Maciej Rybiński - Jak to drzewiej z kryzysem bywało
Anonim, pon., 23/02/2009 - 07:33
Nic budować nie będziemy, a pieniądze biednym się rozdzieli! – wykrzyknął król Socjologiusz. Jak rzekł, tak się i stało. Pieniądze rozdano biednym, według stopnia niedostatku. Ale coś się złego dziać poczęło. Zamiast ubywać, biednych zaczęło przybywać
Z górami, za lasami żył był przed wiekami król Socjologiusz ze sławnej dynastii Plątogłowych, któremu wdzięczni poddani nadali przydomek Spolegliwy. Socjologiusz rządził królestwem rozważnie ani gwałtownie nie bronił tradycji, ani nie powstrzymywał przemocą przemian zachodzących. Owszem, kraj reformował, lecz powoli, statecznie, jego dewizą bowiem było – co nagle, to po diable.
Opiekuńczy był przy tym niesłychanie i nigdy się nie zdarzyło, aby ubogiemu chleba, a nagiemu przyodziewku odmówił. Podnosił kobiety upadłe z rynsztoka, ubogim pastuszkom kupował skrzypce, strudzonym pielgrzymką do stolic – bywało – miejsca na tronie ustępował, zwłaszcza gdy w podeszłym byli wieku. Słowem, był to monarcha serca zacnego i duszy czystej.
Socjologiusz zamek budować kazał
Mieszkał Spolegliwy w zamczysku rodowym, obronnym wielce, przed wiekami przez jego przodków wybudowanym. Zamczysko było ogromne i ponure, mury miało zębate, 12 baszt wyniosłych, za to komnaty niskie, że się schylać było trzeba, a okienka wąskie, do palby jeno zdatne, bo zamek z okresu militarnego pochodził. Toteż wewnątrz ciemno było, ponuro, kurzem śmierdziało i gomółkami sera, bo nijak zamkowych komnat wywietrzyć się nie dało.
A tu z krain ościennych wieści zaczęły napływać, że nowe u nich w architekturze prądy się zalęgły, przestrzenne i powietrzne bardzo, że ichmości królowie pałace sobie stawiają z marmurów białych, rozległe, zdobione bogato i otoczone ogrodami i parkami. Zapragnął tedy Spolegliwy iść za rozwojem, a i sobie, i rodzinie wygodzić. Dlatego konkurs na nową siedzibę rozpisał. Zbiegli się zaraz architekci ze wszystkich stron, rajzbrety rozstawili i dawaj projektować, a z rozmachem, że ino rysiki po kartonie latały. Gdy nadszedł dzień ostateczny, obejrzał król projekta wszystkie, najpiękniejszy wybrał, autora złotem i orderem nagrodził i realizację nakazał.
A plany zaiste były wspaniałe. Pałac z różowego marmuru miał stanąć. Cztery miał mieć piętra – tyle, ile pór roku. 12 korytarzy – tyle, ile miesięcy. 52 komnaty wedle tygodni i 365 okien witrażowych. A wewnątrz stiuki i kolumny, freski i plafony. Tympanony i kariatydy. Baseny i fontanny, baldachimy, draperie i boazerie.
...cały tekst...
źródło: www.rp.pl
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Andrzej Chrzanowicz
Errata
2. boskie