Linijki

avatar użytkownika toyah
Jak idzie o absolutnie przeważającą część dziedzin wszelkich, jestem klasycznym ignorantem. Bez względu na to, czy coś mnie pasjonuje, czy zaledwie interesuje, czy jest mi to coś całkowicie obojętne, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że moja wiedza na dany temat jest wyłącznie empiryczna i nie podparta niczym innym jak doświadczeniem, wiarą i przekonaniem. Niedawno ktoś na mnie nakrzyczał, że moje uwielbienie dla malarstwa Picassa jest chore, bo Picasso to dno i oszustwo. A ja nawet nie potrafię się bronić, bo jedyne co na temat Picassa jako artysty mogę powiedzieć, to to, że kiedy widzę jego obrazy, to staję jak wmurowany i drżę. No ale to bardzo mało, prawda? I tak jest właściwie z całą resztą wszystkiego co nas otacza. Nawet na piłce nożnej się nie znam. Nie wiem, dlaczego ci którzy wygrali, byli lepsi i w czym byli lepsi, a co powinni byli robić, żeby wygrać jeszcze wyżej. Mecz mi się albo podobał albo nie i na tym ja swoje wystąpienie w sprawie footballu kończę. Słucham piosenki i piosenka mi się albo podoba, albo nie. Czytam wiersz i albo jestem wzruszony, albo nie. Kiedyś Gore Vidal chyba napisał, że to, czy wiersz jest dobry czy nie, zależy od liczby tzw. dobrych linijek. Czytasz linijkę i myślisz sobie – w porządku jest! Im ich jest więcej, tym oczywiście lepiej. I tak jest – w moim przypadku – ze wszystkim. Patrzę na linijkę – jedną, drugą, trzecią – i wiem. Blog który prowadzę jest blogiem politycznym, a więc większość tego co tu piszę obejmuje i troszeczkę sprawy społeczne, i kwestie historyczne, niekiedy problemy ekonomiczne, i oczywiście każde słowo jakie wypowiadam ma wartość wyłącznie o tyle, o ile wartość ma moja intuicja i umiejętność perswazji. Jeśli ktoś zechce ze mną dyskutować z pozycji eksperta, to ja się natychmiast poddaję, choćby z tego względu, że nie mam nawet odpowiedniego słownika, żeby prowadzić poważną, kompetentną rozmowę. Dziś mam kłopot szczególny, ponieważ wpadło mi do głowy parę refleksji, którymi bardzo się potrzebuję podzielić, a które wymagają pewnej wiedzy. A tej, jak mówię, mi brakuje. Mam tu na myśli mianowicie coś, co nawet nie wiem jak się nazywa. Ja na to coś zawsze mówiłem ‘komuna’. Ale prawdopodobnie chodzi tu bardziej o marksizm, albo jakiś inny leninizm, czy – ostatnio – postliberalizm. A z tym nie ma żartów. To jest poważna wiedza i – o ile mi wiadomo – istnieją nawet specjalne w tej kwestii studia i kontrowersje. Nie mam jednak wyjścia. Muszę coś powiedzieć. Proszę posłuchać. Otóż chodzi o to, że – o ile się nie mylę – zanim komunizm się zmaterializował w postaci sowieckiego państwa, jego przyczółków, tych dziesiątek milionów ofiar i tego całego – czasem całkiem trywialnego – nieszczęścia, to istniała teoria. Wszystko co miało później nastąpić, zostało najpierw wykoncypowane, następnie jakoś tam przedyskutowane i w końcu zapisane na papierze. Znów – o ile się nie mylę – pomysł był taki, że Boga nie ma, a to że niektórzy postanowili ten przesąd utrzymywać, wynikało z czystej chęci zaszkodzenia człowiekowi. Religia – wedle tej teorii – służyła wyłącznie trzymaniu społeczeństw za pysk i wykorzystywaniu dobrej natury człowieka do jego faktycznego gnębienia. A zatem, teoretycy tego nowego podejścia do świata i człowieka, kierując się naturalnie najlepiej pojętym interesem jednego i drugiego, postanowili, że świat może być sprawiedliwy, a człowiek szczęśliwy za sprawą paru szybkich i odpowiednio przemyślanych posunięć. Jakie to miały być posunięcia, nie za bardzo się orientuję, ale to co się liczyło, to cel. A cel był następujący: Człowiek ma być wolny, ma mieć wszelkie możliwe szanse na rozwijanie swoich talentów, ma mieć możliwości utrzymania siebie i swojej rodziny, a jak już zaspokoi głód i podstawowe potrzeby, będzie miał czas na rozrywkę i przyjemności. Ponieważ dzięki mądrościom i talentom zdolnych i wykształconych ludzi, korzyści spływają na cały naród, teoretycy nowych czasów wymyślili też, że nauka będzie dostępna dla wszystkich, oczywiście będzie darmowa, a jak ktoś zachoruje, to – naturalnie – państwo zrobi wszystko, żeby choremu pomóc, bo zdrowie obywatela przekłada się w sposób oczywisty na zdrowie narodu. Nie wiem, co na temat moich wynurzeń sądzą w tym momencie wykształceni przedstawiciele Krytyki Politycznej, ale – jak sądzę – nie powinno być najgorzej. Tak to wyglądało, prawda? To wszystko jednak była tylko teoria. Kiedy przyszło do jej wdrażania, na pierwszy ogień poszła religia. Nie można instalować bowiem systemu społecznej sprawiedliwości i naturalnego szczęścia, dopóki istnieją jakiekolwiek czynniki ograniczające wolność człowieka i jego aspiracje. A zatem, z jednej strony zaczęto likwidować wszelkie elementy starej wiary, a z drugiej, zamiast niej – wiedząc, że człowiek jednak potrzebuje jakiegoś rytuału – wprowadzać najróżniejsze akcenty, tworzące wciąż religię, tyle że religię nowego typu. A więc zamiast Watykanu, pojawiła się Moskwa, zamiast papieża – Pierwszy Sekretarz KPZR, a już niżej te wszystkie komitety partii zamiast parafii, ci urzędnicy zamiast księży i te uroczystości zamiast Mszy Świętej. Te pieśni, te gesty, te wyznania wiary, te pasowania na młodzików, te cywilne śluby, te uroczystości nadania imienia, zamiast chrztu. Lata mijały, a rezultat był tak, ze z tego wszystkiego zostały tylko te gesty i od czasu do czasu butelka wódki i goździk. A wokół miliony trupów. Dziś właściwie komunizmu już nie ma. Nie zostało z niego nic. Ani tych obietnic o dobrym życiu, ani tych świąt, a i goździki też jakoś wyparowały. Zostało natomiast to co najbardziej ludzkie i wieczne – zwykłe pragnienie sprawiedliwości i nadzieja na to, że kiedyś będzie lepiej. Naiwne przekonanie, że jeśli ktoś ma jakieś pożyteczne dla ogółu zdolności i nie jest przy tym skończonym leniem, to będzie mógł utrzymać i siebie samego i rodzinę, a na starość nie będzie musiał żyć na łasce swoich dzieci. To pozostało. Niestety, również, okazało się, że nawet jeśli stary system runął, to z całą pewnością stworzył swoją przedziwną kontynuację. Na miejscu starej komuny, pojawiło się coś co w dość przerażający sposób potwierdza teorię, że historia się powtarza w postaci swojej karykatury. Otrzymaliśmy więc nowy projekt, którego nazwy nie znam i co do którego, nawet nie mam przekonania, czy on jest bytem realnym, a nie tylko moim złudzeniem. Ale rozglądam się, staram się wyciągać wnioski i nie mogę nie zauważyć, że jednym z bardzo widocznych elementów nowego systemu jest uparte przekonanie, że religia to zwykłe zawracanie głowy, a jeśli ktoś ma wątpliwości, niech sobie popatrzy, jak te wszystkie kościelne porządki przypominają stare, partyjne pomysły. Przecież to jest, panie, dokładnie to samo! On nawet padają na kolana przed obrazami! I to uważam za najbardziej niezwykłe, najbardziej spektakularne osiągnięcie ateistycznego komunizmu. Wmówienie bardzo wielu, z pozoru niekiedy zupełnie inteligentnym ludziom, że to co dla człowieka zawsze było tak bardzo naturalne – mianowicie wiara w zbawienie i miłość do Boga – to śmiechu warta parodia komunizmu. Spójrzmy troszkę wokół siebie. Przysłuchajmy się, co niektórzy ludzie mówią o Kościele, o księżach, o zasadach, o przebaczeniu, o