Maseczki, czyli amulet przeciw złemu Mzimu
Dzisiaj [27.05.2020] ogłoszono czwarty etap znoszenia obostrzeń sanitarnych związanych z pandemią. Obejmuje on m.i...
Dzisiaj [27.05.2020] ogłoszono trzeci etap znoszenia obostrzeń sanitarnych związanych z pandemią. Obejmuje on m.in.:
"Od 30 maja nie musimy zasłaniać nosa i ust w otwartej przestrzeni – ale tylko pod warunkiem, że możemy zachować dwa metry odstępu od innych. Maseczki będą jednak konieczne w niektórych przestrzeniach zamkniętych, m.in. w sklepach, kościołach, autobusach czy tramwajach." {TUTAJ}.
Spróbowałam sobie wyobrazić, jak miałoby to wyglądać: wychodzimy z domu bez maseczki, wchodzimy do sklepu - nakładamy maseczkę, wychodzimy i zdejmujemy maseczkę, wsiadamy do tramwaju - znowu zakładamy itd. Po drodze na maseczce zbierają się wszystkie wirusy i bakterie z miejsc, które odwiedziliśmy. Stać się ona może rozsadnikiem zarazy. Co więcej - nosząc ją nie musimy przestrzegać tzw. dystansu społecznego - jedynej naprawdę skutecznej metody walki z pandemią. Obowiązek noszenia maseczek okazał się bowiem całkowicie nieskuteczny. Aby to wykazać przytoczę za Wikipedią {TUTAJ} dane na temat sytuacji epidemiologicznej z 17 kwietnia 2020:
"17 kwietnia – Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 461 nowych przypadkach zakażeń (łącznie 8379) oraz o 18 ofiarach śmiertelnych (łącznie 332), kolejne 92 osoby wyzdrowiało (łącznie 866), 2673 jest hospitalizowanych, 138 004 jest objętych kwarantanną, a 25 773 nadzorem epidemiologicznym[73]. Wśród potwierdzonych przypadków, 50 osób zarażonych koronawirusem znajdowało się w Domu pomocy społecznej w Kaliszu, z czego 19 osób to pracownicy, którzy trafili na izolację domową[131]. Według danych dyrekcji tego DPS-u do 17 kwietnia w placówce tej zmarło 7 pensjonariuszy.".
oraz z 26 maja:
"26 maja – Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 445 nowych przypadkach zakażeń (łącznie 22 074) oraz 17 ofiarach śmiertelnych (łącznie 1024), kolejne 744 osoby wyzdrowiały (łącznie 10 020), 2171 jest hospitalizowanych, 78 864 są objęte kwarantanną, a 19 139 nadzorem epidemiologicznym.".
Przez 40 dni noszenia tych maseczek przez lwią większość społeczeństwa - zmiany są niewielkie. Epidemia rozszerza się bardzo powoli, lecz stale. Zachęcam do prześledzenia danych za cały okres od 17.04 do 26.05. Ministerstwo Zdrowia uwierzyło w magiczną moc tych maseczek i traktuje je jak coś w rodzaju talizmanów chroniących przed chorobą. O wiele zdrowiej byłoby znieść całkowicie obowiązek noszenia maseczek, ale zachować dystans społeczny.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. No nie do końca się zgadzam z
tezą. Po pierwsze kwestia zdiagnozowanych przypadków wykrytych danego dnia. 445 z 26 maja to w zasadzie tyle samo co 461 z 17 kwietnia, tak przynajmniej z pozoru się wydaje. Tyle tylko, że ta ilość nowych przypadków w maju to efekt badań w znacznym stopniu przesiewowych a ta ilość z kwietnia to wyłącznie ilość przypadków objawowych. Szacuje się , ze 80% przypadków "tej cholery" to tzw przypadki bezobjawowe, które w kwietniu nie były w zasadzie w ogóle ujęte w statystyce a w maju już w znacznym stopniu tak. Jeżeli natomiast porównamy ilość przypadków hospitalizowanych to okaże się, że przez miesiąc spadła ona prawie ok 1/5, co może być podstawą wyciągnięcia wniosku, że ogólnie ilość chorych w społeczeństwie spadła proporcjonalnie, bo procent chorych wymagających hospitalizacji jest mniej więcej stały. Jeżeli porównamy ilość osób na kwarantannie, to okaże się, że ta spadła już o ok 40%. Następną kwestią jest ilość osób zmarłych. Trzeba pamiętać, że ta pokazuje historyczny obraz epidemii. Od zakażenia do pierwszych objawów mija bowiem 5-7 dni do tego trzeba dodać czas leczenia zanim okaże się ono całkiem nieskuteczne. Nie znam średniej ogólnopolskiej ale znam statystyki z dwóch szpitali jednoimiennych, w których lekarze szacują, że wynosi on nawet dwa tygodnie. Ilość przypadków śmierci bardzo szybkiej jest w sumie niewielka.Czyli ilość zmarłych obrazuje stan epidemii sprzed dwóch, może nawet trzech tygodni.
