Rewolucja z Hollywood. Pieriekowka dusz wkracza na wyższy level. Cz. 7. Rey z "Gwiezdnych wojen" idzie do terapeuty
Mark Hamill pojawił się na castingu do Gwiezdnych wojen zachęcony przez przyjaciela – aktora Roberta Englunda, który kilka lat później zasłynął rolą Freddy'ego Kruegera w horrorze Koszmar z ulicy Wiązów (1984). Mark otrzymał angaż – o czym prawdopodobnie zdecydował jego wygląd. Filmowcy wiedzieli, że „najwięcej sympatii budzą twarze najbardziej podobne do buzi małego dziecka o szeroko otwartych oczach i wysokim czole” (J. Baxter, Spielberg. Nie autoryzowana biografia, Warszawa 2000, s. 130). Po wielkim sukcesie gwiezdnej trylogii Mark Hamill stał się idolem nastolatek i nastolatków. Olbrzymia popularność i powszechne utożsamianie jego wizerunku z odtwarzaną postacią umożliwiły mu rozwój kariery aktorskiej. Był np. przymierzany do roli Mozarta w filmie „Amadeusz”(1984), ale Miloš Forman nie chciał słyszeć, by słynnego kompozytora zagrał Luke Skywalker!
Pod koniec lat 70-tych filmy podejmujące poważne sprawy społeczne, zaczęły coraz częściej przynosić finansowe porażki. Pokolenie nastolatków, które wkraczało do kin, oczekiwało opowieści o ich osobistych problemach, ale przedstawionych w innym, młodzieżowym tonie. Młodzi otwarci też byli na historie osadzone w mitycznej przeszłości lub przyszłości. Dorastało pokolenie nerdów – spędzające czas inaczej niż ich rodzicie: w salonach gier video, za stołami gier komputerowych, fliperów i urządzeń radującymi serce maniakalnych amatorów gadżetów. Nerdzi, urodzeni po 1955 r., wychowywali się czytając komiksy superbohaterskie, tanią literaturę fantastyczną i oglądając w telewizji seriale takie jak „Star Trek”czy „Twilight Zone” Byli pokoleniem dobrobytu – nie musieli się martwić o dostęp do nowinek technicznych i wykształcenia (zob. T. Pstrągowski, Kino Nowej Przygody i gry wideo [w:] Kino Nowej Przygody, pr. zbior., Gdańsk 2011, s. 29-31). Przyszli beneficjenci nowego kina, Lucas i Spielberg, nie kryli podobnych fascynacji – mieli w domach pełno najnowszych gier i gadżetów. Gdy jeden z dziennikarzy przyszedł do domu Stevena Spielberga „musiał czekać na wywiad, podczas gdy Lukas i Spielberg leżeli na podłodze, bawiąc się najbardziej przebojową zabawką roku, czyli walkmanem wypuszczonym na rynek przez firmę Sony, wkładając doń coraz to nowe kasety” (Spielberg, s. 286). Trzej młodzi przyjaciele z Hollywood, Lucas, Spielberg i Millius, byli podobni do przyszłych fanów ich filmów: pragnęli „nadal cieszyć się rzeczami, które towarzyszyły im w okresie dojrzewania: komiksami, telewizją, kinem i swoją paczką”(Spielberg, s. 252).
