Rece w nocniku
Nigdzie nie brakuje sprytnych ludzi wybiegajacych przed orkiestre. Wielu sie to udaje, taki Sikorski po zdradzie oglosil, ze trzeba wyrznac watahe. Ludziom, do ktorych wszedl na sluzbe nawet sie to podobalo, a czesc publicznosci nawet ogarnal entuzjazm. Cale szczescie, ze czasami spotykaja ich zasluzone kary. Tak sie stalo w przypadku lizydupsk, ktorzy przesadzili w czasie niedawnj inauguracji Bidena w USA.
Prasa wychwycila glownych palantow i ich osmieszyla. Oto kilka przykladow.
Joy Reid, dziennikarka MSNBC zarabiajac $1.5 mln. rocznie: "Oni daja nam mode. Oni daja nam znakomitosc. Oni dali nam nadzieje". To o strojach Bidena i jego zony. Zapomniala o strojach Melenie Trump, ktora byla modelka i zna sie na modzie.
Ponizej zdjecie Joy z mezem. Mam nadzieje, ze facet mnie nie ugryzie.
Jakis gruby dziennikarz w CNN powiedzial, ze dwa rzedy swiatel idace od pomnika Lincolna w Waszyngtonie sa jak dwie wyciagniete rece Bidena.
Dyrektor komunikacyjny CNN powiedzial, ze race swietlne z okazji inauguracji" inspiruja naszych przyjaciol i wstrzasaja naszymi wrogami". To pewnie w ramach jednosci narodu deklarowanej przez Bidena.
Zauwazono rowniez Chelsea Clinton, ktora zapodala, ze jej 4-letni syn jest bardzo podekscytowany pierwszym dniem w pracy prezydenta Bidena. Jej zdjecie ponizej.
A kto sie nacial? Ludzie z New York Times. Szefostwo pewnie sobie uzmyslowilo, co sie dzieje, a co gorsza, co bedzie sie za Bidena dzialo. Dziennikarka Lauren Wolf na dzien przed inauguracja zateetowala: Teraz Biden laduje w Joint Base Andrews. Przechodza mna dreszcze". Dziennikarze szybko wybuchneli smiecme na internecie. Wolfowej bylo jednak malo, zapodala dalej: "Malostkowosc administracji Trumpoa, ktora nie wyslala wojskowego samolotu by przywiozl Bidena do D.C., tak jak tradycja nakazuje jest upokarzajace. Dziecinne". Tyle, ze taka propozycje wyslano Bidenowi i ten odmowil. Paniusia szybko "zdeletowala" tweet i jednoczesnie zamknela swoje konto. Jednak nie udalo sie jej schowac. Wywalono ja ze stanowiska.
Na zdjeciu ponizej, nowojorska madrala.
Dziennikarz Will Wilkinson przy okazji inauguracji hasal sobie jak to bylo w stylu przez ostatnie lata kadencji Pana Prezydenta Donalda Trumpa. Tweetnal sobie dowcipnie: "Jesli Biden rzeczywiscie chcialby jednosci, to zlinczowalby [powiesil] Mike Pence". Czleka zwolniono natychmiast z "think tank" NYT-a. Odszczekal jak nalezy: "To byl ostry sarkazm ale wyglada na podzeganie do przemocy". Nic z tego, G.Hoffman z NYT stwierdzil, ze w cenia sobie i zachecaja do interesujacej i prowokujacej dyskusji, ale tym razem granica zostala przekroczona. Zas rzecznik prasowy NYT oznajmil. ze to jest nie do zaakceptowania i narusza standardy NYT.
A pajaca- Radka nie spotkala kara. Wybrano go nawet do Europarlamentu. Wedlug jakich standardow sie to odbylo?
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Nie mam zbyt dokładnych informacji
o sytuacji społecznej w USA ale z mojej, nie ukrywam dość odległej perspektywy, widzę pewne analogie do sytuacji społecznej w Polsce powstałej po wyborach 2007 roku a trwającej do zamachu smoleńskiego.
Pierwsze podobieństwo to jednak wiara w uczciwość wyborów. Posłużę się tutaj przykładem osobistym. Otóż w wyborach samorządowych startował syn naszych znajomych, który zajmował dość odległe miejsce ale na "naszej" liście. We trójkę z żoną i córką oddaliśmy prawidłowe głosy właśnie na niego. Wieczorem poszedłem sprawdzić na wywieszonych na drzwiach komisji wyborczej wynikach wyborów i zobaczyłem, że nie dostał on ani jednego głosu. Natychmiast powiadomiłem o tym znajomych, ale spotkałem się z niedowierzaniem, uważali bowiem oni, że wcale na ich syna nie głosowałem a tylko tak mówię. Dopiero z czasem zaczęło dochodzić do świadomości ludzi, że z wyborami jest coś nie tak i to na dużą skalę. Myślę, że dopiero w tej chwili zaczyna do ludzi w USA docierać skala problemu.
Po drugie, dopiero w tej chwili w USA zaczęto zdawać sobie sprawę z istnienia cenzury mimo, że realnie istnieje ona tam przynajmniej od XIX. Otóż w czasach, gdy jedynym realnym nośnikiem informacji był telegraf, w USA tylko jedna agencja prasowa miała swój serwis telegraficzny. Jak jakaś informacja nie znalazła się w serwisie, to do świadomości publicznej nie docierała na czas. I odwrotnie, jak coś się pojawiło w serwisie, to od razu znajdowało się we wszystkich gazetach. Dopiero jednak przerwanie transmisji telewizyjnej z wystąpienia Trumpa a późniejsze usunięcie jego konta z serwisów społecznościowych i usunięcie Parlera z internetu uświadomiło ludziom, jak silna jest cenzura w USA. My zdawaliśmy sobie sprawę z cenzury dużo wcześniej niż Amerykanie.
Nie mniej jednak w tej chwili stan świadomości wielu ludzi w USA jest taki mniej więcej jak ukształtował się w Polsce w latach 2007-2010.
Myślę, że macherzy od opinii publicznej świetnie to wiedzą i wiedzą również, że najprawdopodobniej uruchomi to proces powstawania formacji obywatelskiej podobnej do PiS`u ze wszystkimi tego konsekwencjami. Więc zdają sobie również sprawę z tego, że jeżeli wejdą w koleiny antytrumpizmu to utracą zdolność do wygrywania wyborów, tak jak to utraciła PO w Polsce.
Niedawno czytałem wywiad z Andrzejem Olechowskim, w zasadzie oficjalnym rzecznikiem prasowych środowisk masońskich w Polsce, w którym stwierdził on, że dojście PO do władzy było by tragedią. To wystąpienie poprzedziło odchodzenie od PO posłów, na razie dwóch, ale to dopiero początek popierania Hołowni. Zwracam przy tym uwagę na jeszcze jedno. Otóż Hołownia reklamował zamknięty fundusz inwestycyjny w kryptowaluty do którego można przystąpić jak się ma rekomendacje kogoś, kto w nim uczestniczy. Oczywiście pierwszym uczestnikiem był sam Hołownia. Fundusz jest tak skonstruowany, że inwestycja w wysokości 1000 zł po kilku tygodniach daje zyski w wysokości ok. 5000-6000 zł miesięcznie, czyli daje średnią pensję. Dla kogo? Dla tych, których wskaże Hołownia. Jestem przekonany, że fundusz ten cudownym zbiegiem okoliczności nie splajtuje. To w połączniu z wypowiedzią Olechowskiego pokazuje jak niebezpieczne jest wejście w negatywną propagandę, w propagandę anty-czemuś. W USA "siły postępu" nie bardzo mogą sobie na to pozwolić. O ile w Polsce do utworzenia partii ogólnopolskiej wystarczy kilka tysięcy działaczy, co przekłada się na kilka milionów dolarów miesięcznego zysku z "zamkniętego funduszu inwestycyjnego" o tyle w USA musiało by być tych działaczy więcej, dużo więcej i musieli by dużo więcej zarabiać. Tak dużo więcej, ze mógł by to być problem finansowy. Stąd inna polityka propagandowa. Dla tego też muszą oni ochronić struktury Partii Demokratycznej przed katastrofą i to robią.
Nie oznacza to jednak, że "siły postępu" ukorzyły się przed czymkolwiek (np. prawdą lub normami kulturowymi) lub przed kimkolwiek. Z tego wynika tylko, że mają inny plan na zniszczenie nas.
Poza tym, zmiana narracji nie pozwala konserwatystom w USA na proste skopiowanie sposobu działania środowisk propisowskich w Polsce, przynajmniej oni tak sądzą.
Tak więc wyhamowywanie propagandy antykonserwatywnej nie jest wcale zjawiskiem jednoznacznie pozytywnym. W końcu nie jest to źle jak przeciwnik chce popełnić samobójstwo, natomiast jak chce żyć by walczyć z nami, to wcale nie jest dobrze
uparty
2. @UPARTY
Ma Pan duzo racji w tej sprawie.