Szkola Frankfurcka - XXXIX
Gyorgy Lukacs w pierwszej czesci swojej recenzji ksiazki S.Freuda pt. "Psychologia grupowa i analiza Ego" poddal krytyce wyprowadzanie zjawisk spolecznych na poziomie grupy spolecznej, klasy spolecznej czy innych zbiorowosciach. Uwazal, ze jest to niewykonalne, wlasciwie strata czasu. Mozna to przelozyc na odwrotny proces, jakim jest redukcja zjawisk spolecznych do psychologicznych zjawisk wlasciwych jednostce ludzkiej.
Na zdjeciach ponizej G.Lukacs mniej wiecej w wieku pisania omawianej recenzji (po lewej) oraz w starszym wieku (po prawej). Czapki zolnierzy w tle na pierwszym zdjeciu wskazuja, ze to czas krotkotrwalej wegierskiej Republiki Rad, w czasie ktorej Lukacs byl ministrem.
W drugiej czesci recenzent zabral sie za nienaukowosc teorii Freuda. Pisze:
"(...) Freud dostrzega sprzecznosci i i nienaukowosc swoich pogladow. Odczuwa, ze systematyczne lekcewazenie mas nie tylko pomija sedno sprawy, ale takze nie jest w stanie stworzyc nic nowego (...) Freud w calkowicie bezkrytyczny sposob pojmuje zycie emocjonalne czlowieka w poznym kapitalizmie jako ponadczasowy 'fakt pierwotny'. Zamiast podjac sie zbadania rzeczywistych powodow tego zycia emocjonalnego stara sie on na podstawie tego tlumaczyc wszystkie zdarzenia preszlosci. Istota jego metody jest nienaukowosc".
A teraz pora na fragment zatytulowany przez Lukacsa: "Psychologia armii wedlug Freuda":
"Nie trzeba dodawac, ze nie odroznia od jednej armii od drugiej: wiesniaczych armii starozytnego Rzymu, rycerskich armii Sredniowiecza, malo zdyscyplinowanych najemnikow zlozonych z lumpenproletariatu w XVII-XVIII w. oraz tlumow zmobilizowanych w czasie Rewolucji Francuskiej. Dla niego one sa "psychologicznie" takie same. W ten to sposob nie uwaza on za stosowne postawic pytanie o roznice w spolecznej kompozycji armii. Zamiast tego, znajduje on wiez spajajaca armie w Erosie, w milosci. General jest ojcem kochajacym po rownemu wszystkich swoich zolnierzy i stad sa oni dla siebie towarzyszami (...) Kazdy kapitan jest, ze tak powiem, generalem i ojcem swojej dywizji [?], kazdy porucznik ojcem swojego oddzialu".
Niezly cyrk, co nie?
W koncowce swej recenzji Lukacs dobija Freuda w sposob nastepujacy:
"To pokazuje jak burzuazyjna psychologia pomija proste i podstawowe fakty historii w celu dotarcia do "interesujacych" i "waznych" teorii poprzez modne generalizowanie wychodzace od powierzchownych zjawisk, nawet od czysto zmyslonych i sztucznych 'faktow duchowych'. Taki sposob poznania jest niezdolny nawet do rozwijania w sposob naukowy, poniewaz ugrzeznie w blednym kole pseudo-problemow".
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @Tymczasowy
G.Lucacs wykazal rzeczywiscie bezsens laczenia marksizmu z psychoanaliza. Nawet proby wlaczenia psychologii spolecznej byly wedlug niego nieudane. Myslalem, ze wlaczenie psychologii spolecznej byloby efektywniejsze niz teorii psychoanalitycznej. Ale wtedy psychoanaliza dominowala na swiecie i rozpierala sie w nauce. Tak tez przykleila sie do marksizmu, chociaz nie bylo tam dla niej tak naprawde zadnego miejsca. Co nam pozostaje ze Szkoly Frankfurckiej, skoro nawet sami marksisci neguja mariage psychoanalizy z marksizmem Sadze, ze gdy mysliciele (czasami rozni naciagacze i manipulatorzy) widza mozliwosci jakichkolwiek polaczen, to ciagna ten temat, gdyz mozna na nim zrobic kariere i zapewnic sobie utrzymanie. Bylaby Szkola tylko marksizmem? Jednakze instytutow uprawiajacych marksizm bylo pelno, po II Wojnie az zatrzesienie, szczegolnie w krajach komunistycznych. Stad zabawa z psychoanaliza zapewniala dobra dekoracje tak jak na choince swiatecznej. Sam Lucacs tez zmienial poglady w zaleznosci od sytuacji politycznej. Inny byl w 1918 roku, inny w stalinizmie, a takze po 1956.
Pozdrawiam serdecznie
Sz.
En passant
2. En passant
Dziekuje za uwagi.
Pozdrawiam serdecznie.