Nie żyjemy w RP, a w PR

avatar użytkownika Anonim
Szczerze cieszę się, że doczekałem dnia, w którym Paździoch ustąpił. Za całokształt odejście należało mu się jak psu zupa, ale akurat w sprawie, która przelała czarę goryczy, jego winy odnaleźć nie sposób - decyzję o przeniesieniu Pazika do Płocka podjął sąd, który przynajmniej formalnie Paździochowi podlegać nie może. Ćwiąkalski odchodzi w kuriozalnych okolicznościach. Przybywał jako niosący normalność, światły człowiek z misją (przynajmniej tak mówili w mediach :), wyrazistymi, przychylnymi korporacjom poglądami. Od początku był drugi po Schetynie, czasami nawet spychał go z witryny, był jaki był, ale w salonie miał poważanie, był tam kimś. Jednak na końcu, w najmniej spodziewanym momencie, Tusk wyjął bez ostrzeżenia bateryjki i postanowił zainwestować w kogoś w jego mniemaniu społecznie nie umoczonego. Potraktował sprawę instrumentalnie jak cholera, oryginalnie nawet jak na PO i jak na Ćwiąkalskiego. Donald dobitnie pokazuje, że słupki stoją u niego ponad wszystkim. Logika jest banalnie prosta: Stało się coś złego, Tusk nie wie zbyt dokładnie o co chodzi, ale ludzie są niezadowoleni i żądają igrzysk. A najważniejsze to respektować zachcianki plebsu - plebs za darmowe rozdawnictwo chleba i rozrywki odpłaci się posłuszeństwem. Więc żeby pokazać kto tu rządzi premier od razu użył lotnictwa, bez gry wstępnej. Dlatego w ślad za tak pięknie i namiętnie lansowanym i przez premiera, i przez PO, i przez media, ministrem sprawiedliwości polecą (mają już obiecane) Prokurator Krajowy Marek Staszak oraz wiceminister sprawiedliwości Marian Cichosz. Ze stanowiskami pożegnają się również: dyrektor generalny Służby Więziennej generał Jacek Pomiankiewicz oraz Artur Kowalski, dyrektor płockiego więzienia. A gdy lud tego zażąda, stanowiska stracą również ich żony. Żeby słupki rosły i byle do wyborów. By melanż trwał

1 komentarz

avatar użytkownika Rekin

1. To nieprawda że Ćwiąkalski jest bez winy w tej sprawie

Samobójstwa w celach się zdarzają - tak zginął Baranina w austriackim więzieniu, a tam trudno podejrzewać zaniedbania formalne. Problem robi się wtedy, gdy w tej samej sprawie jest drugie – i zaraz trzecie samobójstwo. Znikają świadkowie. To o to Tusk oskarżył Ćwiąkalskiego. Jest winien tego, że doprowadził do sytuacji, kiedy to wszyscy widzą, że "Kaczyńscy mają rację". Decyzje Tuska wskazują na to że w przebłysku rozumności uznał Ćwiąkalskiego za zdrajcę, który przez rok niczego nie zrobił w interesie ofiar przestępstwa uprowadzenia, a cały czas chroni aparat policyjno-prokuratorsko-sądowy, który dopuścił się wykroczeń i przestępstw - doprowadził zatem do bankructwa tego rządu w tym zakresie, jak ujął to JKaczyński. To że Ćwiakalski miał czelność mówić, że trzecie samobójstwo w takiej sprawie nie jest niczym szczególnym dostarczyło Tuskowi dowodu jego zdrady. Zrozumiał, że Ćwiakalski już nic nie zrobi w tej sprawie, gdyż do tej pory nic nie zrobił, nie zapoznawał się z trudnymi sprawami tylko badał doniczki spadające na laptopy oraz zawartość kosza na śmieci zabezpieczonego w gabinecie Ziobry. Mimo że ponad rok temu na samym początku urzędowania przyznał: za sprawą porwania stoi polityczno-policyjny "układ płocki". Nic nie zrobił dla wykrycia zleceniodawców, którzy - jak się okazało - dalej bezkarnie zlecają usuwanie świadków. Sugerował to delikatnie w tv Rzepliński, kandydat Tuska na ministra Sprawiedliwości we wstępnej fazie tworzenia rządu, możliwe że to zaważyło teraz na jego drastycznych decyzjach.