Głupota nie boli
FreeYourMind, śr., 28/01/2009 - 15:47
Weź jeden sondaż, a powiem ci kim jesteś, powinno brzmieć hasło tych, co zabierają się za czytanie ludzi „rozkochanych w sondażach”.
Ponieważ o samym sondażowaniu w Polsce i manipulowaniu sondażami napisano już wiele, a za klasyczną uchodzi pozycja prof. Ryszarda Dyoniziaka, pokazująca w detalach, jak polskie „ośrodki badawcze” umiejętnie kreują opinię publiczną nie zaś ją opisują, to warto się przyjrzeć, jak ludzie mający blade pojęcie o czymkolwiek zabierają się za teoretyzowanie, posiłkując się takim rozumem, w jaki zostali przez Pana Boga i niespecjalnie skomplikowany proces dydaktyczny, wyposażeni.
Oto niejaki Gniewko Ś. z euforią powitał sondaż, z którego wyczytał, co następuje:
„Polacy maja dosyć przykrywania prawdziwych, bo teraźniejszych, problemów historią i lustracją, a z drugiej strony, dzięki daleko posuniętym sk….niu zaprezentowanemu w Starachowicach(nie tylko) przez spadkobierców Ancien Regime nie dadzą im wrócić do władzy. Żyjemy w pięknych czasach w których coraz trudniej będzie nas zbyć rozliczeniem przeszłości, albo straszeniem “jaskiniowym antykomunizmem”. Polakom trzeb zaproponować coś innego niż lustracja lub jej brak. Sukinsyny spasione w PRL i oszołomy, które pasą się na istnieniu tych pierwszych, tracą rację bytu.
Oto niejaki Gniewko Ś. z euforią powitał sondaż, z którego wyczytał, co następuje:
„Polacy maja dosyć przykrywania prawdziwych, bo teraźniejszych, problemów historią i lustracją, a z drugiej strony, dzięki daleko posuniętym sk….niu zaprezentowanemu w Starachowicach(nie tylko) przez spadkobierców Ancien Regime nie dadzą im wrócić do władzy. Żyjemy w pięknych czasach w których coraz trudniej będzie nas zbyć rozliczeniem przeszłości, albo straszeniem “jaskiniowym antykomunizmem”. Polakom trzeb zaproponować coś innego niż lustracja lub jej brak. Sukinsyny spasione w PRL i oszołomy, które pasą się na istnieniu tych pierwszych, tracą rację bytu.
Do kompletu brakuje mi jeszcze badań na temat stosunku Polaków do alternatywnych tematów zastępczych, takich jak prawa gejów, czy aborcja. Mogło by się okazać, że dominacja poppolityki w Polsce jest tylko pozorna.”
[pisownia oryg. – przyp. F.Y.M.]
Werwa, z jaką te powyższe słowa napisał, dowodzi, że emocje górowały nad myśleniem, ale tak zwykle bywa u ludzi, co komunizm, jak i antykomunizm znają z drugiej, jeśli nie z trzeciej ręki. Jeśli jeszcze weźmie się pod uwagę fakt, że post zatytułowany jest buńczucznie „Ile wart jest antykomunizm na Polskiej scenie politycznej?” [pisownia oryg. – przyp. F.Y.M.] (http://amyniechcemy.salon24.pl/382941.html ), to można z dużą dozą prawdopodobieństwa sądzić, że autorowi chodzi bardziej o antykomunizm niż komunizm. Z drugiej jednak strony, jeśli uwzględnimy to, że autor (nie od dziś) nie wspomina choćby słowem o tym, co rozumie pod pojęciem antykomunizmu, i jak możemy mniemać, nie czytał ani J. Mackiewicza, ani S. Piaseckiego, ani A. Bobkowskiego, ani A. Golicyna, ani V. Volkoffa, ani wielu wielu innych specjalistów od krytyki komunizmu, to powinniśmy założyć, że nie wie on zupełnie, co pisze. Takie założenie jednak byłoby zgoła niesprawiedliwe, ponieważ daje się z tego Gniewkowego tekstu przecież wyczytać, że atykomunizm to jest kwestionowanie zasadności i wartości „okrągłego stołu”, a tego wszak dotyczył ów słynny sondaż. Sprawa jest o tyle ciekawa, że przecież w pytaniach sondażowych w ogóle termin „antykomunizm” się nie pojawia, tak więc Gniewko dopowiedział tu, o co respondentom naprawdę chodziło, no ale tego typu praktyki tłumaczące po takim a takim sondażu, co Polacy naprawdę sądzą na dany temat, są tak powszechne w mainstreamie, którego zdolnym wychowankiem jest autor wspomnianego posta, że nic dziwnego, iż sam się zmierzył z taką praktyką, jak porządny terminator w dziennikarskim cechu.
