Wall Street zarabia, a Polska traci
rewident, pt., 30/01/2009 - 16:39
Większość z nas zadaje sobie pytanie w jaki sposób elity finansowe dopuściły do tak głębokiego kryzysu. Odpowiedź jest banalnie prosta. Kryzys nie wpłynął w żaden sposób na dochody możnych tego Świata, więcej – niektórzy z nich zarobili na nim miliardy dolarów. Spekulanci potrafią wykorzystać zmiany cen aktywów. W czasie chaosu i histerii, kursy akcji i walut wariują, co pozwala giełdowym hienom rozwinąć skrzydła. Dzisiaj ludzie tacy jak George Soros, który „przewidział” krach z października 2008, ubierają sie w piórka życzliwych doradców i perorują o „możliwych strategiach ratowania..” czy „potrzebie konsolidacji wokół…”.
Chciwi bankierzy są już tak bezczelni, ze nawet nie starają się ukryć swoich rzeczywistych motywacji. Szefowie instytucji finansowych z Nowego Jorku wypłacili sobie ostatnio 18,4 miliarda dolarów premii. Ktoś powie, że mogli zaczekać choć 3 miesiące, kiedy afera trochę przycichnie. Niestety luksusowe metresy i jachty czekać nie mogą.
Kolejny skok na kasę bankierów to sprzedaż toksycznych aktywów rządowi USA. W ten sposób nie będzie potrzeby odpisywania wartości złych długów, co mogłoby obniżyć zysk netto banków. A jak wiadomo poziom zysku netto określa wartość bonusa wypłacalnego naszym przyjemniaczkom z Wall Street. Dlatego też dziś trzeba postraszyć maluczkich kolejną porcją czarnej propagandy tak, aby nonsensowne gospodarczo plany nowej administracji USA, można było wprowadzić w życie.
Kryzys przydaje się zresztą też podmiotom działającym w sferze realnej. Korporacje kupują dziś tańsze surowce i płacą mniej pracownikom. Ludzie są skłonni pracować więcej za mniejsze pieniądze. Niskie stopy procentowe wspierają kredytobiorców. Jak widać, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Przerażeniem może napawać fakt na jak niskim poziomie są polskie elity ekonomiczne. Jakiś dziennikarz nazwał ministra Rostowskiego najlepszym ekonomista od czasu Leszka Balcerowicza. O potężnych błędach jakie popełnił Balcerowicz nie ma sensu teraz mówić, jednak jakiekolwiek pochwały wobec Rostowskiego muszą wywołać ostry napad padaczki u każdego normalnego słuchacza.
Minister Rostowski pod koniec 2008 roku zastosował metody zarządzania finansami państwa, które można porównać tylko do sposobu działania ociężałej umysłowo księgowej z GS-u (nie wiem czy młodsi internauci wiedzą co to był GS). Rostowski zatrzymał wypłaty należnych dostawcom pieniędzy i przesunął wydatki na 2009 rok. Komornik nie przyszedł do ministerstwa obawiając się zapewne gniewu Partii Miłości. Kilka dni później premier Tusk przyznał publicznie, że w budżecie zabraknie 17 miliardów złotych. Co gorsza nakazał swoim ministrom „znalezienie” oszczędności w ciągu trzech dni. Ten typ zachowania przypomina trochę komunistycznego działacza świetnie sportretowanego w jednej z komedii Bareji, w której „pan dyrektor” jednym ruchem ręki zmienia lokalizację jeziora na planie budowy nowego osiedla.
Jest oczywiste, ze obcięcie wydatków o 17 miliardów naruszy podstawy gospodarki Polski i ograniczy wzrost PKB w 2009 roku i w latach następnych. Cięcia dotkną przede wszystkim inwestycje, a więc te obszary, które mogłyby podtrzymać wzrost w warunkach spadku popytu na Zachodzie. Polska będzie dużo wolniej nadrabiać dystans dzielący nasz kraj od bogatszej części Europy. Wykorzystanie środków unijnych wymaga tak zwanego wkładu własnego. Niestety minister Rostowski zadba, aby go po prostu nie było.
Zwolennicy polityki Rostowskiego i Tuska twierdzą, że na „złe” czasy potrzebny jest niski deficyt budżetowy. Jest to całkowity nonsens. To właśnie podtrzymanie wydatków ma uchronić nas przed tymi „złymi” czasami. Jeśli dziś będziemy w imię widzimisię, bądź niedorzecznych eksperymentów teoretyka Rostowskiego, ciąć wydatki państwa, za kilka miesięcy obudzimy się w kraju pogrążonym w recesji.
Jest jednak jedna jaskółka nadziei. Słabnący złoty poprawia konkurencyjność eksportu i obniża koszty wytwarzania w Polsce. Co więcej RPP może dopasować poziom stopy procentowej do aktualnych warunków rynkowych i poziomu awersji inwestorów do ryzyka oraz wiarygodności naszego kraju. Jedno i drugie nie byłoby możliwe, gdybyśmy weszli do strefy euro. Już dziś wychwalana przez fanatyków euro Słowacja, cierpi na drożyznę i regres na rynku usług turystycznych. Nam to jak na razie nie grozi.
Kryzys ma jeszcze jeden pozytywny wymiar. Widać wyraźnie jak bardzo oszukali Polaków zwolennicy prywatyzacji banków. Jednym z nich był właśnie uwielbiany przez lewicowo-liberalne media Balcerowicz. Dziś niestabilność systemu przychodzi z zagranicy, czego przykładem może być zachowanie banku Unicredit, który miał podobno gwarantować stabilność przejętego za grosze Pekao SA. Włosi proszą o pomoc rządy krajów europejskich. I jak tu się nie roześmiać w twarz każdemu napotkanemu na ulicy liberałowi.
PS W grudniu 2008 Polska otrzymała z Unii 315 mln euro. Wpłaciła 426 milionów. Gratulujemy minister Bieńkowskiej.
http://biznes.interia.pl/wiadomosci-dnia/news/mimo-kryzysu-wyplacili-sobie-hojne-premie,1251560,4199
http://www.rp.pl/artykul/5,255812_Kto_pomoze_UniCredit_.html
- rewident - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
21 komentarzy
1. gratulujemy Polakom rządu !
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. 1 listopada 2007 - początek "żonduf" Tuska
3. rewident,
Errata
4. słucham Tuska w TV - zidiociał?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Nie wiem czy znacie.
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
6. Tusk chce jechać na kongres PiS
7. Sam G.Soros
basket
8. Władza wychodzi PO bokiem
9. G Soros to najlepsza
10. rewident
11. @ mamam
12. hak
13. @ mamam
14. hak
15. @Przemo
janekk
16. doskonały ten skecz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. @ mamam
18. @ Maryla
19. janekk - to wszyscy powinni obejrzeć ;)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. hak
21. Marylo, ależ to nie jest skecz!