzgodnić ani pogodzić. Na
pytania, na które nasze odpowiedzi wydają się oczywiste, Żydzi
odpowiadają zupełnie inaczej. My pytamy, co jest dobre, oraz szukamy
obiektywnego dobra i zasad, które można uogólnić na wszystkich ludzi.
Natomiast Żydzi pytają, co jest dobre dla Żydów. Także w odpowiedzi na
pytanie, co jest prawdziwe, interesuje ich to, co jest prawdziwe dla
Żydów, a więc co wybrać z tego, co się wydarzyło, by interpretacja
historii i teraźniejszości oraz wizja przyszłości były korzystne z
perspektywy żydowskiej.
To zakłada przekonanie Żydów o absolutnej wyjątkowości ich narodu.
– Tak, ale pozostaje pytanie, jaki jest nasz stosunek do tego rodzaju
roszczeń. Jedni je podziwiają i stają się fanami żydowskiej tożsamości i
wrażliwości, inni czują wobec nich rezerwę, a dla jeszcze innych takie
roszczenia są niezrozumiałe czy wręcz gorszące. Dużo więc zależy od
tego, co jest w nas i jakimi wartościami się kierujemy, a nie tylko od
żydowskiego patrzenia na własną historię.
Religia Żydów czasów Jezusa jest nam z pewnością bardzo
bliska, bo przecież Bóg naprawdę objawił się Abrahamowi, Mojżeszowi,
mówił przez proroków itd.
– Ta religia już nie istnieje. Istnieje ona tylko i wyłącznie na
kartach Pisma Świętego jako zapis doświadczeń wiary i pobożności
biblijnego Izraela. Na gruncie religii biblijnego Izraela wyłoniły się
dwie religie. Najpierw chrześcijaństwo, które narodziło się po śmierci i
zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, a następnie, w dużym stopniu w
odpowiedzi na chrześcijaństwo, wyłonił się judaizm rabiniczny, co miało
miejsce po zburzeniu Świątyni Jerozolimskiej i utracie niepodległości w
roku 70 po Chrystusie. Judaizm rabiniczny nie pokrywa się z religią
biblijnego Izraela. Jest od niej, wbrew wszystkim pozorom, bardziej
odmienny niż chrześcijaństwo. Jak chrześcijaństwo patrzy na Stary
Testament przez pryzmat osoby i misji Jezusa Chrystusa oraz Nowego
Testamentu, tak judaizm rabiniczny patrzy na Biblię Hebrajską (która dla
nas jest Starym Testamentem) przez pryzmat Miszny, Talmudu i nauczania
rabinów ukształtowanego w dużej mierze w silnej opozycji do
chrześcijaństwa. Nasz stosunek do judaizmu rabinicznego jest więc
ambiwalentny: uznajemy w nim rozmaite elementy ciągłości z religią
biblijnego Izraela i są one na pewno bardzo ważne, ale stwierdzamy także
liczne przejawy braku ciągłości. Zasadniczą nowością w obydwu religiach
jest stosunek do Jezusa Chrystusa. Judaizm rabiniczny mówi Jezusowi
swoje zdecydowane „nie”. Przy czym najczęściej nie jest to „nie”
wypowiadane głośno i otwarcie – przeciwnie, Jezus został postawiony poza
nawiasem żydowskiego życia. Żydzi swoje przekonania na temat
chrześcijan maskują i przemilczają, wyrażając je w specyficznie
żydowskich kategoriach, zazwyczaj zawoalowanych i dla nas nieczytelnych
czy wręcz dezorientujących. Gdy na przykład ze strony żydowskiej pojawia
się słowu „Jeszu”, to myślimy, że chodzi o Jezusa i odbieramy to
pozytywnie. Tymczasem hebrajskie imię Jezusa brzmi „Jeszua”, natomiast
„Jeszu” to akronim pochodzący od pierwszych liter hebrajskich słów
„niech przepadnie jego imię i pamięć”!
Możemy zdefiniować przyczyny tych uprzedzeń Żydów do chrześcijan?
– Chrześcijaństwo w swoich początkach miało wyłącznie żydowskich
wyznawców, ale kiedy się rozszerzyło, objęło również pogan, z czasem
coraz liczniejszych. To spowodowało sprzeciw i krytykę rabinów. Obawiali
się, że na skutek przyjęcia chrześcijaństwa judaizm i życie żydowskie
utracą swoją specyfikę i zamaże się granica między Żydami a nie-Żydami.
Rabini nie chcieli uznać, że religia Starego Testamentu była
ukierunkowana aż tak bardzo uniwersalistycznie, że Bóg wybrał Abrahama i
jego potomków nie tylko ze względu na nich samych i dla ich duchowego
dobra, ale ze względu na duchowe dobro całej ludzkości. W czasach
Starego Testamentu to duchowe dobro dokonywało się przez świadectwo
Izraela o Bogu Jedynym. W czasach Nowego Testamentu na jego przedłużeniu
znalazło się wszczepienie pogan w przywileje ludu Bożego wybrania.
