PiS za bezpłatnymi studiami

avatar użytkownika polityczni

Klub Prawa i Sprawiedliwości jest przeciwny wprowadzeniu opłat za drugi kierunek studiów. W poniedziałek na konferencji prasowej posłowie PiS pytali, czy to pierwszy krok do wprowadzenia pełnej odpłatności za studia. "Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że minister nauki Barbara Kudrycka ogłosi w poniedziałek projekt nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym. Zgodnie z nim, od roku akademickiego 2010/11 studenci mieliby prawo do bezpłatnych dziennych studiów tylko na jednym kierunku. .

2 komentarze

avatar użytkownika poalicja

1. Zwracam uwagę

Zwracam uwagę że tak jak nie ma bezpłatnych obiadów tak nie ma też bezpłatnych studiów,bezpłatnej opieki zdrowotnej,ulgowych biletów,darmowych przejazdów, płatnych urlopów(takich czy innych)oraz wszystkich innych socjalistycznych wynalazków. Te "dobrodziejstwa" kosztują nas gigantyczne pieniądze niewspółmierne do ich prawdziwej wartości.
poalicja
avatar użytkownika jlv2

2. @Autor

Za darmo to tylko po pysku można dostać. A wiadomo, że najdroższe są darmowe obiady. Otóż studia, a w ogóle cały system szkolnictwa winien być płatny. Tak, jak i reszta. Czyli lecznictwo i temu podobne. Oczywiście musi mieć to odbicie z drugiej strony (podatkowej). Podobnie ZUS. Po co on komu? Żeby było za co pałacyki stawiać? Stara anegdotka (zaczęrpnąłem via Łysiak) opowiada, jak to jeden Murzyn kupował codziennie aż 6 chlebów. Przyjaciel go zapytał: po co ci aż tyle. Na co Murzyn: jeden zużywam, drugi wyrzucam, dwa idą na spłatę długów, a dwa są inwestycją w przyszłość. Przyjaciel nie zrozumiał. Więc Murzyn objaśnia: jeden zjadam z żoną, drugi daję teściowej, dwa idą dla rodziców, jako spłata długu, bo latami mnie utrzymywali, a dwa daję dzieciom, by one mnie utrzymywały na starość (niekoniecznie dosłownie to napisałem, ale sens zachowany). Przez wieki nasza cywilizacja obywała się bez OBOWIĄZKOWYCH ubezpieczeń i działało. Ubezpieczał się od różnych rzeczy ten, kto chciał. Tylko bez lamentów, że płatna opieka zdrowotna spowoduje, że większość nie będzie w stanie zapłacić za wyleczenie. Dziś też nie jest w stanie. Przypomnijmy sobie sprawę słynnych bliźniąt syjamskich, których operację rozdzielenia sfinansował wtedy książę, a dziś król Arabii Saudyjskiej. A gdzie był wtedy NFZ? Wiem, to są przypadki bardzo rzadkie, ale skoro bezpłatna służba zdrowia, to czemu NFZ nie sfinansował? Ale na premię za "dobrą pracę" było. A z tych premii sfinansować by można kilka takich operacji i jeszcze by zostało. Firma moja wykupiła naszym pracownikom do wyboru leczenie w LuxMedzie lub LIMie. Potrącają mi za to trochę z pensji, trochę dokładają. I co się okazuje. LuxMed podpisał kupę umów z przychodniami w okolicy (prywatnymi). Kiedy miałem wypadek, to żadnych problemów. Co to jest kolejka do specjalisty - nie wiedziałem. Umówiony byłem na np. 10:00. W poczekalni mogło być by i 30 osób (nigdy więcej, jak 5 nie widziałem). Decydowała umówiona godzina. Pan na 9:40? A to przede mną, pani na 9:50? A to też przede mną. A pan? A na 10:10. Sorry, ale pan wchodzi po mnie. Ale ja przyszedłem wcześniej. Zgoda, za to wyjdzie pan później. Mogłem się nie pojawić, pański fuks. Ale jestem. I już pod koniec kuracji (2 miesiące na chorobowym) mój lekarz prowadzący z takiej współpracującej przychodni, zagadany przeze mnie, powiedział wprost. Mam umowę z NFZ, mam i z LuxMedem. A każdy może przyjść, zapłacić i będzie obsłużony. Ale chyba z NFZ rozwiążę. To ja się pytam: dlaczego? Za mało ma pan pieniędzy, doktorze? On na to: LuxMedowi co tydzień wysyłam listę porad pacjentów mających karty LuxMedu z opisem, co zdiagnozowałem, na jakiej podstawie i jaką podjąłem terapię. Na ogół akceptują, jak leci, ale bywa, że do konkretnego przypadku mają uwagi. Wtedy ten konkretny przypadek zawieszamy do osobnego rozstrzygnięcia, a reszta jest akceptowana i dwa tygodnie później pieniądze są na moim koncie. A po wyjaśnieniu tego wątpliwego też po dwóch tygodniach mam forsę. Oczywiście, gdy wykazałem, że mam rację. Bo gdy nie miałem ja czy któryś pracujący u mnie lekarz, to nie ma pieniędzy. I lekarze się starają. Zaś z NFZ jest tak, że co chwilę coś kwestionują i jak w tygodniowej paczce dopatrzą się jednego podejrzenia, należność za całą paczkę jest wstrzymana. A czepiają się dosłownie wszystkiego. Nawet tego, że pacjentowi ze złamaną ręką zagipsowałem ją. A co miałem robić? W efekcie od roku mam kwartalne, jak nie dłuższe opóźnienia płatności z NFZ. Pan myśli, że ja chociażby leki pierwszej pomocy za darmo dostaję? Gips w ogródku wykopuję czy jak? Po co mi to codzienne użeranie się z NFZ? I tak to jest z tymi "bezpłatnymi" świadczeniami.
jlv2