Czy Running Man to historia z happy endem?

avatar użytkownika toyah
To się musiało tak skończyć. Skoro najpierw zająłem się programem Marcina Mellera, zatytułowanym Drugie Śniadanie Mistrzów, następnie cały swój wpis poświęciłem wdzięcznej lesbijce o wdzięcznym imieniu Beth Ditto, by w końcu zejść do poziomu Dziennika, to na końcu tej drogi musiał się już tylko znaleźć Tomasz Lis ze swoim słynnym programem, nadawanym co tydzień przez drugi program publicznej telewizji. Muszę się tu przyznać, ze nieco przedramatyzowałem tę drogę, bo osobiście na przykład nie uważam, żebym moją wczorajszą afirmacją Piotra Zaremby w jakikolwiek sposób nagrzeszył, ale – zgadzam się – z punktu widzenia wielu czytelników tego bloga, to co się ze mną dzieje, to ewidentny upadek. A więc znaleźliśmy się przy Lisie. Może mi ktoś nie uwierzyć, ale faktem jest, że ja programu Lisa w życiu nie oglądałem. Owszem, widziałem jego rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim, w której Kaczyński Lisa zdemolował, ale – jak mi opowiadają dobrze poinformowani – tamten akurat program był mało reprezentatywny, choćby z tego względu, że został wyjątkowo zrobiony pod rangę wydarzenia i w żaden sposób nie charakteryzował tego, co się zwykle wyprawia w studio, kiedy gospodarzem imprezy jest Tomasz Lis. Więc tak naprawdę, to kim jest Tomasz Lis, co on potrafi i na co go stać, wiedziałem dotychczas wyłącznie z drugiej ręki i powiem szczerze, że z tego typu wiedzą, żyło mi się zupełnie dobrze. No ale to się zmieniło właśnie wczoraj. A było tak. Kiedy, jak zwykle wieczorem zachciało mi się zajrzeć, co słychać u redaktora Rymanowskiego, okazało się, że access jest denied, bo Toyahowa z obiema Toyahównami siedzą przed telewizorem i oglądają serial pod nazwą M jak miłość. Siadłem głupio z nimi i też sobie patrzyłem, i w pewnym momencie na pasku ekranu pojawiła się zapowiedź, że o 21.40 w programie Tomasza Lisa odbędzie się debata na temat tego, czy Jarosław Kaczyński wyrażając się brzydko na temat Radia Zet, osiągnął już najniższy poziom podłości, czy jeszcze mu coś zostało. No i tak już zostałem. Wiem, co się stanie, kiedy już skończę pisać tę refleksję i umieszczę ją w Salonie. Wiem, że dominująca reakcja będzie polegała na wyrzucaniu mi, ze zajmuję się bzdurami, że obniżam poziom i że nie po to ludzie przychodzą tu i czytają moje wpisy, żeby zatruwać swoje wrażliwe umysły typami spod ciemnej gwiazdy w rodzaju własnie Tomasza Lisa. Wiem to wszystko, szanuję tę perspektywę, ale z wielu względów nie zamierzam ustępować. Jedyne co mogę dla tych wszystkich, spragnionych czystego przekazu na temat… no właśnie nie wiem, na jaki temat, ale przekazu nie zbrukanego nazwiskami i nazwami źle się kojarzącymi, zrobić, to tyle, że postarać się by casus Lisa wykorzystać do refleksji sięgającej dużo dalej i dużo wyżej niż ta jego wypicowana fryzura i liczyć na to, że ten wyższy poziom łaskawie uda się większości dostrzec. Wczorajszy program Tomasza Lisa – nie wiem na ile utrzymany w zwykłym, typowym dla niego, standardzie – zrobił na mnie wrażenie, które mogę porównać tylko do tego, co kiedyś, przed wielu, wielu jeszcze laty, miałem okazję podziwiać w starym filmie z Arnoldem Schwarzeneggerem pod tytułem Running Man. Kto widział, ten wie. Kto nie widział, niech się jakoś dowie, bo warto. Naprawdę warto. Warto o wiele bardziej, niż zwykłe stereotypy i uprzedzenia mogłyby nam się kazać spodziewać. Ja wiem, że obecna sytuacja polityczna, potęga celów, jakie sobie stawiają ci, którzy dziś trzęsą nam życiem publicznym i ustalają kierunki, a przede wszystkim fakt, że czas goni, pozwalają wiele, jednak ta rzeź, którą miałem okazję obejrzeć wczoraj wieczorem, nie przypominała niczego, co bym oglądał kiedykolwiek wcześniej. Zaczęło się mocno, choć jeszcze nie jakoś szczególnie szokująco. Zwykły PRL. Na jednym fotelu siedział Lis, a na czterech pozostałych po kolei – Sławomir Sierakowski, Lena-Kolarska-Bobińska, Manuela Gretkowska i Paweł Piskorski. Przyznam się bez bicia, że nie wiem dokładnie, o czym to eleganckie towarzystwo rozmawiało, bo zwyczajnie słabo słuchałem. Najprawdopodobniej chodziło o to, ze dobrze byłoby, żeby było dobrze i żeby to „dobrze” odbywało się bez osób spoza układu, który mieliśmy przed oczami. Bomba poszła w górę dopiero w drugiej części programu. Tomasz Lis posadził przed sobą z jednej strony szefa Radia Zet, Roberta Kozyrę, a z drugiej polityka Prawa i Sprawiedliwości, Marka Suskiego. Kiedy ujrzałem ten skład, przyszły mi do głowy dwie rzeczy. Pierwsza taka, że bardzo źle się stało, ze PiS wydelegował do Lisa akurat Suskiego. Kocham PiS , mam nadzieję, że będę się już wkrótce mógł cieszyć jakimś potężnym sukcesem tej partii, polityków PiS-u uważam za bardzo mądrych, bardzo sympatycznych i niezwykle zdolnych ludzi, i nawet – wbrew powszechnym opiniom na jego temat – mam bardzo dobre zdanie o Marku Kuchcińskim. Natomiast, jak idzie o Suskiego, jakoś nie potrafię się przełamać. Druga refleksja, jaka przyszła mi do głowy, kiedy zobaczyłem to co zobaczyłem, to taka, że ten Robert Kozyra wygląda dokładnie tak, jak tylko mógłby sobie zamarzyć ktoś, kto Radia Zet nienawidzi w sposób histeryczny i uważa, że zdanie wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego: „Ja bym się wstydził pracować w Radio Zet” jest najpiękniejszym i najbardziej prawdziwym zdaniem, jakie można było w tym temacie wypowiedzieć. Ja doprawdy nie wiem, jak mogę wyrazić swoje uczucia co do, nawet nie samego wyglądu, ale tej aury, która wypełnia postać Roberta Kozyry. To jest coś takiego, co swoją pełną realizację może osiągnąć wyłącznie w jakimś super thrillerze. To jest ten rodzaj przekazu, z którym mamy do czynienia wyłącznie w kwestii: „Tego się nie da opowiedzieć. To trzeba zobaczyć”. I wtedy nastąpiły dwie kolejne rzeczy, które mną poruszyły. Otóż okazało się, że Suski przyszedł do studia przygotowany jak do matury. Uzbrojony w plik kwitów, dokumentów, cytatów i przede wszystkim w nieprawdopodobny spokój, który zwykle daje tylko pewność tego, że ma się za sobą prawdę i rację. Od pierwszej chwili, Suski ustawił i Lisa i Kozyrę w takim półprzysiadzie, że w pewnym momencie Kozyra potrafił tylko jęknąć coś w stylu: „Ale panu to łatwo, bo pan się przygotował do tego programu”. Autentycznie, to właśnie Kozyra powiedział. Na co Suski zapytał go z zimną krwią: „A co? Nie wolno?”. I w tym momencie się zaczęło. Kiedy Kozyra razem z Lisem oskarżyli Jarosława Kaczyńskiego o brak elegancji, o agresję, o brak szacunku, o dzielenie ludzi, a Kozyra ogłosił, że Kaczyński prawdopodobnie chodził na wagary, kiedy w przedszkolu uczyli grzeczności, Suski rozłożył kwity i zakomunikował, ze on teraz będzie czytał przykłady elegancji i grzeczności, jakie lansuje Radio Zet. I zaczął. I natychmiast skończył, ponieważ w tym momencie zainterweniował Tomasz Lis i oświadczył, ze on nie pozwoli na chamstwo w swojej audycji. I konsekwentnie zabronił Suskiemu odczytywać jakichkolwiek fragmentów z audycji Radia Zet. Od tego momentu, cokolwiek Suski powiedział, spotykało się albo z interwencjami Lisa, albo z wybuchami szyderczego śmiechu ze strony zgromadzonej w studio publiczności. Podejrzewam, że musiało tu wręcz dojść do jakiegoś spięcia, bo ten wrzask publiczności zrobił się w końcu tak ruski, że sam Lis chyba uznał, że to jest więcej niż było umówione i zmuszony był wygłosić oświadczenie, że publiczność wcale nie była dobrana ze złą intencją, ale tak to niechcąco wyszło. Doszło do tego, ze kiedy już Lis zamknął program i kazał się obu gościom zamknąć („bo mu szefowie łeb urwą”), Kozyra zwrócił się do tej bandy bojówkarzy siedzącej w studio z okrzykiem: „Czy wstydzicie się Radia Zet?!” i w odpowiedzi usłyszał wrzask: „Nieeeeee!” Tak to właśnie się zdarzyło wczoraj wieczorem w drugim programie TVP, w audycji Tomasza Lisa. Kiedy publiczność krzyczała swoje ‘nie’, byłem właściwie pewien, że teraz na Suskiego polecą zgniłe pomidory i jajka. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Pojawiły się napisy i program się zakończył. Jestem jednak pewien, że nie będziemy musieli długo czekać. Z tej drogi nie ma już powrotu. Zaczęło się jeszcze dwa lata temu, kiedy Sławomir Nowak ściągnął do telewizyjnego studia na debatę Tusk-Kaczyński piłkarskich kibiców. Wczoraj, ta bandyterka w programie Lisa, to już była robota tzw. czynników pozapolitycznych. Coś prawdopodobnie w stylu znanego skądinąd Pępka Europy. Następnym etapem będzie jednak z pewnością już sytuacja, kiedy te pomidory autentycznie polecą, a Suskiego – czy kto tam akurat będzie – złapią za kołnierz dwaj łysi w dresach i go kopniakami wywalą ze studia. Ku nieopisanej radości publiczności w studio i przed telewizorami. I rozpocznie się czas Nowego Porządku. Ale może nie. Może uda się jakoś tego uniknąć. Choćby z tego powodu, że to wszystko dzieje się zbyt szybko. Bo – jak już napisałem – czas goni i nie wiadomo, czy za miesiąc tego wszystkiego nie trafi szlag. Wszystko zmienia się tak szybko, że ludzie mogą tego nie wytrzymać. Nawet do nienawiści trzeba się jakoś bardziej przyzwyczaić. Może się więc okazać, że kiedy przed kamerami dojdzie do pierwszego autentycznego aktu fizycznej przemocy, sondaże pokażą, że ludzie nie reagują tak jak Sławomir Nowak, czy Grzegorz Schetyna sobie zaplanowali. I trzeba będzie się wycofać rakiem. Choćby tak, jak to dziś uczynił Nowak, tłumacząc, że ten numer z Tuskiem – prezydentem i szefem partii, to nie było na poważnie, ale to była tylko taka polityczna prowokacja, która miała zwrócić uwagę na podłości Lecha Kaczyńskiego. Może się więc zdarzyć, że zanim nastąpi to, czego się tak obawiam, znów pojawi się Sławomir Nowak i powie, ze ten Lis, to chamstwo, te wrzaski i – być może – te pomidory, to tylko taka polityczna prowokacja, którą Platforma odegrała, żeby pokazać, jak to będzie, kiedy PiS wróci do władzy. A mi dziś pozostaje tylko jedno. Ponowić mój apel do wszystkich, którzy jeszcze nie ulegli tej truciźnie i widzą, co się dzieje. Zacznijcie krzyczeć.

7 komentarzy

avatar użytkownika Selka

1. @Toyah

No, krzyczę sobie i co? Ja "nie posiadam" ani TV ani sitka przed nosem, ani "parasola" wiadomego - ZEZWALAJĄCEGO? NIE! - układającego scenariusze tej "jebitwy"! Mogę tylko w przypływie wk...wienia zatkać skrzynki pocztowe jakichś d*pków - ale to trochę jak na złość mamie odmrozić sobie uszy (mój czas diabli wezmą a im tylko "nakukam" :) Dramatem jest TO, ze to nie dzieje się już na antenie TVN-u - a TVP2, programu ogólnopolskiego. (zastanawiałam sie wcześniej i zastanawiam nadal, czyj i dlaczego to był plan ewakuacji tego sprawnego agenta wpływu do TVP; taka "padgatowka"?)

Selka

avatar użytkownika mamam

2. Toyah

"Wszystko zmienia się tak szybko, że ludzie mogą tego nie wytrzymać. Nawet do nienawiści trzeba się jakoś bardziej przyzwyczaić." To zdanie jest kluczowe. Za bardzo się zagalopowali "nawet dzidzi to widzi":) Jedna rzecz mnie niepokoi, ze u nich też już się ktoś zorientował i postanowili urozmaicić swoje PR-owskie metody, co zresztą dobrze ująłeś w końcówce tekstu: "Może się więc zdarzyć, że zanim nastąpi to, czego się tak obawiam, znów pojawi się Sławomir Nowak i powie, ze ten Lis, to chamstwo, te wrzaski i – być może – te pomidory, to tylko taka polityczna prowokacja, którą Platforma odegrała, żeby pokazać, jak to będzie, kiedy PiS wróci do władzy." To jest właśnie ta metoda: atakujemy w sposób absolutnie chamski, patrzymy czy ludzie to kupują, czy może dawka jeszcze jest za mocna i na koniec wykorzystując starą taktykę obrony przez atak - umiejętnie łączymy zaprezentowane chamstwo z nazwą PiS. Straszno i śmieszno zarazem. Wizerunkowcy PO cały czas dbają też o to, by zachować równowagę pomiędzy kreowaniem PiS-u na partię totalnego obciachu, a ukazywaniem jej jako partii lekceważącej większość narodu. I to im się udaje. Mam nadzieję jednak, że zgodnie z zasadą, że zbyt wielka władza demoralizuje panowie z PO zatracą umiar i wszyscy im podziękujemy. I jeszcze jedno, czy zwróciłeś uwagę na sondaż, który zwykle redaktor Lis przeprowadza w swoim programie? Pytanie brzmiało (mniej więcej): "Czy czujesz się reprezentowany przez partie będące w parlamencie?" ok 27% TAK, 63% NIE. Wygląda na to, że elektorat PO (+ SLD, PSL) nie czuje się reprezentowany (bo chyba tak w dużym uogólnieniu rozłożyła się liczba głosów w ostatnich wyborach: te 27% uznaję za żelazny elektorat PiS - który zagłosował pozytywnie. :)
avatar użytkownika TW Petrus13

3. Toyah

teraz Ci na prawdę współczuję i po cholere Ci to było,mogłes nas tu zapytać czy T.Lisa warto oglądać.W jego programach głównie o to chodzi,cała reszta,cała oprawa to tylko zwykła jak o proszkach do prania reklama.Faktycznie się stoczyłeś do rynsztoka!,mi kumple w firmie mawiali ze mnie moja stara z rynsztoka wyciągnęła (niby popełniła mezalians wychodząc za mąż za mnie).Lepiej Ci z Toyahową tasiemce spod znaku "M" oglądać,lodówka będzie dla Ciebie otwarta,kolację przed snem dostaniesz,a może nawet :p, ale o tym sza ;)


 

avatar użytkownika k24

4. A ci biedni ludzie z Buczyn...

dalej nie wiedzą o co chodzi!!?
avatar użytkownika Dominik

5. krzyczmy, ale nie tylko, bo krzyczy tylko słaby człowiek...

Jeśli ktoś taki jak Nowak może być ministrem, Karpiniuk przewodniczacym komisji, Wałesa mędrcem, a Lis niezaleznym dziennikarzem, to juz nie wystarczy krzyczeć. Tu juz trzeba komus dać w morde. To co nas otacza to nie literatura, którą, gdy nas znudzi, można ewentualnie odstawić na półkę. To się dzieje naprawde. Jesli rektor jednej z krakowskich uczelni (Gowin)na zadane mu pytanie: "PO miała usprawnić prawo gospodarcze. Tymczasem zaproponowany przez Adama Szejnfelda pakiet ustaw, które miały pomóc przedsiębiorcom, spotkał się z krytyką środowisk biznesowych", odpowiada: "W ciągu półtora roku rząd odniósł wiele sukcesów", to to jest juz kres cywilizacji, czy dopiero poczatek końca?
tede
avatar użytkownika TW Petrus13

6. krótki kurs strzelania do celu

czyli coś z praktyki starego piernika,młody sprawny stoi twardo na ziemi,ale jak ma jak ja słabą lewą nogę,jak ja!,to nawet Wałęsa jej nie wzmocni! choćby znów lewą chciał wzocnić!,i dla równowagi broń palną do prawej dłoni polecam,powoli podnosząc do góry,pod punkt pal!,bo odrzut wylatującej (nie judasza kuli),na ów punkt Cie naprowadzi,sprawdzone.Problem jedynie w tym = waga!.Żeby tak za czasów imć Pana Colta stopy tytanowe znali,o! to byłby kulomiot uff.Ja zamierzam się specjalizować w moździerzach,broń zaczepno obronna dobra,trza mi ino miec dostęp do kwasu pikrynowego na detonator.I wszystko będzie ok!.Wiem że wszystko co okrągłe wytrzymuje nawet wybuch trotylu,a na rułach sie znom! ;) miłego dnia życzę


 

avatar użytkownika TW Petrus13

7. jesce dopisem

mój łociec mawiali cymu se nimoge jak se moge! ani łon nimóg ani jo niemoge,sprawa sie rypła w nasych pieknych (nie powiem gorach),a rozschodziło sie ło Radio Maryji,i krucafuks nie chciało mi grać,w koncu i tak zagrało!,za sprawom Nojświętsej Panienki!.Ale dzis se myslem bo jedzem i mom cas,ze cosi w tech gorach siedzi,pewnikiem Dobry Pon Bócek cośsik w tych gorach schowoł i to cosik mi pisokrew przeskdzało,dzis jus wjym ze to beł uran,ale powiem Wom ze jesce cosik tam musi być!,cosik co je podobne do Aluminium!,i to cosi nazywajom Tytanem.Tak se myslem bo jesce mom kapecke casu ze pewnikem tyn Tytan tam siedzi,ino trza sie do niego dobrać!.Bo! tyn pieron mi przeskodzoł,jakisi łodbica lustrzane abo insy pieron,trza by miec jakisi sat. coby zobocył z Niebieskiej gory,a wim ze umiom,ino trza im dudki dać za piekny łobrozek! ps.zmieniłem z fajny na piekny,no ale mówiłem zem pół gorola,i pół hanysa! = prawda? a teros jus casu nimom,winc bebede se ino siedzioł i cytoł! Admin wyboc! :* haj!