Walczcie, tchórze!

avatar użytkownika toyah
Zupełnie niespodziewanie, nawet dla mnie samego, między moim poprzednim wpisem i wpisem jeszcze wcześniejszym, minęły aż trzy dni. Ponieważ właściwie codziennie mam potrzebę do Was gadać, te trzy dni przerwy odebrałem z pewnym niepokojem. Bo – muszę to przyznać – absolutnie nic nie stało na przeszkodzie, bym sobie w weekend stukał w te klawisze, poza jednym wyjątkiem – mnie kompletnie zatkało. A więc się zaniepokoiłem. Pomyślałem sobie, że moje nic-do-powiedzenia może zwiastować coś znacznie gorszego, niż głupią przerwę w blogowaniu. Może być mianowicie związane z końcem politycznych emocji. A to – dla kogoś, dla kogo polityka od dziesiątek lat – jest głównym źródłem uciechy, stanowiłoby pełną porażkę. Nie tylko ja się zaniepokoiłem. Pod wczorajszym wpisem pojawiło się parę komentarzy, które mi raczyły zwrócić uwagę na to, że się opuściłem. A jeszcze, jak by tego było mało, zostałem o tej mojej gnuśności dodatkowo poinformowany telefonicznie. Więc, naturalnie, będę się starał. Pozostaje jednak sam problem. Ja autentycznie od paru dni mam wrażenie, że coś się kończy, a to co się kończy zostało już skomentowane wielokrotnie. I przecież nie tylko przez mnie. Coś się kończy, a ja z tym nawet nie widzę za bardzo potrzeby walczyć. Bo choć jestem niemal pewien, że wróg, którego nigdy nie lekceważyłem, i nawet jeśli wyśmiewałem i z niego szydziłem, nie wątpiłem, że to wróg realny i zawsze przyczajony, ostatnio mam wrażenie, że stało się coś takiego, co niektórzy nazywają gestem Pana Boga nierychliwego, ale za to sprawiedliwego. A więc, w pewnym sensie, w pewnym momencie nasz miecz – czy jak to sobie tam nazwiemy – został nam z ręki wyjęty, i reszta odbywa się jakby poza naszą wolą i świadomością. Byłem parę dni temu z wizytą u osoby, o której kiedyś wspomniałem, jeszcze przy okazji mojego tekstu o taborecie i muszę przyznać, że atmosfera była zupełnie inna od tamtej, sprzed niemal roku. Gapiliśmy się w telewizor, słuchaliśmy informacji o kryzysie, a ponieważ nikt nic nie mówił, powiedziałem coś w stylu: „Widzisz? Wiedzieliśmy kiedy odejść. A tak się cieszyłeś.” Mój przyjaciel spojrzał w okno, pokiwał głową i powiedział: „No… głupie sześć miesięcy by wystarczyło.” A więc takie to kalkulacje odbywają się nad tym nigdy nie wykorzystanym, obdrapanym i ‘rozjechanym’ taboretem. A zatem kryzys dopadł Platformę. Niestety, przy okazji, dopadł też i naszą Polskę. I ją akurat niestety, w sposób jak najbardziej niezasłużony i niesprawiedliwy. Przyznaję. To że mogę w tych dniach obserwować Donalda Tuska, który już właściwie wyłącznie zachowuje się, jak ten nieszczęsny kurczak w finałowej sekwencji Stroszka, tyle że stymulowany nie przez jakąś nieludzką technikę, ale przez tzw. polityczny wizerunek, jest dla mnie oczywiście źródłem satysfakcji. W końcu, on akurat uczciwie zapracował sobie na takie emocje. Nie czuję się jednak ani szczególnie na siłach, żeby z hukiem tryumfować, ani tym bardziej – jak już wspomniałem – nad nim samym i jego nieudacznikami się znęcać. Właśnie usłyszałem, że najnowsze sondaże wskazują, że poparcie dla Platformy Obywatelskiej wciąż kształtuje się na poziomie ok. 50%, natomiast za PiS-em opowiada się już tylko 16% badanych. I nawet to, nie jest w stanie mnie ruszyć. Wciąż widzę, jeśli nawet nie samego Premiera, to albo Julię Piterę, albo Dzikowskiego o imieniu Waldi (przepraszam za ten wybieg, ale nie wiedziałem, jak potraktować to cudaczne imię w bierniku, a nie chciałem ryzykować uwag