Co mu z takiego intelektualnego starcia wyszło? To oczywiście, co wyszłoby przeciętnemu „tłumaczowi sondaży” z „GW”, czyli mówiąc dokładnie, to, co dusza zapragnie. Hasło bowiem mówiące, że Polacy mają dość lustracji, bo się przejmują prawdziwymi problemami, to ja już pamiętam z wiosny 1992 r., ledwie się za lustrację zabrano. Autor tamtych czasów nie musi dobrze pamiętać, oczywiście, ma do tego prawo, aczkolwiek jakaś dbałość o rzetelność w pisaniu nakazywałaby większą wstrzemięźliwość w wypowiadaniu się na tematy, o których się nie ma pojęcia. Tym niemniej stwierdzenie Gniewka jest bardzo intrygujące, ponieważ dowodzi, jak niewiele można rozumieć z polskiej rzeczywistości, tzn. jak umiejętność kojarzenia pewnych skutków z pewnymi przyczynami została zapoznana w procesie edukacji dzieci i młodzieży (a może umiejętność jarzenia w ogóle). Czy wielkiego wszak trzeba wysiłku umysłowego by zapytać, czy nie jest tak, iż prawdziwe problemy Polaków biorą się właśnie z tego powodu, że lustracja nie została konsekwentnie i dokładnie przeprowadzona? Chyba nieżyjący K. Olewnik miał jakieś problemy z niezlustrowanym i rozpasanym w III RP towarzystwem o jednoznacznie komunistyczno-bezpieczniackiej proweniencji. No chyba, że uznamy, iż tragiczne losy Olewnika, to nie są poważne problemy.
Tymczasem autor przekonuje nas: „Polakom trzeb zaproponować coś innego niż lustracja lub jej brak.”
I oczywiście same święte to są słowa, pytanie tylko, co by tu można zaproponować. Może jakąś fajną, zbiorową zabawę? Może WOŚP przez cały rok albo karnawał jak w Rio? Gniewko jednak dodaje zaraz:
„Sukinsyny spasione w PRL i oszołomy, które pasą się na istnieniu tych pierwszych, tracą rację bytu.”
No i tu brzmi jak prawdziwy ZMP-owiec z podkasanymi rękawami, który nie może wytrzymać ani tego, że zapał rewolucyjny w Partii osłabł, ani tego, że wredna reakcja wciąż żeruje na tym osłabnięciu - i tupie on nogą, aż klepki podskakują w parkiecie. Ja zaś odnoszę wrażenie, że „oszołomów pasących się na istnieniu spasionych sukinsynów” przybywa z każdym rokiem. Było ich całkiem sporo w 2005 r., a jeszcze więcej w 2007. Pech jednak chce, że sondaże akurat ich szerokim łukiem omijają, więc pewnie z tego powodu istnienie sukinsynów-oszołomów nie dociera w pełni do świadomości Gniewka, gdyby zaś dotarło, to strach pomyśleć, jakie reakcje emocjonalne by wywołało. Można to zjawisko omijania oszołomów przez sondaże wyjaśnić dość prosto, sięgając do biogramów ojców-założycieli tych instytucji, ale pisała o tym swego czasu bardzo obszernie „Gazeta Polska” i każdy rozgarnięty człowiek coś już na temat polskich sondażowni wie.
Krótko mówiąc, Gniewko przekonuje nas, że republika bananowa, w jakiej żyjemy, jest piękna, czyli że tego stanu, jaki jest, nie należy ruszać, a jedynie wziąć się do porządnej roboty, rzecz jasna. Znakomicie to współgra z wciąż żywą ideologią postkomunistyczną, tak więc pozostaje autorowi zapisać się do młodzieżówki SLD, ewentualnie do „centrolewu”, który młodych gniewnych bardzo potrzebuje - do odważnych świat należy przecież. No i któż jest lepszy w rozwiązywaniu poważnych problemów, jak nie stara, porządna lewica (którą, nawiasem mówiąc, można nazwać jednym wielkim generatorem poważnych problemów ludzkości)? Zwłaszcza że kto jak kto, ale ona bardzo kocha „okrągły stół” i dobrodziejstwa, jakie on sprawił, włącznie z gwarancjami nietykalności.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. o jak ładnie zagregowało
2. I żeby ten gostek chociaż prawdę napisał
3. a to sprzed 2 lat