'Poprawa atmosfery'. Fakty i mity o sukcesach MSZ.

avatar użytkownika chinaski
W wypowiedziach wielu publicystów oceniających rządy gabinetu Donalda Tuska nader często dominuje wręcz infantylny ton. Na pytanie o główne sukcesy w polityce premiera, jedną z najczęściej słyszanych odpowiedzi był/jest następujący ogólnik: "Nastąpiła drastyczna poprawa atmosfery w stosunkach międzynarodowych". Warto nieco pochylić się nad powyższym "argumentem". Cóż takiego mają na myśli nasi eksperci mówiąc o 'atmosferze'? Co ta lepsza atmosfera realnego wniosła do naszej polityki międzynarodowej? Uzyskaliśmy dzięki niej jakiś faktyczny sukces? Premier i szef MSZ chwalą się polepszeniem stosunków z Rosją (czego dobitny przykład mają stanowić dwa spotkania premiera Tuska z W. Putinem), zmianą podejścia do polityki kształtującej stosunki z Republiką Federalną Niemiec (z rzekomo roszczeniowej-w wykonaniu PIS, na partnerską), a także pragmatycznym spojrzeniem na nasze relacje z administracją w Waszyngtonie. Ponadto rząd stawia silny nacisk na ratyfikację Traktatu Lizbońskiego, który zawiera mechanizmy mające gwarantować solidarną politykę zagraniczną Unii jako całości. Poszukajmy konkretów. Rozważamy efekty działalności polskiego MSZ, jego szefa Radka Sikorskiego, a także szefa rządu, Donalda Tuska. W polityce z naszym strategicznym partnerem- Niemcami nie zanotowano żadnego znaczącego postępu. Najbardziej palące problemy trwają i nie widać nawet światełka w tunelu odnośnie ich rozwiązania. Choć trzeba przyznać, kurtuazji Platformie nie brakuje. Radek Sikorski postanowił przyjąć swego niemieckiego odpowiednika, Franka Waltera Steinmeiera w słynnym podbydgoskim dworku. Miało to świadczyć o szczególnie bliskich relacjach obu polityków. Naiwniacy wierzyli, że za gestami pójdą czyny i...szybko poszły. Dziś Steinmeier apeluje do nowej administracji USA o odstąpienie od spornych planów rozmieszczenia w Polsce i Czechach części systemu tarczy antyrakietowej. Opowiada się również za reaktywacją Rady NATO- Rosja (którą m.in. Polska blokowała). Są jeszcze i inne "sukcesy": coraz bardziej zaawansowane prace nad Gazociągiem Północnym, sprawa tzw. Jugendamtów i traktowania dzieci w rodzinach polsko-niemieckich, wreszcie działalność podsekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, W. Bartoszewskiego (, który miłościwym tonem zapewniał swoich niemieckich przyjaciół o nieprzeszkadzaniu polskiego rządu w budowie Muzeum/Centrum niemieckich przesiedleńców). W relacjach z Rosją faktycznie nastąpił pewien postęp, a w zasadzie zwrot..w tył. D. Tusk postanowił powrócić do koncepcji A. Kwaśniewskiego: spotykać się z Putinem (w Rosji lub zagranicą), pouśmiechać, podać rękę i nic nie załatwić. Premier obiecał poruszyć drażliwe tematy, obietnicy niestety nie dotrzymał. Trzeba przyznać, że Rosjanie przygotowali się na spotkanie z polskim szefem rządu wyśmienicie. W tym samym dniu gruchnęła wiadomość: "Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego Rosji oddaliło w czwartek zażalenia rosyjskich prawników, reprezentujących rodziny 10 ofiar mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu w 1940 roku." Znany naukowiec, prof. Wieczorkiewicz ośmielił się skomentować to wydarzyenie tak: "Tu nie ma mowy o przypadku. Sądy w Rosji – szczególnie gdy orzekają o takich sprawach – nie są niezawisłe. Takie decyzje są przygotowywane w gabinetach politycznych Kremla." Niektórzy potraktowali najpewniej słowa sowietologa jako niepotrzebny atak, psujący 'atmosferę' dla polepszenia relacji polski-rosyjskich. Postanowili zamknąć mu usta tradycyjnym sposobem: przyklejenie łatki oszołoma. Stąd ostatnia, totalnie kuriozalna nagonka. Na szczęście D. Tusk sfinalizował negocjacje polsko-amerykańskie w sprawie instalacji elementów tzw. tarczy antyrakietowej. Zrobił więc de facto to, co postulował Prezydent Kaczyński i PIS. Sprawa Tarczy budzi kontrowersje, przynajmniej tak przedstawia się ją w mediach. Lewactwo, w tym "ekolodzy", twierdzą, że tarcza niepotrzebnie naraża Polskę na gniew Rosji i ataki terrorystów. Zwolennicy instalacji argumentują decyzję chęcią związania się z USA szczególnego rodzaju współpracą wojskową, co zapewni nam poczucie większego bezpieczeństwa. D. Tusk ociągał się z ostateczną decyzją ( w sprawie Tarczy) uzasadniając swe działanie chęcią wynegocjowania lepszych dla Polski warunków. Przez chwilę zrobiło się nawet niebezpiecznie, podobno negocjacje 'zawisły na włosku' dzięki nieustępliwości/twardości naszych negocjatorów. Ostatecznie porozumienie podpisano. Trzeźwo patrząc na wynegocjowane warunki umowy, trudno przypuszczać, że gabinet Kaczyńskiego uzyskałby znacznie gorsze (jeśli w ogóle gorsze) efekty. Podsumowując porozumienie z Waszyngtonem jest konsekwencją polityki braci Kaczyńskich, chwała Tuskowi, że ostatecznie ją podtrzymał. Była jeszcze niezwykle ważna (osobista) podróż do Ameryki Południowej. Nie wątpię, że i tej wyprawie towarzyszyła "polepszona atmosfera". Nie widzę żadnej zmiany jakościowej. Co Polsce, po tej rzekomo polepszonej atmosferze w stosunkach międzynarodowych? NIC. Borykamy się ciągle z tymi samymi problemami. Koncepcje o wspólnej polityce zagranicznej uprawianej przez UE i zgodnej z interesem Polski to mrzonki. Jakże można o czymś podobnym poważnie mówić, gdy rząd Niemiec (głównego gracza w UE) zupełnie oficjalnie buduje kolejne sojusze z Kremlem? W polityce PO nie widać żadnej koncepcji. Wciąż jesteśmy informowani o priorytetach: silnej pozycji Polski w ramach Unii, tzw. "partnerstwo wschodnie", sojuszu z USA. Co obieżyświat, R. Sikorski konkretnego w tym kierunku zrobił, prócz mówienia, mówienia i jeszcze raz mówienia? Niewiele. Kaczyńscy mieli jakąś koncepcję. Próbowali ją realizować. Nie sposób nie zauważyć inicjatyw Lecha Kaczyńskiego: szczyt krakowski, poparcie dla Gruzji, partnerstwo z Ukrainą i państwami bałtyckimi, silny sojusz z USA. Za słowami szły czyny. Możliwe, że coś przeoczyłem. Dlatego pytam: Jakie wymierne efekty w zakresie stosunków Rzeczpospolitej z innymi państwami zaserwowała Polakom Platforma Obywatelska? Czekam na obszerną odpowiedź wszystkich uwiedzionych przez politykę miłości.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz