"Anioł Śmierci"...

avatar użytkownika intix

 

Lekarze spod znaku SWASTYKI…

Wśród kilkudziesięciotysięcznej grupy  lekarzy, którzy brali udział po stronie niemieckiej w II Wojnie Światowej znalazł się procent  lekarzy, którzy wbrew najświętszym przykazaniom swego zawodu dokonywali czynów zbrodniczych… Stali się mordercami…

Wiernie oddani Hitlerowi,  w niepodważalny sposób przyczynili się do zagłady, do ludobójstwa dokonanego przez Niemców w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych  na terenie okupowanej Polski...

Poprzedziła TO  niechętnie dziś wspominana, przemilczana  Akcja T4

To właśnie na pacjentach szpitali psychiatrycznych w Niemczech oraz  na  pacjentach szpitali znajdujących się na okupowanych  przez Hitlera terenach Polski,  przeprowadzono pierwsze próby „eksperymentów” medycznych, a także pierwsze próby masowych mordów…

Była to "Vernichtung von lebensunwertem Leben" – " - likwidacja życia niewartego życia".

TO dało początek masowej zagładzie w „Fabrykach Śmierci” jakimi były niemieckie nazistowskie obozy koncentracyjne i zagłady…

Największym z nich, najtragiczniejszym dla wielu Narodów, nie tylko dla Żydów (Auschwitz pierwotnie był budowany przez Niemców z myślą o Polakach),  był niemiecki obóz koncentracyjny i zagłady Auschwitz-Birkenau, utworzony przez Niemców na terenie okupowanej Polski…

* * *

Ograniczając  zbrodnie niemieckich nazistów do Holocaustu  w odniesieniu tylko do  Żydów, pomijając Zagładę zgotowaną dla innych Narodów, co współcześnie jest coraz częstszym przypadkiem,  uważam, że jest niesprawiedliwe, krzywdzące inne Narody…

Jest to jednocześnie działanie zakłamujące prawdziwą Historię,  ułatwiające i pozwalające dzisiaj Niemcom na zatarcie w Historii śladów dokonanej zbrodni na ludzkości przez niemieckich zbrodniarzy wojennych.

Uważam też, że  przemilczając i wymazując z Historii męczeństwo i tragiczną Śmierć wielu milionów  Ofiar,  w tym też w głównej mierze śmierć Polaków, przemilczając dzisiaj tylko dlatego, że nie byli w chwili więzienia i śmierci Żydami, dokonuje się wobec Tych Ofiar procesu  podobnego do tego, jaki miał miejsce w czasie II Wojny Światowej…

Można pomyśleć, że uśmierca się (ponownie) Ofiary Hitlera narodowości nie żydowskiej, które raz już były Ofiarami… Często współwięźniami dzielącymi ten sam Los co Żydzi i współtowarzyszami tej samej Drogi co Żydzi… Drogi do komory gazowej i krematorium…

Jeżeli sugeruje się, że nie ginął nikt poza Żydami, (współczesna tendencja w interpretacji) pozwala się  wnioskować, że nie istniał…

Uważam, że nikomu nie wolno w ten sposób rozumować  i interpretować…

Bo przecież zbrodnicza działalność niemieckich nazistów w czasie II Wojny Światowej doprowadziła do śmierci wielu milionów Ludzi wielu narodowości, mieszkających na terenach państw objętych niemiecką okupacją… Nie tylko Żydów…

W nazistowskich Niemczech ludzi dzielono na dwa rodzaje – na „Aryjczyków” oraz wszystkich pozostałych czyli "Untermensch"  (podludzi)…

Aryjczycy… rasa panów… rasa nadludzi…

Ich celem była eliminacja wszystkich pozostałych "Untermensch"  czyli podludzi… Wszystkich żyjących, którzy zamieszkiwali na terenie Niemiec a także na terenach obejmowanych okupacją niemiecką.

Głównie Żydów, Słowian i Romów

Uznanie tej grupy za podludzi pozwalało hitlerowskim Niemcom na uzasadnienie masowych przesiedleń oraz ludobójstwa jakiego dopuszczali się wobec sąsiadów a więc w pierwszej kolejności  Polaków, których kosztem „nadludzie” mieli zdobyć  niezbędną „przestrzeń życiowąLebensraum … niezbędną do życia i rozmnażania  „ rasy nadludzi” – rasy panów…

Generalny Plan Wschodni, zakładał  eksterminację wszystkich Żydów oraz 51 mln Słowian, w tym 80-85% Polaków…  3-4,8 mln Polaków planowano pozostawić w charakterze niewolniczej siły roboczej… (Myślę, że ten procent mógł obejmować także małe Dzieci Polskie te, które wg Niemców odpowiadały cechom rasy „aryjskiej”, które zgermanizowane mogły przyczynić się do rozmnażania „nadludzi”… Co jest bolesnym… historycznym, przemilczanym dzisiaj w Niemczech,  faktem… Wykradzione Dzieci Polskie „na rasę”) …

Plan zakładał również eksterminację „…50 % Czechów i Morawian, 65 % Ukraińców i 75 % Białorusinów a także bliżej nieokreśloną liczbę Rosjan i Tatarów Krymskich. Plan ten miał zostać zrealizowany w ciągu trzydziestu lat…”

W efekcie – jeszcze raz podkreślę, że zbrodnicza działalność hitlerowskich Niemiec doprowadziła do Zagłady niezliczonej dzisiaj ilości milionów ludzi wielu narodowości… (Niezliczonej, ponieważ Niemcy niszczyli i niszczą nadal ślady zbrodni wojennych…).

Należy też podkreślić wszelkie eksperymenty medyczne przeprowadzane na ludziach, mające na celu dążenie do czystej rasy „aryjskiej” oraz  sterylizację „niearyjskiej” ludności…

 

Josef Mengele – Jeden z lekarzy spod znaku SWASTYKI…

„Najlepszy” spośród oddanych Hitlerowi, najbardziej „ambitny”, najbardziej „pracowity”…

Bramę swojego miejsca „pracy” z napisem „Arbeit macht frei” przekroczył w maju 1943r. … Był przełożonym służby medycznej w obozie kobiecym w Birkenau, jednak ze względu na swoje wyjątkowe zaangażowanie w zbrodnicze eksperymenty,  Mengele był uważany za naczelnego lekarza całego obozu Auschwitz-Birkenau…

Od chwili przybycia do Auschwitz Mengele – wraz z innymi oficerami i lekarzami SS, uczestniczył w "selekcji" setek tysięcy ludzi przywożonych  do obozu z całej Europy.

Gestem dłoni lub ruchem trzcinki „links”- „rechts” wskazywał "niezdatnych do pracy", a zatem przeznaczonych do natychmiastowej likwidacji w komorach gazowych. Posyłał tam dzieci, starców, chorych, ułomnych lub osłabionych  i ciężarne kobiety. Od maja 1943 do listopada 1944 roku Mengele wziął udział w co najmniej 74 "selekcjach" na rampie….

Odegrał ponadto aktywną rolę podczas 31 selekcji w obozowym szpitalu, wysyłając na śmierć poprzez rozstrzelanie, wstrzyknięcie trującej substancji lub zagazowanie tych chorych, których zdrowie podkopały głód, przymusowa praca, niewyleczone choroby lub sadystyczne zachowanie strażników.

Podczas każdej akcji selekcyjnej nienagannie ubrany w biały lekarski fartuch i białe rękawiczki…  Mengele rychło za swoją zbrodniczą działalność otrzymał przydomek …

„Anioł Śmierci”

„…Urodził się 16 marca 1911r. w Günzburgu .  Był najstarszym z trzech synów Karla i Walburgi (z domu Hupfauer) Mengele. Wyrastał w głęboko katolickim domu. Jego ojciec, inżynier, był właścicielem odlewni produkującej sprzęt rolniczy i młynarski. Był ulubionym dzieckiem rodziny, był także niezwykle uzdolniony.

Jego ulubionymi przedmiotami były biologia, zoologia, fizyka, filozofia naturalna i antropologia….” (…)Po zakończeniu szkoły średniej z dobrym wynikiem egzaminu dojrzałości Mengele w październiku 1930 wyjechał do Monachium na studia medyczne.

Został przyjęty na wydziały filozofii i medycyny Uniwersytetu Monachijskiego. Uczestniczył w kursach antropologii i paleontologii, a także medycyny. W marcu 1931 roku wstąpił do młodzieżowej przybudówki Stahlhelmu, organizacji byłych żołnierzy.

Jednym z jego nauczycieli był dr Ernst Rüdin[1]. Wspólnie z kilkoma innymi lekarzami głosił on pogląd, iż lekarze powinni niszczyć „życie pozbawione wartości”. Był jednym z autorów hitlerowskich ustaw dotyczących przymusowej sterylizacji, które weszły w życie w lipcu 1935 roku. Osobą, która pomogła Mengelemu w karierze był prof. Theodor Mollison (więcej o Moliisonie w „Moje Źródła”—polecam…) z Uniwersytetu Monachijskiego.(…) Był dosyć dobrym, lecz niewyróżniającym się uczniem, ale nadrabiał bardzo dużą ambicją. W 1935r.  uzyskał stopień doktorski za pracę "Badania rasowo-morfologiczne żuchwy u czterech grup rasowych”.

W 1936 roku Mengele zdał państwowy egzamin lekarski w Monachium i podjął pierwszą pracę –w klinice Uniwersytetu Lipskiego. Pełnił tam funkcję młodszego rezydenta. W styczniu 1937 roku znalazł posadę w Instytucie Dziedziczności, Biologii i Czystości Rasowej Trzeciej Rzeszy we Frankfurcie, gdzie dołączył jako jeden z asystentów do profesora Otmara Freiherra von Verschuera-*- wybitnego niemieckiego  genetyka. Również w 1937r. wstąpił do  NSDAP (nr 5574974).

W lipcu 1938 roku Mengele otrzymał  dyplom  medycyny Uniwersytetu Frankfurckiego – oznaczało to, że stał się dyplomowanym lekarzem…”

„…W czerwcu 1940 roku wstąpił do Wehrmachtu, a już w sierpniu awansował do stopnia SS-Untersturmfurera i dołączył do Waffen-SS. Po walkach na terenie Ukrainy otrzymał Krzyż Żelazny II klasy.
Na początku roku 1942 służył w V Dywizji Pancernej "Wiking", z którą walczył przede wszystkim o Rostow. Za swoje sukcesy w służbie medycznej został odznaczony Krzyżem Żelaznym I klasy, Czarną Odznaką Rannych oraz Medalem za Opiekę nad Narodem Niemieckim. Następnie przeniesiony zostaje do Głównego Urzędu do Spraw Rasy i Przesiedleń w Berlinie. W maju 1942, już ze stopniem SS-Hauptsturmfurera,  Mengele (najprawdopodobniej za wstawiennictwem von Verschuera*) otrzymał przeniesienie do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau,  zastępując jednego z chorych lekarzy.

W tamtym okresie głównym lekarzem w obozie był Eduard Wirths (polecam w„Moje Źródła”), który zasłynął głównie tym, że wypróbowywał na więźniach Auschwitz nowe leki o kryptonimach: B-1012, B-1O34,. B-1O36, 3582, P-111. Proceder prób wyglądał mniej więcej w ten sposób, że najpierw więźniów zarażano chorobami, a potem podawano im leki i obserwowano reakcję organizmu. Nie trzeba chyba wspominać, że wielu z nich nie przeżyło tej próby…

Co ciekawe, sponsorem i zleceniodawcą tych pseudonaukowych eksperymentów był koncern IG Farbenindustrie, a konkretnie wchodząca w skład tego koncernu firma Bayer…

Josef Mengele w obozie Auschwitz-Birkenau  przeprowadzał  ( eksperymenty pseudomedyczne)…

http://pl.auschwitz.org.pl/m/index.php?option=com_ponygallery&Itemid=17&func=viewcategory&catid=25

 …Jego głównym celem było znalezienie sposobu na genetyczne warunkowanie cech aryjskich u dzieci i zwiększenie ilości ciąż mnogich. Dlatego też głównym obiektem jego zainteresowań stały się bliźnięta, na których przeprowadzał wszystkie możliwe badania medyczne. Potem oboje bliźniąt było równocześnie zabijanych, aby porównać ich narządy wewnętrzne.

Bliźnięta i inne ofiary jego eksperymentów były przetrzymywane w stosunkowo dobrych warunkach, jednak przeprowadzane eksperymenty były bardzo okrutne i przeprowadzane bez znieczulenia.Trwały one często ponad kilka godzin, były ogromnie bolesne i nierzadko prowadziły do śmierci Wykonywano amputacje, punkcje lędźwiowe, wstrzykiwanie tyfusu, umyślne zakażanie ran i inne… Mengele wielokrotnie rozkazywał przeprowadzenie całkowitej wymiany krwi między parami bliźniąt. . Większość swoich "pacjentów" Mengele po prostu uśmiercał, by przejść do kolejnego etapu eksperymentów -sekcji zwłok.  W obozie miał dwie pracownie eksperymentalne oraz salę do przeprowadzania sekcji zwłok ulokowaną w jednym z krematoriów.

Wyniki swoich badań nad bliźniętami zamierzał wykorzystać do napisania pracy habilitacyjnej, której jednak nie zdążył ukończyć.

Mengele zajął się też badaniem cygańskich dzieci chorych na raka wodnego, chorobę prawie nieznaną w Europie. Jego działania polegały na uśmiercaniu dzieci i przeprowadzaniu na nich badań histopatologicznych. Znane były przykłady wysyłania całych głów dzieci oraz ich narządów do Akademii Medycznej w Grazie…

Wśród zainteresowań Mengelego były także osoby o niecodziennych cechach fizycznych, na przykład karły…

Innymi powszechnie uprawianymi "praktykami doktora” było napromieniowanie kobiecych oraz męskich organów rozrodczych promieniami X. Miało to na celu zatrzymanie zdolności organizmu do produkowania komórek rozrodczych. W skutek licznych poparzeń większość pacjentów zmarła.

Od 31 lipca do 2 sierpnia z jego rozkazu zlikwidowano cały obóz cygański. Od razu do komór gazowych trafiło 1 987 osób, a resztę przewieziono do Buchenwaldu.

17 stycznia 1945 roku Mengele  opuścił w pośpiechu swoje miejsce „pracy” – niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny  Auschwitz-Birkenau... Uciekł, ponieważ zbliżała się Armia Czerwona. Uciekając zabrał ze sobą całą dokumentację badań …

Udał się do Gross Rosen w okolicach Wałbrzycha, a następnie przemieszczając się na zachód, dotarł do Saaz w Sudetach, gdzie został przyjęty do składu medycznego w zmotoryzowanym szpitalu polowym. Następnie przez sześć tygodni ukrywał się w szpitalu ukrytym  w lesie. Gdy do szpitala wkroczyły wojska aliantów, a konkretnie wojska amerykańskie, Mengele zdołał uciec. Dotarł aż do Bawarii, gdzie został jednak pojmany przez Amerykanów. Miał jednak niebywałe szczęście, gdyż na ciele nie miał wytatuowanej grupy krwi, co świadczyło o przynależności do SS.

Już w maju Josef Mengele trafił na listę poszukiwanych zbrodniarzy wojennych. Szczęście nadal go nie opuszczało, bo jakimś cudem zdołał wydostać się we wrześniu z obozu. Potem uciekał jeszcze przed ONZ po całych Niemczech, by ostatecznie na pokładzie North Kinga udać się do Buenos Aires. Dzięki wsparciu rodziny i niemieckich nazistów zdołał się w miarę ustatkować, jednak nadal zagrażała mu wzmożona nagonka na zbrodniarzy wojennych. Znowu musiał uciekać. Tym razem do Paragwaju, potem do Brazylii…”

„…Josef Mengele wielokrotnie w swoim życiu miał szczęście… Jako dziecko kilkakrotnie otarł się o śmierć w wyniku chorób lub wypadków. Mając sześć lat omal nie utopił się w beczce deszczówki. Przeszedł ciężkie zatrucie krwi. W 1926 roku zachorował na zapalenie szpiku kostnego, z którego jednak wyszedł…”

Uciekł także przed wymiarem sprawiedliwości…  Mengele nigdy nie stanął przed sądem… Po wojnie przeżył jeszcze prawie 35 lat. Poszukiwali go Niemcy, Amerykanie i Izraelczycy... Jednak Mengelemu zawsze udawało się wydostać z zasadzek…

Zachodnioniemiecki akt oskarżenia: "Stawia się zarzut wykonywania eksperymentów medycznych na żywych więźniach dla własnej ambicji i kariery. Wiedział, że ofiary poddane tym eksperymentom umrą i nie przywiązywał wagi do ich życia. Więźniowie często ginęli tylko po to, by pogłębić wiedzę medyczną Mengelego". (…)

"Josef Mengele jest oskarżony o aktywny i celowy udział w selekcjach przeprowadzanych w obozowych blokach szpitalnych celem wyizolowania więźniów, którzy na skutek wygłodzenia, braku snu, wycieńczenia, choroby, obrażeń lub z innych powodów nie byli w stanie pracować (...) Wybrani więźniowi byli zabijani śmiertelnymi zastrzykami, poprzez rozstrzelanie lub w komorach gazowych, gdzie duszono ich kwasem pruskim" - pisano w zachodnioniemieckim akcie oskarżenia…”

Wszyscy, którzy przez wiele lat ścigali "Anioła Śmierci" są pewni, że mężczyzna który - jako Wolfgang Gerhard - 7 lutego 1979 roku około piątej po południu utopił się w Brazylii w wodach Atlantyku, naprawdę nazywał się Josef Mengele. Miał wówczas 68 lat…

 

„WSPOMNIENIA  JOSEFA  MENGELEGO

 

Pamiętnik „Anioła Śmierci”

 

„…Morderca w depresji - …Wszystkie jego zapiski są utrzymane w płaczliwym tonie, pełne żalów człowieka wiecznie niezrozumianego: „bardzo gorąco... bardzo źle spałem... deszczowa pogoda odbija się na nastroju”.

Jego sytuacja, pisze Mengele, „nie napawa nadzieją”.

Również dla Niemiec uchodźca nie widział żadnej nadziei.

 

Z okazji 30 rocznicy zakończenia wojny, 8 maja 1975 r., napisał: „…Niemcy, kraju nędzy, gdzie twoje państwo?...”

(…)

Czarne owce są wszędzie - Listy Mengelego i zapiski potwierdzają, że jego świadomość polityczna i kulturowa pozostała na poziomie 1945 r., a on sam do końca nie dostrzegał niczego zdrożnego w swoich zbrodniczych doświadczeniach.

Zabijał ludzi, którzy przecież i tak byli przeznaczeni na śmierć. (…)

.Stałym punktem w jego rozważaniach była nazistowska teoria rasowa. Za najskuteczniejszy sposób zapobiegania mieszaniu się ras uważał południowoafrykańską politykę apartheidu. Zdaniem Mengelego w jego przybranej ojczyźnie panowało wprawdzie pomieszanie rasowe, on sam jednak czuł się tam jak u siebie.

Do Gerharda napisał, że jest zaprzyjaźniony z rodzinami, które w dużym stopniu sympatyzują z narodowym socjalizmem. Tylko bratanica jednej z rodzin jest zaręczona z Brazylijczykiem, który nie ceni rasy aryjskiej. Ale czarne owce są wszędzie. Reszta jego otoczenia była natomiast, jego zdaniem, pod względem ideologiczno-rasowym bez zarzutu.
Josef Mengele nawet dzisiaj nie musiałby się czuć w Brazylii samotny. W So Paulo w dalszym ciągu chrzci się dzieci imieniem Hitler.

Nawet prezydent Lula da Silva – polityk o orientacji socjalistycznej – oświadczył niedawno w jednym z wywiadów, że jego zdaniem Hitler się mylił, ale miał w sobie coś, co ja podziwiam: mianowicie wewnętrzny ogień i gotowość do poświęcenia się, aby coś osiągnąć.

W pobliżu zwrotnika Koziorożca w Ameryce Południowej żar tli się jeszcze w popiele…”

 http://ofiaromwojny.republika.pl/teksty/0202.htm

 

*  *  *

Przedstawię bliżej sylwetkę  profesora, którego asystentem był Mengele. Niewiele już tych informacji w sieci…. Więc póki jeszcze są…

Otmar Freiherr von Verschuer

Otmar Freiherr von Verschuer (ur. 16 lipca 1896 w Richelsdorfer Hütte w gminie Wildeck, zm. 6 sierpnia 1969 w Münster) - niemiecki biolog, nazista, profesor..

Habilitację uzyskał w 1927r. z badań nad ludzkimi bliźniętami. Tuż po habilitacji objął stanowisko kierownika wydziału w berlińskim Instytucie Antropologii, Teorii Ludzkiego Dziedziczenia i Eugeniki im Cesarza Wilhelma (Kaiser-Wilhelm-Institut für Anthropologie, menschliche Erblehre und Eugenik). W 1933 otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1935 został dyrektorem Instytutu Biologii Dziedziczenia i Higieny Rasowej na Uniwersytecie we Franfurcie nad Menem. Kontynuował prace nad bliźniętami, jednocześnie zajmując się badaniem przyczyn chorób, przy czym doszedł do wniosku, że z bardzo nielicznymi wyjątkami wszystkie choroby mają podłoże genetyczne. Od 1940 roku w NSDAP.. W 1942 został dyrektorem Instytutu Antroplogii i celem rozszerzenia swoich badań kierował swoich współpracowników do pracy w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. W ten sposób pozyskał setki eksponatów ludzkich, pochodzących z zabitych w tym celu więźniów. Ściśle współpracował ze zbrodniarzem wojennym doktorem Mengele.

Po wojnie został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Otmar_Freiherr_von_Verschuer

***

W zachodnioniemieckim  akcie  oskarżenia dla Mengele czytamy: "Stawia się zarzut wykonywania eksperymentów medycznych na żywych więźniach dla własnej ambicji i kariery. Wiedział, że ofiary poddane tym eksperymentom umrą i nie przywiązywał wagi do ich życia. Więźniowie często ginęli tylko po to, by pogłębić wiedzę medyczną Mengelego".

Można dzisiaj zadać pytanie, czy aby na pewno dla pogłębienia tylko własnej wiedzy medycznej i własnych ambicji…

Mengele uciekł z  dokumentacją przeprowadzanych przez niego „badań”…

Podobno nigdy nie zostały odnalezione…

A życie powojenne toczyło się dalej…

Profesor Otmar Freiherr von Verschuer , u którego Mengele był asystentem, i który prawdopodobnie skierował do “pracy” w Auschwitz, jak i wielu innych swoich współpracowników… Po wojnie został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu… /zmarł w 1969r./

 

 

**********************************************************************

Obrazy dla Otmar Freiherr von Verschuer

 

A także

http://www.google.de/imgres?imgurl=http://www.whale.to/b/2267-Male-twins-undergoing-spirometry-by-Otmar-Freiherr-von-Verschuer.jpg&imgrefurl=http://www.whale.to/b/verschuer_h.html&h=592&w=756&sz=72&tbnid=ZitYPPTH6zIg4M:&tbnh=92&tbnw=118&prev=/search%3Fq%3DOtmar%2BFreiherr%2Bvon%2BVerschuer%2B%25E2%2580%2593%26tbm%3Disch%26tbo%3Du&zoom=1&q=Otmar+Freiherr+von+Verschuer+%E2%80%93&hl=pl&usg=__W5evEam6GjSv5W69cCPB-XlVuco=&sa=X&ei=TccgTrK1FYbCtAbPj9mSAg&sqi=2&ved=0CDUQ9QEwAw

 

Moje źródła a także kilka jeszcze innych nazwisk lekarzy, które udało mi się znaleźć.: /Podaję dla ułatwienia w poniższej wersji, ponieważ w większości jest to źródło niemieckojęzyczne/.

Theodor Mollison – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

Egon von Eickstedt – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

Hans F. K. Günther – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

1.    Sophie Ehrhardt – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

2.    Hans Fleischhacker – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

1.    Hans Fleischhacker – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

2.    Wilhelm Gieseler – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

1.    Enno Lolling – Wikipedia, wolna encyklopedia

 

1.    Eduard Wirths – Wikipedia, wolna encyklopedia

pl.wikipedia.org/wiki/Eduard_Wirths - Polska - KopiaPodobne

2.    Eduard Wirths – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

3.    Kategorie:Anthropologe (20. Jahrhundert) – Wikipedia

 - [ Tłumaczenie strony ]

http://www.ghwk.de/poln/katpol11a.htm

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/190575,Dziennik-Aniola-smierci-sprzedany-pod-stolem

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Josef-Mengele---Aniol-Smierci-z-Auschwitz,wid,6551740,wiadomosc.html

http://www.konflikty.pl/a,192,Czasy_najnowsze,Doktor_Josef_Mengele%20.html

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Rasa_pan%C3%B3w

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Generalny_Plan_Wschodni

 

 

 

 

 

69 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Lekarze Spod Znaku Swastyki: Nienawiść Rasowa

Załącze kilka filmów, które mogą okazać się kontrowersyjne...
Uprzedzam, że będą pojawiać się wstrząsające sceny.
Niezależnie od powyższego przedstawiam je, ponieważ posłużą do dalszych opracowań.




avatar użytkownika Maryla

4. Czerpią z testamentu mordercy i kontynuują zbrodnię

Człowiek to nie warsztat części zamiennych
Nasz Dziennik, 2011-07-16

Z prof. Alainem Lejeune´em, sygnatariuszem listu 15 naukowców
krytykujących patentowanie embrionów, konsultantem farmaceutycznym Unii
Europejskiej, szefem Międzynarodowego Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich,
rozmawia Łukasz Sianożęcki




Dlaczego zdecydował się Pan przyłączyć do akcji autorytetów świata medycyny i
nauki, wpierającej stanowisko rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE,
odrzucającego możliwość patentowania komórek macierzystych pobranych z ludzkich
embrionów?


- Uczyniłem to zgodnie z moimi przekonaniami i moją wiedzą jako naukowca, z
której jednoznacznie wynika, że życie ludzkie zaczyna się w momencie spotkania
się komórki jajowej z plemnikiem. Już w chwili połączenia się męskiej i żeńskiej
komórki rozrodczej powstaje nowa tożsamość, można rzec - nowa legitymacja nowego
człowieka. Każdy z nas zaczynał swoje życie jako taki właśnie bardzo mały "dowód
tożsamości" i dlatego musimy chronić ten początek życia w całej jego kruchości,
tak by w ogóle stworzyć mu szansę stania się kobietą lub mężczyzną. Pewien
wielki Polak powiedział: Opowiadam się za życiem od samego jego początku, od
poczęcia. Tym wielkim Polakiem był Karol Wojtyła, błogosławiony Jan Paweł II.



Jakie niebezpieczne precedensy może stwarzać ewentualny wyrok Trybunału
Sprawiedliwości, jeśli zezwoli on na patentowanie embrionów?


- Embrion jest istotą ludzką. Z tego wynika prosta konkluzja, że nie jest
przedmiotem, rzeczą martwą. Posiada godność przynależną gatunkowi ludzkiemu.
Dlatego też nie możemy postrzegać człowieka jako przedmiotu bądź rzeczy, która
może być "używana" w całości lub w częściach, aby móc ją np. sprzedawać. A
właśnie do tego w prostej linii sprowadza się tzw. patentowanie embrionów.
Dlatego z całą mocą jestem przeciwko tej procedurze.



Ochronę ludzkiego życia, w jego najwcześniejszym stadium, często redukuje się
do wymiaru religijnego, a przecież powinno być to wynikiem zobowiązań
prawnonaturalnych.


- Musimy chronić embriony ludzkie przede wszystkim ze względu na to, że są
częścią ludzkości. Tu w grę nie wchodzą więc tylko i wyłącznie przesłanki
moralne. Tu chodzi o solidarność pomiędzy członkami wspólnoty ludzkiej. W
Polsce, kraju, który dał światu "Solidarność", powinno być to jak najbardziej
zrozumiałe.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=112936

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

5. Na youtube

sa archiwalne filmy nawiązujące do poszukiwać Mengele przez Mossad. Aż dziwne, że przez długie lata nie potrafili pschopaty namierzyć i wyeliminować, choć istnieje wersja, że utonięcie nie było przypadkowe a wskutek sprowokowanego wylewu. Pozostały już tylko hipotezy.

avatar użytkownika Beta

6. 1.,,Przedstawię bliżej

1.,,Przedstawię bliżej sylwetkę profesora, którego asystentem był Mengele. Niewiele już tych informacji w sieci…. Więc póki jeszcze są…''
2.,,kierował swoich współpracowników do pracy w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. W ten sposób pozyskał setki eksponatów ludzkich, pochodzących z zabitych w tym celu więźniów. Ściśle współpracował ze zbrodniarzem wojennym doktorem Mengele.

Po wojnie został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu.''
3.,,Można dzisiaj zadać pytanie, czy aby na pewno dla pogłębienia tylko własnej wiedzy medycznej i własnych ambicji…

Mengele uciekł z dokumentacją przeprowadzanych przez niego „badań”…

Podobno nigdy nie zostały odnalezione…

A życie powojenne toczyło się dalej…''

Zestawienie powyższych fragmentów świadczy, że nie jest to zwykły tekst historyczny
o czasach, kiedy żywy człowiek był ,,eksponatem medycznym" . Pożądane jest zapomnienie tych zbrodni, wymazanie z dostępnej dokumentacji, a oficjalne korzystanie ze zbrodniczych ,,badań" miało dalszy ciąg w czasach pokoju i być może ma do dzisiaj.
Jest to tekst aktualny też dlatego, że miało być - ,,nigdy więcej", a coraz bardziej iluzoryczne są prawa jednostki i proces ten zdaje się prowadzić do całkowitego zniewolenia.

avatar użytkownika intix

7. @Maryla, @Beta, @Sierota ... ALL...

Dziękuję.
Przepraszam, proszę mi wybaczyć, ale w dniu dzisiejszym, chwilowo nie jestem w stanie komentować...
Proszę o wyrozumiałość... TEN temat... :((

Notka ta jest wynikiem moim rozmyślań... moich przeżyć...:(  subiektywnych odczuć, które miały swój początek wcześniej i które spowodowały notkę
 "Akcja T 4"... I CO DALEJ? ...

Jest to moje spojrzenie na TO, co było wcześniej i CO dzieje się teraz...
Jestem świadoma wszystkich słów jakie dotychczas wyraziłam...
Powstaje ciąg dalszy...
Tymczasem ograniczę się do wstawiania komentarzy, które są dowodem, że TO się działo, zawierających fotografie dokumentów, zeznania świadów... Które tak jak wyraziłam wcześniej, służą do dalszych opracowań...
Jeszcze raz uprzedzam, że prezentowane filmy są wstrząsające...
***
@Beta
Tak, to nie jest zwykły tekst historyczny...
Ja nie jestem historykiem... Jestem Polką świadomą Historii, świadomą Dnia Dzisiejszego...

Proszę mi wierzyć, że chciałabym się mylić... i oby tak było...
***
Dziękuję Wszystkim...
Serdecznie Pozdrawiam.



avatar użytkownika intix

9. Łowcy nazistów - Anioł Śmierci


Wypowiedzi świadków zbrodni, świadków poszukiwań Mengele...
"...nikt tak naprawdę go nie szukał..."

"...gdyby rząd niemiecki podjął poważne działania, mógłby z łatwością odnaleźć i aresztować zbrodniarzy wojennych... (Mengele) regularnie kontaktował się z rodziną i otrzymywał od nich pieniądze. Wystarczyło przejrzeć pocztę, ale nikt tego nie zrobił..."

"...wierzyłam, że ludzie rządzący tym światem zrobią to, co do nich należy...ale przekonałam się, że oni tylko ukrywali zbrodniarzy..."

avatar użytkownika Jacek Mruk

10. Zbrodniarze często nie poddają się żadnej ziemskiej karze

Otmar Freiherr von Verschuer to mózg działań innych zbrodniarzy
To on ich wysyłał , by nie pokazywać swojej twarzy
Śmietankę zaś spijał delektując się niepomiernie
Bo wszyscy służalcy zbrodniarze służyli mu niezmiennie
Czerwień to znak bardzo często czystej Miłości
U tyranów nabiera on barw tylko wielkiej złości
Stąd ingerencja w ludzkie życie od poczęcia do starości
Bo czynią sadystyczne doświadczenia w imię radości
Sam Lucyfer jest ich na pewno przewodnikiem do piekła
Bo nikogo by jakakolwiek zbrodnia nie urzekła
Dlatego musimy oświecać ciemnotę przed skutkami takich zbrodni
By nie był to ponownie rodzaj pod płaszczykiem innym przechodni
Pozdrawiam cieplutko:))

avatar użytkownika intix

11. Josef Mengele - Polowanie na Nazistów

Jeszcze jeden, inny film o poszukiwaniu Mengele... Więcej informacji...

To w tym filmie padły wypowiedzi:
Wypowiedzi świadków zbrodni, świadków poszukiwań Mengele...
"...nikt tak naprawdę go nie szukał..."

"...gdyby rząd niemiecki podjął poważne działania, mógłby z łatwością odnaleźć i aresztować zbrodniarzy wojennych... (Mengele) regularnie kontaktował się z rodziną i otrzymywał od nich pieniądze. Wystarczyło przejrzeć pocztę, ale nikt tego nie zrobił..."

"...wierzyłam, że ludzie rządzący tym światem zrobią to, co do nich należy...ale przekonałam się, że oni tylko ukrywali zbrodniarzy..."

avatar użytkownika intix

12. Miasto aryjskich bliźniąt ...

Miasto aryjskich bliźniąt - spełniło się marzenie nazistów?



wp.pl | dodane 2009-01-22 (15:54)
Czy znany ze swej zbrodniczych praktyk Josef Mengele, nazistowski doktor z obozu w Oświęcimiu, stworzył miasteczko, gdzie rodzą się blondwłose i niebieskookie bliźnięta? Naukowcy od lat nie umieją odpowiedzieć na to pytanie. Historyk Jorge Camarasa nie ma wątpliwości – Mengele stworzył miasteczko, gdzie do dziś rodzą się dzieci aryjskiej rasy. O sprawie pisze "Telegraph".

