Misiak zapowiada powrót do PO

avatar użytkownika chinaski
We wczorajszym wpisie zacytowałem ważną wypowiedz premiera. Po wydarzeniach ostatnich godzin, warto jeszcze raz ją przypomnieć: "Wierzcie mi, że zasłużył (Misiak- przyp chinaski) na usunięcie z partii. Jestem premierem, mam dostęp do różnych informacji i wiem na jego temat dużo więcej niż pisały media" http://www.rp.pl/artykul/16,294373.html Wypowiedź pewnie na wyrost, ale daje dobry medialny efekt. Przesłanie: Może nie wszyscy w PO są krystaliczni, ale Tusk na pewno. Po kuriozalnej decyzji sądu odnośnie najnowszego PISowskiego spotu, sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie. Misiak triumfuje: '"Nie wykluczam powrotu do Platformy po oczyszczeniu mojego imienia" - mówi Tomasz Misiak, były senator Platformy. Jeden z bohaterów spotu wyborczego PiS nie kryje zadowolenia z wyroku sądu, który zakazał publikacji filmu o "kolesiach z Platformy".' http://www.dziennik.pl/polityka/article366735/Misiak_mysli_o_powrocie_do_PO.html Misiak najprawdopodobniej nie złamał prawa. Chodzi o zasady. PO obiecywała wysokie standardy etyczne swoich polityków. Okazuje się, że były to zapewnienia co najmniej na wyrost. Informacje na temat pana Grada, Chlebowskiego, wreszcie prezydent Gronkiewicz-Waltz to dowód, że afera z Misiakiem nie była pojedynczą wpadką. Obserwujemy pewien ciąg niepokojących zdarzeń. Trudno było przypuszczać, że opozycja nie wykorzysta tych nieprzyjemnych dla Platformy doniesień prasowych. Zwłaszcza, że trwa przecież kampania wyborcza. Pamiętacie reklamówki PO sprzed kilku lat? Jedna z nich obrazowała zarobki przykładowych osób, przedstawicieli danych grup zawodowych. No przykład lekarz zarabiał jakieś grosze. Potem okazało się, że była to jedynie pensja podstawowa, nie uwzględniająca różnego rodzaju dodatków. A więc kłamstwo, prawda? A może jednak skrót myślowy? Zastanawiam się, dlaczego tamta reklamówka w Rzeczpospolitej Polskiej mogła być pokazywana bez żadnych konsekwencji, a emisja najnowszego spotu PIS-u została zakazana? Dlaczego tylko PIS (cytując de facto oskarżenia poszczególnych tytułów prasowych) musi ponieść tak poważne konsekwencje? Odpowiedz znajduje na wyborcza.pl: "Reklamówki PiS świadczą nie tylko o demoralizacji tej partii, ale także o jej bezbrzeżnej głupocie. Pierwszy lepszy spec od marketingu politycznego mógłby wskazać słabe punkty tego rządu, które można było wykorzystać w kampanii propagandowej. Ale ludzie Jarosława Kaczyńskiego nisko cenią inteligencję wyborców. Zgodnie z zasadą "ciemny lud to kupi" trzeba serwować narodowi jak najbardziej prymitywne przesłanie." http://wyborcza.pl/1,75968,6534295,Kara_za_glupote_i_klamstwo.html Agresywnych reklamówek PO sprzed prawie dwóch lat, pani Wielowieyska nie pamięta. Wtedy 'cemny lud' je kupił. A że odbyło się wszystko po mysli "Gazety", rozumowanie redaktorki "Gazety" staje się jasne. I jeszcze jedno, o tym jak ceni inteligencję swoich czytelników Mirosław Czech, można napisać tuzin prac magisterskich (,choć byłoby to najpewniej ryzykowne; Kudrycka zleciłaby niechybnie kontrole tych prac). Nieprzypadkowe, że głupie, nienawistne ataki "Wyborczej" nasiliły się właśnie teraz. Kondycja największego polskiego dziennika (nie licząc brukowców) nie jest zbyt dobra, co publicznie stwierdził ostatnio sam Michnik: "Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej", przyznał, że jego tytuł może zniknąć z rynku. Co więcej, dodał, że gdyby to on redagował ją w całości, miałaby niewielką sprzedaż i niskie wpływy z reklam. "Pojawiają się u nas materiały, które są dla mnie nieciekawe" - stwierdza Michnik." http://www.dziennik.pl/polityka/article366599/Michnik_Gazeta_Wyborcza_moze_zniknac.html Wraz ze słabnącą pozycją "Gazety" następuje jej radykalizacja. Nie wróży to nic dobrego. Oby przypuszczenia Michnika się spełniły jak najszybciej, czego sobie i Państwu życzę serdecznie.
Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Czuma jak Cwiakalski, Misiak może wracać

Zamieszani w afery mogą gościć u sędziów?