Co w tym stosunku Żydów do chrześcijan jest szczególnie charakterystyczne dla ich spojrzenia na Polskę i Polaków?
– Te relacje zawsze były złożone, ale na tyle poprawne i dobre, że
Żydzi nazywali Polskę „paradisus Iudaeorum”, czyli „żydowski raj”.
Natomiast nabrały one ostrości w XIX wieku. Po pierwsze, nie było wtedy
Polski, ale byli Polacy. Nie było więc odniesienia Żydów do Polski jako
państwa, natomiast były odniesienia wobec Polaków jako tych, z którymi
pozostawali w rozmaitych relacjach. Po drugie, w drugiej połowie XIX
wieku w kontekście narastających ruchów narodowowyzwoleńczych pojawiła
się idea utworzenia państwa żydowskiego. Plany z tym związane były
rozmaite, ale od Theodora Herzla i Kongresu Syjonistycznego w Bazylei w
1897 roku przeważyła i była stopniowo realizowana opcja utworzenia tego
państwa w Palestynie. Ponieważ Żydów było tam bardzo mało, zatem
należało pozyskać ich z innych rejonów świata. Żydzi z Europy Zachodniej
niechętnie emigrowali do biednej Palestyny, wobec tego szukano ich w
Rosji i na zagrabionych przez carat ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.
Trzeci czynnik wiąże się z emigracją Żydów z Europy do Stanów
Zjednoczonych. Włączyli się tam w budowanie amerykańskiej państwowości,
zdobywając na nowym kontynencie mocne wpływy, widoczne zresztą do
dzisiaj. Żeby tę ponawianą migrację uzasadnić, dotychczasowy świat
przedstawiano jako gorszy i nieprzyjazny, o którym należało zapomnieć.
To wszystko nasiliło się z początkiem XX wieku, a później w kontekście
pierwszej wojny światowej oraz pojawienia się socjalizmu, najpierw
czerwonego, a potem brunatnego. Do tego dodajmy narastające napięcia
polityczne i ekonomiczne, w których niezupełnie bez winy była część
Polaków, podobnie jak inne narodowości.
Obecnie to wszystko jest wyraźnie przesłonięte przez doświadczenie holokaustu.
– Dochodzą w nim do głosu żywe i prawdziwe doświadczenia, zarówno
ocalania Żydów i przychodzenia im z pomocą, jak też mniej szlachetne, a
czasami bardzo naganne. Z tymi rozmaitymi doświadczeniami trzeba się
poważnie liczyć pod warunkiem, że relacje o nich są rzetelne. Ale nie
zawsze tak jest. Są Żydzi, którzy po prostu konfabulują o tym, co
rzekomo przeżyli podczas Zagłady, a ofiarą tych konfabulacji częściej
padają Polacy niż Niemcy, co jest fenomenem dla nas niezrozumiałym i nie
do przyjęcia. Są Żydzi, którzy wyjechali z Polski w latach 1946-1948, a
potem w roku 1956. W ich narracji pojawia się motyw pogromu kieleckiego
i niechęci wobec Żydów w powojennej Polsce. Jednak głównego nurtu
narracji o holokauście nie tworzą ani ci, którym udało się przeżyć, ani
też ci, którzy wyjechali zaraz po wojnie, lecz ci, którzy wyjechali z
Polski po 1968 roku. I to jest największy problem, bo przedstawiają
wydarzenia, jakie skutkowały ich emigracją, nie jako silny konflikt
wewnątrz partii komunistycznej, ale jako konflikt między Żydami a
Polakami, co jest wielkim i niesprawiedliwym zafałszowaniem historii. W
tamtym czasie wielu Polaków chciałoby wyjechać za granicę, ale nie
mogli, tymczasem z tego komunistycznego „dobrobytu” mogli się wyzwolić
Żydzi, z których wielu komunizm budowało i go umacniało. Wkrótce zaczęli
przedstawiać siebie jako ofiary, co miało zamazać i wybielić
rzeczywistą przeszłość wielu z nich.
W debatach o holokauście stykamy się ciągle z przekonaniem
strony żydowskiej, że Zagłada stanowi moralny przełom w dziejach
ludzkości.
– Ludobójstwo popełnione na Żydach było czymś przerażającym i
bezprecedensowym ze względu na jego rasowe przesłanki, starannie przez
Niemców opracowane i zrealizowane, a także z powodu skali sięgającej
milionów zamordowanych ofiar. Pamiętajmy jednak, że przedtem zaistniało
ludobójstwo Turków na Ormianach w latach 1915-1916, a później
ludobójstwa popełniane na Dalekim Wschodzie, zaś w bliższych nam czasach
ludobójstwo w Rwandzie w 1994 roku, gdzie w ciągu 100 dni wymordowano
około miliona ludzi. Żydzi przedstawiają Zagładę jako absolutną cezurę w
dziejach ludzkości, by uogólnić i zmonopolizować swój punkt widzenia
oraz sprawić, że uznają go także inni. To roszczenie wynika z wielkiej
zadanej im rany, bo skoro zginęła jedna trzecia wszystkich Żydów, to
zginęła jedna trzecia każdego Żyda. Ale losu żydowskich ofiar
niemieckiego ludobójstwa nie można całkowicie izolować od cierpienia i
losów ofiar innych ludobójstw popełnionych w różnych częściach świata.
Co więcej, na ich tle wyraźniej widać to, czego dopuścili się niemieccy
oprawcy.
Jaki jest obecnie stan relacji polsko-żydowskich?
– Często powtarzam, że przypomina relację męża i żony – po rozwodzie.
Wtedy wszystko, co wspólnie przeżyli, zaczyna ich dzielić i staje się
powodem do wzajemnych oskarżeń i wyrzutów. Nawet to, co ich łączyło i
było dobre, jest wypierane z pamięci oraz przeinaczane. Nas, Polaków i
Polskę, z Żydami dramatycznie podzielił Hitler i jego ideologia. Ten
„rozwód”, którego symbolem stał się Auschwitz, został zaplanowany i
zrealizowany przez Niemców. Problem w tym, że jedni i drudzy tego nie
widzimy albo nie chcemy uznać. Paradoks polega przede wszystkim na tym,
że nie widzą tego Polacy. Ostatnie wydarzenia pokazują, na jakim etapie
wzajemnych relacji naprawdę się znajdujemy. Te relacje były dotąd
pudrowane, bo na wysokich szczeblach zagłaskiwano i zaklinano
rzeczywistość. Dialog, który często w gruncie rzeczy był pozorowany,
miał być politycznie poprawny. A więc dotychczas taki był, ale kiedy ta
poprawność doszła do ściany, czego zresztą należało się spodziewać,
okazało się, że owoców owego dialogu nie ma. W ciągu kilku dni to
wszystko, co było skrywane i maskowane po obu stronach, nagle wybuchło i
nadal nas głęboko dzieli. To świadczy, że z pisania historii przez
polityków, z czym mieliśmy do czynienia, nic dobrego nie wynika. Teraz
staje przed nami zadanie odpowiedzi na pytanie, czy obecna sytuacja
zostanie spetryfikowana, czy też uczynimy z niej dobry punkt wyjścia do
czegoś nowego, a mianowicie „resetu” wzajemnych relacji przy wzajemnym
uznaniu tożsamości, historii i wrażliwości obu stron.
Żydzi – jak Ksiądz Profesor wspomniał – mają większe wyrzuty i pretensje do Polaków niż do prawdziwych sprawców holokaustu.
– Psychologowie twierdzą, że nierzadko łatwiej jest przebaczyć
sprawcom niż świadkom cierpienia i upokorzenia oraz zapomnieć o miejscu,
gdzie się ono wydarzyło. Ale w tym przypadku dochodzi jeszcze jeden
element. Niemcy już od rządów Konrada Adenauera w połowie ubiegłego
wieku zadbali o to, żeby konsekwentnie oczyszczać żydowską pamięć o
Niemczech i Niemcach. Zapłacili ogromne odszkodowania finansowe i
postarali się, by Żydzi, mówiąc o holokauście, nie używali słowa
„Niemcy”, które zastąpili wyrażeniem „naziści i ich
sojusznicy/sprzymierzeńcy”. A to jest wytrych, bo kiedy ktoś zapyta, kto
był sojusznikiem nazistów, to już nie mówi się nawet, że byli dobrzy i
źli Polacy, tylko się mówi ogólnie o Polakach. Kilka tygodni temu byłem w
Rwandzie i oglądałem w Kigali muzeum upamiętniające wzajemne mordy
plemion Hutu i Tutsi. Dwie sale poświęcone są tam holokaustowi. I jest
także mapa, na której pokazano obozy śmierci, w których Niemcy mordowali
Żydów, ale o Niemcach nie ma tam ani słowa, zaś obozy zostały pokazane w
granicach powojennej Polski. Niby drobiazg, ale wymowny. Patrząc na tę
mapę, zwiedzający, którzy nie znają historii Europy, otrzymują sugestię,
że sprawcami holokaustu byli Polacy. Dobrze, że nareszcie wzięto się za
prostowanie tych szkodliwych i krzywdzących stereotypów. Jednak
ostatnie napięcia mają i ten dotkliwy skutek, że niestety w wyniku
nagłośnienia konfliktu holokaust stał się sprawą między Żydami a
Polakami, podczas gdy w zagranicznych przekazach medialnych o Niemcach
najczęściej nie ma ani słowa.
Dziękuję za rozmowę.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl