Na służbie

avatar użytkownika FreeYourMind

Jednym z największych dramatów współczesnej Polski jest brak dziennikarzy i wolnych mediów. Jeśli przez blisko 20 lat nie udało się wytworzyć mechanizmów zabezpieczających wolność słowa i wolność prasy, środki przekazu zaś przypominają media państw totalitarnych lub autorytarnych, tzn. wystarczy gwizdnąć i niemal wszystkie wykonują to samo zadanie w ten sam niemalże sposób, to musimy sobie jasno powiedzieć, że sytuacja pod tym względem jest wprost katastrofalna.

Oczywiście dla ludzi, którzy kiedyś będą krytycznie badać media w Polsce po „obaleniu komunizmu”, ten materiał będzie bezcenny. Roczniki wielu mainstreamowych (ale i regionalnych) gazet i tygodników oraz zapisy wielu audycji będą znakomitym materiałem szkoleniowym także dla przyszłych studentów zajmujących się dziennikarstwem z prawdziwego zdarzenia i analizujących to, w jaki sposób nie należy konstruować tekstów prasowych, radiowych czy materiałów audiowizualnych. To jednak dopiero przed nami, gdy już dojdzie do zamknięcia i osądzenia obecnej epoki. Na razie pozostaje nam oglądanie tego pobojowiska, po jakim przyszło nam się poruszać i dochodzenie przyczyn takiego stanu rzeczy.

Wczoraj przyszło mi do głowy, że ludzie pracujący w mediach mają świadomość tego, że odbiorcy ich przekazu są oddzieleni od nich drucianą siatką, wobec tego mogą się bezkarnie drażnić z nimi i szczuć ich swoimi psami. To poczucie całkowitej bezkarności za to, jak wielce się deformuje rzeczywistość i jak wspaniale wykonuje się służbę na straży powszechnego pookrągłowego kłamstwa, przypomina do złudzenia stan umysłów „dziennikarzy peerelu”. Ci ostatni wiedzieli, że się zeszmacają i nawet uważali siebie za szmaciarzy, nie przeszkadzało to im jednak czerpać radości z codziennego życia i z tego wyróżnienia w hierarchii społecznej, jakie fundowała wiernym szmaciarzom władza komunistyczna. Na samych serwilistycznych, zeszmaconych dziennikarzach świat się jednak nie kończył, wszak komuna domagała się jeszcze spontanicznego poparcia ze strony innych grup zawodowych, toteż w czasach „szczególnej próby”, czyli kiedy czerwoni czuli się nieco zagrożeni lub osaczeni, swoim szczerym oddaniem dla „sprawy socjalizmu” i „władzy ludowej” wykazywali się przeróżni artyści (aktorzy, pisarze, piosenkarze, malarze itd.), rzemieślnicy etc. i „zwykli ludzie z ulicy”. Do dziś pamiętam, jak w końcu lat 80. w dzienniku telewizyjnym pokazywano „normalnego robotnika”, który mówił o strajkujących, że „już są przegrani”. Sięgając wstecz można poczytać sobie choćby „Listy do M.F. Rakowskiego. Listopad-Grudzień 1982” („Czytelnik”, Warszawa 1983), jak np. taki, o którego uważną lekturę proszę, mimo iż będzie to niezbyt przyjemna podróż w czasie:

„Szanowny Panie Premierze,

Należę do zdecydowanej mniejszości społeczeństwa, do ludzi o czystych rękach, zdyscyplinowanych, punktualnych, odpowiedzialnych za swój odcinek pracy, zaangażowanych, do ludzi wykonujących z pasją swój zawód, mających szacunek u młodzieży (z nią bowiem pracuję). Ze swojego biura nie wyniosłam nigdy nawet kartki maszynowego papieru. Nie należałam do „Solidarności”, nigdy nie strajkowałam, nawet wówczas gdy wokół mnie prawie wszyscy nosili biało-czerwone kokardki.

