Widziane po latach. Spór o miedzę w filmie "Sami swoi". Cz. 1/2
Znana i lubiana komedia Sylwestra Chęcińskiego z 1967 r. nie była wolna od scen, które uwiarygodniały oficjalne tezy gomułkowskiej propagandy. Przede wszystkim opowieść na różne sposoby wspomagała mitologię Ziem Odzyskanych, które rekompensować miały utracone ziemie wschodnie. Przesiedleńcy z kresowych Krużewnik znaleźli i pokochali swoje nowe miejsce, przenosząc na nie swoją miłość do ziemi, ale też swoje wcześniejsze swary. Często podkreślano motyw pochodzenia „zza Buga”, choć przecież przed wojną Bug nie był rzeką graniczną, a stał się nią dopiero z nadania Stalina.
Pawlak i Kargul prezentowali typowe – w zamierzeniach twórców – cechy polskiej anarchii: skłonności do zacietrzewienia, naigrywanie się z cudzego nieszczęścia, swobodne odnoszenie się do norm prawnych, ślepe przywiązanie do własnych racji i dowolne traktowanie danego słowa. Mimo to znakomite kreacje aktorskie Władysława Hańczy (Władysław Kargul; w „Samych swoich” głosu użyczył mu Bolesław Płotnicki) [1], a zwłaszcza Wacława Kowalskiego (Kazimierz Pawlak) sprawiły, że negatywny obraz chłopów ze wschodnich ziem nabierał na ekranie innego wymiaru. Kresowiacy, zwłaszcza Pawlak, są w gruncie rzeczy niesfornymi i niezależnymi duchami, którymi niełatwo sterować. Jeśli dodać do tego ślady kresowej obyczajowości, niebanalną fabułę, nieskrępowane poczucie humoru i kresowo „zaśpiewane” bon moty, od których skrzyły się dialogi, otrzymaliśmy mieszankę i bohaterów, których nie sposób było nie polubić.
Przyczyną antagonizmu między Pawlakiem a Kargulem, oprócz ich kłótliwych charakterów, był niezadawniony spór o miedzę. W przeszłości brat Pawlaka – Jaśko musiał uciekać z rodzinnych Kruzewników na emigrację do Stanów Zjednoczonych, po tym jak potraktował sąsiada – Kargula kosą, za to, że ten zaorał miedzę między poletkami Pawlaków i Kargulów o prezentowane na ekranie kilka centymetrów - „trzy palce”. Dla przypomnienia dwie scenki:
1)
Kargul: Już twój brat Jaśko raz mnie mordował! A teraz ty się do mordowania bierzesz, a?
Pawlak: Biorę się i będę się brał! Bo ty, Kargul, na świętość nie zważasz!
Kargul: A jakaż to świętość, ty czort łobaty?!
Pawlak: Miedza święta rzecz!
2)
Na zaminowanym polu.
Pawlak: Teraz prowadź.
Kargul: To idź pierwszy.
Pawlak: Twoje pole – pokaż drogę.
Kargul: Gości przodem puszczam.
Pawlak: Myśli, że bać się będę… Zapamiętaj! Miedza to święta rzecz. I naucz się tego, bo inaczej cię znowu kosą nauczę!
Kargul: A gdzież ty tu miedzę widzisz? Stąd po niebo wszystko twoje. Chcesz – bierz. Tu nikt palcami ziemi mierzyć nie będzie, jak my to w Krużewnikach robili.
Gdy oglądam te sceny przypomina mi się lekcja historii ze szkoły podstawowej. Schyłek komuny, początek lat 80-tych. Młoda nauczycielka, realizując zapewne wytyczne programowe lub powtarzając, czego nauczyła się na jakichś kursach, zaczyna pogadankę na temat miedzy. Ile tysięcy hektarów ziemi uprawnej byłoby więcej, gdyby nie miedze. Ile ton mąki, ile kilogramów chleba! Jakie to marnotrawstwo te miedze, jak ich jest dużo między tymi niewielkimi działkami gruntów. Jak bardzo utrudniają gospodarkę, transport, zasiewy. Ile byłoby korzyści, gdyby je zlikwidować!
Kieruje tę propagandę do synów i córek rolników. Zerkamy ukradkiem na siebie, wszyscy rozumiemy, że cały ten wywód zmierza w kierunku wytłumaczenia nam, że lepsze byłoby scalenie gruntów i odebranie ziemi chłopom. W to miejsce utworzono by kołchozy… Pamiętam, że ta sama nauczycielka, tłumaczyła nam niedawno, że „Katyń zrobili Niemcy”. A przecież wiem od mojego taty, kto mordował Polaków w Katyniu…
Widziane po latach. Spór o miedzę w filmie "Sami swoi". Cz. 1/2
http://blogmedia24.pl/node/83208
Widziane po latach. Spór o miedzę w filmie "Sami swoi". Cz. 2/2
http://blogmedia24.pl/node/83212
[1] Ze wspomnień Sylwestra Chęcińskiego: Znany, "afiszowany" aktor był przeciwwagą dla szalejącego na planie Kowalskiego, który zobaczył - słusznie - swoją szansę w tej roli. To Wacek Kowalski przekonał nas do dialektu, gdy wahaliśmy się nad koncepcją sposobu dialogów. On, niegdyś nauczyciel na Kresach, świetnie znał tamten język, jego muzykę i zaśpiewy. Władysław Hańcza nie mógł opanować tego w czasie kręcenia "Samych swoich". Nie wiedziałem, jak mu powiedzieć, że będę musiał podłożyć cudzy głos, bo nie chciałem go urazić. Los był dla mnie łaskawy, Gdy nagrywaliśmy tzw. podsynchrony Hańcza się rozchorował. Dialogi Kargula przejął nieżyjący już dziś Bolesław Płotnicki. Ale w dwóch kolejnych filmach Władek się spiął, opanował dialekt i Kargul "mówił już swoim głosem". http://filmsamiswoi.wixsite.com/strona/wspomnienie-sylwestra-checinskiego
- kazef - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @kazef
" Młoda nauczycielka, realizując zapewne wytyczne programowe lub powtarzając, czego nauczyła się na jakichś kursach, zaczyna pogadankę na temat miedzy. Ile tysięcy hektarów ziemi uprawnej byłoby więcej, gdyby nie miedze."
Bogu dziękować, ja miałam nauczycieli albo przedwojennych, albo wychowanych przez tych przedwojennych. Dlatego jedyny problem z historia miałam z 17 września 1939 r. i tego musiałam dowiedzieć sie w domu. Nawet moi wspaniali nauczyciele bali się uczyć nas o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Obecne kadry nauczycielskie to te wychowane przez takich, jak Twoja uczycielka. Jeszcze gorsi od swoich wzorców, bo tamci robili to dla pieniędzy lub idei, a obecni wciąż żyją "paszportem Polityki", który mianował ich na inteligencję europejską.
Zgroza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
Z nauczycielami różnie bywało.
W liceum było już lepiej. Nauczycielka od historii kazała nam czytać Jasienicę i to była odtrutka na ówczesne zakłamane podręczniki. Choć dziś po latach wiem, że na Jasienicę i czasy w których pisał też trzeba wziąć poprawkę.
W klasie maturalnej (1987-88) owa nauczycielka historii powiedziała: - idziecie na studia, zdajecie historię na maturze i na egzaminach na uczelnię, dlatego na kilku kolejnych lekcjach zanotujcie w zeszytach, to co wam powiem o wydarzeniach po 1945 r. Czyli o historii najnowszej.
I potem przez kilka lekcji mówiła beznamiętnym głosem o referendum 3xTAK, Bierucie, Gomułce, Gierku itd. Myśmy to notowali, wiedząc, że musimy to znać na egzaminach. Równocześnie wiedzieliśmy, że ona mówi to wszystko, bo chce, żebyśmy zdali egzaminy, ale dystansuje się od tego, co nam przekazuje. Że prawda wygląda zupełnie inaczej. Dała nam to do zrozumienia.
Na jednej z lekcji mówiła o powojennej reformie rolnej, odebraniu i upaństwowieniu gruntów należących do ziemian i rozdaniu tej ziemi przez państwo chłopom. I wtedy zadała pytanie:
- Jak myślicie, czy to było dobre?
Nikt się nie zgłosił.
Wtedy wywołała mnie:
- Jak myślisz?
Wstałem.
- Myślę, że to było dobre.
- Dlaczego?
- Bo lepiej, że rozdali tę ziemię chłopom, niż mieliby urządzić kołchozy.
Nie skomentowała. Nic nie dała po sobie poznać.