 

Piotr Kubiak , Piotr Nisztor 24-04-2009, ostatnia aktualizacja 24-04-2009 13:59

Minister sprawiedliwości nie widzi nic złego, że jeden z bohaterów "afery sopockiej" odwiedził w domu wiceprezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku w dniu podejmowania decyzji przez sąd w sprawie prezydenta

Andrzej Czuma
autor zdjęcia: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
Andrzej Czuma

Kiedy "Rz" ujawniła w marcu kulisy wizyty dilera Włodzimierza Groblewskiego u wiceprezesa gdańskiego sądu Ryszarda Milewskiego wzburzyła ona prawników. Powód? Jej okoliczności i osoba zamieszanego w sprawę korupcji.

Do tajemniczej wizyty doszło 28 stycznia, w dniu kiedy zatrzymano prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego. A sąd zaczął decydować o tym, czy go aresztować. Diler odwiedził dom wiceprezesa wiedząc, że i jemu zostaną przedstawione zarzuty.

Sytuację jako niedopuszczalną oceniał wtedy prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego: - Nie przypominam sobie takiego zdarzenia w całej mojej karierze adwokackiej. I dodawał: – Sądziłem, że wizyta osoby podejrzanej w domu prominentnego sędziego możliwa jest tylko w republice bananowej. Krytyczną ocenę podtrzymuje i dzisiaj. - Taka wizyta to coś niewyobrażalnego w kraju w którym powinny obowiązywać zasady prawa - mówi "Rz" profesor. Jest zaskoczony brakiem reakcji ministerstwa. - Choć chciałbym poznać argumenty jakimi kierował się minister nie decydując się na wszczęcie choćby postępowania wyjaśniającego - zaznacza profesor.

Z komunikatu resortu sprawiedliwości badającego sprawę Milewskiego wynika, że minister Andrzej Czuma zapoznał się z wyjaśnieniami sędziego. "Nie znalazł podstaw do zainicjowania postępowania dyscyplinarnego wobec wiceprezesa Ryszarda Milewskiego - oświadczył "Rz" w imieniu szefa resortu Maciej Kujawski z MS. I dodał: "Ponadto uprzejmie informuję, że ta sprawa była również badana jako wątek poboczny w postępowaniu karnym prowadzonym obecnie przez Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku".

Czemu więc fakt wizyty dilera w domu wiceprezesa bulwersuje Kruszyńskiego, ale i anonimowych gdańskich prawników? Groblewski odwiedził dom Milewskiego 28 stycznia 2009 r. W tym dniu prokuratura postawiła zarzuty korupcyjne jego koledze Jackowi Karnowskiemu. Większość z nich dotyczyła korupcyjnych powiązań właśnie z Groblewskim. Biznesmen zjawił się w domu sędziego Milewskiego, sprawującego bezpośredni nadzór nad sądami rejonowymi w sprawach karnych, w dniu, gdy sąd rejonowy zaczął także rozpatrywać wniosek o aresztowanie Karnowskiego. Dopiero nazajutrz zdecydował, że prezydent pozostanie na wolności. W dniu wizyty diler aut wiedział już, że także jemu zostaną postawione zarzuty w tej sprawie (stało się to 30 stycznia). Groblewski 28 stycznia miał już zawiadomienie o konieczności stawienia się w prokuraturze w charakterze podejrzanego ale zjawił się w domu wiceprezesa.

Nie wiadomo, jak Milewski tłumaczył się ministrowi z wizyty Groblewskiego. W prokuraturze twierdził, że diler mógł przyjechać wtedy do jego matki, którą ma znać od lat. Miał też powiedzieć, że nie pamięta, czy tego dnia go widział i z nim rozmawiał. Wiceprezes już w marcu potwierdził "Rz" fakt przesłuchania w prokuraturze. Nie ujawnił jednak w jakim celu i czy w ogóle spotkał się z Groblewskim 28 stycznia. Odmówił też odpowiedzi na pytanie o znajomość z dilerem.

"Rz" Online

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika chinaski

2. Maryla

No proszę, zupełnie o sprawie nie wiedziałem. A AFERA to 100-procentowa. Pozdrawiam
Zapiski z jaskini lwa