Pomimo że nie chodzę do kościoła, postępuję jak każe Bóg i Lenin. Już w dzieciństwie dzieci na podwórku wołały za mną „komunistka”, a mój ojciec zmarły 20 lat temu został pochowany bez sakramentów świętych, czego odmówił mu ksiądz, bo ojciec nie chodził do kościoła. Ojciec mój swoje dzieciństwo i młodość spędził na pasieniu krów i ciężkiej pracy u bogatych, w tym również u księży. Ponieważ zbyt gorzki był smak chleba wysłużonego u tych, co głosili słowo Boże, więc ojciec przestał wierzyć we wszystko, a najbardziej w istnienie Boga. W całej mojej rodzinie nie splamił sobie rąk kradzieżą cudzego, w tym i państwowego mienia.

Aktualnie mieszkam na Dolnym Śląsku. W 36 roku życia otrzymałam pierwsze w życiu „M”, w nim niezbędne graty, uciułany z mężem (również poczciwą duszą) kolorowy telewizor i koniec. Samochód jest poza sferą marzeń i tak żyjemy od pierwszego do pierwszego.

I co widzę, Panie Premierze? Widzę, że nie pasuję do tego społeczeństwa, gdzie pełno złodziei, nierobów, pijaków, plotkarzy, snobów. Niestety, u nas nigdy nie będzie dobrze. Ten rozplotkowany motłoch usprawiedliwi swoje przywary i wszystkiemu wg niego będzie winna partia i Związek Radziecki. Taka jest prawda. Pracowałam w różnych środowiskach i różnych częściach kraju i moje wnioski wynikają z obserwacji i są prawdziwe. Tak twierdzi sprzątaczka, sklepowa, nauczyciel, zbowidowiec, wizytator KOS, dyrektor (w tym i moja dyrektorka). Tej mentalności nie zmieni nikt.

My, Polacy, Panie Premierze, jesteśmy po prostu złym narodem, nieprawdziwym, zakłamanym, fałszywym, zawistnym, nienawidzącym się nie tylko w obrębie klatki schodowej, ale i w rodzinie, gdy się okaże, że sąsiad lub kuzyn więcej nakradł lub cwaniej się urządził. To nie jest wina rządu ani socjalizmu – my to mamy w genach.

Łączę pozdrowienia
(Nazwisko i adres znane
urzędniczka)”
(jw., s. 49-50)

To list z listopada 1982 r., nie zaś z 1952 r., zwracam uwagę. Jeśli nawet część tego typu tekstów pisana była przez bezpieczniaków w przeróżnych peerelowskich miejscowościach, to przecież niemożliwe, by powstawały one w dziesiątkach tysięcy, bo by się Bezpieka zakorkowała w papierach i nie miałaby czasu na inwigilację oraz prześladowania. Część Polaków (częstokroć nawet mimo niewolniczego trybu życia) po prostu spieszyła z poparciem władzy zupełnie bez przymusu i z niekłamanym entuzjazmem. W podskokach.

Wszystko to staje mi przed oczami, gdy obserwuję media przez te ostatnie 20 lat totalnego kłamstwa. W chwili obecnej (albo jak mawiają matoły „na dzień dzisiejszy”) cała ta orgia tępoty wokół osłanianego przez służby specjalne błazna (nikt bez osłony nie ważyłby się na takie wytrwałe i skandaliczne działania) nie jest niczym nadzwyczajnym, choć zapewne ujawnia po raz kolejny (coraz mniej skrywany) mechanizm działania współczesnych środków przekazu w Polsce. Ktoś trąbi, a pogoń rusza. Z wielu najodleglejszych zakątków naszej ziemi w tym samym momencie zrywa się sfora i zachowuje się tak, jakby przeszła profesjonalną tresurę w szkołach policyjnych. Tak jak psy, które wyuczone są w tropieniu narkotyków czy odstraszaniu demonstrantów, tak dziesiątki ludzie mediów wykonują dokładnie te same działania, by wykazać się swoją służalczością wobec mocodawców. Ja nie podejrzewam nawet, by mieli ci ludzie jakiekolwiek wyrzuty sumienia z tego powodu. Podobnie bowiem, jak za komuny (a przecież spora część ludzi mediów w Polsce brała szlify w dziennikarstwie komunistycznym), mogą mieć świadomość swojego serwilizmu, łamania jakichkolwiek standardów związanych z wykonywaną profesją, oddania się kłamstwu i dezinformacji – lecz zarazem może im się znakomicie żyć. Sumienie można stopniowo wygłuszyć, a nawet zabić i wiele postaci historycznych można by na dowód tego przywołać, zaś szczególnie skutecznym zagłuszaczem sumienia były i są pieniądze. Jeśli więc można o wiele lepiej żyć, służąc kłamstwu i przemocy aniżeli prawdzie i wolności, a takie mamy realia w Polsce po 1989 r., to przecież nic dziwnego, że tylu ludzi się do tej służby garnie. Dziś już nawet tej przemocy nie potrzeba tak wiele, skoro kłamstwo stało się wszechobecne i tak efektywne. Wystarczy wszak zwielokrotnić jego działanie i już nawet specjalna pałka nie jest potrzebna do perswazji.

Podobnie jednak jak w komunizmie, sam serwilizm dziennikarski nie wystarczy. Samo więc to, że skandalicznymi występami osłanianego przez służby błazna zajmuje się „kwiat dziennikarstwa” z Olejnik na czele, to okazuje się za mało. Władzy postkomunistycznej na pomoc przybywają rozmaici przedstawiciele innych grup zawodowych – Marek Kondrat, słynny kontestator komunizmu z lat 80. Janusz Panasewicz i jeszcze słynniejszy łódzki kontestator z owej dekady Krzysztof Skiba (zasłynął także w czasach AWS-u pokazaniem swojej tylnej części ciała premierowi Buzkowi, za co salon kocha Skibę i całuje go w tę część do dziś), a nawet jakaś pańcia serialowa, o której pewnie bym długo nie słyszał, gdyby nie to, że jej odważną wypowiedź popierającą odwagę osłanianego błazna nagłośniono w jednej z codziennych gazet wydawanej przez niemiecki koncern w języku polskim.

Nie jest ważne oczywiście to, co ci ludzie naprawdę mówią i jak mówią. Z jednej strony bowiem podtrzymują rezonans niezbędny do tego, by postkomunistyczny kołchoźnik (na jaki składają się media w Polsce w swej przytłaczającej większości) nadawał swój przekaz non-stop, a z drugiej, prezentują swoje całkowite oddanie władzy, która – gdyby choć przez chwilę czuła się zagrożona – wciąż może na nich liczyć. System wzajemnych powiązań między rożnymi grupami zawodowymi w Polsce przekłada się zwyczajnie na finansowe korzyści – ty dziś poprzesz nas, my tobie ułatwimy życie przy innej okazji. Gdyby ktoś wnikliwy, jak choćby Budyń78+ prześledził uważnie karierę takich zespołów, jak choćby Big Cyc, to by się nieźle musiał nagimnastykować, by wyjaśnić sobie, jak to się dzieje, że rzeczy tak pozbawione wartości artystycznej, ale i nawet prawdziwego, rockowego feelingu, mogą tak być promowane przez szołbiznes. Ale odpowiedź na pytanie o sukces tego rodzaju zespołu, tak jak i T. Love i wielu innych koncesjonowanych kontestatorów jest dość prosta – na co zresztą Budyń zwraca uwagę w swoich artykułach (na łamach POLIS MPC) o polskiej muzyce rockowej: wystarczy być wiernym politycznej poprawności i wtedy sukces w naszym szołbiznesie jest murowany. Znajdują się pieniądze na produkcję i promocję, na recenzje, na sesje zdjęciowe, otwierają się podwoje wielu klubów, a czas antenowy, taka w końcu cenna rzecz w mediach komercyjnych i publicznych nie jest najmniejszym problemem i (trzymając się tych dwóch prostych przykładów) Big Cyca czy T. Love można usłyszeć wszędzie – od RMF po program dla emerytów i rencistów, czyli „Cztery pory roku” w Jedynce. Wystarczy tylko wiedzieć, jak się wstrzelić i w kogo uderzyć. Na tej zasadzie przecież wielką furorę zrobiła piosenka śpiewana przez Pawła Kukiza „ZCH zbliża się”, która znakomicie wpisywała się w atmosferę postkomunistycznej walki z Kościołem pierwszych lat 90. oraz w protest „środowisk ludzi mądrych” przeciwko powstawaniu „państwa wyznaniowego”. Akty serwilizmu wobec postkomunistycznej władzy nie idą w niepamięć, dlatego kto w porę wyrazi swoją służalczość zawsze może liczyć, że któregoś dnia czyjś łaskawy telefon udrożni jakąś „ścieżkę kariery”, umożliwi tańsze wynajęcie ekskluzywnego studia nagraniowego, ciekawy angaż estradowy, występ na jakimś festiwalu czy przychylność jury przy takich lub innych nagrodach „przemysłu rozrywkowego” w Polsce, czyli takiej samej mafii, jak innych, które sobie żyją w najlepsze po „obaleniu komunizmu”.

Wydawałoby się, że w sytuacji aż tak widocznego powszechnego zakłamania wcale nie jest wielką sztuką demaskowanie go przez dziennikarzy (tematy leżą na ulicy!). Wyobraźmy sobie, jak wielki prestiż społeczny uzyskaliby dziennikarze, gdyby zaczęli nagle przeciwstawiać się władzy i obnażać jej nieudolność, głupotę, czy działania na szkodę państwa lub obywateli. Jak wielkim zaufaniem społecznym by się cieszyli. Tymczasem tak się nie dzieje. Ci sami ludzie, którzy wcale nie zajmowali się pijaństwem „prezydenta Kwaśniewskiego”, unikając tematu, jak ognia, teraz domagają się wyjaśnienia sprawy „alkoholizmu Kaczyńskiego”. W sytuacji, gdy Kwaśniewski całkowicie skompromitował siebie i swoją komunistyczną sitwę, która go wyniosła do władzy już w latach 80., a przede wszystkim zhańbił pamięć Polaków pomordowanych przez Rosjan oraz honor i dumę samej Polski (i powinien na zawsze już milczeć w kwestiach publicznych), nie domagano się nie tylko wyjaśnienia całego haniebnego incydentu i – co byłoby oczywiste – odsunięcia prezydenta-pijaka od władzy, lecz wprost tuszowano, przemilczano skandal. Podobnie wzruszano ramionami, gdy wraz z innym błaznem osłanianym przez służby, tj. ówczesnym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego i paroma ubawionymi szczerze baranami w mundurach i garniturach, Kwaśniewski szydził w najlepsze z gestów Jana Pawła II.

Dlaczego? Dlatego że zawodowa, wierna służba kłamstwu jest nie tylko trendy, ale i zwyczajnie cholernie popłaca. Pieniądz zaś nie śmierdzi, nawet jeśli się go zarabia na gównianej robocie. Zawsze to zresztą lepiej niż skończyć jak Michał Falzmann, który chciał się dowiedzieć o współczesnej Polsce zbyt wiele.

http://www.dziennik.pl/opinie/article364033/Olejnik_Byly_malpeczki_Sa_kaczuszki.html
http://www.dziennik.pl/zycienaluzie/article364226/Anna_Korcz_Popieram_Palikota.html
http://www.dziennik.pl/zycienaluzie/article363946/Skiba_Na_trzezwo_rzechami_latac_sie_nie_da.html
http://www.dziennik.pl/zycienaluzie/article363861/Kondrat_Prezydent_nie_kupilby_u_mnie_wina.html
http://www.dziennik.pl/zycienaluzie/article363837/Panasewicz_Nie_pijam_z_plastiku.html

14 komentarzy

avatar użytkownika Bernard

1. Bo Wszyscy Artyści...

avatar użytkownika WiKat

2. Samo życie !!

Dziennikarze zakłamanie jest Wam w darze Dane przez szatana - od zła PANA. Może to brzmi patetycznie,lecz jest niestety prawdą. W latach 70-ych byłem tłumaczem na święcie Głosu robotniczego w Łodzi i byłem zaszokowany jak oni oficjalnie mówią i piszą kłamstwa, a wprywatnej rozmowie przy wódce śmieją się z tego co robią i mówią, że wiecej wypijemy -to były bankiety służbowe- to mniej forsy będzie na KC, które miało całą nadwyżkę (dochód) z wydawania Prasy. I tak tłumaczyli walkę z komuną. A na drugi dzień czytałem podpisane przez nich kłamstwa w gazecie. Już w "wolnej Polsce" śpiewałem w niszowym Kabarecie swoją piosenkę o dziennikarzach: bez możliwości przebicia jako niepoprawnej. Załączam tekst poniżej: Dziennikarze 14.11.2005r. Dziennikarze, dziennikarze ! Obrotowe mają twarze. Obrócone zwykle w stronę Z której można czuć – mamonę. Czwarta władza - im się zdaje Mają prawo rządzić krajem. Rząd – naczelni redaktorzy. Wszyscy mają się podłożyć. Powiem państwu kiedyś było W maglu – centrum informacji. Maglarka wszystko wiedziała: Kto z kim wczoraj na kolacji, Skąd kto forsę, kto z kim sypia ? Kto i komu podbił ślipia. A dziś - różni – dziennikarze Prowadzą kronikę zdarzeń. Dzisiaj siedzą w tych redakcjach, Których pełno – wszystkie ploty Zbierają - jak kiedyś w maglu, By zarobić parę złotych. Wymyślają i drukują Różne rzeczy - na miliony. To co kiedyś było– w maglu, Dziś na wszystkie świata strony Dziennikarze, dziennikarze ! Obrotowe mają twarze, Lubią kłamstwa drogą kroczyć, Nawet patrząc - prosto w oczy. Czwarta władza - im się zdaje Mają prawo rządzić krajem. A – naczelni redaktorzy 11 Do rządzenia bardzo skorzy. Oni ustalają hasła: Dzisiaj huzia na premiera, Że za duże są podatki, Jutro, że za małe teraz. Forsa zapach ma tak miły, Rozgłos nie do pogardzenia. Nad sensację nie ma siły. Stąd tyle w mediach bredzenia. Powołania na sondaże Bardzo lubią dziennikarze, Jeśli forsa w miarę potrzeb To o prawdę się nie otrze. Dziennikarze, dziennikarze ! Czasem są Ci z naszych marzeń. Gdy ich śledztwo fałsz obnaży. Nie dość takich dziennikarzy. Stąd też życzę dziennikarzom Niechaj z prawdą się kojarzą I mają czyste sumienia Takie – dla nich mam - życzenia. Mogłbym godzinami o nich mówić, niestety taka jest ogromna większość wychowanków PRL.
avatar użytkownika FreeYourMind

3. Bernard

zdjęcia z pochodów gierkowskich piękne. Ale ja do Kazika też mam swoje szmery za antykatolicyzm w latach 80. Pozdr
avatar użytkownika FreeYourMind

4. WiKat

"Jeśli forsa w miarę potrzeb To o prawdę się nie otrze." Bardzo celne, pozdr
avatar użytkownika Lancelot

5. Ja nie wiem

Czy wszyscy zdają sobie sprawę z tego jakim szambem jest polska "elita" intelektualna, polityczna, dziennikarska, prawnicza, medyczna, nauczycielska, artystyczna, naukowa, przemysłowo - handlowa, rzemieślńicza, sportowo - rekreacyjna, jaka to jest zgnilizna moralna, jak to są ludzie psychicznie skręceni przez komunizm i 20 lat tzw demokracji sorry "bolkokracji" bo demokracją tego za jasną cholerę nie mogę nazwać bez odruchu wymiotnego czy wszyscy sobie zdają sprawę jak głęboko sięga zgnilizna z którą, przychodzi nam walczyć? Przecie dla tych degeneratów żyć normalnie i uczciwie to tak jakby patrzeć na świat z głową między nogami. Nie mogę sobie tego poustawiać nie patrząc za szafę gdzie stoi kalkulator ostatecznych rozliczeń bez którego jakakolwiek reforma w tym kraju jest NIEMOŻLIWA, bez wyrwania tego chwastu szumnie nazywanego "elitą" społeczno - polityczną Polski. Wstyd mnie ogarnia na każdym kroku nie znajduję już odpowiedzi na pytania DLACZEGO???? tyle ich się namnożyło, że można paroletni teleturniej zmontować. DLACZEGO ??????????? Nikt nie tyle, że nie może, ale nie chce zrobić z tym porządku: Zlustrować tego gówna nawet wbrew ich woli, zdekomunizować, pokazać wszystkiego na światło dzienne. Chyba znam odpowiedź, porządnych została by garstka z której nie dało by się Rady Osiedla zebrać.Dożyliśmy końca czasów. Brrr....;( Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika FreeYourMind

6. Lancelot

dlaczego? Dlatego, że w dużej mierze myśmy na to pozwolili, uważając, że można im pozwolić działać. Myślę, że z czasem zaczniemy rozumieć, że trzeba powiedzieć "dosyć". Pozdr
avatar użytkownika Lancelot

7. FYMie

Wiem i mnie to tak boli, że sam bym zabił się własną pięścią, żeby to coś zmieniło a "DOSYĆ" to już trzeba krzyczeć gromkim głosem póki jeszcze możemy, póki jeszcze ta zmora nas za gardło tak mocno nie trzyma, bo widzi mi się, że niedługo już nam głosu w gardłach nie stanie i tchu w piersiach DOSYĆ! DOSYĆ! po trzykroć DOSYĆ!!!!Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika stan35

8. Lancelot

Zastanawiam się, czy metoda "krzyku gromkim głosem" w sytuacji braku odpowiednich "armat" może przynieś pożądany rezultat. W minionych latach taka taktyka(oddziaływanie poprzez właśnie swego rodzaju krzyk-"Patrzcie oto jakie nieprawości dzieją się tu i tam, jak podli i przewrotni są jacyś ludzie, jak nas okradają itd,itp.)została wykorzystana przez dysponentów mediów do zastraszania ludzi, na zasadzie: patrzcie jak oni jątrzą, skłócają naród, opluwają autorytety itp. Zgiełk wywoływany przez media "męczył" ludzi, którzy wolą w mediach słyszeć pochlebstwa, miłe kłamstewka wypowiadane przez uśmiechniętego bubka, niewybredne dowcipy na temat be-polityków itp.Wywoływany przez media jazgot przypisywany był i jest stronie atakowanej(chyba już tylko na zasadzie, że gdyby jej nie było, w Polsce zapanowałby istny raj).Przy takich możliwościach, jakie uczciwa część społeczeństwa posiada, metoda krzyku niewiele pomoże.Dla wyrwania ludzi z letargu potrzeba wstrząsu. Prawdę powiedział pewien znany i mądry Polak, że wolność nie okupiona daniną krwi, jest niewiele warta.Ewangelia poucza, że tylko głupcy budują domy na lotnych piaskach, a nie na skale, a fundamenty IIIRP były zgniłe półwieczem komunizmu. Dlatego uważam, że tylko twardy sprzeciw w postaci otwartych demonstracji,wszelkiego typu happeningom,a nawet aktom nieposłuszeństwa obywatelskiego możemy przemówić do uśpionego w letargu sumienia wielu Polaków.
avatar użytkownika Lancelot

9. Stan

W zupełności się z tobą zgadzam. Drzewo wolności musi być podlewane krwią patriotów i tyranów krwią tych pierwszych już podlaliśmy w 39/45, 45/56, 70, 76, 81/86 KOLEJ NA KREW TYRANÓW! Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Przemo

10. FYM

Tekst wyborny. Tezie, że wszyscy artyści to prostytutki, nie przyklaskuję, jest i było paru pożądnych - tak jak np., ukochany przez nas wszystkich, Zb. Herbert.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika Bernard

11. FYMie - odnośnie Kazika

Jakiś czas temu słyszałem, albo czytałem jego wypowiedź w której wycofywał się ze swoich ostrych antykatolickich tekstów. Na usprawiedliwienie można powiedzieć, że był ideowcem, wówczas w jakis sposób związanym ze Świadkami Jehowy, którzy choć nie są chrześcijanami, to trzymają ostrą linię własnej interpretacji ortodoksji biblijnej. Stąd krytyka zarówno katolickiej interpretacji Biblii, jak i tzw. Tradycji, która nie wywodzi się z biblii, a przynajmniej nie bezpośrednio i budzi zastrzeżenia nie tylko SJ, ale też wszystkich protestantów trzymających się wyącznie Biblii. Ja mam pretensje do Kazika o jego wypowiedzi (a chyba też jakis kawałek) z czasów niesmacznych negocjacji z Renatą Beger. Zdegustowany Kazik zwymyślał Kaczyńskiego od ciot itd. Rozczarował mnie.
avatar użytkownika box2008

12. Te dwa lata rządów PiS dały ludziom nadzieję.

Nadzieję na pogrzebanie komuny, tym razem ubranej w twarz Rywina, bez wielkich fajerwerków i w ramach funkcjonującego systemu. Dziś po doświadczeniach roku 2007 wiadomo że zabezpieczenia wbudowane w system były wystarczające do zatrzymania tego procesu (nawet w tak niemrawym jak PiS-owskim wykonaniu), co więcej mechanizmy blokowania swobód obywatelskich i praw jednostek są dziś wzmacniane (patrz to co dzieje się w mediach, przykład habilitacji Migalskiego, burza wokół IPN) a zmiany w prokuraturze, edukacji, polityce zagranicznej i sferze ogólnie rozumianego bezpieczeństwa wskazują na wzmocnienie kontroli systemowej, budząc tym poważne obawy co do szans na odzyskanie Państwa Polskiego dla społeczeństwa w jakimś przewidywalnym horyzoncie czasowym. Trudno wskazać jądro sterujące działaniami, których skutki obserwujemy, choć widać mechanizmy (o czym piszą blogerzy, że choćby A. Ściosa przywołam) nie sposób zidentyfikować pociągających za sznurki, ale skala tych działań czy ich pełne zgranie z celami (świetnym przykładem akcja 21października.pl) pokazuje doskonałe zorganizowanie tamtych środowisk. Czy posiada ono formę hierarchiczną i zinstytucjonalizowaną czy nie jest sprawą drugorzędną, przy dzisiejszych technikach komunikacji, ważne jest mianowicie stwierdzenie istnienia zorganizowanych grup konsekwentnie działających na rzecz podporządkowania sobie struktur państwa, między innymi po przez spacyfikowanie całego obszaru aktywności społecznej (przywołam tu przykład R. Kluski i portalu NK, w działaniach GW widzę nie tylko podtekst biznesowy). Wniosek jaki się nasuwa jest następujący: organizacji skutecznie można przeciwstawić jedynie środki adekwatne tj. inną organizację. Nie mam tu na myśli jakiejś nowej partii politycznej czy innego ruchu działającego w ramach systemu, te ścieżki są albo już niedostępne albo właśnie blokowane w ramach uszczelniania systemu (patrz próby zmian finansowania partii, nowa ordynacja wyborcza, zmiany w mediach czy ustawa kompetencyjna), wejście na drogi kontrolowane z góry determinuje zgodę na kontrolowanie poczynań. W naszej, Polskiej, sytuacji ta kontrola nie jest sprawowana przez społeczeństwo a przez te nie znane z imienia i nazwiska grupy, o których wiemy że istnieją lecz dowód na to mamy jedynie w efektach ich działań oraz migawkowych ujęciach pięści w czerwono-różowej rękawiczce. Kłamstwo czy dezinformacja są podstawowym narzędziem „uprawiania” opinii społecznej a dominująca pozycja w mediach daje gwarancję skutecznego oddziaływania tych technik. Stąd wniosek, że na drodze otwartego, legalnego sprzeciwu, choć i ten jest potrzebny, przejrzystego dla sprawujących kontrolę trudno spodziewać się rychłych, pozytywnych efektów (jak się to kończy pokazał rok 2007). W sytuacji gdy przeciwnik sam będąc w ukryciu (Tusk i PO wszak nie są bytami samodzielnymi, to jedynie narzędzie o mocno ograniczonym stopniu autonomii) ma doskonały wgląd w system, kontroluje go a po prze niego, pośrednio, wszystkie inicjatywy podejmowane w jego ramach (powyżej pewnego poziomu oczywiście), zasadnym wydaje się schowanie pewnych rzeczy, przed wszystkowidzącym okiem, po przez przeniesienie ich poza ten system (cały czas mówimy o organizacji), choćby po to by nie ułatwiać przeciwnikowi identyfikacji i wypracowania metod zwalczania. Przejawem wcielanie takiego myślenie w życie jest właśnie działalność publicystyczna i informacyjna, niezależnych-anonimowych w sieci. Skoro żadna wielkonakładowa gazeta nie wydrukuje tekstu o podejrzanych powiązaniach Komorowskiego ze służbami (lub w odwecie za publicznie wyrażenie wątpliwości zdejmuje się program) można stosowne informacje umieścić na blogu, czyli poza oficjalnym systemem informacyjnym. Skoro w ramach systemu zamyka się kanały wyrażania wolnej myśli, ignorowany jest głos milionów ludzi których na siłę wciska się w obce wzorce kulturowe, kontroluje się badania naukowe a niezależne inicjatywy spotykają się na każdym kroku z szykanami ze strony mediów i administracji państwowej (patrz Lux Veritatis czy kampania wokół PiS), skoro nie ma możliwości dialogu bo jest on z premedytacją sprowadzany do bełkotu Palikota to nie pozostawia się innej możliwości działania jak poza systemem. Na marginesie. Wielu nie zdziwi powyższa diagnoza, myślę że takie warianty przepracowywane są w rożnych fundacjach i innych takich, może właśnie przywołany przez FYMa, S. Sierakowski z kumplami szykowani są do złapania takiej właśnie fali?
avatar użytkownika Maryla

13. zabezpieczenia wbudowane w system były wystarczające do zatrzyma

Witam,

postkomuna chce zniszczyc te ostanie przyczółki w których bronia sie jeszcze Polacy. Projekt ustawy medialnej - licencje programowe wydawane przez polityków , a teraz to:

 

Sejm: debata nad ustawą o działalności pożytku publicznego

  

Zmiana zasad przyznawania statusu organizacji pożytku publicznego i zwiększenie nadzoru nad opp - to niektóre ze zmian, które wprowadzić ma nowelizacja ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. W Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne w tej sprawie.  »

 

Wyłapali wszystkie najmniejsze dziurki w saku i chca je załatac na zawsze. Rezim totalitarny .

 

POZDRAWIAM

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika WiKat

14. Cóż możemy zrobić?

Żło ma moc ogromną. LATAMI WMAWIANO ŻĘ ZŁO TO DOBRO A POTEM, ŻE WŁAŚCIWIE ZLO I DOBRO NIE ISTNIEJĄ a ELITY WYCHOWANE W ZAKLAMANIU NIEUSTANNYM. Napisałem kiedyś: 13.6.2004r. Dobro i zło 85 Dziś się często słyszy – zdanie: Dobro i zło nie istnieje. Dobro – gdy ja kogoś rąbnę. Zło – to kiedy on mnie leje. Że właściwie ci co biją Wszyscy godni są szacunku. Godne SS, godny Wehrmacht, Że tak trwał na posterunku. Kombatanci bez różnicy: On mordował, czy się bronił. Nad równością, tolerancją Wielu durniów - dziś łzy – roni. Tolerancja znaczy dzisiaj: Musisz dać łobuzom prawo, By na głowę ci skakali. Ty okazać masz łaskawość. Gdy widzisz jak różni dranie Rozściełają wokół gówno. Masz w to wdepnąć bez protestów. Bo na tym polega równość. Wszyscy równo ubabrani Mają być: władza, poddani. Tylko dla jednych profity, A ty masz być ciągle bity. Wszystko stąd się bierze teraz. Nierozumnych mędrców gros, Wciąż różnicę tę - zaciera, Czym jest dobro, a czym zło. A o elitach: Tu czas wspomnieć rodowody Tych łże-elit. Są dowody: Dziadek w UB-e w KC-e tata I już synek dyplomata. Dziadek, ojciec z KPP-e To już wnuczek dobrze wie, Jak tu robić interesy Czerpiąc z narodowej kiesy. Tata I-ym sekretarzem, Cytat z Marksa - w każdą porę Mama działała w cenzurze. Córka, synek profesorem. Po Duracza - słynnej szkole Prokurator - bez matury. To był dziadek, dziś działacza Na niwie prawa, kultury. Przedwojenne szumowiny W czas wojny - z komuną w zmowie. To korzenie tych łże-elit. To socjolog – każdy – powie. Na głos prawdy - dziś w elitach, Gwałt, że nie wolno nikomu Ich obrażać ! – posłuchajcie ! Głos elit z magnetofonu Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na mój blog w Salonie24.