Kręcąc Gwiezdne wojny George Lucas, podobnie jak uczynił to Spielberg, odrzucił tezę, że odbiorca masowy jest widzem naiwnym (zob. J. Szyłak, Kino Nowej Przygody – jego cechy i granice, [w:] Kino Nowej Przygody, s. 15-16). Zaproponował ucieczkę od skomplikowanych problemów społecznych i ugruntowanych konwencji konwencji filmowych. Uwodzicielską siłą miała być rozrywka i widowiskowość, ale uzasadniona fabułą i logiką opowieści. Dziecięce spojrzenie na świat, charakteryzujące się ufnością w istnienie jakiegoś wyższego porządku, stanowiło kolejne wytłumaczenie sagi rozpoczynającej się od odwołującego się do bajki zawołania: „dawno, dawno temu, gdzieś w odległej galaktyce...” (por. J. Szyłak, s. 18-19). Po cóż było się męczyć i tworzyć filmy artystyczne, o poważnych tematach, gdy „technika filmowa w końcu dogoniła wyobraźnię i pozwoliła pokazać kosmitów, gwiezdne bitwy i magiczne krainy bez uciekania w kicz, gumowe kostiumy i plastikowe dekoracje” (T. Pstągowski, s. 30). Premiera Gwiezdnych wojen (1977) nieprzypadkowo zbiegła się z wypuszczeniem na rynek Atari 2600 – domowej konsoli do gier, która błyskawicznie odniosła oszałamiający sukces.
Zaangażowano świeże twarze. Poza charyzmatycznym Lukiem Skywalkerem, wyróżniał się Han Solo (Harrison Ford) - postać wzorowana nieco na Bondzie Seana Connery'ego. Swawola Forda, jego półgębkiem wykonywany, lekko ironiczny uśmiech, bezceremonialność i w miarę rozwoju wydarzeń nieskrępowana improwizacja były uwielbiane przez widzów, ale stanowiły także symbol stosunku twórców do dzieła - akceptowany i traktowany jak własny przez odbiorcę. Dochodziła specyficzna „głośność”, przy czym dotyczyła ona nie nie tylko poziomu hałasu i siły odtwarzanej muzyki Johna Williamsa, ale „natłoku wydarzeń, pod których obstrzałem widz nieustannie się znajdował” (Spielberg, s. 269).
George Lucas nasycił gwiezdną sagę mitologią związaną z „jasną i ciemną stroną mocy”, co było odwołaniem się do jego zainteresowań - buddyjskiego zen, rozumianego jako „spokojny umysł” i „kontrolowanie procesu myślenia”. Pojawienie się „rycerzy Jedi” odczytywano jako nawiązanie do średniowiecznych wartości, ale w gruncie rzeczy saga, która przynosiła podział na „dobro” i „zło”, w wielu elementach świata przedstawionego poddawała ten podział wątpliwość. Do tego dochodziła, odczytywana dopiero po latach, ambiwalencja płciowa i wygrywanie wśród widzów podszytych psychologią Freuda problemów na linii rodzice-dzieci, a zwłaszcza ojciec-syn.
Pierwsza gwiezdna trylogia była olbrzymim sukcesem na całym świecie (Lukas twierdzi, że absolutnie tego nie przewidział, uciekając w czasie premiery na wakacje). W krajach za żelazną kurtyną młodzi widzowie odwiedzali kina po wielokroć. Gwiezdne wojny stały się wyrazistym pokoleniowym doświadczeniem.
…...
Kończąc ten artykuł, prezentuję poniżej eseje o aktorach odtwarzających w gwiezdnej sadze bardzo ważne role. Prześledzenie ich życiowych perypetii pozwala – jak mniemam – lepiej zrozumieć, czym były Gwiezdne wojny i z czym się wiązało wzięcie w nich udziału. Ostatni esej dotyczy Daisy Ridley – Rey z Gwiezdnych wojen – uzasadnienie znajduje tym samym tytuł bieżącego tekstu.
------
Księżniczka Leia - Carrie Fisher
Była córką amerykańskiej aktorki i piosenkarki Debbie Reynolds i komika Eddiego Fishera. Gdy miała 2 lata rodzice się rozwiedli (ojciec wdał się w romans z Elizabeth Taylor). Życie z matką - ikoną popkultury (zagrała w słynnej Deszczowej piosence) nie należało do łatwych – mała Carrie wychowała się w domu pełnym imprez i używek. Już jako nastolatka była uzależniona od narkotyków, z czasem się to pogłębiło.
Zadebiutowała w wieku 18 lat jako uwodzicielska Lorna Karpf w komediowym Shampoo (1975). Akcja filmu rozgrywała się w dniu wyborów prezydenckich w 1968 r., ale tematem filmu nie była polityka, a raczej seks i obyczajowość późnych lat sześćdziesiątych. Na ekranie królowały narkotyki, alkohol i nieskrępowany seks.
Wspominała, że angaż do Gwiezdnych wojen zdobyła przez łóżko, ale nie pamiętała czyje. Dywagowała, że być może przespała się z Georgem Lucasem. W swojej autobiografii The Princess Diarist z 2016 r. Fisher napisała, że podczas kręcenia Gwiezdnych wojen w 1976 r. miała trzymiesięczny romans z Harrisonem Fordem. „Na plan Gwiezdnych wojen weszłam z nadzieją, że będę mieć romans. Liczyłam, że zrobię na innych wrażenie osoby nieco obytej, ale o złej reputacji. (…) To miał być mój pierwszy romans - nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że byłam dziewiętnastoletnią dziewczyną w latach siedemdziesiątych - i tak naprawdę nie wiedziałam, co będę musiała zrobić, by do niego doszło” – opowiadała.
„To było bardzo intensywne. Byłam niedoświadczona, ale z jakiegoś powodu mu zaufałam. Był miły”- pisała. Harrison Ford miał wtedy 33 lata i był żonaty z Mary Marquardt, z którą wychowywał dwóch synów - Bena i Willarda. Jego małżeństwo rozpadło się tuż po ostatnim klapsie. Aktorzy podobno poznali się bliżej na imprezie urodzinowej u George’a Lucasa. Fisher wspominała w pamiętniku, że gdy się upiła, Ford zaproponował odwiezienie do domu, po czym wylądowali w łóżku. Filmowy Han Solo był dla niej szarmancki i uwodzicielski. „Popatrzyłam na Harrisona. Twarz bohatera, z kilkoma kosmykami włosów opadającymi na szlachetną, lekko zmarszczoną brew. Jak mogłabym zadowolić kogoś takiego? W głębi serca czułam, że wygrałam tego mężczyznę na loterii. Pasowaliśmy do siebie jak ulał”. Spotykali się potajemnie. „Nie mogę nikomu się z tego zwierzyć, bo on ma żonę. I nie jestem nią ja” – pisała. „Najpierw spędzaliśmy wspólnie dnie, by potem dzielić czas w nocy.” Uczucie połączyło także ich filmowych bohaterów. „Kiedy patrzę za siebie, widzę, że bawiliśmy się cielesnością, cieszyliśmy rodzinną atmosferą, która się między nami wytworzyła”. Aktorka przyznała, że na planie świadomie prowokowała Harrisona i bezceremonialnie z nim flirtowała. „Muskałam jego ramię, pochylałam nad nim utrefioną kokami głowę albo opierałam upudrowane czoło o jego kurtkę przemytnika, zaglądając mu przez ramię na jakąś rzekomo zapomnianą kwestię. Wpadałam na niego - moja mniejsza sylwetka na jego większą - próbując stłumić śmiech pomiędzy ujęciami”.
Po sukcesie gwiezdnej sagi jej zdjęcia w skąpym, miedziano-złotym bikini, w którym wystąpiła w epizodzie „Imperium kontratakuje”, stały się kultowe. Młodzi chłopcy wieszali je nad łóżkiem, kobiety chciały wyglądać jak ona. Kultowa stała się fryzura „na księżniczkę Leię”.
Nadużywanie alkoholu i narkotyków sprawiło, że filmowa księżniczka popadła w depresję i była całkowicie niezdolna do dalszej pracy aktorskiej. Zdecydowała się przystąpić do Anonimowych Narkomanów i Anonimowych Alkoholików, rozpoznano u niej także chorobę afektywną dwubiegunową. W wieku 28 lat zakończyła kurację odwykową, ale problemy wciąż powracały.
Miała na koncie nieudane związki (między innymi z piosenkarzami Paulem Simonem i Jamesem Bluntem, czy agentem gwiazd Bryanem Lourdem (odszedł do partnera). Opisała siebie jako „entuzjastyczną agnostyczkę, która z radością dowiedziałaby się, że istnieje Bóg”.
Była zwolenniczką ruchów feministycznych, praw zwierząt i LGBT. Wspomagała finansowo organizacji zajmujące się AIDS i HIV. Pełniła także funkcję członka honorowego zarządu Międzynarodowej Fundacji Bipolarnej.
W 2007 r. podczas występu w programie telewizyjnym omówiła swoją chorobę afektywną dwubiegunową oraz uzależnienie od kokainy i leków na receptę. Stwierdziła, że leki zażywała, by „obniżyć” maniakalny aspekt choroby afektywnej dwubiegunowej. Nadała nazwy swoim dwubiegunowym nastrojom: Roy („szalona jazda nastroju”) i Pam („który stoi na brzegu i szlocha”).
23 grudnia 2016 r. podczas lotu z Londynu do Los Angeles przestała oddychać. Została zabrana karetką do Ronald Reagan UCLA Medical Center, gdzie zmarła rankiem 27 grudnia 2016 r. po czterech dniach intensywnej terapii.
Han Solo - Harrison Ford
Aktor skrzętnie ukrywa szczegóły swego życia osobistego (trzykrotnie żonaty, czwórka dzieci). Jest członkiem partii demokratycznej (demokratami byli także jego rodzice). W ostatnich latach kilkakrotnie angażował się politycznie. W 1995 r. zeznawał przed Senacką Komisją Spraw Zagranicznych USA wyrażając poparcie dla Dalajlamy i niezależności Tybetu. W 2009 r. podpisał petycję popierającą Romana Polańskiego i wzywającą do uwolnienia reżysera po jego aresztowaniu w Szwajcarii w związku z zarzutami dotyczącymi narkotyków i gwałtu na 13-letniej dziewczynce. W 2019 r. podczas szczytu klimatycznego ONZ w Nowym Jorku imieniu Conservation International (organizacja non-profit z siedzibą w Waszyngtonie zajmująca się ochroną ziemskiej bioróżnorodności) wygłosił gromkie przemówienie na temat skutków niszczenia lasów tropikalnych Amazonii. Zachęcał słuchaczy, by słuchali „wściekłych młodych ludzi” próbujących zmienić sytuację i podkreślał, że „najważniejszą rzeczą, jaką możemy dla nich zrobić, to zejść im z drogi”.
Lando Calrissian - Billy Dee Williams
W 2019 r. 82-letni aktor, znany z roli czarnoskórego, noszącego charakterystyczne wąsy przemytnika Lando w Imperium kontratakuje (1980), Powrót Jedi (1983) i Skywalker. Odrodzenie (2019) w wywiadzie dla magazynu "Esquire" oświadczył, że postrzega się zarówno jako mężczyznę, jak i kobietę.
Zanim wystąpił w Gwiezdnych wojnach Billy Dee Williams dał się poznać nominowaną do nagrody Emmy rolą Gale’a Sayersa w filmie telewizyjnym Brian's Song z 1971 r. „To tak naprawdę była historia miłosna. Między dwoma facetami. Bez seksu. Skończyło się to rodzajem przełomu pod względem podziału rasowego” – powiedział w wywiadzie dla "Esquire". To samo można było powiedzieć o postaci Lando w Imperium kontratakuje. „Celowo przedstawiłem coś, czego nikt wcześniej nie doświadczył: romantyczny chłopiec o brązowej skórze.” – wspominał Williams. Lando uosabiał coś, czego „pragnęli czarni ludzie”. Wyglądał i zachowywał się tak, że „kobiety go chciały”, a „mężczyźni chcieli nim być”. Swój pierwszy kontakt z reżyserem Imperium kontratakuje Irvinem Kershnerem aktor wspominał następująco: „To było niezwykłe, ponieważ poproszono mnie, aby zagrać tę postać. Generalnie aktorzy muszą iść do czyjegoś biura, usiąść i pocić się na myśl o tym, czy są do zaakceptowania, czy nie. Irv Kershner przyszedł do mojego domu, siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wschodniej filozofii i odrobinę o europejskiej, zachodniej”. Zapytany przez dziennikarza, z jakich powodów dostał angaż, Williams zachichotał i odrzekł: „Powiedział mi, że jestem słodki, uroczy i wszystkie te dobre rzeczy.”
Aktor podkreślił w wywiadzie, że jego tożsamość płciowa jest płynna. „Myślę o sobie, jako o raczej barwnej osobowości, która nie traktuje siebie jako mężczyzny lub kobiety w sposób zbyt poważny”. „Nie boję się pokazać tej części siebie” - dodał.
Williams był trzy razy był żonaty, ma troje dzieci i dwoje wnuków. Po pierwszym rozwodzie (z Audrey Sellers w 1959 r.) popadł w depresję. Bywał nazywany czarnym Clarkiem Gable.
Rey Skywalker – Daisy Ridley
W 2014 r. ogłoszono, że rolę Rey w nowych epizodach Gwiezdnych wojen zagra znana jedynie z kilku epizodycznych ról w brytyjskich serialach 21-letnia Daisy Ridley. Nigdy nie ujawniono szczegółów castingu, podkreślając, że twórcom zależało na zatrudnienia młodych, nieznanych jeszcze twarzy. Daisy wspominała, jak stresujące były dla niej pierwsze dni zdjęciowe, gdy reżyser zwracał jej uwagę, że gra w „drewniany” sposób. Musiała ćwiczyć na siłowni, żeby nabrać mięśni.
Jej postać była życiowym outsiderem, pilotką, mechaniczką, wojowniczką… i dziewczyną. Rey okazywała się być tak samo mądra i śmiała jak Han Solo. „Dziewczyna Jedi! Nareszcie!” - szeptała do ucha jednej z zachodnich recenzentek Przebudzenia mocy 10-letnia córka, którą ta zabrała do kina. Drugą z córek, 12-letnią, bardziej zainteresował wygląd Rey. Nie oglądała wcześniejszych filmów z gwiezdnej sagi, nie porównywała ubioru Rey z zupełnie odmiennym wizerunkiem księżniczki Lei. Beżowa tunika Rey, luźne spodnie i muślinowe okrycie ramion, dostosowane do pustynnego stylu życia – to wszystko podobało się nastolatce. Jak pisze recenzentka, strój Rey „nie podkreślał jej seksualności, a fryzura nazwana Three Knobs była prosta, realistyczna i trochę potargana. (…) - Wszystkie dziewczyny będą chciały mieć tak związane włosy! – oznajmiła mi przy wyjściu [z kina] moja druga córka.” Jeden z czytelników skomentował: „Przebudzenie dziewcząt.”
Nie wiadomo, jak potoczy się kariera aktorska Daisy Ridley. Zacytuję na koniec jeszcze kilka z jej wypowiedzi dla „Zwierciadła”:
-
Kiedy dostałaś rolę Rey, miałaś 21 lat. Dziś jesteś rozpoznawalna na całym świecie. Jak smakuje taka popularność?
-
W kręgu najbliższych wszystko jest jak dawniej. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że dalsi znajomi nie zmienili do mnie podejścia. Ludzie nie traktują mnie już zwyczajnie, nie wiedzą, jak się zachować w moim towarzystwie, robi się niezręcznie. Niedawno byłam na ślubie przyjaciółki. Dziewczyna,obok której posadzono mnie przy stole, cały czas ekscytowała się i opowiadała mi, jak to jej znajoma jest moją fanką. Siedziała w telefonie i korespondował z tamtą osobą, przekazywała mi od niej wiadomości. Nie zrozum mnie źle, miło mi, że to, co robię, jest komuś bliskie. Ale równocześnie czułam się bardzo niekomfortowo. (…)
-
W jednym z wywiadów zdradziłaś, że presja związana z rolą zaprowadziła cię do terapeuty.
-
Trafiłabym tam i bez tego. Kiedy byłam nastolatką, zmagałam się z nerwicą natręctw. Mam silną potrzebę kontroli. Stresowała mnie choćby wycieczka na lotnisko, miałam poczucie, że oto grupa innych ludzi decyduje o moim dniu. Choć jeśli spojrzeć na to racjonalnie, nie działo się nic złego, samo uczucie bycia zależnym od innych wpływało na mnie bardzo negatywnie. Terapia była mi niezbędna, żeby móc pracować w zawodzie. Swoją drogą nigdy nie rozumiałam towarzyszącego temu tematowi stygmatu. Uważam, że każdy powinien spróbować rozmowy ze specjalistą. Wyszłoby nam to na dobre.
Szanowni Państwo,
na tym kończę cykl tekstów o rewolucji z Hollywood. W tym miejscu nie postawię już żadnych pytań i nie udzielę odpowiedzi. Sądzę, że dostarczyłem wystarczająco wiele materiału do samodzielnych przemyśleń, wniosków i opinii. Oczywiście serdecznie zapraszam i zachęcam do dyskusji. W miarę wiedzy i możliwości odpowiem.
- kazef - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Spis treści
Cz. 1. Rey z "Gwiezdnych wojen" odkrywa swoją krzywdę
http://www.blogmedia24.pl/node/83003
Cz. 2. Czym jest "test Bechdel"
http://www.blogmedia24.pl/node/83004
Cz. 3. "Test Bechdel" w Polsce
http://www.blogmedia24.pl/node/83005
Cz. 4. Schyłek sztuki filmowej
http://www.blogmedia24.pl/node/83013
Cz. 5. Inne testy rewidujące wytwory kultury
http://www.blogmedia24.pl/node/83021/edit
Cz. 6. Luke z "Gwiezdnych wojen" mówi o seksualności
http://www.blogmedia24.pl/node/83038
Cz. 7. Rey z "Gwiezdnych wojen" idzie do terapeuty
http://www.blogmedia24.pl/node/83043
2. Zapytał mnie
znajomy, dlaczego nie napisałem o ostatniej części sagi "Skywalker. Odrodzenie". Nie chciałem się pastwić. Nie ma o czym pisać. To jest tak żenująco infantylne i słabe, że szkoda czasu. Poprzednie 2 części stały już na bardzo prymitywnym poziomie - ratowały się tylko wykorzystaniem na ekranie postaci Marka Hamilla.
Ostatnia część to już dno i dwa metry wodorostów.
Drobna próbka scenariuszowych "głębin":
- Rey porwana przez Kylo Rena, sama się ratuje, bo przypomina sobie nagle, że może posłużyć się mocą - a moc ma taką, że może ściągnąć na ziemię statek kosmiczny, który własnie wystartował...
- pojedynkując się z Kylo Renem, trzyma miecz pierwszy raz w życiu, ale macha nim jak zaprawiona w boju i rzecz jasna wygrywa...
- zabijają Chewiego... ale przecież go nie zabiją - widz ani przez chwilę nie ma wątpliwości, że tak będzie...
- wymazują pamięć C-3PO, ale przecież widz ani przez chwilę nie ma wątpliwości, że to "dramat" tylko przejściowy...
- Rey zabija Kylo Rena, ale po chwili go leczy...
- wcześniej rani węża, ale zaraz go leczy - cala scena jest tylko po to, żeby pokazać jej umiejętności, przy czym to, czy wąż był zagrożeniem czy nie, staje się kompletnie nieważne...
- Rey ginie, ale zaraz zmartwychwstaje, co nie jest oczywiście dla widza żadnym zaskoczeniem...
- czarnoskóry Finn, chce coś Rey powiedzieć (wygląda na to, że coś ważnego, może intymnego), parę razy zaczyna, ale rozwój akcji ciągle mu przerywa - do końca filmu nie dowiemy się, o co mu chodziło - J.J. Abrams powiedział po specjalnym pokazie filmu, że Finn miał wyznać, iż zaczął odczuwać moc, dlaczego nie mówi tego w filmie, Abrams już nie potrafił wytłumaczyć...
- konia z rzędem temu, kto potrafi zrozumieć, co miał na myśli w końcówce filmu czarnoskóry Lando rozmawiając z czarnoskórą Jannah - ponoć z książek, które dopiero zostaną rzucone na rynek, ma się okazać, że to jego córka...
Itd, itp, można by to ciągnąć jeszcze bardzo długo.
J.J. Abrams komentując scenę lesbijskiego pocałunku, powiedział, że wykorzystał okazję (ogólnej spontaniczności i radości ze szczęśliwego zakończenia), żeby wprowadzić motyw LGBT, a poza tym "nie ma znaczenia twoja orientacja seksualna, rasa, gatunek, czy jesteś istotą organiczną, czy syntetyczną - Gwiezdne Wojny są dla wszystkich". Zdaje się, że temu własnie przesłaniu służyła ostatnia scena, w której widzimy, że Rey po wylądowaniu NAJPIERW przytula z radością swego droida, a dopiero potem obejmuje DWÓCH mężczyzn NARAZ...
Odradzam oglądanie tego filmu.
3. Grzegorz Chudy, O dwóch gizdach, co zahabiły BB8
4. Hollywood od dawna ma opinię
Pięć lat temu w USA wybuchł skandal kiedy lewica stwierdziła, że Oscary, uznawane za najbardziej prestiżowe nagrody filmowe na świecie, dostają głównie biali. Stworzyli wtedy hasztag #Oscarssowhite (ang. Oscary takie białe) który błyskawicznie zdobył popularność w mediach społecznościowych. Tuzy Hollywood od razu zaczęły obiecywać, że coś z tym zrobią. Teraz podjęto konkretne kroki. Akademia ogłosiła dzisiaj nowe zasady przyznawania najbardziej prestiżowego Oscara, za najlepszy film.
Nowe standardy wprowadzają cztery wymogi:
W praktyce polega to na tym, że co najmniej jeden aktor grający rolę główną lub ważną rolę poboczną musi być Murzynem, Azjatą, Latynosem, Arabem itp. Dodatkowo, co najmniej 30% aktorów drugoplanowych musi należeć do środowiska LGBT, grupy etnicznej, być kobietami lub niepełnosprawnymi. Pierwszy standard wymaga również, aby fabuła filmu koncentrowała się na tych grupach.
Według niego co najmniej dwa stanowiska kreatywne, takie jak projektant kostiumów, kompozytor muzyki, reżyser, stylista czy producent, lub stanowiska szefów departamentów w danym studio muszą być obsadzone przez członków mniejszości etnicznych. Dodatkowo sześć mniej ważnych stanowisk w ekipie tworzącej dany film również musi być obsadzone przez takich ludzi.
Aby go spełnić studnia muszą prowadzić szerokie programy bezpłatnych i płatnych staży dla członków mniejszości etnicznych. W wypadku małych niezależnych studiów muszą mieć co najmniej dwa takie staże.
Aby go spełnić studia muszą mieć wielu kierowników należących do mniejszości etnicznych lub seksualnych w takich działach jak marketing, public relations czy dystrybucja.
System tych standardów jest wzorowany na tym, który ostatnio wprowadził Brytyjski Instytut Filmowy w swoich nagrodach BAFTA, co przedstawiciele amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej otwarcie przyznają. Aby zakwalifikować się do udziału w konkurencji na Najlepszy Film studio będzie musiało spełnić co najmniej dwa z nich.
Szczelina musi się rozszerzyć aby oddać naszą zróżnicowaną globalną populację zarówno w tworzeniu filmów jak i w publiczności dla której są przeznaczone. Akademia chce pełnić kluczową rolę w sprawieniu aby stało się to rzeczywistością. Wierzymy, że te standardy staną się katalizatorem długotrwałych i istotnych zmian w naszym przemyśle.
- powiedział prezydent Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej David Rubin.
Nowe zasady nie będą obowiązywać – przynajmniej oficjalnie – przy rozdawaniu obecnej, 93. edycji Oscarów, które z racji pandemii koronawirusa zostały przełożone na przyszły rok. 94. i 95. edycja będą przejściowe – twórcy filmów będą musieli złożyć w Akademii poufny raport z tego jak je spełniają, ale w teorii będą mogli wygrać Oscara za najlepszy film nawet jeśli im się to nie uda. Nowe zasady zaczną za to obowiązywać w pełni od 96. edycji która planowana jest na 2024 rok.
Na razie nie wiadomo jak te decyzje zostaną przyjęte przez widzów. Oscary od bardzo dawna mają opinię skrajnie upolitycznionych i to, że największe szanse na nagrodę mają filmy o np. czarnoskórych homoseksualistach oraz to, że aktorzy wykorzystują oscarowe przemówienia do ataków na prawicę czy Trumpa - stało się już dawno obiektem żartów. Widownia filmowa w USA stale maleje. W 2017 roku sprzedano najmniej biletów od ćwierć wieku, wynik z 2019 był niewiele lepszy. Skrajne upolitycznienie Hollywood nie jest tutaj jedynym powodem, ale na pewno odgrywa istotną rolę.
Sama ceremonia Oscarów traci widzów szybciej niż filmy, które są w jej trakcie nagradzane. Transmisję tegorocznej gali w telewizji ABC obejrzało 23,6 miliona widzów, o sześć milionów mniej niż w zeszłym roku. Wcześniej liczba widzów spadała nieprzerwanie od 2014 do 2019, kiedy lekko odbiła w górę.
5. To robi się chore. Co innego,
To robi się chore. Co innego, kiedy jest jakaś kolejka do kupienia towaru, to rozumiem, że trzeba mniejszościom czy poszkodowanym ludziom ustępować miejsca, ale w ocenie sztuki? To już jest przegięcie
— mówi portalowi wPolityce.pl Jerzy Zelnik.
Uważam to za chorą przesadę. Rozumiem, że obecnie cały świat choruje na te rasowe i postrasowych kompleksy, wynikające z ucisku mniejszości w przeszłości itd., ale poszło to w stronę ekstremalną, moim zdaniem przesadną. Trzeba to wyważać. Poprawność polityczna je własny ogon
— dodaje.
Patrzę na to, jak na jakiś absurd z totalitarnych ustrojów. Żyłem w takim ustroju, gdzie nagrody artystyczne były w ogóle niezwiązane z jakością dzieła artysty, tylko z zaangażowaniem w sprawy polityczne
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl satyryk Jan Pietrzak.
„To, że uzależnia się nagrody od spraw pozaartystycznych, jest odstępstwem od normalnego myślenia”
To, że uzależnia się nagrody od spraw pozaartystycznych, jest odstępstwem od normalnego myślenia. Artyści mają różne poglądy, a liczy się dzieło – jeżeli ktoś zrobił dobry film, napisał dobrą książkę, napisał dobrą piosenkę, to powinien być oceniany przez różnych fachowców, ale od tego tematu, a nie przez cenzorów, którzy teraz nazywają cenzurę „poprawnością polityczną”. To jest absurd
— dodaje.
Warto dbać o polską kulturę w tym wszystkim. O to, żeby nie przychodziły do nas różne złe wzorce, a przychodziły dobre
— zaznacza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl