Wokół mediów publicznych od miesięcy dzieją się dziwne rzeczy. Niechciany rzekomo przez Platformę Obywatelską Piotr Farfał rządził i rządzi sobie w najlepsze, wstawiając przy tym na telewizyjne stołki pokaźne grono swoich „przyjaciół”.  Tymczasem jakiś czas temu słyszałem wywiad radiowy z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem, który z pełnym przekonaniem mówił wtedy , iż nie ma absolutnie żadnych instrumentów aby interweniować, i mimo, że mu się sytuacja w publicznym radio i TV też „nie podoba, to absolutnie nic, także z punktu prawnego nie może w tej sprawie zrobić”.  Grad powiedział też wtedy, że istnieją jakieś ekspertyzy prawne które tę „niemożność” potwierdzają.  Jak się jednak w net okazało, wystarczyło zaledwie kilka tygodni i w dyspozycji ministra pojawił się cały arsenał możliwości. Nagle stało się oczywiste, że można zamknąć posiedzenie rady nadzorczej TVP (czyli ją de facto odwołać),  a nawet wprowadzić do spółki kuratora sądowego. Oczywiście przypadkiem to „oświecenie” i przypływ decyzyjności  ministra nastąpiły w momencie kiedy z owej rady nadzorczej zaczęły płynąć informacje o tym, iż możliwe jest przezwyciężenie dotykającego ją od miesięcy pata i wybór nowego zarządu. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak zachowanie mediów komercyjnych. Mimo iż wyraźnie było widać, że minister działa z pobudek czysto politycznych i jedynym jego celem jest zapobieżenie rozwinięcia się w telewizji wariantu niekorzystnego dla PO – prywatne telewizje gremialnie sprawę przemilczały. Poza Moniką Olejnik, która zwyczajowo stwierdziła, iż te przepychanki  to wina Kaczyńskiego, „bo wiedział o ruchach w TVP”, ani TVN ani Polsat o sprawie praktycznie nic nie mówiły. Wydawało mi się że rozwalenie wcześniej nietykalnej rady i przyczynienie się do utrzymania na stanowisku rzekomo znienawidzonego Farfała, powinno być szeroko komentowanym newsem, tymczasem było cicho jak makiem zasiał. W analizach medioznawców i dziennikarzy pojawiły się co prawda wstawki o działaniach ministra, ale bez kontekstu i zazwyczaj umniejszające rolę tej „akcji” , gdy tymczasem ma tu ona znaczenie kluczowe. Widać z niej bowiem wyraźnie to, co większość obserwatorów wie już od dawna: PO nie brzydzi się Farfałem, więcej, wręcz pociąga za sterujące nim sznurki. Od interwencji Grada w TVP nikt poważny nie może mieć już wątpliwości co do prawdziwych intencji partii rządzącej, i to moim zdaniem tłumaczy zachowanie posłusznych rządowi mediów. Ta informacja mogłaby zaszkodzić wizerunkowi władzy – więc jako taka nie miała dotrzeć do opinii publicznej. Wyznaczenie kuratora to oczywiście rzecz wtórna, ma on znaczenie niewielkie, uprawnień jeszcze mniej, ale uda się dzięki temu stworzyć iluzję szeroko zakrojonych działań porządkujących ( przynajmniej próbujących porządkować) stacje publiczne. Dla mnie sprawa jest jasna. Celem PO nie jest żadne tam przejęcie mediów publicznych ani wprowadzenie doń własnych ludzi. Celem Tuska jest po prostu ich zniszczenie, totalna anihilacja, tak aby nie stanowiły konkurencji reklamowej dla TVN i Polsatu,  wobec których Platforma ma stały i z każdym dniem rosnący dług wdzięczności. Po co bowiem Platfusom nowy pochlebca skoro są dziesiątki innych, równie wiernych? Sponsorowana przez Tuska rozbijacka działalność LPR w telewizji ma tylko przygotować odpowiednie mentalne tło do późniejszej rozprawy z „bagnem” na jakie kreuje się obecnie rozgłośnie publiczne, a przy okazji można dokopać PiS, przymykając oczy na promocję prawicowej ekstremy – która może tej partii odebrać przynajmniej część poparcia.

Dość komicznie moim zdaniem wyglądały w tym kontekście wczorajsze szlochy w programie 2 Polskiego Radia. Dwójka prowadzi dziś akcję protestacyjną (nie nadaje programu), pragnąc zwrócić uwagę na to jak fatalne w skutkach dla radia publicznego może być zniesienie abonamentu. Stacja ta (moim zdaniem najlepsza w Polsce rozgłośnia publiczna – z muzyką klasyczną, Jazzem, poezją, wysoką kulturą, pięknym słowem) na własnej skórze odczuwa eksperymenty PO z wzywaniem do niepłacenia abonamentu. Tymczasem jej dziennikarze, absolutnie nie dostrzegający prawdziwych intencji obecnych polskich władz, odpowiedzialnością za stan obecny obarczają wszystkich z wyjątkiem rządu. Niczym barany wiedzione na rzeź,  do ostatniej chwili ufają swojemu ukochanemu panu.