Trudno oczywiście snuć prognozy, ale wydaje się, że udało się w Polsce uniknąć szczytu zachorowań. Ja wiem, że brzmi to dziwnie, bo zawsze jest jakiś punkt najwyższy, który jest szczytem ale nie zupełnie. Udało się bowiem podzielić epidemię na szereg małych "podepidemi". Obrazem tego jest wykres zachorowań dziennych. W momencie, kiedy wykres stał się taki bardzo zmienny, raz górka, raz dołek to w statyce nazywa się go wykresem wielomodalnym i jest on dowodem na istnienie wielu populacji a nie jednej. Zjawiska losowe bowiem zawsze układają się tak, że jest jeden szczyt. Można więc powiedzieć w dużym uproszczeniu, że każdy ze szczytów zachorowań dziennych to inny ośrodek epidemii a tych jest za mało by można było mówić o ich statystyce. Zjawiska statystyczne zachodzą dopiero od pewnej wielkości, ale są to wielkości zadziwiająco małe. W zależności od charakteru badanego zjawiska próba minimalna jest oczywiście różna ale dopiero gdy stada poniżej 7 nie można jej badać statystycznie w żadnym wypadku. W przypadku epidemii , będzie to zapewne kilka więcej. Czyli jeżeli mamy wielomodalny wykres zachorowań, to można z tego wyciągnąć wniosek, że ogniska choroby nie tworzą już razem populacji nadającej się do badania, że nie można już ich rozpatrywać łącznie a to oznacza, że nie ma społeczeństwie tzw "transmisji poziomej", czyli nie przyrasta ilość "podepidemi", nie tworzą się losowo nowe ogniska, choć te które są muszą się wypalić, bo choroby nie ma jak leczyć.
Po drugie kwestia zachowania dystansu społecznego. To prawda, że najlepiej było by zachować odpowiedni dystans społeczny, ale w pomieszczeniach zamkniętych jest to często bardzo trudne. W tym momencie znaczenia nabiera kwestia na jaką odległość ewentualny chory zakaża. Czy będzie to 1,5-2m , czy może ok 0,7 do 1,2 m . Ten mniejszy dystans jest bowiem bez porównania łatwiej zachować.
Na podstawie porównania z przebiegiem epidemii w innych krajach europejskich mam przeświadczenie, że zarówno decyzje MZ jak i reakcja ludzi w naszym kraju była chyba optymalna, bo w ocenie trzeba uwzględnić również i dokuczliwości społeczne. W wielu krajach były one większe. W liczącej ok 2 mln ludzi Chorwacji, która jako pierwsza zwalczyła wirusa był zakaz opuszczani gminy zamieszkania, ale jest ich tym małym państwie kilkadziesiąt! To była duża dokuczliwość. We Francji, Belgii, Hiszpanii i chyba w niektórych regionach Włoch, ale tego nie jestem pewien trzeba było mieć przepustkę na wyjście z domu. We Włoszech, podobnie ja w Chorwacji był zakaz opuszczania miejscowości zamieszkania. To też wielka uciążliwość ale, że wprowadzona w niewłaściwym czasie niewiele dała. Z kolei na drugim biegunie jest Szwecja, państwo, które nie wprowadziło dużych restrykcji ale i nie uchroniło ludzi, zwłaszcza starszych przed dużym ryzykiem śmierci.
Tak więc nie ma się co czepiać rządu, bo efekty są dobre.
Co do zaś higieny związanej z ponownym założeniem maseczki. To bez przesady. Obcych zarazków na niej w zasadzie nie ma. Ona nie chroni przez zarażeniem zarazkami znajdującymi się w powietrzu a chroni przez rozsiewaniem zarazków własnych. Czy będą się one na maseczce jakoś szczególnie gromadzić - może, ale wątpię. Nie zauważona jak do tej pory infekcji odmaseczkowych a zwłaszcza grzybic, nawet wśród lekarzy, którzy mają jedną maseczkę na cały dzień pracy. Większość ma jedną maseczkę dziennie.
Tak więc owszem epidemia to wielki kłopot i wielkie ryzyko, ale na prawdę rząd zaleca najmniejsze możliwe uciążliwości.
I jeszcze jedna ważna uwaga. O przypadkach bezobjawowych mówi się wtedy, gdy pacjent nie ma objawów oddechowych, które ujawniają się po ok 5-7 dniach. Okazuje się jednak, ze ten wirus podobnie, jak wszystkie inne atakuje cały organizm i zagnieżdża się w różnych miejscach i po pewnym czasie, o wiele dłuższym niż 5-7 dni zaczyna dawać objawy "nieoddechowe", społecznie o wiele bardziej szkodliwe niż odejście chorego.
uparty
2. Pandemia
Elig ma rację. Zasady muszą być proste i zrozumiałe. Jest niebezpiecznie -- chronimy się bardziej, jest bezpiecznie -- mniej. Takie trochę tak i trochę nie nawet gdy jest słuszne i zbawienne w praktyce nie wychodzi. A na hasło "bezpiecznie" za wcześnie. Nie wiemy dlaczego nie mamy Włoch, USA czy Brazylii. Testujemy stosunkowo małe grupy ludzi. Całe te 2 m odległości przy wpuszczeniu dowolnej liczby osób do sklepu to nierealne. Maseczki jednak chroniły towar przed kichnieciem. Ludzie maja tendencję do lekceważenia zagrożenia, a ono może wrócić. Jak wróci na wybory nie będzie dobrze