W brazylijskim miasteczku Candido Godoi jeden na pięć porodów to bliźnięta. Większość z nich ma jasne włosy i niebieskie oczy. Naukowcy od lat próbowali bezskutecznie wyjaśnić tę zależność.

Mieszkańcy Candido Godoi pamiętają, jak w latach sześćdziesiątych przyjeżdżał do nich tajemniczy doktor podający się za weterynarza. Później regularnie leczył tam kobiety jako ginekolog.




Tutaj udało mu się wreszcie zrealizować jego marzenie – stworzenie wyższej rasy, czyli blondynów o niebieskich oczach.Jorge Camarasa
Josef Mengele przebywał w Auschwitz do stycznia 1945 roku. Był przełożonym służby medycznej w obozie kobiecym w Birkenau. Prowadził też eksperymenty nad zwiększeniem liczby ciąż mnogich oraz stworzeniem aryjskiej rasy, która reprezentowałaby Trzecią Rzeszę. Ze względu na swoją zbrodniczą działalność otrzymał przydomek "Anioł Śmierci". Po wojnie ukrywał się przed sądami w Ameryce Południowej.

Argentyńczyk Jorge Camarasa w swojej książce "Mengele: Anioł Śmierci w Ameryce Południowej" przekonuje, że Mengele kontynuował swoje doświadczenia w Brazylii – tym razem ze zdumiewającym sukcesem.

Historyk pisze, że bliźniacze porody zaczęły się w Candido Godoi mniej więcej wtedy, gdy do miasteczka trafił tajemniczy lekarz. Przedstawiał się jako Rudolph Weiss. Pierwsze bliźnięta urodziły się w 1963 r. Dziś jest ich tak dużo, że w mieście powstało już muzeum dotyczące bliźniąt.

„Candido Godoi było zapewne swego rodzaju laboratorium doktora Mengele. Tutaj udało mu się wreszcie zrealizować jego marzenie – stworzenie wyższej rasy, czyli blondynów o niebieskich oczach. Są dowody na to, że przyjmował kobiety i podawał im nieznane dotąd leki, stosował też sztuczne zapłodnienie. Prowadził również eksperymenty na krowach” – pisze Camarasa.

Argentyńczyk, specjalizujący się w historii nazistów uciekających do Ameryki Południowej, przytacza w książce liczne wypowiedzi mieszkańców miasteczka, którzy opowiadają, czym zajmował się Mengele.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Miasto-aryjskich-blizniat---spelnilo-sie-marzenie-nazistow,wid,10776247,wiadomosc.html?ticaid=1cae3#czytajdalej

***
Film... "Miasto Aryjskich Bliźniąt" - jest /był/ 4-częściowy ale...
Zaprezentuję tylko 2 części ponieważ te...
 Miasto Aryjskich Bliźniąt -część 2 Lektor PL             dla mnie zablokowany<?XML:NAMESPACE PREFIX = O />
  • <?XML:NAMESPACE PREFIX = V /> Miasto Aryjskich Bliźniąt - część 1 Lektor PL             dla mnie zablokowany
  •  





    Opis do filmu:
    "W małym brazylijskim miasteczku, w społeczności liczącej około osiemdziesiąt rodzin, mieszka czterdzieści cztery pary bliźniaków. Wśród nich wielu to niebieskoocy blondyni. Autorzy programu próbują ustalić, czy mogą być oni "dziedzictwem" nazistowskiego lekarza Josefa Mengele, który przez lata prowadził przerażające eksperymenty medyczne na bliźniętach w obozie w Auschwitz. Wiadomo, że zwany "Aniołem Śmierci" Mengele, po wojnie uciekł do Ameryki Południowej, gdzie aż do swojej śmierci w 1979 roku poszukiwał klucza do stworzenia rasy aryjskiej. Dzięki zeznaniom tajnych agentów, którzy tropili nazistowskiego lekarza po całej Ameryce Południowej zespół naukowców odkrywa nieznane wcześniej, zadziwiające fakty dotyczące jego eksperymentów medycznych."
    avatar użytkownika gość z drogi

    13. Intix,niskie Ukłony,za ogrom pracy

    Wstrząsające Obrazy,Słowa
    ale trudno
    zebrane w jednym miejscu,nie rozrzucone po całej sieci
    są Powracajcą Pamiecią

    Młodzi muszą o TYM wiedzieć,a bardziej Dorosli ,szczególnie
    i właśnie TERAZ,gdy wymazuje sie Historię z zycia Narodu

    serd pozdrawiam i w milczeniu pochylam się nad Twoją pracą

    gość z drogi

    avatar użytkownika intix

    14. Niemieccy lekarze przeprosili za Mengele

    Niemieckie stowarzyszenie lekarzy przeprosiło w tym tygodniu za okrutne eksperymenty przeprowadzane przez ich kolegów po fachu w czasie rządów nazistów.


    W oświadczeniu wydanym w Norymberdze napisano, że wielu lekarzy w erze nazizmu było „winnych, wbrew ich misji lekarskiej, łamaniu wielu praw człowieka”. Dlatego „prosimy o wybaczenie ich ofiary, żyjące i zmarłe i ich potomków” – dodali.

    Sprzeczne z kodeksem lekarskim działania obejmowały m.in. okrutne eksperymenty przeprowadzane w obozach koncentracyjnych (najbardziej znany był dr Mengele, zwany „Aniołem Śmierci”), przymusową sterylizację i eutanazję osób psychicznie chorych.


    W swoim oświadczeniu stowarzyszenie podkreśliło,  że „te zbrodnie nie były działaniami konkretnych lekarzy, ale zamieszane w nie byli najważniejsi członkowie społeczności lekarskiej”. Dodano też, że historia III rzeszy powinna być ostrzeżeniem na przyszłość.
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/niemieccy-lekarze-przeprosili-za-mengele,254244.html

    ***

    ,Przedstawię bliżej   - Otmar Freiherr von Verschuer (!!!) (to tylko jeden przykład...)
    http://blogmedia24.pl/node/50238#comment-189693


    avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

    15. Do Pani Maryli,

    Szanowna Pani Marylo,

    Ja nie znam oryginalnego dokumentu ze zjazdu niemieckich lekarzy.

    Ale znalazłem nowy podział na lepszych i gorszych.

    Trwające rok negocjacje Konferencji Roszczeń Żydowskich z Niemcami w sprawie odszkodowań dla ocalonych z gett w czasie II wojny światowej doprowadziły do rozluźnienia przez rząd w Berlinie kryteriów przyznawania rekompensat.

    Na mocy porozumienia ogłoszonego w poniedziałek w Nowym Jorku, Niemcy zgodziły się wypłacić wszystkim Żydom, którzy spędzili w getcie co najmniej 12 miesięcy, albo musieli się ukrywać przez ten czas, miesięczne "emerytury" w wysokości od 350 do 400 dolarów.

    Według dotychczasowych kryteriów, Żydzi musieli przebywać w getcie lub się ukrywać przez minimum 18 miesięcy. Na podstawie zawartej umowy odszkodowania nazwane "emeryturami" dostanie dodatkowo około 8 tys. osób.

    Porozumienie to przewiduje także, że Żydzi w wieku ponad 74 lat także otrzymają emerytury, jeśli przebywali w getcie od trzech do 12 miesięcy. Dotyczy to Żydów ocalonych z getta w Budapeszcie, w którym zamknięto ich w okresie od listopada 1944 do stycznia 1945 roku. Będzie się im wypłacać po 325 dolarów miesięcznie, jeśli mieszkają teraz w USA, i 270 dolarów miesięcznie, jeśli mieszkają w krajach Europy Środkowej.

    Pieniądze na emerytury będą pochodzić z finansowanych przez Niemcy specjalnych funduszy odszkodowań dla ocalonych z Holokaustu.

    Konferencja Roszczeń Żydowskich szacuje, że w wyniku porozumienia wypłaconych zostanie łącznie dodatkowych 650 milionów dolarów. Liczba ocalonych z Zagłady, którym wypłacane będą rekompensaty wzrośnie tym samym do około 65 tysięcy.

    Konferencja Materialnych Roszczeń Żydowskich wobec Niemiec (jak brzmi jej pełna nazwa) powstała w 1951 roku jako organ Światowego Kongresu Żydowskiego (WJC) do regulowania spraw odszkodowań za krzywdy i straty w czasie Holokaustu.

    Szanowna Pani Marylo,

    Ja ukrywałem się przez 5 lat wojny
    Nigdy nie otrzymałem od Niemców żadnego odszkodowania. Dla polskich zbowidowców, rekrutujących się w większości wypadków z UB, SB, MO,byłem za młody.
    Jako mały bandyta w niemieckim więzieniu mogłem siedzieć.

    Ukłony moje najniższe

    Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

    avatar użytkownika intix

    17. Szanowny Panie Michale

    Pozwolę sobie...
    Podziękować Panu za wizytę... za dodanie bardzo cennego komentarza...
    W moim odczuciu przybliża nam on, dlaczego od dawna panuje tendencja przedstawiania tylko Żydów, jako ofiar niemców nazistowskich, dlaczego od dawna przemilcza się w świecie eksterminację Narodu Polskiego, której dopuścili się Niemcy w czasie wszętej przez nich II WŚ...
    Pozwolę sobie też zamieścić ten Pana komentarz w innym wpisie
    WSTAŃCIE POLACY...!

    ***
    Wracając do "Deklaracji Norymberskiej" niemieckich lekarzy z dnia 23 maja br.
    Zastanawia mnie jak te przeprosiny mają się do powojennej rzeczywistości... 
    Korzystając z rozmowy z Panem, pozwolę sobie jeszcze raz przytoczyć:
     Otmar Freiherr von Verschuer, który
    ...kierował swoich współpracowników do pracy w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. W ten sposób pozyskał setki eksponatów ludzkich, pochodzących z zabitych w tym celu więźniów. Ściśle współpracował ze zbrodniarzem wojennym doktorem Mengele.

    Po wojnie został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu...
    Przecież Niemcy... nie tylko  niemieccy lekarze, przyszli lekarze, którym swoje "doświadczenia" i wiedzę, zdobytą na ofiarach zagłady przekazywał, być może nawet i ci, którzy dzisiaj przepraszają... wiedzieli o jego przeszłości, mimo to był CENIONY w Niemczech...
    Ja zdaję sobie sprawę, że są ludzie uczciwi, uczciwi lekarze, także w Niemczech... ale... w pewnym momencie trzeba sobie jasno powiedzieć jaka była i jaka nadal jest prawda...
    Podobnie z "poszukiwaniami" przez Niemców Mengele...
    Na filmach, które były powyżej, które już są niedostępne, były zarejestrowane rozmowy ze świadkami. Pozwolę sobie także jeszcze raz przytoczyć te wypowiedzi, które przepisałam słowo w słowo z relacji filmowej kiedy ją tu montowałam:
    ...Wypowiedzi świadków zbrodni, świadków poszukiwań Mengele...
    "...nikt tak naprawdę go nie szukał..."


    "...gdyby rząd niemiecki podjął poważne działania, mógłby z łatwością odnaleźć i aresztować zbrodniarzy wojennych... (Mengele) regularnie kontaktował się z rodziną i otrzymywał od nich pieniądze. Wystarczyło przejrzeć pocztę, ale nikt tego nie zrobił..."


    "...wierzyłam, że ludzie rządzący tym światem zrobią to, co do nich należy...ale przekonałam się, że oni tylko ukrywali zbrodniarzy..."
     Josef Mengele - Polowanie na Nazistów
    ***
    Szanowny Panie Michale
    Dziękuję...

    Serdecznie Pozdrawiam...



    avatar użytkownika intix

    18. "Deklaracja Norymberska"oświadcz. niemieckich lekarzy (maj'2012)

    Tłumaczenie strony

    Pressemitteilung der Bundesärztekammer

    Nürnberger Erklärung: Deutscher Ärztetag bittet Opfer der NS-Medizin um Verzeihung


    Nürnberg, 23.05.2012


    Der 115. Deutsche Ärztetag hat in seiner Nürnberger Erklärung den Opfern der Verbrechen von Ärzten in der Zeit des Nationalsozialismus gedacht: „Wir bekunden unser tiefstes Bedauern darüber, dass Ärzte sich entgegen ihrem Heilauftrag durch vielfache Menschenrechtsverletzungen schuldig gemacht haben, gedenken der noch lebenden und der bereits verstorbenen Opfer sowie ihrer Nachkommen und bitten sie um Verzeihung“, heißt es in der Erklärung des Deutschen Ärztetages.


    Die Delegierten wiesen darauf hin, dass die Initiativen gerade für die gravierendsten Menschenrechtsverletzungen nicht von politischen Instanzen ausgegangen seien, sondern von den Ärzten selbst. „Diese Verbrechen waren auch nicht die Taten einzelner Ärzte, sondern sie geschahen unter Mitbeteiligung führender Repräsentanten der verfassten Ärzteschaft“, erklärte der Ärztetag. Ebenso seien medizinische Fachgesellschaften, herausragende Vertreter der universitären Medizin sowie renommierte biomedizinische Forschungseinrichtungen beteiligt gewesen.


    Das Ärzteparlament erklärte: „Wir erkennen die wesentliche Mitverantwortung von Ärzten an den Unrechtstaten der NS-Medizin an und betrachten das Geschehene als Mahnung für die Gegenwart und die Zukunft.“ Der Deutsche Ärztetag verpflichtete sich ferner, darauf hinzuwirken, die weitere historische Forschung durch die Gremien der deutschen Ärzteschaft sowohl in Form  finanzieller als auch institutioneller Unterstützung zu fördern.


    Entschliessung Nürnberger Erklärung [PDF]  

    http://www.bundesaerztekammer.de/downloads/115DAeT2012_NuernbergerErklaerung.pdf

    http://www.bundesaerztekammer.de/page.asp?his=3.79.10337

    avatar użytkownika intix

    19. Deutscher Ärztetag verfasst "Nürnberger Erklärung"

    Tłumaczenie strony

    Deutscher Ärztetag verfasst "Nürnberger Erklärung": Bedauern über NS-Medizin



    Der Deutsche Ärztetag hat in einer "Nürnberger Erklärung" offiziell sein Bedauern über Menschenrechtsverletzungen von Medizinern in der NS-Zeit geäußert und der Opfer gedacht.


    "Wir bekunden unser tiefstes Bedauern darüber, dass Ärzte sich entgegen ihrem Heilauftrag durch vielfache Menschenrechtsverletzungen schuldig gemacht haben, gedenken der noch lebenden und der bereits verstorbenen Opfer sowie ihrer Nachkommen und bitten sie um Verzeihung" heißt es in der am Mittwoch verabschiedeten Erklärung. In Nürnberg fanden regelmäßige Reichsparteitage statt. Nach dem Krieg wurde das NS-Unrecht in den Nürnberger Prozesse aufgearbeitet.


    Ärztetag erkennt Mitverantwortung der Ärzte


    Die Delegierten seien sich bewusst, dass die Initiativen gerade für die gravierendsten Menschenrechtsverletzungen nicht von politischen Instanzen ausgegangen seien, sondern von den Ärzten selbst, hieß es weiter: "Diese Verbrechen waren auch nicht die Taten einzelner Ärzte, sondern sie geschahen unter Mitbeteiligung führender Repräsentanten der verfassten Ärzteschaft", bekannte der Ärztetag. Daher erkenne die Ärzteschaft die wesentliche Mitverantwortung von Ärzten an den Unrechts-Taten der NS-Medizin an.


    Zugleich verpflichtete sich der Deutsche Ärztetag, die weitere historische Forschung dazu zu fördern und "sowohl in Form finanzieller als auch institutioneller Unterstützung" zu begleiten.
    http://www.springermedizin.at/artikel/28336-deutscher-aerztetag-verfasst-nuernberger-erklaerung-bedauern-ueber-ns-medizin

    avatar użytkownika intix

    20. Benenota

    Dziękuję... 
      Hamburg-lewacy przeciwko neonazistom...niech sie leja!

    Zwraca moją uwagę fakt, że
    ...Both leftist and rightist marches on Saturday were coordinated with the city authorities and scheduled for the same date...
    Oba marsze uzgodniono z władzami miasta, planując jedną datę...
    Władze mogły się spodziewać zamieszek... czy wręcz było to oczekiwane...?
    I faktycznie   ...niech się leją!
    ***
    Nie wiem dlaczego wracam też teraz pamięcią do 11.11.2010r. w Warszawie, kiedy "skoordynowano" także dwa masze ...
    Marsz Patriotów, upamiętniający i czczący zdobycie przez Polskę Niepodległości... PO drugiej stronie "antyfaszyści" (!) w "pasiakach"... nie zapomnę TEGO...

    ***
    Serdecznie Pozdrawiam...

    avatar użytkownika Maryla

    22. Zdjęcia z albumów nazistów

    14 stycznia 2007 roku, do ameryka?skiego Muzeum Holocaustu przyszła paczka, w której znajdowało się 116 prywatnych fotografii z albumu należącego do Karla H?ckera. Zdjęcia przedstawiają najwyższych rangą oficerów SS, którzy śmiali się, bawili, pili i wypoczywali. Album zawiera także pierwsze potwierdzone fotografie Josefa Mengele, który w Auschwitz przeprowadzał okrutne eksperymenty na ludziach. Zdjęciom towarzyszą wstrząsające opowieści ocalałych, naukowców, materiały archiwalne i mrożące krew w żyłach zeznania sądowe pewnego oficera SS.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika intix

    23. Proces niemieckich lekarzy w Norymberdze


    Proces niemieckich lekarzy w NorymberdzeGłówny oskarżony - dr Karl Brandt, osobisty lekarz Hitlera. fot.: PAP/DPA


    Mimo zadania olbrzymiego cierpienia tysiącom istnień ludzkich, prawie żaden z hitlerowskich lekarzy nie poczuwał się do winy.


    >>>POSŁUCHAJ - Dr Zofia Mączka - była więźniarka niemieckiego obozu Ravensbrück, pracująca w rewirze jako lekarz rentgenolog opowiada o zbrodniczych operacjach dokonanych na 74 polskich więźniarkach (24.04.1959)

    Proces zbrodniarzy wojennych, którzy w czasie II wojny światowej w imię medycyny mordowali i torturowali ludzi, m.in. zamkniętych w niemieckich obozach koncentracyjnych, zakończył się 20 sierpnia 1947 roku.

    Amerykański trybunał wojskowy przeciwko nazistowskim lekarzom

    Członków nazistowskich służb medycznych III Rzeszy postawiono przed sądem w Norymberdze 9 grudnia 1946 roku. Był to pierwszy z 12 procesów norymberskich przeprowadzonych przed amerykańskimi trybunałami woskowymi po zakończeniu głównego procesu 22 niemieckich zbrodniarzy wojennych przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze.
    Na ławie oskarżonych zasiadły 23 osoby, wśród nich: główny oskarżony dr Karl Brandt (komisarz III Rzeszy ds. zdrowia, lekarz przyboczny Adolfa Hitlera); dr Karl Gebhardt (ostatni prezes hitlerowskiego Czerwonego Krzyża, lekarz przyboczny Heinricha Himmlera); dr Joachim Mrugowsky (dyrektor Instytutu Higieny Waffen-SS); dr Waldemar Hoven (lekarz obozowy w Buchenwaldzie); Wolfram Sievers (sekretarz generalny Towarzystwa Ahnenerbe zajmującego się dowodami nad wyższością rasy aryjskiej).

    Pseudomedyczne eksperymenty

    Wszyscy zostali oskarżeni o popełnienie zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości, a także przynależność do organizacji przestępczej SS. Zarzucono im przede wszystkim przeprowadzanie eksperymentów na więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Zbrodnicze eksperymenty na więźniarkach Ravensbrück osobiście przeprowadzał dr Karl Gebhardt i dr Herta Oberheuser.

    Podobną zbrodniczą działalność jako lekarz obozowy w Buchenwaldzie prowadził dr Waldemar Hoven. Wszystkie eksperymenty rozkazywał wykonywać i osobiście nadzorował dr Karl Brandt. Z kolei Viktor Brack był odpowiedzialny za przeprowadzenie akcji Einsatz Reinhard (zagłady Żydów w Generalnym Gubernatorstwie i regionie białostockim) oraz plany sterylizacji całych narodów. Brack przewodził też akcji T4 (eutanazji umysłowo chorych oraz inwalidów) i akcji eksterminacji niezdolnych do pracy więźniów obozów koncentracyjnych.

    Skazani

    Wyrok ogłoszono 20 sierpnia 1947 roku. Trybunał amerykański skazał siedmiu oskarżonych na karę śmierci, dziewięciu na karę dożywotniego lub terminowego pozbawienia wolności, zaś siedmiu z nich uniewinniono.
    Wyroki śmierci przez powieszenie wykonano 2 sierpnia 1948 roku w więzieniu Landsberg. Ponieważ kary pozbawienia wolności były stopniowo łagodzone, do 1960 roku pozostali skazani byli już na wolności.

    mk
    http://www.polskieradio.pl/39/248/Artykul/913044,Proces-niemieckich-lekarzy-w-Norymberdze

    avatar użytkownika intix

    24. O więcej niż życie - rozmowa z Wandą Półtawską

    Za:niezależna.pl z dnia 25.05.2013


    O więcej niż życie - rozmowa z Wandą Półtawską - niezalezna.pl

    - Są wartości,
    które są ważniejsze niż samo życie. Nauczał o tym Jan Paweł II. Mówił
    ludziom, że nie są byle kim. Człowiek jest aż człowiekiem, ma swoją
    godność i wartość, choć często o tym dziś zapomina – mówi dr Wanda
    Półtawska, lekarz i psychiatra, w rozmowie z Arturem Dmochowskim.




    Senat przyjął specjalną uchwałę upamiętniającą ofiary
    niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Pani od dawna
    przypomina i przekazuje tamte doświadczenia podczas wielu spotkań w
    całym kraju, szczególnie z młodzieżą. Dlaczego upamiętnienie ofiar tego
    obozu jest tak ważne?


    Chwała przede wszystkim temu, co zrobił Janusz Kochanowski, rzecznik
    praw obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej, a który
    zainicjował po 60 latach oficjalnego milczenia prace nad upamiętnieniem
    Ravensbrück
    . Przez 60 lat fotel dla polskiego ambasadora na
    uroczystościach w obozie był bowiem pusty.

    Pamięć o takich faktach z przeszłości jest potrzebna, aby ludzie dzisiaj
    żyli inaczej, nie tylko hedonizmem i konsumpcją. Mnie zależało na
    przywróceniu tej pamięci także dlatego, że Ravensbrück było miejscem pod
    wieloma względami wyjątkowym.



    Dlaczego?

    Po pierwsze był to jedyny obóz, gdzie były same kobiety, co już czyniło
    go niezwykłym. A ponadto więźniarki z Polski stanowiły szczególną grupę.
    Nie były bowiem ofiarami przypadkowych ulicznych łapanek, lecz więziono
    tam kobiety wyłącznie po wyrokach sądowych. Czyli kobiety aktywne,
    świadome, zaangażowane patriotycznie, działające w konspiracji, jak ja, w
    Związku Walki Zbrojnej. Dlatego w Ravensbrück panowała inna atmosfera
    niż w Oświęcimiu. Zdołałyśmy np. zorganizować się, utrzymywać kontakt ze
    światem zewnętrznym i prowadzić działalność konspiracyjną.



    To właśnie w tym obozie Niemcy dokonywali eksperymentów pseudomedycznych.

    Tak. W pobliżu znajdowało się sanatorium ortopedyczno-chirurgiczne,
    którego szefem był prof. Karl Gephardt, osobisty przyjaciel Himmlera,
    któremu podlegały obozy koncentracyjne. Gephardt dostał od komendanta SS
    do dyspozycji naszą grupę skazanych na śmierć, żeby mógł prowadzić na
    niej doświadczenia.

    Ja znalazłam się wśród pierwszych przeznaczonych do operowania. Nie
    byłam więc w ogóle świadoma, co mnie czeka. Sądziłam, że prowadzą mnie
    do ściany śmierci na egzekucję i operacja była da mnie zaskoczeniem.

    Spośród poddanych eksperymentom żyje nas jeszcze dziewięć, a tylko ja
    mogę się poruszać. Dlatego mogę wziąć na siebie zadanie przypomnienia o
    tamtych wydarzeniach.



    Te eksperymenty zostały potępione po wojnie jako zbrodnia
    przeciwko ludzkości. Gephardta skazano w Norymberdze na karę śmierci i
    wyrok wykonano.


    Dlatego wiąże się to dla mnie z kwestią etosu lekarza. Bo przecież teraz
    podobne eksperymenty na żywych ludziach, bez ich zgody, wykonują
    lekarze w majestacie prawa.

    Co się więc stało z etyką medycyny? Lekarz, który robił wtedy na nas
    eksperymenty bez naszego pozwolenia, został skazany na śmierć, a dzisiaj
    manipuluje się człowiekiem tak, jakby on nim w ogóle nie był. Myślę tu o
    prawach człowieka, a w szczególności prawach dziecka nienarodzonego, które jest przecież najbardziej bezbronne.



    Dlaczego tak się dzieje?

    Nie mam wątpliwości, że mamy do czynienia ze skoordynowaną polityką przeciwko wartościom chrześcijańskim, rodzinie i etyce lekarskiej.
    Co więcej, kwestionuje się już nawet wartości zwykłego humanizmu.
    Bardzo trafnie określił to abp Hoser, który powiedział, że medycyna
    przypomina coraz bardziej weterynarię. Jest to naturalną konsekwencją
    usuwania z obrazu człowieka sfery ducha.
    Skoro zostaje tylko ciało, to ludzkość przesuwa się tym samym w sferę
    zwierzęcości. Przecież o człowieku stanowi nie ciało, a duch. A o nim
    nie mówi się teraz w ogóle. Trudno więc dziś zrozumieć ludzi, którzy
    oddawali życie za wartości wyższe.

    Mój pamiętnik z Ravensbrück chciałam zatytułować „O więcej niż życie”.
    Bo są wartości, które są ważniejsze niż samo życie. Nauczał o tym Jan
    Paweł II. Mówił ludziom, że nie są byle kim. Człowiek jest aż
    człowiekiem, ma swoją godność i wartość, choć często o tym dziś
    zapomina. Ale niezależnie od tego, co robią sterowane diabelskim
    programem mass media, musimy bronić ducha.

    ===

    avatar użytkownika Maryla

    25. Długi cień hitlerowskiej eutanazji. Dyskusja w Niemczech

    http://www.dw.de/d%C5%82ugi-cie%C5%84-hitlerowskiej-eutanazji-dyskusja-w...


    W hitlerowskich Niemczech setki tysięcy ludzi zostało zamordowanych jako
    "ludzkie istoty niegodne życia". Ten mroczny okres historii Niemiec
    wpływa także na aktualną dyskusję o eutanazji.


    Ausstellung zur «Kinder-Euthanasie»

    Hitlerowcy stosowali także "eutanazję" wobec dzieci

    Joseph Goebbels skrupulatnie odnotował w swym dzienniku, w styczniu 1941
    roku: "40 tys. już załatwionych, 60 tys. trzeba jeszcze załatwić". W
    tym lapidarnym zdaniu zawarte były masowe zbrodnie, jakie od początku
    1940 roku były systematycznie dokonywane przez niemieckich lekarzy,
    pielęgniarki i pielęgniarzy, którzy mordowali chorych psychicznie i
    niepełnosprawnych. Bezbronnych chorych i kaleki truto gazem, zabijano
    preparatami farmaceutycznymi lub morzono głodem. Od 1 września 1939
    Niemcy prowadziły wojnę. Chorych psychicznie czy upośledzonych uważali
    za "balast", którego należało się „pozbyć”.(..)

    Podwaliny ideologiczne

    Od strony ideologicznej grunt pod zbrodnie hitlerowskie, dokonywane pod
    płaszczykiem eutanazji, przygotowała wydana w 1920 r. książka psychiatry
    Alfreda Hoche i prawnika Karla Bindinga na temat „eliminacji istnienia
    niegodnego życia”.

    Binding był autorem idei "bezkarnego aktu litości". Zastanawiano się,
    jakie grupy społeczne można by objąć tą „litością” i jako pierwszą grupę
    zakwalifikowano wszystkich, nieuleczalnie chorych, którzy w pełni
    świadomi, prosiliby o śmierć - wyjaśnia Michael Wunder, psycholog i
    psychoterapeuta z fundacji Ewangelickiej Alsterdorf a zarazem członek
    Niemieckiej Rady Etyki.

    Binding i Hoche określili także drugą grupę ludzi, którzy, jako chorzy,
    nie byliby w stanie wyrazić swej woli; również woli utraty życia.



    Schloss Grafeneck

    Pałac Grafeneck, gdzie w 1940 roku zagazowano prawie 11 tys. niepełnosprawnych osób

    Według nich do eutanazji kwalifikowali się ludzie, którzy z własnej woli
    decydowali się na samobójstwo i ludzie, którzy nie byli w stanie
    wyrazić swojej woli.

    - Stąd od samego początku widać już, jak podwójne oblicze miała debata o
    eutanazji - zaznacza Michael Wunder. - Można powiedzieć, jeżeli pominie
    się specyfikę sformułowań, że była to współczesna rozprawa, bardzo
    nowoczesna publikacja, która do dziś nie straciła na swej ostrości -
    uważa.

    Wciąż bowiem dyskusja o eutanazji toczy się wokół kwestii: Kto ma prawo
    decydować, czy jakieś życie jest godne istnienia czy nie? W
    hitlerowskich Niemczech lekarze przypisali sobie to prawo w setkach
    tysięcy przypadków - ze zbrodniczymi skutkami.(..)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika intix

    26. @Maryla

    Dziękuję... także za zamieszczony wcześniej film Zdjęcia z albumów nazistów
    Kiedy zamieszczałam w nocy ostatnie komentarze zauważyłam, że film ten już "nie chodzi"...
    Odnalazłam go w innym miejscu na YT . Podłączam póki jest jeszcze dostępny...


    http://youtu.be/fDutIYuL2Gg

    avatar użytkownika intix

    27. „Ein ganz normalen Arzt" (Całkiem zwyczajny lekarz) ...

    Film dokumentalny Andreasa Nowaka „Ein ganz normalen Arzt",(Całkiem zwyczajny lekarz), opisujący zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej.


    http://youtu.be/gWnmgkis_IM
    Film zdobył w 2000 roku austriacką nagrodę im. Karla Rennera w dziedzinie publicystyki.

    Celem przyświecającym przygotowaniu tego wideo z polskimi napisami było udostępnienie filmu szerszej publiczności, ponieważ doskonale ilustruje on kilka ważnych koncepcji przedstawionych przez prof. Andrzeja Łobaczewskiego w jego przełomowej pracy na temat psychopatii i psychopatów sprawujących władzę pt. >„Ponerologia polityczna".

    ***
    Podłączam też:
    >Re: Eutanazja - łaska Hitlera w jedynym zachowanym oryginalnym d

    >Apel Pani profesor Wandy Półtawskiej do lekarzy ws. "Deklaracji wiary"

    avatar użytkownika intix

    28. Cena życia na szkle

    zdjecie
    Zdjęcie: MICHAEL DALDER/
    Reuters

    Jeden z zakładów hodowli ludzi
    reklamuje się hasłem: „In vitro bez ryzyka genetycznego”. Kierownik
    „kliniki” na promocyjnym klipie beznamiętnie przedstawia szczegóły metod
    detekcji wad genetycznych. Technologia może poddać przesiewowi
    kilkanaście tysięcy punktów w obrębie genomu, stanowiąc gęste sito
    eugenicznej selekcji. Dzięki diagnostyce preimplantacyjnej, jak mówi,
    istnieje możliwość zapobiegania „usuwania ciąż po diagnostyce
    prenatalnej, oraz urodzeń dzieci chorych”. Zaznacza przy tym aspekt
    finansowy – „lepszego komfortu opieki medycznej dla ludzi z wadami
    genetycznymi, których się urodzi mniej”!

    W tym wyrafinowanym samousprawiedliwianiu się pan doktor nie
    powiedział tylko jednego – co dzieje się z embrionami ludzkimi uznanymi
    za chore? Zostały stworzone, ale z założenia nigdy nie dopuści się do
    ich dalszego rozwoju. Co zamierza z nimi zrobić dalej jako właściciel
    tej nieludzkiej fabryki? Nie liczymy na pomoc państwa – losem tych ludzi
    się nie interesuje.

    W jakim kierunku poszedłby pan doktor, gdyby swoje eugeniczne wizje,
    podparte argumentami z przestrzeni wyrugowanej z Praw Bożych, mógł
    realizować bez ograniczeń finansowych i mimo wszystko istniejącego
    sprzeciwu społecznego? Być może ideałem współczesnego eugenika jest
    świat, w którym zakazana byłaby niekontrolowana genetycznie naturalna
    prokreacja. Bezwzględną kontrolę jakości zapewniałaby natomiast
    procedura in vitro nieodłącznie związana z eugeniką. W sumie wcale nie
    jest to wizja science fiction, biorąc pod uwagę praktyki aborcyjnej
    selekcji płci w Chinach.

    Akceptacja in vitro to równia pochyła, na której usprawiedliwienie
    eugeniki jest logiczną konsekwencją, kolejnym krokiem poprawiającym
    „wydajność” odhumanizowanego procesu. Skoro można tworzyć zarodki w
    laboratorium, trudno nie uciec się do dalszej ingerencji, przebierając w
    nich za pomocą metod genetycznych.

    Pan doktor z „kliniki” in vitro nie jest jednak pionierem wśród
    pysznych poprawiaczy Pana Boga i natury za pomocą metod niegodziwych. Ci
    poprzedni również przekonani byli o swojej racji. W czasach sobie
    współczesnych zarówno prof. Ernst Rüdin, prof. Fritz Lenz, prof. Werner
    Catel, Werner Heyde, Paul Nitsche, Bernard Bohne, Josef Mengele i inni
    uznawali siebie za naukowców. Ale to oni odpowiedzialni byli za
    realizację zbrodniczego niemieckiego planu T4 w latach 1939-1944
    polegającego na fizycznej „eliminacji życia niegodnego”. W ramach akcji
    T4 mordowano psychicznie chorych, osoby przebywające w zakładach
    opiekuńczych ponad 5 lat oraz ludzi z niektórymi wrodzonymi zaburzeniami
    rozwojowymi. Według szacunków, w latach 1940-1941 w ramach akcji T4
    zabito 70 273 chorych i niepełnosprawnych, w tym pensjonariuszy szpitali
    psychiatrycznych na terenach okupowanych przez III Rzeszę. Od kwietnia
    1941 r. program został rozszerzony i pod kryptonimem „Akcji 14f13” objął
    chorych psychicznie oraz niepełnosprawnych nieniemieckich więźniów
    obozów koncentracyjnych. W akcji wymordowano ok. 20 tys. osób.

    Nie wiedzieć czemu, eugenika przeniesiona na wcześniejsze,
    przedimplantacyjne i prenatalne stadia rozwoju człowieka, miałaby stać
    się bardziej „ludzka” i być pozbawiona piętna ideologii czystej rasy?

    „Produkt ludzki” tworzony na szkle, kontrolowany pod względem
    „jakości” za pomocą metod z punktu widzenia ludzkiego technicznie
    zaawansowanych, a z punktu widzenia skomplikowanej natury – metod
    arcyprymitywnych (!) – może okazać się wadliwy na niespotykaną skalę.
    Niekoniecznie przez samą selekcję, choć ta prowadzić może do
    niezamierzonej akumulacji wad towarzyszących… brakowi innych cech, ale
    wskutek zaburzeń powodowanych na etapie ingerencji in vitro. Metoda w
    założeniu mająca stworzyć „nadczłowieka”, prowadzić może do jego
    problemów zdrowotnych, i to nie tylko widocznych gołym okiem rozwojowych
    wad wrodzonych. Nie bez przyczyny kierownik kliniki neonatologii
    Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu prof. Janusz Gadzinowski alarmował,
    że dzieci poczęte metodą in vitro mają znacznie więcej problemów w
    okresie okołoporodowym niż inne. Spotkał się z szykanami, ale nie jest
    pierwszym naukowcem, któremu knebluje się usta za wyrażanie prawdy.
    Czyżby z fabryki in vitro miało wyjść społeczeństwo chuderlawe? Jaka
    będzie na to recepta? Zaprzestanie tego procederu? Nie – jeszcze większa
    selekcja!

    I tu dochodzimy do paradoksu. Techniki, niczym moralnie
    nieusprawiedliwione, które mają przy okazji wyłapać określone defekty,
    prowadzą do defektów nieprzewidywalnych.

    Pojawiają się wyniki badań, według których manipulacje rozrodczością
    ludzką prowadzić mogą także do zaburzeń psychicznych u potomstwa, a ich
    ryzyko zwiększone jest o około 30 procent. Taki związek sugerowany był
    jednak od dawna. Trudno, aby brutalne manipulacje zarodkiem, kłucie
    mikropipetą, zasysanie, chemiczne trawienie otoczki, witryfikacja,
    odmrażanie, inkubacja w sztucznej pożywce, wyrywanie pojedynczych
    komórek do diagnostyki preimplantacyjnej, nie mogły mieć wpływu na
    subtelną sferę psychiki w przyszłości. Skąd przekonanie o
    nieszkodliwości tych procedur?

    Z filmu promocyjnego programu eugenicznego wspomnianej „kliniki”
    dowiedzieć się można ważnej rzeczy. Niektóre ośrodki sprytnie manipulują
    faktami, zasłaniając się listkiem figowym, chcą ukazać swoje „etyczne”
    oblicze. Twierdzą mianowicie, że diagnostyka ciałek kierunkowych komórki
    jajowej pozwala ominąć diagnostykę preimplantacyjną zarodka ludzkiego,
    ale przecież ciałko kierunkowe II rzędu uwalnia się dopiero po
    zapłodnieniu! Stąd pełna diagnostyka materiału genetycznego ciałek
    kierunkowych (koniecznie dwóch) odbywa się nadal na ludzkim zarodku! Czy
    prosty wniosek, że również diagnostyka ciałek kierunkowych w istocie
    determinuje losy już poczętego embrionu, doprowadzi pana doktora do
    zejścia z drogi, którą wytyczali eugeniczni poprzednicy? Wątpię, skoro
    „klinika” przeprowadza diagnostykę eugeniczną również na samym zarodku.
    Niech pan doktor nie obraża się za to zestawienie. To i tak uczyni
    historia, jak z innymi, choć wówczas na praktyki eugeniczne było
    administracyjne przyzwolenie ze strony partii i państwowej
    administracji.

    Dr hab. dr n. Med. Andrzej Lewandowicz

    http://www.naszdziennik.pl/mysl/86409,cena-zycia-na-szkle.html

    ***

    >Poświęć minutę...

    >"Akcja T 4"... I CO DALEJ? ...

    >WEZWANIE DO PRZEBUDZENIA!!! 



    avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

    29. Do Pani Intix

    Szanowna Pani Joanno,

    Jeszcze Świat nie słyszał o Hitlerze, Bismarcku, to Niemcy od tysiąca lat metodami, które dziś nazywamy ludobójstwem stosowali wobec Słowian. Dziś 1/4 terytorium Niemiec to ziemie Słowiańskie. Berlin leży na gruzach grodu Słowińskiego Jaksy z Kopanicy.
    Żydzi w Niemczech i tych cesarskich i tych z Republiki Wejmarskiej i tych z czasów dojścia Hitlera do władzy byli mile widziani w Niemczech.


     Oto medale bite przez Żydów na część Hitlera

    Hitlerowi naraziła się biedota żydowska , która nie chciała pracować służyć w wojsku więc tworzyć Państwo Niemieckie, była balastem, więc podjęto decyzję o ich /biedoty / likwidacji. Żadem bogaty Żyd nie zginął w obozie koncentracyjnym.
    Bogaty Świat, nie chcia pomóc żydom. Wręcz przeciwnie liczyli , ze po wojnie przejma majątek żydowski, głównie place budowlane.

    W Powstaniu w getcie, też nie chcieli walczyć a tylko stosować opór bierny wobec Niemców.
    W Powstaniu w getcie zginęło kilkunastu Niemców, których zabili bandyci czyli AK / chyba jedenastu / W Powstaniu Warszawskim zginęło około 10 000 Niemców, tysiące rannych, wziętych do niewoli , zaginionych.
    Powstanie Warszawskie trwało 63 dni a powstanie getcie około miesiąca.

    Takich białych aniołów jak Mengele świat znał i na wielu.
    Ostatni polski przypadek z chłopcem Kamilem, któremu za życia chciano pobrać narządy.
    Świat dał nagrodę Nobla twórcy nowoczesnych gazów bojowych. Jego postument stoi w ratuszu we Wrocławiu

    http://blogmedia24.pl/node/57774
    W czasie II Wojny Światowej Niemcy po raz pierwszy użyli cyklonu B do zabijania Polaków w Obozie koncentracyjnym w Forcie VII w Poznaniu
    http://blogmedia24.pl/node/52703
    Dziś największymi handlarzami narządami są Ukraińcy.

    Ukłony

    Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

    avatar użytkownika intix

    30. Szanowny Panie Michale

    Przepraszam, że dopiero dzisiaj odpowiadam...
    Faktem jest, że ostatnio często mi się to zdarza, ale, niestety, z pewnych przyczyn jestem trochę ograniczona... baaaardzo prosze o wybaczenie...

    Panie Michale...
    Pięknie dziękuję Panu za rozszerzenie tego tematu i opatrzenie go cennym komentarzem wraz z podanymi linkami do Pana wpisów, przybliżających Nam jak było...
    Pisze Pan też:

    ...Takich białych aniołów jak Mengele świat znał i zna wielu...

    Niestety, to prawda...
    Przyznam, że ja jestem bardzo zaniepokojona tym wszystkim, co dzieje sie w obecnej POlsce...
    Pozwolę sobie zapisać tu TO, co robią rządzący w POlsce... w kontynuacji "dzieła" Mengele i jemu podobnych...
    ***
    Pozdrawiam serdecznie

    avatar użytkownika intix

    31. Eugeniczna ustawa na zamówienie


    zdjecie
    Zdjęcie: AJAY VERMA/
    Reuters


    Wiemy już, dlaczego w sprawie kobiety, która w wyniku in vitro poczęła chore dziecko, obowiązywał w mediach mainstreamu całkowity nakaz milczenia na temat możliwego związku wad wrodzonych z tą procedurą. Fakt ten nie mógł psuć przygotowań do pisanej w jego cieniu ustawy. 16 lipca do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia, który legalizuje procedurę in vitro.

    Wśród adresatów, którym przesłano projekt celem zaopiniowania, oficjalnie wymieniono Business Center Club, Konfederację Lewiatan. W piśmie podpisanym przez podsekretarza stanu Igora Radziewicz-Winnickiego nie znalazły się żadne organizacje pozarządowe broniące życia, w tym Polska Federacja Ruchów Obrony Życia skupiająca 136 ruchów i organizacji. Wymieniono natomiast lobbystów in vitro, m.in. Stowarzyszenie Nasz Bocian, Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu, Sekcję Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomaganego Rozrodu, ponadto Krajowe Centrum Bankowania Tkanek i Komórek.

    Szokujące, że wśród adresatów poproszonych o opinię znalazła się aborcyjna Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

    Kalka taktyki przemysłu aborcyjnego

    Metoda działania lobby in vitro i sprzyjającego mu aktywnie Ministerstwa Zdrowia jaskrawo przypomina modus operandi środowisk aborcyjnych. Na drodze do legalizacji zabijania dzieci poczętych aborcjoniści najpierw stosowali nielegalne praktyki, łamiąc prawo zakazujące aborcji w danym kraju. Następnie wymuszali uregulowania prawne, tłumacząc je koniecznością podyktowaną prawami kobiet i ograniczenia podziemia aborcyjnego.

    Obecnie mamy sytuację w pełni analogiczną. Rządowy projekt leczenia niepłodności, finansowany w wysokości 170 mln zł, od roku funkcjonuje poza jakimikolwiek ramami prawnymi (podziemie in vitro), na co wskazują prawnicy z Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris (średnio 28 tys. zł na urodzone dziecko. Dla porównania – becikowe 1000 zł).

    Chociaż sprawa dotyczy kwestii fundamentalnych, tj. życia ludzkiego, program został przepchnięty w ramach zwykłego rozporządzenia z pominięciem procesu legislacyjnego w Sejmie. Nie przeszkadza to lobbystom zrobić kolejny krok. Na zarzut, że in vitro funkcjonuje w Polsce nielegalnie, zamiast wstrzymania procederu, mają gotową odpowiedź w postaci projektu ustawy legalizującej sztuczne wspomaganie rozrodu, który ma wpłynąć na „podwyższenie jakości usług”. Dodatkowym argumentem ma być wymóg uregulowań, których oczekuje Unia Europejska.

    Ustawodawstwo w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego w krajach UE jest zróżnicowane, mniej lub bardziej liberalne. Polska powinna stać się przykładem nowoczesnej ochrony życia, nie zezwalając na manipulacje in vitro. Paradoksem jest, że ceni się (także w środowiskach liberalnych) metody ekologicznej produkcji żywności, przestrzegając przed zbiotechnologizowaniem jej produkcji. W przypadku prokreacji człowieka forsuje się natomiast metody reprodukcyjne oparte na brutalnej ingerencji biotechnologicznej w najbardziej subtelne podstawy jego istnienia. Nie można godzić się na tryb postępowania, w którym manipulowanie ludzkim rozrodem i zarodkami ludzkimi, działania uderzające w godność ludzką, w dodatku pozaprawne, mają być punktem wyjścia na drodze do legalizacji tego procederu.

    Manipulacje w tle

    Projekt „ustawy o leczeniu niepłodności” określa ogólne zasady stosowania procedury medycznie wspomaganej prokreacji, funkcjonowanie banków komórek rozrodczych i zarodków oraz centrów leczenia niepłodności. Powołuje Radę ds. Leczenia Niepłodności oraz Rejestr Dawców Komórek Rozrodczych, przeznaczając na ich funkcjonowanie ponad 9 mln złotych. To sumy dodatkowe, niemające nic wspólnego z rządowym programem leczenia niepłodności.

    Projekt nie podejmuje tak „drobnych” zagadnień, jak dopuszczalna liczba tworzonych zarodków lub dopuszczalna liczba wszczepianych zarodków. Celowo nie ogranicza pola manewru ośrodkom in vitro.

    Artykuł 4.1 projektu zobowiązuje organy administracji państwowej do edukacji w zakresie „stylu życia chroniącego potencjał rozrodczy człowieka” (por. również art. 60 ustawy, pkt 1 i 2) oraz „ograniczenia emisji czynników mających wpływ na potencjał rozrodczy”, a także „zapewnienie dostępu do informacji na temat czynników mających wpływ na potencjał rozrodczy człowieka”. Wątpię, czy w ślad za projektem pójdzie szeroka kampania informacyjna o szkodliwości także w tym zakresie środków antykoncepcyjnych. Co ma oznaczać ponadto „uwzględnianie problematyki zdrowia rozrodczego […] w odniesieniu do osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych”? Obecnie spotykane praktyki „edukacyjne” budzą poważne wątpliwości.

    W myśl art. 5 „leczenie niepłodności” ma odbywać się z „poszanowaniem godności człowieka” oraz „ze szczególnym uwzględnieniem ochrony zdrowia i praw dziecka, które urodzi się w wyniku procedury”. To słowa bez pokrycia wobec manipulacji embrionami ludzkimi oraz narażania dzieci, którym udało się urodzić, na komplikacje zdrowotne wynikłe ze stosowania procedury in vitro. Trudno mówić również o godności małżeństwa niweczonej przez techniki sztucznej reprodukcji.

    Anonimowi rodzice, anonimowe sieroty

    Artykuł 12 legalizuje zarówno sztuczną inseminację, zapłodnienie pozaustrojowe, jak i wszczepianie zarodków do organizmu biorczyni. W projekcie nie zostało wprowadzone ograniczenie do małżeństw, stąd procedura dotyczyć może w ramach dawstwa partnerskiego zarówno małżeństw, jak i związków „pozostających we wspólnym pożyciu” (konkubinat). Dostępna ma być również w ramach dawstwa niepartnerskiego, co prowadzić będzie do procederu macierzyństwa zastępczego i dawstwa komórek rozrodczych. Projekt legalizuje proceder pobierania nie tylko plemników, ale komórek jajowych.

    Kuriozalnie brzmi art. 13.1, pkt 5, według którego „niedopuszczalne jest zastosowanie komórek rozrodczych pobranych od dawcy”, jeśli „w wyniku wcześniejszego zastosowania komórek rozrodczych pobranych od dawcy w celu dawstwa innego niż partnerskie urodziło się już 10 dzieci”. Tak więc w myśl „odpowiedzialności” ustawodawcy po świecie chodzić może „co najwyżej” 10 anonimowych biologicznych sierot lub półsierot, poczętych z anonimowych dawców komórek rozrodczych, tj. ojców lub matek.

    Artykuł 23.1 dopuszcza dawstwo na rzecz anonimowej biorczyni. W praktyce może to prowadzić do późniejszych przypadków kazirodztwa między osobami poczętymi w wyniku in vitro, które będą chciały zawrzeć małżeństwo (tj. pochodzącymi od tego samego biologicznego ojca, niewiedzącymi jednak o tym). Z tego względu projekt ustawy oparty na anonimowości dawcy i biorcy powinien być odrzucony w części dotyczącej dawstwa pozapartnerskiego.

    Eugenika dopuszczona

    Artykuł 19 zabrania genetycznej diagnostyki preimplantacyjnej (PGD) w celu wyboru płci, ale z jednym wyjątkiem, tj. sytuacji, w której „wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej nieuleczalnej choroby dziedzicznej”. Wyjątek ten podkreślony jest w art. 67.1, wyłączającym jego karalność. Projekt nie wymienia, czy wyjątek zezwalający na eugeniczną selekcję dotyczy chorób sprzężonych z płcią (np. hemofilia), czy też zaburzeń w liczbie chromosomów płciowych (np. zespół Turnera lub Klinefeltera).

    Przebiegły wyjątek sankcjonuje w praktyce szerokie sito eugeniczne obejmujące co najmniej kilkadziesiąt jednostek chorobowych, z którymi można żyć. W projekcie nie ma ponadto żadnych formalnych ograniczeń selekcji eugenicznej w przypadku chorób niewiążących się z płcią. Oznacza to wyrok na zarodkach z zespołem Downa, Edwardsa, Pataua lub innych. W tekście pojawia się też enigmatyczne „testowanie” w celu „określenia przydatności komórek rozrodczych lub zarodków do stosowania w procedurze medycznego wspomagania rozrodu”.

    Jak przemycić kasę

    Artykuł 21.1 zabrania „żądania lub przyjmowania zapłaty, innej korzyści majątkowej lub korzyści osobistej” za „pobrane od dawcy komórki rozrodcze lub zastosowane zarodki”.

    Ten bardzo niejasny zapis rodzi wątpliwości interpretacyjne. Niejasność wychodzi naprzeciw praktyce stosowanej przez ośrodki in vitro, które oferują sumę 3 tys. zł „rekompensaty” czy „zwrotu poniesionych kosztów” dawczyniom komórek jajowych. Warto zauważyć, że chociaż art. 63 i 64 projektu penalizują rozpowszechnianie ogłoszeń o zbyciu komórek rozrodczych (kara do jednego roku pozbawienia wolności), pośredniczeniu w ich obrocie w celach majątkowych (kary od 3 do 5 lat), to nie wymieniają „rekompensaty” lub „zwrotu kosztów”. Pod tymi pretekstami można regulować wszelkie należności!

    Pogwałcenie godności pacjenta

    Według art. 22.3 i art. 22.4 komórki rozrodcze pobierane mogą być w celu zabezpieczenia „zdolności płodzenia na przyszłość” (por. również art. 6) w ramach dawstwa partnerskiego, jeśli zachodzi „niebezpieczeństwo utraty zdolności płodzenia w wyniku urazu lub choroby”.

    Oczywiście chodzi tu o tzw. praktyki oncofertility, w ramach których składane są niemoralne propozycje pobrania komórek rozrodczych od chorego, np. przed zabiegiem chemioterapii. Przykład pokazuje, jak przemysł sztucznego rozrodu potrafi kreować zapotrzebowanie na swoje „usługi” i jaką mentalność wprowadza do standardów postępowania.

    Wyjątkowe zażenowanie budzi treść art. 22.4, zgodnie z którym „jeśli kandydat na dawcę jest niezdolny do świadomego wyrażenia zgody, wymagane jest zezwolenie sądu opiekuńczego”. Stanowi to pogwałcenie autonomii pacjenta w najbardziej intymnych kwestiach. Osoby trzecie mają mieć więc prawo do ingerencji w rozrodczość, decydując, np. na wniosek „partnera”, o pobraniu komórek rozrodczych od osoby nieprzytomnej, a może chorej psychicznie? Po co i jakim sposobem – o tym już autorzy projektu nie wspomnieli. Być może absurdalność tego zapisu mieści się w założeniach procesu legislacyjnego. Zapewne zostanie on usunięty pod wpływem silnych protestów, podczas gdy zaakceptowana ma zostać zasadnicza część ustawy legalizująca metody sztucznego wspomagania rozrodu.

    Dzieci bez tożsamości

    Założenia projektu utrudniają dostęp do informacji dziecka o swoim pochodzeniu, przez co projekt powinien być również odrzucony. Osoba urodzona w wyniku procedury medycznie wspomaganej prokreacji, w wyniku dawstwa innego niż partnerskie ma prawo zapoznać się z danymi dotyczącymi osoby dawcy wymienionymi w art. 24 ust. 2 pkt 2 i 5, a więc jedynie datą i miejscem urodzenia oraz stanem zdrowia dawcy (czyli w dalszym ciągu bez poznania, kim był biologiczny ojciec lub matka), ale dopiero po osiągnięciu formalnej pełnoletności. Można sobie wyobrazić, do jakich dramatów psychicznych może prowadzić nieodpowiedzialność ustawodawcy stwarzającego takie sytuacje.

    Biorczyni zapoznać się może natomiast jedynie ze stanem zdrowia anonimowego dawcy, i to pod pewnymi warunkami, tj. tylko wówczas, gdy wiedza ta „przyczyni się do uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia urodzonego dziecka”.

    Realizacja założeń projektu prowadzi do degeneracji relacji społecznych. Dawstwo i biorstwo komórek rozrodczych należy odbierać w moralnych kategoriach cudzołóstwa, a z punktu widzenia prawnego – poligamii.

    Wątpliwy rejestr

    Nie wiadomo, dlaczego w art. 24.1 powołuje się Rejestr Dawców Komórek Rozrodczych i Zarodków, a nie powołuje się również rejestru biorczyń. W ust. 2 art. 24, w pkt 12-18 mowa jest przecież o danych biorczyni komórek rozrodczych lub zarodków, w tym o imieniu i nazwisku, adresie zamieszkania, numerze PESEL, danych medycznych, tj. dacie zastosowania i rodzaju metody sztucznej prokreacji, przebiegu ciąży i stanu zdrowia dziecka. Być może to wynik pisania ustawy na kolanie, a może chodzi o niestraszenie klientek faktem, że ich dane będą rejestrowane i nie wiadomo, kto będzie miał do nich później dostęp.

    Chociaż art. 30 wspomina o „konieczności zapewnienia bezpieczeństwa biorczyń i dziecka urodzonego w wyniku medycznie wspomaganej prokreacji”, w kwestii konkretów odsyła do przyszłego rozporządzenia. Wątpię, czy minister zdrowia nałoży na ośrodki in vitro obowiązek monitorowania całego okresu ciąży, a także okresu pourodzeniowego, z uwagi na opisywany wzrost ryzyka takich ciąż oraz częstości powikłań poporodowych. Na razie konsekwencjami za nieodpowiedzialność ustawodawcy obarczane są przepełnione kliniki neonatologii i pediatrii oraz całe społeczeństwo.

    Wyjaśnienia wymaga fakt, dlaczego placówka in vitro „Novum” opiekowała się matką tylko do 9. tygodnia ciąży, wiedząc zapewne, że była to jej piąta ciąża, a poprzednio poroniła w 20. tygodniu, jak czytamy w raporcie upublicznionym przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz.

    Dokumentacja do wyrzucenia

    Dlaczego art. 34 nakazuje prowadzenie dokumentacji niezbędnej do monitorowania komórek rozrodczych i zarodków przez jedynie 30 lat? Jest to okres stanowczo zbyt krótki w przypadku danych na temat genealogii ludzkiej i w związku ze stosowaniem procedury wiążącej się z powikłaniami, także do tej pory nieznanymi. Dokumentacja ma znaczenie dla potencjalnych roszczeń prawnych urodzonych tą drogą ludzi oraz przyszłych pokoleń.

    Jeśli natomiast artykuł ma na myśli monitorowanie przechowywanych zarodków w banku komórek, to rodzi się pytanie, co stanie się z nimi po 30 latach przechowywania, jeśli dokumentacja może być zniszczona po tym okresie.

    Handel dziećmi

    Artykuł 44 oraz art. 53.4 legalizują wywóz z terenu Rzeczypospolitej oraz przywóz na teren Rzeczypospolitej komórek rozrodczych i zarodków z dowolnego kraju, w myśl dogmatu o „wolnym obrocie towarami i usługami”. Można wyobrazić sobie stopień nadużyć, które będą się z tym wiązać. Przedmiotowe traktowanie zarodków ludzkich sprowadza je do poziomu towaru z półki w sklepie. Bez względu na istniejące dyrektywy europejskie nie można się na to godzić. Problemu nie rozwiąże nakaz uzyskiwania pozwolenia na obrót transgraniczny zarodkami i komórkami rozrodczymi, nawet pod sankcjami (art. 71.1).

    Groteskowo brzmi zobowiązanie ministra zdrowia w art. 53.7 do „upowszechniania […] zasad deontologicznych obowiązujących w zakresie medycyny wspomaganej prokreacji”. To zupełnie tak, jakby wymagać od aborcjonisty stosowania się do zasad etyki.

    Artykuł 59 powołuje natomiast Radę do spraw Leczenia Niepłodności. Odwołanie członka rady powinno być możliwe na skutek złamania przez niego zasad etyki, w szczególności zasad kodeksu etyki lekarskiej. O tym w projekcie nie ma mowy. Wątpliwości budzi również sposób dobierania członków rady (klucz ideologiczny?) i dyscyplin, które mają reprezentować. Nie wymieniono ich w ustawie.

    Należy przyjrzeć się zapisowi art. 68, w myśl którego „kto niszczy zarodki zdolne do prawidłowego rozwoju, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do 5 lat”. Można sądzić, że lobby in vitro będzie dążyło do obniżenia tych wyjściowo przyjętych kar. Istota leży jednak zupełnie gdzie indziej. Czy zarodki ze zdiagnozowanym zespołem Downa lub innymi chorobami, z którymi przecież można żyć, zostaną uznane za „zdolne do prawidłowego rozwoju”? Co stanie się z zarodkami z cięższymi wadami? Odpowiedź jest jednoznaczna i z tego względu cały projekt ustawy o „leczeniu niepłodności” jest nie do zaakceptowania.

    Dość refundacji antykoncepcji

    Jeśli intencje Ministerstwa Zdrowia przedstawione w „ocenie skutków regulacji” autentycznie miałyby wynikać z troski o „sytuację niskiego przyrostu naturalnego”, należałoby zacząć od rozporządzenia wycofującego dofinansowanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych. Z samej definicji przyczyniają się one do niszczenia trendów demograficznych, zarówno bezpośrednio niszcząc płodność, jak i prowadząc do odsuwania decyzji o poczęciu na wiek późniejszy.

    Ministerstwo doskonale wie, że przyczyną „rosnącej liczby niepłodnych par w naszym kraju” jest właśnie „coraz późniejsze decydowanie się na potomstwo”. Nie wyciąga jednak wniosków z tego stwierdzenia, ale dalej trzyma się linii biznesu sztucznego rozrodu. Czytamy więc w uzasadnieniu do projektu: „W związku z powyższym, w kolejnych latach będzie się zwiększać liczba przeprowadzonych procedur wspomaganej prokreacji”. Ustawa wychodzi naprzeciw oczekiwaniom tych, którzy ją zamówili. Mentalność in vitro łudząca możliwościami techniki łamiącej bariery wieku będzie napędzać negatywne trendy demograficzne, a ośrodkom sztucznego rozrodu dochody.

    Bubel prawny pod osłoną wakacji

    Przepychanie wątpliwego projektu w miesiącach wakacyjnych to wyraz braku odpowiedzialności i kierowania się partykularnym interesem biznesu reprodukcyjnego. Projekt ma wejść po 12 miesiącach od jego ewentualnego przyjęcia, z okresem przejściowym 2 lat. Tymczasem niezbędna jest rzeczowa dyskusja na temat meritum problemu, tj. oceny bioetycznej, konsekwencji medycznych dla zdrowia dziecka (wrodzonych wad rozwojowych, zaburzeń psychicznych związanych z procedurą in vitro), zdrowia matki (hiperstymulacja jajników) oraz odległych problemów socjologicznych związanych z metodami sztucznie wspomaganego rozrodu. Do tej pory tej dyskusji nie ma, co więcej – jest ona szczelnie blokowana, czego jesteśmy świadkami.

    Przyjęcie projektu spowoduje zło trudne do naprawienia. Krótki termin na zgłaszanie uwag (do 18 sierpnia 2014 r.) świadczy o niepoważnym traktowaniu zagadnień życia ludzkiego. Przy pisaniu projektu nie prowadzono przecież konsultacji poprzedzających przygotowanie projektu (prekonsultacji).

    Poważnych konsultacji wymaga konieczność szczegółowej analizy przypadku dziecka z ciężkimi wadami poczętego w przychodni „Novum” wskutek in vitro. Na temat ryzyka, które niesie ta procedura, powinni wypowiedzieć się niezależni od biznesu in vitro eksperci z zakresu genetyki i neonatologii.

    Dr hab. Andrzej Lewandowicz
    http://www.naszdziennik.pl/mysl/87365,eugeniczna-ustawa-na-zamowienie.html

    avatar użytkownika intix

    32. Przemysł Śmierci

    Sedno działalności biznesu in vitro ukazuje wypowiedź odnośnie do kampanii Virtus Health posiadającej 36 ośrodków in vitro w Australii i wykonującej tam ponad jedną trzecią zapłodnień pozaustrojowych.

    „Od strony usług medycznych Virtus, podobnie jak większość ośrodków in vitro, cieszy się lukratywnym wzrostem napędzanym w dużej mierze przez stały napływ spanikowanych kobiet w wieku trzydziestu – czterdziestu lat, które z różnych przyczyn wierzyły, że opóźnianie macierzyństwa jest zarówno bezpieczne, jak i wykonalne. Zwracają się następnie do klinik po cud ’ostatniej chwili’ [ang. last-minute], nie wiedząc, że dla kobiet powyżej 35. roku życia zdecydowana większość cykli sztucznego zapłodnienia in vitro zawiedzie”.

    Metoda wysokiej zawodności

    Podobnymi mirażami łudzone są również polskie kobiety. Nawet jeśli są zamężne, kultura przeciwna życiu każe im, szermując szeroką gamą pretekstów i presji, odkładać poczęcie do wieku średniego. Yvonne Roberts na łamach brytyjskiego „The Guardian” (IVF and the business of baby-making, 2009) zastanawia się, dlaczego w Wielkiej Brytanii wydaje się publiczne pieniądze na procedurę o tak wysokim stopniu zawodności, w sytuacji gdy odmawia się finansowania leków ratujących życie jako zbyt drogich. Cykl in vitro to koszt wahający się między 5413 a 15 tys. funtów. W większości przypadków to „nic nie wart interes”, bo procedura jest nieskuteczna. Ponad 7 z 10 „klientów” nie otrzyma niczego za swoje upokorzenie poza bolesnym, wyczerpującym i nieszczęśliwym doświadczeniem, zauważa publicystka.

    Dane z Europejskiego Towarzystwa Ludzkiego Rozrodu i Embriologii (ESHRE) wskazują, że całkowita częstość niepowodzeń procedury zapłodnienia pozaustrojowego in vitro wynosiła 77 proc. w 2012 roku, co daje 23-procentową skuteczność. W USA, według raportu Centrum Kontroli Chorób, całkowita częstość niepowodzeń (zawodność) wyniosła 69 proc. w 2010 roku (czyli skuteczność 31 proc.); 68 proc. niepowodzeń u kobiet w wieku 35-37 lat; 78-proc. niepowodzeń u kobiet w wieku 38-40 lat. Aż 88 proc. niepowodzeń obserwowano u kobiet w wieku 41-42 lata, podczas gdy w przedziale wiekowym 43-44 lata procedura in vitro charakteryzowała się 95-procentową zawodnością (tj. 5-procentowa skuteczność).

    Wskaźniki brytyjskiej Human Fertilisation and Embryology Authority (HFEA) za rok 2010 (z którego dostępne są najświeższe dane, łącznie dla procedur sztucznego zapłodnienia IVF i ICSI), są podobne. Dla kobiet poniżej 35. roku życia skuteczność in vitro wyniosła 32,2 proc. (67,8-procentowa zawodność). W przedziale wieku 35-37 lat skuteczność wynosiła 27,7 proc. (72,3-procentowa zawodność); dla przedziału 38-39 lat skuteczność wyniosła 20,8 proc. (79,2-procentowa zawodność). W przedziale 40-42 lata skuteczność była na poziomie 13,6 proc. (86,4-procentowa zawodność); w przedziale 43-44 lata uzyskano 5-procentową skuteczność (95-procentowa zawodność), podczas gdy powyżej 45. roku życia skuteczność wyniosła 1,9 proc. (98,1-procentowa zawodność.) (por. http://www.hfea.gov.uk/ivf-success-rate.html).

    Puste kołyski

    Z dużą rezerwą odnieść się należy do wyników oficjalnych raportów po pierwszym roku funkcjonowania rządowego programu dofinansowania ośrodków in vitro (oficjalnie: Rządowy Program Leczenia Niepłodności), wedle których można obliczyć ogólną całkowitą zawodność na ok. 70,5 proc. (a skuteczność ok. 29,5 proc.), tj. mierząc liczbę ciąż uzyskanych wśród zakwalifikowanych kobiet. Dane sugerują, że 7 par na 10 odchodzi zamiast z kołyską z kwitkiem, podobnie do wyników zaobserwowanych w Anglii. Czyżby statystyk przedstawionych przez ministerstwo nie poprawiało nawet finansowanie do trzech procedur włącznie?

    Do programu dopuszczane są kobiety, które nie ukończyły 40. roku życia w chwili rejestracji (tj. po kwalifikacji mogą mieć przekroczone 40 lat, co zaznaczono na stronie programu!). Ciekawe, czy informuje się je o adekwatnym dla wieku wskaźniku skuteczności na poziomie kilkunastu procent? Czy nie te same ośrodki medialne, które prowadzą kampanie antynatalistycznej walki z rodziną, zachęcają później do in vitro?

    Oczywiście adepci sztucznego wspomagania rozrodu podnoszą kontrargument, mówiąc o dużym odsetku zarodków, które nie zagnieżdżają się albo ulegną poronieniu samoistnemu na wczesnych etapach rozwoju po implantacji, także po poczęciu naturalnym. Argumentacja ta niczego jednak nie wnosi. Trudno bowiem wyobrazić sobie inną tak mało skuteczną procedurę medyczną, ale o bardzo wysokich kosztach jak in vitro, której stosowanie i dotowanie miałoby zostać uzasadnione… poprzez wykazywanie nieskuteczności jej elementów w innych okolicznościach. Takie rozumowanie pozbawione jest sensu, chociaż jako slogan wypowiadany i powtarzany wielokrotnie przez medialne głowy, w myśl propagandowej zasady, może zostać uznane za prawdziwe.

    Cywilizacja śmierci poza logiką

    Zdumiewające, że mimo tak słabych, oficjalnie znanych wskaźników skuteczności procedury in vitro biotechnologiczny przemysł rozrodowy dotowany jest nadal w wielu krajach z publicznych pieniędzy. W tym marnotrawstwie jest jednak ukryta docelowa intencja, choć logicznie trudno ją uzasadnić.

    Kontrola populacji to główne założenie antynatalistycznych lokalnych i międzynarodowych organizacji, pod wpływem których pozostaje m.in. rząd Wielkiej Brytanii. W praktyce zaczyna się ona już w momencie stwarzania barier ekonomicznych i kulturowych zniechęcających do macierzyństwa. Kobiety odkładają je na późniejszy wiek, a później spotykają się z problemem. Część z nich trafia do ośrodków in vitro. Zawitają tam zazwyczaj te małżeństwa lub „pary”, które nie znają lub lekceważą nauczanie moralne Kościoła katolickiego w kwestii prokreacji – w tym być może te same kobiety, które wcześniej przez lata niszczyły swoją płodność antykoncepcją. Ich odsetek jest znacznie większy w krajach zlaicyzowanej Europy, ale i w Polsce liberalne pranie mózgów zatacza szerokie kręgi. To pole do odbicia i bardziej aktywnej rechrystianizacji.

    Publicystka „The Guardian” zauważa, że chociaż 7000-8000 kobiet poddawanych jest rocznie w Anglii procedurze in vitro na koszt publicznej służby zdrowia (z ogólnej liczby ok. 35 tysięcy poddających się rocznie zabiegowi), to liczby te świadczą jedynie o tym, że fałszywe obietnice skutecznie blokują kobietom znalezienie innych dróg diagnostyki i leczenia niepłodności – mniej inwazyjnych, skutecznych i przede wszystkim ludzkich.

    Takich alternatyw należy szukać pod hasłem naprotechnologii (ang. NaProTechnology), choć może warto byłoby pomyśleć nad bardziej trafnym, w języku polskim mniej „przemysłowym” synonimem tego diagnostyczno-terapeutycznego postępowania.

    Narzędzie depopulacyjne

    Sarkastycznie rzecz ujmując, z takiego globalnego stopnia „antykoncepcji”, jaki niesie mentalność in vitro, zadowolona jest na pewno fundacja Billa Gatesa, w pocie czoła pracująca nad mikrochipem do długoterminowej kontroli płodności i faktycznej kontroli populacji. Tu leży klucz do problemu. Z punktu widzenia pojedynczej klientki chodzi o jak największą szansę na urodzenie dziecka. Być może z perspektywy danej „kliniki” in vitro również, ale z drugiej strony, tak aby wykorzystać limit dofinansowania – „do trzech cykli sztuka”. Tylko oferując „konkurencyjne” (w stosunku do innych ośrodków) wskaźniki, przyciągnie ona kolejne pacjentki.

    W szerszej perspektywie socjologicznej problem funkcjonowania „klinik” in vitro wygląda jednak zupełnie inaczej. Metody sztucznego rozrodu przedstawiane są jako ostatnia deska ratunku i w mentalności społeczeństw (tych zlaicyzowanych i nieodpornych na proponowane wynaturzenia) wytwarza się przekonanie, że zabiegi można powtarzać bezkarnie w nieskończoność, aż do skutku, że in vitro to naturalna (sic!) droga. Tymczasem w skali globalnej mentalność warunkująca te dalsze działania prokreacyjne wpisuje się w kontrolę populacji. Wynaturzone zmedykalizowanie prokreacji i wysoki stopień zawodności metod sztucznego rozrodu trzyma społeczeństwo w założonych więzach biotechnologii. Człowiek, zarówno ten poczynany, jak i samo małżeństwo zostają odarci z godności, ale to nie stanowi problemu dla inżynierii społecznej traktującej ludzi w kategoriach weterynarii. Przy podaniu zarodka kobiecie przez technika może być obecny „partner” klientki – reklamuje swoją ludzką twarz jedna z „klinik” in vitro. Szydercza parodia małżeństwa!

    Wyświechtane slogany

    To oczywiście jeden aspekt in vitro. Programowanie cech fenotypowych (jak np. płeć, kolor włosów, inteligencja, wzrost, a nawet przenoszenie chorób – na perwersyjne życzenie rodziców, jak w znanym przypadku z głuchotą), surogactwo (macierzyństwo zastępcze), dawstwo komórek rozrodczych i tworzenie dzieci na zamówienie, czyli współczesne niewolnictwo, selekcja eugeniczna, śmierć lub zamrażanie setek tysięcy embrionów stanowią kolejne ciemne strony manipulacji in vitro stwarzającej zło nie do naprawienia.

    Standardy postępowania światowego przemysłu rozrodowego przejmują ośrodki in vitro w Polsce. Pod frazesami o „radości z własnego potomstwa” (oby jeszcze ono było własne w przypadku zapłodnienia z udziałem obcych komórek rozrodczych!) i „trosce o trendy demograficzne” kryją chęć zysku zdobytego poprzez gwałcenie prawa naturalnego. Konsekwencje zdrowotne tej manipulacji mogą być straszne. Stąd bierze się obecna zmowa milczenia odnośnie do faktu, że chore dziecko z wrodzonymi wadami rozwojowymi, którego zabicia odmówił prof. Bogdan Chazan, poczęło się z zapłodnienia in vitro.

    Oprócz wiedzy na temat zwiększonego ryzyka wad wrodzonych czy potencjalne klientki znają również statystyki, jak wygląda skuteczność proponowanych zabiegów? Nie jest tak, że każdej uda się nawet za trzecim podejściem. Desperacja może utrudniać obiektywny osąd. Zarabianie na łudzeniu pacjentek uderza w zasady deontologii, a odpowiedzialność za proponowanie nieetycznych zabiegów spada na lekarza.

    W wielu przypadkach (poza np. endometriozą) niepłodność to konsekwencja powikłań chorób przenoszonych drogą płciową, stosowania hormonalnych środków antykoncepcyjnych (lekarze ponoszą tu również winę, nie odmawiając ich przepisywania), wkładek/spiral wczesnoporonnych (na marginesie, świadomość, że to główny czynnik ryzyka promienicy miedniczno-brzusznej, jest bardzo niska).

    Nieposłuszeństwo wobec Boga ma swoją cenę dla wszystkich, bez względu na czyjąś wiarę lub niewiarę. Żyjemy na tym samym świecie.

     
    Dr hab. dr n. med. Andrzej Lewandowicz
    http://www.naszdziennik.pl/mysl/86607,przemysl-smierci.html

    avatar użytkownika intix

    33. Choroby psychiczne po in vitro


    zdjecie
    Zdjęcie: M_Dalder/
    Reuters


    Średnio 30-procentowy wzrost ryzyka, ale mechanizm nadal nieznany.

    Dotychczasowe doniesienia o związku metod sztucznego wspomagania rozrodu z wrodzonymi wadami rozwojowymi skupiały się głównie na zaburzeniach somatycznych.

    Z oczywistych względów mniej uchwytne, ale równie istotne medycznie i społecznie są zaburzenia psychiczne. Te mogą ujawniać się w bardzo odległym czasie.

    Wyniki badania zaprezentowane podczas corocznej konferencji Europejskiego Towarzystwa Rozrodu Ludzkiego i Embriologii (European Society of Human Reproduction and Embryology, ESHRE) w Monachium (29 czerwca – 2 lipca br.) sugerują jasno – dzieci poczęte za pomocą metod „leczenia niepłodności” charakteryzują się ryzykiem zapadnięcia na choroby psychiczne zwiększonym o blisko jedną trzecią w stosunku do dzieci poczętych drogą naturalną. (por. „IVF babies face greater risk of mental illness”, 30/06/2014, www.scotsman.com, gdzie podano górną granicę otrzymanych wyników, tj. 33 proc.). Ryzyko to na konferencji akceptującej techniki in vitro ocenione zostało jako niebezpieczne, ale niewysokie. Nie wiadomo nic o mechanizmach kumulacji tego ryzyka w kolejnych pokoleniach, a mechanizm uszkodzeń, które prowadzą do problemów psychicznych u dziecka wskutek stosowania metod wspomagania rozrodu, nie jest znany. Doniesienie mówi o przetrwałym charakterze zaburzeń, utrzymującym się w okresie dzieciństwa (0-19 lat) aż do wieku dorosłego, określonego w badaniu jako powyżej 20 lat.

    Prezentowane badanie kohortowe pt. „Increased risk of psychiatric disorders in children born to women with fertility problems: results from a large Danish population-based cohort study” (por. Abstracts of the 30th Annual Meeting of ESHRE, Munich, Germany, 29 June – 2 July, 2014, Vol. 29 Supp 1 2014, strona i28), przeprowadzone m.in. w University of Copenhagen i przez Danish Cancer Society Research Center, było pierwszym na tak szeroką skalę, które porównało ryzyko zaburzeń psychicznych, takich jak schizofrenia lub autyzm u dzieci poczętych drogą naturalną oraz poczętych z matek po „leczeniu niepłodności”.

    W badaniu przeanalizowano dane dotyczące 2 430 826 dzieci, z których 124 384, tj. 5 proc. urodzonych zostało przez matki z problemem niepłodności w latach 1969-2006. Przeprowadzono analizę pod kątem odnotowanych problemów psychicznych aż do roku 2009.

    Dla obiektywnej oceny należy zwrócić uwagę, że analiza zaburzeń u dzieci urodzonych w okresie 37 lat rozpoczyna się od 1969 roku, podczas gdy pierwsze dziecko z zapłodnienia in vitro urodziło się w 1978 roku. Tak więc okres 9 lat (na 37) nie obejmował metody in vitro, a jedynie mógł obejmować inne dostępne wówczas techniki wspomaganego rozrodu, jak sztuczną inseminację. Mechanizmy prowadzące do zwiększenia ryzyka zaburzeń psychicznych mogły być w tym przypadku inne.

    Odnotowano, że 170 240 dzieci objętych analizą w okresie o medianie 20 lat (0-41 lat), przyjętych zostało do szpitali z powodu ujawnionych zaburzeń psychicznych, przy czym dzieci urodzone przez matki z problemem niepłodności hospitalizowane były średnio o 30 proc. częściej, tj. współczynnik ryzyka HR dla wszystkich zaburzeń psychicznych wyniósł 1.30, przy 95-procentowym przedziale ufności (CI) (1.27-1.33). Wzrost ryzyka zaburzeń psychicznych określono jako statystycznie znamienny dla schizofrenii i psychoz (HR=1.25; 1.15-1.36), zaburzeń afektywnych (HR 1.27; 1.20-1.34), niepokoju (HR= 1.33; 1.28-1.38), zaburzeń łaknienia (HR=1.10; 1.01-1.21), opóźnienia rozwoju umysłowego (HR=1.26; 1.15-1.38), rozwoju umysłowego, włączając spektrum autystyczne (HR=1.19; 1.13-1.25). Zaskakująco wysokie ryzyko względne dotyczyło zaburzeń emocjonalnych i zaburzeń zachowania (HR=1.37; 1.31-1.43). Wyniki były zbliżone dla analizy subpopulacji w wieku 0-19 lat oraz w grupie powyżej 20 lat, sugerując przetrwały charakter zmian. W ograniczeniach badania wymieniono, że analizowane problemy psychiczne prawdopodobnie zostały niedowartościowane (a więc ich ryzyko zaniżone) w związku z faktem, że analizowane były tylko ostre stany psychiatryczne, wymagające hospitalizacji.

    Komentarze sugerują, że 1,9 proc. zaburzeń psychicznych w Danii związanych jest z poczęciem dziecka przez matki z problemem niepłodności, w praktyce najczęściej poddawanych zapłodnieniu metodą in vitro. Według relacji medialnych, prowadzący badanie (dr Allan Jensen) podkreśla, że na podstawie przeprowadzonego badania nie da się ustalić, czy obserwowany wzrost ryzyka chorób psychicznych związany był z niepłodnością matki czy zastosowaniem metod „leczenia niepłodności”, tj. sztucznego wspomagania rozrodu. Sugeruje, że „chociaż mechanizm leżący u podstawy zwiększonego ryzyka jest nieznany, to generalnie wierzy się, że niepłodność odgrywa większą rolę w efektach ubocznych niż procedury leczenia”. […] Wiadomo, że choroby psychiczne do pewnego stopnia mają składową genetyczną„.

    Ponieważ nauka oparta ma być na faktach, nie można nie odnieść się do argumentacji odwołującej się do ”generalnych wierzeń„. Tę linię argumentacji należy szeroko skomentować, także dlatego, że płynie ona ze strony klinik in vitro i towarzystw medycyny rozrodu w Polsce. Są to argumenty oparte nie na wiedzy odnośnie do mechanizmów (bo ta jest nieznana, jak podkreślił sam autor cytowanego badania), ale myśleniu życzeniowym.

    Kliniki te arbitralnie twierdzą, że wady wrodzone, które powstają w wyniku procedury in vitro, nie są wynikiem stosowania samej procedury, a jedynie wynikają z problemu niepłodności rodziców, np. na tle wieku matki. O ile takie tłumaczenie może wydawać się zasadne w przypadku wad genetycznych (udowodniony wzrost ryzyka powstawania nieprawidłowych komórek jajowych po 40. roku życia, tj. zwiększenie ryzyka trisomii 21 i zespołu Downa), o tyle nie można uzasadnić nim wzrostu ryzyka wad epigenetycznych spowodowanego manipulacjami in vitro. Wiadomo w świetle dostępnych wyników badań, że procedura ta wiąże się z zaburzeniami epigenetycznymi, tj. nie zmianami kodu genetycznego (jak w przypadku ”prostych„ mutacji, delecji czy aberracji chromosomalnych), ale zaburzeniem metylacji nici DNA i zmianami przestrzennej struktury chromatyny, tj. połączeń nici DNA z białkami.

    W szczególności wykazano wzrost prawdopodobieństwa defektów piętnowania rodzicielskiego (ang. gameting imprinting) wskutek metod zapłodnienia in vitro. Mogą one odbywać się na etapie zaburzonego dojrzewania komórki jajowej uzyskiwanej przez sztuczną stymulację jajników, podczas samego zapłodnienia w pożywce w metodzie in vitro, lub podczas początkowej fazy wzrostu zarodka w pożywce hodowlanej i rzutują na cały rozwój prenatalny. Proces piętnowania związany z metylacją DNA, obejmujący ok. 1 proc. genów, umożliwia różnicowanie, która nić DNA pochodzi od ojca, a która od matki, wiążąc się z normalnymi zmianami aktywności tych genów. Zaburzenie imprintingu prowadzi do niewłaściwej aktywacji pewnych genów ojcowskich lub genów matczynych w obrębie tej samej pary chromosomów (alleli), co leży u podstawy wad epigenetycznych.

    Obalone mity

    Bezpodstawne jest twierdzenie, że wrodzone wady rozwojowe wynikają jedynie z wieku matki lub z samego jej problemu niepłodności, co próbują sugerować środowiska in vitro. Ekspert w dziedzinie genetyki prof. dr hab. Stanisław Cebrat, odpierając tę linię argumentacji, zobrazował zagadnienie przykładem z weterynarii, w której in vitro stosuje się nie do ominięcia problemu bezpłodności zwierząt, ale pełnego przejęcia kontroli nad ich rozmnażaniem. ”Z analiz publikowanych danych wynika, że takie niewłaściwe piętnowanie występuje aż 17-18 razy częściej po in vitro niż u dzieci poczętych w naturalny sposób. W publikacjach, w których już przyjmuje się zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia błędów w piętnowaniu rodzicielskim, próbuje się to tłumaczyć współwystępowaniem tych defektów z cechą bezpłodności rodziców. Jest to absurdalne tłumaczenie, ponieważ te same defekty występują po rozmnażaniu in vitro u myszy i u bydła, a przecież nikt nie stosuje u tych zwierząt technologii in vitro po to, aby ominąć ich bezpłodność„ (por. wywiad ”In vitro jest niebezpieczne dla ludzkości„, ”Nasz Dziennik„, 27-28 listopada, nr 277 (3903)).

    W dalszym ciągu enigmatyczne i mało poznane zagadnienia epigenetyki w medycynie rozrodu, o wadze podkreślanej przez polskiego genetyka, podnoszone będą na konferencji ESHRE 26-27 września br. w Lizbonie.

    Należy dodać, że gdyby wzrost ryzyka wad wrodzonych wiązał się nie ze stosowaniem proceury in vitro, a tylko z wiekiem matki lub jej problemem niepłodności, to zapładnianie kobiet poprzez łamanie naturalnych barier chroniących przed poczęciem dzieci z wadami wrodzonymi (do czego sprowadza się manipulacja in vitro łącząca komórkę jajową z plemnikiem de facto siłą) jest nadal moralnie, a także medycznie nieusprawiedliwione. Uwzględnia bowiem świadomość faktu możliwych negatywnych konsekwencji ingerencji biotechnologicznej dla zdrowia i życia człowieka, bez wskazań medycznych w postaci ratowania zdrowia lub życia ludzkiego.

    W praktyce, gdy te naturalne bariery chroniące przed defektami zostają złamane przez in vitro, przynosząc medyczne konsekwencje, ośrodki sztucznego rozrodu próbują karykaturalnie naśladować naturę, posługując się eugeniką. Argumentem na ich postępowanie ma być przywoływany fakt, że w ”naturze również następuje selekcja„. Analogia w postaci selekcji ciężko chorych pacjentów na łóżkach szpitalnych, przeznaczonych do eutanazji tylko dlatego, że ”w naturze również umierają ludzie„, np. wskutek kataklizmów, ukazuje niemoralność i brak racjonalnych podstaw takiego myślenia.

    Należy poczekać na szersze publikacje wyników prezentowanych na konferencji ESHRE w Monachium. Niemniej jednak alarmujące doniesienia powinny prowadzić do natychmiastowego wstrzymania eksperymentów dotyczących sztucznego rozrodu z udziałem ludzi.

    Dr hab. Andrzej Lewandowicz
    http://www.naszdziennik.pl/mysl/90221,choroby-psychiczne-po-in-vitro.html

    avatar użytkownika guantanamera

    34. A w Radio Maryja

    dzisiaj gości profesor Jan Talar - ten, który nie uznaje tzw. "śmierci mózgowej".
    Też był szykanowany...
    Wstrząsające wiadomości i rozmowy... Pewnie będzie zapis w Radio Maryja ...

    avatar użytkownika intix

    35. Hazard...

    Hazard genetyczny

    zdjecie
    Zdjęcie: Ewa Sądej/ Nasz Dziennik


    Dziś upływa ostatni dzień konsultacji społecznych nad projektem ustawy o in vitro. Specjaliści z dziedziny ginekologii na określenie proponowanych zapisów znajdują wiele określeń, z których najłagodniejsze to „skandal”.


    Według ginekologów-położników, z którymi rozmawiał „Nasz Dziennik”, projekt ustawy forsuje ideologiczny pogląd, jakoby procedura zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro była sposobem leczenia niepłodności, do tego jedynym. To grube nadużycie, akcentują lekarze: nawet po udanym zabiegu zapłodnienia na szkle powód niepłodności nie zostaje usunięty. Kobieta nadal nie jest w stanie naturalnie zajść w ciążę.

    W myśl projektu podejście do in vitro nie musi być nawet poprzedzone właściwym leczeniem niepłodności ani diagnostyką, jaką oferuje chociażby naprotechnologia. Jak podkreśla dr Andrzej Banach, specjalista ginekolog-położnik, a także naprotechnolog, ustawa tego nie definiuje. Zabrakło listy koniecznych badań w diagnozowaniu przyczyny niepłodności (np. u kobiety sprawdzenie drożności jajowodów, badań TSH, ATPO, ATG, PRL, AMH i innych). To ważne z punktu widzenia zdrowia dziecka. – Para musi być przecież wyleczona np. z insulinooporności, cukrzycy, choroby tarczycy, hiperprolaktynemii, zaburzeń hormonalnych. Niedopuszczalne jest powtarzanie procedury in vitro przy nawracających poronieniach – stwierdza dr Banach, autor petycji do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, w której wnioskuje o odrzucenie projektu ustawy. Petycję można podpisać na stronie citizengo.org.

    Zdaniem dr. Banacha, brak listy chorób dziedzicznych będących wskazaniem do preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej otwiera pole do nadużyć eugenicznych. W projekcie ustawy zawarte są zapisy zezwalające na testowanie ludzkich embrionów w celu dokonania wyboru płci, który ma pozwolić uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Ponadto, zdaniem lekarza, zastosowanie gamet pobranych od dawcy w celu dawstwa innego niż małżeńskie promuje antyrodzinny sposób wychowania potomstwa i nasili socjopatię sierot z niepełnych związków oraz powielanie tego modelu.

    Na wiele innych kardynalnych błędów w projekcie zwracali uwagę również specjaliści genetycy, a także lekarze, którzy procedurę in vitro znają od podszewki. Profesor Andrzej Kochański, genetyk z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk, podkreśla, że ludzki embrion, najwcześniejsze stadium rozwoju biologicznego człowieka, został potraktowany w projekcie jak przedmiot – produkt i określony jako „grupa komórek”, co jest skandaliczne. Ustawa nie zawiera bardzo ważnych informacji: ile zarodków można utworzyć podczas jednej procedury IVF, ile z nich można przenieść podczas transferu do jamy macicy, co będzie działo się z „nadliczbowymi” embrionami i jak długo będą przechowywane. Bardzo ważną kwestią jest również ocena zdrowia dzieci poczętych w procedurze in vitro. Doktor Banach zwraca uwagę, że należy określić, do którego momentu będzie monitorowany stan zdrowia dzieci poczętych pozaustrojowo, ponieważ wiele wad ujawnia się dopiero w wieku dojrzewania.

    Kogo Arłukowicz nie pyta

    Projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” został skierowany do konsultacji społecznych do 33 podmiotów, m.in. Naczelnej Rady Lekarskiej, Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych i Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. Do konsultacji zaproszono też proaborcyjną Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Pominięto natomiast tak ważną grupę specjalistów, szczególnie w odniesieniu do tematu zapłodnienia pozaustrojowego, jaką są genetycy. Jak podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. Alina Midro, genetyk, były konsultant wojewódzki w dziedzinie genetyki klinicznej, Ministerstwo Zdrowia widocznie nie jest zainteresowane opinią specjalistów genetyków w tak powiązanej z genetyką kwestii zapłodnienia pozaustrojowego.

    Według planów ministra zdrowia, po wakacjach parlamentarnych projekt będzie procedowany przez posłów i senatorów.

    Izabela Borańska-Chmielewska

    avatar użytkownika intix

    36. ...Niedopuszczalne...

    ...Niedopuszczalne jest powtarzanie procedury in vitro przy nawracających
    poronieniach – stwierdza dr Banach, autor petycji do ministra zdrowia
    Bartosza Arłukowicza, w której wnioskuje o odrzucenie projektu ustawy.
    Petycję można podpisać na stronie citizengo.org..
    .

    Petycje:

    >Wniosek o odpowiedzialność ośrodków IN VITRO za zdrowie ich pacjentek i dzieci


    Podłączam też:

    >Poświęć minutę, by uratować dziecko...

    >Ratuj życie dzieci - apel do ambasadora Polski przy Radzie Europy

    avatar użytkownika gość z drogi

    37. podpisane

    wysłano n.p strony...8823 protesty...trochę mało Arłukowicza trzeba po prostu wyrzucić z tego stanowiska .

    gość z drogi

    avatar użytkownika intix

    38. Droga Zofio

    Przepraszam bardzo Ciebie i Wszystkich... Podpinając więcej petycji być może trochę namieszałam...
    Bardzo ważne aby podpisywać wszystkie, ale petycja, o której jest mowa w powyższym artykule, w komentarzu poniżej artykułu jest podpięta jako pierwsza. Pozwolę sobie jeszcze raz podać do niej link:

    >Wniosek o odpowiedzialność ośrodków IN VITRO za zdrowie ich pacjentek i dzieci

    Dziękuję Ci za wsparcie i pozdrawiam serdecznie...

    avatar użytkownika gość z drogi

    39. podpisane :)

    do 50 tysięcy jeszcze troszkę brakuje....
    serdeczne pozdrowienia z drogi...:)

    gość z drogi

    avatar użytkownika intix

    40. Projekt najgorszy z możliwych

    Dnia 16 lipca 2014 r. rząd przyjął projekt Ustawy o leczeniu niepłodności i skierował go do tzw. konsultacji społecznych. Mało kto o tym usłyszał, jako że był już okres urlopowy i ludzi bardziej zajmowała pogoda i perspektywa zasłużonego wypoczynku niż śledzenie zmian na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji. Te „konsultacje” skończyły się 18 sierpnia, przy niemal całkowitym milczeniu mediów.

    Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że rząd usiłuje przepchnąć projekt – najbardziej liberalny z dotychczas przedstawianych na forum publicznym – w czasie wakacyjnym, po cichu. Argumentuje się, że pośpiech jest wymuszany przez prawo unijne, gdyż Polska jest ostatnim krajem UE, który nie ma stosownej legislacji odnośnie do leczenia niepłodności. Bo niewątpliwie projekt powstał w pośpiechu, o czym może się przekonać każdy, kto jednak zechce poświęcić swój czas jego uważnej lekturze. Poza tym przecież wszyscy wiemy, że pośpiech jest złym doradcą…

    Rozmawiałem na temat tego projektu z lekarzami (ginekologami i endokrynologami) zaangażowanymi w leczenie niepłodności w Instytucie Rodziny w Warszawie i w innych ośrodkach naprotechnologicznych. Na bieżąco śledzę ich dyskusję nad tym projektem. I podobnie jak oni, jestem z jednej strony rozczarowany jego treścią, a z drugiej zasmucony jego wymową.

    Projekt zawiera wiele błędów, zarówno merytorycznych, jak i formalnych. Jest niespójny wewnętrznie i zewnętrznie, czyli stoi w sprzeczności z już obowiązującym ustawodawstwem.

    Zmarły przed ośmiu laty ks. prof. Janusz Nagórny zapewne by go opisał następująco: poszczególne artykuły i paragrafy łączy w nim tylko kartka papieru, na którym go wydrukowano. Choć może nie do końca – łączy go chęć zalegalizowania obecnego stanu rzeczy i zagwarantowanie państwowej ochrony i finansowania ośrodkom sztucznego rozrodu.

    „Leczenie”

    Pierwszą i zasadniczą wadą tego projektu jest niemal całkowite ograniczenie leczenia niepłodności do stosowania procedur sztucznego rozrodu, a nade wszystko zapłodnienia pozaustrojowego (por. art. 1, p. 2). Należy przypomnieć, że techniki te nie są leczeniem niepłodności, gdyż niepłodne pary pozostają niepłodne po ich zastosowaniu. Oczywiście, w jakimś stopniu in vitro może rozwiązać problem bezdzietności pary małżeńskiej, jednakże używanie w tym zakresie terminu „leczenie” jest zwykłą manipulacją.

    Co prawda projektodawca zamieścił uwagę, że procedury pozaustrojowe mają być stosowane tam, gdzie inne działania terapeutyczne zawiodły, jednakże w żaden sposób nie określa ani zakresu, ani czasu trwania diagnostyki, tudzież terapii, które musiałyby być podjęte, by skierować parę do owej „ostatecznej instancji”. Zgodnie z art. 6 leczenie niepłodności (w rozumieniu ustawy) musi obejmować procedury sztucznego rozrodu. Podmioty lecznicze, które zajmują się leczeniem niepłodności, ale nie przeprowadzają zabiegów sztucznej inseminacji lub in vitro, nie mogą posiadać statusu centrum leczenia niepłodności. Jest to bardzo poważne nadużycie prowadzące do zawłaszczenia w sposób nieuprawniony przychylności państwa i finansowania przez ośrodki in vitro.

    Dla solidnej diagnostyki i terapii niepłodności w zgodzie z logiką dobrej medycyny ukierunkowanej na przywrócenie zdrowia prokreacyjnego małżonków nie ma w tym projekcie miejsca. Innymi słowy, ustawa przekreśla cały wysiłek lekarzy naprotechnologów, którzy swoje życie i kunszt lekarski poświęcili rzeczywistemu leczeniu niepłodności.

    In vitro dla par homoseksualnych

    Projektodawca przez leczenie niepłodności rozumie także stosowanie in vitro wobec osób samotnych i par homoseksualnych. Z logicznego punktu widzenia jest to zabieg absurdalny, gdyż pary homoseksualne właśnie ze względu na swoją jednopłciowość są niepłodne. Płodność zawsze dotyczy konkretnej pary: mężczyzny i kobiety. Ze względu na naturę tej relacji, ale też ze względu na dobro dziecka konieczne jest, aby ów związek miał stabilny, trwały charakter, czego wyrazem jest formalny akt zawarcia małżeństwa.

    Zresztą twórcy tego projektu zdają się w ogóle nie brać pod uwagę interesu poczętego drogą in vitro dziecka. Przyjmują za dopuszczalne pobieranie komórek rozrodczych od anonimowych dawców i niemal nieograniczone nimi dysponowanie (por. art. 13-16). Zgadzają się na implantację znajdujących się w stadium zarodkowym dzieci kobietom, których nie łączy z nimi żaden związek. Urodzone w wyniku takiej adopcji prenatalnej dzieci będą miały od samego początku problem z tożsamością, gdyż nie będą w stanie określić, czyimi są dziećmi.

    I nie chodzi tu o brak informacji. Kogo bowiem dziecko ma nazwać swoją matką: kobietę, z którą łączy je pokrewieństwo genetyczne, czy tę, która je fizycznie urodziła? Kto będzie ojcem – ten, kto wychowuje, czy mniej lub bardziej anonimowy dawca nasienia?

    Doświadczenie z anonimowymi dawcami nasienia z państw zachodnich dobitnie pokazuje, że problem jest bardzo poważny. Dodatkowo, zgoda na takie rozwiązania pociągnie za sobą liczne problemy natury prawnej, takie jak dziedziczenie lub zdolność do zawierania małżeństw. Nie można bowiem wykluczyć sytuacji, że genetycznie spokrewnione osoby (nie wiedząc o tym fakcie) będą chciały zawrzeć małżeństwo.

    Nad kwestią anonimowości dawstwa komórek rozrodczych warto się na moment zatrzymać, jako że wiele uwagi poświęcono jej w projekcie, ograniczając ją w zasadzie wyłącznie do dostępu biorców do danych dawców (i vice versa), w żaden sposób nie odnosząc się do zagadnienia dostępu do informacji przez urodzone w wyniku procedur in vitro dziecko. Zresztą, gdyby jakikolwiek zakaz w tym zakresie był wprowadzony, ograniczałby fundamentalne prawa osoby, w tym do informacji na własny temat, prawa chronione konstytucyjnie. Brak takich zapisów sprawia jednak, że gwarantowana projektowaną ustawą anonimowość jest tymczasowa i iluzoryczna i może pęknąć jak bańka mydlana przy pierwszej okazji – czyli po osiągnięciu pełnoletniości przez narodzone z in vitro dziecko.

    Mordowanie w imię genetycznej selekcji

    Trzeba też zauważyć, że przedstawiony do konsultacji projekt ma swój wymiar eugeniczny. Znajdujący się w art. 19 zapis zabrania co prawda „testowania zarodków” w celu wyboru płci dziecka, ale dopuszcza już taki test (wyboru płci) w celu wykluczenia genetycznej choroby dziedzicznej.

    Cóż jednak oznacza możliwość wyboru płci dziecka ze względu na możliwe choroby dziedziczne? Ano to, że jeśli chłopcy byliby zagrożeni daną chorobą, to w wyniku takich badań prenatalnych zostaną poddani „terminacji”, a więc zabici na najwcześniejszym etapie swojego życia. Podobnie zresztą jak wszystkie dzieci niespełniające założonych norm. Ponieważ przywołany art. 19 projektu jest jedynym odnoszącym się do diagnostyki preimplantacyjnej (zapis jest powtórzony w art. 67), proponowany zapis należy interpretować jako przyzwolenie (lub wręcz zachętę) do prowadzenia badań określających genetyczną jakość poczętych w laboratorium dzieci celem eliminacji tych, które są obciążone wadami.

    Swoją drogą, jest rzeczą znamienną, że projektodawca nie określił w żaden sposób, co rozumie przez „ciężką, nieuleczalną chorobę genetyczną” i nie przewidział trybu sporządzenia takiej listy, choćby przez stosowne rozporządzenie ministra zdrowia. Oznacza to wprowadzenie do projektu płynnej klauzuli, która w łatwy sposób może się stać przedmiotem manipulacji i nadużyć.

    W interesie lobby in vitro

    To nie są wszystkie wady projektu. Nie mam żadnych wątpliwości, że przedstawiony do konsultacji społecznych projekt rządowy Ustawy o leczeniu niepłodności jest najgorszym z dotychczasowych projektów ustawy bioetycznej. Jest próbą zabezpieczenia interesów lobby in vitro kosztem lekarzy rzeczywiście starających się o przyczynowe leczenie niepłodności oraz samych pacjentów.

    To prawda, że ustawodawstwo unijne domaga się od Polski natychmiastowego wprowadzenia uregulowań w zakresie bioetyki, w tym kwestii wspomaganego rozrodu. Zaniedbania minionych lat przynoszą owoce. Wystarczyłoby jednak, zamiast tworzyć kolejny gniot prawny, ponownie podjąć prace nad już istniejącymi projektami. Albo jeszcze lepiej – nad jednym z nich, obywatelskim projektem „Contra in vitro”.

    Problem w tym, że obecna ekipa rządząca, choć może lepiej powiedzieć: obecna klasa polityczna, nie słucha głosu społeczeństwa, czego dowodem jest odrzucenie obywatelskich projektów ustaw o delegalizacji in vitro i o delegalizacji aborcji eugenicznej. Sposób przeprowadzenia tzw. konsultacji społecznych nad projektem Ustawy o leczeniu niepłodności doskonale wpisuje się w tę logikę autorytarnego sprawowania władzy.

    Głębi dramatu dodaje fakt, że ustawa o leczeniu niepłodności naprawdę jest potrzebna, ale nie byle jaka. Potrzebna jest ustawa dobra. Potrzebują jej pacjenci, małżeństwa, które borykają się z problemem niepłodności. Potrzebują jej lekarze, aby móc prowadzić solidną diagnostykę istniejących schorzeń i ich skuteczną terapię. Pozostaje mieć nadzieję, że parlamentarzystom, posłom i senatorom nie zabraknie odwagi, by stanąć w obronie zdrowego rozsądku i odrzucić rządowy projekt ustawy już w pierwszym czytaniu.

    Dr hab. Piotr Kieniewicz MIC
    http://www.naszdziennik.pl/mysl/92593,projekt-najgorszy-z-mozliwych.html

    avatar użytkownika intix

    41. Patologia pod hasłem medycyny


    zdjęcie
    Zdjęcie: Erik De Castro/ Reuters


    Już prawie 8 tys. osób podpisało protest przeciwko „usłudze” ubezpładniania kobiet oferowanej w niektórych placówkach jednej z sieci medycznych zamieszczony na stronie Citizengo.org.

    Oferta obejmuje „wszczepianie implantów antykoncepcyjnych”, czyli czasowe długotrwałe (do 3 lat) ubezpłodnienie, tj. w istocie hormonalną sterylizację (!). Uświadomienie sobie tego faktu, pozwala ocenić ciężar proponowanego zła. Dla oceny moralnej nie ma żadnego znaczenia, że czasowe ubezpłodnienie dokonywane jest na drodze hormonalnej, tj. farmakologicznej, a nie trwałej chirurgicznej. Odnosząc się natomiast do skutków, dla wielu kobiet ten czas będzie bezpowrotnie stracony, a przywrócenie płodności po usunięciu implantu mocno niepewne.

    Sztyft pod skórę – patologiczna oferta

    Implant, którego nazwy nie podano, w postaci sztyftu wszczepianego pod skórę, uwalnia hormon – progestagen, długotrwale zaburzający płodność kobiety. Oprócz hamowania owulacji środek tego typu ma także działanie wczesnoporonne, uniemożliwiające zagnieżdżenie się zarodka, jeśli dojdzie do zapłodnienia. Wprowadza kobietę w stan patologii także pod wieloma innymi aspektami. Na drodze innej niż estrogeny prowadzi do zwiększenia krzepliwości krwi, będąc czynnikiem ryzyka zakrzepicy żylnej i innych działań niepożądanych. Tymczasem informacja, że preparat zawiera „jedynie progestagen” (tj. nie zawiera estrogenów szkodliwych w innym mechanizmie), ma być chyba chwytem reklamowym. Dlaczego strona sieci nie informuje o groźnych powikłaniach, zabezpieczając się jedynie formułą, że „Szczegółowych informacji na temat zabiegu, działania implantu, przeciwwskazań i działań niepożądanych udziela lekarz”?

    Poza jednoznaczną moralną oceną oferty należy pamiętać, że lekarz może zapomnieć o wymienieniu wszystkich przeciwwskazań, a tym bardziej powikłań. Do tego zdziwiłbym się, gdyby osoba w białym fartuchu dokonująca ubezpłodnienia chciała mówić o powikłaniach swoich wątpliwych działań.

    Ubezpłodnią, potem zaoferują in vitro?

    Propozycja wszczepienia implantów antykoncepcyjnych w świetle „porad antykoncepcyjnych”, które zamieszczono na innej stronie tej sieci, pisząc o… „kontaktach przygodnych” (SIC!), ma w założeniu kryć skutki rozwiązłości i promiskuityzmu. Z drugiej strony, z małżeństwa ma czynić jałową atrapę. W proteście postawiono pytanie, czy kobiety zachęcane dziś do zapłaty za implanty antykoncepcyjne już za parę lat będą szukać środków na zabiegi in vitro?

    Ponadto „oferowanie implantów antykoncepcyjnych to nieuczciwość wobec kobiet, które często nie zdają sobie sprawy z długofalowych konsekwencji ich stosowania. […] Oferta ta uderza w zdrowie kobiet i uwzględnia jedynie krótkowzroczne interesy wielkich korporacji, z niechęcią odnoszących się do kobiet w stanie błogosławionym”. Z pewnością wielu klientów sieci to klienci korporacyjni. Czy do nich skierowana ma być ta uwłaczająca oferta?

    Usługi niemedyczne sprzeczne z logiką

    Skutki ubezpładniania nie tylko wykraczają poza indywidualne konsekwencje zdrowotne i psychologiczne, ale przenoszą się na skalę społeczną. Skandaliczna oferta uderza w oficjalną politykę rządu odnośnie do demografii, który zapewniał o trosce o rozwój demograficzny (tak przynajmniej rząd oficjalnie argumentował przyjęcie dofinansowania in vitro) i co podnosi protest: „Naraża to Skarb Państwa na trudne do wyobrażenia straty w związku z późniejszym leczeniem powikłań refundowanym następnie przez NFZ”.

    Błędne koło nieetycznych działań, pozostających w specyficznej biznesowej symbiozie, napędzane jest za publiczne pieniądze. Już dziś polskie społeczeństwo sponsoruje sumą ponad 250 mln zł „kliniki” bawiące się ludzkim życiem w ramach procederu zapłodnienia in vitro.

    Z drugiej strony nasze pieniądze przeznaczane są na refundację wielu specyfików antykoncepcyjnych. Trudno nie wspomnieć o powikłaniach ich stosowania, jak grożąca śmiercią zatorowość płucna u młodych kobiet, a w późniejszym wieku nowotwory, nadciśnienie, zawały i udary, choroby wątroby i dróg żółciowych i innych. Obowiązkiem ministra zdrowia jest racjonalne wydatkowanie publicznych środków na ochronę zdrowia, a nie na działania sprzeczne z tym celem.
     
    Obławy sterylizacyjne w krajach Trzeciego Świata

    Praktyki ubezpładniania kobiet znane są z krajów Trzeciego Świata. W kampanie sterylizacyjne w Afryce i Azji uwikłane są międzynarodowe koncerny farmaceutyczne oraz agendy ONZ jak Fundusz Ludnościowy ONZ (UNFPA). Wydawać się może to niewiarygodne, ale działania przestępcze nierzadko wychodzą od oficjalnych poważnych instytucji, wspieranych przez potentatów finansowych.

    Przypadki „obław sterylizacyjnych” (trzeba to nazwać po imieniu) w Indiach obejmują najbardziej brutalne opisy, według których kobiety „operowano” brudnymi narzędziami, pozostawiając wijące się z bólu na ziemi. 13 z nich zmarło, o czym donosiły media w listopadzie br. Rządy niektórych państw krajów Afryki obawiają się również podstępu pod pretekstem np. szczepień ochronnych. Poddanie się kampaniom antynatalistycznym w krajach Afryki jest często elementem szantażu przy udzielaniu „pomocy gospodarczej”.

    Próby kliniczne pierwszego hormonalnego implantu przeciwpoczęciowego (Norplant) prowadzone były w latach 70. w Chile i 80. w Bangladeszu. W USA do roku 1996 przeciwko producentowi, firmie Wyeth, wytoczono 50 tysięcy skarg sądowych z powodu działań ubocznych. Wyeth w ramach ugody zobowiązał się wypłacić 36 tysiącom kobiet po 1500 dolarów. Rozwiązanie zaakceptowały 32 tysiące poszkodowanych. Implant wycofano, niestety zastępując go innym produktem. Tymczasem implanty hormonalne wszczepiono bez wiedzy rodziców 13-letnim dziewczynkom w Southampton w Anglii, z co najmniej 9 gimnazjów, jak doniósł The Telegraph w 2012 roku. (http://www.telegraph.co.uk/health/healthnews/9065998/Girls-13-given-cont...).

    Więzienie za przestępcze praktyki

    W Polsce obowiązuje art. 156 § 1 kodeksu karnego, zgodnie z którym: „Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci: 1) pozbawienia człowieka […] zdolności płodzenia, 2) […] ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej, choroby realnie zagrażającej życiu […] podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. Ekspertyzy prawnej wymaga sprawdzenie, dlaczego nie wszczyna się postępowań karnych wobec tych, którzy proponują długotrwałe ubezpłodnienie, także metodami innymi niż chirurgiczne, tj. metodami chemicznymi i hormonalnymi. Osoba odpowiedzialna za dopuszczenie do obrotu na terenie Polski oferowanego specyfiku powinna również ponieść prawne konsekwencje.

    O ile przestępcze akcje sterylizacyjne w krajach Trzeciego Świata odrażają brutalnością, kampania socjotechniczna ruchów antynatalistycznych i feministycznych prowadzona w krajach Europy, przy jednoczesnej mentalności hedonistycznej zlaicyzowanych społeczeństw, osiągnęła swój cel. Zmiana mentalności jest punktem kluczowym rewolucji obyczajowej. Ta stosuje obecnie „europejskie” metody – zamiast fizycznego przymusu skuteczniejsza jest demoralizacja i zobojętnianie na zło obłóczone mirażem utylitarnych korzyści, aż do pełnej jego akceptacji. Wtedy niczego nie trzeba narzucać, a społeczeństwo, pod pretekstem dobrodziejstw techniki, samo przyjmie zgubne praktyki ideologii „praw reprodukcyjnych”, posuniętych do aborcji, antykoncepcji, sterylizacji, kastracji oraz in vitro.

    Odzew na protest „Ubezpładnianie kobiet to działanie niemedyczne!” na portalu www.citizengo.org niewątpliwie określa naszą świadomość i wrażliwość na dobro i zło, w sytuacji gdy niektórym wydaje się, że wszystko można sprzedać pod hasłem medycyny.

    @PRZYPISY O AUTORZE:Autor jest lekarzem specjalistą chorób wewnętrznych i doktorem habilitowanym nauk chemicznych.

    Dr hab. Andrzej Lewandowicz

    ***
    Podpisz protest:

    >Ubezpładnianie kobiet to działanie niemedyczne! Protestujemy!

    a także:

    >Petycja...

    Podłączam też do tego wpisu:
    >Hitlerowcy wobec kontroli urodzin - prof. dr hab. Artur J. Katolo

    avatar użytkownika intix

    42. In vitro – eugeniczna spirala zła


    In vitro – eugeniczna spirala zła
    fot. Anatol Chomicz / FORUM

    Dramat matki, która w wyniku zabiegu in vitro urodziła nie swoje dziecko, pokazuje jak demoniczna jest procedura sztucznego zapłodnienia. Dlatego czas wyraźnie powiedzieć: „dość”. Głośny sprzeciw wobec praktyk eugenicznych powinien wyrazić nie tylko katolicki laikat. Wierzę głęboko, że zdecydowany głos w tej sprawie zabierze również polski Episkopat.

    Nie można osiągnąć dobrych skutków przy pomocy złych środków – to stara prawda, od wieków głoszona przez Kościół. Czytamy wszak w Ewangelii słowa Pana Jezusa o złym drzewie, które nigdy nie wyda dobrych owoców. Słowa te to idealny komentarz do jeżącej włos na głowie informacji o „pomyłce” lekarzy z podszczecińskiej kliniki, popełnionej podczas wykonywania zabiegu sztucznego zapłodnienia. Wskutek ich błędu, kobieta poddana temu zabiegowi, nosiła, wykarmiła i wydała na świat dziecko, którego matką - w sensie genetycznym - wcale nie była. W dodatku malec ma liczne wady genetyczne, co być może jest właśnie tragicznym skutkiem manipulowania ludzkim życiem przez medyków.

    Śledząc przykry los skrzywdzonej kobiety trudno wątpić, że in vitro to piramidalne, wielopoziomowe zło. Kondensacja zdecydowanie niemoralnych czynów i zachowań, do jakich dochodzi w trakcie tej procedury jest po prostu ogromna – począwszy od samego sposobu przekazania materiału genetycznego, poprzez poniżające dla ludzkiej godności magazynowanie zarodków czyli po prostu nienarodzonych dzieci, aż po niszczenie części zarodków, czyli już poczętego życia. Przyglądając się bliżej całej procedurze in vitro, widzimy jasno, że niesie ona ze sobą piekielny aspekt eugeniczny.

    Po co to wszystko? Dlaczego, mimo tak oczywistych złych aspektów zapłodnienia pozaustrojowego, z iście demoniczną determinacją dąży się do upowszechnienia tej procedury, skutkującej tragedią wielu ludzi? Rodzina, która wychowuje chore dziecko przeżyła zapewne szok, na wieść, że genetyczny ojciec dziecka jest co prawda znany, ale za to matka okazała się kompletnie obcą i anonimową osobą! Taka sytuacja to dramat nie tylko tego małżeństwa, ale również dziecka, które w przyszłości może popaść w poważny problem psychiczny, związany z kwestią własnej tożsamości – kluczową dla prawidłowego rozwoju młodego człowieka.

    Warto też zwrócić uwagę na inny - wydaje się, że dotychczas nie akcentowany - problem ujawniony właśnie za sprawą wydarzeń w podszczecińskim szpitalu. Mianowicie matka, która urodziła dziecko, nieświadomie stała się… surogatką dla dawczyni jajeczka oraz własnego męża! To przykra konstatacja, uświadamiająca nam, jak gęstą nicią zła upleciono usilnie promowaną procedurę sztucznego zapłodnienia, finansowaną w dodatku z naszych pieniędzy w ramach rządowego programu. Nie zapominajmy wszak, że premier Ewa Kopacz właśnie refundowanie i upowszechnianie procedury in vitro ogłosiła jako jeden z priorytetów swoich rządów.

    Wspomniany problem „matki-surogatki” może stać się asumptem dla postępowych środowisk do podjęcia tak zwanej dyskusji na temat legalizacji takiej formy ciąży. Pamiętajmy wszak, że w wielu innych krajach „matka-surogatka” to już instytucja usankcjonowana regulacjami prawa. Czy bardzo zdziwilibyśmy się, gdyby za kilka dni, na kanwie szczecińskiej afery, jakiś liberalny publicysta rozpoczął debatę nt. legalizacji surogatek w Polsce?

    Tymczasem szczeciński dramat powinien być impulsem do przeciwdziałania dalszym próbom upowszechniania zabiegów sztucznego zapłodnienia i refundowania tej procedury z budżetu państwa. Akcję przeciwko in vitro powinien podejmować nie tylko katolicki laikat, ale także wszyscy ludzie dobrej woli, którym nie jest obojętne prawo naturalne. Wierzę głęboko, że wyraźny głos sprzeciwu popłynie również z Episkopatu. Warto powiedzieć „dość” i powstrzymać w końcu tę spiralę zła.

    Arkadiusz Stelmach
    http://www.pch24.pl/in-vitro---eugeniczna-spirala-zla,33785,i.html
    ***

    Czytaj też:
    >„Dziecko nie swojej matki” i ministra

    Załączam też:
    >Maria i Jan cudem Jerycha Różańcowego




    avatar użytkownika intix

    43. Krajowy duszpasterz służby zdrowia:

    niszczymy zdrowie prokreacyjne!

    Żyjemy w kompletnym fałszu, bo zamiast troszczyć się o zdrowie prokreacyjne, czynimy wszystko, by je zniszczyć – powiedział KAI ks. prof. Stanisław Warzeszak. Krajowy duszpasterz służby zdrowia skomentował w ten sposób zapowiedzi przygotowania przez ministerstwo zdrowia ustawy „o leczeniu niepłodności”, legalizującej przede wszystkim metodę zapłodnienia in vitro. - Ustawa bioetyczna jest bardzo potrzebna, ale powinna być przyjazna człowiekowi - stwierdził ks. prof. Warzeszak.

    Duszpasterz służby zdrowia zaznaczył, że projektów ustaw o in vitro było w ostatnich latach wiele, dlatego „trudno się ustosunkowywać do czegoś, czego jeszcze nie znamy w ostatecznej wersji”. Jednak, jak powiedział, zarówno ten projekt, jak i niektóre inne propozycje legislacyjne, m.in. na temat konwencji antyprzemocowej czy pigułki „dzień po” – oznaczają, że „wszystko idzie ku liberalizacji prawa”.

    „Wydaje mi się, że żyjemy w kompletnym fałszu, bo zamiast troszczyć się o zdrowie prokreacyjne, czynimy wszystko, by je zniszczyć” – ocenił rozmówca KAI.

    Przywołał także przykład wprowadzenia na polski rynek pigułki „dzień po”, która jest środkiem niszczącym zdolność prokreacyjną. - Wiadomo, choć nikt głośno oficjalnie tego nie powie, że środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne sprawiają, że po 10-15 latach ich używania młoda osoba będzie niezdolna do poczęcia dziecka – powiedział ks. prof. Warzeszak.

    „Należy się tylko dziwić, że żyjemy w tym absurdzie i potwierdzamy go, legalizując kolejne ustawy, które są w gruncie rzeczy przeciwko zdrowiu prokreacyjnemu. Dziś mówi się już raczej o zdrowiu reprodukcyjnym, do którego należy także aborcja i in vitro, w dalszej perspektywie także eugenika i klonowanie człowieka” – dodał krajowy duszpasterz służby zdrowia.

    „Potrzeba w tym zdrowego rozsądku, kierowania się rzeczywistym dobrem człowieka, a zaprzestania kierowania się wyłącznie racjami politycznymi. To zwiastuje jakiś bardzo głęboki kryzys naszej cywilizacji” – skonstatował ks. prof. Stanisław Warzeszak.

    Nazywanie in vitro jedną z metod leczenia niepłodności ks. Warzeszak uznał za „zafałszowanie na poziomie języka”. – Jeśli to nazwiemy leczeniem niepłodności, a w gruncie rzeczy para małżeńska pozostaje nadal niepłodna, to mamy do czynienia z biotechnologią prokreacyjną – stwierdził krajowy duszpasterz służby zdrowia.

    Jego zdaniem, gdyby środki wykorzystane do wdrożenia metody in vitro zainwestowano w naturalne sposoby leczenia niepłodności, to „bylibyśmy w stanie wyleczyć wiele chorób niepłodności, które dzisiaj istnieją”. Trzeba też postawić akcent na profilaktykę, czyli zapobieganie przyczynom coraz częstszych przypadków niepłodności w społeczeństwie.

    Ks. Warzeszak jest zdecydowanym zwolennikiem ustawa bioetyczna, która, jak podkreśla, wreszcie wypełniłaby luki legislacyjne w polskim prawie. Dodał jednocześnie, że ustawa taka „jest bardzo potrzebna, ale należałoby sobie życzyć, by była prostu jak najbardziej przyjazna człowiekowi, naszej cywilizacji”.

    Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała dziś, że rządowy projekt ustawy o in vitro dostępny ma być nie tylko dla małżeństw. - Nie można ograniczyć dostępności – stwierdziła Kidawa-Błońska, dodając, że w ustawie ma być zapis, że z in vitro będą miały prawo skorzystać pary, które przeszły całą procedurę leczenia. - In vitro nie może być na zawołanie - podkreśliła.

    Projekt, do którego odniosła się Kidawa-Błońska to opracowany przez ministerstwo zdrowia projekt „ustawy o leczeniu niepłodności”. Jest on modyfikacją dokumentu opracowanego w ministerstwie zdrowia i przyjętego 16 lipca ub. roku. Tak jak poprzednio, w wyraźny sposób postawiono w nim na lansowanie procedury zapłodnienia pozaustrojowego, czyli in vitro, a nie na leczenie niepłodności. Wprawdzie zaznaczono, że zapłodnienie pozaustrojowe będzie stosowane „po wyczerpaniu innych metod leczenia lub braku zasadności ich zastosowania ze względów medycznych, co ma miejsce w przypadku niepłodności bezwzględnej”, ale nie sprecyzowano dokładnie po wyczerpaniu jakich procedur medycznych i po jakim czasie leczenia nie przynoszącego skutków, ten zabieg ma być dokonywany.

    Źródło: KAI
    http://www.pch24.pl/krajowy-duszpasterz-sluzby-zdrowia---niszczymy-zdrow...

    avatar użytkownika intix

    44. Sztuczne zapłodnienie nie tylko dla małżeństw...(art.z 26.02.br)

    Sztuczne zapłodnienie nie tylko dla małżeństw i bez ograniczeń wiekowych. Rządowe przyspieszenie

    Sztuczne zapłodnienie nie tylko dla małżeństw i bez ograniczeń wiekowych. Rządowe przyspieszenie

    In vitro nie tylko dla małżeństw i bez ograniczeń wiekowych u kobiety, za to z możliwością niszczenia zarodków "niezdolnych do prawidłowego rozwoju" - to niektóre założenia projektu ustawy regulującej kwestie sztucznego zapłodnienia, błędnie nazywanego ustawą o leczeniu niepłodności. Projektem w przyszłym tygodniu ma się zająć pełny skład Rady Ministrów, dziś ma go rozpatrzyć Komitet Stały.

    Projekt spotkał się ze zdecydowaną krytyką organizacji rodzinnych oraz części specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. Zwracali oni uwagę, że dokument nie jest wcale pożądaną od dawna propozycją uregulowania kwestii związanych z leczeniem niepłodności, a jedynie próbą legalizacji "przemysłu in vitro", czyli już istniejących klinik sztucznego zapłodnienia, które od tej pory mają być dofinansowywane ze środków publicznych.

    "Pierwszy wniosek, jaki nasuwa się po lekturze projektu ustawy o leczeniu niepłodności, jest taki, że to projekt najgorszy ze wszystkich dotychczasowych, pisany pod dyktando ośrodków in vitro – mający na celu zalegalizowanie istniejących praktyk i zapewnienie dalszego rozwoju, w tym zwłaszcza finansowego (możliwość finansowania ze środków publicznych) tego rynku" - powiedział niedawno KAI dr Maciej Barczentewicz, ginekolog, prezes zarządu Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej w Lublinie.

    W porównaniu z założeniami uruchomionego przez resort zdrowia w 2013 r. programu refundacji zabiegów in vitro ze środków publicznych, rząd Ewy Kopacz zliberalizował niektóre punkty dotyczące procedur sztucznego zapłodnienia.

    Prawo do zabiegu mają według tamtych założeń tylko kobiety poniżej 40. roku życia oraz pary nie tylko małżeńskie, które udokumentowały, że w ciągu ostatniego roku poddały się leczeniu bezpłodności. W przypadku ustawy o dostępie mają już jednak decydować wyłącznie względy medyczne, nie będzie ograniczeń wiekowych wobec kobiety poddającej się procedurze.

    Projekt przewiduje, że mężczyzna będzie mógł przekazać komórki rozrodcze kobiecie, z którą pozostaje w związku małżeńskim albo we wspólnym pożyciu, które będzie musiało być potwierdzone zgodnym oświadczeniem dawcy i biorczyni.

    Niezależnie od tego wymogu, w projekcie zakłada się możliwość przekazania komórek rozrodczych innym parom. Dopuszcza się zatem możliwość poczęcia dziecka przez rodzica, który jest nieznany i nie ma nic wspólnego z daną parą. Tworzyć to może nadzwyczaj skomplikowane sytuacje prawne. Sytuacja taka będzie wymagała tylko pisemnej zgody dawcy. Dopuszczalność przekazania komórek oceniać będzie lekarz.

    Projekt ustawy o in vitro krążył w ciągu ostatnich kilku miesięcy po różnych instytucjach rządowych, był m.in. omawiany na posiedzeniu Komitetu ds. Europejskich Rady Ministrów. Część konserwatywnych członków rządu, w tym szef Kancelarii Premiera Jacek Cichocki czy minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz próbowali przekonać Ewę Kopacz do mniej liberalnych rozwiązań.

    Postulowali m.in. dopuszczenie do in vitro tylko małżeństw czy zakaz wykorzystywania zamrożonych zarodków, gdy umrze mąż potencjalnej matki. Kobieta mogłaby wykorzystać zarodek tylko wtedy, gdyby ponownie wyszła za mąż, a ten okazał się niepłodny.

    Jednorazowo będzie można wytworzyć do sześciu zarodków, a więcej tylko gdy kobieta osiągnęła 35. rok życia, przeszła udokumentowane choroby wpływające na jej rozrodczość lub co najmniej dwie próby in vitro. W projekcie nazwano taką możliwość "zabezpieczeniem płodności na przyszłość". Chodzi o "działania medyczne podejmowane w celu zabezpieczenia zdolności płodzenia w przypadku niebezpieczeństwa utraty albo istotnego upośledzenia zdolności płodzenia". "Rozwój medycyny pozwala na umożliwienie takim osobom posiadania własnego genetycznie dziecka" - uznano w uzasadnieniu projektu.

    Lekarze będą mogli wybierać spośród zarodków te nieobciążone chorobą. Zarodki "niezdolne do prawidłowego rozwoju" będą mogły być niszczone. Oznacza to de facto wprowadzanie do procedury in vitro zasad eugeniki.

    Po osiągnięciu pełnoletności osoba urodzona w wyniku in vitro będzie mogła zapoznać się z informacjami dotyczącymi osoby dawcy. Chodzi o rok i miejsce urodzenia dawcy komórek rozrodczych lub dawców zarodka oraz informacje na temat ich stanu zdrowia.

    W najbliższy wtorek projektem ustawy ma się zająć Rada Ministrów.

    Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała wczoraj "Gazecie Wyborczej", że premier Ewa Kopacz chce, by Sejm przegłosował ustawę o in vitro do końca czerwca.

    Źródło: KAI
    http://www.pch24.pl/sztuczne-zaplodnienie-nie-tylko-dla-malzenstw-i-bez-...
    ***

    Homoseksualne rodzicielstwo – bolesna rzeczywistość


    avatar użytkownika intix

    45. Rząd przyjął projekt ustawy o in vitro

    Rząd przyjął na wtorkowym posiedzeniu opracowany przez ministerstwo zdrowia „Projekt ustawy o leczeniu niepłodności”. Dopuszcza on m.in. finansowanie z budżetu in vitro nie tylko dla małżeństw i bez ograniczeń wiekowych u kobiety, za to z możliwością niszczenia zarodków „niezdolnych do prawidłowego rozwoju”.


    Premier Ewa Kopacz i minister zdrowia Bartosz Arłukowicz wyrazili nadzieję, że projekt, choć po „trudnej debacie”, zostanie przyjęty przez parlament jeszcze w tej kadencji.

    Zgodnie z założeniami projektu, o dostępie do zabiegu in vitro będą decydowały wyłącznie względy medyczne, nie będzie żadnych ograniczeń wiekowych wobec kobiety poddającej się procedurze, podczas gdy np. program pilotowany od dwóch lat przez Ministerstwo Zdrowia zakłada granicę 40. roku życia.

    W projekcie zapisano, że prawo do zabiegu będą miały wszystkie chętne pary, nie tylko małżeńskie, które udokumentowały, że w ciągu ostatniego roku poddały się leczeniu bezpłodności.

    Projekt przewiduje zatem, że mężczyzna będzie mógł przekazać komórki rozrodcze kobiecie, z którą pozostaje w związku małżeńskim albo we wspólnym pożyciu. Wystarczy, jeśli zostanie ono potwierdzone zgodnym oświadczeniem dawcy i biorczyni.

    Niezależnie od tego wymogu, w projekcie zakłada się możliwość przekazania komórek rozrodczych innym parom. Dopuszcza się zatem możliwość poczęcia dziecka przez rodzica, który jest nieznany i nie ma nic wspólnego z daną parą. Tworzyć to może nadzwyczaj skomplikowane sytuacje prawne. Sytuacja taka będzie wymagała tylko pisemnej zgody dawcy. Dopuszczalność przekazania komórek oceniać będzie lekarz.

    Jednorazowo będzie można wytworzyć do sześciu zarodków, a więcej tylko gdy kobieta osiągnęła 35. rok życia, przeszła udokumentowane choroby wpływające na jej rozrodczość lub co najmniej dwie próby in vitro. Po 20 latach od niewykorzystania zarodek trzeba będzie przekazać do adopcji innej parze.

    Lekarze będą mogli wybierać spośród zarodków te nieobciążone chorobą. Zarodki "niezdolne do prawidłowego rozwoju" będą mogły być niszczone. Oznacza to de facto wprowadzanie do procedury in vitro zasad eugeniki.

    Po osiągnięciu pełnoletności osoba urodzona w wyniku in vitro będzie mogła zapoznać się z informacjami dotyczącymi osoby dawcy. Chodzi o rok i miejsce urodzenia dawcy komórek rozrodczych lub dawców zarodka oraz informacje na temat ich stanu zdrowia.

    Rządowy projekt spotkał się ze zdecydowaną krytyką organizacji rodzinnych oraz części specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. Zwracali oni uwagę przede wszystkim, że dokument nie jest wcale pożądaną od dawna propozycją uregulowania kwestii związanych z leczeniem niepłodności, a jedynie próbą legalizacji "przemysłu in vitro", czyli już istniejących klinik sztucznego zapłodnienia, które od tej pory mają być dofinansowywane ze środków publicznych.

    Zdaniem ginekologa dr. Macieja Barczentewicza, jest to "projekt najgorszy ze wszystkich dotychczasowych, pisany pod dyktando ośrodków in vitro". Ma on na celu "zalegalizowanie istniejących praktyk i zapewnienie dalszego rozwoju, w tym zwłaszcza finansowego (możliwość finansowania ze środków publicznych) tego rynku" - powiedział niedawno KAI prezes zarządu Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej w Lublinie.

    Takie stanowisko podzieliło Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, które w niedawnym oświadczeniu podkreśliło: "za swój obowiązek uważamy przypomnienie, że przygotowywana przez rząd ustawa o tak zwanym leczeniu niepłodności – która niebawem trafi do Parlamentu – powinna wspomagać przede wszystkim rozwój klinik gwarantujących leczenie niepłodności, a nie koncentrować się na opcji sztucznie wspomaganej prokreacji".

    Biskupi przypomnieli też w oświadczeniu, że współczesne badania naukowe – wbrew temu, co twierdzą specjaliści związani z funkcjonowaniem klinik in vitro – wskazują na nieuniknione negatywne skutki medyczne dla dzieci, których konsekwencje indywidualne oraz populacyjne są poważne i nie do końca przewidywalne.

    ***

    Dlaczego nie sięga się po naprotechnologię?

    Dlaczego nie sięga się po inne metody leczenia bezpłodności, na przykład naprotechnologii - zastanawiał się przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki komentując dla KAI przyjęcia przez rząd premier Ewy Kopacz projektu ustawy o in vitro, przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia.

    Komentarz abp Stanisława Gądeckiego:

    Trudno zrozumieć, dlaczego rząd nie bierze pod uwagę innych metod walki z bezpłodnością, na przykład narotechnologii a skupia się wyłącznie na zapłodnieniu pozaustrojowym. Nie nagłaśnia się tej metody, nic nie słychać o jej sukcesach. A że są realne, przekonałem się osobiście, gdyż w Poznaniu powstała pierwsza klinika naprotechnologii. Założyła ją grupa lekarzy, zgłosiło się już 141 małżeństw, 47 z nich spodziewa się dziecka. Jest to dobry wynik jak na pierwszy rok działalności. Gdy osoby, pragnące rozpropagować tę możliwość leczenia bezpłodności zgłosiły się do regionalnej TV z tematem, został on odrzucony i materiał nie powstał.

    Warto przypomnieć, że procedura in vitro to koszt kilku tysięcy złotych, a w klinice naprotechnologii pacjenci płacą 600 zł. Okazuje się, że są już tematy zastrzeżone, o których nie zrobi materiału publiczna TV. Świadczy to o tym, że mamy do czynienia z grą interesów, że nie chodzi tylko o dzieci, które mogą urodzić się także dzięki naprotechnologii, która jest autentycznym leczeniem bezpłodności.

    Obrońcy in vitro często tłumaczą, że są za życiem, dlatego je popierają. Ale to tylko półprawda, a hasło jest bardzo bałamutne. Przy procedurze zapłodnienia pozaustrojowego ginie kilka embrionów, więc jest to jedno życie kosztem kilku istnień, życie za śmierć. A poza tym jest to sztuczna inseminacja ludzi, która, choć to nie zamierzone, sprowadza ich do poziomu zwierząt. Rozrywa personalną więź między mężczyzną i kobietą, ojcem i matką. Rujnuje więzi międzyosobowe i morale człowieka.

    Ta metoda zaspakaja naturalną potrzebę rodzicielstwa, ale nie uwzględnia drugiego człowieka. Dziecko zaś staje się towarem, który można sobie "załatwić". Takie uprzedmiotowienie człowieka jest bardzo groźne. A ostatecznie chodzi o wielkie pieniądze, które zarabia się na tej metodzie, choć wszystko rzekomo dzieje się dla dobra ludzkości. W istocie in vitro rujnuje nie tylko więzi międzyosobowe, ale i samo morale człowieka. Gdyż jeżeli wprowadza się relatywizm w tak ważnej kwestii jak człowiek, właściwie nie ma już żadnej granicy.

    http://gosc.pl/doc/2386716.Dlaczego-nie-siega-sie-po-naprotechnologie

    ***
    > Nie in vitro, ale naprotechnologia: powstaje ośrodek konsultacji

    > Dziecko dar i zadanie, czy intruz?




    avatar użytkownika intix

    46. Rządowy program in vitro także dla gejów

    Projekt rządowy tzw. ustawy o leczeniu niepłodności, a w rzeczywistości ustawy o stosowaniu procedury in vitro, nie wyklucza możliwości skorzystania z niej także parom homoseksualnym. Prezentujemy analizę na ten temat przygotowaną przez ks. prof. Ireneusza Wołoszczuka, sędziego Trybunału Arcybiskupiego w Strasburgu.

    Rządowy program in vitro także dla gejów

    Jakub Szymczuk /Foto Gość - Tu powstają dzieci - klinika in vitro na Pomorzu Zachodnim

    Z zapisów projektu ustawy nie wynika, że cokolwiek miałoby stać na przeszkodzie, aby homoseksualny nieformalny związek lesbijski mógł skorzystać z dawcy nasienia lub otrzymać embrion od dawcy. Nigdzie w żadnym punkcie ustawa nie wspomina, że biorcą może być tylko „związek heteroseksualny”. Co więcej określenie „heteroseksualny” nigdzie w tekście nie występuje! Jedyne konkretne warunki, które są stawiane przez ustawę zarówno dawcom jak i biorcom to konieczność pisemnej zgody i spełnienie warunki medycznych. Dodatkowo dopuszczenie do procedury „in vitro” związków nie będących małżeństwami otwiera możliwości do wynajmu swego rodzaju „surogatek” np. przez związki gejowskie, bo o ile byłoby to praktycznie niemożliwe w przypadku kobiety żyjącej w związku małżeńskim, to zablokowanie tego procederu w związkach nieformalnych jest praktycznie niemożliwe.

    Niszczenie zarodków

    Artykuł 23, pkt 3 stwierdza: „Niedopuszczalne jest niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju powstałych w procedurze medycznie wspomaganej prokreacji.

    Tymczasem, pkt 2 tego samego artykułu brzmi: „Zarodkiem zdolnym do prawidłowego rozwoju jest zarodek, co, do którego stwierdzono, w wyniku testowania, obecność potencjału uprawdopodobniającego prawidłowy rozwój”.

    Takie określenie jest na tyle nieostre, że pozwala praktycznie uznaniowo określać coś, co nazywa się „potencjałem uprawomocniającym prawidłowy rozwój”. Lekarz będzie mógł więc dowolnie podjąć decyzję o tym czy zarodek ma prawo być zniszczony czy nie. Taka sytuacja jest niedopuszczalna z punktu widzenia polskiej Konstytucji, która w artykule 38 stanowi: "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia".

    Choć w treści przepisu nie znalazł się zapis dotyczący nakazu prawnej ochrony dziecka poczętego od poczęcia do naturalnej śmierci, jednak orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 28 maja 1997 roku, podkreśla, iż wartość życia ludzkiego, jako dobra chronionego konstytucyjnie nie może być zależna od etapu rozwoju. Życie ludzkie winno być szanowane i prawnie chronione od momentu poczęcia. Zakres prawnokarnej ochrony dziecka poczętego wyznaczają ponadto przepisy art. 152–154 i 157a kodeksu karnego oraz ustawy z 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.

    Tymczasem takie rozwiązanie, jakie proponuje rządowy projekt ustawy o o „leczeniu niepłodności” pozwoli niszczyć zarodki praktycznie dowolnie i całkowicie bezkarnie. Jest to faktyczne wprowadzenie tylnymi drzwiami uznaniowej aborcji eugenicznej.

    Brak definicji embrionu

    Co ciekawe artykuł 1 pkt. 28 projektu ustawy o „leczeniu niepłodności” określa zarodek, jako „grupę komórek powstałą wskutek pozaustrojowego połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej, od zakończenia procesu zlewania się jąder komórek rozrodczych (kariogamia) do chwili zagnieżdżenia się w śluzówce macicy”. Tymczasem całkiem niedawno to Ministerstwo Zdrowia w czasie dyskusji dotyczącej efektów wczesnoporonnych tzw. „tabletki po” utrzymywało, że o zarodku może być mowa dopiero po implantacji zapłodnionej komórki jajowej w macicy kobiety. Pokazuje to wyraźnie na zupełnie dowolne i utylitarne używanie terminów medycznych.

    Kompromis moralny a kompromis polityczny i jego granice

    Kompromis moralny w sprawie in vitro dla katolików nie jest możliwy. Natomiast państwo ma prawo dążyć do osiągnięcia kompromisu politycznego. Dlatego, jeśli ktoś nie ma poglądów zgodnych nauką Kościoła, to państwo może mu umożliwić dostęp do in vitro ale z poszanowaniem Konstytucji i ustawy o ochronie płodu ludzkiego. Biorąc pod uwagę ich zapisy mogłoby to dotyczyć jedynie pojedynczych embrionów, które wszystkie winny być zaimplantowane, a nie powinno pozwalać się na mrożenie zarodków. Taka jest moralna granica szacunku dla każdego poczętego życia.

    Natomiast jeśli chodzi o in vitro dla innych związków niż małżeństwa, państwo, które ma konstytucyjny obowiązek wspierania rodziny, nie powinno dawać tych samych przywilejów i możliwości innym związkom niż małżeństwo. Po drugie, jak rozsądnie można uzasadnić wspieranie rodzenia dzieci z związkach, które jako niestałe nie zapewniają bezpieczeństwa koniecznego dla prawidłowego jego rozwoju.

    Pozostaje jeszcze kwestia finansowania z budżetu procedury in vitro. Należy jasno stwierdzić, że w czasie kiedy NFZ nie ma pieniędzy na refundowanie leków ratujących życie, choćby w przypadku leczenia czerniaka, to przeznaczanie setek milionów złotych na tę procedurę, która w żadnym przypadku nie jest ratowaniem życia, jest zwykłym skandalem.

    http://gosc.pl/doc/2401267.Rzadowy-program-in-vitro-takze-dla-gejow

    ***
    Załączam:

    Czy embrion ludzki jest człowiekiem?



    avatar użytkownika intix

    47. Prawnicy:

    avatar użytkownika intix

    49. Powstrzymaj...

    Powstrzymaj homoadopcję oraz ekspansję biznesu in vitro!

    ...posłowie chcą przegłosować rządowy projekt ustawy o leczeniu niepłodności. Projekt legalizuje kontrowersyjną metodę in vitro. Jego przyjęcie stworzy cieplarniane warunki dla ekspansji biznesu in vitro. Jednak to nie koniec cynicznej gry lewaków z PO! Projekt zawiera również przepis umożliwiający adopcję dzieci przez homoseksualistów!!!

    Prace nad ustawą w sprawie procedury sztucznego zapłonienia są prowadzone z zaskakującym jak na standardy obecnej władzy zapałem. Trudno znaleźć dziedzinę życia, w której rząd i sejm pracowałby z podobną prędkością.  Wszelkie projekty wprowadzające do polskiego prawa elementy rewolucji światopoglądowej mogą liczyć na zaangażowanie i szybką ścieżkę procedowania. Ratyfikacja genderowej konwencji i wprowadzenie do powszechnego obiegu śmiercionośnej pigułki są tego najlepszym dowodem.

    Obecnie przyszedł czas na – wyczekiwaną przez różne grupy interesu – ustawę w sprawie in vitro. Już wkrótce ma zostać przeprowadzone w Sejmie ostateczne głosowanie nad rządowym projektem. Czasu nie pozostało zbyt wiele!

    Korzystając ze strony Protestuj.pl można dołączyć do petycji skierowanej do  posłów PO, którzy już kilkukrotnie zagłosowali przeciwko stanowisku swego klubu w sprawach dotyczących związków homoseksualnych. Jest jeszcze szansa na ocalenie Polski przed destrukcją jej prawa rodzinnego! Jest jeszcze szansa, by biedne dzieci, poczęte w nieludzkich warunkach, nie były oddawane pod władzę homoseksualistów!

    Projekt zawiera przepis (art. 91 pkt. 3), wprowadzający do prawa polskiego adopcję dla homoseksualistów. Chodzi o zamiar wprowadzenia do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego art. 751. Pozwoli on kobiecie noszącą ciążę z in vitro wskazać dowolnego mężczyznę jako ojca dziecka. W ten sposób rząd wprowadzić chce do prawa polskiego homo-adopcję – najbardziej radykalny postulat środowisk LGBT! To właśnie adopcji dla homoseksualistów domagano się podczas ostatniej „parady równości”, patronat nad którą objęła minister Fuszara.

    Read more: http://www.pch24.pl/powstrzymaj-homoadopcje-oraz-ekspansje-biznesu-in-vi...
    ***

    NIE dla in vitro! Obrońcy życia apelują do posłów o odrzucenie rządowego projektu

    ***

    "W projekcie ustawy o in vitro znajduje się zapis umożliwiający handel dziećmi" - alarmuje Fundacja Pro-prawo do życia

    ***

    Drogi Sympatyku,

    Podczas posiedzenia Sejmu w dniach 23-25 czerwca odbędzie się głosowanie nad rządowym projektem ustawy legalizującym in vitro w Polsce. Sprawa jest niezwykle ważna.

    Projekt ten, godzący w wielu punktach w godność człowieka, wprowadza możliwość adopcji dzieci przez homoseksualistów. Przewiduje bowiem łatwy sposób na adopcję dziecka z in vitro przez mężczyznę, który nie jest jego genetycznym ojcem. Wystarczy, że matka oświadczy, że jest jej „partnerem”. W ten sposób projekt otwiera furtkę dla homo-adopcji.

    Rząd mocno naciska na posłów aby przyjęli projekt. Jednak najniższe od lat poparcie dla Platformy Obywatelskiej oraz przegrana jej kandydata w wyborach prezydenckich może spowodować, że wielu polityków PO nie poprze tych radykalnych rozwiązań. Potrzebna będzie jednak Twoja pomoc.

    Zaapeluj do polityka o głosowanie przeciwko przyjęciu projektu ustawy o in vitro. Możesz to zrobić na jeden lub kilka z poniższych sposobów:

    1) Zadzwoń do biur posłów koalicji rządzącej ze swojego regionu: Zaapeluj o odrzucenie projektu ustawy o in vitro. Powiedz, że jego postawa w głosowaniu nad in vitro będzie miała bezpośredni wpływ na zachowanie Twoje i Twojej rodziny podczas wyborów w jego okręgu wyborczym.

    2) Wyślij e-mail na ich adres lub adres ich biur. Przykładowa treść wiadomości:

    Szanowny Panie Pośle / Szanowna Pani Poseł,

    Podczas najbliższego posiedzenia Sejmu odbędzie się głosowanie nad rządowym projektem ustawy legalizującym procedurę in vitro w Polsce. Projekt ten jest niezwykle kontrowersyjny i zawiera poważne błędy natury prawnej, na co zwracał uwagę m.in. Sąd Najwyższy. Szczególnie bulwersujący jest fakt, że oficjalnym ekspertem rządowym przy konsultacjach tego projektu, została właścicielka jednej z prywatnych klinik in vitro, która będzie czerpać korzyści finansowe dzięki przyjęciu ustawy w zaproponowanym przez rząd kształcie. Projekt otwiera również drogę do adopcji dzieci przez homoseksualistów poprzez praktykę surogacji, za którą stoi potężny biznes. Postulat adopcji dzieci przez pary homoseksualne od lat wywołuje duży sprzeciw społeczny wśród większości Polaków. Dlatego apeluję do Pana Posła / Pani Poseł o głosowanie przeciwko projektowi ustawy legalizującemu in vitro w Polsce. Pana / Pani głosowanie w tej sprawie będzie miało bezpośredni wpływ na zachowanie moje i mojej rodziny w Pana / Pani okręgu wyborczym.

    Z wyrazami szacunku,
    [podpis]

    3) Jeśli to możliwe umów się na spotkanie w biurze poselskim i osobiście zaapeluj o głosowanie przeciwko ustawie o in vitro.

    Nasi przyjaciele z Instytutu Ordo Iuris zebrali najważniejsze argumenty, które mogą przydać się w rozmowach na ten temat:

    1. Sąd Najwyższy w opinii z dnia 13 maja 2015 r. do rządowego projektu ustawy o leczeniu niepłodności podnosi, że projekt tworzy regulacje pozorne i poświęcony jest wyłącznie metodom zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro), które zasadniczo nie mają charakteru terapeutycznego, tzn. nie usuwają stanu niepłodności. Odwołanie do innych, znanych medycynie metod leczenia niepłodności stanowi jedynie deklarację, której realizacji nie sposób egzekwować i która nie wspiera realnie leczenia niepłodności. Koncentracja na metodzie in vitro jest wyraźnie korzystna dla przedsiębiorców świadczących usługi in vitro – ekspertem rządowym biorącym udział w sejmowych pracach nad ustawą legalizującą in vitro jest lek. med. Katarzyna Kozioł będąca współwłaścicielem przychodni nOvum – jednej z większych klinik in vitro w Polsce.

    2. Sąd Najwyższy ostrzega w swej opinii, że rządowy projekt pozwala tworzyć więź ojcostwa między dzieckiem i mężczyzną, który nie jest genetycznie ojcem dziecka, jeśli jego matka oświadczy, że ten jest jej partnerem. To otwiera drogę do praktyki surogacji dla homoseksualistów, którzy będą prawnie uchodzić za ojców dziecka. Matka zastępcza (surogatka) może oświadczyć, że mężczyzna jest jej partnerem i na tej podstawie zostanie on przez prawo uznany za ojca dziecka, nawet jeśli faktycznie nie jest genetycznie powiązany z dzieckiem lub jeżeli pozostaje w związku homoseksualnym.

    3. Projekt legalizuje praktyki eugeniczne. Nie wprowadzono żadnych ograniczeń dla selekcji dokonywanej z innych względów niż cechy fenotypowe.

    4. Projekt ustawy nie chroni konstytucyjnego prawa człowieka do poznania swojej tożsamości , wprowadzając skrajnie radykalną zasadę anonimowości dawcy komórek rozrodczych lub dawców zarodka. Rządowy projekt utajniając dane dawcy komórek rozrodczych, pozbawia dzieci poczęte in vitro dostępu do wiedzy o ich tożsamości, jak również o możliwych ryzykach chorób dziedzicznych. Tajność tożsamości dawcy tworzy warunki, w których młodzi ludzie nieświadomie angażować się będą w związki kazirodcze.

    Twoje zaangażowanie jest bardzo ważne. Mamy szansę wspólnie obronić nasze prawo przed tą szkodliwą ustawą i ocalić dzieci przed traumą homo-adopcji.

    Dziękuję, że jesteś z nami.

    Pozdrawiam Cię serdecznie


    Paweł Kwaśniak
    Prezes Centrum Wspierania
    Inicjatyw dla Życia i Rodziny

    PS Rządowy projekt ustawy otwiera furtkę dla adopcji dzieci przez homoseksualistów. Przyłącz się do akcji i zaapeluj do posłów o jego odrzucenie. Proszę, nie zwlekaj, głosowanie nad projektem już w ...tym tygodniu! Uratuj dzieci!
    Poniżej lista posłów koalicji rządowej, z którymi proponuję nawiązać kontakt w pierwszej kolejności:

    Okręg nr 1 Legnica

    Norbert Wojnarowski
    Ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 45/2
    00-347 Warszawa
    Tel. 22 414 40 15
    E-mail: Norbert.Wojnarowski@sejm.pl

    Grzegorz Schetyna
    Ul. Oławska 2
    50-123 Wrocław
    Tel. 71 343 40 30
    E-mail: Grzegorz.schetyna@sejm.pl

    Okręg nr 2 Wałbrzych

    Robert Jagła
    Ul. Rynek 1a
    58-100 Świdnica
    Tel. 513 024 252
    E-mail: biuroposelskie@robert-jagla.pl

    Agnieszka Kołacz -Leszczyńska
    Ul. Słowackiego 26
    58-300 Wałbrzych
    Tel. 74 666 35 36
    E-mail: Agnieszka.Kolacz-Leszczynska@sejm.pl

    Okręg nr 3 Wrocław

    Kaczor Roman
    ul. B. Chrobrego 15/23
    55-200 Oława
    tel./fax. 071 303 00 28
    E-mail: roman.kaczor@sejm.pl

    Stanisław Huskowski
    Ul. Oławska 2
    50 -123 Wrocław
    Tel. 71 341 03 10
    E-mail: posel@huskowski.eu

    Okręg nr 4 Bydgoszcz

    Brejza Krzysztof
    ul. Niepodległości 4
    Hala Widowiskowo-Sportowa, pok. 117 ( 1 piętro )
    88-100 Inowrocław
    tel./fax 52 3550506
    E-mail: krzysztof.brejza@sejm.pl

    Iwona Kozłowska
    Ul. Gdańska 32/5
    85-006 Bydgoszcz
    Tel. 52 320 40 84
    E-mail: iwona.kozlowska@sejm.pl

    Teresa Piotrowska
    Ul. Plac Wolności 1
    85-004 Bydgoszcz
    Tel. 52 345 07 66
    E-mail: teresa.piotrowska@sejm.pl

    Okręg nr 5 Toruń

    Mężydło Antoni
    87-100 Toruń
    ul. Bankowa 14/16/3a
    (+48 56) 621 14 07
    E-mail: Antoni.Mezydlo@sejm.pl

    Okręg nr 6 Lublin

    Gąsior-Marek Magdalena
    Ul. Królewska 2
    20-109 Lublin
    (81) 532 10 22
    E-mail: magdalena.gasior-marek@sejm.pl

    Cezary Kucharski
    Ul. Przemysłowa 22a/7
    21 – 400 Łuków
    Tel. 25 751 50 99
    E-mail: bp.lukow_ck@wp.pl

    Włodzimierz Karpiński
    Ul. Królewska 2
    20-109 Lublin
    Tel. 81 532 37 69
    E-mail: biuro@wkarpinski.pl

    Okręg nr 7 Chełm

    Grad Mariusz
    ul. W. Szczepankiewicza "Drugaka" 5
    22-600 Tomaszów Lubelski
    tel. (84) 664-40-44
    E-mail: mariusz.grad@sejm.pl

    Raniewicz Grzegorz
    ul. Lwowska 24
    22-100 Chełm
    tel. 722-140-599
    E-mail: grzegorz.raniewicz@sejm.pl

    Okręg nr 8 Zielona Góra

    Bukiewicz Bożenna
    ul. Kościelna 2
    65-064 Zielona Góra
    tel./fax: 068 324 00 79,
    E-mail: Bozenna.Bukiewicz@sejm.pl

    Sibińska Krystyna
    Ul. Warszawska 6/107
    66-400 Gorzów Wlkp.
    tel/fax: (+48) 95 7388 388
    E-mail: biuro@krystynasibinska.pl

    Waldemar Sługocki
    Ul. Bohaterów Westerplatte 9
    65-034 Zielona Góra
    Tel. 68 453 22 17
    E-mail:kontakt@waldemarslugocki.pl

    Okręg nr 9 Łódź

    Jan Tomaszewski
    Ul. Piotrkowska 67
    90-422 Łódź
    Tel. 42 207 12 36
    E-mail: jan.tomaszewski@sejm.pl

    Okręg nr 10 Piotrków Trybunalski

    Radziszewska Elżbieta
    ul. Słowackiego 13
    97-300 Piotrków Trybunalski
    tel. (44) 649-78-27,
    E-mail: elzbieta.radziszewska@sejm.pl

    Dorota Rutkowska
    Ul. Rybickiego 8/212
    96 – 100 Skierniewice
    Tel. 46 880 92 18
    E-mail: dorota.rutkowska@sejm.pl

    Okręg nr 11 Sieradz

    Biernat Andrzej
    ul. Gdańska 6
    95-200 Pabianice
    tel. (42) 213-04-79
    E-mail: andrzej.biernat@sejm.pl, biuro@platformapabianice.pl

    Okręg nr 12 Chrzanów

    Arkit Tadeusz
    ul. 11 Listopada 9
    32-590 Libiąż
    (32) 627-10-24
    E-mail: tadeusz.arkit@sejm.pl

    Bobowska Joanna
    Myślenice, Rynek 20
    Telefon: (12) 272-11-01, 601527820
    E-mail: biuro@joannabobowska.pl

    Okręg nr 13 Kraków

    Raś Ireneusz
    os. Złotej Jesieni 6/34
    31-826 Kraków
    Telefon/faks: (12) 647-09-41
    E-mail: kontakt@ireneuszras.pl

    Lassota Józef
    ul. Marii Konopnickiej 3/4a, Kraków 30-302
    tel. 12 261 76 86
    tel. kom. 608 347 655
    E-mail: biuro@jozeflassota.pl

    Lidia Gądek
    Ul. Krakowska 12
    32 -340 Wolbrom
    Tel. 32 611 50 13
    E-mail: lidia.gadek@sejm.pl

    Katarzyna Matusik Lipiec
    Ul. Św. Gertrudy 26-29
    31-048 Kraków
    Tel. 12 357 42 24
    E-mail: katarzyna.matusik-lipiec@sejm.pl

    Okręg nr 14 Nowy Sącz

    Cycoń Marian
    ul. Jagiellońska 14,
    33-300 Nowy Sącz
    tel. 18 442-07-67
    E-mail: biuro@mariancycon.pl

    Czerwiński Andrzej
    ul. Rynek 20 m. 1
    33-300 Nowy Sącz
    tel./fax 18 444 17 23
    E-mail: biuro@andrzejczerwinski.pl
    Gut-Mostowy Andrzej
    ul. Sobieskiego 2
    34-400 Nowy Targ
    tel. 18 20 664 76
    E-mail: biuro@mostowy.pl

    Okręg nr 15 Tarnów

    Achinger Elżbieta
    ul. Limanowskiego 11,
    32-020 Wieliczka
    tel. (12) 265-55-16
    E-mail: kontakt@elaachinger.pl

    Urszula Augustyn
    Ul. Wałowa 29
    33-100 Tarnów
    Tel. 14 655 25 65
    E-mail: urszula.augustyn@sejm.pl

    Okręg nr 16 Płock

    Gapińska Elżbieta
    Plac Narutowicza 2
    09-402 Płock
    tel. (24) 231-64-38
    E-mail: biuroposelskie.gapinska@gmail.com

    Koźlakiewicz Mirosław
    ul. Zielona Ścieżka 4
    06-400 Ciechanów
    tel/fax 023 673 92 57
    E-mail: biuro@kozlakiewicz.pl

    Okręg nr 17 Radom

    Czechyra Czesław
    ul. Radomska. 23,
    26-900 Kozienice
    Tel./Fax. 048 611 21 82
    E-mail: electus@mp.pl

    Okręg nr 18 Siedlce

    Mroczek Czesław
    ul Warszawska 163/76
    05-300 Mińsk Mazowiecki
    Tel./fax: (025) 758-91-75
    E-mail: biuro@czeslawmroczek.pl

    Kania Andrzej
    ul. Gorbatowa 13
    07-410 Ostrołęka
    tel./fax (29) 760-67-74
    E-mail: andrzej.kania@sejm.pl

    Jacek Kozaczyński
    Ul. Berka Joselewicza 3/101
    08-110 Siedlce
    Tel. 25 631 13 99
    E-mail: jacek.kozaczynski@sejm.pl

    Okręg nr 19 Warszawa

    Fabisiak Joanna
    pl. Dąbrowskiego 5,
    00-057 Warszawa
    tel 22 828 – 63 79
    E-mail: Joanna.Fabisiak@sejm.pl

    Małgorzata Kidawa Błońska
    Ul. Al. Ujazdowskie 18
    00-478 Warszawa
    Tel. 22 622 60 33
    E-mail: malgorzata.kidawa-blonska@sejm.pl

    Marcin Kierwiński
    Ul. Piękna 3a
    00-539 Warszawa
    Tel. 22 623 82 60
    E-mail: biuro@kierwinski.pl

    Kosecki Roman
    ul. Nowy Świat 39
    00-029 Warszawa
    tel. (22) 827-60-25
    E-mail: roman.kosecki@sejm.pl

    Szczerba Michał
    ul. Nowy Świat 39
    00-029 Warszawa
    tel. (0-22) 828 09 52
    E-mail: Michal.Szczerba@sejm.pl

    Leszek Jastrzębski
    Ul. Al. Ujazdowskie 18
    00-478 Warszawa
    Tel. 22 628 04 68
    E-mail: leszek.jastrzebski@sejm.pl

    Jan Vincent Rostowski
    Ul. Piękna 11/8
    00-549 Warszawa
    Tel. 22 625 03 80
    E-mail: jan.vincent-rostowski@sejm.pl

    Okręg nr 20 Warszawa

    Durka Zenon
    05 - 120 Legionowo
    Piłsudskiego 33/307
    tel. 48 22 784 10 00
    E-mail: durka.biuro@tlen.pl

    Zakrzewska Jadwiga
    ul. Paderewskiego 6
    05-100 Nowy Dwór Mazowiecki
    tel./fax (22) 775 30 27
    E-mail: jadwiga.zakrzewska@sejm.pl

    Andrzej Halicki
    Ul. Aleje Jerozolimskie 30
    00-024 Warszawa
    Tel. 828 15 66
    E-mail: andrzej.halicki@sejm.pl

    Okręg nr 21 Opole

    Łukasz Tusk
    Ul. Mickiewicza 21
    46-200 Kluczborsk
    Tel. 502 524 566
    E-mail: biuro.poselskie.lukasztusk@gmail.com

    Okręg nr 22 Krosno

    Kulesza Tomasz
    ul. Rynek 26
    37-500 Jarosław
    tel./fax 16 6230209
    E-mail: bp.tomaszkulesza@wp.pl

    Tomański Piotr
    ul. Piłsudskiego 4 m. 12
    37-700 Przemyśl
    tel. (16) 675-07-13
    E-mail: biuropiotrtomanski@interia.eu

    Okręg nr 23 Rzeszów

    Butryn Renata
    ul. 1 Sierpnia 12/ 517-518
    37 - 450 Stalowa Wola
    tel. 504 247 144
    E-mail: biuroposelskierb@wp.pl

    Pluta Mirosław
    ul. Józefa Piłsudskiego 8
    39-400 Tarnobrzeg
    tel./fax (15) 823-66-75
    E-mail: biuro@miroslawpluta.eu

    Okręg nr 24 Białystok

    Raczkowski Damian
    ul. Malmeda 10
    15-440 Białystok
    tel./faks (85) 746 15 35
    E-mail: biuro@damianraczkowski.pl

    Robert Tyszkiewicz
    Ul. Malmeda 10
    15-440 Białystok
    Tel. 85 746 15 35
    E-mail: Robert.tyszkiewicz@sejm.pl

    Bożena Kamińska
    Ul. Kościuszki 76
    16-400 Suwałki
    Tel. 87 567 20 78
    E-mail: biuro@bozenakaminska.pl

    Okręg nr 25 Gdańsk

    Kozdroń Jerzy
    Kwidzyń
    ul. Warszawska 14
    tel. 55 261-68-64
    E-mail: Jerzy.Kozdron@sejm.pl

    Borowczak Jerzy
    80-371 Gdańsk-Przymorze
    ul. Jagiellońska 8
    tel. (58) 325-54-36
    E-mail: joanna.umbras@jerzy-borowczak.pl

    Jan Kulas
    Ul. Obrońców Westerplatte 28
    83-110 Tczew
    E-mail: biuro@jankulas.pl

    Iwona Guzowska
    Ul. Kossaka 1
    80-249 Gdańsk
    Tel. 58 341 97 03
    E-mail: iwona.guzowska@sejm.pl

    Okręg nr 26 Gdynia

    Biernacki Marek
    ul. Abrahama 4/2, 81-352 Gdynia
    tel/fax: +48 (58) 6206168
    E-mail: marek.biernacki@sejm.pl

    Lamczyk Stanisław
    ul. 3-go Maja 9
    83 – 300 Kartuzy
    tel/fax 58 736 63 73
    tel. kom. 503187421,
    E-mail: stanislaw.lamczyk@sejm.pl

    Plocke Kazimierz
    ul. Żarnowiecka 3,
    84-110 Krokowa
    Tel.: +48 587746445
    E-mail: kazimierz@plocke.pl

    Budnik Jerzy
    ul. Plac Jakuba Wejhera 9
    84-200 Wejherowo
    woj. pomorskie
    tel. (58) 672-77-00

    Hoppe Teresa
    ul. Starowiejska 25/4
    81-363 Gdynia
    Tel. 58 622 20 26
    E-mail: info@teresahoppe.com

    Zbigniew Konwiński
    Ul. Sienkiewicza 7
    76-200 Słupsk
    Tel. 59 842 20 32
    E-mail: zbigniew.konwinski@sejm.pl

    Okręg nr 27 Bielsko-Biała

    Pępek Małgorzata
    Żywiec, Rynek 21
    tel. 606 642 023
    E-mail: malgorzata-pepek@gazeta.pl

    Kowalski Sławomir
    ul. Wzgórze 20
    43-300 Bielsko-Biała
    tel./fax: +48 33 819 2054
    E-mail: slawomir.kowalski@sejm.pl

    Czesław Gluza
    Ul. Bobrecka 27
    43-400 Cieszyn
    Tel. 533 30 37 20
    E-mail: czeslaw.gluza@sejm.pl

    Mirosława Nykiel
    Ul. Wzgórze 19
    43-300 Bielsko Biała
    Tel. 33 821 39 59
    E-mail: miroslawa.nykiel@sejm.pl

    Okręg nr 28 Częstochowa

    Rozpondek Halina
    42-200 Częstochowa, ul. Nowowiejskiego 24
    telefon i fax: (34) 361 30 66
    E-mail: Halina.Rozpondek@sejm.pl

    Okręg nr 29 Gliwice

    Kaźmierczak Jan
    Gliwice
    ul. Zwycięstwa 26/1, 44-100
    (32) 230 09 25
    E-mail: biuro@jankazmierczak.pl

    Borys Budka
    Ul. Dworcowa 4
    41-800 Zabrze
    Tel. 32 271 20 40
    E-mail: poczta@borysbudka.pl

    Głogowski Tomasz
    Tarnowskie Góry
    ul. Opolska 1, I piętro.
    T/F: 32 768 86 11
    E-mail: biuro@glogowski.pl

    Brzezinka Jacek
    ul. Rynek 20 m. 2
    41-902 Bytom
    tel. (32) 280-22-06
    E-mail: biuro@jacekbrzezinka.pl

    Okręg nr 30 Rybnik

    Gadowski Krzysztof
    44-335 Jastrzębie Zdrój
    ul. Katowicka 24
    32 4754055
    E-mail: krzysztof.gadowski@sejm.pl, biuro@gadowski.pl

    Ryszard Zawadzki
    Ul. Wałowa 2
    44-300 Wodzisław Śląski
    Tel. 501 351 556
    E-mail: Ryszard.zawadzki@sejm.pl

    Marek Krząkała
    Ul. Wysoka 15/17
    44-200 Rybnik
    Tel. 32 423 69 16
    E-mail: biuro@krzakala.pl

    Joanna Kluzik Rostkowska
    Ul. Al. Wojska Polskiego 4/3
    44-240 Żory
    Tel. 885 553 355
    E-mail: Joanna.Kluzik-Rostkowska@sejm.pl

    Siedlaczek Henryk
    ul. Długa 9
    47-400 Racibórz
    tel. (32) 755-20-55
    E-mail: sejm@siedlaczek.pl

    Okręg nr 31 Katowice

    Elżbieta Apolonia Pierzchała
    Ul. Dworcowa 3
    40-012 Katowice
    Tel. 32 202 42 12
    E-mail: elzbieta.pierzchala@sejm.pl

    Tomasz Tomczykiewicz
    Ul. Rynek 5
    43-200 Pszczyna
    Tel. 32 212 88 00
    E-mail: biuro.pszczyna@interia.pl

    Okręg nr 32 Sosnowiec

    Saługa Wojciech
    ul. Św. Wojciecha 2
    43-600 Jaworzno
    tel. (32) 616-67-11
    E-mail: biuro.poselsaluga@op.pl

    Jarosław Pięta
    Ul. Warszawska 1/m.2
    41-200 Sosnowiec
    Tel. 32 297 02 87
    E-mail: jaroslaw.pieta@sejm.pl

    Van der Coghen Piotr
    Ul. Towarowa 30
    42-400 Zawiercie
    Tel. 32 677 60 25
    E-mail: biuroparlamentarne.zawiercie@gmail.com

    Okręg nr 33 Kielce

    Gierada Artur
    Al. IX Wieków Kielc 6 lok.30 (IV p.)
    (budynek Becher-Platinum)
    25-516 Kielce
    TEL. 41 335 86 57
    E-mail: biuro@arturgierada.eu

    Marzena Okła Drewnowicz
    Ul. Pl. Floriański 1/207
    26-110 Skarżysko Kamienna
    Tel. 792 016 661
    E-mail: m.okla.drewnowicz@gmail.com

    Janik Renata
    ul. Jana Pawła II 13/18
    25-025 Kielce
    tel: 502 762 124
    E-mail: renatajanik.sejm@gmail.com

    Pietrzczyk Lucjan Marek
    ul. Aleja IX Wieków Kielc 6/30, 25-516 Kielce
    tel. (41) 3432425, fax. (41) 3432425
    E-mail: kielce@pietrzczyk.pl

    Okręg nr 34 Elbląg

    Miron Sycz
    Ul. Starzyńskiego 3
    11-200 Bartoszyce
    Tel. 89 762 10 10
    E-mail: biuro@mironsycz.pl

    Tadeusz Naguszewski
    Ul. Rybacka 28a
    82-300 Elbląg
    Tel. 502 397 344
    E-mail: naguszewski@wp.pl

    Okręg nr 35 Olsztyn

    Staroń Lidia
    ul. Kopernika 45, pok. 11, Olsztyn
    tel. 089 527 92 37
    E-mail: lidia.staron@sejm.pl

    Okręg nr 36 Kalisz

    Adamczak Małgorzata
    ul. Dworcowa 18/3
    64-000 Kościan
    tel. 504 244 065
    E-mail: posel@malgorzataadamczak.pl

    Borowiak Łukasz
    ul. B. Chrobrego 22
    64-100 Leszno
    tel. 65 520 26 79
    Telefon kom. 512 301 277
    E-mail: biuroparlamentarne.po.leszno@wp.pl

    Maciej Orzechowski
    Ul. Sienkiewicza 2a/2
    63-700 Krotoszyn
    Tel. 62 725 24 24
    E-mail: biuro@maciejorzechowski.pl

    Bożena Henczyca
    Ul. Rynek 3
    63-600 Kępno
    E-mail: Bozena.Henczyca@sejm.pl

    Ziemniak Wojciech
    Plac Żołnierza Polskiego 2
    64-000 Kościan
    tel. 65 512 03 75
    E-mail: wojciechziemniak@wp.pl

    Przemysław Krysztofiak
    Ul. Raszkowska 29
    63-400 Ostrów Wlkp
    E-mail: przemyslaw.krysztofiak@sejm.pl

    Orzechowski Maciej
    ul. Sienkiewicza 2A m. 2
    63-700 Krotoszyn
    tel. 62 725 24 24
    E-mail: biuro@maciejorzechowski.pl

    Okręg nr 37 Konin

    Arndt Paweł
    Gniezno, ul. Chrobrego 40/41 (wejście od ul. Rzeźnickiej)
    tel./fax:(61) 426-24-36;
    E-mail: pawel.arndt@sejm.pl

    Okręg 38 Piła

    Chmielewski Stanisław
    ul. Grochowskiego 17
    77-400 Złotów
    tel. (67) 349-01-40
    E-mail: chmielewski.biuro@gmail.com

    Maria Małgorzata Janyska
    Ul. Kościuszki 28
    64-700 Czarnków
    Tel. 67 262 93 59
    E-mail: maria.janyska@sejm.pl

    Okręg nr 39 Poznań

    Stuligrosz Michał
    ul. Masztalarska 8
    61-767 Poznań
    E-mail: Michal.Stuligrosz@sejm.pl

    Tomczak Jacek
    ul. Zwierzyniecka 13
    60-813 Poznań
    tel. (61) 842-67-91
    E-mail: jacek.tomczak@sejm.pl

    Okręg nr 40 Koszalin

    Suchowiejko Wiesław
    ul. Plac Wolności 6/1
    78-400 Szczecinek
    (94) 71 272 40
    E-mail: biuro.suchowiejko@gmail.com

    Okręg nr 41 Szczecin

    Oświęcimski Konstanty
    Gryfice
    ul. Niepodległości 63a
    tel. 91 384 69 66
    E-mail: biuro.gryfice@oswiecimski.com.pl

    Renata Zaremba
    Ul. Wielkopolska 32 m. u4
    70-450 Szczecin
    Tel. 91 484 10 43
    E-mail: renata.zaremba@sejm.pl

    Bartosz Arłukowicz
    Ul. Podgórna 62/U1
    70-205 Szczecin
    Tel. 91 483 22 12
    E-mail: biuro@arlukowicz.pl



    avatar użytkownika intix

    50. Prawda o procedurze „in vitro”


    Fot.: Photokanok / FreeDigitalPhotos.net
    Fot.: Photokanok / FreeDigitalPhotos.net


    W ostatnim czasie Rząd RP opracował i skierował do Sejmu projekt ustawy „o leczeniu niepłodności”, którego celem jest legalizacja procedury „in vitro” w naszym kraju. W sytuacji, gdy ogromna większość mediów publicznych i komercyjnych bezkrytycznie ten projekt popiera i przemilcza głosy etyków, naukowców i lekarzy wyrażających jednoznaczny sprzeciw wobec tego projektu, czujemy się w obowiązku przywołać i przypomnieć najważniejsze fakty na ten temat.

    Życie każdego człowieka rozpoczyna się w chwili jego poczęcia i od tego momentu powinno być bezwzględnie chronione, a godność tej nowej istoty ludzkiej szanowana.

    Rządowy projekt ustawy ogranicza się do zalegalizowania procedury „in vitro”, która nie jest procedurą leczniczą. „In vitro” nie leczy niepłodności: żadna kobieta, żaden mężczyzna, żadna para ludzka nie została wyleczona z niepłodności tą metodą. Tak więc już sama nazwa rządowego projektu wprowadza w błąd opinię publiczną, powielając medyczne kłamstwo.

    „In vitro” jest jedynie techniką sztucznego wytwarzania ludzi, co gwałci zarówno godność pary ludzkiej jak i poczętego dziecka. „In vitro” stanowi wielkie zagrożenie życia i zdrowia poczynanych tą metodą dzieci, nie jest też obojętne dla zdrowia matek.

    Ze statystyk światowych placówek „in vitro” wynika, że tylko kilku procentom poczętych tą metodą dzieciom dane jest się urodzić. Oznacza to, że statystycznie ceną urodzenia jednego żywego dziecka jest śmierć średnio 10 innych dzieci, jego rodzeństwa. Związane jest to z tym, że w trakcie procedury „in vitro”, kilkakrotnie dokonuje się selekcji ludzi na kolejnych etapach ich życia zarodkowego i płodowego. Spośród kilku – kilkunastu powołanych do życia istot ludzkich wybiera się 2-4 i przenosi do macicy. Reszta zarodków ludzkich obumiera lub jest mrożona; na całym świecie i w Polsce miliony zamrożonych ludzkich embrionów czeka na powolną śmierć! Kolejnej selekcji dokonuje się po ewentualnym zagnieżdżeniu się więcej niż jednego zarodka w macicy – wtedy 1 lub 2 zostają przy życiu, a pozostałe są zabijane. W procedurę „in vitro” nierozłącznie wpisana jest procedura śmierci.

    Według danych brytyjskiego Departamentu Zdrowia z 3 milionów 800 tysięcy poczętych „in vitro” dzieci w latach 1992-2006 urodziło się żywych tylko 122 tysiące dzieci, czyli tylko 3,21 procenta poczętych tą metodą istot ludzkich…

    Innym powodem, dla którego nie można się zgodzić na „in vitro”, jest fakt, że wszystkie dzieci poczęte tą metodą należą do grupy podwyższonego ryzyka jeśli chodzi o śmiertelność około i po porodową oraz zapadalność na różne choroby, szczególnie wrodzone i genetycznie uwarunkowane. I tak, w porównaniu do dzieci poczętych naturalnie, wśród dzieci poczętych „in vitro”, stwierdzono:

        - 4 razy więcej martwych urodzeń,
        - 2 razy wyższą śmiertelność noworodków,
        - istotne zwiększenie liczby wad wrodzonych i nowotworów np.:
            - 2-4 razy częstszy rozszczep wargi i podniebienia,
            - 4-5 razy częstsze zarośnięcie przełyku,
            - 1,5 raza częstsze porażenie mózgowe,
        - 2-3 razy częstsze hospitalizacje i różnego typu zabiegi operacyjne do 3-go roku życia dziecka.

    Eksperci wskazują też na negatywne skutki zdrowotne i moralne dla rodziców, zwłaszcza matki. Do najczęściej wskazywanych należą:

        - zwiększone ryzyko zachorowania na raka jajnika i sutka,
        - możliwość wystąpienia zespołu hiperstymulacji jajników.

    U obojga potencjalnych rodziców może wytworzyć się przekonanie, że dla osiągnięcia własnego celu wolno zgodzić się na zabicie swoich dzieci i narażać je na szkody zdrowotne.

    W grudniu ubiegłego roku Sejm RP jednomyślnie przyjął uchwałę ustanawiającą rok 2015 – Rokiem Jana Pawła II. Uzasadnione jest więc przypomnienie Jego nauczania odnośnie sztucznej prokreacji.

    W encyklice „Evangelium vitae” w rozdziale „Aktualne zagrożenia życia ludzkiego” nasz wielki Rodak wymienia obok przerywania ciąży „Także różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane „embriony nadliczbowe” są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli „materiału biologicznego”, którym można swobodnie dysponować” (EV n. 14).

    Należy też podkreślić, że procedura „in vitro” narusza zapisy polskiej Konstytucji i Kodeksu Karnego. Konstytucja zapewnia:

    Art. 30. Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.

    Art. 38. Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.

    Art. 40. Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. (…)

    Kodeks Karny w art. 157a mówi:

    § 1. Kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

    W rządowym projekcie nawet nie wspomina się o nowoczesnej, etycznej, szanującej życie i godność poczętych dzieci i ich rodziców metodzie pomocy bezdzietnym małżonkom jaką jest naprotechnologia. Naprotechnologia diagnozuje i leczy bezpłodną parę małżeńską, nie wykazując żadnych skutków ubocznych i wątpliwości etycznych. Jest też wielokrotnie tańsza w stosowaniu niż procedura „in vitro”. Dlatego powinniśmy dążyć do wyeliminowania antyludzkiej, szkodliwej zdrowotnie i głęboko nieetycznej metody, jaką jest „in vitro”, a promować i finansować naprotechnologię.

    dr med. Wanda Terlecka
    prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich

    dr Paweł Wosicki
    prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia

    dr inż. Antoni Zięba
    prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

    – – – – – – – – – –

    Prosimy o wysyłanie listów, e-maili, faksów i telefonowanie do posłów ze swoich okręgów, aby zablokowali rządowy projekt ustawy o „in vitro” a wspierali naprotechnologię – etyczną, efektywną i tańszą formę pomocy niepłodnym małżeństwom.

    – – – – – – – – – –

    Pobierz ulotkę:  Prawda o procedurze „in vitro”


    Czytaj więcej: http://www.pro-life.pl/baza-wiedzy/teksty/prawda-o-procedurze-in-vitro

    avatar użytkownika intix

    52. 14 powodów, dla których musisz powiedzieć „NIE” dla in vitro



    14 powodów, dla których musisz powiedzieć „NIE” dla in vitro

    Gdy polski rząd stara się przeforsować legalizację metody in vitro warto zastanowić się nad argumentami przemawiającymi przeciwko niej. Jest ich sporo – niektóre opierają się na teologii, a inne mają charakter rozumowy (etyczny, bądź czysto medyczny). Metoda in vitro po dokładniejszej analizie okazuje się sprzeczna nie tylko z religią, ale i ze zdrowym rozsądkiem.


        1. In vitro oddziela zapłodnienie od aktu małżeńskiego, który jest naturalną i przewidzianą przez Stwórcę metodą na poczęcie się nowego dziecka. Dlatego sztuczne zapłodnienie byłoby niemożliwe do zaakceptowania nawet w przypadku ominięcia innych jego negatywnych aspektów.
         
        2. W związku z powyższym możliwe jest także poczęcie dziecka poza małżeństwem – np. przez osoby samotne czy pary homoseksualne. To, co przedstawia się zatem jako metodę pomocy rodzinie, w praktyce często staje się środkiem wsparcia dla zwolenników różnych „alternatywnych stylów życia”. Osobą, która najbardziej na tym traci jest dziecko, przychodzące na świat poza naturalną rodziną.
         
        3. In vitro umożliwia narodziny dziecka posiadającego „trzech rodziców” – dawcę spermy, dawczynię komórki jajowej i nosicielkę. Nosicielka jest często traktowana przedmiotowo – jej ciało jest wynajmowane za opłatą. Jak zauważa Krzysztof Jankowiak na oaza.pl w USA sięga ona ok. 6 tysięcy dolarów). „Usługi” te są świadczone zazwyczaj przez kobiety biedne, niekiedy z trzeciego świata. Gdy nosicielka poczuje więź z dzieckiem, nie jest to brane pod uwagę i nie posiada ona do niego żadnych praw.
         
        4. Metoda in vitro umożliwia daleko posuniętą selekcję genetyczną. Metody eugeniczne kojarzone z nazistowskimi Niemcami i zaniechane w cywilizowanym świecie powracają tylnymi drzwiami. Procedura in vitro umożliwia odpowiedni dobór dawcy plemników, tak aby zwiększyć szanse na odpowiednią płeć, kolor oczu, inteligencję i inne cechy dziecka.
         
        5. Popularność metody in vitro jest przejawem dążenia do posiadania dziecka za wszelką cenę. Dziecko staje się tu przedmiotem, mówi się o „prawie” do jego „posiadania”, zapominając o jego człowieczeństwie. Embriony ludzkie są traktowane przez medyków przedmiotowo. Niekiedy się je zamraża lub prowadzi na nich eksperymenty.
         
        6. W aktualnej praktyce in vitro łączy się z aborcją. Jak czytamy w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary Donum Vitae „ W zwyczajnej praktyce zapłodnienia w probówce, nie wszystkie embriony zostają przeniesione do łona matki; niektóre zostają zniszczone. Kościół, tak jak potępia dobrowolne przerywanie ciąży, również zabrania godzenia w życie tych istot ludzkich. Należy podnieść oskarżenie szczególnej wagi przeciw dobrowolnemu zniszczeniu embrionów ludzkich, uzyskiwanych w probówkach, dla wyłącznego celu badawczego, czy to przez sztuczne zapłodnienie, czy przez "podział bliźniaczy". Działając w ten sposób naukowiec zajmuje miejsce Boga, nawet jeśli nie jest tego świadomy, czyni się panem przeznaczenia innej istoty ludzkiej, o ile arbitralnie wybiera, kto ma żyć, a kogo skazać na śmierć, zabijając bezbronne istoty ludzkie”.
         
        7. In vitro bywa przedstawiane jako metoda leczenia bezpłodności. Jest to oczywisty fałsz. To tylko metoda obejścia skutków niepłodności, pozostająca bez wpływu na niemożliwość spłodzenia dziecka normalną drogą. Co gorsza, gdy przeznacza się pieniądze na in vitro, to mniej środków pozostaje na prawdziwe leczenie niepłodności. Jak zauważa Janowski, ma to już miejsce w niektórych krajach Zachodu.
         
        8. Wiele badań naukowych ukazuje, że dzieci poczęte metodą in vitro są częściej chore. Jak piszą Klemetti, Sevón, Gissler i Hemminki w medycznym piśmie „Pediatrics” (listopad 2006 r.) dzieci poczęte w wyniku in vitro są zazwyczaj zdrowe, jednak problemy zdrowotne występują u nich częściej, niż u pozostałych dzieci. Częstsze u nich są hospitalizacje, przypadki porażenia mózgowego, a także problemy rozwojowe i psychologiczne.
         
        9. W warunkach publicznej, finansowanej z obowiązkowych składek służby zdrowia, legalizacja in vitro oznacza konieczność jego finansowania z pieniędzy obywateli, którzy się tej procedurze sprzeciwiają. Jest to sprzeczne z gwarantowaną przez art. 53 ust. 1 Konstytucji RP.
         
      10. Przeciwko in vitro bezwzględnie opowiada się Kościół katolicki. To argument istotny dla katolików, ale także dla niewierzących, którzy uznają choćby autorytet Jana Pawła II – przeciwnika tej metody. Ponadto także świeccy etycy opowiadają się przeciwko in vitro. Przykładem jest tu filozof z Harvardu Michael Sandel, autor książki Przeciwko udoskonalaniu człowieka.

    Zachęcamy też do zapoznania się z infografikami przygotowanymi przez Instytut Ordo Iuris. Przedstawiają kolejne cztery powody, dla których powinniśmy sprzeciwiać się procedurze sztucznego zapłodnienia:







    Marcin Jendrzejczak
    http://www.pch24.pl/14-powodow--dla-ktorych-musisz-powiedziec-nie-dla-in...

    ***

    Sejm: dziś głosowanie nad rządowym projektem ustawy o in vitro. To także furtka do homoadopcji

    W czwartek rano zaplanowano w Sejmie trzecie czytanie i głosowanie nad rządowym projektem ustawy "o leczeniu niepłodności", krytykowanym m.im. przez organizacje rodzinne, ginekologów, a nawet Sąd Najwyższy. Za projektem zagłosują PO, PSL i SLD, przeciw będą PiS i Zjednoczona Prawica. Z poparcia projektu chce się wyłamać kilku posłów PO, którzy mają wątpliwości do kilku kontrowersyjnych zapisów.

    Trzecie czytanie projektu ustawy poprzedzi sprawozdanie sejmowej komisji zdrowia, która na ostatnim posiedzeniu zdecydowała o odrzuceniu zaproponowanych poprawek.

    Komisja zdrowia rekomenduje posłom odrzucenie wszystkich poprawek zgłoszonych m.in. przez Jarosława Gowina ze Zjednoczonej Prawicy, a pochodzących z jego własnego projektu regulacji in vitro. Gowin zgłosił niedawno preambułę m.in. o "nienaruszalnej, niezbywalnej godności człowieka" oraz o "ochronie prawnej ludzkiego życia na każdym etapie jego rozwoju".

    Zaproponował też, by w ustawie zapisać dostęp do procedury in vitro tylko dla par małżeńskich, co byłoby zgodne z Konstytucją RP. Liczba wytworzonych zarodków wynosiłaby dwa, co wykluczałoby możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych (pod warunkiem, że i drugi byłby wszczepiany za pierwszym razem). Obowiązywałby zakaz niszczenia i selekcji zarodków, ale już nie zakaz diagnostyki preimplantacyjnej, choć tylko w odniesieniu do chorób uleczalnych.

    W rządowym projekcie poseł Gowin skrytykował m.in. definicję ludzkiego zarodka, który uznano za "zbiór komórek", a nie żywy organizm. Jego poprawka definiuje natomiast zarodek jako "organizm ludzki powstały z połączenia ludzkiej gamety męskiej i żeńskiej".

    Za błędne rozwiązanie Gowin uznał też możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych, co w praktyce może oznaczać, że jeśli zostaną one zamrożone, to otrzymają tylko "warunkowe prawo do życia", gdyż zostaną wykorzystane dopiero, gdy nie udadzą się poprzednie zabiegi.

    W sprawozdaniu komisji zdrowia znalazła się rekomendacja o odrzuceniu nawet uwag zgłoszonych przez Sąd Najwyższy. SN potwierdził w swojej opinii m.in., że rządowy projekt nie odnosi się do leczenia niepłodności, a niemal wyłącznie do in vitro.

    SN wskazał, że regulacja leczenia niepłodności jako "kompleksowego zjawiska obejmującego szereg różnych rodzajów świadczeń zdrowotnych byłaby pożądana, jednak jest w ocenianym projekcie tylko pozorna, ograniczająca się do wymienienia wszystkich metod postępowania".

    "Całość regulacji dotyczy bowiem wyłącznie metod zapłodnienia pozaustrojowego" - czytamy w opinii SN.

    Za zasadniczą wadę projektu Sąd Najwyższy uznał także brak precyzyjnego określenia statusu zarodków jako najwcześniejszej formy życia ludzkiego (niemal identyczną definicję zarodka zastosowało Prawo i Sprawiedliwość, ale i ta poprawka ma być odrzucona). Wątpliwości SN wzbudził ponadto brak ograniczenia dostępności procedur medycznie wspomaganej prokreacji do par małżeńskich.

    Kluby koalicyjne PO i PSL oraz SLD zapowiedziały poparcie rządowego projektu, choć prawdopodobnie nie zagłosują za nim wszyscy posłowie PO. Kilku z nich, jak Joanna Fabisiak, uzależniają swoją decyzję od ostatecznego kształtu ustawy. Posłanka nie poprze m.in. utrzymania zgody na mrożenie zarodków oraz ewentualnej poprawki do kodeksu rodzinnego, która uchyliłaby furtkę dla surogacji i umożliwiła korzystanie z in vitro przez pary homoseksualne.

    Chodzi o kontrowersyjny zapis, o którym mówił Instytut Ordo Iuris. Jego zdaniem, rząd wyszedł naprzeciw najbardziej radykalnym postulatom środowisk LGBT, gdyż w ostatnim rozdziale projektu, w art. 91 pkt 3 przewiduje wprowadzenie do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego art. 75¹ tworzącego możliwość uzyskania statusu prawnego ojca mężczyźnie względem obcego mu dziecka poczętego in vitro. W tym celu wystarczy, by matka surogatka nosząca ciążę z dzieckiem poczętym in vitro oświadczyła, że będzie on ojcem dziecka.

    Sławomir Neumann pytany w TVP Info, czy w podczas głosowania ws. in vitro w klubie PO konieczna będzie dyscyplina głosowania, powiedział, że spodziewa się „kilka głosów, które będą inne”. W jego ocenie Platforma nie będzie miała jednak problemu z przyjęciem ustawy.

    Przeciw rządowemu projektowi w proponowanym kształcie są Prawo i Sprawiedliwość oraz Zjednoczona Prawica.

    Według rządowego projektu ustawy "o leczeniu niepłodności", o dostępie do zabiegu in vitro będą decydowały wyłącznie względy medyczne. Nie będzie żadnych ograniczeń wiekowych wobec kobiety poddającej się procedurze, podczas gdy np. program pilotowany od dwóch lat przez Ministerstwo Zdrowia zakłada granicę 40. roku życia.

    W projekcie zapisano, że prawo do zabiegu będą miały wszystkie chętne pary, nie tylko małżeńskie, które udokumentowały, że w ciągu ostatniego roku poddały się leczeniu bezpłodności.

    Projekt przewiduje zatem, że mężczyzna będzie mógł przekazać komórki rozrodcze kobiecie, z którą pozostaje w związku małżeńskim albo we wspólnym pożyciu, które jednak będzie musiało być potwierdzone zgodnym oświadczeniem dawcy i biorczyni.

    Niezależnie od tego wymogu, w projekcie zakłada się możliwość przekazania komórek rozrodczych innym parom. Dopuszcza się zatem możliwość poczęcia dziecka przez rodzica, który jest nieznany i nie ma nic wspólnego z daną parą. Tworzyć to może nadzwyczaj skomplikowane sytuacje prawne. Sytuacja taka będzie wymagała tylko pisemnej zgody dawcy. Dopuszczalność przekazania komórek oceniać będzie lekarz.

    Jednorazowo będzie można wytworzyć do sześciu zarodków, a więcej tylko gdy kobieta osiągnęła 35. rok życia, przeszła udokumentowane choroby wpływające na jej rozrodczość lub co najmniej dwie próby in vitro. W projekcie nazwano taką możliwość "zabezpieczeniem płodności na przyszłość". Chodzi o "działania medyczne podejmowane w celu zabezpieczenia zdolności płodzenia w przypadku niebezpieczeństwa utraty albo istotnego upośledzenia zdolności płodzenia".

    Rządowy projekt spotkał się ze zdecydowaną krytyką organizacji rodzinnych oraz części specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. Zwracali oni uwagę przede wszystkim, że dokument nie jest wcale pożądaną od dawna propozycją uregulowania kwestii związanych z leczeniem niepłodności, a jedynie próbą legalizacji "przemysłu in vitro", czyli już istniejących klinik sztucznego zapłodnienia, które od tej pory mają być dofinansowywane ze środków publicznych.

    Również zdaniem Episkopatu, wyrażonym niedawno w apelu Prezydium KEP, rządowy projekt umożliwia stosowanie procedury in vitro bez podjęcia realnej próby leczenia prawdziwej przyczyny niepłodności. Episkopat wzywa natomiast rząd do opracowania i rozpoczęcia prawdziwego medycznie programu leczenia niepłodności, który byłby oparty na uczciwej i rzetelnej diagnostyce przyczyn oraz podejmowaniu prób ich likwidowania.

    KAI, kra
    http://www.pch24.pl/sejm--dzis-glosowanie-nad-rzadowym-projektem-ustawy-...

    avatar użytkownika intix

    53. Posłowie katolicy! Pamiętajcie ...

    Posłowie katolicy! Pamiętajcie - Kościół jest przeciwnikiem in-vitro!

    Posłowie katolicy! Pamiętajcie - Kościół jest przeciwnikiem in-vitro!

    W ciągu ostatnich dwóch lat Episkopat wydał co najmniej cztery ważne dokumenty bioetyczne, w których podkreślił swoje krytyczne stanowisko wobec procedury in vitro, choć zaznaczył, że dzieci powołane w ten sposób do życia należy przyjąć z miłością i szacunkiem, na który zasługują tak samo jak dzieci poczęte naturalnie. Biskupi rozumieją potrzebę ustawowego uregulowania in vitro, ale wskazują przede wszystkim na potrzebę stworzenia narodowego programu prawdziwego leczenia niepłodności, a nie wyłącznie legalizacji in vitro, które niepłodności nie leczy.

    Swoje stanowisko wobec kwestii zapłodnienia pozaustrojowego Episkopat Polski wyrażał w ostatnich latach wielokrotnie. Krytycznie do tej procedury biskupi odnoszą się w dokumencie bioetycznym KEP, ogłoszonym niemal dokładnie dwa lata temu, 9 kwietnia 2013 roku.

    Biskupi podkreślają w nim przede wszystkim za encykliką "Evangelium Vitae" św. Jana Pawła II, że ludzkie życie jest wartością podstawową i niezbywalnym dobrem. Domaga się zatem jego bezwzględnej ochrony, a więc niezależnie od okresu i jakości życia człowieka. Kościół zobowiązany jest bronić ludzkiego życia od początku aż do naturalnej śmierci oraz respektować wymagania zarówno prawa Bożego, jak i prawa naturalnego.

    Biskupi przypominają w dokumencie, że procedura in vitro, szeroko współcześnie promowana jako alternatywa dla par bezskutecznie starających się o naturalne poczęcie dziecka, to w istocie procedura znana z hodowli roślin i zwierząt, która została wprowadzona do medycyny, choć nie jest procedurą leczniczą. Jej celem jest wytworzenie embrionu człowieka w laboratorium i przeniesienie go mechanicznie do organizmu matki.

    Aby zwiększyć szansę powodzenia zabiegu, do organizmu matki przenosi się kilka embrionów. Po pewnym czasie sprawdza się ich rozwój i pozostawia przeważnie jeden z nich – ten najlepiej oceniany. Pozostałe zostają przeznaczone do selektywnej aborcji, w celu ograniczenia ryzyka związanego z ciążą mnogą.

    "Wobec wielkiej popularności w niektórych środowiskach tej drogi radzenia sobie z niepłodnością zdziwienie budzi fakt, że skuteczność metody in vitro mierzona liczbą urodzeń w stosunku do liczby prób zapłodnienia wynosi zaledwie kilka procent" - zaznaczają biskupi.

    W dokumencie bioetycznym KEP poruszono także drażliwą, często przemilczaną, kwestię zagrożeń zdrowotnych wynikających ze stosowania procedury in vitro.

    Przypomniano, że w pierwszych dniach zarodkowego życia człowieka zachodzą procesy dostosowywania się nowo powstającego organizmu do potrzeb dalszego istnienia. Metody sztucznego zapłodnienia zaburzają ten proces – z uwagi na odmienne warunki środowiskowe, w jakich dokonuje się połączenie komórek rozrodczych w laboratorium, w porównaniu do naturalnych warunków organizmu matki.

    Brak naturalnej bariery biologicznej, która zabezpiecza przed łączeniem się komórek niedojrzałych lub uszkodzonych genetycznie, sprzyjać może powstawaniu różnych zaburzeń u dziecka. Hormony aplikowane kobiecie do pozyskania kilku komórek jajowych i ich zapłodnienia in vitro wpływają na cechy genetyczne zarówno tych komórek, jak i na zdrowie samej kobiety.

    Biskupi wskazują także w dokumencie bioetycznym na inne zagrożenia: zwiększoną liczbę poronień samoistnych i zmian genetycznych oraz częstsze urodzenia dzieci z wadami rozwojowymi. Zagrożenia te wymagają stosowania diagnostyki przedimplantacyjnej, polegającej na wykrywaniu zmian genetycznych zarodka uzyskanego in vitro. Na tej podstawie dokonuje się selekcji ludzi w fazie zarodkowej: zauważone lub podejrzewane zmiany genetyczne stanowią podstawę do decyzji o niszczeniu życia dziecka – jako niechcianego właśnie z powodu zaburzeń genetycznych.

    Episkopat wskazuje w ten sposób, że metoda in vitro jest kolejnym eksperymentowaniem na człowieku, jego swoistą „produkcją”, stanowiącą "formę zawładnięcia życiem ludzkim".

    Wątek zagrożeń zdrowotnych biskupi podjęli ponownie w "Komunikacie Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych KEP w sprawie manipulacjami naukowymi dotyczącym procedury in vitro" z 24 czerwca 2013 r. Załączyli do niego bogatą bibliografię światowych opracowań naukowych, w których szczegółowo opisano niebezpieczeństwa występowania niepożądanych skutków genetycznych i zdrowotnych po zastosowaniu procedury in vitro.

    "Za niedopuszczalne uważamy podawanie oczywistej nieprawdy, jakoby nie istniały rzetelne i wiarygodne opracowania naukowe potwierdzające ten stan rzeczy" - poinformowano dodatkowo w komunikacie.

    Zespół ds. Bioetycznych KEP podkreślił jednocześnie, że żadne z powyższych stwierdzeń nie może być odczytywane jako przejaw dyskryminacji wobec dzieci urodzonych z in vitro, ani ich rodziców. "Podejmowane przez nas wysiłki w przekazywaniu prawdziwych informacji o zapłodnieniu pozaustrojowym wynikają z troski o dobro każdego z dzieci i ich matek oraz prawo do informacji" - brzmiał komunikat.

    Biskupi ponownie zabrali głos w sprawie procedury in vitro po zakończeniu przez rząd projektu ustawy "o leczeniu niepłodności", który stał się w istocie dokumentem mającym na celu zalegalizowanie, objęcie systemem koncesyjnym i dofinansowaniem ze środków publicznych klinik i laboratoriów dokonujących zabiegów in vitro. W świetle obowiązującego nadal prawa ośrodki te działają bowiem w legislacyjnej próżni.

    W "Głosie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski w kontekście przygotowywanej ustawy o leczeniu niepłodności" z 4 marca br. biskupi po raz kolejny zaznaczyli, że rozumieją potrzebę ustawowego uregulowania kwestii zapłodnienia pozaustrojowego, gdyż obecny brak jakichkolwiek rozwiązań pozwala na całkiem dowolne postępowanie z ludzkim materiałem genetycznym i powoływanymi do życia embrionami.

    Uznali jednak za konieczne stworzenie przede wszystkim narodowego programu prawdziwego leczenia niepłodności. Współczesna medycyna wskazuje bowiem jasno, że usunięcie medycznych lub psychologicznych przyczyn niepłodności daje znacznie większe szanse na urodzenie zdrowego dziecka niż procedury sztucznie wspomaganego rozrodu, które - jak podkreślili - nie leczą niepłodności.

    Także w tym dokumencie biskupi wskazują na znaczenie ochrony godności osoby ludzkiej jako podmiotu, zarówno z moralnego, jak i prawnego punktu widzenia.

    "Z moralnego punktu widzenia dopuszczenie sztucznego zapłodnienia nie może być zaakceptowane, czyni bowiem człowieka produktem działania ludzkiego, poddanego racjonalności technicznej, a nie etycznej. Podobnie, nie każda regulacja może być zaakceptowana w perspektywie unormowań Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Przewiduje ona konieczność traktowania ludzkiego embrionu jako człowieka, z wrodzoną godnością, jako podmiotu, a nie przedmiotu czy zlepku komórek" - można przeczytać w stanowisku Prezydium KEP.

    Zdaniem Episkopatu, ustawa podejmująca kwestie leczenia niepłodności powinna zawierać rozwiązania nakierowane zwłaszcza na dobro dziecka. Musi gwarantować mu pozostawanie pod pieczą rodziców, prawo do poznania prawdy o pochodzeniu biologicznym, a także prawo do poczęcia w sposób naturalny.

    Dlatego biskupi przypominają, że rządowy projekt ustawy "o leczeniu niepłodności" powinien wspomagać przede wszystkim rozwój klinik gwarantujących leczenie niepłodności, a nie koncentrować się na opcji sztucznie wspomaganej prokreacji. Podobnie, musi zawierać ograniczenie, które zagwarantuje, by dzieci – dla ich dobra – nie były powoływane w procedurze in vitro poza relacją małżeńską, w parach nieformalnych.

    Mimo krytycznego stosunku do procedury in vitro, m.in. ze względu na traktowanie w niej dzieci jako przedmiotów ludzkiego działania, Episkopat ponownie stanowczo podkreśla w tym dokumencie, że dzieci powołane w ten sposób do życia "należy przyjąć z miłością i szacunkiem, na który zasługują tak samo jak dzieci poczęte naturalnie".

    Biskupi zachęcają jednocześnie do podejmowania drogi ku upragnionemu rodzicielstwu poprzez poszukiwanie naturalnego sposobu ich poczęcia, adopcji samotnego dziecka lub aktywności na rzecz dzieci potrzebujących opieki.

    Na kilka dni przed debatą nad projektami ustaw regulujących kwestię in vitro i leczenia niepłodności, 31 marca br. został ogłoszony "Apel Prezydium KEP ws. rozpoczęcia prac nad projektem ustawy o medycznym wspomaganiu prokreacji". Episkopat ponownie wzywa w nim rząd do opracowania i rozpoczęcia prawdziwego medycznie programu leczenia niepłodności, opartego na uczciwej i rzetelnej diagnostyce przyczyn oraz podejmowaniu prób ich likwidowania.

    Członkowie Prezydium Episkopatu zwracają uwagę na radykalizm rządowego projektu, który odrzuca podmiotowość życia ludzkiego na etapie embrionalnym.

    „Zarodek ludzki jest traktowany na równi z grupą komórek lub tkanką, co oznacza to samo, gdyby żyjącego człowieka sprowadzić do zespołu organów. Jest to podstawowa i zarazem nieusuwalna wada projektu proponowanego przez rząd” – czytamy w piśmie, sygnowanym przez abp. Stanisława Gądeckiego, abp. Marka Jędraszewskiego oraz bp. Artura Mizińskiego.

    Dokument wskazuje, w jakich sprawach rządowy projekt powinien zostać poprawiony i wylicza osiem nieakceptowalnych rozwiązań z projektu ustawy o in vitro.

    Biskupi wymieniają najbardziej bulwersujące rozwiązania projektu rządowego: zakłada on eugeniczną selekcję zarodków, umożliwia klonowanie człowieka, jako normalny element procedury zakłada mrożenie i przechowywanie embrionów, a także umożliwia poczynanie dzieci po śmierci dawcy komórek rozrodczych i przewiduje niedopuszczalność przeniesienia zarodków do organizmu matki biologicznej, gdy dawca komórek rozrodczych wycofa zgodę.

    Projekt umożliwia jednak przede wszystkim stosowanie procedury in vitro bez podjęcia realnej próby leczenia prawdziwej przyczyny niepłodności. Lekceważy też dobro dziecka, pozostawiając embrion ludzki poza jakimikolwiek relacjami osobowymi.

    Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o leczeniu niepłodności i podjęła decyzję o skierowaniu go do prac legislacyjnych. Biskupi przypominają, że „w procesie legislacyjnym nie można pomijać granic dla uczestnictwa w przyjęciu niemoralnego prawa, które stawia jasna i uzasadniona ocena etyczna oparta o uniwersalne wartości, które w jednakowym stopniu dotyczą wszystkich ludzi, tak wierzących, jak i niewierzących”.

    Biskupi jednoznacznie stwierdzają, że „wobec inicjatywy uchwalenia złego prawa o in vitro naszym obowiązkiem jest przyjęcie prawa, które poprawi obecną sytuację, a nie ją bez zastrzeżeń zalegalizuje”.

    W opinii Prezydium KEP, „przyjęty przez Radę Ministrów projekt ustawy o leczeniu niepłodności zawiera rozwiązania, które uniemożliwiają jakikolwiek udział katolika w pracach służących jego przyjęciu".

    KAI
    http://www.pch24.pl/poslowie-katolicy--pamietajcie---kosciol-jest-przeci...

    avatar użytkownika intix

    54. Sejm przyjął ustawę o in vitro. "Sukces polskiej wolności"

    Prawie wszyscy obecni w czwartek w Sejmie posłowie PO, SLD i koła Ruch Palikota głosowali za uchwaleniem rządowej ustawy o leczeniu niepłodności. Przeciwko były PiS i klub Zjednoczonej Prawicy. Klub PSL podzielił się podczas głosowania.

    (...)
    Czytaj więcej i posłuchaj > http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1467342,Sejm-przyjal-ustawe-o-in-vitro-Sukces-polskiej-wolnosci

    ***

    Kopacz całowała pierścień papieża, Piechociński „ukochał” dekalog. Ale zagłosowali za in-vitro. Nie pamiętają, czym jest ekskomunika

    Ewa Kopacz kilka tygodni temu spotkała się w Watykanie z papieżem Franciszkiem. Przez lewicową prasę została skrytykowana za przyklęknięcie i ucałowanie Pierścienia Rybaka. Czy głosując za ustawą o in-vitro pani doktor nie dostrzega schizofrenii w swym zachowaniu?

    „Poprosiłam Ojca Świętego o modlitwę za Polaków i za Polskę i przywiozłam również pozdrowienia od Polaków" – mówiła Ewa Kopacz wracając z Watykanu. Kilkanaście dni później przeforsowała w Sejmie radykalnie lewicowy projekt ustawy o sztucznym zapłodnieniu.

    Co premier Kopacz powiedziała po głosowaniu? - Ta ustawa nie jest obligatoryjna, ale tym ludziom, którzy mają obecnie wielki problem… to jest zbawienie dla nich, jest to szansa, by mieć kawałek swojego szczęścia. Cieszę się, że są w Sejmie kobiety, które same mając dzieci zrozumiały, że nie mogą odbierać tego szczęścia innym.To jest wielki sukces polskiej wolności.

    Wicepremier w rządzie Kopacz, Janusz Piechociński, kilka miesięcy temu mówił: lepszej konstytucji niż 10 przykazań człowiek nie wymyślił. Ministrowi gospodarki w żaden sposób nie udało się  powiązać kwestii in-vitro z dekalogiem – zagłosował za lewackimi przepisami pozwalającymi niszczyć ludzkie życie. Choć w Platformie nie obowiązywała partyjna dyscyplina podczas głosowania nad projektem o in-vitro, klub niemal w całości poparł skandaliczny projekt. Przeciw było zaledwie pięciu posłów. Nieformalnego lidera „frakcji konserwatywnej” w PO, Marka Biernackiego, nie stać było nawet na taki gest – wstrzymał się od głosu.

    Klub PSL podzielił się niemal równo na pół w sprawie czwartkowego głosowania. Przeciwko projektowi był m.in. Waldemar Pawlak, Eugeniusz Kłopotek, Franciszek Stefaniuk, Józef Zych i Eugeniusz Grzeszczak oraz 11 innych ludowców. Ale aż 17 posłów tego klubu projekt poparło – oprócz szefa partii  w tym niechlubnym gronie znaleźli się m.in. Stanisław Żelichowski i Jan Bury, a także deklarujący się jako głęboko wierzący chrześcijanin – John Godson.

    Przypomnijmy, że w opinii prezydium Konferencji Episkopatu Polski, „przyjęty przez Radę Ministrów projekt ustawy o leczeniu niepłodności zawiera rozwiązania, które uniemożliwiają jakikolwiek udział katolika w pracach służących jego przyjęciu".

    Za odstępstwo od obowiązującej nauki Kościoła grozi tzw. ekskomunika latae sententiae, którą osoba zaciąga na siebie automatycznie, bez potrzeby oficjalnej decyzji jakiegokolwiek biskupa.

    Lewacki projekt w całości poparł także klub SLD, oraz byli posłowie Ruchu Palikota.

    http://www.pch24.pl/kopacz-calowala-pierscien-papieza--piechocinski-ukoc...
    ---

    Głosowanie ws. in vitro > TUTAJ


    avatar użytkownika intix

    55. Rzecznik Episkopatu...

    Rzecznik Episkopatu zaskoczony zlekceważeniem przez Sejm wszystkich uwag biskupów ws. in vitro

    Zaskoczenie niemal zupełnym zlekceważeniem przez tak wielu posłów uwag biskupów dotyczących przyjętego dziś rządowego projektu ustawy o in vitro wyraził rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. W rozmowie z KAI ks. Józef Kloch powiedział, że w Sejmie zwyciężyły tendencje, które chciały usankcjonować sytuację, jaka ma obecnie miejsce w klinikach in vitro. „To budzi zastrzeżenia Konferencji Episkopatu Polski, bowiem prawo powinno poprawiać obecną sytuację, a nie psuć ją, bądź sankcjonować status quo” - uznał rzecznik Episkopatu.


    Rzecznik przyznał, że miał nadzieję, iż wprowadzone zostaną przynajmniej takie poprawki, które umożliwiałyby katolickim posłom procedowanie tego prawa. Apel Prezydium KEP takie wskazówki zawierał. „Chcę podkreślić, że wyniki naukowych badań medycznych to był fundament uwag biskupów. Czy zatem lekceważymy naukę, jaką jest medycyna? To zaskakujące” - powiedział.

    Przypomniał, że w opublikowanym w marcu oświadczeniu biskupi zawarli ocenę etyczno-moralną projektu rządowego. „Czy zatem poseł-katolik może odrzucić te wskazania i nadal uważać się za katolika?” - pytał ks. Kloch. W jego opinii, pasterzom stojącym na czele Kościoła katolickiego w Polsce jesteśmy winni posłuszeństwo. „Należałoby pójść za tymi wskazaniami, tak sobie wyobrażam myślenie posła-katolika, a nie zupełnie je pomijać. One są ważne, oparte na nauce oraz zasadach etyczno moralnych” - powiedział rzecznik KEP. Przyznał, że jest bardzo zaskoczony niemal zupełnym zlekceważeniem uwag biskupów przez tak wielu posłów.

    W przekonaniu ks. Klocha podczas dzisiejszego głosowania w Sejmie zwyciężyły te tendencje, które chciały usankcjonować sytuację, jaka ma obecnie miejsce w klinikach in vitro. „To budzi zastrzeżenia Konferencji Episkopatu Polski, bowiem prawo powinno poprawiać obecną sytuację, a nie psuć ją, bądź sankcjonować status quo” - uznał rzecznik Episkopatu.

    Pytany o odpowiedzialność moralną posłów-katolików, którzy zagłosowali za przyjęciem rządowego projektu ks. Kloch uznał, że postawili się oni ponad wynikami nauk medycznych i ocenami etyczno-moralnymi biskupów. „Warto, żeby sami siebie zapytali: kim ja jestem?” - powiedział rzecznik.

    Ks. Kloch zauważył, że w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego nie ma mowy o kompromisie moralnym. Może jedynie dojść do kompromisu politycznego. Jak dodał, w procesie legislacji następnym ogniwem jest Senat RP i należy mieć nadzieję, że tam senatorowie, którzy czują się katolikami zgłoszą poprawki, które zostaną przyjęte.

    „Dlaczego ustawa, która ma w nazwie leczenie niepłodności, nie wspomina o naprotechnologii?” - zastanawiał się rzecznik KEP. Jak zauważył naprotechnologia jest metodą, która związana jest z leczeniem niepłodności. „Trzeba mieć nadzieje, że ci parlamentarzyści, którzy czują się związani z katolicyzmem będą próbowali takie poprawki wprowadzić” - stwierdził rzecznik.

    Przypomniał, że po debacie i głosowaniu w Senacie ustawa powróci do Sejmu, a następnie trafi na biurko Prezydenta RP. „Jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny. Dziś został wykonany, owszem zasadniczy krok, ale wcale nie ostatni” - podkreślił ks. Kloch.

    KAI
    Read more: http://www.pch24.pl/rzecznik-episkopatu-zaskoczony-zlekcewazeniem-przez-...
    ***

    Prezydium KEP: Posłowie zlekceważyli głos Papieża i Episkopatu

    Posłowie popierający projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” w wersji rządowej pozostają w niezgodzie z nauczaniem papieża Franciszka – podkreśla Prezydium Episkopatu. Biskupi mają nadzieję na poprawienie proponowanej ustawy w Senacie RP.

    Z wielkim smutkiem i rozczarowaniem Prezydium Konferencji Episkopatu Polski przyjęło wynik dzisiejszego głosowania Sejmu nad rządowym projektem ustawy „o leczeniu niepłodności”, przyjętej głosami 260 parlamentarzystów.

    „Posłowie popierający projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” w wersji rządowej pozostają w niezgodzie z nauczaniem papieża Franciszka, który apelował do lekarzy: „Waszym obowiązkiem jest wyrażać sprzeciw sumienia przy aborcji, in vitro i eutanazji!” Ojciec Święty prosił, by nie eksperymentować i nie igrać z życiem człowieka” – czytamy w wydanym dziś oświadczeniu.

    Wynikiem dzisiejszego głosowania zostały również zlekceważone oceny etyczno-moralne projektu ze strony biskupów. W marcowym apelu biskupi wyliczyli 8 rozwiązań projektu, które są nie do zaakceptowania, m.in. selekcję zarodków, umożliwianie klonowania człowieka, mrożenie embrionów, a także możność powoływania do życia dzieci po śmierci dawcy komórek rozrodczych.

    „Biskupi ufają, że do sumień parlamentarzystów dotrze głos nie tylko Papieża, Konferencji Episkopatu Polski, ale także organizacji rodzinnych, ruchów obrońców życia oraz specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa, którym drogie jest życie ludzkie” – piszą sygnatariusze oświadczenia: przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki, zastępca przewodniczącego KEP abp Marek Jędraszewski oraz bp Artur Miziński, sekretarz generalny Episkopatu.


    Oświadczenie KEP po głosowaniu Sejmu RP nad rządowym projektem ustawy "o leczeniu niepłodności"

    ***

    Ks. Dariusz Oko: rząd realizuje ateistyczny program, bliżej im do Urbana niż Jana Pawła II


    avatar użytkownika intix

    58. „Designer babies” – czeka nas produkcja nadludzi

    „Designer babies” – czeka nas produkcja nadludzi

    Diagnostyka wykrywająca wady genetyczne przed zapłodnieniem, dzieci z trojgiem rodziców i w końcu modyfikowanie genów. Co łączy te metody? Po pierwsze, technologia in vitro. Po drugie, to kroki do stworzenia designer babies – dzieci na zamówienie. „Lepszego” potomstwa o cechach pożądanych przez rodziców, a może nawet przez państwo. Czy czeka nas powstanie rasy zmodyfikowanych genetycznie nadludzi?

    Mianem designer babies określa się dzieci powstałe w wyniku zastosowania różnych technik – zarówno znanych od lat, jak i najnowszych, jeszcze nie w pełni wprowadzonych. Jedna z tych metod polega na selekcji plemników prowadzącej do poczęcia się dziecka konkretnej płci. W niektórych krajach jest ona legalna pod warunkiem, że służy leczeniu chorób genetycznych. Część spośród schorzeń – na przykład hemofilia – ujawnia się bowiem wyłącznie w męskich zarodkach.

    Kolejny sposób to tzw. diagnostyka preimplantacyjna PGD (PGS). Przed transferem do macicy zarodki są poddawane badaniu mającemu na celu wykrycie wad genetycznych. Jeśli zarodek okaże się „nieuszkodzony”, przenosi się go do macicy. W przeciwnym razie zostaje zniszczony (zabity) – niczym kalekie dzieci w krajach pogańskich.

    Jeszcze bardziej kontrowersyjna jest tzw. technika trzeciego rodzica. Polega ona na wykorzystaniu nie tylko plemnika i (pozbawionej jądra) komórki jajowej pierwszej matki, lecz także jądra komórkowego drugiej matki. Metoda ta stosowana jest w przypadkach, gdy „główna” matka cierpi na choroby mitochondrialne. To dość rzadkie zaburzenia genetyczne. Przychodzi z nim na świat jedno na kilka tysięcy dzieci.

    Modyfikacja genomu

    Szczególnie niebezpieczny eksperyment polegający na przemianie ludzkiego genomu przeprowadzili Chińczycy. Wyniki opublikowali w ubiegłym roku na łamach pisma „Protein&Cell”. Efekt ich zabiegów uznany został za najbardziej przełomowe odkrycie stulecia. Chodzi o modyfikację genetyczną embrionu dokonaną przez naukowców na Uniwersytecie Sun Yat-sen w Guangzhou. Konkretnie chodziło o gen odpowiedzialny za śmiertelną chorobę krwi – talasemię.

    Do przedsięwzięcia wykorzystano technikę CRISPR opracowaną na amerykańskim Massachusetts Institute of Technology. Jak informuje „The Telegraph”, metoda polega na wykorzystaniu bakteriopochodnej proteiny do usunięcia konkretnego genu. Ten jest zastępowany przez nową molekułę.

    Eksperyment wywołał liczne kontrowersje wśród naukowców. Prestiżowe pisma, takie jak „Science” i „Nature” odmówiły publikacji artykułu prezentującego dokładny przebieg zabiegu. Wyrażano obawy, że chińscy naukowcy przyczynią się do upowszechnienia eugeniki i tworzenia zaprojektowanych na życzenie dzieci (designer babies). Chiński eksperyment pokazał, iż zmiana ludzkiego genomu jest możliwa - chociaż akurat „biorące udział” w nim embriony były niezdolne do dalszego rozwoju.

    Jednak na obecnym etapie masowe zastosowanie tej technologii na ludziach byłoby zbyt ryzykowne. Zmiana genomu udała się bowiem jedynie u zdecydowanej mniejszości embrionów poddanych eksperymentowi. Podobnie niska jest skuteczność technologii CRISPR stosowanej na zwierzętach.

    Zdaniem cytowanego przez „Business Insider” Guopinga Fenga z MIT's McGovern Institute, poziom pewności wystarczający do podjęcia decyzji o zastosowaniu technologii na ludziach będzie możliwy do osiągnięcia za 10-20 lat. Wówczas skuteczna zmiana genomu embrionu zupełnie przestanie być problemem technicznym, a „produkcja” designer babies stanie się wyłącznie kwestią etyczną i prawną.

    Designer babies - do czego to może prowadzić ?

    Zwolennicy procederu projektowania „dzieci na zamówienie” wskazują na medyczne korzyści z tym związane. Chodzi głównie o likwidację chorób genetycznych, a także spodziewane wydłużenie życia. Nie brakuje jednak także argumentów typowo eugenicznych – na plus przemawiać mają wyższa inteligencja oraz wzrost szans na życiowy sukces „poprawianych” dzieci. Ale wskazuje się także na problemy wynikające z zakazu stosowania inżynierii genetycznej.

    Stanowisko pośrednie zajęli naukowcy, którzy spotkali się w grudniu 2015 r. na International Summit on Human Gene Editing. Zaaprobowali oni przetwarzanie genów w celach klinicznych i badawczych. Jednocześnie podkreślili, że „zmodyfikowane komórki nie mogą być wykorzystywane do zainicjowania ciąży”. Tym samym sprzeciwili się tworzeniu designer babies.

    Zdaniem uczestników wspomnianej konferencji, zagrożenia wiążące się z nowymi ścieżkami nauki w tym zakresie mają charakter zarówno biologiczny jak i społeczny. Do tych pierwszych należą między innymi ryzyko błędnej lub niekompletnej modyfikacji genów czy trudności w przewidywaniu negatywnych konsekwencji zmian genetycznych.

    Naukowcy zauważają, iż raz wprowadzone zmiany nie będą mogły zostać usunięte bez poważnych problemów a ich wpływ będzie miał zasięg globalny. Uczeni podkreślają, że ingerencja w genom to ni mniej ni więcej tylko „zmiana ewolucji człowieka”, a to wymaga poważnego etycznego namysłu.

    Biorący udział w konferencji zwrócili także uwagę na konsekwencje innego jeszcze rodzaju. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że zmiany genów zwiększą nierówności społeczne oraz, że dokonywane będą pod przymusem.

    Genetyczny supermarket czy państwowa kontrola

    Warto rozważyć te argumenty. Jeśli zmiana genomu dzieci pozostawiona zostanie wolnemu rynkowi, to z pewnością nie każdy będzie mógł sobie na nią pozwolić. Gdy te zaprojektowane dzieci dorosną, same zaczną zamawiać ulepszone genetycznie potomstwo. W ten sposób podziały społeczne będą się pogłębiać. Choć same w sobie nierówności są usprawiedliwione, to w tym przypadku mogą przekroczyć wszelkie proporcje. Krótko mówiąc – grozić nam będzie podział na zwykłych ludzi i nadludzi.

    „Genetyczny supermarket” miał już swoich zwolenników w latach 70. ubiegłego stulecia, gdy o obecnych możliwościach technologicznych nie było jeszcze mowy. Libertariański filozof Robert Nozick postulował w trzeciej części swej pracy zatytułowanej „Anarchia, państwo i utopia” sztuczne powoływanie do życia ludzi o cechach pożądanych przez rodziców. Miała to być alternatywa dla scentralizowanego systemu, w którym to naukowcy decydowaliby o idealnym modelu człowieka. Nozick nie dostrzegł jednak wspomnianego niebezpieczeństwa podziału ludzkości na dwie kasty: genetycznie ulepszonych oraz pozostałych. Co ciekawe, członkowie owej „lepszej” kasty – prawdopodobnie wszyscy podobnie inteligentni, silni i dostosowani do panującej mody w wyglądzie – zatracaliby swą indywidualność. Zamiast wolności i różnorodności „genetyczny supermarket” prowadziłby więc do tyranii ujednoliconych nadludzi nad resztą.

    Nie znaczy to iż lepsze było rozwiązanie drugie, czyli ingerencja państwa. Wręcz przeciwnie – tutaj jednolitość sankcjonowana byłaby odgórnie a w imię dobra społecznego do modyfikacji genetycznych zmuszano by zapewne także osoby pragnące pozostać zwykłymi, „nieulepszanymi” ludźmi. Włącznie z osobami z racji swych przekonań sprzeciwiającymi się procedurze in vitro.

    Projektowanie „dzieci na życzenie” to efekt faustowskiej postawy podporządkowywania sobie natury za wszelką cenę i przekraczania wszelkich ograniczeń. To także wynik wiary w zbawienie przez naukę i uwolnienie się dzięki niej od skutków grzechu pierworodnego. Czy nade wszystko nie jest to zatem kolejna utopia wyrosła z ludzkiej pychy?

    Marcin Jendrzejczak
    http://www.pch24.pl/designer-babies---czeka-nas-produkcja-nadludzi-,4129...
    ***
    Publikacja  2012-06-30 :

    Narodziły się pierwsze na świecie zmodyfikowane genetycznie dzieci.


    avatar użytkownika intix

    59. Stop eksperymentom na embrionach!

    Eksperci Episkopatu za pełną ochroną prawną ludzkiego genomu

    Stop eksperymentom na embrionach! Eksperci Episkopatu za pełną ochroną prawną ludzkiego genomu

    „Parlament powinien podjąć pracę nad pełną ochroną prawną genomu człowieka w Polsce” – apeluje Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski. To odpowiedź na zalegalizowanie w Wielkiej Brytanii eksperymentów modyfikacji genetycznej na ludzkich embrionach.

    Zespół zapowiedział wydanie dokumentu, pt. „Genom człowieka - dziedzictwo i zobowiązanie”, w którym przestrzega przed zgubnymi skutkami tych działań.

    W Wielkiej Brytanii Komisja ds. Embriologii i Płodności wydała pozwolenie na eksperymentowanie na ludzkich embrionach, pozostałych po procedurach in vitro. - Budzi to nasz ogromny niepokój. Takie manipulacje na materiale genetycznym prowadzone na zarodkach mogą zaburzać cały genom człowieka. Jeśli będzie on przekazywany z pokolenia na pokolenie może to nawet zagrozić istnieniu ludzkiej populacji – ostrzega genetyczka prof. Alina Midro.

    Do manipulacji nad ludzkim genomem wykorzystuje się biotechnologiczną technikę CRISPR CAS 9, polegającą na edytowaniu genów.  - Z naszego DNA wycinany jest pewien odcinek. Miejsce po ubytku albo się zrasta, albo można w nie wstawić inną informację genetyczną. Celem tej metody jest nie tylko badanie funkcjonowania pewnych genów, ale również wykorzystywanie embrionów jako przedmiotu do uzyskania  komórek macierzystych.

    - To nie do przyjęcia. Takie działania są bioetycznie naganne – podkreśla prof. Midro.

    Zespół zajął się również negatywnymi skutkami stosowania metody in vitro. Eksperci zwrócili uwagę, że metoda zapłodnienia pozaustrojowego sama w sobie prowadzi do różnych zaburzeń ponieważ prowadzona jest często w warunkach środowiskowych szkodliwych dla rozwijającego się dziecka. Wykorzystywanie wyselekcjonowanych embrionów jest działaniem przeciwko życiu, ponieważ godzi w godność człowieka będącego we wczesnym stadium embrionalnym.

    Naukowcy nie znają jeszcze wszystkich mechanizmów, które w czasie stosowania metody in vitro mogą szkodzić genomowi, a poprzez to również kolejnym pokoleniom, nie mówiąc już o samym dziecku które nie dożyje do terminu porodu ponieważ ma wady, bądź odejdzie drogą samoistnego poronienia lub w wyniku manipulacji lekarskich.

    „Parlament powinien podjąć pracę nad  pełną ochroną genomu człowieka w Polsce, ponieważ

    nawet najlepsze zdobycze współczesnej biotechnologii  nie mogą być wykorzystywane przeciwko

    człowiekowi” – zaapelował Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych KEP. Obradował on w piątek pod przewodnictwem abp Henryka Hosera w siedzibie kurii  warszawsko-praskiej.

    KAI
    RoM
    http://www.pch24.pl/stop-eksperymentom-na-embrionach--eksperci-episkopat...
    ***
    Załączam też do tego wpisu:


    avatar użytkownika intix

    60. Koalicja PO-SLD zdecydowała:

    Łódź będzie dopłacać do zabiegów sztucznego zapłodnienia

    Koalicja PO-SLD zdecydowała: Łódź będzie dopłacać do zabiegów sztucznego zapłodnienia

    Milion złotych rocznie na dotowanie zabiegów in vitro przeznaczy samorząd Łodzi. Kontynuacja programu laboratoryjnej hodowli ludzi ruszy już od 1 lipca.

    Uchwała o finansowaniu przez gminę sztucznego zapłodnienia dla małżeństw i nieformalnych par została przeforsowana dzięki poparciu radnych koalicji PO i SLD. Programowi sprzeciwiał się klub PiS, podkreślając głęboko nieetyczny wymiar tego procederu, a także fakt, że miejskie pieniądze wspomagać będą prywatne placówki zajmujące się taką działalnością.  

    W myśl uchwały w latach 2016-2020 łodzianki pomiędzy dwudziestym a czterdziestym drugim rokiem życia będą mogły ubiegać się o dofinansowanie maksymalnie trzech zabiegów in vitro myląco nazywanych „leczeniem bezpłodności”. Według szacunków łódzkiego urzędu miasta, na jego terenie dziecka nie może z przyczyn medycznych doczekać się około 7,5 tysiąca par.

    RoM
    polsatnews.pl
    www.pch24.pl/
    ***

    Lewica w Lesznie chce refundacji in vitro z kasy miejskiej. Naprotechnologia musi poczekać

    Trwa spór o finansowanie procedury in vitro z budżetu miasta Leszno. Lewica chce wdrożenia trzyletniego programu i złożyła stosowny projekt. Radni PiS są przeciwni takim rozwiązaniom i mają nadzieję na odrzucenie projektu. Wskazują też na naprotechnologię, ale nie ma jeszcze projektu powołania takiej przychodni.

    Zdaniem działaczy lewicy w Lesznie refundowanie procedury in vitro w mieście pomoże rozwiązać problem niepłodności w ich regionie. Radni już zgłosili stosowny projekt, który trafił do komisji spraw społecznych.

    Dokument przewiduje wprowadzenie trzyletniego programu. Miałby on zacząć obowiązywać od nowego roku. Na takie rozwiązanie nie chcą się zgodzić radni PiS, którzy mają nadzieję na odrzucenie dokumentu. Radni wskazują też, że lepszym rozwiązaniem byłoby wspieranie programu leczenia niepłodności inną metodą, np. naprotechnologią.

    - Mamy informacje, że szykuje się taka międzyklubowa inicjatywa, podjęcia tematu leczenia niepłodności, ale w postaci powołania w Lesznie przychodni leczenia niepłodności metodą naprotechnologii i innymi metodami. Międzyklubowa grupa radnych nie chce finansowania z budżetu państwa in vitro, z różnych powodów. Chociażby z tego, że to jest metoda bardzo kontrowersyjna i jeszcze w dodatku mało skuteczna i niebezpieczna – podkreślił Sławomir Szczot, radny PiS.

    Jak dodał, prace nad stosowanym projektem ruszą, ale dopiero we wrześniu. - Ich efektem będzie najprawdopodobniej ten projekt uchwały o powołaniu takiej przychodni – dodał Szczot.

    Źródło: radiomaryja.pl
    MA
    www.pch24.pl/

    * * *

    KU CZEMU I KOMU PÓJDZIE POLSKA?


    * * *


    avatar użytkownika intix

    61. Rządowy program in vitro zakończony.

    To była niemoralna i kosztowna pułapka zastawiona na bezpłodne pary

    Rządowy program in vitro zakończony. To była niemoralna i kosztowna pułapka zastawiona na bezpłodne pary

    Data publikacji: 2016-07-02

    Zgodnie z zapowiedziami wygaszony został moralnie niedopuszczalny rządowy program refundacji in vitro. Metoda ta w Polsce wciąż jest dostępna, ale nie za publiczne pieniądze. Statystyki programu dotyczące skuteczności in vitro są porażające.


    „Rządowy program in vitro jest ciężką skazą na historii naszego Narodu; przez 3 lata jego trwania za publiczne pieniądze uśmiercano i zamrażano dzieci, a nazywano to szczytnym celem. In vitro jest ukrytą aborcją i niestety na jedno urodzone dziecko przypada około 20 wyprodukowanych, którym nigdy nie będzie dane przyjść na świat” - komentuje na naszdziennik.pl Jacek Kotula, działacz podkarpackiej komórki Fundacji Pro-prawo do życia.

    Jak zauważył, Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w sumie wykonano 37,6 tys. transferów zarodka, a to przełożyło się na 11,8 tys. ciąż. Urodziło się tylko 5 tys. dzieci! Program kosztował w latach 2013-16 niemal ćwierć miliarda złotych. - W kwestii in vitro sprawy ekonomiczne są drugorzędne. Ważniejsza jest moralność. Gdy urodziło się 5 tys. osób, liczbę tę trzeba pomnożyć razy 20, bo mniej więcej tyle osób musiało stracić życie bądź zostać zamrożonym – dodaje Kotula.

    Jak przypomniał, według danych Instytutu Globalizacji, rynek in vitro w Polsce jest wart około 20 mld zł. Jednak jest to tylko bezduszny biznes owiany propagandą sukcesu i działania dla życia. Nic bardziej błędnego. Kotula przypomina, że kosztowna jest sama procedura, wizyty u lekarzy, badania, leki, a kiedy na świat przyjdzie dziecko, to często boryka się z problemami zdrowotnymi.

    „Gdyby rządowy program in vitro okazał się sukcesem, od rana do wieczora trąbiono by, jak wielki jest to sukces. Temat ten nie schodziłby z pierwszej strony Gazety Wyborczej i innych mediów uporczywie przekonujących o rzekomych dobrodziejstwach procedury. Ta cisza mówi dużo. Jest też dowodem na to, co Kościół i organizacje pro-life mówią od dawna – in vitro jest pułapką zastawioną na bezpłodne pary.” - dodał Kotula.

    Źródło: naszdziennik.pl
    MA
    www.pch24.pl/

    avatar użytkownika intix

    62. Zmiany ustawy o in vitro wycofane z prac Sejmu.

    Parlamentarzyści ponownie uderzają w prolajferów

    Data publikacji: 2016-10-06

    Zmiany ustawy o in vitro wycofane z prac Sejmu. Parlamentarzyści ponownie uderzają w prolajferów

    Zmiana zdania partii rządzącej w kwestii poparcia dla zwiększenia ochrony życia poczętego, to nie jedyne uderzenie polityków w ruchy pro-life. Z Sejmu po cichu wycofany został projekt regulujący zapisy ustawy in vitro.

    Po wyrzuceniu do kosza obywatelskiej inicjatywy „Stop Aborcji”, z Sejmu po cichu wycofany został projekt zmian w ustawie o in vitro, przygotowany przez posła Jana Klawitera (niezrzeszony), reprezentującego Prawicę RP.

    O wycofaniu projektu poinformowały m.in. Małgorzata Kidawa-Błońska i Barbara Nowacka. Według posłanki Nowoczesnej Kamili Gasiuk-Pihowicz, powodem jest wycofanie przez sześciu posłów Kukiz'15 poparcia dla projektu.

    Projekt dwa tygodnie temu został skierowany do prac w sejmowej komisji. Ograniczał on m.in. liczbę mrożonych zarodków.

    Źródło: tokfm.pl
    MA
    Za: www.pch24.pl/

    avatar użytkownika intix

    63. Brytyjczycy Frankensteinem XXI wieku.

    Biorą się za genetyczne projektowanie dzieci

    Brytyjczycy Frankensteinem XXI wieku. Biorą się za genetyczne projektowanie dzieci

    Brytyjska państwowa agencja Płodności Człowieka i Embrilogii (Human Fertilisation and Embryology Authority), która kontroluje wszystkie kliniki in vitro w Wielkiej Brytanii i zajmuje się badaniem zarodków ludzkich, zaaprobowała metodę sztucznego zapłodnienia  materiałem genetycznym DNA mężczyzny i dwóch kobiet jednocześnie.

    Twórcy tej zupełnie odhumanizowanej metody in vitro chcą wyeliminować choroby związane z nieprawidłowościami w mitochondriach, czyli składnikach komórek odpowiedzialnych za wytwarzanie energii. Uważają oni, że takie stosowanie in vitro pozwala wyeliminować u dziecka ciężkie choroby genetyczne. Metoda wywołuje ostry spór, nie tylko wśród biologów i etyków. Wielu naukowców nazywa tą metodę „działaniem doktora Frankensteina” i mówią oni o „genetycznym projektowaniu dzieci”.

    Wcześniej eksperymentalna metoda zyskała poparcie brytyjskiego parlamentu i aprobatę komisji etycznej. Teraz zatwierdził ją Human Fertilisation and Embryology Authority. Choć urodzone dzięki takiemu zabiegowi dziecko ma domieszkę mitochondrialnego DNA dawczyni, procedurę uznano za legalną, etyczną i dopracowaną pod względem naukowym. - To decyzja o historycznym znaczeniu – powiedziała BBC Sally Cheshire, przewodnicząca Human Fertilisation and Embryology Authority (HFEA), rządowej komisji, która w Wielkiej Brytanii nadzoruje i reguluje kwestie związane m.in. z badaniami na zarodkach ludzkich.

    Zalegalizowana w Anglii metoda in vitro polega na tym, iż od dwóch kobiet pobiera się komórki jajowe. Z jednej komórki usuwa się jądro i pozostawia komórkę jedynie z DNA mitochondrialnym. Następnie wszczepia się do komórki jądro pobrane z komórki jajowej drugiej kobiety. W ten sposób tworzy się komórkę jajową zawierającą materiał genetycznych dwóch kobiet. Ostatni etap procedury przebiega dokładnie tak samo jak przy standardowym zapłodnieniu in vitro do takiej zmodyfikowanej komórki jajowej wprowadza się plemniki lub przeprowadza transfer pojedynczego plemnika.  W ten sposób „skonstruowane” dziecko ma jakby dwie matki i ojca. Pierwsze poczęte w ten sposób dziecko może się urodzić najwcześniej przed końcem roku 2017.

    www.pch24.pl/

    avatar użytkownika Maryla

    64. Josef Mengele – Anioł Śmierci

    Josef Mengele – Anioł Śmierci z Auschwitz. „Zszył bliźnięta, połączył ich żyły. Dzieci krzyczały całą noc”

    Często stał na rampie i dokonywał selekcji nowo przybyłych więźniów. Wraz z SS-manami wyszukiwał ofiar do swoich eksperymentów. Szczególnie interesowały go...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika intix

    65. Uzupełnienie

    Dzisiejszej nocy zauważyłam, że są już NIEDOSTĘPNE filmy, które załączyłam do tego wpisu w chwili jego powstania - 17/07/2011 - w trzech pierwszych komentarzach.
    O ile się nie mylę, były jeszcze dostępne, kiedy kilkanaście dni temu podłączałam ten wpis w komentarzu:

    => Akcja T-4... lekarze spod znaku SWASTYKI

    pod wpisem:
    => Wykaz NIEMIECKICH obozów koncentracyjnych i ich właściwe zewnętrzne komendy

    Nie ukrywam, że w pierwszym odruchu zmartwiłam się, że znikają kolejne zapisy dokumentalne, świadczące o okrutnych niemieckich zbrodniach przeciwko ludzkości.
    Szczęśliwie znalazłam - na innym kanale YouTube - filmy, o których piszę. Pozwolę sobie zamieścić je ponownie.
    Składam też podziękowanie Posiadaczowi konta na YouTube, który w ubiegłym roku zabezpieczył te filmy,  umieszczając je na swoim koncie.


     

    avatar użytkownika intix

    68. Lekarze Spod Znaku Swastyki: Selekcja (1-5)

    Uzupełnienie...

    Opublikowany 27 mar 2013


    https://youtu.be/KFwyPDmlM48





    Przepraszam... uzupełniając napisałam, że znalazłam filmy na kanale... otóż, jak się okazało teraz, podczas montowania filmów do wpisu, całość zebrana jest z 2 kanałów. Obu Posiadaczom kont YouTube dziękuję...

    avatar użytkownika intix

    69. Lekarze Hitlera - Aryjska Medycyna. [Lektor]


    Niestety, moje uzupełnienie sprzed 3 lat, znów jest niedostępne. Film o nienawiści rasowej:


     całkowicie już zniknął z YouTube. Nie znajduję go dzisiaj pod tym tytułem.

    "W zamian" dodaję do wyżej dostępnych jeszcze filmów:

    Lekarze Hitlera - Aryjska Medycyna