Prawda o wolnym rynku
Jako czlowiek spod znaku Skorpiona nie daje sie zmoc biezaczce. Co najwazniejsz pamietam i staram sie przypominac. Dzis przyszedl czas na ekonomiste Balcerowicza, dla tak wielu ludzi w Polsce nadal guru. Czlek jest tak bezczelny, ze pomimo calego zla, ktore zrobil dla Polski, nadzwyczaj czesto pyszczy przeciwko naszemu rzadowi. A, ze sprawa jest bardzo powazna, mimo, ze jestem czlowiekiem w zasadzie niepijacym, siegam po szklane Bourbona jak w ksiazkach klasykow, np. Chandlera czy filmach "noir", do ktorych ostatnio lubie wracac. Z wiadomych wzgledow odrzucilem rosyjskie filmy wojenne i kryminalne.
No, wiec, ksiazka nosi tytul: "23 Things They Don't Tell You About Capitalism",(23 rzeczy, o ktorych nie powiedza ci o kapitalizmie) Bloomsbury Press, New York 2010. Autorem jest Ha-Joon Chang, pewnie Koreanczyk, profesor ekonomii na Uniwersytecie Cambridge. Na wstepie zastrzega sie: "ta ksiazka nie jest manifestem antykapitalistycznym. Postawa krytyczna wobec ideologii wolnego rynku nie jest tym samym co postawa antykapitalistyczna. Pomimo swoich problemow i ograniczen, wierze, ze kapitalizm ciagle jest czyms najlepszym, co ludzkosc wynalazla. Moj krytycyzm jest szczegolna wersja kapitalizmu, ktora dominowala na swiecie przez trzy ostatnie dekady, to jest kapitalizm wolnorynkowy".
Autor zaczyna od stwierdzenia, ze gospodarka globalna lezy na lopatkach. W drugim najwiekszym kryzysie, jaki nastapil w 2008 r. na ratunek przyszly bodzce fiskalne i monetarne na bezprecedensowa skale; inaczej gospodarka globalan by calkowicie upadla.
"Katastrofa zostala stworzona przez ideologie wolnego rynku, ktora rzadzila od lat 1980-ych. Wmawiano nam, ze jesli pozostawi sie w spokoju rynki, to przyniosa one najbardziej efektywne i sprawiedliwe rezultaty".
W kolejnych rozdzialach prof. Ha-Joon Chang omawia czego sie ludziom nie mowi lub co sie im wmawia. Za kazdym razem wyjasnia jaka jest prawda. Dwadziescia trzy to spora liczba, ogranicze ja do kilkunastu. Oto one:
Nie ma czegos takiego jak wolny rynek.
Wiekszosci ludzi w bogatych panstwach placi sie wiecej niz powinno.
Polityka wolnorynkowa rzadko sprawia, ze biedne kraje staja sie bogatymi.
Kapital ma narodowosc.
Nie zyjemy w epoce post-industrialnej.
Rzady moga wybierac zwyciezcow.
Sprawianie, ze bogaci ludzie staja sie jeszcze bogatszymi nie oznacza, ze pozostali tez beda bogatsi.
Nie jestesmy na tyle madrzy by pozostawiac wszystko wolnemu rynkowi.
To, co jest dobre dla General Motors niekoniecznie jest dobre dla Stanow Zjednoczonych.
Pomimo upadku komunizmu ciagle zyjemy w gospodarkach planowych.
Dobra polityka gospodarcza wcale nie wymaga dobrych ekonomistow.
Przyznam, ze ta ostatnia konstatacja bardzo mnie zaskoczyla. Jednak zdecydowalem sie na krotka prezentacje innej konstatacji ekonomisty z Cambridge, ktora zadziwila mnie jeszcze bardziej. Brzmi ona: "Wzrost poziomu wyksztalcenia, sam w sobie, nie sprawia, ze kraj staje sie bogatszy".
Przystanek, wlasnie przyszla mi do glowy mysl, zeby w przyszlosci przedstawic argument w sprawie niekoniecznie silnego powiazania dobrych ekonomistow z dobrymi politykami gospodarczymi. Pewnie, ze Grabowski, statystyk i ekonometrysta sam sie o to prosi. Mam racje, co nie?
Profesor z Cambridge zauwazyl, ze jest bardzo malo dowodow na to, ze wiekszy poziom edukacji spoleczenstwa prowadzi do wiekszego dobrobytu narodowego. Wiekszosc wiedzy uzyskiwana w szkolach i uniwersytetach nie ma duzego znaczenia dla wzrostu produktywnosci, jakkolwiek pozwala ludziom zyc pelniej i niezaleznie. Oto obszerniejszy fragment:
"Wezmy najpierw pod uwage waznosc edukacji w krajach Azjatyckich, w ktorych dokonal sie cud gospodarczy przypisywany wzrostowi wyksztalcenia. W 1960 r. tylko 54 % ludzi nie bylo analfabetami, podczas gdy na Filipinach - 72%. Pomimo niskiego poziomu wyksztalcenia spoleczenstwa Tajwan dokonal jednego z najwiekszych w historii ludzkosci postepu gospodarczego, podczas gdy Filipinom wiodlo sie raczej slabo. W 1960 r. Filipiny notowaly dochod narodowy na glowe mieszkanca na poziomie ($200 vs. $122), ale dzisiaj poziom PKB per capita jest 10 razy wiekszy na Tajwanie niz na Filipinach ($18,000 vs. $1,800). W tym samym roku poziom wyksztalcenia Korei Poludniowej byl na poziomie porownywalnym z Filipinami, jednakze wciaz poniezej poziomu wyksztalcenia w Argentynie, ktory wynosi 91 %. Korea rozwijala sie o wiele szybciej od Argentyny. PKB Korei w 1960 r. stanowil jedna pita tegoz w Argentynie ($82 vs. $378). Dzis jest trzy razy wyzszy ($21,000 vs. $7,000)".
"Tak to biwa" - jak mowila pouczajaco moja czteroletnia corka kiwajac glowa.
PS Pozdrowienia dla gimbazy i bakalarantow. Takze dla pewnej czesci profesorstwa, ktore znalem i do dzis nie moge wyjsc ze zdumienia.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. PRAWDA O WOLNYM RYNKU - PRAWDA O GŁUPOCIE oraz o ZŁEJ WOLI
Nie istnieje takie zjawisko, którego głupota w koalicji ze złą wolą nie zamieni we własne przeciwieństwo. Jednym z przykładów głupoty jest dogmatyzm, który w prostej interpretacji polega na wyłączeniu rozumu by bezmyślnie trzymać się irracjonalnych reguł.
Przykładem takiego działania jest bezmyślne przyjęcie dogmatu konkurencyjności w polskiej gospodarce. Wszystko jedno czy trzydzieści lat temu w czasach Leszka Balcerowicza czy współcześnie w rekomendacji Bogusława Grabowskiego. Dogmat wprowadzany w życie automatycznie i bez zastanowienia nawet nad tak ważną sprawą jak rynek, w którym tę konkurencję należy zakładać. Chodzi o to, czy mówimy o konkurencji na rynku polskim, europejskim, czy światowym. Taki dogmatyzm nie zastanawia się nad rozmiarami rynku, na którym dzieje się ta "konkurencja".
Ten dogmatyzm wprowadza konkurencję administracyjnie, na przykład poprzez podzielenie jednego przedsiębiorstwa Polskich Kolei Państwowych na PKP tory kolejowe, PKP druty nad tymi torami, PKP wagony osobowe, PKP wagony towarowe. I niech mi ktoś wytłumaczy jak szyny kolejowe maja konkurować z drutami na żelaznych słupach?
Podobnie jest z taką "konkurencją" na polskim rynku petrochemicznym wprowadzoną podobnę metodą administracyjnego podziału dokonanego przy założeniu ustanawiana jej na izolowanym rynku polskim, czyli ta rzekoma konkurencyjność ignoruje fakt istnienia międzynarodowego rynku firm petrochemicznych.
Nie będę kontynuował absurdu wprowadzania "konkurencji" decyzją administracyjną dogmatycznie powołanego "autarkicznego rynku polskiej gospodarki".
Innym przykładem jest równie dogmatycznie rozumiana tak zwana "prywatyzacja" realizowana przez zmianę osobowosci prawnej przedsiębiorstwa państwowego na osobowość prawną spółki prawa handlowego, bez zmiany państwowego właściciela.
I tak dalej
Gra pozorów, czyli dezinformacja poprzez wprowadzenie fałszywych pojęć. Na przykład wprowadzenie kapitalizmu bez kapitału.
Podsumowanie:
Bezmyślność i głupota zawsze robi parodię z najpiękniejszej nawet rzeczywistości. A gdy mamy do czynienie ze zbyt bezczelną głupotą, zachodzi uzasadnione podejrzenie działania w złej wierze.
Na przykład gdy Bogusław Grabowski mówi o monopolu Orlenu w Polsce mimo, że Orlen jest właścicielem zaledwie 30% stacji benzynowych w Polsce, to wtedy podejrzewam, że kłamie. A jeśli Donald Tusk widzi w nim kandydata na premiera, to wtedy widzę, że kłamcy działaja nizależnie od swojego wykształcenia. Na przykład jestem fizykiem i z racji swojego wykształcenia wiem, że są tacy fizycy, którzy bezczelnie kłamią w dowolnej sprawie.
michael
2. Przy okazji coś o poziomie oraz intensywności wykształcenia
Otóż w numerze 3 czasopisma "Sieci" (16-22 stycznia 2023) ukazał się felieton zatytułowany "Historia czy matematyka" napisany przez Konrada Kołodziejskiego. Ten artykuł opisuje zgodnie ze stanem rzeczywistym to, co się dzieje w polskich szkołach i niestety prezentuje parę zwodniczych dylematów wyboru.
Pierwszy dotyczy celu szkolnego nauczania - czy celem jest zdobycie wiedzy ogólnej, czy przygotowanie do zawodu - w rozumieniu zdobycia potrzebnej wiedzy.
Drugi dotyczy dostosowania programu nauczania do humanistycznych lub matematycznych uzdolnień ucznia.
W obu przypadkach autor milcząco zakłada, że celem nauki szkolnej jest zdobycie wiedzy. Bardzo możliwe, że zgodnie ze zwodniczym hasłem "nowoczesnej gospodarki opartej na wiedzy".
Moim zdaniem świat pogrąża się w intelektualnym kryzysie, niekiedy nazywanym globalnym ogłupieniem dlatego, że zapomina o tym, że przez pare tysięcy lat celem szkół było zdobycie przez uczniów umiejetności posługiwania się własnym rozumem. Nie wiedzy, lecz umiejetności. Przez niedawne tysiące lat ten cel osiagano przez kształcenie tych umiejetności w programie siedmiu sztuk wyzwolonych - trivium et quadrivium.
Tak powinno być, ponieważ współczesna rzeczywistość spowodowała ogromny spadek wartości wiedzy. Teraz każdy człowiek podobno ma do niej nieograniczony dostęp. Z tego powodu wartość umiejetności korzystania z samodzielnej siły własnego rozumu niezwykle rośnie
Przypis: Okazuje się że tak zwane zdolności matematyczne lub humanistyczne są fikcją, ale pod warunkiem, że człowiek potrafi samodzielnie korzystać z siły swojego własnego rozumu. Pod warunkiem, że nabył umiejętność samodzielnego posługiwania się rozumem. Wtedy każda wiedza, obojętnie czy matematyczna, czy humanistyczna albo gospodarcza jest jednakowo dostępna.
Przykład Leonardo da Vinci nie jest rozstrzygający. Ale jednak, jest właśnie tak..
michael