zaprzyjaźnionych komentatorów), czy w końcu skromnego senatora Misiaka, a nad nimi kamienną twarz Waldemara Pawlaka, kiwającego chytrze swoją głową z kamienia. I myślę sobie, że nie tak wyobrażałem sobie finałowe starcie. Liczyłem na szczęk zbroi, na jęki rannych, zdradzieckie ataki tchórzy, decydujące uderzenia bohaterów, a tu tymczasem niemal idealna cisza. Tylko jakieś nerwowe stęknięcia tu i ówdzie. A przecież był taki moment, kiedy wydawała się, że Polska jednak nie wpadnie w łapy tak marnego autoramentu specjalistów. Był taki moment, kiedy nawet najbardziej mainstreamowi komentatorzy nie mieli najmniejszych wątpliwości co do tego, że wybory w roku 2007 wygra ponownie PiS. Pamiętamy wszyscy, jak jeszcze może na miesiąc przed tym nieszczęsnym październikiem, nikt choćby odrobinę zorientowany w układzie sił, nie przypuszczał, że Platforma Obywatelska może przejąć władzę. PiS szedł przez kampanię wyborczą jak czołg i można było bezpiecznie obstawiać, że Polska będzie nadal prowadzona przez ludzi – nawet jeśli nie idealnych i popełniających błędy – mocnych, ideowych, zdeterminowanych, walecznych, twardych. Przypominam sobie dziś, jak któregoś dnia, działacze Platformy urządzili przed kamerami telewizyjnymi niby spektakl, niby konferencję, niby greps przedwyborczy. Na scenie stał przyszły minister Grad, przyszły minister Grabarczyk i chyba jeszcze ktoś, choć tylko tych dwóch zapamiętałem, i kompletnie sztywni, z oczami postawionymi w tak zwany ‘słup’, klepali coś bardziej jeszcze monotonnymi głosami, niż nawet ciężko odurzony Pawlak. A później zaczęli zupełnie bez sensu – w ramach jakiegoś chorego performance – z tą samą pawlakową ekspresją, przewracać krzesła. I to właśnie była kampania wyborcza PO. To była ta energia, ta determinacja, ten ‘power’, z którymi mamy nieszczęście się męczyć od niemal już półtora roku. Przypominam sobie tych dwóch smutnych polityków, przewracających te nieszczęsne krzesełka, rozglądam się i widzę nagle już tylko jednego wariata, jednego cynika, jednego przestraszonego piłkarzyka i całą kupę nerwowo przebierających nogami niby-polityków o brukselskich aspiracjach, kombinujących już tylko, jak by się stąd jak najszybciej wyrwać. Oto więc mamy kryzys. I oto też mamy tych, których sami sobie na te fatalne czasy wybraliśmy. Tych, którzy właśnie teraz powinni pokazać, jak się walczy o Polskę. Premier – magister historii. Minister Obrony Narodowej – psychiatra. Szef MSW – lokalny działacz sportowy. Specjalistka od walki z korupcją – magister filologii polskiej. Minister Infrastruktury – starszy referent w łódzkim ZUS-ie. Szef Skarbu Państwa – zastępca wójta z gminy Pleśnia. A teraz jeszcze zbankrutowany działacz Polonii w Chicago. No i – wspomniani już – jeden wariat i jeden cynik. Oto kryzys i oto poważna ekipa. ‘Poważna załoga’, jak to kiedyś lubił – nie o sobie jednak – mawiać sam pan premier. I oto upadek. I oto biedna Polska. Zamykane zakłady pracy, ludzie pozbawieni pensji, banki wyciągające ręce po swoje, klienci nie odbierający telefonów, kosmiczne rachunki za gaz i prąd. I całkowicie nieprzewidywalna przyszłość. Wspomniałem na początku tego tekstu o mojej rozmowie z człowiekiem od taboretu. Przypomniałem tę moją złośliwość a propos utraty władzy przez PiS w odpowiednim czasie i w najlepszych możliwie warunkach. Jednak, mimo że tak sobie lubię teraz żartować, jestem pewien, że gdyby dziś premierem był Jarosław Kaczyński, a ministrami ludzie, których on by do tej roboty wynajął, wszyscy bylibyśmy bezpieczniejsi. Oczywiście, niewykluczone, że dla samego Kaczyńskiego ten czas byłby pewnie kompletnie wykańczający i kto wie, czy osobiście nie tragiczny. Ale ja też wiem, że z nim jako premierem, Polska by się miała o niebo lepiej. Bo nawet gdyby walcząc z kryzysem Kaczyński miał umrzeć, to by umarł w walce. A nie – jak Tusk – który, jak wykorkuje, to wyłącznie ze strachu, że nie zostanie prezydentem, lub wściekłości, że nie ma czasu na piłkę. Przed nami tygodnie i miesiące całkowicie nieprzewidywalne. Według informacji, które czerpię od osób znacznie bardziej kompetentnych niż my wszyscy, dzielący się tu naszymi troskami, może w Polsce dojść do pełnego bankructwa. Może też się jakoś nam udać wywinąć. Ale faktycznie nie wiadomo nic. Jest więc – jak się zdaje - fatalnie. Od samego początku, jak zacząłem tu pisać, walczyłem o jedno. Żeby zachować maksymalnie dużo prawdy w tym świecie, który został niespodziewanie zdominowany przez najbardziej bezczelne kłamstwo. Żeby pokazać palcem zarówno to kłamstwo, jak i tych kłamców, którzy wtargnęli najbardziej brutalnie w nasze życie. Ale walczyłem też o to, żeby – przez to właśnie pokazywanie palcem – doprowadzić do odsunięcia od władzy tych, których uważam za złych i głupich szkodników. I teraz widzę, że oni nagle dostali w łeb z absolutnie nieoczekiwanej strony. I że przy okazji oberwaliśmy i my. Z czego więc się tu cieszyć? Czym się tu podniecać? Że minister Czuma ma syna idiotę? Czy tym że Palikot szykuje się na akcję przeciwko Prezydentowi, że ten już nie dość że pijak i psychopata, to jeszcze brutal, który tłucze swoją rodzinę? Mam szydzić z premiera Tuska, który nagle oświadczył, że jeśli Prezydent chce jechać na jakiś szczyt europejski, to on oczywiście nie ma nic przeciwko temu? A może mam sobie stroić żarty z minister Hall czającą się na moja najmłodszą córkę, by ją nauczyć, jak zakładać koledze prezerwatywę? Nie chce mi się. Myślę więc, że pozostaje mi dziś już tylko szczerze kibicować Premierowi, jego kumplowi Nowakowi, a nawet pani minister Kopacz. Dlaczego? Bo ja dobrze życzę Polsce, ale też i sobie. Wszyscy świetnie pamiętamy, jak przez dwa lata rządów PiS-u, całe to przyplatformiane towarzystwo wręcz się lepiło do tej zupełnie obłędnej filozofii, głoszącej, że jeśli inaczej się nie da, to niech już Polska spłonie, jeśli tylko nagrodą ma być polityczna likwidacja obu Kaczyńskich. Doskonale pamiętamy te czarne billboardy, którymi patrioci z RMF-FM oblepili nasz piękny kraj, zachęcając Polaków do emigracji. Pamiętamy tego dziwnego człowieka, który po zwycięstwie Lecha Kaczyńskiego chciał zrezygnować z polskiego obywatelstwa. Ja osobiście pamiętam. każde słowo wypowiedziane przez Waldemara Kuczyńskiego na temat tego ile warto i za jaką cenę. Mam tę pamięć, a więc nie bardzo się też dziś dziwię, kiedy przeróżni eksperci twierdzą, że PiS z całą pewnością cieszy się z kryzysu. Oni zawsze byli tacy i też już inaczej nie potrafią. Więc będę uczciwie liczył na to, że jednak rząd Donalda Tuska mnie nagle czymś wybitnym zaskoczy. Że jednak oni dokonają tego cudu, nawet jeśli z tak wielkim opóźnieniem. Bardzo bym tego chciał. Ze względu na dobro mojego kraju, ale też ze względów całkowicie już osobistych. Ja bym bardzo nie chciał, żeby ta wojna, którą prowadzę od niemal już roku skończyła się tak, że przeciwnik po prostu zemdleje. Ja bym o wiele bardziej pragnął, żeby IV RP, która jest mi tak bliska, wróciła do gry, jako prawdziwa, zwycięska siła, po walce, a nie w wyniku walkowera. Więc walczcie, a ja będę tu sobie pisał.

20 komentarzy

avatar użytkownika Errata

1. toyah

"Ja bym o wiele bardziej pragnął, żeby IV RP, która jest mi tak bliska, wróciła do gry, jako prawdziwa, zwycięska siła, po walce, a nie w wyniku walkowera. Więc walczcie, a ja będę tu sobie pisał." Mocne słowa i mam nadzieje,ze czytuje Twoje teksty Dorn! "żeby IV RP, która jest mi tak bliska, wróciła do gry," Oby to się spełniło!!!!

Errata

avatar użytkownika Errata

2. Układ zawył.

http://cogito62.salon24.pl/387533.html "Aleksander Ścios" wolny strzelec /historyk filozofii/ Gdyby ktoś miał wcześniej ufność, że rząd Platformy odważy się ujawnić tajemnicę zabójstwa Olewnika i wskazać na faktycznych mocodawców zbrodni, niech rozstanie się z tą nadzieją. Skuteczność, to ostatnia cecha, której potrzebują członkowie sejmowej komisji.

Errata

avatar użytkownika kryska

3. toyah

a ja niczego dobrego po tej ekipie sie nie spodziewam,raczej tego,ze puszcza nas z torbami jak nedzarzy europy pzdr
pozdrawiam -Przeciwność uczy rozsądku,dobrobyt go odbiera- SENEKA Młodszy
avatar użytkownika toyah

4. Errata

Myślę że nie czyta. Ja co do niego nie mam większych złudzeń.
toyah
avatar użytkownika Maryla

5. nie tak wyobrażałem sobie finałowe starcie

@Toyah nie mów hop, dopóki nie przeskoczysz. To jeszcze nie finał, na zapleczu trwa gorączkowe pudrowanie ekipy zastepczej, a pcha sie do garderoby 3 starych pudernicowych, a młodzi, napaleni z SLD tez nie spią. Na kogo postawi biznes, komu da namaszczenie Balcerowicz z Michnikiem? To jeszcze nie koniec, nie zasypiaj przed telewizorem. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika asso

6. toyah

piękny tekst. czytałem go na głos. idealny. przy tym fragmencie nie wytrzymałem: "Premier – magister historii. Minister Obrony Narodowej – psychiatra. (...) Szef Skarbu Państwa – zastępca wójta z gminy Pleśnia." :)) obyś się nie mylił. pozdr. serd. i szacunek
avatar użytkownika toyah

7. Maryla

Niech oni lepiej się tak nie szykują. Bo może się okazać, że wystarczy parę tygodni, a ich wyciągną z tych ich gabinetów za uszy.
toyah
avatar użytkownika Maryla

8. wystarczy parę tygodni

po zimie jest wiosna, takie sa zwyczajne dzieje ;)) pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika toyah

9. asso

Cieszę się. W końcu po to tu jesteśmy. Żeby się wzajemnie wspierać.
toyah
avatar użytkownika toyah

10. Maryla

Więc o to chodzi, żeby się może lepiej nie pchali. Bo dostaną taką fangę, że się nie pozbierają.
toyah
avatar użytkownika Rekin

11. Przy całej rezerwie wobec sondaży

jest jednak coś niepokojącego w nieskończonym kredycie zaufania do PO. Zapanowała pełna schizofrenia: oceny rządu i jego polityki są coraz gorsze, rząd się spóźnia, jest niewydolny, sprawy idą w złym kierunku - coraz więcej ludzi tak uważa, a wyborcze preferencje są w pełnym rozziewie z tymi negatywnymi opiniami, nie mówiąc już o faktach (mordercze zadłużenie, bezrobocie itd). Zaczyna to przypominać porównanie prezydentury Wałęsy i Kwaśniewskiego: Wałęsa był obwiniany osobiście za wszystkie braki polityki kolejnych rządów, a Kwaśniewski był poza wszelkimi zarzutami, on za nic nie odpowiadał, do niego nikt nie miał żadnych pretensji.
avatar użytkownika kazef

12. toyah

Coz dodac? Chcialbym miec chociaz troche Twojego optymizmu, chcialbym, zeby rzad zrobil cos dla Polski. Niestety, nie mam co do tego zadnych zludzen. Jak PO i PSL walcza z kryzysem? Pokazuje to sprawa opcji. Najpierw Pawlak trabi o tym na prawo i lewo, przez caly miesiac. Ze jest problem, ze rzad czuje i rozumie, i my, wam, widzicie-rozumicie, pomozemy, znaczy sie cos wymyslimy. Nie damy firmom upasc, znajdziemy jakies prawne instrumenty. Bo my jestesmy rzad, ktory nie bedzie stal z zalozonymi rekami. I co? I nic? Po miesiacu trabienia i robienia dobrej miny do zlej gry, problem zostal cichaczem przez szacowne gremium odfajkowany. Na pochybel polskim firmom, ku chwale londynskiej finansjery. Gdzies tam w mediach o tym wspomniano, ale wygladalo to pewnie tak, ze Tusk wzial na strone Pawlaka i rzekl: juz wystarczy, Waldi, tego pijaru o opcjach, przerzuc sie pijarowo na inny target. http://www.dziennik.pl/polityka/article322075/Rzad_nie_zgodzil_sie_na_plan_Pawlaka.html pozdrawiam
avatar użytkownika kazef

13. I jeszcze jedno

Oby PIS nie poszedl na jakakolwiek wspolprace z PO. PO z PSL maja wiekszosc, razem z SLD moga zawetowane ustawy tez przepychac, zreszta nie sadze, zeby L.Kaczynski blokowal jakiekolwiek sensowne dla Polski rozwiazania. Wiec niech robia, niech dzialaja. Co by sie dzialo gdyby PO z PIS-em zaczeli formalnie wspolpracowac? Mielismy tego przedsmak 2 dni temu, gdy pojawil sie balonik probny. Agorowo-walterowe pieski juz sie rzucily w necie na PIS, juz sie zaczal festiwal ujadania i tlumaczenia gawiedzi, ze im wiecej PISu, tym wiecej kryzysu. PIS bylby PO potrzebny tylko do tego. Do zrzucenia winy. Oj, mialyby media uzywanie; az strach pomyslec.
avatar użytkownika toyah

14. Rekin

Jak tak dalej pójdzie, do wyborów pójdzie 15% uprawnionych, a głównie to będa polscy patrioci. I wtedy powiemy: "A to figiel!"
toyah
avatar użytkownika toyah

15. kazef

Póki co, ja mam wrażenie, że PiS działa wyjątkowo dobrze. Zupełnie wyjątkowo.
toyah
avatar użytkownika basket

16. Możliwość jakiejś

poważnej współpracy PO-PiS to jakieś mrzonki. Z kim mamy do czynienia widzimy od półtora roku! Jeszcze mało? Wystarczą dzisiejsze występy Komorowskiego, Nitrasa,Miodowicza,Pitery no i Karpiniuka. Cały czas jest dla tej agresywnej, chamskiej retoryki przyzwo- lenie szefa. Jest niemożliwością, żeby JK nie zdawał sobie sprawy, że współpraca z PO jest niemożliwa i skończyłaby się awanturą po tygodniu. PO "żyje" z podsycanego na co dzień konfliktu..

basket

avatar użytkownika kazef

17. basket

Mnie tego nie tlumacz :) Przewiduje, ze w celu "wciagniecia PIS w kryzys" nastepne baloniki moga byc zwiazane z probami zmiany konstytucji: - trzeba zmienic, zeby wprowadzic EUR - trzeba zmienic, zeby zaoszczedzic pieniadze i skasowac Senat - trzeba zmienic, bo prezydent za duzo sie wpycha Donkowi, ktory, biedaczyna, nie moze skutecznie rzadzic (trzej byli prezesi Trybunalu Konstytucyjnego maja juz tu pomysly) itd, itp. skolko godno. Nie da sie zmienic konstytucji?? PIS jest przeciwny? A to fe, a nieladnie. Warcholy, liberum veto! PIS winny zaniechania! PIS winny kryzysu!!!
avatar użytkownika basket

18. kazef

Jasne. Natomiast jest możliwe, że JK uznał /wg mnie słusznie/, że odpowiadanie kadrze PO ich językiem, nawet w proporcji 1:10 jest przy parasolu walterowni i nie tylko, przysłowiowym kopaniem się z koniem. Może jakiejś części elektoratu otworzą się oczy i dotrze do nich destrukcyjne działanie ekipy Tuska. Oby. Sumując: zmiana taktyki /strategii/, była konieczna i dobrze, że JK ją podjął. PS. Ekipa Tuska nie byłaby w stanie zmienić stylu jaki prezentuje obecnie. Tusk musiałby wymienić od Komoro,Niesioła,Nowaka itd.,co jest niemożliwe - już dziś sa takie zależności w tym szemranym towarzystwie, że każda dymisja dla Donka będzie nie lada problemem..hej!

basket

avatar użytkownika toyah

19. basket

Ja też nie wierzę w jakąkolwiek współpracę. Ja tylko bardzo bym chciał, żeby do czasu jak wrócimy do władzy, ci durnie nie rozwalili nam Polski.
toyah
avatar użytkownika Selka

20. @Toyah

Smutny ten Twój tekst Toyahu, ale z czego tu się cieszyć? Nie liczę na NIC DOBREGO ze strony tego teamu PeOlstwa. Ich zadaniem było i jest nadal "zwijanie Polski"! Kto tego do dziś nie dostrzegł - ten kiep. Tyle, że...stało się to JAWNE ciut za szybko! Powolutku - a i owszem: oddać obcemu kapitałowi firmy, banki, przekręt z PZU, który zmierza powoli do finału, polskie stocznie w niebyt (ku chwale stoczniom niemieckim), itd., itp. A tu nagle rzeczywistość przyspiesza, nieproszona o wcinanie się w tak dobrze rozkręcone lodziarnie! Nawet szybkie prywatyzacje zapowiadane na ten rok - z ominięciem giełdy, w najgorszych z możliwych warunkach finansowych, mogą się qrde - omsknąć, jak ekipa "poleci"! I szpitali może się nie uda w takim tempie "sprywatyzować". Same tyły! Pora (im) się bać. Życzę tej ekipie, żeby zawaliła się razem ze swymi "trzymaczami parasola" - najlepiej jutro. Nie umiem zapomnieć tej zbieraninie, zwanej rządem, ani jednego dnia wrzasku i knajactwa po 2005r., ani taniego blagierstwa, "dożynania watah" i nachalnego nieróbstwa po 2007. P.S. Nie mam na to ani dość czasu ani wystarczającej siły, żeby "odpytać" paru znajomych PO-li, z ich dzisiejszego poczucia "sukcesu" :) (ale może nie moja strata - jak nie na PIS, to przecież zawsze mogą cały "syf" zwalić na...kryzys :(

Selka