Komunii Świętej, o Sakramencie Pokuty, o żalu z grzechy. Jak wielu z nich i jak często, twierdzi, że wszystko to co zawsze było tak prawdziwe i tak ludzkie, jest wyłącznie kalką z komuny. To jest właśnie ten sukces. Wykształcenie nowego, nowoczesnego człowieka, który świetnie wie, co jest życiem, a co jedynie przesądem i jeśli się da nabierać, to wyłącznie dla swojej własnej przyjemności.. A więc tu mamy do czynienia z kontynuacją. Cała reszta, to już pełna modyfikacja. To co przyszło po Marksie, po Leninie, po Stalinie, po tych gułagach, po tym głodzie, po tych zabójstwach – i w majestacie prawa i ot tak sobie – nie dość że nie przyniosło realizacji tych starych obietnic, ani choćby zapowiedzi nowej sprawiedliwości i nowego szczęścia, to wręcz poinformowało nas, że sprawiedliwość i szczęście to też zabobony. To co przyszło po, już nic nie obiecuje. Wyłącznie apeluje, przestrzega, grozi, a jeśli ktoś nie chce słuchać, ten zostaje zwyczajnie zignorowany. To co przyszło po, przede wszystkim mówi, że nic nie jest gwarantowane, nic się nikomu nie należy i że jeśli człowiek zdycha, to pretensje może mieć wyłącznie w stosunku do siebie. To co przyszło po – ja nie wiem jak się to nazywa, bo, jak mówię, nie znam się – nikomu już nic nie każe. Jedynie sugeruje. Że jak się chce żyć, to trzeba sobie radzić. Jak ktoś chce tracić czas na religię, czy zwykłe marzenia, to jego sprawa. Ale ma przy tym wiedzieć, że skoro sobie nie wiadomo co wyobraża, to jest zwykłym komunistą. Jeśli mówi o sprawiedliwości – jest komunistą. Jeśli mówi o prawach człowieka – jest komunistą. Jeśli mówi o biedzie, o strachu przed utratą pracy, o prawach ludzi słabych i wykluczonych – jest oczywiście też komunistą. A jak jeszcze te swoje dziwne pretensje zechce zamanifestować publicznie, to dostanie gazem pieprzowym po oczach, pałą po dupie, ewentualnie pięścią w mordę, a na sam koniec zostanie opisany przez światłą opinię publiczną jako chuligan – komunista. Oto nowe czasy. Już na samym początku tego tekstu zastrzegłem, że jestem bardzo kiepskim fachowcem, jeśli idzie o świat i jego zagadki. Widzę jednak, że tamto coś jeszcze na samym swoim początku przerodziło się w terror i zbrodnię, a później już tylko stopniowo gniło. I że gnijąc, stało się nawozem dla powstania prawdziwego potwora. Powstał świat – podobnie jak wcześniej – bez Boga, ale również bez jakichkolwiek obietnic i w rezultacie bez nadziei. I zalecenie – żadnych przesądów, poszło jeszcze dalej. Żadnych marzeń. Żadnych obietnic. Tylko nauka i praca. A to co zostanie, to już wyłącznie będzie zależeć od szczęścia i troszeczkę od nas. Nagle się okazało, że skoro już się nie musimy modlić, to też możemy mieć możliwości utrzymania siebie i swojej rodziny, albo nie. Możemy mieć czas na rozrywkę i przyjemności, albo nie. Możemy się uczyć, albo i nie. A jak ktoś zachoruje, to państwo – tak jak kiedyś – zrobi wszystko, żeby choremu pomóc. Ale może też i nie pomoże, a w tej sytuacji niech ten chory pomaga sobie sam. Ewentualnie może pójść do wróżki, żeby się dowiedzieć, jakie są perspektywy. No i zostali ludzie i ich dzieci. Wierni wyznawcy tej zamierzchłej już teologii ateistycznego komunizmu. Wieczne ofiary tego przedziwnego eksperymentu. Znakomici uczniowie swoich dawnych mistrzów. Dokładnie ci sami, tyle że dziś nazywający się prawicą, a nie lewicą. To są właśnie ci, którym wystarczy pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwsza z nich to ta, że marzenia o sprawiedliwości to komunistyczna utopia, a druga – że Boga nie ma. I nagle słyszę, jak oni na mnie mówią, że jestem homo sovieticus.
Etykietowanie:

31 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. A więc tu mamy do czynienia z kontynuacją.

Witam, mamy do czynienia, nie ma żadnych wątpliwości. ..." Dokładnie ci sami, tyle że dziś nazywający się prawicą, a nie lewicą. To są właśnie ci, którym wystarczy pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwsza z nich to ta, że marzenia o sprawiedliwości to komunistyczna utopia, a druga – że Boga nie ma. I nagle słyszę, jak oni na mnie mówią, że jestem homo sovieticus.".... Im bardziej ktoś jest homo sovieticus tym gwałtowniej wmawia to innym. Nowomoda od wygranych przez PiS wyborów w 2005 roku. To trwa i tylko pogłębia się. Zakłamanie prawdy, zafałszowanie faktów. Propaganda stalinowska. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika triarius

2. bardzo mało fakt

Ale nie nakrzyczałem, po prostu stwierdziłem, że to wymaga chorej duszy. Czy to koniecznie hańba taką mieć? Dla Ciebie zapewne nie, albo nawet wprost przeciwnie, dla mnie jednak... może nie hańba, ale chora dusza. Ja jednak w młodości też słuchałem free jazzu - kubiści mnie nie podniecali nigdy, ale może tylko dlatego, że muzyka podnieca mnie po prostu znacznie bardziej. Potem z tego wyrosłem. Duszę też mam - akurat w moim prywatnym przypadku tak to jest - mniej chorą. Czysta koincydencja? Niewykluczone. Co do nakrzyczenia jednak to naprawdę przesadzasz, a nawet to mi jakoś tak dziecinnie i masochistycznie zabrzmiało. ;-) Poza tym fajnie piszesz.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

3. Picasso to rzeczywiście szmira...

ale za to Kandiński!
avatar użytkownika natenczas

4. hrponimirski,

Pan to tak poważnie ? :)))) Proszę prześledzić jego kolejne etapy twórczości,od samego początku aż po krańce...i wtedy pisać takie opinie :) Pozdrawiam.
avatar użytkownika toyah

5. triarius

Dziecinnie i masochistycznie, mówisz? Ciekawe. Dla mnie żartobliwie. Ale możliwe że jak chce się rozróżniać tego typu niuanse, trzeba przede wszystkim rozumieć Picassa. Poza tym o mnie się nie martw. Ja jestem dość odporny. Szczególnie jeśli mam do czynienia z kimś dla kogo free jazz to późny Miles.
toyah
avatar użytkownika michael

6. natenczas i hrponimirski

Coś mi mówi, że hrponimirski żarty sobie stroi. Choć Kandiński także naprawdę dobry jest.
avatar użytkownika toyah

7. Kandinsky

Też jest super!
toyah
avatar użytkownika natenczas

8. michaelu

avatar użytkownika hrponimirski

9. natenczas... Picasso chwycił swój pędzel włosaty...

spotkałem się kiedyś z opinią, że abstrakcjonizm jest lepszy od sztuki tradycyjnej, bo w sumie najważniejsza jest kompozycja.. i tak nawet w obrazie Giorgione np. "Koncert na świeżym powietrzu" odnajdziemy trójkąty w postaci panny po prawo i tych grajków w centrum i kolejnego trójkąta czy może półksiężyca w pannie z dzbanem po lewo oraz jakieś inne figury... więc jeśli obraz Giorgione jest dziełem sztuki to równie dobrze można by narysowac 2 trójkąty, półksiężyc i kilka mazai po bokach i wyszłoby na to samo... ja się generalnie z tym zgadzam... tylko że w tradycyjnym obrazie mamy i te figury i jeszcze pięknie namalowane postacie... Kandiński jest fajny i byc może zostałem opacznie zrozumiany natomiast Picassa nie trawię, ponieważ to nie są ani puste figury ani postaci realne, które można aproksymowac takimi figurami... nie wiem czy jasno się wyrażam, ale ja mogę podprogowo odbierac te figury u Giorgione i dlatego mi się ten obraz może podobac jak i explicite u Kandińskiego - natomiast Picasso to nie wyimaginowana figura obrysowująca postac (czy realna) ale postac składająca się z figur i chyba to powoduje, że Picasso nie leży w mojej estetyce... ja nawet lubię pewne deformacje postaci np. Klimt mi się bardzo podoba, albo Munk... ale Picasso to zbyt duża deformacja jak dla mnie... a ponieważ Kandiński wyzwala się zupełnie z postaci (choc czasem można zaobserwowac np. obrys głowy i oko, czy jakąś gitarę) to znów może mi się podobac... w zasadzie jako granicę deformacji wyznaczyłbym chyba prace Egona Schielego, bo nie wiem czy mi się podobają czy nie... ja tego Picassa to nawet widziałem w pełnej krasie w muzeum w Barcelonie, ale mimo wszystko mnie nie urzekł, choc szkice jeśli dobrze pamiętam były niezłe, w sumie też mi się podobają takie jego tuszem obrazki z walki z bykiem czy don Quixote... czy plakat z kwiatami... tak naprawdę Picassa podoba mi się jeden obraz i jest to wg mnie najpiękniejsza "Madonna" obok tej Leonardowskiej no ale ja już tak mam, van Gogha w sumie też mi się podoba tylko "Waza z makami", która jest jak najmniej vangoghowska to tyle w kwestii aksjologii... a dokładnie estetyki...
avatar użytkownika natenczas

10. hrponimirski,

Przyznaję,że większość prac Picasso z ostatnich jego lat twórczosci nie  bardzo mi podchodzi.

Za to wcześniejsze prace z okresu błękitnego i różowego,a zwłaszcza jego szkice,rysunki są wspaniałe.

Miałem okazję w latach 60 - tych widzieć wystawę w Zachęcie.

Kiedyś,wieki temu,kiedy trochę uczęszczałem do szkoły,nasz profesor malarstwa,Rozmus,stara szkoła wileńska,kładł nacisk przede wszystkim na technikę rysunku.To podstawa.

 

A tutaj to TEŻ Picasso :)

I jak się widzi Panu ?

 

Pozdrawiam.

avatar użytkownika toyah

11. hrponimirski

Jeśli ktoś maluje choćby taką Madonnę, to chyba nie daje nam jakiegokolwiek pola manewru, prawda?
toyah
avatar użytkownika triarius

12. @ toyah

Free jazz to późny Miles? Ja to powiedziałem? Z tego co kojarzę, to Miles Davis pod koniec życia wpadł w jakiś obrzydliwy jazz-rock, a może nawet sam go wynalazł. To był po prostu koszmar, nawet na marysze nie dało się tego z przyjemnością żadną słuchać (a wiem, bo mi jednego razu dziewczyna z Madagaskaru wdusiła obie te rzeczy na raz). Koszmar powiadam to było, i żadne tam free. Natomiast Miles wcześniejszy był mi całkiem bliski i do dziś go cenię. Jeśli chcesz pogadać o jazzie, to proszę bardzo, ale musiałbyś się chyba nieco podciągnąć, jeśli naprawdę aż tak Ci zależy, by mnie zagiąć. Co zaś do tego nieszczęsnego free, to dodam jeszcze, że zawsze od niego wolałem Parkera, Amálię, Djanga, Bucka Owensa, Los Panchos czy Machaulta, ale faktycznie słuchałem swego czasu i tego.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

13. natenczas

za długie ten postaci ; ) coś co mnie już u el Greco odrzucało... jak widzę w niebieskim okresie te postacie są długie... może Kobieta z Majorki ewentualnie... "Niebieska nudystka" jest nie od rzeczy... ale to chyba nie niebieski okres... w sumie podobny jest szkic Klimta mi się generalnie podobają lekkie deformację nie lubię takiej lukrowatości - np. szkic Śmierci Sardanapala Delacroix jest dużo ładniejszy od obrazu finalnego, który w ogóle nie ma tego pazura, tej pikanterii, mimo że tam jest regularna rzeź... ja był w sumie nie ignorował kompozycji - najlepszy przykład jaki mi przychodzi do głowy to "Ganimedes i Orzeł" w wykonaniu Rubensa - świetna diagonalna kompozycja - w wykonaniu Vlastimila Hoffmana kompozycja jest bardziej pionowa (choc nie pamiętam czy tam jest też orzeł) i mi jakoś nie leży... choc same obrazy Hoffmana są niezłe - szczególnie nadrealistycznie malowane ręce z żyłkami etc... ale to zdaje się już technika choc przyznaję same geometryzowanie postaci (ale z umiarem) mnie nie odrzuca sam nawet wymyśliłem i stosowałem taki rodzaj perspektywy, w której pierwszy plan jest zgeometryzowany a dalsze malowane falistymi liniami...
avatar użytkownika hrponimirski

14. toyah

manewru, że nie można narysowac lepiej? bo jeśli odwołujac się do tego, co napisałem natenczasowi powyżej, to można powiedziec, że Rubens nie zostawił pola manewru w kwestii Ganimedesa i Hoffman nie mógł już nic stworzyc lepszego nie ocierając się o plagiat (czyli wiernie odwzorowując kompozycję Rubensa)
avatar użytkownika natenczas

15. hrponimirski

:) Proponuję zrobić przegląd malarstwa i rysunku od naskalnych. Chociażby Grota Lascaux...wpływamy na bardzo długie i szerokie morze :) Temat rzeka... Pozdrawiam.
avatar użytkownika toyah

16. triarius

Wolaleś Parkera od free? To wyduś wreszcie z siebie choć jedno nazwisko. Byleby to nie był ktoś z Madagaskaru, bo tu nie dam rady.
toyah
avatar użytkownika toyah

17. hrponimirski

Nie. Manewru, że można nazwać Picassa chałą. Jeśli ktoś maluje taki obraz, to jesli nam się nie podoba reszta, to możemy mieć pretensje już tylko do siebie.
toyah
avatar użytkownika triarius

18. @ toyah

Oczywiście, że wolałem Parkera od free - byłbym całkiem chory, gdybym nie wolał. Parkera naprawdę uwielbiałem, znałem masę jego sol na pamięć i nawet sam grałem (m.in.) na alcie (akurat mi się kupił, bo wolałem tenor, ale potem jakoś się pogodziłem). No a Djanga wolę od free - całkiem sporej ilości innych rzeczy - do dziś. Przy Monteverdim czy Frescobaldim to wszystko jest dla mnie dzisiaj jednak raczej lekką i miłą zabawą. (To zresztą jest zgodne z takim spenglerowskim rozróżnieniem: Ornament - Imitacja. Nikt poza hrPonimirski'm z pewnością nie wie o co chodzi, ale wspominam, bo ktoś już te sprawy przemyślał, więc jak coś...)


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

19. toyah i natenczas...

natenczas... skanie po epokach nie jest wcale złe... wg mnie najlepiej jest o czymś mówic na przykładach - szczególnie o rzeczach tak ulotnych jak piękno... toyah... ja nie neguję tego, że facet umiał rysowac... ale wg mnie potem przekombinował... w sumie ja to o szmirze rzuciłem tak na rybkę... ale dzięki temu uzmysłowiłem sobie, dlaczego kubizm mi się nie podoba, włąsnie dzięki temu musiałem dokładnie napisac dlaczego co mi sie niepodoba
avatar użytkownika toyah

20. tiarius

Czyli nie pochwalisz się, jakiegoż to free słuchałeś, kiedy jeszcze słuchałeś? Zamiast tego opowiadasz mi po raz drugi że umiesz grać na saksofonie. To się nazywa KOMPLETNY BRAK WIARYGODNOŚCI.
toyah
avatar użytkownika basket

21. triarius

C.Hawkins&Ch.Parker, a w drugiej części - B.Rich, Ray Brown,Parker i Red Garland /p/. Mieli wielką radochę z grania. Wielcy muzycy - prawdziwe, niezrównane gwiazdy. http://www.youtube.com/watch?v=Ta_UByyi4Z0

basket

avatar użytkownika triarius

22. @ toyah

Chwalę się że słuchałem free? Pokręciło Ci się w łepku, sorry! Tłumaczę się, że też w młodości miałem chorą duszę i wprawdzie komucha w rodzaju Picassa nie kochałem, ale słuchałem czegoś, co można by uznać za swego rodzaju odpowiednik. Fakt, że nigdy nie było to moją ulubioną muzyką, ale (choć polskiego jazzu z założenia nie lubię) nawet taki Stańko całkiem mi się podobał. O alcie napisałem nie żeby się chwalić - bardzo dawno zresztą saksofonu nie miałem w rękach, to były naprawdę zamierzchłe dzieje i żadnej platynowej płyty też nie nagrałem - tylko żeby Ci, na wprost zadane pytanie, odpowiedzieć, że TAK, milion razy wolałem Parkera od schyłkowego Davisa. (Choć na trąbce też faktycznie nieco próbowałem grać, ale przypętało mi się zapalenie zatok, a poza tym sąsiedzi wariowali.) Jeszcze masz jakieś kompleksy, które mógłbym tutaj szybko skomentować i ew., Bóg da, przez nakładanie rąk uleczyć?


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika Maryla

23. jak miło ;)

podoba mi się ! pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika toyah

24. triarius

Pewnie że się nie chwaliłeś. I ja też Ci tego nie sugerowałem. Ty się natomiast chwaliłeś, że kiedyś probowałeś udawać na saksofonie Parkera. Natomiast, jeśli mogę coś dodać nowego do naszej rozmowy, to chyba tylko to, że moim zdaniem Ty nie masz najmniejszego pojęcia o muzyce, ani o malarstwie, ani w ogóle o sztuce. O tym wszystkim wiesz tylko tyle, że dżezik jest orajt, Stańko to fri, a te pikasy to szajs. Ja kiedyś spotykałem takch specjalistów po dziesięciu dziennie, ale w końcu się zestarzałem i już mam święty spokój.
toyah
avatar użytkownika toyah

25. Maryla

A co Ci się tak spodobało???
toyah
avatar użytkownika Maryla

26. @Toyah ;)

ta kultura i ta sztuka ;)) Picasso nie za bardzo! pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika triarius

27. @ toyah

Bredzisz, daruj.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika Laurenty

28. @Toyah to jednak arogant

Cytuję: "Natomiast, jeśli mogę coś dodać nowego do naszej rozmowy, to chyba tylko to, że moim zdaniem Ty nie masz najmniejszego pojęcia o muzyce, ani o malarstwie, ani w ogóle o sztuce. O tym wszystkim wiesz tylko tyle, że dżezik jest orajt, Stańko to fri, a te pikasy to szajs. Ja kiedyś spotykałem takch specjalistów po dziesięciu dziennie, ale w końcu się zestarzałem i już mam święty spokój." Panie Toyah, chyba Pan faktycznie już się starzeje... Te argumenty to takie, tego, no... "salonowe". A tak zupełnie od siebie, to radziłbym pisać teksty krótsze, ale bardziej przemyślane - na starość lepiej iść w jakość, a nie ilość. - Chyba, że płacą od arkusza wydawniczego. Bez emocji. Pozdrawiam
avatar użytkownika toyah

29. Laurenty

Argumenty były wcześniej. Teraz to już tylko można pisać o 'łebkach' i 'starczych kompleksach', lub o 'niedzielnych jazz fanach'. Natomiast w kwestii pisania, ja piszę dla przyjemności, a nie dla pieniędzy. I - pisząc dla przyjemności - mogę pisać ile uważam za stosowne, a nie pod kątem tego, ile dostanę za stronę. A więc moje podejście jest znacznie uczciwsze od tego, które Ty proponujesz.
toyah
avatar użytkownika toyah

30. triarius

Pewnie że bredzę. Od momentu, jak napisałem, że Picasso to artysta. Za to Ty jesteś podejrzany od czasu jak wspomniałeś o free jazzie. Ponieważ ja jestem mocno uczulony na tym punkcie i na punkcie jazz fanów spod znaku Pilsnera, poprosiłem Cię o choć jedno nazwisko. Nie wydusiłeś z siebie nic, poza bablaniem o Parkerze i o dziewczynie z Madagaskaru z którą kiedyś jarałeś. Więc daj już spokój. OK?
toyah
avatar użytkownika Quila

31. Pytam o obraz Picassa

Witam Panie hrponimirski, znalazłam w Twoim blogu urzekający obraz madonny Picassa. Proszę uprzejmie o informacje gdzie dokładnie można ten obraz zobaczyć w Hiszpanii, w którym muzeum. Jestem zainteresowana reprodukcją, szukam go od kilkunastu lat, mam tylko zdjęcie z okładki "Przekroju". Proszę bardzo o odpowiedź na mojego maila aurigena@wp.pl Dziękuję z góry i pozdrawiam Quila